Rośnie poziom zdrad, rozwiązłości, wulgarności i materializmu kobiet. Niepokojące zjawisko
Kilka dni temu użytkownicy wykop.pl postanowili zawalczyć ze zdradami Polek, chwalącymi się takimi zachowaniami w internecie, a konkretnie na grupie „dziewczyny bez tabu” – grupie liczącej ponad 60 tysięcy członków. Te bardziej przebiegłe kobiety rozmawiają o swoich niegodziwych zachowaniach tylko szepcząc sobie do ucha, ale akurat w tym miejscu myślały, że są bezkarne i nikt ŻYCZLIWY nie wyciągnie wobec nich konsekwencji. Skala tych zachowań przerosła wszelkie oczekiwania, ponieważ kobiety z tych zachowań były dumne, pokazując jak bardzo partner i mąż nie jest godzien ich miłości, lojalności, zaufania, czy szacunku. Niejednokrotnie też „chwaliły” się bezwstydnie przyrodzeniem kochanka porównując z mężczyzną u swojego boku, którego przecież wielokrotnie zapewniały o swojej miłości. Użytkownicy wykopu zatem bardzo rozsądnie zechcieli powiadamiać zdradzonych mężczyzn o tym, że zostali zdradzeni, co spotkało się z groźbami karalnymi wobec nich, hejtem, a następnie ukryciem lub nawet usunięciem grupy.
Sama akcja zaczęła się z jednak z innego powodu. Jeden z inicjujących akcję na grupie „dziewczyn bez tabu” mówi tak:
Jaki był początkowy zamiar tego projektu? Pokazywanie najgłupszych wypowiedzi 15-latek jakie to one są w łóżku i ile razy chwaliły się, że dostawały wytrysk na twarz. Tak było na początku. Dostałem też screena od pewnej osoby z wykopu jak jedna z kobiet przyznaje się do zdrady swojego męża. Szybka akcja, zebranie dowodów i poszła wiadomość do niego. Nie jest to jedyna osoba, która się przyznała do tego.
Spis treści
- 1 Zdrady tępić jak zarazę, czy to nie nasza sprawa i mamy odwracać wzrok?
- 2 Slut shaming, czyli polowanie na kurwy – nazywajmy rzeczy po imieniu
- 3 Kobiety, które lubią pieniądze, seks za pieniądze i towarzystwo bogatszych panów
- 4 Coraz więcej kobiet zdradza, a raczej PRZYZNAJE SIĘ do zdrad
- 5 Zdrada fizyczna u kobiet zaczyna się od zdrady emocjonalnej – a tej tak prosto nie wykryjesz drogi sąsiedzie
- 6 Rozwiązłość niszczy małżeństwa i związki, a duża liczba partnerów seksualnych u kobiety niszczy jej charakter i psychikę
- 7 Mnogość powodów potępiania zdrad: stawianie na wierność, uczciwość i silne więzi rodzinne, poprzez naukę porzucenia egoizmu
- 8 Argumenty hejterów przeciw tym akcjom i projektom, czyli projekcje, chochoły i brak logiki
- 9 Projekt Klaudiusz też zebrał hejt. Może warto poszukać przyczyn dlaczego ktoś ostro krytykuje dany temat?
- 10 Moralność Kalego – potępiamy zdradzających mężczyzn, ale kobiety już nie. Cóż drogie „panie” (lekkich obyczajów) – wasza jedyna „wartość” to ciało, które nie jest wiecznie piękne i młode. Wymagań macie wiele, ale często niczego do zaoferowania
- 11 Dziewczyny bez skrępowania chwalą się swoimi intymnymi sprawami – kiedyś to był wstyd
- 11.1 Czternasto i piętnastolatki pytają innych koleżanek jak zrobić loda i chwalą się uprawianiem dzikiego seksu
- 11.2 Zabawy seksualne gimnazjalistek i licealistek: tęcza i słoneczko
- 11.3 Chwalenie się kobiet liczbą partnerów seksualnych. 13 latki też są rozwiązłe
- 11.4 „Czy puściłybyście się chętnie na jeden raz z nowo poznanym facetem? Jeśli tak, to dlaczego?” – 15 latki odpowiadają
- 12 Wady akcji „dziewczyny bez tabu”
- 13 Dokąd zmierzamy w społeczeństwie?
- 14 Tylko kara uczy
- 15 Wpisy powiązane:
Zdrady tępić jak zarazę, czy to nie nasza sprawa i mamy odwracać wzrok?
Sama akcja potępiania zdrad w relacjach damsko-męskich, czy rozwiązłości jest znana od wieków. W wielu rejonach nazywana była jako „slut shaming”, a w innych pomagała w tym religia i jej przykazania. Jednak zdrada nie musi tyczyć tylko kobiet i mężczyzn w równoległych związkach. Niegdyś karano zdrady plemienia, zdrady państwa, zdrady stanu (jako zbrodnię godzącą w najistotniejsze interesy państwa), zdrady jednostek w czasie wojny. Jeśli rodzic wielokrotnie zdradzi swoje dziecko w jakiś sposób, te staje się neurotyczne, wykształca fobie i depresje, a jego zdolność do tworzenia zdrowych relacji drastycznie maleje. Z kolei z powodów zdrad miłosnych ludzie się zabijają (bardzo duży odsetek samobójstw Polaków na tle Europy), popadają w depresje, czy uzależnienia. Aktualnie na naszym „wyzwolonym” tzw. „zachodzie” podważane są podstawowe zasady funkcjonowania cywilizacji takie jak choćby łacińska zasada pacta sunt servanda (umów należy dotrzymywać). Wypowiedzenie bez konsekwencji takiej umowy przez którąkolwiek ze stron w związku (formalnym i nieformalnym) i społeczne przyzwolenie na to zachęca do rezygnacji w taki sam sposób również z innych umów. A skoro nie określono jakie umowy można zrywać jednostronnie bez konsekwencji to można założyć, że żadna umowa nie ma już mocy prawnej i nie chroni żadnej ze stron. Jest to bardzo groźne podważenie istoty funkcjonowania dzisiejszych społeczeństw – zarówno zasady dotrzymywania umów jak i podstawowego prawa własności.
Zdrada zatem to ciężki problem, dlatego też jest bardzo dziwnym, że na tyle poluzowaliśmy obyczaje, by nikt się ich nie obawiał.
W tym, dość długim tekście (chciałem go najpierw podzielić na części) wyjaśnię w całej rozciągłości dlaczego potępianie zdrad i rozwiązłości jest POŻYTECZNE dla całego społeczeństwa. Stawiałbym to na równi z reagowaniem na inne rodzaje przemocy, takie jak pobicia, gwałty, pedofilia, czy kradzieże. Nie bez powodu ustanowiono też wiek minimalny dopuszczający do współżycia.
I żeby nie było – nie jest tak, że powinniśmy walczyć wyłącznie z rozwiązłością, czy zdradami kobiet, ponieważ wśród mężczyzn należy robić to samo. Jednak pokażę Wam, że takie zachowania zdecydowanie gorzej wpływają na kobiety, które mają silniejsze mechanizmy obronne, by nie poczuwać się do winy i tym samym nie porzucać swoich destruktywnych zachowań.
Wszak wiele z omawianych dziś kobiet zdradziło, nie poczuwa się do winy, nie żałuje i w 99,9% przypadków usprawiedliwia się winą mężczyzny – jest to zatem idealna poduszka ochronna do kolejnego, zdradliwego wyskoku tej jednej kobiety, która pociągnie za swoim zachowaniem więcej kobiet. Życie w fałszu (a więc także obwinianie innych za swoje negatywne cechy i zachowania) także jest niezdrowe, dlatego popieram w całej rozciągłości życie w prawdzie i tylko w prawdzie, co jest nieodłącznym elementem idei mojej strony.
Slut shaming, czyli polowanie na kurwy – nazywajmy rzeczy po imieniu
Rewolucja seksualna i emancypacja kobiet przyniosły nam zmiany zachowań obu płci, choć bardziej drastycznie zmieniły się kobiety i kobiecość. Kobiety dziś nietrzymane „łańcuchem patriarchatu” (w tym patriarchalnej religii) mają pełne prawo zachowywać się, jak tylko chcą, będąc po prostu sobą. Kurwą też – głównie z charakteru (nie mam nic do prostytutek, ponieważ jasno określają kim są, ale i spełniają potrzeby, których mężczyzna może nie mieć jak spełnić). Wartości wyższe nie są uczone już, ponieważ zostały określone męskim narzędziem gnojenia kobiet. Jeśli kobiety i feminizm mają na celu potępianie toksycznej męskości to mężczyźni mają pełne prawo do walki z toksyczną kobiecością, a za taką uważamy chociażby chęć zlikwidowania przez feministki ostracyzmu wobec kobiet rozwiązłych, zdradzających, tzw. „zmieniających gałęzie”, rozwodzących się i rozstających z byle powodu, czy też promujących niezdrową otyłość.
Wróćmy do sedna problemu.
Kobiety od najmłodszych lat (a raczej też – dziewczynki) bardzo chętnie bawią się w sponsoring, ale też szukają tzw. „sugar daddies”, ponieważ nie jest to zjawisko tak potępiane, jak wcześniej.
(niestety ustawiła jako prywatny)
Dziewczyny ze swoimi sponsorami spędzają wakacje, chodzą po restauracjach, uprawiają seks i dostają za to pieniądze. Jest to tak zwana „prostytucja plus” ubrana w ładne słówka – jasna wymiana określonych zasobów zapisanych określoną umową. Czy panowie nie chcieliby wiedzieć o przeszłości swojej nieskazitelnej i delikatnej kobietki, która od lat młodzieńczych postępować mogła w ten sposób?
Feminizm przyniósł kobietom usprawiedliwienie swoich toksycznych zachowań, bo naucza, że wszystkiemu co złe są winni tylko mężczyźni. Feminizm przyniósł chęć zemsty za „dawne lata krzywd” i uwolnienie się z ról – choćby kobiety grzecznej i cnotliwej, zapominając, że to jest kobiecość pożądana przez mężczyzn. Feminizm przyniósł też chęć bycia kobietą „ambitną” – równouprawnioną w stosunku do tych wszystkich najgorszych mężczyzn, których feminizm krytykuje, a więc także mężczyzn rozwiązłych (szkoda tylko, że nie wiedzą, że aby mężczyzna mógł być rozwiązły to duża ilość kobiet musi go widzieć jako bardzo atrakcyjnego i na ten seks przystać, więc niejako same kobiety tworzą rozwiązłość u danej grupy mężczyzn). Co najgorsze, dziś próbuje się tych najgorszych mężczyzn zrównywać z wszystkimi mężczyznami, przez co rośnie mizoandria (nienawiść do mężczyzn).
I jakoś cicho jest o potępianiu tego wszystkiego, bo łatwiej jest potępić potępiającego…
Usprawiedliwianie się winą innych (tu – mężczyzn) jest parasolem ochronnym dla rozwiązłych, zdradliwych kobiet, z których brak pożytku w społeczeństwie, których nie chcemy jako matek, których nie będziemy szanować i cenić, bo mamy ku temu pełne prawo. One z kolei pełnym prawem mogą nas – krytykantów ich toksyczności i kurewstwa nie szanować. Pełna zgoda.
Kobiety, które lubią pieniądze, seks za pieniądze i towarzystwo bogatszych panów
Kiedyś kobietom było wstyd być materialistkami, wstyd było sprzedawać swoje ciało za pieniądze. Teraz – cóż. Są dwa rodzaje kurew. Jawne i ukryte. Ukryte to te, które uprawiają seks za wniesienie zasobów przez mężczyznę, który musi w jakiś sposób płacić kobiecie, by mieć z nią seks i związek (czyli gdy inny zapłaci więcej i zaoferuje więcej to będzie ją miał). Jawne kurwy, które szukają sponsorów, to te które się z tym nie kryją i całym sercem (i nie tylko) popierają tę metodę zarobku.
Z dwojga złego wolę te jawne, bo z nimi wszystko jest jasne i klarowne.
Coraz więcej kobiet zdradza, a raczej PRZYZNAJE SIĘ do zdrad
Niewierna jak Polka. Dlaczego zdradzamy?
Brytyjski dziennik „Daily Telegraph” powołał się na wyniki badań, które dowiodły, że… to kobiety częściej decydują się na skok w bok. Przeprowadzona wśród ochotników ankieta wykazała, że 4 na 10 kobiet i 3 na 10 mężczyzn ma na sumieniu zdradę. Z badań wynikło, że u kobiet przyczyną przypadkowej zdrady najczęściej jest flirt, który wymyka się spod kontroli. Mało tego – co dziesiąta uczestniczka eksperymentu stwierdziła, że nie interesuje jej monogamia, bo… życie jest zbyt krótkie.
Skłonność kobiet do zdrady potwierdziło również inne badanie przeprowadzone w 2012 roku, także w Wielkiej Brytanii – zadania podjęła się firma zajmująca się kojarzeniem par. Na pytanie: „Czy gdyby w twoim życiu pojawił się ktoś, kto zawróciłby ci w głowie, zdecydował(a)byś się na zdradę swojego obecnego partnera z tą osobą?” – twierdząco odpowiedziało zaledwie 9 proc. mężczyzn i aż 25 proc. kobiet.
Znany seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz w książce „Lew-Starowicz o kobiecie” (wyd. Czerwone i Czarne 2011) twierdzi, że kobieta ma aż 235 motywacji do romansu. „Nie przesadzam, to naukowe wyliczenia. U mężczyzn doliczono się niecałych 40”.
– Współczesne Polki konkurują z mężczyznami w wielu dziedzinach, nie inaczej jest w seksie.
Kobiety na grupie robiły dokładnie to samo. Chwaliły się, że zdradzały z przeróżnych powodów – a bo to brakowało im emocji, a bo to się nudziły…
I to o czym mówimy na stronie w kontekście rozumienia psychiki/natury kobiet:
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz potwierdza, że u kobiet działa niebywała umiejętność uwalniania się od poczucia winy, usprawiedliwiania siebie i znajdywania winnego. „Obrona przez atak jest typową strategią płci pięknej. Jeśli ona znalazła sobie kochanka, na ogół będzie uważać, że to partner pchnął ją w ramiona innego. Rzadziej spotykam kobiety, które by się poczuwały do winy, uprawiały samokrytykę, uznawały, że robią świństwo. Panie umieją sobie wszystko uzasadnić i rozwiązać dylematy moralne na swoją korzyść” – pisze w swojej książce.
Według Lwa-Starowicza to kobiece zagłuszanie poczucia winy świadczy o tym, jak zależy im na zachowaniu swojego wizerunku, wysokiego mniemania u siebie i przed innymi. Znalezienie winy w kimś innym w tym pomaga. I służy zdrowiu psychicznemu.
Wszak bez zrzucenia na kogoś winy zdradzające kobiety miałyby depresję, poczucie winy i obniżony nastrój, a przecież te negatywne emocje służą jako informacja i bodziec w celu poprawienia siebie. Bez poczucia winy nie jest to możliwe, nie jest możliwy rozwój osobowości.
Anatomia niewierności. Cztery na pięć polskich związków doświadczy zdrady
Kiedyś mówiono, że najczęściej zdradzają mężczyźni, ale prawda jest taka, że kobiety ich doganiają. Trudno jest powiedzieć, jak to wygląda naprawdę: czy to kobiety częściej przyznajemy się do zdrad, czy ta tendencja faktycznie rośnie. Fakty są takie, że cztery na pięć polskich związków doświadczy zdrady.
Liczby te nie są zbyt motywujące do zawierania związków – tym bardziej małżeńskich.
O osobie, która decyduje się na zdradę, mówimy, że jest psychoseksualnie niedojrzała.
Niedojrzałe osoby mają duże skłonności do kłamstw, fałszowania swojego wizerunku, wyparcia, nie są odpowiedzialne (przerzucają to na innych), ciężko im dotrzymać słowa i utrzymać jednostajny kierunek działań. Niedojrzałe osoby kierują się emocjami – własnymi, ponieważ dziecinna osoba jest bardzo skupiona na sobie i nie potrafi wyjść poza własne ego. Niedojrzała osoba nie może i nie chce zrozumieć, że jej własne emocje nie są wyznacznikiem prawdy. Dziwnym też trafem to o mężczyznach zwykło się mówić wg feministycznej retoryki, że jesteśmy niedojrzali, ale jak widać wraz z uwolnieniem kobiet z ich sterowanych przez patriarchat ról świat uzyskuje coraz bardziej realne dane na ich temat.
Fochy i płacze z byle powodu też są dojrzałe, prawda? Te zdradzające zamiast się postarać o nowe emocje w związku, czy też zapełnienie nudy własną pomysłowością to wolą zrzucić odpowiedzialność za to na mężczyznę, jakoby tylko on miał wnosić wartość do związku.
Toksyczne gówniarstwo w dorosłej osobie, brak zarzutów do siebie samej i przez to niechęć do zmian siebie.
Co ciekawe naukowcy (David Buss, University of Texas) twierdzą, że kobiety są predysponowane do zdradzania – kontrowersyjne? Dziwne? Dlatego będziemy na to pozwalać? Do poczytania TUTAJ.
Także ciekawe jest to, że kobiety – jeśli już zdradzają to wikłają się w długotrwałe romanse, czyli potrafią oszukiwać swoich mężczyzn w żywe oczy długi czas – kompletnie bez skrupułów. Mężczyźni z kolei korzystają jednorazowo zaspokajając popęd seksualny.
Zdrada fizyczna u kobiet zaczyna się od zdrady emocjonalnej – a tej tak prosto nie wykryjesz drogi sąsiedzie
Musimy zrozumieć tutaj jeszcze jedną rzecz, której te badania nam nie pokazują. Badania te pokazują wyłącznie zdrady w rozumieniu fizycznym – seksu z kimś innym. Jednak u kobiet zdrada zaczyna się dużo prędzej, niż pójdą z kimś do łóżka. Kobiety zgodnie z teorią małpki nie chcącej puścić jednej gałęzi, zanim nie złapią pewnie drugiej – najpierw zdradzają emocjonalnie swojego mężczyznę, podejmują flirt (który jak wyżej opisano wynika się spod kontroli), podejmują próby zapoznawcze, cały czas racjonalizując, że mogą w ten sposób postępować, bo ich facet jest zły, a ten nowy to „tylko przyjaciel”. Potem pozwalają na dotyk, aż w końcu lądują w łóżku, nierzadko następnie domagając się związku od tegoż mężczyzny (tym bardziej, gdy nie mają zobowiązań, jak małżeństwo i dzieci).
Zdrad emocjonalnych nie bada się na tak dużą skalę, tym bardziej, że kobiety nierzadko w ogóle nie widzą w tym problemu, dopóki do seksu nie doszło (a nawet wtedy coraz częściej też nie). Jedynym miernikiem kobiecych zdrad emocjonalnych byłoby faktycznie zmierzenie ilości dni zanim rozpoczęły nową relację i nowy związek zanim zakończyły poprzedni i czy znały już obiekt swojej nowej „miłości” będąc w związku. Do zbadania tego musiałyby być bardzo szczere, bo inaczej się tego nie sprawdzi.
A jak wyglądają zdrady mężczyzn i kobiet w ujęciu statystycznym?
Z tego wykresu wynika, że młodzi mężczyźni i młode kobiety, czyli do 30 roku życia zdradzają praktycznie naprzemiennie i w takim samym stopniu. Z kolei starsze kobiety nie zdradzają tak często, jak mężczyźni. Zapewne wynika to z niskiej atrakcyjności kobiet starszych. Cóż drogie panie, za młodu możecie szaleć, bo jesteście seksowne i powabne, a następnie żyjecie na poziomie „hard” – tak jak większość mężczyzn od początku życia. Dlatego w okresie swojej największej atrakcyjności powinnyście znaleźć, pokochać i uszanować dobrego mężczyznę „do końca swych dni”, czy też ojca waszych dzieci, bo okres waszej atrakcyjności nie jest wieczny. Niestety, coraz więcej kobiet woli w tym czasie się bawić, być rozwiązłymi, a więc i zepsutymi psychicznie i z charakteru.
Co do mężczyzn, jak widać najczęściej zdradzają w „kwiecie wieku” – 40-80 lat, kiedy zazwyczaj „dzieci już opuściły gniazdo”, a nie w trakcie wychowywania rozbijając stabilne rodziny. Nie są znane wszystkie okoliczności tych zdrad i z kim ci mężczyźni zdradzają partnerki. Być może chodzi o wizyty płatne, czyli u prostytutek, kiedy partnerka nie chce, czy nie może uprawiać seksu, a może chodzi jedynie o wyszukiwanie przez nich chętnych, młodszych kobiet.
Rozwiązłość niszczy małżeństwa i związki, a duża liczba partnerów seksualnych u kobiety niszczy jej charakter i psychikę
Recepta na udane małżeństwo? Mała liczba partnerów seksualnych.
Nicholas Wolfinger, badacz i socjolog z USA:
Wśród osób najbardziej zadowolonych ze swoich małżeństw znaczną większość (71% mężczyzn i 64% kobiet) stanowią ci, dla których współmałżonek był jedynym partnerem seksualnym.
Okazało się też, że największe zadowolenie ze związku deklarowały kobiety, dla których mąż był pierwszym i jedynym partnerem seksualnym.
Jako partnera seksualnego traktujemy też kogoś z kim uprawialiśmy seks inny, niż klasyczny (waginalny), więc oralny i inne.
Im więcej przedślubnych związków erotycznych, tym mniejsza satysfakcja z małżeństwa. 65% mężczyzn i 60% kobiet mających dwoje partnerów uważa swoje małżeństwa za bardzo udane, a wśród tych, którzy sypiali z pięcioma osobami – tylko 60% mężczyzn i 58% kobiet. Te współczynniki nieznacznie rosną wśród osób, które miały więcej niż 10 partnerów.
Osoby, które uprawiały seks tylko z obecnym małżonkiem, mają statystycznie o 7% większe szanse na to, uznają swoje małżeństwa za udane, niż osoby, które miały dwóch partnerów. Okazuje się, że doświadczenie seksualne (a raczej – jego brak) ma większy wpływ na szczęście małżeńskie niż kolor skóry, wykształcenie, zarobki czy nawet religijność.
Na podstawie tej analizy badacz sformułował tezę, że kobiety, które były dziewicami do ślubu albo miały tylko jednego partnera seksualnego przed ślubem, są najmniej zagrożone rozwodem. Wolfinger ustalił, że tylko 5 procent kobiet było dziewicami przed ślubem. Tylko 6 proc. ich małżeństw nie przetrwało w ciągu pięciu lat. Statystyki wyglądają zupełnie inaczej w przypadku kobiet mających doświadczenie seksualne. Aż 20 proc. ich małżeństw się rozpadło w czasie badania. Badacz podkreśla, że najbardziej narażone na małżeńskie niepowodzenie są kobiety, które miały więcej niż sześciu partnerów seksualnych, lecz drastyczne obniżenie szans na udane małżeństwo to już powyżej dwóch partnerów seksualnych dla kobiet.
Zajmijmy się pokrótce interpretacją tych badań i statystyk. Nie jesteśmy stwierdzić absolutnie ze 100% precyzją co jest skutkiem, a co przyczyną udanego związku i małżeństwa w przypadku osób nierozwiązłych, lecz możemy poczynić pewne założenia. Mianowicie:
- osoba nierozwiązła wyniosła dobre wzorce z domu
- osoba nierozwiązła jest monogamiczna z „natury” (geny), dlatego też uważa, że powinno się starać dla jednego partnera i on powinien starać się dla niej
- osoba rozwiązła jest poligamiczna genetycznie przez co nie nadaje się do tzw. „stałych więzów” małżeńskich i rodzinnych, mimo narzuconego jej wcześniej, monogamicznego schematu przez społeczeństwo i przez to szczęśliwa nie jest
- osoba rozwiązła tak naprawdę nie umie utrzymać zainteresowania płci przeciwnej, by doprowadzić do stałego związku (po prostu – nie jest dla tych osób na tyle wartościowa)
Można też łatwo wywnioskować jaki charakter i podejście do innych osób mają osoby rozwiązłe. Mianowicie traktują drugą osobę bardziej jak przedmiot, niż jak człowieka wobec którego także w sposób seksualny wyraża się konkretne, dobre uczucia, chęć zapoznania jego charakteru, celów, czy poglądów. Dla osób rozwiązłych głównie liczy się przyjemność własna. Często jest to też poczucie dowartościowania „zdobyczą” (choć w przypadku kobiet zdobywanie mężczyzn na seks to poziom VERY EASY – nie ma się czym szczycić, żadna to praca i wysiłek).
Osoby rozwiązłe potrzebują większej dawki adrenaliny i zmian w życiu, niż nudnego dla nich przywiązywania się emocjonalnego do drugiej osoby, poczucia intymności i zaangażowania co tylko osobom nierozwiązłym daje przyjemność.
Jak widać na tym wykresie, jeśli kobieta poślubi swojego jedynego kochanka trwałość jej małżeństwa sięga 90%. Przy drugim i trzecim partnerze ta szansa jest praktycznie dwa razy niższa. Zdecydowanie widać tu przyczynowość: im więcej partnerów seksualnych u kobiety, tym mniejsza szansa na udane związki. Dlatego też slut shaming i potępianie kobiet rozwiązłych ma sens, jeśli dbamy o rodziny, wartości wyższe i społeczeństwo.
Mnogość powodów potępiania zdrad: stawianie na wierność, uczciwość i silne więzi rodzinne, poprzez naukę porzucenia egoizmu
Niegdyś, czyli w czasach, gdy religia miała duże znaczenie – rozwiązłość była bardzo słusznie piętnowana, ponieważ stawiało się na silne więzi małżeńskie i silne więzi rodzinne. Niegdyś grzechem była nawet ZMIENNOŚĆ, tak bardzo potrzebna do życia osobom rozwiązłym. Skupianie na sobie też było grzechem, ponieważ najwyższymi wartościami nie mielibyśmy być my i nasze „ja”, ale Bóg, a następnie osoby, wobec których ślubowało się szlachetne i prawe wartości, jak troska, miłość, uczciwość, wierność – wszystko wyrażane czynami. Kolejnym z ważnych aspektów krytykowania rozwiązłości głównie u kobiet była możliwość przez nie przyniesienia tzw. kukułczego jaja, czyli sytuacji, w której nieświadomy niczego małżonek musiał wychowywać nieswoje dziecko – owoc zdrady kobiety. W czasach braku antykoncepcji było to bardzo słuszne. Dziś, gdy skuteczność dobrze użytych metod antykoncepcji sięga nawet 99% przez co zdradzające osoby mogą się łatwiej wybronić – także wszystko ma swoje plusy i minusy.
Przypomnę, że dziś zdrady się nie karze, a także ciężko ją wykryć, szczególnie u kobiet, które zawsze dbały o dobrą opinię społeczną (co nie musiało się wiązać z tym, kim faktycznie były), ale i które wykształciły ewolucyjnie niezły poziom przebiegłości, podstępności, sztuki kłamania i manipulacji. Kobiety przyznają się, że potrafią kłamać nawet w anonimowych ankietach, ponieważ mają z tyłu głowy strach, że ankieta wcale nie musi być w pełni anonimowa, a może posłużyć do odebrania im praw jako całej grupie – płci. Na tym polegał też rozsądek i ostrożność kobiet. Dziś jak pokazują te grupki kobiet praktycznie bez wstydu mówią o wszystkich swoich najgorszych zachowaniach i nie widzą w nich nic złego. Być może jest to pewna forma manifestu kobiet i wyzbycia się ich z roli tej „grzecznej i miłej” płci, wychwalając swoją zdradliwość, fałszywość, umiejętność manipulowania innymi (w tym mężczyznami „owiniętymi wokół palca”), by uzyskać własne korzyści, czy też bardzo popularnie używanych cech do opisów siebie jak bycie wredną, upartą, czy złośliwą.
Przeciwieństwem rozwiązłości miała być uczciwość, wierność i właśnie miłość. Miłość do jednej osoby, starając się być odpowiedzialną osobą za nią, a także za swoje poczucie uczciwości, prawdy i pozostania w obliczach problemów. Nie było więc przyzwolenia na hedonizm, „walkę o siebie”, „swoje własne szczęście” i „korzystania z uroków życia”, także dlatego, że bardzo chroniono rodziny. Dziś już niekoniecznie, dziś rodzina dzięki feminizmowi nazywana jest ograniczeniem kobiety w rozwijaniu siebie, instytucją ukazującą męski strach przed kobietami, czy nawet męską nienawiść do kobiet. Oczywiście jest to brednia, ponieważ rodzina jest podstawową komórką społeczną od której kształtu i nauczanych w niej cech zależy jakie będzie całe nasze społeczeństwo. Zniszczenie rodzin to zniszczenie wspólnoty. Zniszczenie wspólnoty to dążenie do indywidualizacji, a więc i rosnącego egoizmu, czy bardzo toksycznego narcyzmu. Takie postawy są promowane. Nie sprzeciwiamy się im zbyt silnie jako społeczeństwo. To nie jest więc tak, że co kto robi w łóżku to każdego prywatna sprawa (ciekawe czy pedofilia też jest prywatną sprawą i nie powinniśmy wchodzić pedofilom i pedofilkom do łóżek?), a sprawa nas wszystkich, troszczących się o coś więcej, niż czubek własnego nosa, dla którego jedyną zasadą jest „to mi ma być dobrze i mogę robić co chcę”.
Argumenty hejterów przeciw tym akcjom i projektom, czyli projekcje, chochoły i brak logiki
Niektórych argumentem w walce z wykopem jest to, że nie zrobiliby tego samego, gdyby to tyczyło mężczyzn. Niestety, ale widzimy tu kolejny raz walkę z chochołem stworzonym na potrzeby wyrzucenia z siebie negatywnych emocji wobec tego zdarzenia. Warto zapamiętać, że jeśli ktoś nas ocenia, ale kłamliwie i nie ma wystarczających danych, by móc taką ocenę wystawić – nazywa się to w psychologii błędem atrybucji. Często mnie samemu przyklejane są łatki, więc te mechanizmy rozumiem i opisuję między innymi w kategorii logika kobiet, ale też opisując zjawisko białorycerstwa u mężczyzn broniącego nawet najbardziej toksyczne kobiety i atakującego mężczyzn z zasady, traktując jako rywali.
Kolejny argument tych środowisk to chęć wmówienia, że krytykujący rozwiązłość sami chcieliby być rozwiąźli. Nie mają oczywiście dowodów na to, by to stwierdzać. Warto tu też zaznaczyć, że jest nadwyżka mężczyzn w społeczeństwie, ale i mają zdecydowanie trudniej uzyskać seks, niż kobiety, więc w pewnych warunkach może to być racja, aczkolwiek społeczeństwo męskimi problemami się nie zajmuje. O fali imigracji pogłębiającej samotność i dzięki temu agresję mężczyzn pisałem tutaj.
Ogólnie – rozwiązłość ani jednej, ani drugiej płci nie jest pożyteczna społecznie. Biologiczne imperatywy poligamii, czy hipergamii także, dlatego ludzką naturę kontrolowało się narzuconą kulturą, moralnością i prawem – w tym monogamią. Dziś się to rozmywa.
Projekt Klaudiusz też zebrał hejt. Może warto poszukać przyczyn dlaczego ktoś ostro krytykuje dany temat?
Może słyszeliście o projekcie Klaudiusz, który pokazał fałszywość i hipokryzję kobiet na portalach randkowych, które twierdziły (albo manipulowały), że wygląd nie ma znaczenia, seks je nie interesuje, ale gdy pojawił się przystojny mężczyzna – mógł nawet je opluć, a te zrobiłyby dla niego wszystko łamiąc „swoje” wszelkie zasady. Seks na pierwszej randce? Dowolny? Taki, jaki sobie zażyczy przystojniak? W porządku. Wyzwiska, chamstwo, brak szacunku? W porządku – kobieta to wytrzyma, gdy tylko mężczyzna dobrze wygląda. Brak charakteru i intelektu? Też to nie ma znaczenia. Akcja była dość ciekawa, tym bardziej w sytuacji, gdy mężczyźni słyszą od kobiet jak to wygląd się nie liczy (lub prawie), jak trzeba mieć gołębie serce, być miłym i kulturalnym, jak trzeba mieć odpowiednie podejście do kobiet, jak to trzeba czekać z seksem i szanować kobietę, bo ona nie jest taka jak inne i nie jest taka „łatwa”.
Ta akcja także spotkała się z hejtem i wmawianiem hipokryzji chwalącym ją mężczyznom. Osoby krytykujące starały się powiedzieć, że mężczyźni też chętnie by dali się poniżać ładnej kobiecie, co jest brednią. Tak samo pisali, że byliby chętni na seks od razu. I to akurat może być prawda (choć nie zawsze), aczkolwiek mężczyźni nie są fałszywi, by mówić jedno (nie jesteśmy tacy łatwi, seks się nie liczy, tylko uczucia i dobry charakter), robić drugie (właśnie to).
Akcja Klaudiusz proponowała nam ostracyzm i potępienie fałszywości, manipulacji, czy też hipokryzji tych kobiet. Akcja „dziewczyny bez tabu” zachęca do poniżania fałszywości i zdradliwości tych kobiet (w tym 15 letnich, ale też młodszych dziewczynek). Dlaczego więc jest tyle hejtu?
Warto wiedzieć skąd się hejt bierze – zazwyczaj dlatego, że dany temat czy zachowanie kogoś boli. Najczęściej boli osobę, która identyfikuje się z daną krytyką, a więc najczęściej, gdy mówi się o niej samej, lub zachowaniach czy cechach jej tyczących, lub mających z nią jakiś emocjonalny stosunek. Z łatwością więc można wywnioskować, że możliwym powodem krytyki tych akcji przez te osoby jest posiadanie tychże, potępianych cech: fałszywości, zdradliwości (niewierności), rozwiązłości, płytkości, powierzchowności i hipokryzji.
Niemerytoryczni krytykanci i hejterzy zatem sami się demaskują.
Moralność Kalego – potępiamy zdradzających mężczyzn, ale kobiety już nie. Cóż drogie „panie” (lekkich obyczajów) – wasza jedyna „wartość” to ciało, które nie jest wiecznie piękne i młode. Wymagań macie wiele, ale często niczego do zaoferowania
Wiele portali zareagowało na taki obrót sprawy i zaczęło tworzyć negatywny obraz wykopu – mianowicie na poniżanie tychże „kobiet” zareagowali odwetem w postaci poniżania, czy wyśmiewania wykopu i jego użytkowników. Zaczynają (jak zwykle) od przypięcia standardowej łatki incela i mizogina – TUTAJ opisywałem jakże jest to błędne i jak często używa się tych technik zawstydzania, gdy nie ma się argumentów.
Panny 16 lat – więcej niż 6 partnerów seksualnych, wszystkie przekleństwa opanowane do perfekcji i zdziwienie, że są nazywane rozwiązłymi. Dla nich to norma. Na studiach, których ranga dziś jest marna i służą co najwyżej do wyuczenia arogancji, czy też przedłużają wiek zabawy – zakręcą się w okolicach 15-30 partnerów seksualnych. I CO TO JEST? Zazdrościcie nam sfrustrowane prawiczki – powiedzą! Jesteśmy wartościowe i inteligentne, tylko nie pozwalaliście przez wieki nam takimi być!
Następują szyderstwa, że każdy potępiający rozwiązłość kobiet i dziewczynek (nawet, które mają poniżej 15 lat, a wielu partnerów seksualnych!) jest prawiczkiem, jest kimś kto zazdrości, jest kimś kto nigdy kobiety na żywo nie widział. Jest to rozmowa na tak niskim poziomie, że żal cytować obrońców tych kobiet. To jest poziom wypowiedzi, który był kiedyś krytykowany u niektórych mężczyzn, którzy używali na poważnie tekstów typu „kobiety do garów”, czy też „baba bez bolca dostaje pier****a”. Sami jednak nie są ludźmi wyższych lotów, niż ci, których krytykują.
Ci ludzie zamiast skupić się na zachowaniach tych kobiet – nie ocenili ich wcale i postanowili wymierzyć sprawiedliwość obrażając użytkowników wykopu.
Jest to ciekawe zjawisko społeczne, ponieważ stosując podwójne standardy i surowiej oceniając mężczyzn tak naprawdę przyzwalamy na to, by kobiety mogły być gorsze, a jednocześnie lepiej oceniane. Tak jakby w interesie społeczeństwa tak naprawdę chodziło wyłącznie o interes kobiet – tych dobrych, jak i złych. Kobieta jawi się jako świętość, a mężczyzna jako ten „do wiecznej poprawki”. Nigdy nie osiągniemy równowagi na polu płci, a zatem związków i rodzin, jeśli będziemy zrzucać odpowiedzialność z jednej płci, a narzucać tym samym podwójną na tą drugą. Kobiety, traktowane są niejako jak DZIECI, ale dzieci, które mają zaskakująco dużo przywilejów i praw. Wyobrażacie sobie, by rodzicami rządziły dzieci, a jednocześnie nazywane by było to „równością” w rodzinie? Nie? Więc nie powinniście też przychylać się do wzmacniania negatywnych cech u kobiet dając im usprawiedliwienie i empatię, a mężczyznom już nie.
Dziewczyny bez skrępowania chwalą się swoimi intymnymi sprawami – kiedyś to był wstyd
Jak bije to kocha – ale słyszy się, że kobiety lubią miłych, wrażliwych mężczyzn co to by muchy nie skrzywdzili. Kobiety – wzory cnót wszelakich.
Czternasto i piętnastolatki pytają innych koleżanek jak zrobić loda i chwalą się uprawianiem dzikiego seksu
Zabawy seksualne gimnazjalistek i licealistek: tęcza i słoneczko
O słoneczku było głośno kilka lat temu, a więc młodzieńczym seksie grupowym – KLIK.
Według psychologów młodzieży coraz rzadziej zależy na bliskich kontaktach emocjonalnych. – stąd takie zabawy.
Aktualnie dziewczyny bawią się w tęczę.
Chwalenie się kobiet liczbą partnerów seksualnych. 13 latki też są rozwiązłe
„Czy puściłybyście się chętnie na jeden raz z nowo poznanym facetem? Jeśli tak, to dlaczego?” – 15 latki odpowiadają
Wady akcji „dziewczyny bez tabu”
Przede wszystkim akcja nie była zbyt przemyślana, była impulsem, przez co została zbyt szybko nagłośniona. Nagłośnienie sprawy nie pozwoliło na zebranie wystarczającej ilości materiału dowodowego i poinformowaniu większej ilości mężczyzn pokrzywdzonych zdradami tych kobiet.
Problematyczna wydaje się też chęć zawiadamiania o ilości partnerów seksualnych rodzin tych kobiet. O ile rozumiem zawiadamianie zdradzonego, że był zdradzony i w pełni to pochwalam, to już sama ilość partnerów seksualnych ma jedynie znaczenie, gdy wiążemy to z przestępstwem. Mianowicie są to sytuacje, gdy dziewczynki poniżej 15 roku życia chwaliły się swoją rozwiązłością, co jest w Polsce nielegalne.
Jednostka rozwiązła, posiadająca dużą liczbę partnerów seksualnych nie powinna nas obchodzić, ale też nie znaczy to, że należy promować takie zachowania i nie oferować wiedzy o szkodliwości takiego postępowania.
Dokąd zmierzamy w społeczeństwie?
Cała moja strona internetowa pokazuje wszelakie problemy społeczne. Obraz nie wyłania się zbyt dobry, ponieważ:
- płcie są coraz bardziej skonfliktowane i sobie nie ufają
- płcie są motywowane do zachowań, które są egoistyczne i moralnie złe, w tym do manipulowania innymi i własnym obrazem
- kobiety są motywowane do bardzo, bardzo płytkiego życia – co druga chce być modna: narcystyczna, alternatywna, edgy i „inna, niż wszystkie”, robiąc dokładnie to samo: zdjęcia kanapek, swojego złudnego i fałszywego szczęścia, 100 zdjęć swojej twarzy dziennie, lub/i zdjęć roznegliżowanych – lans, lans, lans, seks, próżność, pseudofilozoficzne cytaty, imprezowy styl życia, zero własnych przemyśleń i pustka w głowie. To jest promowane.
- mężczyźni nie chcą mieć wiele wspólnego z takimi kobietami (i są obrażani), lub tak samo preferują sztuczny styl życia, sztuczne uczucia, sztuczne związki, przy czym uczeni są też postaw egoistycznych
- spada ilość zawieranych małżeństw, ponieważ nie dają profitu mężczyznom i ojcom, ale i kobiety chcą być „wolne”
- spada dzietność, którą rządy próbują reperować masową imigracją, nadal motywując kobiety do wspinania się na szczyty kariery, stawiając ją wyżej, niż dbanie o partnera (męża) i rodzinę
- rośnie liczba rozwodów i zdrad (dodam, że jeśli kobieta zdradzi i zatai zdradę co jest bardzo proste, ale i wykreuje „niezgodność charakterów” prowokując kłótnie o byle co, czy stosując przemoc psychiczną – może zabrać mężczyźnie majątek, mieszkanie, dzieci, mimo, że to ona złamała wiele warunków umowy małżeńskiej, gdy mężczyzna może być zupełnie niewinny w tej sytuacji: dawał się jedynie sprowokować eskalując konflikt)
- rośnie tendencja do spłycania problemów mężczyzn, obniżenia nam możliwości kształtowania rzeczywistości (bardzo duża jest wina samych mężczyzn w tym procederze)
- rośnie tendencja do wywyższania i usprawiedliwiania kobiet w społeczeństwie (feminizm jest chętnie wspierany finansowo, męskie inicjatywy jak moja – nie, uciszana jest też krytyka feminizmu i kobiet)
Ale to, że społeczeństwo jest takie, nie znaczy, że my wszyscy mamy żyć w nieświadomości i powielać jego wzorce. Możemy żyć obok tego, dając lepszy przykład i walcząc o dobre cechy.
Tylko świadoma osoba z osobą świadomą w związku będzie potrafiła to wszystko pokonać. Nikt więcej. Nikt kto nie potrafi się zastanowić nad czymś głębszym, niż swoim konsumpcjonistycznym, opartym na materializmie życiu.
To co pokazałem w moim artykule nie jest pokazaniem całości przekroju kobiet, ani mężczyzn. Osobiście znam bardzo cnotliwe i czułe kobiety, które nie są egoistyczne i poświęcają dużo dla swoich partnerów i rodzin. Jest sporo kobiet, które wyrażają dobre uczucia, w tym miłość do mężczyzny poprzez seks, zamiast traktować go jedynie jako zabawę i przyjemność własną.
Po prostu tendencje do budowania innych cech w społeczeństwie nie są zbyt optymistyczne, dlatego warto zwracać na nie uwagę. Rodzice powinny zwracać uwagę na swoje dzieci, na to jakie są naprawdę (może nawet nie rozmawiają z nimi szczerze?), a my wszyscy – aby to wszystko w porę zatrzymać, by rak się nie rozrósł.
Tylko kara uczy
Albo potępiamy i karzemy takie zachowania, ludzie boją się przez to w ten sposób zachowywać, ponieważ będą musieli zmierzyć się z konsekwencjami, albo przyzwalamy i ignorujemy je.
Wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni, bo mamy wybór, reagować, lub nie. Brak reakcji też jest reakcją.
Czy dobrą? Sami odpowiedzcie.
Wpis masakra jakiś zakompleksiony koleś musiał to pisać …skisłam jak czytałam …hehee
Hehe. Merytoryczne argumenty nie są twoją mocną stroną, ale nie przejmuj się, nic nowego.
fajny opis na profilu pewnej kobiety z portalu randkowego :p : „Jestem konkretna. Szukam fajnego sponsoringu. Nie polegającego na tym, ze hehe ruchanko, kasa i narka. Nieważne ile masz hajsu jeśli mi się nie spodobasz, to nie mamy o czym rozmawiać nawet i za 10 tysięcy. To byłoby marnowanie czasu, czyz nie? 🙂
Zasady swoje mam, dlatego nie licz na to, ze za kasę zgodzę się na wszystko. Jestem miłą, inteligentną dziewczyną, a nie laleczką do seksu, którą można kupić” – kabaret ;p
teraz to kabaret, horror to się zacznie jak ta miłe i inteligentna dziewczyna poczuje potrzebę założenia rodziny i urodzenia dziecka.
Już mi szkoda tych dzieci 🙁
Kurwa co za czasy, teraz nawet prostytutki mają wymagania. xD
One są droższe niż prostytutki właśnie, to jest absurd co się dzieje.
Wychodzi na to, że nie mam już szans na założenie rodziny 🙂
Wychodzi na to, że nie mam już szans na założenie rodziny
Póki będziesz z nim to tak 🙂
Zmiana faceta nic nie zmieni – a tylko spowoduje nabicie „licznika”, który jak dokładnie opisano – wpływa niekorzystniee na jakość trwałych związków. Z resztą, to jak bardzo „pożyteczne” są wpisy redpillowe (nie tylko tutaj – mówię ogólnie) może świadczyć to, że po naczytaniu się zaczęlam wierzyć w to że po 25 r.ż. jestem przechodzona i na nic nie zasługuję. No i grube piniążki idą do kieszeni psychologa 🙂
Wydaje mi się, że przyczyna tkwi nie w czytaniu wpisów redpillowych, lecz głębiej. Jednak jeśli udałaś się do psychologa, aby nad sobą pracować, to gratuluję. Co do pieniążków, możesz z czasem przejść na NFZ, jeśli pomoc nie jest potrzebna natychmiastowo.
Dziękuję za poradę, ale nie przejdę na nfz. Tymczasowo stać mnie na psychologa, choć oczywiście lpiej żeby te kilka stówek miesięcznie zostało w portfelu.
W czym ma tkwić problem jak nie w tego typu artykułach drwiących i nakłądających presję na kobiety? Bo zanim nie dowiedziałam się, że po 30 będę bezużytecznym śmieciem to byłam nawet całkiem zadowolona, bez presji na rodzinę itd. Teraz wiem, że jak do tego 25 r.ż. się nie ustatkuję to widocznie jestem bezwartościowa, ewentualnie skaczę na karuzeli kutasów żeby w wieku 30 się ustatkować – czyli w sumie jestem bezwartościowa.
Zastanów się dlaczego wpisy randomowego anonka w necie tak cię uderzają, że musisz po psychologach latać. To nie jest normalne dla dojrzałej osoby. I to nie jest atak a tylko wskazówka gdzie szukać problemu, dlatego nie odpowiadaj mi tylko sama sobie tak szczerze.
Co to za farmazony czytasz? Możesz być wartościową osobą bez względu na wiek i ilość penisów, które zawitały w twojej pochwie. To, że wartość reprodukcyjna inaczej w czasie się rozkłada u płci to tylko biologia, nic na to nie poradzisz. Z tym, że w wieku 25 lat to kobieta jest jeszcze bardzo wysoko ceniona na rynku seksualnym i żaden RP nie mógł napisać czegoś w stylu „po 25 r.ż. kobieta to odpad”, raczej jakiś pseudo RP.
Czemu przywołujesz przykład karuzeli kutasów do 30? Dotyczy cię to, że tak to przeżywasz? Mi jakby ktoś napisał, że coś zrobiłem a wiem, że była to nie prawda to na pewno bym się tym nie przejął.
Takie jest życie, masz masę feministycznych stron czy innych trzymających palec w dupie kobiet, jeżeli czytanie tego ci szkodzi to nie czytaj proste. Wszak zamiast ci to pomagać to szkodzi tak więc, skoro życie jest takie krótkie to czy warto się biczować? Nie wydaje mi się.
Bardzo dziwne, że jej prawda szkodzi, mimo, że wcale nie „jeździła na karuzeli kutasów”. No bądźmy poważni. Bierze do siebie te najgorsze cechy opisywanych kobiet, mimo, że się nie zachowuje jak takie najgorsze.
No właśnie nie było „karuzeli kutasów”. Ale co z tego, jak facet jeden z drugim przeczyta tego typu wywody (nie tylko tu) i potem w wieku 25-30 z góry będę skreślona, bo pewnie jeździłam na karuzeli kutasów, teraz chcę się „ustatkować”, a na 100% jest coś ze mną nie tak, bo jeszcze nie mam rodziny. O to chodzi 🙂
No widzisz, to tez ciekawa sprawa. Bo od psychologa się dowiedziałam, że np. to że mój były mnie zdradził, to nie moja cecha charakteru, tylko jego. Więc w tym wypadku, to nie ja „taka jestem”, tylko były który mnie zdradził. No, ale wiem wiem. Przecież mogłam czytać przyszłość i wiedzieć że mnie zdradzi. Przecież po to jestem kobietą żeby to wiedzieć. Zapytam psychologa następnym razem jak przewidzieć czy dany osobnik mnie zdradzi/skrzywdzi w inny sposób czy nie.
Maju, argument trochę w stylu, a u was Murzynów biją, ale w drodze wyjątku pozwolę sobie napisać, że mężczyźni też czytają przykre rzeczy. Przykładowo, że trzeba poświęcać się dla kobiet, znosić ich fochy, że bycie kawalerem czy prawiczkiem to coś wstydliwego, że prawdziwy mężczyzna robi to czy tamto itd.
To jak nie było to czym się przejmujesz?
Wiesz ile facetów takie strony czyta? Może kilka procent, duża rzesza facetów śmieje się z MGTOW czy RP. Normalny facet skreśli cię za twoje zachowanie względem niego a nie to, że masz 25+. Statystyczny facet wybiera kobietę 2,5 roku młodszą z przedziału lat 20-40. Może swój toksyczny charakter, który odpycha facetów próbujesz tłumaczyć stronami takimi jak ta?
Odpowiedzialna jest osoba zdradzająca zawsze, co prawda charakter partnera może temu sprzyjać ale to nie jest regułą.
Takie jest życie? Ile ty masz lat 15? Piszesz jak nastolatka, która żyje pod kloszem rodziców i nie wie jaki jest świat.
Uwierz mi wy kobiety jesteście w przewidywaniu takich rzeczy dużo lepiej rozwinięte niż faceci. Wystarczy trochę poświęcić na chłodną selekcję facetów a nie „180+, ładna twarz, dobra gadka” i hormony się odpalają i mózg racjonalny nie ma nic do gadania. Po prostu trzeba nad tym trochę panować.
Widzę, że masz problem z czytaniem ze zrozumieniem, jeżeli wszystkie strony RedPill czytasz w taki sposób to nie dziwię się, że nie rozumiesz o co chodzi. Wyjaśnię ci te cytaty skrótowo a co mi tam.
1. Drogie kobiety zamiast uganiać się w młodym wieku za badboyami, którzy was zostawią gdy już się im znudzicie, spójrzcie na tych chłopaków z dobrym sercem, którzy będą się chcieli zaopiekować rodziną. Myślcie o tym już w młodym wieku, ponieważ po 30 może już nie być wolnych takich mężczyzn albo oni mogą nie być zainteresowani.
2. Dowiedziono naukowo, że wraz z rosnącą ilością partnerów seksualnych u statystycznej kobiety spada satysfakcja ze związku. Jak ty do tego podejdziesz twoja sprawa, możesz się bolcować na prawo i lewo nikt ci nie zabrania.
Próbujesz wzbudzić poczucie winy w autorze bloga, bardzo to słabe.
Osoba dorosła i zrównoważona psychicznie czyta różne rzeczy i wyciąga z nich wnioski tak, aby poprawić jakość swojego życia. Jeżeli bierzesz wszystko co negatywne do siebie to oznacza, że to TY masz problem a nie autorzy takich stron.
Spójrz na reklamy czy seriale, w których faceci są pokazywani jak bezwolne pipy-pantofle czy dla mnie to oznacza, że ja taki mam być albo jestem? No nie wydaje mi się.
RedPiller
Patrząc na sposób pisania jest osobą bardzo toksyczną, w stylu cały świat winny a ja ofiara bo przeczytałam coś na internecie. Czy to zachowanie dojrzałej osoby?
Napisałam wyżej.
Tak tak, wszystko moja wina. Nie wiem, czy mam toksyczny charakter, ale przynajmniej próbuje się tego dowiedzieć i ewentualnie coś z tym zrobić. Pomijam też fakt, że wiele, bardzo wiele toksycznych kobiet ma stałych partnerów. Ma nawet z nimi rodziny!!! Tylko widzisz, ja nie mam tyle czasu żeby chodzić na terapię co przeciętny facet, bo po 25 r. Z. zacznie spadać mi płodność. A stara matka być nie chce, bo wtedy pozostanie jedynie bycie korpo-matka, czyli wymysł feminizmu.
I widzisz, nieważne jak żyję, co robię – i tak jestem wpisana do tego schematu. Podpowiem – mój były który mnie zdradził nie był żadnym samcem alfa. Ale nie będę Ci się tłumaczyć bo to przecież i tak moja wina.
Swojego obecnego partnera dobralam na zasadzie bardzo chłodnej selekcji (w czasie randkowania – którykolwiek facet wywołuje u mnie jakieś emocje – wypad), ale okazało się że mimo że bardzo dokładnie go obserwowałam-na chłodno, to pewne mankamenty jego charakteru wyszły dopiero kiedy postanowiłam się zbliżyć i otworzyć. Ale teraz – na chłodno, podejmuję decyzję że wolę z nim być niż nie być, bo jest to człowiek dużo lepszy od mojego byłego i jeżeli tylko nie myślę o tym że przyszłości z nim nie będzie (z różnych przyczyn) to jest mi z nim dobrze tu i teraz. Dodatkowo ten związek zaspokaja różnego rodzaju inne moje potrzeby, więc na chłodno – wybieram ten związek.
No i widzisz, to jest znowu uogolnienie na mnie – Nigdy, Przenigdy nie uganialam się za „badboyem”, nawet jeżeli jakiś mi się podobał. Po prostu – nie. Nie miałam z takimi kontaktu, nawet kolezenskiego. No ale jeżeli okaże się że ok 30 będę sama, to panowie takiego pokroju skreśla mnie od razu. I weźcie też pod uwagę, że faceci „z dobrym serduszkiem” często tylko takich udają.
Nie zgrywaj ofiary na mnie to nie działa. nie wzbudzisz poczucia winy taką marna manipulacją.
Nie napisałem tego o tobie tylko w kontekście o tym, żeby panować nad hajem hormonalnym, dodam też to tyczy się mężczyzn również.
To czy to twoja wina czy nie albo czy latasz za badboyami czy też nie mnie akurat mało obchodzi. Na takie pytania ty sobie sama musisz odpowiedzieć, to jest twoje życie i ty za nie odpowiadasz.
Ludzie często się zdradzają, mnie zdradziła moja pierwsza dziewczyna w naszym wspólnym łóżku. Czy to znaczy, że mam chodzić i gadać teksty w stylu „loszki to cooorvy” no chyba nie? Nie będę oceniać wszystkich przez pryzmat jednej zdrady.
To ty decydujesz czy chcesz być w związku z nim czy nie, co nam internetowym anonom do tego? Jesteś dorosła i bież odpowiedzialność za swoje decyzje.
Powtarzasz to jak mantrę, bez przesady nie ma czegoś takiego 25 lat puff i zmieniasz się w starą żabę. Jeżeli kobieta dba o siebie to spokojnie może być atrakcyjna do 45 r.ż.
A gdzie ja tam napisałem, że to o tobie?
To jest skierowane do kobiet, które tak robią a nie do ciebie. Ja ci to przetłumaczyłem na mniej dyplomatyczny język tylko.
Skoro tak nie robiłaś to w czym problem? Nie wszystko kręci się wokół ciebie słoneczko, troszkę mniej egocentryzmu. 🙂
Skreślą albo nie, tego nie wiesz. Mojej ex matka w wieku 35+ i z dwójką córek znalazła dobrego faceta. Wszystko zależy od ciebie i tego w jaki sposób selekcjonujesz facetów oraz to jakie masz do nich podejście w związku.
Ludzie udają kimś kim nie są bardzo często no i co z tym zrobisz? No nic nie zrobisz możesz tylko starać się robić selekcję wśród znajomych. Prędzej czy później pokażą swoją twarz.
Najlepiej to usiądź na dupie i płacz jaki to ten świat zły i narzekaj, że prawdziwych facetów już nie ma. Nie licz jednak, że na takich stronach jak ta faceci będą cię klepać po pleckach.
My możemy coś podpowiedzieć, naprowadzić bez owijania w bawełnę. Po słodko-pierdzenie to udaj się na jakieś netkobiety czy inne tego typu strony i tam wylewaj swoje żale, jeżeli chodzi ci tylko o użalanie się nad tym jak to masz źle.
Bez odbioru.
Pozdrawiam.
AB
Widzę, że rozmawiam z rasowym samcem alfa.
Nie, na tym blogu (i innych) to żadne podpowiedzi i naprowadzania. To po prostu wrzucanie kobiet do jednego wora i „oświecenie” facetów, że „przechodzona” kobieta do związku a już tym bardziej do założenia rodziny się nie nadaje 🙂
Nie, na tym blogu (i innych) to żadne podpowiedzi i naprowadzania. To po prostu wrzucanie kobiet do jednego wora i „oświecenie” facetów, że „przechodzona” kobieta do związku a już tym bardziej do założenia rodziny się nie nadaje
Są na to badania. Jeśli kogoś obrażają, cóż. Niech się nad sobą zastanowi.
I weźcie też pod uwagę, że faceci „z dobrym serduszkiem” często tylko takich udają.
Bierzemy i pomagamy kobietom lepiej wybierać mężczyzn, ale też zostawiać takowych, którzy oszukiwali o „dobrym sercu”. Ale niektóre kobiety wolą żyć kalkulacją – bo mają profity ze związku, nawet gdy jest patologiczny. Jak masz to nie narzekaj i nie szukaj problemu w stronie internetowej, tylko w sobie…
Koleżance chyba o płodność, a nie atrakcyjność chodziło 🙂
Wszyscy tak mamy niezależnie od tego jakiej jesteśmy płci. Na początku znajomości świadomie i nieświadomie maskujemy nasze wady. Dodatkowo początek znajomości wiąże się z tzw. hajem hormonalnych co skutkuje tym, że nie dostrzegamy i/lub bagatelizujemy wady partnera.
Lepszy rydz niż nic… lepszy niż mój były ale nie myślę o przyszłości z nim… związek z nim zaspokaja moje inne potrzeby…
Po przeczytaniu tego fragmentu moja pierwsza myśl to „zraniona wdowa po alfie, znalazła betę i postanowiła się z nim związać, póki nie wyliże ran”.
Związek dla którego nie widzimy przyszłości to marna inwestycja czasu i energii.
No tak, wiadomo. A to że pisałam że mój były to żaden alfa (obecny też nie) – to nic nie znaczy. To jest to o czym piszę. Nieważne co zrobię, co napiszę, jak się zachowuję. Zawsze będzie to naciagniete pod ideologię, żeby pasowało.
Napisałaś też że Cię zdradził. Bety w znakomitej większości nie zdradzają, ponieważ ich cechy nie są postrzegane jako atrakcyjne.
O jakiej ideologi piszesz?
No właśnie o tej ideologii w której dzieli się na alfa-beta przy czym beta nie zdradza, więc nie mogłam być z beta bo mnie nie zdradził. Czyli jestem wdowa po alfie. I nieważne, że mój były nie miał wzrostu 180, pięknej buzi, kwadratowej szczęki i szesciopaku. Nieważne, że czasem wycieral mi kurze w pokoju bo na mam alergie. No był on alfa xd
Musisz w końcu przed sobą przyznać, że przyciągasz toksycznych typków, bo sama jesteś niepoukładana. No i wygodna, bo doskonale wiedząc, że związek nie ma racji bytu i tak w nim tkwisz.
Ale ja o tym doskonale przecież wiem. I co z tego?
chore. czyli działasz z PREMEDYTACJĄ. Koniec gadki.
Proszę zdecyduj się czy Twój były Cię zdradził, czy nie.
Mężczyzna nie musi mieć żadnej z wymienionych przez Ciebie cech by być postrzeganym przez pewną grupę ludzi jako samiec alfa. Wygląd fizyczny ma wpływ na to jak odbieramy drugiego człowieka, jednak to cechy psychologiczne i status społeczny odgrywają tu kluczową rolę.
Skąd u mnie myśl że możesz być „wdową po alfie”?
Gdzie napisałam, że nie?
tu:
Teraz doczytałam: miało być „Nie mogłam być z beta bo by mnie nie zdradził”.
Status społeczny miał taki : biedny student mieszkający w akademiku i utrzymujący się z 500zł stypendium socjalnego. Wysoki status. Co do cech psychologicznych, to być może chodzi ci o „bajerę” czy dobrą gadkę. Tu się zgodzę – miał ją. Ale jeżeli to ma go czynić samcem alfa, to pocieszę Cię – w takim razie Ty i inni użytkownicy na forum macie NAPRAWDĘ bardzo śmieszną konkurencję.
Tak samo zostałam zraniona przez wielu, BARDZO WIELU chłopaków (bo były to czasy liceum, dlatego nie mówię „mężczyzn”), którzy nie byli „alfa”. Wręcz przeciwnie – byli całkiem spokojni, z „dobrym serduszkiem”.
Widzisz, ja z nim bardzo chętnie przyszłość widziała. Niestety on ze mną nie bardzo. Skąd wiem? Pytałam 😉 Mankamentem jego charakteru jest to, że nie da się z nim rozmawiać. Unika odpowiedzi, śmieszkuje, ignoruje. Trudno więc byłoby budować rodzinę z kimś, z kim nie da się podstawowych rzeczy ustalić. Dlatego wiem, że rodziny mieć nie będę w ogóle.
Dawniej też tak było, a małżeństwa były trwałe.
To akurat nie wiem co ma do wnioskowania, że jestem „wdową po alfie”.
Status społeczny to nie tylko sytuacja materialna, tu trzeba też wziąć pod uwagę to, jak wysoko dana osoba stoi w hierarchii swojej grupy. Podobnie ma się sprawa z cechami psychologicznymi – to wszystko jest wielowymiarowe i nie da się tego zgrabnie ująć w jedną spójną regułkę.
Można by tu zadać trochę pytać ale to jest coś, co należałoby przepracować ze specjalistą. Korzystasz już z takowej pomocy i to się chwali, dlatego nie będę kontynuował tego wątku.
W skrócie: on nie wyobraża sobie swojej przyszłości z Tobą, a dodatkowo jego charakter i zachowanie wskazują, że nie jest „dobrym materiałem” do zbudowania rodziny, którą Ty chciałabyś założyć.
Warto by było spróbować dowiedzieć się dlaczego on nie wiąże z Tobą swojej przyszłości. Jednak dużo ważniejsze jest to, czego Ty oczekujesz od związku z taką osobą i jakie masz plany. Nie musisz odpowiadać tutaj ale to kolejna rzecz, którą warto przegadać z terapeutą.
Gdybyś nie chciała zakładać rodziny – wniosek byłby poprawny. Ty jednak chcesz mieć własną rodzinę, więc nie byłbym tak negatywny w ocenie szans na to że Ci się uda.
Dawniej małżeństwa były trwałe, ponieważ rozwód wiązał się ze społecznym ostracyzmem.
Pomimo tego, że facet ma pewne cechy lepsze niż Ex, to Ci nie pasuje ale z nim jesteś, bo nie chcesz być sama. Tkwisz w związku ze strachu przed samotnością.
Cieszę się, że jest tu jakaś osoba która nie pluje jadem i nie peóbuje pod płaszczykiem „dobrych rad” usadzić mnie w przekonaniu o własnej toksyczności i niższości. Doceniam.
Nie wiem, czy nie wyobraża. -> Nie odpowiedział jednoznacznie. Np. na pytanie o rodzinę to jest „No chciałbym, ale kiedyś, nie wiem kiedy, za kilka lat” i takie krążenie w kółko. Więc zakładam że pewnie chce, ale nie ze mną. Czasem tak jest – niby związek ok, ale ludzie są ze sobą parę ładnych lat. Potem się rozstają, bo ona marnuje czas, on poznaje kogoś innego i po roku cyk, pierścionek i ślub. Niestety, ja jestem z tych kobiet, które są niegodne szczęścia. Czasem tak bywa. Mogę zwiększać swoje szanse starając się być ideałem kobiety dla niego, ale to tylko zwiększanie szans. Decyzja należy do niego.
Teraz, po tym jak próbowałam rozmawiać i stanęło na niczym, będzie ciężej się okłamywać, że to jakiś poważny związek. Dlatego raczej nie będę próbować. Plan jest jasny: będę najlepszą z najlepszych kobiet jaką mogę być dla niego, nie będę się martwić że to nie ma przyszłości – mogę się łudzić, że jednak ma, a jego niezdecydowanie i unikanie rozmowy to po prostu kwestia tego, że nie umie rozmawiać (np. kiedy zupełnie nie wspominałam o rodzinie, to podpytywał o dzieci czy oświadczyny. Wtedy mi odbiło bo zaczęłam wierzyć, że może mogłabym być szczęśliwa, ale okazało się że nie. Coś jak zabrać dziecku lizaka).
Tak czy inaczej, mam alternatywę: młodą matką juz nie będę, bo za późno. To marzenie trzeba porzucić. Ale mogę być jeszcze starą madką. Więc jak zacznę się zbliżać do 30 to znajdę jakiegoś murzyna/pakistańczyka/innego ciemnoskórego mężczyznę – ich nie trzeba dwa razy namawiać na dziecko. Będę miała namiastkę rodziny. Nie jest to szczyt marzeń, ale niektóre kobiety muszą się zadowalać ochłapami.
Dlatego wyżej sprostowałam, że się uda. Dzieci będą czekoladowe.
A świadomość, że zaraz i tak będę zużyta i nikogo nie znajdę – ewentualnie znajdę, ale jakość partnerów będzie coraz niższa, to raczej nie zachęca do samotności 🙂 Już wolę taki luźny związek. Mam z kim gdzieś pojechać, z kim wyjść w weekend, do kogo się przytulić.
Czyli coś tam jednak ten facet komunikuje. Niejednoznacznie ale komunikuje.
Jeżeli tego jeszcze nie zrobiłaś, to przeczytaj proszę ten wpis: https://swiadomosc-zwiazkow.pl/kobieta-porzucona-przez-samca-alfa-kobieta-zniszczona/
Rozwiń proszę zaznaczony fragment. Najlepiej osobno jak objawiało się to Twoje „odbiło mi” i osobno „okazało się że nie”.
Serio? Ty nie możesz absolutnie nic zrobić?
Psa weź ze schroniska. Będziesz miała z kim gdzieś pojechać, z kim wyjść CODZIENNIE, do kogo się przytulić. A w bonusie dostaniesz niepohamowaną radość na Twój widok za każdym jak będziesz wracała do domu.
Wybacz, nie będę tgo czytać bo źle na mnie działa. Nie spotykałam się z żadnym alfą == nie jestem wdową po alfie.
„Odbiło mi”, czyli zaczęłam wierzyć, że może jakiś facet (mój partner) traktuje mnie na serio i aż tak mnie docenił, że być może planuje oświadczyny (bo się o to podpytywał… Może się podpytywał dla żartów, nie wiem… 😐 ). Zaczęłam sobie myśleć, że OTO niczego nie brakuje mi w porównaniu do tych wszystkich kobiet które stały się żonami i mają ustabilizowane życie. W dodatku byłoby to coś cudownego, bo wiele mówi się o tym, że kobiety często naciskają na ślub, więc facet „dla świętego spokoju” się oświadcza, a w moim przypadku byłabym nawet lepsza, bo ja o nic nie prosiłam, na nic nie naciskałam. Zostałabym po prostu doceniona…
No i okazało się, że nie zostałam 🙂
A „okazało się, że nie”, bo do tej pory pierścionka ani rozmowy o tym nie mam. Chyba zaczęłam na to czekać, ale okazało się, że czekam i czekam i mogę sobie tak czekać w nieskończoność. Zaproponowałam np, wspólne zamieszkanie (akurat była opcja, że gdyby chciał mógłby się do mnie wprowadzić – mieszkanie wynajmowane, ale bylibyśmy sami). Ale nie, bo będzie miał za daleko do pracy + „to za wcześnie”. To był taki pierwszy cios 🙂
No a potem zaczęłam się go podpytywac o przyszłość czy coś. No i wiadomo, że nie wiadomo ;D
No ja akurat mogę tylko „zwiększać swoje szanse” czyli być najlepszą z najlepszych dla niego. Ale to tylko zwiekszanie szans. Nawet, gdybym ja miała mu się oświadczyć (co oczywiście odpada), to do niego należy decyzja czy chce czy nie.
Bardzo bym chciała, ale niestety pracuję, wiec nie miałby kto w ciągu dnia z psem wyjść. A po drugie z tej pracy mam tylko na wynajmowany pokój, a nie na swoje własne mieszkanie w którym mogłabym mieć pieska czy kotka.
OK
Niezamężna kobieta jest wg. Ciebie mniej wartościowa niż mężatka?
Para nastolatków po mocno zakrapianej imprezie wylądowała w łóżku. Wpadli – za 9 miesięcy pojawi się na tym świecie owoc te imprezy. Znają się dopiero 3 miesiące ale biorą ślub, bo przecież dziecko w drodze. Biorą kredyt na mieszkanie, bo przecież ślub i dziecko… Faktycznie – stabilizacja jakich mało… A do tego miłość pełną gębą.
Słowo „doceniona” sugeruje, że traktujesz oświadczyny/ślub jak jakąś nagrodę. Nagrodę za co?
Nie przeszło Ci przez myśl że przysięgę małżeńską ludzie powinni składać w przypadku, kiedy jest to ich w pełni świadoma, niczym nie przymuszona decyzja?
Chciałabyś, by facet po raz pierwszy powiedział Ci „kocham Cię” tylko dlatego że rozłożyłaś nogi?
Swoje dzieci będziesz „kochała” w nagrodę za coś?
naciągać to sobie możesz czapkę na oczy i unikać Prawdy. Dopóki nie dorośniesz, zostaw facetów w spokoju i nie niszcz ich.
W sumie raz pisze o płodności a raz o tym, że faceci ją skreślą, czyli o atrakcyjności. Co do płodności to moja mama ostatnie dziecko urodziła w wieku 35 lat a babcia około 40.
Alfabeta
dużo w tym wieku kobiet decyduje się na pierwsze dziecko,
Noo.. k…wa, :bierz: od bRać pisze się przez „rz”… litości, bo potem się człowiek opatrzy i sam robi błędy orto.
Z deszczu pod rynnę. Wolę nawet nie pytać z jakich przyczyn z Twoim obecnym partnerem nie widzisz przyszłości, bo może się okazać, że to nic innego jak brak pociągu seksualnego. A to już prosta droga do katastrofy. Dwa, niestety rzeczywistość bywa brutalna. Dla obu płci. Jak wyżej pisałem, mężczyznom wmawia się wiele kłamstw na temat relacji damsko-męskich, a później wywiera na nich presję, kiedy odkrywają prawdę, aby nadal postępowali zgodnie ze schematami. Większość mężczyzn nawet nie może wybierać „na chłodno” jak Ty, bo po prostu są zlewani. Większość mężczyzn się załamuje. Niektórzy natomiast zajmują się karierą i rozwojem osobistym, dzięki czemu z wiekiem mogą zyskiwać atrakcyjność w oczach kobiet. Dlaczego mieliby wówczas wybierać kobiety, które je odrzucały? To oczywiste, że zainteresują się młodszymi. Ta strona to poszerzanie świadomości dotyczącej związków. A nie dla każdego jest prawda. Niektóre kobiety i 50+ nadal wierzą, że znajdą księcia z bajki, mimo tego, że mają okropny charakter i siedzą na bezrobociu.
No i trzy. Skoro już teraz zauważasz spadek płodności u siebie, to myślisz, że karmienie bajkami, że wiek nie ma znaczenia to coś dobrego? Zresztą spadek płodności nie oznacza spadku libido, kobiety zazwyczaj największe libido mają właśnie ok. 40, wówczas z kolei libido spada mężczyznom. Znowu się załamiesz, kiedy będziesz mieć 40 lat i zwiększy Ci się ochota na seks, a partnerowi spadnie? Niektóre kobiety mogą to odbierać w ten sposób, że przestały być atrakcyjne dla mężczyzny. Zamiast o tym pogadać, to wiele z nich szuka atencji u innych mężczyzn, aby „poczuć się znowu kobietą”.
I cztery. Złego wybrałaś partnera. Zdradził, trudno. Pytanie czy wyciągnęłaś z tego błędu wnioski? Według mnie po części tak, skoro zdecydowałaś się szukać profesjonalnej pomocy. To, że tutaj opisywane są nieprzyjemne dla kobiet fakty to nie jest nasz problem, że niektórym to się nie podoba. Problem nie tkwi według mnie w tym, co tutaj piszemy, ale chociażby w Twojej niskiej samoocenie.
„tak, tak, wszystko moja wina”. A, KURWA, czyja?! Jaki syn chciałby mieć matkę dziwkę i słuchać o tym od kolegów? No, mówię: mózg jest, ale nieużywany, tylko masa pretensji i zwalanie winy na otoczenie aka „odpychanie winy”. A wiesz o tym, że nawet gdy nie dojdzie do zapłodnienia po stosunku, to kobieta zbiera jego DNA? To postaw się w roli faceta, który chciałby mieć SWOJE DZIECKO, takie, które przeniesie jego cechy a nie wszystkich kominiarzy z okolicy.
Psia mać! Regularne WYPARCIE, KLASYKA NURTU!
wiesz ja jestem po politechnice, i mieszkałam w akademiku gdzie na 11 pięter było może z 5 pok. dziewczyn (15 kobiet),
wiesz czego ja się dowiadywałam, co powinnam robić i jak się zachowywać, i kim jestem 😀
i tak Cię zdradzi, jeżeli nie fizycznie to emocjonalnie
raczej naucz się radzić sobie z emocjami zazdrości, czy traumą po zdradzie i naucz się wybaczać, w końcu taki mężczyzna jest tylko człowiekiem i może okazać się słaby,
chociaż nie wiem czy potrafiłabym wybaczyć zdradę,
może wybaczyć tak, ale nie zapomnieć.
Ja bym wybaczyla o ile facet wyraziły chęć bycia razem po czymś takim. Zmiana faceta niczego nie zmieni, bo kolejny może też zdradzić, a tak to sytuacja jest czysta.
Nie, to nie to 🙂
No widzisz, tylko ja nigdy nikogo nie odrzucalam (poza przypadkami że zaczęłam z kimś „randkowac” i ten ktoś szybko okazywał się być toksyczny, wbijal szpile itd, no ale to chyba oczywiste). To ja byłam odrzucana. Nie będę się na ten temat rozwodzić bo już wiem jak zostanie odbita piłeczka – pewnie celowalam w samców alfa i badboyow. Tak było własnie 😀 kiedy koleżanki mówiły jaki ich przyszły partner musi być przystojny i super, to ja się pytałam „a nie lepiej żeby po prostu nie był garbaty, nie miał znieksztalconej twarzy i miał dobre serduszko?”. Oczywiście smiechom koleżanek nie było końca.
Wszystko po to żeby w wieku 25-30+ lat mieć naplute w twarz, że teraz to co najwyżej do poruchania się nadaję (o ile będę się trzymać), bo w młodości skakalam na karuzeli kutasow i odrzucalam dobrych mężczyzn – no bo tak musiało być, skoro jeszcze jestem singielka (nie wiem czy będę, czas pokaże)
Nie, nie zauważyłam spadku płodności u siebie. Spadek płodności objawia się raczej tym że coraz ciężej zajść w ciążę, a ja k dziecko się nie staram. Po prostu to nie jest wiedza tajemna – po 25 płodność u kobiet spada i tyle. Nie oznacza to, że po 25 nie można mieć dziecka. Po prostu od tego czasu statystycznie coraz trudniej zajść w ciążę.
No i ogólnie – wg. Mojego psychologa 🙂 nie, wywieranie na siebie presji że zaraz zakończy się moje życie i straszenie się że po 30 będę silna i niezależna i nikogo nie znajdę – absolutnie w niczym nie pomaga a wręcz przeszkadza. Też nie rozumiem do końca tej logiki, może wkrótce zrozumiem. W każdym razie, póki co pomału godze się z tym, że właśnie czeka mnie singlizm, silnosc, niezależność i plucie na mnie bo skakalam na karuzeli kutasow (rzekomo). Dlatego napisałam sobie na początku, że nie dla mnie rodzina 🙂
Nie mówię, że to jest wasz problem. Mówię, że to środowisko jest toksyczne skoro wywołuje (podejrzewam że nie tylko we mnie, bo sporo jest kobiet z bardzo niska samoocena – podejrzewam, że właściwie większość) tak negatywne emocje. Oki, zatem po co ja to czytam – z prostej przyczyny. Przypadkiem natrafiłam na tematykę redpilla, zaczelam czytać, żeby może lepiej zrozumieć mężczyzn. Czytałam i czytałam. Okazało się, że w sumie to jestem smieciem bo jestem kobietą, która z każdym dniem się starzeje. Nie ma rozgraniczenia – te kobiety w młodości ataly na karuzeli kutasow więc są same, a innym z jakiegoś powodu nie wyszło w związku, więc są same. Nie nie. Wzzystkie latały za alfami i badboyami.
A kto tutaj pluje Ci w twarz? To, że ktoś napisze, że mężczyźni nie myślą głową tylko inną częścią ciała, nie oznacza, że i ja tak robię. Jednak ludzie mają prawo wyrażać taką opinię. Możemy się z tym zgadzać albo nie.
Dobrze Ci radzi. Najpierw musisz popracować nad sobą, chociażby nad własną samooceną. Urodzi Ci się dziecko i nagle się okaże, że ta mała istota nie daje jakiejś mitycznej miłości czy magicznie uzdrowi wewnętrzną pustkę, a wręcz czasami denerwuje. Zderzysz się z kolejnym mitem.
A czytałaś chociażby to? https://swiadomosc-zwiazkow.pl/byc-lepsza-kobieta/
Skoro nie kręciłaś się na karuzeli, to w czym problem? To nie dotyczy Ciebie. Według mnie większy problem jest u Ciebie chociażby z brakiem zaufania do mężczyzn, skoro twierdzisz, że każdy może zdradzić. Ale nie będę już zabierał pracy terapeucie. Zaufaj chociaż specjaliście i zastanów się, czy chcesz dalej oszukiwać tego chłopaka. Czy chciałabyś być w związku z kimś, kto byłby z Tobą tylko dlatego, że nie trafił się nikt lepszy?
Tutaj jeszcze nikt. Chociaż w sumie polemizowałabym, bo próbuje się mnie usadzić w swojej niskiej samoocenie pisząc o mojej rzekomej toksyczności itd. To właśnie ta „pomoc” :> Ale nie, nie o to chodzi. Teraz jeszcze nie jest mi plute w twarz i nie tutaj. Dopiero koło 30 zacznie się: „Spoko, ale wolę młodsze” 🙂
Tylko to średnio co daje 🙂 Ostatnio np. prosił żebym podała jakieś swoje pozytywne cechy. No i spoko, potrafiłam kilka wymienić. Ale co z tego, skoro 1. te „pozytywne” cechy charakteru często przeszkadzają mi w życiu 2. nie są to cechy kobiece tylko „uniwersalne” <- więc nie mogę być nawet kobietą. I to najbardziej boli. Mam 23 lata, nie zdążyłam się poczuć kobieco a za 2 lata mi to się zabierze.
Po 3. co z tego, że te cechy charakteru spowodowały, że mam całkiem ok. sytuację prywatno-zawodowo-finansową, podczas gdy tak naprawdę NIC nie mam i nie jestem w miejscu w którym chciałabym być?
Tak, ale i tak nic z tego nie rozumiem. Dla swojego partnera staram się być najlepsza z najlepszych. Ok, ostatnio trochę się podłamałam – ciężko się nie podłamać jak pytasz o wspólną przyszłość (kilka razy) i nie dostajesz odpowiedzi, dlatego zdarzyło się kilka mini foszków, a nawet powiedzenie mu wprost, ze marnuję z nim czas. Ale spokojnie. Spojrzałam w lustro, powiedziałam sobie: „Kim ty jesteś, żeby od faceta wymagać wspólnej przyszłości. Ty się powinnaś cieszyć że on w ogóle z Tobą jest!”. Przywołałam się do porządku i teraz już przed spotkaniem z nim uśmiech do lustra, zero fochów, zero poważnych rozmów, pełne zadowolenie i relax, przytulaski, propozycje do wspólnie spędzonego czasu, a jak on coś proponuje to 100% entuzjazmu i zadowolenia. Posmutkuję sobie jak wrócę do domu.
Już pod innym postem o tym pisałam, to oczywiście zostałam usadzona, że to moja wina bo wybrałam niewystarczająco dobrego faceta. Pytanie – jak wybrac wystarczająco dobrego faceta, skoro 1. nie przewiduję przyszłości 2. jak się nie jest z dobrego domu to samej trzeba nabrać doświadczenia i ogłady z facetami – no a to niekorzystnie wpływa na „licznik”. Każdy kolejny partner to zmniejszenie mojej wartości. Co z tego, że za jakiś czas nauczę się wybierać odpowiedniego partnera, skoro ten dobry partner nie będzie chciał przechodzonej kobiety – zechce młodszą, z dobrego domu.
Dlatego – zmiana partnera nic nie zmieni. Moje emocje są moje i nie będę na niego ich przekładać, zwłaszcza że próbowałam rozmowy i nic nie dała. Jedynie zrodziła frustrację. Dlatego pisałam o chłodnym podjęciu decyzji o kontynuowaniu związku.
Napiszę po raz kolejny: co z tego, że nie kręciłam się na karuzeli kutasów, skoro potencjalny partner nie będzie dociekał czy tak było, czy nie. Po prostu stwierdzi, że skoro mam 30 lat i jestem singielką to tak jest i tyle. Chociaż pocieszające jest to, że psycholog opowiadał, że przychodzi do niego sporo facetów w wieku 28-35, którzy są samotni. I oni szukają raczej równolatek.
Mówiłam terapeucie o tym „chłodnym podjęciu decyzji”, że wg mnie nie jest to fair. Padło pytanie: „A czy partner jest w stosunku d pani fair?”. Wszystko jasne 🙂
to jest stosowana przemoc psychiczna wobec Ciebie,
a Ty na to się zgodzisz 🙁
uciekaj z tego związku
Przemoc psychiczna, bo jej facet ustalił, że nie chce rozmawiać o przyszłości, w tym ślubie? No fajnie. Przede wszystkim to ona z własnej decyzji tkwi w czymś co jej nie satysfakcjonuje i wini wokół wszystkich, ale nie siebie.
przemoc psychiczna bo przy nim gra zadowoloną szczęśliwą, a w domu łapie doła i smutek, do tego niestabilna emocjonalnie, pod opieką psychologa, wcale bym się nie zdziwiła jak na jakiś lekach i z myślami samobójczymi,
Facet tego oczekuje, seksu bez zobowiązań i dobrej zabawy.
Tak to jest przemoc psychiczna, a ona jest podatna na związki z takimi mężczyznami,
To jest jej wina, że gra zadowoloną, mimo, że nie jest. To jej zgoda na sytuację w której jest. To jest jej wina, że takich mężczyzn wybiera.
jesteś tego pewien, że to jej wina? Czy można w ogóle tutaj mówić o czyjejś winie, jeżeli ma się tak zaniżoną samoocenę, że po randce trzeba sobie mówić takie rzeczy?
Przecież to krok od załamania nerwowego.
Przecież sama pisze, że chodzi na terapię o stara się coś zmienić,
jesteś tego pewien, że to jej wina?
Jestem. Obserwuje jej posty od mniej więcej pół roku, lub roku. Zero postępów.
I nawet jakby to była wina kogoś innego no to kur*a, odejść od kogoś takiego. Nie trzyma ją ślub, dzieci, pieniądze, nic! Ona chce by tak było jak jest. Czysty masochizm i do tego obarcza nim wszystkich wokół.
Czy można w ogóle tutaj mówić o czyjejś winie, jeżeli ma się tak zaniżoną samoocenę, że po randce trzeba sobie mówić takie rzeczy?
Jest dorosła, więc niech naprawia tę samoocenę. To nie jest wina już nikogo. Można dzielić to na rodziców, pogodę, psa, rząd, ale to nic nie zmieni oprócz dalszego narzekania.
Przecież to krok od załamania nerwowego.
To pójdzie do psychiatry.
Przecież sama pisze, że chodzi na terapię o stara się coś zmienić,
Mam wrażenie, że chodzi do psychologa dla picu, pogadać, wyżalić się, zrobić z siebie ofiarę i nic nie zmieniać. To nie jest terapia, to tylko wizyty. Więcej zyskałaby gdyby nas słuchała, niż u psychologa kreując swoją wizję jednostronnie – a niech się jej facet też wypowie, czy jest taka nieskalana i dlaczego są razem, mimo tego, że jej nie pasują fundamenty.
no tak, znasz ją dłużej, też ciekawa jestem jego opinii 🙂
he he, A ja to wyczułem po kilku linijkach. Viva la IRC!
[Nie, nie jestem zarozumiały]
Znam jedną Maję, I nie jest to pszczółka, ale powaaaaażna pani psycholog (psycho-loszka 😉
Podobnie prawi, i rad udziela ludziom, OMG.
To jest to o czym mówiłam – jak się nie jest z dobrego domu, to trzeba nauczyć się wybierać. Jak się nauczyć wybierać? Praktyką. Wybierając. A więc nabijając sobie licznik.
Jak się nie jest z dobrego domu czyt. jest się z domu, który w taki lub inny sposób był patologiczny, domu w którym:
– była przemoc fizyczna/psychiczna/seksualna
– dochodziło do zaniedbań psychicznych/fizycznych
– występowały jakieś dysfunkcje np. rozwód rodziców, nadużywanie alkoholu narkotyków, choroby psychiczne, pobyt jednego z rodziców w więzieniu itp.
nauka poprzez praktykę, bez przepracowania dzieciństwa najpewniej skończy się sporym bałaganem.
Najpierw ogarniasz siebie, swoją samoocenę, sposób patrzenia na siebie, innych ludzi i otaczający Cię świat.
@ honey Badger:
SZACUN, SZACUN, SZACUN!
(zwłaszcza za to „dzieciństwo”)
To jest to o czym mówiłam – jak się nie jest z dobrego domu, to trzeba nauczyć się wybierać. Jak się nauczyć wybierać? Praktyką. Wybierając. A więc nabijając sobie licznik.
Od wyboru do seksu daleko. Poza tym – teoria i zrozumienie siebie. Ty nawet nie czytasz artów, żeby coś dla siebie wynieść POZYTYWNEGO, więc tak, nic nie robisz. Ogólnie stratą czasu jest poświęcać Ci go. Tyle pięknych rzeczy w życiu jest do zrobienia, a Ty tylko opór stawiasz, tak mało w Tobie otwartości i spontaniczności, tak sztywna jesteś, że masz już zaplanowane kim będziesz w wieku 70 lat. A co Ty wiesz? Nic. Bo nie próbujesz, by było inaczej choćbyś zapierała się nogami i rękami. Sama siebie oszukujesz świetnie. Ale to już tylko Twój problem. Ludzie Ci bardzo dużo czasu łącznie ze mną poświęcają, chcą dobrze, jak się odpłacasz? Ano.
Jasna triada 😉
1. transparentność, czyste intencje
2. Dojrzałość emocjonalna
3. Stabilność, sumienność
+
4. szczerość emocjonalna
5. otucha, docenianie, kibicowanie
6. Duma, GODNOŚĆ OSOBISTA, H O N O R.
miałem nie przeklinać, ale gdy czytam takie dictum, to mi się (ci-)puszka Pandory otwiera! Kto Ci kobiałko, takich bredni naopowiadał?!!!!
Poza kiła, tą metodą, to najwyżej możesz HIV złapać a nie sensowengo faceta, albo doświadczenie. No, chyba, że aspirujesz na rezydentkę lokalu z szybami do trotuaru.
Nie szanujesz i nie cenisz siebie — inni Cię nie będą szanować i cenić.
Za mądre?
Zmuszą ją do tego? Karze ją jeżeli nie udaje szczęśliwej? Czym dokładnie objawia się ta przemoc? Jakie jego czyny oceniasz jako przemoc?
sądzę, że tak,
bez pozytywnych emocji na spotkaniu by nie było drugiego, więc gra zadowoloną, a negatywne emocje się w niej kumulują,
nawet jej psycholog kazał się jej zastanowić czy mężczyzna jest wobec niej w porządku (sama to napisała, sądzę, że on zna więcej szczegółów).
Takie zachowanie nie jest normalne, ani w wykonaniu mężczyzny, ani kobiety.
nawet jej psycholog kazał się jej zastanowić czy mężczyzna jest wobec niej w porządku
No kazał, bo co ma zrobić, jak ma szczątkowe informacje od jednej strony. Niech rozmyśla, rozmyśla i nie podejmuje decyzji.
Takie zachowanie nie jest normalne, ani w wykonaniu mężczyzny, ani kobiety.
Nie zostało wymienione ani jedno złe zachowanie mężczyzny. Nie ma wyzwisk, nie ma bicia, nie ma więżenia, nie ma ograniczania, nic. Po prostu inne priorytety. Tak więc tylko ona się tu źle zachowuje i przede wszystkim źle dla siebie samej. Dalsze pisanie nie ma sensu, o i tak nikogo nie posłucha. Tak już mają niedojrzałe osoby.
Taka jedna – prostytutka, co tutaj do nas wpadała też oskarża o swoją prostytucję mężczyzn cały czas, wszystkich, łącznie z nami. Tylko dlatego, że sobie na tym zarabiała i wyszła zepsuta psychicznie. Ona decyzji o tym nie podjęła, bo to byłaby odpowiedzialność, bo by musiała przyznac, że robiła głupio. Ale nie. Winni i źli są mężczyźni, którzy korzystają. Żenada. Tak samo tutaj, też pozjadanie wszystkich rozumów ale pod płaszczem grania ofiary, że taka niska wartość, że to i tamto. Ale jeden i ten sam mechanizm. Brak odpowiedzialności i racjonalizacja swojej bierności.
ewentualnie ofiary przemocy tak się zachowują, nie chodzi o to, że to wina mężczyzn (teoretycznie mógł być to mężczyzna przed randką z kobietą)
Fakt zdrową reakcją jest odejście i nie ciągnięcie takiego związku, no ale widocznie „coś” ja przy nim trzyma.
Ja na jej miejscu zmieniła bym terapeutę i skorzystała z leczenia traumy metodą SE,
Fakt zdrową reakcją jest odejście i nie ciągnięcie takiego związku, no ale widocznie „coś” ja przy nim trzyma.
Jak to co? Profity, już napisała, że jest pragmatyczna i wyrachowana. Zresztą wiele kobiet które kreują się na ofiary przemocy, też potrafią 10 lat tkwić w związku o którym tak mówią. Jakby było tak źle naprawdę 10 lat by wytrzymały? Otóż nie, bo często jest trochę tego zła, ale i dużo dobra, jakieś korzyści, ten wykreowany na kata mężczyzna jednak coś daje ważnego takiej kobiecie – która też nie jest 100% ofiarą, bo też swoje za uszami ma. I to jest świadomość 🙂
Na tym przecież polega terapia. Co z tego że terapeuta powie Ci że dana sytuacja lub zachowanie drugiego człowieka odbija się na Tobie negatywnie, jeżeli Ty to zignorujesz? Nie można zmienić siebie i tego jak postrzegamy świat jeżeli się nie zatrzymamy i nie przemyślimy pewnych kwestii.
zaraz, zaraz… ale przemoc psych. to z jej strony jest. Odnoszę się do Twojego opisu.
I weź jeszcze łąskawie pod uwagę, że większość facetów (jak i kobiet)– tak około 85% — to tępe h. Stąd wielka wartość edukacyjna takich portali!
edit: nie zauważyłem, że poniżej RP to napisał, he he.
Stary, teraz taka łatwa moda jest, że wszystko , co pannie się nie podoba i poczuje, że ja to dotyka, to zaraz 'przemoc psychiczna'. To jest właśnie ten rodzaj manipulacji, którego NIENAWIDZĘ. Przeinaczanie definicji. Typowa babska manipulacja. Właśnie od tego faceci się gotują i dochodzi do faktycznej przemocy. A po tym, one mają argument, że przemoc była.
.. i słyszą:
S nobityczna
U tylitarna
K astrująca
A ktoreczka
Przepraszam, ale niezwykle to trafne 🙂
Nie odnoszę tego do osób tutaj.
orki koleżanka Maja napisała że to Ona sama sobie coś takiego powiedziała:
Facet olał temat przyszłości, a Maja się z tym faktem pogodziła.
Gdzie tu przemoc?
a co skłania młodą zaradną dziewczynę do stania przed lustrem i mówienia sobie takich rzeczy po, czy przed randką,
na randce ma być super, dobre emocje, bo jak nie to koniec związku?
To jak z tą zupą za słoną, strach przed każdym słowem, zaniżona samoocena, itp.
Ja tam widzę ten sam mechanizm osoby przeżywającej przemoc.
Nic takiego, nigdzie nie zostało przez nikogo napisane. To są puste, niczym nie poparte domysły. Przerabialiśmy już ten schemat jakiś czas temu, nie chce tłumaczyć kolejny raz dlaczego nie powinnaś w ten sposób prowadzić rozmowy.
Widzisz to co chcesz dostrzec. Maja nie opisała żadnego negatywnego zachowania jej obecnego partnera, które można by było podciągnąć pod przemoc.
Bo tej przemocy wobec mnie nie ma?
Mnie pytasz? A skąd ja mam to wiedzieć? Bazujemy tylko na tym co napisałaś. Skoro niczego takiego nie opisałaś, to wnioskujemy że przemocy nie było.
Bo nie było ani nie ma. To było pytanie retoryczne.
JEST! Gdy stoisz przed lustrem.
sama o tym napisała, 🙂
przynajmniej odniosłam takie wrażenie i to było przy wcześniejszych wpisach kilka tyg. temu, jak pisała o tym, że nie mieszkają razem.
to dlaczego zachowuje się jak 100% ofiara przemocy?
to dlaczego zachowuje się jak 100% ofiara przemocy?
Zachowuje się jak niedowartościowana, zależna, oporna na zmiany osoba z syndromem ofiary, a nie z byciem realną ofiarą. To jest ten szkopuł i różnica. Pewnie wyniosła to z domu, jak większość rzeczy, ale nic nie chce zmienić. Jak człowiek płacze jaki świat jest ciężki, nawet gdyby był usłany różami, to nadal nie znaczy, że jest się jego ofiarą. Po prostu jest się kimś kto żąda więcej i więcej, jest studnią bez dna, ale studnią, która palcem nie kiwnie, by problemy rozwiązać. FAŁSZYWA ofiara jest bezradna tylko dlatego, bo chce taka być w oczach swoich i innych, bo tak jest wygodniej, do tego zbierać uwagę od innych, rady, wszystkie odrzucać i dalej marudzić. To jest toksyczne. Wiesz, tak mówisz, że wszędzie tych narcyzów widzę, ale internet musi takowe przyciągac, tym bardziej kobiety – na ogół istoty z natury bardziej społeczne i ekstrawertyczne. I tutaj tak samo – narcyzi uwielbiają narzekać na innych, marudzić, taplać się w łatce ofiary, ale sami nie są tacy super. I tego nie zobaczą. Może to zwykła niedojrzałość, może tylko tyle, ale nie wygląda to wcale na bycie ofiarą przemocy, nie ma na to dowodów, a nawet jak są to się odchodzi, a nie próbuje jak ona stworzyć fikcyjną rzeczywistość i chcieć zmienić partnera pod siebie, także kreując się jak robiła wiele razy na świetną partnerkę (no cóż, świetnie partnerki mają branie). Innego wyjścia nie widzi. No to hulaj duszo, my się naprodukowaliśmy – NA DARMO I ZA DARMO.
no właśnie nie zbiera tej uwagi, tutaj tak napisała, bo jest anonimowa, i może Ty ją kojarzysz z FB ale prawdopodobnie nikt więcej,
gdyby było tak jak piszesz to by w pierwszej kolejności naciskała na mężczyznę i swoje otoczenie, a ona wszystko dusi w sobie, sama pisała, że jest zaradna, młoda, radzi sobie w życiu, to nie jest postawa ofiary.
I jeszcze sugerujesz, że sama jest narcyzem, i z tego wynika jej podejście?
Stwierdzenie, że świetne pranerki mają branie jest dziwne 🙂
Co to znaczy, że mają branie? Przez kogo? Znałam kilka dziewczyn które miały, mają branie ale na pranerki to się nie nadają (choć są w związkach małżeńskich).
Kończę ten temat, bo im więcej będziemy pisać z koleżanką tym mniej zmieni w życiu. Pewnie zacznie pisać na innych forach, byle tylko potwierdzić swoją NAJGORSZĄ wersję, ale okej, nie TU. NIE U NAS. TU JEST POMOC REALNA.
Napisała tu wprost, że przemocy nie było i nie ma.
Bo tak wygodnie? Bo można łatwo uzyskać zainteresowanie innych? Może jest o wyuczony w dzieciństwie mechanizm obronny?
Nie wiemy dokładnie dlaczego i nie jest naszym zadaniem dociekanie co jest przyczyną takiego zachowania. Od tego ma specjalistę, który w teorii jej pomaga.
przypomniała mi się pewna historia,
kobieta całe życie zawodowe zajmuje się pomocą społeczną w tym ofiarom przemocy, alkoholikom itp.
Sama ma męża alkoholika, nigdy od niego nie odeszła, on się nigdy nie leczył, znęcał się nad nią i dziećmi, zawsze ustawiała się do porządku bo to z nią jest coś nie tak itp.
Mają syna (jakieś 19 lat), który wielokrotnie wsiadał pod wpływem do auta, nie dawno zabił pasażera, swojego kolegę oczywiście był pod wpływem.
I teraz ta kobieta ma na co dzień do czynienie z ludźmi, którzy przemoc powinni rozpoznawać i coś z tym robić, a tu nic, w końcu doszło do tragedii ale zmarnowali życie nie tylko sobie ale dziecku (tak 19 to jest jeszcze nastolatek, głupszy niż gdyby był młodszy bo wydaje się, że dorosły).
On nic mi nie powiedział – sama się przywołałam do porządku.
Tak, dokładnie – chłodna decyzja, bo bilans zysków i strat jest na +
To akurat nie. Chociaż wiesz, dosyć ciężko jest uwierzyć, że kolejny związek będzie satysfakcjonujący, skoro OD PRZEDSZKOLA odnosiłam porażkę w JAKICHKOLWIEK relacjach – również tych czysto koleżeńsko-przyjacielskich. Tak tak, wiem – to we mnie tkwi problem. Ja o tym doskonale wiem. Bo można byłoby to tłumaczyć np. tym, że rzeczywiście w np. podstawówce miałam kijową klasę. Ale jeżeli to jest w przedszkolu, podstawówce, częściowo gimnazjum, liceum (w gimnazjum i liceum miałam więcej znajomych, ale nadal – zawsze byłam „tą drugą” 🙂 ) to to jest ewidentnie problem ze mną. Więc nie – zmiana faceta nic nie zmieni. Związek będzie satysfakcjonujący, kiedy on się otworzy i będzie można z nim porozmawiać oraz jak już się w końcu oświadczy (miałam na to cichą nadzieję, ale już przywołałam się do porządku). Chociaż i wtedy pewnie znajdę inny problem. Chociaż, nawet gdyby jakiś problem był, to jak partner jest bardziej otwarty to wtedy łatwiej to ogarnąć.
jak bym słyszała żonę alkoholika, która twierdzi, że mąż pije bo ona go prowokuje,
i już potrafisz rezygnować z podstawowych swoich marzeń i przywoływać się do porządku, a najlepszy sposób to czekać, że druga strona się zmieni (w Twoim tłumaczeniu otworzy się)
BULLSHIT !!!
Od dzieciństwa masz problemy z budowaniem relacji i oczekujesz że oświadczyny sprawią że coś się poprawi.
Tę teorię można wsadzić gdzieś pomiędzy Św.Mikołaja i Wróżkę Zębuszkę.
Przychylam się do tego co napisał kolega Alfabeta:
z drobną uwagą – jeżeli do tej pory terapeuta nie poruszył tej kwestii, szukałbym nowego (najlepiej specjalizującego się w tej tematyce).
Jeszcze jedna uwaga.
Partner to nie terapeuta ani psychiatra, żeby miał ci pomóc w twoim wewnętrznym bałaganie. Jego „otwieranie się” nic tu nie pomoże, ponieważ nie ma on KOMPETENCJI do pomocy w takiej sytuacji.
Jeżeli liczysz, że facet będzie jednocześnie mężem-ojcem-bankomatem-terapeutą-kochankiem-sprzątaczką-mechanikiem-…. to zasmucę cię nie będzie, nie ma ludzi, którzy spełnią taką checklistę.
Nie pocieszy, bo ja nie mam z tym problemu. Na wzroście podobieństwa widocznie się kończą. Ja w związku z kobietą miałem podobny konflikt interesów. Ona już mówiła o dzieciach (nawet bez ślubu była gotowa) ale ja nie chcę. Dlatego rozstaliśmy się, nie chciałem „wpędzać jej w lata” jak to wy kobiety lubicie określać związek z nami, jeżeli nie macie tego co chcecie z niego.
Może on bierze cię pod uwagę ale nie jest typem opowiadającym o swoich planach? Może nie chce gadać zbyt wiele, ponieważ wtedy nie wychodzi?
W ogóle ile lat ma twój chłopak? Może ty oczekujesz ślubów i dzieci od 24-latka, wtedy się nie dziwię jego zachowaniu w stosunku do dzieci.
Też tak uważam. Napisałam coś podobnego kiedyś pod innym postem – jak facet ma problemy psychiczne to ja mu nie pomogę, bo nie mam KOMPETENCJI! Szybko zostałam uswiadomiona przez autora bloga (chociaż być może przez kogoś innego), że mimo wszystko powinnam wtedy starać się go wesprzeć, pomoc, jest sporo literatury itd. Rozumiem, podwójne standardy.
Starczy mężem, ojcem, bankomatem (żeby utrzymać rodzinę jak dziecko będzie małe).
Ja to nazywam marnowaniem mi czasu. Bo w sumie tym to jest… Ale jak sobie uświadomię, że i tak rodziny mieć nie będę (bo w kolejnym związku będzie to samo) lub znajdę sobie jakiegoś pakistanczyka to trochę mi lepiej.
Co wtedy nie wychodzi? Jak byśmy mieli dziecko to nawet nie rozmawiali byśmy o tym jak to dziecko wychowywać, bo nie wyjdzie?
10lat więcej niż ja. Ale i dla 24 latków czesto ich wiek nie jest problemem.
Ale rozróżniasz, że to napisała inna osoba a nie ja? Więc gdzie tu mowa o podwójnych standardach? Czy ja porównuje to co piszesz ty i inna kobieta na tej stronie i mówię o podwójnych standardach albo hipokryzji? No bądźmy poważni…
Odniosę się jednak do tego.
Po pierwsze ja piszę tylko za siebie, mi na przykład nie potrzebne to wasze mityczne wsparcie, które nawet nie wiem jak miałoby wyglądać.
Po drugie co innego jest zrozumieć, że ktoś ma problemy i nie drzeć mu ryja, że ma zapierdalać do pracy bo Halina z mężem nowego passata kupili a co innego robienie za terapeutę.
Kup bilet i jedź nawet jutro, jeżeli to ma dać ci to mityczne szczęście to nie widzę problemu. – Serio to żaden sarkazm. Rób to co uważasz, że poprawi jakość twojego żywota. Tylko nie miej później pretensji do nas facetów, że wszyscy to tacy źli itp. Za swoje decyzje odpowiadasz ty sama.
Też tak uważam. Napisałam coś podobnego kiedyś pod innym postem – jak facet ma problemy psychiczne to ja mu nie pomogę, bo nie mam KOMPETENCJI! Szybko zostałam uswiadomiona przez autora bloga (chociaż być może przez kogoś innego), że mimo wszystko powinnam wtedy starać się go wesprzeć, pomoc, jest sporo literatury itd. Rozumiem, podwójne standardy.
Wsparcie to co innego, niż bycie terapeutą. Można być kimś dobrym, dawać akceptację, zrozumienie I (!) zachęcać do terapii u terapeuty/psychiatry, niżeli układać od A do Z kogoś.
Nie pamiętam dokładnie tamtego wątku, ale weź pod uwagę że osoba „wspierająca” też może mieć dość, jak po raz któryś trafia jej się facet z problemami. Tak jak ostatnio się zdarzyło u mnie w związku. Ok, mogę zapytać co się stało, przytulić, poradzić coś, whatever. Ale jak robię z siebie idiotke w pracy bo biorę urlop, żeby wspólnie gdzieś pojechać, ale miś źle się czuję i odwołuje wszystko – no to w tym nie będę go wspierać.
Rozróżniam, niemniej jednak obaj reprezentujecie ta sama ideologię.
Nie jechała bym tam. Na miejscu jest sporo kolorowych panów.
Myślę, że po tym akcencie czas zakończyć ten festiwal atencji.
Powodzenia w zmienianiu się życzę.
I’m out. 😉
Nie pamiętam dokładnie tamtego wątku, ale weź pod uwagę że osoba „wspierająca” też może mieć dość,
Nie kpij. Możesz mieć dość, a dalej tkwisz bez zmian 🙂
Orki,
czytaj ze zrozumieniem, przecież ona sama siebie biczuje.
Gościa nie bronię, może ma swoje za uszami ale ciekawi mnie co on by powiedział? Łatwo ocenić po jednostronnej opowieści.
no właśnie,
dlaczego to robi, czy bycie z kimś w związku polega na takim zachowaniu?
trochę jak ukryta depresja, ta najgorsza bo osoba przed „rzekomo” najbliższą osobą gra zadowoloną, szczęśliwą a w domu całkiem co innego.
no właśnie,
dlaczego to robi, czy bycie z kimś w związku polega na takim zachowaniu?
trochę jak ukryta depresja, ta najgorsza bo osoba przed „rzekomo” najbliższą osobą gra zadowoloną, szczęśliwą a w domu całkiem co innego.
To, że tak jest nie oznacza z automatu, że ktoś stosuje przemoc. Posiadanie innych celów w związku nie jest z góry przemocą, jest po prostu pokazaniem, że są różnice. Jeśli komuś nie pasuje może odejść. Nie jest to więzienie.
RedPillerPL
dla tej konkretnej osoby widocznie jest,
jest jeszcze przywiązanie emocjonalne i uzależnienie, im większe emocje też te negatywne, zaniżona samoocena, tym trudniejsze odejście,
takie syndromy mają ofiary przemocy, noże nie wynikać to z tego związku ale z całej historii życia
takie syndromy mają ofiary przemocy, noże nie wynikać to z tego związku ale z całej historii życia
No więc
– terapia „historii” życia, by się przydała, ale jestem przekonany, że to nie zadziała bo ona nie chce nic zmieniać, chce by świat działał za nią/dla niej (no cóż, tak mają duże dzieci) i chce łatwych rozwiązań (a takich nie ma), kreuje też historie tak, by to pomagający był wykreowany na nieudolnego, a nie ona sama (projekcja narcystyczna)
– odejście/poukładanie sobie w głowie, ale jak widać bilans korzyści i strat jest na niekorzyść, czyli tak naprawdę rozpieszczonej księżniczce jest za mało i robi z siebie potworną ofiarę, by dodać dramaturgii historii – może naiwniak uwierzy
Takim osobom się nie pomaga w nieskończoność (jej problem trwa z rok czasu!!!), bo wykorzystują innych i jeszcze obarczają winą za swoją nieudolność. Tak to jest mieć syndrom ofiary – o tym piszę wiele artykułów. Ofiara jeśli jest realna to się jej pomaga i współczuje – do czasu, potem ona bierze się w garść i działa. Ofiara fałszywa całe życie będzie nadawała na innych, na siebie i będzie toksyczna dla całego otoczenia, jej się nie pomaga, bo jej chodzi tylko o to, by wyrzygać się emocjonalnie ludziom, by na nich przenieść swoje problemy, by ludzie czuli się przez nią gorzej, a ona sama jak nic nie zmieniła tak nic nie zmieni, to tylko prowizorka te wszystkie terapie, byle utrzymać swój wizerunek ofiary która coś robi. A robi wielkie G.
Proponuję, żeby koleżanka dała namiar na stronę temu przemocowcowi.
Trzeba mu powiedzieć, żeby zostawił tą biedną myszkę!!!!!!!!!!!!!!!!
Będziesz miała orki okazję obronić uciśnioną psychicznie kobietę.
Kurtyna!
BE-KA
Alfabeta
pewnie, że tak, byśmy mieli lepszy obraz kim ona jest w tym związku, czy tylko panienką na dorywczy seks, czy może kimś z kim jest szansa na zbudowanie przyszłości według tego jej chłopaka.
Ty tak serio? Przeczytaj dokładnie co sama zainteresowana ma do powiedzenia w tym temacie.
serio, serio 😉
A jak jest faktycznie ofiarą przemocy psychicznej, czy emocjonalnej?
Wy tak od razu zakładacie, że to z nią jest coś nie tak, a może warto ją wysłuchać i się zastanowić dlaczego ma takie mechanizmy w sobie kto je wywołuje, czyje sugestie tak zaniżyły jej samoocenę, i czy to już depresja kliniczna czy dopiero wstęp do obniżonego nastroju, smutku
. Dopiero koło 30 zacznie się: „Spoko, ale wolę młodsze”
Może tak będzie, może nie będzie. Zalezy na kogo się trafi. Tak samo faceci mają, „spoko ale wole wyższego/przystojniejszego/bardziej umięśnionego/zaradniejszego” blabla… nic to nie daje takie użalanie się i szukanie wszędzie negatywów.
u 2. nie są to cechy kobiece tylko „uniwersalne” <- więc nie mogę być nawet kobietą. I to najbardziej boli.
Nikt Ci nie da poczucia kobiecości, jeśli sama jej nie odnajdziesz. Na pewno jednak nie pomagają chore związki w tym, by się lepiej czuć. Twoja decyzja, dorosłej osoby.
Tak, ale i tak nic z tego nie rozumiem. Dla swojego partnera staram się być najlepsza z najlepszych. Ok, ostatnio trochę się podłamałam – ciężko się nie podłamać jak pytasz o wspólną przyszłość (kilka razy) i nie dostajesz odpowiedzi, dlatego zdarzyło się kilka mini foszków, a nawet powiedzenie mu wprost, ze marnuję z nim czas. Ale spokojnie. Spojrzałam w lustro, powiedziałam sobie: „Kim ty jesteś, żeby od faceta wymagać wspólnej przyszłości. Ty się powinnaś cieszyć że on w ogóle z Tobą jest!”. Przywołałam się do porządku i teraz już przed spotkaniem z nim uśmiech do lustra, zero fochów, zero poważnych rozmów, pełne zadowolenie i relax, przytulaski, propozycje do wspólnie spędzonego czasu, a jak on coś proponuje to 100% entuzjazmu i zadowolenia. Posmutkuję sobie jak wrócę do domu.
Robisz tak bo chcesz tak robić. Nikt Ci współczuł nie będzie. Są jasno określone zasady - nie przyjmujesz ich? Odchodzisz. W innym wypadku grasz zadowoloną, mimo, że nie jesteś. Nikt Cie do tego nie zmusza. No ale jak pisałaś masz profity. Razem się nie kochacie, ale macie siebie z braku laku, luz. Ale jak pisałem, jak narzekać to tylko na własne decyzje. Tak chcesz tak masz.
Dlatego – zmiana partnera nic nie zmieni.
Na pewno nie zmiana partnera, a na początek bycie singielką i poukładanie sobie, a wejście w związek dopiero jak zaiskrzy, jak będą plany wspólne, a nie byle który Ci okaże zainteresowanie i już lecisz. Ogólnie większej marudy w życiu nie spotkałem.
Wszystko na NIE. Samo czytanie tego boli psychicznie, ale nie dlatego, że masz źle, ale Ty chcesz mieć źle i udowodnisz wszystkim, że tak jest, nawet jak tak nie jest i na dodatek, że tak będzie.
skoro potencjalny partner nie będzie dociekał czy tak było, czy nie
Masz już wszystko narysowane, wszelakie plany. Rzeczywiście, nie marnuj fajnemu facetowi życia, bo też z góry będzie zaszufladkowany. I zamiast mieć chęć go poznać, Ty już doskonale wiesz co powie, kim będzie... najwyraźniej takiego wybierzesz, bo lubisz wybierać to co złe i potwierdza Twoje najgorsze opinie o facetach, czy sobie.
Brak związków tym bardziej.
Nie szukam współczucia.
Chcę inaczej, dlatego do tego dążę.
W ten związek weszłam w najlepszym okresie mojego życia – przez dłuższy czas byłam BARDZ BARDZO zadowolona, ale tak na 100%. Potem się zepsuło. Powiedziałam o tym psychologowi – to póki co mam zadanko, jakie myśli miałam wtedy w głowie, że było mi dobrze. Ja doskonale wiem, że to było związane z tym, że gładko weszłam w „dorosłość” tzn znalazłam spoko pracę, wyprowadziłam się, okazało się że jednak umiem sama wiele rzeczy ogarnąć. Teraz to już nie zadziała, bo wiem że popełniłam największy w tamtym momencie błąd życia. W sumie popełniłam go jeszcze wcześniej – poszłam na studia.
Brak związków tym bardziej.
Jak zwykle, brednia, uwieszając się na kimś nigdy się nie da poznać siebie w 100% i popracować nad sobą. Wszelakie efekty są wydłużane przez myślenie o tej drugiej o sobie i dramami z nią związanymi (jeśli źle wybrana).
Tylko samotność daje uwolnienie z wszystkiego, daje czas, daje wszystko. Ale Ty na wszystko masz odpowiedź negatywną, NIE i koniec.
Chcę inaczej, dlatego do tego dążę.
Nie robisz niczego. Tak jak tu narzekasz, tak u psychologa, ale decyzji nie podejmujesz.
Potem się zepsuło.
Nic się nie popsuło, tylko dowiedziałaś się o innych priorytetach, czyli poznaliście się lepiej.
Teraz to już nie zadziała, bo wiem że popełniłam największy w tamtym momencie błąd życia. W sumie popełniłam go jeszcze wcześniej – poszłam na studia.
Mądry człowiek patrzy na rozwiązania, głupi – żyje przeszłością, której zmienić nie może.
Ja bym miała czas, gdybym miała 18 lat i wiedziała to co teraz. Teraz już nie mam czasu. Niedługo zabiorą mi tą namiastkę kobiecości.
Dlaczego dla Ciebie decyzją jest TYLKO I WYŁĄCZNIE rozstanie się z partnerem, ale to, że decyduję że wolę z nim być niż nie być, już decyzją nie jest?
Ale początkowo pokazywał że ma priorytety: rodzina, dziecko, ślub. Miałam więc prawo sądzić, że to są jego priorytety. Po prostu mnie po mistrzowsku strollował.
A jakie jest rozwiązanie tej sytuacji, poza tym żeby zostać samą – co nieuchronnie prowadziłoby do mojego rzucenia się pod auto lub z wieżowca? Moim zdaniem rozwiązaniem tej sytuacji jest po prostu zaakceptowani jej.
Dlatego:
Terapia, zmiana systemu wartości i przekonań, zmiana tego jak odbierasz samą siebie i świat, który Cię otacza. Duuuuużo pracy nad sobą. Nie nad innymi, nad ślubem czy dzieckiem bo to będzie jak pudrowanie trupa. Popracuj nad sobą, masz dopiero 23 lata. Do 25 sporo się może wydarzyć. Nie mówiąc już o 30.
Dlaczego dla Ciebie decyzją jest TYLKO I WYŁĄCZNIE rozstanie się z partnerem, ale to, że decyduję że wolę z nim być niż nie być, już decyzją nie jest?
Oczywiście, że jest decyzją, tyle, że narzekasz nadal. To tak jakby wkładać rękę do palącego ogniska i mówić – podejmuje decyzję, że tę rękę tam trzymam. Niech parzy, ogień jest zły, nie ja.
Po prostu mnie po mistrzowsku strollował.
Więc odejdź.
co nieuchronnie prowadziłoby do mojego rzucenia się pod auto lub z wieżowca?
Kolejna brednia i próba wzbudzenia poczucia winy u czytających. Nic takiego by nie było, za słaba na to jesteś, na takie poważne decyzje. Ba, byłoby lepiej, ja to wiem, ale nie chcesz, by było lepiej. Wolisz by było źle, byle tylko nie nazwać siebie „singielką”.
Moim zdaniem rozwiązaniem tej sytuacji jest po prostu zaakceptowani jej.
To nie jest rozwiązanie, tylko bierne pozostawanie w złej sytuacji. Poza tym Ty nie umiesz tego zaakceptować. Akceptacja oznacza szczęście, a tego nie ma.
Przestań namawiać mnie do odejścia bo to nie „pomoc”, tylko wpakowanie mnie w większe bagno bo z kolejnym związkiem byłoby ciężej. Pomocą byłoby powiedzenie co zrobic żeby w tym związku było super.
Przestań namawiać mnie do odejścia bo to nie „pomoc”, tylko wpakowanie mnie w większe bagno bo z kolejnym związkiem byłoby ciężej.
Bo Ty znasz przyszłość. Bo Ty wiesz co jest pomocą, a co nie. Bo chcesz by zawsze było tylko po Twojemu i jesteś nieugięta. Więc żyj jak sobie wyznaczyłaś – masochistycznie.
Pomocą byłoby powiedzenie co zrobic żeby w tym związku było super.
Czyli zmanipulować mężczyznę, byś robił to czego chciała? By przestał być sobą? TAK SIĘ NIE DA i nikt Ci tego nie wytłumaczy. Nikt. Naginać rzeczywistość potrafisz świetnie, więc sobie poradzisz (oby tylko nie kosztem innych ludzi). Nic tu po mnie.
Zauważyłem, że kobieta prosząc o pomoc często (nie zawsze) chce, aby potwierdzić jej wizję i postanowienia. Jeżeli tak się nie dzieje zaczyna się lawirowanie i manipulacje.
Sam się zastanawiam czy jest dalszy sens odpowiadania na te wiadomości. To jak walenie głową w mur.
Zauważyłem, że kobieta prosząc o pomoc często (nie zawsze) chce, aby potwierdzić jej wizję i postanowienia.
Bo tak jest – powiedzcie mi co chcę usłyszeć, potwierdźcie moją nieomylność – wszystko z góry jest zaplanowane. Wszystko co inne – złe i głupie.
Sam się zastanawiam czy jest dalszy sens odpowiadania na te wiadomości. To jak walenie głową w mur.
Sensu nie ma. Jak pisałem, produkujemy się na darmo i za darmo. Najcięższe osoby do terapii to narcyzi i borderline – a niech się psycholodzy z nimi męczą, mają swoje wypłaty, a prywatnie jeszcze więcej. My i tak więcej tu zrobiliśmy, niż oni. I wiemy więcej na temat tej historii, bo dociekamy, a psycholog – słucha takiej jednostronnej przypowiastki fałszywej ofiary.
A jej jedyny wniosek jest taki- głupi faceci, głupia strona, atakują BEZ POWODU i nie chcą pomóc. Chlip, chlip.
Bo zanim nie dowiedziałam się, że po 30 będę bezużytecznym śmieciem to byłam nawet całkiem zadowolona,
Sama się tak nazywasz, tylko sama.
a może to jest jeszcze reakcja na zdradę,
Bo takie wnioski nasuwają się same po czytaniu tego typu materiałów. Bo kimże jest kobieta singielka 30+?
Bo takie wnioski nasuwają się same po czytaniu tego typu materiałów. Bo kimże jest kobieta singielka 30+?
Tym samym co mężczyzna singiel 30+, choć oczywiście starzejecie się szybciej, ale też nie zawsze. Są faceci 30+ z brzuchami itd co wyglądają fatalnie. No ale jak chcesz się czuć gorsza to się czuć. Wiesz najlepiej.
Kobietą po 30 r.ż. bez partnera w danej chwili?
Dlaczego uważasz, że bez związku nie możesz być wartościową osobą?
Nie wiem czy jest sens cokolwiek ci tłumaczyć, ponieważ masz z góry założoną teorię i powtarzasz ją jak mantrę. Co więcej nie chcesz nic zmienić w swoim życiu, ty chcesz się tu tylko wysrać emocjonalnie.
Tak ci zależy, żeby taplać się w tym emocjonalnym bagienku?
W złym miejscu szukasz namiastki atencji i klepania po pleckach, my preferujemy działanie a nie gadanie i emocjach.
No wiesz o tym i co z tego? Nic nie robisz w kierunku, żeby było lepiej tylko narzekasz w internecie. Jeżeli zachowujesz się tak samo w realnym życiu to nie dziwne, że ludzie od ciebie uciekają. Choćbyś była laską 9/10 uciekną bo emanujesz negatywną energią. Problemu szukałbym we wczesnym etapie dzieciństwa, jeżeli już. wygląda trochę tak jakby ktoś zaniedbywał twoje potrzeby na wczesnym etapie rozwoju ale to już robota dla twojego terapeuty.
Niepotrzebnie odbierasz nasze odpowiedzi jako atak. To, że nie stosujemy dyplomatycznego języka i nie głaszczemy cie po główce nie znaczy, że ktoś ci tu źle życzy albo chce cię wdeptać w ziemię jak robaka w imię swojego chorego ego.
Ja mam taki sposób bycia, mówię co myślę bez owijania w bawełnę i czy to kobietom czy mężczyznom tak samo doradzam. Co ciekawe moje koleżanki i koledzy doceniają to i mówią, ze inni umieją tylko napisać „wszystko się ułoży, będzie dobrze”. Twierdzą, że jak ja ich opierdolę (czego nie robię tak na prawdę) to od razu wiedzą co robić.
Jak powyżej napisałem koleżanka nie chce pomocy i nie chce nic zmieniać w swoim życiu. Mimo młodego wieku (23 lata) zachowuje się jak zgorzkniała stara Panna.
Lepiej bym tego nie ujął.
I kobietą, która jeżeli kogoś znajdzie to będzie tylko gorszy i gorszy niż poprzedni.
Pewnie niektórzy mogą być – zależy jak kto się czuje. Feministka np. będzie bardzo szczęśliwa że nie ma partnera a np. tylko kochanka. Ale ja nie jestem wartościową osobą nawet jak jestem w związku.
A co mam robić, skoro gwarancji że ktoś zechce się ze mną spotykać nie mam żadnej? Serio, Wy myślicie, że kobieta jak np. szuka partnera to wszyscy przed nią klączą i błagają „wybierz mnie!”? Nie nie. To tak nie wygląda. Przynajmniej u mnie. Nawet jak jakaś randka średnio mi się podobała (o ile facet nie był bucem, ale to mi się nie zdarzyło), to zawsze daję drugą szansę i proponuję drugie spotkanie. Ale często, a nawet w większości przypadków tego drugiego spotkania nie ma.
Jeżeli czytałeś poprzednie moje komentarze – to wiesz, że staram się być najlepsza z najlepszych, poza – co przyznaję otwarcie – ostatnim okresem, kiedy dowiedziałam się że związek ten nie ma przyszłości. Ale już ok. Tutaj, w głowie, w pamiętniku sobie ponarzekam, ale na świat zewnątrzny się to nie przekłada.
Ty jako afcet masz świadomość, że może być tylko lepiej. Ja z kolei wiem, że będę szła tylko w dół, mimo że nigdy nie byłam jakoś szczególnie wysoko.
I kobietą, która jeżeli kogoś znajdzie to będzie tylko gorszy i gorszy niż poprzedni.
Brednie i nic pewnego, jak większość co piszesz.
A co mam robić, skoro gwarancji że ktoś zechce się ze mną spotykać nie mam żadnej?
Na wszystko chciałabyś gwarancje, a zero postarania się o lepsze. Ślubem – zaklepać faceta, by nie uciekł, teraz jakieś podpisy od nieznajomych ludzi chcesz, by dostać gwarancję na znalezienie innego faceta. I co jeszcze? Świat ci da tyle ile dasz od siebie ty. Póki co jedynie rościsz i dlatego dostajesz marność.
Najwyżej będziesz sama, jak miliony innych ludzi i mężczyzn. Nic się nie stanie.
Serio, Wy myślicie, że kobieta jak np. szuka partnera to wszyscy przed nią klączą i błagają „wybierz mnie!”?
Nie myślimy, jednak kobiety mają więcej opcji niż mężczyźni. Statystycznie.
Przynajmniej u mnie. Nawet jak jakaś randka średnio mi się podobała (o ile facet nie był bucem, ale to mi się nie zdarzyło), to zawsze daję drugą szansę i proponuję drugie spotkanie. Ale często, a nawet w większości przypadków tego drugiego spotkania nie ma.
Też bym się nie spotkał, bo jak wszyscy widzimy emanujesz negatywną energią, zero pozytywnego myślenia, zero szukania rozwiązań, zrzucanie winy na innych i tak dalej. Niezależnie od twojego wyglądu, wieku i ilości partnerów. Charakter. Mężczyzna chce wiedzieć, że warto z kobietą układać życie. Ja bym nie widział tego, bo w twoich oczach nie dość, że ja byłbym jakimś pajacem to sama z siebie byś jeszcze robiła zło najgorsze, może dla atencji też.
Jeżeli czytałeś poprzednie moje komentarze – to wiesz, że staram się być najlepsza z najlepszych
Trudno uwierzyć, ale niech będzie 🙂
Ty jako afcet masz świadomość, że może być tylko lepiej.
Bez pracy nie ma kołaczy. Żaden facet wraz z wiekiem nie zyskuje, tylko dlatego, że jest starszy. On musi działać, by być lepszym. Żyjesz mitami i tyle. Tak Ci wygodnie.
Nie koniecznie, rożnie to bywa mam przykłady z otoczenia.
Zacznij pracę od tego właśnie. Może zabrzmi to głupio i banalnie ale każdy jest w jakimś sensie wartościowy. Musisz zacząć od pokochania samej siebie, swojego wewnętrznego dziecka.
Ok, wierzę na słowo. Zacznij od szanowania samej siebie, ponieważ jeżeli sama siebie nie szanujesz i nienawidzisz to świat za ciebie tego nie zrobi. Będzie wręcz odwrotnie ludzie wejdą ci na głowę i nasrają. Sad but true.
No nie wiem 173 i już wyżej w górę nie pójdę a jak sama wiesz poniżej 185 i 10k to nie jest facet. xD
A no zapomniałem o 20 cm pytonie ale tu tez mi sporo brakuje. ¯\_(ツ)_/¯
Teraz jesteś też „tą drugą”, tylko że w związku. Maju-masochistko, na razie skoncentruj się na terapii. Jeśli sama uważasz się za kogoś gorszego, to dlaczego ktoś inny miałby uważać inaczej? Oczywiście nieświadomie chciałabyś, żeby tak właśnie było. Swoją aktualną postawą stajesz się jednak podatna na zranienia. U mnie masz wielkiego plusa, że poszłaś na terapię.
Podczas gdy ja się staram o lepsze. Na początku związku patrzyłam na partnera z dystansem, wiedząc że być może ma jakieś dyskredytujace go cechy charakteru. Nie znalazły się one. Więc się zbliżyłam, otworzyłam, bo brakowało mi jego otwarcia się – pomyślałam, że może on czuje mój dystans, więc go skrócę. Oki, niewiele to dało. Dzwonil do mnie wieczorami i nagle przestał. W sumie na początku mi to nie przeszkadzało, ale potem pomyślałam że fajnie byłoby z nim wieczorem pogadać to sama zaczęłam dzwonić (taki luźny przykład). Potem dalej już wiadomo. Chciałam zobaczyć jego wizję na przyszłość, ale pomimo prób nie dowiedziałam się. Czyli mimo wszystko – starałam się coś zrobić, ale nie wyszło. Spowodowało to moją frustrację. Na najbliższy czas planem jest powrót do poprzednich ram, w których czułam się komfortowo. To nie jest niestaranie się według mnie.
Raczej by mieć pewna kwestie, pewien etap za sobą. Chociaż w sumie – w obecnym stanie jak teraz raczej ślub by nie wypalił. To było ok jakieś pół roku temu.
Akurat okres w którym randkowalam i o którym mówię był najlepszym okresem w moim życiu. Nie było we mnie żadnej negatywnej energii, byłam bardzo zadowolona. Wiem, pewnie nie wierzysz, bo ja sama nie wierzę że tak było, ale tak było 😀
Zwłaszcza moje koleżanki, które po niezdanej maturze zaszły sobie w ciążę i teraz siedzą z dzieckiem w domu. One duuuuuzo mniejszym kosztem osiągnęły sporo więcej niż ja.
Chyba coś podobnego stosowałam w tym moim najlepszym okresie życia. Mówiłam sobie coś w stylu „tylko ja sama ze sobą przebywam najwięcej czasu i w sumie to lubię, jest fajnie” i że sobą gadałam xd
Myślę że to cie nie pocieszy, ale mój partner ma podobny wzrost.
Taaak, psycholog stwierdził, że przecież to że Zawsze byłam odrzucana (w końcu ja zaczynałam wcześniej czy później odrzucać relacje), to przecież nie czyni mnie to gorsza. Jakoś jednak mu nie wierzę, bo to znaczy że jest ze mną coś nie tak, co w sumie jest pocieszające.
Akurat okres w którym randkowalam i o którym mówię był najlepszym okresem w moim życiu. Nie było we mnie żadnej negatywnej energii, byłam bardzo zadowolona.
Więc to związek wprawił Cię w to, że emanujesz negatywną energią? Tak czy nie? Jeśli tak to masz odpowiedź – WYRZUCIĆ DO KOSZA I WRÓCIĆ DO NORMALNEJ SIEBIE.
Zwłaszcza moje koleżanki, które po niezdanej maturze zaszły sobie w ciążę i teraz siedzą z dzieckiem w domu. One duuuuuzo mniejszym kosztem osiągnęły sporo więcej niż ja.
Ależ mi osiągnięcie. Rozłożyć nogi i brać 500+ w związku z pewne – z rozsądku, byle tylko urodzić. Nie, tylko efekty się liczą, czyli jak dziecko będzie wychowane. Taa, panie bez matury, jakież wartościowe. Nie wiem czy czasem w skali ocen nie są niżej niż te, które do 30-35 roku życia były rozwiązłe. Żadna to wartość tylko urodzić. Coś dziecko nauczyć, to co innego. Miłości też. Wybrania dobrego partnera. Zaradności. Optymizmu. Odporności. Ale nie, rozłożyć nogi, największy cel życia i często po wpadce, nieodpowiedzialnie.
Zaczynam podejrzewać, że ogólnie związki tak na mnie działają. W poprzednim, pod koniec również byłam już dosyć roztrzęsiona. Po zerwaniu nagle odczułam 100% ulgi. Tylko wtedy mieszkałam z rodzicami, miałam KOGOŚ. Teraz zerwanie z chłopakiem = siedzę sama jak mops całe dnie w domu. No i jeszcze kwestia tego, że skoro związki tak na mnie działają, to nie powinnam być w związku – a to już kompletnie jest sprzeczne z jakąkolwiek moją wizją siebie w przyszłości.
Nie zmienia to faktu, że duuużo, duuuzo mniejszym kosztem niż ja, mają więcej niż ja. Bo ja nawet dziecka, nawet malutkiej namiastki rodziny nie mam.
Zaczynam podejrzewać, że ogólnie związki tak na mnie działają.
To może do związków się nie nadajesz? 🙂 Może masz być sama? Chcesz na pewno dziecka w takim stanie psychicznym? Chcesz, by było jak Ty – ktoś kto siebie i świata nienawidzi?
Teraz zerwanie z chłopakiem = siedzę sama jak mops całe dnie w domu.
Ojeju, straszne. Tak to jest jak się jest kimś nudnym i uzależnionym od kogoś. Ani to koleżanek, ani to pasji, zwykłe „bluszczenie”.
Nie zmienia to faktu, że duuużo, duuuzo mniejszym kosztem niż ja, mają więcej niż ja. Bo ja nawet dziecka, nawet malutkiej namiastki rodziny nie mam.
No nie masz, bo wybierasz takich facetów i tkwisz w takich związkach gdzie przyszłości na to nie ma. Każdy wartościowy od Ciebie ucieknie, bo tak naprawdę jedyna możliwość ciebie poderwania to zmiana gałęzi, a to robią najgorsze panienki.
Może tak, co nie zmienia faktu, że nie chce 🙂 inni mieliby związki a ja nie.
Dlaczego uważasz, ze żeby być ciekawa osobą trzeba wychodzić z dg Omu i mieć koleżanki? To trochę krzywdzące, bo ja robię swoje „rzeczy” ale po prostu w domu. Wyjście z koleżankami np do restauracji to nie to samo co z partnerem – mnie to np. Męczy. Itd.
Nie jestem pewna czy one mają takich super wartościowych facetów :>
W obecnym stanie twojej psychiki „ulepisz” kolejnego znerwicowanego, niepewnego swojej wartości człowieka. Nie wiem czy wiesz ale emocje, które odczuwa matka w ciąży i w trakcie wczesnego etapu dzieciństwa dziecko chłonie jak gąbka i zostaje to z nim na całe życie.
No i co, że Karyny mają swoje kaszojady? Co z nich wyrośnie? Kolejne skrzywione jednostki, które będą musiały płacić krocie na terapię.
No sukces w Chuj!
Odpowiedz sobie na to pytanie.
Bo napisałaś wcześniej to w takim stylu jakbyś siedziała w domu i jadła lody i oglądała TV. Być może jest inaczej ale pamiętaj nikt tu szklanej kuli nie ma analizujemy to co piszesz.
Ale wiesz, że facet nie umie zaspokoić twojej potrzeby emocjonalnego wylewania się na zewnątrz?
My tego nie widzimy, nie przeżywamy.
U nas jest problem—-> rozwiązanie SAMEMU.
Nie chcemy gadać o problemach ani „otwierać się”., to tak nie działa. Facet może próbować słuchać twojego emocjonalnego szumu ale go to męczy i połowy nie zapamięta. Kobieta średnio wypowiada około 20k słów dziennie. Facet w porywach do 7k na dzień.
Dlatego dziwię się, że nie lubisz wychodzić z koleżankami, kobietom potrzebne są więzi z innymi kobietami.
Ja odnoszę wrażenie, że masz syndrom „Mr Nice guy” w wersji damskiej. Nie mówię tego, żeby wbić szpilę ale zaproponować książkę „No more mr nice guy”, może da ci trochę do myślenia.
Chociaż z twoim obecnym nastawieniem ciężko o jakąkolwiek pomoc.
No nie mają ale może tak jak ty są z nimi, ponieważ nie trafił się lepszy. Tak na prawdę marzą o jakimś księciu z bajki, który nie istnieje albo nigdy nie pojawi się na ich drodze.
Tak jak RedPiller napisał ślub ani dziecko nie rozwiąże twoich problemów, wręcz je spotęguje. Zamiast jednej nieszczęśliwej osoby będzie 3 albo więcej. (ty, partner, dzieci)
I tak się ciągnie to spierdolenie pokoleniami, ponieważ ludziom wmawia się, że związek i dzieci to lekarstwo na pustkę wewnątrz. Jest to ogromna bzdura. przekonują się o tym za późno i wychowują dzieci z deficytami.
Zdaję sobie z tego sprawę, ale zdaję sobie też sprawę z tego, że nawet gdybym wyszła „na prostą” to takie stany będą ze mną całe życie. Będę tykającą bombą zegarową, bo nie wiadomo kiedy znowu mi odbije. Czy wobec tego mam sobie odbierać możliwość bycia kobietą? Nie.
A jaki ja mam sukces? Żaden. A poświęciłam więcej wysiłku niż one.
Wiem, że nie. Wpadam w schemat wdowy po alfie, pewnie skakałam na karuzeli kutasów itd. Więc wiadome, że jak ktoś nie ma znajomych i siedzi w domu to pewnie je czekoladę i ogląda seriale. (Żeby nie było – to też robię, ale sporo innych rzeczy też…)
To grubsza sprawa. Nigdy koleżanek nie miałam i nawet w „przyjaźniach” byłam tą drugą. Teraz, jak raz na pół roku wyjdę to mam dość na kolejne pół roku.
Mimo wszystko – sytuację mają dużo lepszą niż ja, bo chociaż jakaś stabilność jest,
Jeżeli naprostujesz swoje myślenie to efekt będzie trwały. Może zdarzyć się gorszy dzień jak każdemu człowiekowi czy to znaczy, że wrócisz do stanu zero? No nie.
Nikt ci nie karze tego robić. Ty zamiast zrobić coś ze swoim życiem marnujesz czas na narzekanie od tego nic nie pójdzie do przodu.
Nie tylko ja ci to powtarzam ale ty jesteś na NIE i koniec. Trochę taką postawą plujesz nam i autorowi w twarz.
Poświęcamy swój czas na pomoc tobie a ty się zapierasz.
Ranisz moje uczucia. xD
Taka sama zasada jak w relacji z facetem.
Brak szacunku do siebie = inni nie będą cię szanować.
U sąsiada trawa zawsze wydaje się bardziej zielona.
Dlaczego uważasz, ze żeby być ciekawa osobą trzeba wychodzić z dg Omu i mieć koleżanki? To trochę krzywdzące, bo ja robię swoje „rzeczy” ale po prostu w domu. Wyjście z koleżankami np do restauracji to nie to samo co z partnerem – mnie to np. Męczy. Itd.
Bo piszesz, że nigdzie nie wychodzisz, że nuda, że samiutka, a więc wniosek – jesteś nudna i nic nie robisz, by to zmienić (masz wymówkę, wiem, wiem, zawsze u Ciebie się „NIE DA”), a do tego na tyle niedojrzała, że uzależniona od partnera, bo bycie samą cię przeraża i to wszystko co musiałabyś sama robić. Ludzie z pasjami nie mają problemu. Faceci też, ci co są introwertyczni, czy nawet mają fobię społeczną też mogą działać w domu, ale nie marudzą, że bez kobiety to byłoby im bardziej nudno, sami sobie układają życie.
Nie jestem pewna czy one mają takich super wartościowych facetów :>
Otóż to, patologia przyciąga patologię, swój do swego. Ale zrobił dzieciaka, super, cel życia wykonany… sama się sprowadzasz do klaczy rozpłodowej w swoim pojęciu „wartości” i „kobiecości”.
Nie no, chyba nigdzie nie pisałam że nuda. Ja się w życiu akurat nie nudzę. Mam swoje rzeczy i je robię. Nie nazwałabym tego pasja i bo nie każdy ją mieć. Po prostu miło jest mieć z kim pojechać na wakacje lub zjeść w weekend na mieście. Sama bym tego nie zrobiła. Tzn. Na miasto sama bym mogła iść jesc (chociaż średnia to przyjemność więc pewnie bym nie poszła), ale na wakacje sama nie pojadę.
Bo do niczego innego się nie nadaję.
Bo do niczego innego się nie nadaję.
Jakbyś była facetem to byś dostała liścia na otrzeźwienie. A tak uprzywilejowana, niech Ci odpisują…
Oj… to działa, działa… taki liść.
Ta cała Maja KARMI się tymi Waszymi wywodami. To ją zasila.
Nie wiem, czy ktoś to powiedział, ale tak to widzę, po dotarciu do końca.
To nie była strata czasu.
SŁABE WNIOSKI WYCIAGASZ. Może naucz się czytać ze zrozumieniem? Mam wrażenie, że dziewczyny są strasznie LENIWE umysłowo. Mają sprawny mózg, ale używają go głównie do kłamstw i snucia wieloletnich intryg. Super sprawa. KŁAMSTWO UZALEŻNIA! Im dłużej trwa — tym trudniej z tego wyjść.
Musisz sobie 2 pyt. zadać:
1. co jest prawdziwą wartością w życiu (bo raczej nie parzenie się)
2. dlaczego tak nisko się oceniam.
bo wychodzisz ze złego założenia, że masz się nie szanować i relację budować na seksie, a to przeważnie kończy się niepowodzeniem.
Zawsze możesz,zwyczajnie zerwać relację popracować nad sobą, poznać siebie, oraz nauczyć się żyć sama ze sobą, nie oczekiwać, że mężczyzna rozwiąże Twoje problemy, lub że ktokolwiek za ciebie weźmie odpowiedzialność.
I wtedy jak będziesz emocjonalnie ustabilizowana, można wejść w nową relację, ale na początek bez seksu, dokładnie poznanie drugiej osoby, a jak zauważysz manipulację, kłamstwa, wymuszanie emocjonalne jakiś rzeczy, to zerwać relację.
Lepiej być samemu niż uwikłać się w związek gdzie ktoś Cię będzie wykorzystywał, a Ty będziesz się bała przeciwstawiać, bo to już przemoc psychiczna.
Warto zawalczyć o siebie, 🙂
może świadczyć to, że po naczytaniu się zaczęlam wierzyć w to że po 25 r.ż. jestem przechodzona i na nic nie zasługuję
Zacytuj gdzie to napisałem u siebie.
No i grube piniążki idą do kieszeni psychologa
Zamiast do mnie 😉
Napisałam, że nie piszę jedynie o tym blogu. Ale pośrednio, napisałeś o tym np tu:
Czy tu:
Wiadomym jest, że kobieta ok. 25 (a 30 już na 100%, jezeli jest singielką) raczej miała więcej niż jednego partnera seksualnego.
Miała, nie miała, jak takie są kobiety to co poradzić. Ich problem i nie są tego świadome.
Dlatego w okresie swojej największej atrakcyjności powinnyście znaleźć, pokochać i uszanować dobrego mężczyznę „do końca swych dni”, czy też ojca waszych dzieci, bo okres waszej atrakcyjności nie jest wieczny. Niestety, coraz więcej kobiet woli w tym czasie się bawić, być rozwiązłymi, a więc i zepsutymi psychicznie i z charakteru.
A tyczy to Ciebie? TO tylko wskazówka. Zamiast trzymać się jednego patałacha to zdobądź się na niezależność EMOCJONALNĄ.
oczywiście, że masz, 🙂
jeżeli ten ktoś nie chce rodziny, to może warto się rozstać i nawiązać relację z kimś zainteresowanym takim rozwiązaniem:)
jak myślicie po co agencji modelek odważne dziewczyny:) ?
To już nie wystarcza bycie modelką, trzeba do tego jakiejś specjalnej odwagi??
Odważne dziewczyny z całej Polski zapraszamy na priv
Z jednej strony mamy seks za pisemną zgodą – uzyskanie tego ma obowiązywać raczej mężczyzn. Z drugiej mamy promowanie rozwiązłości, głównie kobiecej. Jak nic wygląda to na nadchodzący w pełnej krasie matriarchat. Matriarchat zwykł pojawiać się w schyłkowym okresie cywilizacji.
Możesz podać przykłady cywilizacji, w których w schyłkowym okresie pojawił się matriarchat? Gwoli ścisłości, możesz napisać, co rozumiesz pod pojęciem „pojawianie się matriarchatu”? Ogólnie rzecz biorąc rozwinąć temat.
To ogólna koncepcja cywilizacji tellurycznej i dionizyjskiej. Np. tu https://tradycjonalizm.net/juliusevola/matriarchat.htm .Według Bachofena matriarchat chociaż przyczynia się do upadku cywilizacji tellurycznej, nie wydaje się bezpośrednią przyczyną. Jest raczej tego objawem. Proponuję przeczytać/odsłuchać Matriarchat Marcina Wolskiego i porównać z tym co się dzieje obecnie. W jednym z moich komentarzy na tej stronie dałem link do badań na schyłkiem cywilizacji. Autor wyrażnie wskazał matriarchat jako zawsze pojawiący się w takiej sytuacji.
Wielkie dzięki, brzmi ciekawie. Może podzieliłbyś się swoją wiedzą np. pisząc artykuł na tę stronę? Z chęcią bym poczytał.
Także zachęcam do napisała artykułu (proszę o e-mail w tej sprawie). Sam kiedyś miałem o tym pisać i wielokrotnie już wspominałem o tym. Dana epoka zawsze zaczyna się od krwiożerczego, brutalnego patriarchatu, ale im dalej w las idziemy, w postęp, tym częściej budujemy właśnie równość płci, a na końcu już to kobiety są uprzywilejowane i na tym epoki się kończą – cywilizacje zabierając ze sobą.
ale nasza cywilizacja się nie kończy, a nadal rozwija, 🙂
Jak by nie było wiele mamy zdobyczy technologicznych i cały czas się rozwijamy, 🙂
Jednak promowanie rozwiązłości nie oznacza automatycznie, że wszystkie kobiety są rozwiązłe.
Większość kobiet jednak jest porządna a i nie wszyscy mężczyźni uzyskują pisemną zgodę na współżycie, A niektórzy uwodziciele nawet nie potrzebują zgody zainteresowanej kobiety aby uzyskać seks.
A niektórzy uwodziciele nawet nie potrzebują zgody zainteresowanej kobiety aby uzyskać seks.
Nazywajmy rzeczy po imieniu, seks bez zgody to gwałt, więc nie uwodziciele, a gwałciciele. Uwodziciele to kompletnie inna grupa społeczna, która nikogo nie krzywdzi.
To zależy. Uwodziciele potrafią być równie przebiegli jak niektóre kobiety. Niebezpieczne w nich jest to, że relacje międzyludzkie traktują jako grę, uczą się zagrywek, zachowań i manipulacji aby osiągnąć swoje egoistyczne cele. W większości cele te opierają się na rozwiązłości, dążą do jak najszybszego rozwoju znajomości i uzyskaniu seksu poprzez wyćwiczone na poprzednich kobietach teksty lub mowę ciała. Generalnie dla uwodzicieli im więcej kobiet tym lepiej. Gargamel na YouTube nagrał godzinny materiał na temat właśnie takiego typu mężczyzn. Polecam obejrzeć, gdyż doskonale rozkłada na czynniki pierwsze ich przygodny styl życia.
Ale rozróżnijmy uwodzicieli, którym chodzi o podbijanie sobie „licznika” – niektórzy są naturalami, niektórzy wyuczeni, ale też tacy, którzy po prostu chcą zdobyć sobie jedną kobietę bo po prostu nie mają powodzenia i stąd korzystają z porad.
Metaforycznie rzecz ujmując całe życie to gra, wygrasz, lub przegrasz. Wszystko może być grą. Taniec godowy też.
chodzi o nowy trend w społeczeństwie, który masowo uczy mężczyzn manipulować i grać, zaliczać panienki na ilość. Konsekwencją tego jest uzależnienie od seksu, przedmiotowe traktowanie drugiej osoby itp.
Jeżeli ktoś ma moralne zasady i umiejętności uwodziciela, to i tak celem nie jest zaliczenie kolejnego „seksu” a nawiązanie jakiejś relacji, z której może się przekształcić w coś intymnego.
Zależy co jest na pierwszym miejscu, czy osoba/kobieta/mężczyzna czy „seks”/zaliczenie tej osoby.
Jak pisałem, nie wrzucałbym każdego uwodziciela do jednego worka z gwałcicielami (idiotyzm), ani tymi co chcą tylko zdobywać seks w masowych ilościach, ponieważ to jest NIEMOŻLIWE. Ci uwodziciele, którzy w ten sposób mówią mężczyznom są oszustami. Ale tak jak mówię, są różne szkoły.
Bardzo dobrze, że nie każdy uwodziciel to gwałciciel. Uwodzenie to podstęp, a w orzecznictwie podstępne nakłanianie kogoś do współżycia to przestępstwo.
art-197-§-1-KK
Uwodzenie to podstęp
Wykaż to najpierw, udowodnij.
No i jeśli mielibyśmy podstępne kobiety karać to by pewnie niewiele się ostało 🙂
]
Przecież ona w cale nie chciała! To on zły ją uwiódł, zmanipulował, to był GWAŁT a ona dalej jest dziewicą! haha
Z doświadczenia wiem, że nie trzeba oszukiwać na randce żeby doprowadzić do zbliżenia. Wystarczy być w miarę przystojnym, do tego ciekawym człowiekiem, który umie wzbudzić emocje w kobiecie. Nie trzeba wtedy deklarować miłości, związku itp. kobieta sama sobie dopowie coś w głowie albo zracjonalizuje swój wybór a po prostu miała na danego faceta ochotę ale zdarzają się i takie które tego nie ukrywają.
A makijaż i staniki push-up to nie jest oszustwo? Może to też podciągnijmy pod ten artykuł? Jak obudzisz się rano przy innej kobiecie to zgłaszać przestępstwo?
ćććiii.. z tym karaniem, bo Tu już jest wielu mężczyzn, którzy z zamiłowaniem podchwycą taką sugestię i jeszcze wprowadzą ją w czyn, z tym , że to karanie to będzie fizyczne.
I zracjonalizują sobie stosowanie przemocy fizycznej.
Ten cały Gargamel nie ma pojęcia o czym mówi. W jego stylu mówią głównie białorycerze, którzy najchętniej zdobyliby kobietę przez wykastrowanie wszystkich rywali. Spójrz na poziom jego filmu. Cały czas rzuca teksty „wy myślicie”, „robicie”, „chcielibyście”, „jesteście”. Skąd on to wszystko wie? Manipuluje rzeczami nie gorzej niż kobiety, a rację ma do może 5% uwodzicieli, którzy rzeczywiście nie grzeszą moralnością. Ale jak to u nas – nie znam się więc się wypowiem. Dyskusja czy uwodzenie to manipulacja i zło wcielone trwa odkąd ludzie uwodzą. Wszystko w tym temacie już zostało powiedziane.
alebrcik wymagasz zgody na seks na początku znajomości ? Definicja uwodzenia zawiera w sobie przekonanie do seksu w trakcie znajomości. Odrębną rzeczą jest metoda jaką się to zrobi. To już faktycznie można wartościować etycznie. Dopuszczasz możliwość istnienia etycznych uwodzicieli ?
nie
W tym momencie pomyślałem o rzeszy kobiet, ubranych nieco prowokacyjnie i z dobrze dobranym makijażem. Uwodzą wyglądem. Tego rodzaju uwodzenie uważasz jak rozumiem także za nieetyczne.
tak, było już to poruszane w kontekście prowokacyjnego ubioru
To pokazuje jaką sex jest potężną siłą, chyba główną mocą napędową w życiu. Chcesz mieć dużo seksu? No to oprócz wygladu potrzebujesz kasy, pozycji i splendoru – chcesz być kimś, zakładasz firmę, coś produkujesz, ktoś skorzysta, gospodarka się kręci a ty poruchasz. Jak powiedział znajomy – świat na piczce stoi h…. podparty.
I taka jest motywacja i przyjemność z życia większości ludzi. Każdy zamach na ogranieczenie lub regulację swobód seksualnych tacy ludzie traktują jako zamach na swoją wolność, prawo do szczęścia. No to mamy zdrady, rozbite rodziny i postępujacy rozkład społeczeństwa. Tu zachodzi z grubsza wojna – natura versus kultura, trzeba znaleźć złoty środek.
Seks, jakby nie patrzeć może być potężnym narzędziem władzy i kontroli. Seksualizować społeczeństwo, wylewać erotykę gdzie się da, prawdę mówiąc wykorzystując naturalne popędy przeciwko samym sobie, bez oporu. Niech się gżżą, zdradzają, rodziny rozwalają, o taka niewinna zabawa, cel będzie osiągnięty bez bata – otempiałe społeczeństwo kierujące się genitaliami, podatne na manipulacje. Pokażcie nam nową zabawę to zrobimy wszystko żeby w niej uczestniczyć, rozkładamy nogi i ręce, dojcie z nas ile wlezie.
większość ludzi, którzy coś stworzyli, motywowana była chęcią tworzenia, nie ruchania.
na szczęście.
Różnie to bywa. Może i Freud nie miał we wszystkim racji ale sexualność jest jedną z głównych sił napędowych człowieka. Jeden ze znanych muzyków zaptany o powód swojej twórczości odpowiedział – żeby laski wyskakiwały z majtek.