Seks za pisemną zgodą? Fanki 50 Twarzy Greya będą smutne
Lewica złożyła projekt o przymusie posiadania ochoczo wyrażonej zgody na seks (najpewniej pisemnie). W innym wypadku byłby to gwałt. Po tej wiadomości miliony fanek 50 Twarzy Greya, czy 365 Dni przeszło zawód, że nie zrealizują się ich fantazje, mężczyźni nie będą ich zdobywać w ekscytujący sposób, a więc cała ochota na seks i związki z nowo-uformowanymi już mężczyznami im całkiem przeszła!
Ponad 100 milionów kopii trylogii Greya zostało sprzedanych i to nie wliczając produkcji filmowej!
Lewica w Polsce idzie drogą innych, „postępowych” krajów i chce wprowadzić te same, lub podobne prawa u nas.
Szwecja: zgoda na seks tylko poprzez aplikację w telefonie.
(wcześniej proponowano tam pisemną zgodę)
Kobiety na ogół nie chcą by, by seks przestał być spontaniczny. Nie chcą, by dorabiać do niego papierologię, bo uznają, że planowana i spisana interakcja jest drętwa. W szczególności mówię tutaj o kobietach, a) które nie boją się mężczyzn, b) które nadal uważają tradycyjnych mężczyzn, takich jak właśnie Grey z 50 Twarzy Greya za atrakcyjnych (pożądają ich, ponieważ są dominujący), a pytających o zgodę mają za nieprawdziwych mężczyzn i chłopców (kobiety odrzucają ich/pogardzają nimi). Dowód na to przedstawię w innym punkcie.
Trzeba dosadnie przyznać, że jeśli Grey sprzedał się w tak wielkich nakładach oznacza to, że kobietom pokazany tam model relacji, czy romansu podoba się – bo odbiorczyniami tych treści głównie są kobiety. Jest to dla nich takie uromantycznione porno ze scenariuszem. W ten sposób uznają, że nie oglądają czegoś tak prymitywnego, jak oglądają mężczyźni.
Duża liczba kobiet fantazjuje o gwałcie (nawet 62%), choć większa część kontrolowanym, czy inaczej – udawanym. Acz żeby zachować role aktorskie to mężczyzna musi wystąpić w roli gwałciciela, a kobieta nie może za bardzo oponować. Badanie.
Niektórzy, w obronie takich kobiet twierdzą, że fantazje wcale nie są tym czego pragniemy. Jeśli tak, jeśli ktoś marzy o seksie z dziećmi, o zrobieniu pedofilskiego imperium to nadal uznamy go za zdrowego i, że wcale nie jest to częścią jego osobowości? Nie tędy droga.
Model z filmów kochanych przez kobiety to mężczyzna, który nie pyta o zgodę, dominuje, „bierze kobietę jak zwierzynę”, stosuje wobec niej nawet kontrolowaną przemoc (cała idea podniecającego dla wielu BDSM na tym polega), jej lekki opór (udawanie niedostępnej, niechęć do wyjścia na łatwą) uznaje za grę/flirt, niżeli TOTALNY brak zgody. Ewentualnie mężczyzna… domyśla się, że kobieta się godzi na jego dotyk, że ona go pragnie. Mężczyzna dobrze celuje w jej „stan”. Patrzy, widzi, działa i „to” się dzieje.
Kobieta uwydatnia w takim romansie swoją uległość (przeciwność męskiej dominacji), bierność (przeciwność podejmowania decyzji i inicjatywy), a nawet masochizm (co dalej próbuje nazywać „ostrym”, a nie romantycznym seksem; w 365 dni mężczyzna nawet grozi kobiecie, że nie może mu odmówić, a sporo kobiet uznaje to za miłość romantyczną, spełnienie seksualne). Mężczyzna w takim romansie jest też tym silniejszym, kontrolującym sytuację, dominuje statusem społecznym. Bo raczej Grey nie miałby fanek, gdyby za dominację brał się brzydki menel spod Żabki, wzrostu 160cm, na koncie złotóweczka…
Więc jeśli tyle kobiet tego pragnie, zachęcają one mężczyzn do takich postaw, to nie mogą jednocześnie robić z siebie ofiar, prawda? Nie można czegoś chcieć i jednocześnie to samo potępiać. Przynajmniej tak, by było logicznie…
W innym wypadku mężczyźni będą karani za… poprawne wykonanie danego zadania, które powierzyły im kobiety.
Brakuje tu odpowiedzialności kobiet za własne decyzje/chęci.
I ja naprawdę nie jestem za tym, by obwiniać zgwałcone osoby (ale PRAWDZIWE OFIARY), ale też nie jestem za tym, by w każdym mężczyźnie szukać gwałciciela, móc go bezkarnie oskarżać, czyli w każdej interakcji międzypłciowej doszukiwać się znamion przemocy, albo odpowiedzialności za taką relację tylko w mężczyźnie.
Spis treści
- 1 „Kobieta nie oponuje? Nie znaczy, że tego nie chce.” Doprawdy? A jak mężczyzna weźmie na siebie bezpłatne nadgodziny w pracy, bo nie oponował to nazwą go nieasertywnym gówniarzem
- 2 Skutki zmiany definicji gwałtu i masowego, niesłusznego atakowania mężczyzn
- 3 Weź ją złap, obejmij, pocałuj. Zrób coś, nieprawdziwy mężczyzno
- 4 Z czego może wynikać strach kobiety przed gwałtem?
- 5 Według feministek każdy inicjujący, czyli rozpoczynający działania (w tym dotyk) jest molestującym/gwałcicielem… czyli zwykle mężczyzna
- 6 Jeśli pytasz kobietę o zdanie jesteś chłopcem. Jeśli nie pytasz – gwałcicielem
- 7 Zawsze się troszeczkę gwałci, czyli udawany opór kobiet
- 8 Specyficzna gra damsko-męska
- 9 Wymagajmy nie tylko od mężczyzn… czy to realne?
- 10 Cały czas jedna cecha, której brakuje we feministycznych prawach – odpowiedzialności. Jej brakuje też małym dzieciom
- 11 Kwestia alkoholu i „wykorzystania” sytuacji, a nieodpowiedzialne picie kobiet
- 12 Inne kobiety też udowadniają, że bez męskiej dominacji i inicjatywy jest ciężko o dobry finał
- 13 Fałszywe oskarżenia kobiet o molestowanie i gwałty. Kiedy do nich dochodzi, a kiedy nie?
- 14 Wpisy powiązane:
„Kobieta nie oponuje? Nie znaczy, że tego nie chce.” Doprawdy? A jak mężczyzna weźmie na siebie bezpłatne nadgodziny w pracy, bo nie oponował to nazwą go nieasertywnym gówniarzem
Feministki chcą, by mężczyźni nie zachowywali się w tradycyjny (wg nich w przemocowy) sposób, tylko byli bardzo wrażliwi na granice kobiet – te wyrażone i te niewyrażone. Z tymi drugimi jest problem. Według feministek kobieta nie musi wyrazić sprzeciwu, może zaakceptować „zaloty” powiedzmy mową ciała, uległością, a nawet uśmiechem, a nawet pewnymi słowami w stylu „rób tak dalej”, a potem rozmyślić się i uznać, że był to gwałt/molestowanie.
Przykład. Kobieta siada mężczyźnie na kolanach, patrzy na niego, sugestywnie odsłania dekolt. I ona oczekuje, by mężczyzna zadziałał dalej, całował, ściągał z niej ubranie. Jeśli on nie zaryzykuje tego ruchu – może stracić szansę. Jeśli zaryzykuje – może zostać nazwany gwałcicielem, który nie domyślił się, że nie ma zgody (choć umówmy się, była). Zanim dochodzi do seksu jest jeszcze masa etapów, w których kobieta może to przerwać i odmówić, zejść z niego, wyjść, powiedzieć coś. Nie odmawia, a wręcz ochoczo reaguje, odwzajemnia pocałunek i tak dalej – znaczy, że tego chce. Niestety potem zgłasza gwałt, bo takie prawo jej na to pozwala, mężczyzna ma zniszczone życie, jest wyrzucany z pracy, a za fałszywe oskarżenie kobiecie nie grozi zupełnie NIC.
Projekt Lewicy zakłada, że zgoda musi być wyrażona jasno (czyli najlepiej pisemnie, mieć na to dowód), a nie jak do tej pory miał być omawiany przeze mnie wyżej opór. Lewica chce, by oskarżony o gwałt miał udowodnić, że nie gwałcił, że uzyskał zgodę. Jest to pogwałcenie domniemania niewinności.
Problem w tym, że kobiety… też praktycznie nigdy nie pytają mężczyzn o zgodę na seks, więc jeśli zbadalibyśmy tę sytuację według omawianego przez feministki prawa mogłoby się okazać, że występują w rolach gwałcicielek dużo częściej.
Pytanie co z kobietami, które rozmyślą się w trakcie, już po wydanej zgodzie? Czy gwałciciel będzie się przejmował kobietą, jeśli ta wyda zgodę? Następnie zrobi z nią co sobie zaplanował. To żadne zabezpieczenie.
Problemem jest też domyślanie się, które wiele kobiet uznaje za atrakcyjną cechę u mężczyzn, gdyż jak to często mawiają, że jesteśmy niedomyślni. Nie wiemy co robić, kiedy, jak powiedzieć. W którym momencie zrobić rzecz X. I tak dalej… To jest ogromny problem, bo według kobiet powiedzenie wszystkiego wprost zabija emocje, w tym pożądanie, a jednocześnie niepowiedzenie tego wszystkiego może doprowadzić do konfliktu. Ba, do złamania granic, których się nie wyraziło, a na końcu do uznania się za ofiarę.
A dlaczego nie zachęcać obu płci, w tym kobiet, do bycia asertywnymi? To naprawdę przydatna cecha, zwykle nabywana wraz z dojrzewaniem. I choć mówi się (kłamie), że kobiety dojrzewają szybciej to jednak z asertywnością mają często dużo większe problemy, niż mężczyźni.
Skutki zmiany definicji gwałtu i masowego, niesłusznego atakowania mężczyzn
Skutki tego typu ustanowionych praw widać na przykładzie feministycznych Szwecji czy Hiszpanii. Małżeństwo tam straciło całą swoją wagę, a konflikt płci narasta na sile. W Hiszpanii jest totalny zanik urodzeń dzieci, a do tego nawet do 70% rozwodów inicjowanych przez kobiety. Szwedów ratują jedynie imigranci, którzy stawiają na wielodzietność. Szwecja króluje w liczbie jednoosobowych gospodarstw domowych, a więc singli. Hiszpania ma bardzo duży procent fałszywych oskarżeń mężczyzn o przemoc domową za którą kobiety dostają nagrody, a mężczyźni tracą mieszkania/finanse. Szwecja z kolei buduje ogromne statystyki gwałtów małżeńskich tylko dlatego, że oskarżeni mężczyźni nie mieli dowodów na swoją niewinność, a często oskarżenie było składane przez kobietę w akcie zemsty, a nie dlatego, że do prawdziwego gwałtu doszło. Takie statystyki pozwalają być bogato dotowanymi przez UE, która „walczy” z przemocą wobec kobiet (tą sztucznie wykreowaną szczególnie).
Inne skutki? Maksymalizacja fałszywych oskarżeń o gwałt wobec mężczyzn, czyli niesprawiedliwe kary dla nich. Zachęca to też kobiety do tego, by robić z mężczyzn sprawców ich nieszczęść, by nie odpowiadały same za swoje decyzje i porażki. Buduje to toksyczną niedojrzałość u dorosłych kobiet. Ostatecznie doprowadza to do zobojętnienia postaw dotyczących prawdziwych gwałtów, ale i zobojętnia się płcie na własne problemy. Bo kobieta zacznie być traktowana jako oskarżycielka bez powodu, robiąca z igły widły, z kolei mężczyzna nie dozna empatii, gdyż z góry jest uznany za przemocowca.
Czyste zło.
Nie ma to jak tworzenie problemów, które chciało się rozwiązać. Czyli więcej fikcyjnych gwałtów w statystykach, plus rozpad normalnych relacji międzypłciowych i zaufania płci wobec siebie.
Cóż, teraz kobiety będą teraz radziły sobie z odrzuceniem. To one będą podejmować inicjatywę pocałunku, seksu, a to mężczyźni będą się ewentualnie zgadzać. I… jak im się cokolwiek nie spodoba, co wynajdą od czapy, to zrobią tak jak te dzisiejsze kobiety, oskarżą je o molestowanie i gwałt 🙂
Co zabawne feministki zataczają koło w swoich żądaniach, bo kiedyś zgodą na seks było znienawidzone przez nie małżeństwo 🙂 🙂 🙂 Tyle, że to była monogamia, a nie to co promują – każda z każdym i każdą w dowolnym momencie, ale to ona ma kontrolę, wolność, możliwości, a facet wykonawca rozkazów i wyroków jedynej słusznej płci.
Weź ją złap, obejmij, pocałuj. Zrób coś, nieprawdziwy mężczyzno
Wszystkie pary, które komunikują się często w sposób bezsłowny (i które tego pragną) będą miały problem. Ile to ja kobiet znam, które wolą, by mężczyzna zainicjował grę wstępną bez słów, bez pytania, po prostu złapał kobietę np. za biodra od tyłu, gdy ona stoi przy blacie/parapecie, zaczął całować ją po szyi, w pewien sposób zaczął dominować zaciągając ją do łóżka swoimi zachowaniami i ostatecznie pozbawiając ubrania. I kobiety, w wielkiej mierze uznają to za zachowanie atrakcyjne. Chcą działania, chcą być zdobyte, nawet przy udawaniu lekkiego oporu. Trudna jest tutaj do weryfikacji granica pomiędzy udawanym oporem dla flirtu, czy wzmożenia napięcia, a prawdziwym powiedzeniem „stop”. Bo tego „stop” feministki od kobiet nie wymagają.
Z kolei masa kobiet pytania o zgodę na dotyk uważa za zabawne – jakby mężczyzna bał się kobiety, albo zależało mu za bardzo (a to grzech, gdy kobiecie nie zależy w podobnym stopniu). Ewentualnie traktują tego mężczyznę jakby był bardzo niepewny siebie, niedoświadczony (wszak prawiczków też kobiety nie za bardzo cenią, bo jeszcze brak im umiejętności, obycia, pewności). W wypadku takich pytań ochota na seks może mijać u kobiety, bo mężczyzny na ogół nie jest tak łatwo wytrącić z ochoty, a jego emocja jest stabilniejsza (przez co też łatwiej go zgwałcić podstępem, uwodzeniem, stymulacją i on nie uzna, że jest w tym wypadku ofiarą, bo miał przecież widoczne z zewnątrz reakcje podniecenia).
Ale o tym się nie powie w polityce i publicznie, ponieważ byłoby to niestosowne. Za to stosowne uznaje się budowanie takich przepisów nie znając kompletnie interakcji damsko-męskich. Nie ma otwartej mowy o seksie w przestrzeni publicznej, to i prawa budowane na takich zamkniętych postawach stają się bardziej szkodliwe, niż pomocne.
Zatem jest pytanie czy projekt Lewicy jest słuszny, jeśli kobiety na ogół nie za bardzo tolerują mężczyzn pytających o zgodę, których mają za niemęskich, a samych stwierdzonych gwałtów rocznie w Polsce jest 1300, pomimo tego, że randek setki tysięcy (albo więcej), a liczba mężczyzn przekracza 18 milionów? Czy te 1300 gwałtów na milionowe liczby mężczyzn jest tak palącą sprawa i tak dużą procentowo, by na siłę bronić kobiet przed gwałtami, które statystycznie nie są tak częste, nie są normą (są potępiane), a do tego same kobiety potrafią przymuszać do seksu (w tym podstępem, groźbą, szantażem, manipulacją, uwodzeniem), a tego nie wlicza się w statystyki? Czy jest to tak paląca sprawa, gdy gwałciciel jest zwykle kobiecie znany, a nie jest to wcale ktoś czyhający w uliczce, czy też ktoś z kim kobieta spotyka się np. na pierwsze spotkanie/randkę? To jest obrona kobiet przed fikcyjnym wrogiem.
Z czego może wynikać strach kobiety przed gwałtem?
- Z feministycznej nagonki na mężczyzn, z budowania paranoi i strachu w kobietach, albowiem dla nich każdy mężczyzna to potencjalny gwałciciel (a jest na odwrót, 99%+ mężczyzn nie gwałci). Ta sama nagonka tworzy nienawistne postawy kobiet wobec mężczyzn, którzy niczego złego nie robią i nie mają złych zamiarów. Oni łączeni są niesłusznie z tym najgorszym procentem mężczyzn, którzy przekraczają granice.
- Z przykrych, nieprzepracowanych doświadczeń z przeszłości (często jest to uznanie, że jeśli jeden mężczyzna gwałci, to znaczy, że kolejni są tacy sami; odpowiadać za to też może toksyczny wzór ojca – poniekąd jest to też wina matki, która takiego mężczyznę wybrała i uznała za wzór męskości)
- Z braku odpowiedzialności za siebie: za swoje wybory mężczyzn (przykład: notoryczny gwałciciel nie będzie dobrym partnerem, a kobieta i tak go wybiera), za własne picie alkoholu i brak świadomości o decyzjach podejmowanych pod wpływem (bo kobieta może zechcieć seksu po alkoholu, a trzeźwiejąc mieć poczucie winy i zrzucić je na mężczyznę). Uwaga! Nie jest to całkowite zrzucanie winy na ofiary gwałtów, a częściowe zastanowienie się nad tym jak można poprawić własne decyzje!!!
I to zapewne nie wszystkie punkty.
Według feministek każdy inicjujący, czyli rozpoczynający działania (w tym dotyk) jest molestującym/gwałcicielem… czyli zwykle mężczyzna
Niedawno feministki próbowały nas przekonać, że wcale do mężczyzn nie należy inicjatywa, że to już dawno jest rozmyte, bo mamy „równouprawnienie”. Jakoś w Polsce tego nie widzimy. Być może jest tak na zachodzie, a być może kobiety wychodzą z inicjatywą jedynie do wybranej, najatrakcyjniejszej grupy mężczyzn, przez co i tak spotykają się ze ścianą, bo ci panowie są rozchwytywani, a co skutkuje tym, że kultywują płytkie relacje seksualne i nic poza tym. Nie mają motywacji ku byciu wartościowszymi.
Problem jest inny. Jeśli mężczyzna praktycznie zawsze ma wychodzić z inicjatywą, czyli zadziałać (m.in, by nie wylądować w strefie „przyjaciela”), wziąć ciężar odpowiedzialności na siebie, to przy założeniu, że może przekroczyć niewyrażone przez kobietę wcześniej granice, staje się gwałcicielem, czy molestującym z automatu.
Od mężczyzn wymaga się też inicjatywy słownej, więc zagadują tak jak umieją, czasem powiedzą dość prosty komplement, ale… no cóż, nowoczesne kobiety uznają to za molestowanie, dyskomfort, czy wręcz seksizm, by tworzyć nagonkę na mężczyzn. Oczywiście działa to tylko w jedną stronę, w zawsze stronę biednych, uciśnionych kobiet.
Lewicowe panie muszą zrozumieć, że nie różnią się niczym od mężczyzn i jeśli wymagałoby się na równi inicjatywy od kobiet, to komplementowałyby tak samo, na tym samym poziomie, czyli wg ich teorii tak samo molestowałyby mężczyzn.
Pokazują to wielokrotnie kobiety, które żądają pięknego zagadywania do nich na portalach randkowych, wręcz pokazują kły, by nie pisać do nich „co tam”, ale… gdy same zagadują, nie robią nic bardziej kreatywnego. Nic. Nie różnimy się w tym aspekcie. Problemem są roszczenia po stronie kobiet, które budują hejt wobec mężczyzn.
Ale mężczyźni też mogą uważać, że są pokrzywdzeni jeśli kobiety jakoś ich tam obgadują, głupkowato do nich zagadują, czy niezręcznie, to też może być dyskomfort. Dyskomfortem może też być zrzucanie odpowiedzialności na mężczyzn, za to, że muszą robić pierwszy krok.
Panie muszą zauważyć, jak szkodzą sobie taką krytyką mężczyzn, bo mężczyźni przestaną zauważać kobiety, komplementować, zagadywać, brać na siebie ciężary związane z inicjatywą, decyzjami i zapoznawaniem. I wtedy też te same panie krzykną, że prawdziwi mężczyźni wyginęli. Ale KOBIECYMI DECYZJAMI się to stanie, głównie feministek.
Zaraz dojdzie do tego, że córeczki będą pod opieką ojców, braci, wujków jak w „patriarchacie” i wyjdzie na to samo, bo przecież kobieta nie odpowiada za siebie, tylko ktoś musi za nią, jak dziecko…
Oczywiście pamiętajmy też o tym, by omawiana zgoda na seks była w 200% świadoma, czyli – tylko na trzeźwo, tylko po teście na obecność narkotyków we krwi, tylko bez uprzedniej stymulacji pożądania (fizycznej, mechanicznej, bądź mentalnej, używając np. odpowiednich zwrotów słownych, zmiany tonu głosu i innych sposobów uwodzenia).
Ciekawe kto to będzie odróżniał w sądzie 🙂 Nic, tylko nagrywać filmy z randek. Dla wielu, całkiem fajny smaczek…
Jeśli pytasz kobietę o zdanie jesteś chłopcem. Jeśli nie pytasz – gwałcicielem
Inne kobiety same udowadniają na swoich blogach, czy obśmiewając mężczyzn na forach, że jeśli pytają kobietę o pozwolenie, albo jeśli nie wychodzą z inicjatywą to są chłopcami. Pogarda.
Screen z artykułu o „prawdziwych mężczyznach”.
Kobieta marudzi, że nie ma już prawdziwych mężczyzn, bo… pytają kobiety o zgodę. Co na to feministki, które twierdzą, że o zgodę pytać należy? Dwie sprzeczne grupy interesów. Dwie, które atakują mężczyzn za dwie wykluczające się postawy. Jako mężczyzna co nie zrobisz to źle.
Albo jesteś troskliwy, ale pytasz, więc wychodzisz na marnego mężczyznę, albo jesteś toporny, prymitywny, dominujący, nie pytasz, ale jest tu ryzyko uznania mężczyznę za sprawcę przemocy.
Sprzeczności, które słyszy się od kobiet nie pozwalają mężczyznom wiedzieć jak się zachowywać, bo słyszą zupełnie nielogiczne komunikaty. Wszystko zależnie od humorku danej kobiety.
Dlatego mężczyźni porzucają role mężczyzn, które zostały ustanowione jako tradycyjne. Nie wychodzą z inicjatywą, nie są „zdecydowani” (cokolwiek to znaczy, jeśli nie ma zgody z drugiej strony), nie chcą się narażać wiecznie niezadowolonym, pogardzającym i oskarżającym fałszywie paniom.
Jestem ciekaw ile związków, by powstało jakby tak tylko czekać na te wiecznie bierne, zalęknione, niezdecydowane, obolałe po odrzuceniach i roszczeniowe kobiety 🙂 świat dawno, by umarł…
Szkodliwe jest też to, że sporo kobiet chce mieć prawo mówić jak być prawdziwym mężczyzną (a jest to bardzo zmienne), ale same nie chcą słuchać od mężczyzn która to jest prawdziwą kobietą. Ewidentnie wynika to z poczucia bycia lepszą, arogancji i narcyzmu. Osobowość toksyczna.
Zawsze się troszeczkę gwałci, czyli udawany opór kobiet
Korwin Mikke powiedział kiedyś, że zawsze się troszeczkę gwałci i jak zwykle zostało uznane to za wielką kontrowersję, a może nawet i mizoginię. Ale dlaczego tak powiedział?
Ponieważ kobiety często:
- stawiają UDAWANY opór (w teorii jest to brak zgody, choć często jest to tylko pewna forma manipulacji, bo one wydają zgodę ale odroczoną w czasie; żądają: „mężczyzno, postaraj się bardziej, próbuj dalej, lubię się opierać, nie będę taka łatwa”)
- czekają aż będą ZDOBYTE (czyli chcą, by to mężczyźni działali i brali na siebie odpowiedzialność, chcą, by to mężczyźni radzili sobie z odrzuceniem, ale i same chcą mieć OSTATNI GŁOS – władzę)
- żądają męskiej INICJATYWY, a nie grzecznych zapytań, próśb, czy seksu z litości (zrzucają z siebie odpowiedzialność za inicjatywę, czyli automatyczną dziś łatkę molestującego i gwałciciela)
- niestety same nie wiedzą czego chcą, szukają w mężczyźnie jakby drugiego ojca, który nimi pokieruje, będzie liderem, on im pokaże czego naprawdę chcą (no niestety, dużo takich)
- bo kobiety nienawidzą niezdecydowania u mężczyzn, ponieważ często same takie są i nie lubią u siebie tej cechy – dlatego ich „nie” nie zawsze znaczy „nie” – mistrzem ten, który poprawnie to rozczyta i nie zgłupieje
- ponieważ kobiety, trzeba to przyznać, bardzo często są sprzeczne, ale po to nabywają świadomość choćby u mnie, by przestać takimi być i stać się lepszymi partnerkami
Specyficzna gra damsko-męska
Gdyby masa kobiet nie udawała oporu, ale też nie żądała, by mężczyzna swoim zdecydowaniem, dominacją przełamał ten opór to zapewne nie rozmawialibyśmy wcale o tym zagadnieniu, bo flirt stałby się prostolinijny. Chcesz – ok, nie chcesz – do widzenia. Jednak interakcje damsko-męskie nie zawsze tak wyglądają.
Są w nich dwuznaczności, domysły, zmienne stany emocjonalne, pewna gra w przyciąganie i odpychanie, przeróżne zależności, gierki słowne, żarty (w tym o zgodzie, lub jej braku), flirt, zmienny tembr głosu, inny rodzaj spojrzeń, czy mowy ciała. Jest tego sporo. Jednak to co różni interakcję, oraz seks mechaniczny od emocjonalnego, jest właśnie to, że sporo z tego wszystkiego dzieje się właściwie bez udziału słów, lub nie są to słowa bezpośrednie. I to jest coś na co bardzo wiele kobiet narzeka, ponieważ ich mężczyźni, wybrani trochę bardziej racjonalnie, niż emocjonalnie – są dosyć mechaniczni, nie odczytują tych gier, nie potrafią stworzyć pewnego napięcia, atmosfery.
Kto tego nie wie raczej nigdy nie przeżył emocjonalnego romansu w pełnym słowa tego znaczeniu.
Wymagajmy nie tylko od mężczyzn… czy to realne?
Co stoi na przeszkodzie, by kobiety nie uwodziły? Bo tak, one też to robią. Też dla swoich, egoistycznych celów. Nie muszą gwałcić w sposób jaki feministki rozumieją gwałt. Mogą w inny sposób manipulować umysłem danego mężczyzny, by dał się wykorzystać. Niekoniecznie, ale i też na polu seksualnym. Gwałt na kobiecie, jest też wykorzystaniem jej. Tyle, że w sposób fizyczny. Kobiety operują częściej na polu psychicznym, ponieważ brak im przewag fizycznych nad mężczyznami, by mogły w ten sposób postępować. Choć i to się zdarza, jeśli znajdzie się kobietę silniejszą fizycznie od mężczyzny. I ona w tej samej istocie potrafi dokonać przemocy fizycznej, bo po prostu czuje przewagę. Jeśli czuje przewagę na polu psychicznym, czy intelektualnym – może zrobić to z nie mniejszą przyjemnością, jeśli jest toksycznym człowiekiem. A przecież nie możemy mówić, że toksyczne kobiety nie istnieją. Im mniej będziemy o nich mówić, tym więcej ich będzie. Tym mniej z nich poprawi swoje wzorce.
Więc jeśli my mamy pytać kobiety o każdy krok, to one też mogą się zawsze jasno określić.
Np.
Mów do mnie tak miło, lubię to że Ci się podobam, ale nie myśl o niczym więcej, bo ja tylko chcę przy twojej pomocy podbudować swoje ego, ewentualnie uzyskać korzyści materialne.
lub
Podobasz mi się i chcę cię bliżej poznać. Jeśli wszystko będzie ok, to może będę chciała z tobą uprawiać seks, ale potwierdzę to słowami. Powiem dokładnie kiedy, w którym miejscu, jaki seks lubię, kiedy masz zacząć, w jaki sposób. Sama o tym powiem.
Znając bardzo dużą liczbę kobiet mogę jasno powiedzieć, że one nie za bardzo będą chciały się w ten sposób zachowywać. Będzie to dla nich tak samo trudne, jak występ na scenie przed milionami osób kogoś kto ma fobię społeczną. Będzie to dla nich nienaturalne. A już szczególnie dla tych, które knucie mają w naturze. Otóż ten przekaz do nich nie trafi, bo wiedzą, że są bezkarne, a potrafią w taki sposób uknuć intrygę, by nawet jako sprawczynie ukazać się jako ofiary, zataić wszystkie dowody „zbrodni”. Spokojnie, z ich inteligencją emocjonalną, z ich intuicją, mają w tym przewagę z natury. Czy ją wykorzystują i czy w dobrych celach, to już inna sprawa.
Idźmy dalej. Kobieta wyznaczy granice, że dziś jedynie chce się całować, a nie chce niczego więcej. Bo jednak mężczyzna może uznać, że jeśli ona się przytula, całuje, to może postawić kolejny krok i ściągnąć z niej ubrania. Czyli kobieta powinna mówić:
Spotykamy się dziś tylko na całowanie, łapy precz, nic więcej nie będzie, tylko tego chcę.
Już widzę takie słowa kobiet i takie randki, już to widzę! Żenujące, choć… lepiej mówić, niż nie mówić, tak?
I kobiety mówią, że pytanie o zgodę nie boli. Nie boli, jeśli po tym nie następuje odrzucenie, lub ośmieszenie mężczyzny.
Jeśli chcemy naprawdę wprowadzać takie prawa to potępić trzeba też kobiety, które wyśmiewają mężczyzn, którzy pytają je o zgodę. Nie można całej uwagi skupiać tylko na winie i wadach mężczyzn.
Kobiety muszą też wychodzić z inicjatywą i pokazywać jak poprawnie powinno się zachowywać. Samymi oczekiwaniami niczego nie zwojują.
Byłoby marnym nie potrafić zrobić czegoś, czego się wymaga.
Cały czas jedna cecha, której brakuje we feministycznych prawach – odpowiedzialności. Jej brakuje też małym dzieciom
Feministki proponują zgodę na piśmie, my proponujemy nauczyć się odmawiać, stawiać granice i jeśli nie chce się seksu, to nie umawiać się na randki, gdy zaproszenie jest do domu sam na sam i to z alkoholem, albo nie chodzić w miejsca gdzie seks mógłby się odbyć. Dobre wyjście to spotkania w miejscu publicznym, lub w towarzystwie (choć to opcja dla najbardziej strachliwych pań). Można też samej zaproponować rodzaj randki, np. randkę aktywną, na sportowo, pójście do „domu strachu”, różnie. W takiej sytuacjach seks jest jednak na dalszym planie.
Wyjść jest naprawdę sporo, tylko trzeba podjąć odpowiedzialność za to co się dzieje w swoim życiu i za swoje wybory. Nie mówić, że kobietę paraliżuje strach, dlatego nie decyduje.
Jak mężczyzna się boi czegoś to jego się nie usprawiedliwia, tylko każe mu się z tym strachem WALCZYĆ. Nikt mężczyźnie nie współczuje, że on się boi podejść, że boi się wyjść z inicjatywą, że kobieta go obrazi, odrzuci, oplotkuje, czy fałszywie oskarży.
Kobiety muszą robić to samo co mężczyźni. Też są dorosłe i równe (a przynajmniej chcą być za takie uważane, w innym wypadku mają wybór, czyli być traktowane jak dzieci). I jeśli kobiety chcą być jak te małe dzieci, to rozumiem wtedy, że nie odpowiadają za siebie, inni muszą je chronić, ale i one nie mogą podejmować decyzji, wybaczcie. Wóz albo przewóz. Albo pełne prawa dziecka i ograniczenia jakie mają dzieci, albo obowiązki na równi z dorosłymi mężczyznami.
Jeśli nie ma odpowiedzialności kobiet, to i nie ma pewności czy słowa danej kobiety i jej zgody są pewne, czy są droczeniem się, a może żartem, a może kpiną. W następstwie widzimy tylko granie ofiary i nasłuchiwanie o victim blaming, bo przecież winny jest z zasady mężczyzna i on nie ma tu nic do gadania, tylko niech prosi i błaga, niech czeka na łaskę jak pies. A potem się dziwić, że to też utrwala patologiczny mechanizm seksu w nagrodę dla mężczyzny.
I co jeszcze gorsze, zgodę na piśmie też można podważyć, jeśli braknie odpowiedzialności. Kobieta powie, że była zastraszona dlatego podpisała pozwolenie. Jak ustnie kobieta się zgodzi to tym bardziej może się wymigać bo powie, że żartowała, to był flirt, albo też, że została zastraszona zdecydowaniem mężczyzny (choć ów zdecydowanie wcześniej chwaliła). Zawsze może być wymówka.
Kwestia alkoholu i „wykorzystania” sytuacji, a nieodpowiedzialne picie kobiet
Według feministek, jeśli mężczyzna uprawia seks z np. pijaną kobietą to z automatu ją „wykorzystał”, czyli „gwałcił”. Nie jest już ważna jej zgoda, ponieważ to mężczyzna ma wiedzieć, że kobieta ma jakieś promile w krwi i , że nie odpowiada sama za siebie.
Często słyszę, że kobieta, która sama zaprasza do domu, czy nawet hotelu, sama proponuje wino, że na pewno jest wtedy bardzo przestraszona, bo może paść ofiarą gwałtu. Naprawdę, nie przesadzajmy. Sama dokładnie planuje co i jak, a potem robi z mężczyzny potwora. Wystarczy minimalny błąd, zbyt szybko podjęta inicjatywa, lub w złym emocjonalnie momencie (np. kiedy akurat kobieta jest zirytowana poziomem rozmowy).
Jeśli kobieta nie umie pić i robi się wiotka, traci pamięć, podejmuje złe dla siebie decyzje, nie ma umiaru, TO NIECH NIE PIJE. Alkohol nie jest obowiązkowy. Nikt jej nie wlewa go na siłę. Alkohol jest też tylko dla dorosłych, nie tylko z wieku, ale i mentalnie. Trzeba wiedzieć co się robi po jego spożyciu, a nie szukać winnych poza sobą.
Nie zrównujmy seksu za zgodą po pijaku do gwałtu, tylko dlatego, że kobieta była pijana i zgodziła się pod wpływem (albo sama namawiała, bo często „baba pijana, dupa sprzedana!” – to nie jest wina mężczyzny, że kobieta zachowuje się w sposób rozwiązły po alkoholu który z własnej decyzji piła!).
Bo jak ja powiem, że chce seksu po alkoholu, a kobieta zrobi to, bo chciałem, to rozumiem zostałem wykorzystany i mogę zgłaszać gwałt?
Albo co jeśli razem byliśmy pijani? To może ona wykorzystała mnie, jeśli liczy się tylko bycie w stanie nietrzeźwym?
Serio, kobiety często same proponują wino na randkach, by to wszystko było łatwiejsze. Ale oczywiście nie, pewnie facet upija ją specjalnie, wlewa jej do ust ten alkohol dusząc ją, by mogła sobie wyjść na ofiarę! Bzdura.
Wiecie jak kiedyś rozwiązano ten problem? Zakazano kobietom picia alkoholu. Całkowicie. No cóż, ciąże były zdrowsze na pewno i dzieci też.
Inne kobiety też udowadniają, że bez męskiej dominacji i inicjatywy jest ciężko o dobry finał
Na dowód oprócz wspomnianych 50 Twarzy Greya, 365 dni, czy „kobiety po 30stce”, są też słowa innych kobiet.
Norah Vincent, sama przebrała się za mężczyznę i miała wielkie problemy, gdy nie była dominująca, a kobiety ją odrzucały za „pierwiastek żeński”.
Ta dziewczyna z kolei tłumaczy, że randkując z kobietami inicjatywa kobiet wynosi ZERO. Są za to jakieś pokrętne gierki, próby niewychodzenia na łatwą, brak decyzji.
Moje doświadczenia z kobietami są identyczne, ale oczywiście nie umawiałem się nigdy z feministkami. Tzn., ok, raz, ale zakończyło się to po godzinie.
Cóż, uważam, że mój intelekt emocjonalny jest na tyle wystarczający, że doskonale wiem, kiedy kobieta jest do mnie pozytywna nastawiona i do mojego dotyku, czy nie. Doskonale wiem, kiedy mogę sobie pozwolić na więcej. I wybieram takie kobiety, które umieją mówić. Jeśli przekraczam jakieś granice, to one o tym mówią i rozmawiamy o tym, lub tę decyzję przyjmuję. Bo one są asertywne i dorosłe. Mają też jakąś klepkę w głowie odpowiedzialną za intelekt.
Innych nie chcę, bo 5 sekund bym z nimi nie wytrzymał, bo to też wpływa na pozostałą komunikację, kompletnie poza samą cielesnością.
Nigdy dlatego nie słyszałem od kobiet tych feministycznych gadek o świadomej zgodzie i to na papierze. I bardzo się cieszę.
Fałszywe oskarżenia kobiet o molestowanie i gwałty. Kiedy do nich dochodzi, a kiedy nie?
Bardzo upraszczając, kobieta zwykle fałszywie oskarża mężczyznę w dwóch przypadkach:
1. Kiedy mężczyzna jest dla niej atrakcyjny (ona nie musi tego przyznać!), ale ją odrzucił/porzucił/zdradził/nadepnął na odcisk (chce go ukarać za to, że jej nie chce, nie jest jej wiernym sługą)
2. Kiedy mężczyzna jest dla niej nieatrakcyjny i ona go chce odrzucić/porzucić, a ten nie daje jej spokoju, lub ona już nim w jakiś sposób gardzi (chce go ukarać, pozbyć się go)
Analogicznie kobieta nie wnosi fałszywego oskarżenia:
1. Jeżeli mężczyzna jest dla niej atrakcyjny i z nią jest oraz nie nadepnął jej na odcisk w żaden większy sposób. Ona nie może go oskarżyć, bo straci korzyści przez niego oferowane
2. Jeżeli mężczyzna jest dla niej nieatrakcyjny, niepotrzebny jej do niczego i on sam chce ją odrzucić/porzucić. Wtedy kobieta daje mu do tego „prawo”
Pamietajmy: „odrzucona kobieta jest gorsza od grzechotnika” . Można się nasłuchać nawet wyzwisk jeśli po fajnej imprezie odprowadzasz „koleżankę” do jej pokoju, mówisz „dobranoc” i odwaracajac się na pięcie spadasz do swojego pokoju. Masz przecież dziewvzyne/żonę i nie potrzebujesz i nie chcesz skakać w bok… Na drugi dzień słyszysz od kolegi, że „koleżanka” komuś tam mówiła że jesteś beznadziejny frajer itd. Czasem może się w takich przypadkach zrobić groźnie bo ktoś cię tam widział jak cała imprezę gadałeś z tą dziewczyną, a później gdzieś zniknęliście… Wtedy może paść pytanie ze strony serdecznej koleżanki bądź białego rycerza: CO ON CI ZROBIŁ?? Jak myślicie? Czy panienka odpowie „miałam cholerna ochotę się bzyknąć, a on mnie zostawił i wrócił do swojego pokoju!” Myślę, że raczej to będzie coś (w najlepszym przypadku) w stylu „Nie chcę o tym mówić…” że zbolałą miną. Jeśli pytającą osobą jest koleżanka tupu FemiNazi to czego nie usłyszała, to sobie dopowie i następną osobą usłyszy ze dziewczynę molestowałes, a może nawet zgwalciłeś.
Było by łatwiej gdyby delikwentka na początku imprezy zapowiedziała swoje oczekiwania (mamy Równouprawnienie) i nie mosiała by wtedy odchodzącemu koledze krzyczeć w plecy ze zmarnował jej cały wieczór i jest frajerem ….
Dokładne wyjaśnienie i link do tego artykułu zamieściłem na naszym męskim forum:
https://maleofthefuture.com/d/302-swiadomosc-zwiazkow-seks-za-pisemna-zgoda
Przede wszystkim – polski rynek to rynek ZŁOTEGO STRZAŁU – dokładnie wyjaśnione w artykule.
Polki są szalenie oschłe seksualnie, jesteśmy na 212 miejscu na świecie jeśli chodzi o dzietność – to najlepszy dowód.
Święta prawda i całkowicie się z tym zgadzam, a co więcej z czasem jest jeszcze gorzej. Ciekawe tylko kiedy osiągniemy dno, jak będzie 0.5 dzietności czy musi spaść do zera, a faceci będą tylko jako niewolnicy i pozostanie w kołchozie tylko kilku rozpłodowców.
Ja tego nie rozumiem. Lewica i ogólnie kobiety są dużo bardziej zakręceni na punkcie seksu niz przeciętny, zwykły koleś. 90% stosunków odbywa się tylko po to by dogodzić i zaimponować kobiecie. Dawno przestało to być przyjemnym doświadczeniem dla faceta. I nagle pisemna zgoda, zapewne na podstawie kłamstw typu „faceci to predatorzy seksualni”
Bardzo ciekawy artykuł. Obawiam się, że trudny do przełknięcia dla wielu z nas 😉 Jednak z osobistego doświadczenia wiem, że w każdej sytuacji z mojego życia, brałam pod uwagę ewentualny seks na wieczornej randce już na etapie porannego wybierania bielizny. Nie wyobrażam sobie również zaproszenia faceta do domu „sam na sam” na drinka i bycia zdziwioną, że pomyśli on o uprawianiu seksu. Jesteśmy dorośli. Nie wszystko musi być powiedziane wprost. To jest fajne w relacji pracownik-pracodawca, lekarz-pacjent albo nawigacja-kierowca. Ale absolutnie nie jest fajne w relacji kobieta-mężczyzna. To zabija flirt, zabija w brzuchu motylki. Powiedzieć jasno trzeba, jeśli się NIE CHCE. Oczywiście można się rozmyślić w trakcie randki czy nawet gry wstępnej. Wtedy należy się zatrzymać i otwarcie to zakomunikować. I można to zrobić delikatnie, no nie wiem… np. „Słuchaj Kaziu, przepraszam, ale jednak nie jestem gotowa/w nastroju/narzuciliśmy za szybkie tempo”. On zrozumie. Nie jest idiotą. A jak jest, to wtedy wstać i wyjść, krzyczeć, wzywać policję. Ale pisemna zgoda na seks?! Nie idźmy w tę stronę dziewczyny… Błagam! Ja uwielbiam jak On przejmuje inicjatywę, uwielbiam Jego zwierzęcą, trochę nieokrzesaną stronę. I podziwiam za odwagę, bo ja bym jej nie miała, nie mając 100% pewności, że druga strona odwzajemnia moje pożądanie.
Ps. Oczywiście pomijam sytuacje, w których mężczyzna zaczyna molestować kobietę i mówi, że chciała seksu, bo miała krótką spódniczkę. Ale to chyba jasne i trzeba to tępić.
Ps 2 Ja po alkoholu robię się zbyt otwarta i wiem, że mogę tego żałować na drugi dzień, więc rozsądnie dobieram wypijaną ilość procentów oraz towarzystwo i miejsce spożycia. Nie wiem jakie niektóre Panie mają doświadczenia, ale jeżeli ktoś upija się do tego stopnia, że nie wie kto i kiedy mu ściąga majtki, to może powinien to robić tylko w domu z koleżanką albo rozważyć terapię.
O proszę, odpowiedzialna kobieta, to się ceni.
Szkoda, że zadna z was nie rozważa jednak uprawiania seksu tylko w związku i z miłości, ehhh to nie pisemna zgoda tylko kobiety popsuły relacje i seks tym całym zezwierzeceniem
Pewnie, że rozważamy. Ale też jesteśmy tylko ludźmi.
No dobra, a jakbyś miał trochę władzy w rękach, autorze tekstu, jakbyś ugryzł problem wyrażania zgody pod względem legislacji i prawa? Ograniczył interwencje służb do przypadków fizycznej przemocy? Karał za seks pozamałżeński?
Seks za pisemną zgodą to bujda i projekt przepisu wymyślony na kolanie, ale chodzi o to, żeby karać gdy zachodzi seks bez zgody, a żeby była zgoda, to papier jest najsensowniejszy, bo zostawia najmniej wątpliwości i nie stanowi słowa przeciwko słowu. Z czasem, przy takich decyzjach, społeczeństwo nauczy się odpowiedzialności i być ostrożeniejsze w szafowaniu decyzją na dopuszczenie, a sam mówisz że ma miejsce i liczba rodzin spada tam gdzie to obowiązuje.
Przede wszystkim nie wprowadzałbym takiego prawa. Nie widzę potrzeby przy tak niskiej ilości gwałtów, by rozszerzać to na problem jakby codziennie setki tysięcy kobiet było gwałconych, a gwałcicieli nie wiadomo jaki procent. A co do kar za seks pozamałżeński to tylko w wypadku gdyby społeczeństwo wróciło do dawnych norm, dawnej formy małżeństwa, do zaniku feminizmu, zmiana prawa rodzinnego, zmian dotyczących rozwodów. Wszak seks pozamałżeński, jeśli małżeństwo jest normą to przy jego zawarciu to przecież zdrada, oszustwo. Aktualnie nie do wprowadzenia i nawet nie do myślenia, więc na pewno nie do mnie takie pytania. Za dużo jest do zmiany i za daleko to poszło. Najważniejsze, by nie szkodzić bardziej, niż się szkodzi.
PS co to za głupkowaty nick? Jesteś przeciwny osobom cierpiącym i wykluczonym, mniejszościom? Incelom to trzeba w większej części współczuć. Jak się współczuje i ma pomagać biednym zawsze kobietom i innym grupom, to nie widzę powodu, by nie współczuć i pomagać mężczyznom. Co to jakaś gorsza rasa ten mężczyzna, gorsza płeć? Toż to czysta nienawiść o której mówi się wyłącznie wobec innych grup społecznych.
nie, dzięki, raczej nie zmienię, ja ich nie lubię. Incel ma wydźwięk pejoratywny, to słowo nacechowane negatywnie, są niepogodzeni, nienawidzą kobiet [zupełnie niepotrzebnie] zamiast je zrozumieć i zaakceptować stan rzeczy i dostosować strategię gry, zaprzestając walki z wiatrakami taplają się własnym przegrywie obwiniając za niego wszystkich wkoło zawracając kijem wisłę, a przecież można odrzucić to z godnością, jak robią to mgtow chociażby czy przyjmując postawę samca sigma. Czemu mam współczuć i dlaczego? Sam widzisz że takich kwestii jak zgoda nie da się ustawić tak, by były korzystne i zadowalające wszystkie grupy społeczne. Incele widzą tylko swój przegryw i podnoszą larum na kwestie w których przegrywają i są mniejszości, nie widzą mnóstwa zalet bycia mężczyzną.
Powielasz bajki. Incel to ktoś kto jest wykluczony z rynku matrymonialnego, więc w dość niedobrym położeniu, a nie ktoś kto nienawidzi kobiet.
W słowniku masz wyjaśnienie https://swiadomosc-zwiazkow.pl/slownik-pojec-the-red-pill/
Ale i tutaj, bo panna też powiela ten głupi zwrot https://swiadomosc-zwiazkow.pl/kobieta-nieudolnie-opisuje-maskulizm-inceli-red-pill/
Dziś łatwo przypisywać każdemu nienawiść, jeśli tylko się nie wychwala kogoś, a to bzdury są. Dużo częściej zobaczysz pojazd po mężczyznach i to ze stron obu płci, nienawiść do mężczyzn, ale robi się z tego normę, że tak ma właśnie być.
Zapewne możesz im pokazać te zalety, wnieś coś. Hejtować każdy głupi umie.
I pomyśl czemu nie widzą tych zalet, pomyśl. Może jednak ktoś zawinił, a nie oni sami. Może nie mają wpływu na to wszystko. Może cierpią. Różnie bywa. Bo jest masa różnych inceli, mają różną historię.
Nie każdy MGTOW odchodzi z godnością, a wręcz często ma jakieś płytkie relacje seksualne, nie jest zatem wykluczony. Do tego też może mieć niepochlebne opinie o dzisiejszych kobietach, dlatego nie chce np. wchodzić w relacje z zaangażowaniem, oficjalne itd. Każda grupa społeczna ma swoje odłamy.
Bo to nie są źli ludzie, a ludzie w problemach, z których albo im ciężko wyjść, albo to niemożliwe, więc elementarne ludzkie podejście powinno w ten sposób działać. Można im kierunek wskazać będąc normalnym, dobrym człowiekiem, a nie jedynie pokazywać, że są marni, winni wszystkiego co ich spotkało i przez to może nawet nie widzą dla siebie szans, a miłość staje się dla nich ukojeniem. Bo zostało to wykreowane jako coś dobrego i coś czego mieć nie mogą, nie dostali może nawet od rodziców. Sami siebie nienawidzą, świat ich nienawidzi, kobiety pogardzają, jakiś chłop im dowali. I jak nie ma być tylu samobójców, czy uzależnionych, jeśli społeczne zrozumienie mężczyzn jest tragikomiczne?
Ale przede wszystkim nie tyle co trzeba im współczuć, co choć nie przekręcać znaczenia słów i przyklejania niesłusznych łatek. Więc prosiłbym nie zrównywania incela z nienawiścią. To dobry początek.
Ale dlaczego ciągle rozważa się naprawianie facetów? A co z kobietami? Z 95% z nich nie da się założyć żadnej relacji stałej. Ja byłem już 3 razy zdradzany i wielu facetów tak ma i sorry, nie będę sobie wmawial ze to moja wina
. Dla mnie to takie samo zło jak feminizm, tylko po drugiej stronie.
Po pierwsze nie każdy samotny mężczyzna to incel. Gdyby twoja definicja była prawdziwa, to nie odnosiła by się do nikogo, bo o jakim wykluczeniu na rynku matrymonialnym mówisz, skoro rynek tam praktycznie nikogo nie wyklucza i są tam nawet ludzie z metalowymi płucami, którzy całe życie spędzają przykuci do łóżka, gdy oddycha za nich maszyna a i tak płodzą dzieci i zakładają rodziny, albo ludzie poparzeni, oszpeceni, chorzy, którzy i tak się wiążą? To powinno przekonać nawet największych maniaków, że blackpill to mit.
Kto tych ludzi wyklucza poza samym sobą, dlaczego nasi dziadkowie nie zwalali winy na rewolucję seksualną, twarz, geny? Nie ma czegoś takiego jak wykluczenie matrymonialne. Można być nieatrakcyjnym, to nie to samo. Ja lubię sobie myśleć i porównywać, że to tak jak w rankingu szachowym – nawet jeśli ponosisz porażkę za porażką, to się uczysz dopóki grasz i twój ranking jest wyższy, niż kogoś, kto nie zagrał ani jednego meczu, a kto być może zmiótłby wszystkich gdyby tylko spróbował. Efekt to jedyne co się liczy.
Mówiąc incel mam na myśli kogoś pokroju eliota rodgera – który miał pieniądze, zasoby, nienajgorszą twarz a i tak za swoje niepowodzenia z kobietami skasował przypadkowe osoby głupią agresją i zalewem frustracji której nie potrafił opanować, ba, zostając jeszcze „bohaterem” dla podobnych sobie idiotów. Wytłumacz mi, dlaczego taki bogaty elliot nie potrafił zrobić tego, co instyktownie potrafi pajeet ze slumsów? Dlaczego założenie rodziny nie jest problemem np. dla Nicka Vujicic który nie ma kończyn i który powinien mieć w teorii bardzo pod górkę, a są problemem i niedoścignionym marzeniem dla przeciętnego incela? Każda gwiazda rocka, sypiająca codziennie z inną kobietą odpowie to samo: najpierw umiejętności, trening, własne „życie” a kobiety i zainteresowanie, pozycja społęczna przyjdą same potem, incele zamieniają tą kolejność, uważają że im się należy i dziwią się że nic z tego nie wychodzi, a kobiety nimi się brzydzą.
Naprawdę, pogoń inceli za związkami i czynienie z tego świętego gralla jest głupie. Oni nie rozumieją że w stanie zakochania mózg zalewa chemia, w końcu jest „normalnie” więc uzależniasz sie od tego stanu do momentu gdy właściwie zatracasz siebie żeby tylko nie stracić tego stanu. Po drugiej stronie rośnie świadomość że twoja osoba jest orbitujacym na niskiej orbicie wampirem, który gotów jest dopłacić żeby tylko móc dawać od siebie. Asymetria rośnie, a dziewczyna traci zainteresowanie. Finalnie nastepuje odciecie a ty lądujesz już nie w piekiełku jakie znasz jako swoją codzienność tylko w koszmarze który jest kilka razy gorszy niż to co masz teraz.
Nie działam na niczyją szkodę, po prostu ich nie lubię, muszę wszystkich lubić? Nie jestem ich nauczycielem, są nieprzyjemni i nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Efektu którego chcą osiągnąć nie osiągnie się nienawiścią, a cierpliwością i wieloma nieudanymi próbami których się nie podejmą a które są niezbędne do wyjścia ze stanu w jakim się znajdują i dopóki nie przestaną zionąć poczuciem niesprawiedliwości i krzywdy na otoczenie i obwiniać wszystkich dookoła nie jestem w stanie racjonalnie im wyłożyć co myślę, bo zwyczajnie to do nich nie trafi. Jak toną, to niech przestaną się rzucać i nie ciągną innych na dno za sobą, bo nikt normalny im nie pomoże. Spokój i racjonalne spojrzenie na siebie samego to to czego potrzebują, a nie mają ani tego, ani tego. Mają w sobie żal i złość, nie panują nad własnymi emocjami a chcą narzucać komuś swoją wizję. To nie są ludzie, którzy siądą na spokojnie do rozmowy i faktycznego spojrzenia na temat tak by coś rozwiązać, tylko ludzie kierowani emocjami i przez nie zaślepieni, dokładnie tacy sami jak kobiety których nienawidzą, to wielcy hipokryci.
Ale co ja mam komuś współczuć bo ma gorzej? Jak mam lepiej, to mam rozdać majątek tym co nie wyszło? Tak to nie działa. Nie jestem lepszy i też nie miałem wpływu na to z jaką pozycją startową zaczynam, ale nade mną nikt się nie litował, ani mi nie pomagał, gdybym ja tak zrobił, to psułbym rynek osłabiając sobie i innym pozycję na wielu frontach.
Po pierwsze nie każdy samotny mężczyzna to incel.
No nie. Za to każdy wykluczony z rynku to incel, który nie może zmienić swojego stanu np. bo jest na tyle nieurodziwy, czy chory, czy niski, czy ma psychikę jaką ma, że nie ma szans i tyle.
Dałem Ci linki żebyś wszedł i poczytał. Gdybyś to zrobił to nie odpisywałbyś w tym tonie. Minimum wysiłku, minimum otwartego umysłu, a nie „wiesz lepiej” i koniec.
Incel to ktoś kto jest prawiczkiem nie z własnej woli. Nic więcej, nic mniej. Dopisywanie do tego cech, które ty dopisujesz jest błędem i nieprawdą.
o jakim wykluczeniu na rynku matrymonialnym mówisz, skoro rynek tam praktycznie nikogo nie wyklucza i są tam nawet ludzie z metalowymi płucami, którzy całe życie spędzają przykuci do łóżka, gdy oddycha za nich maszyna a i tak płodzą dzieci i zakładają rodziny
To są totalne wyjątki od reguły, może fart, zbieg okoliczności. Jednej osobie z takich się uda, tysiącom nie.
dlaczego nasi dziadkowie nie zwalali winy na rewolucję seksualną, twarz, geny?
Nie wiem ile masz lat, ale mój dziadek to urodził się w 1930 roku i nie było niczego takiego wtedy jak rewolucja seksualna.
I wymagania wobec mężczyzn kiedyś były zupełnie inne, drastycznie. Mężczyzna wystarczy, że miał trochę dobytku, nie pił i nie bił, to był ŁO KAWALER ŻE SZOK!
Inna też była sytuacja, jeśli chodzi o samą liczbę mężczyzn i kobiet na rynku. Kiedyś mężczyzn BRAKOWAŁO, więc kobiety nie mogły wybrzydzać. Zresztą były też na wiele sposobów od mężczyzn zależne. Media społecznościowe i feminizm nie prał im głowy co im to sie nie należy i jak mężczyzn muszą nienawidzić. Naprawdę dużo tego. Lubisz szafować tym terminem incel, a w ogóle nie wszedłeś w posiadanie wiedzy o co tu chodzi. Polecam moją stronę.
I może na początek ten art https://swiadomosc-zwiazkow.pl/coraz-wiecej-pantofli-desperatow-kukoldow/
Aktualnie jest nadwyżka mężczyzn w wieku reprodukcyjnym (czyli gdy jesteśmy młodzi), więc nawet to powoduje, że wielu mężczyzn będzie samych. Kolejna sprawa to niemonogamiczne relacje, gdzie jeden mężczyzna ma powiedzmy po kilka partnerek na raz, przez co ubywa innym. Jest cała masa zależności.
Można nawet pomyśleć, że dziadkowie i ojcowie, którzy mieli DUŻO łatwiej na rynku w dzisiejszych czasach mogliby nie mieć kobiet. Bo naprawdę to się zmieniło, te wymagania kobiet skoczyły w monstrualny sposób, przeceniają siebie nierzadko. Niezależność i feminizm też się do tego przyczynił, bo kiedyś dużo kobiet wchodziła w związki powiedzmy dla rodziny i opieki, a dziś liczy się maksymalny potencjał genetyczny, fenotyp, dobry wygląd, popularność, coś takiego. Zmiany są ogromne. A Ty widać raczkujesz i wiedzy nie posiadasz. Całą moją stronę poczytasz, to się dowiesz jak jest naprawdę.
Ale trzeba chcieć, a nie zamykać się i znowu… wiedzieć lepiej. Powtarzam, nic nie wiesz. Coś tam dzwoni, coś kojarzysz, próbujesz racjonalizować, ale to jest 1% wiedzy.
POZNAJ WSZYSTKIE CZYNNIKI PROWADZĄCE DO WYKLUCZENIA, ODRZUCENIA, ZOSTANIA SAMYM, A NAWET MIZOGINII. I wtedy dyskutujmy. Ale musisz to poznać.
Można być nieatrakcyjnym, to nie to samo.
To samo. Bycie incelem, czyli wykluczonym może wynikać z niskiej atrakcyjności, której nie idzie zmienić.
Mówiąc incel mam na myśli kogoś pokroju eliota rodgera – który miał pieniądze, zasoby, nienajgorszą twarz a i tak za swoje niepowodzenia z kobietami skasował przypadkowe osoby głupią agresją i zalewem frustracji której nie potrafił opanować, ba, zostając jeszcze „bohaterem” dla podobnych sobie idiotów. Wytłumacz mi, dlaczego taki bogaty elliot nie potrafił zrobić tego, co instyktownie potrafi pajeet ze slumsów?
Widzisz, znowu nie wnikałeś. Gość był źle traktowany przez psychopatycznego, totalnie niedostępnego emocjonalnie ojca, wykluczany ze środowiska gdzie żył przez obie płcie, a szczególnie dziewczyny. Jego problem jest bardzo skomplikowany. I nie możesz zrównywać każdego incela do Elliota, bo jest masa różnych inceli, spokojnych, normalnych , wartościowych chłopaków, tylko nie mają pewnych cech, które pasowałyby różnym tam księżniczkom, instaladies, pustakom, czy po prostu kobietom, które wymagają więcej, bo inaczej nie umieją np. wzrostu X i nie ma gadki itd.
Drugi punkt jest taki, że taki facet nie będzie zabijał innych, a prędzej zabije siebie, w szybki lub długotrwały sposób.
Dlaczego założenie rodziny nie jest problemem np. dla Nicka Vujicic który nie ma kończyn i który powinien mieć w teorii bardzo pod górkę, a są problemem i niedoścignionym marzeniem dla przeciętnego incela?
Znowu wyjątek od reguły. To jest JEDEN taki człowiek. Z kasą, popularny do tego, może z mocną psychiką (nie, nie trenował jej), może zbieg okoliczności dał mu kobietę, która go zechciała. Na 10 000 takich samych przypadków gości bez rąk i nóg znajdzie się może dwie sytuacje, że taki człowiek odniesie sukces. Reszta zgnije. Panie, nie patrz na wyjątki, patrz na regułę, na to co większość reprezentuje.
ażda gwiazda rocka, sypiająca codziennie z inną kobietą odpowie to samo: najpierw umiejętności, trening, własne „życie” a kobiety i zainteresowanie, pozycja społęczna przyjdą same potem
Aha. Czyli rozwiązaniem jest zostać gwiazdą rocka, super popularnym gościem z wielkim talentem i często ciekawym wyglądem. Naprawdę, nie rób jaj, dla przeciętnego gościa to nie ma żadnego przełożenia. Zresztą te gwiazdy rocka to też nie było tak, że oni byli wykluczeni zanim stali się popularni i np do 30stki mieli zero relacji. Oj nie.
Naprawdę, pogoń inceli za związkami i czynienie z tego świętego gralla jest głupie.
Głupie to jest nie rozumieć, że ludzie nie chcą być odrzucani, pogardzani, potępiani, wyśmiewani, a często nad takimi też ludzie się znęcają. Syty głodnego nie zrozumie. Albo psychopata i narcyz, który uwielbia tylko własne towarzystwo i w jego życiu króluje chłód. To normalne, że ludzie chcą mieć jakieś kontakty społeczne, nie chcą się czuć gorsi, chcą mieć kompana, może w postaci kobiety.
Nie działam na niczyją szkodę, po prostu ich nie lubię, muszę wszystkich lubić?
Wystarczy nie zrównywać ich od razu z twoją projekcją na ich temat. To jest szeroka grupa. I prawie wszyscy nie są żadnymi elliotami. Jego sobie nie lub. Choć ja bym jednak próbował do niego dotrzeć jakoś, a nie tylko rzucić w niego pogardą i tylko utwierdzić go w przekonaniu, że nie jest traktowany w pełni jak człowiek i, że jakieś tam swoje uczucia ma.
są nieprzyjemni
Nie wszyscy. Ale pisząc w ten sposób sam jesteś nieprzyjemny. Z góry oceniasz negatywnie, atakujesz. A jest to niesprawiedliwe.
Efektu którego chcą osiągnąć nie osiągnie się nienawiścią
Znowu mylisz incela z mizoginem. Nie każdy nienawidzi. Większość nie. To twoja bajeczka i tego głupiego zlewaczałego społeczeństwa, że wykreowało taką definicję incela. Zresztą dziś powiesz, że nie jesteś za aborcją na życzenie to już dosajesz ataki o byciu incelem. Tak zostało to odmóżdżone.
Dziwne mówię, że inne grupy społeczne, w tym kobiety ciągle są na tym świeczniku jak to im trzeba pomagać, jak rozumieć, jakimi są ofiarami. Ale jak mężczyzna potrzebuje pomocy to nie, sam sobie winien, nieprzyjemny, kopa mu w dupę jeszcze.
obwiniać wszystkich dookoła
Mogą mieć rację, wybacz.
nie jestem w stanie racjonalnie im wyłożyć co myślę, bo zwyczajnie to do nich nie trafi
Jak widać do Ciebie też nie. Ugrzęzłeś w nienawiści i uprzedzeniach… tyle, że do nich>
To nie są ludzie, którzy siądą na spokojnie do rozmowy i faktycznego spojrzenia na temat tak by coś rozwiązać, tylko ludzie kierowani emocjami i przez nie zaślepieni, dokładnie tacy sami jak kobiety których nienawidzą, to wielcy hipokryci.
I znowu wiesz lepiej, oceniasz całą grupę zanim poznasz, a nawet znasz już każdą jednostkę – nie znasz. Przecież Ty masz cały obraz z góry rozpisany, bo tam może jednego poznałeś, czy o drugim słyszałeś i zgrywasz wiedzącego wszystko. Przecież sam jesteś tu kierowany emocjami do tej grupy społecznej. Może też jesteś hipokrytą, co?
Ale co ja mam komuś współczuć bo ma gorzej? Jak mam lepiej, to mam rozdać majątek tym co nie wyszło?
Wystarczy niesprawiedliwie ich nie oceniać i próbować zrozumieć dlaczego są w takim położeniu, a nie „wiedzieć lepiej”. Bo Vuljić może to każdy może. Ta.
i też nie miałem wpływu na to z jaką pozycją startową zaczynam
Ale może miałeś lepszą, może dostałeś kierunek, może miałeś trochę wsparcia, może kogoś bliżej. Morze jest szerokie i głębokie.
, ale nade mną nikt się nie litował, ani mi nie pomagał
A, czyli tobie nikt nie pomógł to ty też nikomu nie będziesz. No, małostkowe dosyć.
To tak samo jak mizogini. Oni są nienawidzeni więc zwrotnie nienawidzą. Może na to tak spojrzyj.
I spojrzyj tak, że jeśli oni zamiast współczucia, zrozumienia, dostają ataki na siebie, to widzą, że mają rację w swojej nienawiści, będą się chcieli buntować, bo to jest krzywda. Nie dość, że świat ich kopie po dupie, geny może nie takie jak należy, może złe doświadczenia rodzinne i środowiskowe, może samotność, może choroby, to jeszcze przyjdzie taki gość, który im powie, że są gównem ludzkim, nieprzyjemni i tak nie nadają się do żadnych dyskusji.
Nie kpij i trochę się zastanów.
gdybym ja tak zrobił, to psułbym rynek osłabiając sobie i innym pozycję na wielu frontach.
Niczego byś nie zrobił. Masa rzeczy jest zdeterminowana, to raz. A dwa, przy współpracy międzyludzkiej dzieje się tylko lepiej.
A trzy to w ogóle nie jest temat pod którym powinniśmy toczyć takie dyskusje. Zapraszam do odpowiedniego tematu (np. podany przeze mnie wyżej), tutaj będę usuwał, bo ludzie chcą poczytać o temacie, a nie o twoich uprzedzeniach i zatwardziałych, a bardzo mylnych przekonaniach, pozdro.
No cóż, każda grupa spychana na margines w jakiejś kwestii czuje się dyskryminowana. Podobnie było z Murzynami w połowie XX wieku na południu USA. Pomyliłeś termin incel z terminem mizogin. Owszem są incele mizogini ale nie każdy taki jest. Może ten film Ci trochę wyjaśni: https://www.youtube.com/watch?v=yiFDag9Y95Y
I po raz kolejny pokazano logikę. „Nie chcemy, by facet się pytał” a potem krzyk, bo był gwałt. Czemu się nie zapytał? Albo ” Czemu on się nie domyślił, że ja chciałam” czyli kolejne domyśl się.
Chciałbym zadać takie pytanie. CZY JEST TO JAKIŚ PROBLEM SPYTAĆ KOBIETĘ CZY CHCE? W końcu wchodzisz na jej terytorium. Chcesz być tam gościem czy też robić inscenizację agresji niemieckiej na Polskę w 1939?
Ustawa nie zmienia wiele w kwestii mężczyzn
Dobrym rozwiązaniem jest nauczenie asertywności. I to prawda. Bardzo dobra rzecz. Problem w tym, że dziś dziewczynki i zwłaszcza kiedyś wychowuje się na potulne, grzeczne i miłe, co jest przeciwieństwem asertywności.
Można być asertywnym, potulnym, grzecznym i miłym. Nie ma żadnego problemu.
Gorzej dawać się krzywdzić i poniżać, a to nie ma związku z wyżej wymienionymi cechami.
I to jest problem, bo ludzie lawirują, albo są maksymalnie ulegli, bez własnego zdania, a potem zamieniają się np. w suki, które „mówią co myślą i są do bólu szczere”, aby skrzywdzić. Do asertywności obu tym SKRAJNYM postawom bardzo daleko.
Bo ta zakłada brak krzywdy dla siebie i niekrzywdzenie drugiego. Ale nadal można być bardzo grzecznym przy tym. No problem.
Bo kobiety chcą tego seksu. Przeciętna 20 latka ma z 10 partnerów. Problem jest taki, jak ten seks nie będzie taki fajny albo inni się dowiedzą o jej rozwiązłości. Wtedy szuka obrony w postaci oskarżeń…
Andrew, można zapytać np: ej! pieprzysz się czy trzeba z Tobą chodzić?! . A tak bardziej serio, to laski tego nie lubią. Ba! Nie lubią nawet szczerości. Lubią grę, niedomówienia i flirt. No chyba że są FemiNazi.
Moje spostrzeżenie z ostatnich dni dotyczące mojej koleżanki z pracy: Ja mam żonę, dzieci, kota itd. Ona stałego faceta od kilku lat. Fajnie nam się gada na różne tematy. W pracy tak średnio jest na to czas, więc zaproponowałem jakiś wyskok na kawę po pracy. Pomysł został entuzjastycznie przyjęty no wypadło na piątek. Niestety ze strony koleżanki „coś wyskoczyło” i nici z pogaduszek… OK, nie dziś to za tydzień czy kiedyś tam. Kumpela bardzo przepraszała i ustawiliśmy się na inny dzień (entuzjazm z jej strony) i jeszcze mieliśmy się spotkać na nurkowanie. Dziewczyna chciała rozpocząć kurs. Trochę jej było głupio jak dostała lekki opieprz w sprawie „niemarnowania czyjegoś czasu”…
Troszkę moim zdaniem w pewnym momencie zaczęło się robić „dziwnie”. Zatem pomyślałem że sprawę relacji koleżeńskich określę jasno. Może dziewczyna myśli że ją żonaty facet podjeżdża i czuje się nieswojo, a ja traktuję ją całkowicie jak koleżankę – drugiego człowieka, a nie jak „mięsko z dziurką”.
Pewny swoich spostrzeżeń pewnego razu jeszcze przed planowanymi kawami, nurkowaniem itd powiedziałem że myślę o niej jak o „kumplu” z pracy, jeśli wyskoczymy na kawę to poprostu pogadać jak znajomi. Dokladnie jak czasem wychodzę z kumplem z roboty na pivko.
To wszystko aby dziewczę czuło się komfortowo i nie miało „moralnych rozterek” .
Zgadnij co się stało… Ano, czar prysł! Nie było już pogaduszek w przerwach w pracy, planów na nurkowanie, kawy itd itp. Została bardzo chłodna relacja służbowa .
Tak to jest jak chcesz być szczery, konkretny, moralny itp…
Gdzieś z tyłu głowy miałem przeczucie, że tak to się może skończyć. Może pomyliła zwykłą życzliwość z zainteresowaniem z mojej strony. Nie, nie twierdzę że na mnie leciała. Nie myślę aby to poszło dalej (mam żonę) ale jak to szło : „kobiety się kreują na bardziej moralne niż są” Chyba chciała odczuwać to jako zaintetowanie, pożądanie się tym jakoś „karmić”…
Tak jak wspomniałem na początku- problem z kobiecą logiką. Widać ta twoja „koleżanka” chciała być adorowana, a tu nici. „Kobiety kreują się na bardziej moralne niż są”. Był tutaj taki artykuł virtue signaling lub sygnalizowanie cnoty. Można o tym poczytać