PUA tradycjonalista uczy kobiet upośledzenia i dziecinady. Natura płci to bzdura
Spis treści
- 1 Słyszeliście, że mężczyźni to duże dzieci? To i słyszycie, że kobiety to duże dzieci, tylko inna grupa o tym mówi
- 2 Znawca PUA i tradycjonalista uważa, że zna naturę kobiet
- 3 Czego się dowiedziałem o naturze kobiet od samozwańczego tradycjonalisty i znawcy PUA?
- 4 Lepiej patrzeć na rozwiązania: co zrobić, by kobiety nie miały takich cech jak nasz tradycjonalista uważa i lepiej myśleć co zrobić, by tradycjonaliści sobie i innym tego nie wmawiali
PUA tradycjonalista uważa, że zna biologiczną naturę kobiet i wie co jest dla nich najlepsze. Wie też co dla wszystkich mężczyzn jest najlepsze, bo przecież wszyscy mamy jednolity umysł zwany „naturą”. Najwyraźniej wszystkie kobiety mają te same potrzeby, te same cechy, w danej sytuacji zachowują się w sposób identyczny i ich zachowanie ma jednakową przyczynę. Ba, mężczyźni również są tacy sami, chcą tego samego i myślą tak samo. A jeśli jest inaczej to cóż… jakiś błąd w matrixie, może choroba? Prawda?
Przykładem głupot, które dziś zacytuję będzie wiara w to, że kobieta nie potrafi decydować o seksie wprost, zatem za niego nie odpowiada. I co za tym idzie każdy mężczyzna, który nie domyślił się, że kobieta nie chce seksu, mimo, że tego NIE przekazała – jest gwałcicielem. Wszystko to ma wynikać z naturalnych ról płci, czyli kobiet unikających tematu seksualności i mężczyzn, którzy muszą być skuteczni i jeśli im się to nie uda to nikt nie będzie się nimi przejmował. Tako rzecze „tradycjonalizm” człowieka którego opisuję który niszczy empatię do mężczyzn, a z kobiet robi jakąś bezwolną masę.
Teorie takich ludzi mają niewiele wspólnego z prawdą, z czymś pożytecznym, a już na pewno nie moralnym, ale są przekonani o tym, że działają słusznie. Tak robią wszyscy, którzy wierzą w niezmienną, przypisaną do jakiejś grupy społecznej naturę, zamiast obserwować faktyczną różnorodność ludzi oderwaną od uprzedzeń, generalizacji i stereotypów. Wiara od faktów zasadniczo się różni, ale wiara jest silniejsza od rozumu.
Cóż, proste umysły muszą mieć gotowe schematy podchodzenia do ludzi, lub jednej płci, tak jak w matematyce, ale nie zapewnia to dobrych rezultatów, jeśli spotkają jednostki inne, niż zaprogramowane w ich schematach. Spięcie w mózgu nie pozwala im jednak się dostosować do tych różnorodności, tylko reagują krytycznie.
Kolejnym ze omawianych tutaj stereotypów umniejszających płciom jest robienie z nich kogoś niższej rangi, niż faktycznie są. W tym wypadku chodziło o kobiety, które mają mieć naturalnie cechy dzieci. Dzieci jak wiadomo nie będą odpowiadać za to co robią i niewiele potrafią. Szkoda, że to samo można usłyszeć od kobiet nienawidzących mężczyzn w naszym kierunku. Racja leży trochę gdzieś indziej.
Słyszeliście, że mężczyźni to duże dzieci? To i słyszycie, że kobiety to duże dzieci, tylko inna grupa o tym mówi
Kobieta wg naszego kochanego (jak się nazwał) tradycjonalisty jest upośledzonym dzieckiem. Dla niego każda kobieta, która zachowuje się inaczej (lepiej) jest wyjątkiem od reguły o nieznanej przyczynie, ale cała reszta kobiet jest taka sama. Co prawda nie wiemy nawet ile jest tych wyjątków od reguł (1%?), nie wiemy jak szeroka jest sama reguła (może 99% kobiet, a może 55%?) ale wierzący w swoją tezę „wie”, że ma rację. W końcu poznał PUA, poznał tradycyjne podejście do płci, więc wie wszystko…
Niestety takie odpowiedzi nie są zbyt rzetelne, ponieważ jeśli jakaś część kobiet potrafi zachowywać się inaczej to znaczy, że nie istnieje nic takiego jak natura kobiet. Natura mówiłaby jednomyślnie o biologii CAŁEJ płci, a odstępstwa od norm byłyby wyłącznie chorobą. Tak nie jest. Po prostu występują różnice w obrębie tej samej grupy społecznej.
Jeśli chcemy być analityczni trzeba dotrzeć do przyczyn tych różnic i należy te przyczyny powielać, by np. więcej ludzi zachowywało się lepiej, niż zakładają negatywne stereotypy. Przyczyną może być wychowanie: tyle ile uczymy, to co dajemy zaobserwować, czy tyle ile oczekujemy.
Znawca PUA i tradycjonalista uważa, że zna naturę kobiet
Żeby „uruchomić” odpowiedzi takiego człowieka wystarczyło powiedzieć, że sporo kobiet w wywiadach kręci o swoich preferencjach seksualnych, tudzież o tym co je podnieca. Człowiek ten bardzo się zirytował na to, że śmiem mówić, że błędem jest jeśli kobieta nie mówi jasno o tym co lubi (także w związku), że nie zna siebie, czy też udaje orgazmy, ponieważ uznaje, że to mężczyzna musi rozwiązywać wszystkie problemy. Rola kobiety jest marginalna, bo jak wiadomo upośledzone dziecko jest bierne i niewiele potrafi. Nawet nie musi mówić i znać siebie. Asertywność? Pff, cecha niedostępna dla kobiet, a zaprogramowana „naturalnie” u mężczyzn. Czy to prawda? Absolutnie nie.
Znawca PUA (jak sam siebie nazwał) uznał, że to moja niewiedza o naturze wszystkich kobiet (nie licząc tych cudownych wyjątków od reguły), więc on chętnie mnie jej nauczy. Bardzo zabawnym jest, że można jednocześnie być mizoginem, czy seksistą, a jednocześnie białym rycerzem. Jest to możliwe. Ponieważ z jednej strony mizogin zakłada, że kobieta jest wadliwa, ma złe i fatalne cechy, a z drugiej wymaga wiele tylko od mężczyzn, bo od tej drugiej, wadliwej płci nie będzie wymagać. W ten sposób mizogin-biały rycerz broni kobiety przed trudnościami, a mężczyznom ich dokłada.
Czego się dowiedziałem o naturze kobiet od samozwańczego tradycjonalisty i znawcy PUA?
1. Jak kobieta jest poproszona do wywiadu by mówić o seksie, to nie umie odmówić wywiadu, bo nie umie odpowiadać wprost. Czyli wg niego kobiety są upośledzone. Wszystkie. Żadna nie odmówi, żadna niczego nie powie wprost. Taka natura!
2. Kobiety nie odmawiają seksu wprost bo to nie ich natura i stąd są gwałty, a jedyne kto ma się domyślać co i jak to mężczyzna (a więc kto jest winny złej komunikacji? też mężczyzna jedynie). Myślę, że kolega naprawdę z wieloma feministkami mógłby przybić sobie piątkę, mimo zwania się tradycjonalistą. Winni mają być zawsze mężczyźni. Płeć która coś musi, bo jeśli działa, to za działania odpowiada. Bierna kobieta nie odpowiada za nic. Problem w tym, że nie można sugerować płciom aktywności lub bierności odgórnie w każdej sytuacji. No ale…
3. Znawca PUA twierdzi, że mówienie przez kobietę co lubi w seksie jest sprzeczne z jej naturą, bo gra godowa jest taka, że kobieta unika mówienia o takich tematach i nie zrobi tego nawet w wywiadzie, ani w badaniu. Więc po cholerę taka kobieta zgadza się na wywiad? A, wiem! Prowadzący wywiad nie domyślił się, że kobiet się nie pyta bo i tak będą kręcić.
Drogi znawco – „gra godowa” może zajść przy flirtowaniu, kiedy jest wzajemne ścieranie się (nawet nie musi), a nie przy wywiadach. W wywiadzie kobieta może być co najwyżej za mało śmiała, by odpowiedzieć szczerze, albo jest za mało świadoma siebie, by odpowiedzieć zgodnie z prawdą, a nie tym co jej się wydaje. Ewentualnie kobieta mówi to co zasłyszała, że powinny mówić/robić/chcieć kobiety (dopasowanie społeczne do swojej roli).
4. Znawca twierdzi, że kobiety otwierają się tylko przy odpowiednim mężczyźnie. Ale jak do 50 roku życia się nie otworzyły to wszystko wina mężczyzn, bo nie byli odpowiedni. Rola kobiety w tym jest zerowa, ona nic nie musi. Bardzo wygodne panie rycerzu. Znowu wina mężczyzn. Znowu tylko mężczyźni muszą się poprawić i to dla kobiet.
5. Typek bredzi, że podrywanie to manipulacja, ale manipulacje to nie przemoc, tylko „gra godowa którą trzeba robić, by mieć kobiety”. Cóż, cel uświęca środki. Zero moralności i empatii. Ok, ale tak się diagnozuje osobowość antyspołeczną, nie? A potem „no wiecie, może i byłem oszustem, może relacja mi nie wyszła, ale zaliczyłem i teraz ona jest samotną matką ze swojej winy – ona jest odpowiedzialna, bo mogła wybrać lepiej i przewidzieć moje manipulacje”.
Nagle okazuje się, że kobiety mogą odpowiadać za coś, ale wtedy gdy taki typek chce uciec od odpowiedzialności. W końcu podrywanie zakończył sukcesem. A że krzywdą kobiety i dziecka? Nie ma znaczenia. Najważniejsze, że swój cel „gry godowej” osiągnął i to jest najważniejsze w życiu! Pełen amoralizm, pełna niedojrzałość społeczna i prymitywizm. Aby realizować swoją „grę”.
6. Twierdzi, że to mężczyzna musi podejść, wykazać się, a kobieta tylko biernie czeka (ah te tradycyjne role płciowe, bardzo wygodne dla jednej płci w tym wypadku). Z tego wynika brak radaru na toksycznych mężczyzn wśród pewnych kobiet, bo są uczone bierności i mają naiwnie wierzyć, że jak mężczyzna „stara się tradycyjnie” to jest tym lepszym typem mężczyzny. Nie myślą, że może jednak jest gościem znającym się na manipulacjach wykorzystującym słabość kobiety. Dlatego równe podejście do siebie, równy wkład, równe zaangażowanie – rozwiązują wiele problemów.
7. Dodatkowo wg niego nie ma szans by usłyszeć od kobiety nawet w związku czegoś o seksie, bo to mężczyzna musi wiedzieć wszystko sam z siebie (mimo, że kobiety się różnią i każda może woleć coś innego).
Czyli tak – sporo oczekiwań od mężczyzn, presja na mężczyznach, odpowiedzialność tylko mężczyzn, mężczyzna musi się rozwijać, wykazać, wiedzieć, umieć. Kobieta? Z reguły nic. Bo jest wadliwa, ułomna, upośledzona, dziecinna. Z jednej strony jest to obrażanie kobiet, a z drugiej pewna wygoda dla kobiet, bo będą miały wszystko podsunięte pod nos.
Jeśli komuś nie kojarzy się to z tradycyjnymi rolami płciowymi to nie wiem co ma się kojarzyć. Tradycyjnie męski mężczyzna musi faktycznie wiele brać na siebie, a tradycyjnie kobieca kobieta musi dostać, musi być „zdobyta”, musi być zaopiekowana i zatroszczona. Co prawda gdzieś tam wobec niej jest ten brak szacunku, gdzieś jest brak wiary w to, że nie może być nawet odpowiedzialna jak dorosła osoba, ale co tam? Powie się, że to „natura” i rozmowa się kończy.
Lepiej patrzeć na rozwiązania: co zrobić, by kobiety nie miały takich cech jak nasz tradycjonalista uważa i lepiej myśleć co zrobić, by tradycjonaliści sobie i innym tego nie wmawiali
Wielu ludzi naprawdę wierzy w te teorie, więc nie ma zdziwienia, że tak samo traktują płcie. Czy uczy ich to czegoś dobrego? Wątpię.
Zamiast rozwiązać problem, a więc wychowywać inaczej, stawiać inne oczekiwania, to stwierdzają fakt, że taka jest natura i nie da się jej zmienić. W to też jedynie WIERZĄ, bo nie mają mocy, by sprawdzić działania odwrotne.
Lajkować wypowiedzi naszego PUA tracycjonalisty mogą właśnie takie panny: niedojrzałe, wygodnickie, roszczeniowe, bierne do szpiku, nieświadome siebie, lubiące obwiniać innych za własne niedostatki.
Z takimi kobietami jednak nie ma rozwiązań problemów, bo same są problemem.
Wtedy ty mężczyzno rób, a ona leży i pachnie. Ty się domyślaj, ona ocenia i zrobi wojnę jak się nie domyślisz. Nie ma seksu między wami? No nie domyśliłeś się, ona nie powie, a to twoje zadanie.
Udaje orgazmy i nie ma rozwiązania problemu? Dobrze, taka jej natura. Wszystko jest twoją winą mężczyzno, twoim działaniem, a ona nie uczy się asertywności do końca swojego życia.
Bo nie musi, bo taki jeden z drugim przyzwyczaił ją do tego i zagłaskał jak księżniczkę – która mimo setki lat na karku dalej marzy by być 5 latką z koroną na głowie.
Często takich ojców widzimy dla córek.
To są takie odpowiedniki nadopiekuńczych matek, które nawet sznurówki wiążą dorosłemu synowi i zmywają za niego nawet w wieku 30 lat.
Ten typ ludzi jak widzę jest często za ograniczaniem kobiet, bo „taka jest natura, że kobieta robi głupoty jak mężczyzna nad nią nie włada, bo on wie lepiej co dla niej jest dobre”.
Ale jak spytasz czy mężczyzn popełniających błędy też trzeba ograniczać i nad nimi władać to następuje dysonans poznawczy, bo logika przestaje być spójna.
Pozostaje wtedy mówić, że mężczyznom nie trzeba takich samych ograniczeń, mimo takich samych błędów, jak kobiet, bo jednak inna jest natura. Nieważne, że efekt jest ten sam, jak u kobiet. Inna natura. Słowo wytrych dla zakończenia każdej dyskusji na temat różnic wmawianych na siłę w kwestiach gdzie różnic nie ma (albo gdzie różnic nie musiałoby być tak dużych, jeśli zmienilibyśmy podejście do płci).
No i można spać spokojnie.
Mógłbym wymienić więcej tez na temat kobiet i mężczyzn, które powtarzają się na różnych stronach próbujących „pomagać” jak budować relacje, co jest męskie, żeńskie (stereotypowo, a nawet toksycznie, czy „energetycznie”), ale doprowadza to jedynie do patologii. I tak było wiele lat życia ludzi, gdzie teraz dopiero te problemy wychodzą na wierzch wyciągnięte spod grubego dywanu.
Gdyby nie środki komunikacji masowej naprawdę nie wiedzielibyśmy wiele do dnia dzisiejszego o tym co trapi ludzi. Po prostu każdy kto by się wychylił byłby szybko uciszony, a jego moc mówienia byłaby żadna.