Wybrane doświadczenia mężczyzn z portali randkowych cz.2
Spis treści
- 1 Bezowocne próby na wiele sposobów. Bez maksymalnie dobrego wyglądu nie ma co korzystać z portali randkowych jako mężczyzna
- 2 Poznawał zbyt dużo agresywnych, złośliwych, prześmiewczych kobiet
- 3 Roszczeniowe kobiety i meliny
- 4 Kobiety myślą, że najprzystojniejsi mężczyźni będą uganiać się za nimi całe życie
- 5 Wpisy powiązane:
W tym artykule zaprezentuję doświadczenia mężczyzn z kobietami na portalach randkowych. W większości przypadków mężczyźni podają dość podobne do siebie zachowania i cechy kobiet, które ciężko pochwalić. Jakie to są cechy? Zapraszam do czytania. Jest tego sporo, ale jest to ciekawe.
Część pierwszą znajdziesz tutaj. W tym temacie z kolei rozpoczynałem zbierać doświadczenia ludzi.
W części trzeciej podrzucę doświadczenia kobiet.
Uwaga: każdy akapit poprzedzony dużymi i pogrubionymi literami, to osobna historia czytelnika. Jest ich 4.
Bezowocne próby na wiele sposobów. Bez maksymalnie dobrego wyglądu nie ma co korzystać z portali randkowych jako mężczyzna
Doświadczenie mam duże, bo już około 2 lata intensywnego używania aplikacji randkowych
Zacząłem od tindera i tej aplikacji używałem najdłużej i najwięcej, ale korzystałem także z Badoo i portalu eDarling. Za wszystkie przez około rok płaciłem.
Miałem bardzo różne opisy, różne strategie i różne cele.
Zacząłem od oceniania zarówno po zdjęciach, jak i opisach. Sam już nie pamiętam swojego pierwszego opisu (jak też wszystkich kolejnych), ale był zwyczajny, zdjęcia też. Potem zauważyłem, że nie mam wielu polubień, więc doszedłem do wniosku, że pełna ocena profili kobiet jest stratą czasu, więc zmieniłem strategię. Od tej pory dawałem polubienia absolutnie każdej z założeniem, że i tak później mogę skasować parę, jeśli mi nie będzie pasowała.
Tę strategię jednak porzuciłem, ponieważ znajoma powiedziała mi, że podobno algorytm działa tak, że osoby mało wybredne kojarzy z tymi, które mają najmniejszą popularność. Czyli innymi słowy: trafiam przez to na „odpadki”. W związku z tym znowu zmieniłem strategię tym razem na bardzo wybredną: oceniałem najpierw po wyglądzie, odrzucając wszystkie, które wyglądały słabo, a jeśli jakaś mi się spodobało po zdjęciach, to wtedy dopiero czytałem opis i odrzucałem, jeśli tego opisu nie było lub był kiepski.
Potem całkiem się obraziłem na tindera, bo to nic nie dawało i go skasowałem. Teraz niedawno znowu założyłem i oceniam wyłącznie po wyglądzie. Robię to co robią kobiety, choć grają zupełnie inne.
Moje opisy ewoluowały mocno. Niestety nie zachowałem ich, ale stosowałem różne teksty: od zwyczajnego (lista zalet + lista wymagań), przez żarty, przedstawienie siebie jako mega interesującego człowieka z dużą wiedzą, po szczere wyznanie, że szukam miłości, ciepła i jestem wrażliwy. Ponieważ zmieniły mi się priorytety i nie wierzę w miłość, to teraz w opisie mam krótką informację na temat wzrostu i ogłoszenie o szukaniu seksu bez zobowiązań.
Zmieniały się też nieco sposoby zagadywania, ale to nigdy nie było „hej! co tam?”. Zawsze starałem się zacząć niebanalnie, najczęściej odwołując się do opisu/zdjęcia lub zadając zmuszające do myślenia pytanie.
A teraz wyniki:
- ilość polubień: bardzo mała, w szczytowych momentach max kilka tygodniowo przy moim wykorzystaniu max możliwości (czyli rozdaniu kilkudziesięciu lajków dziennie)
- ilość rozpoczętych rozmów przez kobiety: 0
- ilość rozpoczętych przeze mnie: każda, z którą miałem parę, czyli przez te dwa lata chyba ponad 100
- odsetek odpowiedzi na moje zagadanie: nie prowadziłem szczegółowych statystyk, ale strzelam, że ok. 20-30%
- odsetek rozmów, które po odpowiedzi ciągnęły się dłużej niż krótka, nieciekawa wymiana zdań: max 10%
- jakim tematem się zaczynały te udane rozmowy: zupełna ruletka, nigdy nie dało się przewidzieć, co akurat „zaskoczy”
- ilość spotkań: dokładnej liczby nie pamiętam, ale około 10-20
- ilość spotkań zakończonych seksem/związkiem: 0
- ilość relacji, które dalej są kontynuowane (choćby koleżeńskie): 0 + może kilka takich, że jak się do nich odezwę, to skojarzą kim jestem
- ilość spotkań nieudanych: większość była nieudana
- dlaczego były nieudane: ruletka; a to się paniusi miejsce nie spodobało, a to powiedziałem coś nie tak, a to jakieś inne pierdoły, mam wrażenie, że za każdym razem byłem skreślany przez jakieś mało istotne szczegóły, w kilku przypadkach to ja rezygnowałem (najczęściej dlatego, że kobieta była zbyt brzydka i do tego jeszcze z beznadziejnym charakterem)
- czy w porównaniu do podchodzenia na żywo, czy jest różnica w skuteczności: na to pytanie odpowiem niżej, bo to szeroki temat
- jak ogólnie oceniam swoje doświadczenia na portalach randkowych: bardzo negatywnie, zero korzyści, zmarnowany czas i pieniądze, niepotrzebne podtrzymywanie destrukcyjnej nadziei na miłość i dodanie sobie kompleksów
- Co mogę powiedzieć o ludziach, których tam spotykałem: w większości „księżniczki” ze zbyt wygórowanym mniemaniem na swój własny temat i oczekiwaniami z księżyca, snobistyczne, a jednocześnie nie oferujące nic w zamian: nudne, bylejakie, z podobnymi do siebie zainteresowaniami, bez cech wyróżniających je z tłumu niemal identycznych klonów
- Co mnie drażniło najbardziej: brak zdjęcia, zdjęcia tyłem lub w okularach słonecznych, brak opisu (około 3/4 kobiet go nie ma), a jeszcze bardziej beznadziejny opis z tekstami typu: „zaskocz mnie!”, „no ONS/FwB” (+ zdjęcie w negliżu), „nie sypiam z (i tu poglądy polityczne lub religijne)”, „jestem sapioseksualna”, „lubię sarkazm”, „moje zainteresowania to netflix, podróże, pieski i tatuaże”, „szukam tylko dojrzałych/normalnych (bez podania definicji)”, „prawdziwy facet (i tu wymienia wzrost lub cechy)”, „zabierz mnie do/na…”, „niczego tu nie szukam” etc.
- co było najbardziej pozytywne: nic, może to, że dzięki temu przestałem idealizować kobiety
Czy w porównaniu do podchodzenia na żywo, czy jest różnica w skuteczności?
Właściwie nie ma żadnej. Większość kobiet, które spotkałem była beznadziejna zarówno w Internecie, jak i na żywo. Przeżyłem setki odrzuceń, wpędzając się w kompleksy i depresję. A próbowałem różnie: na ulicy, w klubach, na domówkach, na studiach, w szkole, w pracy, na tematycznych grupach na facebooku nieprzeznaczonych do szukania miłości (nie zaliczam tego do „portali randkowych”), w klubach zainteresowań, na wycieczkach, wśród znajomych i znajomych znajomych etc. Próbowałem na milion różnych sposobów. Zmieniałem się, żeby dostosować się do wymagań kobiet. Zacząłem być bardziej towarzyski i utrzymywać kontakty z ludźmi, których nie lubię, żeby zwiększyć liczbę znajomych i przez to szanse na sukces.
Nawet nauczyłem się tańczyć, żeby się podobać, choć wcale tego nie lubię! Jakie reakcje? Od tych najgorszych (chamskie odzywki), przez olewanie, traktowanie jak powietrze i udawanie, że nie istnieję (to najczęstsza reakcja), uprzejmość i „życzliwość”, traktując mnie przy tym jak koleżankę w spodniach (typowy friendzone gorszy niż odrzucenie), poddawanie shittestom aż po subtelne wykorzystywanie dla własnych celów bez dawania czegokolwiek w zamian. Efekty? Setki odrzuceń, kilka pocałunków na imprezie po pijaku (bez kontynuacji), zero jednorazowych przygód seksualnych (nie licząc jednej z prostytutką), dwa związki tak toksyczne, że mogłyby posłużyć za podręcznikowy przykład wszystkiego, co piszesz tutaj na tej stronie (mogę opisać, jak chcesz), wiele lat depresji, kompleksów, uzależniania swojego stanu emocjonalnego od innych. Nie warto!
Do efektów podchodzenia na żywo dodam jeszcze kilkadziesiąt „przyjaciółek”, które mają mnie tak głęboko w dupie, że nawet mi życzeń na urodziny nie składają, a o moim istnieniu przypominają sobie dopiero wtedy, gdy do nich sam napiszę.
Konkrety co do opisów: niestety nie mam ich zapisanych, a nie pamiętam dosłownie. Pierwszy to był jakiś prosty tekst w stylu opis swoich zalet i zainteresowań + krótki opis wymagań. Nie pamiętam, bo to dawno było. Starałem się, żeby nie brzmiał nudno. Innym razem stwierdziłem, że sobie zażartuję i napiszę, że jestem zajebisty, nie mam wad i szukam kogoś równie zajebistego, co ja (nie pamiętam dokładnie jak to sformułowałem). Jedna laska wtedy napisała z oburzeniem, chyba nie jarząc, że to nie było na serio. Innym razem uznałem, że chcę być szczery, więc podam nie tylko zalety, ale też wady: np. to, że raczej nie jestem zaradny, odporny na stres etc. To było coś w stylu „jestem taki i taki, mam takie i takie wady, ale mam też takie i takie zalety, więc warto dać mi szansę”.
Potem doszedłem do wniosku, że nie mogę się przyznawać do słabości, a trzeba eksponować zalety. Moją główną zaletą jest to, że jestem inteligentnym, ciekawym człowiekiem (a przynajmniej tak uważam). Znam dużo ciekawostek, anegdot etc. Dlatego w kolejnych wersjach opisu podkreślałem, że przy mnie kobieta nie będzie się nudzić. Starałem się też przedstawić wady tak, żeby brzmiały jak zalety. Przykładowo: mam bardzo zmienny tryb życia, co raczej wyklucza poszukiwaną przez kobiety stabilność, ale za to dostarcza emocji. Dokładnych słów nie pamiętam, ale było to coś w rodzaju: „W moim życiu wszystko się zmienia: miejsca, zawody, towarzystwo. Dziś jestem tu, a za rok mogę być sprzedawcą kapeluszy w Boliwii, żołnierzem w kurdyjskiej armii albo pasterzem owiec w Tadżykistanie.” …albo: „Jestem Chodzącą Encyklopedią Wiedzy Bezużytecznej. Porozmawiam z Tobą na każdy temat. Mogę Ci odpowiedzieć o: – historii ludobójstw w Azji Południowo-wschodniej – tworzeniu mozaik z potłuczonych naczyń – systemie edukacji w Finlandii – historii i kulturze Uzbekistanu itp.”
Potem w przypływie depresji zamieniłem to na krótszy tekst z wymaganiami, że szukam kobiety empatycznej, miłej, wrażliwej, czułej, takiej, która lubi się przytulać etc. O sobie zostawiłem tylko tyle, że można ze mną o wszystkim pogadać i oferuję wzajemność. Obecnie mam długi opis, który nie zmieścił się w wyznaczonych ramach, więc wrzuciłem go w formie zdjęć. Są to dosyć zadziorne i może nawet nieco chamskie odzywki na temat popularnych zachowań i trendów kobiet na tinderze. W samym opisie mam krótko napisane, że szukam jedynie seksu i mam 190 cm wzrostu. Może tych opisów było więcej, ale już nie pamiętam.
Beznadziejny charakter u kobiety dla mnie: – nadmierny krytycyzm bez oferowania niczego od siebie – brak zainteresowań, nudna osobowość – zarozumialstwo, wywyższanie się – czepialstwo – zbyt wysokie mniemanie na swój własny temat – brak empatii, wyrozumiałości, ciepłych uczuć, brak gotowości do wsparcia w potrzebie, brak tolerancji dla słabości – nieszczerość, udawanie, manipulacje, szantaże emocjonalne – szorstkie traktowanie innych, chamstwo – wymuszanie optymizmu, brak szacunku dla odmienności – niedocenianie, niewdzięczność i brak inicjatywy przy jednoczesnym wymaganiu jej od innych.
Jakie miejsca im się nie podobały i dlaczego? albo co powiedziałeś nie tak?
Na pierwszą randkę zabrałem babeczkę na poszukiwanie skarbów. Wygoogluj sobie geocaching, jeśli nie kojarzysz. Kręciła nosem i wyraźnie dawała mi do zrozumienia, że jej się to nie podoba. No to zrezygnowałem z kontynuacji i po prostu poszliśmy się przejść po mieście. Generalnie laska zaczęła narzekać na to, jacy ludzie są źli, głupi i zaściankowi oraz wywyższać nad nimi. Starałem się jakoś zmienić temat. Potem w rozmowie zacząłem krytykować ją, a ona mnie, ale nie wprost tj. ona opowiadała niby o swoim koledze (który do złudzenia przypominał mnie), a ja odnosiłem się bezosobowo do niby przykładowego korposzczura (de facto mówiąc o ludziach takich jak ona). Odprowadziłem ją na przystanek i już się więcej nie widzieliśmy. Niedługo potem skasowałem parę.
Z inną dziewczyną najpierw pograłem w bilarda i poszedłem na kawę, a potem pojechałem z nią na wesele jej znajomych. Nie wiem, co tam nie zagrało, ale po wszystkim dała mi uprzejmego kosza. Gadało nam się chyba w miarę nieźle i tańczyło też, ale w którymś momencie musiałem jej odmówić dalszego tańca, z racji zmęczenia. To chyba jej się najbardziej nie spodobało.
Inną zaprosiłem do takiego fajnego „artystycznego” pubu, jakich wiele w moim mieście (z miłą muzyką i fajnym wystrojem wnętrz), to się przykleił do nas jakiś pół-menel i zaczął nam wciskać bigos dziwiąc się, że nie chcemy go zjeść za darmo. Asertywnie i dosadnie oboje mówiliśmy mu „nie”, ale nie chciał dać za wygraną. W którymś momencie dziewczyna zaczęła się zbierać i była wyraźnie zniesmaczona. Potem się już nigdy więcej nie zobaczyliśmy.
Jedna z najlepszych randek jakie miałem, to z pewną grubą metalówą. Przesiedzieliśmy i przegadaliśmy całą noc. Dziewczyna miała tendencję do narzekania i depresji. Trochę jej wtórowałem, a trochę próbowałem pocieszyć. Zrobiło się romantycznie. Powiedziała mi, że nigdy jeszcze nikt z nią nie przesiedział całej nocy i była wyraźnie zadowolona. W pewnym momencie chciała, żebym ją pocałował, ale ja się nie umiem domyślać, więc przegapiłem moment i czar prysł. Potem wyjechałem na zaplanowany wcześniej wyjazd, wróciłem, spotkaliśmy się jeszcze raz, ale to już nie było to, co wcześniej. Zaczęła się mnie czepiać za jakieś pierdoły, a że wcale nie była ani super ładna, ani fajna z charakteru, to daliśmy sobie nawzajem spokój. Było tego znacznie więcej, ale to takie przykładowe historie.
Nie opisywałem tych z innych źródeł niż Tinder/Badoo, bo o to nie pytałeś, ale schemat był ten sam. Zawsze albo nie umiałem wyczuć momentu na pocałunek, gdy było napięcie, albo odwrotnie: byłem zbyt szybki i próbowałem pocałować bez napięcia z jej strony, albo jakieś szczegóły: nie takie poglądy, nie takie zachowania, nie takie słowa. Zawsze coś było nie tak.
Nigdy nie byłem też agresywny. Mnie trzeba naprawdę mocno wkurzyć, żebym na żywo zaczął być wobec kogoś chamski, podnosić głos, odpowiadać złośliwościami etc. Próbowałem obrócić w żart tam, gdzie to było możliwe i gdzie przyszło mi coś zabawnego do głowy (a nie jestem mistrzem ciętej riposty, więc nie udaje mi się to często). Czasami przepraszałem (jeśli było za co), przyznawałem się do błędu i obiecywałem poprawę/wynagrodzenie, czasami zmieniałem temat, odwracałem uwagę, proponowałem coś innego, czasami uprzejmie i asertywnie przedstawiałem swoje zdanie, jeśli była różnica między nami. Różnie.
Podejrzewam, że mogła te dziewczyny odstraszyć postawa needy, choć starałem się ją ukryć i nie zachowywać jak jakiś desperat.
Poznawał zbyt dużo agresywnych, złośliwych, prześmiewczych kobiet
Od kilku miesięcy w ogóle nie korzystam z aplikacji ani portali randkowych, ponieważ obniża to mi samoocenę i powoduje myśli depresyjne.
Smaczek który mi się przypomniał: starsza o kilka lat kobieta w pierwszej wiadomości zapytała „co ty mi możesz dać?”. Spytałem „a co byś chciała dostać?” i rozmowa stanęła, ponieważ zapewne nie domyśliłem się czego chciała.
Opisy zwykle miałem krótkie, rzeczowe, bez żartów, raczej męskie, nie pod kobiety. Np. czym się zajmuje, co lubię, jakie mam wykształcenie. Mówiłem o sobie, nie o relacji. Ew. pisałem jakiej kobiety szukam.
Opisy dziewczyn/kobiet nie przyciągały mojej uwagi, nie zaskakują mnie one niezależnie od treści. Bywały bezsensowne albo w ogóle ich nie było. Przykład typu „jestem jaka jestem”, cytat Paulo Coelho, albo „jestem boginią, klękaj u moich stóp”. Żałosne. Sporo dziewczyn wpisuje też długie litanie jakich mężczyzn nie chcą. Tych punktów jest zwykle tak dużo, że zawsze siebie choć w jednym da się znaleźć. Ciekawe czy one takie idealne…
Mam wrażenie, że bardzo dużo kobiet ma problemy z akceptacją „normalności” – normalnego związku i normalnego mężczyzny. Chcą czegoś o wiele więcej.
Dziewczyny też na ogół nie mają w ogóle opisów. Doskonale wiedzą, że wystarczy im wygląd do znalezienia mężczyzny, choć nie wiedzą, że byle jakiego. To są atencjuszki, a nie wartościowe kobiety. Sporo z nich też chce uzyskać władzę emocjonalną nad mężczyzną, zbierać profity, odrzucać to co złe, bo mają niską tolerancję.
Na kilka serii (kilkadziesiąt dziewczyn) machania w prawo na tinderze miałem ledwo kilka przesunięć w prawo od dziewczyn/kobiet. Czyli par. Im byłem młodszy, a korzystałem z tindera kilka razy i innych portali randkowych, tym było lepiej z parami. Jednak zawsze pary miałem z dziewczynami poniżej moich oczekiwań (do moich chęci to im brakowało ~2 w skali 0-10). Jeśli sam byłem 6/10, to one jako 3 czy 4/10, były takie sobie.
Ewentualnie były jakieś akcje typu scam to wtedy rzekomo dziewczyna miała znacznie lepsze zdjęcia. Niestety oszustw na takich portalach jest dużo.
Zawsze starałem się rozpocząć rozmowę, ale bez większego wysiłku. Czasem odnosiłem się do opisu kobiety. A czasem, gdy trafiałem na np. samotną matkę (chciałem mieć własną rodzinę), czy bardzo dużą tuszę (o wiele większą, niż moja nawet w maksymalnym stopniu), to parę usuwałem. Mam prawo wyboru i z niego korzystam, choć i tak na pewno jestem bardziej tolerancyjny, niż kobiety, które odrzucają po wyglądzie jeszcze większą ilość mężczyzn i same nie uznają samotnych ojców za najlepszych dla nich partnerów.
Na te proste, podstawowe zaczepki w stylu „co słychać?” rzadko zdarzało się żebym otrzymał odpowiedź. Bywało tak, że dostałem nawet jedną wiadomość i potem ile bym nie napisał, to dziewczyna już nic nie napisała. Najpewniej zajęła się kimś innym, albo poczuła się lepiej, że ktoś jest nią zainteresowany (ble).
5 lat temu miało sens jeszcze szukanie przez sympatię onetu. Trafiłem tam na kilka krótkich relacji po 1-10 mcy. Obecnie nie ma to żadnego sensu. Jeżeli dziewczyna mi w miarę odpowiadała to byliśmy parą w zasadzie na max 3 spotkaniu. Jeżeli ja jej się nie podobałem to było tylko jedno spotkanie. Podkreślam, że warunkiem koniecznym dla kobiet był super wygląd. Jeżeli kobieta była ładna albo bardzo ładna, to nosiła się bardzo wysoko i szybko ze mną „kończyła”. Im gorsza wyglądem dziewczyna tym szybciej zdawała sobie sprawę, że pomimo mojego wyglądu (o tym zaraz) stanowię znacznie wyższą wartość i wiedziała że relacja długo się nie utrzyma.
Mój wygląd – im byłem młodszy, tym bardziej byłem „ciasteczkiem” = więcej chętnych pogadać dziewczyn, ale były to relacje bardziej przyjacielskie i chęć wzbudzenia zazdrości u koleżanek, niż kierunek związek i seks. Wygląd był kwestią mocno sporną, ale ponad 90% kobiet starszych o co najmniej 10 lat widziała mnie jako bardzo, bardzo przystojnego.
Niestety kobiety młodsze niż 30-35 lat nie (choć jak były mężatkami to prędzej). Następnie lekka nadwaga spowodowała wypadnięcie z rynku matrymonialnego 5 lat temu i w tej sytuacji pozostanie.
Czas używania aplikacji/portali do czasu znalezienia dziewczyny – do kilku tygodni, za czasów lepszego mojego wyglądu.
Rozmowy nie rozkręcały się, bo problemem był mój wygląd. Często zdarzało się że byłem wulgarnie lżony przez dziewczyny od pierwszej wiadomości. Bezkarnie ze strony administratorów aplikacji/portalu. Jakieś teksty typu „frustracie” i ogólnie czepianie się każdego mojego zdania, kłótnie i szybkie usuwanie pary/blokowanie.
Kilka razy tak mnie zgłoszono, że pomimo że to druga strona mnie lżyła, to mi blokowano konto i trzeba było zakładać inne na inny adres mailowy.
Tendencja do „kobieta rządzi a ty masz się temu poddawać albo spadaj”.
Kontakt fizyczny – praktycznie brak z dziewczynami które mi się bardzo podobały, bezproblemowy z dziewczynami które były podobnej wartości w skali 1-10 (czyli raczej do 6/10).
Spotkania nieudane – głównie z dziewczynami o kilka lat młodszymi. Jasno dziewczyna komunikowała coś w stylu „ale ty nie nadajesz się na chłopaka”. Nie wiem z czym to się mogło wiązać, ale mogło dotyczyć dwóch rzeczy wg mnie: 1. koleżanki nie będą jej mnie zazdrościć 2. dziewczyna nie jest chętna na seks ze mną, a wie, że relacja ze mną z nim się wiążę. Czasem dostawałem informacje, jakbym nie miał cech ojcowskich, więc uznałem, że te dziewczyny są bardzo niedojrzałe.
Inne szukały faceta do towarzystwa na czas niebycia w żadnej relacji (singielki), więc robiłem jako idiota-beciak-orbiter. Pewnie jeden z wielu.
Podchodzenie na żywo – odrzucany zawsze. Głównie dziewczyny bały się obcego. Nie chciały w ogóle rozmawiać, uciekały, bały się. Ja też miałem strach, niepewność, ale przecież do nas należeć ma inicjatywa, więc przełamywałem się. Nieskutecznie.
Przez aplikacje/portale randkowe wybór i umawianie się były mniej stresujące dla dziewczyn, ale wiązało się to dla mnie z otrzymywaniem masy przykrych wiadomości.
Doświadczenia – po wielu latach zamknięcie drogi przez aplikacje i portale randkowe ze względu na bezsensowność takiego działania.
Wnioski: dziewczyny lecą tylko na wygląd i jak facet jest naprawdę ładny to nie robią żadnych problemów z seksem z nimi, nawet jeżeli wiedzą że nie będzie z tego relacji.
Co do facetów brzydszych to z założenia traktowanie jako kolegi i reglamentacja kontaktu fizycznego.
Najbardziej drażniące: lecenie na wygląd faceta bez znaczenia dla innych parametrów – kompletnie, masakryczne obrażanie mnie tylko dlatego że nie wyglądam cudownie. Inny minus – laski nie potrafią z wyobrażeń przejść do życia realnego. Żyją cały czas tym marzycielstwem, przez które rosną im wymagania i robią się nieszczęśliwe.
Plusy z tytułu korzystania z portali? Chyba tylko to, że można poprzeglądać sobie porobione zdjęcia kobiet, gdzie wyglądają doskonale. W realu jednak jest całkiem inaczej.
Roszczeniowe kobiety i meliny
Działałem wg. strategii dawania większości kobietom na „tak”, a później selekcji. Niemniej jednak myślę, że można śmiało założyć, że maksymalnie 20% lajków dostawałem z powrotem. Z tych 20 na 100 z 5 odpadało od razu, bo albo nie było zdjęcia, albo była bardzo nieatrakcyjna (nie jestem tak wybredny). Zostaje 15 i z reguły prędzej, czy później pisałem do każdej, o ile sama nie odezwała się pierwsza. W porywach dwie odzywały się pierwsze. Z tych 12-13/100, do których napisałem 5 nie odpisywało wcale.
Nigdy nie zaczynałem „hej, co tam”. Jeżeli nie było opisu, a zdjęcia nie pokazywały żadnego punktu zaczepnego, to rzucałem jakimś ogólnikiem typu „Zawsze masz takie tajemnicze spojrzenie?”, „Mój ojciec będzie mi Cię zazdrościł, a matka Cie znienawidzi”, „Wyglądasz na taką, która wprowadzi trochę szaleństwa w moje życie”. Kombinowałem ile mogłem tym zagadywaniem, bo przecież tego one oczekują. Myślę, że kilka razy mogłem się ośmieszyć, ale nie miałem pomysłu co może je zainteresować, a co może rozbawić. Czasem byle badziewny tekst dawał więcej rozmowy, niż wysilenie się.
Jeżeli był opis u dziewczyny, albo było zdjęcie, na którym mogłem się do czegoś odnieść, jakieś hobby, czy coś – to się do tego odnosiłem. Jedna laska miała foto przy krowie i zapytałem „Czy to ta krowa milki? Sprawdzałaś, czy daje czekoladowe mleko?”. Taka potrafiła odpisać uśmiechniętą emotką czy „heh” i na tym rozmowa się zakończyła.
Nieudanych spotkań jakoś ekstremalnie nie było, jestem dobry w small talku, ale bardzo dużo było spotkań, na których wprost się męczyłem rozmową, bo panna nie miała absolutnie nic ciekawego do powiedzenia, niczym się nie interesowała, nie miała ani grama własnych przemyśleń na żaden temat, potrafiła rozmawiać tylko o serialach, albo ludziach, których zna.
Jedna historia się jednak wyróżnia. Kawa z dziewczyną – 22 latką. Po kawie odwożę ją do domu, a ona pyta czy chce zobaczyć jej kota. Chcę – wchodzimy do środka, a tam wygląda jak w melinie. Tak bardzo, że na kanapie szukałem miejsca, w którym nie będę się brzydził usiąść w spodniach. Pokoik dziecięcy!!! (aaaa, mam roczną córkę, nie wspominałam?) Nie wspominała. Nie wiem jak to dziecko żyje w takim syfie. Poważnie rozważałem telefon do pomocy społecznej. Córka rzekomo była z ojcem, z którym moja towarzyszka się rozstała. Myślę sobie – idę umyć ręce i uciekam. Wychodzę z łazienki, a ona zrobiła mi herbatę. Kur….. Piję gorącą herbatę, żeby móc się zwinąć. Muszę siku. Ok, to jest moja szansa, idę do kibla i będę próbował wyjść. Wychodzę z łazienki, a ona SYPIE SOBIE KRESKĘ I ZWIJA BANKNOT 10ZŁ. Pyta czy też chce. Nie chcę. Mówi mi „Szkoda. Mi się zawsze włącza chcica jak jestem porobiona”. Mówię, że muszę jechać i uciekłem.
Raczej nie próbowałem nigdy podrywać na żywo, ale jak zdarzało mi się w jakimś klubie próbować z jakąś zatańczyć, to szło mi to bardzo kiepsko i w 90% przypadków nie były zainteresowane.
Generalnie portale oceniam na plus, chociaż były gorsze momenty. Większość rzeczy, jakie można na Twojej stronie wyczytać o zachowaniu kobiet na rynku matrymonialnym się potwierdza. Są oczywiście wyjątki, ale bardzo rzadkie. W większości są uprzywilejowane, roszczeniowe i mają wygórowane wymagania. Zdarzało mi się kłócić o bycie „staroświeckim”. Jak mi jakaś pisała, że facet powinien zapraszać, pisać pierwszy, wykazywać inicjatywę i płacić etc. bo ona jest staroświecka. Pytałem wtedy czy będzie też chłopu prać gacie, słuchać się go i mu gotować – „chyba żartujesz”. Jak wtedy mówiłem, że nie jest staroświecka, tylko próbuje postawić siebie na uprzywilejowanej pozycji i wybiera najkorzystniejsze dla niej aspekty z „tradycji” i współczesnego równouprawnienia, to łapały error, obrażały się, obrażały mnie, nazywały incelem i tak dalej, natomiast raz doszło do takiej rozmowy na żywo i po obrażaniu skończyło się w łóżku.
Zawsze się zastanawiałem jak ja wypadam na tle innych facetów na tinderze i założyłem na chwilę tindera jako kobieta – bez zdjęcia i pfff…. w pół godziny pokazywało mi +99 polubień i co minutę dostawałem wiadomość. Zaproszenia na randkę, chociaż nie widzieli zdjęć i tak dalej. Bardzo ciekawe moim zdaniem jest to, że w mojej opinii na tle innych facetów wypadałem naprawdę dobrze. Skąd zatem tylko 20% lajków oddanych? Tutaj potwierdza się teoria o zawyżonych wymaganiach pań, obecności ich tam tylko w celu poprawienia samooceny, albo dla atencji, bez zamiaru poznania nikogo, chyba że trafi się mężczyzna 9-10/10.
Ja sam z własnego doświadczenia też widzę, że większość kobiet mnie odrzuci chociażby przez wzrost bo nie jestem dość wysoki, ale jeśli wiem, że tylko 20% mnie nie odrzuci, to wiem ile się muszę nałazić, żeby zdobyć te 20%. Generalnie uważam, że nie powinniśmy jako faceci patrzeć na relacje z kobietą jako na relacje partnerską, bo to przy obecnej sytuacji nie jest już możliwe z kobietami zachodniej cywilizacji. Myślę, że można mieć kobietę w stałej monogamicznej relacji, ale bez ślubu, bez dzieci, traktując ją jako dodatek do swojego życia, który może zniknąć z dnia na dzień. Nie szukać w niej wsparcia emocjonalnego, nie zwierzać się jej ze swoich problemów. Wtedy za duża krzywda Ci się nie stanie. Bo zawsze będzie następna.
I nie neguje szczęścia facetów będących w dobrej relacji z kobietą i mających dzieci, tylko czy to na pewno jest tak, jak oni myślą? Jest tyle badań w temacie spadku libido u kobiet po ślubie, o przybieraniu na wadze u kobiet po ślubie, o tym co się zmienia w spojrzeniu na faceta po ślubie, z jakimi facetami kobiety się chcą hajtać, że większość kobiet ma w zanadrzu zapasowego faceta itd. do tego ryzyko strat finansowych w przypadku rozwodu, zwłaszcza kiedy są dzieci. I nawet jeśli są faceci którzy twierdzą że mają żonę i wszystko jest super, to myślę że ich bomba po prostu jeszcze nie wybuchła, albo nie wiedzą wszystkiego, albo mają farta i ta ich kobieta jest naprawdę tą jedyną szczególną, bardzo wartościową. Albo po prostu oni są tak zajebiści, tylko pokażcie tu ich, sprawdzimy czy aby na pewno są tacy hiper w porównaniu do normalnych, ale samotnych facetów…
Kobiety myślą, że najprzystojniejsi mężczyźni będą uganiać się za nimi całe życie
CV: 4 lata na portalu randkowym, zagadałem ok. 1000 kobiet, ok. 400-500 spotkań. Profil dopieszczony (i opis i zdjęcie); działania zakończone małżeństwem w 2014.
Opinie o przeciętnej kandydatce mam takie jak Ty, więc w 100% pokrywam się ideologicznie i chętnie o tym opowiem. Mam również przykłady (kejsy) zachowań „kobiecych”.
Drugich randek miałem może siedem, więc nie gratuluj mi tak szybko.
Zacznę może od końca, od czegoś co powinno w zasadzie stanowić podsumowanie naszej rozmowy.
# epizod 1: Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem zaraz po zalogowaniu się na portal była prosta weryfikacja ilości osób w moim przedziale wiekowym w rozbiciu na płcie. Wynik mnie zadowolił. Na 6-5,5 kobiety przypadał zaledwie jeden mężczyzna.
# epizod 2: Portal miał forum. Kiedyś tam wchodzę sobie na forum, a tam taki oto tekst anonimowej autorki: „jakby panowie byli bardziej zdecydowani to bardzo szybko wybraliby nas wszystkie z tego portalu, tak że żadna by nie została”.
Dobrze wiemy, że to bzdura, bo mężczyźni zapraszają, piszą, pytają, a kobiety ich lekceważą, mimo, że są na nie zdecydowani.
Ogólny wydźwięk Tobie podałem. Przede wszystkim miałem tylko dwa przypadki, by doszło do trzeciej randki. W 80% spotkań pierwsze piętnaście minut pokazywało, że straciłem pieniądze na rzeczy stawiane kobiecie.
A teraz do konkretów:
- spora część moich rozmówczyń była z mojej perspektywy osobami bez wykształcenia. Przedszkolanki, położne, pielęgniarki, kasjerki. One nie włożyły potu w dyplom.
- jak któraś nie była z tej grupy to traktowała potencjalnego rozmówcę mocno z góry, w rozumieniu intelektualnym.
- generalnie, widoczny był brak zainteresowania tematami zawodowymi. One po prostu u tych pań nie istniały. Patrz kejs 6
- brak zainteresowań pozazawodowych w 90% przypadków. Czyli nie pogadasz o jej hobby, bo go po prostu nie ma. Otwarte pozostaje pytanie: to o czym rozmawiać?
- brak zainteresowania moimi zainteresowaniami, na zasadzie fundamentalnej. Czyli: nie interesuje mnie Twoje hobby jakie by ono nie było.
- brak zainteresowania moją pracą, w podobnym rozumieniu jak hobby
- oczywiście nie było perełek płacących za siebie. Koszty były po mojej stronie
- starałem się precyzyjnie umawiać, tak by nie zgubić dziewczyny. Dlatego np. <pod rotundą> nie jest dobre, bo za dużo osób się tam spotyka i można zgubić nieznajomą. Wolałem punktować czyli np. róg ulicy A z B. W odpowiedzi usłyszałem „umawiasz się ze mną jak z taksówką”. Z kolei jeśli nie mówiłem co i jak, nie będąc konkretnym to można usłyszeć „jesteś niezdecydowany”.
- oczekiwania kobiet to w dużej części jakieś fanaberie i tu cytat: ”przydałoby się żeby świetnie tańczył salsę”
- oczekiwania kobiet były w dużej części „mrocznym widmem”: żebyśmy się dobrze rozumieli lub tym podobny nie-konkret od którego nie szło się odbić
- im w ich odczuciu nie bije żaden zegar biologiczny. Będą piękne i młode i płodne do 50tych urodzin. Nie muszą się nigdzie śpieszyć, a chłopaków jest na pęczki.
Kejsy:
1. Umówiłem się na stacji metra Pola mokotowskie. Otrzymuję SMSa, że delikwentka wysiadła na metrze politechnika i tam czeka. Informuję ją żeby wsiadła i przyjechała na metro pola mokotowskie. Robi to z niechęcią. Informuję ją, że czekam cierpliwie po południowej stronie. Przyjeżdża, wysiada, idzie źle. Łapię ją i idziemy we właściwym kierunku. Informuję: Południowy jest z tej strony jak idziemy, w drugą to jest północ. Reaguje na powyższe odwróceniem się i ucieczką na peron. Nie gonię jej. Foch. Ok.
2. Normalna randka i rozmowa. Kończyliśmy podobną uczelnię. Po randce uznałem, że jestem na nie i że nie będę się nią interesował. Po jakimś czasie próbuję wejść na jej profil… i jak się okazuje dostałem bana z niczego.
3. Inna królewna. Pytanie o zainteresowania. Rzuciła nazwiska trzech filozofów, których czyta. Nic mi to nie mówiło, więc z poczuciem wyższości dobrnęliśmy do końca randki. Dyskutować nie chciała.
4. Co najmniej dwóm się „odwidziało” po jakimś czasie tj. wróciłem do łask. To pytanie „hej, wiem że mówiłam inaczej, ale czy polepimy dziś bałwana?” pamiętam do dziś. Oczywiście miałem zasady i u mnie „nie” znaczyło „nie”. Nie dawałem drugiej szansy.
5. Inny kejs. Na sierotkę. Odmawia spotkania bo jej się coś przytrafiło-dosłownie tak to ujęła. Skoro się przytrafiło to po co siedzisz na portalu randkowym?
6. Zostałem skreślony przez kobietę ze względu na przedsiębiorczą postawę. Serio. Kiedy w trakcie randki opowiadałem, że interesuje mnie biznes i zakładanie spółek padła decyzja o skreślaniu mnie.
7. Ziewnąłem na randce i zostałem skreślony.
8. Zostałem poinformowany, że mój poprzednik to ją wziął na quady, a ja to tylko na herbatę.
Podsumowanie. Uznałem, że jestem niekompatybilny z kobietami. Uznałem, że winne za tą sytuację są kobiety. Uznałem, że jeżeli do końca życia będę singlem to będę szczęśliwy. Tylko takie nastawienie dawało mi relaks przed kolejną nieudaną randką.
Decyzja. Uznałem, że nie mogę kredytować tak nieracjonalnych i absurdalnych postaw kobiet. To one były tą stroną słabszą, mającą mniej czasu, a zachowywały się jakby były silniejsze, a czasu było w nieskończoność. Nie potrafiłem na zasadzie rozumowej nawet w minimalny sposób zaakceptować tak głębokiego zidiocenia. Jeżeli mogę za przeproszeniem zaoferować tylko seks, to mam tylko jedną strategię. Muszę zaciągnąć przed ołtarz/do urzędu kogoś JAK NAJSZYBCIEJ i to za przeproszeniem kogokolwiek. Nie mogłem i do dziś nie mogę zrozumieć jak można być tak oderwanym od rzeczywistości, by mając tak niewiele do zaoferowania wymagać jednocześnie tak dużo.
Na szczęście po 4 latach udało mi się znaleźć żonę na podobnym poziomie intelektualnym.
PS od autora strony: w 2010 roku sytuacja na portalach randkowych była o niebo lepsza, niż dzisiaj (aktualnie kultura przesunęła się jeszcze bardziej w stronę feminizmu, szczucia na mężczyzn), a mimo to już widać, że dla mężczyzn nie był to lekki chleb.
Po co tyle narzekania i frustracji. Wiadomo, że ludzie muszą do siebie w miarę pasować. I facet 165 cm wzrostu i po zawodówce nie pasuje do dziewczyny 175 cm, która skończyła prawo. Trzeba szukać wśród podobnych sobie i się nie poddawać, bo każda potwora znajdzie swojego amatora. Czy tylko piękni z pięknymi tworzą związku? Popatrzcie wokół siebie, wśród rodziny i znajomych. Czy te małżeństwa tworzą piękne fizycznie osoby? Większość ludzi jest fizycznie nieatrakcyjna. Wręcz brzydka obiektywnie mówiąc. I kobiety i mężczyźni. Kobiety może w młodości nadrabiają młodością ale z biegiem lat zazwyczaj po porodzie zmieniają i fizycznie i z charakteru. Uważam nawet, ze mężczyźni mają łatwiej, bo mają większe możliwości finansowe, więc i warunki na założenie rodziny. Jest duża różnica w możliwościach i potencjale pomiędzy samotną matką 30 + z dwójką dzieci z poprzednich związków, która po rozwodzie wróciła do rodziców, a samotnym mężczyzną w podobnym wieku z pół mln zł na koncie i własnym mieszkaniem. To tak żartobliwie ale wiecie o co chodzi.
Po co tyle narzekania i frustracji.
Najwyraźniej dlatego, że jednak ci mężczyźni mają same/głównie porażki. Jakbyś tyle ich miała mimo starań – zrozumiałabyś.
bo każda potwora znajdzie swojego amatora
To powiedzenie tyczy tylko kobiet, ponieważ zawsze znajdzie się ktoś kto będzie zainteresowany – waszą rolą jest tylko selekcjonować, bardzo rzadko nawet musicie wychodzić z inicjatywą.
Czy tylko piękni z pięknymi tworzą związku? Popatrzcie wokół siebie, wśród rodziny i znajomych. Czy te małżeństwa tworzą piękne fizycznie osoby? Większość ludzi jest fizycznie nieatrakcyjna.
Powiedzmy. Ale to prędzej jak w zakres swoich ocen wprowadzasz też osoby np 50+. Ale tak, w realu jest większa szansa na zaakceptowanie fizyczne. Portale to wynaturzają.
Kobiety może w młodości nadrabiają młodością ale z biegiem lat zazwyczaj po porodzie zmieniają i fizycznie i z charakteru
Najwyraźniej rozmawiamy tutaj z ludźmi młodymi, tak do 30, max 40 roku życia, więc przewagę kobiety mają tu ogromną.
Uważam nawet, ze mężczyźni mają łatwiej, bo mają większe możliwości finansowe, więc i warunki na założenie rodziny.
Co komu po finansach jak nie zostanie wybrany ze względu na wygląd? A na takich portalach tak to funkcjonuje.
Zresztą co rozumiesz przez większe możliwości finansowe? Mężczyzna ma całkiem podobne możliwości do kobiet jeśli są bezdzietni. Nie musisz na potrzeby tezy opisywać skrajności, czyli samotnego co zbiera kasę, do samotnej matki 2 dzieci, której on i tak nie musi chcieć. Bo ludzie w 1 kolejności jak są bezdzietni chcą bezdzietnych.
wiecie co? ciekawa wymiana zdań ale utonęłam w komentarzach… Lepiej pójdę na spacer z psem. Umysł przewietrzę. W weekend świętowaliśmy 50 rocznicę małżeństwa rodziców. Zazdroszczę im cierpliwości i kompromisów. Ja takiej rocznicy nie doczekam.
Co do portali randkowych to omijam szerokim łukiem i coraz bierniej podchodzę do poszukiwań kogoś na stałe.
Zazdroszczę im cierpliwości i kompromisów.
A po co zazdrościć, jak można też wprowadzić to u siebie?
Ja takiej rocznicy nie doczekam.
Bo?
coraz bierniej podchodzę do poszukiwań kogoś na stałe
A kiedyś byłaś aktywna?
Ogólnie nie widzimy, by kobiety były aktywnie poszukującymi. Raczej czekają aż facet napisze pierwszy, zagada, będzie „zdobywać”.
Oczywiście na pewno nie tyczy to każdej, ale taki jest trend. Bierna kobieta to jakby domyślne, wbudowane zachowanie.
Co do portali randkowych to omijam szerokim łukiem
Trochę bez sensu sobie zabierać możliwość poznania kogoś. Ja tam bym się cieszył mając tak jak kobiety taki wybór -tylko kwestia byłaby wybrania kogoś odpowiedniego z tej puli. To jest dużo lepsza sytuacja, niż mężczyzn, którzy pulę mają mocno ograniczoną i muszą wykazać się bardziej.
Wprowadziłabym gdybym była w związku.
Raczej nie doczekam, bo mam 37 lat i musiałabym jak najszybciej wychodzić za mąż. Byłam bardziej aktywna.
Uważam, że mężczyźni którzy korzystają z portali randkowych to nie mój target.
A kim są wg Ciebie mężczyźni na portalach randkowych?
Omijasz te portale, a jednocześnie oceniasz ludzi tam będących?
Nie wiesz, że „nie znasz, nie oceniaj”, albo „nie oceniaj książki po okładce”?
Przeczytałaś mój tekst i co, obrzydziłaś się tymi mężczyznami co się tutaj wypowiadali jakie mają złe doświadczenia, czy co?
To nie tak. Nie obrzydziłam się tymi mężczyznami (brzydzą mnie fałszywi ludzie). Podziwiam ich starania i współczuję przykrych doświadczeń. Może Pan z pierwszego akapitu jeszcze zmieni zdanie. Ja wierzę w wystarczająco dobre/satysfakcjonujące związki, tylko tak trudno poznać odpowiednią osobę. Żartuję sobie, że ktoś musi być walnięty w podobny sposób do mnie.
Co do omijania portali randkowych. Nie próbowałam, czytałam na ten temat i na tej podstawie tylko mam jakąś swoją opinię. Nie twierdzę że jedyną właściwą. Dosłownie przeraża mnie morze frustracji, które wylewa się z wypowiedzi osób korzystająch z Tindera itp. Poza tym czego miałabym tam szukać, a raczej komu dać się znaleźć? Rozwódka lat 37 z piętnastoletnią córką szuka miłości. Jak to w ogóle brzmi, nie oszukujmy się.
Ja już w liceum odbiłem się o ścianę „miłości”. Dopiero na studia odkryłem, że ze mnie Aseks i Aromantyk. Czyli przez tyle lat męczyłem się w dopasowaniu do ogólnych standardów, by kogoś mieć.
Jako taki typ, widziałem inaczej mechanizmy między płciami. Pozbawionych ich naturalnego źródła i pragnień mogłem zauważyć jak obie strony graja w grę manipulacji oraz utraty niezależności. Wręcz biologicznego niewolnictwa, by znaleźć sobie partnera.
Bo trzeba mieć tą świadomość, że ludźmi kieruje biologiczna kalkulacja, a ludzie w żaden sposób tym sterują. Największa ułuda współczesnej cywilizacji wmawiana w otoczce romantyczności.
Co dziwne, ale to mężczyźni w tę pułapkę najbardziej wpadli.
O sobie mogę powiedzieć tyle, że ja jestem szczęśliwym singlem teraz po 30+, który po 25 roku życia wyszedł z depresji, obłędnych myśli. Teraz bardziej się śmieje, krzywo spogląda, naśmiewa (?) na resztę ludzi, którzy „ganiają” za sobą, bo coś ich „swędzi”.
Bardziej trzeźwe spojrzenie na to wszystko. Nigdy tak szczęśliwy nie byłem, jak teraz po OLANIU szukania sobie kogoś i czerpaniu z wolności, jako singiel przyjemności, które lubię. Intelektualno-manualnych hobby 😉
Czy mi brakuje kobiety i 1 seksu?
NIE.
Czuję się bardziej wolny (wyzwolony?) Bo sam decyduje, niż biologia.
Czy w kontaktach to pomaga?
Koleżeńskich tak.
W innych już nie. Bo przestałem mieć zauroczenia, i mniej zwracam uwagę na sygnały kobiet. Olewam to.
Sam widzę od czasów szkolnych, że mi to całe latania i że facet musi wszystko robić, by kobietę zdobyć, nie podobało.
Buntowałem się temu. Stwierdziłem, że głupka z siebie robić nie będę 😛 I tu rozum wygrywał nad zauroczenia.
Wciaż niby sie podobno podobam kobietom. Nwm. Skąd mam wiedzieć, skoro nie siedzę w ich głowie. Plus ze mnie facet Theta, niż Alpha, Beta i Gamma 😛
Ale bycie Asem mi pokazuje, jak facetom odbija i durnieją, bo chcą zamoczyć 😛
Daj mi tę siłę by zacząć olewać i żyć szczęśliwie sam ze sobą jak Ty. 🙂
„Buntowałem się temu”. Nie „temu”. Lecz „przeciwko temu”. Poza tym zgoda. Człowiek kontroluje swe popędy. A nie odwrotnie. Tzn. człowiek pełny. Pełny człowieczeństwa. To daje WOLNOŚĆ. I rzeczywiście widok m (samców) uganiających się za f (samicami) celem, sorry za wyrażenie, tzw. zamoczenia, żenujący. Zwierzęco żenujący (würde sogar sagen).
Cały problem mężczyzn polega na tym, że nie rozumieją KTO spodoba się takiej kobiecie na portalu randkowym.
Przeciętny Polski facet NIE ROZUMIE, że kobieta NIE JEST W STANIE pokochać przeciętnego polskiego mężczyznę. Może z nim być, może udawać miłość, ale NIGDY GO NIE POKOCHA. Czemu? Bo tak jest EWOLUCYJNIE SKONSTRUOWANA – po prostu nie jest w stanie, koniec kropka. Opisałem dokładnie ten mechanizm w artykule:
https://maleofthefuture.com/d/316-dlaczego-kobieta-z-biedniejszego-kraju-pokocha-cie-miloscia-prawdziwa
Polecam się uczyć i zrozumieć, bo tu nie ma co płakać nad tym, że kobiety są takie, a nie inne. Taka jest NATURA BABSKA
Nie potwierdzę i nie zaprzeczę, patrzę na rodziców ale ojciec ma znacznie wyższy status niż matka więc …..
Kobieta kocha bezinteresowanie – jasne a nas podniecają małe cycki
Małżeństwo czy związek zawsze był transakcją „finansową” – rozmawiałem w święta z rodzicami i nie mają problemu z tym żeby to głośno powiedzieć wręcz podkreślają ze kedyś za czasów ich rodziców to dopiero było widać rozwiązłość kobiet, nielojalność i całą resztę tego situ. Ojciec nie zawahał się użyć stwierdzenia że w wiosce liczącej 350 domów, w około 30 domach facet wychowuje nie swoje dziecko !
Tak było, jest i będzie teraz po prostu jest internet i można o tym powiedzieć głośno na takiej stronie jak ta.
Tak, a ja u nas na forum szczegółowo wyjaśniłem zjawisko.
Kobieta z Filipin z którą pisze nawet gdy się ze mną kłóci i gdy mówimy sobie, że chyba do siebie nie pasujemy, to jednak widzę, że zaraz coś dodaje, pisze jedno, drugie, trzecie – po prostu widać jak bardzo dziewczyna się boi, że może mnie stracić.
I Polka zachowywałaby się DOKŁADNIE TAK SAMO, ale gdyby pisała z w miarę dobrze wyglądającym (bo ja dla Filipinki dobrze wyglądam bo jestem biały, nie mam skośnych oczu) Niemcem albo Francuzem. Dokładnie tak samo by się zachowywała.
Trzeba zrozumieć, że tu nie ma się na co obrażać, TAKA JEST NATURA KOBIET.
Dlatego pytam jeszcze raz; jeśli Polki bez problemów żenią się z Niemcami, Włochami, Turkami, Amerykanami – to czemu u licha my się wzbraniamy żenić z Filipinkami, Kenijkami, Tajkami, Ukrainkami?
Niedawno byłem w Turcji i Polka mi z uśmiechem powiedziała, że tu mieszka, ma męża Turka. Inna Polka poleciała w delegację do Francji, poznała tam Francuza i dziś zadowolona mieszka z nim na Saint Tropez.
To skoro one NIE MAJĄ ŻĄDNYCH OBAW i ani trochę się nie boją brać ślubów z obcokrajowcami – czemu Polacy tak strasznie płaczą w poduszkę, że oni nie… bo oni tylko Polka, beee tylko Polka!
Jak jakieś dzieci mamisynki.
Wiesz, że dla Kenijek lub latynosek będziesz przystojniakiem? Bo tam polska słowiańska uroda jest czymś egzotycznym i zdziwisz się jak dużo większe będziesz miał tam zainteresowanie ze strony kobiet niż ze strony Polek. To dlaczego u licha Polacy są takimi piz.dami i tylko Polka, tylko Polka? One biorą chętnie zagraniczniaków, zadowolone wysyłają fotki na instagramy, ŚMIEJĄ SIĘ NAM W TWARZ – a Polak beczy, ŁEEEEE, to musi być Polka.
Ludzie, opamiętajcie się.
„czemu u licha my się wzbraniamy żenić z Filipinkami, Kenijkami, Tajkami, Ukrainkami?”. Czy my, tzn. wy, się wzbraniacie, czy się nie wzbraniacie, to ja nie wiem, tym jednak co w tej kwestii mimo wszystko wiem, jest to, iż do związku zdaje się potrzeba dwojga, tzn. chęci z obu stron, tego zaś, tj. owej chęci ze strony np. Filipinek, nie byłbym taki pewny (um es gelinde zu sagen). Na Filipinach sytuacja pod tym względem wygląda jak następuje. Owszem, Filipinki „lecą” na „Białych”, z tym że dla nich owi Biali to ci (tzw.) bogaci, tzn. z krajów bogatych bądź za takowe powszechnie uważanych, np. z rożnych tam Szwecji, Niemiec, Holandii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii itp. W sumie to nie wiem, czy do owych, tak rozumianych białych, zaliczają się np. Włosi albo Hiszpanie. No i oczywiście Amerykanie czy Australijczycy (choć być może też bardziej ci pochodzenia anglosasko-germańskiego niźli np. latyńskiego). Filipinki o istnieniu takiego kraju jak Polska na ogół nawet nie wiedzą, nawet nie słyszały, a skoro nie słyszały, to w ich oglądzie pewnie nie jest to kraj zamożny (i w sumie mają rację). Z drugiej strony Filipinki i inne Azjatki mają dobrą opinię wśród Białych, na ile zasłużoną to inna sprawa, stąd też relatywnie dużo szukających tam partnerek dla siebie owych wspomnianych wyżej bogato-białych. Innymi słowy duża konkurencja, w której to my, Polacy, z góry jesteśmy na gorszej pozycji. Bo „lecenie” na biały kolor skóry (chłe, chłe, chłe) to można opowiadać głupim (np. kibolom albo innym pożal się Boże narodowcom itp.). Kolejna sprawa to znajomość języka angielskiego. Na Filipinach jest ona powszechna. Ale powszechna tak naprawdę. Angielski to tam bowiem język urzędowy (obok narodowego). Jest to więc kraj de facto anglojęzyczny. Z oczywistych więc względów jest ona tam faktycznie niewspółmiernie większa niż w Polsce. Filipiny to poza tym kraj bardzo ale to bardzo zamerykanizowany (także, o ile nie przede wszystkim, w negatywnym tego słowa znaczeniu). Z tego co wiem Filipinki są bardzo materialistycznie nastawione. Innych Azjatek to też dotyczy. Zwł. w krajach będących pod wpływem kultury amerykańskiej bądź brytyjskiej (tu bardziej może historycznie). Np. Tajlandia, Malezja. No i oczywiście Filipiny, Tajlandia czy (tym bardziej) Malezja nie są aż tak ubogie, ażeby Polska mogła uchodzić dla ich mieszkańców za kraj materialnie atrakcyjny.
Kurczę przeczytałem, raczej ze zrozumieniem pomijając to „jakie są kobiety” to Panowie również nie grzeszycie męskimi cechami, niekoniecznie MACHO !
No to ja mam znacznie przyjemniejsze doświadczenia. Najważniejsze to chyba uświadomić sobie nic na siłę, no i to ze ostatecznie to kobiety wybierają, oceniać charakter (na to trzeba czasu) no a i tak nie uniknie się pomyłek.
Dlaczego kobiety na portalach są tak rozpieszczone – moim zdaniem dlatego że sami im na to pozwalamy, beta (sam nie wiem czy jestem beta czy alfą ale na pewno mam szacunek do Siebie i to wystarczy), bo mogą ! Skoro mają wianuszek kretynów to mogą wybrzydzać, pogodzić się z tym i żyć dalej inaczej na pewno nie będzie. Skoro niedługo będziemy musieli mieć potwierdzenie SMS-owe że laska chce się bzykać ;).
Niby tak, ale nie do końca. Bo trzeba zrozumieć przyczyny tej sytuacji, że mężczyźni zaniżają swoje wymagania.
Więc nie można tak ślepo ich winić.
Bo 1) nie ma tylu kobiet, by były dostępne, bo jest nierównowaga ilości osób danej płci w wieku reprodukcyjnym 2) same kobiety śrubują wymagania, więc mężczyźni obniżają, by mieć jakąkolwiek, a nie żyć w samotności 3) kobiety mają zastępstwa różnych relacji i nawet jako singielki są tylko w teorii nimi, bo ktoś się kręci, a może ktoś tej samej płci nawet, albo jako częstsze ekstrawertyczki stawiają na różne znajomości i nie boli ich pseudosamotność tak dotkliwie jak mężczyzn – prawdziwie samotnych
Przede wszystkim jakby nie było nierównowagi, a tych kobiet byłoby więcej (co ciężko uzyskać, może jedynie imigracja kobiet by pomogła) to problem byłby dużo mniejszy, choć nadal duży bo uprzywilejowanie kobiet tutaj wzmaga kobiece wymagania. Im się należy, one są księżniczkami, ich przemoc jest lekceważona, ich egoizm i brak empatii wobec mężczyzn niepotępiany.
Inna sprawa, że rozwiązła kultura nie pomaga, feminizm mówiący kobietom, że mogą robić sobie co chcą i to bez odpowiedzialności.
Demokracja nie pozwala przegłosować kobiet, bo kobiet jest więcej niż mężczyzn. Przynajmniej w Polsce.
To jest bardzo skomplikowane, a nie tylko wina mężczyzn i koniec. Takie mówienie to prekursor tego hejtu wymierzonego w mężczyzn, gdzie lewa i prawa strona potrafi widzieć problem tylko w mężczyznach. Tylko zmienia się retoryka, jedna strona mówi o toksycznych mężczyznach, a druga o za słabych.
Same kobiety też się lepiej czują jak obwinią mężczyzn, czy danego mężczyznę, a w swoich oczach pozostają święte.
feminizm nie mówi kobietom że mogą sobie robić co chcą i nie brać odpowiedzialności tylko raczej że właśnie mogą robić co chcą, jeśli tą odpowiedzialność wezmą i że nie potrzebują do tego pozwolenia mężczyzny i nie muszą spełniać ich oczekiwań. Tylko i aż tyle, ma to też ciemne strony, ale dorabianie złej gęby feminizmowi jest przesadzone, raczej za obecny stan rzeczy odpowiadają pokolenia mężczyzn i kobiet nasiąkających za młodu buntem, stojących w opozycji do wartości rodziców i tego co z domu wynieśli i wychowujących dzieci w poczuciu bycia wyjątkowym płatkiem śniegu któremu wszystko się należy bez pracy nad sobą (i pracy w ogóle).
feminizm nie mówi kobietom że mogą sobie robić co chcą i nie brać odpowiedzialności tylko raczej że właśnie mogą robić co chcą, jeśli tą odpowiedzialność wezmą
Śmiech. Sztandarowy projekt lewicy czyli aborcji na życzenie zakłada, że kobieta może porzucić odpowiedzialność rodzicielską z byle fanaberii.
Do tego inny projekt, równych zarobków niezależnie od wkładu poczynionego. Kobieta nosi mniej kilo, więc jest mniej wydajna w pracy, ale chce równo zarabiać. Albo nie musi pracować w wymiarze godzin jak mężczyzna, albo może chodzić na urlopy menstruacyjne wykluczające pracę przez wiele dni. I zarobki mają być równe, mimo, że taka kobieta przynosi straty firmie.
Do tego darmowa antykoncepcja i inne darmowe rzeczy. Im daj, a mężczyźni muszą zarobić.
Tak samo brak karania alienacji rodzicielskiej. Jak się nie karze przemocy to się unika odpowiedzialności za nią.
Tak samo testy DNA na ojcostwo, w wielu krajach zakazane lub za zgodą matki. Taka to równość.
Jest tego dużo więcej. Wszystko idzie znaleźć na mojej stronie.
ale dorabianie złej gęby feminizmowi jest przesadzone, raczej za obecny stan rzeczy odpowiadają pokolenia mężczyzn i kobiet nasiąkających za młodu buntem, stojących w opozycji do wartości rodziców i tego co z domu wynieśli i wychowujących dzieci w poczuciu bycia wyjątkowym płatkiem śniegu któremu wszystko się należy bez pracy nad sobą (i pracy w ogóle).
Nic nie jest przesadzone. Feminizm też wspiera dyskryminację pozytywną mężczyzn, czyli pokrętne sformułowanie dyskryminacji. Co do płatków śniegu, to masa feministek uczy, że kobiety są lepszą płcią, bardziej mądrą, empatyczną, rozsądną, a mężczyźni są toksyczni, męskość toksyczna, czyli same wady i wady po jednej stronie. To też powoduje, że sporo kobiet czuje się jak te płatki śniegu którym się należy i które są oderwane od rzeczywistości. Usprawiedliwiają swoje toksyczne cechy winą mężczyzn. Kolejny brak odpowiedzialności.
W takim poczuciu wychowywane są kobiety, ale nie mężczyźni. I to być może nawet nie przez rodziców, lecz przez kulturę w ogólności. Nieźle obrazują to reklamy telewizyjne, na jakich hasłach grają, aby przekonać kobiety, a na jakich by przekonać mężczyzn.
W reklamach skierowanych do kobiet, wiele razy pada hasło „jesteś tego warta”. Nie przypominam sobie analogicznego hasła skierowanego do mężczyzn. Jest też ciekawa różnica w reklamach środków farmaceutycznych/dietetycznych kierowanych do ludzi starszych. W reklamach kierowanych do kobiet najczęściej jest przedstawiane, jak skorzystanie z danego specyfiku poprawi jej własne życie, ile bardziej będzie dla niej samej satysfakcjonujące.
W reklamach kierowanych do mężczyzn natomiast używana jest metoda „na wnuczka” – jak choćby znamienne hasło „twoje serce bije nie tylko dla ciebie”. Warto się dłużej zastanowić, jaki przekaz to hasło niesie. A jest to: wiemy, że twoje życie nie jest dla ciebie samego wiele warte – nasza kultura już o to zadbała, żebyś wiódł niesatysfakcjonujące życie pozbawionego własnej emocjonalności automatu – więc śmierci się nie obawiasz. Ale pomyśl, że przez to cierpieć może wnuczek! Jego radość i satysfakcja z życia – w przeciwieństwie do twojej – się liczy! (oczywiście do czasu; gdy dorośnie to i w jego kierunku będzie presja, by wyzbył się tego, co wyróżnia nas od maszyn).
Fanatyku, zaskakujesz mnie coraz bardziej pozytywnie swoją przenikliwością. Bardzo fajny komentarz, który da mi do myślenia na dłuższy czas. Dziękuję. Na pewno do niego wrócę.
Trafne. Z tymi mężczyznami jest tak, że właśnie przez presję bycia potrzebnym dla kogoś ci mężczyźni np. w stanie depresji, czy niskich zarobków – zabijają się. A już na pewno jeśli nie mają nikogo.
Sądzą wtedy, że są bezwartościowi i są jedynie utrapieniem, nie korzyścią, a stratą.
Na szczęście SwiadomoscZwiazkow Pharmacology wypuszcza bez recepty czerwone piguły uwalniające z tych kajdanów myślenia.
dopiero co mówiłeś, że kobiet jest mniej i nie starczy dla każdego, to jak to jest? więcej jest ich czy mniej?
Dopiero pisałeś, że płcie nie są równe, by teraz marudzić na równość. To w końcu są, czy nie są, mają być równe, czy nie mają? Zmieniasz zdanie jak chorągiew, w zależności od tego co korzystniejsze.
Czy sztandardowy – nie wiem, pierwsze o takim słyszę, a podejrzewam że słyszałabym, gdyby faktycznie taki był.
jasne że mogą dokonać aborcji, ale bądźmy realistami – jeśli ktoś naprawdę nie chce dziecka, to nie będzie go miał. Ze wszystkich kobiet które znasz, 2/3 miało do czynienia z aborcją, statystyka jest bezlitosna, to norma. A mężczyźni mogą po prostu uciec, zmienić miejsce zamieszkania etc. Jak ktoś nie chce założyć rodziny czy mieć dziecka, to żadną siłą ani aktem prawnym ani gadaniną o unikaniu odpowiedzialności go do tego nie zmusisz.
akurat aborcja jakby nie patrzeć też jest formą antykoncepcji, choć faktycznie nosząca znamiona zbrodni. Lepiej wydać parę stów przerywając życie zanim się zacznie (abstrahując od tego, że najlepiej się zabezpieczać, ale te metody – są zawodne i ryzyko jest zawsze), niż spłacać ogromne kwoty wielu tysięcy przez lata na rzecz dziecka którego się nie chciało i żyć w poczuciu, że to nie tak miało być, gdy ryzykuje się najwyżej delikatny wyrzut sumienia, jeśli jest się ekstremalnie wrażliwym. A porzucić odopowiedzialność, z nienacka odejść do innego partnera i porzucić rodzinę człowiek może zawsze i nie potrzebuje do tego przepisu. Nie można zrobić rodzica z kogoś kto tego nie chce, bo po prostu się nie da. Stwarza to co prawda iluzję, że życie rodzinne jest gwarancją dobrego startu w życie, bo wymusza to fakt, że rodzinę tworzy się z własnej nieprzymuszonej woli, iluzję bo po drodze można się jeszcze wywalić na innych rzeczach jak chociażby małżeństwo z rozsądku czy zwykła wpadka wiążąca ludzi na dekady przy jednoczesnym niedopasowaniu czy gnicie w toksycznej, wymuszonej relacji.
Alienacja rodzicielska – takiego terminu w prawie nie ma, mówisz o czymś, co nie istnieje. Jest to równie abstrakcyjny projekt, jak ten o którym wspomniałeś. Są plany zdefiniowania tego – ale – no właśnie – tylko plany.
Przykład magazynu – wszyscy wiemy że nie o magazyn tutaj chodzi, bo to ułamek rynku (chociaż to – sztandarowy przykład, jakbyś powiedział – zwolenników), bo wydajność fizyczna mężczyzn jest bezdyskusyjna i oczywista. Nikt nie domaga się parytetów i równych płac w kopalniach i na magazynie. Raczej jest to walka o to, by ukraińska sprzątaczka nie musiała „wypożyczać wiadra” za 2k miesięcznie, by w rzeczywistości legalnie płacić jej 3zł na godzinę. To jest dyskryminacja, a nie ciężary, bo zaręczam że w pracy na magazynie nie ma tak, że kobieta idzie do szefa i z wagą w oku powie, że czegoś nie podniesie, bo jest kobietą. Jeśli się decyduje na to, to wie co ją czeka.Można na upartego doszukiwać się dyskryminacji i jasne że w sytuacji gdy w danej okolicy mężczyzn nie ma, towarować sklep będą kobiety, ale nie o czymś takim mówimy. Pełna zgoda, że kobieta (ogólnie człowiek) jest żałośnie niewydajny w tego typu pracach. Głupi dźwig nosi setki ton, człowiek góra 200. Jeśli maksymalizujemy wydajność, to oczywiste, że zatrudniać będą mężczyzn do tego typu prac, bo mają lepsze warunki fizyczne o ile problemy z kręgosłupem czy oparte na problemie środka ciężkości dotyczą obydwu płci, to np. przy takim wysiłku znacznie częściej występuje np. strata dziecka – a można np nie być świadomym ciąży). Czy przestrzeganie prawa to za wysoki koszt społeczny, za /dajmy na to/ kilkaset kalek rocznie? wydaje mi się że nie.
to są totalne pierdoły, niezrozumienie tematu i niezdrowe wypaczenie feminizmu, to to samo zjawisko co pseudokibice i hoolsi psujący opinię normalnym ludziom oglądającym widowiska sportowe. Albo jak paradni „geje” psujący opinię homoseksualistom, bo związku z prawdziwym feminizmem (niestety, innego nie mamy) nie ma. Prawdziwy feminizm (prawdziwy – nie ten zawłąszczony przez ruchy pokroju BLM i skażony politpoprawnością) tego nie głosi, nie umniejsza mężczyźnie, tylko jest głosem niezależności, odwrotnością MGOTW który tak tu kochacie.
dopiero co mówiłeś, że kobiet jest mniej i nie starczy dla każdego, to jak to jest? więcej jest ich czy mniej?
Mniej w wieku reprodukcyjnym. Dopiero na starość jest więcej kobiet, bo mężczyźni umierają sporo wcześniej – chyba 12 albo 15 lat. Ale nas obchodzi tylko wiek reprodukcyjny.
Dopiero pisałeś, że płcie nie są równe, by teraz marudzić na równość.
Eee, gdzie marudzę na równość? Jeśli już to na nierówność, że mężczyzna nie może zrobić testu DNA, czy on jest ojcem.
To w końcu są, czy nie są, mają być równe, czy nie mają?
Nie są, ale w miarę możliwości powinny mieć równe np. prawa jak w przykładzie czy opieki nad dzieckiem, czy testu DNA, czy wieku emerytalnego zrównanego. Jest bardzo dużo problemów.
Odsyłam tutaj https://swiadomosc-zwiazkow.pl/pieklo-kobiet-kobiety-maja-lepiej-w-kazdej-dziedzinie/
czy tutaj https://swiadomosc-zwiazkow.pl/rownouprawnienie-kobiet-to-dyskryminacja-mezczyzn/
Czy sztandardowy – nie wiem, pierwsze o takim słyszę, a podejrzewam że słyszałabym, gdyby faktycznie taki był.
Odsyłam do lewicy utożsamiającej się z feminizmem. Partia Razem, partia Biedronia, SLD robiący z nimi pakt i inne.
asne że mogą dokonać aborcji, ale bądźmy realistami – jeśli ktoś naprawdę nie chce dziecka, to nie będzie go miał. Ze wszystkich kobiet które znasz, 2/3 miało do czynienia z aborcją, statystyka jest bezlitosna, to norma. A mężczyźni mogą po prostu uciec, zmienić miejsce zamieszkania etc. Jak ktoś nie chce założyć rodziny czy mieć dziecka, to żadną siłą ani aktem prawnym ani gadaniną o unikaniu odpowiedzialności go do tego nie zmusisz.
Ale to Twój argument był, że feminizm wcale nie chce by kobiety były nieodpowiedzialne, a jednak chce tego. Tylko tyle mój argument znaczy, co odpowiedź na Twój.
Plus zauważ, że morderstwa nadal się zdarzają. Jakby mówić, że żadne nakazy i zakazy niczego nie zmieniają, to po co zakazywać morderstw i karać je? Dajmy ludziom rękę, bo i tak to się zdarza, nie?
Nie. Bo trzeba czy to kulturowo czy prawnie dawać przykład co jest dobre, a co nie.
akurat aborcja jakby nie patrzeć też jest formą antykoncepcji, choć faktycznie nosząca znamiona zbrodni. Lepiej wydać parę stów przerywając życie zanim się zacznie (abstrahując od tego, że najlepiej się zabezpieczać, ale te metody – są zawodne i ryzyko jest zawsze), niż spłacać ogromne kwoty wielu tysięcy przez lata na rzecz dziecka którego się nie chciało i żyć w poczuciu, że to nie tak miało być, gdy ryzykuje się najwyżej delikatny wyrzut sumienia, jeśli jest się ekstremalnie wrażliwym.
Mówisz, by zapobiegać? Wow! Wiesz, że to odpowiedzialność? A wiesz, co zapobiega daniu życia dziecku? Nieuprawianie seksu, lub nieuprawianie go bez zabezpieczenia. Do tego nawet jeśli dziecko się pojawi, to trzeba wybrać wartościowego partnera na ojca dziecka, a nie jakiegoś patusa, który ucieknie.
Aborcja pozwala kobietom nie myśleć nad konsekwencjami wyboru pustaka do seksu, czy też niezabezpieczania się i uprawiania ryzykownego seksu.
To jest odpowiedzialność.
Nie można zrobić rodzica z kogoś kto tego nie chce, bo po prostu się nie da
Ten głupek sam robi z siebie rodzica, nie został zgwałcony w tym wypadku. Jak nie chce, to niech nie doprowadza do powstania nowego życia. Niech nawet uprawia seks analny i oralny.
I może trzeba by było poświęcić kilka istnień – matka zabije dziecko, sama pójdzie do więzienia. Ale ten przykład ma dawać innym informację, że trzeba myśleć.
Przykład społeczny to też odpowiedzialność.
bo po drodze można się jeszcze wywalić na innych rzeczach jak chociażby małżeństwo z rozsądku czy zwykła wpadka wiążąca ludzi na dekady przy jednoczesnym niedopasowaniu czy gnicie w toksycznej, wymuszonej relacji.
Jasna sprawa. Wszystko może się posypać od razu po zapłodnieniu albo po 15 latach. No i cóż, Ty masz rozwiązanie – zabić dziecko! W tym wypadku to można by było nawet wiekowe dzieci zabijać, bo przecież chlip chlip stały się problemem, a dorosły jest nieodpowiedzialną patologią i leniem. Żaden przykład.
Alienacja rodzicielska – takiego terminu w prawie nie ma, mówisz o czymś, co nie istnieje. Jest to równie abstrakcyjny projekt, jak ten o którym wspomniałeś. Są plany zdefiniowania tego – ale – no właśnie – tylko plany.
Są plany, a feministki je rujnują, bo wyjdzie, że nie są jedynie ofiarami, a też sprawczyniami przemocy.
. Nikt nie domaga się parytetów i równych płac w kopalniach i na magazynie.
A wiesz dlaczego? Bo tam jest za ciężko.
Za to w korpo gdzie są biureczka, ploteczki i kaweczka to owszem, tam dawajcie więcej, bo tak. Albo w polityce. Tam gdzie władza kobieta chce parytetu. Za darmo po prostu dawać jej fory, a nie żeby była wybrańczynią narodu, tak jak jest w demokracji. To są przywileje.
To jest dyskryminacja, a nie ciężary, bo zaręczam że w pracy na magazynie nie ma tak, że kobieta idzie do szefa i z wagą w oku powie, że czegoś nie podniesie, bo jest kobietą
Tak robią tylko te odpowiedzialne. I tylko mężczyźni-kierownicy który uwaga uwaga, przestrzegają prawa pracy i zasad BHP.
Też pracowałem na magazynie i nosząc po 50kg wory nieźle mi się dało to w znaki na kręgosłup. Za to kobieta nosiła 20kg, była mniej wydajna, a dostawała podobną pensję.
Czy przestrzeganie prawa to za wysoki koszt społeczny, za /dajmy na to/ kilkaset kalek rocznie? wydaje mi się że nie.
Przepraszam, ale mężczyźni częściej mają wypadki w pracy kończące się utratą zdrowia, a nawet życia! Prawo jest dostosowane tak, że życie i zdrowie mężczyzn jest niewartościowe kompletnie.
Uwaga, mam rozwiązanie. Spisać równe zasady noszenia ładunków. Zaniżmy je w dół, nie wszystkim po 50kg, a wszystkim po te 20-25. I gra.
A jeśli praca wymaga naprawdę wielkiego wysiłku to w zapisach powinno się umieścić wymaganie w postaci dużej siły fizycznej, plus ostrzeżenie o zniszczeniu kręgosłupa, czy innych problemach zdrowotnych i ryzyku. I wtedy jedynie przyjmuje się naprawdę absolutnych siłaczy. Jak kobieta da radę to też, proszę bardzo, ale wymaganie jest jedno dla obu płci.
= brak dyskryminacji
to są totalne pierdoły, niezrozumienie tematu i niezdrowe wypaczenie feminizmu
No dobrze, w Polsce mamy „mamy mówią dość” (główna organizacja sprzeciwiająca się wprowadzenia definicji alienacji rodzicielskiej, ale też opieki naprzemiennej, by była równość rodziców), „feminotekę”, Staśko mającą się z wielką feministkę walczącą o choćby darmowe podpaski, czy do niedawna Sylwia Spurek vel „przemoc ma płeć męską” była rzecznikiem praw obywatelskich – tzn praw kobiet oczywiście. Jak to zwykle bywa w feminizmie, mówić o jednym (pięknie), robić drugie. Magdalena Środa chciałaby by oddać całą władzę w ręce kobiet, Agnieszka Holland odebrałaby prawa wyborcze mężczyznom. Zero nienawiści, zero chęci bycia uprzywilejowaną, jasne.
A i jeszcze Lempart, która dyrygowała protestami na wiele tysięcy kobiet i nastolatek, w tym hasłami jak „wypierdalać”.
Takie mamy feministki w przestrzeni publicznej.
Ogólnie feminizm wyrósł z walki klasowej jak w komunizmie. Klasą wroga był mężczyzna i patriarchat. Kobiety oczywiście ofiarami, które muszą się zjednoczyć przeciw wrogu. Więc te gadki o feminizmowi który jest dobry to wiesz, oszukiwać nie nas, świadomych. Feminizm rozpoczął walkę płci i tak dużą nieodpowiedzialność ze strony kobiet, że rodzą się takie kwiatki:

Tak działa porzucenie łańcuchu patriarchatu i moralności.
Prawdziwy feminizm (prawdziwy – nie ten zawłąszczony przez ruchy pokroju BLM i skażony politpoprawnością) tego nie głosi, nie umniejsza mężczyźnie
Gdzie ten prawdziwy feminizm się kryje? Podaj nazwiska, podaj ich działalność, gdzie o niej można przeczytać. W publice, w polityce – nie. Więc gdzie? W piwnicach zaszczuty przez bardziej mizoandryczne koleżanki?
tylko jest głosem niezależności, odwrotnością MGOTW który tak tu kochacie.
Ja o MGTOW mam takie zdanie: https://swiadomosc-zwiazkow.pl/faq/#Wiec_czym_sie_roznicie_od_MGTOW
Ale nie potępiam, wolny wybór.
Poza tym wydaje mi się, a nawet graniczy to z pewnością, że mylisz definicję MGTOW. Stworzyłaś chochoła.
Napisz definicję MGTOW jaką Ty myślisz, że taka jest, zapraszam.
A potem co? Na śmietnik? Może jakby mniej uganiać się za nastolatkami i kobietami do rodzenia dzieci, a szukać bardziej w swoim wieku, to nagle okazałoby się że sytuacja wcale tak źle nie wyglada jak mężczyźni to rysują, po prostu jest huzia na jednego, na najbardziej obleganą grupę, a potem płacz że dopchać się nie można i konkurencja duża a kobiety złe. Może po prostu wystarczy zmiana taktyki, priorytetów by zaowocowało znacznie większym szczęściem? Serio, po co? Masa mężczyzn i tak nie chce dzieci.
może tylko że obecnie nie zostanie to uznane za dowód na cokolwiek, a może zostać uznane nawet za przestępstwo, jeżeli odbędzie się bez zgody matki która ma wyłączną opiekę.
Istnieje mnóstwo prywatnych labolatoriów, których nie obchodzi czy próbka śliny pochodzi z ust twoich, psa, dziecka czy kogokolwiek, ich zajęciem jest jedynie ich przebadanie. Ja za przebadanie płaciłam 20euro i ze śliny dostałam pełny komplet – od badań na temat własnego pochodzenia, po wyniki predyspozycji zapadalności na choroby. Wysyłasz dwie i jest liczone ich podobieństwo. No problem.
Ja już dawno opowiadam się za globalną bazą takich danych z automatu, co pozwoliłoby na wykrywanie sprawców gwałtów po próbce nasienia, odnajdywanie dalekiej rodziny czy przewidywania zapadalności na dane choroby czy nawet alerty odnośnie prawdopodobieństwa spłodzenia wadliwego lub ryzykownego potomstwa, ale niestety jestem wyzywana od złych globalistek.
Bo tak naprawdę, wszystko po 2010 to nie jest „czwarta fala” feminizmu, tylko zwyczajny postfeminizm zawłaszczony przez klasę średnią kobiet z zachodu, które wypowiadają się w imieniu kobiet „w ogóle” i nie dostrzegają odmiennych stanowisk, kiedy doświadczenia kobiecości są bardzo różnorodne i nieprzekładalne na siebie nawzajem.
To obecnie bardzo różnorodny ruch, gdzie skupiasz się na jego najgorszym i zupełnie niereprezentatywnym, zachodnim obliczu. Zaryzykowałabym odważną tezę, że kobiety z zachodu, wysoko rozwiniętych krajów nie potrzebują feminizmu już w ogóle. Ich żądania zostały spełnione. Należy wsłuchać się w głosy tych z krajów rozwiających się, gdzie ciągle ich najbardziej elementarne prawa są łamane, nie skupiać się na tempie które narzuca rozpieszczony zachód, który zaczynał zjadać własny ogon z wygody, szukając wroga w mężczyźnie z braku lepszych celów.
Feminizm pierwszej fali walczył o prawa kobiet do pracy i głosowania. Druga fala w latach 60 wraz z eksplozją kultury hipisów którzy wspierali wolną miłość doprowadziła do rewolucji seksualnej i upowszechniła antykoncepcję. Trzecia po 1990 dołączyła walkę z seksizmem, mówiła o zwykłym życiu, kobiety w tym czasie powszechnie wiedzą już, że znajdują się na równi z mężczyznami, co wciąż nie ma jednak odzwierciedlenia w otaczającej rzeczywistości w wielu dziedzinach. Czwarta to wszystko po 2010, #meetoo, walczy już o parytety, reprezentacje kobiet w różnych branżach, porusza tematy genderowe czy nawet ekologię czy miesza nawet antywojenne przesłania, rozszerza dyskurs publiczny na opresję i marginalizację kobiet w społeczeństwie i bierze w obronę całe grupy społeczne, tworzy dziwne fikołki myślowe i jest dziwną mieszanką która coraz mniej ma wspólnego z korzeniami, ma wiele odcieni i różne pomysły na to, jak powinna wyglądać rola kobiet we współczesnym świecie – dlatego dla mnie mamy obecnie raczej postfeminizm, niż jego czwartą falę. Walka feministek obecnie ma zupełnie inny wymiar niż 100 lat temu i nie musi być już tak agresywna. Feminizm mówi przede wszystkim o tym samym co ty – o równości względem prawa i egzekwowaniu, szanowaniu go – nie zaś – jak niektórzy twierdzą – zrównaniu różnic między kobietami a mężczyznami! To z tego błędnego przekonania wyrasta sporo krzywdzących mitów, które powodują, że dla sporej części społeczeństwa bycie feministką czy też feministą nie kojarzy się dobrze.
Zostań na trzeciej fali. Bo czwartej nie ma, to nie jest feminizm, tylko postfeminizm. I nie jest to tylko moje zdanie.
Nie wskażę ci autorytetu, po prostu nie daj się zakrzyczeć julkom i ze spokojem skup się na merytoryce tego co ma do przekazania rozmówca, to znajdziesz sobie tylu feministów do rozmowy ile będziesz chciał.
Wiesz dlaczego aborcja „na żądanie” jest lepsza od tej w szczególnych okolicznościach i czemu jest bardziej domagane się? Nie, nie chodzi tu wcale branie odpowiedzialności za swoje czyny o i zostawmy ten argument na moment w spokoju. Bo to drugie wymaga komisyjnego orzekania, poddawania ocenie. A potem to już z górki – zaczynają się drwiny, pouczanie, w efekcie odzieranie z godności, z możliwości kierowania swoim życiem. Trzeba też przypomnieć prostą rzecz, że to nie mężczyźni są w ciąży i rodzą, ale kobiety, koniec. Jasne, tak, tak, wiem, męska aborcja finansowa to potencjalnie ciekawy temat do rozważenia na przyszłość, gdy idea zakiełkuje w świadomości ludzi.
powiedz mi jedną, bardzo ważną rzecz – w którym momencie abortowanie dziecka jest bez konsekwencji i jest wyrazem braku odpowiedzialności dla matki? Ja bym rzekła, że właśnie odpowiedzialność za planowanie wizji rodziny przejawia się w sztuce myślenia w ogóle o takich rzeczach, bo jak mówiłeś – nie sztuką jest dywagować i udowadniać swoją lojalność bez próby. Ktoś nie stojący nigdy w życiu przed podobnym wyborem, nie żyjący z jego konsekwencjami (zatem generalnie – wszyscy mężczyźni) w ogóle nie powinien mieć prawa głosu w temacie. Nawet kobiety ludów pierwotnych stosują aborcję (u prawie wszystkich ludów pierwotnych mężczyźni nie wtrącają się w tę sprawę). A przecież zachowanie kobiet dokonujących aborcji jest zgodne w dużym stopniu z naturą, kulturą w której żyją i rozumem. Obwinianie ich i przesuwanie na nie nadmiernej odpowiedzialności za ich zachowanie dotyczące aborcji obciąża jej psychikę. Istotą tego jest próba odparcia poglądu, że z jednej strony „zostawia im się wybór” z drugiej – krytykuje za dokonanie „złego” i piętnuje, czyli tak naprawdę wyboru nie ma.
na myśli mam to, że efektem takich wypowiedzi „obrońców życia”* jest uczynienie z każdej kobiety-matki potwora czyhającego na życie „niewinnego” dziecka. Jest to rażąca manipulacja. W całej tej dyskusji trzeba zmienić optykę myślenia. Bez kobiety noszącej dziecko w łonie nie przetrwa ono ani 5 minut. Nie podejmowanie się tego nie jest brakiem odpowiedzialności ani egoizmem.
Gdyby żądania wysuwane pod adresem kobiet w wieku rozrodczym rozciągnąć na całe społeczeństwo – a tak powinno być, jak wszyscy, to wszyscy – mielibyśmy do czynienia z niemałym absurdem. Jeżeli przymuszamy (słowo klucz – PRZYMUSZAMY) kobiety do rodzenia, równie dobrze możemy przymuszać zdrowych ludzi do oddwania wątrób alkoholikom, czy zębów i bronić się, stawiając sprawę tak, że musisz to zrobić, bo egoistyczne kwilenie o komforcie czy możliwościach życiowych dawcy nie powinno być brane pod uwagę, to czyste wygodnictwo i egoizm. No sorry, ale tragedia osamotnionego, niechcianego dziecka wydaje mi się o wiele bardziej okrutna przez rozciągnięcie w czasie gorszą drogą i zdecydowanie większym dramatem niż skrobanka. Dzieci niechciane nie są przystosowane w wielu aspektach, a zatem rodzenie dzieci niechcianych jest wbrew rozsądkowi, logice i w ogóle wszystkiemu co istnieje. Żadna z kobiet nie przychodzi na zabieg tylko po to, by jutro iść na dancing i ja właśnie widzę w tym odpowiedzialność, skoro konsekwencje bierze się na siebie,
Aborcja w narracji mediów jak twoje często odczytywana stereotypowo jako przerywanie ciąży co drugi miesiąc, najlepiej w dziewiątym miesiącu między wizytą u kosmetyczki a deserem. Stereotypowa kobieta przerywająca ciążę według wypowiedzi przeciwników to rozpuszczona, rozwydrzona nastolatka o luźnych obyczajach, która „zaszła” z kimś na dyskotece i nawet nie wie z kim; ewentualnie „nowoczesna” karierowiczka, która wolałaby sprzedać duszę niż poświęcić się dla innych.
Rzeczywistość przeczy waszym projekcjom bardzo brutalnie i dosadnie: nastolatki to mniejszość w gabinetach ginekologicznych, statystycznie najczęściej przerywają ciążę mężatki, które urodziły już dziecko lub kilkoro dzieci. Czy kobieta mająca już dzieci i wychowująca je staje się mniej odpowiedzialna, gdy nie bierze na barki kolejnego? Nie powiedziałabym, ciężko mi sobie wyobrazić coś bardziej odpowiedzialnego właśnie od planowania rodziny i poważnego, realnego podchodzenia do własnej wizji przyszłości.Do tych kobiet raczej też nie dotrą również argumenty, żeby oddać dziecko do adopcji, bo jakże to jedno wychowywać, drugie w domu dziecka?
Zwróć uwagę, że jeżeli położymy sprawę tak, że kobieta może zajść w ciążę i ona winna jej zapobiegać, a praktycznie jedną męską formą antykoncepcji są prezerwatywy i to kobieta jest przede wszystkim odpowiedzialna za antykoncepcję i za niedopuszczenie do nieplanowanej ciąży, to też kobieta ma prawo decydować, co dalej z nieplanowaną ciążą zrobić, ponieważ to nią jedną zrzucono całą odpowiedzialność. Mężczyźni dzisiaj za nic w tej kwestii nie odpowiadają. Mężczyzn ten problem nie dotyczy w ogóle, oni nigdy nie będą stygmatyzowani z tego powodu.
no cóż, kwestia sporna. czy ja wiem czy prawo o samostanowieniu o sobie i swoim ciele stoi wyżej od życia? jeżeli w twoim ciele zamieszka ktoś kto nie jest tobą, kto bez niego nie przeżyje, to mamy logiczny pat – kto ma do niego większe prawo – ty do ciała, czy on do życia? bo jeśli nie powołałeś kogoś rozmyślnie, to wtedy omen nomen byt owy ma formę – pasożytniczą.
w całym złu które wniósł w historię PRL, przynajmniej aborcje były w nim legalne i wykonywane masowo jako środek antykoncepcyjny. Obecnie w porównaniu z ościennymi krajami mamy ponad 100 razy mniej legalnie wykonywanych aborcji, ale trzeba być idiotą, by myśleć, że liczba faktycznie spadła, po prostu zarabiają kliniki zagraniczne, samozwańczy partacze i hochsztaplerzy, a kapitał i cała turystyka z tym związana nie zostaje u nas, przez co biedniejemy jeszcze bardziej i wywozimy w obce ręce jeszcze więcej kapitału.
Jeszcze jedna ważna rzecz – gadanie o mordestwie to populistyczne hasełka mające wzbudzić emocje, ale faktycznie różnica między poronieniem a aborcją jest płynna, mało konkretna, rzecz można że właściwie jej nie ma – bo czy np. czy ciężka praca w ciąży chcąc zapewnić dziecku byt jest zła, skoro jednocześnie drastycznie zwiększa szansę na przedwczesny poród/pornonienie? Czy lekarz nieumyślnie odrywający głowę dziecku przy porodzie, bo było zbyt drobne i rodziło się za wcześnie by go przeżyć staje się mordercą? Dlaczego nie staje się nim ktoś celowo skrobiący płód? Czy straty dziecka, których kobieta nie jest świadoma to już morderstwo? Aborcja jest po prostu aborcją. Kłócić się można, czy późna aborcja nią jest i do dzisiaj pewności nie ma. Morderstwo dla mnie to działanie z premedytacją, pozbawienie życia, ale czy możemy mówić o życiu w łonie matki? Nie sądzę. Dopiero w nim się przygotowujemy do niego. Wpychanie w ramy morderstwa to kolejna manipulacja mająca wywołać skrajne emocje.
Problem jest w tym miejscu trochę szerszy, bo, no cóż, kwestia sporna, bo czy ja wiem czy prawo o samostanowieniu o sobie i swoim ciele stoi wyżej od życia? jeżeli w twoim ciele zamieszka ktoś kto nie jest tobą, kto bez niego nie przeżyje, to mamy logiczny pat – kto ma do niego większe prawo – ty do ciała, czy on do życia? bo jeśli nie powołałeś kogoś rozmyślnie, to wtedy omen nomen byt owy ma formę – pasożytniczą.
w całym złu które wniósł w historię PRL, przynajmniej aborcje były w nim legalne i wykonywane masowo jako środek antykoncepcyjny. Obecnie w porównaniu z ościennymi krajami mamy ponad 100 razy mniej legalnie wykonywanych aborcji, ale trzeba być idiotą, by myśleć, że liczba faktycznie spadła, po prostu zarabiają kliniki zagraniczne, samozwańczy partacze i hochsztaplerzy, a kapitał i cała turystyka z tym związana nie zostaje u nas, przez co biedniejemy jeszcze bardziej i głupio wywozimy w obce ręce jeszcze więcej kapitału.
Dlaczego zatem, jeżeli samemu ci to nie grozi, usilnie chcesz wpychać kobiety do więzienia, kryminalizując coś powszechnego? Nie mam pojęcia.
Obrońcy w dużym stopniu mszczą się na kobietach, o których wiedzą, że prowadzą życie seksualne według własnego uznania, w sposób względnie wolny a w rzeczywistości są o to zwyczajnie zazdrośni, co jest typowo męskim zachowaniem (autorytarność), bo tymże jest retorya oparta na „mogła myśleć przed” i nie mówię tu o uciekaniu od odpowiedzialności. Dziecko to naturalna konsekwencja seksu, ale ciąża z kolei wymaga donoszenia, do którego żadną siła nie zmusisz. Idąc tym tropem można równie dobrze zabronić bycia kaleką albo nieszczęśliwym – i problem z głowy, bo przecież jest zabronione.
No właśnie jest sens i go nie ma jednocześnie. Jako pragmatyczka nie przyjmę twoich argumentów, po prostu. Są oderwane od rzeczywistości. Zakaz, kara na pokaz , strasznie karą są drogą do nikąd, bo wystarczy że straszak zniknie lub odwróci uwagę w innym kierunku a wszystko wróci. Złodziej i tak ukradnie, morderca zabije, a w sytuacji gdy jest się zaszczutym zdecyduje się na to nawet ktoś, kto sam siebie nigdy by o to nie podejrzewał (w myśl zasady – okazja czyni złodzieja). Decydując za całe narody, układając prawo – co za tym idzie – życie – trzeba myśleć inaczej niżbyś robił to samemu sobie, będąc wielokrotnie bardziej przewidywalnym, brać pod uwagę różne priorytety, kompasy moralne i sytuacje. A siłą każdego systemu i porządku jest nader wszystko to, jak dobrze radzi sobie on z sytuacjami innymi niż przewidziane, standardowe. A obecny niestety sobie nie radzi. Niestety.
Sprowadzenie wszystkiego do „można myśleć przed” i „by nie powoływać życia wystarczy nie uprawiać seksu” jest ignorancją, jest bardzo krótkowzroczne i naiwne bo to tak, jakby powiedzieć, że by nie mieć nigdy wypadku wystarczy nie jezdzić samochodem. Oczywiście, można to przyjąć, ciężko temu myśleniu coś zarzucić i jakieś rozwiązanie to jest, ale nie o to nam wszystkim chodzi.
I jeszcze jedno: łatwy dostęp do antykoncepcji (nie mówię, że darmowy, nie chodzi o „daj bo mi się należy” ale przynajmniej nieogarniczony obwarowaniami czy klauzulami sumienia czy innymi bzdetami) rozwiązuje praktycznie połowę problemu. Niby mówisz coś o odpowiedzialności, ale jak ktoś chce w tym kierunku coś zrobić, to ci nie leży. W porównaniu z potencjalnymi skutkami braku tego dostępu jest to śmiesznie tani koszt. To że, każdy powinien go rozważyć samodzielnie i odpowiada to inna sprawa, może w celu redukcji szkód i poprawienia jakości życia może faktycznie warto czasem pomyśleć za obywatela? Czy myślenie takiego typu że ludzie śmieciliby mniej, gdyby śmietników było więcej i były ogólnodostępne jest aż tak bardzo niedorzeczne i nieprzekłądające się na rzeczywistość? Nie sądzę, moim zdaniem warto spróbować, bo koszt w porónaniu do potencjalnych zysków jest bliski zeru. Istnieją dowody na to, że odsetek aborcji jest wyższy w krajach, w których istnieje ograniczony dostęp do antykoncepcji. Gdyby nastolatki samodzielnie i łatwo skutecznie się zabezpieczać, z pewnością by to robiły. Decydowanie o tym w tym także kiedy i czy mieć dzieci to coś więcej niż kwestia podjęcia decyzji o współżyciu lub nie. Jeżeli nie wolno się zabezpieczać lub w tym celu trzeba się uniżyć, wylegitymować, odbywać upokarzającą wędrówkę nierzadko ze wsi do powiatowego miasta to co wolno? To wszystko traci sens. O dostępność i edukację się wszystko rozbija. Dla nastolatka wycieczka po prezerwatywy jest sporym przeżyciem a ich dostępność może decydować właśnie o powołaniu życia lub nie, czy naprawdę problemem byłoby zaopatrzenie automatów, skoro mamy na ulicach nawet te dystrybuujące gumowe rękawiczki i maseczki?
Podsumowując temat aborcji i to co chcę powiedzieć – nie jest dla mnie ona przejawem niebrania odpowiedzialności, jest też niewiele znaczącym pionkiem w rozgrywkach o władzę, bo aborcje były, są i będą, legalnie lub nie, bo problem licuje ze zwykłą fizjologią. Zakazanie oddawania moczu w miejscach publicznych nie sprawi że wszyscy dostaną stalowych pęcherzy. Niemożliwe jest, by wszystkie kobiety donosiły ciąże i rodziły dzieci, można tym procentem nieznacznie się bawić, podpierając się respektem wobec prawa i zakazując jej, zabraniając lub liberalizując i sponosorując, ale póki człowiek ma wolną wolę, to będzie kombinował broniąc się przed tym czego nie chce, a to czy zrobi sobie tym krzywdę czy nie, i czy prawo w tym pomoże to już inna sprawa.
I mi to jak najbardziej pasuje, pełna zgoda ale sektor na to się nie zgodzi. Wasze możliwości fizyczne są wyższe, owszem, można zrównać w dół, ale jeżeli zależy na wydajności, to musi istnieć tutaj nierówność, cudów nie ma.
Odpowiedź masz w nazwie, nie ma tu za wiele do definiowania, mężczyzna idący własną drogą rozumie się samo przez się i nie ma dla mnie sensu szukać drugiego dna w definicji która definiuje się sama. Fanatyk wyżej wytłumaczył to ładnie, nie ma nic złego w zmianie priorytetów i to że nie będzie zorientowany na to czego społeczeństwo od niego oczekuje i ja im bardzo przyklaskuję, licząc jednocześnie że gdy zostanę sama zachowując analogiczne postawy nie zostanie mi przyklejona łatka tej złej.
A potem co? Na śmietnik?
Jak chcesz, to uganiaj się za 80 latkami. Ty nie wysyłasz ich na śmietnik odrzucając ich?
Wiek reprodukcyjny jest najważniejszy, ponieważ raz, że ludzie są najbardziej atrakcyjni, choć kobiety bardziej, a dwa, że można z nimi zakładać rodzinę. Chyba nie chcesz, by ludzie robili na odwrót doprowadzając do zagłady świata?
Może jakby mniej uganiać się za nastolatkami i kobietami do rodzenia dzieci, a szukać bardziej w swoim wieku, to nagle okazałoby się że sytuacja wcale tak źle nie wyglada jak mężczyźni to rysują, po prostu jest huzia na jednego, na najbardziej obleganą grupę, a potem płacz że dopchać się nie można i konkurencja duża a kobiety złe.
A kobiety to nie powielają tego samego, tyle, że chcąc zwykle starszych mężczyzn? To się wyrównuje. Mężczyźni chcą młodszych, kobiety starszych. Jeśli chcesz coś zmienić to nie wiem, nawołuj też kobiety by brały tylko równolatków. No, świat w tej wersji by był bardzo równościowy. Wszyscy ten sam wiek, te same cechy, ten sam wzrost itd.
Ja już dawno opowiadam się za globalną bazą takich danych z automatu, co pozwoliłoby na wykrywanie sprawców gwałtów po próbce nasienia, odnajdywanie dalekiej rodziny czy przewidywania zapadalności na dane choroby czy nawet alerty odnośnie prawdopodobieństwa spłodzenia wadliwego lub ryzykownego potomstwa, ale niestety jestem wyzywana od złych globalistek.
No to dobrze, ja bym się zgodził. Ale też dodaj do tego badania genetyczne dla ojców z automatu, bo kobiety wiedzą zawsze, że to ich dziecko, mężczyźni nie. Nie wiem jednak czy system, by wydolił bo to są kolejne koszta. Może trzeba by było podnieść podatki.
To obecnie bardzo różnorodny ruch, gdzie skupiasz się na jego najgorszym i zupełnie niereprezentatywnym, zachodnim obliczu.
Bo te osoby są osobami publicznymi, zdobywają duże zainteresowanie, potrafią zdobyć na jakiś cel w kilka dni MILION zł. Czyli mają wiele osób popierających je. Do tego służą w polityce, a nawet jako rzecznicy praw, więc…
Ciężko zauważyć działalność tej „dobrej” feministki, jeśli nie dane jest nam ją poznać. A może być to nisza, więc wpływy niewielkie. Wyparta przez inne feministki.
Feminizm pierwszej fali walczył o prawa kobiet do pracy i głosowania.
W Polsce to akurat obie płcie dostały takie prawo w jednym czasie. W wielu krajach kobiety dostały te prawa szybciej od mężczyzn i to bez wkładu własnego, gdy mężczyźni musieli przejść min 2 letni pobór wojskowy.
Więc przywilej dla kobiet. Przynajmniej wtedy.
Zostań na trzeciej fali. Bo czwartej nie ma, to nie jest feminizm, tylko postfeminizm. I nie jest to tylko moje zdanie.
Jeśli jest postfeminizm a feminizmu nie ma to moim skromnym zdaniem te „dobre” feministki powinny się wziąć do roboty i przepędzić postfeministki, które są szkodliwe.
Choć mi się feminizm nie podoba od samego początku.
Sufrażystki jako prekursorki feminizmu wysyłały pióra mężczyznom, którzy nie chcieli iść na wojnę, by ich ośmieszyć, że nie są mężczyznami. Czyli albo rób jak wół, idź na śmierć, albo pogarda. To jest bardzo manipulatywna postawa.
Feministki 1 fali? Jak już wspomniałem, chciały dostać przywilej niepójścia do 2 letniego obozu jak przymusowe wojsko, a i tak móc głosować itd.
Feministki 1 fali już wtedy uważały, że patriarchat i mężczyźni to wróg.
Feministki 1 fali chciały prawa do pracy? Znowu, w tamtych czasach postęp był bardzo słaby, a praca wymagała głównie wielkiej siły fizycznej,bo nie były tak lekkie i zautomatyzowane jak dzisiaj.Co to za walka, jak kobieta i tak nie radziła sobie w większości prac. Dopiero jak przyszły prace biurowe, księgowość, to dopiero mogły się realizować, ale też nie starczało firm dla nich.
Do tego mężczyźni zmuszeni byli dać kobietom możliwości pracy zawodowej, bo poginęło nas miliony na wojnach i nie było rąk do pracy.
Więc to taka niby walka, a tak naprawdę musiało to być przyznane.
Później po prostu poszła zasada w stylu – dasz palec, wezmą rękę. Czyli nieustanne przekraczanie granic i obrażanie mężczyzn, którzy nie chcieli dać danych przywilejów. Więc nienawiść.
Nie wskażę ci autorytetu, po prostu nie daj się zakrzyczeć julkom i ze spokojem skup się na merytoryce tego co ma do przekazania rozmówca, to znajdziesz sobie tylu feministów do rozmowy ile będziesz chciał.
To bardzo niekonkretna opcja. Czyli nawet ktoś kto nie uznaje się za feministę, mam go uważać za feministę? Ktoś kto nie pracuje w jakiejś organizacji, czy w polityce mam go nazywać i tak feministą? Nie, bo nie ma żadnego wpływu na te szkodliwe jak mówisz postfeministki.
Poza tym przypomnę, że żeby płcie miały jak najsprawiedliwszą równość to trzeba egalitaryzmu, a nie ani feminizmu ani maksulizmu, nie trzeba uwzględniać przy tym płci i ją jakoś tam faworyzować.
A potem to już z górki – zaczynają się drwiny, pouczanie, w efekcie odzieranie z godności, z możliwości kierowania swoim życiem.
Wybacz, każdy postępujący szkodliwie jest odbierany z godności. Morderca też. Takie są skutki picia wódki. Takie są skutki seksu w krzakach po pijaku z nieznajomym którego 15 minut temu poznało się w klubie. W Anglii jest tego cała masa. Dziewczyny obrzygane, leżą pół nagie, lub nagie, bez majtek, wszystko im widać. Przecież to tragedia jest jak takie dziewczyny upadły.
Jasne, tak, tak, wiem, męska aborcja finansowa to potencjalnie ciekawy temat do rozważenia na przyszłość, gdy idea zakiełkuje w świadomości ludzi.
Kiełkować musi już teraz, żeby było równo. Jak kobiety chcą się bez żadnych konsultacji zrzec odpowiedzialności, to na równej zasadzie muszą mieć mężczyźni taką możliwość.
Równość to – albo pozwalanie obu płciom na to samo, albo zakazywanie im tego samego.
powiedz mi jedną, bardzo ważną rzecz – w którym momencie abortowanie dziecka jest bez konsekwencji i jest wyrazem braku odpowiedzialności dla matki?
Już kiedy jest uprawiany ryzykowny seks, z niepoznanym dobrze partnerem, bez zabezpieczenia itd.
Odpowiedzialności za to nie ponosi kobieta, która np. została zgwałcona (ale faktycznie, a nie , że najpierw chciała, a nazajutrz się jej odwidziało).
Albo kiedy płód zagraża życiu kobiety i jest to pewne na 100%.
Ja bardzo chwalę kompromis.
toś nie stojący nigdy w życiu przed podobnym wyborem, nie żyjący z jego konsekwencjami (zatem generalnie – wszyscy mężczyźni) w ogóle nie powinien mieć prawa głosu w temacie.
Czyli kobietom zakażmy wypowiadanie się na tematy związane z mężczyznami m.in czemu nie płacą alimentów, czemu jest tyle depresji i samobójstw, czemu tyle bezdomnych. Niech słuchają nas, mężczyzn, bo my znamy powody. Zamykać usta na kłódkę i myśleć tylko o sobie… a najpewniej o łatwym porzuceniu konsekwencji swojej głupoty.
Obwinianie ich i przesuwanie na nie nadmiernej odpowiedzialności za ich zachowanie dotyczące aborcji obciąża jej psychikę.
Kryminalistom też się obciąża psychikę mówiąc im o odpowiedzialności. No, strasznie współczuję, aż wcale.
Robiła źle, to niech ponosi konsekwencje, bo inaczej się nie nauczy wzorców zdrowych.
Pozwalanie na hultajstwo to przyzwalanie, by coraz więcej kobiet zabijało dzieci dla przyjemności, rozszerzając nawet wiek takich dzieci. Nie pomaga to społeczeństwu.
Jeżeli przymuszamy (słowo klucz – PRZYMUSZAMY) kobiety do rodzenia, równie dobrze możemy przymuszać zdrowych ludzi do oddwania wątrób alkoholikom
Nie widzę naprawdę powiązania. Tym bardziej, że zwykle alkoholik odpowiada sam za swoje picie. Oczywiście są też osoby, które mogły aż tak zranić tego człowieka, że zaczął pić, ale wtedy powinniśmy też karać czy to zdrady, czy przemoc psychiczną, bo często z tego alkoholizm się bierze. I to jest dopiero prawdziwa odpowiedzialność.
No sorry, ale tragedia osamotnionego, niechcianego dziecka wydaje mi się o wiele bardziej okrutna przez rozciągnięcie w czasie gorszą drogą i zdecydowanie większym dramatem niż skrobanka. Dzieci niechciane nie są przystosowane w wielu aspektach, a zatem rodzenie dzieci niechcianych jest wbrew rozsądkowi, logice i w ogóle wszystkiemu co istnieje.
Jak się nie chciało dzieci to się nie uprawiało seksu w sposób, który doprowadza do zapłodnienia. Trzeba myśleć wcześniej.
Rzeczywistość przeczy waszym projekcjom bardzo brutalnie i dosadnie: nastolatki to mniejszość w gabinetach ginekologicznych, statystycznie najczęściej przerywają ciążę mężatki, które urodziły już dziecko lub kilkoro dzieci.
Mężatkom można być nawet w wieku 18 lat, czyli i tak nastolatką.
Zresztą nie mam takich danych, bym wiedział, że jakieś starsze kobiety doprowadzają do aborcji.
I znowu, czy jeśli po np. 3 dzieciach zachciało się im seksu bez prezerwatywy i innych zabezpieczeń, to czy nie mają za to odpowiadać same? To są te luźne obyczaje i bezmyślność. Nie można na to pozwalać, bo tego będzie więcej.
Zwróć uwagę, że jeżeli położymy sprawę tak, że kobieta może zajść w ciążę i ona winna jej zapobiegać, a praktycznie jedną męską formą antykoncepcji są prezerwatywy i to kobieta jest przede wszystkim odpowiedzialna za antykoncepcję i za niedopuszczenie do nieplanowanej ciąży, to też kobieta ma prawo decydować, co dalej z nieplanowaną ciążą zrobić, ponieważ to nią jedną zrzucono całą odpowiedzialność.
Tak, kobieta dopuszcza zwykle do seksu jako ostatnia, inaczej jest to gwałt. Więc ona jest winna temu, że nie wybrała dobrego partnera,bo masa kobiet odpowiada w ankietach, że boją się macierzyństwa, porzucenia, czy nie stać ich na rodzicielstwo, czyli głupotą było uprawianie seksu w czasie niedostatku, nierozsądne. Do tego kobieta odpowiada za to, by ta antykoncepcja była skuteczna, a nie decydować się na seks bez zabezpieczenia, bo ma chcicę akurat i mózg się zlasował.
Mężczyzn ten problem nie dotyczy w ogóle, oni nigdy nie będą stygmatyzowani z tego powodu.
Za to stymatyzowani są, gdy fałszywie oskarży się ich o gwałt, publika skazuje szybciej, niż znajdą się dowody i wyrok. Mężczyzna zgwałcony musi i tak płacić na to dziecko. Mężczyzna musi płacić alimenty, mimo, że nie zawinił rozpadowi związku. Mężczyzna nie ma wpływu na to na co idą jego pieniądze i nie może sam finansować dziecka na spotkaniach z nim. Mężczyzna nie może zrobić testu na ojcostwo.
Jest masa problemów do rozwiązania i wydaje się, że aktualnie więcej tych problemów mają mężczyźni, a nie już kobiety, które bardzo zyskały m.in dzięki postfeminizmowi, czy państwa opiekuńczego finansującego problemy kobiet, by mogły się wybić nad mężczyzn.
bo jeśli nie powołałeś kogoś rozmyślnie, to wtedy omen nomen byt owy ma formę – pasożytniczą. Jeszcze jedna ważna rzecz – gadanie o morderstwie to populistyczne hasełka mające wzbudzić emocje
No widzisz, my mówimy, że aborcja to często morderstwo z powodu braku myślenia czy rozsądku i odpowiedzialności, a wy z kolei próbujecie wcisnąć tą teorię, że dziecko to pasożyt. Dzięki mówieniu, że dziecko to pasożyt to ludzie zobojętniają się na los dzieci, uważają za szkodnika. Tak samo jak dzisiejsze feministki mają mężczyzn, też wrogów, krzywdzących, niedorobionych, tylko one piękne i idealne.
Czy straty dziecka, których kobieta nie jest świadoma to już morderstwo?
Coś poszło nie tak w wychowywaniu, czyli zapewne patologiczna rodzina, jeśli kobieta nie jest świadoma. I te popełniając aborcję z byle powodu wzmacniają te patologie.
Morderstwo dla mnie to działanie z premedytacją
Aborcja z byle powodu to też działanie z premedytacją.
Zresztą, to, że się nie wie, że łamie się np. prawo nie zwalnia z odpowiedzialności. Jak ktoś jedzie po pijaku i spowoduje wypadek, to nic z tego, że nie wiedział jakie są konsekwencje.
w całym złu które wniósł w historię PRL, przynajmniej aborcje były w nim legalne
No, a w całym złu Hitlera też popierał aborcje. A potem zabijanie danych ludzi.
trzeba być idiotą, by myśleć, że liczba faktycznie spadła, po prostu zarabiają kliniki zagraniczne, samozwańczy partacze i hochsztaplerzy, a kapitał i cała turystyka z tym związana nie zostaje u nas, przez co biedniejemy jeszcze bardziej i głupio wywozimy w obce ręce jeszcze więcej kapitału.
To prędzej rozwiązaniem by było robić u nas te aborcje za dużą kasę, nie na nfz.
Ale pewnie ludzie i tak by wyjechali do państw takich, gdzie jest najtaniej.
Jak aż tak są zdesperowani, tak tego chcą, to nic z tym nie zrobimy.
Myślę, że masa osób odpada i tak, gdy widzi, że trzeba gdzieś daleko jechać i to kosztowne. Jednak nadal, nie należy tego promować. Wtedy ludzie zaczynają myśleć nad tym co robią. Nie możemy być bezmyślnymi zwierzątkami.
Dlaczego zatem, jeżeli samemu ci to nie grozi, usilnie chcesz wpychać kobiety do więzienia, kryminalizując coś powszechnego? Nie mam pojęcia.
Powtórzę, ponieważ jest to przykład podawany z góry. Jak inni widzą jakie to straszne rzeczy, to nie będą tego robić i się 10000 godzin zastanowią, czy w ogóle uprawiać seks i z kim i czy z odpowiednim zabezpieczeniem. TO JEST POŻYTECZNE.
Tym bardziej, że skuteczność prezerwatyw to 99%. Nie róbmy problemu dla tych 1%.
Obrońcy w dużym stopniu mszczą się na kobietach, o których wiedzą, że prowadzą życie seksualne według własnego uznania, w sposób względnie wolny a w rzeczywistości są o to zwyczajnie zazdrośni
Dbanie o zdrowe wartości nie jest wcale żadnym mszczeniem. To samo jest z piciem alkoholu w czasie ciąży, paleniem itd. To zdrowy cel dla ludzi, dla rodzin.
Idąc tym tropem można równie dobrze zabronić bycia kaleką albo nieszczęśliwym – i problem z głowy, bo przecież jest zabronione.
Ponownie nie rozumiem. Kaleka, jeśli został kaleką bo np. zbyt szybko jechał samochodem odpowiada za konsekwencje swojej głupoty. Jak przez kogoś, no to karze się tą osobę, a nie ofiarę. Nieszczęśliwy to też grupa bardzo duża. Niektórzy są nieszczęśliwi z własnego powodu, a niektórzy z kogoś innego powodu, bo ktoś ich zranił, czy stosował przemoc.
To porównanie jest dobre do seksu bez zgody czyli gwałtu, albo z własnej decyzji. Dla tych drugich nie ma współczucia.
No właśnie jest sens i go nie ma jednocześnie. Jako pragmatyczka nie przyjmę twoich argumentów, po prostu. Są oderwane od rzeczywistości. Zakaz, kara na pokaz , strasznie karą są drogą do nikąd, bo wystarczy że straszak zniknie lub odwróci uwagę w innym kierunku a wszystko wróci.
Więc należy robić tak, by straszak nie odwrócił uwagi. Bardzo dobrze tutaj działa mechanizm nieuchronnej kary, a nie rozwidlonej w czasie o 10 lat batalii sądowej, jak to jest dzisiaj często.
Sprowadzenie wszystkiego do „można myśleć przed” i „by nie powoływać życia wystarczy nie uprawiać seksu” jest ignorancją, jest bardzo krótkowzroczne i naiwne bo to tak, jakby powiedzieć, że by nie mieć nigdy wypadku wystarczy nie jezdzić samochodem.
Nieprawda, złe porównanie. By uniknąć wypadku należy jeździć bezpiecznie, czyli znowu, być rozsądnym. Tak jak przy uprawianiu seksu. Proste. Chyba, że wypadkowi ulegniemy z winy kogoś. To tak jakby to był gwałt, ten sam mechanizm, ktoś inny odpowiada za to co nam się stało. Co innego gdy głupotę robimy własnymi decyzjami, szarżując, nie zapinając pasów. Tak, trzeba myśleć przed, w trakcie i po. Za głupotę odpowiada ten głupi.
Niby mówisz coś o odpowiedzialności, ale jak ktoś chce w tym kierunku coś zrobić, to ci nie leży.
Ponieważ to za późno. Może jedynie warto, by było udostępnić takie tabletki jeśli udałoby się udowodnić, że para wpadła po seksie z zabezpieczeniem i nie z ich winy to się stało. Niestety jest to trudne.
Ja mam rozwiązanie dla par, które nie chcą dzieci, naprawdę, seks analny i wszystkie formy seksu nie penetrujące waginy, a nawet wyciąganie penisa przed wytryskiem.
Ludzie nie myślą, to mają za swoje. Ja głupoty niezbyt toleruję. Jak sam siebie na niej łapię, to nie obwiniam nikogo, tylko przyjmuję na klatę i się poprawiam.
To że, każdy powinien go rozważyć samodzielnie
Tak, tak. Ta luźna w kroku, która umówiła się z przystojnym psychopatą też? Nie.
czy myślenie takiego typu że ludzie śmieciliby mniej, gdyby śmietników było więcej i były ogólnodostępne jest aż tak bardzo niedorzeczne i nieprzekłądające się na rzeczywistość? Nie sądzę,
A ja sądzę, bo to obwinianie innych za swoje śmieciarstwo i syfiarstwo. Jakiś papier czy coś można wziąć do kieszeni i podejść dodatkowe 100m do jakiegoś śmietnika. Wielki wysiłek.
czy naprawdę problemem byłoby zaopatrzenie automatów, skoro mamy na ulicach nawet te dystrybuujące gumowe rękawiczki i maseczki?
Zapewne nie, automaty za podobną cenę co jest w sklepach, to nic złego teoretycznie – nie wiem ile to jednak kosztuje na tle całego państwa. Z drugiej często się mówi tak, jak nie jesteś na tyle dojrzały, by bez krępowania się i przełamania lęku nie umiesz kupić prezerwatywy, to nie uprawiaj seksu, bo do niego tym bardziej nie dorosłeś/aś.
I mi to jak najbardziej pasuje, pełna zgoda ale sektor na to się nie zgodzi. Wasze możliwości fizyczne są wyższe, owszem, można zrównać w dół, ale jeżeli zależy na wydajności, to musi istnieć tutaj nierówność, cudów nie ma.
Więc inaczej. Próg minimalny to 25kg według prawa, równy dla obu płci. Z kolei dany zakład może przyjąć swoją formę prawną i wpisać 50kg dla obu płci. Kto akurat lubi ciężary to się do tego zakładu przyjmie i wydajność wyrobi. Też nie problem.
Eee, too nie jest tragiczne, to równouprawnienie, choć was faktycznie może to szokować mając obraz grzecznej dziewczynki. Obie płcie lubią się czasem sponiewierać alkoholem i zeszmacić, sprawdzać granice gdy są młodzi. Po prostu ekscytacja kawałkiem kobiecego sutka jest nieporównywalnie większa i niezdrowa. Wasi menele od lat leżą rozebrani i obrzygani i nikt się nad nimi nie lituje.
A że pora odejść od seksualizowania nagości to inna sprawa. Będąc w azji widziałam bezdomne i żebraczki śpiące na brudnych ulicach bez ani jednego kawałka ubrania, niektóre mogły nie być nawet pełnoletnie. W europie nie do pomyślenia i szokuje wciąż nawet głupi topless, a negliż rozpitego pijaczka gorszy i szokuje. Ot, różnica kulturowa. W europie jedynie niemcy i czesi są ciut mniej pruderyjni, głównie przez historycznie usytuowane kurorty wypoczynkowe, zresztą nie było to nigdy dla mnie ważne kryterium by się interesować, napominam tylko raczej jako ciekawostkę. No i katolicyzm w tej materii robi sporo złego, promując kult poczucia winy.
Nikt nie mówi że bez konsultacji. Powinna brać pod uwagę zdanie partnera jak i doświadczonego lekarza prowadzącego ciążę i rokowania, ale ostateczna decyzja powinna należeć do niej.
A ja to widzę inaczej, totalnie, pozwoliłabym popełniać błędy, bo głupota nie jest zbrodnią, a rozumu nikomu nie wlejesz. Nie myśli się o konsekwencjach w takich chwilach, ale to nie czyni jeszcze totalnego idioty.
Zresztą nie mam takich danych, bym wiedział, że jakieś starsze kobiety doprowadzają do aborcji.
Jest feminizm, tylko zakrzyczany przez tych pierwszych. I nie jest to takie proste, użyto w tym przypadku kto nie z nami ten przeciw nam i raczej tak jak mówisz dano palec, a wzięto całą rękę. Wasz ruch też to czeka, gdy wypłynie na szerokie wody i stanie się popularniejszy, pojawią się wtedy różne cwaniaczki które będą chciały się podpiąć lub będzie się pokrętnie powoływać na wasze ideały, poczekaj tylko.
Oceniasz z dzisiejszej perspektywy. Wtedy miganie się od bitki było wielką ujmą na honorze i plamą nawet wśród innych mężczyzn, dzisiaj jesteście świadomi bezsensu wojny, jeszcze sto lat temu pokojem nazywano tymczasowy okres bez wojny, dziś jest on „stały” i wydaje się normalny i wieczny. Tak samo dzisiejszy Bond sprzed 40 lat i to jak ukazuje on traktowanie kobiet wydaje się nie do przyjęcia. Moim zdaniem nie możesz w pełni ocenić dzisiaj sufrażystek nie żyjąc w tych czasach, bo po prostu za dużo czasu minęło. Możesz za to przyglądać się zachodniemu feminizmowi i absurdowi go toczącemu
A kimże ja jestem by mówić ci kto jest prawdziwym feministą a kto wydmuszką? Przedstawiam ci ideę, nie wcielam się w rolę sędziego mówiąc słuchaj tego czy tamtego, bo to prawdziwy feminsta. Wiem że każdy ruch potrzebuje twarzy, wodza, ja jestem zdania że wyłoni się i wyklaruje w odpowiednim czasie jeśli będzie taka potrzeba, na razie racja bytu feminizmu w rozwiniętych krajach europejskich jest niewielka, to i nikt nie bierze na siebie ciężaru lidera. Od biedy mogę ci polecić paru autorów, ale widząc twoje podejście myślę że lektura cię nie zainteresuje.
jak najbardziej zgoda, pamiętaj tylko że niektórych rzeczy nie przeskoczysz, właśnie chociażby z powodu różnicy płci, co prowadzi do konfliktu interesów i efektem motyla narasta.
Teraz ja nie widzę związku. Wbrew pozorom, kobiety też płacą alimenty, mają depresje i bywają bezdomne, oczywiście że znacznie rzadziej, chociaż co do alimentów – jestem w stanie zgodzić się że to męska rzecz i nie drążyć, jeżeli druga strona nie podejmie zainteresowania aborcji będącego kobiecą kwestią. Coś za coś.
Ale jakie konsekwencje? Czy ta sytuacja jaką jest utrata dziecka sama w sobie nie jest tragiczną konsekwencją takiej decyzji i musisz jeszcze im dokopać? To podpada pod sadyzm. Jak najbardziej bierze konsekwencje przez to że będzie musiała z tym żyć.
Ciążą trwa 9 miesięcy, dla uproszczenia licz jako rok. Mierne szanse na młode macierzyństwo, tym bardziej że wbrew pozorom o celowe zajście w ciążę często trzeba się starać miesiącami, gdy innym wychodzi to za pierwszym razem.
Pancerniki potrafią wstrzymać rozwój płodu np. w zoo, gdy mają złe warunki. Ludzie nie. Oba gatunki kopulują kompulsywnie. Można się z tym godzić albo walczyć, ja jestem zdania że natury nie oszukasz i nie warto, jeśli myślisz że wszyscy mamy silną siłe woli, próbuj.
Jedna sprawa – dziecka raz urodzonego nie da się abortować, można je zabić. Aborcja nie dotyczy dzieci, to co masz na myśli to zygota, płód. Owszem, na upartego można podpiąć i mówi się np. „straciłam dziecko…”, z drugiej czy „dzieciom” z aborcji wyprawia się pogrzeby, traktuje jak dzieci? Nie bardzo. ale to jest o wiele bardziej skomplikowane.
I nie, nie czepiam się bo wiem o co ci chodzi.
Cholernie trudny temat to rozstrzygnięcia którego nie chcę roztrząsać, ale raczej skłaniałabym nie jest to ani morderstwo (na upartego możnaby taką łatkę przypiąć, ale to już zależysz jak zdefiniujesz życie i morderstwo), a dziecko przed urodzeniem się to płód, zygota nie dziecko. Tak naprawdę jest to problem nie dla naukowców kłócących się o odczuwanie bólu i graniczny tydzień, tylko raczej jest to zajęcie dla filozofów, bo w sumie obie strony mają swoje słuszne racje, w zależności w jaki sposób na to spojrzysz. Efektem motyla kwestie nazewnictwa rosną do gigantycznych rozmiarów i prowadzą do skrajnie różnych poglądów. Pas, ja wysiadam, chociaż mój kompas mówi mi, że to coś z goła odmiennego od klasycznego zadźgania kogoś nożem co przychodzi na myśl gdy słyszę to słowo i nijak ciężko mi to w ramy morderstwa wepchnąć.
Kluczem jest „z byle powodu” a kimże jesteś by oceniać co jest byle powodem, a co nie, dramaty nastolatków dla nas błahe – dla nich – prawdziwe, realne i niebezpieczne czy osób niedoświadczonych przez życie i odbiór będzie skrajnie różny. Trochę empatii w tym miejscu bym zalecała. Na jednym nie zrobi wrażenia kolejna stracona ciąża, inny się nie pozbiera po decyzji do której będzie miał ważny powód. Jak dla mnie powtarzam jeszcze raz – to w pełni sprawa kobiety i wtedy problemu nie będzie, jeśli tylko pozwolisz jej wybierać.
Podobnie jak 80% ludzi, nie wiem po co mieszasz zbrodniarza do poważnego tematu. Nie został nim przez to, że coś popierał lub nie.
I to jest nieironicznie bardzo, bardzo dobry pomysł, na który nie wpadłam a będę go popierać i o nim mówić. Ograniczzy to liczbę przypadków. Wysoka cena odstraszy od masówki a będzie możliwość dla „wyjątkowych” wypadków (każdy myśli że jego przypadek taki jest). Wpływ do budżetu może zrekompensować straty a jednocześnie jest bariera ceny będzie nie do ruszenia dla wielu i problem będą mieli jedynie ci którzy właśnie lękają się wizji wyjazdu za granicę, bo będą musieli wyskoczyć z kasy, tudzież udowodnić powagę sytuacji swoim portfelem.
Tu ujmujesz 1%, a 1% w dużej skali to bardzo dużo i odpuszczając go sobie dzisiaj zemści się to z nawiązką.
Chodzi o to, że zabronienie seksu gdy się nie chce dzieci nie jest rozwiązaniem. Owszem, z punktu widzenia logiki ma to sens, ale jest totalnie nieżyciowe, bo ludzie popełniają błędy i to paradoksalnie jest ludzkie. Który nastolatek myśli o takich rzeczach, że marnuje sobie właśnie życie brakiem zabezpieczenia? Błędy czysto ludzkie można zminimalizować wysoką dostępnością i moim zdnaiem jak najbardziej warto to robić.
Chodziło mi raczej o coś innego. Jeżeli widzisz głupie, niezasadne ograniczenie do 40 na drodze którą znasz, na której nie ma radarów, a droga pusta po horyzont, to 90% depnie po gazie nie przejmując się nim, bo taka jest ludzka natura. Dopiero, gdy będzie fotoradar, patrol, straszak będą zwalniać by nie dostać mandatu, a nie dlatego, bo szanują prawo. To właśnie mam na myśli, chodzi mi o to, że zakazy zakazami, a ludzkiej natury nie oszukasz tak łatwo nie patrząc ludziom na ręce, na co nie mamy możliwości ani zasobów, więc zostaje nam w sumie pogodzić się jedynie z statusem quo. Chodzi o to w tym porównaniu, by człowiek nie robił tego jedynie ze strachu przed karą, bo będą sytuacje, gdzie nikt nie będzie nad nim stał i zrobi sobie krzywdę.
A moim zdaniem tabletki powinny być ogólnodostępne, po co wydawać je pod kontrolą i zwiększać biurokrację? Zapobiegając zagnieżdzeniu się komórki nikogo nie zabijasz, wpływasz jedynie na swoje ciało. Równie dobrze mężczyzna może ścisnąć członek na chwilę przed dojściem.
Nie o to chodzi żeby wstawiać automaty to równie dobrze może być pudło z kondomami gdzieś na parapecie okna w każdej szkole za darmo albo za co łaska. Chodzi po prostu, by każdy zainteresowany nie musiał się kryć, chyłkiem chodzić do lekarza po tabletkę po, jakby robił coś złego, skoro antykoncepcja jest dobrą rzeczą.
Nigdy nie abortuje się zygoty, zawsze zabija się już mocno zawansowany płód, potencjalne dziecko, potencjalnego człowieka. Czy ty wiesz co to jest zygota – wróć do podstawówki na lekcję biologii i przestań manipulować.
Abortowany płód to odrębne od matki i ojca istnienie mające swoje niepowtarzalne DNA. Jego życie zależy od innych i w momencie gdy powstało należy mu się taki sam szacunek i ochrona jak każdemu człowiekowi. Koniec kropka.
Sprowadzasz ludzi do zwierzątek, którzy w sytuacji dojścia do współżycia nie są w stanie zapanować nad instynktami – jeśli nie są i doprowadzili do ciąży, to muszą wziąć za to odpowiedzialność. Ja nie rozumiem czego ty nie potrafisz zrozumieć i lejesz wodę hektolitrami, z czego oprócz bełkotu nic nie wynika. To jest właśnie najwyższy przejaw odpowiedzialności – za życie drugiego człowieka. Bo to nie żadna zygota, płód, czy nawet nienarodzone dziecko, tylko człowiek po prostu, w początkowym stadium swojego biologicznego rozwoju. Człowiek, rozumiesz? Jesteś zwolenniczką zabijania ludzi dla wygody innych ludzi. Dokładnie jak Hitler, który promował zabijanie Polaków, dla wygody Niemców – ty promujesz zabijanie dzieci przez własne matki… To jest dopiero DNO.
odnośnie przykładu feministki – proponowałabym chociażby młodą Amandę Waliszewską jako przykład tego o co mi chodzi, odcina się wyraźnie od czwartej fali i jej argumentacja jest całkiem dobra. Nie chcę podawać linku, bo pewnie się brzydzisz takimi treściami i usuniesz komentarz, ale podaję jako przykład o który zapytałeś, wierzę żę znajdziesz jeśli będziesz zaintereresowany, a skoro pytasz, to wierzę że jesteś. Prowadzi bloga na literę H.
Wiem kto to jest, ma w polubieniach piekielnie radykalną i mizoandryczną Maję ESSSSSS.
Na maila wyślij mi te przykłady jej tekstów gdzie się odcina od 4 fali feminizmu, za co krytykuje feministki i gdzie wspiera mężczyzn w widocznych dla nas problemach. I nie , nie chodzi o możliwość płakania, bo to jest za mało, a i nawet często potrafi wiele kobiet do odpychać od mężczyzn.
Tutaj oczywiście usunę, nie toleruję reklamy, która osłabia moją pozycję.
matrixpoland@o2.pl
Nie umiesz czytać dziewczyno. Napisał, że kobiet w wieku reprodukcyjnym jest mało, starych bab nie brakuje
No dobrze a powiedz mi PO CO mężczyźni zaniżają swoją wartość ? Bo tak bardzo chcą mieć kobiety ze się zgodzą na BYLE JAKOŚĆ ? To ja się nie dziwie tej kobiecie że nie szanuje takiego faceta, to natura ludzka nie kobieca – jeśli się nie szanujesz nie licz na to ze inni będą Cię szanować.
Gdyby DIAMENTY leżały na ulicy byłyby bezwartościowe !
Owszem sam lubię piękne kobiety ale wiązać się z kimś przede wszystkim patrzę na charakter tej osoby, bo nie czarujmy się każdy (nawet ja) się starzeję, więc warto w wieku 50 lat pomyśleć „spoko podoba mi się całe życie, poznałem ładniejsze ale ta ma zajebisty charakter”
Poruszane mnóstwo razy na tym portalu – kobieta to co najwyżej DODATEK do życia nie jego sens, póki faceci tak nie podejdą do sprawy są SKAZANI na porażkę.
Związek w którym ja mam sprzątać, gotować, zarabiać lepiej, brać księżniczkę na wycieczki a ona jeszcze będzie dochować że nie podoba jej się. To na pewno związek ?
Trochę się wkurzylam czytając czwartą wiadomość.
Kurwa, jak pielęgniarki i położne są słabo wykształcone i nie włożyły potu w swój dyplom? Czy autor tego wpisu to troll?
A co do reszty, to przykro mi bardzo, że większość facetów, którzy niczym nie zawinili, nie mogą sobie nikogo znaleźć. Nie mam zbyt wielu koleżanek, więc nie wiem co w głowach tych kobiet siedzi.
Mój obecny partner korzystał z tindera i podobno stosował technikę, że maczowal się z 2-3 dziewczynami i tylko z nimi utrzymywał kontakt. Jak kontakt się urwał, to maczowal kolejną itd. Z tego co wiem, to jakieś relacje z tego tindera miał, ale nie wiem ile.
Z kolei ja, dawałam większość facetów w prawo, ewentualnie usuwałam parę jak mi się jakiś nie podobał.
Zagadywało sporo, ale rozmowy były miałkie, płytkie i urywały się po jednym dniu bez propozycji wyjścia, czy nic.
Druga część pisała o spotkanie jeszcze tego samego dnia, na co się nie godziłam.
Na szczęście obecnego poznałam przez znajomą. Okazuje się, że po kilku miesiącach spotykania się ze mną, chciałby razem zamieszkac (wczesniej z nikim nie chciał). Były za to nawet po 3 latach nie chciał zamieszkać wspólnie, nie mówiąc o zaręczynach.
Tinder powinien mieć ograniczenie i nie pozwalać mieć więcej niż 5 (góra 10) machy na raz. Jak ktoś chce spróbować z nową osobą (czyli losować dalej) musiałby usunąć którąś ze starych konwersacji. Nie byłoby problemu z setkami wiadomości na raz.
Też pamiętam mężczyznę, który bardzo się bronił rękami i nogami przed zdradzeniem mi gdzie dokładnie mieszka, nie uległ nawet gdy sam zaprosił mnie do swego, obcego dla mnie miasta i nie miałam gdzie spać. Okazało się, że mieszka bardzo biednie i się wstydził – i w sumie do dziś nie wiem co o tym myśleć.
—-
Po co usuwać parę, skoro żeby się sparować, trzeba przeciągnąć w prawo, co znaczy że dana osoba się podoba? Ktoś taki, komu z nienacka ucieka sparowanie musi czuć się nieprzyjemnie zaskoczony.
Po co usuwać parę, skoro żeby się sparować, trzeba przeciągnąć w prawo, co znaczy że dana osoba się podoba? Ktoś taki, komu z nienacka ucieka sparowanie musi czuć się nieprzyjemnie zaskoczony.
To idioci i idiotki, sami wybierają, a potem mają problem nawet jak się do nich zagada. Kolejny wyraz nieodpowiedzialności, buractwa, wieśniactwa i chamstwa.
Kolega mądrze zrobił. Nawet panowie mają czasami problem na portalach z powodu nadmiaru osób do rozmawiania. Dlatego relacje z ludźmi poznawanymi w ten sposób są takie kruche. Na zawarcie głębszej relacji potrzeba czasu i uwagi obu stron. Jak napisałem wcześniej (przed twoim komentarzem) tinder powinien sam ograniczać liczbę par.
To dla panów korzystając z portali jest na porządku dziennym. To i tak jeden łagodniejszych sposobów w jakie kobiety odrzucają facetów. Nie jesteś pierwszą kobietą która ma błędne założenie jak tinder działa dla mężczyzn. Obejrzyj sobie ten eksperyment (można włączyć polskie napisy):
https://www.youtube.com/watch?v=DZTIbHIsIYw&ab_channel=AlexanderGrace
Co było dla ciebie gorsze, że biednie mieszka czy że się wstydził?
że się wstydził, bo przecież bym to zrozumiała, sama nie pochodzę z niewiadomo jak bogatej rodziny i jak mam wybór to wolę spać w brudzie/na melinie, namiocie, nie wiem, ławce, na bagażach, na czymkolwiek pod czujnym okiem kogoś chociaż trochę znajomego niż nigdzie i tracić czujność i siły, być pozostawiona w obcym mieście samemu sobie bez kąta dla siebie czy tułąjąc się pod zamkniętym dworcu w oczekiwaniu na następny pociąg, który będzie rano.
Jak ja zapraszam gościa z innego miasta do siebie, to myślę nad tym gdzie go położyć i nad logistyką, zadaję sobie wysiłki z myślą o jego komforcie. Po prostu uznałam to za coś oczywistego, dziwię się że nie było. Po prostu zwalił mnie ówcześnie z nóg absurd tej sytuacji. To była jedna z moich gorszych randek. Ta z facetem jęczącym gdy chodził po górach również była chyba jedną z najgorszych, bo świadomie porwał się na coś, czego nie potrafił. A może to był jakiś sposób na bycie zabawnym, tylko tego nie zrozumiałam? Nie wiem. Takich gagatków było znacznie więcej.
Kurwa, jak pielęgniarki i położne są słabo wykształcone i nie włożyły potu w swój dyplom? Czy autor tego wpisu to troll?
Autor tamtej wiadomości jest inżynierem, ma 2 zawody, kończył studia ścisłe, więc uważa, że włożył więcej. Zresztą on ma 40 lat, więc pewnie ocenia pielęgniarki z czasów, gdzie wystarczyło ukończyć szkołę średnią i miało się zawód. Ewentualnie teraz też jakaś szkoła zaoczna, nie wiem do końca jak to wygląda.
Druga część pisała o spotkanie jeszcze tego samego dnia, na co się nie godziłam.
No i dlatego nie wychodziło, bo faceci są uczenia bycia zdecydowanymi i konkretnymi, więc po co przeciągać. Dawać na spotkanie, krótka piłka i potem ocenić jak było.
Tym bardziej, że jak mówisz rozmowy internetowe często są miałkie, bo większość komunikacji odbywa się gestem, słowem, reakcją, emocją,czyli czymś co buduje lepsze i bardziej realne znajomości, niż sam tekst.
Żeby zostać pielęgniarka nie wystarczy zrobić studiów na których uczy się tylko teorii, jak na większości technicznych. Tam trzeba zapierdalac po szpitalach na praktyki, które są niepłatne a robi się to co zwykła pielęgniarka. I nie, nie wystarczy odbębnić 160h, tylko przez całe studia, miesiąc w miesiąc ma się te praktyki na różnych oddziałach + nauka teorii oczywiście. Teraz nie ma szkółek zaocznych. Trzeba iść na dzienne, żeby zrobić licencjat, potem ewentualnie na mgr idzie się dostać na zaoczne. Potem można jeszcze robić specjalizację.
Ja się nie dziwię, że facet nie mógł nikogo znaleźć, skoro jest bucem i ocenia pielęgniarki, jako gorsze. Pielęgniarki, które będą się nim opiekować w głównej mierze jeżeli trafi do szpitala. Nie żaden lekarz. Lekarz raz na jakiś czas przyjdzie i powie PIELĘGNIARCE jakie leki podać na podstawie wyników badań, pomiarów które przeprowadziła PIELĘGNIARKA.
Jakbym tak miała z każdym wychodzić na miasto, to bym musiała z pracy zrezygnować. Wolę chwilę pogadać, żeby odsiać ewentualnych debili.
Raczej nie jako gorsze, tyle, że po prostu włożył coś więcej. No ale nie chcę być adwokatem, to powinien sam zrobić ten który opisywał swoje doświadczenia i powiedzieć czemu myślał, że wkłada więcej.
Różne kobiety są. Są takie, że jak upolują ciasteczko to bardzo szybko się spotykają i nie mają problemów, że może to być debil. Ot okazja.
„Trochę się wkurzylam czytając czwartą wiadomość. Kurwa, jak pielęgniarki i położne są słabo wykształcone i nie włożyły potu w swój dyplom? Czy autor tego wpisu to troll?”
Maja wybacz w swoim życiu poznałem 3 pielęgniarki i nie uważam że cokolwiek włożyły w woje wykształcenie.
Osobiście podziwiam je bardziej niż lekarzy, no i nie będę generalizował na podstawie 3 osób. Jednak nie do końca rozumiem o co się tak bulwersujesz podobnie jak w każdym zawodzie mamy do czynienia z ludźmi którzy są „parapetami”. To że ktoś skończył jakieś studia znaczy dokładnie tyle że je skończył nie że jest zajrebisty w tym co robi, a dziś studia to żaden wyznacznik kompletnie żaden mam wręcz wrażenie że im człowiek bardziej wykształcony tym bardziej oderwany od rzeczywistości, o czym rozmawiałem ostatnio z koleżanką z tytułem doktora i się nie obraziłaby to ona wysnuła ten temat a ja „delikatnie” przytaknąłem, więc na prawdę to że ktoś skończył pielęgniarstwo nie znaczy kompletnie nic.