Seks za pisemną zgodą? Fanki 50 Twarzy Greya będą smutne
Lewica złożyła projekt o przymusie posiadania ochoczo wyrażonej zgody na seks (najpewniej pisemnie). W innym wypadku byłby to gwałt. Po tej wiadomości miliony fanek 50 Twarzy Greya, czy 365 Dni przeszło zawód, że nie zrealizują się ich fantazje, mężczyźni nie będą ich zdobywać w ekscytujący sposób, a więc cała ochota na seks i związki z nowo-uformowanymi już mężczyznami im całkiem przeszła!
Ponad 100 milionów kopii trylogii Greya zostało sprzedanych i to nie wliczając produkcji filmowej!
Lewica w Polsce idzie drogą innych, „postępowych” krajów i chce wprowadzić te same, lub podobne prawa u nas.
Szwecja: zgoda na seks tylko poprzez aplikację w telefonie.
(wcześniej proponowano tam pisemną zgodę)
Kobiety na ogół nie chcą by, by seks przestał być spontaniczny. Nie chcą, by dorabiać do niego papierologię, bo uznają, że planowana i spisana interakcja jest drętwa. W szczególności mówię tutaj o kobietach, które a) nie boją się mężczyzn, b) które uważają dominujących mężczyzn, takich jak właśnie Grey z 50 Twarzy Greya, czy Massimo z 365 za atrakcyjnych, a pytających o zgodę przed każdym najmniejszym dotknięciem mają za nieprawdziwych mężczyzn i chłopców (kobiety częściej odrzucają ich/pogardzają nimi). Dowód na to przedstawię w innym punkcie.
Trzeba dosadnie przyznać, że jeśli Grey sprzedał się w tak wielkich nakładach oznacza to, że kobietom pokazany tam model relacji, czy romansu podoba się – bo odbiorczyniami tych treści głównie są kobiety. Jest to dla nich takie uromantycznione porno ze scenariuszem. W ten sposób uznają, że nie oglądają czegoś tak prymitywnego, jak oglądają mężczyźni (co jest sygnalizacją cnoty).
Feministki z kolei twierdzą, że gwałt jest dziś często spotykanym, ale niekaranym problemem, ponieważ mężczyzna gra zdobywcę (i ma się poczuć lepiej, gdy pokona kobiecy opór), a kobieta gra nie taką łatwą (szczególnie, gdy jej opór będzie trwał dłużej i nie da się zdobyć). Ma to być zachowanie wyuczone kulturowo, które wręcz normuje gwałty. Ja się z tym nie zgodzę do końca, ponieważ kobiety jako częściej neurotyczne częściej są mniej śmiałe, a bardziej bierne, a więc przyjmują rolę powstrzymującą, stopującą, czy chroniącą się przed wykorzystaniem. Czasem na granicy paranoi jak feministki. Mężczyźni nie mają pozwolenia na bycie ofiarami, co same feministki promują poprzez twierdzenia, że gwałty i wykorzystanie są przypisane do mężczyzn.
Feministki uznają, że mężczyźni albo manipulują kobietami, by ich opór zmniejszyć, albo biorą je siłą. Jednak lewicowe panie zapominają o tym, że kobiety identycznie potrafią uwodzić mężczyzn, by zdobywać korzyści od tychże mężczyzn. Potrafią w taki sposób uwieść mężczyznę, by ten zechciał seksu nie z własnej woli, a dlatego, że to kobieta wykazała się umiejętnościami uwodzenia, czy manipulacji pozwalającymi zdobycie uległości mężczyzny. W podobny sposób mężczyźni są wykorzystywani przez kobiety finansowo, czy wykonując jakieś usługi, a nawet żądania, jak pobicia. O tym feministki jednak nie powiedzą, bo chcą gwałty i inne złe zachowania przypisać wyłącznie mężczyznom, a jednocześnie twierdząc, że walczą też o dobro mężczyzn (to też sygnalizacja cnoty i jedno wielkie kłamstwo).
Jedyna różnica między płciami w gwałceniu jest taka, że mężczyźni częściej zdobywają kobiety siłą, a kobiety mężczyzn uwodzeniem psychologicznym – podstępem. Tyle, że naprawdę mało który mężczyzna dziś używa siły wobec kobiet, bo jest to zakazane (choć wiele kobiet nakłania sama do tego!!!). Z kolei uwodzenie podstępem, czy przemoc psychiczna jak u kobiet – jest tolerowana dużo bardziej. Uciszana i wręcz uznawana, że nie istnieje i nie wolno tego przypisywać kobietom. Mają wyjść na bardziej święte, niż są.
Ciekawostka. Duża liczba kobiet fantazjuje o gwałcie (nawet 62%), choć większa część kontrolowanym, czy inaczej – udawanym. Acz żeby zachować role aktorskie to mężczyzna musi wystąpić w roli gwałciciela, a kobieta nie może za bardzo oponować. Badanie.
Niektórzy, w obronie takich kobiet twierdzą, że fantazje wcale nie są tym czego pragniemy. Jeśli tak, jeśli ktoś marzy o seksie z dziećmi, o zrobieniu pedofilskiego imperium to nadal uznamy go za zdrowego i, że wcale nie jest to częścią jego osobowości? Nie tędy droga.
Model z filmów kochanych przez kobiety to mężczyzna, który nie pyta o zgodę, dominuje, „bierze kobietę jak zwierzynę”, stosuje wobec niej nawet kontrolowaną przemoc (cała idea podniecającego dla wielu BDSM na tym polega), jej lekki opór (udawanie niedostępnej, niechęć do wyjścia na łatwą) uznaje za grę/flirt, niżeli TOTALNY brak zgody. Ewentualnie mężczyzna… domyśla się, że kobieta się godzi na jego dotyk, że ona go pragnie. Mężczyzna dobrze celuje w jej „stan”. Patrzy, widzi, działa i „to” się dzieje.
Kobieta uwydatnia w takim romansie swoją uległość (przeciwność dominacji), bierność (przeciwność podejmowania decyzji i inicjatywy), a nawet masochizm (co dalej próbuje nazywać „ostrym”, a nie romantycznym seksem; w 365 dni mężczyzna nawet grozi kobiecie, że nie może mu odmówić, a sporo kobiet uznaje to za miłość romantyczną, spełnienie seksualne). Mężczyzna w takim romansie jest też tym silniejszym, kontrolującym sytuację, dominuje statusem społecznym. Bo raczej Grey nie miałby fanek, gdyby za dominację brał się brzydki menel spod Żabki, wzrostu 160cm, na koncie złotóweczka…
Więc jeśli tyle kobiet tego pragnie, zachęcają one mężczyzn do takich postaw, to nie mogą jednocześnie robić z siebie ofiar, prawda? Nie można czegoś chcieć i jednocześnie to samo potępiać. Przynajmniej tak, by było logicznie…
W innym wypadku mężczyźni będą karani za… poprawne wykonanie danego zadania, które powierzyły im kobiety.
Brakuje tu odpowiedzialności kobiet za własne decyzje/chęci. Nie można promować postawy „jedno mówię, drugie robię”!
I ja naprawdę nie jestem za tym, by obwiniać zgwałcone osoby (ale PRAWDZIWE OFIARY), ale też nie jestem za tym, by w każdym mężczyźnie szukać gwałciciela, móc go bezkarnie oskarżać, czyli w każdej interakcji międzypłciowej doszukiwać się znamion przemocy, albo odpowiedzialności za taką relację tylko w mężczyźnie.
Albo widzimy dwie strony medalu, że obie płcie potrafią wymusić seks w jakiś sposób (różny, nie tylko siłowy). Albo zauważymy, że nie tylko mężczyźni uwielbiają przełamywać opór, a kobiety nawet do niego zachęcać, albo zostawmy ten temat, bo daleko będzie nam, a raczej feministkom, do obiektywizmu.
Nie jedna płeć ma być krytykowana, jak to robią feministki, bo tworzy polaryzację. Kobiety dobre, mężczyźni źli. To kłamstwo.
„Kobieta nie oponuje? Nie znaczy, że tego nie chce.” Doprawdy? A jak mężczyzna weźmie na siebie niechciane, bezpłatne nadgodziny w pracy, bo nie oponował to nazwą go nieasertywnym gówniarzem
Feministki chcą, by mężczyźni nie zachowywali się w tradycyjny (wg nich w przemocowy) sposób, tylko byli bardzo wrażliwi na granice kobiet – te wyrażone i te niewyrażone. Z tymi drugimi jest problem. Według feministek kobieta nie musi wyrazić sprzeciwu, może zaakceptować „zaloty” powiedzmy mową ciała, uległością, a nawet uśmiechem, a nawet pewnymi słowami w stylu „rób tak dalej”, a potem rozmyślić się i uznać, że był to gwałt/molestowanie.
Przykład. Kobieta siada mężczyźnie na kolanach, patrzy na niego, sugestywnie odsłania dekolt. I ona oczekuje, by mężczyzna zadziałał dalej, całował, ściągał z niej ubranie. Jeśli on nie zaryzykuje tego ruchu – może stracić szansę. Jeśli zaryzykuje – może zostać nazwany gwałcicielem, który nie domyślił się, że nie ma zgody (choć umówmy się, była – kobieta w tym przykładzie doskonale wie co robi). Zanim dochodzi do seksu jest jeszcze masa etapów, w których kobieta może to przerwać i odmówić, zejść z niego, wyjść, powiedzieć coś, krzyknąć. Nie odmawia, a wręcz ochoczo reaguje, odwzajemnia pocałunek i tak dalej – znaczy, że tego chce. Niestety potem zgłasza gwałt, bo takie prawo jej na to pozwala, mężczyzna w efekcie ma zniszczone życie, jest wyrzucany z pracy, inni go wykluczają ze społeczeństwa, napastują, a za fałszywe oskarżenie kobiecie nie grozi zupełnie NIC.
Projekt Lewicy zakłada, że zgoda musi być wyrażona jasno (czyli najlepiej pisemnie, mieć na to dowód), a nie jak do tej pory miał być omawiany przeze mnie wyżej opór. Lewica chce, by oskarżony o gwałt miał udowodnić, że nie gwałcił, że uzyskał zgodę. Jest to pogwałcenie domniemania niewinności.
Problem w tym, że kobiety… też praktycznie nigdy nie pytają mężczyzn o zgodę na seks, więc jeśli zbadalibyśmy tę sytuację według omawianego przez feministki prawa mogłoby się okazać, że występują w rolach gwałcicielek dużo częściej. Niech tylko mężczyźni zaczną być pytani.
Pytanie co z kobietami, które rozmyślą się w trakcie, już po wydanej zgodzie? Czy gwałciciel będzie się przejmował kobietą, jeśli ta wyda zgodę? Dobrze wiemy, że zrobi on z nią to co sobie zaplanował. To żadne zabezpieczenie.
Problemem jest też domyślanie się, które wiele kobiet uznaje za atrakcyjną cechę u mężczyzn, gdyż jak to często mawiają, że jesteśmy niedomyślni. Nie wiemy co robić, kiedy, jak powiedzieć. W którym momencie zrobić rzecz X. I tak dalej… To jest ogromny problem, bo według kobiet powiedzenie wszystkiego wprost zabija emocje, w tym pożądanie, a jednocześnie niepowiedzenie tego wszystkiego może doprowadzić do konfliktu. Ba, do złamania granic, których się nie wyraziło, a na końcu do uznania się za ofiarę.
A dlaczego nie zachęcać obu płci, w tym kobiet, do bycia asertywnymi? To naprawdę przydatna cecha, zwykle nabywana wraz z dojrzewaniem. I choć mówi się (kłamie), że kobiety dojrzewają szybciej to jednak z asertywnością mają często dużo większe problemy, niż mężczyźni.
Nieważne czym sobie to usprawiedliwimy, czy to jakaś rzecz kulturowa, czy neurotyczny strach, paraliż. Nieważne. Asertywność warto nabrać.
Skutki zmiany definicji gwałtu i masowego, niesłusznego atakowania mężczyzn
Skutki tego typu ustanowionych praw widać na przykładzie feministycznych Szwecji czy Hiszpanii. Małżeństwo tam straciło całą swoją wagę, a konflikt płci narasta na sile. W Hiszpanii jest totalny zanik urodzeń dzieci, a do tego nawet do 70% rozwodów inicjowanych przez kobiety. Szwedów ratują jedynie imigranci, którzy stawiają na wielodzietność. Szwecja króluje w liczbie jednoosobowych gospodarstw domowych, a więc singli. Hiszpania ma bardzo duży procent fałszywych oskarżeń mężczyzn o przemoc domową za którą kobiety dostają nagrody, a mężczyźni tracą mieszkania/finanse. Szwecja z kolei buduje ogromne statystyki gwałtów małżeńskich tylko dlatego, że oskarżeni mężczyźni nie mieli dowodów na swoją niewinność, a często oskarżenie było składane przez kobietę w akcie zemsty, a nie dlatego, że do prawdziwego gwałtu doszło. Takie statystyki pozwalają być bogato dotowanymi przez UE, która „walczy” z przemocą wobec kobiet (tą sztucznie wykreowaną szczególnie).
Inne skutki? Maksymalizacja fałszywych oskarżeń o gwałt wobec mężczyzn, czyli niesprawiedliwe kary dla nich. Zachęca to też kobiety do tego, by robić z mężczyzn sprawców ich nieszczęść, by nie odpowiadały same za swoje decyzje i porażki. Buduje to toksyczną niedojrzałość u dorosłych kobiet. Ostatecznie doprowadza to do zobojętnienia postaw dotyczących prawdziwych gwałtów, ale i zobojętnia się płcie na własne problemy. Bo kobieta zacznie być traktowana jako oskarżycielka bez powodu, robiąca z igły widły, z kolei mężczyzna nie dozna empatii, gdyż z góry jest uznany za przemocowca.
Czyste zło.
Nie ma to jak tworzenie problemów przez feministki, które chciały rozwiązać. Czyli więcej fikcyjnych gwałtów w statystykach, plus rozpad normalnych relacji międzypłciowych i zaufania płci wobec siebie.
Cóż, teraz kobiety będą teraz radziły sobie z odrzuceniem. To one będą podejmować inicjatywę pocałunku, seksu, a to mężczyźni będą się ewentualnie zgadzać. I… jak im się cokolwiek nie spodoba, co wynajdą od czapy, to zrobią tak jak te dzisiejsze kobiety, oskarżą je o molestowanie i gwałt 🙂
Co zabawne feministki zataczają koło w swoich żądaniach, bo kiedyś zgodą na seks było znienawidzone przez nie małżeństwo 🙂 🙂 🙂 Tyle, że to była monogamia, a nie to co promują – każda z każdym i każdą w dowolnym momencie, ale to ona ma kontrolę, wolność, możliwości, a facet wykonawca rozkazów i wyroków jedynej słusznej płci.
Weź ją złap, obejmij, pocałuj. Zrób coś, nieprawdziwy mężczyzno
Wszystkie pary, które komunikują się często w sposób bezsłowny (i które tego pragną) będą miały problem. Ile to ja kobiet znam, które wolą, by mężczyzna w związku zainicjował grę wstępną bez słów, bez pytania, po prostu złapał kobietę np. za biodra od tyłu, gdy ona stoi przy blacie/parapecie, zaczął całować ją po szyi, w pewien sposób zaczął dominować zaciągając ją do łóżka swoimi zachowaniami i ostatecznie pozbawiając ubrania. I kobiety, w wielkiej mierze uznają to za zachowanie atrakcyjne. Chcą działania, chcą być zdobyte, nawet przy udawaniu lekkiego oporu. Trudna jest tutaj do weryfikacji granica pomiędzy udawanym oporem dla flirtu, czy wzmożenia napięcia, a prawdziwym powiedzeniem „stop”. Bo tego „stop” feministki od kobiet nie wymagają.
(jej „NIE” nie oznaczało „NIE”, tylko „CHCĘ”, a teraz jest zła na swojego mężczyznę…)
Z kolei masa kobiet pytania o zgodę na dotyk uważa za zabawne – jakby mężczyzna bał się kobiety, albo zależało mu za bardzo (a to grzech, gdy kobiecie nie zależy w podobnym stopniu). Ewentualnie traktują tego mężczyznę jakby był bardzo niepewny siebie, niedoświadczony (wszak prawiczków też kobiety nie za bardzo cenią, bo jeszcze brak im umiejętności, obycia, pewności). W wypadku takich pytań ochota na seks może mijać u kobiety, bo mężczyzny na ogół nie jest tak łatwo wytrącić z ochoty, a jego emocja jest stabilniejsza (przez co też łatwiej go zgwałcić podstępem, uwodzeniem, stymulacją i on nie uzna, że jest w tym wypadku ofiarą, bo miał przecież widoczne z zewnątrz reakcje podniecenia).
Ale o tym się nie powie w polityce i publicznie, ponieważ byłoby to niestosowne. Za to stosowne uznaje się budowanie takich przepisów nie znając kompletnie interakcji damsko-męskich. Nie ma otwartej mowy o seksie w przestrzeni publicznej, to i prawa budowane na takich zamkniętych postawach stają się bardziej szkodliwe, niż pomocne.
Zatem jest pytanie czy projekt Lewicy jest słuszny, jeśli kobiety na ogół nie za bardzo tolerują mężczyzn pytających o zgodę, których mają za niemęskich, a samych stwierdzonych gwałtów rocznie w Polsce jest 1300, pomimo tego, że randek setki tysięcy (albo więcej), a liczba mężczyzn przekracza 18 milionów? Czy te 1300 gwałtów na milionowe liczby mężczyzn jest tak palącą sprawa i tak dużą procentowo, by na siłę bronić kobiet przed gwałtami, które statystycznie nie są tak częste, nie są normą (są potępiane), a do tego same kobiety potrafią przymuszać do seksu (w tym podstępem, groźbą, szantażem, manipulacją, uwodzeniem), a tego nie wlicza się w statystyki? Czy jest to tak paląca sprawa, gdy gwałciciel jest zwykle kobiecie znany, a nie jest to wcale ktoś czyhający w uliczce, czy też ktoś z kim kobieta spotyka się np. na pierwsze spotkanie/randkę? To jest obrona kobiet przed fikcyjnym i mało znaczącym wrogiem.
Z czego może wynikać strach kobiety przed gwałtem?
- Z feministycznej nagonki na mężczyzn, z budowania paranoi i strachu w kobietach, albowiem dla nich każdy mężczyzna to potencjalny gwałciciel (a jest na odwrót, 99%+ mężczyzn nie gwałci). Ta sama nagonka tworzy nienawistne postawy kobiet wobec mężczyzn, którzy niczego złego nie robią i nie mają złych zamiarów. Oni łączeni są niesłusznie z tym najgorszym procentem mężczyzn, którzy przekraczają granice.
- Z przykrych, nieprzepracowanych doświadczeń z przeszłości (często jest to uznanie, że jeśli jeden mężczyzna gwałci, to znaczy, że kolejni są tacy sami; odpowiadać za to też może toksyczny wzór ojca – poniekąd jest to też wina matki, która takiego mężczyznę wybrała i uznała za wzór męskości)
- Z braku odpowiedzialności za siebie: za swoje wybory mężczyzn (przykład: notoryczny gwałciciel nie będzie dobrym partnerem, a kobieta i tak go wybiera), za własne picie alkoholu i brak świadomości o decyzjach podejmowanych pod wpływem (bo kobieta może zechcieć seksu po alkoholu, a trzeźwiejąc mieć poczucie winy i zrzucić je na mężczyznę). Uwaga! Nie jest to całkowite zrzucanie winy na ofiary gwałtów, a częściowe zastanowienie się nad tym jak można poprawić własne decyzje!!!
I to zapewne nie wszystkie punkty.
Według feministek każdy inicjujący, czyli rozpoczynający działania (w tym dotyk) jest molestującym/gwałcicielem… czyli zwykle mężczyzna
Niedawno feministki próbowały nas przekonać, że wcale do mężczyzn nie należy inicjatywa, że to już dawno jest rozmyte, bo mamy „równouprawnienie”. Jakoś w Polsce tego nie widzimy. Być może jest tak na zachodzie, a być może kobiety wychodzą z inicjatywą jedynie do wybranej, najatrakcyjniejszej grupy mężczyzn, przez co i tak spotykają się ze ścianą, bo ci panowie są rozchwytywani, a co skutkuje tym, że kultywują płytkie relacje seksualne i nic poza tym. Nie mają motywacji ku byciu wartościowszymi.
Problem jest inny. Jeśli mężczyzna praktycznie zawsze ma wychodzić z inicjatywą, czyli zadziałać (m.in, by nie wylądować w strefie „przyjaciela”), wziąć ciężar odpowiedzialności na siebie, to przy założeniu, że może przekroczyć niewyrażone przez kobietę wcześniej granice, staje się gwałcicielem, czy molestującym z automatu.
Od mężczyzn wymaga się też inicjatywy słownej, więc zagadują tak jak umieją, czasem powiedzą dość prosty komplement, ale… no cóż, nowoczesne kobiety uznają to za molestowanie, dyskomfort, czy wręcz seksizm, by tworzyć nagonkę na mężczyzn. Oczywiście działa to tylko w jedną stronę, w zawsze stronę biednych, uciśnionych kobiet.
Lewicowe panie muszą zrozumieć, że nie różnią się niczym od mężczyzn i jeśli wymagałoby się na równi inicjatywy od kobiet, to komplementowałyby tak samo, na tym samym poziomie, czyli wg ich teorii tak samo molestowałyby mężczyzn.
Pokazują to wielokrotnie kobiety, które żądają pięknego zagadywania do nich na portalach randkowych, wręcz pokazują kły, by nie pisać do nich „co tam”, ale… gdy same zagadują, nie robią nic bardziej kreatywnego. Nic. Wyślą nawet jedną emotkę. Nie różnimy się w tym aspekcie.
Ale mężczyźni też mogą uważać, że są pokrzywdzeni jeśli kobiety jakoś ich tam obgadują, głupkowato do nich zagadują, czy niezręcznie, to też może być dyskomfort. Dyskomfortem może też być zrzucanie odpowiedzialności na mężczyzn, za to, że muszą robić pierwszy krok. Nie wszystko musi się kręcić wokół dyskomfortu kobiet.
Panie muszą zauważyć, jak szkodzą sobie taką krytyką mężczyzn, bo mężczyźni przestaną zauważać kobiety, komplementować, zagadywać, brać na siebie ciężary związane z inicjatywą, decyzjami i zapoznawaniem. I wtedy też te same panie krzykną, że prawdziwi mężczyźni wyginęli. Ale stanie się to KOBIECYMI DECYZJAMI. Głównie feministek.
Zaraz dojdzie do tego, że córeczki będą pod opieką ojców, braci, wujków jak w „patriarchacie” i wyjdzie na to samo, bo przecież kobieta nie odpowiada za siebie, tylko ktoś musi za nią, jak dziecko…
Oczywiście pamiętajmy też o tym, by omawiana zgoda na seks była w 200% świadoma, czyli – tylko na trzeźwo, tylko po teście na obecność narkotyków we krwi, tylko bez uprzedniej stymulacji pożądania (fizycznej, mechanicznej, bądź mentalnej, używając np. odpowiednich zwrotów słownych, zmiany tonu głosu i innych sposobów uwodzenia).
Ciekawe kto to będzie odróżniał w sądzie 🙂 Nic, tylko nagrywać filmy z randek. Dla wielu, całkiem fajny smaczek…
Jeśli pytasz kobietę o zdanie jesteś chłopcem. Jeśli nie pytasz – gwałcicielem
Inne kobiety same udowadniają na swoich blogach, czy obśmiewając mężczyzn na forach, że jeśli pytają kobietę o pozwolenie, albo jeśli nie wychodzą z inicjatywą to są chłopcami. Pogarda.
Screen z artykułu o „prawdziwych mężczyznach”.
Kobieta marudzi, że nie ma już prawdziwych mężczyzn, bo… pytają kobiety o zgodę. Co na to feministki, które twierdzą, że o zgodę pytać należy? Dwie sprzeczne grupy interesów. Dwie, które atakują mężczyzn za dwie wykluczające się postawy. Jako mężczyzna co nie zrobisz to źle.
Albo jesteś troskliwy, ale pytasz, więc wychodzisz na marnego mężczyznę, albo jesteś toporny, prymitywny, dominujący, nie pytasz, ale jest tu ryzyko uznania mężczyznę za sprawcę przemocy.
Sprzeczności, które słyszy się od kobiet nie pozwalają mężczyznom wiedzieć jak się zachowywać, bo słyszą zupełnie nielogiczne komunikaty. Wszystko zależnie od humorku danej kobiety.
Dlatego mężczyźni porzucają role mężczyzn, które zostały ustanowione jako tradycyjne. Nie wychodzą z inicjatywą, nie są „zdecydowani” (cokolwiek to znaczy, jeśli nie ma zgody z drugiej strony), nie chcą się narażać wiecznie niezadowolonym, pogardzającym i oskarżającym fałszywie paniom.
Jestem ciekaw ile związków, by powstało jakby tak tylko czekać na te wiecznie bierne, zalęknione, niezdecydowane, obolałe po odrzuceniach i roszczeniowe kobiety 🙂 świat dawno, by umarł…
Szkodliwe jest też to, że sporo kobiet chce mieć prawo mówić jak być prawdziwym mężczyzną (a jest to bardzo zmienne), ale same nie chcą słuchać od mężczyzn która to jest prawdziwą kobietą. Ewidentnie wynika to z poczucia bycia lepszą, arogancji i narcyzmu. Osobowości toksycznej. Niestety jest na nią przyzwolenie, bo krytyki jej jest za mało.
Zawsze się troszeczkę gwałci, czyli udawany opór kobiet
Korwin Mikke powiedział kiedyś, że zawsze się troszeczkę gwałci i jak zwykle zostało uznane to za wielką kontrowersję, a może nawet i mizoginię. Ale dlaczego tak powiedział?
Ponieważ kobiety często (nie zawsze!):
- stawiają UDAWANY opór (w teorii jest to brak zgody, choć często jest to tylko pewna forma manipulacji, bo one wydają zgodę ale odroczoną w czasie; żądają: „mężczyzno, postaraj się bardziej, próbuj dalej, lubię się opierać, nie będę taka łatwa”)
- czekają aż będą ZDOBYTE (czyli chcą, by to mężczyźni działali i brali na siebie odpowiedzialność, chcą, by to mężczyźni radzili sobie z odrzuceniem, ale i same chcą mieć OSTATNI GŁOS – władzę)
- żądają męskiej INICJATYWY, a nie grzecznych zapytań, próśb, czy seksu z litości (zrzucają z siebie odpowiedzialność za inicjatywę, czyli automatyczną dziś łatkę molestującego i gwałciciela)
- niestety same często nie wiedzą czego chcą, szukają w mężczyźnie jakby drugiego ojca, który nimi pokieruje, będzie liderem, on im pokaże czego naprawdę chcą (no niestety, dużo takich – wymagajmy od nich rozwoju dojrzałości i odpowiedzialności)
- bo kobiety często nienawidzą niezdecydowania u mężczyzn, ponieważ często same takie są i nie lubią u siebie tej cechy – dlatego ich „nie” nie zawsze znaczy „nie” – mistrzem ten, który poprawnie to rozczyta i nie zgłupieje – wysokie IQ emocjonalne się przydaje
- ponieważ kobiety, trzeba to przyznać, bardzo często są sprzeczne, ale po to nabywają świadomość choćby u mnie, czy gdzieś indziej, by przestać takimi być i stać się lepszymi partnerkami
Oczywiście gadanie takich słów jak Korwin bez wyjaśnienia jest szkodliwe, ponieważ uczy, by mężczyźni nie słuchali odmowy seksu u kobiety, co jest niedopuszczalne. Są sytuacje, gdy kobieta gra w gry psychologiczne i lubi udawać niedostępną, tylko co z tego? Jeśli nie rozczytamy tego poprawnie to narażamy się na kłopoty. Dlatego lepiej „nie” uważać, za „nie” i zakładać, że tak właśnie jest. Nie potrzeba nikomu kobiet-manipulatorek.
Specyficzna gra damsko-męska
Gdyby masa kobiet nie udawała oporu, ale też nie żądała, by mężczyzna swoim zdecydowaniem, dominacją przełamał ten opór to zapewne nie rozmawialibyśmy wcale o tym zagadnieniu, bo flirt stałby się prostolinijny. Chcesz – ok, nie chcesz – do widzenia. Jednak interakcje damsko-męskie nie zawsze tak wyglądają i stąd ludzie się w tym gubią.
W relacjach są dwuznaczności, domysły, zmienne stany emocjonalne, pewna gra w przyciąganie i odpychanie, przeróżne zależności, gierki słowne, żarty (w tym o zgodzie, lub jej braku), flirt, zmienny tembr głosu, inny rodzaj spojrzeń, czy mowy ciała. Jest tego sporo – szczególnie gdy w grę wchodzą emocje, w tym zauroczenie. Jednak to co różni interakcję, oraz seks mechaniczny od emocjonalnego, jest właśnie to, że sporo z tego wszystkiego dzieje się właściwie bez udziału słów, lub nie są to słowa bezpośrednie. I to jest coś na co bardzo wiele kobiet narzeka, ponieważ ich mężczyźni, wybrani trochę bardziej racjonalnie, niż emocjonalnie – są dosyć mechaniczni, nie odczytują tych gier, nie potrafią stworzyć pewnego napięcia, atmosfery.
Kto tego nie wie raczej nigdy nie przeżył emocjonalnego romansu w pełnym słowa tego znaczeniu.
Wymagajmy nie tylko od mężczyzn… czy to realne?
Co stoi na przeszkodzie, by kobiety nie uwodziły? Bo one też to robią. Też dla swoich, egoistycznych celów. Nie muszą gwałcić w sposób jaki feministki rozumieją gwałt. Mogą w inny sposób manipulować umysłem danego mężczyzny, by dał się wykorzystać. Niekoniecznie, ale i też na polu seksualnym. Gwałt na kobiecie, jest też wykorzystaniem jej. Tyle, że w sposób fizyczny. Kobiety operują częściej na polu psychicznym, ponieważ brak im przewag fizycznych nad mężczyznami, by mogły w ten sposób postępować. Choć i to się zdarza, jeśli znajdzie się kobietę silniejszą fizycznie od mężczyzny. I ona w tej samej istocie potrafi dokonać przemocy fizycznej, bo po prostu czuje przewagę. Jeśli czuje przewagę na polu psychicznym, czy intelektualnym – może zrobić to z nie mniejszą przyjemnością, jeśli jest toksycznym człowiekiem. A przecież nie możemy mówić, że toksyczne kobiety nie istnieją. Im mniej będziemy o nich mówić, tym więcej ich będzie. Tym mniej z nich poprawi swoje wzorce.
Więc jeśli my mamy pytać kobiety o każdy krok, to one też mogą się zawsze jasno określić.
Np.
Mów do mnie tak miło, lubię to że Ci się podobam, ale nie myśl o niczym więcej, bo ja tylko chcę przy twojej pomocy podbudować swoje ego, ewentualnie uzyskać korzyści materialne.
lub
Podobasz mi się i chcę cię bliżej poznać. Jeśli wszystko będzie ok, to może będę chciała z tobą uprawiać seks, ale potwierdzę to słowami. Powiem dokładnie kiedy, w którym miejscu, jaki seks lubię, kiedy masz zacząć, w jaki sposób. Sama o tym powiem.
Znając bardzo dużą liczbę kobiet mogę jasno powiedzieć, że one nie za bardzo będą chciały się w ten sposób zachowywać. Będzie to dla nich tak samo trudne, jak występ na scenie przed milionami osób kogoś kto ma fobię społeczną. Będzie to dla nich nienaturalne. A już szczególnie dla tych, które knucie mają w naturze. Otóż ten przekaz do nich nie trafi, bo wiedzą, że są bezkarne, a potrafią w taki sposób uknuć intrygę, by nawet jako sprawczynie ukazać się jako ofiary, zataić wszystkie dowody „zbrodni”. Spokojnie, z ich inteligencją emocjonalną, z ich intuicją, mają w tym przewagę z natury. Czy ją wykorzystują i czy w dobrych celach, to już inna sprawa.
Idźmy dalej. Kobieta wyznaczy granice, że dziś jedynie chce się całować, a nie chce niczego więcej. Bo jednak mężczyzna może uznać, że jeśli ona się przytula, całuje, to może postawić kolejny krok i ściągnąć z niej ubrania. Czyli kobieta powinna mówić:
Spotykamy się dziś tylko na całowanie, łapy precz, nic więcej nie będzie, tylko tego chcę.
Już widzę takie słowa kobiet i takie randki, już to widzę! Żenujące, choć… lepiej mówić, niż nie mówić, tak?
I kobiety mówią, że pytanie o zgodę nie boli. Nie boli, jeśli po tym nie następuje odrzucenie, lub ośmieszenie mężczyzny.
Jeśli chcemy naprawdę wprowadzać takie prawa to potępić trzeba też kobiety, które wyśmiewają mężczyzn, którzy pytają je o zgodę. Nie można całej uwagi skupiać tylko na winie i wadach mężczyzn.
Kobiety muszą też wychodzić z inicjatywą i pokazywać jak poprawnie powinno się zachowywać. Samymi oczekiwaniami niczego nie zwojują.
Byłoby marnym nie potrafić zrobić czegoś, czego się wymaga.
Cały czas jedna cecha, której brakuje we feministycznych prawach – odpowiedzialności. Jej brakuje też małym dzieciom
Feministki proponują zgodę na piśmie, my proponujemy nauczyć się odmawiać, stawiać granice i jeśli nie chce się seksu, to nie umawiać się na randki, gdy zaproszenie jest do domu sam na sam i to z alkoholem, albo nie chodzić w miejsca gdzie seks mógłby się odbyć. Dobre wyjście to spotkania w miejscu publicznym, lub w towarzystwie (choć to opcja dla najbardziej strachliwych pań). Można też samej zaproponować rodzaj randki, np. randkę aktywną, na sportowo, pójście do „domu strachu”, różnie. W takiej sytuacjach seks jest jednak na dalszym planie.
Wyjść jest naprawdę sporo, tylko trzeba podjąć odpowiedzialność za to co się dzieje w swoim życiu i za swoje wybory. Nie mówić, że kobietę paraliżuje strach, dlatego nie decyduje.
Jak mężczyzna się boi czegoś to jego się nie usprawiedliwia, tylko każe mu się z tym strachem WALCZYĆ. Nikt mężczyźnie nie współczuje, że on się boi podejść, że boi się wyjść z inicjatywą, że kobieta go obrazi, odrzuci, oplotkuje, czy fałszywie oskarży.
Kobiety muszą robić to samo co mężczyźni. Też są dorosłe i równe (a przynajmniej chcą być za takie uważane, w innym wypadku mają wybór, czyli być traktowane jak dzieci). I jeśli kobiety chcą być jak te małe dzieci, to rozumiem wtedy, że nie odpowiadają za siebie, inni muszą je chronić, ale i one nie mogą podejmować decyzji, wybaczcie. Wóz albo przewóz. Albo pełne prawa dziecka i ograniczenia jakie mają dzieci, albo obowiązki na równi z dorosłymi mężczyznami.
Jeśli nie ma odpowiedzialności kobiet, to i nie ma pewności czy słowa danej kobiety i jej zgody są pewne, czy są droczeniem się, a może żartem, a może kpiną. W następstwie widzimy tylko granie ofiary i nasłuchiwanie o victim blaming, bo przecież winny jest z zasady mężczyzna i on nie ma tu nic do gadania, tylko niech prosi i błaga, niech czeka na łaskę jak pies. A potem się dziwić, że to też utrwala patologiczny mechanizm seksu w nagrodę dla mężczyzny.
I co jeszcze gorsze, zgodę na piśmie też można podważyć, jeśli braknie odpowiedzialności. Kobieta powie, że była zastraszona dlatego podpisała pozwolenie. Jak ustnie kobieta się zgodzi to tym bardziej może się wymigać bo powie, że żartowała, to był flirt, albo też, że została zastraszona zdecydowaniem mężczyzny (choć ów zdecydowanie wcześniej chwaliła). Zawsze może być wymówka będąc kobietą i uniknąć konsekwencji.
Kwestia alkoholu i „wykorzystania” sytuacji, a nieodpowiedzialne picie kobiet
Według feministek, jeśli mężczyzna uprawia seks z np. pijaną kobietą to z automatu ją „wykorzystał”, czyli „gwałcił”. Nie jest już ważna jej zgoda, ponieważ to mężczyzna ma wiedzieć, że kobieta ma jakieś promile w krwi i , że nie odpowiada sama za siebie.
Często słyszę, że kobieta, która sama zaprasza do domu, czy nawet hotelu, sama proponuje wino, że na pewno jest wtedy bardzo przestraszona, bo może paść ofiarą gwałtu. Naprawdę, nie przesadzajmy. Sama dokładnie planuje co i jak, a potem robi z mężczyzny potwora. Wystarczy minimalny błąd, zbyt szybko podjęta inicjatywa, lub w złym emocjonalnie momencie (np. kiedy akurat kobieta jest zirytowana poziomem rozmowy, a tego się nie wyczuje).
Jeśli kobieta nie umie pić i robi się wiotka, traci pamięć, podejmuje złe dla siebie decyzje, nie ma umiaru, TO NIECH NIE PIJE. Alkohol nie jest obowiązkowy. Nikt jej nie wlewa go na siłę. Alkohol jest też tylko dla dorosłych, nie tylko z wieku, ale i mentalnie. Trzeba wiedzieć co się robi po jego spożyciu, a nie szukać winnych poza sobą.
Nie zrównujmy seksu za zgodą po pijaku do gwałtu, tylko dlatego, że kobieta była pijana i zgodziła się pod wpływem (albo sama namawiała, bo często „baba pijana, dupa sprzedana!” – to nie jest wina mężczyzny, że kobieta zachowuje się w sposób rozwiązły po alkoholu który z własnej decyzji piła!).
Bo jak ja powiem, że chce seksu po alkoholu, a kobieta zrobi to, bo chciałem, to rozumiem zostałem wykorzystany i mogę zgłaszać gwałt?
Albo co jeśli razem byliśmy pijani? To może ona wykorzystała mnie, jeśli liczy się tylko bycie w stanie nietrzeźwym?
Serio, kobiety często same proponują wino na randkach, by to wszystko było łatwiejsze. Ale oczywiście nie, pewnie facet upija ją specjalnie, wlewa jej do ust ten alkohol dusząc ją, by mogła sobie wyjść na ofiarę! Bzdura.
Wiecie jak kiedyś rozwiązano ten problem? Zakazano kobietom picia alkoholu. Całkowicie. No cóż, ciąże były zdrowsze na pewno i dzieci też.
Inne kobiety też udowadniają, że bez męskiej dominacji i inicjatywy jest ciężko o dobry finał
Na dowód oprócz wspomnianych 50 Twarzy Greya, 365 dni, czy „kobiety po 30stce”, są też słowa innych kobiet.
Norah Vincent, sama przebrała się za mężczyznę i miała wielkie problemy, gdy nie była dominująca, a kobiety ją odrzucały za „pierwiastek żeński”.
Ta dziewczyna z kolei tłumaczy, że randkując z kobietami inicjatywa kobiet wynosi ZERO. Są za to jakieś pokrętne gierki, próby niewychodzenia na łatwą, brak decyzji.
Moje doświadczenia z kobietami są identyczne, ale oczywiście nie umawiałem się nigdy z feministkami. Tzn., ok, raz, ale zakończyło się to po godzinie.
Cóż, uważam, że mój intelekt emocjonalny jest na tyle wystarczający, że doskonale wiem, kiedy kobieta jest do mnie pozytywna nastawiona i do mojego dotyku, czy nie. Doskonale wiem, kiedy mogę sobie pozwolić na więcej. I wybieram takie kobiety, które umieją mówić. Jeśli przekraczam jakieś granice, to one o tym mówią i rozmawiamy o tym, lub tę decyzję przyjmuję. Bo one są asertywne i dorosłe. Mają też jakąś klepkę w głowie odpowiedzialną za intelekt.
Innych nie chcę, bo 5 sekund bym z nimi nie wytrzymał, bo to też wpływa na pozostałą komunikację, kompletnie poza samą cielesnością.
Nigdy dlatego nie słyszałem od kobiet tych feministycznych gadek o świadomej zgodzie i to na papierze. I bardzo się cieszę.
Fałszywe oskarżenia kobiet o molestowanie i gwałty. Kiedy do nich dochodzi, a kiedy nie?
Bardzo upraszczając, kobieta zwykle fałszywie oskarża mężczyznę w dwóch przypadkach:
1. Kiedy mężczyzna jest dla niej atrakcyjny (ona nie musi tego przyznać!), ale ją odrzucił/porzucił/zdradził/nadepnął na odcisk (chce go ukarać za to, że jej nie chce, nie jest jej wiernym sługą)
2. Kiedy mężczyzna jest dla niej nieatrakcyjny i ona go chce odrzucić/porzucić, a ten nie daje jej spokoju, lub ona już nim w jakiś sposób gardzi (chce go ukarać, pozbyć się go)
Analogicznie kobieta nie wnosi fałszywego oskarżenia:
1. Jeżeli mężczyzna jest dla niej atrakcyjny i z nią jest oraz nie nadepnął jej na odcisk w żaden większy sposób. Ona nie może go oskarżyć, bo straci korzyści przez niego oferowane
2. Jeżeli mężczyzna jest dla niej nieatrakcyjny, niepotrzebny jej do niczego i on sam chce ją odrzucić/porzucić. Wtedy kobieta daje mu do tego „prawo”
W sytuacji, gdy zarówno chłopak jak i dziewczyna są pijani np. po imprezie, domówce. To zdarzyć się może, że facet zapomni się spytać o zgodę na seks bo na ogół to mężczyzna przejmuje inicjatywę (jest zdobywcą). Jeśli oboje tego chcieli (dziewczyna także) to nie widzę tu żadnego gwałtu. Zarówno jedna jak i druga strona chciała, żeby do seksu doszło.
bo na ogół to mężczyzna przejmuje inicjatywę (jest zdobywcą).
Zmieniłbym na „musi” być, a nie że „jest”. Tak się nas wychowuje i zawstydza gdy zachowujemy się inaczej.
Pamiętajmy, że również wiele kobiet jest „zdobywczyniami” i również same potrafią nakłaniać na alkohol, na seks, zdobywają mężczyznę różnymi technikami.
A potem wytrzeźwieją, kac, poczucie winy, facet nie dał pierścionka po seksie, nie zechciał związku, albo drugiego seksu, albo ten seks się nie podobał kobiecie, no i mamy oskarżenie o gwałt.
Ale tak to jest. Trzeba dilować z odrzuceniem, jak i odpowiedzialnością za własne decyzje.
Jeśli społeczeństwo porzuci tradycyjne role płciowe to dopiero będzie mogło być obiektywne wobec płci. Wszak mówienie, że kobieta jest zawsze ofiarą wynika z ról, że jeśli ona nie zdobywa, jest pasywna, to nie odpowiada za siebie. Winny musi być wtedy mężczyzna, zdobywca, inicjujący, sprawca.
Zamiast patrzeć indywidualnie na sytuację i człowieka to przypisuje się role płciowe odgórnie. Na ślepo, stereotypowo. W takiej sytuacji wina zawsze jest po jednej stronie i musi to być to ten zły mężczyzna. Bo przecież przemoc = inicjatywa = działanie. Ofiara = pasywna, bezbronna = kobieta.
No nie bardzo, nie bardzo.
Poza tym jest drugi stereotyp, który niesłusznie obwinia mężczyzn. Mianowicie, że mężczyzna zawsze jest chętny na seks, a kobieta, że nigdy na niego nie „poluje” bo dla niej liczy się tylko „miłość” (czasem zasoby). To też nieprawda. Seks dla kobiet może być priorytetem, jak również środkiem do uzyskania zasobów w dalszej kolejności.
Ale to jest wiedza, której nie przekazuje się i mamy bardzo spłycony obraz płci.
Ostatnio czytałem, że według szwedzkiego prawa zgoda na stosunek musi być wyrażona słownie, bądź „wyraźnie zademonstrowana”. Bierność którejś ze stron może świadczyć o popełnieniu przestępstwa. Co w przypadku jak kobieta nie lubi rozmawiać i przyjmuje uległą(bierną) postawę? Nie wszystkie kobiety są przecież ekstrawertykami, niektóre są bardziej nieśmiałe (małomówne). Według modelu szwedzkiego w tym wypadku byłby to gwałt przez zaniedbanie. Sam będąc introwertykiem nie chętnie rozmawiam, co niektórym kobietom pewnie to nie odpowiadałoby. Według mnie najistotniejsze jest przecież to, że oboje chcieli tego stosunku, co wyklucza zgwałcenie(gwałt).
Właśnie kwestia sporna to rozstrzygnięcie kto chciał, a komu się wydawało, że ta druga strona chciała. Co w ogóle znaczy „wyraźna demonstracja chęci?”. Postawa bierna to czasem zgoda, a czasem zamrożenie z lęku. Nie rozstrzygniesz po jednej kwestii.
Dlatego kobietom wcześniej kazało się bronić aktywnie (jasna demonstracja odmowy), jak również jasno wyrażać (wtedy odmowy, dziś chęci) niezależnie czy są rozmowne, czy nie.
Cała uwaga nie może być skupiona na mężczyźnie, ale jest i powoli kieruje się w domniemanie winy za płeć. A jak jeszcze jest alkohol to w ogóle winny mężczyzna w pełni.
To są tak ciężkie do rozstrzygnięcia sprawy, że nie wiem czy kiedykolwiek zostaną naprawione. Nawet zgoda na seks pisemna, czy w apce może być poddana w wątpliwość.
Gdyby zniknęli wszyscy prawnicy i politycy to by nie było problemu w relacjach damsko-męskich.
Nie zgodzę się. Jednych problemów byłoby mniej, innych więcej. Jedne byłyby po prostu zamiecione pod dywan, nikt by ich nie wpisywał w statystyki, ani za nie nie karał. Inne z kolei faktycznie by zmniejszyły swoją częstość wystepowania. Wszystko zależy od tego o jakim konkretnie problemie mówimy.
Możesz pokazać jakieś te przykłady narzekania, że facet po usłyszeniu „nie” od razu odpuszcza a ta się chciała droczyć? (nie wiem, choćby jakiś filmik na YT jak się żali)
Nie sądzę, że takie rzeczy są filmowane, bo jak coś jest filmowane to jest zwykle USTAWIONE, czyli gra aktorska. A to jak ma się dziać w sprawach intymnych (seks), za zamkniętymi drzwiami, spontanicznie, to normalni ludzie tego nie filmują i to by wypuszczać w internet. Masz choćby jeden screen tej panny co sama powiedziała, że była zła na faceta, gdy ten odpuścił. Masz ten screen, gdzie kobieta mówi, że nie lubi jak facet odpuszcza, nie spełnia „brutalnych fantazji”, bo jest wtedy „chłopcem” (strasznie szkodliwe to co mówi). Masz też moje słowa, którym nie musisz wierzyć, ale znam temat z doświadczenia. Ogólnie jak ktoś miał wiele spotkań tego typu (powiedzmy „randek”) z kobietami to powinien znać temat, bo nie są to rzadkie zachowania z tym udawaniem oporu/niedostępnej, mimo całkowicie przeciwnych chęci.
Pisałem o przykładach narzekania. Czyli, że dziewczyna robi filmik w którym użala się, że facet po jej „nie” sobie odpuścił. A ty mi tu jakiś wykład o ustawionych filmikach.
Chodzi mi o filmik, bo w dobie „to fotomantarz” jakikolwiek przykład podany stronie drugiej, od razu będzie zdjęty, a z filmikiem (tak jak ten co zawsze podsyłam „FACT: Men Are Better Than Women (at Some Things)” urywajac w większości żale feministek). Tak prosiłem o przykład tu, w końcu podobno jest tego pełno.
Mam tyle co pokazałem w tekście, nie zbieram niestety każdego filmu czy screenu jaki jest rzucany w internet, bo bym musiał mieć dysk 100 TB. Zresztą masa z nich jest usuwana po krytyce, bo to jest przyznawanie się do manipulatorstwa i cech, które nie sygnalizują cnoty, więc publiczne przyznawanie się do tego jest rzadkie. A te „narzekanie” to zrozumiałem, że niby w trakcie seksu lub krótko przed nim, jakby miał nastąpić, wiec tym bardziej mało realne, by wyszło publicznie. Jakby to wszystko było takie publiczne, dziewczyny by się „chwaliły” i by było to tak łatwo dostępne, to by nie trzeba było o tym ostrzegać, bo by każdy o tym wiedział. Ale niestety, tak jak faceci np. nie przyznają się do ghostingu, bo nie ma się czym chwalić, tak one tym nie. A jednak to są zachowania, które istnieją.
Mam znajomego w UK, który sobie monitoring zainstalował w mieszkaniu. Mówi, że już dwa razy wybronił się tak przed oskarżeniem o gwałt. Oskarżeniem na policji, czyli już konkretnym. Pokazując dokładnie jak było. W obu przypadkach kobiety oskarżające fałszywie nie zostały ukarane, on raz został ukarany za nagrywanie bez zgody. Dla mnie kobiece NIE zawsze znaczy NIE. Wolę wyjść na niezdecydowanego chłopczyka niż mieć odsiadkę za gwałt. Jeśli one tylko grają niedostępne to trudno. Powiecie że to w UK a nie w Polsce? Pewnie. Macie rację. Jak się mylicie to ryzykujecie tylko własną wolnością.
To kobieta ma wybór, jak powie nie to znaczy że nie. Wypada się pogodzić.
Nie znaczy nie. Czy to powie kobieta czy mężczyzna, „nie „ zawsze znaczy to samo.
Więc ucz(cie) tego kobiety, by nie manipulowały, nie flirtowały, nie grały w gierki na bycie niedostępną, ale też by były konsekwentne, spójne i zdecydowane. Jak coś mówią to tak ma być, mają się wyrażać wprost, a nie być chwiejne i zmienne jak wiatr, a do tego bawić się w półsłówka i niedopowiedzenia. Póki tych cech nie będzie to będą kobiety, które mówią „nie”, ale u nich to wcale nie oznaczać będzie zdecydowanego „nie”. I na tym ucierpią wszyscy, oprócz tych, którzy lubią flirt tak samo jak te same panny, które udają niedostępne i razem się bawią w kotka i myszkę. No i oczywiście w momencie w którym ta sama flirciara nie zgłosi gwałtu po fakcie, mimo że zachęcała i się „bawiła” facetem 🙂
Jak tam już chcecie. Będą narzekania na kryzys męskości, że faceci „nie zdobywają”, nie odczytują gierek, więc są niedomyślnymi głupkami. Będziemy z góry oceniać każdą taką grającą za manipulatorkę. Może to i dobrze! Czas oznaczać panny negatywnie, tak samo jak ich techniki uwodzenia, a nie tylko skupiać się na tym co my robimy źle.
Pamietajmy: „odrzucona kobieta jest gorsza od grzechotnika” . Można się nasłuchać nawet wyzwisk jeśli po fajnej imprezie odprowadzasz „koleżankę” do jej pokoju, mówisz „dobranoc” i odwaracajac się na pięcie spadasz do swojego pokoju. Masz przecież dziewvzyne/żonę i nie potrzebujesz i nie chcesz skakać w bok… Na drugi dzień słyszysz od kolegi, że „koleżanka” komuś tam mówiła że jesteś beznadziejny frajer itd. Czasem może się w takich przypadkach zrobić groźnie bo ktoś cię tam widział jak cała imprezę gadałeś z tą dziewczyną, a później gdzieś zniknęliście… Wtedy może paść pytanie ze strony serdecznej koleżanki bądź białego rycerza: CO ON CI ZROBIŁ?? Jak myślicie? Czy panienka odpowie „miałam cholerna ochotę się bzyknąć, a on mnie zostawił i wrócił do swojego pokoju!” Myślę, że raczej to będzie coś (w najlepszym przypadku) w stylu „Nie chcę o tym mówić…” że zbolałą miną. Jeśli pytającą osobą jest koleżanka tupu FemiNazi to czego nie usłyszała, to sobie dopowie i następną osobą usłyszy ze dziewczynę molestowałes, a może nawet zgwalciłeś.
Było by łatwiej gdyby delikwentka na początku imprezy zapowiedziała swoje oczekiwania (mamy Równouprawnienie) i nie mosiała by wtedy odchodzącemu koledze krzyczeć w plecy ze zmarnował jej cały wieczór i jest frajerem ….
Dokładne wyjaśnienie i link do tego artykułu zamieściłem na naszym męskim forum:
https://maleofthefuture.com/d/302-swiadomosc-zwiazkow-seks-za-pisemna-zgoda
Przede wszystkim – polski rynek to rynek ZŁOTEGO STRZAŁU – dokładnie wyjaśnione w artykule.
Polki są szalenie oschłe seksualnie, jesteśmy na 212 miejscu na świecie jeśli chodzi o dzietność – to najlepszy dowód.
Święta prawda i całkowicie się z tym zgadzam, a co więcej z czasem jest jeszcze gorzej. Ciekawe tylko kiedy osiągniemy dno, jak będzie 0.5 dzietności czy musi spaść do zera, a faceci będą tylko jako niewolnicy i pozostanie w kołchozie tylko kilku rozpłodowców.
Ja tego nie rozumiem. Lewica i ogólnie kobiety są dużo bardziej zakręceni na punkcie seksu niz przeciętny, zwykły koleś. 90% stosunków odbywa się tylko po to by dogodzić i zaimponować kobiecie. Dawno przestało to być przyjemnym doświadczeniem dla faceta. I nagle pisemna zgoda, zapewne na podstawie kłamstw typu „faceci to predatorzy seksualni”
Bardzo ciekawy artykuł. Obawiam się, że trudny do przełknięcia dla wielu z nas 😉 Jednak z osobistego doświadczenia wiem, że w każdej sytuacji z mojego życia, brałam pod uwagę ewentualny seks na wieczornej randce już na etapie porannego wybierania bielizny. Nie wyobrażam sobie również zaproszenia faceta do domu „sam na sam” na drinka i bycia zdziwioną, że pomyśli on o uprawianiu seksu. Jesteśmy dorośli. Nie wszystko musi być powiedziane wprost. To jest fajne w relacji pracownik-pracodawca, lekarz-pacjent albo nawigacja-kierowca. Ale absolutnie nie jest fajne w relacji kobieta-mężczyzna. To zabija flirt, zabija w brzuchu motylki. Powiedzieć jasno trzeba, jeśli się NIE CHCE. Oczywiście można się rozmyślić w trakcie randki czy nawet gry wstępnej. Wtedy należy się zatrzymać i otwarcie to zakomunikować. I można to zrobić delikatnie, no nie wiem… np. „Słuchaj Kaziu, przepraszam, ale jednak nie jestem gotowa/w nastroju/narzuciliśmy za szybkie tempo”. On zrozumie. Nie jest idiotą. A jak jest, to wtedy wstać i wyjść, krzyczeć, wzywać policję. Ale pisemna zgoda na seks?! Nie idźmy w tę stronę dziewczyny… Błagam! Ja uwielbiam jak On przejmuje inicjatywę, uwielbiam Jego zwierzęcą, trochę nieokrzesaną stronę. I podziwiam za odwagę, bo ja bym jej nie miała, nie mając 100% pewności, że druga strona odwzajemnia moje pożądanie.
Ps. Oczywiście pomijam sytuacje, w których mężczyzna zaczyna molestować kobietę i mówi, że chciała seksu, bo miała krótką spódniczkę. Ale to chyba jasne i trzeba to tępić.
Ps 2 Ja po alkoholu robię się zbyt otwarta i wiem, że mogę tego żałować na drugi dzień, więc rozsądnie dobieram wypijaną ilość procentów oraz towarzystwo i miejsce spożycia. Nie wiem jakie niektóre Panie mają doświadczenia, ale jeżeli ktoś upija się do tego stopnia, że nie wie kto i kiedy mu ściąga majtki, to może powinien to robić tylko w domu z koleżanką albo rozważyć terapię.
O proszę, odpowiedzialna kobieta, to się ceni.
Szkoda, że zadna z was nie rozważa jednak uprawiania seksu tylko w związku i z miłości, ehhh to nie pisemna zgoda tylko kobiety popsuły relacje i seks tym całym zezwierzeceniem
Pewnie, że rozważamy. Ale też jesteśmy tylko ludźmi.
No dobra, a jakbyś miał trochę władzy w rękach, autorze tekstu, jakbyś ugryzł problem wyrażania zgody pod względem legislacji i prawa? Ograniczył interwencje służb do przypadków fizycznej przemocy? Karał za seks pozamałżeński?
Seks za pisemną zgodą to bujda i projekt przepisu wymyślony na kolanie, ale chodzi o to, żeby karać gdy zachodzi seks bez zgody, a żeby była zgoda, to papier jest najsensowniejszy, bo zostawia najmniej wątpliwości i nie stanowi słowa przeciwko słowu. Z czasem, przy takich decyzjach, społeczeństwo nauczy się odpowiedzialności i być ostrożeniejsze w szafowaniu decyzją na dopuszczenie, a sam mówisz że ma miejsce i liczba rodzin spada tam gdzie to obowiązuje.
Przede wszystkim nie wprowadzałbym takiego prawa. Nie widzę potrzeby przy tak niskiej ilości gwałtów, by rozszerzać to na problem jakby codziennie setki tysięcy kobiet było gwałconych, a gwałcicieli nie wiadomo jaki procent. A co do kar za seks pozamałżeński to tylko w wypadku gdyby społeczeństwo wróciło do dawnych norm, dawnej formy małżeństwa, do zaniku feminizmu, zmiana prawa rodzinnego, zmian dotyczących rozwodów. Wszak seks pozamałżeński, jeśli małżeństwo jest normą to przy jego zawarciu to przecież zdrada, oszustwo. Aktualnie nie do wprowadzenia i nawet nie do myślenia, więc na pewno nie do mnie takie pytania. Za dużo jest do zmiany i za daleko to poszło. Najważniejsze, by nie szkodzić bardziej, niż się szkodzi.
PS co to za głupkowaty nick? Jesteś przeciwny osobom cierpiącym i wykluczonym, mniejszościom? Incelom to trzeba w większej części współczuć. Jak się współczuje i ma pomagać biednym zawsze kobietom i innym grupom, to nie widzę powodu, by nie współczuć i pomagać mężczyznom. Co to jakaś gorsza rasa ten mężczyzna, gorsza płeć? Toż to czysta nienawiść o której mówi się wyłącznie wobec innych grup społecznych.
nie, dzięki, raczej nie zmienię, ja ich nie lubię. Incel ma wydźwięk pejoratywny, to słowo nacechowane negatywnie, są niepogodzeni, nienawidzą kobiet [zupełnie niepotrzebnie] zamiast je zrozumieć i zaakceptować stan rzeczy i dostosować strategię gry, zaprzestając walki z wiatrakami taplają się własnym przegrywie obwiniając za niego wszystkich wkoło zawracając kijem wisłę, a przecież można odrzucić to z godnością, jak robią to mgtow chociażby czy przyjmując postawę samca sigma. Czemu mam współczuć i dlaczego? Sam widzisz że takich kwestii jak zgoda nie da się ustawić tak, by były korzystne i zadowalające wszystkie grupy społeczne. Incele widzą tylko swój przegryw i podnoszą larum na kwestie w których przegrywają i są mniejszości, nie widzą mnóstwa zalet bycia mężczyzną.
Powielasz bajki. Incel to ktoś kto jest wykluczony z rynku matrymonialnego, więc w dość niedobrym położeniu, a nie ktoś kto nienawidzi kobiet.
W słowniku masz wyjaśnienie https://swiadomosc-zwiazkow.pl/slownik-pojec-the-red-pill/
Ale i tutaj, bo panna też powiela ten głupi zwrot https://swiadomosc-zwiazkow.pl/kobieta-nieudolnie-opisuje-maskulizm-inceli-red-pill/
Dziś łatwo przypisywać każdemu nienawiść, jeśli tylko się nie wychwala kogoś, a to bzdury są. Dużo częściej zobaczysz pojazd po mężczyznach i to ze stron obu płci, nienawiść do mężczyzn, ale robi się z tego normę, że tak ma właśnie być.
Zapewne możesz im pokazać te zalety, wnieś coś. Hejtować każdy głupi umie.
I pomyśl czemu nie widzą tych zalet, pomyśl. Może jednak ktoś zawinił, a nie oni sami. Może nie mają wpływu na to wszystko. Może cierpią. Różnie bywa. Bo jest masa różnych inceli, mają różną historię.
Nie każdy MGTOW odchodzi z godnością, a wręcz często ma jakieś płytkie relacje seksualne, nie jest zatem wykluczony. Do tego też może mieć niepochlebne opinie o dzisiejszych kobietach, dlatego nie chce np. wchodzić w relacje z zaangażowaniem, oficjalne itd. Każda grupa społeczna ma swoje odłamy.
Bo to nie są źli ludzie, a ludzie w problemach, z których albo im ciężko wyjść, albo to niemożliwe, więc elementarne ludzkie podejście powinno w ten sposób działać. Można im kierunek wskazać będąc normalnym, dobrym człowiekiem, a nie jedynie pokazywać, że są marni, winni wszystkiego co ich spotkało i przez to może nawet nie widzą dla siebie szans, a miłość staje się dla nich ukojeniem. Bo zostało to wykreowane jako coś dobrego i coś czego mieć nie mogą, nie dostali może nawet od rodziców. Sami siebie nienawidzą, świat ich nienawidzi, kobiety pogardzają, jakiś chłop im dowali. I jak nie ma być tylu samobójców, czy uzależnionych, jeśli społeczne zrozumienie mężczyzn jest tragikomiczne?
Ale przede wszystkim nie tyle co trzeba im współczuć, co choć nie przekręcać znaczenia słów i przyklejania niesłusznych łatek. Więc prosiłbym nie zrównywania incela z nienawiścią. To dobry początek.
Ale dlaczego ciągle rozważa się naprawianie facetów? A co z kobietami? Z 95% z nich nie da się założyć żadnej relacji stałej. Ja byłem już 3 razy zdradzany i wielu facetów tak ma i sorry, nie będę sobie wmawial ze to moja wina
. Dla mnie to takie samo zło jak feminizm, tylko po drugiej stronie.
Po pierwsze nie każdy samotny mężczyzna to incel. Gdyby twoja definicja była prawdziwa, to nie odnosiła by się do nikogo, bo o jakim wykluczeniu na rynku matrymonialnym mówisz, skoro rynek tam praktycznie nikogo nie wyklucza i są tam nawet ludzie z metalowymi płucami, którzy całe życie spędzają przykuci do łóżka, gdy oddycha za nich maszyna a i tak płodzą dzieci i zakładają rodziny, albo ludzie poparzeni, oszpeceni, chorzy, którzy i tak się wiążą? To powinno przekonać nawet największych maniaków, że blackpill to mit.
Kto tych ludzi wyklucza poza samym sobą, dlaczego nasi dziadkowie nie zwalali winy na rewolucję seksualną, twarz, geny? Nie ma czegoś takiego jak wykluczenie matrymonialne. Można być nieatrakcyjnym, to nie to samo. Ja lubię sobie myśleć i porównywać, że to tak jak w rankingu szachowym – nawet jeśli ponosisz porażkę za porażką, to się uczysz dopóki grasz i twój ranking jest wyższy, niż kogoś, kto nie zagrał ani jednego meczu, a kto być może zmiótłby wszystkich gdyby tylko spróbował. Efekt to jedyne co się liczy.
Mówiąc incel mam na myśli kogoś pokroju eliota rodgera – który miał pieniądze, zasoby, nienajgorszą twarz a i tak za swoje niepowodzenia z kobietami skasował przypadkowe osoby głupią agresją i zalewem frustracji której nie potrafił opanować, ba, zostając jeszcze „bohaterem” dla podobnych sobie idiotów. Wytłumacz mi, dlaczego taki bogaty elliot nie potrafił zrobić tego, co instyktownie potrafi pajeet ze slumsów? Dlaczego założenie rodziny nie jest problemem np. dla Nicka Vujicic który nie ma kończyn i który powinien mieć w teorii bardzo pod górkę, a są problemem i niedoścignionym marzeniem dla przeciętnego incela? Każda gwiazda rocka, sypiająca codziennie z inną kobietą odpowie to samo: najpierw umiejętności, trening, własne „życie” a kobiety i zainteresowanie, pozycja społęczna przyjdą same potem, incele zamieniają tą kolejność, uważają że im się należy i dziwią się że nic z tego nie wychodzi, a kobiety nimi się brzydzą.
Naprawdę, pogoń inceli za związkami i czynienie z tego świętego gralla jest głupie. Oni nie rozumieją że w stanie zakochania mózg zalewa chemia, w końcu jest „normalnie” więc uzależniasz sie od tego stanu do momentu gdy właściwie zatracasz siebie żeby tylko nie stracić tego stanu. Po drugiej stronie rośnie świadomość że twoja osoba jest orbitujacym na niskiej orbicie wampirem, który gotów jest dopłacić żeby tylko móc dawać od siebie. Asymetria rośnie, a dziewczyna traci zainteresowanie. Finalnie nastepuje odciecie a ty lądujesz już nie w piekiełku jakie znasz jako swoją codzienność tylko w koszmarze który jest kilka razy gorszy niż to co masz teraz.
Nie działam na niczyją szkodę, po prostu ich nie lubię, muszę wszystkich lubić? Nie jestem ich nauczycielem, są nieprzyjemni i nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Efektu którego chcą osiągnąć nie osiągnie się nienawiścią, a cierpliwością i wieloma nieudanymi próbami których się nie podejmą a które są niezbędne do wyjścia ze stanu w jakim się znajdują i dopóki nie przestaną zionąć poczuciem niesprawiedliwości i krzywdy na otoczenie i obwiniać wszystkich dookoła nie jestem w stanie racjonalnie im wyłożyć co myślę, bo zwyczajnie to do nich nie trafi. Jak toną, to niech przestaną się rzucać i nie ciągną innych na dno za sobą, bo nikt normalny im nie pomoże. Spokój i racjonalne spojrzenie na siebie samego to to czego potrzebują, a nie mają ani tego, ani tego. Mają w sobie żal i złość, nie panują nad własnymi emocjami a chcą narzucać komuś swoją wizję. To nie są ludzie, którzy siądą na spokojnie do rozmowy i faktycznego spojrzenia na temat tak by coś rozwiązać, tylko ludzie kierowani emocjami i przez nie zaślepieni, dokładnie tacy sami jak kobiety których nienawidzą, to wielcy hipokryci.
Ale co ja mam komuś współczuć bo ma gorzej? Jak mam lepiej, to mam rozdać majątek tym co nie wyszło? Tak to nie działa. Nie jestem lepszy i też nie miałem wpływu na to z jaką pozycją startową zaczynam, ale nade mną nikt się nie litował, ani mi nie pomagał, gdybym ja tak zrobił, to psułbym rynek osłabiając sobie i innym pozycję na wielu frontach.
Po pierwsze nie każdy samotny mężczyzna to incel.
No nie. Za to każdy wykluczony z rynku to incel, który nie może zmienić swojego stanu np. bo jest na tyle nieurodziwy, czy chory, czy niski, czy ma psychikę jaką ma, że nie ma szans i tyle.
Dałem Ci linki żebyś wszedł i poczytał. Gdybyś to zrobił to nie odpisywałbyś w tym tonie. Minimum wysiłku, minimum otwartego umysłu, a nie „wiesz lepiej” i koniec.
Incel to ktoś kto jest prawiczkiem nie z własnej woli. Nic więcej, nic mniej. Dopisywanie do tego cech, które ty dopisujesz jest błędem i nieprawdą.
o jakim wykluczeniu na rynku matrymonialnym mówisz, skoro rynek tam praktycznie nikogo nie wyklucza i są tam nawet ludzie z metalowymi płucami, którzy całe życie spędzają przykuci do łóżka, gdy oddycha za nich maszyna a i tak płodzą dzieci i zakładają rodziny
To są totalne wyjątki od reguły, może fart, zbieg okoliczności. Jednej osobie z takich się uda, tysiącom nie.
dlaczego nasi dziadkowie nie zwalali winy na rewolucję seksualną, twarz, geny?
Nie wiem ile masz lat, ale mój dziadek to urodził się w 1930 roku i nie było niczego takiego wtedy jak rewolucja seksualna.
I wymagania wobec mężczyzn kiedyś były zupełnie inne, drastycznie. Mężczyzna wystarczy, że miał trochę dobytku, nie pił i nie bił, to był ŁO KAWALER ŻE SZOK!
Inna też była sytuacja, jeśli chodzi o samą liczbę mężczyzn i kobiet na rynku. Kiedyś mężczyzn BRAKOWAŁO, więc kobiety nie mogły wybrzydzać. Zresztą były też na wiele sposobów od mężczyzn zależne. Media społecznościowe i feminizm nie prał im głowy co im to sie nie należy i jak mężczyzn muszą nienawidzić. Naprawdę dużo tego. Lubisz szafować tym terminem incel, a w ogóle nie wszedłeś w posiadanie wiedzy o co tu chodzi. Polecam moją stronę.
I może na początek ten art https://swiadomosc-zwiazkow.pl/coraz-wiecej-pantofli-desperatow-kukoldow/
Aktualnie jest nadwyżka mężczyzn w wieku reprodukcyjnym (czyli gdy jesteśmy młodzi), więc nawet to powoduje, że wielu mężczyzn będzie samych. Kolejna sprawa to niemonogamiczne relacje, gdzie jeden mężczyzna ma powiedzmy po kilka partnerek na raz, przez co ubywa innym. Jest cała masa zależności.
Można nawet pomyśleć, że dziadkowie i ojcowie, którzy mieli DUŻO łatwiej na rynku w dzisiejszych czasach mogliby nie mieć kobiet. Bo naprawdę to się zmieniło, te wymagania kobiet skoczyły w monstrualny sposób, przeceniają siebie nierzadko. Niezależność i feminizm też się do tego przyczynił, bo kiedyś dużo kobiet wchodziła w związki powiedzmy dla rodziny i opieki, a dziś liczy się maksymalny potencjał genetyczny, fenotyp, dobry wygląd, popularność, coś takiego. Zmiany są ogromne. A Ty widać raczkujesz i wiedzy nie posiadasz. Całą moją stronę poczytasz, to się dowiesz jak jest naprawdę.
Ale trzeba chcieć, a nie zamykać się i znowu… wiedzieć lepiej. Powtarzam, nic nie wiesz. Coś tam dzwoni, coś kojarzysz, próbujesz racjonalizować, ale to jest 1% wiedzy.
POZNAJ WSZYSTKIE CZYNNIKI PROWADZĄCE DO WYKLUCZENIA, ODRZUCENIA, ZOSTANIA SAMYM, A NAWET MIZOGINII. I wtedy dyskutujmy. Ale musisz to poznać.
Można być nieatrakcyjnym, to nie to samo.
To samo. Bycie incelem, czyli wykluczonym może wynikać z niskiej atrakcyjności, której nie idzie zmienić.
Mówiąc incel mam na myśli kogoś pokroju eliota rodgera – który miał pieniądze, zasoby, nienajgorszą twarz a i tak za swoje niepowodzenia z kobietami skasował przypadkowe osoby głupią agresją i zalewem frustracji której nie potrafił opanować, ba, zostając jeszcze „bohaterem” dla podobnych sobie idiotów. Wytłumacz mi, dlaczego taki bogaty elliot nie potrafił zrobić tego, co instyktownie potrafi pajeet ze slumsów?
Widzisz, znowu nie wnikałeś. Gość był źle traktowany przez psychopatycznego, totalnie niedostępnego emocjonalnie ojca, wykluczany ze środowiska gdzie żył przez obie płcie, a szczególnie dziewczyny. Jego problem jest bardzo skomplikowany. I nie możesz zrównywać każdego incela do Elliota, bo jest masa różnych inceli, spokojnych, normalnych , wartościowych chłopaków, tylko nie mają pewnych cech, które pasowałyby różnym tam księżniczkom, instaladies, pustakom, czy po prostu kobietom, które wymagają więcej, bo inaczej nie umieją np. wzrostu X i nie ma gadki itd.
Drugi punkt jest taki, że taki facet nie będzie zabijał innych, a prędzej zabije siebie, w szybki lub długotrwały sposób.
Dlaczego założenie rodziny nie jest problemem np. dla Nicka Vujicic który nie ma kończyn i który powinien mieć w teorii bardzo pod górkę, a są problemem i niedoścignionym marzeniem dla przeciętnego incela?
Znowu wyjątek od reguły. To jest JEDEN taki człowiek. Z kasą, popularny do tego, może z mocną psychiką (nie, nie trenował jej), może zbieg okoliczności dał mu kobietę, która go zechciała. Na 10 000 takich samych przypadków gości bez rąk i nóg znajdzie się może dwie sytuacje, że taki człowiek odniesie sukces. Reszta zgnije. Panie, nie patrz na wyjątki, patrz na regułę, na to co większość reprezentuje.
ażda gwiazda rocka, sypiająca codziennie z inną kobietą odpowie to samo: najpierw umiejętności, trening, własne „życie” a kobiety i zainteresowanie, pozycja społęczna przyjdą same potem
Aha. Czyli rozwiązaniem jest zostać gwiazdą rocka, super popularnym gościem z wielkim talentem i często ciekawym wyglądem. Naprawdę, nie rób jaj, dla przeciętnego gościa to nie ma żadnego przełożenia. Zresztą te gwiazdy rocka to też nie było tak, że oni byli wykluczeni zanim stali się popularni i np do 30stki mieli zero relacji. Oj nie.
Naprawdę, pogoń inceli za związkami i czynienie z tego świętego gralla jest głupie.
Głupie to jest nie rozumieć, że ludzie nie chcą być odrzucani, pogardzani, potępiani, wyśmiewani, a często nad takimi też ludzie się znęcają. Syty głodnego nie zrozumie. Albo psychopata i narcyz, który uwielbia tylko własne towarzystwo i w jego życiu króluje chłód. To normalne, że ludzie chcą mieć jakieś kontakty społeczne, nie chcą się czuć gorsi, chcą mieć kompana, może w postaci kobiety.
Nie działam na niczyją szkodę, po prostu ich nie lubię, muszę wszystkich lubić?
Wystarczy nie zrównywać ich od razu z twoją projekcją na ich temat. To jest szeroka grupa. I prawie wszyscy nie są żadnymi elliotami. Jego sobie nie lub. Choć ja bym jednak próbował do niego dotrzeć jakoś, a nie tylko rzucić w niego pogardą i tylko utwierdzić go w przekonaniu, że nie jest traktowany w pełni jak człowiek i, że jakieś tam swoje uczucia ma.
są nieprzyjemni
Nie wszyscy. Ale pisząc w ten sposób sam jesteś nieprzyjemny. Z góry oceniasz negatywnie, atakujesz. A jest to niesprawiedliwe.
Efektu którego chcą osiągnąć nie osiągnie się nienawiścią
Znowu mylisz incela z mizoginem. Nie każdy nienawidzi. Większość nie. To twoja bajeczka i tego głupiego zlewaczałego społeczeństwa, że wykreowało taką definicję incela. Zresztą dziś powiesz, że nie jesteś za aborcją na życzenie to już dosajesz ataki o byciu incelem. Tak zostało to odmóżdżone.
Dziwne mówię, że inne grupy społeczne, w tym kobiety ciągle są na tym świeczniku jak to im trzeba pomagać, jak rozumieć, jakimi są ofiarami. Ale jak mężczyzna potrzebuje pomocy to nie, sam sobie winien, nieprzyjemny, kopa mu w dupę jeszcze.
obwiniać wszystkich dookoła
Mogą mieć rację, wybacz.
nie jestem w stanie racjonalnie im wyłożyć co myślę, bo zwyczajnie to do nich nie trafi
Jak widać do Ciebie też nie. Ugrzęzłeś w nienawiści i uprzedzeniach… tyle, że do nich>
To nie są ludzie, którzy siądą na spokojnie do rozmowy i faktycznego spojrzenia na temat tak by coś rozwiązać, tylko ludzie kierowani emocjami i przez nie zaślepieni, dokładnie tacy sami jak kobiety których nienawidzą, to wielcy hipokryci.
I znowu wiesz lepiej, oceniasz całą grupę zanim poznasz, a nawet znasz już każdą jednostkę – nie znasz. Przecież Ty masz cały obraz z góry rozpisany, bo tam może jednego poznałeś, czy o drugim słyszałeś i zgrywasz wiedzącego wszystko. Przecież sam jesteś tu kierowany emocjami do tej grupy społecznej. Może też jesteś hipokrytą, co?
Ale co ja mam komuś współczuć bo ma gorzej? Jak mam lepiej, to mam rozdać majątek tym co nie wyszło?
Wystarczy niesprawiedliwie ich nie oceniać i próbować zrozumieć dlaczego są w takim położeniu, a nie „wiedzieć lepiej”. Bo Vuljić może to każdy może. Ta.
i też nie miałem wpływu na to z jaką pozycją startową zaczynam
Ale może miałeś lepszą, może dostałeś kierunek, może miałeś trochę wsparcia, może kogoś bliżej. Morze jest szerokie i głębokie.
, ale nade mną nikt się nie litował, ani mi nie pomagał
A, czyli tobie nikt nie pomógł to ty też nikomu nie będziesz. No, małostkowe dosyć.
To tak samo jak mizogini. Oni są nienawidzeni więc zwrotnie nienawidzą. Może na to tak spojrzyj.
I spojrzyj tak, że jeśli oni zamiast współczucia, zrozumienia, dostają ataki na siebie, to widzą, że mają rację w swojej nienawiści, będą się chcieli buntować, bo to jest krzywda. Nie dość, że świat ich kopie po dupie, geny może nie takie jak należy, może złe doświadczenia rodzinne i środowiskowe, może samotność, może choroby, to jeszcze przyjdzie taki gość, który im powie, że są gównem ludzkim, nieprzyjemni i tak nie nadają się do żadnych dyskusji.
Nie kpij i trochę się zastanów.
gdybym ja tak zrobił, to psułbym rynek osłabiając sobie i innym pozycję na wielu frontach.
Niczego byś nie zrobił. Masa rzeczy jest zdeterminowana, to raz. A dwa, przy współpracy międzyludzkiej dzieje się tylko lepiej.
A trzy to w ogóle nie jest temat pod którym powinniśmy toczyć takie dyskusje. Zapraszam do odpowiedniego tematu (np. podany przeze mnie wyżej), tutaj będę usuwał, bo ludzie chcą poczytać o temacie, a nie o twoich uprzedzeniach i zatwardziałych, a bardzo mylnych przekonaniach, pozdro.
No cóż, każda grupa spychana na margines w jakiejś kwestii czuje się dyskryminowana. Podobnie było z Murzynami w połowie XX wieku na południu USA. Pomyliłeś termin incel z terminem mizogin. Owszem są incele mizogini ale nie każdy taki jest. Może ten film Ci trochę wyjaśni: https://www.youtube.com/watch?v=yiFDag9Y95Y
I po raz kolejny pokazano logikę. „Nie chcemy, by facet się pytał” a potem krzyk, bo był gwałt. Czemu się nie zapytał? Albo ” Czemu on się nie domyślił, że ja chciałam” czyli kolejne domyśl się.
Chciałbym zadać takie pytanie. CZY JEST TO JAKIŚ PROBLEM SPYTAĆ KOBIETĘ CZY CHCE? W końcu wchodzisz na jej terytorium. Chcesz być tam gościem czy też robić inscenizację agresji niemieckiej na Polskę w 1939?
Ustawa nie zmienia wiele w kwestii mężczyzn
Dobrym rozwiązaniem jest nauczenie asertywności. I to prawda. Bardzo dobra rzecz. Problem w tym, że dziś dziewczynki i zwłaszcza kiedyś wychowuje się na potulne, grzeczne i miłe, co jest przeciwieństwem asertywności.
Można być asertywnym, potulnym, grzecznym i miłym. Nie ma żadnego problemu.
Gorzej dawać się krzywdzić i poniżać, a to nie ma związku z wyżej wymienionymi cechami.
I to jest problem, bo ludzie lawirują, albo są maksymalnie ulegli, bez własnego zdania, a potem zamieniają się np. w suki, które „mówią co myślą i są do bólu szczere”, aby skrzywdzić. Do asertywności obu tym SKRAJNYM postawom bardzo daleko.
Bo ta zakłada brak krzywdy dla siebie i niekrzywdzenie drugiego. Ale nadal można być bardzo grzecznym przy tym. No problem.
Bo kobiety chcą tego seksu. Przeciętna 20 latka ma z 10 partnerów. Problem jest taki, jak ten seks nie będzie taki fajny albo inni się dowiedzą o jej rozwiązłości. Wtedy szuka obrony w postaci oskarżeń…
Andrew, można zapytać np: ej! pieprzysz się czy trzeba z Tobą chodzić?! . A tak bardziej serio, to laski tego nie lubią. Ba! Nie lubią nawet szczerości. Lubią grę, niedomówienia i flirt. No chyba że są FemiNazi.
Moje spostrzeżenie z ostatnich dni dotyczące mojej koleżanki z pracy: Ja mam żonę, dzieci, kota itd. Ona stałego faceta od kilku lat. Fajnie nam się gada na różne tematy. W pracy tak średnio jest na to czas, więc zaproponowałem jakiś wyskok na kawę po pracy. Pomysł został entuzjastycznie przyjęty no wypadło na piątek. Niestety ze strony koleżanki „coś wyskoczyło” i nici z pogaduszek… OK, nie dziś to za tydzień czy kiedyś tam. Kumpela bardzo przepraszała i ustawiliśmy się na inny dzień (entuzjazm z jej strony) i jeszcze mieliśmy się spotkać na nurkowanie. Dziewczyna chciała rozpocząć kurs. Trochę jej było głupio jak dostała lekki opieprz w sprawie „niemarnowania czyjegoś czasu”…
Troszkę moim zdaniem w pewnym momencie zaczęło się robić „dziwnie”. Zatem pomyślałem że sprawę relacji koleżeńskich określę jasno. Może dziewczyna myśli że ją żonaty facet podjeżdża i czuje się nieswojo, a ja traktuję ją całkowicie jak koleżankę – drugiego człowieka, a nie jak „mięsko z dziurką”.
Pewny swoich spostrzeżeń pewnego razu jeszcze przed planowanymi kawami, nurkowaniem itd powiedziałem że myślę o niej jak o „kumplu” z pracy, jeśli wyskoczymy na kawę to poprostu pogadać jak znajomi. Dokladnie jak czasem wychodzę z kumplem z roboty na pivko.
To wszystko aby dziewczę czuło się komfortowo i nie miało „moralnych rozterek” .
Zgadnij co się stało… Ano, czar prysł! Nie było już pogaduszek w przerwach w pracy, planów na nurkowanie, kawy itd itp. Została bardzo chłodna relacja służbowa .
Tak to jest jak chcesz być szczery, konkretny, moralny itp…
Gdzieś z tyłu głowy miałem przeczucie, że tak to się może skończyć. Może pomyliła zwykłą życzliwość z zainteresowaniem z mojej strony. Nie, nie twierdzę że na mnie leciała. Nie myślę aby to poszło dalej (mam żonę) ale jak to szło : „kobiety się kreują na bardziej moralne niż są” Chyba chciała odczuwać to jako zaintetowanie, pożądanie się tym jakoś „karmić”…
Tak jak wspomniałem na początku- problem z kobiecą logiką. Widać ta twoja „koleżanka” chciała być adorowana, a tu nici. „Kobiety kreują się na bardziej moralne niż są”. Był tutaj taki artykuł virtue signaling lub sygnalizowanie cnoty. Można o tym poczytać
No nie wiem. Przeczytaj „Zaginioną dziewczynę” (wiele kobiet utożsamia się z bohaterką). Jest tam przypadek kiedy kobieta (socjopatka) randkuje z mało atrakcyjnym dla niej mężczyzną. On się połapał i zaczął się wycofywać. Ona z zemsty wrobiła go w gwałt bo uważała że nie miał prawa rzucić takiej dziewczyny jak ona (chociaż nigdy go naprawdę nie chciała).
Musiałbym rzeczywiście to przeczytać, bo nie znam. Ale faktycznie pewne osoby, jak mówisz socjopaci, czy narcyzi też lubią karać nawet jak są jak ten pies ogrodnika, czy nie cenią danej osoby, ale chcą mieć nad nią kontrolę. Chcą się czuć tymi lepszymi, a odrzucenie powoduje, że oni tracą kontrolę, tracą ten punkt w którym sami odrzucają, gdy sami są u władzy, poniżają i wskazują komuś kierunek. Wtedy role się odwracają, a oni tego nie tolerują. Mają oni bardzo niski próg skrzywdzenia, łatwo sobie dorabiają do tego ideologie i pragną rewanżu, by znów poczuć się osobą lepszą.
Czyli mimo wszystko w jakiś sposób możemy uznać, że ta atrakcyjność była w człowieku, który był uznany za nieatrakcyjnego. Bo gdyby jej nie było, to by ta osoba się tą osobą nie zainteresowała, zlekceważyła. To jest bardziej skomplikowane, ale fakt, są takie osoby. Nieważne kim jesteś, nie możesz im odmówić. Jeśli cię zapamiętają, to koniec.
I tutaj te odrzucenie to jest jednak nadepnięcie im na odcisk, więc jest zemsta. Że jak – taka NIBY nieatrakcyjna osoba, a odrzuca ją? No właśnie, bo to jest na niby, względne. Miała być kontrola spowodowana poczuciem bycia osobą lepszą, a to się nie ziściło, te błędne założenie osoby socjo/narcystycznej i stąd reaktywność.
Będę musiał się zastanowić jak to ubrać w punkt, bo ten mój nr 2, nie zakładał aż tak dużego zaburzenia. Ale jest, jest, dobrze, że wspominasz.
To jest bardzo podobne do mojego punktu 1 i 1, tyle, że mimo, że ta dziewczyna mówiła, że ten ktoś jest nieatrakcyjny to w rzeczywistości jakoś dla niej był. Chociaż był potrzebny do dowartościowania, obojętnie, ale dla niej to miała być zaleta, był jej potrzebny. Nie było obojętności.
Wg wiki
„Atrakcyjność, także atrakcja – właściwość powodująca zainteresowanie, pożądanie lub przyciąganie do czegoś lub kogoś”
Ofiara oskarżenia jednak zainteresowała tą osobę, przyciągnęła jej uwagę. Nie każdy uważa atrakcyjność za to samo, trzeba to mieć na uwadze.
// edytowałem punkty, by były trafniejsze
Ciekawy tekst jak zawsze. Na szczęście mnie żadna nie oskarżyła, ale potwierdzam, że chciały bym to ja się wykazał inicjatywą. Darowizna wpłacona. Może zaległych, ale Wesołych Świąt ):
Heheh, Wesołych. Dzięki i pozdro!
A co do inicjatywy to księżniczki nauczyły się o tym zdobywaniu ich, o robieniu pierwszego kroku przez mężczyznę (a potem kolejnych stu tysięcy kroków), więc jest jak jest. Co złego to chłop, bo chłop ma działać, a kobieta marudzić do woli, zamiast sama wziąć sprawy we własne ręce i pokazać jakim to nie jest super człowiekiem bez wad, które widzi w mężczyźnie.
Ale nie, jeszcze by się razem rozwinęli, gdyby pokazała, dała przykład, wskazała coś. Prędzej, by co najwyżej pokazała mu arogancko, że jest lepsza i niech spada. Współpracy null.
No ale trzeba zawsze dodać, że to tylko tendencja, a są w tym wszystkim dobre kobiety, choć raczej dojrzalsze emocjonalnie, niż te tupiące dziewczynki.
Mnie to już czasem męczy, nie dość, że musisz poczynić pierwszy krok, to i drugi i trzeci… zero ryzyka ze strony kobiet, tylko wygodnictwo. Człowiek by czasem chciał zobaczyć jak ta druga strona pierwsza napisze (już w trakcie znajomości), sama zaproponuje spotkanie, zaskoczy jakimś prowokującyn smsem, ale ni ch*ja. Jak sam nie wyjdziesz z inicjatywą albo nie powiesz czego oczekujesz to niczym Cię nie zaskoczą same z siebie, zero odzewu. Ja już mam zasadę, jak do trzeciego spotkania nie widzę inicjatywy, to stawiam ultimatum, „albo włączasz się do gry i zaczynasz się starać tak samo jak ja, albo spadam. Ja rozumiem pierwszy krok, pierwsze spotkanie, ale dalej to już powinna być wspólna gra, trochę ja, trochę Ty inwestujesz, nie będę ciągle tym który wszystko inicjuje a z drugiej strony nic ewentualnie zgoda lub odmowa”. Czasem działa, ale zazwyczaj kobiety się obrażają na zasadzie „bo ja potrzebuję czasu, nie umiem tak zaufać… ble ble ble” albo „ja nie mam pewnosci czy Ty myslisz o mnie powaznie” a ja wtedy „a ja mam taką pewność czy Ty myslisz powaznie o mnie?” Tu pada obrona.
Rozbestwione są kobiety, chciałyby relacji bez ryzyka, tylko te przyjemną stronę relacji, ażeby cały ciężar relacji (emocjonalny i finansowy) brali na siebie mezczyzni i w razie czego tylko oni ponosili straty (finansowe) i czuli ból (emocjonalny po zainwestowaniu jakichś uczuć).
To co mówisz jest związane jedynie z brakiem atrakcyjności, której nie odczuwa dana kobieta (ale może odczuć inna). Najważniejszym jest to, by kobieta uznała nas za kogoś atrakcyjnego, albo żebyśmy byli jej potrzebnymi. Oczywiście to dużo trudniejsze w świecie, który buduje je „niezależne” i w poczuciu bycia lepszymi od mężczyzn, ale niestety, na teraz to jedyne wyjście.
Jeśli jesteś dla kobiety atrakcyjny ona napisze pierwsza, przyjedzie, będzie nawet błagać byś miał z nią dziecko, czy będzie walczyć o to byś był z nią w związku. Najłatwiej to się dzieje gdy jesteś atrakcyjny fizycznie, wtedy masz kolejkę ułatwień, efekt aureoli i inne pomoce, ale jeśli może Cie poznać z bliska, też może poszukać atrakcyjności, której jej potrzeba.
Czyli nie można walczyć o miłość kobiety do nas, ani byśmy my uwielbiali ją, wynosili na piedestał (choć te zakompleksione i próżne bardzo tego potrzebują), ale aby ona widziała nas jako atrakcyjnych. Najlepiej jako najbardziej atrakcyjnego z dostępnych dla niej mężczyzn, bo jeśli uzna, że jesteśmy na dole drabiny, a ma 20stu lepszych, mądrzejszych, przystojniejszych blabla, dających więcej emocji, to wiadomo do kogo będzie mieć więcej emocji i przyciągania.
To jest całkowite zaprzeczenie filmów romantycznych. Nie najpierw miłość, a najpierw atrakcja. Dopiero z atrakcji może wyjść miłość. Oczywiście mowa tu o niepatologicznych relacjach. I trzeba też zaznaczyć, że dla wielu kobiet co innego będzie atrakcyjne.
Ale jak mówisz, kobiety raczej uczy się tego, że mogą być długi czas bardzo bierne, wybredne, wymagające i dzięki temu poczuciu bycia lepszą – nie za bardzo chcą wkładać więcej, niż wyciągać. Twierdzą, że to mężczyzna musi ich potrzebować, a tak naprawdę gdy on je potrzebuje to… no nie za bardzo są związane uczuciowo, bo czują się ponad niego. Niestety niewiele da się z tym zrobić, szczególne jeśli kobieta nie ma otwartego umysłu. A ma go w ogóle mało osób. Takie mamy czasy.
Jesli kobieta nie wysyła do ciebie „prowokującego smsa”, to znaczy,. że nie jest jeszcze gotowa na seks i nie chce cię zwodzić. Kobiety odwlekają seks, ponieważ w ten sposób można mężczyznę do siebie przywiązać emocjonalnie – więc wyeliminowac z gry panów zainteresowanych jedynie seksem, a znaleźć takich, którzy zainteresowani są związkiem. Jest to prosta prawda, że kobiety przywiązują się poprzez seks, a mężczyźni, jesli nie przywiążą sie przed seksem, to zaraz po nim odejdą.
Brak inicjatywy wiąże się u kobiet także z obawą, że „odstraszy” pana, że on pomysli, że ona jest „łatwa” i „jednorazowa”. Jest to absurdalne, wiem, ale niestety, nadal pokutuje przekonanie, że kobieta przez seks traci, a mężczyzna zyskuje (stąd też ohydne określenia związane z seksem, że kobieta „daje” a meżczyzna „bierze”).
Najlepszym wyjściem z tej sytuacji jest emancypacja kobiet, uwolnienie obu płci z przestarzałych schamatów seksualności, unikanie etykiet takich jak łatwa, puszczalska, cnotka.
Julia, nie załamuj mnie chociaż Ty. Już przez Malwinę łysieję.
Nie ma co się załamywać, nie ma przecież powodu.
Mój najdłuższy wieloletni związek który rozpadł się tragicznie co prawda ale był szczęśliwy, zaczął się od randki z oralem i jakoś nie miałem problemu z przywiązaniem się do kobiety na wiele lat. Brednie gadasz i tyle.
Po wielu latach ludzie się rozstają bo rozstają a nie na zasadzie „no tak za wcześnie był seks bo jakby był później to by sie nie rozpadło”
No brawo, gratuluje udanej pierwszej randki 🙂
Nie zrozumiałeś mnie – późniejszy seks nie jest gwarantem szczęśliwego związku. Chodzi mi o to, że jeśli mężczyzna naciska na szybki seks, to najpewniej nie chce związku, a po razie albo kilku się zmyje. Więc jeśli kobieta chce związku, a nie przygodnego seksu – to nie powinna przejmować inicjatywy, tylko pozwolić mezczyźnie na wykazanie się zaangażowaniem (ona do związku wnosi seks, on zaangażowanie).
Wiekszość mężczyzn rozumie tę logikę podświadomie, a kobieta uganiająca się za nimi ma dla nich mniejszą wartość – ponieważ godzi się na jednorazowy seks bez przywiązania, bez zaangażowania, bez znaczenia na partnera.
Oczywiście, są odstępstwa od tej zasady, każdy na pewno zna ludzi, którzy zostali parą pomimo tego, że nie szkuali związku, albo tak się zakochali od pierwszego wejrzenia, że po tygodniu już ze soba mieszkali. Może nawet zaczynali „oralem”, jak to ładnie okresliłeś. Na pewno też znasz panów, którzy po upojnej nocy nie oddzwaniali, albo nawet nie prosili o numer telefonu.
Julia
Też Julia
Z tego co widzę wcale nie chcesz uwolnienia od tych „przestarzałych schematów”. Jak chcesz zmiana to sama wnieś zaangażowanie a on się odwdzięczy wnosząc seks. Bądź zmianą którą chcesz zobaczyć.
W moim związku poszukiwałam bezpieczeństwa i zaangażowania, a nie przygodnego seksu. Gdybym poszła na randkę tylko z myślą o seksie, to oczywiście, wykazałabym się inicjatywą, w zamian oczekując, że nie dostanę łatki puszczalskiej. Ale ja zawsze szukałam związku i dlatego to po stronie mojego partnera było zaangażowanie sie i zdobycie mojego zaufania – w końcu dla niego bardzo ważna była seksualność i bliskość.
Jak to fajnie ujął w pierwszym komentarzu
Niestety trafiał pewnie na panie o postawie
Jest to roszczeniowość w najczystszej formie postawy. Niby chciałabyś emancypacji ale nie może ona istnieć kiedy kobiety wciąż będą powtarzać:
powodzenia w zmienianiu
Nie dziękuję, nie mam w perspektywie zmian w kwestii mojego małżeństwa.
Jesli już w istniejącym związku, któras ze stron ugania się ciągle za uwagą i zainteresowaniem drugiej osoby, to jest to związek bez równowagi znaczenia – najlepiej albo się z takiego związku wycofać, albo zaprzestać ciągłej inicjatywy (bo albo druga strona jednak się postara bardziej, albo sama odejdzie). Nie można przecież latami siedzieć i czekać na zaproszenie / smsa / prezent czy cokolwiek innego, a tym bardziej wymuszać takie rzeczy.
Julia
Tu się z Julią zgadzam, przynajmniej po części, bo takie obawy faktycznie istnieją, wszystkie kobiety z którymi byłem obawiały się, że uznam je za łatwe i po seksie już się nie odezwę. Dlatego nawet jak chciały seksu ze mną to mi odmawiały na początku dla samej zasady i muszę powiedzieć, że to bardzo motywuje jeśli kobietę uznawałem za tą z wyższej ligi, ale tylko gdy nie byłem traktowany ozięble. Odpowiednie zaloty i motywowały do zdobywania.
Julia
Tu też jest sporo słuszności moim zdaniem, bo jeśli przyjąć że kobieta wnosi seks, to nie powinna dawać go od razu, tyle że dziś mamy mimo wszystko dużą swobodę seksualną. Określił bym to mianem kapitalizmu matrymonialnego. I jeśli jest wolny rynek i można zawierać swobodne transakcje to dlaczego kobiety miałyby trwać przy gorszej ofercie (mężczyźni też, bo mężczyzna nie tylko zaangażowanie wnosi a kobieta nie tylko seks) Ale sprawa nie jest taka prosta bo nasz matrymonialny kapitalizm jest dziś narażony na interwencjonizm państwowy i ze względu na naleciałości kulturowe systemowo chce skompensować kobietom ich gorszą pozycję w pewnych kwestiach (np zdolność do samodzielnego utrzymania się jest dziś dla kobiet dużo łatwiejsza niż historycznie). W takiej sytuacji mężczyzna konkuruje nie tylko z innymi mężczyznami ale też z systemem i jego konkurencyjność maleje co skutkuje mniejszą szansą nie tylko na seks a i na związek. Gdyby wszystkie kobiety solidarnie odmawiały seksu na początku to by było świetnie bo nie deprawowały by tym samym pewnej wąskiej męskiej atrakcyjnej elity. niestety tak nie jest, bo jeśli w warunkach kapitalizmu matrymonialnego kobiety mogą i są zainteresowane męską elitą to stają się też skłonne przepłacać za mężczyzn (tak działa wolny rynek) dają seks zanim dodaną zaangażowanie a to faktycznie zmniejsza wartość kobiety w oczach mężczyzn ale tylko tych nielicznych na górze drabiny społecznej bo oni mają zawsze dostęp do wielu kobiet i mogą przebierać. Ja jestem przystojny ale :/ do elity nie należę i dlatego nie mogłem liczyć, że kobiety będą skłonne za mnie przepłacić I gdy trafiła mi się kobieta która uznała, że jestem wart przepłacenia to poczułem się dowartościowany aż. I nawet fakt że miała pewnie wielu parterów przede mną nie był w stanie wywołać u mnie myślenia obniżającego jej wartość. I tak się złożyło, że się z nią żenię :DD
Julia
Teoretycznie było by świetnie gdyby nie było w społeczeństwie norm które by szufladkowały kobiety w ten sposób. Bo to faktycznie musi być dla kobiet frustrujące, że nie mogą się cieszyć swoją seksualnością i seksem z tym z kim mają ochotę, ale jeśli nie było by czynnika hamującego społecznie swobodę seksualną to prowadzi to nieuchronnie do sytuacji w której mężczyźni z elity gardzą kobietami a ci z dołu są odrzuceni. Ja jako powiedzmy średniak miałbym może szanse załapać się na więcej przygodnego seksu, co na krótką metę by mnie cieszyło ale z wiekiem dochodzę do wniosku, że mężczyzn strasznie deprawuje dostępność do seksu bo kiedy skończyłem 30 lat wreszcie przychodził mi on łatwo i mogłem nareszcie trochę powybrzydzać. Nie wiem czy już wymyślił ktoś jakiś schemat który pozwolił by cieszyć się swobodą seksualną i jednocześnie nie prowadzić do zaburzenia sytuacji na rynku matrymonialnym, mam szczera nadzieję że pojawią się mechanizmy które jakoś to wyregulują. W Szwecji wydaje się to zmieniać najszybciej, tam mężczyźni i kobiety wchodzą w związki tylko na okres wychowywania dzieci kilka kilkanaście lat, po czym rozpoczynają inny związek. Taka monogamia seryjna która nie ogranicza na całe życie. Ale i pozbawia wsparcia rodziny.
Witaj Paweł. Weźmy pod uwagę zabiegi o panią, na której nam zależy(może nawet się zakochaliśmy) i chcemy z nią zbudować długotrwałe, pełne relacje. W takim przypadku to co innego nie „dostać” od laski „wisienki na torcie” od razu ale odczuwać jej podniecenie, a nie dostać z powodu gierek o zasoby, postawe roszczeniową, księżniczkowanie, czy w ogóle „zostańmy przyjaciółmi” 😉
W pierwszym przypadku jest wiadome że gdyby bardziej się postarać to byłby sex ale szanujemy jej decyzję i dalej chętnie „gonimy króliczka”
Nie zrozumiałeś mnie
Zrozumiałem doskonale
że jeśli mężczyzna naciska na szybki seks, to najpewniej nie chce związku
Domysłyi stereotypy z perspektywy wygodnej dla kobiet aby ciągnąć zaangażowanie bez rewanżu w drugą stronę. Bo rownie dobrze mozna powiedziec ze naciska bo inwestuje w ciemno i nie wie czy mu sie to zwroci w postaci zwiazku czy seksu. Tak samo jak kobieta chce minimalizowac ryzyko wtopienia zaangazowania. Ale kogo to obchodzi co nie?
Więc jeśli kobieta chce związku, a nie przygodnego seksu –
Znowu, czego ona chce? Ona chce, ona chce, potrzeby mezczyzny, drugorzędne, nieistotne.
to nie powinna przejmować inicjatywy, tylko pozwolić mezczyźnie na wykazanie się zaangażowaniem
Ale jestem niewdzięczny, oto kobiety nam pozwalają się wykazać. Co za hojność. A mnie to wygląda na unikanie ryzyka wtopienia zaangażowania w relację do momentu uzyskania pewnosci przy jednoczesnym wymuszaniu na drugiej stronie aby ryzykowała wtopienie zaangazowania bez posiadania pewnosci zwrotu. Znowu, bo nie wazne czyje co je, wazne to je co je moje. Przy okazji pokazuje jak pięknie potraficie się odwoływać do tradycji gdy jest to wygodne, ale na codzien rownouprawnienie.
ona do związku wnosi seks
on też wnosi
on wnosi zaangażowanie
a ona już niekoniecznie
kobieta uganiająca się za nimi ma dla nich mniejszą wartość
Kolejny farmazon z dupy wzięty, dowody? Za iloma się uganiałyście? Bo jak slysze to się nie godzi damie i to on musi sie wykazać.
Jak widzisz wszystko rozbija się o to kto ma miec milusio i cieplusio a kto ma mieć wyboje i koleiny. Zwykła walka o to kto kogo bardziej wykorzysta, a kto mniej straci tylko ja widze obie perspektywy, Ty tylko swoją.
ona do związku wnosi seks
on też wnosi
Chodzi o początki, pierwsze spotkania – mężczyźni na jednorazowym seksie tylko zyskują, ponieważ seks nie powoduje u nich przywiązania, a dostają darmową przyjemność. Kobiety przez seks się angażują emocjonalnie – więc na przygodnym seksie tracą. Obie strony dążą więc do jak najwiekszych zysków, i jak najmniejszych strat. W tym rachunku więc męzczyznom opłaca się angażować, jeśli kobieta jest rokująca i atrakcyjna. Kobietom opłaca się natomiast oddawać inicjatywę mężczyźnie, jeśli chciałaby z nim wejść z związek.
mężczyźni na jednorazowym seksie tylko zyskują
Znowu, frazes, ogólnik z dupy wzięty, co zyskują? Pieniądze, prestiż? Dorosły mężczyzna nie ma potrzeby chwalić się podbojami, to dobre dla nastolatków, a i to nie bardzo, bo raz dwa przylega do niego łatka chwalipięty, leczącego kompleksy bo może ma małego, albo „gdyby tak miał to nie musiałby się chwalić, pewnie zmyśla”, co zyskuje? Pytam, opinię bawidamka która zniechęci do niego rzeszę kobiet, które już się z nim nie umówią, bo nie będą chciały być na językach? W interesie mężczyzny jest trzymać gębę na kłódkę w tym temacie.
Druga sprawa, to co kobiety tracą w takim razie? Czas? Mężczyzna też. Pieniądze? Głównie mężczyzna. Dobre imię? Dzisiaj rozwiązłość nie jest już piętnowana u kobiet, i nikogo nie obchodzi zdanie mężczyzn na ten temat, za to cnota jest obelgą, bo to takie nienowoczesne. Dodatkowo, mało który mężczyzna chce już dziewicę, bo to niemalże niemożliwe, a po drugie, może i lepiej jak się już wyszalała i nie będzie jej korciło jakby to było z innym, ważne abym ja był ostatni.
dostają darmową przyjemność
Kobiety też dostają darmową przyjemność, ponoć jeszcze większą jeśli wierzyć w te wieloorgazmy przeżywane przez różne części ciała, piersiowy, pochwowy, łechtaczkowy…
ponieważ seks nie powoduje u nich przywiązania
Kolejny z (wiesz skąd) frazes i ogólnik, mózg mężczyzny tak samo produkuje okscytocynę podczas seksu, czyli hormon szczęścia jak i u kobiet. Zero dowodów, ale znowu frazes ten jest zupełnym przypadkiem korzystny dla kobiet, bo można szafować seksem, używać go jako karty przetargowej do odwlekania go w czasie w celu uzyskania jak najwięcej korzyści emocjonalnych czy finansowych.
Kobiety przez seks się angażują emocjonalnie
Oczywiście u kobiet seks oznacza wielkie przywiązanie i nigdy nie uprawiają go dla sportu, dla korzyści, a każda prostytutka jest zakochana w swoich klientach, bo przecież uprawiała z nimi seks. Za to mężczyźni „nigdy” nie próbowali wyciągać z patologi kobiet trudniących się prostytucją, bo się w niej zakochali.
Nieeeee, u meżczyzn seks nie powoduje przywiązania, u kobiet tak.
Obie strony dążą więc do jak najwiekszych zysków, i jak najmniejszych strat.
O proszę, jaka zmiana frontu na brutalną i odartą z wszelkich wyższych wartości i cnót rzeczywistość, dałbym rękę uciąć, że poprzedni komentarz miał nieco inny wydźwięk a mianowicie „My takie kruche i z sercem na dłoni i bezinteresowne, a Wy tylko wykorzystać i zostawić, a najlepiej jeszcze nic w zamian nie dać”
Kobietom opłaca się natomiast oddawać inicjatywę mężczyźnie, jeśli chciałaby z nim wejść z związek.
Nie tylko wtedy jej się to opłaca, gdy chodzi jej o związek… naprawdę musze to rozwijać? Żenua.
Podsumowując, wszelkie stereotypy, frazesiki i ogólnopolskie mądrości tylko z wysoka wyglądają dobrze, ale jak się przyjrzeć im z poziomu podłogi to zupełnym przypadkiem wszystkie są korzystne dla kobiet i niekorzystne dla mężczyzn
Julia, zrób coś dla mnie, nie odpisuj mi już na moje wpisy dobra, a ja nie będę komentował Twoich? Uznajmy, że wygrałaś dyskusję, nic nie musisz korygować u siebie myślenia, to inni muszą zmienić tok rozumowania i czym prędzej wrócić na utarte przez media tory, bo przecież to wszystko jest takie oczywiste i wszyscy to wiedzą, tylko jakoś rzeczywistość taka szara, związki nietrwałe, rodziny porozbijane, demografia fatalna, dzieciarnia zdemoralizowana…
Hah, nie spinaj się tak!
Ciekawe że odniosłaś do komentarza nie do artykułu. Pamiętam jak napisałem:
Ty piszesz:
Za to inna kobieta napisała na swoim forum (popularnym wśród kobiet):
Czytaj więcej: https://kobietapo30.pl/
I niestety ale posłuchanie twojej praktycznie zawsze skończy się tym że kobieta albo utnie znajomość albo stwierdzi że nic nie czuje i możecie być tylko przyjaciółmi (a myślę że wszyscy na tym forum woleli by żeby było inaczej).
Tu masz temat bardziej rozwinięty. Czy chciałabyś coś dodać?
Nie dodam do tego artykułu kompletnie nic, bo się z nim nie zgadzam.
Masz do tego pełne prawo. Ale chciałbym abyś odniosła się do wypowiedzi kobiet które w dość agresywny sposób wypowiadają się o mężczyznach którzy pytają o ich granicę. Przedstawiony przykład to tylko jeden z wielu. Jak wynika z moich doświadczeń oraz innych piszących jest to większość kobiet (jeżeli któryś z panów się nie zgadza niech napiszę). I nie mów też że to na jakieś dziwne kobiety trafialiśmy bo mówię tu o studentkach z dobrych uczelni, dziewczynach z dobrą pracą itd. I zawsze zadawanie pytań równało się usłyszenie „nie czuje tego”. Jestem ciekawy jakie zachowanie twoim zdaniem zadowoli obie strony?
A Ty wróć z umysłem otwartym na prawdę i definicją prawdy zmienioną z „wygodna dla mnie interpretacja i stan rzeczy, aby moje i ogółu kobiet interesy były zabezpieczone i do diabła z innymi” na „może być gorzko, nie jestem pępkiem świata, też muszę się starać, potrzeby mężczyzn są ważne tak samo jak moje, nie spycham ich starań na karb tradycji tylko okazuję wdzięczność i zobowiązanie, moje porażki to moja wina, a nie mężczyzn, widocznie nie rozumiem ich pragnień albo rozumiem je nietrafnie, bo wygodnie dla mnie”.
tylko dlaczego mężczyźni w swoich potrzebach pragnieniach są zależni od kogoś, a najczęściej kobiety, od której uzależniają swoje szczęście? Nikt im nie broni realizować się, a w praktyce to wygląda tak, że uwieszają się na najpiękniejszej kobiecie w swoim otoczeniu która ich nie odrzuci, a to kobietom zmienia perspektywę.
Chwila, obrażasz mężczyzn, że chcą być szczęśliwi będąc z kimś, a nie wykluczeni? Obrażasz mężczyzn, że nie chce im się np. składać hajsu dla samego hajsu, czy robić kariery dla kariery, a nie np. dzielić się z drugą osobą? Elementarne potrzeby tutaj ludzkie negujesz.
A teraz powiedz ile kobiet umie być sama i wykluczona? Przecież to nierealne dzisiaj. Jaki kobieta nie prezentowałaby poziom (nawet niski) to kogoś ma i do tego DĄŻY, albo ma kilku wręcz, więc zaspokaja swoje potrzeby w różny sposób. Uwagą, posiadaniem męskich przyjaciół, randkami, luźnymi lub poważnymi związkami. Co sobie chce. Bo ma na tym polu łatwiej, bo może, bo chce, a jednocześnie celujesz w mężczyzn jakby to tylko oni źle postępowali.
Dlaczego mężczyzna miałby mieć mniej potrzeb i być zadowolonym w samotnictwie i do tego uważany z pogardą, jeśli nie spełni wyśrubowanych norm, których nie może nawet spełnić?
a w praktyce to wygląda tak, że uwieszają się na najpiękniejszej kobiecie w swoim otoczeniu która ich nie odrzuci, a to kobietom zmienia perspektywę.
Tak jakby kobiety nie uwieszały się na najlepszego mężczyznę z otoczenia, który ich nie odrzuci. Tyle, że one mają wybór, mają możliwość zaspokojenia potrzeb w różny sposób, a mężczyzna może być przez takiego Ciebie skrytykowany w gorszej sytuacji, taka różnica.
„ nie spycham ich starań na karb tradycji tylko okazuję wdzięczność i zobowiązanie, moje porażki to moja wina, a nie mężczyzn, widocznie nie rozumiem ich pragnień albo rozumiem je nietrafnie, bo wygodnie dla mnie”
Spełnianie moich potrzeb i pragnień jest tylko moją sprawą, dodatkowo jestem wraz z mężem odpowiedzialna za spełnianie potrzeb naszych dzieci. To, że mój mąż z własnej woli zrobi dodatkowo coś dla mnie, albo ja dla niego, to nie jest zobowiązanie, i nie wymagamy od siebie wzajemności (to nie handel). Nie mam też obowiązku rozumienia potrzeb mojego mężczyzny, wystarczy mi wiedza o nich (jeśli on ma ochotę taką wiedzę mi przekazać) – nie gramy w grę w zgadywanie, czego druga strona moze sobie życzyć i w uszczęśliwianie się na siłę.
Kobieta, która miała więcej partnerów seksualnych niż 2 nie nadaje się na trwały związek więc popieram wszystkich ruchaczy, mają swoją logikę choć nie idę ich śladem. Powodzenie w k*****wie i niszczeniu tym ludzi.
oto właśnie retoryka przez którą jestem anty. Teza z dupy, a gdyby rzucić odwrotnie np. że facet który miał 3 partnerki albo niski wzrost nie nadaje się do niczego, to byłby taki lament że przez miesiące mielibyście o czym pisać, jak niesprawiedliwie jesteście traktowani.
myślę że dużo kobiet, o wiele więcej niż faceci, tylko że nie korzystają z tego. Większość po prostu ma takie parcie do nich, że jako naturalnie uległe nie potrafią odmówić, ale im też bycie samemu lub dłuższa przerwa od związków w poszukiwaniu własnej tożsamości wiele by dała i z moich obserwacji wynika, że to wzrostowy trend, im też narzuca się że muszą z kimś być, staropanieństwo, że sobie nie poradzą bez faceta. Gówno prawda, jak dla mnie słabą płcią są mężczyźni właśnie.
Ależ jak najbardziej, może mieć i niech ma, szkopuł w tym że wiele mężczyzn zachowuje się jakby nie miało innego celu w życiu poza byciem z kimś i praktycznie nie realizuje nic ponadto i w znacznie większej części podporządkowują ocenę swojego życia pod sukces na polu seksualnym, które nie ma żadnego znaczenia poza pompowaniem ego czy funkcją rozrodczą której nie można eksploatować w nieskończoność. To chore, a kobiety tak nie mają, mają moim zdaniem często o wiele zdrowsze podejście do związków. Partner nie może być całym światem i kobiety znacznie częściej to rozumieją. Nie chodzi mi o to, by były np. niewierne, robiły co chcą, ale widzę o wiele większy, słuszny dystans u nich. Są pod ścianą i mają wybór – albo być z byle kim ( w ich mniemaniu) albo obniżyć standardy i ten proces wyboru wydaje mi się że właśnie obserwujemy w większej skali wraz z popularyzacją tego typu tekstów.
a gdyby rzucić odwrotnie np. że facet który miał 3 partnerki albo niski wzrost nie nadaje się do niczego, to byłby taki lament że przez miesiące mielibyście o czym pisać
Brednie. Po pierwsze dlatego, że kobiety same częściej wolą mężczyznę doświadczonego, niż prawiczka, szczególnie jak same są doświadczone. Ogólnie widzą prawiczków częściej właśnie jako przegrywów (i wcale nie chodzi o to, że nie chciałyby być pierwszymi jakiegoś samca alfa, hiperduper przystojniaka modela z gazetki, bo nie w tym sęk). Ale tak widzą. Często jako dzieciaków, których muszą uczyć, a one nie chcą. One wolą jak to one są uczone i nie umieją wyjść poza tą sztuczną rolę. Mało to elastyczne.
No i rozwiązła kobieta nie równa się rozwiązłemu mężczyźnie.
Są badania o tym, że rozwiązłe kobiety są dużo gorszymi partnerkami, są niestabilne, nie umieją się przywiązać do mężczyzny, traktują go przedmiotowo, szanse na rozstanie i rozwód są ogromne. Może nie chodzi o 2 partnerów, ale prawdziwą rozwiązłość. Bo ja akurat też nie popieram tego agresywnego mówienia, że 2+ miała i wio. To nie ja, za komentujących tutaj nie odpowiadam i nie namawiam do takich rzeczy. Aczkolwiek też muszę przyznać, że bardzo dobrymi partnerkami są często te, które potrafią z jednym długo budować relacje. Potrafią znaleźć partnera w wieku nastoletnim i być z nim całe życie. Ewentualnie zmienią partnera powiedzmy jak dojrzeją, gdzieś wiek 25 i mogą skończyć na 2 partnerach. Więc rozumiem pewien zamysł, choć nie popieram takiego mówienia, że się taka i taka się nie zupełnie nadaje.
A mężczyźni już pisałem to nie raz – same kobiety chwalą doświadczonych, bo wiedzą co robią, są ogarnięci, kobieta się przy nich lepiej czuje, ma od razu korzyść jakąś. Nie musi na nią czekać, uczyć się, przechodzić tych etapów. Im się bardzo spieszy by mieć gotowca, alfa i omega od razu.
A co do bycia niskim, no to tak samo, nie wpływa to za bardzo na powodzenie relacji, bo to cecha fizyczna, nie do zmiany. Żeby relacja była dobra trzeba mieć dobry charakter, a cecha fizyczna niezbyt na to wpływa, więc po co o tym mówić. Jakby mężczyźni mówili, że lepsze relacje są z kobietami, które mają większe cycki, no to też byłby lament, ale no tak, każda potwora znajduje amatora, bo mężczyźni mają różne preferencje i duży zakres tolerancji. Nie to co kobiety.
Gówno prawda, jak dla mnie słabą płcią są mężczyźni właśnie.
Ale pewnie nie Ty, Tyś ostoja siły, lepszy niż reszta mężczyzn. Ale wiesz, to taki narcyzm. Fajnie się tak dowartościować na tle innych, ale to nic nie daje, oprócz dokładki do tych słabości mężczyzn. Widzisz, ty nie lubisz inceli, a ja nie lubię gości co robią z siebie „co to nie oni, jacy to oni nie są”. Takie to marne cwaniactwo i to za którym nie stoi wcale super idealny człowiek, który mógłby być dla kogoś autorytetem.
Obyś Ty też był tym wiecznym wygranym, bez nikogo, bez niczego, człowiek sukcesu z urodzenia. Oby tak było. I zero przyjaciół, dobrej rodziny, zero dobrego słowa i dobrych gestów. Siłę czerp z gwiazdek. I może nie miałeś tak złych genów jak te bardziej chorowite, czy niezbyt atrakcyjne jednostki, ale to brak zasługi własnej, by się tak szczycić.
Co do słabej płciu. Jeśli to nie byłby sarkazm, a sam fakt – może i byłoby dobrze,choć duma męska nie pozwala nawet się przyznać do tego przed sobą, zawsze jest uczone by widzieć to poza sobą, żyć na wyparciu. Problem jest taki, że trzeba dojść do prawdziwych przyczyn czemu jest ta czy inna słabość. I że w wielkiej mierze nie jest to budowane decyzją tak ogromnych grup, słabych według wielu mężczyzn. Że to coś co budujemy wszyscy wokół i odpowiadamy za to często.
To chore, a kobiety tak nie mają, mają moim zdaniem często o wiele zdrowsze podejście do związków. Partner nie może być całym światem i kobiety znacznie częściej to rozumieją.
Bzdura. To właśnie kobiety dużo częściej wchodzą w związki tylko po to, by w nich być, by nie być samymi, z lęku przed byciem samą i innymi pierdółkami. Nawet opinie koleżanek biorą do siebie, jak są same. Bardzo się przejmują. Chyba tylko jako feministki próbują grać takie zadowolone, ale wcale nie są, są agresywne, bo z miłością mężczyzny byłyby dużo lepszymi. Zresztą mężczyźni z miłością kobiet też.
ale widzę o wiele większy, słuszny dystans u nich
Nie zastanowiłeś się skąd ten dystans. Może dlatego, że są zewsząd wspierane, chwalone, bronione jak przez Ciebie. Może są komplementowane, motywowane, dodaje się im sił, usprawiedliwia, nie widzi tylu wad, nie uznaje się wszelkich ich rodzajów przemocy, tylko jedzie się po mężczyznach, że słabi, nieudolni, debile, incele. Tak, co złego to mężczyzna. I to jest okej niby. I on żyjąc w takim napastującym środowisku, w którym musi ciągle się wykazywać, pokonywać różne mury też potrzebuje odrobinę ciepła, dobrego słowa. Wtedy i on się zdystansuje.
Zresztą zabawne jest to co mówisz. Kobiety od wieków nie miały za bardzo ani pasji, ani wielkich rzeczy nie dokonywały, a ich głównymi potrzebami było znaleźć sobie partnera. I na tym opierały żywot. Partner, dziecko, o, tyle. I prawie każda ma faceta, a Ty mówisz, że dystans zachowują? Dystans to bym widział jakby były same, prawdziwie niezależne i szczęśliwe, a nie mając na koncie multum relacji, czy seksualnych, czy romansów, czy związków. One ciągle kogoś mają. One zawierają łatwiej znajomości nawet i jeśli chodzi o płeć żeńską i naszą, bo częściej są AKCEPTOWANE Z WADAMI I SŁABOŚCIAMI, a faceci bronią ich jak rycerzyki, a same kobiety lepiej działają w solidarności jajników, feminizm jest dużo silniejszy, liczniejszy.
Do tego widziałem nie raz nawet dosyć wiekowe dziewczyny, które uwaga, wstydziły się pokazać z kimś kogo uważają za mało atrakcyjnego. Same mogły go akceptować, ale one jako niedojrzałe myslały A CO LUDZIE POWIEDZĄ? I niby one się dystansują, mówią, że nie biorą ochłapów, jakie to one dziś super, jak albo książe z bajki, albo wcale, ale w środku są takie małe rzeczy i zachowania, które przeczą temu, że nie są spięte z ich sytuacją.
Panie złoty, sam się takim hejtem wobec mężczyzn przyczyniasz do tego, że jest gorzej na tym polu, nie chcesz zobaczyć innej strony medalu. Tak, ten świat to też Twoja wina przez takie podejście. Nie rób z siebie nie wiadomo kogo, bo nie jesteś wcale lepszy i nie zapracowałeś na to w pocie czoła. Może dostałeś pewne rzeczy i się szczycisz, może w domu miałeś lepszą atmosferę, niż te incele co ich tak nienawidzisz. Trochę otwórz głowę, że mogli nie mieć łatwo, mogli być zniszczeni i nie do końca na to wszystko ma się wpływ, a wręcz ma się gówniany, bo masa rzeczy jest zdeterminowana. Od IQ, po psychikę, po wygląd, po talenty. Masz to albo nie masz. Co się da to rozwijasz i ja do tego motywuję. Ale nie poprzez kopy w dupę i egoizm, czy ignorancję. A już na pewno nie przez głupie cwaniakowanie jakim to się nie jest, a reszta to plebs. Właśnie przez takie indywidualistyczne myślenie masa mężczyzn będzie odpadać. Z punktu widzenia społeczeństwa jest to bardzo prymitywne, bo drugi mężczyzna jest uznawany wyłącznie za rywala do rozsiania genów, a nie przyjaciela i kogoś z kim można budować drużynę.
Większość po prostu ma takie parcie do nich, że jako naturalnie uległe nie potrafią odmówić, ale im też bycie samemu lub dłuższa przerwa od związków w poszukiwaniu własnej tożsamości wiele by dała i z moich obserwacji wynika, że to wzrostowy trend, im też narzuca się że muszą z kimś być, staropanieństwo, że sobie nie poradzą bez faceta.
To było bardzo dawno temu, że kobietom się tyle mówiło. Teraz się mówi, że jako singielki, silne i niezależne, karierowiczki, że są tego warte, są wyjątkowe, są lepszą płcią niż mężczyźni. Tak, teraz jest tak.
I trochę sobie zaprzeczasz drogi panie, bo mówisz, że one mają dystans a z drugiej, że są uległe i z byle gównianego powodu, że ktoś im powie, że zostaną starymi pannami to wchodzą DESPERACKO w związki. To gdzie ten dystans? Otóż nigdzie. Bardzo źle sobie też kobiety radzą z samotnością i wykluczeniem, bardzo źle. Z różnymi przykrymi emocjami, bo i częściej się obrażają i płaczą. Możesz sobie idealizować, ale to nieprawda. Społeczeństwo traktuje kobiety wraz z Tobą jako płeć specjalnej troski, to się nie dziw, że często przynajmniej z zewnątrz wyglądają na jakby trochę odporniejsze, czy szczęśliwsze. Jak społeczeństwo by mężczyzn tak budowało, tak wspierało i mieliby łatwość też w przebieraniu w kobietach, jak one w mężczyznach, nie wymagałoby się takiej tytanicznej siły od nas, zerowej liczby słabości, to nie bój się, też daliby radę. Gdyby dostawaliby zrozumienie i pocieszenie. I gdyby drugi chłop często umiał się pochylić nad problemem drugiego, też byłoby łatwiej i nie trzeba byłoby w tych mężczyzn cisnąć. I nieciekawym podejściem i głupimi prawami szkodliwymi dla właśnie mężczyzn, ojców, mężów. Ale ten brak empatii do mężczyzn to jest coś obrzydliwego i kto popiera to on w pierwszej kolejności powinien być wykluczany. Pewne rzeczy należy skończyć, bo świat jak jest budowany, to tutaj elementarnie zawodzi i jak pisałem, samobójców zawsze ze strony mężczyzn był ogrom. Każdy widzi, że problem jest, nawet kłopoty z prawem mężczyzn, ale nie chce pochylić się nad problemem. Woli zaatakować tych mężczyzn i na tym zakończyć.
szkopuł w tym że wiele mężczyzn zachowuje się jakby nie miało innego celu w życiu poza byciem z kimś i praktycznie nie realizuje nic ponadto i w znacznie większej części podporządkowują ocenę swojego życia pod sukces na polu seksualnym
Zauważ, że dopiero co powiedziałeś, że kobiety są uległe, bo i wchodzą w związki, bo jakąś presję czują.
A może mężczyźni nie mają wiele inaczej, mają presję sukcesu, tylko aby ten sukces mieć, czyli dla wielu to posiadanie kobiety, rodziny, różnie. Słyszą, że jak nie mają seksu to są tymi właśnie incelami, przegrywami, wybrakowani. Identycznie jak u kobiet się przejmują. Tyle, że kobietom dziś dało się wybór. Rodzina, kariera, zabawa. A mężczyzna już zaczął być obrażany. Jak tylko dostarcza zasoby to taki bankomat, nic poza tym, słabo. Kobiety też zarabiają, a oni przecież mają być bardziej męscy niż one, robić coś więcej, więcej, więcej. Jak się bawi, to dzieciak. Jak karierę robi, a nie myśli o rodzinie… no nieciekawie. Jak o seksie myśli czy żeby z kimś być to zboczeniec, desperat. Ogólnie łatek przyklejanych mężczyznom dziś jest dużo więcej, niż niegdyś, a wybór niewielki, by poczuć się wartościowym człowiekiem. Tak jak się czuje masa kobiet, wręcz uznaje się swą wyższość genetyczną, lepszość z charakteru, większą moralność. Masa tego.
https://en.wikipedia.org/wiki/Women-are-wonderful_effect
Więc rozumiem co chcesz przez to powiedzieć, że sporo mężczyzn nie powinno skupiać się jedynie na tym, czy są z kimś czy nie, czy są prawiczkami czy nie, ale to jest zbyt duże uproszczenie tematu, bo oni często czują się po prostu bezwartościowi, znienawidzeni, odrzuceni, pogardzani, nierzadko bardzo źle traktowani, bici, przemoc psychiczna na nich stosowana, zdradzani. Naprawdę, otwórz się trochę na przyczyny i nie nakładaj wszystkiego na to, że to ich własna wina, bo mogliby lepiej postępować, ale o dziwo nie chcą. To nie tak. Trzeba się trochę zająć tym wszystkim i atakować też tych ludzi, którzy doprowadzają mężczyzn do upadku. Czas wybielania musi się skończyć.
A ile partnerek dla mężczyzny to już za dużo? 4, 5? Dlaczego dla kobiety 3 to już za dużo, a 2 to akurat ok? Po prostu jestem ciekawa, czemu granica leży na 3, a nie na przykład na długości trwania związków, albo na wieku rozpoczęcia współżycia?
5? no i fajnie, nie wiem jak Tobie nie przeszkadza to git. Ja nie szukam chłopaka. Twoje życie. Jak facetom przeszkadza to nie krytykuj, że uważamy kobiety za puszczalskie, bo mamy do tego prawo. Kobiety nie są od ustalanie tego jakie kobiety podobają się mężczyznom. Takie nam się podobają jakie się podobają. Puszczalskie się nie podobają jeśli ktoś szuka stałej partnerki i tyle. Jak wam k***rze nie przeszkadzają to dobrze, wasza sprawa Nam się puszczalskie nie podobają, to nasze prawo, nie wtrącajcie się.
Witaj Julia. „Nie jest jeszcze gotowa”… Na szczęście na ten tekst nauczyłem się reagować śmiechem już jako późny nastolatek :D. Jasna sprawa, że (raczej) nie zdejmujemy majteczek na pierwszej randce ale po tych paru randkach jeśli nic nie zaiskrzyło, to już nie zaiskrzy. Chyba że pani jest już na etapie „ustatkowania” się i pozoruje „prawie dziewicę” a facet i tak jej nie podnieca-chodzi o ułożenie sobie życia. Miałem to szczęście, a może niszczescie trochę poznać dziewczyny od strony „gotowości”. Wierz mi, zrobią szybki numerek pożyczając notatki z wykładów i nie przeszkadza im to, że ich chłopak zakochany i próbujący nieba przychylić czeka na parkingu w samochodzie… I nie były to jakieś tam puste dziunie.
Po takich doświadczeniach już się wie że „święty Mikołaj nie istnieje”… Bardzo szybko w swoim życiu doszedłem do wniosku że w relacjach z Wami są tylko trzy kroki: Za rączkę, buzi, cipka. Jeśli któryś krok był potknięciem, wtedy bylo: next! Jak słyszałem to piękne „nie jestem gotowa”, to spotkanie/randka w miłej atmosferze szła ku końcowi, a następnego terminu już nie było. Na jakie kolwiek pytania była odpowiedź: Ok, spotkajmy się jak będziesz gotowa. Chcesz kumpla, ok. Poszukaj innego frajera.
Paradoksalnie wtedy było najwięcej tzw bumerangów – to twierdzenie ukute z moim kumplem na te mocno odrzucone panie, które to jakoś dziwnie wracały 🙂
Skuteczność trzech kroków samego mnie bardzo zaskoczyła. Nawet z dziewczyną na której bardzo mi zależało tak samo postąpiłem i całkiem fajnie to wyszło. Chyba do Waszego serduszka jest najbliżej przez (sorki) cipkę.
Aby było jasne, bardzo lubię dziewczyny.tzn jako ludzi i obiekty zainteresowania. Mam trochę koleżanek o ile korzyści są wzajemne. Tzn, relacje są szczere, wspieramy się, mamy wspólne zainteresowania itd. Na pewno nie jeśli pani chce mieć tampona emocjonalnego pomiędzy związkami lub orbitiera do ciężkich prac w ogrodzie albo załatwienia czegoś tam.
Pomimo tego że Was bardzo lubię, to nie mam zbyt przychylnego zdania na Wasz temat bo ze złudzeń zostałem obdarty bardzo wcześnie. Troszkę mnie irytuje że to wszystko jest takie zakłamane. Wy jesteście jakie jesteście. Ani dobre, ani złe. To tak jak by lubić koty i winić je za kocią naturę 😉 Tyle że koty nie udają ze są wiernymi pieskami 😀
Pozdrawiam! 🙂