Gdyby kobieta była mężczyzną byłaby incelem, którym gardzi
Spis treści
Irracjonalność zawyżonej samooceny wielu dzisiejszych kobiet i ich wymagań względem mężczyzn pokazuje, że gardziłyby samymi sobą gdyby były płci męskiej (a do tego byłyby incelami, ew. max samcami beta). Gdyby nie uprzywilejowane, łagodne traktowanie kobiet w stosunku do mężczyzn, rycerze ich broniący, a do tego wsparcie społeczne, którego mężczyźni nie dostają, kobiety na ogół nie różniłyby się od inceli, czy wg nich nieatrakcyjnych mężczyzn. Mężczyzn którymi właśnie gardzą, bo mają oni cechy albo podobne do nich, albo nieznacznie gorsze, a czasem nawet trochę lepsze. Ale dla zindoktrynowanych popkulturą i feminizmem kobiet to za mało.
Kobiety już widzę jak krzyczą, że jest piekło kobiet, kobiety nie mogą robić aborcji, więc wcale nie są pobłażliwiej traktowane. Owszem, mają swoje problemy, ale suma summarum nie wychodzi to tak źle w porównaniu z mężczyznami po podliczeniu punktów traktowania płci. Tutaj można to sprawdzić i spróbować stworzyć podobnie długą listę, żeby udowodnić, że jest inaczej.
Naprawdę pomyśl. Zamień płeć, zostaw cechy danej kobiety i każ jej żyć jako mężczyzna. I nie chodzi mi o cechy narcyzek, które będą pięknie mówić o sobie jakie to nie są pewne siebie, elokwentne, samowystarczalne, dynamiczne, inteligentne – że chciałyby takiego samego mężczyznę jakimi one są. Chodzi o kobietę typową. Takich, jakich jest większość. Uwzględniając różne problemy, wady, czy słabości wynikające z narodzin bycia kobietą (ten mężczyzna też się takim urodził!).
Ogrom cierpienia, które powodowaliby inni ludzie przez cechy tej osoby – w tym „empatyczne” kobiety wobec niej nie dałby jej szans na szczęśliwe, a nawet neutralne emocjonalnie życie. I byłaby to osoba odrzucona. Trochę Norah Vincent w tym eksperymencie „podmiany płci” to udowodniła.
Pogarda do „gorszych” ludzi. Cecha ludzi toksycznych. W niektórych środowiskach norma. Wobec mężczyzn standard
Więc czy warto jako kobieta wyśmiewać i gardzić kimś, kto nie jest gorszy od niej, ale który po prostu urodził się inną płcią dla której świat nie jest taki pobłażliwy (szczególnie, gdy nie ma super twardej skóry i ponadprzeciętnych cech), lub dostało mu się gorzej od losu, a później i innych ludzi? To rodzi pytania czy zastanowić się „czy gdybym ja była w tej sytuacji czy chciałabym by dano mi szansę, lub podało rękę do pomocy?”. W ogóle – czy osoba mająca się za osobę empatyczną i uczuciową w ogóle może gardzić kimś w gorszej sytuacji?
Dlaczego tyle kobiet mówi o pomaganiu „ludziom” w gorszej sytuacji, zwierzętom, pięknie pouczają, że trzeba mieć dobre serce? Ale ostatnimi czasy fala hejtu wobec mężczyzn w gorszym położeniu nie pokazuje, że wchodzą oni w skład ludzi i tego ludzkiego traktowania, tego „dobrego serca”. Jakby dana kobieta w kontakcie z mało korzystnym mężczyzną dla niej, czy mało atrakcyjnym, jak jej „boskość” (wiadomo) w mig zapominała o swojej (jak o sobie mówi) empatii, otwartości, serdeczności, tolerancji, akceptacji, wsparciu i wielu innym cechom, które miałyby zapewniać dobre kontakty międzyludzkie. Ba, żeby nie czynić drugiemu co jej niemiłe.
Ah tak! To pewnie wina tych mężczyzn, że one nie są dla nich „normalne”. Okej. Nie ma co takich tanich usprawiedliwień słuchać.
Właśnie dlatego mężczyźni obrażani przez kobiety, w szczególności od inceli nie powinni za bardzo się przejmować, bo obraża ich osoba, która gdyby nie wagina i przywileje społeczne, w tym łatwość w znajdywaniu sobie kogoś do relacji/związku/seksu (bo mężczyźni mało wymagają, statystyki samotności płci nie kłamią) – może wisiałaby na sznurze szybciej, niż niejeden najgorszy „przegryw”. Oczywiście gdyby miała jeszcze odwagę.
Najczęściej takimi hejterkami mężczyzn, czy inceli są kolorowowłose, radykalne feministki, czy inne puste karynki, które do zaoferowania mają co najwyżej nienawiść, manipulacje, PMS i zniszczenie komuś życia. Więc brawo, mogą sobie tego samca alfa żądać. Jak on je zechce – wstyd za niego i za społeczeństwo, które tak bardzo mężczyzn deprecjonuje, że już prawie niczego nie wymagają, a akceptują wiele. Zbyt wiele. To rodzi taką przeciwwagę, gdzie jedna płeć mało wymaga, nie ceni siebie (mężczyźni, „uuu kryzys męskości”), a druga wymaga dużo i przecenia siebie (kobiety, „uuu i kryzysu niby nie ma”).
Generalizując oczywiście, bo nie mówię tu nigdy o wszystkich ludziach, czy jednostkach danej płci.
Tekst jest kierowany głównie w stosunku do kobiet, które są pogardliwe, egoistyczne, roszczeniowe, agresywne i które obrażają mężczyzn – to one powinny się pierwsze przyjrzeć swoim wadom, zanim cokolwiek powiedzą. To one powinny się przyjrzeć temu czy potrafią wnosić wartość i zasoby też dla mężczyzn w gorszej sytuacji, czy jak większość pustych lachonów – jak się powinie noga mężczyźnie, to się go kopie w dupę (np. rozwód, których kobiety biorą dziś ogrom), albo w ogóle go nie zauważa, albo wytyka palcami.
Co do tej samooceny kobiet… takie przypadki.
Problem w tym, że wraz z zawyżoną samooceną, chuchaniem i głaskaniem zyskuje się wyższe wymagania, brak chęci poprawiania wad (nie widzi się ich), zatem brak rozwoju, a jednocześnie chęć władania (często pomiatania, bo granic nie ma) kimś kogo uważa się za niższy gatunek. Takie kobiety chcą dziś władać mężczyznami nie tylko takimi samymi jak one, z tymi samymi cechami, jak one, ale też lepszymi niż one.
Ale to samo jest z rozpieszczonymi mężczyznami, bo i tacy się znajdą (ale są w mniejszości, tak jak zawsze będzie mniej samców alfa).
Kobietę przenieś do ciała mężczyzny. Czy miałby łatwo z tymi cechami? Czy mógłby je zmienić? A może miałby „popracować” nad nimi i wierzysz, że coś by to dało?
Spójrzmy poniżej na listę cech. Jakby tak przypisać te cechy do mężczyzny… oj ile by się skrzyknęło ludzi, że to podczłowiek! Śmieć, nie mężczyzna, do niczego, do piachu!
Wiele kobiet gardzi mężczyznami, którzy mają poniższe cechy, a które pasują do ogromnej ilości kobiet. Wniosek? Jeśli gardzą kimś o tych samych cechach powinny gardzić też sobą. Tak naprawdę jedynie jakieś silne mechanizmy obronne psychiki mogłyby uchronić przed cierpieniem, czyli wysokie mniemanie o sobie, kompletnie nieobiektywne i nieracjonalne. Ale to już zasługa społeczeństwa, która robi z nich ofiary, ale i płeć, którą w wielu obszarach się idealizuje, a do tego uznaje, że pewna słabość jest normalna w byciu kobietą. U mężczyzny jest zakaz posiadania takich cech, mimo, że takich mężczyzn jest wiele (oczywiście potem lądują na sznurze, albo ze szklanką wódki w ręku).
Jeśli którychś cech brakuje dopiszmy je razem.
- Wiele z nich ma otyłość i gorszą przemianę materii. Otyli chłopcy od najmłodszych lat rzadziej są w związkach, niż otyłe dziewczyny.
- Kruche kości
- Słabość fizyczna
- Niski wzrost
- Przeciętny lub niski intelekt. Geniuszek jest wiele mniej niż geniuszy
- Hiper emocjonalność, brak spokoju, brak dawania poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego – często nadmiar emocji prowadzi do problemów z logicznym myśleniem
- Niska zaradność, małe zdolności do tworzenia czegoś co pozwala przetrwać np. techniczne rzeczy
- Słaba psychika, często brak pewności siebie, asertywności, stanowczości, częste wahania nastrojów, płaczliwość i tupanie nóżką (pomijając przekonanie o swojej wyższości i tego na kogo zasługują, mimo tych cech)
- Bierność seksualna (przysłowiowe kłody)
- Brak inicjatywy
- Niechęć do wnoszenia wartości i zasobów (providing), lub niska ilość zasobów
- Słabe proporcje cielesne. Jak są okrągłe to otyłe, jak chude to mają niewielkie walory. Przekładając to na mężczyznę. Małe cycki, lub duże cycki w połączeniu z otyłością (żadna sztuka) = mikropenis. Małe biodra u kobiety = mała klatka piersiowa u mężczyzny.
- Toksyczny charakter wmawiany incelom nie jest niczym innym niż panny, które szczycą się że są wredne, złośliwe, uparte, mściwe, czy które są konfliktowe. Wiele z nich to też manipulatorki, co też sugerują incelom. Jednak to kobiety o tych samych cechach są jakoś w związkach i ktoś mówi, „mają ciężej”?
Jakby dodać jeszcze poważne problemy z odpowiedzialnością wielu kobiet, spójnością i zmiennością, to wyszedłby z tego mężczyzna naprawdę nie do życia, nie do rozmowy, no w sumie do niczego. Przecież samotnych matek jest dużo – nie widzą w sobie odpowiedzialności zbyt często. Alimentów procentowo nie płaci więcej alimenciar, niż alimenciarzy.
A kobieta żyje i ma się naprawdę dobrze jak na cechy, które posiada i które oferuje. Mężczyzna z takimi samymi cechami, a nawet lepszymi – ginie. On musi być dużo, dużo lepszy, by ostać się w społeczeństwie ze zdrowiem psychicznym i chęcią do życia, czy możliwością wkomponowania się w tłum. Ostatnio to nawet musi potakiwać lewicy i feminizmowi, by w ogóle miał prawo być choć neutralnie traktowany, bo inaczej łatwo o zaszczucie i znęcanie się nad nim (a szczególnie jak promuje wartości typu rodzina, wierność, monogamia, kobiety łagodne, miłe, właśnie empatyczne, a nie agresywne i inne tego typu sprawy).
Dlatego śmieszne jest jak kobieta próbuje krytykować mężczyzn, bo sama na ich pozycji może byłaby w jeszcze gorszej sytuacji, nie wytrzymałaby męskiej rywalizacji, surowego traktowania, odrzuceń ze strony kobiet i wisiałaby dawno na sznurze.
Ale żeby nie było tak łoo, drastycznie. Są kobiety, które byłyby idealnymi samcami beta.
- mają zasoby/mieszkanie
- mają prawko
- coś tam zarabiają
- czasem coś umieją skonstruować
- gdyby były odrzucane (w teorii, gdyby faceci nie byli tacy zdesperowani i tolerancyjni dla kobiet) musiałyby wnosić te finanse dla mężczyzn
I to jest maksimum co można z kobiety wycisnąć. Samca beta. Zwykle jednak byłby to samiec omega.
A one gardzą tymi samcami preferując jedynie samców alfa – czyli korzyść nad same siebie, procentowo nikłą liczbę mężczyzn. Jednocześnie chcą, by ten samiec alfa był im uległy, a nie traktował siebie jako kogoś wyższej hierarchii.
Tak to jest żyć w przywileju z zawyżoną samooceną. Widzi się wtedy tylko siebie w centrum i tylko nieliczną grupę np. w tym wypadku mężczyzn stojącą jednak ponad taką osobę. Staje się ona wtedy celem, a na resztę patrzy się z góry.
Wnioski
Gdyby nie zawyżona samoocena, centralizowanie potrzeb kobiet, ich emocji, czy zdrowia, a do tego gdyby nie ostatnie szczucie na mężczyzn – więcej ludzi znalazłoby szczęście u boku drugiej osoby. Łatwiej byłoby o tworzenie szczęśliwych par.
Tak. Gdyby kobiety miały realne spojrzenie na siebie i swoje wady – nie miałyby takich wymagań i spokojnie samica omega jaką jest z takimi cechami mogłaby się z samcem omega związać, a samiec beta z samicą beta – w połączeniu jest ich 99.9%. Nic więcej niż przeciętność, sporo wad i reperowanie wszystkiego „lookiem”/seksualnością.
To dlatego np. 50 letnie kobiety są prawie niewidoczne. Bo zachowują wiele swoich wad, których same u mężczyzn nie lubią, ale nie mają dodatkowo już atrakcyjnej powłoki.
Mimo wszystko i tak mają lepiej, jeśli tylko się nie „zepsują” w czasie życia. Bo na start dostają atuty, których mężczyźni nie mają, a mają pod górkę. Nie jak twierdzą feministki, że my z przywilejami żyjemy i nam to z nieba spada wszystko, wciskają nam dobre zarobki mimo braku kompetencji, bo mamy taką płeć i tak dalej.
Bo zawsze lepiej być wspieranym przez młode lata, a na końcu odciętym od tego (jako zbudowany już człowiek), niżeli nie być wspieranym od młodości, a potem oczekiwać, że mężczyzna ma być „kimś” i wszystko wytrzymać – „bo tak!”. Z pustego Salomon nie naleje. Dlatego widzimy tylu nieszczęśliwych, upadłych mężczyzn.
I w końcu ta zawyżona samoocena kobiet jest do zmiany. Jak to ma być zrobione, nie wiem. Cały model wychowania jest spaczony, wraz z postępem feminizmu, a nie widać tendencji, by coś miało się odwrócić. Wręcz przeciwnie. To faceci dziś będą równali w dół, a kobiety będzie się wychwalać i nadal żądać specjalnego traktowania. Zbyt duże jest dzisiaj spolaryzowanie społeczeństwa np. masa kobiet głosuje na lewicę i feminizm, już od najmłodszych lat są wsiąknięte w to, a faceci na odwrót. Bo niby czemu mieliby popierać twór na nich szczujący, obwiniający o całe zło, wykorzystujący, by coś zapewniać kobietom odgórnie i to często kobietom, które na nich plują, czy plują na rodzinę?
To chyba samo się wyreguluje, ale dopiero jak nadejdzie jakiś wielki krach. Póki co tylko pojedyncze jednostki uświadomionych mężczyzn powinny zacząć od niezadowalania się byle czym, ale i ostracyzmem wobec kobiet niskiej jakości. One to robią dużo skuteczniej, one się popierają. Do nich raczej wiele nie dotrze. W końcu okazja czyni złodzieja. Jak mogą gardzić – będą gardzić. Jak mają wybór wśród lepszych mężczyzn, niż same są – raczej sobie tego nie ukrócą same, nie zaczną wnosić więcej dla mężczyzn w gorszym położeniu.
To robią jedynie wybitne jednostki kobiet, których jak geniuszy – jest bardzo mało.
Jednym z podstawowych instynktów kobiet, jest prezentowanie się jako lepsze niż w rzeczywistości. I jest to nic innego jak narcyzm. Warto też dodać, że mężczyźni z zaburzeniem narcystycznym, to wychowankowie infantylnych lub zaburzonych matek.
Jednym z podstawowych instynktów kobiet, jest prezentowanie się jako lepsze niż w rzeczywistości.
Nie wszystkie kobiety tak robią. Trochę ich poznałem, więc nie widzę 100% zgodności. Są też takie co deprecjonują siebie same, bo nie miały kochających rodziców, nie były też akceptowane przez grupki dynamicznych księżniczek, instagirls itd. I były na uboczu.
Warto też dodać, że mężczyźni z zaburzeniem narcystycznym, to wychowankowie infantylnych lub zaburzonych matek.
Ojcowie też są winni, nieobecność, poniżanie z ich strony, przemoc, dziecinada i brak odpowiedzialności. Wszystko co dysfunkcyjne u rodziców prowadzi do dysfunkcji u dzieci.
Pogardę to akurat mężczyźni pokazują względem kobiet, im bardziej je skrzywdzą, tym większą. Dalej nie czytałam, bo po co czytać tekst kogoś, kto jak stereotypowy wiecznie pokrzywdzony samiec wypisuje jak to mężczyźni mają gorzej bla bla bla. Moja matka też wiecznie ma od innych kobiet gorzej, aż tak bardzo się ludzie nie różnicie.
Powinienem odpisać ci tak naprawdę tylko cytatem ze mnie samego, bo na początku tekstu (którego owszem, nie czytałaś) napisałem to:
(ten mężczyzna też się takim urodził!).
Ogrom cierpienia, które powodowaliby inni ludzie przez cechy tej osoby – w tym „empatyczne” kobiety wobec niej nie dałby jej szans na szczęśliwe, a nawet neutralne emocjonalnie życie. I byłaby to osoba odrzucona. Trochę Norah Vincent w tym eksperymencie „podmiany płci” to udowodniła.
Pokazuje, że potwierdzasz to co napisałem pisząc o „wiecznie pokrzywdzonych mężczyznach” w sposób właśnie pogardliwy, odrzucający i nie dający tym mężczyznom w efekcie szans na neutralne życie emocjonalne (przynajmniej póki nie zrozumieją tych mechanizmów i nie odseparują się od takich komentarzy, jak twój).
Ale pozwól, że rozwinę co pisałaś, bo mam chwilę, a to dla czytelników powinno być ważne.
wypisuje jak to mężczyźni mają gorzej bla bla bla
W wielu aspektach mamy, a nie dostrzega się tego choćby przez takie fanatyczki. To one muszą być wiecznie i we wszystkim pokrzywdzone, nikt inny nie ma prawa cierpieć, nikogo sytuacji nie rozpatrzą, nikt nie ma racji tylko ta ich pogarda zawsze ma rację. W efekcie potrafią jedynie gardzić mężczyznami nawet takimi, którzy nie są od nich wcale gorsi. Niestety wypierając problem ze sobą nie rozwiązuje się go, więc powodzenia.
Oczywiście, żeby być obiektywnym masa mężczyzn też przyczynia się do tego, bo atakują innych mężczyzn w złej sytuacji. Jak widać obie płcie potrafią być podłe, ale obie też dobre, więc wiesz, oceniajmy indywidualnie.
. Moja matka też wiecznie ma od innych kobiet gorzej, aż tak bardzo się ludzie nie różnicie.
Wybacz, najpierw zacznij czytać co piszę, potem pisz do mnie. Póki co piszesz koło mnie i nie o mnie. Ja nie piszę, że jestem wiecznie i we wszystkim pokrzywdzony. Nie znajdziesz ani jednego cytatu, byś mogła go pokazać, że tak właśnie zrobiłem, czy tak myślę. Ja się mogę jedynie czuć pokrzywdzony, czy zniesmaczony bardziej tą narracją jacy to my uprzywilejowani jesteśmy, a to kobiety jedyne pokrzywdzone. Ale to normalna reakcja normalnego człowieka, by sprzeciwiać się takiemu jednostronnemu ocenianiu, takiej wybiórczości i takim kłamstwom.
Ale Ty tym bardziej się nie różnisz od tej niby pokrzywdzonej matki, bo żyjesz pogardą i nienawiścią (a zrodzoną z mentalności ofiary, albo narcyzmu, albo obu), bo wmawiasz w swojej nienawiści do mężczyzn, że:
Pogardę to akurat mężczyźni pokazują względem kobiet, im bardziej je skrzywdzą, tym większą.
Takich rzeczy tutaj nigdzie nie wypisuję, które tak źle określałyby całą płeć żeńską, a ty owszem, więc problem masz i to duży. Jest to zabawno-żałosne (choć bardziej to drugie), że osoba plująca w osoby skrzywdzone sama jest tak skrzywdzona (musiałaś poczuć to na własnej skórze), ale jak pisałem – wyparcie.
Jeśli miałbym się mylić musiałabyś mieć jakieś argumenty, a nie masz żadnych, bo i nie czytałaś, bo i najwyraźniej nie obchodzi się nic poza czubem własnego nosa (no, po matce być może). Żeby z kolei zrozumieć problem wymienionych mężczyzn, atakowanych przez kobiety-hipokrytki musiałabyś się wykazać empatią i chęcią zrozumienia, a jest przecież nienawiść. Bo tak, oni są atakowani w swojej sytuacji. Atakowani powinni być zrozumiani – no chyba, że są atakowani słusznie, ale wykazałem, że nie, bo te kobiety które ich atakują NIE SĄ WCALE LEPSZE OD NICH, a nawet jakby były to nie jest pretekst do atakowania. Ludzi w gorszym położeniu atakują głównie słabi wewnętrznie.
U ciebie stosuje się obwinianie ofiar (victim blaming), typowo dla narcystycznych i psychopatycznych osobowości. Widać, że matka miała deprywację emocjonalną i przeniosła ją na ciebie (jakaś rozbita, lub dysfunkcyjna rodzina), więc pełnej osobowości zrodzonej z miłości, zaufania i akceptacji nie wykształciłaś.
Byłbym współczuł, bo to jest ogromny problem i cierpienie gdybyś tylko, no właśnie – nie gardziła. W takiej sytuacji zasługujesz na jeszcze mniej.
stereotypowy wiecznie pokrzywdzony samiec
Oczywiście, stereotypowy mężczyzna jest wiecznie pokrzywdzony? Gdzie to słyszałaś? Bo przecież mnie nie czytasz, ja tego nie napisałem. Fajnie jakbyś źródło swoich przekonań pokazała.
Bo są różne sfery w których mamy gorzej, bądź lepiej, to zależy. Trzeba rozmawiać o różnych aspektach, a nie spłycać to do pokrzywdzenia we wszystkim, albo nigdzie. Niestety narcystyczne osobowości jaką jesteś widzą tylko skrajności, dlatego masz klapy na oczach. Jest wszystko, albo nic, białe albo czarne. Mężczyzna w jednej rzeczy pokrzywdzony staje się dla ciebie wiecznie we wszystkim pokrzywdzonym. Słabo, ale takie są zaburzenia. To dla czytających, by wiedzieli. Inaczej bym nawet do takiego komentarza się nie odnosił, bo nie ma do czego, zwykłe plucie zaburzonej, jakich wiele.
Więc tak – o stereotypowym mężczyźnie słyszałem inaczej, że to płytki gość, zboczeniec i uprzywilejowany przemocowiec. Od twoich koleżanek po fachu, wiecznie skrzywdzonych właśnie, które mężczyzn nie poznały i nie chcą poznać. Ot, wiedzą lepiej. I plują, bo myślą, że tak się im poprawi. Albo lepiej, oceniają po jakimś jednym mężczyźnie, którego wybrały, bo im się podobał, a ten je faktycznie skrzywdził – np. zdradził i się śmiał, więc potem przychodzą teorie które wypisujesz, że tacy faceci gardzą im bardziej skrzywdzą i się tą swoją pogardą i przemocą napełniają. Tak, są tacy mężczyźni, ale to jest nisza, podobnie zaburzona zresztą do Ciebie. Swój do swego leci, o tym trzeba pamiętać. Jeśli człowiek dojrzeje, ale też wzmocni samoocenę i miłość do siebie (bez narcyzmu, który jest przesadą), to nie wybierze takiej osoby, szybko w razie czego skończy relację i zapomni.
Ale takie kobiety zapomniały, żeby wyjść z tego stanu, by wiedzieć, że mężczyźni są różni, by się nimi też zainteresować (zyskałyby na tym), ale one są tak sztywne osobowościowo, tak zamknięte, tak nierozwijające się, że cały czas wybierają jeden i ten sam typ złego mężczyzny, prowokują sytuacje, by zostać ofiarą, a potem mają pretekst, by pluć na wszystkich mężczyzn.
Zresztą ja tu o sobie niczego nie napisałem, komentujesz typowo w stylu „nie wiem, to się wypowiem” i „nie czytam, ale wiem lepiej”.
No ale dobrze droga nigdy niepokrzywdzona samico, pięknie okręcasz koga ogonem, piękną pokazałaś ignorancję, ale twoje mechanizmy obronne że „ty jesteś inna i wyjątkowa, nawet od własnej matki” pokazują, że nie jest z tobą dobrze.
Terapia dla ciebie to mus. Lecz ten narcyzm, przyznaj się do tego, że się nie różnisz (to doskonale jest widoczne w tych zdaniach), że masz krzywdy do przepracowania, a nie do ich wzmacniania tą pogardą do „wiecznie skrzywdzonych mężczyzn” (którzy nie istnieją, nie ma ich też tutaj, bo sobie ich wymyśliłaś) i swojej matki. Pewnie też zbyt negatywnie ją oceniasz, choć znam matki egocentryczne, które przez masochistyczne skupienie na sobie i swoim cierpieniu nie dawały miłości dzieciom – to też narcyzm, który opisywałem w innych tekstach na stronie.
To wszystko jak zrozumiesz to będzie pierwsza droga do zaczerpnięcia zdrowego powietrza.
Joanno nawet nie wiesz jak szkodzisz kobietom pisząc tak głupkowate komentarze na poziomie 60 letniej Pani Grażyny z miejscowości typu polska wieś. Zero myślenia, analizy, refleksji, logiki…
„Jeśli którychś cech brakuje dopiszmy je razem”. Wyszczególnienie owych „cech” kapitalne. BTW. Odnośnie (do) samej fizyczności.
„Das niedrig gewachsene, schmalschultrige, breithüftige und kurzbeinige Geschlecht das schöne nennen konnte nur der vom Geschlechtstrieb umnebelte männliche Intellekt”.
W luźnym tłumaczeniu:
„Owo stworzenie (tj. kobietę) niskorosłe i krótkonożne, o ramionach wąskich a za to o biodrach szerokich, nazwać pięknym mógł tylko męski intelekt (chwilowo) zaćmiony przez popęd płciowy”.
Arthur Schopenhauer, w: Otto Weininger, Geschlecht und Charakter.