SMV: seksualna wartość rynkowa
SMV oznacza seksualną wartość rynkową. SMV odzwierciedla poziom atrakcyjności randkowicza. SMV związany jest z genami, atrakcyjnością fizyczną, seksualnością, sex appealem, cechami charakteru/osobowości, inteligencją (analityczną i emocjonalną), dojrzałością, umiejętnościami uwodzenia, umiejętnościami społecznymi, wiedzą, cechami alfa/beta, rasą, wiekiem, stanem cywilnym, zdrowiem, wysportowaniem, ubiorem, bagażem doświadczeń, statusem społecznym, środowiskiem w którym się obracają, władzą, czy zasobami (uff, tych czynników jest nawet więcej!).
Im wyższa wartość rynkowa danej osoby, tym jest bardziej pożądana, ma wyższe szanse na bycie kochaną przez wiele osób (a co za tym idzie łatwiej znajdzie dogodny dla niej stały związek), a także uzyskuje wyższe powodzenie w innych obszarach na których jej zależy. SMV to suma przeróżnych cech i wskaźnik wartości nie tylko na rynku matrymonialnym, ale i jako człowieka. Ten wskaźnik jest znaczący dla osób, które nie są usatysfakcjonowane swoimi relacjami (miłosnymi i seksualnymi), ale też dla tych, którzy chcą się zabezpieczyć przed porażką w istniejącej już relacji. To nie jest zawsze tożsame z „powodzeniem dla powodzenia” liczonym w liczbach osób zainteresowanych taką osobą wstępnie (czy tylko jej wyglądem). Płcie się różnią, w wielu sferach jesteśmy inaczej oceniani, dlatego też nasze SMV się różni, tak jak różnią się sposoby możliwości uzyskania przez nas wyższej wartości.
SMV to nie jest zawsze i wyłącznie atrakcyjność fizyczna! Jeśli mówimy „atrakcyjność” jest to zwykle skrót myślowy od konkretnej puli cech i atrybutów fizycznych, mentalnych, intelektualnych, charakteru, ale też cech na które nie mamy wpływu, jak wiek. Te cechy charakteru i atrybuty będę opisywał szerzej w częściach tej serii artykułów przeznaczonych konkretnie dla danej płci. Jedne z tych cech pozwolą nam łatwo zdobywać zainteresowane seksualne, inne z tych cech pozwolą nam być „dobrym materiałem na męża/żonę”, a połączenie tych cech będzie, wiadomo, ideałem.
Każdy może rozwinąć swoją wartość. KAŻDY. Jedni mniej, drudzy więcej, ale nie ma absolutnie żadnej możliwości ku temu, by czy to sukces czy porażka człowieka była zdeterminowana w 100% od czynników od niego niezależnych! Błąd jaki popełnia wielu ludzi polega na tym, że pozwalają, by inni kontrolowali ich życie, zamiast, by to oni kontrolowali własne w sposób świadomy. Nawet prosta sprawa! Nie wiedząc jaki jest Twój poziom SMV – nie wiesz od których mężczyzn/kobiet możesz oczekiwać odwzajemnienia. Kolejna sprawa, ludzie mylą termin „ustatkowania się”, co rozumieją jako „mam partnera na własność, nie muszę już robić niczego ze sobą”.
Ludzie starsi często się nie rozwijają z podanych wyżej powodów, stąd ktoś rozwijający się ma łatwiej w uzyskaniu wysokiego statusu wśród nich, niżeli w młodym wieku, gdzie selekcja jest dużo surowsza i więcej osób w niej uczestniczy.
Jeśli droga rozwoju jest Twoją drogą = wygrasz, prędzej czy później. Wygrasz i dla siebie i dla innych będąc kimś lepszym. Jeśli sądzisz, że „jesteś jaki/jaka jesteś i się nie zmienisz”, albo, że już teraz jesteś najlepszą wersją siebie… no cóż. Nie polecam podejścia w którym szuka się winy poza sobą, czy też spoglądania na ludzi którym nie wyszło, by znajdować kolejne wymówki. Droga rozwoju to nie jest droga, która ma jakiś limit, bo zawsze możesz coś poprawić. I nie chodzi o to, by wmawiać sobie, że ma się wady, których nie da się poprawić, nie. Chodzi o wyznaczenie drogi do celu i kolejnych planów na poprawę, bez stosowania twierdzeń nacechowanych negatywnie i uderzających w siebie. Porażka to nie koniec świata, a posiadanie wady nie ma stanu stałego. Tak samo jak uczucia się zmieniają, tak zmienia samoocena i przez to nasze zachowania.
Często popełniamy błąd to uzależnianie swojej wartości od innych ludzi. Ich opinie są ważne, ale często zupełnie bez pokrycia. Nie popadajmy zatem w skrajności, czyli ani „nic mnie nie obchodzi co o mnie mówisz”, ani „wszystko mnie obchodzi, kontrolujesz moją samoocenę”.
Dzięki znajomości SMV wiemy na którym miejscu na wykresie jesteśmy, czy na topie, czy nisko i co możemy poprawić, a co możemy stracić jeśli chodzi o atrakcyjność.
Jedna cecha może przykryć drugą, albo wysoki wynik jednej cechy może zrekompensować niski wynik cechy drugiej. Np. wysoki status społeczny i popularność może zrekompensować jakieś braki w atrakcyjności fizycznej u mężczyzny. Oczywiście nie wszystkie, niestety, pewne wady są nie do przeskoczenia, więc nie piszę tutaj, że jest taka możliwość, by stać się atrakcyjnym dla absolutnie każdej osoby. Tak się nie da. Da się jedynie podwyższyć swoje szanse i zwiększyć liczbę zainteresowanych nami osobami płci przeciwnej, a przy tym zwiększyć możliwości utrzymania dobrego, stałego związku.
Wszyscy, którzy mają wysokie SMV niekoniecznie muszą umieć je pokazywać, więc nie można zrzucać winy na ludzi za to, że nie dostrzegli w nas wysokiej jakości, tylko zadbać o to, by ta jakość była szybko widziana/rozpoznawana. Np. wykonywany zawód/uniform jest jednym z takich silnych dowodów społecznych, ale jest ich dużo więcej.
To jak zostaniemy ocenieni zależy też od doświadczeń danej osoby, czyli kręgu z którymi może nas porównać. Jeśli osoba X urodziła się na wsi, nie ma telewizji, nikt się nią nie interesował z górnej półki itd. to ona nie będzie znała tak naprawdę szczytu atrakcyjności i jej wymagania wobec partnera będą niższe. Aktualnie żyjemy w czasach złudzenia o atrakcyjności większości kobiet (efekt „women are wonderful„) i małej grupy wyidealizowanych mężczyzn (samcy alfa).
Warta podkreślenia jest umiejętność kreowania siebie. Ludzie oceniają innych często po pierwszym wrażeniu, przez co ciągnie się za nimi jakaś łatka. Jeśli człowiek umie wykreować się w dany sposób, w jaki chciałby być widziany to wygrał zainteresowanie wstępne…
Ci, którzy machną na to ręką i powiedzą „to nie dla mnie” już przegrali. Ale po to jest moja strona, by rozumieć zasady tej gry i ewentualnie z niej zrezygnować, choć nie polecam > lepiej szukać rozwiązań.
Pamiętajmy też, że to co opisuję na stronie są to generalizacje > nie tyczą zatem 100% ludzkości, a raczej większości jej przypadków i robię to po to, aby zobrazować pewne modele zachowań. W ludzkim pojęciu nie ma czegoś takiego jak sztywna reguła odnosząca się do 100% ludzi. Czasami zainteresujemy się danym człowiekiem, którego nie ocenilibyśmy w kategoriach SMV na 10/10, ale może mieć tak ciekawy i specyficzny dobór cech, że stajemy się nim zainteresowani! Także nie ma tego złego i warto nauczyć się być optymistycznym, szukać sposobów na poprawę, niżeli tkwić w jednym miejscu i mówić „nie da się”.
Ta seria artykułów będzie podzielona na wiele części. Oprócz tego artykułu będą to:
- SMV mężczyzn
- Walka mężczyzny o status społeczny
- W jaki sposób mężczyzna traci swój status?
- SMV kobiet
- Zła część ludzkiej natury: oszukiwanie SMV
- Atrakcyjność fizyczna w SMV
- Atrakcyjność seksualna / sprawność seksualna
- Podnoszenie SMV u obu płci (generalia i rady uniwersalne)
Możliwe, że na tym się ta seria artykułów nie skończy. Jeśli masz pomysł – zapraszam. Jeśli któryś z artykułów chcesz wcześniej, niż opisanej wyżej kolejności – pisz.
Spis treści
Wartość rynkowa kobiet, a mężczyzn
Na wstępie warto zaznaczyć to, że odczuwanie do kogoś przyjemnych emocji, zakochania, czy pociągu seksualnego nie oznacza, że musimy świadomie chcieć mieć z tą osobą dzieci, prawda? To nasza podświadomość uruchamia emocje świadczące o tym, że dana osoba jest atrakcyjna, płodna i dopasowana do nas pod względem genetycznym (nie zawsze te emocje znaczą, że mamy dopasowanie na poziomie społecznym np. poglądami). Tak jak mężczyźni mogą zakochiwać się w kobietach, które na logikę – nie są godnymi partnerkami, tak samo kobiety mogą i mają dzieci z mężczyznami, których na logikę i rozsądek absolutnie nie wybrałyby na ojców dzieci, a jednak te dzieci z nimi mają, potem się rozwodzą, czy ci mężczyźni je porzucają i stają się samotnymi matkami, których dziś plaga…
To jest odwieczna walka ludzkich instynktów z rozumem, odwieczna walka rozsądku z emocjami. Niech każdy sobie odpowie czy jego marzeniem był zawsze związek z rozsądku (ba, takie były aranżowane wiekami), czy z miłości, także tej romantycznej, emocjonalnej, z uwzględnieniem często silnego pociągu seksualnego.
Także proszę na wstępie zrozumieć, że nasza podświadomość, która uruchamia emocje, przyjemność, zakochanie i pożądanie może się mieć nijak do naszych logicznych, rozsądnych deklaracji o partnerze, stąd często możemy nie rozumieć skąd dane twierdzenia o SMV (jak np. o tym, że wskaźnik płodności danej osoby nas nie interesuje, bo przecież zadeklarowaliśmy, że nie chcemy dzieci – ale jednak jakimś cudem mamy ochotę na namiętności fizyczne z tą osobą).
Zacznijmy więc od historii.
Mężczyźni wcześniej kreowani byli na indywidualistów-liderów, którzy ryzykują dla zdobycia celów (alfa), są obowiązkowi, mają zasady i mogą się nimi podzielić za określoną cenę (beta pozytywny). Odkąd mężczyźni są wychowywani na podporządkowanych kobietom, których kobiety mogą łatwo wykorzystać dla swoich celów, czy dowartościować przy ich pomocy (beta negatywni) – są nieatrakcyjni. Alternatywą dziś jest pójście drogą zeta.
Mężczyzna musi mieć obrany cel, wiedzieć czego chce, z czego chciałby być znany i co jest dla niego ważne. Jemu nie spadnie z nieba, a gdy będzie w dołku może zostać zapomniany. Mężczyzna zatem kreuje własny świat, a kobieta w tym świecie jest jedynie dodatkiem – nie ma absolutnie być żadnego prawa być centrum jego zainteresowania, centrum świata, pomimo, że wiele zakompleksionych i narcystycznych kobiet będzie tego wymagało. Takie postawy niestety wzmacniają filmy romantyczne i książki tego typu.
Kobiety z kolei na odwrót, zawsze były kreowane na uległe mężczyznom, delikatne, grzeczne, skromne, wyrozumiałe, opiekuńcze, współpracujące, czułe – aniołki i dobre matki, które doceni każdy porządny, wartościowy mężczyzna. Teraz feminizm zmienił kobiety w kłótliwe i rywalizujące z mężczyznami buntowniczki, egocentryczki, narcyzki, które starają się pokazywać jako „inne, niż wszystkie”, jednocześnie mogące zachować stare wady w postaci „brania co popadnie” czy „trzymania się związku bez miłości” wynikającego z lęku przed samotnością – i stają się nieatrakcyjne.
Wysokie SMV u mężczyzny to uznanie za samca alfa.
Ten samiec ma zaangażowanie wielu kobiet za darmo (ot za to, że jest i jaki jest), jest uważany dla danej kobiety za NAJLEPSZY wybór – gdy jest z nim związku nie uważa, że mogłaby mieć lepszego/lepiej dopasowanego. Jeśli mężczyzna jest w pozycji alfa – dominującej, to jego kobieta zawsze jest beta (jest jemu uległa, czy też jest mniej dominująca od niego). Takie związki mają o wiele większą szansę na przetrwanie, niżeli gdy kobieta jest alfa, a mężczyzna beta (np. pantofel, uległy).
Niskie SMV u mężczyzny to uznanie go przez kobiety za samca beta.
Musi on pracować na zainteresowanie kobiety, „starać się”, może on kupić sobie małżeństwo i miłość materialną kobiety, czyli „póki jest jej dobrze i nie spotkała nikogo lepszego, który byłby nią realnie zainteresowany”.
Bardzo niskie SMV posiada samiec omega (nie ma szans na rozmnożenie się, jest traktowany jako jeden z najmniej atrakcyjnych, czasem wręcz odpad genetyczny – na szczęście mało jest takich mężczyzn). Albo po prostu jest to leń i marnuje swój potencjał 😉
Kobietom wysokie SMV zapewnia głównie wysoka atrakcyjność fizyczna, ponieważ w zdecydowanej większości przypadków kobieta nie musi sobą wiele reprezentować, by mogła znaleźć seks i związek, a nawet uzyskać sukces reprodukcyjny (urodzić dziecko). Jeśli kobieta jest nawet poniżej przeciętnej atrakcyjności – okej, każda potwora znajdzie amatora, zawsze znajdzie zawsze kogoś kto może ją zapłodnić (nie znaczy, że będzie zadowolona z poziomu tego osobnika).
Oczywiście wysokie SMV powierzchowne pozwoli jej tylko się rozmnożyć, mieć wstępny wybór wśród mężczyzn, a inne cechy pozwolą jej zainteresować ciekawszego mężczyznę i stworzyć lepszy, czy też trwalszy związek.
I to jest kwestia nierozumiana przez wiele osób: to, że kobiety wchodzą w związki, mają doświadczenie, czy to w relacjach, czy seksualne nie oznacza z automatu, że są lepsze od mężczyzn, którzy tego nie mieli. Po prostu od mężczyzn wymaga się znacznie więcej, by mieli zainteresowanie miłosne i seksualne kobiet. Nie da się tego porównać. To tak jakby mówić o kimś kto dostał pieniądze od rodziców, czy w spadku (tj. młoda kobieta w związku od tak mogąca przebierać w mężczyznach), od kogoś kto naprawdę ciężko i długotrwale na to zapracował (mężczyzna w związku, który wypracował swoje atrakcyjne cechy).
Dlatego warto działać!
To, że coś postanowisz poprawić i zaczniesz działać daje Ci zdecydowanie większą szansę na to, że będziesz atrakcyjniejszą osobą, niż większość przeciętnych, kompletnie nierozwijających się i leniwych osób.
Z drugiej strony jeśli ktoś się nie rozwija i jest bierny:
1. Gdy jest w związku – jest dużo większa szansa, że go straci, a następnie przyciągnie mniej jakościowego partnera.
2. Społeczeństwo nie będzie dla niego łaskawe, ponieważ innych rzeczy oczekuje się od 16 latka, a innych od 40 latka.
Na przykład jeśli mama robi śniadania 40 letniemu synowi, czy ojciec decyduje za 40 letnią córkę to jest coś nie halo, prawda?
To samo z doświadczeniem seksualnym – łatwiej wybacza się prawictwo mężczyźnie 21 letniemu, niż 40 letniemu. Starsi mężczyźni także są testowani pod wieloma więcej względami, ponieważ oczekiwania wobec nich rosną. Tak samo jak oczekuje się od samca alfa, by zawsze tym samcem alfa był i nie dał się zbić z tropu, nie podupadł w swojej pozycji, tak samo, by bogaty zawsze trzymał pewien poziom życia. Także dla mężczyzn jest prosta zasada: jak się nie rozwijasz to się cofasz. Finito. U kobiet najsilniej działa dbanie o siebie, o swój sposób prowadzenia się, o swój charakter-idealnie ułożony pod dla nich idealnego mężczyznę (wymarzonego) – albowiem zawsze pytam nieszczęśliwych kobiet: ile zrobiłaś by mieć tego wymarzonego mężczyznę?
Usłyszane w odpowiedzi listy czynów/działań nigdy nie są długie, a czasem wręcz żadne.
Wartość rynkowa mężczyzn jest wyższa w patriarchacie, kobiet w matriarchacie (feminizm)
Zacznijmy od prostej zależności nieprzekazywanej nigdzie indziej: system kreuje obie płcie dziś na nieatrakcyjne dla płci przeciwnej, jeśli chodzi o „charakter”, by wzniecać konflikt, spadała dzietność, małżeństwa były rzadziej zawierane i były mniej trwałe, a na dodatek aby kultywowano egoizm i hedonizm – niedojrzałość.
Kobiety są hipergamiczne, więc pożądają mężczyzn bardziej wartościowych, niż one same. Taki układ zapewnia patriarchalny model rodziny i związków. To, że dla dzisiejszych, sfeminizowanych kobiet wygląda on na przemoc, czy też niegodziwość tak naprawdę działa skutecznie, a obie płcie są dzięki niemu w większości przypadków bardziej zadowolone.
Gdy kobiety dominują społecznie, uznaje się, że ich wartość jest wyższa, niż mężczyzn – następuje krach i obie płcie stają się niezadowolone. Kobiety, ponieważ patrzą z góry na mężczyzn (a więc brakuje dla nich „książąt z bajek”), a mężczyźni ponieważ nie mogą realizować własnej męskości. Z automatu się ich obraża: ty patriarchalna, toksyczna świnio czy też w drugim kierunku ty pół-mężczyzno w kryzysie męskości (spowodowanym przez żeńską dominację).
Kobiety przez lata pociągała głównie użyteczność mężczyzn (tj. „co dla mnie zrobisz, ile wniesiesz do mojego życia, jak bardzo mnie zabezpieczysz, czy pomożesz mi spełnić marzenia”), ale też kontrola kontrolującego (czyli gdy kobieta „ujarzmi” kogoś nieuchwytnego, który woli władać, niż dać się choć lekko zniewolić i to tej biednej, słabej z pozoru kobiecinie). Wiecie – ujarzmisz kogoś większego to jesteś kimś! Coś jak z polowaniem na grube ryby.
Ma to uzasadnienie ewolucyjne, ponieważ kobieta w czasie ciąży jest bezbronna, wcześniej ponosi więcej kosztów EWENTUALNEGO (nie tylko faktycznego) zapłodnienia, a więc potrzebuje opiekuna, musi wybrać mądrzej i tutaj mężczyzna o mentalności jeszcze-dziecka nie będzie dobrym partnerem.
Dlatego też kluczowym dla mężczyzn była walka o wysoki status społeczny, władzę, o wyróżnienie się z tłumu, czy też o przejęcie zasobów, by móc je zaoferować jak najbardziej atrakcyjnej kobiecie. Aktualnie kobieta uzyskuje z urodzenia wysoki status (bo może urodzić dziecko, lecz nie musi), a zasoby, które niegdyś zapewniał mężczyzna zapewnia jej państwo, politycy, kierownik w firmie i ona sama. Mężczyzna stał się więc dla wielu kobiet zbędnym balastem.
Mężczyzn z kolei przyciągała atrakcyjność fizyczna kobiet, ich młodość świadcząca o płodności i wspierający, łagodny charakter, czyli na odwrót – nie kobieta, która rywalizuje jak mężczyzna, a kobieta która koi obyczaje, jest muzą mężczyzny i dodaje mu sił w jego walce. Z ewolucyjnego punktu widzenia najwięcej dzieci może dać zdrowa, atrakcyjna i młoda kobieta, taka więc będzie się podobać większości mężczyznom, z taką będą chcieli uprawiać seks, będą jej wyznawać miłość i EWENTUALNIE mogą chcieć mieć z nią dzieci.
Dziś kobiecość została absolutnie zmieniona przez feminizm i w sumie żadna płeć na tym nie zyskuje, oprócz jednostek kompletnie zaburzonych .
Zatem nigdy nie będzie tak, że większości mężczyzn będzie pociągać kobieta agresywna, dominująca (która nimi rządzi) i otyła, co feministki próbują nagiąć ruchem akceptacji tychże cech. Nigdy nie będzie tak, że większość mężczyzn będzie wartościować wykształcenie czy pieniądze kobiet wyżej, niż atrakcyjność fizyczną i kobiecy charakter. To niemożliwe. Oczywiście nie jest tak, że to się nie liczy, aczkolwiek… bardziej dla samych kobiet, ponieważ jeśli one mają dostęp do wyższej edukacji to jednocześnie mogą mieć dostęp do środowiska, w którym funkcjonują mężczyźni o wyższym wykształceniu, prawda?
I w ten sposób kobiety mogą dziś upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony uczą się, z drugiej zdobywają szansę na poznanie mężczyzny, którego nie poznałyby gdyby na przykład nie wychodziły z domu i tkwiłyby w hermetycznym, zamkniętym środowisku.
Tak samo nie ma możliwości, by mężczyźni zupełnie nie patrzyli na wygląd kobiet, zmienili swoją seksualność, która nie jest od nich zależna, tak jak nie jest zależne od nas to, czy smakuje nam bardziej grochówka, czy pizza. Niemożliwe jest przeorganizowanie natury bez użycia jakiejś wyższej siły np. hormonów zawartych w jedzeniu, czy alkoholu. Zresztą to jest kompletny bezsens, bo jeśli pożądać mamy jednostki brzydkie, chore, otyłe, leniwe i o fatalnym charakterze to kto będzie się rodzić?
W poprawności politycznej mówić w ten sposób nie można, bo się ktoś obrazi, bo prawda boli, bo ktoś pomyśli, że to prymitywny brak szacunku, jakoby szacunek, czy empatia były ważniejszymi wartościami, niż skuteczność, produktywność i ewolucja (natury naprawdę to nie obchodzi, bo kobiety starałyby się o bezdomnych, a mężczyźni o 90 letnie, schorowane staruszki). Nie. Po prostu ludzie nie są równi i każdy z nas ocenia, każdy z nas ma wybór, czy wybrać dobro, zło, jakość, czy bylejakość. Przez zakłamywanie rzeczywistości ludzie uczą się bycia hipokrytami, a życie w hipokryzji i kłamstwie bardzo boli gdy człowiek odkrywa prawdę i staje w jej obliczu zupełnie nagi. To zupełnie niepotrzebne. Jakby człowiek był przyzwyczajany do prawdy to by nie cierpiał i akceptowałby ją szybciej, ale też mógł znaleźć szybciej rozwiązanie na dany problem, zamiast słyszeć rozmowy typu „daj dobre serce, szanuj, a wszystko się ułoży i na każdego czeka miłość”, czy też inne truizmy i banialuki.
De facto w tym momencie żyjemy w czasach hybrydy patriarchatu, który przeradza się w matriarchat dzięki rewolucji seksualnej, emancypacji kobiet i feminizmowi. Jest to inżynieria społeczna, próba przesunięcia granic SMV w taki sposób, że nawet mało wartościowe kobiety miałyby zasługiwać (i mieć możliwość upolowania) bardzo wartościowych mężczyzn, a same – nie musiałyby pracować nad sobą (ba, nawet nad swoim zdrowiem jak w przypadku otyłości!). To taka walka o swoją egoistyczną wygodę i przywileje fałszując intencje, że chodzi o jakieś straszne „uciemiężanie”.
Kobiety starzeją się jak mleko…
Obie płcie mają swój „prime time”, czyli czas świetności rozłożony w innych przedziałach wiekowych. Jeśli któraś z płci przegapi ten czas, on już nie wróci, dlatego warto skorzystać z niego po to, by wybrać najlepszą partię do związku do końca życia – ale bez desperacji. Zawsze lepiej być osobą wolną, niżeli w związku niedopasowanym, lub powiedzmy „z przywiązania”, co tak naprawdę utrudnia znalezienie własnego ja i dobrze dobranej drugiej połówki.
Kobiety najwyższą wartość seksualną osiągają w okolicach 18-21 roku życia i ich przewaga nad mężczyznami utrzymuje się do 25-30 roku życia (oczywiście nie tyczy to każdej kobiety, jedne starzeją się szybciej, inne później, jedne dbają o siebie, inne nie). W tym czasie kobiety patrzą na większość rówieśników (a może nawet na większość mężczyzn) z góry. Wiecie: gdzie ci prawdziwi mężczyźni, dajcie mi księcia, blablabla, shut the fuck up bitch!
Oczywiście ma to związek z ich płodnością, która spada z wiekiem, choć dziś komfort życia i jakość medycyny na tyle się poprawiły, że nawet kobiety 40 letnie rodzą zdrowe dzieci, co kiedyś było nie do pomyślenia. Aczkolwiek granica płodności kobiet ma węższy zakres, niż mężczyzn.
Kobiety nie zyskują wiele z wiekiem i choć na pewno mogą zmienić swój charakter na lepszy (albo na gorszy po porażkach związkowych i sporej liczbie relacji seksualnych), mogą więcej zarabiać to jednak ubywa im płodności, ale też szybko tracą na atrakcyjności fizycznej, mają wolniejszy metabolizm, szybciej tyją, stają się bardziej zimne, niż były za młodu, ale też mogą mieć bogatą historię seksualną. Dla wielu mężczyzn jest to wszystko nieakceptowalne, lub jeśli idą z naturą na kompromis wybierają dla nich kobietę nieatrakcyjną, przez co zakochani nie są.
Kobieta zatem, by była rozchwytywana musi spowolnić proces starzenia, stąd tak łatwo się zarabia na nich sprzedając „odmładzające kremy” i inne tego typu produkty. Jak ludzie żyli 40 lat to takiego problemu w ogóle nie było…
Żeby zrekompensować kobietom krótki czas swojej „boskości” mają one tonę możliwości oszukiwania SMV w porównaniu do mężczyzn (akceptowalny makijaż – podstawa), co daje im ułatwienia. Mają też za sobą feminizm i białych rycerzy, którzy skamlą o kobiecą uwagę, bronią ich bez rozumu, tworzą prawo rodzinne dostosowane pod nie, czy też filmy mącące płciom w głowach na temat natury kobiet (idealizacja, zawyżanie wartości) i natury mężczyzn (dewaluacja, zaniżenie wartości). Wszystko po to, aby to kobietom było łatwiej poruszać się po świecie, na rynku matrymonialnym, nierzadko kosztem mężczyzn itd.
…mężczyźni starzeją się jak wino
Mężczyźni z kolei muszą pracować na swój sukces, często ciężko, a jeszcze słyszą, że urodzili się uprzywilejowani i wszystko im spada z nieba. Cóż, tak to stety niestety działa w tym systemie.
Mężczyzna zatem z wiekiem może, lecz nie musi zyskać atrakcyjnych cech: od zmężnienia fizycznego, dojrzałości, wykształcenia charakteru, po nabycie pewności siebie, zaufania do siebie, może stać się bardziej interesujący, ale też lepiej zarabiać, niż gdy jest młody, a jego status społeczny w 99% przypadków niższy, niż rówieśniczek. Rówieśniczek które bazują na atrakcyjności fizycznej, uwodzeniu, kokietowaniu, swoistej dziewczęcości/niewinności.
Mężczyźni w odróżnieniu od kobiet swoją wartość seksualną podwyższać MOGĄ z wiekiem. Nie oznacza to oczywiście, że losowy 31-38 latek będzie super atrakcyjnym fizycznie, mentalnie, intelektualnie, czy będzie miał odpowiednie zasoby, prawda? Jeśli on utknął w miejscu, gdy w wieku 20 lat był na dole drabiny społecznej to prawdopodobnie jeszcze gorzej będzie w wieku 38 lat. On musi coś robić, by to zmienić, bo ma MOŻLIWOŚĆ, ale nie jest mu to DANE.
Nie jest to też tożsame z sytuacją gdy 35 latek zawsze poderwie 20 letnią modelkę. Nie o to chodzi, tylko o jego szanse na poderwanie atrakcyjnych kobiet są zwiększone, jeśli się rozwinął jako człowiek i jako mężczyzna w ten sposób który opiszę, lub którego oczekuje od niego społeczeństwo, czy kobieta z danego, specyficznego środowiska.
Mężczyzna zamiast oszukiwania SMV jak kobiety może obrać wiele dróg na poprawienie swojej pozycji na rynku matrymonialnym. Może wybrać drogę poprawy wyglądu, sprawności fizycznej, uwodzenia, umiejętności społecznych co da mu miłość kobiet. Mężczyzna może też wybrać drogę zarabiania pieniędzy co mu da możliwość zapewnienia bezpieczeństwa kobiecie, która… wcale nie musi go kochać, ale ten mężczyzna jednak jakoś tam uzyska ten seks (rzadko) i związek (jednak będą razem, mogą mieć nawet dzieci z tego).
Świadomy mężczyzna inwestuje pieniądze w wygląd, ubrania, podróżując, będąc kimś z kim da się pogadać, kto ma poczucie humoru i fajne historie. Nie skupia się na samych zasobach, by być kochanym za nie- materialistycznie. Pieniądze mają jedynie mu pomóc. Jeśli mężczyzna jest atrakcyjny w inny sposób to pieniądz pomoże mu przecież dojechać w dane miejsce, zamówić pokój (logistyka), zakupić coś nie dla przekupienia drugiej połówki, a dla sprawienia jej radości. Nie chodzi o to, by chwalić się pieniędzmi samymi w sobie, to nic nie da.
Przecież nie będziecie uprawiali seksu w krzakach, prawda? (choć oczywiście czasem fantazje poniosą), a przytulali się zawsze na dworze, na kocu w nocy pełnej gwiazd… romantycznie, ale życie nie tylko się z tego składa.
Pieniądze mogą dać też większą kontrolę nad życiem, większą pewność siebie, bo wiesz, że masz jakieś narzędzie w ręce które zadziała.
Podsumowując. Dlaczego warto poznać temat SMV i postawić na rozwój?
Choćby dlatego, że nic nie procentuje tak, jak inwestycja w siebie. Łatwiej zmienić siebie, niż innych. Jakby żaden człowiek nie miał celów do rozwoju to byśmy dalej siedzieli w jaskiniach, albo wręcz – wyginęli. Rezygnacja z rozwoju SMV jest poddaniem się bez walki. Walki o coś lepszego, niż się ma teraz, ale i walki o to, by nie stracić tego co się ma teraz. Rezygnacja z poznania tematu SMV to też brak wiedzy na jakim pułapie jesteśmy i na ile możemy sobie pozwolić.
Jedni wygrali na loterii genetycznej (determinizm), urodzili się we wzorowej rodzinie (żarcik, nie ma takich), inni przy okazji zwiększają swoje SMV (nieświadomie), a jeszcze inni muszą nad nim świadomie popracować (i to daje najlepsze rezultaty). SMV to swoisty pakiet, zbiór cech, które tworzą naszą wartość w oczach innych, wartość, którą inni chcą posiąść, pokochać, pożądać, być przy niej. Wartość, która i nas samych napędza do działania, do stawiania sobie celów, ale i stawiania celów innym.
Jak tej wartości nie masz – możesz nie wierzyć w swój sukces, ale to tylko emocja, reakcja na dane myśli, nie fakt, nie prawda. Im wyższa wartość, tym łatwiej przychodzi Ci wdrażanie zmian i kolejnych pomysłów, a przy tym większa liczba osób Cię docenia, a przez co jeszcze Ci łatwiej jest działać. Tyle, że trzeba COŚ robić, by tę wartość podwyższać. Tak naprawdę mnóstwo problemów w życiu wynika właśnie, czy to jak pisałem w innych artykułach z niedojrzałości emocjonalnej, czy niskiego poczucia własnej wartości.
W dorosłym życiu nie ma innej, skutecznej opcji jak spróbować wziąć za nią odpowiedzialność.
Ktoś powie – temat go przytłacza, trzeba rozwijać zbyt dużo cech. Absolutnie nie. Każda osoba ma jakieś podstawy atrakcyjności, czasem niewiele trzeba w jednej sferze zmienić, w drugiej więcej, ale najważniejsze, że trzeba ZACZĄĆ! To jedno. Drugie – najlepiej skupić się na jednej rzeczy, po prostu coś robić, by się rozwinąć (np. 1 pasja sportowa, 1 edukacyjna/zawodowa). Niektóre przychodzą przy okazji rozwijania zupełnie innej cechy. Nie można za to robić stu rzeczy na raz, bo nie da się być dobrym w stu rzeczach i na dodatek oczekiwać szybkich rezultatów. Lepiej być mistrzem w jednej dziedzinie, niż przeciętnym w stu.
Dla wielu ludzi prymitywnym jest oceniać innych wartościując ich, inni obrażą się o ocenę seksualności, a jeszcze inni zauważą, że ludzie podświadomie oceniają innych właśnie w taki sposób, aczkolwiek nie zawsze o tym myślą, czy też nie umieją się do tego przyznać. Ot idą za głosem „serca” (a raczej – emocji).
Ci którzy wierzą w „miłość do końca życia”, bez uwzględniania czynników wpływających na atrakcyjność własną i osoby, której obiecują miłość są pierwszymi w kolejce do tego, by odnieść porażkę.
Miłość często nie jest niczym innym jak korzystną wymianą pomiędzy dwojgiem ludzi, którzy otrzymują maksimum tego, czego mogli się spodziewać, wziąwszy pod uwagę ich wartość na rynku osobowości. – psycholog Erich Fromm.
Utrzymać miłość decyzją własną potrafią tylko osoby najbardziej dojrzałe i odpowiedzialne (a takich ludzi jest dużo mniej). Jeśli coś ślubują, jeśli coś obiecują, jeśli coś mówią – spełniają to wszystko. Miłość w kontekście decyzji własnej jest często tą, w której może brakować pozytywnych emocji, a przecież tylko takie motywują niedojrzałe osoby do „starania się”. Jeśli brak im tych emocji (najczęściej są tylko na początku, w czasie zauroczenia, tj. obsesyjna czasem namiętność) to te osoby wycofują się, uznają, że miłość prysła i zaczynają sabotować swój związek. Niedojrzali ludzie, nastawieni w relacjach na zysk, kierujący się wyłącznie emocjami – nie są godnym partnerem do tworzenia trwałego związku opartego na wartościach wyższych. Problem w tym, że im bardziej emocjonalna osoba, tym ciężej jest jej zauważyć, że wcale nie kieruje się wartościami o których mówi, a paliwo czerpie z emocji, a nie własnych czynów do których wcale nie musi mieć „nastroju”. I potem się słyszy, że te osoby nic nie robią wbrew sobie, bo przecież oni muszą mieć komfort, a najlepiej jakby inni dostosowywali się do nich…
I jak to świadczy o nich? Czy oni są świadomi? Ludzi coraz bardziej bawi termin o „przełamywaniu strefy komfortu”, bo tak twierdzą „kołcze”, ale to prawda. Jak przełamujesz to co niewygodne i bolesne – tylko wtedy możesz się rozwijać. Jak idziesz za tym co przyjemne, łatwe i wygodne to… cóż, gratulacje, jeśli masz efekty i wszystko póki co Ci wychodzi, ale taki stan nie będzie trwał wiecznie.
Z kierowaniem się przez ludzi wartościami nie jest dobrze patrząc na procent rozstań z błahych powodów, dużą liczbę związków zawieranych z powodów pozamiłosnych (za jakiś czas napiszę o tym artykuł), jeszcze większą liczbę rozwodów, zdrad, czy też coraz wyższą liczbę ludzi żyjących w niemonogamiczny sposób.
Z ludźmi jako gatunkiem jest ten problem, że nie doceniają zwykle tego co przychodzi łatwo, łatwo się przyzwyczajają do tego co zdobyli, łatwo osiadają na laurach… wiele związków utrzymuje jak wiecie np. lęk przed samotnością, lęk przed poradzeniem sobie po rozstaniu, przed podejmowaniem decyzji, niżeli miłość.
Ile to kobiet słyszałem w życiu, które twierdziły, że są z ich mężczyznami bo:
a) nie pojawił się nikt lepszy
b) on je tak komplementuje, a one są na to łase i nie mogą takiego człowieka „skrzywdzić” rozstaniem
c) biegają za jakimiś Pakistańczykami, którzy je wykorzystują, a nawijają im makaron na uszy jakie są cudowne, a one się „zakochują” przez potworne zakompleksienie, głupotę i naiwność
Kobiety około 30 lat, zero chęci rozwoju, zero umiejętności spojrzenia krytycznie na siebie, zero pracy, tylko latają jak ta ćma do ognia. Im więcej takich postaw, tym tak naprawdę mniej umiemy kochać, tylko nam się dużo w tym aspekcie wydaje.
Jednym z lekarstw na to jest rozwój SMV: pewności siebie, poprawiania wad, optymalizacji życia, zwiększania poziomu własnej atrakcyjności, co bardzo często skutkuje w tym, że człowiek nie traci szacunku, który nabył na początku, ale dzięki swojej bierności może stracić.
Obie płcie mają wybór: rozwój, lub stagnacja i wygodna (do czasu) wiara, że jeśli ktoś powiedział dziesięć lat temu, że będzie „kochał na zawsze, bez względu na wszystko” to właśnie tak będzie.
Chcemy wierzyć, że drugi człowiek będzie romantyczny, a związek uczuciowy. Problem w tym, że te całe „uczucia” także bazują na naszej wartości seksualnej, na naszej atrakcyjności, na szacunku do nas. Poza tym często zdarza się tak, że człowiek jest wyrachowany, a związek – biznesowy.
Tak jak kobieta może być zostawiona dla młodszej, atrakcyjniejszej, z lepszym charakterem i bardziej szanującej mężczyznę, tak samo mężczyzna może zostać zostawionym dla ciekawszego, inteligentniejszego, lepiej wyglądającego, czy lepiej zarabiającego mężczyzny. Ci ludzie, którzy nie unikają rozwoju – ci mają mniejsze szanse na porażkę.
Ci ludzie też nie wypierają tego, że problem może ich spotkać/tyczyć. Ale to już sprawa ich własnego ego. Pamiętajmy, że 99% ludzi potępia zdrady, a zdradza około 50% z nas. Pamiętajmy, że ci którzy wchodząc w małżeństwo z pełnym przekonaniem ślubują, że „będą na dobre i na złe”, a dziś nawet w 70% przypadków (Hiszpania) łamią takie przyrzeczenie (W Polsce do 40%). Każda kobieta stwierdzi na logikę, że nie zwiąże się z patologicznym mężczyzną, a jednak tacy mężczyźni są częściej wybierani, niż ci o których zwykło się mówić – romantycy. Także to co ludzie mówią, deklarują, nie oznacza, że tak się zachowują i podejmują racjonalnych wyborów.
A ile jest osób, które będąc w związku poznały drugą osobę i przez to „nagle” uczucie miłości do osoby pierwszej wygasło? Ilu z tych ludzi zrobiło wszystko, by temu zapobiec, a ile osób wmawia sobie, że to wina kogoś innego, albo „samo się stało”? Ile z tych osób, które utrzymują związki, utrzymują je na bazie manipulacji? By drugi człowiek nie chciał odejść, nie umiał podjąć decyzji, nie był tak atrakcyjny fizycznie… (to samo robią toksyczni rodzice dzieciom, kontrolują, fałszują miłość – o tym pisałem TUTAJ.)
Właśnie – takich postaw jest dużo, zatem modyfikujmy je zaczynając od siebie.
Część kolejna wkrótce.
Smutne, ale prawdziwe. Wszystko jest transakcją. Chodzi o to, aby jak najlepiej się sprzedać. Ale to i tak nie gwarantuje sukcesu. Nie możesz być tym, kim jesteś, tylko musisz być tym, kogo inni pożądają najbardziej. Zawsze i ciągle pod presją. Po uj takie związki?
Problem jest taki, że ludzie bez wyższej kontroli to bezmyślna masa. Gdyby nie te wszystkie programy edukacyjne, nakładka kulturowa, przykazania, promowanie danych wartości to byśmy byli niewiele ponad poziom małp. Dlatego też ludzie niegdyś zarządzili, że ze związków się nie odchodzi, tylko trzeba się starać. Bo ludzie sami z siebie mają to gdzieś, szukają lepszych opcji i rozbijają bardzo łatwo rodziny. Tylko nieliczni ludzie są bardzo prawi, przykładni i altruistyczni, by żyć zasadami, wartościami wyższymi, a nie tylko o tym mówić. Reszta musi mieć bata nad sobą, czy to prawo, czy kary, czy presję.
„Kobiety, ponieważ patrzą z góry na mężczyzn (a więc brakuje dla nich „książąt z bajek”), a mężczyźni ponieważ nie mogą realizować własnej męskości.” – Jak to nie mogą zrealizować własnej męskości? Może chodzi o bicie żony? Tak kiedyś mężczyźni pokazywali swoją „męskość”. Niby o jaką męskość chodzi? Mężczyźni mają mniej praw? Nie. Mogą robić, co chcą, więc nie rozumiem tego cytatu.
„Mężczyzna zatem kreuje własny świat, a kobieta w tym świecie jest jedynie dodatkiem – nie ma absolutnie być żadnego prawa być centrum jego zainteresowania, centrum świata, pomimo, że wiele zakompleksionych i narcystycznych kobiet będzie tego wymagało.” – Jak śmiesz twierdzić, że kobieta jest jedynie dodatkiem w świecie mężczyzny? Jeśli dany facet uważa kobietę za „dodatek”, to nie jest mężczyzną, tylko rozwydrzonym chłopcem. i nie jest jeszcze gotowy na związek. Dodatkiem to może być gra komputerowa, a nie osoba, z którą planujesz wspólną przyszłość.
„Wartość rynkowa mężczyzn jest wyższa w patriarchacie, kobiet w matriarchacie (feminizm)” – No i tutaj widać, że chodzi o zwykłą złość o to, że kobiety są samodzielne, pracują, głosują, mają swoje zdanie i przez to mają wyższą wartość rynkową. Co takiego jest w tym złego? Idźmy dalej.
„Gdy kobiety dominują społecznie, uznaje się, że ich wartość jest wyższa, niż mężczyzn – następuje krach i obie płcie stają się niezadowolone.” – Jakoś znam się na historii i wiem, że kobiety przez wieki cierpiały przez patriarchat. Były lane przez swoich mężów i synów, ciągle w cieniu ojca, a potem męża, często nawet nie potrafiły się wypowiadać – wszystko przez patriarchalne społeczeństwo. Obie płcie zawsze były w jakimś stopniu niezadowolone, kiedyś kobiety bardziej, teraz mężczyźni. Tyle, że kiedyś kobiety nie miały praw – a teraz mamy równe prawa. I to was boli.
„Kobiety przez lata pociągała głównie użyteczność mężczyzn” – nie ma w tym żadnego uzasadnienia ewolucyjnego. Wzięło się to stąd, że kobiety same nie miały żadnej wartości (były zamykane w domach, ubezwłasnowolnione), więc chciały dla siebie jak najlepiej. Nie wiedziały nic o małżeństwie, nie mówiono im o tym, jak taki związek wygląda, mówiono tylko „Bądź uległa i posłuszna”. Widząc mężczyznę, który oferuje jej suknie, czuła, że będzie wolna – dlatego też wiele kobiet nazywano próżnymi w pewnych czasach.
Mężczyzna chciał być użyteczny, bogaty po to, by znaleźć jak najlepszą partię. Ale w takich związkach zazwyczaj nie było miłości. Dopiero w obecnych czasach miłość jest argumentem do tego, by wziąć ślub. Kiedyś śluby były po to, by wzmocnić czyjąś pozycję, mieć dzieci, wyjść lepiej na interesach czy po to, aby nie okryć się hańbą w przypadku zajścia w ciążę. Dzisiejsze czasy są piękne pod tym względem – żenimy się i wychodzimy za mąż z miłości o wiele częściej, niż kiedykolwiek. Są feministki, które chcą tylko przywilejów dla kobiet i nie myślą racjonalnie – ale są też faceci tacy jak wy, którzy chętnie by wrócili do dawnych czasów. I ani nie szanuję takich feministek, ani takich facetów, gdyż obie te grupy chcą lepiej dla swoich i nie chcą zostawić zwykłych ludzi w spokoju.
Kobiety już dość przeżyły przez te wszystkie lata, dajcie im święty spokój.
Może chodzi o bicie żony? Tak kiedyś mężczyźni pokazywali swoją „męskość”.
Masz ciekawy, wypaczony obraz męskości. Ale to typowe u kobiet nienawidzących mężczyzn. Nie martw się, was jest coraz więcej. Odnajdziecie się łatwo. U nas na takie miejsca nie ma.
Męskością jest to co widzisz wokół siebie. Zbudowane budynki, strażaków ratujących ludzi w pożarach, komputery, technologię. Wszystko co cię otacza zbudowali mężczyźni. Opiekowali się też kobietami łożąc na nie i odpowiadając za rodziny.
A, że bicie się zdarzało? Wśród kobiet wobec mężczyzn też, tyle, że wstyd się przyznać. Tak samo jak przemoc psychiczna kobiet wobec tych samych mężów, którzy w końcu nie wytrzymywali. Tak, że idąc tym tokiem rozumowania, twoim, bardzo nienawistnym spytać, czy przemoc psychiczna, pazerność, chciwość, roszczeniowość, czy materializm to realizacja kobiecości?
Obie płcie mają i miały coś za skórą, o tym nie pamiętasz.
Co do realizacji męskości z pytania/cytatu to ciężko, być męskim gdy kobieta dominuje nad mężczyzną, a sama w takiej sytuacji nim gardzi.
Jak śmiesz twierdzić, że kobieta jest jedynie dodatkiem w świecie mężczyzny? Jeśli dany facet uważa kobietę za „dodatek”, to nie jest mężczyzną, tylko rozwydrzonym chłopcem. i nie jest jeszcze gotowy na związek.
O rozwydrzonych chłopach mówią rozwydrzone dziewczynki, które chciałyby być całym światem dla mężczyzny, a ten jednak nie postępuje w ten sposób i chodzą zranione.
Wszelkie doświadczenia mężczyzn pokazują, że zamiast skupić się na sobie, swojej atrakcyjności, budowaniu swojej pozycji, doświadczenia, osiągnięć skupią się na kobiecie i zostanie ich całym światem staną się nudni, przewidywalni, nieatrakcyjni. Kobieta ma takiego mężczyzny dość i widzi innych, z zewnątrz jako lepszych, ciekawszych, mających więcej do zaoferowania.
Bo taki mężczyzna zamiast uganiać się za kobietą i spełniać jej zachcianki, stał się kowalem własnego losu. I to jest męskie, cokolwiek nie powiesz.
Wielu mężczyzn ma z tym problem w młodym wieku, nie wiedzą jeszcze co i jak, zatem potrafią wejść w małżeństwo nie mając niczego, wierząc w bajeczki o dozgonnej miłości, trochę stając się niewolnikami niedojrzałej, lub manipulującej kobiety, która cały czas chce być w centrum uwagi. I oni od 20 do 30 roku życia dajmy na to nie rozwijają się bo zamiast traktować kobietę jako dodatek, traktowali ją jako centrum, a inne osiągnięcia jako dodatek.
I to oni są potem tymi co się rozwodzą, a to jednak kobiety składają 2/3 pozwów rozwodowych i kończą 4/5 związków. Bo też często mężczyzna uzależnił swoje szczęście od kobiety, a ona nie chciała i nie mogła mu go dać, bo jedynie go wymagała. On to zrozumie po czasie.
„Wartość rynkowa mężczyzn jest wyższa w patriarchacie, kobiet w matriarchacie (feminizm)” – No i tutaj widać, że chodzi o zwykłą złość o to, że kobiety są samodzielne, pracują, głosują, mają swoje zdanie i przez to mają wyższą wartość rynkową. Co takiego jest w tym złego?
Jakby chodziło tylko o złość to nie trzeba było pisać niczego więcej i wyjaśniać tego akapitu. Im wyższa wartość kobiet, tym mniej chętne do zakładania rodzin, gardzą mężczyznami, jest więcej singli, rozwodów. Większy wpływ kobiet na społeczeństwo to więcej cech kobiecych w nim. A mimo wszystko kobiety nie są zadowolone z dzisiejszych czasów i mężczyzn, których same wychowały.
Poczytaj o hipergamii.
Do tego złość to może jest, ale bardziej do tego, że kobiety w wielu aspektach zostały sztucznie wywyższone, właśnie scentralizowane jako płeć. Bo o kobiety się staraj, bo jej problemy są ważniejsze, jej emocje, bo facet ma być taki i to nie seksizm, a jak mężczyzna określa kobiecość to oburzenie, bo parytety, bo zapomogi… wszystko dla kobiet.
Myślę normalne poczucie niesprawiedliwości, tym bardziej gdy się mówi o „równości” płci, a jest to uprzywilejowanie kobiet.
Zresztą kobiety same przyznają, że wolą dominujących, niż uległych mężczyzn, zatem kobieca dominacja przysparza tylko konfliktu płci i odsuwanie się od siebie.
Jakoś znam się na historii i wiem, że kobiety przez wieki cierpiały przez patriarchat. Były lane przez swoich mężów i synów, ciągle w cieniu ojca, a potem męża, często nawet nie potrafiły się wypowiadać – wszystko przez patriarchalne społeczeństwo. Obie płcie zawsze były w jakimś stopniu niezadowolone, kiedyś kobiety bardziej, teraz mężczyźni. Tyle, że kiedyś kobiety nie miały praw – a teraz mamy równe prawa. I to was boli.
Bzdury dziewczyno. Te historie to są feministyczne kłamstwa i wyciąganie jakichś skrajnych przypadków przekładając na całość. Nie widzisz zdobyczy całej cywilizacji łacińskiej dla społeczeństwa, a często też kultu matki polki, czy też kultu samej kobiety, gdzie kobiety były idealizowane, wznoszone na piedestał, gloryfikowane, przenoszone przez kałuże, bronione przed innymi, otwierano wam drzwi.
Ale jesteś ślepa. Mężczyźni też nie mieli praw, nie licząc elit, tych co zbudowali społeczeństwo. Ale to chyba normalne, że budujący ma więcej praw niż podległy. Tak samo jak kierownik w firmie ma więcej głosu niż pracownik szeregowy.
W niektórych krajach mężczyźni dostawali prawo do głosu w wyborach później niż kobiety. Tego w feministycznych historiach się nie dowiesz.
Zawsze przecież musicie wyjść na ofiary, a z mężczyzn zrobić tylko sprawców mających negatywne cechy, a wy – święte. Nigdy toksyczne, nigdy zdradzające, nigdy nie knujące intryg i rozbijające rodziny, czy związki.
Cóż 🙂
Mnie żadne równe prawa nie bolą, bo równe prawa są gwarantowane od dawna konstytucyjnie. Boli szkalowanie mężczyzn, atakowanie za nic, zrównywanie 99% mężczyzn z 1% garstką najgorszych mężczyzn i żądanie przywilejów dla kobiet. To jest strasznie psujące społecznie i to widzimy.
„Kobiety przez lata pociągała głównie użyteczność mężczyzn” – nie ma w tym żadnego uzasadnienia ewolucyjnego. Wzięło się to stąd, że kobiety same nie miały żadnej wartości (były zamykane w domach, ubezwłasnowolnione), więc chciały dla siebie jak najlepiej.
Jak nie ma uzasadnienia ewolucyjnego, jak wy bez mężczyzn i męskiej cywilizacji byście zginęły, tym bardziej w ciąży? Kobiecie zawsze trzeba opieki. Zawsze trzeba systemu w którym mężczyzna zbuduje państwo, a kobieta w nim będzie mogła funkcjonować. On zbuduje prawo i politykę, a ona będzie mogła się w tym odnaleźć. Jak będzie w ciąży, to nie jest ani trochę zdolna do rywalizacji, żeby zdobywać góry, tylko zajmuje się dzieckiem i sobą.
Niezależność kobiet to dar od mężczyzn. Wcześniej darem była opieka mężczyzn nad kobietami. Ty to nazywasz ubezwłasnowolnieniem, ale to kłamstwo. Po prostu nie było tylu prac biurowych, lekkich, przy kawce by kobiety mogły sobie dobrze zarobić. Nie było postępu technologicznego, który zagwarantowali mężczyźni. Tak, ci źli mężczyźni o których tak źle się wypowiadasz i wszystkich uznajesz za bijących i więżących żony.
Widząc mężczyznę, który oferuje jej suknie, czuła, że będzie wolna – dlatego też wiele kobiet nazywano próżnymi w pewnych czasach.
Nadal się nazywa kobiety próżnymi, bo się uprzedmiatawiają, seksualizują, łakną komplementów, szukają bycia w centrum uwagi, są dość materialistyczne, patrzą na status społeczny.
Mężczyzna chciał być użyteczny, bogaty po to, by znaleźć jak najlepszą partię. Ale w takich związkach zazwyczaj nie było miłości.
Często miłość kobiety jest związana właśnie z tym, że widzi w mężczyźnie cechy gwarantujące przetrwanie, on jej imponuje. Dziś tego nie ma bo kobiety przecież nie tylko są równe, ale i wywyższone, to ona jest zakochana sama w sobie co najwyżej. Rośnie narcyzm u kobiet, bardzo szkodliwe zaburzenie osobowości.
Dzisiejsze czasy są piękne pod tym względem – żenimy się i wychodzimy za mąż z miłości o wiele częściej, niż kiedykolwiek.
Żenimy się z głupoty. Od tego zacznijmy. Dziś małżeństwo gwarantuje profit tylko kobietom. Podobnie rozwód. Mężczyzna tylko traci i nabywa dodatkowych obowiązków, a może być wymieniony na inny model w każdej chwili, nawet jak kobieta zdradzi, może go wyrzucić z mieszkania, zabrać dzieci, zażądać alimentów też na siebie (bo przecież jej stopa życia się pogorszyła). Jak mówisz tak ładnie o miłości to czemu jest tak mało kobiet które wchodzą w małżeństwo z mężczyzną zarabiającym kilkukrotnie mniej niż one?
Taka miłość. Do korzyści oferowanych przez mężczyzn.
Zresztą jak mówisz, że tyle miłości dzisiaj, to czemu rosną procenty rozwodów, zdrad, ilości singli? Tak, pewnie przez to, że mężczyźni są do niczego, a kobiety super…
ale są też faceci tacy jak wy, którzy chętnie by wrócili do dawnych czasów
Nie wiem gdzie to wyczytałaś. Każdy ma też inną definicję dawnych czasów. Niektóre rzeczy z przeszłości były okej, sporo z nich nie. Tak więc NIE IMPUTUJ MANIPULANTKO.
I ani nie szanuję takich feministek
Problem w tym, że nią jesteś. Wypowiadasz się jak one, poglądy masz jak one.
ani takich facetów, gdyż obie te grupy chcą lepiej dla swoich
Ja tam chcę jedynie, by było lepiej obu płciom i rodzinom, a nie żebyśmy widzieli rozkład społeczeństwa jaki widzimy aktualnie. W tym dzięki feminizmowi, rewolucji seksualnej i emancypacji kobiet. Twój nienawistny ton wobec mężczyzn pokazuje, że jesteś ofiarą tego zjawiska.
Kobiety już dość przeżyły przez te wszystkie lata, dajcie im święty spokój.
Z tego co wiem to mężczyźni popełniają więcej samobójstw, uzależniają się, ginęli na wojnach, pracują w ryzykownych zawodach gdzie tracą zdrowie i życie, często są zmuszani wnosić więcej do społeczeństwa i związku, bo to „męskość”, a kobiety nie mają w sobie daru poświęcania się dla mężczyzn, którzy mają mniej. Tak więc o daniu spokoju możesz powiedzieć feministkom by nie zatruwały głów innych, takich jak Twoja.
Spokój? Owszem damy, dobrym kobietom. Tym toksycznym, głupim i roszczeniowym – nie. Tym co rozpowiadają mity i kłamstwa na temat mężczyzn i męskości, w których kobiety zawsze widnieją jako ofiary, a mężczyźni sprawcy – też nie.
Z pierwszym zdaniem zgadzam się w 100%. Kobiety mają pewne „sztuczki”, które mają na celu podnieść SMV, choć bardziej chodzi tu o podkreślenie swojej młodości/płodności. Makijaż, odsłanianie ciała, szpilki – ot takie proste i wszystkim znane metody, choć niekoniecznie wszyscy wiedzą do czego one służą.
Druga część jest trochę zbyt ogólna. Wrzuciłeś wszystko do jednego worka co może być trochę mylące.
Biali rycerze – łechcą ego kobiet i obniżają swoje własne SMV. Na kobiece wpływu nie mają.
Feminizm – raczej obniża SMV kobiet niż je podwyższa
Uwarunkowania prawne – same z siebie nie wpływają na nic. Dopiero kiedy facet zostanie przez nie skarcony i spadnie jego status finansowy, jego SMV zostanie obniżone. Ale co ciekawe – w tym samym czasie SMV kobiety również leci w dół, z uwagi na to, że samotne matki nie mają dobrej opinii.
Filmy – podobnie jak z białymi rycerzami. Tworzą fałszywy obraz ale nie wpływają na SMV, tylko na wymagania, które są stawiane przed facetami.
Zauważyłem że ludzie w podchodzą do SMV jakby to był subiektywny wskaźnik ogółu społeczeństwa, kiedy tak naprawdę SMV pokazuje jak łatwo jest nam nawiązać relację z osobami, którymi jesteśmy zainteresowani.
Dla nas woda, to tylko woda i ma niedużą wartość, ale są miejsca gdzie deficyt tego surowca jest tak olbrzymi, że ludzie mogą się o niego zabijać.
Podobnie jest z SMV. To że jakaś grupa ocenia nas 10/10 nie oznacza nic. Dopiero ocena osób, którymi my jesteśmy zainteresowani ma jakiekolwiek znaczenie.
Wszystko po to, aby to kobietom było łatwiej poruszać się po świecie, na rynku matrymonialnym, nierzadko kosztem mężczyzn itd.
Jeśli odejdziesz na moment od tematu o SMV jako takiego, a te zdanie kończące podkreślisz to zauważysz, że chodzi mi właśnie o to, że:
– biali rycerze podwyższają SMV kobiet, ponieważ ich bronią, a innych mężczyzn negują – skutkiem jest oczywiście to, że kobiety wydają się lepsze, a mężczyźni gorsi
– feminizm tak samo, podwyższa SMV, bo kobietom się więcej należy, trzeba otaczać troską, to daje im łatwiejsze poruszanie się na rynku
Na logikę feminizm uważa je za upośledzone, ale nie o to chodzi – chodzi o profit, który dostają, a profit dostaje kto? Kto ma wyższe SMV i przez to łatwiejszą drogę do czegoś.
Mężczyzna może być kimś lepszym bez wsparcia, ale on musi zasuwać. To co mu po tej lepszości?
Prawo – jeśli inni mężczyźni zostali skarceni, to już świadomość tego karcenia wpływa na ich zachowania – znowu, łatwiej podporządkować kobietom faceta, by ich słuchał bo zagrożą rozstaniem, zabraniem dzieci i innymi karami
Filmy – to samo, zwiększają wymagania kobiet, więc podporządkowanie mężczyzn
No a kto się o kogo stara? lepsza wartość o niższą, czy niższa o wyższą?
Koniec końców kobiety się idealizuje, a te czynniki mają na to wpływ.
Z nami tak nie ma, za nami nikt tak nie stoi, nic w sumie za nami nie stoi, więc dla społeczeństwa jesteśmy mało cenni.
A jak jesteśmy mało cenni to mamy niskie SMV.
Sporo tu zależności jest…
RedPillerPL a taki książę William jaką ma wartość rynkową według SMV?
Gdybyś był kobietą chciałbyś mieć łajdaka za męża, który na oczach świata Cię zdradza?
Nie wiem co by było gdybym był kobietą, także nie odpowiem. William musi mieć wysoką wartość rynkową wszak jest księciem.
ech i łajdakiem jakich mało, tym bardziej, że widział jak zdrady ojca wpłynęły na matkę.
I co z tego całego SMV?
Chciałbyś mieć taką księżniczkę , która by Cię zdradzała na oczach świata? Łajdaczyła się z Twoim przyjacielem, a gazety w kilkudziesięciu językach by o tym pisały?
Ale to całe SMV dalej na najwyższym poziomie.
Jak widać natury nie obchodzi czy ktoś z wysokim SMV ma „dobre serce”, a i tak będzie kimś kto się rozmnoży.
a może to niby SMV jest tylko manipulacją? Wmawia się ludziom czego powinni chcieć a oni to łykają, idą za trendami jak barany zapominając o najważniejszych aspektach w związku i o tym co daje szczęście i normalność?
Jak wszystkie Brytyjki chcą Williama to nie dość, że pożądany jest przez kobiety, to i mężczyźni się do niego chcą upodobnić. A przecież to tylko mężczyzna, który nie potrafi dochować wierności swojej żonie.
A może to winna Keit? Po co rodziła tyle dzieci, i o męża nie dbała. Bo przecież nie roztyła się i dalej jest atrakcyjna i ma te magiczne 10 w SMV.
Mężczyźni nie biorą przykładu z jego zdrad, a z wysokiego statusu, może męskiego charakteru (no jak się podoba to już wina kobiet, że takich chcą), nie wszystkie cechy należy kopiować.
założysz się?
mało takich, którzy zdradzają swoje atrakcyjne żony, bo rodziły naturalnie i nie ma satysfakcji z seksu jak na początku (ach to się nazywa miłość do rozwiązłej pranerki bo stara się znudziła).
Poród naturalny zabija miłość mężczyzny.
założysz się?
Nie, bo to idiotyczne. Nie jesteś w stanie zbadać ani 1% mężczyzn, więc nie będziesz miała realnych danych.
poczytaj statystyki ilu mężczyzn zdradza swoje atrakcyjne żony.
I masz potwierdzenie.
To co tej Keit brakuje? hym?
Nawet ma długie włosy i figurę, i wykształcona.
poczytaj statystyki ilu mężczyzn zdradza swoje atrakcyjne żony.
Poproszę o dane.
Poród naturalny zabija miłość mężczyzny.
Odważne stwierdzenie, lecz absolutnie nieprawdziwe. Może niekiedy tak jest, ale nie można przypisać to każdemu mężczyźnie.
mało takich, którzy zdradzają swoje atrakcyjne żony, bo rodziły naturalnie i nie ma satysfakcji z seksu jak na początku
Nie wiem ile, Ty znasz na pewno liczby. Przede wszystkim jak kobieta unika seksu to to jest problem, a nie porody i inne pochodne rzeczy. Nie chcesz tworzyć więzi przy pomocy fizyczności, to jesteś prowodyrem rozpadu pożycia.
chodzi o fizyczny aspekt, i objętość.
Dlaczego mężczyźni odchodzą do młodszych, które jeszcze nie rodziły? hym?
Z tego samego względu dlaczego w krajach muzułmańskich ponownie zaszywa się obrzezane kobiety po porodzie.
o tak, wiesz szwy trochę bolą,
ale lepiej znaleźć sobie taką która będzie bardziej chętna i w formie, ach i winę zwalić na oziębłą żonę.
Ile trwa standardowy połóg? A ile powinien trwać po porodzie z powikłaniami gdzie doszło do rozcięcia czy pęknięcia?
no ale przecież o takich rzeczach się nie mówi, kobieta ma być gotowa i już, bo jak nie to kochający mąż znajdzie sobie 10 na jej miejsce w łóżku
E, marudzisz.
to nie jest merytoryczna odpowiedź 😛
to nie jest merytoryczna odpowiedź
No nie jest, widzę tu marudzenie po prostu, jakby to każda kobieta po ciąży nie była już apetyczna. To nieprawda. Poza tym nawet jakby to tak robią tylko płytcy faceci, więc proszę się z takimi nie wiązać, proste.
to ten William jest płytki?
przecież on ma te całe SMV i jest na szycie drabiny mężczyzn o cechach alfa, nawet wzrost odpowiedni ma bo 190+.
A kobiety z tym całym SMV to niby lepsze?
to ten William jest płytki?
przecież on ma te całe SMV i jest na szycie drabiny mężczyzn o cechach alfa, nawet wzrost odpowiedni ma bo 190+.
A kobiety z tym całym SMV to niby lepsze?
Jeśli podoba się kobietom to co ja na mam na to poradzić?
w sumie nic na to nie poradzisz a takich „alfa” o wysokim SMV jest sporo.
Tak się zastawiam.
Po co powstał Twój blog? Popierasz taką selekcję SMV?
Odradzasz stałe związki/małżeństwa – jeden partner do końca życia?
Hym czyżbyś wspierał ogólny trend rozwiązłości?
Po co powstał Twój blog?
Odsyłam do idei bloga i pytań (FAQ).
Popierasz taką selekcję SMV?
Taką, czyli jaką?
Odradzasz stałe związki/małżeństwa – jeden partner do końca życia?
Ja jestem za monogamią, czyli regulowaniu ludzkiej natury, ale dziś tego nie ma, ani kulturowo, ani prawnie. Popiera się w społeczeństwie hipergamię kobiet, która buduje poligamię mężczyzn o wysokim SMV (bardzo nieliczni, jak właśnie książe).
Ja jestem za temperowaniem i hipergamii i poligamii.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/jak-moze-wygladac-malzenstwo-rozwod-z-kobieta/
Hym czyżbyś wspierał ogólny trend rozwiązłości?
Skąd to wyczytałaś?
coraz bardziej odnoszę takie wrażenie,
Hipergamia nie jest zła, wszędzie można ją spotkać nawet w romantycznej miłości według statystyk dochodzi do hipergamii. Nie ważne, czy ktoś wiąże się z miłości ważny jest status partnerów a przy hipergamii wystarczy aby był równy.
Za monogamią nie jesteś, bo to małżeństwo a sam to odradzasz. Konkubinat wcześniej czy później się rozleci.
Za jakimś tam poświęceniem i wyrozumiałością dla chorób partnera też nie jesteś.
Najlepiej mieć wysokie SMV, albo pracować na to
coraz bardziej odnoszę takie wrażenie,
Na jakiej podstawie? Jakieś cytaty, konkrety, artykuły?
Hipergamia nie jest zła
Jeśli hipergamia nie jest zła, to i poligamia nie jest zła. Usprawiedliwiasz kobiece niemoralne strategie, a męskie chcesz temperować. Przy hipergamii mamy pozwolenie na to, by kobiety skakały na „lepszą gałąź” i dlatego one składają 2/3 pozwów rozwodowych, częściej inicjują rozstania i stają się roszczeniowymi egoistkami.
Za monogamią nie jesteś, bo to małżeństwo a sam to odradzasz. Konkubinat wcześniej czy później się rozleci.
Jestem za monogamią, ale nie za małżeństwem bo dziś jest antymęskie. Gdyby małżeństwo miało dawny wymiar to byłbym za nim. Dziś jest zniszczone przez feminizm między innymi.
Za jakimś tam poświęceniem i wyrozumiałością dla chorób partnera też nie jesteś.
To już twoja opinia. Napisałem konkretnie że nie jestem za tym by osoby pluły nam w twarz, a my byśmy przy nich trwali.
Najlepiej mieć wysokie SMV, albo pracować na to
A to jedyna prawda. Rozwój się liczy.
Hipergamia jest zjawiskiem zapożyczonym z Indii, opisem pewnego łączenia się kast.
U nas takich kast nie ma, wszystko się przenika. I przykładowo kobieta z wyższym wykształceniem zarabiająca od dominaty do przeciętnej krajowej wiąże się z mężczyzną o średnim wykształceniu lub mniej ale zarabiającym jako pracownik fizyczny więcej niż ona w konsekwencji „popełnia” hipergamię. Nie ważne czy związek oparty jest na miłości, przyjaźni wiąże, że on zarabia więcej i ma więcej profitów. Statystycznie mamy hipergamię, ona do związku wnosi coś innego, często na rzecz domu rodziny nie ma takiej kariery jak jej bardziej dyspozycyjni koledzy. ITD.
To jest hipergamia w polskim wydaniu.
To że kobiety w tej hipergamii nie szanują mężczyzn nie wynika z samej hipergamii ale z ich kultury i ogłady. Zresztą wielu mężczyzn nie szanuje kobiet. I bardziej jest kryzys kultury, wartości wśród ludzi.
Sam nie szanujesz innych ludzi, oczekujesz od nich profitów za które byś ich szanował. To raczej interesowność.
Szacunek sam w sobie jest wartością niezbywalną i albo się innych szanuje albo nie.
Małżeństwo to nic innego jak monogamia.
Dla mnie małżeństwo ma dawny wymiar i aktualny. Kiedyś mężczyźni/kobiety też się łajdaczyli i zdradzali. Za tym też jesteś?
Wartości jak wierność, miłość są uniwersalne.
Jeżeli otaczasz się feministkami (co sam na fb przyznajesz) to wydaje Ci się, ze większość kobiet takie są. Jednak są kobiety nie feministki i one chcą tych „normalnych” małżeństw monogamicznych.
Ja pisałam o konkretnych chorobach. Jak myślisz czy taki alkoholik jak Hemingway nie zasługiwał na Miłość? Zresztą miał CHAD, jak wielu wybitnych alkoholików.
Nie, liczą się wartości.
Czy książę William jest kimś wyjątkowym bo ma wysokie SMV?
Czy jego postępowanie nie określa go jako człowieka?
Chciałbyś mieć go za szwagra lub zięcia, mając świadomość przez co przechodzi Keit?
Nie rozumiesz, że to wartości się liczą? I mając najwyższe SMV możesz być rozwiązłym i złym człowiekiem. A będąc omegą kimś wartościowym. Czy tam zetą jak wolisz.
Przecież zwykły uczciwy chłopak jest więcej wart od najlepszego alfy, który jest rozwiązły.
Zresztą rozwiązłość też ma podłoże uzależnień i nieradzenia sobie ze stresem, brak takiej świadomości i samodyscypliny prowadzi do przypadkowego seksu.
To że kobiety w tej hipergamii nie szanują mężczyzn nie wynika z samej hipergamii ale z ich kultury i ogłady. Zresztą wielu mężczyzn nie szanuje kobiet. I bardziej jest kryzys kultury, wartości wśród ludzi.
Ty widzisz powód w kryzysie kultury, a ja i w tym i w hipergamii i emancypacji kobiet, która doprowadziła do rozpadu małżeństwa i wartości, które trzymał poprzedni system. Nawet porzucenie religii jest jedną z przyczyn lekceważenia wartości, a kiedy porzucono religie ,jak co się stało?
Jeżeli otaczasz się feministkami (co sam na fb przyznajesz) to wydaje Ci się, ze większość kobiet takie są. Jednak są kobiety nie feministki i one chcą tych „normalnych” małżeństw monogamicznych.
To jest Twoja wyobraźnia, ja wiem, że 2/3 pozwów składają kobiety i nie skaczą na gorsze gałęzie, a lepsze i zwykle mają takie już „zaklepane”.
50% kobiet przyznaje się do posiadania partnera zapasowego.
To nie jest „obserwacja feministek z fb” jak sobie tutaj napisałaś.
Ja pisałam o konkretnych chorobach.
Ty pisałaś o chorobach, a ja o pluciu nam w twarz. Ty byś tolerowała człowieka który pluje Ci twarz, ja nie. Chcesz mi wcisnąć opinię, że jestem bardzo nieczuły bo chorych odrzucam, ale to tylko Twoja wyobraźnia widzi takie rzeczy.
Choroba nie ma znaczenia. Ma znaczenie zachowanie wobec nas.
Sam nie szanujesz innych ludzi, oczekujesz od nich profitów za które byś ich szanował. To raczej interesowność.
Na szacunek się pracuje. Jak ktoś ci niszczy mienie, zachowuje się jak idiota, leje Ci na dywan to go nie szanujesz. Także jeśli to ma być interesowność to tak, jestem interesowny.
Dzięki tej interesowności nie przyczyniam się do rozrostu idiotycznych zachowań, niszczenia mienia i lania na dywan.
Przecież zwykły uczciwy chłopak jest więcej wart od najlepszego alfy, który jest rozwiązły.
No i fajnie, to Twoje zdanie, mam nadzieje, że je wprowadzasz w życie. A te kobiety które go kochają, czy im się podoba mają inne zdanie. I?
Zresztą rozwiązłość też ma podłoże uzależnień i nieradzenia sobie ze stresem, brak takiej świadomości i samodyscypliny prowadzi do przypadkowego seksu.
No więc zachęcajmy do pracy nad sobą i dyscyplinowania.
Nie wiem czego oczekujesz, chcesz mnie nawrócić, chcesz bym zmienił retorykę i przez to porzucił ideę strony? Nie zmienisz tego, ale też nie wciskaj mi słów których nie piszę, ani znaczeń, ani motywacji.
Nie rozumiesz, że to wartości się liczą?
Ja to mam rozumieć, czy ci którzy zdradzają i ci, którzy takich ludzi lubią?
Coś Ci się pomyliło 😉
Z wieloma Twoimi wpisami się zgadzam, ale.. uważam, że są bardzo jednostronne. To nie znaczy, że nie mówią prawdy. Mówią, ale częściową. Generalnie większość kobiecych, ale i męskich, zachowań jest podświadomych. Oczywiście, jesteśmy dorośli, więc odpowiadamy za swoje czyny, ale pewne rzeczy są jak drobny kamyk w bucie – uwierają nas, żyjemy z tym, a potem jednak ten się okazuje, że ból i rana jest coraz większa. W końcu nie wytrzymujemy i biologiczne zapędy robią swoje.
„a ja i w tym i w hipergamii i emancypacji kobiet, która doprowadziła do rozpadu małżeństwa i wartości, które trzymał poprzedni system”
Ok, ale nie mówisz o tym, że wcześniej małżeństwa były bardzo nieudane. Zmiana nie wynika tylko z faktu, że zmieniają się kobiety. Zmiana wynika w niemałym stopniu również z tego, że ludzie uważali owe małżeństwa za nieudane. Nierzadko jest to kwestia dzieci. Widziały, jak ojcowie piją albo pracują po kilkanaście godzin, a matki pracują ciężko w domu całymi dniami, bez pomocy przy obowiązkach czy dzieciach. I to się zmieniło. Zdrady z obu stron.
Do tego hedonizm. On nie dotyczy tylko kobiet, ale również mężczyzn. Każdy z nas chce żyć przyjemnie. A to już też pojawia się w wieku dziecięcym, kiedy rodzice starają się za wszelką cenę, żeby ich dziecko unikało nieprzyjemności. Stąd np. coraz większy najazd na nauczycieli. Kiedyś byliśmy w jednej skrajności (nauczyciel – pan i władca), a teraz jesteśmy na przeciwnym biegunie (nauczyciel – niedojda).
Dlatego nie podoba mi się takie powierzchowne spojrzenie na sprawę. Bo to tak jakby pisać, że mężczyźni są zaprogramowani na zmienianie partnerek do seksu. I cyk, kilkanaście badań, które potwierdzają spadek libido po roku życia ze sobą itd. itd. Można się tak przerzucać, obrzucać gównem cały dzień, ale to trzeba wypośrodkować, bo jesteśmy naczyniami powiązanymi. Każda akcja mężczyzny, wywołuje reakcję u kobiety. I odwrotnie. Np. kobieta nie chce uprawiać już seksu = mężczyzna coraz częściej myśli o innych. I teraz można powiedzieć, że kobieta jest beznadziejna, że seks się przecież należy.
Tyle że mężczyźni na tej płaszczyźnie funkcjonują inaczej. Co jest udowodnione, reakcje emocjonalne włączą się po seksie. Dlatego np. mężczyzna odczuwa spore poczucie winy po zdradzie, gdyż sam seks był dla niego aktem fizycznym.
U kobiety ochota może narastać lub spadać stopniowo. W zależności od tego, jak jej się rozmawia z mężczyzną, jaki jest, jak się zachowuje. Tymczasem wielu mężczyzn traktuje seks w związku jak obowiązek. W pewnym stopniu się zgodzę, że kobieta powinna mieć na uwadze te różnice, ale… wielu o nich nie wie. O tym się nie mówi. Tak samo jak mężczyznom o różnicach w funkcjonowaniu kobiet. Ale nie na podstawie stereotypów, ale konkretów. Konkretnych przykładach, sytuacjach. Mężczyzna nierzadko zrzuca z siebie odpowiedzialność – ona nie chce seksu, więc to tylko i wyłącznie jej wina. A może warto spojrzeć na to, jak mężczyźni się zmieniają w związku? Nie tylko kobiety się rozleniwiają, ale w dużym stopniu również mężczyźni. Przestaje działać „chemia”, więc i spada energia itd.
„To jest Twoja wyobraźnia, ja wiem, że 2/3 pozwów składają kobiety i nie skaczą na gorsze gałęzie, a lepsze i zwykle mają takie już „zaklepane”.
50% kobiet przyznaje się do posiadania partnera zapasowego.”
Z męskiej perspektywy to beznadziejne, bo wielu mężczyzn wychodzi z założenia, że radzi sobie samemu. A kobieta funkcjonuje inaczej – częściej prosi o pomoc, a w tym przypadku nie dość, że zapewnia sobie i ew. dziecku, zabezpieczenie finansowe, życiowe, to jeszcze emocjonalne.
Czy zatem uważam, że to jest dobre? Nie. Niemniej trzeba oprócz suchego faktu, którymi my, mężczyźni, lubimy się posługiwać, zrozumieć intencje. Dlaczego? Bo wówczas szukamy źródła takiego stanu i będziemy umieli go unikać. Jak z autem. Jeżeli wiesz, co w danym modelu najczęściej się psuje, to większą uwagę zwracasz na to, jak o to dbać.
Nie jest jednak tak, że kobiety są wszystkiemu winne. A mężczyźni? A poprzednie pokolenia? Bo obecne zmiany, w tym na „rynku matrymonialnym”, miały swój początek już dawno temu. Przesadne adorowanie kobiety nie jest nowością, ale czymś, co istnieje od dawna. Można mieć pretensje do matek, ale zwróćmy uwagę na intencje.
Ojca nie było, bo pracował, zapewniał byt rodzinie. Chwała mu za to. Ale jednocześnie bardzo często nie dbał o żonę – kobietę. Jej brakowało tej adoracji, więc przeniosła to na dziecko. To źle? Nie do końca. Ona przekazuje swoją wartość, czyli adoracja jest ważna. A ojciec powinien wnieść drugą stronę medalu, tyle że zazwyczaj tego nie robił (w ogóle mężczyźni wyolbrzymiają kwestię płaczu u kobiet. Dla nich to jest jak spuszczenie z siebie powietrza, emocji, a mężczyzna patrzy przez swój pryzmat – płacz to odzwierciedlenie jakiegoś życiowego dramatu; do tego coraz dalej idące ustępstwa). W rozwoju psychicznym tego dziecka prawie nie istniał. A odpowiedzialność w tej chwili jest wyciągana wobec jednej strony. W zasadzie mógłbym jeszcze pisać i pisać, ale prawda jest taka, że obie strony w równie wielkim stopniu przyczyniły się do tego, co jest obecnie.
Zmiana nie wynika tylko z faktu, że zmieniają się kobiety.
Do tego hedonizm. On nie dotyczy tylko kobiet, ale również mężczyzn.
Ano zgadzam się i już o tym nie raz pisałem (zmiana systemu, to zmiana obu płci), choć w innym miejscu – jakbym miał podkreślać to wszystko za każdym razem to artykuły byłyby dłuższe, a dziś ludzie się męczą czytając dłużej niż 5-10 minut 😀 I tak to jeden z dłuższych artykułów…
Bo to tak jakby pisać, że mężczyźni są zaprogramowani na zmienianie partnerek do seksu. I cyk, kilkanaście badań, które potwierdzają spadek libido po roku życia ze sobą itd. itd.
Otóż zależy to od typu emocjonalności mężczyzny, testosteronu, oksytocyny, wazopresyny (alfa/beta). Mężczyźni o emocjonalności bardziej przypominającą kobiet są bardziej monogamiczni. Więcej mężczyzn, niż kobiet nie odmawia seksu w stałych związkach, niż kobiety, ale też z drugiej – te mniejsze liczby zajętych mężczyzn – zdradzają częściej (przynajmniej według ankiet).
Także spokojnie bym to napisał w ten sposób, że bardzo pożądani przez kobiety mężczyźni to mężczyźni, którzy będą chcieli i będą mogli mieć wiele partnerek seksualnych i szybko się nudzą jedną. Tyle, że kobiety będą chciały ich „ujarzmić” co się nie uda. Znany schemat jak kobieta zmienia drania dla siebie?
Gdyby kobiety wybierały samców beta – nie byłoby tego problemu. Ale nie będą wybierać bo najbardziej atrakcyjnymi osobnikami są zawsze ci, którzy mają najwyższe szanse na sukces reprodukcyjny, którzy mają duże, a nie małe powodzenie. Tak kobiety, tak mężczyźni.
Według ankiet… 😉
Beciaki mają takie powodzenie, że zdradzają na prawo i lewo. 😀
Chyba raczej próbuje zmienić, to się w 90% nie udaje a potem taka kobieta chodzi i psioczy na mężczyzn, że to dupki. heh
Ależ wybierają, tylko że jest to skorelowane ze zbliżającą się ścianą albo bąbelkami po Chad-ie. 😛
Niestety proporcje po stronie męskiej są niekorzystne ALE zawsze warto pracować nad sobą. Nie dla tej złotej PUSI tylko dla samego siebie i poprawy swojego komfortu życia.
Deklaracje kobiet a życie pokazują dwie różne postawy. Zwykli,uczciwi chłopaczkowie pozostają samotni.Znałem takich, których już nie ma na tym świecie przez samotność….
Jak kobieta uważa, że facet to złoto, to niech się z nim rozmnoży to będzie więcej takich facetów. Cechy charakteru też są dziedziczne(hormony), jak kobieta sypie tekstem „chciałabym, żeby każdy facet był taki jak ty” to nic prostszego, niech powieli jego geny to się to tego przyczyni, ale my dobrze wiemy, że taka kobieta co innego mówi, a co innego myśli.
Pytanie brzmi czy natura jest zła, czy amoralna? Takie ciekawe pytanie filozoficzne można zadać.
Moim zdaniem trzeba podejść do tego z drugiej strony. Natura nie jest ani zła ani dobra ale sęk w tym, że moralność nie jest naturalna . Dobro lub zło to konstrukty społeczne naszego gatunku. Nasza cywilizacja jest nienaturalna bo przecież wiele zasad życia społecznego to nic innego jak zakuwanie w kajdany naszych naturalnych żądzy i popędów. Z punktu widzenia ładu społecznego natura ludzka jest spaczona bowiem pragnie wydostać się z tych kajdan moralności i konwenansu.
Społeczeństwo, filozofia i kultura przez wieki mniej lub bardziej skutecznie blokowały nasze dzikie, zwierzęce, prymitywne żądze i popędy a przynajmniej nie pozwalały na to aby ich nadmierna ekspresja była akceptowana w przestrzeni publicznej. Przyszło nam żyć w epoce postmodernistycznej, w której nastąpiło przewartościowanie pewnych zasad więc nie ma się co dziwić, że widzimy coraz więcej zachowań wulgarnych lub nacechowanych seksem czy to na ulicy, czy to na „salonach”. Jeśli przyjrzymy się manifestacjom urządzanym przez sympatyków tych zmian to elementy seksualne stanowią już ich tradycyjny element (np. protestujące feministki skrajnych opcji i bardzo częsty element publicznego pokazywania piersi, manifestacje osób homoseksualnych w Europie zachodniej to są właściwie festiwale tego typu zachowań). Przykładów wulgarności nie trzeba daleko szukać – niedawne marsze lemparcic.
Oczywiście te zmiany przejawiają się też w sposobie w jaki dobieramy sobie partnerów. Ludzie zaczynają coraz bardziej podchodzić do tego w sposób zwierzęcy, a skoro większość naczelnych jeśli chodzi o przekazywanie genów wyznaje zasadę zwycięzca zgarnia wszystko to i my coraz częściej patrzymy na świat przez taki właśnie pryzmat.
Część społeczeństwa wyznająca skrajnie lewicowy światopogląd domaga się jeszcze większych zmian idących w tym kierunku niosąc na ustach hasła „wolności” i choć dla mnie samego wolność to jedna z najwyższych wartości to wydaje mi się naiwnym wierzyć w to, że istnieje coś takiego jak wolność zupełna, niczym nieskrępowana. Porzucając kajdany zasad społecznych i moralnych staniemy się więźniami naszych popędów i naturalnych rządzy. Choć może zawsze nimi byliśmy w jakimś stopniu ale to właśnie dzięki pewnym nienaturalnym zasadom możliwe było zbudowanie stabilnego społeczeństwa a w konsekwencji naszej wspaniałej cywilizacji.
Uważam to za prawdopodobną koncepcję. Ludzki mózg dzięki możliwości myślenia abstrakcyjnego wpadł na lepsze rozwiązania niż te, które miał wpisane w geny w postaci naturalnych algorytmów wykonaniowych i być może to jest właśnie to, co dało nam przewagę nad innym organizmami zwierzęcymi. Istnieje powód, dla którego tak wiele kultur promowało monogamię. Uważam, że bez tego mogłoby być ciężko zbudować stabilne i złożone społeczeństwo więc sądzę, że można bez kompleksów powiedzieć, że ludzki mózg zaproponował lepsze rozwiązania niż natura. (choć w gruncie rzeczy nasza zdolność do myślenia abstrakcyjnego to także twór natury, po prostu nasz mózg sam ze sobą gryzie się na różnych poziomach rozwojowych i młodsza, logiczniejsza część mózgu ma spięcie z prymitywną częścią odpowiedzialną za popęd seksualny, czy ewolucja wyciągnie nas kiedyś z tego konfliktu? Czy może bezrozumnie poddamy się naszym prymitywnym popędom i wrócimy sobie na drzewa rozszarpując się nawzajem w walce o przekazanie genów?)