36 pytań feministek do mężczyzn cz.2
Feministki pytają mężczyzn o wiele rzeczy, Np. czemu tyle kobiet nie jest uznawanych za dobrych liderów/kierowników. W tej serii (łącznie około 36 pytań) staram się odpowiedzieć jak najtrafniej na te, czasem absurdalne pytania feministek i kryptofeministek (czyli tych kobiet, które nie uznają się za feministki, ale mających wspólne z nimi poglądy). Często są to pytania z tezą, co jest swoistą manipulacją, aczkolwiek wybrniemy z tego. Dlaczego warto odpowiedzieć na te pytania? Ponieważ coraz więcej kobiet jest zmanipulowanych przez przekaz feministyczny mający na celu skonfliktować płcie, inne doszły do tych pytań na bazie doświadczeń i przekładają je na wszystkich mężczyzn, lub wzięły odpowiedzi z opowiadań „dobrych” „psiapsiółek”.
Warto się dobrze poznać. Warto poznać płcie. Warto też poznać moje, nie zawsze poprawne politycznie odpowiedzi, ponieważ uświadamiają jak jest naprawdę.
Część pierwszą pytań i odpowiedzi znajdziesz tutaj.
Film z ich pytaniami jest tutaj.
9. Kobiety pytają: w jakim świecie „nie” znaczy „tak”?
W tym pytaniu feministki pragną uderzyć w mężczyzn, którzy nie słuchają kobiecego „nie”, gdy słyszą ten rodzaj sprzeciwu (na przykład, gdy kobieta odmawia seksu, czy nawet randki). Nie powiem, że nie ma takiego problemu wśród pewnych mężczyzn, którzy absolutnie nie słuchają kobiecego przekazu, wręcz nakręcają się, gdy kobieta gra niedostępną, ale problem jest też w samych kobietach, którego przekaz często jest nie jest szczery i bezpośredni. Istnieją też kobiety, które lubią „gonić króliczka”, dlatego też nakręcają się, gdy to mężczyzna jest niedostępny i wykazuje się odmowami. Zatem ciężko mówić o tym, że jest to sprawa płci.
Zadam na początek pomocnicze pytanie: w którym świecie mężczyźni toksyczni i antyspołeczni są bożyszczami kobiet? Bo z tego co się SŁYSZY najlepsi są wrażliwi, wierni, stabilni, uczuciowi, romantyczni mężczyźni, a to ci najczęściej są… odrzucani, zdradzani i zostają co najwyżej przyjaciółmi. Z kolei toksyczni, niegrzeczni chłopcy mają tonę partnerek.
To tak w kwestii co wiele kobiet mówi (i czy warto zawsze tego słuchać), a co robi (po czynach je poznacie!).
Gdybym sam na kobiece „nie” reagował od razu załamaniem, czuł się odtrącony, czy też uważał, że jest to pewne co kobieta mówi i niezmienne (podkreślmy to słowo), to z kobietami wiele by mi nie wychodziło. Może nawet do niczego, by nie dochodziło, bo kobiety konkretne, bezpośrednie, proste, zdecydowane, aktywne, z inicjatywą to naprawdę mały procent kobiet. Może to wynika z wychowania, może z tzw. kobiecej natury, ale takie postawy u kobiet mężczyźni zauważają MASOWO. Co ciekawe większość kobiet, tych samych, które się tak zachowują pyta „a gdzie wy takie kobiety spotykacie?”. Jest to tym bardziej zabawne…
Więc tak. Mężczyźni sami zauważają, że muszą działać, by kobietę zdobyć/poderwać/znaleźć, czasem przełamując pewien kobiecy opór, który nie zawsze jest oporem silnym, a oporem w rodzaju gierki, którą kobiety stosują.
Nie jestem taka łatwa, wykaż się, pokaż, że Ty jesteś zdecydowany. Pokaż, że Ci zależy. Pokaż, że zrobisz tak, bym zechciała.
Podrażnij się ze mną trochę. Poudaję niedostępną. Zdobądź mnie. Pobawmy się tak. Poflirtuj, sprawdź mnie, a ja sprawdzę ciebie.
Wszak uważa się, że mężczyzna ma być człowiekiem czynu, a kobieta może być bierna, nie musi być aktywna, bo ktoś ją znajdzie, ktoś poderwie, ktoś zagada i prawie całą interakcję on wykona, a ona się ewentualnie zgodzi, lub odrzuci. Stanowczo, lub niepewnie. Wiecie:
Chciałabym, ale się boję.
Jest tona kobiet z takim podejściem. I takie kobiety żyją w świecie, gdzie „nie” znaczy „tak”. To co mówią niekoniecznie jest odzwierciedleniem tego co realnie chcą, lub nie chcą. Jedno mówią, a drugie robią, trzecie myślą, a czwarte czują. Do tego droczą się. Mężczyźni są więc uczeni, że to jest zabawa. Że te wszystkie niestanowcze kobiety tylko trochę kąsają, by nie wyjść na łatwe, ale ogólnie chcą czegoś więcej.
Niespójność kobiecych emocji z ich logiką często jest niezrozumiała nawet dla nich samych, dlatego też ciężko, by wszyscy mężczyźni reagowali na pewne, kobiece słowa zawsze w pełni poważnie.
Kobiecą logikę tłumaczę w innej kategorii wpisów.
Dlatego należy to podkreślić, że sami mężczyźni są często ofiarami kobiecych manipulacji, shit-testów, pokrętnej logiki, czy niezdecydowania, dlatego to kobiety muszą też się postarać, by wyrażać się wprost.
Ja z takimi kobietami często omawiam te problemy. One się często wzbraniają, potem zmieniają zachowanie, a na końcu im tłumaczę, że przecież dopiero mówiły coś innego. Co one odpowiadają?
Przy innym, bym tego nie zrobiła. Tak się zachowałam pierwszy raz – NIE WIEM CZEMU. TAK NA MNIE DZIAŁASZ.
I nie piszę o tym, by się czymkolwiek chwalić. Raz, że mężczyzna nie powinien przywiązywać wagi do słów kobiet, bo są dobre w mówieniu co inni chcą usłyszeć. Chodzi mi jedynie o to co się wydarzyło, na co kobieta się otwierała, gdy początkowo była niedostępna. Dwa, piszę tak, ponieważ mam doświadczenie w tym, chcę pomóc, chcę uczyć, ponieważ znam kobiecą psychikę, ponieważ kobiety zachowują się różnie wobec różnych mężczyzn. I dużo od mężczyzny zależy, czy trafi w pewne kobiece struny, może ona odczuje chemię, może bezpieczeństwo, a może męskie zdecydowanie, które jednocześnie nie będzie niczym nachalnym, a mężczyzna wyczuje gdzie jest prawdziwa granica, której nie można przekroczyć.
Chodzi zawsze o kobiece emocje, nie o to, co ona „teraz sądzi”. Emocje są zmienne, a fakty i opinie często właśnie do nich dostosowywane, a nie na odwrót.
Tyle, że nie chodzi właśnie tutaj o napieranie, roszczenia, wmawianie kobiecie, że chce nas, jak nie chce i bycie agresywnym – choć pewnie jakieś patologiczne kobiety i w ten sposób lubią.
Wszystko zależy czy będzie ten „flow”, chemia, flirt na tym samym poziomie i więź emocjonalna, a ona się przecież tworzy z czasem i często te kobiece „nie”, potrafi zmienić się w mgnieniu oka, gdy ona POCZUJE, że mężczyzna jest odpowiedni. A przecież poczuć może to nawet za 15 minut od wypowiedzenia „nie”, prawda? Ona się często „oswaja”, zaczyna ufać, ale mężczyzna musi mieć odpowiednie podejście, odpowiednią osobowość, reprezentować odpowiedni poziom.
Z nami mężczyznami jest tak ewolucyjnie, że musimy ryzykować, by nasze geny coś znaczyły, czy nawet się rozmnożyły. Mamy dwie szanse: wygramy i będziemy pić szampana, lub zostaniemy na dole drabiny społecznej (łącznie ze skutkiem śmierci). Mężczyźni ryzykują, by odnieść sukces i być wysoko. Bez tego mężczyźni nie mają szans się wybić, ale często okupują to utratą zdrowia, czasem życia i wolności.
Kobiety mogą być bierne, a i tak uzyskać sukces reprodukcyjny. I tak mogą zdobyć sobie mężczyznę po prostu pojawiając się w danym miejscu. Tyle im często wystarczy, bo mężczyzna wykona 90-99% działań w kierunku znajomości.
Dlatego chętnie bym powiedział, by mężczyźni nie ryzykowali i słuchali kobiecego „nie”, co też w konsekwencji mogłoby kiedyś nauczyć ich zdecydowania i mówienia wprost, ale… tego nikt nie posłucha. Mężczyzna będzie szukał szansy, jeśli ma choć gram testosteronu w sobie. I rozumiem, że kastracja mężczyzn z takich zachowań jest wygodna dla kobiet, aczkolwiek jeśli nikt nie podejmowałby ryzyka i inicjatywy – świat by zginął. Więc albo mężczyźni dalej będą to robić, albo kobiety staną się mężczyznami i przejmą te cechy. Jedno z dwóch. W to drugie nie wierzę, bo kobiety mają zupełnie inne strategie reprodukcyjne i choćby przez hipergamię może podchodziłyby, ale do wyłącznie 20% najatrakcyjniejszych mężczyzn, resztę zostawiając w niebycie. Sens tego jest żaden.
Podsumowując.
W którym świecie „nie” znaczy „tak”?
W świecie kobiet:
- niedojrzałych
- chwiejnych emocjonalnie (kobieta zmienną jest, prawda? ale nie wzbudzają one przez to zaufania)
- nieodpowiedzialnych
- o problematycznej logice (w świecie kobiet często występuje sporo sprzeczności. Im bardziej emocjonalna jest kobieta, tym tych sprzeczności będzie więcej. A jeśli będzie nieświadoma siebie to nie będzie tego kontrolować)
- manipulujących (lubiących gierki psychologiczne: robią to głównie kobiety borderline, narcystyczne i socjopatki)
- niezdecydowanych i niewiedzących czego chcą
- nieasertywnych
- z osobowością zależną
Czyli w świecie toksycznej kobiecości o której nie mówi się praktycznie wcale. To nie są atuty, TO NIE JEST „SŁODKIE”!
Te właśnie cechy przeszkadzają kobietom nie tylko, by zdobyć wartościowych mężczyzn i prowadzić z nimi życie bez konfliktów, ale m.in przez te cechy nie walczą o podwyżki w pracy, a potem kłamią, że gorzej im się płaci z powodu mizoginii kierowników i patriarchalnego spisku.
Społeczeństwo powinno uczyć kobiety innych zachowań. Kobiety muszą wiedzieć czego chcą. Muszą być aktywne i bezpośrednie. W czasach równości płci nie ma innej możliwości.
W innym wypadku tworzy się konflikt, niezrozumienie, a problem widzi się niesprawiedliwie tylko w mężczyznach. Kobieca odpowiedzialność za swój bezpośredni przekaz wobec danego mężczyzny, a nawet znajomość siebie samej to dzisiaj jest mus.
9a. Co się stało? NIC! Naprawdę?
Przypomnę taką fajną strefę kobiecej logiki, którą widać u niedojrzałych emocjonalnie kobiet, a która pasuje idealnie do tego, że kobieta nie mówi to co myśli stosując sprzeczny przekaz.
Mianowicie kobieta siedzi smutna. Mężczyzna to zauważa, podchodzi do niej i pyta: stało się coś?
Ona odpowiada: NIE.
On odchodzi, a ona się na niego zaczyna wydzierać, że ją nie kocha, że na niczym mu nie zależy i oczywiście atakuje go przemocą psychiczną. Tak, to nią jest! A przynajmniej jest to do niej wstęp.
Kobieta wzbudza w mężczyźnie poczucie winy, mimo, że sama prowokuje toksyczną relację i to ona jest tu materiałem do poprawy.
Kobieta niby powiedziała NIE, ale znaczyło to TAK.
Czyli tak jak mówię, kobiety może nawet nieświadomie (choć zwykle świadomie, chcą coś sprawdzić, lub dopiec psychicznie), ale wysyłają SPRZECZNE sygnały. Tak, że w jaki sposób można odczytywać kobiece słowa takimi jakimi są, jeśli one mówią coś odwrotnego, niż mają na myśli?
I takich sytuacji jest więcej w wykonaniu kobiet.
Uczcie je inaczej drogie feministki. Może po prostu wypowiadania się po męsku, bez tego kręcenia, intryg, kłamstw, manipulacji, półsłówek, półprawd, niebezpośrednich zwrotów, shit-testów i niezdecydowania.
Wasza to jest rola, bo wy przecież uważacie, że dziś każda mądra kobieta musi być feministką. Chcecie być autorytetem to uczcie dobrych postaw. Odpowiedzialność za to co się mówi to klucz.
10. Dlaczego uważacie, że kobiety są zbyt emocjonalne, żeby być liderami?
Ogólnie – ja tak nie uważam, ponieważ ciężko ocenić 100% ludzi, czy jak tutaj, 100% osób danej płci. Liderem powinna być osoba, która ma cechy lidera, pociąga za sobą tłum i jest skuteczna. Jednak mogę wyjaśnić skąd przekonanie, że kobiety mogą się nadawać statystycznie słabiej do roli lidera, czuć się gorzej w tej roli, lub po prostu jej nie chcieć.
I uwaga – to nie tylko mężczyźni tak uważają. Z tony ankiet można wywnioskować, że same kobiety wolą mężczyzn kierowników. Wolą też mężczyzn polityków. Wszak zwykle mało kobiet głosuje na kobietę-prezydenta (chyba, że jest to akcja ideologiczna).
Od czego zacząć temat? Od emocji.
Przede wszystkim więcej kobiet, niż mężczyzn jest neurotykami. To są ludzie z niską odpornością emocjonalną, niestabilni emocjonalnie.
Tutaj więcej o tym:
2. Kobiety częściej są neurotyczne i ugodowe (szukają bezpieczeństwa i akceptacji, boją się krytyki, czy odmawiania innym). – stąd często nie żyją jakby chciały same, z kim, by chciały, nie żyją zgodnie ze sobą, a ktoś kieruje nimi (zaczynając często od rodziców, po koleżanki, aż po chłopaka bo „jest blisko”) – i one powinny nad swoimi cechami PRACOWAĆ, nad asertywnością, tak jak muszą to robić mężczyźni, a nie szukać winnych dookoła.
By być dobrym liderem należy mieć emocje na wodzy, nie można długo ich przeżywać, trzymać urazów, bać się czegoś zmienić, nie umieć ruszyć nagle z działaniem, czy nie kierować się sympatiami nad dobrem przedsięwzięcia.
Kobiety mają problem z utrzymaniem równowagi emocjonalnej (tak samo jak wrażliwi mężczyźni o artystycznej duszy, którzy zazwyczaj prowadzą też inne role społeczne). Lub powiem więcej – staczają się na same jego dno z powodu niewytrzymywania męskiej presji, niechęci do bycia bezwzględnym, niższego poziomu agresji, czy większego poziomu empatii. To przez ich cechy osobowościowe, przez ich temperament, ale też wahania nastrojów uzyskują niski status społeczny (wyjątek to bycie jednym z nielicznych popularnych piosenkarzy, aktorów, czy pisarzy). W przeciwieństwie do feministek o nich nikt nie walczy, mimo posiadania cech, które też ich nie predysponują do bycia u szczytu władzy.
Po prostu uznaje się, że to ich własna wina, że mają niski status społeczny. Z kolei kobiety dziś się uczy, że winne swoich porażek nie są one, a patriarchalny system i sami mężczyźni, którzy te biedne kobiety ograniczają.
Cóż, żeby dojść wysoko czasem trzeba robić to po trupach. Każde przejmowanie się spowalnia proces uzyskiwania sukcesu. Najlepiej być robotem bez emocji, dlatego tak często to psychopaci piastują stanowiska kierownicze. Wśród kobiet dominują inne zaburzenia osobowościowe bardziej związane z emocjonalnością, niż ich brakiem (choć z psychopatami sporo wspólnego ma coraz częstszy kobiecy narcyzm – głównie praktykowany w zawodach gdzie manipulowanie innymi jest potrzebne).
U kobiet dodatkowo występuje comiesięczna menstruacja, związana ze zmianami hormonalnymi, co też może przekładać się na brak równowagi emocjonalnej, zmiany temperatury ciała, ból, mniejszą ilość energii, silniejsze przeżywanie rzeczy, które w innych dniach nie są byłyby tak bolesne, a to z kolei opóźnia podejmowanie decyzji, przysparza lęków przed ryzykiem, czy kończy się nawet rezygnacją (pomijam niedojrzałe kobiety, które w tych dniach stają się bardzo egocentryczne i stosują przemoc psychiczną na innych rozładowując się w ten sposób).
Tak zwany „PMS” może nawet tyczyć do 30% kobiet! I nawet jeśli kobieta nie ma PMS, a lżej przechodzi miesiączkę to nadal ona może zmieniać jej zachowanie i samopoczucie.
Do tego wiele kobiet jest z natury uległa, bierna, szukająca bezpieczeństwa (stąd pociąg wielu kobiet do państwa opiekuńczego, głosowanie na lewicę i do dominujących, pewnych siebie mężczyzn). Podejmowanie ryzyka może przecież boleć, tak jak każda przegrana i strata, tak jak każdy lęk.
Jak jest na coś moda te kobiety idą za modą, za grupą. Tu podam przykład. Tam gdzie kobietom się wmawia, że ich rolą jest słuchanie mężczyzn… tam kobiety to robią i pouczają inne kobiety, że postępują źle (wystarczy posłuchać wywiadów z muzułmankami). Tam gdzie kobiety uczy się, że powinny być „silne i niezależne”, cóż… widzimy co się dzieje.
Na ogół ciężko kobietom sprzeciwić się grupie, bo nie chcą być wykluczone, same, nieakceptowane.
Współczucie (jeśli jeszcze je mają) potrafi zasłonić im racjonalność, więc podejmują niekorzystne decyzje, by uchronić kogoś/siebie przed cierpieniem, ale nie myślą w przód, czy strata jednego człowieka, czy tzw. kara psychiczna nie da zysków w przyszłości dla większej ilości ludzi, a nawet dla siebie. Zbyt silna empatia, czy zbyt duża naiwność potrafi wstrzymać bardzo ważne działania, lub dać się zwieść i zmanipulować.
I to jest taki paradoks, bo mężczyźni rzadko kiedy dają sobą manipulować w biznesie, ale łatwo dają sobą manipulować kobietom (to one mają władzę w coraz większej ilości związków, mają swoich „pantofli” i lepiej wychodzą na rozwodach/rozstaniach – spadają na cztery łapy). Kobiety z kolei nie dają się manipulować mężczyznom (nie licząc tzw. „draniom”, których jest garstka, a którzy m.in mają właśnie cechy psychopatyczne), za to niekoniecznie odnoszą sukces przedsiębiorczy. I dlatego mężczyźni statystycznie są bardziej sukcesywni „poza domem” (choć jak wiemy dziś kobietom pomaga się w różny sposób).
Władza to nie pławienie się w luksusach, a potworny stres i obciążenia
Władza, czy bycie liderem są też związane z krytyką ludzi, często z ich nienawiścią, wielkimi oczekiwaniami wobec głowy jakiegoś projektu. Osoba zbyt wrażliwa nie wytrzyma tego, choć większość feministek sądzi, że władza to tylko profity, pieniądze i pochlebstwa. Zapominają jednak, że jest jeszcze ciężka odpowiedzialność, także za innych ludzi, bo trzeba decydować o ich losie, bo trzeba czasem sprawić im przykrość. Bo nie wszyscy dostaną po równo, bo często trzeba zwolnić kogoś kogo lubimy, zrugać go przy wszystkich, bo nawet jak kogoś nie lubimy, a jest skutecznym pracownikiem należy schować swoje ego z tyłu i go utrzymywać przy stołku.
Dojść na szczyt jest prościej, niż się na nim utrzymać.
To są emocje, to jest przesyt spraw, to są tysiące myśli, tysiące decyzji. Trzeba mieć sporo opanowania, by to wytrzymać i utrzymać.
Władza i bycie liderem to nie tylko różowe kwiatki, które można sobie ułożyć w bezpiecznym ognisku domowym, gdzie odpowiedzialność w nim jest albo zerowa (bo kobiety zwykle uciekają od mężczyzn za które mogłyby być odpowiedzialnymi nawet jakiś okres czasu), albo tylko za własne dziecko, a nie za duże skupiska ludzi przepełnionych często bardzo negatywną energią.
Bo za co w domu odpowiadasz? Za telewizor, który może się zepsuć raz na X-dziesiąt lat, albo wymienić dywan? Takie to stresujące?
Wiele kobiet stresuje się robiąc karierę na kasie w Biedronce, a feministki mimo to zachęcają je dalej do tego typu „wyzwolonej” pracy, ale też do uzyskiwania władzy.
A potem widzimy tysiące kobiet, które uczęszczają do psychologów i na terapie. Często to są właśnie kobiety dzierżące stanowiska kierownicze, czy też niewytrzymujące obowiązków w pracy z problemami z własnymi dziećmi.
W byciu liderem trzeba myśleć na chłodno, z pełnym spokojem, nie kierować się sympatiami, zażyłościami, mniejszymi bądź większymi złośliwościami. Więcej mężczyzn po prostu posiada cechy bliższe liderom, co nie znaczy, że wszyscy, co pisałem o wrażliwych duszach artystycznych, czy też mężczyznach psychopatycznych, którzy trafić mogą ostatecznie do więzień.
Jednak to nie spisek patriarchatu, że jacyś mężczyźni dostali się na szczyt. Po prostu posiadają odpowiednie do tego cechy, których brakuje u 90% populacji ludzi (ludzi, nie tylko kobiet, bo większość mężczyzn nie jest u władzy, a spełniają role pracowników szeregowych, wykonując często prace obrzydliwe, których kobiety nie podjęłyby się nigdy).
Niestety inżynieria społeczne póki co działa w taki sposób, by dominujące cechy u mężczyzn wykastrować, by kobiety wskoczyły na ich miejsce. Cóż, to jest obniżanie poziomu rywalizacji poprzez manipulacje. Nic fair, ale przede wszystkim nic co podnosiłoby jakość społeczeństwa.
To jest przykładowy mem obrazujący stereotypowe zachowania kobiet na które natknął się niejeden mężczyzna. I taki ktoś miałby sprawować władzę? Czas dorosnąć, a nie bredzić, że tylko mężczyźni to „duże dzieci, które dojrzewają później, albo wcale”.
Toksyczne kobiety uwielbiają powtarzać jak mantrę słowa typu „mężczyźni dojrzewają do 5 roku życia, potem tylko rosną”.
Albo mówią, aby zamknąć mężczyzn w piwnicy, by czekać aż dojrzeją:
Te panie zapomniały i nie zostały uświadomione, że będąc tak wywyższającymi się same są niedojrzałe emocjonalnie, a to co mówią to projekcja własnych cech na innych, by nie zacząć pracy NAD SOBĄ.
W jaki sposób taki człowiek, pozbawiony elementarnych cech, które powinien mieć lider miałby tym liderem być?
Ale nie odbieramy prawa do tego, by kobieta, która ma chłodne myślenie i kompetencje była liderem. Niech tylko to udowodni pracą, czynem, energią, umiejętnościami, a nie dostając stołek parytetem i po jej żalach/manipulacjach o patriarchalnym uciemiężaniu, biorąc mężczyzn na litość, czy grając ofiarę.
Ciąg dalszy nastąpi.
Dlaczego ja jako kobieta 160 o wadze 50 kg musialam dźwigać 20-30 kg jak faceci, a 90% innych kobiet twierdziło, że boli je kregoslup, albo ma zły dzień, źle się czuje i zarabiały tyle samo ? Czemu nikt im nie zwrócił uwagi ?(oprócz mnie i potem wychodzę na agresywna) Nienawidzę pracować z kobietami, w życiu nie zatrudniłbym kobiety z dzieckiem, kobiety w większości są albo głupie, albo leniwe albo są flegmatykami…nie jestem żadną feministka nie lubię wszystkich ludzi po równo. Ale i tak z wiekiem się uspokoiłam jak się teraz jakaś kobieta ślimaczy i z czymś się nie wyrobimy to trudno, zdarza, każdy może mieć zły dzien, nie ma co się stresowac, wyj*bane…tak samo kiedyś zawsze przychodzilam chora do pracy i nie brałam urlopów, ale teraz już nie…zestarzalam się i nie samą pracą człowiek żyje….
To mnie bardzo ciekawi, że tyle razy tu jedziesz po kobietach, a zaczynałaś od tego, że my jesteśmy głupi na tej stronie… a to wychodzi, że jakby tak głębiej spojrzeć to zgadzasz się z nami w większości przypadków. Po co więc te ataki były?
Źle to odebralam, myślałam, że wrzucacie wszystkie kobiety do jednego worka, chcecie mi odebrać prawo pracy, głosu i najlepiej żebym tylko rodziła dzieci. Sama nie wiem naprawdę, może odbierałam to personalnie a taka nie jestem do końca ? A może robiłam jak te opisywane kobiety i czulam, że muszę się tlumaczyc, wybielić ? Przecież nawet to, że piszę teraz z telefonu, że mamy internet, komputery wszystko zawdzięczamy facetom….wy to wynalezliscie….dlaczego nikt tego nie chwali? Czemu się faworyzuje kobiety w pracy na uczelniach ? Czemu się faworyzuje kogoś gorszego na dane stanowisko tylko z racji płci, rasy itd.? Przecież to jest zakłamane, sztuczne i chore. Musiałam to chyba przemyśleć, ja zawsze nie lubiłam kobiet niektórych tak samo czułam potrzebę obrony tych normalnych też. Ale faktycznie jak trochę więcej czasu tutaj jestem to uznalam, że jest w tym prawda, że to jest większy problem, ciezko mi było też przyznać przed samą soba, że mężczyźni są z reguly inteligentniejsi od kobiet (bo zawsze sobie wmawialam, że jestem super mądra, lepsza od innych i rywalizacja na każdym polu, a to nieprawda ja nie chcę tak żyć w zakłamaniu), a silniejsze i inteligentniejsze osoby powinny więcej zarabiać… Po prostu nie chce żyć w zakłamaniu, dużo miałam czasu na spojrzenie na życie obiektywnie podczas epidemii koronawirusa. Chciałabym aby nikt nie odbierał jak muzułmanie kobietom prawa do decyzji i pracy, ale jednocześnie nie faworyzował i wybielal…czy my jako społeczeństwo nie możemy się zachowywać profesjonalnie ?
Telefon mi się rozładował nie wiem czy nie wszedł komentarz… Czytajac myślałam, że chcecie mi jak muzułmanie odebrać prawo pracy i zamknąć w domu, może też odbierałam zbyt personalnie, może chciałam się wybielić. Serio nie wiem, jest mi przykro, bo jak się nad tym zastanowiłam to jest to prawda co piszecie o kobietach. Osobiście jestem przeciw wywyzszaniu ludzi , którzy się do czegoś nie nadają tylko z racji płci, rasy, chciałabym zebysmy się traktowali profesjonalnie, sprawiedliwie. Np. znam przypadki, że slabszy mężczyzna był piętnowany (głównie przez innych facetów) i wyrzucony z pracy (przez facetów), a kobietę bolał kręgosłup, była leniwa i nikt ani jej nie piętnował ani nie wyrzucił…bo się podobała szefowi…także….tak to jest…ciężko mi było przyznać przed sobą sama, że faceci są inteligentniejsi , że nie jestem taka mądra i najlepsza, ale nie chce żyć w zakłamaniu, nie chce mi się z nikim sztucznie rywalizować i nie będę się uważać za niewiadomo kogo i najlepsza , bo to straszna bzdura…przez koronawirusa miałam czas na analizę xd
Tak jak tu było, że ja gnebie ludzi słabszych leniwych, że jestem feministka narcyzem itd. że nie mam empatii…no tak irytują mnie leniwe baby w pracy opisałam jedna z wielu sytuacji także myślę, ze kazdy, zdrowy człowiek ma prawo się zdenerwować…bo nie chce żeby tacy ludzie mnie wykorzystywali, moja energię, pracę….nie lubię ludzi pasożytów.
To nawet nie chodzi o to, że to są moje poglądy, bo ja nie mam żadnych, bo nie interesuje się aż tak ta tematyką, ale bardziej chodzi o moje zle doswiqdczenia w zyciu. Przecież jak byłam młoda nie miałam nic do kobiet z dziećmi w pracy i jestem pewna, że jest wiele super pracujących mam, ale patrząc na swoje doświadczenie nie zatrudniłabym matki z małym dzieckiem, dla dobra firmy, dziecka, nie zatrudniłbym kobiety otylej, bo mi by się kojarzylo, że jest powolna i leniwa (a nie musi tak być oczywiście ) i nie zatrudniłabym osoby bladej flegmatycznej, bo bym się bala, że zemdleje w pracy. Nie mam nic do tych osób personalnie, ale wybralabym w życiu mniejsze ryzyko, mniejsze zlo. Ogólnie ciężko mi zachować granicę pomiędzy atakiem i krytyka za jakieś zachowanie a tym by je lepiej zrozumieć i być wyrozumialam. Za bardzo się wszystkim przejmuje, muszę się ogarnac i przestać ludzi oceniac. Może po prostu będę miła i ignorujaca, ludzie i tak się nie zmieniają. Nie ma sensu. Jak się zestarzeje to mi przejdzie.
Prawie w każdej pracy jakiej byłam mam kłótnie z jakaś kobieta. A, że jestem człowiekiem cholerykiem i agresywnym z natury to jest bardzo ciężko, staram się jak mogę, ale czasem czara goryczy się przelewa… Podczas studiów miałam pracę weekendowa w sklepie (gdzie była tylko jedna ekspedientka na zmianie) i non stop baba z trójką dzieci albo chciała wolne, albo żebym za nią przychodziła w tygodniu na drugie zmiany….twierdziła, że ona musi mieć najlepsze zmiany, bo musi dziecko pilnować żeby nie siedziało cały dzień na tablecie…(dodam, że to bzdura bo jej mąż był wtedy w domu) a jak szłam na skargę to oczywiście szefowa kobieta do mnie ” ustąp ona ma rodzinę” a ja nie mam rodziny ? była leniwa, roszczeniowa, nieprzyjemna dla klientów, chciała żebym za nią np sprzatala, bo jestem młoda a ona jest taka zmęczona…wiecie ja mam szacunek dla starszych, ale to była raptem roszczeniowa baba po 30 i ja się tak godziłam na wszystko aż jeden raz dostałam wirusowki całą noc wymioty i biegunka do 4 rano, aż dzwoniłam na pogotowie żeby ktoś do mnie przyjechał…olali mnie… i z biegunka i wymiotowaniem musialam iść do pracy na 8, bo żadna nie chciała za mnie przyjść i każda miała tysiąc wymówek…no i wtedy poszłam do tej pracy na lekach i jakoś dałam radę, pewnie też zaraziłam klientów i powiedziałam że odchodzę z tej pracy (i tak byłam w sumie większość czasu bez umowy)….i wiecie wtedy się przelała czara goryczy jak ona mnie zaczęła wyzywać i zaczęłam na nią przeklinać i się drzeć bo już nie miałam siły i gdyby nie była o głowę wyzsza, grubsza to bym jej je*nela. Byłam nawet przy rozmowie o pracę tej baby i szefowa się zapytała czy to, że ma 6 letnie dziecko nie będzie wpływało na jej obecność w pracy ? A ona, że nie nie na pewno nie, bo ona ma opiekę do dziecka….no i potem wyszło….
Masa osób mówi, że praca z kobietami to katorga. Nie dorosły do współpracy i relacji innych, niż toksyczne, oparte na wyrachowaniu.
Bardzo katorga, to nawet mało powiedziane. Zazdrosc, zawiść, manipulacja, obgadywanie (to akurat u facetów też) przekleństwa, wyzwiska, szantaże , fochy, lenistwo, do celu po trupach i po prostu zwykła ludzka głupota i bycie cipowata, wykorzystywanie facetów w pracy na każdym kroku. 😉 Nie chcę mieć ani kobiety kierownika ani kobiety prezydenta, ani premiera, w ogóle najlepiej jakbyśmy nie mieli kobiet w polityce, bo przez te baby w uni są te wszystkie debilne rozporządzenia, założę się , że kobiety miały wpływ na całą tą propagandę i poprawność polityczne… Sorry, ale cipowaci ludzie nie powinni się pchać do władzy, tylko ludzie konkretni i zdecydowani….bo naprawdę powinniśmy się zajmować gospodarka itp, a nie jakimiś pierdolami…zanim kobieta podejmie decyzję to mina wieki…jeśli 90% byśmy mieli kobiet przy władzy to by to nie działało, lepiej żeby ten scenariusz się nie spełnił, bo będzie tragedia….też bym chciala, żeby większość matek polek raczej po prostu siedziała z dziećmi w domu i tyle nie pracowały, dla dobra psychicznego społeczeństwa….
Sorry, ale cipowaci ludzie nie powinni się pchać do władzy
Ale widzisz, że powielasz to co w rodzinie Ci mówili? Że będziesz taką po tabletkach 🙂 widać, że co w rodzinie to nie ginie 🙂
No ja wiem.. może i masz rację no postaram się być bardziej wyrozumiała, ale nie chce by ludzie z jakiegokolwiek powodu niekompetentni mieli wpływ na moje życie.
Czym dla kogo jest niekompetencja to już inna kwestia. No, ale to się nie spełni. To, że ja tak bym chciała to nie znaczy , że coś takiego będzie…mogę sobie narzekać nic to nie zmieni…ale babeczki z urzędu mogliby wymienić na jakieś szybsze roboty…bo ja się spieszę np. z pracy , bo urząd do 15, jest za 14:45 a ona mi mowi, że już skończyła pracę. I te przetargi państwowe na ciasteczka dla pań z zusu… No spoko…wolałabym cyfryzację raczej, a nie żeby pieniądze państwowe szły na ciasteczka dla Pań do kawy. Bardzo nie lubię ludzi, jest pewnie to jakaś choroba.
założę się , że kobiety miały wpływ na całą tą propagandę i poprawność polityczne…
No i przegrałabyś, bo za tymi kobietami stoi grupa cwaniaków, którzy ich rękoma destabilizują społeczeństwa. A te wszystkie ugrupowania… feministyczne, antyfaszystowskie, antyrasistowskie to zwyczajnie urządziły sobie z tego sposób na życie. Ciągną kasę ze budżetów państwowych. Cwaniaki Organizacje -> symbioza idealna. Te wszystkie teatrzyki się skończą gdy tylko skończy się wesoły system rozdawnictwa zwany socjalizmem, żaden ustrój gospodarczy nie udźwignie socjalu, starzejącego się społeczeństwa, niżu demograficznego i niekontrolowanego napływu śmiecia ludzkiego z trzeciego świata. Niestety wraz z tymi teatrzykami również skończy się świat jaki znamy. Mentzen któregoś razu powiedział, że sytuacja w Europie to karnawał na Titanicu, a kapitan każe grać orkiestrze, żeby goście się skapnęli, że statek pójdzie na dno. Także tańczymy, tańczymy póki czas.
P.S. Ładna ta nowa szata strony, ale nie wiem jak się cytuje, wcześniej było to łatwe.
Jednak gatunkowi ludzkiemu zwyczajnie odbija palma gdy czas prosperity trwa zbyt długo.
Okres ten zaczął się gdy Stany wygrały II Wojnę Światową a później Zimną Wojnę i stały się jedynym hegemonem światowym rozdając wszystkie karty praktycznie w każdej dziedzinie społecznej i politycznej na arenie międzynarodowej. Kontrolując handel światowy jako najpotężniejsza marynarka świata strzegąca szlaków morskich USA doprowadziła do sytuacji, gdzie nie tworzyły się wobec niej żadne koalicje balansujące bo każdy na tym korzystał. Ameryce zależało na szybkiej odbudowie Niemiec (plan Marshalla), których produkcja a potem eksport przez morskie szlaki napychały również amerykańską kabzę oraz Chiny, które stały się światową fabryką mogąc produkować dużo i tanio na niespotykaną dotychczas skalę i zalewać świat swoim towarem dzięki bezpiecznemu handlowi morskiemu zagwarantowanemu przez USA oraz dzięki ściąganiu do siebie zagranicznych przedsiębiorstw zwabionych tanią siłą roboczą. Doprowadziło to do z pozoru sielankowej sytuacji, w której przeciętnego obywatela społeczeństwa zachodniego stać na wszystko (teoretycznie), nastąpił wzrost konsumpcyjnego stylu życia i kupowanie w kółko nowych rzeczy i ciągłe wymienianie rzeczy na lepszy model stało się normą.
Problem w tym, że to wszystko są pozory, w momencie kiedy bierzesz kredyt oznacza to, że tak naprawdę nie stać cię na coś co zamierzasz kupić zatem można śmiało uznać, że prawie całe zachodnie społeczeństwo żyje ponad stan. Świat zachodni oddał produkcję w ręce Chińczyków przenosząc się do sektora usług produkując niekiedy nic poza kawiarnianym szmerem. Skutkuje to tym, że klasa średnia w dzisiejszych czasach praktycznie się nie bogaci ale przecież życie na kredycie i baja bongo, karawana jedzie dalej. Dobrobyt bierze się z wytwarzania dóbr, wobec takiej sytuacji państwa, którym nie spina się budżet na ich rozbuchaną politykę socjalną uciekają się do emisji obligacji, których cześć skupowana jest przez banki centralne, w tym procesie dochodzi do kreacji pieniądza, dokładnie proces wytłumaczony jest tutaj:
https://youtu.be/4CbJgUJbtiQ
Emisja pieniądza podnosi inflację a ta powoduje spadek wartości pieniądza a więc spadek wartości naszych oszczędności ale póki banki udzielają kredytów to bańka się pompuje, przeciętny zachodni obywatel żyje w poczuciu bezpieczeństwa i dobrobytu gdzie może spokojnie zając się konsumpcją oraz jaraniem się sitcomami, serialami i idolami współczesnej zseksualizowanej popkultury i już mało komu w takich warunkach imponuje pokorne, uczciwe i zdyscyplinowane budowanie swoich kompetencji bo dzisiaj od kompetencji bardziej liczy się „fame”. Gdy nie widzimy chmur na horyzoncie i jest ładna pogoda to liczy się tylko dobra zabawa. Ma to swoje skutki społeczne wielowymiarowe i przesadna – moim zdaniem – cześć jaką darzy się współczesnych producentów taniej rozrywki jest jednym z takich skutków, wzrost egoizmu w społeczeństwie także jest jednym z nich.
Znamienne jest to, że większość kulturowych wzorców również płynie z USA i nawet popkultura, która w swojej istocie musi być prosta aby trafić do swoich odbiorców staje się prosta coraz bardziej, żeby nie powiedzieć prostacka.
Za przykład niechaj posłuży królowa popu, Madonna, która pewnie nigdy wzorem cnót nie była jednak jej dawne kawałki miały przynajmniej jakiś rytm i melodie:
https://youtu.be/s__rX_WL100
tak obecnie potrafi wysrać (bo inaczej się tego nie da nazwać) coś co nawet ciężko jest zanucić:
https://youtu.be/7hPMmzKs62w
nad zwiększoną wulgaryzacją w klipach już się nie będę rozwodził bo tylko bym się powtarzał.
Jednak w tym całym sielankowym żywocie USA przespało moment wzrostu Chin, które jak się okazało zyskały więcej na swobodnym handlu ogólnoświatowym i wygląda na to, że właśnie między tymi państwami rozpocznie się walka o hegemonię na świecie. Nawet jeśli obędzie się bez konfliktu zbrojnego to zgadzam się,
sielankowa bańka finansowa w końcu pęknie, kryzys finansowy a może nawet na dodatek etniczny w Europie i skończy się czas dobrobytu. Tak czy siak bardzo możliwe, że w końcu przyjdzie zdyscyplinowany żółty człowiek i ustawi nas do szeregu raz dwa i po kolonizacji brytyjskiej a później japońskiej nadejdzie dla Chin długo wyczekiwany czas, kiedy to ich będzie na wierzchu.
Nie zgadzam się z tym, ale nie da się udowodnić w słowach że to nie jest prawda na temat rzeczywistości.
Mówią tak kobiety złe na to że inne kobiety w pracy nie spuszczają się nad nimi tak jak mężczyźni, albo takie które miały pecha do kobiet i rozciągnęły swoje doświadczenie na cały świat, także mężczyźni którzy mieli pecha.
U mnie najgorszy męski kierownik był lepszy niż kobieta kierownik, ale to dlatego, że kobiety zawsze się chcą ze mną na siłę zaprzyjaźnić i opowiadają mi swoje życiorysy, pokazują zdjęcia dzieci (nie interesuje mnie to i męczy) a ja tak nie umiem i o ile denerwująca koleżankę z pracy mogę ignorować i ona wie, że jej nie lubię tak do szefa nie wypada i ja się tak mecze i żyje w zakłamaniu wspierając w problemach, wysłuchując kierownika kobietę…zdecydowanie wolę pracować z mężczyznami, bo nie męczą mnie psychicznie, nie obrażają się, nie manipulują emocjami i są szybsi, bardziej pracowici, mądrzejsi i bardziej konkretni. Kobieta to się jedynie potrafi popłakać i tyle z tego kierownictwa…ale nie powiem poznałam w pracy też mnóstwo wspaniałych, mądrych kolezanek, z którymi mam cały czas kontakt, ale i tak wolę kierowników facetów….uważam niestety , że nawet najgłupszy facet jest mądrzejszy niż przeciętna kobieta… Byłam załamana jak się dowiedzialam, że w pracy będę musiała być z samymi kobietami, nikt tak nie potrafi zniszczyć psychicznie , koleżanki mnie zawsze przestrzegały przed pracą z kobietami…niestety…uzeram się z kobietami od dawna dawna i rozumiem tutaj niektórych mężczyzn, ale jest też dużo bardzo fajnych kobiet. Najlepsze prace jakie wspominam to te 90% mężczyzn w nich 😉 bo łatwiej się z facetem dogadac.
To wyobraz sobie co my mamy nieraz z kobietami jak w te gierki jestesmy słabsi od was (slabiej rozwiniety intelekt emocjonalny) i jestesmy mniej odporni i bardziej podatni na przemoc psychiczną. Mezczyzni maja silniejsza fizyke a kobiety psychike. Ja na koniec swojego ostatniego zwiazku zostalem wepchniety w takie poczucie winy przez ex ze dwa lata dochodzilem do rownowagi psychicznej. Dalej mam nierowno pod sufitem po tamtych wydarzeniach ale juz sypiam normalnie. Dokladnie wiedziala gdzie mnie żądlić żeby bolało najbardziej.
No ja wam bardzo współczuję ja się uzeram cały czas niestety. Kobieta sama musiałaby się zmienić, dostrzec swoją winę, tłumaczenia mężczyzny może być jak grochem o ścianę w najlepszym wypadku foch…ale kobiety nie słuchają też innych kobiet… Jak tu wspominałam o swojej dobrej koleżance co terroryzowała byłego zwróciłam jej uwagę jak zerwali, powiedzialam kulturalnie i spokojnie co myślę i że za dużo od niego wymagała, za bardzo go obciążyła psychicznie i ja bym uciekła na jego miejscu, mówiłam żeby zobaczyła jak on ją kocha, że się na to wszystko zgadza…. Ale to było jak grochem o ścianę, bo stwierdziła, że nie ma sensu, bo on nie lubi jej rodziny a tak w ogóle to ona chce faceta z własnym mieszkaniem….no i się skończył temat, skończył się związek. Nie poruszamy już z koleżanką tego tematu. Było minęło.
Ja od dwóch lat chodzę do psychiatry, (za namową mojego faceta, bo bardzo go kocham a moja agresja, wymykała się spod kontroli) biorę leki, wcześniej chodziłam pół roku na terapię do psychologa. Niezbyt mi to wszystko pomaga, aczkolwiek robię jakiś krok by być lepsza osoba. Oczywiście byłam krytykowana w otoczeniu za podjęcie leczenia , poglądy siostry ” przestań wymyślać, cała rodzina ma taki charakter, reagujesz na sytuację jak każdy normalny człowiek, odwali ci od lekow, zmienisz się w pi*de” albo kolezanek, że to nie ma sensu, że taka jestem i tyle i powinnam siebie akceptować taka jaka jestem…spoko, ale ja nie zamierzam ludziom robić psychicznej krzywdy, nie chce się denerwowac i w dupie mam, że mam taki charakter.
Miło naprawdę słyszeć takie słowa od kobiety. To naprawdę epizodyczne i niespotykane. No ja do psychiatry nie pójdę ani psychologa, za duża presja. Jakby się ten fakt wydał to od razu przylega do mężczyzny łatka słabeusza, a podważanie męstwa to jest to czego boimy się bardziej niż ognia. Dlatego też mężczyźni wolą popelnic samobojstwi po przegranej w pojedynkę walce z problemem niż przyznać się do niego i poprosić o pomoc. Nie wiem jak to jest z kobietami, czego boją się najbardziej, więc się nie wypowiem.
Tak wiem ta latka, nawet nie słabeusza, ale kogoś „psychicznego” przylega i do kobiet i do mężczyzn, ja to rozumiem, bo moje problemy zaczęły się w wieku 18 lat, ale wstydziłam się zadzwonić, zapisać na wizyte, żeby mnie nie uznali za walnieta, bardzo się bałam przyznania przed soba, że mam problem. Jak już się przełamałam i umówiłam to z kolei nie poszłam na wizyte, bo bałam sie, że w mieście ktoś mnie zobaczy, ktoś się dowie, coś wyjdzie….że ktoś się dowie o moich problemach…że samo przejdzie, że depresja wynika z lenistwa…ze trzeba więcej pracować itd. ale po latach dopiero poszłam pod presją faceta, bo chciałam mieć dobry związek i nie robić ludziom krzywdy. Po pierwszej wizycie bałam się jak zareaguje na leki. Teraz uważam, że było to wyolbrzymiony strach i nie wstydzę się tego, lekarz jak każdy inny.
Mój facet też był u psychiatry, ale jeszcze zanim się poznaliśmy…to jest bardzo pewna siebie osoba, a jednak pojechał do innego miasta, żeby przypadkiem nikt się nie dowiedział… Wmówili mu, że niby ma Aspergera, jak dla mnie on jest zdrowy, zdrowszy niż 80 % spoleczenstwa łącznie z psychiatrami i psychologami, którzy dla mnie często sami są zaburzeni. Stygmatyzowanie chorób psychicznych jest żywe w spoleczenstwie, ale trochę się nie dziwię…
Ogólnie może się tak nie wydawać , ale miałam bardzo ciężkie sytuacje w zyciu, o których nikt nie wie i w sumie dużo przeszłam, psycholog powiedziała, że niesamowite jak bardzo silny mam charakter. Ogólnie to miałam epizody molestowania, gdy miałam 13-15 lat przez wujka 45+, w wieku 19 lat poroniłam w 7 tyg nieplanowane dziecko poczęte po koncercie, alkoholu, jeden raz bez zabezpieczenia, dni niepłodne, lekarze mi wmawiali, że zajście dla mnie w ciążę to kilka procent szansy….i niestety zaszłam bez problemu….żadnej pracy, studiów, pieniedzy, facet fatalny, wyprowadzka z domu, kłótnie, awantury….ale chciałam urodzić to dziecko, ale niestety poroniłam i od tego zaczęło mi bardziej odwalać może jakieś hormony czy coś…i przez ten kryzys w jakim się wtedy znalazłam zmieniło mi się podejście do życia skupiłam się bardziej na studiach, pracy, wiedziałam, że na tego faceta nie mogę liczyć, fatalnie zarabiał, byłby okropnym mężem i ojcem l, był moment, że nie miałam nic nawet wsparcia i chyba gorzej już się nie dało i po prostu nie chce stracić teraz poczucia bezpieczeństwa…mam okropna presję z każdej strony dotycząca chyba każdego elementu mojego życia i nikt mi nie pomaga poza moim facetem. Jesteśmy sami.
A koleżanki mi wtedy mowily, ze jestem idiotka, jestem głupia, że jak mogłam zajść itd. że zmarnuje sobie młodość, życie nic nie osiągnę, nie z tym facetem… Wszyscy się ode mnie odwrócili…z perspektywy czasu uważam, wiem straszne, ale to dobrze, że poroniłam , bo dziecko z tamtym facetem zniszczyłoby mi życie . Jeden blad. Dlatego unikam posiadania dzieci.
nikt mi nie pomaga poza moim facetem. Jesteśmy sami.
W takiej samej sytuacji jak Ty gdyby był facet to już wiadomo, że byłby samotny 🙂 taka różnica, że kobieta zawsze kogoś znajdzie do pomocy do związku. A facet najlepiej to niech on pomaga i ma więcej, bo jest od robienia na kobietę, na uszczęśliwianie jej, na wspieranie, na sponsorowanie, na pasjonowanie blabla.
Może i tak, ale ja się zachowuje normalnie na codzien, nie użalam się ani nic takiego. Było minęło. Wiadomo, że to gdzieś tam siedzi w środku i jest częścią mnie, ale nie myślę o tym na codzien. Jest ok, ale presja jest, wy też macie pewnie większą, ale jakaś tam ja też mam. Staram się być ok w związku, normalna. Czuję się bezpiecznie, bo mój facet bardzo dobrze mi doradza, bo jest mądry, a ja jestem troskliwa i jest ok. Minęło trochę czasu od tego kryzysu zanim poznałam obecnego faceta, miałam już trochę poukładane życie i praca studia i akurat wtedy byłam zupełnie sama przez jakiś czas….to nie jest tak, ze on się magicznie pojawił i wyczarował coś…to jest moja samotna, własną ciężka praca, dlatego uważałam kiedyś że skoro ja mogłam wyjść z dołu sama, to każdy inny też może…ale to nieprawda, bo ludzie mogą być słabsi, mogą mieć większe problemy itp.
Ja ogólnie nie umiem prosić o pomoc, jestem tak nauczona, że no samemu trzeba sobie radzić..ale wiem, że niektórzy potrzebują wsparcia. Nie miałabym nic przeciwko być z facetem po przejściach jeśliby tak jak ja pracował nad sobą i tyle.
Ja ogólnie mam problem z mówieniem o trudnych uczuciach. Lek i frustracje, strach, bezsilność maskuje agresja i atakuje zamiast powiedzieć co mi leży na sercu. Niestety nie umiem być aż taka otwarta i asertywna. Mam z tym bardzo duży problem. Może to dlatego, że w mojej rodzinie słabość to mówienie o uczuciach, a agresja jest rozumiana jako siła. Jak sobie pomyślę, że mówili, że od leków stanę się piz*a bez własnego zdania…to ma to sens.
Btw. 2 lata chodzę do tego samego lekarza średnio po receptę co 3 miesiące i on dalej nie wie co mi jest. Nie zostałam zdiagnozowana na żadną konkretną chorobę… Może to jest jeszcze coś nieodkrytego. Ja podejrzewam u siebie zaburzenie osobowości, ktorego nie da się wyleczyc. Obecnie w grudniu jak byłam to leki mi przepisał na depresję, bo stwierdzil, że teraz jest trudny okres jesienno-zimowy i tak biorę te leki dalej i nie ma żadnej różnicy 😀
Ale masz rację tak naprawdę kobieta zawsze kogoś znajdzie do pomocy, a facet nie bardzo. Facet zazwyczaj jest naprawdę zupełnie sam, bo inaczej by wyszedł na cipe, która sobie nie radzi, a kobieta ma wybór może korzystać z pomocy lub nie tak jak ja…no faktycznie nie powinnam się użalać, że sama byłam z problemami , bo to był po części mój wybór…ja jestem specyficzna osoba , ale statystyczna kobieta faktycznie ma dużo łatwiej i lepiej…więc czy to silniejszy charakter czy faktycznie w społeczeństwie zdrowie kobiece się stawia nad męskie ? Tak jak na wojnę się facetów wysyła, faceci zawsze maja ginąć pierwsi, a się chroni kobiety i dzieci… Nikt nie dba i nie interesuje się mężczyznami dlatego jest tyle samobójstw….
Jakby się ten fakt wydał to od razu przylega do mężczyzny łatka słabeusza, a podważanie męstwa to jest to czego boimy się bardziej niż ognia.
Jak się zaakceptuje słabości i czasem wychodzenie na mniej męskiego to życie się staje dużo prostsze. Mówię z doświadczenia. Póki grałem twardego wiecznie to się mocniej spinałem.
Jaki normalny mężczyzna rozmawia z tym i fanatyczkami? Przecież to jak rozmowa ze wściekłym buldogiem, na dodatek żyjącym w urojonym świecie.
Ja tam przyznaję, „normalny” nie jestem (nie robię to co większość, a staram się by moja działalność tutaj była trochę unikalna) – zbieram w ten sposób dane badawcze, dzięki którym można się dzielić wiedzą co i jak. Odporność też buduję w sobie dzięki temu. Pozdrawiam 🙂
NIe -znaczy nie. Zobaczcie jak to widzą Gruzinki mieszkające w Polsce. od 4:30
https://www.youtube.com/watch?v=YjMeTj2trXI&t=29s
Polacy są jz wytreowani.
W czasach gdy dobrowolnie spędzona noc ze znanym reżyserem w hotelu, we dwoje, za kilkanaście lat może oznaczać „nie” to chyba nic dziwnego, że mężczyźni na zachodzie wolą być ostrożniejsi. Osobiście nie widzę powodów, dla których facet po usłyszeniu stanowczego „nie” ma brnąć w tą gierkę -jak same Gruzinki powiedziały – księżniczki, łechtając jej ego ku jej własnej uciesze.
W czasach dzisiejszych należy zastanowić się co oznacza „dobrowolna zgoda”. Bo jeśli dzisiaj pewne środowiska promują pomysł, by kobieta, która wyraziła zgodę na seks dnia poprzedniego a rano się rozmyśliła, miała pełne prawo poczuć się skrzywdzoną to ja już nie wiem jaką regułę należy przyjąć aby być spokojnym o to, że sprawa nie trafi do sądu. Zgoda pisemna krwią podpisana?
Z drugiej strony część oszołomów-postępowców twierdzi, że to powinno być werbalne, powiedziane wprost „tak, zgadzam się na stosunek” …. No ręce opadają … Czy ci ludzie uprawiali kiedykolwiek sex? Czy znaleźli się w intymnej sytuacji gdzie całość erotycznego napięcia buduje się niewerbalnym przekazem? Jak im przyszło do głowy to, że werbalne negocjowanie takiej kwestii, niczym targowanie się z przekupą na targu o cenę pietruszki może być w jakikolwiek sposób podniecające?
Przestańmy do ciężkiej cholery robić z kobiet duże dzieci, jeśli nie mają na coś ochoty to muszą dawać jasne komunikaty, że nie wyrażają zgody, tylko tyle. Jeśli do faceta nie docierają sugestie między wierszami to powiedzieć mu wprost, żeby przestał. No ale oczywiście część kobiet chce mieć możliwość bawienia się facetami, dając im początkowo niewerbalnie znaki i robiąc nadzieje by później stwierdzić, że nic takiego miejsca nie miało, ot dla własnej zabawy i połechtania ego. Biedne, smutne, małe dziewczynki, mające się za pewne siebie kobiety sukcesu a w głębi zakompleksione i zepsute, uciekające się do takich zagrywek by podbudować własną samoocenę i nakarmić własną próżność. Z pokolenia na pokolenie coraz gorzej a społeczeństwo takich postaw nie piętnuje,
A tutaj o totalnie kobiecych rządach Finlandii, które nie dają rady z koronawirusem, bo brak im liderów i cech przywódczych:
https://www.helsinkitimes.fi/columns/columns/viewpoint/17439-fight-against-coronavirus-in-finland-hampered-by-lack-of-leadership.html
Dodam, że w tym kraju jest tona asystentów (mężczyzn), którzy tym kobiecinom marnym u władzy pomagają.
Na pewno Angela Merkel rządzi Niemcami lepiej niż mężczyzna Adolf Hitler. Tak że tak – kobiety są dobrymi kierownikami.
Świetne porównanie
Ironicznie to napisałeś, prawda?
Który mądry człowiek porównuje jednostkowy przykład przekładając na całą płeć?
Równie dobrze możemy porównać inne, brutalne królowe, które miały odpowiedniki w pokojowych mężczyznach u władzy. Ferowanie wniosków w ten sposób to wyraz głupoty, niczego więcej.
Głupoty także ali wilk, która jako kobieta nie daje zbyt dobrej opinii reszcie kobiet. Ale nie możemy jej przekładać na całą płeć, prawda?
A dla innych do doczytania choćby o królowej Ranavalona I, znanej również jako Ramavo i Ranavalo-Manjaka I.
„Badając 33-letnie rządy królowej Ranavalony eksperci ostrożnie ocenili, że 50-75% ludności Madagaskaru napotykało przedwczesną śmierć z powodu wojny, choroby lub barbarzyńskiego i bezwzględnego systemu „sprawiedliwości” królowej. Z co najmniej 2,5 miliona zgonów przypisywanych Ranavalonie I, zdobywa ona niewątpliwie i w pełni „zasłużenie” mroczny tytuł „Najbardziej morderczej kobiety świata”.
Tutaj zdecydowanie lepszy dowód:
https://qz.com/967895/throughout-history-women-rulers-were-more-likely-to-wage-war-than-men/
Statystycznie kobiety wywoływały więcej konfliktów, niż mężczyźni.
Nie wspominając o konfliktach na mniejszą skalę, jak w rodzinach, mniejszych społecznościach, czy dziś – jak feministki.
Mocno konfliktowe osoby, trzymające zadry, pamiętliwe i mściwe, a jak już dostaną akceptację swojego zła to zwykle dużo bardziej sadystyczne, niż mężczyźni, co widać było też choćby w tych całych obozach Hitlera. On rządził, on miał też swoje „krwawe panie od przesłuchań” i nie tylko.
I one – chciałyby mówić, że kobiety które by rządziły dałyby pokój? He he he.
Śmiech.
Zresztą dawne czasy w ogóle nie mają przełożenia na kierownictwo w firmach dzisiaj > tu trzeba przeczytać wnioski z tekstu, by wiedzieć jak to może wyglądać. Porównując też władców trzeba też prześledzić ich życiorys i wychowanie. Taki Hitler, czy nawet Breivik byli molestowani przez swoje matki, a przez ojców katowani. Patologia rodzi patologię.
Nie odpowiadajcie ali wilk bo to troll. Udziela się jeszcze na onecie i wp.pl, wypisuje tam takie rzeczy że głowa mała.
Oczywiście że ironicznie
Hahaha. Dobre. Te, a od np. Bismarcka też rządzi lepiej? Wal śmiało! Chyba że to jakiś żart.
A nie? Bismarck prześladował Polaków i napadł na Francję. Rozumiem że masz pretensje do Angeli Merkel że nie przyłączyła Poznania, Szczecina i Wrocławia do Niemiec i nie zbombardowała Paryża?
raczej z niewolników i słowian chciał uczynić ludzi i niemców jak to zdaje się kiedyś sam określił. a poza tym jeśli już w ogóle to walczył z katolicyzmem, a ponieważ polacy to katolicy, więc tak to może czy mogło wyglądać (niemcy katolicy z grubsza byli przezeń tak samo prześladowani). poznań wrocław szczecin olsztyn świdnica nysa oleśnica kożuchów pyrzyce wała mnie obchodzi ich przynależność polityczna. ja wszędzie czuję się jednakowo wszędzie jestem u siebie a akurat niemiecki znam dobrze więc tym bardziej mi to obojętne.
Gratuluję myślenia jeśli myślisz że Merkel to samodzielny władca. Zwykła kukła na usługach cwaniaczków ze świata. Już widzę jak wielki kapitał powierza samodzielną władzę kobiecie. Ostatni raz się tak uśmiałem jak w Szwecji 4 młode kobiety po 20tce i 30tce stanęły na czele parti w której są sami starzy wyjadacze, krzyknąć na nie mocniej i siusiałyby w majtki. Ale ryk typu „Siła jest kobietą, YES, YOU CAN!!!” słychać było zza bałtyku. Kiedy ten teatrzyk się skończy to ja nie wiem.
Dżizes co za logika. Właśnie dlatego kobiety rzadko sa dobrymi kierownikami, a jak już sa to wszystko dookoła rozp… Zresztą zostają nimi z użyciem koligacji, parytetów itp. Dobrymi kierownikami są tylko te które nimi zostaja w normalnym trybie,jak większosc mężczyzn.