Czym jest toksyczna męskość? Jedyny w internecie spis cech i zachowań
Spis treści
Aktywiści na rzecz praw mężczyzn zwracają uwagę na problemy mężczyzn takie jak toksyczna męskość, czyli na taki wzorzec wychowania (w mediach promowana jest patologia, więc jest tego coraz więcej). Bazą toksycznej męskości jest pogarda do słabości i uważanie, że jedynie samiec alfa zasługuje na uznanie za prawdziwego mężczyznę. I nie chodzi o to, by nie uczyć, by słabości pokonywać w miarę możliwości, ale w toksycznej męskości słabości stają się obiektem bardzo złego traktowania. I to wcale nie pomaga, by je pokonywać. Wielu mężczyznom takie podejście na tyle szkodzi, że nie potrafią wydostać się z problemów, więc piją, izolują się od ludzi, nabywają problemów emocjonalnych, czy popełniają samobójstwo.
Toksyczna męskość dlatego jest toksyczna, ponieważ albo szkodzi sobie, albo innym.
Rozmawiając na taki temat trzeba odróżnić która męskość jest w porządku, a która męskość jest toksyczna. Różne typy i różne wzorce męskości promowane są w różnych środowiskach. Nie można zakładać opasek na oczy i udawać, że tego nie ma. Nie można wmawiać sobie, że jest tylko męskość, albo brak męskości. To nie jest prawda. Dla przykładu etos rycerskiego mężczyzny nauczał obrony słabszych, z kolei toksyczna męskość nad słabszymi się znęca (zwykle nad innymi mężczyznami pozbawionymi męskości według toksycznie męskich jednostek).
Nawet niegdyś przemoc domowa była akceptowana i można było zasłyszeć frazes typu „zachowałem się jak mężczyzna i uderzyłem żonę”. Po prostu przemoc była wpisana w taką męskość jako środek dominacji/władzy i „rozwiązywania” problemów. Jedni brali przykład z kultury, inni z religii, a jeszcze inni z ulicy i więzień.
Ludzie za bardzo oburzają się, że taka definicja jak toksyczna męskość w ogóle powstała, a nie powinni, ponieważ jest to sprzeciw wobec toksyczności, a nie wobec mężczyzn. Kobiety również mogą być toksycznie męskie (jeśli zostały tak wychowane). Toksyczna męskość NIE JEST wrodzona – może poza psychopatią, którą się dziedziczy.
Z kolei narcyzm toksycznie męskich mężczyzn jest zazwyczaj winą rodziców. Winna jest zbyt duża surowość dla chłopca (i ten siebie nienawidzi, staje się słaby, nadwrażliwy), albo zbytnie jego rozpieszczenie, przez co rośnie mały, a potem duży terrorysta, który nie szanuje granic innych (jest zupełnie niewrażliwy, w tym na krzywdy innych). To pokazuje, że im więcej skrajności, tym więcej problemów.
Odnośnik do tematu na moim youtube.
Toksyczna męskość to nie jest męskość. Zupełnie inne definicje
Toksyczna męskość jest wzorcem wychowawczym celowanym w mężczyzn, którzy uwierzyli, że spisane poniżej toksyczne cechy są uniwersalnie męskie (i że każdy mężczyzna powinien takie cechy mieć). Na logikę na kobiety taka definicja wpływa mniej, ponieważ one nie słuchały od wieków, że mają być jakkolwiek męskie, więc co najwyżej chłoną takie cechy przy okazji (kto z kim przystaje takim się staje). Kobiety raczej budują tożsamość na kobiecości. Również czasem toksycznej. Jednak kobiety też mogą być wychowane na toksycznie męskie, co pokazuje choćby ta wypowiedź:
Powtórzę, nie byłoby żadnych dyskusji na ten temat, gdyby nie mnóstwo ludzi, którzy uwierzyli, że cechy toksyczne, które wymieniam poniżej są uniwersalnie męskie, a wszyscy ci którzy tych cech nie mają są niemęscy. W ten sposób masy dobrych mężczyzn (partnerów, opiekunów, ludzi czułych itd.) mają niską samoocenę, ponieważ porównują się na minus z patologią. To jest błąd. Inni z kolei zaczynają udawać np. „złego chłopca” lub „drania”, by doznać akceptacji i szacunku. To również nie pomaga nikomu, a demoralizuje i dobrych mężczyzn przez to może być mniej, niż mogłoby być.
Poniżej umieściłem trochę toksycznie męskich wypowiedzi (w innych tematach zamieszczam ich więcej, żeby każdy ogarnął jaki jest schemat). Temat oczywiście będę rozwijał i umieszczał w osobnej kategorii.
Toksycznie męscy ludzie są jedną z wielu przyczyn depresji i samobójstw mężczyzn. Silni w swoim mniemaniu, słabi w rozumieniu innych i w pomaganiu innym. Skupieni na sobie i swoim wizerunku osoby pseudosilnej. Zostawiający na pastwę losu słabszych, czy cierpiących. Arogancja i poczucie wyższości udowadniają ich złe zamiary i złe intencje, jak również niedojrzałość emocjonalną, lub gorsze zaburzenia. Arogancja, to nie dojrzała pewność siebie. Nie ma tu empatii, jest rys narcystyczny i wielkie ego. Wielka szkoda dla chłopca, gdy ma takiego ojca. A gdyby zachorował na depresję, ojciec by go odrzucił i potępił. To nie jest żadna siła, żadna męskość. Niestety takim osobnikom wydaje się, że syna i innych mężczyzn wyleczyliby z depresji, ale to tylko ich arogancka wiara we własne zdolności. Niepodparta niczym.
„Nie dopuścić do pokolenia totalnych p**d!” – rzekł kapral. Tak się wzmacnia ludzi według toksycznie męskich – przemocą. De facto wg nauki jest NA ODWRÓT. Tzn. przemoc niszczy ludzi i psychikę.
Polecę książkę. Zniewolone dzieciństwo – ukryte źródła tyranii.
Autorytarnie wychowane dzieci będą tyranami i będą wojować, lub po prostu skończą żywot w cierpieniu i niezrozumieniu.
Kapral też trzyma dzieci pod butem i ma za nikogo ważnego w domu. Niestety musiałoby minąć wiele pokoleń, by coś takiego wyplenić. A przede wszystkim musi być sprzeciw. Tego sprzeciwu za wiele nie widzę szczególnie w manosferze, która tak bardzo twierdzi, że chce dbać o mężczyzn.
Jakie są cechy toksycznie męskie i jak opisać takich ludzi?
- Myślą, że są wzorem męskości, autorytetem. To jest narcyzm i arogancja.
- Lubią odbierać innym męskość, by sobie jej dodać (jak każdy zakompleksiony, który tego u siebie nie dostrzega). Toksyczna męskość po prostu nakazuje zdominować drugiego mężczyznę. Jest to forma ataku prewencyjnego – zniszcz kogoś, zanim zniszczy i upokorzy ciebie (postawa lękowa). W więzieniach mężczyzna z wyższym statusem może zgwałcić mężczyznę z niższym statusem i nawet nie jest to wtedy uznawane za homoseksualizm, ponieważ najważniejszym jest zdominować, upokorzyć innego mężczyznę i wtedy jest to szanowane. Z kolei zgwałcony traci „honor”.
- Lubią oglądać patologię (patostreamy, patoMMA i inne).
- Sporo z tych zasad przenoszą z kultury więziennej do codziennego funkcjonowania (są kapusie, frajerzy itd). Często twierdzą, że jesteś męski tylko wtedy gdy byłeś w więzieniu, w wojsku (szczególnie w tym w którym byłeś traktowany jak szmata, lub traktowałeś innych w ten sposób).
- Przemoc jest dla nich rozwiązaniem najmniejszych problemów (również próbują ustawiać sobie innych mężczyzn np. w co mają się prawo ubierać, co mogą czuć, co lubić, jakie role prowadzić w swoim związku/rodzinie itd.). Prawdopodobnie tak jest, ponieważ sami pochodzą z domów w których była przemoc (tzn. byli bici, ustawiani, było to autorytarne).
- Nierzadko mają w sobie komponent sadystyczny („docieranie leszczy powinno być już w szkole, by nie byli słabi”). Dla nich przemoc, czy poniżanie to mechanizmy wzmacniania ludzi. W ten sposób usprawiedliwiają samych siebie, gdy ranią/niszczą innych widząc w tym wyższy cel (a jest to tylko sygnalizacja cnoty – fałsz). PS. Więźniowie w zakładach karnych również często mówią, że popełnili jakąś zbrodnię/przemoc dla wyższego celu. To po prostu ich wspólny mianownik.
- Oczywiście uważają, że dziś również dzieci za mało się bije, bo jest „bezstresowe wychowanie” które uznali za winne całego zła na świecie. Oczywiście i tu się mylą, co udowadniają badania.
- Są radykalni w środkach i w przekazie (zamordyści do kwadratu).
- Często popierają zdradzanie i poligamię (ale tylko męską, u kobiet nie)
- Niewyparzona gęba, brak kultury (zbyt ucywilizowane to jest, jak na nich). Niewychowani.
- Brak empatii i wyrachowanie. Rozumieją tylko język korzyści, lub strat, siły i słabości. Czarno-biało. Często tych samych cech nienawidzą u kobiet, ale swoich wad nie widzą.
- Terrorem zakazują słabości (nienawidzą ich u innych, być może też u siebie, ale to wypierają).
- Homofobia (nawet jak hetero im wygląda „nie tak jak chcą” to są wrodzy dla niego). Uważają często, że homoseksualizm można wybić z głowy przemocą (nie uznają naukowych teorii na ten temat np. że ludzie się z tym rodzą).
- Są egocentryczni i przekonani, że to co mówią zawsze jest mądre, logiczne, bo ich obserwacje zawsze takie są – doskonałe. Nie przyjmują badań, opinii innych, niczego. Tzn. przyjmują tylko to co potwierdza ich uprzedzenia, nie mają otwartego umysłu, bo usłyszeli, że „nie wolno zmieniać zdania, bo kobiety tylko zmieniają zdanie”. Oni według siebie są wyznacznikiem prawdy i choć wiele razy się pomylą, to w ogóle nie uczą się na błędach.
- Mizoginia (zwykle widzą problem tylko w kobietach i w mężczyznach, którzy wg nich mają cechy kobiet). Stąd wyzwiska od bab, czy peda**ów pokazujące ile mają pogardy akurat do tych grup społecznych (obie uznawane są za „słabe”, a jak pisałem za słabość według toksycznej męskości należy się gorsze traktowanie).
- Wiele cech, które krytykują u kobiet sami reprezentują (emocjonalność w typie agresji, impulsywności, czy furii, wyrachowanie, pragmatyzm, niewierność, roszczeniowość, nienawiść, manipulatorstwo, przedmiotowe traktowanie, próżność/pozerstwo, pogarda do słabości u mężczyzn), ale również tego nie widzą, a ich samoocena jest nieobiektywnie zawyżona.
- Boją się krzywdy ze strony kobiet i to nazywają rozsądkiem, ale nie pozwalają kobietom bać się krzywdy ze strony mężczyzn i to nazywają szczuciem na mężczyzn. Ot, co wolno wojewodzie to nikomu innemu.
- Często są to osoby zakłamane/pozerzy i mitomani, którzy układają tak historyjki, by wyjść w nich na bohaterów i na samców alfa (stąd przepychanki kto ile nie wypił, ile zaliczył)
- Fałszywie współczują mężczyznom którzy byli niszczeni psychicznie przez kobiety, ale w ogóle nie współczują mężczyznom którzy byli niszczeni psychicznie czy fizycznie przez innych mężczyzn… bo jak twierdzą męski mężczyzna ma wytrzymać ich przemoc, ich toksyczne cechy. Tylko kobiety mają być zagrożeniem.
- Obrażają mężczyzn w depresji i inne problemy emocjonalne (uważają to tylko za problemy pasujące tylko do kobiet, bo tylko kobiety według nich mają emocje). Nierzadko można również od nich usłyszeć, że depresję można wyleczyć przemocą, sadystycznym traktowaniem, a w ogóle przyczyną depresji jest zbyt łagodne traktowanie chorych. Dużo w tym agresji, pogardy, nienawiści, gniewu, złośliwego sarkazmu, a to też emocje, tylko są one przez nich wypierane.
- Zakazują mężczyznom prosić o pomoc i się żalić, bo powinni radzić sobie sami „po męsku” (stąd zamiast iść do lekarza, do psychologa również to taki mężczyzna skończy po swojemu – zwykle samobójstwem).
- Stają się karykaturalni, próbując doścignąć ideałowi samca alfa. Mogą robić nawet operacje plastyczne, by mieć idealnie męskie kontury i tylko sobie szkodzą takim zabiegiem.
- Zwykle lubią Rosję i inne agresywne dyktatury w których nie szanuje się praw człowieka, a na pewno nie praw słabszych (widzimy ich nadpopulację w skrajnej prawicy, wśród szurów, czy kiboli, nie myląc z kibicami itd.).
- Jeśli są prawicowcami, to widzą problem jedynie w lewakach i każdy kto przeciw nim to na pewno jest lewak. I wszystkie problemy mężczyzn wg nich to też wina tylko lewaków.
- Jeśli cudem nie są upolitycznieni, to mówią inaczej. Kto nie myśli jak oni ten baba. Bo jak wiadomo, albo złe są lewaki, albo baby. Jak wspomniałem, częste jest u nich czarno-białe, proste, dychotomiczne myślenie. Swój lub wróg, plemię na plemię, nic więcej.
- Oczywiście lewicowi toksycznie męscy mężczyźni też istnieją, ale ci częściej się kamuflują, a ci prawicowi częściej są dumni ze swoich cech (np. sprzedają bluzy z napisami typu: „be proud of toxic masculinity”). Nie mówię którzy z nich są lepsi. Są siebie warci.
- Są hipokrytami, bo np. nie lubią czarnych, których krytykują za cechy, które sami przejawiają (lubowanie się w gangsterce i przemocy, obrażanie słabszych, brak dostosowania społecznego, brak opieki nad dziećmi, porzucanie kobiet, które zapłodnili, co zwiększa ilość samotnych matek).
- Hipokryzję u nich widać też, gdy oburzają się gdy kobiety mówią „prawdziwy mężczyzna musi…”, ale sami robią dokładnie to samo i próbują wyznaczać co jest odpowiednie dla mężczyzn, a co nie.
- Nawiązują płytkie, szorstkie przyjaźnie męskie oparte na wspólnym celu (bez więzi i otwartości, np. w celu wojny przeciwko komuś), a kobiety traktują przedmiotowo (zwykle tylko seksualnie, do zabawy). Bardzo ciężko szuka się przyjaciół ze strony mężczyzn, którzy nauczeni są, że drugi mężczyzna to wróg, lub rywal i trzeba go zdominować. Dlatego tych przyjaźni jest mało i są nietrwałe.
- Nierzadko promują alkoholizm („co ty baba jesteś, że się nie napijesz?”, „coś cię boli, masz problemy? napij się, to ci przejdzie”)
- Wojsko w którym niczego nie uczono prócz patologii jest dla nich elementem budowania tożsamości (zwykle to właśnie ci stosują falę na słabszych, w innych zawodach mobbing, a w innych środowiskach, jak w szkole „tylko” się znęcają np. bijąc, opluwając, zastraszając, wyśmiewając, rozbierając słabszego kolegę, czy kradnąc mu rzeczy, lub jedzenie).
- Victim blaming to u nich typowe zachowanie (karcą słabszego za bycie ofiarą, sami nie poczuwają się do odpowiedzialności za własną przemoc, nie wstawiają się za ofiarami, co pokazuje, że imponuje im sprawca przemocy i tego szanują bardziej)
- Często chcą władzy bez odpowiedzialności
- Często pouczają jak inni mają żyć, tak jak oni wcale nie żyją (znowu fałsz i hipokryzja)
Takie cechy jak wyżej to jest ciemna triada: psychopaci, socjopaci, narcyzi, osobowości antyspołeczne. Sporo ludzi z domów DDA (rodziny uzależnione) i DDD mają również takie cechy.
I ci ludzie również są przyczyną problemów innych ludzi (w tym mężczyzn). Jeśli lubią przemoc, to generują więcej ofiar tej przemocy. Jeśli nie lubią ofiar, to ofiary tej pomocy nie dostają, a zbierają cęgi. Wniosek? W toksycznej męskości jest więcej niszczenia i egoizmu, niż pomagania.
Szukać solidarności z takimi w walce przeciwko dyskryminacji, to tak jakby podać rękę komuś kto wbije Ci nóż i tylko udaje, że jest twoim przyjacielem. Każdy z nas mógł nabrać się na taki schemat wychowania. Każdy z nas może być jego ofiarą.
Jednak jeśli nie wspierasz słabszych, to nie możesz wspierać dyskryminowanych, bo to jest to samo. Jeśli ktoś nie chce pomagać słabszym, to nie jest przyjacielem dyskryminowanych. Taka niespójna wybiórczość „pomagania” tylko niektórym mężczyznom to zwykły fałsz, by przykryć swoje realne cele (np. walkę polityczną, albo przeciwko jakiejś grupie społecznej, niżeli by wnieść coś dobrego dla grupy mających trudniej).
I przypominam, ci ludzie mają się za autorytety w męskości. Dlatego jest to nazywane toksycznym schematem, by odróżnić normalną męskość od patologicznej, psychopatycznej, prymitywnej i tak dalej. Ci ludzie również są przyczyną luki empatii wobec mężczyzn (akurat z mizoandryczkami z feminizmu mogą sobie przybić piątkę).
Ciekawy przykład toksycznej męskości to Dan Pena, psychopata. Niestety imponuje on wielu mężczyznom, gdy np. mówi „faceci to piz**y” i trzeba być agresywnym (np. zabić kogoś za naplucie w twarz). To typowo przesadzona, impulsywna, histeryczna, antyspołeczna reakcja, ale dla niektórych to maksymalna męskość. Na szczęście ktoś już zrobił podsumowanie wypowiedzi z jego wywiadów. Jest on ewidentnym produktem dawnych czasów i tego, że sam od małego doznawał przemocy. Co pokazuje, że przemoc rodzi przemoc i wcale z niczego nie „leczy”.
Fajny film w temacie:
Polecam posłuchać do końca (początek jest trochę koślawy). Najbardziej polecam to tym, którzy mówią, że toksyczna męskość nie istnieje. Oczywiście nie sądzę, by nawet w ułamku dało się ich przekonać, bo przekonanych zatwardziale nie da się przekonać, ale kropla drąży skałę.
Gość świetnie pokazał, że kobiety dostały wybór, albo udawać zapłakaną, słabą domatorkę i znaleźć supersamca który poczuje się silny przy udającej słabości, albo być krzykliwą np. polityczką. Mają wybór ról, cech i tego jak mogą się prezentować. Są wiele lat do przodu przed mężczyznami w ustawieniu się w społeczeństwie.
Dla mężczyzn nie ma wyboru, jest wybór tylko drogi samca alfa. Reszta? Kaput! Niech się wstydzą siebie samych, bo daleko im do jedynego słusznego wzoru męskości. I niech stają się gorsi, bo po co być dobrym, jak wg nich to bycie mięczakiem?
I to jest toksyczne. To nie pomaga. Mnie właśnie zbanował jakiś człowiek, który uznał, że jeśli wspieram słabszych to szkodzę mężczyznom. Problem w tym, że jest dokładnie na odwrót. Jeśli nie wspiera się słabszych, tylko zaczyna się ich potępiać, to oni prędzej lądują w piachu. A ty drogi kolego jesteś fałszywy, bo wspieranie silniejszych to fikcja. Silni tego nie potrzebują, bo radzą sobie. Więc robisz absolutnie nic, poza szczuciem na słabszych. Z tej nienawiści do słabości właśnie.
I takim pozytywnym akcentem kończę jedną z części tego cyklu.