Ideał kobiecości. Damski wariant księcia z bajki
Spis treści
Zawiedziony poziomem spotykanych dotąd kobiet nasz czytelnik postanowił stworzyć model ogłoszenia matrymonialnego w celu poszukiwania ideału kobiecości – jednorożca. Będzie to tekst odpowiadający na wymarzony profil mężczyzny (tzw. „księcia z bajki”, czy „prawdziwego mężczyzny”) wg pewnej 40-latki (jeśli wierzyć ogłoszeniu, lekarza z „własną kliniką”), który mógłby się o nią starać. Czytelnik zatem napisał jego listę oczekiwań. Nie wiadomo, czy oryginalne, kobiece ogłoszenie jest autentyczne, czy może prowokacją, trollingiem lub fikcją opartą o marzenia samotnej kobiety. Ogłoszenie czytelnika jest w pełni prawdziwe, i oparte o wizję takiej dziewczyny, jaką chciałby spotkać i poślubić (co jest wymowne, gdyż racjonalnie rzecz biorąc małżeństw systemowo nie popieramy). Czytelnik zakłada, że prawdopodobieństwo spotkania takiej kobiety jest bliskie zeru, ponieważ w czasie swego życia spotykał kobiety o zupełnie innym profilu intelektualnym i charakterologicznym. Między innymi dlatego też zaczął identyfikować się z The Red Pill. W ogłoszeniu czytelnika zachowana jest kolejność wymagań, a więc lustrzane odbicie kobiecego „oryginału” ogłoszenia. Pouczająca będzie z pewnością różnica priorytetów… Oceńcie sami, czy wymagania czytelnika są w jakimkolwiek stopniu realistyczne i możliwe do spełnienia w dzisiejszych, koszmarnych czasach. Co mówią o epoce, i co mówią o nim samym – ich autorze.
Ogłoszenie jest pisane w formie pierwszoosobowej – nie pisze go autor strony, a czytelnik.
Kobieta unikalna. Czy mężczyzna mierzy dziś siły na zamiary?
Wygląd jest sprawą ważną, choć drugorzędną wobec cech z drugiej puli (zainteresowania, światopogląd, charakter). Niemniej sprecyzuję, bo mężczyzna szuka kobiety, a więc także i ciała, kochanki i potencjalnej matki dzieci. Mogę zakochać się w umyśle, ze skutkiem nawiązania przyjaźni, ale nie mogę być z kimś nie zakochawszy się także w ciele. A więc do rzeczy;
- Wzrost obojętny, byle nie powyżej 180 cm. Kategorycznie odpada budowa Walkirii przy wzroście 175-180! Szukam kobiety, nie moździerza artyleryjskiego czy miotaczki kulą 😉
- Profil ciała obojętny, choć preferuję kobiety smukłe o długich nogach, zamiast skądinąd seksownych sylwetek w typie „wiolonczeli”. Jak napisałem, wygląd jest jednak drugorzędny. Magii ciała nie da się do końca opisać słowami.
- Nie jestem typem, który napisze „wolę blondynki”, albo „wolę rude”. Podobają mi się twarze o dużych, wyrazistych oczach, to jest dość ważne, reszta względnie obojętna. Zatem przykładowo maleńkie „tatarskie” oczka przy dużym nosie odpadają całkowicie, przykro mi. Uwielbiam ciemne szatynki, i oczy zielone albo szarobłękitne, to wielki plus, niemniej NIE warunek condicio sine qua non.
- Absolutnie odpada nadwaga, albo skłonność do tycia. Nie toleruję i nie zmuszę się żeby pożądać otyłej kobiety. O ile rozumiem problemy zdrowotne, czy chwilowy stan pociążowy (nie będę wyśmiewał, pomogę) to nie zniosę zaniedbań wynikających z lenistwa i niezdrowej diety. Nie interesuje mnie rozmiar piersi, wolę zgrabną pupę. „Afrodyta kallipygos” to mój ideał.
- Jednym z moich fetyszy estetycznych są długie włosy (autor strony podziela te zdanie, albowiem zbyt wiele kobiet lubi się strzyc na krótko, przez co stają się całkowicie niekobiece i aseksualne – dop.). Nawet niezbyt ładna dziewczyna z włosami „za pupę” albo choćby do pasa sprawia, że odwracam głowę. Minimum, to choćby do ramion, albo w ostateczności „french cut” (lata 20-te), ale to już przy wybitnej urodzie. Jeśli jesteś ostrzyżona „na zapałkę” lub 1-2 cm, wybacz, nie kupuję. Kocham warkocze, wszelkie klasyczne fryzury typu warkoczowe „precle”, „piłeczki” i inne konstrukcje tego typu. Trudno o coś bardziej zjawiskowo kobiecego. Zawsze mnie zachwycały, także w malarstwie. PS- Gdybyś musiała kiedykolwiek ściąć włosy z powodów np. zdrowotnych nie masz się czego obawiać, kochałbym bezwarunkowo. Chodzi tylko o preferencje estetyczne.
- Lubię drobne stopy, smukłe ręce, długie szyje i palce, ale to też nie jest bezwzględnie w wymagane. Nie cierpię masywnych łydek u kobiet, no chyba że są wynikiem treningu (ale wtedy i tak reszta ciała zachowuje proporcje.)
- Na co dzień możesz nosić się jak chcesz, byle wygodnie, i stosownie do sytuacji, nie mam zastrzeżeń, komfort to podstawa. Nie znoszę jednak mody hipisowskiej i queer, tych wszystkich ubrań zacierających i unifikujących płeć. Odpadają zatem„pacyfki” (czemu, wyjaśnię poniżej), t-shirty z lewicowymi guru (Lennon, Guevara etc.), powyciągane swetry do jeansów z wiszącym krokiem, damskie rurki, monstrualne glany (ale buty motocyklowe ok.) Żadnej ideololo mody. Mam inny styl, i nie pasowalibyśmy do siebie. U kobiet cenię stonowaną elegancję. WAŻNE; Bywam czasem w teatrach lub operze, i wtedy ubieram się stosownie do miejsca. Mam szyty na miarę surdut i kamizelki, czasem założę garnitur, więc oczekuję że ubierzesz się jak dama 😉 Buty niekoniecznie na wysokim obcasie, ale szykowne, mam nadzieję że lubisz sukienki, spódnice, żakiety etc. Uwielbiam na kobiecie nylony z tylnym szwem, i ogólnie klasyczną bieliznę, oraz klasyczne dziewczęce spódniczki. Jeśli sprawia Ci przyjemność noszenie takich rzeczy, jesteś blisko ideału. Kocham modę lat 20-tych i 50-tych, estetykę „noir”, rękawiczki, woalki etc., jeśli lubisz takie konwencje i umiesz ich użyć, jesteś ideałem.
- Możesz mieć tatuaż, ale najlepiej w takim miejscu, żeby dał się zakryć ubraniem „służbowym”. Nie toleruję piercingów na twarzy ani piersiach, szukam kobiety którą przedstawię matce i rodzinie. Odpada również „tramp stamp”. Brzydzę się dredami.
NIE ZNOSZĘ, (!!!) odrzucają mnie wszelkie farbowane na niebiesko czy zielono fryzury, makijaże post apokaliptycznego czy punkowego upadłego anioła, i wszelkie inne, najczęściej feministyczne manifesty estetyczne. Jeśli farbujesz włosy bo np. uważasz że Twój naturalny kolor jest szary i nieatrakcyjny, nie powiem ani słowa. - Lubię gdy dziewczyna używa perfum, lubię jej kupować kosmetyki, ale po organoleptycznych konsultacjach (test nadgarstkowy). Nie palę papierosów, zdarza mi się raz, dwa razy na m-c zapalić cygaro (moczone w whisky albo rumie- chill out, nie nałóg:) ), natomiast nie znoszę i nie toleruję palenia papierosów w domu. Paląca nałogowo to zdecydowany minus. Nienawidzę zapachu marihuany.
To tyle o fizyczności i sprawach estetycznych. Teraz kanon, sprawy najważniejsze. Punkty
1&2 z poniższej listy są najważniejsze, reszta to negocjowalne dodatki.
Postępowy kobiecy charakter, a dążenie do ideału kobiecości
- ABSOLUTNA PODSTAWA; Nie znoszę ludzi dla których bazą światopoglądową jest relatywizm, nihilizm i postmodernizm, ogólnie popkulturowy mainstream. Jeśli dla Ciebie „kultura” to filmy Tarantino, seriale i komiksy typu Marvela i seansy w Multikinie do popcornu z colą, zdecydowanie NIE PISZ. Postmodernizm to dla mnie tandetny, choć czasem zabawny dodatek do kultury.
- Nie znoszę wulgarnych, ostentacyjnie „bluźniących” kobiet. Nie znoszę dziewczyn próbujących prześcigać w chamstwie mężczyzn, i nie umiejących zachowywać się i poruszać jak kobieta. Nie chcę cierpieć tzw. „japońskiego wstydu” za czyjś brak manier, ignorancję i głupotę. Kobieta powinna umieć zachować się w każdym towarzystwie, od staruszków z inteligenckiej rodziny, po cudzoziemców z odległej kultury. Z naturalną delikatnością i taktem. Dla kobiet z klasy średniej i wyższej sprzed 30-40 lat to była kiedyś norma, obecnie rzadkość. Jak tytułowy jednorożec właśnie. Masz być przy tym kobietą, i kochać swoją kobiecość. Czy ja wiele wymagam…? 😉
- WAŻNE- MÓJ KOD KULTUROWY; Zostałem wychowany i ukształtowany przez klasyczną europejską literaturę, i mogę związać się wyłącznie z kimś utworzonym tak samo, w kulcie tych samych dzieł i wartości. Jeśli więc nigdy nie czytałaś i nie rozumiesz (choć kilku z poniższej listy); Stendhala, Melville’a, Dumasa-ojca (Hrabia de Monte-Christo), Balzaca, Wilde’a (baśnie!) Conrada (kocham miłością absolutną, mam wszystko z biografiami włącznie), Saint-Exupery’ego (Twierdza!), Kafki, Manna, Boccaccia, Dantego, Quevedo, Calderona de la Barca, Szekspira (Uwielbiam „Burzę”), Cervantesa, Karen Blixen (Out of Africa!), Kiplinga, Waltari, Singera, Nabokova, a z Polaków- Norwida, Słowackiego, Fredry, Sienkiewicza, Ossendowskiego, Prusa (Lalka!), Schulza, Lema (!) to nie będziemy mieli o czym rozmawiać. Wolę przyjacielską relację z kobietą, która rozumie cytaty i aluzje oparte o powyższych, zamiast romansu z lalką która mimo ładnego ciała nie ma szans zrozumieć, o czym mówię.
- UWAGA; Jeśli uważasz, że „dużo czytasz”, ale dla Ciebie czytelnictwo to 50-twarzy Greya, Musierowicz, jakieś Sagi Lodu, czy inne Gry o Tron i podobne grafomaństwa dla niespełnionych erotycznie 40-latek, czy nie daj Bogi Gretkowska, Szczuka et consortes, to nawet nie próbuj spoglądać w moją stronę. Od Greya wolę Doriana Graya, tak dla ścisłości 😉
- Czytam wielu autorów współczesnych, ale powyżej wymieniłem kanon, bez którego nie da się niczego zrozumieć. Kiedyś kompromitacją była jego nieznajomość, choć 3/4 z listy (jest trochę dowolna w doborze współczesnych autorów). Oczywiście, jestem otwarty na inne propozycje lektur. Idealny (!) związek to taki, gdy czasem w wolnej chwili czytamy obok siebie, przy filiżance gorącej herbaty 😉 (Uwielbiam Earl Greya- jedyny Grey, jakiego toleruję 😉 ).
- W zasadzie to samo dotyczy kanonu malarstwa europejskiego. Jeśli nie wiesz kto to był Dürer czy Velazquez, nie pisz, oszczędź mi tego. Muzycznie wychowałem się na art-rocku, jazzie i klasyce. Toleruję też operę, zwłaszcza Mozarta, Wagnera i Rossiniego. Cenię klasyczną muzykę filmową. Jeśli grasz na fortepianie, skrzypcach, albo choćby chodzisz do filharmonii na koncerty, to ogromny plus. Byłoby wspaniale mieć z kim się dzielić tą radością, rozumienia i „czucia” klasyki.
- CZAS WOLNY; Bywam „społeczny”, lubię wyjść na imprezę ze znajomymi, ale wyłącznie do lokalu z muzyką blues/jazz albo latino. Chętnie zatańczę salsę czy rumbę.
- WAŻNE; Kocham relaksować się od czasu do czasu oglądając galerie starego malarstwa, rzemiosła, starą architekturę. Jeśli nudzą Cię muzea, zamki, zabytkowe biblioteki, antykwariaty czy skanseny nie dogadamy się. Chcę cieszyć się zrozumieniem u bliskiej osoby tego, co oglądamy oboje. Nie wymagam wiedzy antykwariusza, ale wrażliwości na miejsca i dzieła. Bez obaw, nie zanudzę Cię 🙂
- Wyjeżdżając za granicę szukam miejsc opowiadających o przeszłości. Nigdy nie korzystam z biur turystycznych, więc odpadają kobiety „pozerki” kochające „podróżować” all inclusive, byle mieć co wkleić na instagram i facebooka.
- Wolę spacer po plaży o wschodzie słońca, niż łażenie po galeriach handlowych i deptakach. Wolę włóczenie się po zabytkowym cmentarzu, niż największy bar w kurorcie. Wolę kieliszek absyntu od „hipsterskich” drinków. Lubię docierać tam, gdzie nie dociera statystyczny turysta. Zapadła kaplica, opustoszałe osiedle na końcu drogi, samotny kościół straszący wybitymi oknami, zamieszkały tylko przez ptaki. Nie będziemy nigdy zwiedzać Disneylandu, ale możemy pojechać motocyklem do Rumunii czy Chorwacji.
- Kocham pływać i nurkować, jeśli interesuje Cię nurkowanie bezdechowe w masce (ale bez wyczynu, tak do 8-10 m.) to możemy być wspaniałą parą asekurującą się wzajemnie, np. na Majorce 🙂 Nie wykluczam spear-fishingu. Wolę morze, niż góry, ale nie pogardzę oglądaniem pięknej przyrody w dowolnym miejscu. Nie wymagam od Ciebie wielkiej kondycji, ale jeśli wolisz siedzieć przed TV w hostelu zamiast zrobić wycieczkę po nowo poznanym miejscu, nie dogadamy się.
- DIETA; uwielbiam ryby i owoce morza, ale też dziczyznę. Toleruję czyjś wegetarianizm, ale byłoby to utrudnieniem we wspólnej kuchni. Weganizmu nie znoszę jak każdego lewackiego sekciarstwa. Wiele lat temu, za życia mojego wujka miałem staż w kole łowieckim i polowałem z nim. Nie sądzę, bym szybko ponownie znalazł na to czas, ale nie wykluczam. Więc jeśli tego nie tolerujesz choćby światopoglądowo, nie dogadamy się również. Z alkoholi, głównie rum, whisky i koniaki (gruzińskie!). Kocham wino, zwłaszcza do jedzenia, uwielbiam kuchnię włoską (bolońską) i hiszpańską. Sam uwielbiam gotować, jeśli za tym nie przepadasz, nie ma dramatu. Bylebyś tylko umiała kiedyś nakarmić dziecko, gdy mnie nie będzie w pobliżu. Uwielbiam jeść nowe rzeczy, w nowych miejscach.
- ZWIĄZKI; byłem w jednym poważnym, ponad 5-letnim związku z nazwijmy to, „bananową feministką”, dzieckiem zamożnej elity uniwersyteckiej z UJ. Po tym doświadczeniu serdecznie nienawidzę feminizmu i wszelkich jego przejawów, oraz „luzu” bananowej lewicy. Nie znoszę więc bałaganu w mieszkaniu, brudnego zlewu, prysznica, rozwłóczonych skarpet, fetoru gandzi (!!!), brudnych popielniczek etc. Sam utrzymuję moje miejsce w niemal idealnym porządku, ale bez „faszyzmu” (kurtka na oparciu krzesła, czy kubek po kawie na stole to nie dramat, czasem się przecież spieszymy). Jeśli interesują Cię manify i Czarne Marsze, proszę, nie pisz.
- Nie musisz być dziewicą, miałem też za sobą kilka krótszych związków i zwykłych romansów, i nie oczekuję tego. Jeśli jednak miałaś powyżej 4-5 partnerów, to chyba nie jesteś dziewczyną której szukam. Docenię i uszanuję osobę wierzącą, sam jestem agnostykiem, ale kochająca kobieta może mnie przekonać do wielu rzeczy.
- ZWIERZĘTA; Wolę psy niż koty, ale te tradycyjnie trzymam krótko, nie ma mowy o zapasieniu niezdrową dietą i spaniu na meblach lub łóżku. Dbam o zwierzaki, ale jestem „antropocentryczny”, najpierw potrzeby ludzkie, potem zwierzęce.
- BARDZO WAŻNE; jeżdżę starym, klasycznym samochodem, którego kupno i restauracja kiedyś kosztowały mnie dużo wysiłku, czasu i wyrzeczeń. Rozważam udział w rajdach pojazdów zabytkowych, jak w końcu znajdę chwilę. Z racji rozmiarów (parkowanie) i silnika (paliwożerność) nie bardzo nadaje się do intensywnej jazdy na co dzień, używam go do zakupów w marketach, odwiedzin u znajomych, wyjazdów za miasto czy na krótkie urlopy. Latem znacznie częściej jeżdżę motocyklem, bez oporów jeżdżę komunikacją miejską. Jest pewne, że jeśli sprzedam ten samochód, kupię następny, podobny. To trochę hobby. Stać mnie na to, i nie będę nigdy (!) tolerował żadnych rozmów na temat wyprzedaży „parku maszynowego” w stylu „ale po co ci to?”. Chyba że na wypadek poważnej choroby, albo wyprowadzki do innego miasta. Jeśli jednak potrzebowałabyś do pracy czegoś praktycznego, mogę rozważyć kupienie Ci używanego Nissana Micry, albo jakiegoś innego, kompaktowego, miejskiego samochodu. Zapłacę za pierwsze OC, potem jednak tankowanie na Twojej głowie.
- To samo dotyczy broni palnej. Strzelam dość regularnie (gdy jestem w Polsce), biorę udział w zawodach typu longshot i quigley match. Co, kiedy i ile kupuję to wyłącznie moja sprawa. Nie będziesz mnie wyliczać z amunicji czy benzyny do chwili, kiedy to zagrozi „minimum egzystencjalnemu”, a nic podobnego się nie stanie, gwarantuję. Niech to będzie jasne już teraz.
- Jeśli jesteś pacyfistką, nie pisz. Nie znoszę komunizmu i lewackich ideologii. Jeśli jednak lubisz broń, i będziesz mi towarzyszyć na strzelnicy, albo wciągniesz się w takie hobby – materiał na parę idealną 😉
- DZIECI; nie ingeruję w formy antykoncepcji jakie wybierzesz i na jakie pozwala Ci zdrowie czy zalecenie lekarza, to dziś blisko 99% skuteczności, ale pamiętaj o jednym – NIE toleruję aborcji. Jeśli zajdziesz w ciążę, biorę pełną odpowiedzialność za taką sytuację. Jeśli zechcesz odejść, możesz nawet zostawić mi dziecko, mam dość starszej generacji kobiet wokół, żeby mi pomogły. Nie ma problemu, jeśli chcesz pracować, ale pamiętaj- dziecko do ok. drugiego roku życia potrzebuje przede wszystkim obecności matki, więc nie chcę słyszeć żadnych bzdur o „urlopach tacierzyńskich” i symetrii, aż do skończenia karmienia piersią. Symetria może być od momentu gdy trochę podrośnie, i pójdzie do żłobka/przedszkola.
- POZYCJA SPOŁECZNA; Nie interesuje mnie Twoje formalne wykształcenie, pochodzenie, i charakter pracy, jeśli spełniasz wymogi pt. 1&2 z drugiej listy, to jest KLUCZOWE. Widziałem już dosyć córek profesorów i docentów – narcystycznych idiotek i ignorantek wychowanych na tabloidowym feminizmie, popkulturze i grach komputerowych, i tylko dwie dziewczyny z bardzo ubogich rodzin które zachwyciły mnie tak wrażliwością, jak horyzontami myślowymi i erudycją.
- WAŻNE; Nie obchodzi mnie, ile zarabiasz (!) Mam gdzieś „ścieżki karier” i wielkomiejski snobizm. Możesz przyjść w jednych butach, z walizką i ukochaną lekturą. Jeśli masz czyste serce, to wszystko. Czekam na osobę wrażliwą i wspierającą, odwzajemnię się tym samym. Nie będę tolerował rywalizacji w związku, tego mam dość na zewnątrz. Rodzina to ma być twierdza. Nie toleruję zdrady i „skomplikowanych” relacji, obrzydliwy eufemizm dla puszczalstwa i manipulacji. Albo on, albo ja. Inaczej wybiera się kochanków, inaczej żonę/męża.
Kilka słów o mnie; Skończyłem 36 lat, mam wyższe wykształcenie humanistyczne i techniczne (UJ i szkoła podyplomowa) obecnie pracuję na 2-3 miesięcznych kontraktach w Norwegii, zajmuję się głównie stolarką budowlaną i szkutniczą. Zarabiam 3500 koron podstawy, plus różne extras, czyli od ok. 15 do 17 tys zł. Mam mieszkanie 55 m kw. (plus 36 m. taras) z nowej deweloperki (2017 rok), ale nie wykluczam sprzedania go i kupienia np. domku na przedmieściach. Za 3-5 lat rozważam założenie swojej firmy. Sporo zależy też od relacji osobistych, ale tu póki co nic się nie zmienia, więc planuję swobodnie. Mam 180 cm wzrostu i dość muskularną budowę, zwłaszcza ramiona i barki (praca i swego czasu treningi, teraz tylko pływalnia i kettle, bo też brak czasu), ale bez 6- paka, nie mam ochoty ani czasu na rzeźbienie ciała, więc jeśli szukasz Adonisa 😉 to gdzie indziej. Ważę 85-6 kg. (moja idealna waga to powinno być jakieś 80-82 kg.) M.in. dlatego wymóg wzrostu dziewczyny do max 180 cm. (dodaj do swojego wzrostu przeciętnie wysokie szpilki, które czasem pewnie założysz, żebyś nie czuła się przy mnie niekomfortowo).
OK – Gdybym pisał ogłoszenie matrymonialne w stylu tej pani, tak właśnie bym je napisał. Póki co jednak, nie szukam nikogo na siłę. A po ostatnich doświadczeniach mój poziom zaufania do kobiet i prawdziwej wzajemności jest ujemny. Nadmieniam, że to tylko model, ale oparty o prawdziwy światopogląd, sytuację życiową i oczekiwania.
PS. Autor bloga po tym ogłoszeniu przechodzi na homoseksualizm 😉
A tak na poważnie jako autor strony, mimo, że aż tak daleko moje horyzonty nie sięgają (póki co), to w wielu punktach mamy kompletną zbieżność z czytelnikiem, a i typowo romantyczna postawa nie jest nam obca. Jedyna większa różnica to u mnie podkreślenie ważności chęci rozwoju u kobiety, czyli gdy startuje z niższego pułapu, niż tutaj jest wymieniony, ale ma chęć dążyć do przynajmniej częściowego modelu takiej kobiecości.
Ciekawi nas co Wy o tym ogłoszeniu sądzicie!
Gdyby kobieta miała takie wymagania, zainteresowania i gusta jak ten facet, kijem i przez szmatkę nie chciałbym dotknąć. Nie chciałbym poznać. Byłaby to snobistyczna sztywniara, nudna i zakompleksiona, z gustem nowobogackiej. Coś okropnego. Fuj. Ani browara w parku wypić, ani zajarać, ani ognisko nie ucieszy, ani niepokorna anty systemowa sztuka z muzyką na czele. Mały człowieczek ze sterowanym nowobogacko gustem, zero luzu, fantazji, spontaniczności.
Szczerze mówiąc, dla mnie jest to opis smutnego życia. Uwielbiam kolory (czyli część mody hipisowskiej, chociaż u mnie to tylko wzory i kolory, przedstawienie radości z życia), fantastykę (czyli też Grę o Tron – ale książkę, nie serial! Książki typu Grey odpadają, nie znoszę fałszywego romantyzmu), bawię się przy Marvelu (tych starszych filmach). Wyobraźnia, sztuka i muzyka jest moim życiem. Umiem się ubrać też klasycznie, ale nie jest to coś, co lubię. Rozumiem że to kwestia gustu, ale mam wrażenie że autor poszukuje kobiety klasycznej, wpisanej w schemat a nie wolnej i radosnej która będzie eksperymentować. Byłoby mi z nim smutno, bo nie mogłabym być sobą 🙂 Całe szczęście mój mężczyzna kocha to samo co ja, spędzamy wakacje w górach lub nad jeziorem i nie przeszkadza mu że od czasu do czasu zamienię kiece na bojówki kiedy idziemy w teren.
I w tym całe sedno tego artykułu, że twojemu facetowi jak i wielu innym nie przeszkadza szeroki zakres różnych typów kobiecości lub też cech, które poza „klasyczną” kobiecość wychodzą dlatego w czasach dzisiejszych takie męskie wymagania jak w artykule wydają się czymś dziwnym, niedorzecznym bo też rzadko spotykanym.
Wygórowane kobiece wymagania jakoś nikogo nie dziwią. Jak mężczyzna wymaga to już jest to smutne życie. Pomyśl jak się czują mężczyźni, bo to właśnie od nas kobiety dużo częściej wymagają bycia skrojonym na bardzo wąski zestaw cech „klasycznego” samca najlepiej samca alfa.
Artykuł pokazuje, że gdyby wszyscy mężczyźni wybrzydzali tak samo jak kobiety to tak właśnie mogłaby wyglądać nasza lista wymagań. Bo mężczyźni nie wybrzydzają a może jednak trochę powinni.
Bardzo też się cieszę, że masz możliwość „bycia sobą”, „bycia radosną”, „bycia wolną” oraz „masz możliwość eksperymentowania” tylko zrozum, że wobec kobiecych wymagań, mężczyźni nie mają takiego komfortu i często nie mogą być sobą aby utrzymać kobietę przy sobie lub nie okazać słabości wobec innych samców.
Dzięki za odpowiedź, ciekawa perspektywa 🙂 najpierw muszę sprecyzować, że ja się z autorem tej strony zgadzam. Większość kobiet jest toksyczna i sama doświadczyłam tego na własnej skórze. Mam bardzo mało koleżanek właśnie z tego powodu, że nie podoba mi się ich brak empatii. Nie nazywałam tego wcześniej kobiecością bo dla mnie jest to rzecz oczywista jednak teraz myślę, że może o to właśnie wam chodzi. Ja mam tego wręcz w nadmiarze 😀
Zwróciłam uwagę że jest to smutne życia z mojej perspektywy dlatego, że kiedyś też wpisywałam się w schemat i to bolało. Widzę, że autor tekstu robi coś podobnego, czyli kieruje się jedynie tym co odebrał, klasyczne książki, klasyczne ubranie. Rozumiem to i szanuję, bo utrzymanie tej klasy w naszym świecie samo w sobie wiele kosztuje. Niemniej jednak nie jest to dla mnie pełna wolność świadomości i duszy. Otwarcie się na swoją podświadomość, potrzeby jest według mnie kluczem do rozwoju i szczęścia, również związku. Inna kwestia, że może chodzi po prostu o gust jednak doświadczając na codzień wolności z moim mężczyzną większą niż przeciętnie, którą on mi dał, opis powyższy odbieram jako właśnie smutny 🙂
Ja się zgadzam z tym, że mężczyźni powinni wybrzydzać. Wiele kobiet niestety nie wygląda na materiał na partnerki i matki a nimi zostają… i potem pojawiają się problemy.
Sądzę, że zaszło nieporozumienie względem tego, co nazywamy eksperymentowaniem. Broń boże nie miałam na myśli poligamii czy coś 😀 chodziło mi o głębsze zrozumienie siebie, tego co nam daje radość i co możemy dać sobie nawzajem w relacji. Wiem, że wiele osób tego nie doświadcza i to jest dość smutne. Wiem też jednak, że doświadczenie tego po gorzkich przeżyciach jest znacznie bardziej wartościowe i głębokie. Cóż, życie składa się i z chwil przyjemnych i tych trochę mniej 🙂 pozdrawiam serdecznie.
Również nie miałem na myśli żadnych figlarnych wyskoków.
Jestem zdania, że trzeba być naprawdę świadomą jednostką aby z tej wolności korzystać w sposób nieszkodliwy dla nas samych, rozwinę to poniżej, jednak temat wydaje mi się na tyle skomplikowany, że na wstępie powiem szczerze, nie podpisałbym się pod twoimi słowami bezwarunkowo.
Moja ostrożność wynika z przekonania, że nasza ludzka natura jest w pewien sposób spaczona m.in. przez atawistyczną zachłanność. Mózgi nasze kształtowały się w czasach ogólnego niedoboru (żywności, schronienia, bezpieczeństwa) toteż wykształciliśmy wiele przystosowań behawioralnych, fizjologicznych aby radzić sobie z niedoborami i zachłanność mogła być jednym z tych przystosowań, które w czasach wszelakiego niedoboru pchało nas do działania i dało nam przewagę nad innymi gatunkami a nas ukształtowało w procesie doboru naturalnego.
Problem w tym, że żyjemy w czasach ogólnego nadmiaru a nasz mózg nie radzi sobie z tym zbyt dobrze i proces naszej ewolucji zdaje się nie nadążać za zmianami społecznymi, które zachodzą dużo szybciej. Mamy pełne lodówki i problemy z otyłością, mamy społeczne przyzwolenie na pornografię, dostęp do niej na kliknięcie myszki i problemy z erekcją wielu mężczyzn, żadne pokolenie przed nami nie miało bardziej dogodnych warunków do życia a depresja i schorzenia psychiczne to problem krajów rozwiniętych a nie krajów trzeciego świata. Przykłady można mnożyć.
Biorąc powyższe pod uwagę sądzę, że trzeba być bardzo ostrożnym w nieskrępowanym otwieraniu się na swoje potrzeby. Domyślam się, że nie do końca o taką wolność i potrzeby Ci chodziło jednak twoje słowa ujęte w ten sposób:
mogą zostać nieopatrznie zinterpretowane i tak np. feministki głoszą podobne hasła twierdząc, że kobiety nic nie muszą, że najważniejsze są ich potrzeby a każda forma ograniczania ich w tym to patriarchalny reżim.
Feministki to oczywiście tylko przykład, sprawa będzie się miała podobnie z kimś kto wyznaje jakiś skrajny hedonizm. Grunt rzeczy w tym, że przybierając taką postawę można iść przez życie robiąc co nam się tylko podoba i zaspokajać impulsywne potrzeby naszego mózgu. Nie ma to jednak nic wspólnego z rozwojem ani nawet ze szczęściem. Oczywiście dostarczamy do mózgu wystrzał dopaminy, mamy przyjemne doznania ale są one stosunkowo krótkie i nie nazwałbym tego szczęściem a raczej radością lub hajem. W dodatku ten sam bodziec z czasem zaczyna na nas działać coraz mniej.
I tu na scenę znowu wkracza nasz zachłanny mózg. W czasach gdy kobiety mają dostęp do ogromnej liczby mężczyzn dzięki internetowi i sprawnym środkom transportu zachłanny mózg sprawia, że kobiece wymagania i potrzeby rosną. Jeśli ktoś w związku upatruje źródła szczęścia jako przede wszystkim pozytywnych doznań również się rozczaruje i będzie skakał od jednego związku do drugiego starając się zaspokoić swój zachłanny mózg a przecież to właśnie w dzisiejszych czasach obserwujemy.
Tak dla kontrastu do twojej wypowiedzi stwierdzę, że kluczem do rozwoju i szczęścia jest też niekiedy ograniczanie naszych potrzeb i żądzy. Każda forma dyscypliny jaką sobie narzucamy to w pewnym sensie działanie wbrew naszym potrzebom. Zachowanie wierności małżeńskiej, poranne wstawanie gdy mamy chęć jeszcze pospać, katorżnicze treningi gdy chcemy osiągnąć sukces sportowy praktycznie każdy sukces musimy okupić jakimś poświęceniem czyli zadziałaniem wbrew temu o co prosi nas nasz mózg. Tak ten świat wygląda, nie ma nic za darmo. Nie widzę powodu, dla którego sukces w związku nie miałby się odbyć za sprawą poświęcenia.
Moralność to także zbiór zasad, które ograniczają nas, nasze żądze i potrzeby na różny sposób. My jednak żyjemy w epoce postmodernistycznej, po rewolucji seksualnej i kulturowej, może nie tyle wyrzuciliśmy nasz stary, moralny kompas co stwierdziliśmy, że nie będziemy spoglądać na niego aż tak często ponieważ zbytnio nas ogranicza i lepiej jeśli posłuchamy tego co nam w duszy gra, abyśmy żyli zgodnie z naszą naturą. W wyniku tego nasze społeczeństwo jest coraz mniej formalne, wyzbyliśmy się pewnych reguł, które obowiązywały jeszcze do połowy XXw. i do tych właśnie „klasycznych” reguł autor tej długiej listy wymagań poniekąd nawiązuje krytykując jednocześnie postmodernizm, za którego sprawą nastąpiło owo przewartościowanie pewnych zasad. Czy jest to aż tak smutne? Chyba nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie jednak jedno wiem na pewno, jeśli spojrzymy na kondycję dzisiejszej rodziny, szczególnie w społeczeństwach zachodnich oraz na jakość związków ogólnie to okazuje się, że nasz naturalny kompas wcale nie sprawił, że związki i relacje stały się lepsze a może nawet się popsuły często przez naszą zachłanną naturę właśnie.
Już starożytni filozofowie greccy upatrywali zdrowia duszy i szczęśliwego życia w cnotach, jedną z cnót przez nich wymienianych była powściągliwość, umiarkowanie. Bo nie chodzi też o to, aby zamknąć się w pustelni, założyć na siebie worek z juty i żyć w ascezie.
Największym „sukcesem” postmodernistów jest to, że wmówili społeczeństwu, że w seksie nie ma nic niebezpiecznego, że to niczym nie różniąca się potrzeba fizjologiczna od potrzeby jedzenia czy wydalania, jakby nie wiązało się z nią nic poza wymianą płynów ustrojowych a cały szereg konsekwencji psychicznych i społecznych zszedł na drugi plan. Mimo wszystko nawet w dzisiejszych czasach można spotkać od czasu do czasu prawdziwie udane związki zatem wygląda na to, że niektórzy potrafią korzystać z tej „postmodernistycznej wolności”. Jeśli w takim właśnie związku jesteś, to szczerze gratuluję i życzę oby jak najdłużej.
Pozdrawiam
To co opisujesz nie jest wolnością tylko niezdrowym, niezbalansowanym zachowaniem. Jeśli mówimy o miłości to mówimy też o dbaniu o siebie, swoje ciało i środowisko, o innych. Rzeczywiście możliwe, że moje słowa feministki mogą uznać za poparcie ich poglądów jednak to zdanie ma po prostu inne znaczenie, jest raczej przedstawione z punktu widzenia psychologii. Nic nie poradzę, że ktoś może przekręcić ich kontekst. Jeśli wchodzimy w rozwój osobisty i rozwój związku to właśnie o to chodzi by nauczyć się współpracować ze swoim biologicznym ciałem a nie być poddanym swoich własnych emocji. Jeśli mówimy o rozwoju kobiecości lub męskości to mówimy o zaakceptowaniu i czerpaniu siły z własnych atrybutów. Jeśli będziemy wciąż wykręcać się naszym „zachłannym mózgiem” to blokujemy się przed osiąganiem pełni świadomości i dzięki temu, szczęścia o które chyba właśnie wam chodzi.
Pozdrawiam 🙂
Nie sprawdziłam daty powstania wpisu, ale mam nadzieję, że zarówno autor, jak i osoba mówiąca w „ogłoszeniu” spotkała już właściwą osobę. Mała prowokacja, ale do jej napisania trzeba się zastanwić nad swoimi priorytetami. Taka analiza oszczędzić może wiele nieporozumień, choć opublikowana wzbudzi emocje „Jednorożcem” nie jestem, zapewne dlatego, że myślę, że mam spore szanse nim być.Tu trzeba obiektywnej weryfikacji z zewnątrz, ludzie mają tendencje do przerysowywania siebie często wręcz karykaturalnie. (Na szczęście można i to wypośrodkować). Wiem, że nie należy traktować tego ogłoszenia na poważnie, ale jeśli ktoś wciąż szuka podobnej osoby, to nieśmiało podnoszę dłoń w górę. Dajcie tylko znać o sobie, a znajdziemy sposób kontaktu A ja chętnie zweryfikuje własne postrzeganie
Pozdrawiam, dobrego dnia lub spokojnego wieczoru.
safari.ya.bwana@gmail.com
Zorientowałam się pod koniec pisania na gmailu do Ciebie, że jednej rzeczy nie określiłeś- wieku opisywanej kobiety. Jaki jest minimalny, a jaki maksymalny? Rozróżniasz wiek psychiczny od fizycznego?
Nie jestem autorem tego wpisu, więc pytania nie do mnie 🙂
safari.ya.bwana@gmail.com to jest adres @alatriste, czy @RedPiller, bo już zwątpiłam…
To nie do mnie, ja jestem autorem strony, a wpis jest alatriste i to mail do niego.
Podoba mi się 😀 Po lekturze tego ogłoszenia poczułam się tak bardzo kobietą…
I to wspólne czytanie książek, podróże do ciekawych krajów, ech!
Jednorożec.
Prawie jakby o mnie 😉
O różnicach porozmawiałbym, ale osobiście z autorem – niech się sam przekona. Pozdrawiam.
Jeśli chcesz, napisz- safari.ya.bwana@gmail.com Pozdrawiam również 🙂
O kurcze, gdyby to nie to, ze mam brzydkie stopy w rozmiarze 39, to bylabym idealem No, ale chyba nie sciagnie mnie z tej polki, bo w koncu trzeba miec jakies wymagania i nie brac towaru z defektami A tak na powaznie, to zastanawia mnie tylko, po co on wtracil informacje nt. miesiecznych zarobków i warunkow mieszkaniowych do tego anonsu? Jesli szuka inteligentnych kobiet „na poziomie”, to powinien wiedziec, ze informacje j.w. wzbudzaja u nich raczej usmiech politowania niz zainteresowanie…To NIGDY nie plusuje w oczach nowo poznanej osoby, naprawde.
Co z tego, ze TY masz mieszkanie?
Co z tego, ze TY masz takie zarobki?
To jakis atut?
Tak naprawde nie.
To sa marginalne sprawy… Kazdy czlowiek musi sam na siebie zarobic i korzystac tylko z tego, co sam wypracuje. Nie przychodzi sie na gotowe, bo to bardzo ryzykowne podejscie (ktore niestety wiele moich znajomych praktykuje). Czlowiek z klasa wiec zostawia takie informacje dla siebie… A ten zdaje sie byc po prostu bucem, zachlysnietym swoim „sukcesem”, czyli praca (jak mniemam fizyczna) na obczyznie, za przecietne wynagrodzenie w danym kraju. Niemal krzyczacy wszem wobec: „spojrz, jestem swietnym reproduktorem!” Szkoda. No, ale to tylko taka obserwacja „starej” panny. Nikt mnie o rade nie prosil, wiec nikt nie musi sie do niej dostosowac. Pozdrawiam.
chyba za surowo go oceniasz, w sumie to była odpowiedź do ogłoszenia kobiety, czytałaś to ogłoszenie?
On sie nie chce bawic w shit testy. Dlatego opisal sprawy wprost.
Ja zyje juz wystaczajaco dlugo aby nie dac sie nabrac na brak zainteresowania Pań sprawami materialnymi.
Mężczyźni kochają kobiety. Kobiety kochają styl życia. Zadna kobieta nie kocha mężczyzny jako takiego.
mylisz się, oj mylisz się 😉
Za pozwoleniem, jak autor tej małej prowokacji muszę doprecyzować. To miało być lustrzane odbicie, swoiste wyzwanie wobec TAMTEJ, bezczelnej i roszczeniowej deklaracji „matrymonialnej”, która przypominała mi jako żywo anons dla handlarza niewolnikami. Chciałem to niejako rzucić w twarz pustakowi z „własną kliniką”. „A ten zdaje się być po prostu bucem, zachlysnietym swoim „sukcesem”, czyli praca (jak mniemam fizyczna) na obczyznie, za przecietne wynagrodzenie w danym kraju. „- mam wrażenie, że jest Sz-pani kolejnym „wyzwolonym” króliczkiem Duracell, nakręconym feministycznym kluczykiem pogardy wobec mężczyzn wykonujących pracę fizyczną. Ja pracowałem m.in. w pracowni kowalskiej ASP, naprawiałem stare ołtarze i barokowe bramy. Czemu „sukces” w cudzysłowie? Rozumiem, że jestem mniej wartościowym człowiekiem niż tzw. „kulturoznawczyni” po obronieniu pracy „tropy gender w narzeczu Czukczów” , sklejająca komórki w excelu w jakimś korpo 😉 Aktualnie pracuję w stoczni, interesuje mnie szkutnictwo i tym będę się najpewniej zajmował do emerytury. Po drodze zamierzam założyć firmę nautyczną, zajmującą się tak konstrukcjami pływającymi, jak elementami uzbrojenia nadbrzeży. Bawicie mnie do rozpuku, twory wyprodukowane przez granty molochów socjalnych europejskiego superpaństwa. Miłego bujania w obłokach. Jak już gdzieś wspomniałem, gdyby to nawet było na serio, nie muszę się uciekać do ogłoszeń z listą wymagań, żeby „odcedzić” pewien typ kobiet, do których prawdopodobnie Sz-pani się zalicza. Bon Voyage.