Z hipergamią i nienawiścią do mężczyzn trzeba walczyć. To jest nierozłączne z poprawianiem natury
Przyzwolenie na rozbuchaną hipergamię, wspieranie jedynie kobiet, oraz sztucznie zawyżanie ich wartości doprowadza do rozrostu niechęci, a nawet nienawiści do większości mężczyzn. Stają się oni nie tylko nieatrakcyjni (tak, percepcja się zmienia zależnie od warunków społecznych), ale i niepotrzebni. Im kobiety mają wyższy status w społeczeństwie, tym więcej jest pogardy do mężczyzn, a społeczeństwo… nie ma rozwiązań na ten problem. Potrafi ono zastosować jeszcze większy rygor wobec mężczyzn, a ulgowy dla kobiet. To nie działa, bo każda kolejna fala feminizmu i wzrost przywilejów dla kobiet nie powoduje nagle większego poziomu szczęścia, super relacji między-płciowych, a prędzej wzrost roszczeń kobiet, wspomnianej nienawiści i zawodu. I to pomimo tego, że to właśnie mężczyźni pośrednio pracują na status tych kobiet w ogromnej części.
W takiej sytuacji płcie zaczynają coraz mniej chcieć mieć ze sobą cokolwiek wspólnego, rodzi się wrogość. I tak właśnie buduje się rozłamy społeczne, frustrację mężczyzn, rozczarowania kobiet. Ale zaznaczam, że jest to wszystko sztuczne i kontrolowane przekazem trafiającym do głów i emocji, a więc da się to zmienić. Niektórzy uwierzyli, że jest to sprawa naturalna, że tak ma być, że tylko trzeba się przystosować. To taka pół-prawda.
Dziś trochę chciałbym wspomnieć o naturze, którą należy poprawiać. Nie jak niektórzy sądzą, że natura jest w pełni wbudowana w człowieka, w jego biologię, czy umysł i jest to niezmienne. Nie jest tak we wszystkich obszarach, co pokazuje zmniejszenie liczby przemocy (np. gwałty) odkąd mamy karzące i regulujące je struktury. Umówmy się, lata wstecz ludzie byli bardziej „zwierzęcy” (niektórym to zostało). Co do działających regulacji to samo było ze zdradami, rozwodami, czy nawet mentalnością samych kobiet. Np. nie były one tak wrogo nastawione do mężczyzn, nie było w nich tak częstego przekonania o swojej wyższości, nie pluły tak często na rodzinę i dzieci, z innych cech były dumne. To wszystko jest odgórnie ustawiane, a nie naturalne.
Wspomniana dziś hipergamia kobiet też jest kompletnie wypaczona, inna, sztuczna. Wcale nie promuje jednostek, które dla natury będą idealne (bo np. kobieta wybiera niedojrzałego gówniarza, choć może przystojnego, który zostawi ją samą z dzieckiem, albo wybiera przemocowca, z którym będzie mieć utrapienie). Dlatego czy warto słuchać jak najbardziej prymitywnej wersji biologii kobiet, albo wersji po rewolucji seksualnej? Obie, patrząc na to co się dzieje, liczbę samotnych matek, rozwodów, zdrad, wzrostu rozwiązłości, singielstwa, prób leczenia emocji używkami, pseudolekami, tanimi przyjemnostkami, zamiast miłością, harmonią i innymi wartościami – są nieskuteczne. I prowadzą na manowce. Premiują być może wzmożoną chęć seksu z danymi mężczyznami (niedojrzałe kobiety mylą to z miłością), ale za tym nie idzie żadna wartość. Ba, często jest wręcz ujemna i powstaje krzywda. Jest pusty seks, puste emocje. Nie ma prawdziwej więzi między partnerami, jest przedmiotowość, przez co o rozstania i zdrady naprawdę łatwo (koniec chemii równa się kop w cztery litery – no chyba że mamy już wpadkę, kredycik i inne sztuczne powiązania). Łatwo też o rodziny czy związki istniejące na papierze, bez więzi, lub z więzią marginalną.
Poleganie na myśleniu o naturze jako czymś idealnym, niezmiennym, lub dobrym samym w sobie jest zatem nieetyczne!
PS, wychowanie i wpajanie danych wartości od dziecka, odgórnie ma sens co widać nawet po Talibach, którzy twierdzą, że dla nich szanowanie kobiet to niecodzienność i nie są w tym… wyszkoleni. Wiele rzeczy można w ten sposób wpoić. Reakcje na mężczyzn – też.
Zdrowe wychowanie, poprawne interakcje międzyludzkie – to jest klucz
Wpływ wychowania dzieci/ludzi jest kluczowy. Wzorce należy sugerować odgórnie, edukacyjnie. Mówienie o naturze człowieka jako czymś wbudowanym to tylko pretekst do mówienia, że czegoś nie da się zmienić/poprawić w ludziach. Tak naprawdę nie mamy dowodów, że się nie da (zależy od rejonu oceny oczywiście). Mamy za to wiele dowodów, że się da. Tak jak kiedyś nie wyobrażano sobie, by nie być agresywnym wobec osoby z depresją, nie wmówić jej lenistwa i złych zamiarów, tak dzisiaj jest z tym lepiej. Zmienia się podejście.
Dlaczego? Bo nabywa się wiedzę. Edukuje się społeczeństwo. Ba, nawet poziom empatii zwiększa się wraz z pozyskiwaniem wiedzy o cierpieniu w danym zagadnieniu. To niewiedza doprowadza do konfliktu. To lęk przed „innością” przysparza agresji. Dlatego bardzo cenię sobie wartość edukacyjną społeczeństwa, skupianie się na tym co intelektualne, na odpowiednim ustawieniu moralności (np. obrona ofiar niezależnie od płci, ostracyzm wobec przemocy i uświadamianie o jej rodzajach, odkrywanie tego co toksyczne, co szkodzi ludziom).
Podobnie jest z szanowaniem (się) mężczyzn, które ostatnio podupada. W społeczeństwie aktualnie promuje się myślenie, by szanować bardziej dziewczynki, by to je stawiać na pierwszym miejscu. Ale są mężczyźni wychowani w dobry sposób dzięki którym uzyskują wysoką samoocenę, stabilność psychiczną, komfort psychiczny, nie obwiniają się, nie idealizują innych ponad siebie. Czyli to nie jest sama natura, a wychowanie. Same geny dają jakiś tam wzorzec podświadomy (zależny od genów, bo ludzie też się różnią – np. wbudowanym typem osobowości/temperamentu), ale wychowanie nakierowuje.
Jeśli chcemy mówić o jakiejkolwiek równości płci wspieranie hipergamii jest tego zaprzeczeniem. Trzeba się zdecydować. Hipergamia powoduje ulgowe traktowanie kobiet, rygorystyczne dla mężczyzn. Mężczyzna ma dać ten wyższy status, większą ilość korzyści, to jest nierównomiernie rozłożona na płcie presja. Pytanie dlaczego wyłącznie geny mężczyzny mają być ponadprzeciętne, prawie idealne, wręcz łączyć niestworzone i sprzeczne cechy ze sobą, a kobiecy gen mógłby być „byle jaki” – akceptowany, „bo tak”?
Nie jest winny egalitaryzm jak wielu sądzi, bo nie został osiągnięty (np. ofiary przemocy gorzej się traktuje, gdy są mężczyznami – do głów to jeszcze nie trafia od małego), a uprzywilejowanie kobiet, stawianie ich jako ważniejszych w społeczeństwie, nad którymi bardziej należy się rozczulać i więcej im zapewniać. Im więcej lekceważenia mężczyzn, a uważania kobiet (nawet gdy racjonalnie są mniej jakościowe), tym płcie się bardziej rozjeżdżają i nie chcą mieć ze sobą wiele wspólnego. Myślę, że cierpią na tym też męskie znajomości. Czy kobiece? Tylko gdy spotykają się feministki z antyfeministkami – te nie mają porozumienia. Ale to i tak są na tyle ogromne grupy, że z mężczyznami nie ma porównania, którzy są indywidualistyczni. Co jednym pomaga (bo w sukcesie zyskują ogromną pewność siebie), innym szkodzi (przez co plują na siebie w nienawiści). A jednak nie ma recepty dzisiaj na mężczyznę sukcesu, nie pasuje ona do każdego mężczyzny z osobna, bo wbrew temu co niektórzy uważają, mężczyźni są różnorodni, mają różnorodną psychikę, talenty, fizjonomię, zapasy energii, dany typ inteligencji (np. analityczny przewyższa nad emocjonalnym, lub emocjonalny nad analitycznym, albo są rozłożone równo) i wiele więcej.
I ludzie sami przyznają, że mogą zmienić swoje schematy myślowe (nie tylko na terapiach), a więc wartość edukacyjna, przekaz słowny ma znaczenie:
Co prawda nie ja tą panią jestem, ale też mam nadzieję, że kilku osobom coś „zatrybi” w głowie po przeczytaniu moich tekstów.
Natura nie jest idealna. Wręcz przeciwnie. Ma masę błędów do załatania. To jest proces rozgrywany w ewolucji
Natura na którą się powołują te osoby, które twierdzą, że doprowadziła do tego, że np. ewoluowaliśmy, czy są wybierani jacyś tam boscy genetycznie mężczyźni do rozpłodu jest orana w 5 sekund.
Bo masa kobiet wybiera mężczyzn wobec ogromnie dziwnego klucza. Klucza cech toksycznych, zdrad, bicia, obniżania wartości, totalnie nieojcowskich zachowań (czyli nie nadają się na bycie rodzicem), czy nawet zachowań dzięki którym rodzi się chore dziecko. Gdyby natura była idealna, to by wybierała jedynie jednostki inteligentne, zdrowe, silne, kompetentne rodzicielsko i nie byłoby odstępstw od tego i totalnego zaprzeczenia, że ona wie co robi. Natura nie jest idealna, żeby ją tak czcić, jak jakiś poganin sprzed wieków. Natura jest częścią człowieka, a człowiek jest niedoskonały. Im bardziej sama kobieta jest niedoskonała, tym mniej doskonale wybierze mężczyznę. To też jest nierozłączne.
- Gdyby natura była doskonała – nie rodziłyby się jednostki chore i nie trzeba było ich leczyć.
- Gdyby natura była doskonała nawet „boski przystojniak” nie spłodziłby np. niepełnosprawnego dziecka, albo uwaga, GEJA! A to jest częsty fakt i jest potem odrzucany przez ojca.
- Gdyby natura była doskonała mężczyźni też nie braliby byle czego, a jedynie top zdrowe kobiety, które dadzą im silnego potomka, kolejnego byczka rozpłodowego, który osiągnie wysoki status i będzie ostoją siły. A często jest tak, że ojciec-narcyz, „co to nie on”, płodzi syna z depresją. I wszystko jest odwrócone.
- Gdyby natura była idealna nie dałoby się jej tak prosto oszukać – np. makijażem.
- Gdyby natura była idealna nie liczyłoby się wychowanie wcale. Córka alkoholika nie poszłaby w alkoholizm i nie „bujałaby” się z pijakami, którzy lubią komuś dać po mordzie w uliczce, tylko wybrałaby „zdrowy” gen.
- Gdyby natura była idealna nie tworzyłaby paradoksu dobierania się płci, gdzie masa kobiet chce się wiązać z garstką mężczyzn, którzy… wiązać się nie chcą. Ta sama natura nie tworzyłaby też tylu mężczyzn, którzy związków pragną, ale to kobiety nie chcą z nimi związków (i wpychają ich m.in do friendzone).
- Gdyby natura była idealna miałaby swoją własną świadomość, taką jak sztuczna inteligencja. Rozumiałaby co się liczy społecznie – nie tylko często cechy silne, ale też m.in dobroć, otwartość umysłu, zdolność współpracy i zaangażowanie. Natura tego nie rozpoznaje, bo gdyby tak było nie byłoby żadnych związków z patologią, kryminałem, czy silnymi zaburzeniami osobowości, w tym z silnymi egoistami. Tylko świadoma część człowieka próbuje to okiełznać. I często to się jej udaje.
- Gdyby ewolucja torowała swoją drogę prędko nie widzielibyśmy rozmnażania się ludzi najbardziej prymitywnych i płytkich, a byliby zastępowani pokolenie po pokoleniu. Ewolucja trwałaby krótki okres czasu, a nie tysiąclecia.
Żeby to wszystko osiągnąć trzeba nakładki cywilizacyjnej, kulturowej, edukacyjnej. Trzeba tych wszystkich metod wypracowanych i zbieranych przez dużo mądrzejszych ludzi, by ci może głupsi, może mniej świadomi, a może bardziej prymitywni mogli wejść na wyższy poziom. Dlatego naturę należy poprawiać.
Bez tej nakładki, gdyby dzisiejszy człowiek Europejski urodził się w Afryce – czy byłby bardziej wyewoluowany niż tamtejsze ludy? Gdyby nie dostał edukacji, opieki zdrowotnej, nie miałby wzorców? Dostosowałby się do tamtej kultury i tamtego poziomu.
To my wszyscy powinniśmy brać odpowiedzialność za wychowanie w lepszych wartościach i tym samym przysparzać się do rozwoju „natury” w obrębie naszej cywilizacji. Promotorzy toksycznych cech powinni być wykluczani, nie są pożyteczni – nawet dla siebie samych.
Wadliwą naturę trzeba poprawiać, tak jak leczy się choroby
Przeciwnicy mówią, że świata nie idzie zmienić, że natura jest naturą, że trzeba pogodzić się z tym jak to wygląda.
Tak jak w Indiach oddajesz swe ekskrementy na ulicy, nie masz edukacji o czystości rąk (masa bakterii powodująca choroby), tak u nas jest z tym trochę lepiej (ale tylko trochę). Bo inne są możliwości, inna wiedza, ale i inaczej się wychowuje. Inaczej się ludzi UŚWIADAMIA co jest złe, a co jest dobre. Można podążać tą drogą z wieloma sprawami.
Każda zmiana społeczna zaczyna się od krytyki realiów, od pokazywania, że coś jest nie takie, jakie być powinno, że coś szkodzi ludziom. Akurat krytyka sztucznie rozwiniętej hipergamii jest o tyle ciekawa, bo w przeszłości społeczeństwo potrafiło ją regulować, co też przyczyniało się do wzrostu zadowolenia społecznego. Związki też uczą współpracy tak niezbędnej dla sprawnego działania społeczeństwa. Powstawało zatem więcej par, rodzin, mniej osób było samotnych, więcej osób miało cel w życiu, co przekładało się na poziom produktywności. Ba, jest to już zbadane, że jeśli mężczyźni są samotni to poziom agresji i przemocy w społeczeństwie się zwiększa!
Niegdyś hipergamia była przecież ograniczana (przez mądrzejszych od naszego pokolenia) narzuconą, ścisłą monogamią. Nie było promowania rozwiązłości seksualnej, nie było akceptowania luźnych relacji seksualnych, nie było seksu przed ślubem w takim stopniu (choć wiadomo, ludzie zawsze po cichu wiele zrobią). Ale to jest dziś uznane za „więzienie kobiet”, które dziś buntują się przeciw temu systemowi, a nie widzą jak bardzo sobie dziś szkodzą – ile na tej wolności seksualnej zyskały? Kilka dodatkowych chorób wenerycznych, problemów psychicznych, problemów z przywiązaniem, wiernością, wpadek ciążowych z równymi sobie imbecylami (gdyby nie byli im przynajmniej równi nie uprawiałyby z nimi seksu)?
Aktualnie zaczynamy się zachowywać jak ludzie, którzy dużo mówią o odpowiedzialności, ale nie chcą ją zobaczyć w sobie, w ludziach, że mogą wpływać na innych, że mogą wpływać na kształt społeczeństwa, wyznawane przez nie wartości. Np. gdy widzą kogoś szkodzącego, czy toksycznego (np. zdrady, przemoc) – siedzą cicho, nie robią z tym nic, a nawet to akceptują. Jest to coś w rodzaju płynięcia z prądem. Jest jak jest!
Nie ma nic takiego jak prawa natury, jeśli ludzie w znaczącym stopniu naturę pokonują, kontrolują, oddali sobie ją jako podwładną. Co innego gdy mówimy „nie da się”.
Zwierzęta też ewoluują, też da się je sporo nauczyć, więc czemu nie ludzi – niby bardziej rozwiniętego i samoświadomego gatunku?
Nie możemy zmienić zwierząt i ich mentalności, choć wiele gatunków oswoiliśmy i ich geny się zmieniły, przystosowały – ba, nawet ich wygląd się zmienił po tym jak gatunek został oswojony. Zostały nauczone nowych wzorców zachowań, tak! Myślicie, że ludzie są inni, odporni na takie zmiany? Absolutnie. Mamy ku temu o wiele większe predyspozycje!
Jesteśmy, a może uważamy się za gatunek bardziej rozwinięty od zwierząt. Zacznijmy się więc zachowywać jak gatunek rozwinięty, lub nie wywyższajmy się nad nie, jeśli aż tyle osób potrafi promować wszystko co prymitywne, co powinno być zakopywane pod ziemię w dużej mierze. Jednak masa osób próbują nas porównywać ze zwierzętami, usprawiedliwiają nasze zachowania wybiórczymi zachowaniami zwierząt. To jest nie do zaakceptowania.
Przykład? Nie możemy każdego ojca rodziny, który zapadł w chorobę, czy stracił status społeczny (np. poziom zarobków) usuwać ze społeczeństwa, tak jak w naturze lwa alfa przepędza się ze stada, lub rywal go zabija. To nie jest pożyteczne wśród ludzi, dlatego promowanie praw natury tak wybiórczo jest idiotyzmem – nieumiejętnością zobaczenia, że ludzie muszą nadbudowywać naturę tym co w głowie, tym co cały czas nowego wymyślają, by to wszystko regulować.
W tej sytuacji temu ojcu trzeba pomóc wrócić na właściwy tor (najlepiej, by zrobiła to żona, która byłaby nauczona wspierania, a nie agresji i egoizmu prowadzącego do zdrady, lub rozstania), by dalej mógł być wartościowy dla tej rodziny i społeczeństwa.
To samo z każdym mężczyzną. Bez dbania o wartość mężczyzn mężczyźni nie będą jej mieli i będą unikali odpowiedzialności. Jeśli tego kogoś mózg nie ogarnia, to 1+1 nie jest przecież cięższym równaniem. Siłę się buduje, więc trzeba ku temu zapewniać odpowiednie warunki, a nie siłę odbierać mężczyznom niszcząc kogokolwiek kto jeszcze nie doszedł do etapu niesamowitej odporności, lub ją stracił. To nie jest zachowanie ucywilizowane.
Na szczęście jest też inny element wychowawczy – prawo karne. Działa, jak działa, ale trochę pomaga w ograniczeniu „natury” pewnych „ludzi”.
Jak twierdzi wielu socjologów przemoc jest środkiem najniższych warstw społecznych, które nie umieją sobie poradzić, ponieważ brakuje im cech rozwiniętego bardziej człowieka. Im wyższa warstwa społeczna, intelektualna, tym przynajmniej w teorii stawia na merytorykę, kompetencje, myślicielstwo i refleksyjność. Te środki służą im do wychowywania.
Pompowanie ego kobiet, sztuczny poziom hipergamii, sztuczne zawyżanie wartości kobiet, narcyzm kobiet i nienawiść do większości mężczyzn
Tak się dzieje, gdy pompujesz komuś ego za darmoszkę. Staje się niezjadliwy, roszczeniowy, myśli, że jest kimś lepszym, porzuca innych, gdy nie uzyska korzyści, widzi więcej wad w innych, niż w sobie, a co za tym idzie nie ma pokory, traktuje innych z góry. Ba, w sytuacji gdy jest agresorem i tak zrobi z siebie ofiarę. To są zależności wynikające z wychowania. Tylko w minimalnym stopniu z popytu i podaży na płeć, którą też da się kontrolować (naprawdę nie chcę wracać do promowania imigracji kobiet z innych państw, by wyrównać deficyty narodzin płci, bo to byłby cel ostateczny, za późna reakcja).
Dzięki temu, plus dzięki odebraniu mężczyznom tego co daje dziś państwo (daje utrzymanie, wsparcie, pomoc, a czasem wysoki status dzięki parytetom) powoduje, że męska wartość się obniżyła w sposób SZTUCZNY, tak jak kobieca wartość podwyższyła się SZTUCZNIE. Czy jest to logiczne? Sztuczne rzeczy należy zniszczyć, bo stworzyły takie dysproporcje płciowe, takie oddalenie się płci. Nie można mówić, że rzeczywistość jest dobra, bo w ten sposób potakuje się nienawiści do mężczyzn i przecenianiu tych kobiet, które są nierzadko nijakie, a nawet gorsze od mężczyzn których same nienawidzą. Ich pseudowyjątkowość to chodzący mit, a budowanie związku na micie jest czymś głupszym, niż różowe okulary zakochania. Bo te przynajmniej są naturalne – i albo sobie umiesz z tym poradzić, albo psujesz relację w następstwie ich powolnego ściągania.
A to co się dzieje teraz jest zaprogramowane wychowaniem i tym czym nas bombardują zewsząd (np. poglądowo), jeśli chodzi o informacje i bodźce. Ci co nas tak wychowują chcą byśmy byli chorzy – rozwiąźli, przedmiotowi, rozchodzili się, zdradzali, 'abortowali’ dzieci, a potem kupowali używki i inne medykamenty, by cierpienie zatamować.
Hipergamia rozwija? Tylko prawidłowo ukierunkowana. W innym wypadku kobieta wiąże się z przestępcą, który zostawia rodzinę na śmierć, lub sam ją zabija
Widzę masę postów naszych przeciwników, żeby olać hipergamię. Żeby zaakceptować, że ona istnieje i tyle. Ba, że jest słuszna. Że tak musi być, bo świat się dzięki niej rozwija się. WIDAĆ to szczególnie w postaci rosnącej ilości samotnych matek, dzieci spłodzonych z przystojnym, płytkim, lub dziecinnym przygłupem lub bad boyem, który kobiety krzywdzi. Czy ta hipergamia promuje cechy, które uznajemy za wyewoluowane? Absolutnie.
Gdyby nie dzisiejsze programy socjalne dla kobiet, w tym samotnych matek, to dziś naprawdę wiele kobiet, by ginęło – razem z dziećmi spłodzonymi z nieodpowiednim partnerem. Gdyby tego socjalu nie było rozwinęłyby się i wybierałyby mężczyzn ostrożniej, mądrzej, w oparciu o mniej prymitywne wskaźniki. Aktualnie odpowiedzialność kobiet nie jest tak duża, a próbują ją jeszcze zmniejszyć poprzez żądanie aborcji na życzenie. Ot, wtedy błąd selekcji, niedojrzałości i głupoty wymazuje się prędko. W ten sposób rozwój/ewolucja się COFA.
Hipergamia nie jest ogromnie skutecznym wskaźnikiem doboru naturalnego. Nie jest idealna. Oczywiście fajnie w teorii, gdy się o niej mówi, że promuje silnych, że odrzuca wadliwe jednostki – ale to tylko teoria. Bo nie ma liczb, które to potwierdzają. Wybory kobiet na swoich mężczyzn pokazują coś innego. Cech za którymi podążają kobiety jest wiele, bo same są dość różne. Głupsze, mądrzejsze, płytsze, mniej lub bardziej prymitywne, czy mają różne wzorce rodzinne i wzory ojców. Nie są wybierani same „Pudziany”.
I tego przeciwnicy „marudzenia” (bo tylko za to mają te informacje) nie są w stanie zauważyć. Pragną zachować statusu quo. Chcą, by było jak jest. Ewentualnie chcą męskiego przystosowania do świata, ale już kobiecego nie – kobietom należy piękny dywan położyć, by mogły przejść przez ostre kamienie. To jest ginocentryzm. Nawet jeśli jest naturalny, to można z nim walczyć. Tak jak walczy alkoholik, by nie napił się kolejnej porcji wódki. Emocję ślinienia się do kobiet można uznać za złą wskazówkę, zatrzymać się i zmienić swoje zachowanie. Ale zrobią to tylko te mniej prymitywne jednostki do których taki przekaz w ogóle dotrze.
Niektórzy nie chcą zmian, które miałyby uwolnić mężczyzn od jarzma, od tej pogardy skoncentrowanej na mężczyznach, bo sami często się do niej dokładają. Mamy strony o prawach mężczyzn, a znajdują się tam mężczyźni, którzy plują na mężczyzn w problemach (bo każdy mężczyzna w problemach jest słaby, a słabości nienawidzą). Czy z takimi postawami mężczyźni są w stanie cokolwiek zmienić na lepsze dla siebie i swojej płci? Oczywiście, że nie.
A jak znajdziesz mężczyznę, który jest wspierający i nie „walnie ci w łeb” za „żale”, nie wyśmieje, albo nie wybije się na twojej słabości to mu nie ufasz i czujesz się przy nim nieswojo. I tak się przed nim nie otworzysz. Bo jest inny, nie spotkałeś nikogo takiego – bo wzorce są takie, jakie są – ma nie być wspólnoty mężczyzn. To się odgórnie udało zrobić. Właśnie to. Rozbić mężczyzn, a każde więzi i uczucia mężczyzn nazwać PEDALSTWEM.
Wiesz, że w Indiach faceci trzymają się za ręce gdy siebie lubią i nie ma to podtekstu seksualnego? Niegdyś też mężczyźni się przytulali, jest wiele fotografii z tych czasów. Przyjaciele, dobrzy znajomi. Dziś wszystko jest rozseksualizowane, by mężczyźni mieli opór, wstyd, czuli się gorzej, nieswojo lub wręcz agresywnie i stąd męskie więzi są żadne, a przyjaźnie z wielkim dystansem, chłodne i łatwe do rozbicia. I nie, nie chodzi o to, żeby faceci się obmacywali, chodzi o samo podejście do siebie, jak do drugiego człowieka. By nie podchodzić do mężczyzn inaczej, niż do kobiet. Że kobiecie to się należy bycie miłym wobec niej, czy wspierającym, chcącym pomóc, a do mężczyzny całkowicie inaczej, jakby nie był równie wartościowym człowiekiem. A jest i to często z gorszymi problemami, trudnościami i mniejszym zrozumieniem społecznym. Właśnie.
Przyjęcie obecnej formy hipergamii, to przyjęcie nienawiści do mężczyzn. To jest nierozłączne
Gdyby kobieta była traktowana na równi z mężczyzną, nie była scentralizowana jako płeć, której problemy są ważniejsze, a do tego nie miałaby programów socjalnych, które ją zabezpieczają, to mężczyzna byłby kobiecie dużo bardziej potrzebny. Też taki przeciętny mężczyzna, który dziś jest pogardzany, bo wg statystycznej kobiety oferuje za mało, bo ona umie sama sobie to zdobyć, a raczej przy pomocy tego 'siermiężnego’, męskiego systemu.
Gdyby tego nie było kobieta nie przeceniałaby tak często własnej wartości i nie obniżała wartości mężczyznom. Oznacza to, że większą liczbę mężczyzn mogłaby zaakceptować jako potencjalnego partnera, bo mógłby on zapewnić jej korzyść, której nie zapewni jej czy to pracodawca czy państwo.
Dodatkowo nie można o tym nie wspomnieć, ale naprawdę – łatwo być silną płcią, gdy jest się wspieraną, a dodatkowo nie wymaga się od tej płci tyle, ile od mężczyzny. Łatwo za to być słabą płcią, jak się teraz mówi o mężczyznach w kryzysie męskości, gdy jest to płeć lekceważona, a każdy problem jest uznawany albo za własną winę takiego mężczyzny, albo za coś tak błahego, że albo się to wyśmiewa, albo ignoruje. Wszak nie raz słyszałem, że mężczyźni z problemami to ci którym się od dobrobytu w dupach poprzewracało. Cierpią, mają niski status, nienawidzą siebie, zapijają realia, lądują na bruku – bo mieli ZA DOBRZE, jak uważają te paskudne „osóbki” mające się za empatyczne.
I ci chłopcy, a potem mężczyźni z jakąś tam krzywdą idą w ten świat, z luką psychologiczną, niedojrzałą osobowością, bo niekoniecznie tak kochaną dopóki się nie spiszą, nie odnoszą sukcesu, lub nie zbudują. Zanim to wszystko osiągną czasem mija 40 lat, a jest już za późno. Już nie mają nawet motywacji, by cokolwiek dalej robić, albo nawet zakładać rodziny. Błąd zostaje popełniony dużo wcześniej. A, że chłopiec musi mieć też zbudowane podwaliny osobowości, swoją fortecę/tarczę ochronną będąc kochanym, wspieranym, a nie zawstydzanym i krytykowanym można nawet zauważyć w tym krótkim filmie wyjaśniającym niezdrowe wychowanie:
(można włączyć polskie napisy)
Feminizm i nowa moda: kobieta mówi, „tylko ja się liczę!”, „nie będę współczuć mojemu odwiecznemu katowi!”
Dla kobiet często nie jest atrakcyjny równolatek, jak w wieku 20 lat, bo 20 latki mają ich za dzieciaków, którzy niewiele umieją, nie są odporni, nie mają statusu społecznego, nie zdobyli doświadczenia, mądrości. Niczego. Oni się budują powoli i nawet jeśli mają równe doświadczenia z kobietami, równe wykształcenie, te same studia, zaczynają pracę, to kobieta może myśleć, że po co on jej, jak on nic nie wnosi dodatkowego, a czasem może wnosić jakieś problemy, albo może on nawet chcieć wsparcia?
I ona mówi, że niezbudowany jeszcze mężczyzna nie jest jej potrzebny, bo ona nie będzie kosztów ponosić, ona chce dostać, mieć, chce by było fajnie, przyjemnie, luźno, wygodnie. Bo feministki wmówiły jej, że kobiety latami cierpiały, nie myślały o sobie, dogadzały tylko mężczyznom (bzdury). Obecne sfeminizowane kobiety zachowują się, jak gdyby one były tymi samymi kobietami i też się strasznie natyrały w życiu dla innych, a tak naprawdę jedynie sobie to przypisały dzierżąc zbroję egoizmu od zawsze – na zawsze.
I potem idzie taka babka w ten feminizm, zaczyna umawiać się z sugar daddies, którzy są 30 lat od niej starsi, dostaje hajs od nich, mimo, że w środku nimi gardzi. Zaczyna umawiać się z równie „dojrzałymi” dziewczynami, bo wychodzi płynna seksualność kobiet i nic dziwnego, jak ujawniają się z biseksualizmem – od mężczyzn się oddala. Albo hipergamia wyciąga kobiety do płodzenia dziecka z patusami, bad boyami, czy niedojrzałymi, pustymi, ale pięknymi fizycznie facetami, a potem jak jest dziecko to ona jest zmuszana sama wychowywać i ostatecznie zaczyna postulować, że chce aborcji.
Jak nic zaczyna myśleć, że wszystko co złe jest winą mężczyzn i, że feminizm to jedyna droga. Obecnie promowane wartości same do tego doprowadzają i takie potwierdzenia kobiety dostają na talerz. A jak jeszcze widzą mężczyzn z którymi jest coś nie tak wg nich, to tym bardziej zaczynają się radykalizować. Nie podchodzą do tych mężczyzn jak do człowieka, któremu można pomóc, współpracować z nim, do czegoś dojść. Nie. Ma być gotowiec. A gotowiec którego wybierają wybierają błędnie, ale nie widzą w sobie problemu, bo feminizm im każe winy w sobie nie widzieć. Pozostają na etapie małych dziewczynek.
Cała ta hipergamia podniesiona feminizmem (zmianą poglądów kobiet poprzez manipulacje, ukazanie historii i świata jako okropnego wyłącznie dla kobiet) i emancypacją o tyle zbiera żniwo, że nie tylko odrzuca równego kobiecie mężczyznę, bo w ginocentrycznym świecie kobieta z zasady jest tą lepszą i ma wyższa wartość, więc ona uważa, że dyktuje warunki gry. Do tego mężczyźni zaczynają konkurować nawet z kobietami, by czasem nie weszły w lesbijski związek. Do tego masa jakichś luźnych związków, związków bez zaangażowania, a na samym końcu mamy statystyki rosnącej liczby singielek i prawiczków.
Jak nic idziemy w zagładę. Wszyscy, którzy nie widzą tego co ja i którzy mówią, że należy to akceptować i tak zostawić są w błędzie.
Przyklaskują systemowi w którym mężczyzna znaczy mniej, a jego problemy są tylko jego, jakby był odrębną częścią społeczeństwa, za to problemy kobiet są problemami nas wszystkich.
A piszę to od 2017 roku. Zauważałem to dużo, dużo wcześniej.
Bez szanowania mężczyzn, godności mężczyzn, bez wzmacniania, a nie potępiania mężczyzn jest zagłada
Nie da się walczyć o prawa mężczyzn, a nawet unormowanie tego świata bez przywrócenia wartości i godności mężczyznom (zaczynając od siebie, jednostek, grup, małych środowisk). Wszyscy, którzy gdzieś po mężczyznach jadą jak po burych sukach są sprzymierzeńcami patologicznego systemu. Widzą tylko winę. Nie widzą przyczyn, lub widzą fałszywe przyczyny. Widzą jedynie koniec łańcucha zdarzeń. Na końcu jest zawsze niedostatecznie dobry, atrakcyjny i silny mężczyzna. A co się za tym kryje to już nie ich problem, ważne, że „rozwiązało” się zagadkę świata. Wszystkiemu winni mężczyźni, a winnych jak wiadomo lubi się potępiać. To taki samo-nakręcający się mechanizm. Z tego schematu myślenia należy wyjść.
Tylko wyższa wartość mężczyzn może uregulować obecnie rozregulowany rynek matrymonialny. Sposobów na to jest zapewne cała masa, tylko nie ma kto tego wprowadzić, bo nikt z nas tym światem nie rządzi. Więc zacznijmy od małych społeczności, by tam zmieniać schematy myślowe i mężczyzn bronić. Ale też, żebym znowu nie został wypaczony – nie należy bronić absolutnie każdego mężczyzny, bo istnieją też toksyczni, ale bronić należy mężczyznę też powiedzmy w drodze ku lepszemu, ku zdobyciu siły, wartości, zasobów i całej tego jego ewolucji, której dziś wielu mężczyzn nie przechodzi, bo przegrywają na starcie – nie widzą perspektyw, wyjścia z dołka, zawsze w uniżeniu do kobiet, lub mężczyzn, tych toksycznych, którzy im od młodości lali beton na głowę.
Ale tak. Ten sam człowiek, wsparty przez mężczyzn prędzej opowie się za innymi mężczyznami, za ich pomysłami i nie będzie musiał się tak uganiać za kobietami z kolei im podwyższając niesłusznie wartość, a sobie próbując reperować własne deficyty!
Od początku istnienia strony mówię, by wyplenić z siebie tę prehistorię, wywalić te wieczne obwinianie i jechanie po mężczyznach z dołu drabiny, szklanej piwnicy także, ale jest to bardzo ciężkie, oporne, rodzi konflikty, bo jakby mężczyzna jest nastawiony na to, by drugiego traktował jak rywala (jak drugi jest gorszy od niego to się cieszy), a kobieta często traktuje go jako albo potencjalny zysk dla siebie (providera), albo śmiecia, który tych wymogów nie spełni. Tak naprawdę obie płcie mają ogromną radość często uderzając w mężczyzn, co jest właśnie skutkiem promowania nienawiści do mężczyzn, do hołubienia pokazywania mężczyzn jako słabych (chyba tylko po to by się poczuć lepiej, bo nie żeby ich wzmocnić), ale też lekceważenia problemów mężczyzn. Póki nie ma równościowych postaw, czyli traktowania sprawców czy ofiar obu płci tak samo (a więc siły i słabości), to będą budowane przywileje dla kobiet, a dziać się to będzie wyłącznie kosztem mężczyzn. Tyle, finito!
Skończmy z tym, jeśli możemy zmienić mindset, a więc nastawy swoich wartości i mentalności. Chyba, że uważacie, że wszystko jest zdeterminowane, a my bezmyślnymi zwierzętami, które nie mają nad niczym kontroli. Ot wykonują program jak robot i tylko wyszukują słowa, by sobie to logicznie zrajconalizować.
Walka o prawa mężczyzn, o dobrostan mężczyzn, o zdrowie psychiczne i fizyczne mężczyzn nie kończy się na „oraniu feministek”, „obalaniu lewicy”, „robieniu najgorszym kobietom na złość”, „równaniu w dół do najgorszych kobiet i kopiowaniu ich zachowań”, a to myślę wielu na grupie przyświeca i tylko niestety to. Naprawdę, patrzmy szerzej i ambitniej. W górę, by wyjść z gówna, a nie by w nim tkwić. Jak ktoś chce tym gównem być, to niech nie udaje, że z nim walczy, tylko powie – tak, jestem taki sam, równie do niczego i taki będę.
Z takimi ludźmi niczego nie osiągniemy, zero zmian na lepsze. A pamiętać trzeba, że te gorsze, toksyczne zachowania to zawsze ten łatwiejszy wybór, nie trzeba wcale popracować nad sobą.
Bardzo na czasie.
Pomogło mi w zrozumieniu świata a także siebie.
Bardzo się cieszę, że mogłem coś wnieść od siebie i zachęcam do wspierania mojej działalności.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/wsparcie-mnie-i-mojego-bloga/
Co do hipergamii, to jest to stereotyp, który często jest wykorzystywany do oczerniania kobiet i rzucania na nie podejrzeń. Kobiety mają prawo szukać partnera, który będzie dla nich odpowiedni, a to, że często wybierają mężczyzn z wyższym statusie społecznym, wynika z faktu, że zazwyczaj mężczyźni mają w społeczeństwie większą władzę i więcej możliwości awansu społecznego. Ciągle jeszcze tak, bo chociaż ten problem jest przepompowany, to jest realny.
Kobiety mają prawo szukać partnera, który będzie dla nich odpowiedni
To jest trochę frazes. Bo czy powiedziałbyś mężczyznom 2/10 by szukali modelek i wymieniali je na młodszy model co kilka lat jak się im znudzą lub zestarzeją? Albo gdy zachorują? Czy wtedy byłaby narracja „niech mężczyźni szukają odpowiednich dla nich partnerek”? Byłoby to promowanie czegoś szkodliwego i to nie wnikając co kryje się za tym słówkiem „odpowiednia” partnerka.
Dlatego też hipergamia w kontekście wiecznego szukania korzyści i zmiany mężczyzny na lepszy model jest szkodliwa. Tak samo szkodliwym jest tworzenie przywilejów, które racjonalizują takie zachowania, a nawet zwiększają ich siłę i częstotliwość.
Oczywiście nie można tego przypisywać każdej kobiecie, by szkalować, no ale tak to już jest, że niektórzy stosują dowolne hasła by usprawiedliwić swoje ataki. Zwykle nie są to jednak osoby, które chcą dogłębnie zrozumieć temat.
zazwyczaj mężczyźni mają w społeczeństwie większą władzę i więcej możliwości awansu społecznego
Nie do końca wiem na czym to miałoby polegać. Aktualnie kobiety częściej uzyskują wyższe wykształcenie, mają częściej pomoc punktową (i parytetową) w kontekście stypendiów, nauki, zatrudnienia (w tym tworzenia firm), programów pomocowych, socjalnych. W wielu branżach są zatrudniane priorytetowo nad mężczyzn. Skala pomocy dla kobiet cały czas się rozszerza (darmowe podpaski i antykoncepcja w pewnych krajach, płatne urlopy z powodu okresu itd). Mężczyźni okupują częściej szklaną piwnicę i nie są widzialni dla społeczeństwa, póki nie mają wysokiego statusu na który sami muszą zapracować w przeciwieństwie do kobiet, którym pomaga się bardziej. Władza w domu mężczyzn nie istnieje, podobnie nad dziećmi i reprodukcją. Jeśli chodzi o związki to również kobiety mają tu profit. Pamiętajmy, że dla wielu bycie w związku jest oznaką wyższego statusu niż być osobą samotną, a kobiety mają łatwiej wejść w związek.
Nie do końca jakby widzę jak typowy mężczyzna którego mijasz na ulicy miałby mieć większą szansę na władzę od kobiety (władzę nad czym?) i miał łatwość awansu społecznego. Co to znaczy w praktyce? I pytanie ile % mężczyzn to tyczy, bo raczej nie większość i raczej nie chodzi o przeciętnego mężczyznę?
Na szczycie piramidy owszem są mężczyźni, ale to nijak nie wpływa na życie większości szaraków. Zresztą nie wiemy nawet jak się oni tam dostali. Może po prostu mieli tyle uporu by się tam dostać.
Śmiać mi się chce z narzekań na hipergamia i wybiórczej ślepoty.To nie beciaki psują rynek, oni po prostu się dostosowali. Winny hipergami (poza kobietami dla których skok z kwiatka na kwiatek jest stylem życia) jest również każdy zwolennik jednonocnych przygód i znacznie od siebie młodszych kobiet, bo skoro cały męski rynek (czyli i 15 i 60latkowie) chce kobiet młodych i nie są zainteresowani równolatkami, to na co liczycie? Że usidlicie gówniare na wieki i świata poza wami nie będzie widzieć? Miłość mężczyzny nie jest wiele warta i jest łatwo zastępowała, nawet ta szczera, jest potencjalnie łatwo zastępowalna. Nie ma innej opcji niż hipergamia przy tak wielkim popycie na młode dziewczyny, one będą wyrywane z rąk do rąk, inna sprawa dla kogo to jest korzystne, ja nie mam wątpliwości że era stałych związków, stabilnych rodzin i wielodzietnych małżeństw kończy się na naszych oczach a idziemy w kierunku nowego modelu społeczeństwa, tworzonego bardziej adhoc, lub w skrajnej formie wracamy do haremów i wielożeństwa, chociaż może to zająć nawet parę pokoleń.
Śmiać mi się chce z narzekań na hipergamia
Ja z kolei nie śmieje się z cierpień ludzi, samotności, czy poniżania mężczyzn (ogólnie nikogo). Jest to problem który doprowadza do rozwarstwienia społecznego, dystansowania się płci od siebie, czy nawet zaniku populacji itd. Wyśmiewanie takich rzeczy to oznaka niedojrzałości i braku empatii, albo niezrozumienia tematu do końca.
To nie beciaki psują rynek,
A gdzie napisałem, że tylko oni to robią? Czy Ty komentujesz co piszę, czy przeczytałaś nagłówek i tyle ci wystarczy, by wygłaszać opinie? I to zbudowane pewnie gdzie indziej?
Winny hipergami (poza kobietami dla których skok z kwiatka na kwiatek jest stylem życia) jest również każdy zwolennik jednonocnych przygód i znacznie od siebie młodszych kobiet
Nie ma jednej winnej grupy społecznej.
skoro cały męski rynek (czyli i 15 i 60latkowie) chce kobiet młodych i nie są zainteresowani równolatkami, to na co liczycie?
To są niestety urojenia, kłamstwa i przeinaczenia. Zbudowane pewnie na słuchaniu głupich autorytetów z innych stron i potem przenosi się to na moją stronę. A ja nie mam nic z tym wspólnego, bo to nie są moje poglądy i nie są to w ogóle fakty. Nie warto tak wrzucać całej płci do jednego wora bez żadnej refleksji.
Znam wielu mężczyzn którzy są zainteresowani czy to równolatkami, a nawet kobietami starszymi od siebie. Bywa z tym różnie. Szczególnie jeśli jest to wiek reprodukcyjny.
Że usidlicie gówniare na wieki i świata poza wami nie będzie widzieć?
Niektórzy na to liczą, tak jak ileś kobiet liczy, że książę z bajki 10/10 będzie o nie wiecznie zabiegał i świata poza nimi nie widział. Obie płcie potrafią być głupie, roszczeniowe, płytkie i puste. Normalna sprawa. Na szczęście nikt nie każe się z nimi wiązać. Niech głupi z głupim próbuje coś ugrać – swój do swego.
Miłość mężczyzny nie jest wiele warta i jest łatwo zastępowała, nawet ta szczera
No w porządku, ale osobiście nikomu bym nie polecił związków z kobietą która ma takie poglądy. Z taką dozą pogardy nie widzę możliwości stworzenia zdrowego związku niestety. To jest plucie na coś co jest super ważne, żeby związek był szczęśliwy i trwały.
Ja uważam, że miłość ogólnie, ta szczera, oddana, lojalna i prawdziwa jest wielką wartością. Jest czymś co występuje rzadko. Prawdziwa przyjaźń podobnie. I takie rzeczy cenię. Niezależnie która płeć to wnosi od siebie. Tylko dobrzy ludzie umieją kochać i wiedzą co to jest. A jeśli wiedzą, to nie plują na to. Opluwanie miłości to doprowadzanie do nienawiści lub obojętności, w zależności co dla kogo jest gorszym wyjściem.
I nie. Wbrew temu co piszesz łatwo zastępowalne to są lajki na portalach randkowych i tanie, puste komplementy. To tak. Nie miłość.
Zresztą takie pogardzanie postawiłbym w jednym szeregu do tego jakbyś pisała, że należy obrażać ludzi miłych czy pomocnych i mówić, że to jest niewiele warte. Oby osobę która tak mówi spotykały same złe rzeczy. Tylko w ten sposób doceni te dobre, których brakuje właśnie przez jej podejście.
Zło panoszy się przez niedobór dobra, a nienawiść przez niedobór miłości. To jest nierozłączne.
Nie ma innej opcji niż hipergamia przy tak wielkim popycie na młode dziewczyny
Są inne opcje. Ale jak ktoś idzie owczym pędem za większością, za tym co modne i na łatwiznę to tak jest. Nie trzeba wystawiać się na targ próżności i targ rozchwytywania przez desperatów. To nie świadczy też dobrze o kobiecie, jeśli ona łaknie tak bardzo tego, a nie rozwijania więzi wraz z pogłębianiem zaangażowania.
ja nie mam wątpliwości że era stałych związków, stabilnych rodzin i wielodzietnych małżeństw kończy się na naszych oczach
Niewielu ma wątpliwości patrząc na poziom dzietności, singielstwa i wojny płci.
wracamy do haremów i wielożeństwa
Żeby mieć wiele żon, czy wiele dzieci z nimi trzeba mieć wiele pieniędzy i bardzo wysoką atrakcyjność fizyczną, a ci mężczyźni prędzej są zwolennikami jednorazowych przygód, relacji przelotnych, a nie zobowiązań. Co zresztą krytykujesz. Gorzej, że próbujesz wpierać takie rzeczy lub podobne całemu rodowi męskiemu. Ot, pewien stopień mizoandrii. Tak wygląda.
Nie wiem w sumie co ludzie mają w głowach, że sieją taki negatywizm. Ale nie będę stosował taktyki kobiet w stylu „ktoś cię skrzywdził”. Choć kto wie…
Fakt, zwolennicy jednonocnych przygód z młodymi kobietami także są winni zepsucia na rynku matrymonialnym ale na pewno nie są winni hipergamii, to dwa mechanizmy i jeden nie jest źródłem drugiego bo z twojego założenia wynika, że gdyby nie było popytu na młode kobiety to one nie zachowywałyby się hipergamicznie jednak możemy usnuć tezę lustrzaną, gdyby kobiety nie zachowywały się hipergamicznie to mężczyźni nie latali by za młodszymi, problem z gatunku co było pierwsze, kura czy jajko więc uważam za nietrafione tłumaczenie się z hipergamii w ten sposób.
Sprawy wydają się wyglądać tak, że każda płeć ma swoje naturalne szlaki wybierania partnerów, kobiety póki są młode to korzystają z tego, że są w szczycie swojej wartości matrymonialnej, męska wartość jeśli nie przejawia się w ponadprzeciętnej urodzie przychodzi z wiekiem bo też z wiekiem przychodzi status społeczny i finansowy. Skoro kobiety w młodym wieku będą chciały się „wyszaleć” to nie można naiwnie oczekiwać, że mężczyźni, którzy nie mieli takiej sposobności w młodości będą ostatnimi sprawiedliwymi i zrezygnują z wybierania lepszej – to znaczy młodszej – opcji, kiedy przychodzi ich szczyt atrakcyjności kiedy wchodzą w wiek średni.
Zabawne, że kobiety nie widzą problemu w swojej hipergamii, zaczynają dopiero go dostrzegać gdy mija ich okres świetności i panowie zaczynają się rozglądać za młodszymi, również hipergamicznie wybierającymi kobietami.
Stara odpowiedź, dobra odpowiedź na ten problem była prosta – monogamia i ślub. Każda z płci musiała coś poświęcić, kobiety swoją potencjalną szaloną młodość w zamian za to, że mężczyzna zwiąże się z nimi i nie porzuci w momencie gdy ich atrakcyjność zacznie przemijać a mężczyzna zobowiązany był do bycia opiekunem rodziny i także poświęcić musiał potencjalne romanse z młodszymi kobietami na rzecz zbudowania stabilnego domu. Ja wiem, że to tylko teoria i różnie bywało z wiernością małżeńską i w dawnych czasach wcale nie było tak idealnie jednak sedno sprawy jest takie, że w życiu nie ma nic za darmo i każdy sukces należy okupić poświęceniem, nawet sukces rodzinny, najlepiej jeśli składa się na to poświęcenie dwóch stron zarówno kobiet jak i mężczyzn.
Bez ograniczania naszych naturalnych zapędów będzie tylko gorzej, coraz więcej samotnych matek, ewentualnie wielożeństwa, które nie działają co widać po islamie, większość mężczyzn, którym nie dane będzie założyć rodziny nie będzie miała żadnego powodu aby pracować na rzecz społeczeństwa aby utrzymać rodziny złożone z kobiet i wybranych samców rozpłodowych, to przepis na społeczną katastrofę ale czy w dzisiejszych narcystycznych i egoistycznych czasach ktokolwiek widzi dalej niż czubek własnego nosa?
Hipogamia – mężczyzna szuka kobiety z niższym statusem społecznym.
Hipergamia – kobieta szuka mężczyzny z wyższym statusem społecznym.
Jest jeszcze sytuacja, w której to kobieta szuka mężczyzny z niższym statusem społecznym. Nazywa się to „mokry sen stulejarza”.
Jest jeszcze sytuacja, w której to kobieta szuka mężczyzny z niższym statusem społecznym. Nazywa się to „mokry sen stulejarza”.
Czasem taki sen się spełnia, jak się spotka altruistkę, dojrzałą emocjonalnie, romantyczkę. Nisza. Nie można mówić, że nie ma takich sytuacji wcale, ale jest mało. Zależy też co uznajemy za status, bo jeśli np. tylko wykształcenie to akurat jest coraz więcej kobiet, które mają wyższe, a wiążą się z mężczyznami np. ze średnim, a czasem i zawodowym. Coraz więcej kobiet lepiej zarabia i to też się zmienia, bo piszą „nie szukam wyższych zarobków u mężczyzny, wyluzowałam w tym względzie odkąd sama umiem zarobić”.
Ten status ciężko określić, ale ogólnie jest poczucie, czy kobieta czuje się lepsza od mężczyzny, silniejsza, obrotniejsza, mądrzejsza i wiele zmiennych. Ale widać, że wychowanie i zmiana sytuacji zmienia też perspektywę.
Ale prędzej jak kobieta szuka mężczyzny niższego statusu to jest chęć narcystycznej kontroli, bo jest to opcja bezpieczna i łatwo sterowalna. Niestety. Ale wg mnie sporo się zmieni jeszcze, ponieważ jest to przystosowanie do warunków i ewolucja. To jest elementarna cecha naszego gatunku.
A jakie są konkretne oczekiwania mężczyzn wobec kobiet ? Co kobiety powinny wnieść do związku? Naprawdę trafnie opisujesz oczekiwanie większości kobiet oraz interesowność w związkach – chociaż z mojego punktu widzenia nie ma w tym nic odkrywczego. Czasami zastanawiam się z skąd wzięło się to przypisywanie kobietom romantycznej natury. W każdym razie bardzo interesujący jest ten męski punkt widzenia – nie zdawałam sobie sprawy, że istnieje taki problem z samotnością wśród mężczyzn. Czy są jakieś statystyki jaki odsetek mężczyzn-singli w Polsce jest samotnych nie z własnego wyboru ?
A jakie są konkretne oczekiwania mężczyzn wobec kobiet ?
To myślę nie jest na pewno coś co da się opisać w krótkim komentarzu, choć pewnie już pisałem na ten temat artykuły. Na pewno mężczyźni nie oczekują rywalizacji. Ale to też, różni są mężczyźni, niektórzy ulegli może i to lubią, ale nie widać, by to było skuteczne i te związki trwały w szczęściu. Raczej kobiety takie relacje sabotują gardząc mężczyzną, co jest jednym z oczekiwań, by tego nie było. Ale to normalne.
Czasami zastanawiam się z skąd wzięło się to przypisywanie kobietom romantycznej natury.
Z męskiej idealizacji, kultury ginocentryzmu, filmów, wierszy, muzyce dedykowanej kobietom. Ale i z manipulacji tychże kobiet, które używają autokreacji, oraz sygnalizowania cnoty by przyciągać.
Tu masz temat https://swiadomosc-zwiazkow.pl/sygnalizowanie-cnoty-virtue-signalling/
Dodatkowo jest taki termin jak neotenia, oznacza, że przypisuje się dorosłym cechy dzieci i to pasuje pod sporo kobiet. A dzieci są kojarzone zwykle z kimś niegroźnym, miłym i serdecznym.
Czy są jakieś statystyki jaki odsetek mężczyzn-singli w Polsce jest samotnych nie z własnego wyboru ?
Wątpię, by coś takiego było, bo należałoby spytać tak wielu ludzi, że to nierealne. Można robić szacunki. Szacunkowo wiemy tyle, że jest koło 30% prawiczków do 35 roku życia w np. USA czy Japonii. Polska nie jest jakoś daleko w tyle, bo tutaj i tak mamy np. jedne z najgorszych statystyk samobójstw, a wiele wynika z fatalnej sytuacji na rynku matrymonialnym + rodzinnym + finansowym.
W Polsce chyba jest 30 % singli i co 8 mężczyzna do 30 roku życia jest prawiczkiem.
Hej, witajcie panowie. Obserwuję ten blog od jakiegoś czasu i zdecydowałam się w końcu coś napisać. Uważam, że macie sporo racji, widzę to po moim otoczeniu i faktycznie zwłaszcza jeśli chodzi o pogardę i wyśmiewanie mężczyzn to jest to bardziej akceptowane niż na odwrót. A co do hipergamii – ja osobiście staram się swoją powstrzymywać, staram się nie oceniać mężczyzn po tym ile mają kasy, wzrostu, staram się wspierać w prolemach i na pewno nie wyśmiewam ich wtedy. Staram się zresztą to robić z każdym człowiekiem niezależnie od płci. A feminizm popieram częściowo – oczywiście bardzo ważne i potrzebne jest to, aby kobiety mogły kształcić się, głosować, ogólnie mieć te same prawa co wszyscy inni ludzie, ale nie za bardzo popieram te wszystkie „przywileje” dla kobiet jak dodatkowe punkty, parytety, bo to w sumie wygląda tak jakby kobiety same nie potrafiły sobie tego wywalczyć i trzeba im pomagać, tak jakby były jakieś niepełnosprawne, albo po prostu głupsze, mniej zdolne, a to jest tak jakby obraźliwe.
Wszystko ładnie pięknie tylko skąd ten Marian w e-mailu? 🙂
Nie czasem jakiś nieudany troll mężczyzna podpisujący się jako kobieta? 🙂
wiesz że kobiety też czasem próbują być śmieszne, albo po prostu sa wyluzowane i to też bywa że ich humor jest z kategori tych patologicznych, femcelki zwłaszcza? moja żona zanim ją poznałem miała maila w stylu walekoniarano@cośtam albo ryszard13cm, zresztą może mają wspólny komputer lub autouzupełnianie tak działa, płci przez internet nie sprawdzisz dlatego jak ktoś mówi że jest facetem to dla mnie jest facetem i na odwrót i ja mu wierze, bo nawet jak kłamie to nic z tego
Kolejna kretynka. Zwracam uwagę, że ona ma 167 cm, więc nawet w szpilkach jest niższa od mężczyzny mającego 180 cm, ale dla niej to za mało. Mężatka szukająca skoku w bok. Ona ma 36 lat, więc niby uderzyła już w ścianę. Chyba tego nie odczuła. 😉 Można tak przytaczać przykłady z sieci i reala w nieskończoność. Z reala mam nawet lepsze, takie że ręce opadają. Ja nie mam już siły. Porzućcie wszelką nadzieję. To uwalnia. Agenda 2030 nas „wyzwoli”.
„I let go. Lost in oblivion. Dark and silent and complete. I found freedom. Losing all hope was freedom.” Fight Club
„Drodzy Panowie nie czytacie uważnie.
Poszukuje zdecydowanego, atrakcyjnego, szarmanckiego mężczyzny do luźnej stałej ( nie na chwilę) relacji w celu „miłego spędzania czasu”. Mam słabość do brunetów z lekkim zarostem (dwu, trzy dniowym), więc ta grupa ma łatwiej. To jednak nie warunek. Bez zaglądania w swoje życie prywatne. Jestem bardzo wymagająca. Wiem co oferuje i czego oczekuje. Panowie mobilni z Warszawy bądź bardzo bliskich okolic z duża ilością wolnego czasu w tygodniu. Weekendu odpadają. Nie ważne czy jesteś wolny, w związku, musisz mieć czas dla mnie gdy zadzwonię.
Coś o mnie: 36 lat. Szczupła, atrakcyjna, zadbana, zmysłowa, blondynka, 167 wzrostu, 50 kg wagi. Oczy niebieskie.
Bardzo proszę aby nie pisali Panowie którzy nie spełniają poniższych kryteriów:
Wiek 25-38 (preferuje młodszych)
Wzrost powyżej 180 (lubię szpilki)
Sylwetka atletyczna/muskularna
Dobrze wyposażeni
Nie palący
Bardzo sprawny fizycznie i kondycyjnie
Umiejący się zachować
Dżentelmen
Szarmancki
Duża ilość czasu wolnego w tyg.
Dominujący ale i uległy
Lubię tatuaże
Ładnie pachnący
Proszę o nie nagabywanie, jeśli mnie zainteresujesz to odpisze. Proszę w wiadomości o podanie cyferek: wiek, wzrost, długość, czym się zajmujesz, skąd jesteś, kilka słów o sobie i foto Sylwetki. Nie potrzebuję zdjęć Waszych genitaliów. Wszystkie wiadomości bez tych informacji idą do kosza i nie odpowiadam na nie.
Zaznaczam że odezwę się na wybrane oferty. Moja jest jak najbardziej realna.
Pozdrawiam
Olla”
Kolejny raz podajesz jakąś tam idiotkę, zaburzoną, bo zdradza. Możesz takich znaleźć i 100. Nie mają one żadnego znaczenia statystycznie. Na tych portalach co szukasz jest wylęgarnia najgorszych szumowin. I tam są „potwierdzenia”. Problem tylko taki, że tylko wycinek realiów.
Co to za portale mi powiedz? Erodate czy inne gówno od seksu i wrażeń? To nawet nie może być Tinder, gdzie poziom jest wyższy (choć od wyboru i tak się niektórym w dupie przewraca).
Nadzieję na co? Na relację jakąkolwiek? Daj spokój. Sam jestem przykładem, że się da, no ale nie jestem tak zradykalizowany jak inni (mimo że i tak mnie wyzywają). No i nie szukam tylko seksu (dlatego nie ma mnie na takich portalach). To prędzej „uwalnia”, niż jakieś porzucenie nadziei.
No ale co kto lubi, co tam sobie szuka.
Skoro to taki margines marginesów i grupa mieszcząca się w błędzie statystycznym, to po co ta strona, a zwłaszcza ten artykuł? 😉 Czy warto poświęcać czas, energię i pieniądze na coś, co podobno prawie nie istnieje i jest niszą, więc nie stanowi problemu? Swoimi słowami negujesz jednocześnie swoje działania i elaboraty jakie tutaj zamieszczasz. No ale co kto lubi. Pozdrawiam. Z mojej strony EOT.
to po co ta strona, a zwłaszcza ten artykuł?
W każdym tekście wymieniam po co, zależy o czym jest temat. Nie da się czegoś zrobić co będzie tyczyć 100% kobiet. Ani mężczyzn. A moich tematów i celu strony nie możesz uogólnić do jednego zagadnienia, bo są różne.
Nikt nie mówi też, by tracić czas na próbę zmiany jakichś roszczeniowych karyn (i to 40 letnich) z tendencjami do zdrad. I nikt nie mówi, że np. tekst je zmieni bo to już by było niezłe oderwanie od rzeczywistości. Zostawić je tam gdzie są i niech się taplają ze swoim „szczęściem”.
? Swoimi słowami negujesz jednocześnie swoje działania
Nie.
Bo niby jak? Gdzie ja tu cokolwiek mówię o takich dziwnych babach? Nie wiem jakie cele mi przypisałeś, ale są błędnie zinterpretowane.
Prędzej chodzi, by myśleć nad wzorcami wychowawczymi. Powtórzę, nie żeby próbować docierać do jakichś ukształtowanych (jakkolwiek) 40 latek i to z tendencjami dość nietypowymi.
Wychowuję samotnie córkę (z sukcesem)
Czyli da się nie wychować na biorobota naśladującego? Bo takie wrażenie dajesz pisząc o innych, jakby to tyczyło wszystkich. A jeśli się da u Ciebie, to da się też innym.
A więc nie zawężać pola widzenia do dziwnych portali. Ogólnie normalne kobiety nie mają tendencji do seksualizowania siebie i wynoszenia tego publicznie, pisałem już o tym. I jest ich całkiem sporo, ale nie w takich miejscach. Tam nie zawitają choćbyś je kroił (bo to widać typowo na seks nastawione portale, a nawet nie szukanie miłości).
no, dobrze, ale właściwie po co ty to tutaj podajesz? na dodatek, takie mam wrażenie, w jakiś sposób jednak się do tego odnosisz. po co? na co? a przede wszystkim do czego? do babskich pi.rdoletów? dodatkowo przecież gołym okiem widać, że to jakieś zero, dno społeczne, szmata. i nic poza tym (przypuszczam, że zawodowo jakaś korpoklacz czy coś w tym g.wnianym stylu). „lubię tatuaże”. ha. ha. ha. „gdzie tu można zrobić sobie tatuaż” (bronek talar zapytuje leopolda lawinę). „tatuaż, marta, słyszałaś, tatuaż…” (lawina). tv-serial dom. cyt. z pamięci. „lubię tatuaże”. he. he. margines społeczny. to, drogi kolego, nie jest coś warte jakiejkolwiek analizy. to temat na komedię.
Karyna ze sklepu na wsi – zero, wykształcona „korpoklacz” z wielkiego miasta – zero, studentka archeologii, „intelektualistka” i fascynatka Egiptu z przysłowiowej biblioteki – zero. Kto zostaje? 😀 Trzymajcie się chłopaki. Z mojej strony EOT.
PS. I nie, nie jestem teoretykiem. Wychowuję samotnie córkę (z sukcesem), w tym roku skończyła 17 lat, więc moje doświadczenia to nie jest bańka informacyjna zbudowana na bazie samych wypowiedzi z Internetu. Ona sama też dostarcza mi ciekawego materiału badawczego ze swojego otoczenia (jej rówieśnice, nie ona osobiście – inaczej byłaby to moja porażka wychowawcza). Ma obserwacje i wnioski zbieżne z moimi. Znikam.
dlaczego kierujesz to do mnie? (chyba że to tylko tak technicznie). ja nic nie mówię o żadnych „karynach”. a poza tym, przede wszystkim i nade wszystko, nie dzielę ludzi na „ze wsi” i na „z miasta” (nb. w ogóle staram się ich nie dzielić, a w taki sposób, w mym odczuciu dziwaczny, to już zupełnie). „wykształcona”. ??? w korpo takie (i tacy) są? w czym wykształcona? w zarządzaniu. marketingu. bankowości. finansach. innym tego typu g.wnie (odpowiedniku jakiegoś marksizmu-leninizmu w czasach prl). co do symbolicznej biblioteki, nie wiem, czy ten przykład jest rzeczywisty, choć wszystko zdarzyć się może, biblioteka to w pewnym stopniu moje naturalne środowisko, a niczego takiego w nim nie zauważyłem, ale, jak mówię, jednostkowo wszystko jest możliwe, zwł. dziś.
Przecież mój pierwszy wpis dotyczył takiej delikwentki, humanistki od starożytnego Egiptu, którą w całości zacytowałem i której prawdziwe poglądy są zbieżne z tymi wyznawanymi przez wyśmiewane Karyny z wiejskich dyskotek przy remizie. Do niego się odnosiłeś, więc kieruję to do Ciebie. Kontynuacja innego wątku z sekcji komentarzy. Jedna lubi książeczki, druga nie, a obie mają to samo we łbie. Nawet mi się zrymowało. 😉 Pozory mylą. Radzę zajrzeć za kurtynę i zmykam. EOT B-)
Cytat wypowiedzi młodej kobiety (19-20 lat), introwertyczki (INTJ), bardzo drobnej (ektomorficzka), niskiej (poniżej 160 cm), cichej „szarej myszki”, humanistki zafascynowanej starożytnym Egiptem i archeologią oraz ostrym seksem z dominacją strony męskiej, oczytanej, „wyksztaŁconej”.
„Zdrowy, naturalny poziom testosteronu łatwo da się wyczuć poprzez wygląd i zachowania mężczyzny. W czasach syntetycznych hormonów oraz „mody na męskość” jest to oczywiście trudniejsze, ale wciąż wykonalne i nas kobiety po prostu ciągnie (w większości, gdyż jak wiadomo gusta są różne) do facetów dobrze zbudowanych, z seksownym owłosieniem, o głębokim głosie, wysokim libido, stanowczych i o konkretnej wizji świata. Czysta biologia.”
Jakieś pytania? B-]
PS.
Kto szuka, ten znajdzie.
Tak, są pytania. Pytanie brzmi, jakie to ma znaczenie? Że są ludzie, którzy zawsze będą szukać genetycznych bogów i bogiń? No są. Jednak na samych atawizmach niczego się nie zbuduje. Jeśli, by tak było to faceci by musieli zostawiać każdą pannę, która przestała być bardzo młoda i atrakcyjna (jeśli uznać szczyt SMV na wiek 19-22 lata, to później musiałoby nastąpić odrzucenie), a nie sądzę, że byłoby przyzwolenie na to i to ze strony samych kobiet.
Gorzej w drugą stronę, bo sami nie dbamy o przekaz dotyczący mężczyzn i nie wymagamy od kobiet mniejszego poziomu zezwierzęcenia (szczególnie, że masa z nich robi się na mniej płytkie).
Też musielibyśmy im mówić „taka biologia”. Albo, że facet ma być poligamiczny, bo to ze strony biologicznej rozsiewanie genów, czyli wzrost szansy na przetrwanie jego genów. To samo ze zdradami.
To samo z przykładem z ojcem z mojego tekstu który stracił zdrowie i status. Wyrzucanie go na śmietnik to czysty prymitywizm. Słuchać tego typu ludzi nie przystoi i nie powinni być wyznacznikiem czegokolwiek.
A, że panna robi się na mądrą i oświeconą… bywa, zadufania jest sporo. Niech tak działa i niech się nie zdziwi jak zostanie albo sama, bo nikt nie będzie mógł spełnić jej wymogów, w każdym będzie tylko wad szukać, albo kopnięta w tyłek przez tego genetycznego boga, który będzie miał na pęczki takich jak ona, a ich relacja będzie dość pusta. No, taka biologia 🙂 Do małp wartościowy przekaz też nie trafi. Powodzenia życzyć, tak jak menelowi, który wymaga modelek i tylko na podstawie tego chce budować relacje.
PS żadna normalna dziewczyna, skromna, wartościowa z dobrego domu nie będzie się publicznie chwalić jakie ma preferencje seksualne (i próbować sobie to uzasadniać). To nie jest sprawa publiczna. Naprawdę, nie ma co patrzeć na takie zdzirki. Najlepsze dziewczyny, które poznawałem, prawdziwe „szare myszki” to dziewczyny z inną mentalnością, nastawione na współpracę, na uczucia wyższe, na empatię, na troskę, na rodzinę, na bezpieczeństwo, zaufanie, rozum (realnie, a nie by mieć muchy w nosie), a nie tego typu bzdetki.
Ona też twierdziła/twierdzi, że chciałaby być dobrą matką, mieć dzieci, rodzinę, spełniać się jako kobieta, itd. No cud, miód, malina dziewczyna. Taka świadoma, oczytana, wrażliwa, delikatna, opiekuńcza… Dla mnie to nic nowego. Takie bajeczki już wielokrotnie przerabiałem, piękna teoria i budowanie wizerunku świętej matki Polki, a potem wychodziło to, co w tym cytacie, nieważne, czy wiejska Karyna z dyskoteki, czy taka „intelektualistka” siedząca w książkach i stroniąca od tandetnej rozrywki dla prymitywów. Jeden czort. Automaty imitacyjno-naśladowcze i bioroboty. Taka jest przykra prawda. He he he…
Twierdzić sobie może (sygnalizacja cnoty). Czyny pokazują jak jest.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/sygnalizowanie-cnoty-virtue-signalling/
Udawana, dlatego „intelektualistka” w cudzysłowu.
Zupełnie jak mężczyźni. Jeśli chcemy kogoś obrazić uda się w obu płciach takie osoby znaleźć.
Pierwsze przykłady z brzegu – lecenie za byle zgrabnym tyłkiem, zaślepienie, zero myślenia głową, tolerowanie paskudnego charakteru, tylko dlatego ,że seksualność jest atrakcyjna, wpłacanie dużej kasy za brudne majtki.
Ale nie zrównujmy tego do każdej osoby danej płci. Jedni są bardziej, inni mniej prymitywni.
Większość ludzkiego stada jest taka w mniejszym lub większym stopniu. Często dobrze się maskują, zwłaszcza przedstawicielki płci żeńskiej przodują w hipokryzji, wyparciu i racjonalizacji, ale prawda wypływa na wierzch prędzej, czy później – zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych.
„Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy.” – Oscar Wilde
„Jakieś pytania?”. ??? Pytania? Odnośnie (do) czego? Na jaki temat? No, dobrze. OK. „(…) dobrze zbudowanych, z seksownym owłosieniem”. Tak. Racja. Małpa (f) ciągnie do małpy (m). Szympansica do goryla. Nb. nie oczywiście wiem, czy szympansy i goryle łączą się, nie wiem, bo mnie to, czy w ogóle natura, przyroda, biologia, kompletnie nie interesuje, ale jako, nazwijmy to tak, środek wyrazu można to chyba tak zestawić. Aha, przy okazji, ów „dobrze zbudowany” to w opinii naszych szanownych kobiet, nie, nie „szanownych kobiet”, lecz Szanownych Kobiet, tak, właśnie tak i dokładnie tak, litera tutaj duża, wielka i największa, no, a z mej skromnej strony oczywiście po raz im (Im) ukłony niskie i najniższe, ok, dalej, zatem ów „dobrze zbudowany” to w szanownokobiecym oglądzie najczęściej, sorry za określenia, coś na obraz i podobieństwo tucznika, wieprza, spaślaka, o zaawansowanej nadwadze, wedle BMI nierzadko na granicy otyłości; tym samym owym „dobrze zbudowanym” nie jest ktoś taki jak dla przykładu Bruce Lee, ze swą wspaniałą rzeźbą, a do tego ze swą piękną, bo AZJATYCKĄ urodą, tak z twarzy, jak z budowy (delikatność, szczupłość, zgrabność, jak dla mnie ideał i chłopaka, i mężczyzny). O „seksownym owłosieniu”. Pewnie idzie tu o zarośniętą mordę (dziś jakże bardzo w modzie). Hm, nie będę się w tej kwestii wypowiadał, zwł. że czyniłem to już tutaj, i to niejeden raz, tedy tylko może tak bardzo krótko, te brody to ohyda, ohyda, ohyda, a chyba także sama kwintesencja zwierzęcości. „Stanowczych”. Tak. Owa „stanowczość” koresponduje z nakreśloną wyżej małpią zewnętrznością. Człowiek, prawdziwy człowiek, jest bowiem pełen dylematów, wahań, także i jak najbardziej moralnych, małpa zaś takich zdaje się nie ma. „Czysta biologia”. Fakt. Część ludzi, chyba nawet znaczna ich część, to byty jedynie biologiczne. Trawienie, wydalanie, rozmnażanie się. Popęd seksualny. Itp. Żrą, chlają, rechtają, opowiadają głupie dowcipy, rozmnażają się, w tym widząc sens i piękno życia. Ende.
Nie mam nic do dodania – wyczerpałeś temat, dobre podsumowanie automatów imitacyjno-naśladowczych będących Homo Sapiens Sapiens tylko z pozoru, a realnie będących pustymi skorupami sterowanymi zbiorami reguł bodziec-reakcja + racjonalizacja post factum, aby wmówić sobie, że ich działanie jest oparte na wolnej woli, a nie na automatycznych reakcjach bez refleksji. Co do owłosienia, to bardziej o zarośniętą klatę i przedramiona się rozchodzi, jak podejrzewam. 😉
Z tym „poprawianiem praw natury” to trochę za duży odlot, bo podciągnąć pod to można wszystko, również sprawy dla meżczyzn niekorzystne, wystarczy zaargumentować że coś jest złe i nienaturalne, humanitaryzm jest tutaj potężną furtką do racjonalizowania sobie swoich zbrodni. Nie ma co plątać w to natury. Poprawianie efektów rzadkich chorób, występujących raz na pół miliona jest ok, ale „poprawianie natury” gdy mowa np. o operacji plastycznej – gdzie z dwojga pozornie pięknych półbogów, powstaje brzydkie dziecko, bo okazało się że ich piękno jest efektem jedynie implantów i innych poprawek – to już coś bezsprzecznie złego i negatywne zjawisko. A przykłady można mnożyć. Dzisiaj poprawianie hypergami, jutro uznamy seks za coś co wyszło z mody a umizgi, randki i całą otoczkę za coś odbierającego godność, ostatecznie zmieniając się w zdehumanizowane istoty. Lem pisał o tym dużo.
A już mieszanie w naturę doboru naturalnego to już zupełne nieporozumienie. Możecie niepowodzenia tłumaczyć sobie „naturalną” hipergamią, ale końcem końców za tą fasadą o wszystkim decyduje człowiek – w sensie: kobieta: o dopuszczeniu do siebie adoratora bliżej, lub nie, obojętnie już jakimi pobudkami się kieruje i jak bardzo wybory są świadome i przemyślane, a jak bardzo – wynikające z natury rzeczy. Wnioski zdecydowanie za daleko idące, bo tak naprawdę druga, dajmy na to feministyczna strona może argumentować w ten sam sposób, że skoro coś jest naturalne, że silniejszy bierze słabszego, to można to poprawić etc itd. moim zdaniem tak naprawdę tekst o niczym a pole do interpretacji stanowczo za szerokie.
Nie wystarczy argumentować, że coś jest złe i niedobre, czy że silniejszy bierze słabszego i koniec. Przyda się więcej argumentów i debata. Bez tego to można palnąć byle co. Ja tego w tym tekście nie zrobiłem, wszystko uzasadniłem, masa z tych rzeczy pokazuje ich pożyteczność, czasem jest to też zbadane naukowo.
Wróć do przykładu eliminacji samca alfa u lwów przekładając to na usuwanie/porzucanie ojca z rodziny/społeczeństwa którego status i zdrowie się pogorszyło.
ale końcem końców za tą fasadą o wszystkim decyduje człowiek
Człowiek formowany od małego wzorcami, a nawet bodźcami podświadomymi, o tym zapominasz. To jak się ludzie zachowują i jakich wyborów dokonują jest definiowane przez masę czynników, także kulturowych. I albo szukamy na to wpływu, by było lepiej, albo machniemy ręką.
A jak chcesz powiedzieć, że to co proponuję nie jest pożyteczne to podaj argumenty.
„To jest nierozłączne z poprawianiem natury”. BTW. Tak. Naturę trzeba poprawiać. Choć nie. Nie poprawiać. Trzeba z nią walczyć. Zwalczać ją. Przezwyciężać ją. Dlaczego? Ano dlatego, że natura to zło. A jej „prawa”, czyli te, jako to się zwykło mawiać, „prawa natury” (na mocy których, skrótowo mówiąc, jedno zwierzę zagryza drugie) to nic innego jak klasyczne bezprawie. Zło w najczystszej postaci. Zwierzęcość. Zaprzeczenie humanizmu. Zaprzeczenie człowieczeństwa. Stąd też nie bez kozery na owe „prawa natury” powołują się ludzie z gruntu źli (co czasami widać nawet po ich mordach, takich niekiedy właśnie zwierzęcych). Rzecz jasna na owych „prawach” bazuje także obecny System. Przenosząc to za przeproszeniem g. do świata ludzi. Tak. Z naturą i jej „prawami” trzeba walczyć. Bezkompromisowo. Bezpardonowo. Aż do unicestwienia tych „praw”. Bo nie natura. Lecz KULTURA.
„Z naturą i jej „prawami” trzeba walczyć. Bezkompromisowo. Bezpardonowo. Aż do unicestwienia tych „praw”” – w 100% się zgadzam, tylko jak z tym walczyć? Da się wygrać z biologicznymi instynktami? Będziemy zmuszać kobiety do związków ze słabszymi/niższymi/biedniejszymi itd. mężczyznami? Na moje nieszczęście nie można nikogo do niczego zmuszać. Może wychowanie od początku życia coś by zmieniło, ale też w to nie wierzę, bo to jest biologia.
Nadal skupiasz się tylko na aspekcie co można zrobić na zewnątrz, czyli z kimś poza Tobą (np. z kobietami). Jest jeszcze wzmacnianie mężczyzn, tego nie można pominąć. Wzmocnieni, a nie pogardzani mężczyźni też są bardziej akceptowani.
Co do wzrostu społecznej pozycji kobiet. Tak, pozycja kobiet wzrosła. Kobiety w stosunku do dawnych wieków: 1)mają prawo do decydowania o sobie 2) są autonomicznymi jednostkami 3) kończą studia 4)które pozwalają zdobyć dobrze płatną pracę dzięki czemu są niezależne. W dawnych wiekach pozycja kobiet była sztucznie zaniżona. Kobieta nie miała prawa do decydowania o sobie, a męża jej wybierano. Nie miała prawa do edukacji i pracy. Nie mogła samodzielnie egzystować Czy mamy zrobić tak jak talibowie w Afganistanie? Nie widzę problemu w tym, aby kobieta miała wysoki status społeczny dzięki swojej pracy i umiejętnościom. Hipergamia była dawniej mechanizmem obronnym. W końcu pozycja społeczna kobiety była pochodną pozycji jej męża. Niestety w obecnych czasach pozycja kobiety jest sztucznie zawyżana i sztucznie nadmuchiwane jest ego kobiet. Kobiety uznawane są za lepszą płeć. Hasła z reklam skierowanych do kobiet: jesteś tego warta, kobiety zasługują na więcej, kobietom się należy, (…) to podkreśli twoją kobiecość (czyli i tak jesteś kobietą ale to podkreśli. Tymczasem hasła z reklam dla mężczyzn: tylko dla mężczyzn, x prawdziwego mężczyzny co implikuje: „Jak nie używasz naszego produktu to nie jesteś prawdziwym mężczyzną). Jakoś nie ma reklam dla kobiet gdzie mówia; kupuj, bo jesteś niekobieca.
Dalej mówiąc. Naturalne popędy/ zachowania mężczyzn są tłumione od dzieciństwa przez całe życie. Przykłady. Mały, chłopiec biega (taka natura chłopców) nie biegaj, bo stanie Ci się krzywda. Chłopcy potrzebują ruchu a każe im się siedzieć w ławce 45 minut. Jeden chłopiec bronił się i pobił drugiego, który go chciał go pobić: „Nowak, Kowalski naganne” (oduczanie mechanizmów obrony). Potem nie napastuj koleżanek, nie podrywaj, nie patrz tak na nie. Nie bądź agresywny, chociaż samce zawsze są bardziej agresywne. Tymczasem popędy zachowań kobiecych są dozwolone i akceptowalne czyli np. płaczliwość. No tak kobiety maja prawo płakać, są takie delikatne, wrażliwe. Tymczasem jak mężczyzna płacze: „Nie bądź baba, chłopaki nie płaczą”. Strzelanie focha, robienie z byle czego awantury, słynne „domyśl się” to trzeba tolerować, bo dziewczynki takie są. Jak kobieta uderzy cię z liścia w twarz to masz to przyjąć. No przecież kobiety są spontaniczne. Nawet jakiś spec od dobrego wychowania tak pierniczył. Czyli przyzwolenie na brak panowania nad emocjami. Ale mężczyzna ma panować nad agresją czy chęcią seksu mimo, że leży to w jego naturze.
Tymczasem jak kobiety mają problem. Och biedactwo, pomożemy Ci. Masa instytucji do rozwiązywania kobiecych problemów i dotowanych przez rządy i firmy. Tymczasem jak mężczyzna ma problem: „Chłopie weź się w garść”, „Nie bądź pizda”.
Ponadto kobiety mają jeszcze dodatkowe ułatwienia: parytety, programy TYLKO DLA KOBIET (szkolenia, stypendia itp.), mniejsze wymagania w służbach mundurowych itp.
W filmach, serialach itp. bogaty mężczyzna bierze zwykła kobietę np. 50 twarzy Greya, Pretty Woman. A gdzie filmy gdzie bogata kobieta bierze ślub z bezdomnym czy biednym?
Na koniec powiem, że prof. Zimardo powiedział: „Dzisiejsi mężczyźni nie są w stanie sprostać wymaganiom kobiet”. Pytanie :”Może dlatego, że wymagania urosły”?
Proste równanie
naturalna hipergamia + wzrost pozycji kobiet +pompowanie balona (uznawanie kobiet za płeć lepszą, twierdzenie, że kobietom się należy, wzorce z seriali itd., przyzwolenie na patologiczne zachowania kobiet (gdy patologiczne zachowania mężczyzn są bezwględnie tepione)= rozbuchana do granic możliwości hipergamia
Sorry, że tak długo ale trzeba było to wylać z siebie. Na koniec takie zdanie. Gdy 150 lat temu powiedziałbyś, że kobiety i mężczyzn nalezy traktować jednakowo byłbyś rewolucjonistą, 60 lat temu liberałem, a teraz jesteś mizoginem, bo kobiety zasługują na więcej i mają mieć przywileje.
Status społeczny kobiet kiedyś nie był zaniżany, tylko miały inne role społeczne. To jest uproszczenie wywołujące wiele negatywnych emocji, choć niepotrzebnie. Nie dało się inaczej, jeśli świat miał przetrwać, bo masakrycznie dużo dzieci umierało, była jeszcze słaba opieka zdrowotna. Ktoś musiał rodzić, tym bardziej że tylko pracujący i tylko rodzący mogli napędzać gospodarkę, nie biorcy z systemu, nie ludzie starzy, na których miały pracować dzieci i im pomagać. Więc musiały się te dzieci rodzić, bo głód byłby straszny i inne cierpienia, a i tak do niedawna w PL nie było bieżącej wody, światła. Wystarczy się koło 100 lat cofnąć. Więc nie znając realiów z dawnych czasów, gospodarczych, medycznych i innych mówić tylko o złym losie kobiet to jest właśnie feministyczna papka. Zrobiły sobie z tego poligon, by móc atakować mężczyzn, jakby wszyscy tylko i wyłącznie mieli złe zamiary – zniszczyć kobiety i tyle wniosków.
Większość prac też była bardzo ciężka, wcale nie dostosowana dla kobiet, więc nie było sensu, by harowały po 12h (tyle godzin było przymusu pracy), a co do edukacji, to większość mężczyzn też jej nie miała. Zwykły chłop to nawet jak udało mu się dostać do szkoły, to tylko takiej, by iść do tej pracy i harować na rodzinę jednoosobowo, taki miał przywilej. Studia nie były tak dostępne, jak dzisiaj, a ich poziom był wyższy, bo i też nie można było rozdać możliwości każdej osobie. Dziś to dano i jakoś nie widać, by pracowanie na swój status w ten sposób było czymś pożytecznym. Większość studiów to badziew do kwadratu, a masa osób nie pracuje w zawodzie w ogóle związanym ze studiami.
Aktualnie nie ma takiego problemu, by kobieta nie mogła pracować, czy się edukować (i nie powinno być), choć gdyby edukacja była bardziej elitarna, a nie powszechna to też masa osób nie uważałaby, że należy do wyższego statusu, tylko z racji ukończenia studiów. Byle jakich, byle jak, zakuć, zapomnieć, ale status wysoki. To też powoduje masę rozłamów, bo mamy teraz trend narzekania kobiet, że są za mądre jak na mężczyzn, zbyt wspaniałe, a w ogóle to mężczyźni boją się mądrych kobiet. Tych klocków do zmiany jest bardzo dużo.
Trochę feminizmem na początku postu poleciałeś. Nikt nie sugeruje, by było jak u Talibów, tylko właśnie sztucznie zawyżaną wartość, przywileje, parytety – te rzeczy głównie zmienić, a do tego zająć się bardziej chłopcami. Ale w tej prawdziwej wersji, a nie w tej, by każdemu narzucać jedno zachowanie i masz taki być jak inni faceci, odrysowany od kalki – koniec. Wymóg. Bez nauki. I bez rozpatrywania indywidualnego, czy w ogóle on się do tego nadaje i czy nie ma innych talentów.
A z tą agresją facetów to taka gadka powtarzana cały czas przez obie strony i feminizm (przemoc ma płeć męską) i konserwy („bo my tacy jesteśmy, a jak nie pasuje coś to coś z tobą jest nie tak”). To tyczy tylko niszowych mężczyzn, a nie większości.
Jak ja byłem np. w szkole, to na każdym etapie nie było żadnych różnic między dziewczynami, tylko te psychicznie częściej były agresywne, bo wiedziały że fizycznie i tak nie mogą nic zrobić. Ale i tu się zdarzały, jak miały przewagę.
To pokazywał też przykład Stephena Hawkinga, gdzie jego żony, pielęgniarki, łamały mu kości. Taka „dobra” płeć, ale jak się zdenerwowały i wiedziały, że ani kary nie będzie, ani nikt nie będzie podejrzewał, ani sam Hawking nic nie może zrobić bo jest słabszy – przemoc w jego stronę była.
Druga sprawa, to faceci. Na dziesięciu ośmiu zachowywało się normalnie, a tylko dwóch było jakichś co chcieli się bić, wszystko rozwiązywaliby siłą, a dało się ich zaorać słownie w 5 sekund, a nie umieli nawet odpowiedzieć (chyba że „no to w ryj chcesz/chcecie”). I to napisałem w tekście, przemoc to środek tych mniej kompetentnych. Tak jak mniej kompetentni w rozmowie używają argumentów pozamerytorycznych, np. cisną personalnie, czy wmawiają dane emocje, czy fałszywie oskarżają, by wybić z rytmu. To jest to samo, tyle że jedni robią to z użyciem ciała, siły, inni słów/mózgu.
Z tym płaczem też są ciekawe obserwacje, bo wiele osób wyrzuca to, że facetów traktuje się gorzej, bo płakać nie mogą, ale zaraz potem mówią „no ale facet ma być facet” i tyle jest z rozmowy, albo właśnie podają ten przykład agresywności. I jak facet płacze, cierpi w środku (w sumie depresja też się przyczynia), to prędzej jest agresywny wobec samego siebie, albo bezradny. I nie ma na to recepty o której mówię, bo empatia jest żadna, wiedza jeszcze mniejsza o takich mężczyznach, o ich psychice, a recept na wyjście z tego jeszcze mniej. Bo jak niektórzy powiedzą „nie płacz tylko bądź agresywny i się zachowuj jak NAM wygodnie” to tam mu też nie pomogą. To są zbyt skomplikowane sprawy i jak większość osób odgórnie nie będzie edukowana przez tych co to rozumieją to nic się nie zmieni. Bo ludzie sami z siebie nie potrafią najwyraźniej tego zrozumieć w dużej mierze tak właśnie w sposób naturalny. I dodatkowo jeszcze feminizm to wzmacnia wmawiając, że mężczyzna jest naturalnie uprzywilejowany, więc jak ma problem to tym bardziej należy na niego pluć. One uważają, że jak facet z tyloma przywilejami nie daje rady, no to musi być śmieciem, sam sobie szkodzi, nic poza tym. Problem w tym, że on tych przywilejów nie poczuł w żadnym stopniu, są mu jedynie wmawiane, że je ma, a szklana piwnica na to dowodem i to jednym z wielu.
Ale to jak mówiłem wynika z powszechnej, centralizacji potrzeb kobiet i tego, że to one są ważniejsze, empatia do nich ma być większa, ich emocje lepsze, a facet ma uzyskać sukces, ma coś wnosić i tematu nie ma. Jak ma to zrobić – jego sprawa. Albo to zrobi, albo won. I sam feminizm w takim hardym myśleniu wobec mężczyzn pomaga niestety, więc jest jednym ze szkodników, a który robi się na anioła. Nie sądzę, że może być lepiej, póki tyle osób będzie słuchać feminizmu jak to kobiety zawsze mają i miały gorzej, jakimi nie są ofiarami, a my to tylko uprzywilejowanymi sprawcami gnębienia (i inna masa negatywnych epitetów). Wyznawczyń tej religii (bo w nią wierzą jak w bożka) jest już tyle, że dotrzeć i przebić te mury bardzo ciężko. A najgorzej, że masa facetów z nimi się zgadza i też tworzy z kobiet płeć lepszą, którą traktują lepiej. Na pewno łatwo tego nie da się odkręcić i pojedyncze osoby takiego wpływu nie mają.
Nie do końca racja. Tak, w dawnych czasach był silny podział na role męskie i kobiece. Inaczej funkcjonowało społeczeństwo. Ze względu na niski poziom rozwoju technicznego musiała być osoba zajmująca się domem, a druga musiała ostro harować. Kiedyś praca była cięższa, dłuższa i mniej wydajna. Z resztą, wiele genderowych feministek twierdzi, że taka rola społeczna dla kobiet była narzucana siłą. Problem w tym, że nie biorą pod uwagę, że ten podział powstał w sposób naturalny.
Co do edukacji. Tak, 90 % mężczyzn i 99,99 % kobiet w dawnych czasach nie miało dostępu do edukacji. Jednakże kobiet nie przyjmowano na uczelnie tylko przez wzgląd na płeć. Nie do końca masz rację z tym, że pozycja kobiet nie była sztucznie zaniżania. Cofnijmy się do czasów pomiędzy 2 poł. XIX w. a I wojną światową. Wtedy był już wystarczający poziom rozwoju technicznego i kobieta mogła samodzielnie egzystować. Jednakże tak jak dawniej była wydawana za mąż. Było źle widziane gdy kobieta była starą panną. A jeszcze gorzej jeśli mieszkała sama. Była wówczas traktowana tak samo jak prostytutka, bo w końcu tylko prostytutki mają swoje garsoniery. Dlatego stare panny mieszkały z rodzicami lub innymi członkami rodzin. Kobieta dawniej mogła utrzymać się sama np. poprzez bycie korepetytorką. Kobieta dawniej nie mogła uczyć się na uniwersytecie. Dlaczego Maria Skłodowska-Curie musiała wyjechać z carskiej Rosji do Francji, aby studiować? Dlaczego Anna Tomaszewicz-Dobrska też musiała wyjechać z carskiej Rosji, aby studiować, a jej dyplomu lekarskiego nie chciano uznać? Mało tego krytykowano ją i mówiono, że nie może kobieta być lekarzem. Jak widać w XIX formy społeczne z wieku XV okazały się być anachroniczne.
Co do agresji mężczyzn. Mężczyźni częściej mają agresywne postawy. Dowodem na to niech będzie ilość mężczyzn skazanych za przestępstwa vs ilość kobiet skazanych za przestępstwa czy też liczba zakładów karnych męskich vs liczba zakładów karnych dla kobiet.
Problem w tym, że feministki mówią: panuj nad swoją toksyczną męskością. Ale kobiecość nigdy nie jest toksyczna. Kobieta nad swoimi instynktami panować nie musi. Musi to robić mężczyzna.
A najciekawsze. Widać ma panować równouprawnienie ale to kobiety są lepszą płcią i mają przywileje, a facet ma mieć sukces. Kobieta sukcesu mieć nie musi. I niestety, feministki trąbią o równouprawnieniu (które przecież jest), a same chcą być uprzywilejowane.
A incele i prawiczki to mniej są obrażani i wyszydzani? 😉
Z tym wydawaniem za mąż to też nie mam dostatecznej wiedzy, by się wypowiedzieć, nie było mnie w tych czasach. Jednak np. moje babcie które za mąż wychodziły przed 1950 rokiem (o feminizmie nie słyszały) mogły same zdecydować, czy chcą danego mężczyznę.
To samo jest w innej, patriarchalnej kulturze
https://youtu.be/c4M7glO8stE
Dziewczyna w teorii jest „wykupywana”, ale facet musi nie tylko mieć poparcie rodziców, ale i jej samej. Ona może odmówić.
Więc niby jest wydawana, ale decyduje i tak, nawet w bardzo biednej dzielnicy. I nie widać, by dziewczyny były tam uciemiężone, nie czują czegoś takiego, są duże więzi społeczne. Nie sa tak rozłamane jak u nas.
Tak, ale nadal nie robi tak większość mężczyzn, jak sugerują feministki, to są patologiczne odłamy. Zresztą można, by podyskutować czy wiele przemocy nie bierze się też z trudnej sytuacji. Czyli nie tylko atakować, ale myśleć jak zapobiegać i jakie są przyczyny (a nie sama płeć).
Druga sprawa to brak karania przemocy w wykonaniu kobiet i niezgłaszanie przemocy kobiet wobec mężczyzn, by nie wyjść na słabego, co sobie z kobietą nie umie poradzić.
Statystyki by wyglądały inaczej jakbyś w zakładach karnych widział alienatorki, fałszywe oskarżycielki, stosujące przemoc psychiczną, wykorzystujące finansowo itd. Na ogół kobieca przemoc nie jest uwzględniana, by je zamykać, a nawet karać finansowo czy w jakiś sposób. Ot, lekceważy się, więc istnieje.
Ale tak, powiedzmy, że ta najbardziej brutalna przemoc jest dziełem PEWNEGO promila mężczyzn.
Ale nie zgodzę się, że to widać od najmłodszych lat i to u większości chłopców. Co ci tacy byli z mojego otoczenia to zwykle szli do zawodówki, nigdy nie byli zbyt inteligentni, mieli słabe oceny i oczywiście słabe zachowanie. Ale żeby robić z tego regułę, albo że komuś to imponuje (bo widzę niektórym facetom) to absurd.
Myślę, że nie promila, a jest to wyraźny procent. I jednak w kontekście najbrutalniejszej z brutalnych aktów agresji mężczyźni niepodzielnie królują i ta dysproporcja jest znacznie bardziej wychylona niż w wielu tych które zarzucacie kobietom (np. samobójstwa).
Sprawcy strzelanin to praktycznie sami mężczyźni, kobiety w szkołach masakr nie urządzają (nożowniczki to najbrutalniejszy przypadek). O krwawych gwałtach, sprawcach masakr czy zabójstwach nie wspomnę.
Tylko że alienatorów, fałszywych oskarżycieli i znęcających się latami psychicznie nad rodziną osób też w zakładach karnych nie widać. W praktyce w realiach polskiego prawa trzeba grubo naskobać by faktycznie trafić na odsiadkę, przemoc psychiczna nie jest traktowana tak poważnie w naszym prawie. Więzień by nie starczyło gdybyśmy mieli zamknąć każdego przemocowca, to o czym mówisz to nie są „grube ryby” bo tylko takie w praktyce niemal za kratki lądują.
Podaj całkowitą liczbę np. masowych morderców (np. rocznie) i przelicz ją na procent mężczyzn (czyli zestawiając z całkowitą liczbą mężczyzn), zobaczysz że to nie jest wcale np 70% tylko procentowo wyjdzie promil. Ale ,że jest tu dominacja nad kobietami to nie ma dyskusji. Ale większość mężczyzn trzeba zaznaczyć nie jest takimi mężczyznami, jak tamci, właśnie najbrutalniejsi, a tak jest to ukazywane. Można też dodatkowo uwzględnić kolor skóry.
Nie należy też nie zapomnieć, że kobiety bardzo często nie blokuje chęć bycia agresywnymi, a to, że 1) boją się (słaba psychika, konsekwencje), 2 nie mają siły fizycznej do czegoś takiego jak rozbój (a gdyby miały, no mogłoby się różnie skończyć, co już pokazuje że dziewczynki odkąd mają luzy stają się agresywniejsze już od czasów szkolnych, głównie w grupkach).
W rejonach gdzie kobiety mogą stosować przemoc to są w tym całkiem dobre i bardzo czesto unikają przyłapania. Ale każda płeć rzeźbi w tym co może, jakie cechy ma. Jedna grupa wykorzystuje cechy pożytecznie, inna by stosować przemoc, czy podstęp. Tak już jest, nie ma co demonizować samych mężczyzn.
Może dlatego, że kobiety nie podlegają tak surowej hierarchizacji w grupie? Sprawcy masakr to zwykle chłopcy zepchnięci przez grupę na sam dół hierarchii, wyszydzani, wyśmiewani, gnębieni i nie potrafiący się przed taką agresją bronić. Chłopak nie może jak dziewczynka rozpłakać się i pobiec do nauczycielki na skargę inaczej obleje test, okaże słabość i ucieknie do kogoś, kto ma władzę zamiast samemu stanąć do konfrontacji, nie przyniesie mu to szacunku grupy. Tacy chłopcy są na tyle pełni żalu i urazy do świata i otoczenia, że w końcu coś w nich pęka i tłumaczą sobie, że skoro tyle wycierpieli to teraz mają pełne prawo mścić się na wszystkich dookoła nie tylko na swoich oprawcach i taka zwykle jest droga do szkolnych masakr. Często też po wszystkim popełniają samobójstwo.
Większość kobiet nie ma pojęcia jak dynamiczne i kompetytywne są relacje w grupie mężczyzn, docinki i odbijanie piłeczki to niekończący się taniec, w którym mężczyźni nieustannie starają się utrzymać lub zmienić hierarchię w grupie i czasami poniżenia ubrane w żarty mogą przeradzać się w agresję fizyczną ale zawsze to jest nieustanna walka o pozycję w hierarchii.
Kobiety nie podlegają aż tak agresywnej hierarchizacji, dziewczyna outsiderka z grupy dziewczyn niekoniecznie straci w oczach chłopców, w drugą stronę jest zupełnie inaczej. Kobiety od czasów szkolnych po czas dorosłości oceniają mężczyznę po tym jaką pozycję w hierarchii społecznej zajmuje i tu jest klucz do zrozumienia pod jaką presją tworzą się relacje w grupie mężczyzn. Stawka jest wysoka bo spadnięcie zbyt nisko w tej hierarchii skutkuje brakiem sukcesu reprodukcyjnego. Dlatego też najwięcej brutalnej męskiej agresji pojawia się w środowiskach niezbyt zamożnych.
Kobiet to nie dotyczy a przynajmniej w dużo, dużo mniejszym stopniu, kobiety sukces reprodukcyjny mają w prezencie od społeczeństwa a dodatkowo też więcej empatii ale wynika to z prostej przyczyny mianowicie łatwiej jest odbudować populację złożoną z garstki mężczyzn i dużej grupy kobiet niż na odwrót, to dlatego jako społeczeństwo nie przejmujemy się zbytnio mężczyznami i istnieje luka empatii wobec mężczyzn tylko dlaczego ciągle istnieją kobiety, które zasłaniają oczy wobec oczywistych oznak tego zjawiska i usilnie tupią nogą twierdząc, że to one i tylko one są najbardziej poszkodowane?
Zawsze mnie zastanawia czy kobiety nie chcą czy nie potrafią zrozumieć jak wygląda męski świat, szczególnie te, które lamentują jaki to reżimowy patriarchat nad nimi wisi i kłody im pod nogi rzuca a męskie życie to jest droga usłana różami. Kobiety, które widzą to w ten sposób zwracają uwagę jedynie na szczyt męskiej hierarchii, biorą ją za grupę reprezentatywną a mężczyźni z dołu już średnio je obchodzą. I stąd już niedaleko do wyciągania wniosków traktujących o tym jaka to dyskryminacja nie panuje bo przecież na pozycjach władzy w większości obsadzeni są mężczyźni. Szkoda tylko, że bardzo dużo kobiet domagających się „równości” zwyczajnie nie wytrzymałoby rywalizacji z mężczyznami, gdyby rzeczywiście zaczęły być traktowane w 100% równo i bynajmniej nie chodzi mi tu o kompetencje stricte zawodowe bo w wielu profesjach kobiety są w stanie dorównać mężczyznom a nawet być lepsze, chodzi mi o płaszczyznę rywalizacji przejawiającej się w agresji słowno-fizycznej, która również stanowi element rywalizacji zawodowej a której wobec kobiet mężczyzna nie mógłby stosować bo społeczeństwo uznałoby, że się nad nią znęca.
I uważam, że znakomita większość przesadnej męskiej agresji i brutalności bierze się właśnie z poczucia porażki w tym hierarchicznym wyścigu a jak już wspomniałem pomimo tego, że kobiety również podlegają rywalizacji społecznej to z niektórych aspektów tej rywalizacji są zwolnione i nie jest ona dla nich taką presją bo przez społeczeństwo są zwyczajnie traktowane łagodniej, z większą empatią i po prostu dużo łatwiej im o sukces reprodukcyjny, który zdaje się być popędem do zaspokojenia którego sprowadza się bardzo dużo naszych życiowych działań i wyborów.
W dodatku – co bardzo ważne – zwykle są na lekach antydepresyjnych, czy jakichś tam innych psychiatrycznych. A te leki mogą być bardzo niebezpieczne, bo wyłączają niektóre naturalne ludzkie odruchy, wśród nich empatię.
Osobiście tego tematu dogłębnie nie przestudiowałem, tylko gdzieś o tym przeczytałem i wydało mi się prawdopodobne – bo to jakoś w USA, znanym z faszerowania dzieci lekami, mają miejsce takie wydarzenia. Dostęp do broni palnej nie tłumaczy wszystkiego.
Nie słyszałem nigdy o czymś takim. Na sobie też nie zauważyłem 🙂 Tak, dużo leków zuboża silne emocje i stają się słabsze, ale nie żeby wyłączać empatię i tworzyć z człowieka bestię. Jak miałeś ją poprawnie wykształconą w latach wcześniejszych, to lek nie ma prawa Ci moralności zmienić. I nawet jak mniej czujesz, to nie znaczy, że mózg racjonalny nie decyduje w takich momentach.
Nie do końca. Mnóstwo leków po prostu tworzy luki w pamięci lub zmienia postrzeganie rzeczywistości na tyle mocno że nie ogarniasz co się dzieje dookoła. Chociażby słynna pigułka gwałtu – ghb – niby kontaktujesz, moralność się nie zmienia a jednak manipulować taką osobą pod wpływem można banalnie łatwo i na nic tu nawet najtrwadsza moralność i żelazne zasady, kiedy po wszystkim okazuje się że się ich nie trzymasz, zrobiłeś coś i nie wiesz dlaczego np. oddałeś komuś portfel, chociaż na trzeźwo byśtego nie zrobił. Więcej kontroli ma się po alkoholu niż po niektórych lekach. Do mnie tłumaczenie np. zdrady po alkoholu absolutnie by nie dotarło, bo niejednokrotnie byłam pijana i znam efekty. Ciało popaść może w śpiączkę i nie stawiać opru, ale wolna wola nawet po alkoholu działa do końca. Po narkotykach, lekach gdzie dochodzą np. zaburzenia postrzegania czasu czy hierachi wydarzeń – tu bardziej skłonna jestem wierzyć. Zwykłe halucyjnacje potrafią zaburzyć podejmowanie racjonalnych decyzji. Np. zmiana pasa ruchu bo ci się wydaje że na siedzeniu obok siedzi łabądź który cię dziobie. Alkohol to pikuś przy dzisiejszych zdobyczach farmacji.
Mówisz tu o typie szkolnego dręczyciela i urażonego popychadła, ja chcę zwrócić uwagę, że to wierzchołek góry lodowej, bo sprawców takiej przemocy nie jest wielu, a na jednego zahukanego chłopaka w szkole trafia się 20 pewnych siebie którzy potrafią odpalić innego faceta tylko dlatego żę handlował na „jego” terenie. Nierzadko nie przejmują się nawet np. dzieckiem trzymanym na ręku. Na liveleaku i theync pod hasłem egzekucje czy przemoc dziwnym trafem w 99% oprawcą jest mężczyzna. Kobiety (mówie o ogóle, nie o pojedynczych przypadkach) nawet najbardziej porobione, pod wpływem i odurzone tak nie robią, nie kierują się aż tak destrukcyjną i bezsensowną agresją, a nawet jeśli to są to pojedyncze przypadki. Moim zdaniem świadczy to o wrodzonej skłonności i predyspozycjach mężczyzn do agresji.
co to znaczy mogą? chodzi o społeczne przyzwolenie czy prawo? Gangus, patus zawsze będzie przestępcą niezależnie od płci. A u nas i w lwiej części świata to nie kobiety stoją za aktami agresji, ściananiem głów itd.
jeśli wykluczymy z rachunku osoby niezdolne (np. niepełnosprawne, starców, dzieci) to w samym usa wychodzi koło 80 przypadków samych masowych strzelanin rocznie (a gdzie szczególnie brutalne przypadki morderstw pojedynczych, gwałty itd). przy 320 milionach mężczyzn. Wyjdzie pośrodku, zależy jakie kryteria przyjąć i jak liczyć, zależy co chce się udowodnić i taki można obrać rachunek, można dodawać tyle kryeriów by udowodnić tezę. Nie ma sensu takie liczenie. Kraje bliskiego wschodu podciągną statystkę w górę.
Chyba się nie rozumiemy, szkolną przemoc podałem jako przykład tego w jaki sposób przebiegają interakcje między mężczyznami. W dorosłym życiu odpowiednikiem tych sytuacji jest mobbing w pracy a poza pracą interakcje między mężczyznami podlegają podobnym regułom.
Postawiłem tezę, że agresja mężczyzn bierze się stąd, że życie mężczyzny to właściwie nieustanna rywalizacja i walka o pozycję w hierarchii, mężczyzna nie może się z tego wypisać nie narażając się na brak szacunku ze strony społeczności. Facet nie może znaleźć sobie bogatej żony i zająć się domem, takie przypadki są sporadyczne a nawet jeśli występują to nie spotykają się z aprobatą otoczenia, to faceta nie nobilituje w żaden sposób a kobietę już tak! Kobieta może podnieść swoją pozycję w hierarchii poprzez związanie się z odpowiednim facetem w drugą stronę to nie działa, o awans przez łóżko faceci też mają trudniej. I nie chodzi mi o to, żeby się teraz licytować kto ma w tym świecie trudniej ani wygłaszać żałosnych tez w stylu „wszystkie kobiety to dziwki” chodzi mi jedynie o to, żeby podkreślić to, że kluczem do zrozumienia męskich problemów i postepowania jest zdanie sobie sprawy z intensywności rywalizacji jakiej podlegają mężczyźni bo zdaje się to być poza wyobrażeniem większości kobiet.
Wy kobiety zdajecie się w ogóle lub często tego nie zauważać, zdaje się wam, że podlegacie tym samym regułom współzawodnictwa co mężczyźni a tak nie jest. Patrzycie na mężczyzn przez swój pryzmat, tego jakim zasadom podlega tworzenie się waszych relacji międzyludzkich i waszej pozycji w hierarchii społecznej a to prowadzi do wyciągania błędnych wniosków.
Nie dyskutuję ze statystykami, które przytaczasz tylko Ty twierdzisz, że to skłonność zapisana w genomie płci, ja twierdzę, że nie jestem do końca o tym przekonany i sądzę, że nie możemy od razu odrzucić hipotezy, że gdyby kobiety podlegały tak samo intensywnemu współzawodnictwu to były by tak samo agresywne.
A to, że nie podlegacie tak intensywnemu współzawodnictwu wynika po trosze z natury po trosze z naszych ustaleń kulturowych, ponieważ każda konfrontacja jakkolwiek elokwentna by na początku nie była może przerodzić się w konfrontację fizyczną a to dlatego, że argument siły ostatecznie zawsze wygrywa (dlatego ciągle prowadzimy wojny) a ponieważ konfrontacja fizyczna z mężczyznami jest POZA WASZYM ZASIĘGIEM to ta okropna patriarchalna kultura zwolniła was z tego uznając (zupełnie słusznie), że matka i dziecko to najistotniejszy element w przetrwaniu populacji i okryła ten element szczególną troską (choć w następstwie tego pojawiła się luka empatii wobec mężczyzn i moim zdaniem stanowi istotny problem).
Mimo to jako ludzie myślący doszliśmy do wniosku, że natura nie zawsze ma rację i niepotrzebna jest nam aż tak intensywna rywalizacja między mężczyznami, ponieważ tracimy na tym i lepiej dla populacji byłoby, aby mężczyźni część swojego potencjału przeznaczali na współpracę zamiast ciągłego okładania się kijami w walce o samice i tym sposobem doszliśmy do jednej z największych naturalnych aberracji w naszym społeczeństwie – monogamii.
Jeśli ktoś chce intensywnego wzrostu agresji wśród mężczyzn to najprostszą receptą jest zniesienie monogamii, jestem o tym przekonany.
a ja na odwrót – jestem pewna, że „wspólne” kobiety jeżeli sytuacja nie pozwala na relacje 1m:1k agresję obniżają. W prymitywnych plemionach to się sprawdza. Zaborczość w tym wypadku jest wyuczona, jestem tego totalnie pewna.
Zupełnie jak wy na kobiety.
kobiety nie rywalizują o mężczyzn „kijami” nie wydrapują ich sobie pazurami i mają inaczej pod tym względem, faktycznie, jeżeli to one są przedmiotem starań, ale nie powiedziałabym, że łatwiej. Jeśli przez rywalizacje rozumiesz o rywalizacje o kobiety, to owszem – to nie ma sensu, bo wynika z biologi. Ja bym się chętnie zamieniła.
mobbing rónież dotyka kobiety, mężczyźni nie mają na niego wyłączności. Szef-dupek z rozdmuchanym ego pompujący sobie samopoczucie na emocjach pracownika to przypadek niezależny od płci.
Kobiety obniżają agresję tylko gdy mają jakąś władzę nad mężczyznami, plus gdy same są bardzo delikatne i subtelne. Jak próbują dorównywać pyskowatością i wredotą jak dzisiaj to nie za bardzo. Łatwo o kłótnie wtedy, czyli wzmożenie agresji. A jak jeszcze próbują manipulować mężczyznami to przemoc jest nieodzowna, np. jednego mężczyzny wobec drugiego, bo potrafi go nastawić odpowiednio.
Akurat kobiety narzekają bardzo często na szefowe kobiety, które przenoszą emocje z życia na pracę, są właśnie złośliwe, knują intrygi, emocje przesłaniają dobro grupy. Podwłane nie czują się przez to sprawiedliwie traktowane etc.
Nie żebym szefów wybielał, bo sporo z nich to psychopaci. Chęć władzy często koreluje z takimi niezbyt ciekawymi cechami do życia.
Z większością, czyli przeciętnymi mężczyznami? Nie ma czego zazdrościć. Aktualnie i masz dziecko i masz faceta, a jakbyś chciała to 50 mężczyzn w kolejce po założeniu konta na portalu randkowym, czy gdziekolwiek gdzie byś powiedziała że „hej, jestem wolna, bierzcie mnie”. Jako przeciętny facet byłabyś niewidzialna lub pogardzana, a presja sukcesu byłaby wyniszczająca. Nie ma czego zazdrościć, przynajmniej na rynku matrymonialnym. W sumie w takim społecznym też nie. Chyba że traktujesz tą niewidzialność na rynku jako plus, lub wytykanie wad na każdym kroku i walka o status. Psychika i fizyczność jest poddawana ciągłej próbie przez obie płcie. Kobiety takiej agresji ze strony obu płci, negowania, nie doświadczają i rzadko to się pojawia w tych feministycznych opiniach. I nic dziwnego, kobiety nie znają męskiego życia, gdy nie jest się gdzieś top.
Masz rację ale nie miałem tu na myśli jednostki – szefa a raczej mobbing grupowy, zepchnięcie jednostki przez grupę na sam dół, szydera i podśmiechujki przekraczające zdrowe granice, coś na podobieństwo szkolnego prześladowania.
Może tak, może nie, nie masz porównania bo nie doświadczyłaś tego jako facet, to że byś teraz chętnie się zamieniła nie oznacza, że potem nie wolałabyś wrócić do obecnej opcji choć nie znaczy też, że nie mogło by Ci się spodobać jeśli masz odpowiedni do tego temperament, zatem to jest gdybanie.
Zaborczość o dostęp do samic nie wydaje się być niczym wyuczonym a na pewno niczym charakterystycznym dla naszej kultury, skoro większość ssaków w tym naczelne (może z wyjątkiem szympansa karłowatego) rywalizują o ten przywilej.
Korelacja nie oznacza przyczynowości a właściwie to możesz tutaj mylić przyczynę ze skutkiem do czego bym się skłaniał. To nie ogólna dostępność do samic obniża agresję a właśnie wyjątkowo niska agresja pozwala dopiero na taką formę organizacji społeczeństwa jak multilateralizm tyle, że wyjątkowo a wręcz przesadnie niska agresja a właściwie jej źródła mają swoje poważne konsekwencje co rozwinę poniżej.
Przede wszystkim nie ma żadnej pewności, że multilateralizm w społeczeństwie o zbliżonej liczbie samców i samic przyjmie formę w miarę równomierną i każdy będzie czerpał z niego korzyść. Właściwie to mamy podstawy przypuszczać, że w naszej kulturze na pewno by się tak nie stało, ponieważ przeprowadziliśmy już ten eksperyment społeczny poprzez rewolucję seksualną. Istniało przekonanie, że rewolucja seksualna sprawi, że nieograniczony dostęp do kobiet i zerwanie z konserwatywnymi przekonaniami sprawi, że każdy będzie miał tyle seksu ile potrzebuje, że właściwie to każdy będzie miał więcej seksu a jednak nie przyniosło to takiego efektu. Przyczyną dla której tak się stało jest HIPERGAMIA, samice homo sapiens okazały się wybredne i nie chodzą do łóżka z byle kim (nie licząc tych, które pójdą jak im zapłacisz). Wprowadzenie multilateralizmu obecnie w naszej kulturze skutkowałoby tym, że większość kobiet skupiłaby się wokół garstki mężczyzn ze szczytu hierarchii społecznej i jestem przekonany, że to spowodowałoby znaczący wzrost agresji odrzuconej części męskiej populacji, rozpętałby się chaos i jeśli na dokładkę ogólne warunki życia pogorszyłyby się to mordowanie byłoby na porządku dziennym. Radykalny islam boryka się z tym problemem, obietnicą raju z (a jakże) 72 dziewicami kieruje chęć mordu sfrustrowanych mężczyzn z dołu hierarchii społecznej na niewiernych, podczas gdy mężczyźni z góry hierarchii mają po kilka żon.
Wizja twoja jest w mojej ocenie nie tyle utopijna co możliwa do zrealizowania w bardzo konkretnych warunkach. Konkretnie najpierw musielibyśmy jak najbardziej wyzuć człowieka cywilizowanego z agresji a dopiero potem wprowadzić multilateralizm. W jaki sposób zupełnie lub znacząco wykorzenić agresję? Jedynym sposobem, który przychodzi mi do głowy jest wyzbycie się ego przez wszystkich, zarówno mężczyzn jak i kobiety. Zrezygnowanie z wszelkich marzeń, ambicji, oczekiwań i interesów słowem tego wszystkiego co buduje nasze ego ponieważ to te elementy są źródłem agresji tak na dobrą sprawę. Upraszczając możemy powiedzieć, że w pogoni za naszymi oczekiwaniami konfrontujemy się z innymi jednostkami, których interesy są sprzeczne z naszymi i w ten sposób rodzi się agresja, mniejsza lub większa w zależności od intensywności konfrontacji i tego jak duże mamy oczekiwania wobec sprawy o którą walczymy. Pozbycie się ego w sposób zupełny rzeczywiście załatwiłoby sprawę, zniknęłaby agresja bo zniknęłyby ludzkie oczekiwania, zaniknęłaby wyraźna hierarchia społeczna, zniknęłaby męska ambicja i zniknęłaby kobieca hipergamia.
Wszystko to o czym pisałem w powyższym akapicie to nic innego jak założenia buddyzmu, w dużym uproszczeniu. Żeby wprowadzić multilateralizm bez konsekwencji ogromnego wzrostu agresji wszyscy musielibyśmy najpierw przejść na buddyzm lub podobną ideologię, np. ruch hippisowski – w moim odczuciu nosił pewne znamiona buddyzmu.
I z tym mam problem, z buddyzmem konkretnie. Jest to dla mnie ideologia „starzejącego się społeczeństwa”. Myśląc buddyzm widzę staruszka, który w chłodny wieczór usiadł w fotelu na tarasie przykrywając się kocem, ogląda zachód słońca i o nic mu już w życiu nie chodzi. Tak jak w buddyzmie, osiągnięcie nirwany jest ustaniem wszelkiego pragnienia, wyzbyciem się ego, zaprzestaniem walki o cokolwiek. Niezbyt kusząca wizja moim zdaniem.
Dlatego wolę naszą kulturę, która dopuszcza pewną dozę egoizmu i agresji, które są niezbędne jeśli chcemy sięgać gwiazd i dalej rozwijać się. Cały problem sprowadza się do określenia na ile agresji możemy sobie pozwolić, znalezienie złotego środka czyli takiego aby ze współzawodnictwa było więcej korzyści niż szkody. I monogamia jest jednym z czynników kontrolujących tę agresję w społeczeństwie kompetytywnym.
Multilateralizmu w moim najgłębszym przekonaniu nie można wprowadzić nie wyzbywając się ego lub nie redukując jego dużej części w całym społeczeństwie, jednak brak ego to brak oczekiwań, pragnień, ambicji czy zwyczajnej ludzkiej chciwości a bez tego nie mielibyśmy samochodów, samolotów, elektroniki, sztucznych satelitów, łączności bezprzewodowej, nie rozwinęlibyśmy całej cywilizacji naukowo-technicznej, nie mielibyśmy możliwości dyskutować teraz nawet siebie nie znając słowem bylibyśmy jak te twoje przykładowe prymitywne plemiona, w których ten multilateralizm tak się sprawdza twoim zdaniem.
Istniało przekonanie, że rewolucja seksualna sprawi, że nieograniczony dostęp do kobiet i zerwanie z konserwatywnymi przekonaniami sprawi, że każdy będzie miał tyle seksu ile potrzebuje, że właściwie to każdy będzie miał więcej seksu a jednak nie przyniosło to takiego efektu. Przyczyną dla której tak się stało jest HIPERGAMIA, samice homo sapiens okazały się wybredne i nie chodzą do łóżka z byle kim (nie licząc tych, które pójdą jak im zapłacisz).
Niestety ten pogląd jest propagowany przez dwie strony polityczne (lewo i prawo) wywyższające kobiety tzn. że one nie są prymitywne. I że jak zobaczą dobrego chłopaka, ma dobre serce to będą chciały z nim kontaktów emocjonalnych, romantycznych i seksualnych. Stąd bierze się wyzywanie inceli, że na pewno oni są toksyczni, chamscy, przemocowi itd.
A to jest jedna z największych bujd, dzięki którym jest tyle problemów. Gdyby „samice” jako ogół były naprawdę tak piękne wewnętrznie, to by rewolucja seksualna miała sens. I dzięki ich doborze płciowym też rozmnażaliby się właśnie dobrzy „sercowo” meżczyźni, a nie jak dziś ciemna triada, bad boye itd.
Dziś sam tak obmyślam moje kontakty z samotnymi matkami. Nie wiążę się z nimi, ale widzę co narobiły. Podobał im się gość fizycznie, fajnie się hehe żartowało i tyle. To był ich dobór płciowy, na seks i dziecko. Po 2-3 latach chemia padła, żarty już śmieszne nie były, a gość… no nie nadawał się, bo zero opiekuńczości, empatii, a dodatkowo chęć balowania. Niektórzy jeszcze płacą hajs to jeszcze, ale to tyle.
Dodatkowo nie chciałbym byś mówił, że w hipergamii chodzi o seks z byle kim, bo to nie powinno być propagowane. Na myśli mam tu że przychodzi jakiś brudas, ćpun i debil i kobieta ma z nim uprawiać seks. Bez szans. W hipergamii zawsze chodzi, że kobieta nie chce seksu z NORMALNYM mężczyzną, często na JEJ POZIOMIE, a nawet nieznacznie wyższym. Ona celuje dużo wyżej.
Hipisi mają więcej związku z New Age niż z buddyzmem. O, nie, nie, nie, rewolucja seksualna i żywot hipisów nie był multilateralanizmem, absolutnie. W komunach żył promil populacji całej subkultury, przypadek sekty Otto Muehla (której założyciel rościł sobie prawo pierwszej nocy np. do 14letnich córek zrodzonych w komunie) dobitnie to udowodnił, wtedy dalej istniały rodziny i były dominujące. To były toksyczne , wyrachowane układy, piramidy mające na celu dostęp do seksu, wyprane całkowicie ze szczytnych idei, piorące mózgi hasełka celem zwykłego wykorzystania seksualnego. To były zwykłe sekciarskie orgie, gdzie był nakaz spania co noc z kim innym, tkanki rodzinnej tam nie było nic a nic. By mówić o skutkach, to musiałoby się po prostu przyjąć.Nie myl rewolucji seksualnej, poluźnienia obyczajów z multilateranizmem, bo on nie ma w sobie nic a nic. Tamte przypadki nie mają z multilateranizmem nic a nic wspólnego.
Co znaczy moja wizja? Nie jest „moja” nie mam na nią wyłączności, sama żyję w normalnej rodzinie. Istotnie, rozważyłam to dawno temu, mocno przemyślałam, i opowiadałabym się za takim modelem, ale jego „sprawdzenie” to tak odległe, że wręcz nierealne, poruszamy się po tak bardzo hipotetycznej przestrzeni że możemy gdybać i gdybać w nieskończoność, co by to przyniosło i co spowodowało.
A ja inaczej, uważam że przeciętny mężczyzna mocno zyskałby na dostępie do jakiejkolwiek kobiety czy ich grupy, łatwiej byłoby się „dopchać” jako jeden z wielu niż w układzie jeden na jednego. I samo to, „obeznanie się” dużo by mu dało. Jedna żona na paru albo jeden samochód na całą wieś to ciągle lepiej niż nic, a mężczyźni są teraz w takiej fatalnej sytuacji, że poszliby na taki układ z ucałowaniemn ręki, jestem pewna. Bieda nie odbiera godności, dla mnie taka alokacja zasobów jest po prostu sensowniejsza.
agresja nie ma nic do tego, dlaczego ma ją regulować niby to, a nie np. sposób wychowania, czy możliwość samorealizacji? Mogę wymienić setki rzeczy które na poziom agresji mogą wpływać, dlaczego uważasz, że najbardziej odpowiada za niego model rodziny? Dlaczego nie odpowiada za nią tłamszenie prgagnień, ograniczanie, podcinanie skrzydeł w młodości tylko model rodziny, który moim zdaniem wpływ ma znikomy?
absolutnie, myślałam już że na to nie wpadniesz, myślę że dla mnie to dobry deal. Myślę, że nie biegałabym za kobietami jako facet i nie byłoby to istotne dla mnie, raczej cieszyłabym się brakiem okresu i np. tym, że nikt nie patrzy się na mnie szyderczo gdy wypowiadam się np. o motoryzacji, uciekłabym z często niepoważnego traktowania do którego jestem wpychana tylko ze względu na płeć, samotność jako koszt jest całkiem znośna i dobrze się czuję sama ze sobą. Prejaskrawiony przykład, bo chodzi co prawda o coś więcej, ale bez wątpienia bym się zgodziła. Prowadzę wprawdzie inne życie, ale mam wystarczająco dużo wyobraźni – gdybym była mężczyzną, pewnie dostosowałabym się do sytuacji i tego czego się wymaga ode mnie.
A nie ma tu zastosowania czasem filozofia kimtsugi, głoszące że piękno tkwi w naszych błędach, w złych wyborach, w nieidealności i stanowi ono wartość dodaną, paradoksalnie sprawiając że czlowiek po przejściach jest wartościowszy niż nieśmigany? Wyleczyłam się takim myśleniem z pragnienia bycia i otaczania się nieskalitelnymi ludźmi i bardzo polecam.
Rany Boga, Malwina! Z Tobą jest coraz gorzej.
Absolutnie nie to miałem na myśli, pisząc, że okazało się, że kobiety nie chodzą do łóżka z byle kim miałem na myśli to, że ze względu na hipergamie będą poszukiwać możliwie najlepszego samca w otoczeniu i żadne zniesienie konserwatywnych idei ani wprowadzenie multilateralizmu nie spowoduje, że nagle obniżą poprzeczkę co do wyśrubowanych oczekiwań wobec partnera. Jednocześnie nie uważam też, że kobiety nie powinny mieć żadnych oczekiwań i chodzić do łóżka z kim popadnie, uważam jedynie, że gdy kobieta 5/10 nie schodzi poniżej szukania partnera 8/10 to część mężczyzn siłą rzeczy zostanie z rynku matrymonialnego wypchnięta a to musi spowodować agresję.
Nigdzie nie napisałem, że hipisi byli multilateralni. Stwierdziłem tylko, że w kulturach mniej kompetytywnych od naszej wprowadzenie multilateralizmu jest bardziej możliwe niż w naszej kulturze, bardziej agresywnej i dopuszczającej większą rywalizację między jednostkami.
Rewolucja seksualna oczywiście nie była multilateralizmem ale konserwatywne społeczeństwo przybliżała do niego przynajmniej w jakimś stopniu w kwestii swobody seksualnej znosząc społeczne oczekiwanie, że seks tylko z jedną osobą i tylko po ślubie i pomimo poluzowania norm w tej kwestii nie spowodowało to spodziewanego, większego dostępu do seksu dla wszystkich więc nie ma pewności, że multilateralne poluzowanie norm przyniesie inny skutek. Mogą stworzyć się niesymetryczne rodziny multilateralne? Ano mogą, powiedzmy 4 szczytowych samców zbierze wokół siebie 20 samic tworząc multilateralną rodzinę a 16 samców nie przekaże genów.
Proszę Cię, nie bądź bezczelna, przecież to z twoich wpisów to wynika a nie z moich. Ja piszę o tym, że mamy kompetytywne, agresywne społeczeństwo i wprowadzenie multilateralizmu nie obniży agresji a to właśnie Ty twierdzisz, że model rodziny – multilateralizm wpłynie znacząco na agresję między samcami:
Ja pisałem dokładnie przeciwnie do tego co mi zarzucasz, stwierdziłem, że właśnie wychowanie w duchu ideologii na wzór np. buddyjskich lub im podobnych być może mogłoby najpierw obniżyć agresję na tyle znacząco aby można było z powodzeniem wprowadzić multilateralizm ale też jednocześnie stwierdziłem, że nie jestem zwolennikiem tego pomysłu.
Przy mentalności naszego społeczeństwa zachodniego pozostaniemy w pewnym stopniu agresywni i współzawodniczący a redystrybucja zasobów jakim niewątpliwie jest monogamia po prostu zmniejsza rywalizację o jeden z czynników i samce pozostaną dalej w pewien sposób agresywne i dalej rywalizujące między sobą ale przynajmniej na tym jednym polu nie muszą rywalizować aż tak zaciekle więc rywalizacja i agresja przenosi się na inne pola co może mieć wynik pożyteczny dla całego społeczeństwa.
Na koniec o agresji (która ma do tego bardzo dużo), poza wychowaniem i różnymi społecznymi ideologiami jest jeszcze czynnik genetyczny. Wśród naczelnych i kręgowców za m.in. zaborczość wobec samic odpowiada wazopresyna, im mniej receptorów wazopresynowych tym samiec jest bardziej alfa – zaborczy i agresywny. Nie wszystko da się wykorzenić wychowaniem i strukturą rodzinną społeczeństwa czy to monogamiczną czy multilateralną więc zakładając, że w naszym kręgu kulturowym samce są zaborczy (bo w większości są!) wprowadzenie multilateralnej formy rodziny uważam za kiepski pomysł.
I tu możemy spisać protokół niezgodności między nami bo nie jesteśmy w stanie przekonać siebie nawzajem, ja uważam, że zaborczość wobec samic i agresja w naszej mentalności nie pozwoli na wprowadzenie rodzin multilateralnych a ty uważasz, że agresja nie ma tu nic do rzeczy.
Z tą wazopresyną ciekawe w kontekście cuckoldingu. Jeśli mężczyzna lubi jak się go zdradza, gdy nie ma partnerki na wyłączność to ciekawe czy dałoby się u niego zbadać problemy z wazopresyną?
Też się nad tym zastanawiałem, o wpływie wazopresyny usłyszałem w jednym z wykładów dr. Janusza Leona Wiśniewskiego, nie znajdę teraz, który to był konkretnie. Wspominał w nim o eksperymencie na nornikach, ponoć istnieją dwa gatunki blisko ze sobą spokrewnione, z których jeden zmienia partnerki co chwilę a drugi jest bardziej przywiązany.
Poligamiczny, niewierny, nieprzywiązany do rodziny, agresywny i zaborczy ma mało receptorów wazopresynowych natomiast ten drugi, bardziej monogamiczny (bo też nie zupełnie), bardziej opiekuńczy ale też strachliwy, pozwalający innym samcom na więcej i nie broniący zupełnie swojego terytorium ma tych receptorów więcej.
Dostarczając temu agresywnemu gatunkowi wazopresynę z zewnątrz udało się go „usidlić” i zaczął zachowywać się jak ten drugi z natury bardziej monogamiczny gatunek.
Też się nad tym zastanawiałem, o wpływie wazopresyny usłyszałem w jednym z wykładów dr. Janusza Leona Wiśniewskiego, nie znajdę teraz, który to był konkretnie. Wspominał w nim o eksperymencie na nornikach, ponoć istnieją dwa gatunki blisko ze sobą spokrewnione, z których jeden zmienia partnerki co chwilę a drugi jest bardziej przywiązany.
Poligamiczny, niewierny, nieprzywiązany do rodziny, agresywny i zaborczy ma mało receptorów wazopresynowych natomiast ten drugi, bardziej monogamiczny (bo też nie zupełnie), bardziej opiekuńczy ale też strachliwy, pozwalający innym samcom na więcej i nie broniący zupełnie swojego terytorium ma tych receptorów więcej.
Dostarczając temu agresywnemu gatunkowi wazopresynę z zewnątrz udało się go „usidlić” i zaczął zachowywać się jak ten drugi z natury bardziej monogamiczny gatunek.
Bardzo podobne do zachowań alfa vs beta, czyli innej skali psychicznej i pewnie hormonalnej właśnie u mężczyzn. Sporo jest jeszcze do zbadania przez naukowców.
Brawo. O tym właśnie wielokrotnie pisałem – z hipergamią trzeba walczyć, trzeba ja zniszczyć za wszelką cenę (na tyle ile się da, bo całkiem wyeliminować jej się nie da), natomiast w jaki sposób przekonywać kobiety, aby chciały się wiązać z gorszymi od siebie mężczyznami? Bo dla mnie to właśnie na tym polega walka z hipergamią, a nie tym o czym pisałeś (narzucona monogamia, przywrócenia dawnych statusów obu płciom), bo to oznacza to samo co teraz, czyli kobiety wiążące się z lepszymi od siebie mężczyznami. Ja niestety bardzo wątpię, czy da się walczyć de facto z biologią, bo hipergamia jest chyba biologiczna (a może się mylę i wychowaniem oraz uświadamianiem da się coś na to poradzić).
Akurat, by przekonać kobiety, to nie łatwo, choć one próbują na lewicy uczyć „tolerancji”. Czasem im wychodzi, czasem jest ogromny opór, różnie to wychodzi. Ale ludzie raczej idą za korzyściami, więc nie sądzę, by to przyniosło najszybszy efekt. Raczej to mężczyźni muszą zostać wzmocnieni i szanowani, a więc trzeba zniszczyć wszystko co tych mężczyzn niszczy.
A sądzisz, że wychowaniem da się zwalczyć hipergamię? Gdyby taka dziewczynka od początku swojego życia dostawała wzorce i przekazy tylko takie, że ci gorsi, słabsi od niej chłopcy są atrakcyjniejsi niż ci lepsi to czy ona potem faktycznie by ich pożądała, czy to jednak jej biologia by wygrała?
Nie mam na ten temat badań, ale jeśli niegdyś kobiety były uczone wspierać męża w problemach, a nie go zostawiać, lub nim gardzić, jest też sporo kobiet opiekuńczych, to coś tam mogłoby to pomóc. Ale nie że taki facet jest lepszy, ale że takie zachowania u kobiet byłyby premiowane, a ich empatia niezniszczona, jak niszczy się ją dzisiaj.
Zresztą pożądanie u kobiet często się włącza, gdy jest więź między partnerami, a nie „bo on np. ma dużo kasy”. To takie pożądanie-wyrachowanie, a nie prawdziwe.
W ten sposób to i menel od „kierownika” złotóweczkę pożąda. Ale nie o to chodzi. Więź to coś głębszego, więc porozumienie, umiejętność współpracy i dbania.
No i nie widzę powodu, by facet miał być tym gorszym, jeśli o mężczyzn i chłopców (bo od tego się zaczyna), by dbano lepiej.
Niektórzy sami tego chcą, bo z natury są hipergamiczni (tak, u mężczyzn też się to zdarza) i ulegli. Problem jest taki, co zrobić, aby ta nietypowa grupa (kilka procent, może więcej, może mniej) była szanowana przez kobiety.
Dbanie o mężczyzn, to też nauka dbania o siebie i dawanie im recept, a nie ataków.