Alienacja rodzicielska, a konflikt rodziców. Politykom krzywda dzieci jest na rękę
Spis treści
- 1 O alienacji rodzicielskiej się mówi za mało. Pomimo tragicznych jej skutków nie widnieje w prawie jako przemoc, a ojcowie są uznawani za rodzica niepotrzebnego (nie licząc ich pieniędzy)
- 2 Alienacja rodzicielska: jak dochodzi do podtrzymania wyroku sądu o pozostaniu dziecka przy rodzicu stosującym wobec niego przemoc i niezabezpieczaniu kontaktów dla rodzica, który jest izolowany
- 3 Rzecznicy, ani politycy nie walczą z alienacją rodzicielską
- 4 Gdy alienacja rodzicielska matek wychodzi na jaw te wiarygodnie grają postać matek idealnych, a społeczeństwo im wierzy ze względu na płeć
- 5 Alienacja rodzicielska to podstępne postępowanie wobec dziecka i ludzi je otaczających. Spróbujmy zrozumieć krzywdę dziecka
- 6 Alienacją rodzicielską stosują wyłącznie rodzice konfliktowi. Jednak o losie dziecka i sposobach na jego wychowanie trzeba rozmawiać wcześniej, niż podjęło się decyzje o zakładaniu rodziny. Edukacja dodatkowa jest mile widziana
- 7 Wpisy powiązane:
Alienacja rodzicielska to ograniczanie dziecku kontaktu z drugim rodzicem, izolowanie go od niego, ale też nastawianie dziecka przeciw drugiemu rodzicowi, co skutkuje u dziecka lękiem, brakiem szacunku, czy nawet nienawiścią wobec drugiego rodzica. To jest przemoc wobec dziecka. Alienować może cała rodzina, teściowie, nowy partner/ka i znajomi. I choć tę przemoc nazywa się rodzicielską to tylko dlatego, że z reguły stosuje ją opiekun prawny dziecka, lub jego rodzina. Alienacją jednak nie jest tylko problemem porozwodowym, ale problemem, który jest bardzo powszechny w trwających związkach par mających dzieci, w których występuje konflikt, zamiast zgody, kompromisów, współpracy i pogarda, spiski, cisza, czy niechęć, zamiast wyrozumiałości, otwartych rozmów i współczucia. W takim związku partnerzy obrali zupełnie inne drogi wychowawcze, które nie zostały ustalone przed spłodzeniem potomka.
By zdiagnozować alienację opisane, toksyczne zachowania muszą być systematyczne.
Stworzyłem osobną kategorię wpisów na temat alienacji rodzicielskiej, by łatwiej było nawigować w tym temacie, ale i temat rozwinąć (artykułów będzie więcej).
O alienacji rodzicielskiej się mówi za mało. Pomimo tragicznych jej skutków nie widnieje w prawie jako przemoc, a ojcowie są uznawani za rodzica niepotrzebnego (nie licząc ich pieniędzy)
Alienacja rodzicielska to temat zakopywany przez media, niechętnie też podejmowany przez prawników (choć ci niszowi są aktywniejsi w temacie – tutaj wyjątek), ale i politycy albo nie chcą, albo nie wiedzą jak się do tego problemu zabrać. Z mojej perspektywy problem bagatelizują, ponieważ rozwiązanie o które walczą samotni ojcowie to choćby bezproblemowo praktykowana w innych krajach opieka naprzemienna, która powinna zostać wprowadzona jako domyślny, preferowany wybór po rozwodzie, a który zabezpiecza w jakiś sposób kontakty obu rodziców z dzieckiem.
Problem w tym, że politycy jakby postulują za tym, by alienacja była akceptowana społecznie, ponieważ z automatu to matka dostaje dziecko pod opiekę po rozwodzie w jej miejscu zamieszkania (KRiO z 1964r.), a to ojciec się musi dostosować i staje się rodzicem drugoplanowym (inna sprawa, że rozwody z powodu bardzo błahych powodów są dozwolone, a co jest marną nauką wzajemnego dbania o siebie i dojrzałości). W takim przypadku nie ma też równowagi między wkładem rodziców w wychowanie dziecka, podejmowaniu decyzji o jego losach, a ojciec dostaje miano bankomatu, czy też sponsora, niżeli rodzica. Co jest karygodne tzw. „władzę rodzicielską” ma oboje rodziców, ale tylko w teorii. Realna władza jest tam gdzie dziecko mieszka, czyli zwykle z matką.
Tak jak zewsząd i coraz chętniej wprowadzane są parytety, by wyrównać wpływ kobiet na różne sfery życia, tak nie ma takich samych wyrównań dla ojców, których prawa do dzieci są coraz bardziej… nieistniejące. Czas przestać orzekać na ślepo, że zawsze lepszym opiekunem prawnym jest matka! Sądy też niechętnie przenoszą dziecko do drugiego rodzica w razie zaistniałej przemocy, co miałoby być karą dla izolującego/alienującego. Nie robią tego podpierając się opiniami psycholożek, które twierdzą, że dziecku potrzeba stabilizacji (nawet złej, zaburzonej, manipulatywnej, krzywdzącej, ale stabilizacji). Niestety takie mamy „autorytety” – nienawidzące mężczyzn, ale i dzieci, lub po prostu krótkowzroczne.
Prawo zatem zamiast działać dla dobra dziecka, działa dla jego szkody, bo wydaje werdykt o alienacji z góry. Przed stosowaniem tej przemocy może uchronić jedynie nieuchronność surowej kary! I były takie pomysły. Na biurku prezydenta Andrzeja Dudy leżały projekty ustaw, które karzą rodzica alienującego dużo większymi karami, a nawet więzieniem, ale nie zostały podpisane. Aktualnie droga do ukarania rodzica alienującego jest zagmatwana i mglista, a kary bardzo niskie (nawet z wnioskami do OZSS, sprawdzaniem stanu psychicznego, czy zaburzeń rodzica alienującego). Często też aparat państwowy nie może ściągnąć kary ponieważ rodzic alienujący nie ma majątku (głównie matka).
Najwyraźniej rozwiązanie problemu alienacji nie jest nikomu na rękę, ponieważ takie, nierówne walki ojców przynoszą duże pieniądze ludziom zajmującym się tymi sprawami, a przede wszystkim wskazanie „płatnika” za dziecko ściąga odpowiedzialność z państwa za „pomoc dla matek” (bo przecież jak same zostaną z dzieckiem to zginą, ale zapomniały, że trzeba było myśleć wcześniej z kim seks uprawiają, lub kogo wybierają na ojca dziecka). Sprawy o zabezpieczenie kontaktów się przedłużają (adwokaci korzystają, czasem podsycają konflikt), a rezultaty są iluzoryczne. Alimenty oczywiście ojciec musi płacić (nawet jak nie jest ojcem dziecka – może zostać wrobiony). Gdyby to matki były przymuszane do płacenia alimentów, prawdopodobnie płaciłyby jeszcze mniej i rzadziej, ponieważ nie ma im z czego tych pieniędzy ściągnąć, więc nikomu nie opłaca się zmieniać tego stanu rzeczy w biednym kraju (i takim pozostanie, gdy nic się nie zmieni!).
Co martwi chętnie podpisywane są ustawy działające przeciw rodzinie, mężczyznom i ojcom jak choćby o alimentach natychmiastowych, natychmiastowym wyrzuceniu z domu podejrzanego o przemoc (bez dowodów – zwykle oskarżanym jest mężczyzna), ale już nie ma ustawy o kontaktach natychmiastowych z dzieckiem. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ kobiety to też wyborcy tych polityków, a oni nie chcą ich stracić…
Należy podkreślać, że ofiarami alienacji zwykle są ojcowie, choć nie jest to reguła. Ojcowie też są dyskryminowani i lekceważeni przez organy władzy: sądy, mops, psycholożki, kuratorów, adwokatów, biegłych, policję, polityków. Będąc ojcem w Polsce bardzo trudno jest wywalczyć opiekę nad dziećmi. Bardzo trudno też jest udowodnić, że to żona doprowadziła do rozpadu małżeństwa. Z kolei matkom bardzo łatwo jest stosować przemoc alienacyjną, ponieważ państwo/prawo do tego wręcz zachęca i tej przemocy nie karze.
Okazja czyni złodzieja, czy też jak inni wolą twierdzić – ujawnia go.
Jestem przekonany, że gdyby to większość ojców izolowała dzieci od matek to problem szybko zostałby rozwiązany (i kary nakładane na mężczyzn byłyby tylko większe), ale jak już wspominałem w artykule o matriarchacie w którym żyjemy przemoc stosowana przez kobiety jest lekceważona. Cóż, drodzy mężczyźni, drodzy ojcowie, ale nie tylko – musimy głośniej o tym mówić, otwierać się, pisać o swoich historiach, by więcej ludzi mogło je dostrzec, wraz z organami władzy. Historie można wysyłać do mnie na matrixpoland@o2.pl – czylie wszystkie zdarzenia, problemy, co już zrobiło się dotychczasowo w tej sprawie, jakie były werdykty, ile to trwa i wiele więcej. Im więcej szczegółów, tym więcej zrozumienia.
Konkludując ten akapit. Państwo nie powinno, tak jak teraz, zachęcać do KONFLIKTU RODZICÓW i ROZPADU MAŁŻEŃSTW. Jeśli to robi, autentycznie stoi na straży przemocy, rozpadu, manipulacji, kłamstw, braku empatii i egoizmu. Efekty już powoli widzimy. Widzimy jakie są nowe pokolenia, widzimy czym są zainteresowane i jak bardzo są zajęte samymi sobą i hedonizmem, a na odnoszenie się do wyższych wartości przy nich reagują śmiechem i pogardą. Jednak prawdziwy obraz pokoleń wychowywanych w atmosferze konfliktu ojców z matkami, rozbitych rodzin, plagi samotnych matek, zobaczymy dopiero za 20-30 lat, a pełnię tego obrazu dopiero jak ci ludzie zastąpią obecne 2 pokolenia.
Ja jedynie ostrzegam tych, którzy nie myślą przyszłościowo o konsekwencjach i nie chcą ich widzieć. Konflikcie, rozwodom trzeba zapobiegać już teraz, reagować szybko. Uczyć komunikacji, współpracy i dobrego wyboru partnera z którym chce się mieć dziecko, a karać za wszystkie rzeczy, które konflikt wzmacniają i powodują. Dziś to prawo i państwo (pazerne) konflikt wzmacnia. Dziś to upolityczniony i medialny feminizm wzmacnia konflikt i umacnia duże grupy ludzi w „niezależności”, a raczej ucieczce od wartości na rzecz niemoralnych zachowań i żądań, by to państwo opłacało błędy ludzi.
I przez wychowanie w takim środowisku dzieci nabywają cech osobowości narcystycznych i psychopatycznych, najbardziej szkodliwych społecznie, najbardziej nastawionych na jednostkę, a nie grupy. Zanik rodziny i związków nadal będzie postępował, a pamiętajmy, że to tylko malutka część problemów, które opisuję na stronie.
Świadomość ludzi o takich sprawach jest bardzo nikła. Rozwiązaniem jest edukacja – i młodszych (by się bronili) i starszych osób (by nie stosowali alienacji). Sądy, biegli, jak i psycholodzy sądowi powinni też być przyuczeni o alienacji rodzicielskiej (aktualna ich wiedza sięga wiedzy sprzed stu lat, kiedy związki i małżeństwa wyglądały zupełnie inaczej, a rozwodów i dzieci spłodzonych poza małżeństwem było wielokrotnie mniej, niż dzisiaj). Opinia publiczna też powinna przestać sugerować, że utrata więzi rodzinnej nie jest zawsze winą ojca, a bardzo często matki, która dziecko alienuje od niego, czy też staje się nieznośna, złośliwa i rujnuje związek. Niestety żadna ze statystyk, które są przytaczane przez feministki przeciw ojcom nie pokazuje przyczyn takich rezultatów. Po prostu seksistowsko zakłada się, że to ojciec jest winny, jest tyranem i to przez niego rodzina upadła, a dziecko nie chce mieć z nim kontaktu właśnie przez jego toksyczne cechy.
Jednak alienacja, czy też konflikt rodziców występuje szybciej, niż dziecko zaczyna świadomie decydować o stosunku do drugiego rodzica, którego przy nim nie ma i nie zna go od podszewki. Ma jedynie „prany mózg”.
Alienacja rodzicielska: jak dochodzi do podtrzymania wyroku sądu o pozostaniu dziecka przy rodzicu stosującym wobec niego przemoc i niezabezpieczaniu kontaktów dla rodzica, który jest izolowany
Żeby usłyszeć niedogodny wyrok wystarczy, że jeden z rodziców (najczęściej matka) będzie żywo zainteresowanym sztucznym utrzymywaniem wymyślonego konfliktu, który gwarantuje uprzywilejowaną, chronioną pozycję w obecnym stanie prawnym. Wystarczy mieć dużą wyobraźnię do tworzenia „problemów” i z łatwością drugiego rodzica oskarżać.
Jak pisałem na wstępie dobrzy, wrażliwi rodzice (gro z tych to właśnie obrażani ojcowie) nie mają za bardzo siły przebicia, wiedzy prawnej, zasobów materialnych, czasu, czy odporności emocjonalnej, by walczyć z całą kastą przeciwko sobie, by wywalczyć opiekę nad dzieckiem. Wyroki wyglądają w ten sposób:
W naszej ocenie dzieci powinny zostać pod opieką matki, ponieważ decydują o tym silne więzi emocjonalne dzieci z matką, kompetencje matki do sprawowania władzy rodzicielskiej i korzystniejsze będzie pozostawienie małoletnich pod jej opieką.
Nie ma znaczenia, że matka nie wywiązuje się od wielu lat z postanowień sądu o kontaktach (nawet, jak była za to karana, ale i wykryto u niej patologiczne zachowania) i, że po tak długim okresie wszelkie próby egzekucji kontaktów są bezskuteczne, bo już:
W konflikcie rodzinnym badani identyfikują się z matką i podobnie jak ona oceniają sytuację. Dzieci nie chcą z własnej woli utrzymywać kontaktów z tatą, nie wyrażają także chęci na rozmowy telefoniczne z nim. Dzieci są skrępowane odwiedzinami ojca w szkole.
W takiej sytuacji bardzo łatwo jest stwierdzić przez sąd „utratę więzi dziecka z ojcem” (np. ono nie chce się z nim spotykać, boi się go, a lęk jest sprowokowany przez matkę), przez co sfeminizowany sąd podtrzymuje władzę rodzicielską matki, a ojca uznaje za zagrożenie, pomimo tego, że to alienująca matka stosuje przemoc psychiczną, czy szantaże emocjonalne wobec dziecka i wobec jego ojca. Dziecko ma „sprany mózg” w taki sposób, by „samo” podjęło decyzję o unikaniu ojca. To są działania wielomiesięczne i wieloletnie.
Ojciec dodatkowo walcząc o swoje prawo może być oskarżany za … nachodzenie (stalking, 190a kk)! Prokuratura dostaje łatwy materiał do skazania delikwenta, więc korzysta z tego.
Niestety prawo, ani nawet psychologia nie daje narzędzi do określania czym jest alienacja (WHO usunęło ten termin z ich list), a co dopiero walki z alienacją. Zastępuje je terminami jak konflikt rodzinny, sprzeczki partnerskie, czy walka o dziecko, co sprawia, że nie do końca jest rozumiana jako przemoc, ale, że też może być jednostronna. Efektem jest to, że uznaje się, że oboje rodziców są winnymi konfliktów, lub jak zaraz pokażę – tylko ojciec, który traktowany jest jako mniej kompetentny i zagrożenie (o tym w kolejnym nagłówku).
Rzecznicy, ani politycy nie walczą z alienacją rodzicielską
Rzecznik Praw Dziecka, czy Rzecznik Praw Obywatelskich w tej sprawie nie podejmują działań. W Polsce ostatnimi czasy wręcz przyklaskują feministkom, którym podoba się oczernianie mężczyzn i ojców, ale też rozbijanie rodzin, dlatego też sprawy męskie i sprawy ojcowskie są oddalane. Ostatnio rzecznicy, wybierani przez rząd są „prokobiecy” zamiast „prodzieci” i „prorodzinni”.
Badania nad samą alienacją rodzicielską też są utrudnione, ponieważ rodzic alienujący nie ma zamiaru przyznawać się do błędów, nie widzi w sobie winy, przekręca historie relacji z drugim rodzicem i rodzica z dzieckiem. Z kolei państwo nie ma prawa do inwigilowania takiej, toksycznej rodziny, by zdobyć niezbite dowody na przemoc. Alienacja na dodatek rośnie stopniowo (metodą na gotowaną żabę). W ten sposób postępują wszyscy manipulatorzy w związkach, którzy potrafią latami niszczyć osoby w otoczeniu bez żadnych konsekwencji, a z czasem mają przyzwolenie ofiar, które czują się winne sytuacji i dlatego nie reagują! Wszystko dzieje się powoli, od małych zaczepek, by przyzwyczaić, po wytaczanie coraz cięższych dział.
W tym wypadku należałoby zatem uszczelnić i uaktywnić dziś martwe przepisy o wykonywaniu władzy rodzicielskiej, która wśród ojców jest praktycznie zerowa, a wielokrotne zgłaszanie matki dziecka do organów państwowych nie pomaga, a frustruje. Frustracja nie rodzi dobrych zachowań (włącznie z głupimi pomysłami porwań dziecka, gdyż system ochraniający ojców jest niewydolny) i koło się zatacza. Ojcowie są zaszczuwani, bez pomocy, ale i bez praw. Ryzykują dla dzieci, ale jako jednostki nie mogą niczego zrobić. Mogą się co najwyżej pogodzić ze stratą i zostaniem sponsorem nowej rodziny ex małżonki, do czego, co zrozumiałe ciężko się im zmusić. Ostatecznie mogą popełniać samobójstwa, czy popadać w uzależnienia. Taki bunt przeciwko „państwu prawa” jednak nie działa. Płacenie i zgoda też nie działa, ponieważ pokazywałyby akceptację takiego stanu rzeczy…
Więc ojcowie są w kropce.
Gdy alienacja rodzicielska matek wychodzi na jaw te wiarygodnie grają postać matek idealnych, a społeczeństwo im wierzy ze względu na płeć
Matka dziecka praktycznie zawsze jest się w stanie obronić, ponieważ może udawać troskliwą, dbającą o dziecko, a do tego nierzadko jest bardzo „obcykana” z książkami psychologicznymi na temat wychowywania dzieci i recytuje w sądzie jak powinno się wychowywać dzieci, czy ile uczuć im dawać (jak wiadomo rozmowy o uczuciach zmiękczają słuchającego). Sfeminizowany, seksistowski sąd (uznający, że matka to zawsze lepszy rodzic) wierzy zatem w jej intencje, wierzy, że to co kobieta mówi, to nie są wcale frazesy, czy słowa, które sąd chce usłyszeć. Sąd nie wierzy, że może to być jedynie maska. Ojca z kolei ten sam sąd traktuje jako nieuka, niedojrzałe i nieodpowiedzialne zło konieczne, a który nie jest skory mówić o uczuciach z taką łatwością, jak robią to kobiety, czy to z powodu wychowania, czy nawet innej budowy mózgu.
Tutaj rozwiązanie: niech ojcowie uczą się też o psychologii dorosłych i dzieci (od tego też jest moja strona), niech dadzą dowód dla sądu, że mają wiedzę, ale też niech okazują troskę w inny sposób, niż stereotypowy, bo mężczyźni często okazują miłość czy to pracą, tworzeniem, budowaniem, czy kupowaniem różnych rzeczy. Niestety tak jak społeczeństwo, tak sądy, tak same kobiety są lepiej nastawione w odbiorze na bardziej miękkie, uczuciowe zachowania (w tym takie słowa).
Gdyby wiedza o tym, że kobiety są predysponowane do manipulowania i przemocy psychicznej, a mężczyźni bardziej do przemocy fizycznej była powszechna, nie byłoby problemu z rozpoznaniem kobiecej przemocy. Dziś jednak można jedynie obrażać mężczyzn i ich obarczać odpowiedzialnością. Kobiety zatem uznaje się za bardziej cnotliwe i prawdomówne, co nie jest prawdą. Płci nie można dzielić na dobrą i złą. Działają co najwyżej w różnych obszarach i innymi metodami.
Ojcowie też nie grają tak jak matki – osoby uległe, zgodne z sądem – co im szkodzi. Dlatego nauka opanowania jest ważna, pomimo słuszności celów i niesprawiedliwości w których mężczyźni próbują dyskutować. Ogólnie – nie wolno dawać możliwości sądom, by mężczyzn obwinić, a o to naprawdę łatwo. Każde słowo i czyn może być wystosowane przeciw ojcu – i jak pokazuje życie – będzie. Bo ojcowie nie wiedzą, że ich domyślne, standardowe zachowania są dla sądu wystarczającym „dowodem” na toksyczność i lepszość matek od ojców. Bo ojcowie działają, krzyczą, buntują się, albo działają po swojemu, a kobiety jak w szkole – grzecznie w ławeczce i na rozkaz (przynajmniej tam gdzie jest strach przed karą).
Niestety dogadać się z rodzicem alienującym po dobroci zazwyczaj absolutnie nie da. Żeby zmyć swoje przewinienia sam on oskarża, sam projektuje własne cechy na drugiego rodzica, a do tego zakłada wiarygodne maski (jak dołączyć do tego łagodną buźkę, to niestety zawierza się jej – efektem aureoli).
Koniec końców ojciec czasem wybucha ze złości, ponieważ jest bezradną ofiarą tego zdarzenia, czuje wściekłość na kobietę, która bezkarnie rani jego i jego dziecko, a sąd przyklepuje, że to on jest toksycznym rodzicem. Na dodatek jego złość może wzmacniać myśl, że to matka dziecka zawiniła w rozpadzie rodziny i doprowadziła do rozwodu (np. znalazła sobie kochanka). Ojciec jest zewsząd co najwyżej kopany i na jego złość nie ma już miejsca, bo jest zawsze uznana za toksyczną. Ojciec może nawet zastopować alimentacji z powodu krzywd i niesprawiedliwości, lub alimentować poprzez dary dziecku do ręki. Tego jednak sądy nie uznają za alimentację. W ten sposób ojciec w oczach sądów i społeczeństwa staje się przestępcą, a kobiecie, która nie respektuje decyzji sądu nic nie grozi, jest czysta.
Ot, zbudowaliśmy system w którym dzieci należą wyłącznie do matek, a co najgorsze do kobiet należą też pieniądze mężczyzn, którzy składają się na nie w podatkach (czyli przymusem, by było na tzw. socjal). Cóż, powtórzę po raz setny. Rodziny zostają rozbite m.in dlatego, że państwo przejęło rolę mężczyzny w życiu kobiety. Państwo płaci, państwo wykarmia, państwo zarządza, a kobieta w firmie jest podporządkowana kierownikowi tejże firmy. Ojciec i mąż jest niepotrzebny.
Alienacja rodzicielska to podstępne postępowanie wobec dziecka i ludzi je otaczających. Spróbujmy zrozumieć krzywdę dziecka
Dziecko poddawane alienacji jest przede wszystkim ofiarą konfliktu lojalności, ponieważ zakazuje mu się być lojalnym obu rodzicom, ale też staje się uzależnione od rodzica, który stosuje alienację.
Jestem jedynym rodzicem, który cię kocha drogie dziecko i potrzebujesz mnie, żebyś się dobrze czuło; Drugi rodzic jest niebezpieczny i niedostępny; Utrzymywanie relacji z drugim rodzicem zagraża twojej relacji ze mną. Nie chcemy tego, bo jesteśmy tylko dla siebie najważniejszymi osobami na świecie. – rzekł rodzic alienujący, manipulant.
Dziecko zatem od początku życia traci zaufanie do rodziców, najważniejszych ludzi w jego życiu i żyje w atmosferze napięcia, zagrożenia, niezrozumienia, a nie bezpieczeństwa, które jest kluczowe do jego poprawnego przejścia przez fazy dojrzewania. Dziecko uczy się manipulowania, czy unikania odpowiedzialności, tak jak zrobił to rodzic, który stosował przemoc wobec niego.
Życie w atmosferze konfliktu wpływa na rozwój dziecka, jego stabilność emocjonalną, nerwowość, na postrzeganie świata, powoduje problemy w szkole, źle wpływa na całe późniejsze funkcjonowanie w dorosłym życiu, na budowanie prawidłowych relacji, ale też zaniża samoocenę. Dziecko odczuwa podświadome poczucie porzucenia i zagrożenia. Może też nienawidzić siebie, lub świata (za moment to rozwinę). Ostatecznym efektem jest upadek zdrowia nie tylko psychicznego, ale i fizycznego dziecka. Pomimo tego, że w badaniach nie musi wykazywać odchyleń od norm jego zdrowie będzie kruche.
W ten sposób łatwo rozpoznać który człowiek wychowywał się w toksycznym środowisku i był długotrwale raniony.
Dzieci muszą (…) wierzyć, że ich rodzice są dobrymi ludźmi. Przeświadczenie, że jedno z nich to człowiek bezwartościowy albo gorszy od innych, boli dziecko, bo ono rozumie, że jest częścią tego rodzica. Stąd już tylko krok do wniosku: Jeśli mama (tata) nie jest dobrym człowiekiem, a ja jestem częścią mamy (taty), to również ja nie jestem całkiem dobry.
Nastawianie dziecka przeciwko jednemu z rodziców, to nastawianie go przeciwko samemu sobie. Amy J. L. Baker, Paul R. Fine
Niestety same apele do rodziców alienujących, czy nastawiających je przeciw drugiemu rodzicowi są potrzebnym, ale według mnie zbyt słabym środkiem przekazu, ponieważ jeśli rodzic byłby rozsądnym, dojrzałym rodzicem to ani do alienacji by nie dopuścił, ale prawdopodobnie też nie wszedłby w związek, który w konsekwencji stał się rozbity na poziomie wrogości rodziców. Tak jak mówi Amy Baker i Paul Fine – nastawianie dziecka przeciw drugiemu rodzicowi to nastawianie go przeciw sobie, ponieważ to, że ten drugi, niby „zły” rodzic został rodzicem to NASZA DECYZJA (a więc część naszej wadliwości, która jest wypierana). Jeśli my kwestionujemy przy dziecku własne decyzje, własną odpowiedzialność za nasze wybory to automatycznie przyznajemy się do tego (choć nie musimy robić tego słownie), że jesteśmy wybrakowani, zatem i dziecko jest wybrakowane (jako ostatnia z części decyzji). Niezależnie od tego co będziemy dziecku mówić jakie jest wspaniałe, nasze zachowania będą kompletnie temu przeczyły.
Sprzeczne komunikaty jakie wydajemy dziecku też wpłyną na jego osobowość. Kłamstwo zostanie zrozumiane przez dziecko jako prawda, a przemoc jako miłość. Czy w takim wypadku dziecko będzie moralnie uformowane? Czy jego osobowość będzie zdrowa? Absolutnie.
Alienacją rodzicielską stosują wyłącznie rodzice konfliktowi. Jednak o losie dziecka i sposobach na jego wychowanie trzeba rozmawiać wcześniej, niż podjęło się decyzje o zakładaniu rodziny. Edukacja dodatkowa jest mile widziana
Podobnie ma się sprawa z zaburzeniem integralności i emocji samego dziecka, które staje się bardzo szybko dzieckiem przesiąkniętym dysfunkcyjnymi zachowaniami i wzorcami.
Dziecko zawsze będzie tęsknić za dwojgiem rodziców. Jeśli jeden z rodziców złorzeczy na drugiego – dziecko zaczyna starać się tłumić swoje emocje, ale też zaczyna odpowiadać za stan psychiczny dorosłego rodzica. Dziecko zatem staje się opiekunem tego dorosłego rodzica, a powinno być na odwrót (jest to istota dojrzałości rodzica). Dziecko zwyczajowo nie chce skrzywdzić rodzica, zatem zamyka się w sobie, czy nawet przytakuje rodzicowi alienującemu, by jego zadowolić, lub by nie narazić się na karę. Nieuświadomione poczucie winy którym jest obarczone będzie niszczyć jego nastrój wiele lat życia, co może doprowadzić do aktów przemocy wobec siebie (depresja), lub innych, czy też różnych problemów wychowawczych (ot, długie lata życia będzie radzić sobie z niedojrzałością emocjonalną, którego przyczyn nie pozna póki nie uwolni się od rodzica, który go skrzywdził).
Niedojrzali rodzice są wybitnymi egoistami i egocentrykami. Liczy się dla nich tylko to czy im jest dobrze. Relację traktują rywalizując, czyli z pozycji kto wygra, kto przegra. Problem w tym, że w tym płytkim myśleniu rodzica przeciwko rodzicowi najbardziej dostaje się dziecku. Niestety pomimo tego co mówią alienatorzy i jak bardzo starają się grać odpowiedzialne osoby traktują drugiego rodzica, ale i dziecko jak przedmioty, czy narzędzia w służbie jakichś, zwykle płytkich i małostkowych celów (uświadomionych, lub ukrytych). Czasem po prostu dla emocji, dowartościowania, czy podkopania. Rodzic powinien dziecko traktować podmiotowo (czyli to rodzic powinien być dostarczającym wartość), a do tego powinien PRACOWAĆ NAD SOBĄ. Jeśli rodzic żąda pracy tylko od drugiego rodzica, lub dziecka – staje się najbardziej toksycznym ogniwem relacji, źródłem zła wszelkiego.
Dziecko zatem jest w rozdrożu. Nie chce nikogo krzywdzić, ale decyzja jest podejmowana za nie. W takim wypadku czuje żal, bo nie rozumie dlaczego musi odrzucać to co najbliższe. Dziecko może się uważać przez to za okropną osobę – całkiem inaczej niż rodzic alienujący, który uważa się najczęściej za wzór postępowania, albo przybrać drugą skrajną pozę i też uważać się za ideał, który będzie innym wytykał najmniejsze braki (dobrym zachowaniem jest wypośrodkowanie tych postaw).
W ten sposób łatwo takiemu dziecku stać się osobowością zależną (bo decyzje za nie podejmuje rodzic, także za to co dziecko ma czuć), lub osobowością narcystyczną (odrzucone, czujące się za nikogo ważnego będzie poszukiwać glorii i uwagi wobec swojej osoby w jakiś sposób, często poniżając i odrzucając innych).
W pierwszym przypadku będzie można zauważyć depresję, lęk lub izolację. Dziecko nie będzie asertywne, słuchać się będzie tylko innych na siłę, nie będzie umieć się bronić, zatem jego relacje rówieśnicze też mogą na tym ucierpieć. Dziecko nie da sobie prawa do słabości, bo rodzic nie nauczył, że słabości powinny być tolerowane. Dziecko może wyolbrzymiać swoje wady, zalet nie widzieć.
W drugim przypadku rodzic alienujący kazał dziecku odrzucać drugiego rodzica, bo ten miał wady – dziecko zatem też może być pozbawione empatii i żądać od innych, by byli bez wad. Empatia i wyrozumiałość zostaje przez takie wychowanie utracona, a wykształci się silny egocentryzm. Dziecko może wyolbrzymiać swoje zalety, wad nie widzieć.
Takie zachowania mogą bardzo zaszkodzić rozwojowi twojego dziecka i procesowi kształtowania się jego charakteru. Zamiast uczyć je wybaczania i szczodrości, dziecku wpaja się zasady, które sprawiają, że staje się ono wrogie, okrutne, nieprzyjemne. Nie uczy się rozwiązywania problemów i akceptowania niedoskonałości innych, przyjmuje natomiast postawę roszczeniową i odrzuca ludzi, którzy go nie zadowalają. Rośnie w przekonaniu, że ludzie są zbędni i że nie ma nic złego w traktowaniu z pogardą i lekceważeniu wszystkich tych, którzy mu nie odpowiadają. Amy J. L. Baker, Paul R. Fine
A wszystko przez konflikt rodzinny. Nie wszyscy rozumieją, że w rodzinie trzeba stać za sobą, a nie przeciw sobie. Iść w jednym, a nie przeciwnych kierunkach. Grać dla dobra wszystkich członków rodziny, a nie każdy grać pod siebie i dla siebie. W rodzinach egocentrycznych i niedojrzałych niestety każdy pragnie być rozumiany, ale nie daje tego drugiej stronie. Każdy chce być kochany, ale nie chce tego dać. Każdy chce empatii, ale trudno mu wykrzesać ją do innych. Problem w tym, że takie osoby nie widzą w sobie żadnej winy i nie uznają, że to oni powinni się poprawić. Tak powstaje błędne koło i dziecko uczy się tak samo toksycznych postaw rodziców.
Z wierzchu rodzina może wyglądać na całkiem w porządku rodzinę. Jedak mechanizmy postępowania są w niej dysfunkcyjne, maskowane.
Z tego miejsca odsyłam do tekstu o rolach w rodzinach dysfunkcyjnych (dorosłe dzieci DDD). Przeróżne badania mówią o tym, że możemy w Polsce mieć nawet do 30% rodzin dysfunkcyjnych w dużym stopniu, a kolejne 50% w mniejszym stopniu, w którym mogą funkcjonować, ale powielają toksyczne wzorce. Niestety nikt z tych ludzi nie chce myśleć, że problem jego tyczy bo go z wierzchu może nie być widać, a poza tym uznają, że to „małe problemiki”. Często tacy ludzie zobaczą tonę problemów poza sobą. Wszędzie, ale nie w sobie. Być może dlatego do oceny danej relacji przydałaby się osoba z wiedzą, wnikliwa, ale postronna, która nie identyfikuje się emocjonalnie z żadną ze stron.
Kończąc tę część artykułu. Politykom w Polsce na rękę jest widzieć rozbite rodziny, rozbite społeczeństwo, czy też ostatnio jak wprowadzili ustawę, która zniechęci do zawierania małżeństw i zamieszkiwania z kobietami. Dzieci i stabilna rodzina? Mrzonka w tym systemie. Idziemy w kierunku zniszczenia świata, jaki widzimy, ale od wewnątrz. Niekoniecznie tocząc wojny militarne. Jeśli politykom nie zależy, nam musi zależeć. Kobietom i mężczyznom. Wszyscy tracimy na budowaniu niezdrowych rodzin i powielaniu toksycznych wzorców. Wszyscy. Bo to nie jest walka płciowa (też sztucznie wygenerowana). To walka o coś dużo ważniejszego.
Wklejam to dla Autora tego bloga.
w temacie aliencji stosowanej przez maDki i głównie przez nie, bo nie słyszałem jeszcze o przypadku tej patologi u mężczyzn, trzeba pamiętać o jednym — o źródle tego zjawiska.
A znajduje się ono w polityce a dokładniej w ideologii marksistowskiej, określa się to „antykulturą”. Nie wiem, jak powszechna jest świadomość pewnego faktu, więc dodam, że pełna nazwa Fundacji Strajk Kobiet, to „komunistyczna partia strajk kobiet”.
Te same mechanizmy (strajki k) są już stosowane od niemal 90 lat!
Proszę:
https://lacinska.pl/2019/02/03/basic-concepts-by-krzysztof-karon/
Już pierwszy akapit rozwiewa wszelkie wątpliwości:
Dalej jest tylko ciekawiej.
4all
Kurdę! Jak dużo komunistek zaczęło tu przychodzić!
Mogę coś podpowiedzieć?
To jest marksizm kulturowy, czyli „antykultura”.
To właśnie idący za tym komunizm stawawia sobie jako kolejny cel rozbicie rodzin i zatarcie różnic między płciami. Po zniesieniu ucisku kapitalistycznego, to najważniejsze tezy tego gónwa.
To wszystko jest celowe
Celową wybiera sie takich ludzi na te stanowiska by niszczyly rodziny a idiotki psuedo kobiety juz nie trzeba do tego przekonywać maja sprane mózgi calkowicie.
Najgorsze w kobiecej hipergamii jest to, że niszczy to kobiece dzieci. Kobieta odchodząc do nowego partnera rozbija rodzinę, jej obecne dzieci jakby schodzą na boczny tor, a liczyć zaczynają się te nowe „przyszłe” dzieci. Oczywiście kobieta zawsze będzie kochać swoje dzieci, ale czy to nie okrutne, że podczas rozbijania rodziny nie kobiety liczą się ze swoimi dziećmi, a myślą tylko swoimi instynktami ? Bo o ile kobieta jest wstanie emocjonalnie porzucić mężczyznę, swojego męża, to dzieci nigdy nie będą wstanie, niestety są kobiety, które o tym nie myślą, dla których najbardziej liczą się one same. Takie kobiety nie mają skrupółów zostawić męża, gdy pojawi się nowy atrakcyjniejszy fizycznie, bądź bogatszy mężczyzna.
Oczywiście jest to złe, ale są też mężczyźni którzy odchodzą do innej kobiety atrakcyjniejszej. I wszyscy Ci ludzie są piętnowani społecznie przecież.
Takie przypadki są nieliczne. Prawie wszystkie takie sytuacje, to sytuacje, gdzie kobieta odchodzi, a nie mężczyzna.
Skąd taka statystyka? Ludzie schodzą się i rozchodzą, zdradzają się, albo piją, albo są agresywni, albo sie nudzą. Nieprawdą jest, że jest tak tylko w przypadku kobiet.
Alienacja rodzicielska to paskudne przestępstwo, z którym bardzo trudno walczyć. Trzeba pamiętać, że jej ofiarą nie jest rodzic, który ma utrudnione spotkania z dzieckiem, tylko właśnie dziecko, które ponosi skutki takich działań jeszcze w życiu dorosłym.
Ale trudno wymyślić sposoby, by z nim walczyć – no bo w sumie jak? Finansowo? Ale jeśli rodzic alienujący będzie otrzymywał kary finansowe, to będzie się to przecież mściło na dziecku, które pozostaje na jego utrzymaniu. Więc jak inaczej? Jakie są konkretne pomysły, które nie byłyby łamaniem prawa ani szkodą dla dziecka?
Trzeba pamiętać, że jej ofiarą nie jest rodzic, który ma utrudnione spotkania z dzieckiem, tylko właśnie dziecko, które ponosi skutki takich działań jeszcze w życiu dorosłym.
Przepraszam bardzo, dlaczego dewaluujesz krzywdę rodzica (zwykle ojca) odstawianego na boczny tor, obrażanego, fałszywie oskarżanego, odciętego od własnego dziecka, tęsknoty za nim, niemożności okazania mu miłości itd? To jest nic? Nie boli? Wiesz ilu mężczyzn zabija się, lub właśnie zapija (popada w uzależnienia) przez problemy rodzinne?
Ale jeśli rodzic alienujący będzie otrzymywał kary finansowe, to będzie się to przecież mściło na dziecku, które pozostaje na jego utrzymaniu. Więc jak inaczej? Jakie są konkretne pomysły, które nie byłyby łamaniem prawa ani szkodą dla dziecka?
Rozwiązania napisałem w artykule i to jak psycholożki (a jakże, kobiety) są za tym by utrzymać status quo i nic z alienacją nie robić. To bardzo fajna ochronka dla toksycznych matek pod pretekstem dobra dziecka. Zresztą całe te sądy dla dobra dziecka robią to samo, szkodzą.
I tak, to kobiety dziś składają więcej pozwów rozwodowych i kończą związki w znakomitej większości przypadków. Pewnie sama z doświadczenia robiłaś to samo, a pytasz. Dlatego próbowanie szukać na siłę symetryzmu, że płcie kończą związki 50/50, a mężczyźni tak masowo odchodzą do młodszych i ładniejszych to wierutna bzdura dobra do powtarzania jedynie po to, by przykryć to jak się dziś zachowują kobiety zmieniające gałęzie, wiecznie niezadowolone ze swoich mężczyzn, niestarające się, niewierne, rozbijające rodziny, przedmiotowo traktujące mężczyzn, wyrachowane, ganiające za korzyściami i za płytkimi emocjami w relacjach, czyli wypaczające ideę miłości, a co dopiero empatii wobec mężczyzn – patrz jak tracisz zdrowie, pracę i status, patrz jak kobieta zamienia się w jędzę i odchodzi mając już kogoś „na orbicie” jako potencjalny nowy facet itd. Tutaj to nie przejdzie, że temu zaprzeczysz. Na mainstreamowych stronach co innego, ludzie przygłupawo przytakują jedynie temu co najgorsze o mężczyznach (bo i content tworzy masa kobiet, tych samych co się źle zachowują), a prawda jest zgoła inna.
Czy są faceci – gnoje? Są. Ale o nich wiemy aż za dużo.
To, że kobiety składają więcej pozwów rozwodowych – to prawda, a jakże, tylko czy złożenie pozwu jest tożsame z zakończeniem relacji? Czy jest skutkiem zakończenia relacji? Gdyby mnie mąż zdradzał albo porzucił to też bym złożyła pozew rozwodowy, a przecież wina za rozpad małżeństwa nie byłaby moja.
Co do alienacji – w tekście oprócz edukacji nie wyłapałam konkretnych sposobów na radzenie sobie z tym zjawiskiem (oprócz edukacji). Prawo teoretycznie tego zakazuje, ale w praktyce jest trudno egzekwować wyroki sądowe, zresztą ten sam problem jest z rodzicami nie łożącymi na wychowanie dziecka lub unikającymi kontaktów – w tych sprawach także nie widać światełka w tunelu. I tak, nadal uważam, że ofiarą niezgody między rodzicami pozostaje dziecko, jako osoba w pełni zależna od dorosłych, które pozbawione jest większości instrumentów do radzenia sobie z problemami.
W ostatnim akapicie wylałeś na kobiety wiadro pomyj – nie szukam na siłę symetrii, oczywiście, że to w większości kobiety winne są alienacji dzieci, ale już niewierność płci nie ma, a rozstania są spowodowane różnymi czynnikami, raz bardziej ze strony kobiet, raz mężczyzn. Rozumiem, że przyjmujesz optykę mężczyzny, gdzie to kobieta jest jędzą rozglądającą się za innym facetem, ale skoro chciałbyś, by kobiety były empatyczne, to może sam tej empatii spróbuj.
Jeśli kobieta zachowuje się jak jędza, postaraj się swoją empatię włączyć i rozpoznać jej motywy i powody takiego zachowania. Dlaczego wcześniej tego nie robiła, a teraz robi? Co jest jej celem? Dlaczego wybrałą taki sposób na ekspresję siebie, a nie zakomunikowała wprost? To jest właśnie ćwiczenie na empatię, które pomaga nie wrzucać wszystkich ludzi do jednego worka. Ja ćwiczę to na co dzień, z kobietami przyznam, że mi łatwiej, ale panów także można całkiem celnie rozszyfrować.
To, że kobiety składają więcej pozwów rozwodowych – to prawda, a jakże, tylko czy złożenie pozwu jest tożsame z zakończeniem relacji? Czy jest skutkiem zakończenia relacji? Gdyby mnie mąż zdradzał albo porzucił to też bym złożyła pozew rozwodowy, a przecież wina za rozpad małżeństwa nie byłaby moja.
Zdrad mężczyzn w małżeństwach nie ma tak dużo (statystycznie). To nie jest wytłumaczenie aż tak dużej przewagi rozstać inicjowanych przez kobiety (tym bardziej, że kobieta też może złożyć pozew, gdy sama zdradzi i chce odejść do kochanka, plus sobie zaklepać alimenty). To nadal te kobiety po prostu wybrzydzają, łatwo opuszczają mężczyzn w problemach i podchodzą w sposób wyrachowany do relacji, jak do biznesu, który się musi opłacić – dlatego z ich inicjatywy jest tyle rozstań. I te pomyje o których piszesz to są kierowane do tych kobiet, które opisałem. Przedmiotowo traktujących mężczyzn i poszukujących więcej korzyści, które dostarczy mężczyzna. Miłości tam brak, człowieczeństwa, empatii.
Ale w ten sposób możemy też po nitce do kłębka dojść do tego, że on zdradzał, bo na była dla niego oschła, czy to emocjonalnie, czy seksualnie. A ona mu powie, że to jego wina, bo nie posprzątał 3 dni wcześniej.
Można się przerzucać i usprawiedliwiać. Jednak nadal nie zmienia to faktu, że zdecydowanie więcej rozstań inicjują kobiety i nie jest to coś co zachęca do czy to zawierania małżeństw, czy związków, bo przecież łatwo zostać wymienionym na inny model – często gdy mężczyzna ma jakiś problem, czy dołek. A sama kobieta wymaga dużo. Jak się to nie denerwować?
Prawo teoretycznie tego zakazuje, ale w praktyce jest trudno egzekwować wyroki sądowe
Jeśli pytasz o rozwiązanie na teraz to tak. Co innego na rozwiązania, które proponujemy w kontekście czy opieki naprzemiennej, czy oddaniu dziecka rodzicowi, który nie alienuje, czy też kara więzienia po przekroczeniu jakiegoś progu krzywd. Kara finansowa też jest w porządku, ale tylko wtedy gdy dziecko oddaje się drugiemu rodzicowi.
ale już niewierność płci nie ma
Może i nie ma, a może kobiety zdradzają skacząc z gałęzi na gałąź przy zmianie partnerów. Mężczyźni nie mają nawet tylu opcji, co kobiety, więc ciężko powiedzieć. Na kobiety czeka pokusa. Nie będzie wiarygodnych danych na ten temat, ale same koleżanki opowiadają mi, że jak kobiety kończą związek to w dużej ilości przypadków mają już relację choć na początkowym etapie z kimś. Czyli zdradziły emocjonalnie wcześniej. Wyliczenia są proste: jeśli jest tak dużo rozstań ze strony kobiet, a podczas rozstań mogą mieć inną relację, to zdrad może być dużo więcej, niż jest na papierze ze strony kobiet.
a rozstania są spowodowane różnymi czynnikami, raz bardziej ze strony kobiet, raz mężczyzn
Gdyby tak było to i 50% związków kończyliby mężczyźni, ale kobiety uznają, że w do 80% przypadków winnymi rozpadów są mężczyźni (bo to one 80% związków kończą), więc odchodzą do „lepszego”. Łatwiej się usprawiedliwić im, gdy tak zmieniają tych partnerów.
Jeśli kobieta zachowuje się jak jędza, postaraj się swoją empatię włączyć i rozpoznać jej motywy i powody takiego zachowania. Dlaczego wcześniej tego nie robiła, a teraz robi? Co jest jej celem?
Na pewno coś głupiego. Wybacz, nie będę usprawiedliwiał takich kobiet.
Bo musiałbym wtedy usprawiedliwić mężczyznę, który się znęca, wyzywa, może nawet pobije kobietę i dumać nad tym co chciał przekazać, bo może cierpi, bo może nie dociera do kobiety gdy mówił grzecznie i wprost, bo morze jest szerokie i głębokie.
Wyraziste „nie” dla takiego sposobu komunikacji, bo mężczyźnie na pewno nikt nie będzie współczuł w takiej sytuacji. Kobiety dużo częściej są usprawiedliwiane w takich sytuacjach, a ich przemoc/toksyczność traktowana dużo lżej. Dlatego wymaganie jeszcze większej ilości empatii od mężczyzn jest przesadą. W drugą stronę w końcu musi wajcha przejść i zyskać trochę więcej zrozumienia dla mężczyzn.
I tak, nadal uważam, że ofiarą niezgody między rodzicami pozostaje dziecko, jako osoba w pełni zależna od dorosłych, które pozbawione jest większości instrumentów do radzenia sobie z problemami.
A ja nie przeczę, że nie jest ofiarą, ale bardzo trudno Ci przyznać, że ojciec może też być ofiarą i cierpieć. Czasem się zastanawiam czy kobiety dziś w ogóle traktują mężczyzn jak ludzi czytając kolejne takie posty i widząc jak mężczyźni są traktowani utylitarnie przez kobiety, aby dał, aby zapewnił, a jak nie, to won. Emocje mężczyzn bez znaczenia dla kobiet.
Przypomniał mi się kobiecy żart „o zmianie na lepszy model”, który dotyczył mężczyzn. Jak byłem mały to myślałem, że to żart, teraz przeraża mnie to, że tak jest naprawdę. Mężczyzna nawet jak zdradza, to z różnymi kobietami. po jeden raz, nie ciągnie romansów, nigdy nie zostawi żony, a w razie konfrontacji żona, kochanka, wybierze żone, by nie rozbić rodziny. Mężczyźni są bardziej honorowi od współczesnych kobiet, jak przysięgną kobiecie miłość, to nawet jak się coś wypali i tak jej nie zostawią.
nigdy nie zostawi żony
Przestrzegam przed używaniem tzw. kwantyfikatorów wielkościowych tzn. nigdy, zawsze, nikt, każdy, wszyscy. To bardzo przekłamuje rzeczywistość.
Masz rację, mój błąd, ale zgodnie z logiką rozmytą prawdziwe w prawie 100 %.
Zawsze znajdzie się jakiś mąż, który zostawi żonę, ale to rzadkość w porównaniu, do tego jak często zostawiają kobiety mężów.
We mnie obrzydzenie budzi to „nawet jak zdradza, to z różnymi kobietami po jeden raz.” Nie wygląda na lepszy i lzejszy rodzaj zdrady niż „ciągnięcie romansów”.
Haczyk w tym, że zdrada mocno rani i to, że mężczyzna zostaje dla rodziny i „i tak jej nie zostawi” (ale będziesz sypiał z innymi na boku, ojtam ojtam) to żadna zasługa. Jak są razem, niech będzie wierny. Chyba że się umówili na wolny związek, na początku lub w trakcie.
Na tym blogu jest sporo wzmianek o „rozwiązłosci kobiet”, krytykowanej, a rozwiazłosc mężczyzn jest w komentarzu lajkowana (+24 łapki). Bo nie uciekł z kochanką tylko wrócił do żony… więc jest „bardziej honorowy od wspólczesnych kobiet”. Strasznie prymitywne, jednostronne myślenie i moralnosc Kalego.
Kłamanie w żywe oczy oszukując i mówiąc o miłości i to w sposób długotrwały jest bardziej perfidnym zachowaniem, niż jakaś tam jednorazowa zdrada, bo ktoś nie opanował impulsu, a potem żałuje. Nie bierzesz też pod uwagę zaniku samego seksu w związku niekoniecznie z winy mężczyzny (choć bardzo łatwo się nam wszystkie winy przypisuje), więc co ma wolny związek do tego, gdy kobieta odcina dbanie o mężczyznę? To jest podstawa do rozwodu, a ludzie jednak wybierają mniej drastyczne rozwiązania. Rodzina jest cała, a seks gdzie indziej, bo tutaj i tak nie jest w stanie go spełnić.
Rozumiem, że to jest taka łatwa decyzja jak jest się komentującą, a nie w środku tej sytuacji. Czyli masz pełną rodzinę, jest super, nie ma powodów do rozwodu, tylko brakuje seksu. Wtedy chyba tylko kastracja 🙂
I nie znaczy to, że zdrada męska jest sama w sobie dobra, nie o to chodzi. To prędzej pokazuje, że nie należy upatrywać w mężczyznach samego zła tylko dlatego, że w statystykach wygląda, jakbyśmy głównie my zdradzali, więc jest nagonka na mężczyzn. Czas zauważyć też nie tylko równie podłe, a nawet podlejsze zachowania kobiet.
„Jeśli pytasz o rozwiązanie na teraz to tak. Co innego na rozwiązania, które proponujemy w kontekście czy opieki naprzemiennej, czy oddaniu dziecka rodzicowi, który nie alienuje, czy też kara więzienia po przekroczeniu jakiegoś progu krzywd. Kara finansowa też jest w porządku, ale tylko wtedy gdy dziecko oddaje się drugiemu rodzicowi.” – to dalej są rozwiązania dalece ułomne i krzywdzące dla dziecka.
Nie można dziecka „oddać” drugiemu rodzicowi ot tak, w ramach kary dla rodzica alienującego. Takie dzieci najczęściej poddane manipulacji, mają „odciętego” rodzica za wroga, albo wierzą, że jest zagrożeniem. Nagłe przeniesienie do domu tego drugiego rodzica byłoby traumą i kompletnym zniszczeniem poczcia bezpieczeństwa dziecka. Takich rzeczy absolutnie nie można robić!
Do opieki naprzemiennej potrzebne są także bardzo wyśrubowane warunki, które trudno spełnić – np. rodzice muszą mieszkać blisko siebie, muszą mieć dopasowane grafiki pracy, muszą być w stanie ze sobą współpracować, a to trudne, gdy po rozstaniu jedna lub obie strony czują się pokrzywdzone.
Alienacja jest tematem bardzo trudnym, a sprowadzanie go tylko do „a bo kobiety są złe i rozwalają rodziny” do niczego konstruktywnego nie prowadzi. Mieszanie do tego zdrad, jakoby głównie ze strony kobiet, jest jakimś totalnym nieporozumieniem.
Nie wiem jak ty, ale ja mam doświadczenia i z kilkuletnich nieformalnych związków, i z małżeństwa (szczęsliwego i także wieloletniego), mam też dziecko, i wiem, że rozstania zazwyczaj spowodowane są tym, że po którejś ze stron skończyła się miłość, albo od początku jej nie było. Mam koleżanki, które odchodziły od mężów, chociaż nie miały nikogo (niektóre nadal nie mają|), zostawały bez mieszkania i pieniędzy z dziećmi na głowie, a jednak decydiwały się na rozwód, bo życie z mężem nie było już dla nich możliwe. Sama w moim związku też byłam zdradzana przez kilka miesięcy, więc musiałam ten związek zakończyć wyrzucając byłego z mojego domu (więc patrząc z boku to ja zakończyłam ten związek, chociaż tak na prawdę były zakończył go w chwili nawiązania romansu). Z prespektywy czasu wiem, że dla obojga dobrze się stało, i nie mam już do nikogo o to urazy. Znam kobiety, które potrafiły perfidnie zdradzać swoich mężów, i w końcu też dostawały kopa w tyłek (co zaskakujące, często kończyło się to odejściem mężczyzn od takich zdradzających kobiet, ale nie zabierali ze sobą dzieci z własnej woli, bo nie ma mieszkania, bo praca na nocki nie pozwala na opiekę itd).
Prosiłam cię, żebyś się zastanowił, czemu kobieta zachowuje się jak „jędza”, a ty mi odwinąłeś, że nie będziesz jej usprawiedliwiał. Nie prosiłam o jej usprawiedliwianie, potępianie, krytykowanie czy cokolwiek. Prosiłam o logiczne (podobno mężczyzni są logiczni) i empatyczne próby znalezienia jej motywów (bez uruchamiania współczucia dla niej). To jest ćwiczenia, nie ideologiczna nagonka. Spróbuj sobie to przemyśleć, nie boli a wzbogaca.
Jeśli miłość jest prawdziwa to się nie kończy. Skończyć to się może haj hormonalny. Nie musiałaś kończyć związku, tylko chciałaś, a to ogromna różnica. Gdy w związku jest problem najpierw trzeba spróbować go naprawić, a nie od razu kończyć.
No niby tak, ale jak się jest młodym to się popełnia błędy, rzadko ta pierwsza miłość jest tą na zawsze, po prostu musimy się nauczyć też bycia z drugim człowiekiem i poznania własnych potrzeb.
sprecyzuj do jakiego wieku panna jest młoda i popełniać może błędy? do 35?
Dla tych kobiet to zawsze usprawiedliwienie. Skończyłam bo „najwyraźniej nie była to prawdziwa miłość”. Nie, po prostu tona kobiet absolutnie się nie stara w momencie, gdy coś mężczyźnie idzie gorzej, albo ma mniej od nich (albo te kobiety w ogóle nawet nie wejdą w taki związek bo czują obrzydzenie do takiego mężczyzny, a przecież nie zakochają się przy takim negatywnym nastawieniu).
To jest efekt wmawiania kobietom czym jest romantyczna miłość przez popkulturę, a więc właśnie – cały czas haj, cały czas JEJ MA BYĆ DOBRZE, a facet ZAKOCHANY PO USZY (ale nie za bardzo, bo przecież desperatem będzie i znowu będą czuć negatywne emocje). Prawdziwa miłość to czyny (a nie branie), umiejętność też (wypracowana) tolerowania wad i słabości (czego się nie uczy). To jest w zaniku, bo nie uczy się wartości. Ma być, ma dostać, ma mieć, ma czuć. Wielka to „milość”. Konsumpcyjna, przedmiotowa, egoistyczna.
Nagłe przeniesienie do domu tego drugiego rodzica byłoby traumą i kompletnym zniszczeniem poczcia bezpieczeństwa dziecka. Takich rzeczy absolutnie nie można robić!
Traumę to dziecko już ma zafundowaną przez rodzica pierwszego. Rodzic drugi musi dziecko oswoić (w sumie napiszę o tym artykuł).
Dziecka nie przenosi się nagle, ponieważ alienacja też nie występuje nagle, tylko jest to proces. Proces zatem musi być odwracany też innym procesem (możliwie nadzorowany kuratorem z wykształceniem psychologicznym). Zatem nie robi się tego na hop, a dziecko przygotowuje. O to jestem spokojny.
Dodatkowo brak orzecznictwa „z góry” jest proponowanym rozwiązaniem, czyli uznawaniem matki za lepszego rodzica ot tak i w ponad 95% przypadków umiejscawiania dziecka z matką po rozwodzie. To jest relikt przeszłości.
Do opieki naprzemiennej potrzebne są także bardzo wyśrubowane warunki, które trudno spełnić – np. rodzice muszą mieszkać blisko siebie, muszą mieć dopasowane grafiki pracy, muszą być w stanie ze sobą współpracować, a to trudne, gdy po rozstaniu jedna lub obie strony czują się pokrzywdzone.
Zgadzam się, ale gdyby opieka naprzemienna była wyborem domyślnym po rozwodach, to uwaga uwaga, często ludzie zanim się rozwiodą będą o tym myśleć i przygotują się do niej lepiej. W innych krajach to funkcjonuje, więc wybacz, ale da się.
Status quo to szukanie wymówek i utrzymywanie alienacji żywą.
Mieszanie do tego zdrad, jakoby głównie ze strony kobiet, jest jakimś totalnym nieporozumieniem.
Nie zgadzam się. Jeśli kobiety kończą 4/5 związków, w tym 2/3 małżeństw, dostają dzieci na własność, są tymi, które dopuszczają się alienacji zdecydowanie częściej to też trzeba omówić ten temat przy zapobieganiu alienacji. Czyli zanim do niej dojdzie trzeba patrzeć na to co się dzieje wcześniej, przed jej wystąpieniem.
Dziś zbyt opłacalnym dla toksycznych kobiet jest rozwód o winie, a można taki sprowokować, można swoje grzeszki (jak nawet zdrady) łatwo ukryć będąc kobietą, gdy jednocześnie mężczyzna będzie obwiniony o rozpad.
rozstania zazwyczaj spowodowane są tym, że po którejś ze stron skończyła się miłość, albo od początku jej nie było.
Słabe usprawiedliwienia. Każdy kończący związek może to powiedzieć. Nagle miłość prysła, hop. To jest powód bardzo mętny, nie mówiący niczego o relacji. Chyba, że skończyły się emocje/chemia/zauroczenie, to co innego, ale to niedojrzali mogą się tym posiłkować, a nie dorośli.
Mam koleżanki, które odchodziły od mężów, chociaż nie miały nikogo (niektóre nadal nie mają|)
W porządku, istnieją takie, nie mówię, że każda ma nową relację w tle, ale bardzo dużo, owszem ma.
. Sama w moim związku też byłam zdradzana przez kilka miesięcy
Bardzo mało jest związków w których seks jest, a mężczyzna decyduje się na szukanie go dalej (musiałby mieć bardzo wysokie libido i dużo czasu). To jedno. Drugie, pisałem, że oczywiście można kończyć związki z powodu zdrad drugiej połówki – statystycznie jednak jest tego mało na tle całej grupy kobiet kończącej związki. Może jest to 1/5 przypadków, może jeszcze mniej.
Prosiłam cię, żebyś się zastanowił, czemu kobieta zachowuje się jak „jędza”, a ty mi odwinąłeś, że nie będziesz jej usprawiedliwiał. Nie prosiłam o jej usprawiedliwianie, potępianie, krytykowanie czy cokolwiek. Prosiłam o logiczne (podobno mężczyzni są logiczni) i empatyczne próby znalezienia jej motywów (bez uruchamiania współczucia dla niej). To jest ćwiczenia, nie ideologiczna nagonka. Spróbuj sobie to przemyśleć, nie boli a wzbogaca.
Otóż wyjaśniłem to „logicznie” (a raczej zrozumieniem emocjonalnych pobudek „jędzy”) w tym samym akapicie opisującym mężczyznę, który też tłumaczył kobiecie pewne rzeczy grzecznie, a potem, jak nie zadziałało zaczął bić i wyzywać. Nie ma to absolutnie znaczenia jaki jest powód takiego zachowania ani ze strony jędzy, ani „drania”, bo jest to nieakceptowalne.
Jeśli oczywiście pominąłem jakiś powód – pisz.
Odwołując się do ostatnich akapitów twojej wypowiedzi – więc od kobiet oczekujesz, żeby do mężczyzn podchodziły z empatią, a u siebie nie jesteś w stanie wykrzesać ani krzty?
To samo z powodami zdrad – niekoniecznie jest to brak seksu. W przypadku mojego byłego powody były zupełnie inne, a brak seksu był skutkiem (to znaczy, on seks miał, ale z kimś innym), więc jak kulą w płot. Jakiekolwiek były powody, głównym i koronnym było to, że przestał mnie kochać, więc nie było sensu nic naprawiać i się szarpać, zakończyłam to więc jak najlepiej umiałam, aby uniknąć szkód po obu stronach.
Według mnie, najprostszym sposobem unikania alienacji rodzicielskiej ze strony matki dziecka, jest poważniejsze podejście do wyboru żony. A żeby to zrobić, trzeba lepiej poznać podstawy psychologii i ćwiczyć empatię, żeby rozumieć motywacje innych osób.
Odwołując się do ostatnich akapitów twojej wypowiedzi – więc od kobiet oczekujesz, żeby do mężczyzn podchodziły z empatią, a u siebie nie jesteś w stanie wykrzesać ani krzty?
Tak. Mój zanik empatii (a też zauważyłem, że miałem ją niegdyś wyższą wobec kobiet, niż wobec mężczyzn) jest spowodowany brakiem empatii kobiet do mężczyzn. To po pierwsze. Po drugie nie widzę sensu wzmacniać empatii wobec kobiet, do których i tak jest większa. Wiesz, ja jestem za równością, więc trochę parytetów empatii dla mężczyzn trzeba 😉 o tym ,że ta empatia dla kobiet jest i przez feminizm została wykorzystana tutaj: https://youtu.be/QzF0OVb8oNg
To samo z powodami zdrad – niekoniecznie jest to brak seksu. W przypadku mojego byłego powody były zupełnie inne, a brak seksu był skutkiem (to znaczy, on seks miał, ale z kimś innym), więc jak kulą w płot.
Czyli co, seks był z Tobą i z kimś jeszcze? 🙂
No ale w porządku, nie mówię, że nie ma takich sytuacji. Przestał kochać, powinien najpierw się rozstać.
Według mnie, najprostszym sposobem unikania alienacji rodzicielskiej ze strony matki dziecka, jest poważniejsze podejście do wyboru żony. A żeby to zrobić, trzeba lepiej poznać podstawy psychologii i ćwiczyć empatię, żeby rozumieć motywacje innych osób.
A ja się zgadzam, uczyć się trzeba i mieć wiele źródeł takiej wiedzy. Takich źródeł jednak jest mało, a masowe propagandy uczą zupełnie odwrotnych zachowań do tych dobrych i zupełnie innego myślenia.
Co do tej empatii motywacji to nie wiem do czego ona jest tu potrzebna > nadal nie podałaś powodów bycia jędzą, o których ja nie napisałem i do czego to komu jest potrzebne, zamiast nie zniżać się do poziomu osób toksycznych.
A samej empatii owszem, kobiety powinny się uczyć do mężczyzn. Tyle, że nie muszą, bo i tak wiedzą, że za rogiem czeka ktoś nowy, albo łatwiejsze, singielskie życie. Mężczyźni ani tak nie mają, a do tego są cały czas uczulani, by najmniejsze problemiki kobiet uznawać dziś za bardzo ważne, czy też uznawać, że jest się powodem nieszczęścia kobiet(y).
Kiedy? Interesuje mnie temat.
Nie jestem w stanie określić. Mam 400 szkiców, a nowe tematy dochodzą, bo nowe sytuacje się pojawiają. Chyba będę musiał przestać nowe tematy pisać, a zająć się starymi. Tam mam do rozwinięcia też SMV, niedojrzałość emocjonalną, masę tego.
domyślam się, że masa cała, ale czy to wszystko nie ma prostszego źródła wcześniej? Może tak łatwiej? Zamiast ucinać łby hydrze, zabić ciało, z którego wyrastają?
mam nadzieję, że ustawiasz tematy w hierachii ważności, bo ten wydaje się praktycznie ważny.
Liczba nieszczęść w rodzinie, patologi, półsierot, zaburzonych emocjonalnie ludzi wychowywanych w rozbitych rodzinach, problemów w nawiązywaniu i trwaniu relacji, coraz więcej młodych ludzi do psychiatrów, psychologów chodzi. No przecież opiekę nad nowymi pokoleniami i ich wychowanie ma dzisiaj lepszy rodzic czyli matka a ten drugorzędny i toksyczny rodzic ojciec jest marginalizowany, czyli wszystko powinno być cacy. No ale przeciez nikt nie wyciąga konsekwencji z tego jak samotne mamusie wychowują nowe pokolenia. Najbardziej smieszy mnie to że jeśli młody mężczyzna jest źle wychowany tj. po kobiecemu i później nie daje sobie rady w życiu to jest jego wina bo ciapa bo coś.
Podsumowując: Za złe wychowywanie mężczyzn obwinia się tych źle wychowanych mężczyzn.
Parodia jakaś i jeszcze bezczelne narzekanie na kryzys męskości i obrażanie męskości, no ale władczy tego świata wiedzą jak naturę kobiet ktora tylko krzyczy DAJ, DAJ, DAJ wykorzystać na swoją korzyść;)
Właśnie się rozwodzę (zdrada żony i oczywiście moja wina :))) ), o dzieciach nie rozmawiała ze mną ani razu. A mamy dwóch synów. (Niebawem będę musiał im powiedzieć bo na razie obwiniają mnie-mam konkretne rozmowy itd.) Za to o majątek toczy ciężkie wojny. Dodam, że nie ona go wypracowała i jej rodzina nie dała jej nic. Ale podpisałem ślub więc będzie pół na pół. Już to odżałowałem. Teraz próbuję doprowadzić do sytuacji aby to faktycznie było pół na pół. Bardzo się stara o to aby „wygrać”, a jeśli się nie uda to abym miał gorzej niż ona (czyli dalej wygrać). Jest bardzo arogancka, wie, że sądy będą trzymały jej stronę. Po tylu latach zdrady ma doktorat z kłamstwa, manipulacji czy uwarygadniania się. Współczuję jej kolejnemu żywicielowi bo go zniszczy (jest już na tinderze 🙂 ). Z bad boya nie zrezygnuje i zawsze pozostanie jego….
I co , matka będzie najlepszą osobą do wychowania synów??? Dla mężczyzn liczy prawda odwaga itd kobiety mają inaczej (w większości) lubią tajemnice, niedopowiedzenia…
Od mężczyan wymagają prawdy szczerości i potem to wykorzystują. A co same oferują oprócz ciała?
Kobiety prawdę by ukryły, jak twarz pod makijażem (współczesną psychologię tworzą kobiety w większości i sugerują kobiece metody postępowania), a ja uważam, że synom należy się prawda bo to mają być mężczyźni. Starszemu (20 kilka lat) powiem niebawem, młodszemu nie, bo nie chcę odbierać mu dzieciństwa. Tak więc nie chodzi o zemstę.
Tak realizuje się „ryzyko reputacji” na które kobiety są bardzo czułe i teksty pt „nikt się nie dowie”, „to zostanie między nami”.
PS. Wszyscy prawnicy i prawniczki doradzali mi aby w sądzie reprezentowała mnie kobieta. Ciekawe czemu, prawda?
Dodam, że wyscy sędziowie (12 osób) w rodzinnym sądzie okręgowym to kobiety. Taki przypadek.
http://anty-alienator.dlawas.net/ i inne linki z tej strony.
Książka „Rozwód”. Działaj od razu, bo możesz stracić kontakt z dziećmi.
To nie parodia, to horror.
Matka spędza początkowy czas życia dziecka z nim w bliskiej relacji. To jest czas, gdy kształtują się podstawowe wzorce zachowań, reakcje, jeszcze w okresie przed-werbalnym.
Ciężko nie mieć wrażenia, że jest to zaplanowane psucie nam życia, bo wiedza o toksyczności jest już powszechnie znana a mimo to, baby są traktowane, jak ofiary a nie sprawcy tej patologii.
Będę do znudzenia powtarzał — te patologie promują środowiska lewicowe, takie, jak feminoteka, f. batorego. f. stocznia, amnesty i, oko i oczywiście LPG+. Wystarczy pośledzić ich wzajemne kontakty.
To jest antykultura. Mówię serio, zareagujmy zanim będzie za późno
100% racji.
3/4 rozwodów inicjują panie — stąd takie wyniki w stat.