Największe błędy płci, a rozwiązywanie problemów w związkach
Spis treści
Spróbujmy stworzyć listę błędów popełnianych przez mężczyzn i kobiety, gdy pragną budować związki. Być może zrobi się z tego tematu serię, ponieważ błędów jest sporo, a związki idealne nie są, co niestety pokazuje skala rozwodów, rozstań z coraz bardziej błahych powodów, zdrad, czy budowaniu związków nie tyle z miłości co choćby presji społecznej, rodzinnej, utrzymania dzieciom „niby” pełnej rodziny (a także budowania jej z powodu tzw. wpadek), czy lęku przed samotnością. Tych ukrytych intencji chęci budowania relacji, które z początku tkwią poza naszą świadomością trochę jest. Sprawdźmy jak to wygląda w praktyce.
Męskie ratowanie księżniczek z wieży
Obie zaprezentowane postawy przez obie płcie w tym modelu powstawania związku są niedojrzałe i mają w swoich założeniach błędne postawy. Mężczyźni budują swoje na bazie uległości wobec kobiet, czyli uznający, że męskość polega na pomaganiu kobietom w każdym problemie i negowanie pomocy mężczyznom (są to tzw. białorycerze – mizoandrycy). Opisywałem ich choćby TUTAJ i JESZCZE TUTAJ.
Mężczyzna tego typu ma nieświadomie niską samoocenę i boi się, że jeśli nie będzie pomagał kobietom, czy stał za nimi murem, to będzie oznaczony jako niemęski i niepełnowartościowy. Jest skrycie zakompleksiony, choć może udawać, że ma wysoką samoocenę i nawet taką podawać w ankietach. Jednak spójrzmy na CZYNY. Mężczyzna ten, aby zdobyć uznanie kobiet, którego tak potrzebuje, by się czuć dobrze, zaczyna próbować zasłużyć sobie na nie poprzez pomoc (często naiwną, wierzy im w każde słowo, w każde zagranie ofiary i jest przez to nierzadko wykorzystywany). Problem białorycerstwa, to problem systemowy, ponieważ to właśnie feminizm bazuje na graniu ofiary, a mężczyźni jako grupa dają przesuwać te granice w coraz bardziej obłędny sposób.
Kobieta zrobi smutne oczy, uroni łzę i po sprawie. Mężczyzna ratuje, mężczyzna wierzy, mężczyzna ufa – często bezkrytycznie. Tak, tak ma być, a ja dam sobie radę sam – co jednak nie jest prawdą, patrząc na statystyki męskich problemów.
Mężczyźni akceptując feminizm (aktualną dominację/uprzywilejowanie kobiet) uderzają nie tylko w siebie, swoje interesy, interesy rodziny, ale też wypaczają równość płci, uznając, że świat ma się kręcić wokół kobiet i kobiecych problemów. W ten sposób są wykorzystywani, stracili rolę głowy rodziny, są nazywani jako sprawcy WSZELKICH nieszczęść, pomimo tego, że przez to sami radzą sobie znacznie gorzej z życiem (do 8x więcej samobójstw, plaga alkoholizmu, brania używek, trafianie do więzień, wyższe wyroki, coraz częstsze depresje, plaga fałszywych oskarżeń wobec nich i mała możliwość obrony itd.).
W drugą stronę białych „rycerek” za wiele nie widzimy, czyli kobiet, które chcą pomagać mężczyznom gorzej usytuowanym, by na dodatek chciały zasłużyć na związek z nimi, choć zaraz opiszę wyjątek od reguły.
Zdecydowanie łatwiej kobietom jest schować się w łatce ofiary, bo zauważają, że to im jakoś pomaga (powierzchownie*), ale jest to też niedojrzały sposób funkcjonowania w rzeczywistości i nie pomaga tak naprawdę NIKOMU.
Pomóż mi, moja wieża jest wysoka, są tu kolce, a ja nie wiem, nie umiem!
* w dłuższym czasie przynosi straty, których nie dostrzega się na początku
Kobieca pomoc draniom
Kobiety wyznają jeszcze inny, niedojrzały model budowania związków oparty na egocentryzmie. Te nie są białymi rycerkami, te są kobietami zapatrzonymi w toksyczną męskość i mające na celu zmianę tych mężczyzn – choć powinny zacząć od siebie.
Powiecie, że kadr nie mówi o niczym złym – bo i seksualnym, bo powoduje napięcie. Fakt. Ale kobiety często nie uświadamiają sobie jak bardzo preferencje seksualne przenoszą na życie. Karcona, bita w łóżku, sponiewierana, uległa – i w życiu to samo (choć często się tego boją i pozostaje to tylko w sferze marzeń).
Kobiety są raczej Wam znane z tego, że chcą „pomagać draniom”. Zazwyczaj jednak drań pomocy nie chce, więc kobieta i jej „leczenie” miłością, to tak naprawdę chęć dowartościowania siebie samej, próba pokazania, że kobieta zasługuje na miłość, bo jest w stanie tyle zrobić i tyle unieść. Jest to toksyczna nadopiekuńczość przeniesiona z dziecka na mężczyznę.
Ewentualnie wiązanie się z bad boyem to chęć pokazania sobie, że kobieta dzięki swojej domniemanej i wątpliwej sile sprawczej dokona, by mężczyzna był jej posłuszny. W myśl zasady „z każdego kozaka da się zrobić pantofla”.
Niestety nie jest to chęć pomocy wynikająca z empatii, z umiejętności słuchania czego ten mężczyzna potrzebuje, a torowania mu drogi w posłuszeństwie i obwiniania go następnie o to, że się nie zmienia zgodnie z wolą „jedynej słusznej ratowniczki”. I w ten sposób on staje się dla niej i dla widowni draniem. Ona na pewno go tak opisuje, choć zła jest tutaj ona w pierwszej kolejności i nie wiąże się wcale z MIŁOŚCI.
To nie działa, ponieważ należy komunikować się inaczej: pytaniami, a nie naprawą kogoś na siłę. Mianowicie:
- Jak Ci pomóc?
- Czego Ci trzeba?
W tym problem, że feminizm wykreował u kobiet „siłę i niezależność”, więc takie pytania stosowane wobec mężczyzn zaczęły im urągać.
JA MAM CIĘ SŁUCHAĆ!? TO JUŻ NIE TE CZASY! ZRESZTĄ MAM WYŻSZE WYKSZTAŁCENIE I POWODZENIE! KIM TY DLA MNIE JESTEŚ PACHOŁKU?
Nowoczesne kobiety zaczęły uznawać, że nie będą słuchać mężczyzny, dlatego zaczęły „wiedzieć lepiej” i rywalizować z samymi mężczyznami, co stopniowo zaczęło budować niechęć obu płci do siebie. Przeciąganie liny to tylko mały prztyk w nos przy całym obrazie konfliktów damsko-męskich.
Chęć zmiany w kogoś innego to mówmy wprost – pokazanie mu braku akceptacji. Nieważne jak sobie to usprawiedliwimy, jest to szkodliwym pseudokochaniem swojego wyobrażenia tej osoby, która miałaby być nią w przyszłości. Jednak ważna zasada: jeśli nie akceptujesz osoby takiej jaka jest teraz, to nie zaakceptujesz jak się zmieni.
Nie mylmy oczywiście też pełnej akceptacji z akceptacją stonowaną, ponieważ ta pełna, bezgraniczna, należy się tylko dzieciom, które nawet jak popełniają błędy – usprawiedliwiamy i uczymy, by mogły stać się lepsze. Dorosły człowiek powinien znać swoje wady i wyciągać na tej bazie wnioski, nie wobec innych, a wobec siebie i przez to zmieniać WŁASNE ZACHOWANIA.
Ale to trudne. Nie każdą osobę na to stać. Łatwiej jest więc być tym, dużym, dorosłym dzieckiem.
Rozmowy damsko-męskie o problemach, czyli empatia praktyczna i empatia emocjonalna
Zazwyczaj jest tak, że kobiety uwielbiają przegadać swój własny problem, a czasem nawet go w ogóle nie rozwiązywać. Po prostu chcą wyrzucić z siebie to co boli, lub co zajmuje głowę. Mężczyzna z kolei chce spokoju, chce problem uprościć i sprowadzić do wspólnego mianownika. Czyli nastawiony jest na działanie, praktykę, zamiast rozdrabniania problemu na 100 sposobów, co zabiera naprawdę dużo energii. Po prostu szybkie rozwiązanie jest wygodniejsze. Przykład: Boli? Bierz tabletkę i idź do lekarza… albo ukrywaj problem, jakby go nie było, bo przecież się użalać nie będziesz 🙂 … i to też jest problem, bo przez wychowanie chłopców zamiatamy problemy pod dywan.
Zresztą warto uwzględnić tutaj na pewno rozkład introwersji i ekstrawersji u obu płci. Introwertyk, więc częściej mężczyzna rozwiązuje problemy sam, sam prowadzi ze sobą dialog, a kobieta zyskuje energię w towarzystwie, tworzy przyjaźnie na poziomie rozmów, także o problemach.
I z tych różnic wychodzą dziwne problemy, bo on myśli co zrobić, a ona już przeskoczyła na dziesiąty temat…
Sam uczyłem się „nadążania” za taką kobietą latami i oczywiście tłumiłem emocje z tym związane, jakby to było nigdy nic. Ciekawe, czy kobiety też się uczą nadążania za mężczyzną, czy „akceptuj ją kiedy jest najgorsza, bo nie zasłużysz, kiedy jest najlepsza?„.
Co można zrobić, oprócz akceptacji różnic płciowej empatii?
Ostatnimi czasy problematycznymi zdają się różnice płci, których nie chce się akceptować. Te różnice są w jakiś sposób ośmieszane, lub wręcz uznawane jako przemoc, czy też posiadanie złych intencji wobec płci przeciwnej. Nie możemy iść z nurtem, by nie popaść w te same błędy. Trzeba iść pod prąd.
Mężczyzna może się nauczyć cierpliwie słuchać… lub zatykać uczy udając, że się słucha (w tym momencie następuje obraza kobiet, które lubią po 3 godziny mówić o tym samym problemie i nie dociera, by przestały, lub zmieniły swoje postępowanie 😉 ). Mężczyzna może zapamiętywać słowa kluczowe, które kobieta powtarza, bo może nas egzaminować ze słuchania (dział: testy, dramy, insynuacje i prowokacje). Mężczyźni zazwyczaj tak nie robią (choć znając te techniki mogą zacząć ich używać).
Mężczyzna może też nauczyć się też niedawania rad od razu po wystosowaniu problemu przez kobietę. Bo skąd on ma wiedzieć, że ona chce tylko gadać? On nie wie, bo kobieta nie zaczęła wprost: słuchaj, chcę tylko coś powiedzieć i nie znaleźć na to rozwiązania…
I naprawdę nie piszę to ironicznie. Lepiej wprost, niż owijać w bawełnę, a potem się oburzać, że ktoś nas nie rozumie.
Jednak największy błąd którejkolwiek płci, której chce się pomóc, to negacja ich emocji.
I tu akurat mężczyźni dominują, choć kobiety niestety ostatnio kopiują te zachowania.
Nie można mówić słów typu „nie histeryzuj”, „znowu dramatyzujesz”, „po co się użalasz”, „przewrażliwiona jesteś”, czy pokazywać zachowaniem, że jest to dla nas zachowanie, którym będziemy gardzić. Każda emocjonalna osoba odbiera to nie jako radę, a jako atak na CAŁĄ osobowość! Jeśli nie rozumiesz problemów tej osoby, to jest znak, że z tą osobą nie będziesz w tych problemach, by móc je pokonać. Negacja i odrzucenie tworzy konflikt, a więc pogłębienie istniejących już problemów.
Nie wspomnę, że taki tok rozmowy należy uznać kiedy nasz rozmówca ma depresję, nerwicę, czy jest neurotykiem (mniejsza ilość mężczyzn, niż kobiet, ale jednak).
Psa nie wytresujesz, by zamiast szczekania np. ćwierkał jak ptak. Dlaczego więc wymuszać inne emocjonalne podejście u obu płci? To niemożliwe. Możliwe jest za to uświadomienie sobie różnic, mówienie o nich i o sposobach na to jak chcemy, by NAM POMÓC NAS ZROZUMIEĆ. I jak nauczyć się słuchać.
My mężczyźni mamy czasem problem, którego nie umiemy rozwiązać sami – lepiej się do niego przyznać i zaakceptować. To daje luz, bo akceptujemy, że składamy się z różnych doświadczeń, a doświadczenie uczy, nie trzeba zawsze być „top”. Po takim wyznaniu sobie – nagle znika presja. I to dopiero ma być odbierane jako siła, czyli przyznanie się do słabości/wad/porażek. Jeśli kobieta nie uszanuje tego – sprawdź moc swojego kopnięcia, by nie było już jej w Twoim życiu.
Jeśli mamy problem, to też MY musimy wiedzieć jak go rozwiązać, musimy wiedzieć czego chcemy. Jeśli nie wiemy czego chcemy, to prawda jest taka, że przyciągniemy osoby, które lubią sterować innymi. Jeśli z kolei znamy siebie, znamy swoje potrzeby, to nigdy nie wejdziemy w związek z osobą nieszanującą naszej odrębności – po prostu nie będziemy się lubić z taką osobą, będzie nas irytować i to się szybko skończy.
Co może zrobić kobieta… ale i nie tylko. Kilka rad dla obu płci.
… nie histeryzować 😉
Im mniej emocji w dyskusji, tym lepiej, by obie płcie się zrozumiały i nie zaczęły się ze sobą kłócić tak naprawdę o sprawy w ogóle nie dotyczące istoty problemu. Jeśli nie potrafisz tego usunąć całkowicie, to ogranicz to, po prostu nie bądź wampirem emocjonalnym, który musi przelewać swoje emocje na kogoś innego. Pomyśl, że psujesz nastrój komuś, kto na to nie zasłużył. Kochasz? Nie niszczysz.
Mężczyzn uczy się opanowania emocji – kobiet także powinno, jeśli chcemy komunikować się równo.
Zatem kobieto nie owijasz w bawełnę, nie starasz się naprowadzać dziwnymi gierkami, tylko mówisz jak jest, pomimo tego, że uważasz to za bolesne, że mężczyzna powinien sam wiedzieć jak Cię traktować. Korona z głowy księżniczce spaść musi, by toksyczną księżniczką być przestała. To nie urąga, że on zrobi coś o to o co poprosisz. Ale prosić też trzeba umieć, nie jest to przecież „no mówiłam już sto razy stary trepie!/nic mnie nie słuchający/zawsze zły i niedobry!”.
Jeśli rozumiesz partnerskie postawy, to wymagasz od innych, tyle ile możesz dać, lub nie wymagasz niczego, bo możesz być kimś bezinteresownym (to tyczy obu płci).
Nie tylko Twoje problemy i słabości są ważne, nie tylko Twój sposób budowania związku jest jedynym możliwym, co na pewno chcesz pokazać. Jeśli chcemy być wspierani, uczymy się wspierać. Jeśli chcemy by zajmowano się naszymi problemami, pokazujemy, że umiemy zająć się problemami innych. Jednak tak jak pisałem, nie zawsze ktoś jest na takim poziomie, by mógł nam oddać to co damy, więc bezinteresowność jest ważna. Po prostu dajemy, bo chcemy, bo to nasza decyzja i nie wymagamy niczego.
Wiele osób, tych na niższym poziomie wcześniej – odwdzięczy się. Bo zyska wartość dzięki Wam, dzięki Waszej dobroci i bezinteresowności. Tak to działa, o czym nie zawsze pamiętamy.
Dobro rodzi dobro!
Dojrzała osoba zatem nie nakazuje się domyślać drugiemu, tylko jeśli coś ustalają, to konkretnie, jasno i bezproblemowo. Jeśli taka osoba chce rozliczać z niedotrzymaniem ustaleń, to podaje termin wykonania, a nie rezygnuje w niespodziewanym momencie. Wielu ludzi zostało negatywnie zaskoczonych takim zachowaniem swojej „miłości”. Dopiero co planują jedną rzecz, mówią sobie pozytywne słowa, a tu nagle następuje rozliczanie ze zmian o których się nie mówiło i koniec związku.
Wróćmy do kobiet – co mogą zrobić?
Nauczyć się własne rozwiązywać problemy samymi i nie próbować w 100% sytuacji tworzyć sytuacji, że związek to „papużki nierozłączki” i obgadujemy nawet błahe dla nas, mężczyzn problemy. To, że nie umiesz wybrać butów, to nie zawsze jest męski problem. Daj się mężczyźnie wykazać, ale w tym w czym jest dobry. Jeśli jest znawcą butów, w porządku, ale jeśli nie i wybiera sam byle jakie, byle wygodne to… no po prostu nie rób tego.
I właśnie. Czy w ogóle zastanowiłaś się w czym może być dobry? Czy zauważasz to, czy tylko to, w czym jest nie za dobry, lub w czym Ty się czujesz lepsza? Czy chciałabyś rozwinąć jego potencjał? Ale nie rozkazami, zrób, idź, ma być… ucz, nie rozkazuj, wnoś wartość.
Nie naciskaj. Jeśli masz tendencje do tego, by czuć się urażoną niesłuchaniem, lub tym, że dawane są Ci rady, to nie możesz odbierać tego jako atak. Musisz nauczyć się wyrażać swoje potrzeby wprost. Jeśli ktoś nie chce Twojej pomocy to ponawiam: nie naciskaj, bo nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
Związek bez sztuki bycia empatycznym wobec drugiego, wczucia się w jego rolę, sytuację, czy jego potrzeby, to związek pana i służki, czy księżniczki i niewolnika. Żaden związek. I skończy się z HUKIEM. Nie można jednak cały czas myśleć: no bo on zrobił źle, rzeczywiście nie był empatyczny. Znam to z rozmów z kobietami, że tak odczytują moje wpisy. Zamiast u siebie, to szukają potwierdzenia, że to mężczyzna się ZAWSZE źle zachował. I tak miało ponad 50% kobiet, z którymi rozmawiałem, więc może to być duża tendencja, może na takie trafiłem, jednak myślę, że warto o tym wspomnieć.
Kobiety według badań są dużo mniej asertywne, mimo mówienia, że są dojrzalsze emocjonalnie. Choćby dlatego rzadziej piastują wysokie stanowiska, ponieważ asertywność pomyliły z byciem zgodną (dla uniknięcia np. krytyki). Każdy neurotyk jest mniej pewny siebie i to jest kwestia biologiczna w dużej mierze, plus wychowawcza (np. nadopiekuńczy, toksyczny rodzic, lub brak któregoś z rodziców, albo ich fałszywa miłość). A że więcej kobiet jest neurotykami niż mężczyzn, to powstały stereotypy mówiące o kobietach jako bardziej wrażliwych. Właśnie dlatego kobiety powinny się uczyć asertywności, a mężczyźni współpracy. Dwie odrębne sfery do rozwoju, ponieważ PŁCIE SIĘ RÓŻNIĄ W PRZECIĘTNYM PRZEKROJU.
Tak samo kobiety dużo częściej mają problem z tym, że związek nie jest kolorowy i przyjemny, tak jak sobie zakładały, lub jaki był na początku. Kobiety częściej są idealistyczne i naiwne, a nie racjonalne i praktyczne. Szybciej też rezygnują, łatwiej wyolbrzymiają problemy, które dla mężczyzn są do rozwiązania. I tak też motywują swoje decyzje o rozwodach.
Niechęć do pogłębienia więzi fizycznej
W przypadku seksu jest to świetnie zobrazowane. Jeśli kobieta nie kocha mężczyzny, to seks z nim powoduje u niej odczucia podobne do tego, jakby była gwałcona, a przynajmniej ją ten seks brzydzi. Niektóre z tych kobiet rzeczywiście zgłaszają coraz bardziej popularne gwałty małżeńskie, lub po prostu seksu nie uprawiają.
Widać to chociażby to w badaniach, które mówią, że aż 36% mężczyzn do 30 roku życia nie uprawia seksu! To nie może prowadzić na pewno do dobrego zdrowia, samopoczucia, czy samooceny, tym bardziej, gdy żyjemy w społeczeństwie mocno nastawionym na seksualizację, ale także szukanie „męskości” w postaci posiadania jak nie wielu partnerek to choć tej, jednej kochającej, która nie jest zimna. Jeśli mężczyzna do 30 roku życia, w czasie największych potrzeb emocjonalnych, ale i seksualnych nie został obdarowany miłością kobiety to kim on może być dla siebie? Jaka będzie jego produktywność i motywacja?
Dlaczego mężczyźni nie chcą uprawiać seksu?
W późniejszym wieku testosteron spada i te potrzeby mogą być wytłumione. Z drugiej strony czy mężczyzna, który stłumił potrzeby do 30 roku życia (nie ze swojej woli także), czy aby na pewno nagle się rozbudzi? Kobiety z kolei z łatwością uzyskują swoje potrzeby seksualne i trochę trudniej te emocjonalne (ale zwykle to one są obiektem kochania, współczucia, czy pożądania) – tutaj odsyłam do definicji EMCEL. Feminizm pomógł kobietom (niestety tym toksycznym także), a mężczyźni smażą się we własnym sosie i na tym samym też cierpią te dobre kobiety. O tym pamiętajmy.
Seks jednak jest spoiwem, co by się nie mówiło. Nie ten przedmiotowy. Nie ten, byle był, a ten z chęcią dzielenia się, tak jak czekoladą, która ma przecież kilka kafli.
Czy kobiety radzą sobie, jeśli jednak to im seksu mężczyźni odmawiają? Niestety w młodym wieku najczęściej, albo awanturują się o „byle co” (a właśnie chodzi o seks), sugerują, że się ich nie kocha lub pewnie zdradza. Nie jest to łatwy problem, kiedy kobieta sądzi, że jej emocjonalne potrzeby są najważniejsze, seksualne też, bo mężczyzna ma być zawsze gotowy, a jak kobieta odmawia to wiadomo, feministka, nowoczesna i po sprawie.
Kobieta więc w razie odmów ewentualnie szuka emocji na zewnątrz, co jest zgonem dla relacji. Wbrew pozorom to nie zdrada fizyczna jest najgorsza, a emocjonalna, bo ta grzebie wszelkie doświadczenia między partnerami.
Zdrada fizyczna jest co najwyżej zaspokojeniem popędu – przynajmniej u mężczyzn, lub być może – męskich kobiet. U kobiet które wiążą seks z emocjami, lub miłością, to będzie to tylko dopełnienie faktu zaniedbania osoby w związku, a w efekcie najczęściej będzie właśnie rozpadem relacji. Z drugiej strony zdradzające kobiety częściej prowadzą długotrwałe romanse za plecami, potrafiąc grać na różne fronty i udawać miłość, a mężczyźni częściej uciekają się do jednorazowych przygód.
Także miejmy na uwadze, że naprawdę wiele związków bez więzi, także fizycznych, się rozpada.
WIECZNE MARUDZENIE I DOSZUKIWANIE SIĘ PROBLEMÓW, nawet tam gdzie ich nie ma
Wynajdywanie problemów z kapelusza to częsta tendencja u ludzi, którzy:
- albo mają niską samoocenę i nad nią nie pracują (lub pracują doszukując się problemu poza sobą)
- albo mają wysoki poziom lęków spowodowany brakiem wykształconego poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie przez rodziców
- manipulacją, by uzyskać kontrolę co ma pozwolić im na uzyskanie „miłości” partnera i jego dóbr
- żyją nienawiścią, więc używają partnera jako takiej kładki do tego, by móc się przysłowiowo „wyżywać” (jeśli partner nienawidzi siebie także zaakceptuje ten stan)
Ale wróćmy do powyższego obrazka, akurat obrazującego tzw. kobiece problemy stworzone przez kobiety. Ciekawe ilu mężczyzn tak powiedziało? Bo mi się wydaje, że bardziej kobiety o kobietach tak mówią, ale sprawdźmy – podzielę się moimi szowinistycznymi i seksistowskimi poglądami na ten temat 😉
Gdy miałaś dużo facetów – cóż, rozłożenie nóg nie jest jakimś osiągnięciem, bo kobiety mają seks na zawołanie (a szanuje się pracę, coś co przychodzi trudno) i do tego wg badań rozwiązłość niszczy ich psychikę. Przez to ich związki nie są trwałe i same traktują mężczyzn wyłącznie przedmiotowo. Model związków kobiet przedmiotowo traktujących mężczyzn wygląda tak:
Zaspokajaj ją mężczyzno, zabawiaj, dawaj emocje, płać, działaj, inicjuj, daj dziecko, ślub (albo won!), płać alimenty. Bądź zdecydowany kiedy trzeba, a za 5 minut nowocześnie „partnerski”. Ty kobieto wykorzystuj to co ten (jeszcze nie na wysokim poziomie świadomości) mężczyzna daje, a potem szukaj kolejnego frajera do kolekcji i marudź, że rozstania to wina tych mężczyzn, że dawali za mało od siebie, a Ty byłaś idealna, bez możliwości poprawy dla nich, czy też byłaś oczywiście ofiarą. Ofiara nie musi pracować nad sobą, to wygodne, prawda? Przecież oni byli źli…
Gdy miałaś mało facetów – najwyraźniej umiesz ich selekcjonować, potrafisz być lojalna i o nich dbać, więc te związki są dłuższe. Jesteś stabilniejsza w relacjach i wiesz jak okazywać miłość mężczyźnie, więc ten chce przy Tobie zostać.
Gdy jesteś gruba – wiadomo, fat szejming.
Gdy jesteś chuda – szczupłe kobiety są okej – od wieków bywały na prawie każdej rozkładówce. Szczupłe ciało to oznaka zdrowia. Patrz wyżej o fat szejming.
(co nie zmienia faktu, że i tak są amatorzy na Rubensowskie kształty… zresztą mężczyźni są o wiele bardziej zróżnicowani w preferencjach kobiecych ideałów, niż kobiety wobec mężczyzn i o tym też kiedyś sporządzę osobny temat)
Gdy jesteś młoda – brak komentarza.
Gdy jesteś doświadczona – brak komentarza 2. Może sami wiecie o co chodzi.
Gdy jesteś brzydka – gusta i guściki.
Gdy jesteś ładna – to biorę Cię na rande wu i sprawdzam, czy jesteś głupia, czy coś się kryje poza powierzchowną otoczką i czy dodasz coś dobrego do mojego życia. Jak sądzisz po tym zdaniu, że „facet ma się starać” (i jesteś oburzona) no to tak, jesteś głupia i do widzenia.
Gdy jesteś ładna i masz dobrą pracę – załatwiłaś ją przez parytety, które traktują kobiety jako niepełnosprawne, jakby to same własnym IQ nie umiały osiągnąć, tyle co inni. Oczywiście wiele kobiet dostaje pracę przez łóżko (a za 20 lat, jak nie są popularne kłamią, że zostały tym zgwałcone), no ale… to już dwie sprawki feminazizmu.
Asia Argento, czyli czy narcyz-hipokryta jest idolką feministek?
Gdy robisz nadgodziny zaniedbujesz rodzinę – owszem, kobieca rola, opiekunka ogniska domowego, czy wspierająca męża jest przez nas kultywowana. Pani rywalizująca może się schować i dalej bić pianę. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy to kobieta nosi spodnie w związku, robi nadgodziny, a mężczyzna opiekuje się domem, czy dziećmi, wtedy te nadgodziny są okej. Ale musi też w tym związku zajść wzajemny szacunek, ale w takim modelu jest rzadkością i kobiety jednak preferują „macho” mówiąc zupełnie coś innego.
Brak „odpowiednich kandydatów” może wiązać się ze sprzecznymi i wysokimi wymaganiami stawianymi przez kobiety. Z badań Paprzyckiej (2006) wynika, że kobiety żyjące w pojedynkę mają sprzeczne oczekiwania od potencjalnego partnera, najczęściej preferują typ „tradycyjnie” męski w odniesieniu do świata zewnętrznego, ale prezentującego cechy tradycyjnie uznawane za „kobiece” w relacji intymnej. Mamy tutaj do czynienia ze zjawiskiem „smyczy kulturowej” (Szlendak, 2005), którą kobiety same sobie zarzucają. Mimo świadomości irracjonalnego charakteru swoich oczekiwań, marzą o mężczyźnie, którego opis charakterologiczny czyni nierealnym.
Wysokie wymagania wobec partnera zalicza się do kluczowych społecznych przyczyn wzrastającej liczby samotnych wykształconych kobiet (Gajda, 1987; Welon, Szklarska, Bielicki, 1999)
Jeśli założymy, tak jak w badaniu, że wiele kobiet stawia nierealne wymagania mężczyznom to jasnym jest, że będą na nich mocno narzekać i niestety nie będzie dało się kompletnie niczego na to poradzić. Oczywiście oprócz uświadamiania samych kobiet, że postępują destruktywnie dla siebie i swoich związków. Dokładnie tak samo, jak na załączonym obrazku.
I ostatnie:
Czy gdy nie robisz nadgodzin kobieto nie traktujesz pracy poważnie? Jeśli w tym samym czasie żądasz równych zarobków z mężczyznami robiącymi nadgodziny to wzdłuż i wszerz jesteś niepoważna. Bez względu na płeć.
Także wiecie – pozytywniej pe el.
Ciąg dalszy nastąpi.
Paradoks życia mężczyzny: Gdy mężczyzna potrzebuje kobiecej czułości, seksu, wsparcia, kobiecych uczuć to kobiet nie ma, gdy mężczyzna staje się twardzielem i przestaje tego potrzebować kobiety się pojawiają.
O proszę, proszę, nie może być:
https://gwiazdy.wp.pl/kompromitujace-nagranie-ujrzalo-swiatlo-dzienne-heard-przyznala-sie-do-maltretowania-deppa-6474037821560961a
Podczas rozmów na ich (Johnnego i Amber) terapii małżeńskiej padły z jej ust takie słowa:
„I’m sorry that I didn’t, uh, uh, hit you across the face in a proper slap, but I was hitting you, it was not punching you. Babe, you’re not punched”
„I don’t know what the motion of my actual hand was, but you’re fine, I did not hurt you, I did not punch you, I was hitting you.”
Panienka go przeprasza, że nie uderzyła go zwykłym plaskaczem, później przyznaje, że go uderzyła ale nie użyła pięści i nie zrobiła mu przecież krzywdy. Wierzyć się nie chce, że ktoś mógłby przyjąć taką dedukcję w umniejszaniu swoich czynów ale czy to nie jest właśnie objaw społecznego lekceważenia przemocy wobec mężczyzn?
Co ma facet zrobić w takiej sytuacji? Pójdzie się poskarżyć do odpowiednich instytucji – przypina sobie automatycznie łatkę słabego chłoptasia, którego bije kobieta. Odda w ten sam sposób w jaki został zaatakowany – od razu publicznie zostanie nazwany damskim bokserem.
Mam nadzieje, że doczekamy się prawdziwie sprawiedliwego wyroku w tej sprawie. To jest nie do pomyślenia jak daleko to zabrnęło, jak takie zepsute manipulantki jak Amber Heard pozwalają sobie w skrajnie bezczelny sposób na zdejmowanie z siebie odpowiedzialności za to co robią, z premedytacją mydląc oczy wymiarowi sprawiedliwości i opinii publicznej korzystając z tego, że publika ma w zwyczaju z automatu stawiać kobietę w roli ofiary a mężczyznę w roli oprawcy. Ten wyrok może mieć istotne znaczenie w kontekście zagadnienia kobiecej przemocy i jej lekceważenia. Może w końcu odczarujemy ten kłamliwy stereotyp traktujący kobiety zawsze jako istoty niewinne lub mniej winne od mężczyzn. Może w końcu jako społeczeństwo pochylimy się nad przemilczanym problemem kobiecej przemocy ale piętnowanie fizycznych ataków to za mało, gdyż jak można przypuszczać kobiety częściej dopuszczają się przemocy psychicznej, którą trzeba karać na równi z przemocą fizyczną. Mam nadzieję, że Amber Heard dostanie to na co zasłużyła. Myślę, że za rzeczy, których się dopuszczała to finansowe zadośćuczynienie pokrzywdzonemu to absolutne minimum plus ostracyzm społeczny i zawodowy, Kara zbyt niska będzie jedynie potwierdzeniem tego, że mężczyznę można bezkarnie spoliczkować i nic się złego z tego powodu nie dzieje.
Witam, jak walczyć z poczuciem niższości wobez innych – zarówno w sferze psychicznej jak i przede wszystkim fizycznej? Mimo że wykonuje prestiżową pracę, dobrze zarabiam, mam jeszcze lepsze perspektywy, ponoć wyglądam całkiem ok, to czuję się maksymalnie gorszy od innych. Uważam że większość facetów jest ode mnie przystojniejszy, fajniejsza i czuję zagrożenie ze wlasiciwie dziewczyny wolałby każdego innego ode mnie. W relacjach z kobietami przejawia się to tak, że po krótkim czasie ujawniam swoje needy. Bardziej interesuje mnie jak pozbyć się poczucia niższości wobec mężczyzn i przede wszystkim polubić siebie. Bo z tym na bankier . Nie lubię siebie, nir lubię zdjęć na których jestem itp. jakieś wskazówki? Oprócz terapii, coś co mogę zacząć robić San, teraz.
Najpierw pytanie dlaczego czujesz się od nich gorszy, jeśli wyglądasz ok, dobrze zarabiasz itd.? Co się działo w przeszłości, co jest nierozwiązane? Relacja z ojcem nieprawidłowa, z rówieśnikami? Bywałeś pobity, wyzywany, gnębiony? Jakaś forma toksycznej dominacji była nad Tobą? Czy uważasz, że masz kobiece cechy, że mężczyzn widzisz jako kogoś „niedoścignionego” i nad Tobą? Czasem nawet taki problem jest po prostu wymyślony na bazie kłamstw samych kobiet, które mogłeś spotykać i które wbiły Ci do głowy, że „inni mężczyźni są lepsi”. To nie jest prosty problem na pstryk i załatwione, bo trzeba się dokopać do przyczyn i postarać się zbudować realną samoocenę, a nie np. tkwiącą w przeszłości, czy tą fałszywą. I raczej nie jest to problem na tutaj – mail.
Staś, mam synka o tym imieniu 🙂
już Cię lubię, wszystko tkwi w Twoich emocjach.
Nie porównuj się z innymi mężczyznami, zawsze znajdzie się ktoś przystojniejszy lub ktoś kto gorzej wygląda, ktoś bardziej lubiany lub ktoś kogo się nie lubi.
Chyba najważniejsza w Twoim przypadku jest miłość własna, akceptacja siebie takim jakim jesteś tu i teraz, i nie chodzi o pracę czy status materialny ale o Ciebie, o to jaki jesteś, co lubisz, jakie masz potrzeby, jak dbasz o siebie.
Możesz spróbować uprawiać jakiś nowy sport, np. uczyć się pływać, a jak już umiesz to nauczyć się nurkować, a jak to już znasz to nauczyć się latać. A jak umiesz pływać, nurkować, latać to jeździć konno itd. 😉 Chodzi i umiejętność pokonywania lęków.
Jak boisz się koni, to idź na naukę jazdy. Jak boisz się wody to idź na naukę pływania. Jak boisz się wysokości to zastanów się czy te lęki są bo ktoś Ci je wmówił, czy dlatego, że się kiedyś wystraszyłeś.
Przecież nie jesteś nikim gorszym od innych 🙂
Ja mam taką jedną hipotezę odnośnie bad-boyów: w społeczeństwie mamy mnóstwo ograniczeń kulturowych, które czasami ciążą. Część z tych ograniczeń z pewnością służy dobru ograniczonego, część nie, jednak człowiek ma czasami pokusę by je złamać, natomiast blokuje go strach przed reakcją innych ludzi. Dlatego najlepsze wydaje się, by publicznie mieć wymówkę, że postąpiło się wbrew sobie, a wewnętrznie się cieszyć, że zrobiło się to co się chciało.
Dla bardziej precyzyjnego zobrazowania zjawiska, wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację, że dziewczyna marzy o wykąpaniu się na golasa w jeziorze, ale boi się tego, jak inni odbiorą taki czyn, jeśli się o nim dowiedzą. Z typowym mężczyzną pytającym na każdym kroku kobietę o zdanie, musiałaby sama coś takiego zaproponować i wziąć na siebie odpowiedzialność, więc to słaby interes. Natomiast z bad-bojem może mieć nadzieję (słuszną bądź nie), że do głowy wpadnie mu dokładnie to, czego ona chce, nie zapyta jej o zdanie, więc będzie mogła publicznie twierdzić, że wcale tego nie chciała, lecz nie miała wyboru. Będzie miała przyjemność z czynności, która jej się podoba, a nie będzie miała odpowiedzialności wynikającej ze złamania norm kulturowych.
Ciekawa hipoteza i według mnie trafna. Można to porównać do sytuacji, kiedy rodzic podrzuca dziecko. Z jednej strony dziecko samo z siebie raczej by tego nie zrobiło, z drugiej jednak czując, że ma pewne ramy zapewniające bezpieczeństwo, poddaje się temu z radością. Ponadto jest jeszcze coś takiego, że ludzi z deficytami ciągnie do ludzi, którzy mogą je uzupełniać. Jeśli kobieta jest nieśmiała, to może mieć słabość do takich wręcz narcystycznych bad-boyów. Ponieważ jest nieśmiała, a więc uzależniona od opinii innych, to uzależnia się od silnego charakteru takiego bad-boya, na którym skupia się cała uwaga, a ona może błyszczeć w jego blasku. Wówczas może nie koncentrować się na swojej nieśmiałości, lecz na osobie bad-boya, który na dodatek dostarcza jej emocje.
Z dziećmi to sytuacja jest nieco inna, bo one jeszcze nie rozumieją norm kulturowych i nie mają oporów by poprosić o zrobienie czegoś co im się podoba. Dopiero z czasem człowiek się uczy, aby niektórych swoich pragnień nie wypowiadać, oraz do tego pilnować się, by jak najtrudniej było te pragnienia wykryć na podstawie rozmaitych poszlak w zachowaniu.
Weźmy taki przykład: noszenie na rękach. Dziecku się to podoba i nie ma żadnych oporów by się tego domagać. A teraz zadaj sobie pytanie: czy gdyby Tobie przyszła w danej chwili myśl, że chciałbyś być ponoszony na rękach, to pochwaliłbyś się tą myślą koledze i poprosił o sprawienie Ci tej przyjemności? Najprawdopodobniej nie.
Akurat noszenie na rękach, w konfiguracji mężczyzna niosący kobietę, nie jest u nas żadnym tabu, więc do tego akurat bad-boy nie jest konieczny, bo zwykły mężczyzna też to zrobi. Jednak kobieta może mieć wiele pragnień, które trudno mi tu odgadnąć, a których realizacja będzie wymagała naruszenia norm kulturowych. I bad-boy będzie miał odwagę je naruszyć z własnej inicjatywy, typowy mężczyzna – nie.
To, że ktoś ma dajmy na to 50 lat nie oznacza, że mentalnie nie jest np. pięciolatkiem. Dzieci też potrafią dość wcześnie uświadomić sobie znaczeni norm kulturowych.
Z czasem. No właśnie. Niektóre dzieci w zasadzie od samego początku swojej świadomości, kiedy rodzice zabraniają im wyrażania pewnych emocji, np. złości w stosunku rodziców, bo rzekomo to naruszenie 4. przykazania dekalogu.
Nie ma oporów? Niektóre dzieci nie mają, inne wręcz przeciwnie, jeśli np. rodzic po prostu mówi coś w stylu: „jesteś już za duży/duża na to” lub „daj spokój, spadniesz, nabijesz sobie guza”. Gdyby mi przyszła w danej chwili taka myśl, to starałbym się ją obserwować. Na pewno nie wypierałbym tego. Dopiero po dokładnej obserwacji tej myśli i towarzyszącej jej emocji podjąłbym decyzję. Może bym poprosił kolegę, a może skoczył na bungee.
Bo typowy mężczyzna ma wiele problemów, o których wałkuje się na tym blogu, chociażby z taką podstawą kwestią jak własna samoocena. Jako przykład naruszenia norm kulturowych można podać BDSM, a wiele kobiet ma fantazje z tego kręgu. Dla mnie to nie problem, dla typowego mężczyzny dania klapsa kobiecie to byłoby traumatyczne przeżycie.
Oczywiście im dziecko starsze, tym więcej potrafi sobie tych reguł uświadomić, ale i tak jest to dobry przykład jako kontrast do dorosłych, czy choćby nastolatków. Jednak dziecka całkiem małego, takiego powiedzmy do 5-6 lat, którym nie kierowałby instynkt a kultura, nie widziałem. Oczywiście jego naturalne zachowania mogą być potępiane przez otoczenie, przez 15 sekund dziecko poczuje wstyd, ale po minucie znowu się zapomni i zachowa odruchowo, albo zacznie płakać, że mu się nie pozwoliło tak zachować. W analogicznej sytuacji dorośli po prostu będą udawać, że wszystko jest dokładnie tak jak by chcieli.
Ja się nie zetknąłem z tego rodzaju odniesieniami do religii, a wychowałem się w rodzinie, gdzie presja na religię była dość duża. Wiadomo, że wielkiego wglądu w to, jak jest/było u innych, nie miałem. Ale nawet jeśli będzie to tak formułowane, to dziecko do jakiegoś wieku zwyczajnie nie będzie potrafiło udawać, że tej złości nie odczuwa. Problem się robi duży, jeśli analogiczna presja dotyczy bardzo wielu aspektów życia, a człowiek już zaczyna posiadać umiejętność ukrywania emocji. Wg moich obserwacji, ale obserwacji tylko na chłopakach, ta umiejętność zaczyna szybko się rozwijać od wieku 15 lat, czyli wieku którego ja już nie zaliczam do dziecięcego. Ale i takiemu 15-19 latkowi niejednokrotnie w swobodnej rozmowie wymknie się coś, np. wspomnienie czegoś co wzbudziło silne emocje, którego niby to mieć nie powinien. W kolejnych latach tak udoskonali kontrolę nad tym, co z wewnątrz pokazuje na zewnątrz, że przestanie się to zdarzać – no chyba że pod wpływem alkoholu, ale tu już jest wymówka „bo byłem pijany”, która jakimś cudem jest akceptowana.
Nawet jeśli ma opory aby poprosić, bo takie ma doświadczenia, to z jego mowy ciała będzie bardzo wyraźnie to widoczne że by chciało – na przykład gdy się będzie przyglądać innemu, noszonemu, dziecku. Dorosły natomiast umie już udawać, że coś jest mu obojętne, pomimo że wewnętrznie nie jest.
A co do analizowania, co bym zrobił gdyby… można sobie to wyobrażać, ale podczas wyobrażania nie czuje się tego strachu, co podczas rzeczywistego przeżywania. To jest trudniejsze niż się wydaje.
To jest już bardziej złożona kwestia. bo verba docent exempla trahunt (słowa uczą, przykłady kształcą). Dzieci, które wychowują się w rodzinach, gdzie rodzice zachowują się zgodnie z normami kulturowymi, same tak będą się zachowywać. Dzieci obserwują zachowanie innych i nie dają się zwieść moralizowaniu, dlatego faktycznie rzadko można trafić na dziecko, które przestrzega te normy. Jednak ja spotykam takie dzieci i ich naturalność w przestrzeganiu tych norm przejawia się chociażby poczuciem gniewu, kiedy ktoś łamie te normy. Oznacza to, że internalizowały te normy.
Chodzi to, że wpaja się zasadę „czcij ojca i matkę swoją” i później spora część obecnych rodziców wymaga tego samego od swoich dzieci, głównie podświadomie, czego wymagano od nich. Przejawia się to chociażby tym, co możemy spotkać na co dzień: dziecko złości się na rodzica, a rodzic mówi coś w stylu: „Nie złość się”. Skoro jednak dziecko się złości, to jest to jego naturalna emocja, to uczenia dziecka, aby wypierało to, co czuje. Wystarczy przejść się do większego centrum handlowego i poobserwować jak ludzie niszczą psychiki swoich dzieci. Rozpieszczanie i niestawianie granic też jest według mnie pewną formą przemocy, ale to tak na marginesie, bo to temat na osobną dyskusję.
Ale ja tutaj nie widzę rozbieżności i jest podstawa do wspólnych wniosków, które generalnie wydają się być wręcz truizmem: wypieranie czy tłumienie emocji to coś złego. Jeśli chodzi o obserwacje, to sam to widzę na przykładzie moich znajomych. Ponadto często tego skutkiem są samobójstwa mężczyzn. Prosty przykład. Mężczyzna, który wyparł swoje emocje w zasadzie traci swoją tożsamość i np. uzależnia swoją samoocenę od czynników zewnętrznych. Takim czynnikiem zewnętrznym może być piękna kobieta. Kiedy traci kobietę, po prostu traci sens życia i popełnia samobójstwo.
samobójstwo popełniają ludzie z zaburzeniami osobowości, tak mężczyzn jest więcej bo nie idą do specjalistów po pomoc a wręcz wypierają,
to nie jest tak, że tracisz „sens życia” i popełniasz samobójstwo, wcześniej jest jakiś złożony problem, a odejście kobiety może być tylko skutkiem głębszego problemu.
Zobacz na każdy przykład samobójców, ich historie, np. głośna sprawa ojca 5 latka.
Odejście kobiety było poprzedzone wieloletnim uzależnieniem, awanturami, przede wszystkim niszczeniem psychiki dziecka. I po informacji o rozwodzie mężczyzna stracił sens życia? Zamiast się leczyć po pierwszym nieudanym związku brną w problemy dalej a Ty piszesz o odejściu kobiety i utracie sensu życia. Patrzysz na skutek i przypisujesz winę kobiecie.
Tylko że jeśli problem jest, że tak go nazwę: środowiskowy, to jednak ten specjalista, mogący wpływać tylko na pacjenta a nie jego otoczenie, tego problemu nie rozwiąże. Na przykład na typowego mężczyznę w małżeństwie nakładana jest presja, aby po godzinach zwykłej pracy zarobkowej, poświęcał mnóstwo czasu na zabawę z dziećmi. Warto dodać, że „zabawa” jest przeważnie jednostronna, że dziecko się bawi, ojciec psychicznie męczy.
I co może zrobić „specjalista”? Przecież nie zdejmie z niego tego ciężaru. Teoretycznie może przekonywać, aby się presją nie przejmował… ale każdy wie, że emocje nie chcą się poddać woli odczuwającego. Czasami może go farmakologicznie nieco zmodyfikować, by jego odczucia były mniej dokuczliwe. Tyle że farmakologiczne zmienianie swojej natury z męskiej na nijaką to też w pewnym sensie samobójstwo.
Kwestia wypierania się problemów też jest niezwykle trudna. Przed kim mężczyzna ma te problemy odsłonić? Przed przyjacielem, którego już dawno nie ma od czasu gdy zakończył szkołę? Ja już od kilku lat stawiam sobie za cel, aby znów doświadczać podobnych relacji, jakich doświadczałem w szkole czy na studiach. Tylko że relacja wymaga zaangażowania więcej niż jednej osoby. Ja mogę zmienić swoje podejście, jakiś tam specjalista mógłby mi doradzić co ja mogę robić lepiej, natomiast nic nie poradzi na czynniki środowiskowe, czyli jaki światopogląd mają otaczający mnie ludzie – i na to, że są zdecydowani, aby w takie relacje już nigdy więcej w życiu nie wchodzić.
Specjalista to psycholog kliniczny, psychiatra, są niezbędni do diagnozowania i leczenia zaburzeń osobowości czy innych chorób. Zgadzam się, że leczenie farmakologiczne zaburzeń o podłożu psychiatrycznym wpływają nie tylko na psychikę ale i na potencję mężczyzny, a co za tym idzie na cały jego życie. Jeżeli mężczyzna jest w związku, wsparcie kobiety jest potrzebne i nie ma tak, że na jej życie to leczenie nie ma wpływu. Ma nawet seks w związku może ulec zmianie, mężczyzna może nie być wstanie osiągnąć orgazm, co jest jeszcze jednym kamykiem do obniżenia nastroju i pogłębiania się jego złego samopoczucia. Mogą do tego dojść napady gniewu, czy patologicznej zazdrości itp.
Natomiast dzieci nie popieram wrabianie w dzieci, jest to coś podłego, i dla osoby wrobionej, ale przede wszystkim dla dziecka. Jeżeli oboje zdecydowali się na potomstwo to są świadomi tego, że dziecko potrzebuje obojga rodziców, i relacji z matką ale również z ojcem. Rola ojca jest nieopisana, buduje poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, u chłopców postaw męskości, u dziewczynek ich atrakcyjności. Relacji z ojcem nie da się nikim i niczym zastąpić. I teraz „zabawa” ojca z dzieckiem powinna wynikać z miłości, z przyjaźni, to właśnie ojcowie uczą przyjaźni, odwagi. Matki rozczulają się nad każdym siniakiem, stłuczeniem, ojciec pokazuje jak być „twardym”. Wszystko jest potrzebne. Patrzymy na emocje i potrzeby dziecka. Jednocześnie przepracowany ojciec to ogromne ryzyko chorób układu krążeniowego, czynniki stresogenne w pracy też działają źle na psychikę. Ojcowie powinni nauczyć się odpoczywać (zwłaszcza psychicznie) w trakcie zabaw, a to może być i malowanie, zabawa samochodami, oglądanie meczu (typowe męskie zajęcie), naprawianie roweru, jazda rowerem, inny sport, czytanie, rozkładanie namiotu, spacer, w tym czasie prowadzone są rozmowy, dyskusje, umiejętność słuchania, jak również uczenie dziecka wyrażania swoich emocji. Kto to ma zrobić jak nie rodzic? Matka jak by nie było na różne sprawy patrzy inaczej. Kobiety które widzą potrzebę angażowania ojca w wychowanie, w obecność robią dobrą robotę. Ustępują pola do miłości, relacja dziecko ojciec. Dojrzałe kobiety umiejętnie wykorzystują ten czas, nadgonienie obowiązków domowych, jakieś tam sprawunki, zadbanie o swoją atrakcyjność dla męża (nawet sport), fajnie mieć zadbaną żonę niż „nieatrakcyjną kobietę”, a to też wymaga pracy. No i odpoczynek. Czasami jest tak, że mężczyzna ucieka w pracę od jakiś problemów, jest przemęczony, w pierwszej kolejności należy zadbać o sen, i „higieniczny” tryb życia. Dla równowagi mężczyzna powinien spotykać się ze znajomymi, ( na oglądnie meczu, sport czy jakieś inne zainteresowania, prócz zdrad, hazardu, czy „chlania na umór”,).
Kontekstem poniższego cytatu była kwestia zabaw ojca z dzieckiem.
No i takie właśnie propozycje są współcześnie bardzo powszechne i są jedną z przyczyn męskiej depresji, alkoholizmu, samobójstw… Twoja porada to: „odczuwasz emocję X? W takim razie zamiast niej zacznij odczuwać Y.” Wezmę sobie do domu kota domowego i będę go uczył aportować. Powinien się nauczyć podczas tej zabawy odpoczywać psychicznie. I nic mnie nie będzie obchodziło, do jakich aktywności stworzyła go natura. Tak mi się podoba, więc ma go relaksować to, co ja mu wskażę.
Oczywiście, tak samo jak wykorzystanie korków do ukojenia nerwów, kolejek, jazdy autem do odpoczynku. Znalezienie w sobie wewnętrznego spokoju, wiadomo najlepiej to osiągnąć na lonie natury, jednak umiejętność tzw. cieszenia sie chwilą jest potrzebne.
Nie napisałam aby rezygnować ze swoich zainteresowań w gronie mężczyzn a idąc dalej kiedyś przekazać je potomstwu. Jeżeli czujesz taka potrzebę to kup sobie kota, a najlepiej weź jednego ze schroniska.
W punkt. Dodałbym, że często lekarze zamiast zajmować się środowiskiem przepisuję leki, co w zasadzie w niektórych przypadkach niewiele różni się od „leczenia” alkoholem, narkotykami czy seksem. W końcu jakby nie patrzeć, dla wielu alkohol czy narkotyki to idealny lek na ich poranioną psychikę. Niektórzy też topią swoje smutki w seksie, bo wówczas mogą nie myśleć o nich. Ale to tylko trwa chwilę, do zakończenia seksu. Co więcej, taką formą „terapii” może być kompulsywne intelektualizowanie. Cieszę się jednak, że dostrzegasz jak złożony, a jednocześnie to trudny temat.
znowu winna kobieta, która „każe” bawić się z dziećmi. A jeszcze jak dzieckiem okaże się dziewczynka to kolejna przemoc ze strony młodej kobiety. No chłopaki, czy czemuś kobiety nie są winne 😉
Przecież tam stoi jak byk:
Przyczyną nie jest kobieta, tak jak przyczyną alkoholizmu nie jest dostępność alkoholu. Nie każdy, kto pije alkohol, jest przecież alkoholikiem. Możesz dopuścić do siebie myśl, że osoba młodsza od Ciebie może mieć większą wiedzę i doświadczenie w temacie uzależnień? Przykro mi z powodu Twoich doświadczeń z zaburzeniami osobowości, ale nie ekstrapoluj ich na całe społeczeństwo. Co innego terapia uzależnień, a co innego leczenie zaburzenia osobowości. Można być uzależnionym bez zaburzenia osobowości. Temat trudny i ciężki, a przede wszystkim wymagający uważnego czytania i traktowania dyskutanta poważnie, a nie „jesteś młody, co Ty tam wiesz”.
no proszę Cię, a gdzie ja napisałam, że
?
Uzależnienie to skutek zaburzenia osobowości. Nieleczone uzależnienie przeważnie kończy się zgonem osoby uzależnionej. Często nie ma jednego uzależnienia ale kilka jednocześnie.
I tu Cię zmartwię przyczyną alkoholizmu jest dostępność alkoholu, ile jest sklepów gdzie nie można dostać alkoholu (pamiętaj denaturat rozrobiony z najtańszą colą to też alkohol)? Nawet na stacjach benzynowych gdzie powinien być bezwzględny zakaz sprzedaży alkoholu jest on dostępny.
Za duży biznes aby alkohol nie był dostępny dla każdego i aby nie uzależniał mas, a przeważnie jest to kolejny skutek innego problemu.
Po raz kolejny mam Ci linkować to, co pisałaś? Problemy z pamięcią? Proszę bardzo: https://swiadomosc-zwiazkow.pl/lekcewazenie-przemocy-kobieta-ucina-mezczyznie-penisa/#comment-10716
Tego stwierdzenia inaczej niż bzdurą nie da się określić. W czasach PRL-u dostęp do alkoholu był dużo mniejszy niż obecnie, a alkoholizm na dużo wyższym poziomie. Współcześnie nie ma przyzwolenia społecznego na jazdę pod wpływem alkoholu, co było normą w czasach PRL-u. Problem nie tkwi w dostępności alkoholu, ale w osobie, która się od alkoholu uzależnia. Narkotyki nie są łatwo dostępne, a mimo to jest wielu uzależnionych. To, co piszesz, świadczy o kompletnym braku wiedzy na temat uzależnień, dlatego jeśli nie chcesz wyrządzać krzywdy innym, to uzupełnij wiedzę, porozmawiaj z kimś, kto się tym zajmuje zawodowo. Piszesz o intencjach, więc jeśli masz dobre intencje, to posłuchaj moich rad. W przeciwnym wypadku będziesz po prostu świadomie krzywdzić innych swoją ignorancją w tym temacie. I na sam koniec jeszcze raz powtórzę, nie każdy, kto pije alkohol, popada w alkoholizm. W alkoholizm popadnie osoba, która jest podobna na uzależnienia.
Ktoś może zachorować na depresję, wpaść w alkoholizm i popełnić samobójstwo. Taka osoba nie ma zaburzenia osobowości. I Twoją teorię można wyrzucić do śmieci. Depresja to choroba psychiczna, a zaburzenie osobowości to zupełnie inna kategoria. Oczywiście depresja może się łączyć z zaburzeniem osobowości, ale jak wyżej wykazałem – nie musi. Dlatego też powtarzam, zanim zaczniesz pisać głupoty na tak ważne i trudne tematy, zasięgnij wiedzy u specjalisty, bo jeszcze ktoś z problemami może to czytać i źle się to skończy.
A czy przypadkiem w tej wypowiedzi nie chodziło o dewiację seksualne? No racja to też pewna forma zaburzenia. Dostępność różnych gatunków używek jest na wyciągnięcie ręki, od zawsze zainteresowani mogli zdobyć to co chcieli za odpowiednią cenę. A chłopaków w kapturze można spotkać wszędzie od szkol po ulice. Alkoholizm jest choroba społeczną, jest to choroba „dziedziczona” , i wielu nieleczących sie alkoholików będzie twierdziło że problemu nie ma, co najwyżej sa pijakami.
Co do zaburzeń osobowości i depresji, może poprawniej politycznie by było użycie sformułowania”zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania”? Dlatego pisałam o odpowiednich specjalistkach, ale też oni są nieomylni. A samobójstwa sa popełniane w trakcie leczenia i to u b.d. specjalistów. Depresja jest często skutkiem jakiegoś większego problemu i jest chorobą śmiertelną. A mężczyźni częściej popełniają samobójstwa bo nie szukają pomocy. Udają twardzieli a w rzeczywistości już dawno powinni szukać odpowiedniej pomocy. Choć z drugiej strony chodzenie po specjalistach jest dla osób o mocnych nerwach.
Nie od wszystkich uzaleznien sie umiera. Ja jestem uzalezniony od pornografi i nie umieram
nie martw się, ja też 🙂
nie jest to łatwe, ale na szczęście można z tego uzależnienia wyjść 🙂
i znaleziono to dziecko Poszukiwania 5 letniego Dawida.
Terapia uzależnień to „leczenie” skutków zaburzeń osobowości. Z jakiej przyczyny powstają te zaburzenia, są albo wrodzone albo nabyte, przez doświadczenie przemocy, traumy itp.
A czy można wyleczyć osobę uzależnioną?
Czytałem ostatnio dzieło Machiavellego „Książę” i zaintrygowało mnie, że i on dostrzegł u sobie współczesnych kobiet pociąg do bad-boyów, chociaż nie silił się na tłumaczenie dlaczego może tak być, a jedynie stwierdził:
„Mam to silne przekonanie, że lepiej jest być gwałtownym niż oględnym, gdyż szczęście
jest jak kobieta, którą trzeba koniecznie bić i dręczyć, aby ją posiąść; i tacy, którzy to czynią,
zwyciężają łatwiej niż ci, którzy postępują oględnie. Dlatego zawsze szczęście, tak jak
kobieta, jest przyjacielem młodych, bo ci są mniej oględni, bardziej zapalczywi i z większą
zuchwałością rozkazują.”
Nie bez powodu on stworzył definicję Makiawelizmu – cechy wielu kobiet i właśnie bad boyów. Rdzeń mają ten sam – swój do swego.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/kobiety-a-zli-mezczyzni/
którą trzeba koniecznie bić i dręczyć, aby ją posiąść
straszne i to pisane z takim przekonaniem 🙁
machiavelli
którą trzeba koniecznie bić i dręczyć, aby ją posiąść
No przecież nie przytulać i dawać kwiatki, czy też być zależnym emocjonalnie (zakochanym jednostronnie) bo wtedy kobieta ma władzę, a władza jej nie przyciąga, choć daje jakieś tam zyski oraz brak szacunku do mężczyzny uległego. No ale o tym jak właśnie władzę uzyskiwać i jak bardzo kobiety lubią być „pod”, a nie nad mężczyzną sam pisał Machiavelli, a także oglądalność Greya co nie co pokazuje.
RedPillerPL
jako kobieta się z tym nie zgadzam, nie chcę być bita i dręczona, nie lubię ciętych kwiatków, i zakochuje się w mężczyznach (i tak najważniejsze aby to było obustronne), co do przytulania to jak prawie każdy człowiek to lubię ale nie oznacza, że przytulam się do każdego mężczyzny, który mi się podoba.
I nie oglądałam Greya, no ale tego Pana Machiavella o psychopatycznych skłonnościach przeczytam. Może lepiej zrozumiem mechanizm przemocy stosowanej wobec słabszych, w końcu najlepiej czytać u źródła.
A jest jakaś biografia jak on traktował kobiety, czy sam był brutalny wobec swoich kochanek, i czy miał jedną żonę czy był rozwiązły?
Nie wiadomo wcale, czy p. Machiavelli miał psychopatyczne skłonności. Może tak, może nie. Jego „Książę” po prostu opisuje jakie techniki w zarządzaniu państwem działają, jakie nie. Nie ma tam natomiast nic o tym, jakie zachowania proponuje ludziom niezainteresowanym przejęciem bądź utrzymaniem władzy w państwie.
Byłą owszem ta wzmianką, że jest pewne podobieństwo w cechach, które pociągają kobiety i cechach przydatnych do zdobycia/utrzymania władzy. Nie było natomiast tam żadnej oceny autora, czy lepiej zdobywać kobiety, czy dołączyć do nurtu MGTOW.
no a jaki to nurt MGTOW?
Nie wiesz co to MGTOW a siedzisz na stronie TRP 🙂
LastTimeLooser
Co to jest TRP, też nie wiem 🙂
Sztos autorze, sztos.