Orbiter, friendzone i stalker, czyli (nie)romantyczne błędy
Spis treści
Zostanie orbiterem, tkwienie w strefie przyjaciela (friendzone), ale też w następstwie stalking wobec osoby w której się zakochaliśmy to najbardziej niedojrzałe i nieskuteczne postawy płci. Wyjaśnię tutaj jak łatwo z pozycji orbitera kobiety przejść do strefy fałszywego przyjaciela w sytuacji gdy pragnie się miłości/seksu. Żeby nie było: kobiety także występują w takich rolach, ale rzadziej (nadal błędnie w tej równości płci uważa się, że mężczyźni mają zagadywać, czy robić pierwszy krok), stąd piszemy z męskiej perspektywy. W razie zawodu, ale też w początkach znajomości, gdy nie ma zbudowanego zaufania można też zostać stalkerem/stalkerką i być „creepy”, a nawet mieć problemy z prawem!
Kim jest orbiter? Co to jest friendzone?
Orbiter – ktoś kto chciałby wzbudzić zainteresowanie u drugiej osoby, ale nie potrafi. Ktoś kto nie wykazuje się inicjatywą, nie eskaluje zainteresowania, nie jest bezpośredni. Zwykle jest to ktoś zauroczony, ale na tyle niepewny siebie, by tego nie okazać.
Może to być każdy mężczyzna, który jakby „krąży” wokół danej kobiety, chcąc się jej podlizać, czy usłużyć, wykonać jakąś pracę za nią, aby tylko dostąpił jak sam sądzi, zaszczytu pozytywnej oceny od takiej kobiety.
Niestety on nigdy lub prawie nigdy nie mówi jej, że mu zależy na niej. Nie zaprasza jej na randkę. Nie flirtuje z nią. Ot, krąży jak po orbicie m.in dlatego, że nie sprowokował ewentualnego przyjęcia zalotów, lub odrzucenia.
Friendzone – strefa przyjaciela, ale stricte fałszywego przyjaciela. Jest to pułapka w której dana osoba posiada zamiary miłosne lub seksualne nieadekwatne do zamiarów drugiej osoby i naiwnie liczy na odwzajemnienie. Osoba ta oddaje swoje zaangażowanie za darmo: wykonuje przysługi, pomaga, wysłuchuje, ale tylko w nadziei, że wzbudzi to miłość lub pożądanie u drugiej strony. Niestety druga strona nie odwzajemnia tych uczuć, ale też zamiast odrzucić osobę „zafriendzonowaną” to trzyma ją w swoim kręgu, by korzystać z zysków, które są jej zapewniane. Ot, jest to fałszywe robienie nadziei. Jest też druga opcja. Ktoś sam wpędza się we friendzone. Czyli mimo, że osoba została odrzucona, zostało powiedziane „nie”, to ona dalej próbuje przekonać drugą osobę do siebie. Nie jest to komfortowa sytuacja dla obu stron. Szanujmy granice innych.
Stalker – ktoś kto się narzuca i nie potrafi odpuścić danej osobie, albo nie wie, że musi odpuścić (nie odczytuje sygnałów, lub płeć przeciwna wysyła tej osobie sprzeczne sygnały – raz pokazuje, że może coś z tego być, a raz, że nie, albo jest niepewna). Przyszły stalker może wierzyć, że daną osobę można rozkochać „staraniem się”. I nawet jeśli są przypadki, że się to udaje to w obecnym systemie jest to niedozwolone prawnie. Stalker zwykle jest uzależniony psychicznie od obiektu zainteresowania. Niestety stan zakochania wyzwala hormony uzależniające od osoby w której jesteśmy zakochani (w tej sytuacji bez odwzajemnienia, co wzmacnia te emocje). Stalking często bierze się też z poczucia skrzywdzenia, ponieważ dana osoba mogła manipulować stalkerem wcześniej, rozkochiwać go w sobie, dawać mu nadzieję, a później np. nagle wykorzystać, porzucić, czy zdradzić. Nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie stalkingu. To jest kolejna granica, której nie należy przekraczać.
Jeśli wchodzisz w takie role – należy zmienić swoje wzorce… no,chyba, że lubisz krzywdzić siebie, lub innych.
Jak z bliska wygląda „betaorbitowanie” napiszę odnosząc się do męskiej roli, ponieważ to mężczyźni częściej muszą wykazywać się inicjatywą, kobietom podoba się mniej mężczyzn, niż mężczyznom kobiet, oraz kobiety zakochują się później, niż mężczyźni. Nie znaczy to, że taka sytuacja nie spotyka także kobiet, więc warto spojrzeć na to z dystansem.
Cykl zapoznawczy damsko-męski (a raczej męsko-damski) uproszczony:
Zauważasz kobietę /mężczyznę > zaczynasz odczuwać do niej/niego jakieś pozytywne emocje (czy umiesz je nazwać, czy nie, wiesz, że pragniesz kontaktu) > jeśli nie jesteś bezpośredni(a) w okazywaniu emocji to zaczynasz być orbiterem/orbiterką. Jeśli posunąłeś(aś) jakieś kroki (ale nie takie w których możesz być odrzucony(a)), a tenże obiekt nie reaguje na Twoje działania pozytywnie, to powoli rozpoczynasz dla siebie proces friendzone’owania.
Błędem jest rozpoczynanie relacji i udawanie, że nie chodzi o związek lub seks, czyli brak eskalacji. Przede wszystkim kobiety podświadomie szufladkują wtedy taką osobę jako „nie mężczyznę”, czyli jej pożądanie zostaje wyłączone i nie myśli o nim w kategoriach oceny jako partnera. Jeśli osoba w friendzone jest zauroczona, to jedyne jakie uczucia może u tej szufladkującej wzbudzać to:
- litość
- zażenowanie
- w najlepszym wypadku zadowolenie, że ma kogoś kto dowartościowuje jej próżność
Zakładamy, że kobieta nie dopuszcza mężczyzny do siebie, ale dalej on krąży, drąży, dopytuje, czeka aż kobieta okaże mu większe zainteresowanie. Czeka aż da sygnał, że mogłoby być z tego coś więcej. To samo robią też kobiety – wysyłają sygnał, są bierne i czekają. Możecie być też zauroczeni i denerwować się każdą oznaką odrzucenia, mimo że obiekt zakochania niczego Wam nie obiecał. Dlaczego to się dzieje? Ponieważ marzycie, zamiast działać.
Kobiety z kolei, by wyjść z friendzone nie mają niestety wielkich pomysłów oprócz zgadzania się na seks z obiektem zakochania, jednak jeśli nie potrafią wybadać, czy mężczyzna jest godnym partnerem (ma odpowiednie cechy charakteru) to prawdopodobnie ten seks nic nie da – a wręcz to kobieta jeszcze bardziej zakocha się w tym niedostępnym dla niej mężczyźnie. On powinien zacząć wnosić wzajemne zaangażowanie, by relacji nadać balans i zdrowe podejście.
Problemem orbiterów jest brak dojrzałego wzorca. Wzorzec ten zakłada bardzo rzeczowy, asertywny, otwarty, szanujący siebie i innych kontakt. Zostawanie orbiterem lub friendzone to problem niedojrzałych lub niedoświadczonych ludzi, który nie wyrażają się bezpośrednio, nie znają swoich potrzeb, ani nie mają własnych granic. Nie zapomnijmy jednak, że:
Żeby kogoś zdobyć musisz być gotów go stracić.
Niestety – świat jest brutalny i kobiety nie muszą obligować by uczyć mężczyzn dojrzewania. Czasem mężczyźni robią to za kobiety (póki są „zdobywane”), ale tylko czasem, ponieważ mogą na swojej drodze spotkać przecież złych mężczyzn. Albo sami wyciągniemy wnioski, albo sami zdobędziemy doświadczenie w odpowiednim czasie, albo jesteśmy do tyłu i ciężej je nadrobić, ponieważ wymagania odpowiednich zachowań zwiększają się wraz z wiekiem – szczególnie dla mężczyzn, których kobiety potrafią krytykować za chłopięce zachowania, ale już u kobiet zachowywanie się jak dziewczynki – przechodzi bardziej (mężczyźni tolerują więcej wad kobiet). Głównym czynnikiem wywołującym strach przed utratą danej osoby jest niska samoocena, desperacja, wpojony wzorzec, że jako single jesteśmy gorsi (albo gdy nie uprawiamy seksu). Czasami zaburzenia osobowości (co może wzajemnie z siebie wynikać).
Ważna informacja: jeśli ktoś raz nas zaszufladkuje w dany sposób, ciężko się z takiej szufladki wydostać. Ludzie zazwyczaj oceniają po pierwszym wrażeniu, więc warto się zastanowić nad takimi sytuacjami.
Ewentualnie, jeśli do nas ktoś podchodzi – to my nie powinniśmy oceniać po pierwszym wrażeniu. Wrażenia to nie fakty, nikt nie powinien oceniać książki po okładce. Truizm, ale prawdziwy. Emocje początkowe nie powinny grać wielkiej roli w ocenie.
Zrozum kobiety, by zrozumieć czemu mógłbyś być orbiterem
Załóżmy, że kobieta jest dla nas miła i nie chce mówić wprost, że nie jesteśmy w jej typie. Albo gorzej. Czuje się przez nas w niebezpieczeństwie, ponieważ orbiter może przez zauroczenie zachowywać się nienaturalnie, jak wygłodniały wilk. Taka kobieta stara się trzymać dystans, ale problem polega na tym, że mężczyzna orbiter sądzi, że niedostępną kobietę należy dalej zdobywać. Do niektórych nie dociera gdy kobieta stanowczo powie „NIE”, bo myślą „kiedy kobieta mówi nie, to pewnie myśli tak”. Oczywiście to jest też problem kobiet że wiele z nich jest niespójna, nielogiczna, niezdecydowana i manipuluje mężczyznami, więc nie wiemy jak się zachować. Sytuacja przykładowa…
Ale, że na blogu szukamy rozwiązań to rozpiszmy co należy robić, by nie zostać męskim orbiterem (patent 100%owy):
- podchodzić do kobiet, które same wysyłają nam sygnały zainteresowania
- tworzyć relacje partnerskie – mianowicie to nie mężczyzna inicjuje, zdobywa, adoruje, zaprasza, tylko wymieniacie się inwestycjami w siebie (równość płci!) – im kobieta bardziej chce inwestować w mężczyznę, tym większa pewność, że on się jej podoba (w innym wypadku, może wykorzystywać go, a potem nagle „zwiać”)
- ignorować, gdy kobieta nie wykazuje się zainteresowaniem jakim byśmy chcieli (kobiety nierzadko wolą niedostępnych mężczyzn, zdystansowanych emocjonalnie, niewrażliwych na odrzucenie, czy krytykę)
- szybciej przedstawiać swoje bezpośrednie propozycje (randka, spotkanie sam na sam, ale w miejscu gdzie mógłby odbyć się seks aby nie być wykorzystywanym jako np. dostarczyciel restauracji, wygód, rozrywek – im bardziej mężczyzna przyzwyczai kobietę, że to on wymyśla i płaci, tym bardziej ona zakwalifikuje go jako „bankomat-przedmiot”, niżeli mężczyznę-człowieka). Uwaga! Ten punkt działa najlepiej gdy jesteśmy pewni siebie i nie przeszkadza nam szybka otwartość seksualna!
- starać się nie reagować negatywnie na odrzucenie (np. będąc złośliwym), ponieważ nie tylko godzi to w kobietę, ale i w nasze emocje (to zupełnie jak z nienawiścią, która trzymana w sobie bardziej boli nas, niż inne osoby)
- nie można być uzależnionym od komplementów kobiety i wmawiania, że nasza relacja jest wyjątkowa
- nie być naiwnie współczującym, ponieważ kobiety często wykorzystują kartę ofiary/biednej/nieporadnej, by się mężczyznami wysługiwać (tak, wiem, teraz te kobiety, które z tej taktyki korzystają mnie zlinczują)
Patent dla kobiet niestety jest tylko jeden: kobieta powinna wysłać sygnały, kobieta powinna umieć zaprosić mężczyznę gdziekolwiek, ale kobieta powinna umieć być odważną i wprost powiedzieć, że mężczyzna się jej podoba. Następnie kobieta CZEKA na ruch mężczyzny. Jeśli ten nie odwzajemni np. kolejnego zaproszenia, jeśli ten będzie ignorował – kaplica. Niektórych mężczyzn warto oswoić ze sobą, niektórzy lubią kobiecą inicjatywę, ale nie może być tak, że kobieta robi wszystko, a mężczyzna tylko bierze. To jest desperacja. Działa to tak samo u obu płci.
Nie jest tak, jak wiele kobiet twierdzi, że pokazanie swoich intencji czy uczuć to już desperacja (bo cała rola podrywacza wg nich powinna spoczywać na mężczyźnie) – nie. Desperacja jest wtedy, jak się robi wiele dla kogoś, a nie otrzymuje niczego w zamian (a jednocześnie udaje się kogoś bezinteresownego) i próbuje się na siłę kogoś do nas przekonać.
Mechanizm rządzący błędnymi postawami zapoznawczymi płci
Winnym sytuacji niezrozumienia płci jest system The Blue Pill (czyli system w którym żyjemy). Ideologia która nakazuje zdobywać kobiety, starać się o nie, imponować im, komplementować je, wręcz narzucać się, aby tylko pokazać, że jest się lepszym lub bardziej zainteresowanym niż konkurencja (a jednocześnie dziś może być to uznane za molestowanie…). Kiedyś taki człowiek grał pod blokiem na gitarze, wysyłał prezenty – był zakochany. Teraz to jest stalking. Ale pamiętajmy, że żeby do stalkingu doszło trzeba zainteresować się drugą stroną, nie zainicjować zapoznania, lub/i… nie poradzić sobie z odrzuceniem, czyli dostać obsesji na punkcie naszej miłości.
System The Blue Pill nakazuje kobietom być płcią bierną, biorącą i wybierać spośród zainteresowanych nią mężczyzn (oferujących, aktywnych, inicjujących, imponujących, czy oferujących zasoby jak pieniądze). Kobieta uczy się przez takie postawy manipulować mężczyznami. Kobieta widzi, że może szachować ich darami, czynami, potrzebami, zachowaniem. Im bardziej zauroczony mężczyzna, tym łatwiej nim sterować. To kobiety pobudza emocjonalnie i jeśli mają rys narcystyczny, to nie potrafią z tego zrezygnować (jeśli spotkają wartościowego, wrażliwego mężczyznę, niszczą miłość).
Cytuję jedną panią z którą rozmawiałem szczerze na ten temat:
Jak mężczyzna jest głupi, to jego sprawa. Ja będę brała od niego ile będę w stanie wziąć. To jego decyzja i sam na siebie ten bat ukręcił. Głupich mi nie żal.
Jak widać te kobiety, które manipulują i są przyzwyczajone do adoracji kompletnie nie szanują męskich, zakochanych orbiterów. Te kobiety dają im nadzieję nie stawiając granic i nie będąc szczerymi w intencjach. Traktują ich przedmiotowo zrzucając z siebie odpowiedzialność za stan relacji. Te kobiety nie myślą, że męskie uczucia są ważne, bo wpaja się że mężczyznami są tylko ci, którzy uczuć nie mają (akurat to psychopaci), lub ich nie okazują (a jeśli już to tylko miłość kobiecie, radość, ewentualnie agresję wobec innych mężczyzn). Taka postawa buduje w kobietach brak empatii, odpowiedzialności i wglądu w swoje działania.
Kobieta powinna umieć asertywnie odrzucać mężczyzn. Powinna nie wysyłać sprzecznych sygnałów dając tym samym nadzieję zainteresowanym mężczyznom, przedłużając ich żywot orbitera lub friendzone. Miłe kobiety bardzo lubią mówić „odezwij się kiedyś”, lub „zostańmy przyjaciółmi”, gdy w myślach mają „kończymy ten kontakt na zawsze” i „to nie przyjaźń, po prostu odwal się”. To jest niesamowity błąd, mimo że za takim działaniem często stoją miłe intencje, ale podszyte lękiem.
Wiele kobiet potrafi stawiać granice, ale niestety sporo z nich popada ze skrajności w skrajność i jak były na początku ciche, to zmieniły się w sukowate, agresywne, mające wymalowany „bitch face” na twarzy. Szczycą się negatywnymi cechami jak byciem wredną. Oczywiście wynika to z tego, że kobiety są miotane przeciwnymi emocjami, a agresja nie jest ich naturalną cechą, dlatego niszczy to sporą część ich osobowości. Bycie wredną suką to często też maskowanie kompleksów.
Mężczyzna z kolei powinien szanować granice kobiety, ale i MIEĆ swoje granice. Musi wiedzieć, że kobieta rzadko kiedy słownie będzie chciała go urazić, to też nie można czekać aż odpowie „odpierdol się i nie pajacuj”. Tak więc mężczyzna patrzy na kobiece czyny i zachowania, a nie słowa. Nie prosi, nie błaga, przyjmuje z godnością odrzucenie i stara się nie przejmować co kobieta pomyśli (wielu ma wpojone, że jak mężczyzna odpuszcza to jest „słaby”). To rozwinę kiedyś w przypadku wątku rozstań. Ogólnie rzecz biorąc nie można być „plastrem”.
Winna jest niedostępność emocjonalna i gra pozorów
Niedostępność kobiet może kręcić niektórych mężczyzn, ale jest toksyczna dla obu stron. Kobieta przez takie zachowanie zyskuje władzę, a władza deprawuje. Władza wytwarza w osobowości cechy narcystyczne, manipulatora, który traktuje innych przedmiotowo. Który nie ma poczucia winy, gdy robi coś niemoralnego i gdy bawi się płcią przeciwną. Narcystyczna osoba daje nadzieję, bo bawi ją to, że nie musi wiele od siebie dawać, może kłamać, może poniżać, a wielu mężczyzn i tak będzie jej pragnąć. Kobieta narcystyczna wytwarza w sobie mechanizm nagrody – być złą, by osiągać swoje cele, bo tylko to jest skuteczne. Narcystyczna kobieta wytwarza też silny mechanizm obronny, który przy zwróceniu uwagi na negatywne zachowanie – widzi winę tylko w innych. Wygodnym jest zrzucać odpowiedzialność na innych, a więc hej mężczyzno! – miej pełnię inicjatywy, by kobieta była z niej zwolniona, a Ty myśl, że robisz coś wielkiego (nie licząc bycia frajerem, czego taka kobieta Ci nie powie).
Żyjemy w czasach fałszu, więc nikogo to nie dziwi.
Narcystyczna kobieta uzależnia się od zainteresowania, co prowadzi w końcu do cierpienia, bo zainteresowanie z biegiem czasu się skończy i będzie musiała szukać uzależnienia zastępczego. Przykładem jest jedzenie, przygodny seks, kompulsywne wydawanie pieniędzy, w tym przedmiotów zmieniających jej wygląd.
Niedojrzałe, zepsute kobiety tworzą „siatki orbiterów” nie wyrażając wprost swojego braku zainteresowania.
Zło które powodowała kiedyś taka kobieta odbije się na niej czkawką, ponieważ na jednego cwaniaka znajdzie się większy cwaniak i może trafić na „bad boya”, który będzie odbijał jej manipulacje traktując ją tak samo jak ona innych mężczyzn. Ten człowiek w jej oczach jest „silny”, co skojarzy z męskością. Nie będzie taki jak inni mężczyźni, którzy byli wobec niej spolegliwi, pantoflarscy i którymi pomiatała psychicznie.
Posiadając rys narcystyczny kobieta nie rozwinie swojej osobowości i dojrzałości emocjonalnej, ponieważ wini tylko innych. Jeśli nawet trafi do terapeuty, to nie powie, że coś z nią jest nie tak, tylko pokaże siebie jako ofiarę złych ludzi.
Niedostępność kobiety może prowadzić do poniżania się dla niej, by tą niedostępność z niej zdjąć. Łatwo w takiej sytuacji o uzależnianie od jej manipulacji, oczekiwanie od niej walidacji, czy wynoszenie jej na piedestał. Następnie prowadzi to do utraty samooceny, co długofalowo powoduje sporymi problemami ze sobą, agresją czy depresją. Mężczyzna potrzebuje kobiecego ciepła, troski, czułości, a także jej empatii. Nie można tego negować i wyśmiewać, tak jak robi to system The Blue Pill każąc mężczyźnie być zawsze zimnym, silnym i niepotrzebującym uczuć. Takie myślenie jednak zostało zaprogramowane jako naturalne i ciężko oczekiwać, by ludzie nieświadomi żyli inaczej.
Przestań być orbiterem, zacznij działać!
Jasno tłumaczę, że aby nie zostać orbiterem trzeba mieć wyższe, sprecyzowane oczekiwania. Kobiety są przekonywane, że mężczyźni zawsze chcą seksu, więc jeśli mężczyzna chce czegoś więcej – punktuje bardziej, mimo że dla wielu jest to niewygodne i albo zostanie przyjęty, albo odrzucony od razu – po co przeciągać to miesiącami? Jeśli mężczyzną nie da się manipulować seksem, czyli gdy kobieta nie wyczuje, że mężczyzna desperacko go pragnie, że nie jest dla niego nagrodą – punktuje jeszcze bardziej. Oczywiście kobieta nie powinna wykorzystywać potrzeb męskich do manipulowania nimi, co jest trudne w obecnych czasach, bo kobiet się nie karze za takie zachowania, a uświadamia, że są wyjątkowe, niewinne, a także jedynymi ofiarami.
Kobiety niedostępne powinno się odsuwać od relacji damsko-męskich, a nie zdobywać, aby nauczać poprawnych zachowań. Niedostępna kobieta jest albo niezainteresowana (więc po co być natrętem?), albo manipulatorką (wyrzucać na śmietnik relacji). Możemy uznawać manipulatorki za naturalne, aczkolwiek destruktywne dla społeczeństwa, wszak są to osobowości antyspołeczne (głównie socjopatia i narcyzm).
Rada dla obu płci? Świata nie zmienisz, zmienić możesz tylko siebie. Nie oczekuj od innych lepszych zachowań, tylko zmień swoje postępowanie na odpowiednie do sytuacji.
Czy znacie takie sytuacje związane z byciem orbiterem, lub we friendzone? Jak one wyglądały i jak sądzicie dlaczego tak ci ludzie tak się zachowywali?
Generalnie nie rozumiem do końca celu strony. Ok – trzeba wiedzieć jak się obronić przed pato-sytuacjami, jak odróżnić intencje kobiety, jak nie ugrzęznąć w chorej relacji i jak nie podupaść psychicznie. To jest super. Tylko czy to nie jest tak w mniemaniu autora, że celem jest po_uchanie i możliwość częstej zmiany dziewczyny? Mnie interesuje stały związak z normalną dziewczyną. A tutaj, to są raczej rady jak zbajerować każą i podymać. Sposoby na zdobycie niezdobywalnej itp. Ja bym wolał takie omijać. Bo z tego na dłuższą metę nic nie będzie. Taka nie będzie ze mną na dobre i na złe. Chyba lepiej skupić się na szukaniu _partnerki_ przez duże „P”. Takiej do dzielenia się szczęściem i smutkiem. Imponującej i jednocześnie doceniajacej. Ładnej dla nas, a nie dla kolegów. Chętnej do tworzenia i budowania, do wspólnego rozwoju, motywującej, a nie „zainteresowania: moda, uroda i dobry wygląd”.
Takie działanie jak tu opisujecie, to nie praca nad sobą, tylko po prostu udawanie kogoś innego niż się jest przed całym światem. W dodatku trzeba być cały czas spiętym, żeby ani na chwilę nie pokazać się z „ludzkiej” strony. Tak się na dłużej nie da. Nie rozumiem tego stroszenia piórek żeby zdobyć. Nie kręci mnie fizycznie? – nie do przeskoczenia u chłopa. Ale: ładna/atrakcyjna lecz głupia/pier*olnięta? – a kijem tego nie tykać! Po co dobre geny mieszać z byle czym?
Generalnie nie rozumiem do końca celu strony.
Nie ma nic takiego jak „cel strony”. Może być cel artykułu. W tym jest pokazane jak uniknąć bycia orbiterem, nie wpaść w friendzone, nie być stalkerem i nie dać się zrobić w wała.
Jak chcesz porozmawiać o tym co piszę to staraj się mnie cytować z tekstów.
Jak to robić napisałem tutaj https://swiadomosc-zwiazkow.pl/w-jaki-sposob-rozmawiac-merytorycznie/
Tylko czy to nie jest tak w mniemaniu autora, że celem jest po_uchanie i możliwość częstej zmiany dziewczyny?
Nie wiem gdzie to wyczytałeś. Nie są to moje zamiary, które promuję. Zamiary sobie sam każdy ustala. I czyta wtedy tematy, które go interesują. Moja strona jest szeroka i głęboka. Można poczytać o komunikacji w związku, o wzajemności, o wymaganiu równego wkładu, o tym jak nie być uległym. Masa tego.
Sposoby na zdobycie niezdobywalnej itp
Jak jest niezdobywalna to się jej nie zdobędzie, chyba, że taką udaje i trzeba to umieć rozpoznać i przekierować ramę na własny tor.
Chyba lepiej skupić się na szukaniu _partnerki_ przez duże „P”.
Nie widzę problemu. Ale partnerka przez duże „P” też może nie wiedzieć, że jesteś nią zainteresowany i zostać orbiterem. Musisz umieć pokazać pewne rzeczy, ciąć granice i je ustalać.
Takiej do dzielenia się szczęściem i smutkiem.
Z tym będzie trudniej, ale powodzenia. Mamy kulturę trudnego wybaczania słabości, w tym smutków mężczyznom. Niektórzy mówią nawet, że to biologia. Ale niekoniecznie, bo da się znaleźć empatyczne kobiety. I polecam oczywiście, jeśli ktoś chce związku. Przecież nigdzie nie napisałem, że należy umawiać się na seks na raz i to ma być cel życia. To błędna interpretacja.
Takie działanie jak tu opisujecie, to nie praca nad sobą, tylko po prostu udawanie kogoś innego niż się jest przed całym światem
Zmiana zaczyna się od czegoś w stylu udawania, jakkolwiek to nazwiesz. Nie możesz pstryknąć palcem i np. po sekundzie być pewny siebie. Powoli to budujesz. Wieczne udawanie dla udawania (a nie próby rozwoju) działa na krótko oczywiście, póki maska nie zejdzie. Ale na ogół pewne zmiany są potrzebne, by być atrakcyjnym dla większej ilości kobiet. Większa ilość kobiet to większa szansa, że znajdziesz pasującą. Mniejsza to liczenie na łut szczęścia i brak pracy nad sobą.
W dodatku trzeba być cały czas spiętym, żeby ani na chwilę nie pokazać się z „ludzkiej” strony. Tak się na dłużej nie da
Nie trzeba. Jak się staniesz pewny siebie to staniesz się wyluzowany bardziej niż byłeś wcześniej. Problem w tym, że to proces. Nie zaakceptowałeś tego najwyraźniej.
Trochę masz problem do mnie, że opisuję realia, zamiast mieć problem do kobiet, które stosują takie wymagania. Ja Ci podaję fakty jakie są po dziennikarsku. Oczywiście są różne kobiety, jedne będą wymagać większej pewności siebie, inne może nawet powiedzą, że jesteś słodki jak jesteś przystojny i nieśmiały, ale na ogół niekoniecznie dobrze wpływa na mężczyznę uległość. W żadnej dziedzinie życia, żadnej.
Nie moja wina, że świat tak działa, że tak zostaliśmy nauczeni, że kobiety tak zostały nauczone, że selekcjonują po takich, a nie innych cechach. Takie jest życie, tak jak można się obrażać o to co niżej piszesz, że gruba jakaś chciałaby być traktowana jak modelka, albo zimna suka też ma problem by udawać delikatność, której chce wielu mężczyzn. One też mogą mówić, że to złe i najgorzej mieć pretensje do tego który opisuje rzeczywistość. No dajmy spokój.
Wolisz bym Cie okłamywał i mówił byś ciągle smutki opisywał kobietom i szukał takiej, która Cie pocieszy i będzie romantyczna miłość? To są przypadki wyjątkowe, takie jak zakochanie mężczyzny w kobiecie niepełnosprawnej na wózku inwalidzkim. Są takie, ale po co na to liczyć? Niejeden mężczyzna się na tym przejechał, a potem stał się cynikiem, zamiast zaakceptować świat. Licz na siebie, rozwijaj się. Masz 300 artykułów ode mnie. Rok czytania, dwa i masz inny mental.
Ale: ładna/atrakcyjna lecz głupia/pier*olnięta? – a kijem tego nie tykać! Po co dobre geny mieszać z byle czym?`
A gdzie ja napisałem, że mamy brać ładne i głupie, czy walnięte? Wręcz przeciwnie, cała strona uczy jak selekcjonować dopasowane do nas osoby.
Jak pasują Ci te na podryw, które chcą Twojego ruchu tu i teraz, to zaczniesz wiedzieć co robić. Jak chcesz szarą myszkę, która sama jest wstydliwa, niepewna, musi powoli budować zaangazowanie i zaufanie, to proszę bardzo, ale okaż jej zainteresowanie otwarcie. Nie bądź orbiterem udając przyjaciela, ale nie mówiąc, że jest kimś więcej, ale i nie bądź zdesperowany gdzie nie znasz dziewczyny a już planujesz z nią 5 dzieci. Wszystko masz na tacy.
Na końcu masz też jasno napisane, że zmienić możesz tylko siebie, swoje interpretacje, swoje zachowania. Twój wybór.
W sumie masz rację. I to mnie przeraża. Że problemem jest i to, że trzeba znaleźć właściwą, i to, że na każdą trzeba znaleźć odpowiedni sposób.
W tym co dalej piszesz, rozgryzłeś mnie. Jestem pierdołą. Samcem nawet nie beta, tylko delta. Dożywotnim 35-letnim koniotrzepem. Byłem w 4-letnim związku, który się rozleciał. Niestety związek łikendowo-urlopowy, bo 60km. Przegrałem z Jezuskiem, bo nie było mowy o wspólnym mieszkaniu przed ślubem. A naciski na ślub się pojawiały. Nie miałem za bardzo siły żeby wynająć coś w jej okolicy i stamtąd dojeżdżać do roboty (80km, bo z domu do roboty 20). Początkowo chciałem się zgodzić na wszystko (->ślub), ale pojawiały się różne zgrzyty, co mnie cofało. Nie umiałem zaakceptować jej wad i różnych zachowań. W dodatku brak seksu. Mało tego… ja ją zaspokajałem. A ona mnie nie. Zero wzajemności. Bo mój pindol „be”. Wiesz jakie to jest uczucie, jeśli leżysz koło dziewczyny, która Cię niesamowicie kręci i której dałeś maksymalną przyjemność jaką była w stanie wziąć, ale nie dostajesz NIC w zamian? Nie pasowało jej nawet to, że chciałem sobie ulżyć. Tymczasem ona się uzależniła od przyjemności, jaką brała.
Różne były rozmowy między nami, ale nie udało się nam tego przepracować. Psuło się. Któregoś razu po prostu nie przyjechałem. Mimo, że sam odszedłem, to zryło mi to banie zdrowo. Bałem się, że ona sobie nie poradzi po rozstaniu. Tęskniłem, ale wiedziałem, że w przypadku powrotu, będzie dobrze przez miesiąc-dwa i problemy wrócą. I tak się męczyłem 1,5 roku (do niedawna), aż dowiedziałem się, że od roku już ma pocieszyciela. To tak w skrócie.
Teraz mi się zachciało szukać. Ale przegiąłem, bo pierdoła nie powinien próbować przeskoczyć o 3 „levele”. Jest sobie dziewczyna w moim środowisku, nieco starsza ode mnie. I wygląda na to, że nigdy nikogo nie miała a przynajmniej baaardzo długo. Zachciało mi się wystartować do niej. Tyle, że ona 1. nikogo nie szuka, 2. jest pogodzona z samotnością, 3. od wielu lat nikt „nie dał jej rady”, mimo że jest tu 2x więcej chłopów niż bab.
I kompletnie nie wiem jak działać. Fajnie się pisało, ale wstydziła się odebrać telefon. W końcu się przełamała. Czasem gadamy. Raz nawet ona zadzwoniła (na kilka moich rozmów). Ale ona ciągle nie ma czasu. Niby taka praca. Tyle, że ja szukam okazji do kontaktu, a ona wymówek by kontakt ominąć. Ale jak już się uda, to niby w miarę się klei rozmowa. Ciągle niespójne i niejednoznaczne sygnały. Ja jej piszę wprost pół żartem pół serio: „jeśli cokolwiek nie odpowiada, to daj znać… jak się wstydzisz, to umówmy się, że powiesz jakieś słowo-klucz i ja powiem pa-pa, np. paprotka”. No i odpowiedź typu „nie, nie, jest fajnie, chcę dalej rozwijać znajomość”. Ale 3 dni pod rząd zero rozmowy i odbierania telefonu. Niby, że dużo pracy ma (fakt – ma dużo pracy, którą przynosi do domu). Pewnie ma jakiś powód takiego zachowania, ale tego się nie dowiem.
Szczerze? Nie chce mi się angażować. Nie chcę żeby mi to zryło banie. Nie chcę skakać wokół niej, jeśli odzew jest tylko szczątkowy. Ale również: nie chcę się angażować, bo boję się, że jej… zryję banię. Że ona się zakocha, ale coś nie przypasuje i ja odejdę.
W ogóle nie wiem co robić. Na siłę napierać? Czy odpuścić, skoro nie ma od razu wzajemności? Czy dziewczyny, to zawsze muszą stawiać ten opór? No nie jestem ani z wyglądu ani z charakteru ani z pieniędzy – „super partią”, żeby miała od razu 100% pewność, że warto ze mną kręcić. Więc muszę wdrażać te wszystkie bajery, które są tu na stronie, żeby ją „zdobyć”??? Przerąbany ten świat jest. Nie umiem. Przegrywem się chyba rodzi, a nie zostaje. I nie wychodzi z tego. Jedyna czułość na jaką mogę liczyć, to wiecznie głodny kot w pustym mieszkaniu.
Przepraszam, że się tu uzewnętrzniłem. Gdzieś musiałem.
I super. Chwila szczerości i mamy wszystko jasne. Ale to dobrze, bo bez szczerości nie ma prawdziwości i rozwiązań. Nie ma jednak co siebie źle określać, bo to nie wpływa dobrze na swój stan i pewność siebie. Są zalety, są rzeczy do poprawy, jak każdy. Dużo gorsi i tak są ci sztuczni ludzie, którzy zawsze słabości ukrywają, bo nie ma w nich żadnej autentyczności. I przez to też ich relacje nie są autentyczne. A jak nie są, to nie rozwiązują w nich głębszych problemów, lub dzieje się to u nich losowo, a nie świadomie. I dlatego też nie utrzymują dobrego związku.
Co do sytuacji, mogę skomentować w publicznym komentarzu to tak: sam sobie na większość spraw odpowiedziałeś. Dziewczyna jest trudna. Nikt nie może jej „dogodzić”. Może się boi. Może manipuluje. Może nie ufa. Może ma kompleksy. Może ma fobię społeczną. Może nie pasujecie do siebie. Może to, czy tamto. Mogę sobie gdybać bez poznania jej i całości sytuacji (dowody). Ale jeśli stajesz się natarczywy (np. Twoja inicjatywa w 7 na 10 przypadków, a ona nie odpowiada wzajemnością (albo odmawia w 8/10 przypadków) to możesz łatwo wejść w rolę orbitera, friendzone, czy nawet gorzej. Czyli fatalnie.
Ale jakieś tam rozwiązania są, jakieś próby można podjąć, można też nie być człowiekiem który jak mówisz „ryje banie” (cokolwiek to znaczy, należy opisać). Jak chcesz rad personalnie, to jest od tego osoba sekcja i nie tutaj tylko mailowo, bo nie mam czasu: https://swiadomosc-zwiazkow.pl/porady-zwiazkowe-zglos-sie-do-mnie-a-pomoge/
Polecam też ten mój art: https://swiadomosc-zwiazkow.pl/ulegly-mezczyzna-sciaga-na-siebie-nieszczescie-jak-przestac-nim-byc/
Aktualnie widać brak Ci asertywności i samooceny. Identycznie mają kobiety, które dziś grzmią, że to faceci doprowadzili ich do miejsca, że nie umieją walczyć o swoje, że dają się źle traktować blabla… wszystko jest do zmiany i obie płcie mają takie problemy (często wręcz identyczne).
Spróbuj tutaj też https://swiadomosc-zwiazkow.pl/cnoty-niewiescie-chlopcy-tez-sa-zbyt-mili-ulegli/
Dzięki za odpowiedź.
Dziewczyna mówi, że nie umie nawiązywać relacji, że jest nieśmiała. W sumie mam dość podobnie – w sprawach zawodowych nie mam problemu, ale te wszystkie „smol tolki”, to nie dla mnie – dlatego nie poddałem się od razu, bo wiem że to dla niej trudne. Sam potrzebuję dużo czasu żeby kogoś zaakceptować (raczej: żeby czuć się zaakceptowanym) i móc być przy nim swobodnym.
Czasem się coś pytam, a ona mi na to, że ona się nie zwierza. Ja niby też, ale… jak mam okazję, to wolę pewne rzeczy z siebie wyrzucić – choćby anonimowo tutaj. Sam nie wiem co o tym myśleć. Niby za jakiś miesiąc będzie miała spokojniej w pracy. Miesiąc to jest nic w skali całego życia, więc poczekam. Ale generalnie coś z nią jest nie tak. Bo ani brzydka nie jest, ani nie jest z tych całkiem „głupiutkich”, a jednak jest sama. Eh…
Powiem Ci z czego to u mnie wynika. Wychowałem się (a może raczej: byłem wyhodowany) bez ojca – w babskim domu (matka, ciotka i babka). Zawsze miałem niskie poczucie wartości. Najważniejsze było żebym się uczył. Żeby przypadkiem matka nie wysłuchiwała pretensji od ojca, że źle wychowuje jego dzieci. Innych potrzeb miałem nie mieć. Rzadko byłem akceptowany przez grupę. Zatrzymałem się na niskich szczeblach Masłowa. Nieraz miałem dość swojego życia. Marzyło mi się napisać w liście pożegnalnym zdanie: „bo nie spełniałem wymagań świata, a świat nie spełniał wymagań moich”. Ale pierdołowatość każe mi żyć dalej, a bezsilność – nie pozwala na zmiany.
Nawet to jak wyglądam… Jestem wysoki, a zawsze chciałem być niezauważany, przezroczysty. Bo matka żałowała kasę np. na ciuchy, więc odstawałem w towarzystwie. Między innymi przez to mam wadę postawy – garbię się. I dalej nie próbuję tego zmienić, mimo że dziś mógłbym. „Wyuczona bezradność”? Możliwe. W robocie też jestem frajerem, który bierze się za wszystko. Plus każdy wpycha mi do roboty prywatny sprzęt, a ja nie umiem odmówić.
Musiałbym cholernie dobrze trafić (na właściwą dziewczynę), żeby życie zaczęło mi smakować, żebym dostał kopa do działania. Tyle, że mam rozgrzebanych tysiąc rzeczy, które stoją mi na drodze do szukania. Np. Od wielu lat mam zamiar wrócić do jazdy na rowerze, która dawała mi moc. Od kilku lat mam kupić garaż, żeby realizować swoje pasje i żeby w końcu móc kupić samochód, którym będę mógł dojechać do dziewczyny. A tymczasem mam problem żeby się zebrać nawet do pomalowania przedpokoju itp. A może ja specjalnie nic nie robię, żeby mieć wymówkę czemu nie robię kolejnego kroku?
Na pewno jestem też na skraju depresji. Może jakieś leki by pomogły. Tyle, że ja się boję leków.
Nie wiem… może skorzystam z Twojej porady. Ale boję się, że ja po prostu nie chcę z tego wyjść. Że nie chcę usłyszeć prawdy. Brakuje mi światełka w tunelu, nadziei. I tak sobie wegetuję.
Z innej beczki, to powiem Ci, że podoba mi się Twoja strona za to, że nie jesteś skrajny. Takie podejście jest mi po prostu bliskie, choć nieraz bywa przekleństwem. Lubię dzielić włos na czworo, podważać niepodważalne, zadawać pytania, dociekać, szukać prawdziwych źródeł różnych sensacji i nie przyjmować nic na wiarę. Nieraz zmieniam zdanie albo zwyczajnie powstrzymuję się od skrajnych, jednoznacznych osądów, gdy wiem, że mogę nie mieć pełnej informacji o sprawie. Widzę tutaj sporo z tego. W dodatku piszesz kulturalnie, bez agresji i tego całego nastawienia na „zdobywanie’. Taka po prostu chłodna analiza. Pewnie będę sporo czytał tą stronę, ale czy wyciągnę wnioski, to nie wiem. Tak czy siak – dzięki.
Wszystko to są rzeczy wyuczone z dysfunkcyjnego domu, kwestia mentalności, przekonań na temat siebie, ludzi, świata (wystarczy rozwijać wiedzę na wszystkie potrzebne tematy). Więc Twoja decyzja co dalej.
I dzięki za komplement. W dobie skrajnego radykalizmu i szczucia na siebie, ale i na płcie – to jest spora sprawa. Podziały rosną, a najbardziej cwaniakują ci którzy mają najmniej wiedzy i nawet nie chcą jej poszerzyć.
Co do tego, że piszę bez agresji to zawsze szanuję tych, którzy szanują mnie, ale i szanuję tych, którzy nie krzywdzą innych, czy nie zioną nienawiścią (co w sumie z siebie wynika, a czasem… ponownie, z braku chęci poszerzania wiedzy). Jak ktoś ma chęć, jest otwarty, jak ktoś okazuje szacunek, jest normalny, to zawsze da się pogadać i wspiąć w górę, a nie ściągać siebie w dół.
Niestety w dysfunkcyjnych domach często nie ma kultury dyskusji, w polityce nie ma kultury dyskusji (zwykle, są wyjątki), w szkołach często np. chroni się oprawców, policja potrafi chronić oprawców (i inne instytucje), więc ludzie nie mają skąd czerpać wiedzy i wzorców. Brakuje autorytetów. Przecież dzieci potrafią być w domu wyzywane przez własnych rodziców, rodzice mogą być pogardliwie nastawieni do siebie, potem jest szkoła, potem jest hejcik w internecie, bo tu przecież wszystkim wszystko wolno (jak sądzą) i tak w sobie tą agresję utrwalają. A potem szybkie zgony, choroby, przemęczenie, uzależnienia, a źródło problemów bardzo często jest w komunikacji i wypaczonych stosunkach międzyludzkich, które z kolei wynikają z wypaczenia wartości. Koło się kręci. Dlatego zostają nieliczni tam gdzie przekaz nie jest radykalny i w tym trzeba rzeźbić. Inni nie chcą wyjść z tego – jeszcze nie dotarli do dna, lub nie zauważyli winy w sobie.
Zgadza się, jestem w jakiś sposób obciążony rodzinnie dysfunkcjami społecznymi. Niby świadomość wad powinna pomóc w walce z nimi. Ale u mnie kończy się na świadomości i na biadoleniu „jaki to ja jestem beznadziejny”. Nie robię żadnego kroku. Coraz poważniej zastanawiam się nad leczeniem tego w jakiś medyczny sposób. Raczej nie wystarczy, że sobie popowtarzam „jestem zwycięzcą” – u mnie to nie działa.
Najlepsze, że tysiące ludzi miało gorsze dzieciństwo i lepiej funkcjonują. Może właśnie mniej roztrząsają wszystko? Spływa po nich wszystko?
Ano. W polityce jest to samo – jednoczy się ludzi przez szukanie im wspólnego wroga. Albo klasyczne „dziel i rządź”.
Myślę, że łatwiej w życiu mają ci skrajnie spolaryzowani – mają swoje ideały, nie zostawiają miejsca na zastanowienie, mogą umierać za wiarę. Siedzący w centrum dostają po łbie od obu stron. W ogóle łatwiej być debilem, bo wtedy nie ma się świadomości nim bycia.
Trochę podnosi na duchu świadomość, że istnieją ludzie, którzy podobnie myślą. Gdyby tak jeszcze mieć przy boku dziewczynę z tak otwartym umysłem… eh…
Ale generalnie strona trochę podnosi na duchu i daje do myślenia, że nie ma co ładować się na siłę w związek „żeby tylko kogoś mieć”. Zaczynam też zaważać pewne cechy w byłej i w tej która mi chodzi po głowie.
sobie popowtarzam „jestem zwycięzcą” – u mnie to nie działa.
U nikogo to nie działa, bo to fałsz. Trochę jak wmawianie sobie, że jest się UFO. Najpierw trzeba mieć wskaźniki ku temu kierujące. Inaczej to się wszystko buduje jako dorosły. Co innego dzieciom… tym można wmówić wiele (złego), ale o tym nie mówmy.
Myślę, że łatwiej w życiu mają ci skrajnie spolaryzowani – mają swoje ideały, nie zostawiają miejsca na zastanowienie, mogą umierać za wiarę.
Tyle, że oni też cały czas są w trybie walki i nienawiści, a to wyczerpuje po czasie. I nawet jak będą mieli sygnały z ciała, czy psychiki to zrzucą winę na coś innego niestety. Wystarczy popatrzeć na walkę fanboyów Audi vs BMW. Messi vs Ronaldo (jak czytam komentarze to przeciwnika, by powiesili i opluli – w sumie za nic). Kobiety vs mężczyźni. Nvidia vs AMD (komputery), a nawet tak jest porównując dziecko A z dzieckiem B w rodzinie niedojrzałej. Często jedno staje się niesłusznym bohaterem rodziny, a drugie kozłem ofiarnym na które się zawsze pluje i obwinia o każde zło. Zamiast docenić obie strony (np. że BMW jest 7/10, a Audi 6/10, szczegółowo spróbować zrozumieć zalety i wady obu stron), to się nastawia dwie rzeczy przeciw sobie jakby jedna strona była zerem (nienawiść), a druga kimś wielkim (idealizacja). To bardzo uproszczone, mało skomplikowane, czyli nieobiektywne podejście.
To pokazuje ilu jest naprawdę ludzi, którzy nie mają pojęcia o zdrowym podejściu do czegokolwiek, jak wielu z nich wychowało się w domu gdzie też byli oceniani bardzo sztywno i niesłusznie (bo skądś taki wzorzec mają). Dlatego będą łatwo sterowalni. Niestety oni mogą być bardzo szkodliwi, bo tacy są prędzej skłonni do rzeczy, o których normalny człowiek nawet nie pomyśli. Byle tylko obronić swoje „zdanie” czy jak mówisz wiarę. Bo to co oni robią to jest fanatyzm i wiara, a nie fakty. Faktów znają małą część, ale jak mówiłem, innych nie przyjmują, bo musieliby wyjść ze swojego radykalnego stanu. To nie jest im na rękę, bo pewnie by cel życia stracili i musieliby znaleźć zastępczy, a to nie takie proste jak utkwiłeś w czymś np 50 lat.
Żeby sprawdzić czy ktoś ma otwarty umysł podaj mu argument przeciwny (który nie atakuje jego samego, a sam przedmiot dyskusji) i sprawdź jak reaguje. Jak ośmieszeniem, agresją, przemocą, argumentem personalnym i ogólnie takimi niskimi technikami, to jest jasne, że ma blokadę i nie będzie to człowiek rozwojowy. Może przepchnąć swój fanatyzm siłowo, ale nic poza tym. Operując na agresji i głupocie. Jego nic nie przekona, ani żadne badanie, ani statystyka, ani argumenty odnoszące się do rozsądku, ani emocji.
Polecam też książkę Psychologia tłumu. Bardzo tania pozycja, a pokazuje właśnie jakie są tłumy, dlaczego większość ludzi nie jest zbyt mądra (są jedynie jednostki) i jak bardzo kieruje się emocjami (stąd tona argumentów niemerytorycznych). Szczególnie tak się dzieje gdy tego typu ludzie zbiorą się w grupkę. Radykalizacja będzie postępować wraz z wyłonieniem radykalnego lidera, któremu uwierzą. Normalni będą odchodzić z grupy, a ona sama jedynie się wzmacniać w swoich założeniach, aż do czegoś co może być formą wojny, lub faktyczną wojną. I to jest słabość natury ludzkiej, która nie pozbywa się tego, ponieważ duża liczba niekoniecznie mądrych ludzi pokonuje jednostki liczebnością. Ogrom tego wynosi się z domu, słabej edukacji i złych doświadczeń, więc światło w tunelu jest.
Nie bez powodu też odeszliśmy od tortur. Tortur publicznych. Rozrywki dla gawiedzi, gdzie dla tych ludzi cierpienie i upokorzenie cieszy, daje zjednoczenie. Rozwinięta cywilizacja intelektualnie i duchowo odchodzi od takich rzeczy.
Poczytasz więcej artykułów to się na pewno dowiesz więcej. Zapraszam też do wspierania co miesiąc, bo widzę, że możesz pasować tutaj i korzystać z tego co robię, więc przyda się każda kolejna osoba.
Jak masz prywatne sprawy i rozmowy tego typu to na priw. Tutaj temat rozjechał się, a jednak wolałbym utrzymywać o czym jest temat np. o orbiterach.
Mam pytanie: czy w takim razie ja powinienem traktować kobiety przedmiotowo?
Bo to wszystko jest trochę na zasadzie „one są złe, więc przechytrz je”. Wszystko ma prowadzić jak najszybciej do seksu?
PS Artykuł całkiem ciekawy.
Mam pytanie: czy w takim razie ja powinienem traktować kobiety przedmiotowo?
Nie. Które moje zdanie sugeruje, że tak się powinno? Nikt nie powinien tak siebie traktować, ale tak się zdarza, tacy ludzie istnieją. Trzeba o tym wiedzieć. I wręcz niektóre osoby będą oczekiwały, że potraktujesz je po „zwierzęcemu”. Ale nikt nie zmusza, robisz to co sam uważasz i takie kobiety dobierasz.
Bo to wszystko jest trochę na zasadzie „one są złe, więc przechytrz je”.
Nie wiem dlaczego „złe” i które – wszystkie? Coś tu nie gra z odbiorem. Przeczytaj jeszcze raz tekst. Rozróżnij które kobiety są tymi złymi – toksyczne, niedostępne, narcystyczne, manipulujące, roszczeniowe. Przecież je rozróżniłem w tekście, a nie napisałem, że wszystkie mają jeden schemat zachowań.
Tu nie trzeba nikogo „chytrzyć”. Tu trzeba po prostu odpowiednio się zachować do tego co te kobiety oczekują, a czego nie powiedzą wprost. Tak jak ryba nie powie jak ją złapać na wędkę. Flirt z kobietami na randkach robi swoje, uczy wiele. Ale czasem trzeba to „czuć” i mieć.
Wszystko ma prowadzić jak najszybciej do seksu?
Nie musi. Jednak jeśli prowadzisz podryw to owszem. Bo ona może powiedziec, że nie jesteś zainteresowany, albo w ogóle boisz się jej.
To samo jeśli zachowujesz się jak orbiter, czy wpadłeś w friendzone.
Te wszystkie postawy należy odróżnić. I kobiety, które nadają się dla nas samych. Sam ustalasz priorytety i cechy, które są Ci potrzebne. To chyba jasne, że jak na portalu randkowym umawiasz się w jakieś miejsce to często masz sytuacje, że możesz nie znać dziewczyny i trafić na taką, która chce od Ciebie kasy. Albo za darmo jeść. Albo żebyś ją podwoził. Albo wysłuchiwał i rozwiązywał jej problemy. I nic nie dostaniesz w zamian, gdy nie umiesz się zachować odpowiednio. Albo znajdziesz taką, która się będzie chciała na seks umówić, ale nie powie tego wprost, a i tak będzie tego oczekiwała, że na spotkaniu zadziałasz. Masa wiedzy o kobietach, o różnych typach kobiet, o różnym podejściu do nich.
Ale nieważny jest typ kobiety w omawianych aspektach czyli bycia orbiterem, czy wpadania we friendzone. To są postawy do odrzucenia zawsze.
Tu kontynuacja https://swiadomosc-zwiazkow.pl/czy-da-sie-wyjsc-z-friendzone-i-czym-jest-strefa-przyjaciela/
Witam, jestem tu nowy i muszę przyznać strona i poruszana tu tematyka zapowiada się ciekawie.
Z TRP spotkałem się po raz pierwszy na stronie Rollo Tomassiego, którego pracę w jednym z artykułów polecił Corey Wayne, autor książki „How to be a 3% man” i strony understandingrelationships.com (piszę z pamięci). Język tego pierwszego jak i tematyka przez niego poruszana są dla mnie ciągle trochę za trudne, dlatego cieszę się, że znalazłem coś po polsku.
Po przeczytaniu dwóch tekstów mam dwa takie pytania:
1. Skoro jest więcej fizycznie atrakcyjnych kobiet od fizycznie atrakcyjnych mężczyzn, to dlaczego dziwi kogoś, że kobiety chcą innej, np. finansowej kompensacji?
2. Czy TRP promuje monogamię? Gdyby monogamia była powszechna ci mało atrakcyjni mężczyźni mieliby jeszcze większe problemy ze znalezieniem kobiety.
Aktualnie nie pracujemy, ale w skrócie:
1. Skoro jest więcej fizycznie atrakcyjnych kobiet od fizycznie atrakcyjnych mężczyzn, to dlaczego dziwi kogoś, że kobiety chcą innej, np. finansowej kompensacji?
Bladego pojęcia nie mam skąd przekonanie, że ktoś musi czymś nadrabiać w dobie równości płci.
Bladego pojęcia też nie mam dlaczego mielibyśmy stawiać atrakcyjność fizyczną na wzór, a tym bardziej do wystosowywania wymagań – czy jest to aby na pewno cecha wartościowa, czy stricte wbudowana, losowa, nadana jak u kobiet? Czyli im się należy, bo natura stworzyła je ładniejszymi, a my mamy harować? To są zachowania samców beta, nie tolerujemy.
Dlaczego stawiać ciężką pracę niżej, lub nawet na równi, niż urok?
Poza tym kobiety też zarabiają, wręcz ułatwia się im to parytetami i innymi tego typu rzeczami, więc typowy mężczyzna nie jest w stanie zaspokoić kobiecych roszczeń.
Kolejna uwaga, kobieca uroda i młodość nie trwa wiecznie, aczkolwiek jest najwyższa wtedy, gdy mężczyźni są tak samo młodzi i nie są w stanie tyle zarobić, nawet jakby chcieli. Nie da się stworzyć systemu w którym kobiety są równe, a jednocześnie mężczyźni im imponują.
Zresztą uroda jest subiektywna, a bogactwo zdecydowanie mniej.
Nie wiązałbym tego absolutnie, bo kobiety nie pracują na urodę, nie pracują tyle ile mężczyźni nawet nad sylwetką, czy zdobywaniem wysokiego statusu.
Nie rozumiem też tego, że mówimy o finansowej kompensacji – jestem ładna to płać mi? Brzmi trochę jak prostytucja.
2. Czy TRP promuje monogamię? Gdyby monogamia była powszechna ci mało atrakcyjni mężczyźni mieliby jeszcze większe problemy ze znalezieniem kobiety.
TRP uczy co jest skuteczne, a co nie. Ja na stronie promuje monogamię, ale to mój osobisty pogląd.
Nie widzę powodu dlaczego monogamia miałaby pogarszać sytuację mężczyzn mało atrakcyjnych. To właśnie monogamia ukróca poligamię samców alfa, którzy mają po kilka lub kilkanaście kobiet, a które stają się przez to niedostępne dla innych mężczyzn, ale i monogamia ukróca kobiecą rozwiązłość, która kieruje uwagę na jednego, a nie kilku różnych mężczyzn, przez co innym brakuje.
O tym pisałem tutaj:
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/idea-bloga/idea-bloga-cz-2/
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/media-spolecznosciowe-porzucenie-monogamii-wzrost-niezadowolenia/
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/rosnie-poziom-zdrad-rozwiazlosci-kobiet/
Wystarczy skorzystać z wyszukiwarki na belce i wpisać „monogamia”.
Dziękuję za odpowiedź.
Oczywiście przez pomyłkę zamieniłem definicje. Chodziło mi o poligamię i zgadzam się z tym, co napisałeś.
Co do pierwszego, kobieta oczekuje od mężczyzny poczucia bezpeczeństwa. Tak było zawsze i to się nie zmieni. Zmieniło się tylko to, że dziś większe znaczenie ma bezpieczeństwo finansowe.
Nie widzę nic z zachowania beta-samca, w tym że chcemy mieć piękna kobietę, z którą będziemy mieć piękne dzieci. Nie jest prawdą, że piękne kobiety są bardziej narcystyczne. To jest kwestia tego kto jest z jakiego domu, jakie miał wzorce.
Samiec alfa chce mieć żonę piękną i dobrą, a nie zadowalać się tylko dobrą. Pociągu seksualnego nie oszukamy.
Co do pierwszego, kobieta oczekuje od mężczyzny poczucia bezpeczeństwa.
A co samca alfa obchodzi co kobieta oczekuje? Ma się płaszczyć? Całe życie żyje tylko kobiecymi wymaganiami wobec niego? Nie. To on wymaga.
On też potrzebuje bezpieczeństwa.
Ona nie. Ona ma zapewnione przez państwo (te finansowe), fizyczne – nikt jej nie atakuje, to mężczyźni częściej wobec siebie są agresywnymi, niż wobec kobiet (no chyba że krytykuje się toksyczne kobiety, to co innego, są biali rycerze, także samcy beta), a na końcu jest coś takiego jak bezpieczeństwo emocjonalne, czyli zaufanie, wsparcie, lojalność, niepowodowanie zazdrości, poleganie na sobie i innych tego typu rzeczy czego pragną obie płcie.
Że kobiety wiodą sobie finansowo dzięki systemowi, to wymagają więcej niż mężczyźni mogą dać, co powoduje że mamy takie zachowania jak w artykule – mężczyzna się ślini do kobiety i jest uległy, boi się jej, ma niską wartość, próbuje sobie zaskarbić u niej uczynkami, prezentami, zgadza się na wszystko, byle być blisko niej, a ona może go wykorzystywać.
Nie widzę nic z zachowania beta-samca, w tym że chcemy mieć piękna kobietę, z którą będziemy mieć piękne dzieci.
Nic takiego nie napisałem. Napisałem, że harowanie na kobietę jest zachowaniem beta, tak jak bycie pantoflem czyli tzw. spełniaczem zachcianek. W normalnym związku obie płcie harują na siebie wzajemnie i dbają o siebie.
Do tego stawianie urody jakoś wysoko w hierarchii wartości jest negatywne. A gdzie dobroć, intelekt? To jest problem wielu mężczyzn, że dopiero jak przeżyją co nieco z ładnymi ale pustymi kobietami, dopiero zaczynają myśleć, że może warto też innych wartości w kobiecie szukać. Często jest za późno, potracili zdrowie, psycha zszargana, pieniądze i dom zabrany, dziecko jest u matki po rozstaniu.
Nie jest prawdą, że piękne kobiety są bardziej narcystyczne.
Nie wiem do czego pijesz, bo w powyższym komentarzu tego nie napisałem. Ale mogę łatwo stwierdzić, czemu narcyzm u ładnych kobiet jest częstszy – bo częściej są narażone na tzw. rozpieszczanie przez innych i lekkie traktowanie, bez odpowiedzialności, obowiązków, a dostając za nic nagrody.
Samiec alfa chce mieć żonę piękną i dobrą, a nie zadowalać się tylko dobrą. Pociągu seksualnego nie oszukamy.
Każdy samiec sobie może takiej chcieć, nic to nie zmienia, że warto kłaść nacisk na inne wartości, niż tylko wygląd, ponieważ o tyle ogłupia mężczyzn (samca wcale, bo się najadł tego już doszczętnie) i sprawia tyle, że się kobiety idealizuje, za darmo i mamy friendzone, orbiterów i innych pantofli, więc samców beta. Z kolei kobiety dewaluują mężczyzn, też za darmo. I dlatego spinają się wobec siebie, a wobec kobiet jest taka pseudo ochronka.
Na tym polegają związki, że wzajemnie zaspokajamy swoje potrzeby. To, że państwo coś zapewnia niczego nie tłumaczy, nie ściąga z nas odpowiedzialności. Osobiście jestem surowym krytykiem socjalizmu, więc może stąd wynika ta różnica.
Tak, już to wcześniej napisałem. Nie tylko wygląd się liczy.
Na tym polegają związki, że wzajemnie zaspokajamy swoje potrzeby.
Ano to podkreślaj, że wzajemnie i wymieniaj jakie kobieta ma też spełniać potrzeby, bo zwykle wychodzi wiesz jak?
Mężczyzna: seksualne, bycie miłą (albo i nie), szacunek (albo i nie, bo mają często opryskliwe karyny), jedzenie (albo kupienie na mieście).
Kobieta: i tu lista jaki ma być – cała książka.
Ta dysproporcja jest fatalna dla związków, mężczyźni są traktowani jak chłopiec do bicia (nie dosłownie, ale taki frajer) i wykorzystywania, a kobiety, mimo często reprezentowania sobą mniej – jak bóstwo. Kto normalny, logiczny do tego dopuści? Tylko sterowani fiutem i głupcy.
To, że państwo coś zapewnia niczego nie tłumaczy, nie ściąga z nas odpowiedzialności.
Ściąga, bo jak daje za darmo i odciąża, to znaczy, że nie trzeba być odpowiedzialnym. Róbta co chceta, bądźta kim chceta.
Osobiście jestem surowym krytykiem socjalizmu, więc może stąd wynika ta różnica.
Ależ ja też jestem i socjalizm też zepsuł kobiety. Psuje każdego. Każde rozpieszczanie psuje.
Tak, już to wcześniej napisałem. Nie tylko wygląd się liczy.
Ale to trzeba zaznaczać, że wygląd u obu płci się liczy, kobiety oceniają go u nas surowiej, a do tego mają tonę innych wymagań, których nie mają mężczyźni. I potem się dziwić, że mamy śliniących piesków (mimo że często wartościowych) i panny roszczeniowe, narcystyczne, aroganckie, butne, płytkie, które ciężko strawić w kontakcie. Bo się za mało wymaga, a za bardzo adoruje.
Na jakiej podstawie, bo chyba nie poczucia humoru decydujesz, że chcesz iść z kobietą do łóżka?
Na podstawie wielu cech, poza wyglądem ,na pewno jak się rozmawia i spędza czas. Jak kobieta jest niezadbaną świnią, która co chwila klnie, gada pierdoły i jest nieznośna to odechce się też iść do łóżka. Znaczy ja tak mam, ale tu jest poradnik dla ludzi, którzy chcą uniknąć zostania we friendzone. Mnie to nie tyczy, bo nigdy nie bywam w takich relacjach, a koleżanek nie kolekcjonuję. Wygląd to tylko bardzo wstępny wskaźnik i tylko wstępny.
Myślę, że trochę za bardzo generalizujesz. Kobiety również, często miłe i ładne, są w związkach z palantami. Każdy sam ustala granice.
Myślę, że trochę za bardzo generalizujesz.
Gdzie? W którym zdaniu?
Kobiety również, często miłe i ładne, są w związkach z palantami. Każdy sam ustala granice.
A gdzie pisze, że nie są? Ja mówię o tym co jest za często, albo co za rzadko, a nie oceniam 100% sytuacji, nie da się opisywać zjawisk bez generalizowania właśnie co jest często ,albo rzadko. Oczywiście są kobiety w związkach z palantami, ale pamiętaj, że to one mają rolę selektywną, to do nich się podchodzi, to one częściej mają więcej zainteresowanych mężczyzn niż mężczyźni mają pęczki kobiet do wyboru.
W takiej sytuacji jaka jest ich odpowiedzialność za wybór palanta?
A tak btw, swój do swego.
Odbijesz się od moich tekstów, jeśli będziesz za bardzo przywiązywał uwagę do generalizowania, ponieważ na tym to polega, tak się opisuje zjawiska. Nie da się pisać o suchych liczbach, bo ludzie nie są mierzalni, nie są badani jota w jotę i po domach nie krążą badacze.
Tu cytat z artykułu Czym The Red Pill różni się od feminizmu?
A tu z kolei piszesz:
No więc jak? Od inteligentnej kobiety oczekujesz, że jak system daje, to nie będzie korzystała z przywilejów, a mężczyzna, jak system zdejmuje z niego obowiązki, to może taki stan akceptować?
Ale gdzie coś napisałem o mężczyznach i rozróżniłem te tezy na płcie? To jest ogólna teza. Każde zdjęcie odpowiedzialności niezależnie czy z kobiet czy mężczyzn jest toksyczne, każde rozpieszczenie działa negatywnie na daną osobę. Poza tym mężczyźni i tak zawsze mieli więcej i cięższe obowiązki. Ale nie może być, że tylko z jednej płci się je ściąga i traktuje pobłażliwie. Nieważne już której.
Czyli zgadzamy się, że głównym zadaniem mężczyzny jest zapewnienie bezpieczeństwa swojej kobiecie i rodzinie, czy też nie zgadzamy się?
Nie tylko zadaniem, ale i potrzebą mężczyzny, który ma w genach chęć zdobywania, pokonywania przeszkód, osiągania celów. Dzisiaj nie musimy tak często bronić naszych żon i dzieci przed agresja fizyczna, ale natura mężczyzny jest ta sama. Nie ma nic cenniejszego do zdobycia jak bezpieczeństwo dla swojej rodziny.
Czyli zgadzamy się, że głównym zadaniem mężczyzny jest zapewnienie bezpieczeństwa swojej kobiecie i rodzinie, czy też nie zgadzamy się?
Nie tylko zadaniem, ale i potrzebą mężczyzny, który ma w genach chęć zdobywania, pokonywania przeszkód, osiągania celów. Dzisiaj nie musimy tak często bronić naszych żon i dzieci przed agresja fizyczna, ale natura mężczyzny jest ta sama. Nie ma nic cenniejszego do zdobycia jak bezpieczeństwo dla swojej rodziny.
Nie zgadzamy się. Nigdzie tego nie napisałem.
Aktualnie, w dobie równouprawnienia jest to przedawnione. Wręcz jest tak, że od mężczyzn się wymaga tych wszystkich rzeczy, dodatkowo posiadania cech, które są bardziej nowoczesne, a kobieta? A kobiety porzuciły swoje role i obowiązki, więc mężczyźni tyrać mają jeszcze więcej, dostając za te starania jeszcze mniej.
Więc nie, to już nie przejdzie. Nie w czasach gdzie kobiety są uprzywilejowane i niezależne, w tym finansowo od mężczyzn. Każda może poradzić sobie sama, wręcz dostaje zewsząd wsparcie i pomoc, parytety i podnoszenie samooceny.
A zapewnianie bezpieczeństwa kobiecie (cokolwiek to znaczy) jest zachowaniem samca beta. Ślini się, stara, zaspokaja zachcianki, a jest jedynie petentem i narzędziem w rękach kobiety, która nie jest mu nic winna. A jest dlatego, że on za mało od niej wymaga i związek nie działa na równych zasadach.
I mężczyźni będą z tego rezygnować, bo nie ma rewanżu dla nich. Jeśli przyszedłeś tutaj po to, by mówić o kryzysie męskości, tym, że mężczyźni nie chcą „zapewniać”, to źle trafiłeś. My tutaj o przyczynach i skutkach, inaczej niż to co zostało wpojone mainstreamowo. Tobie wpojono widać to co na rękę kobietom, czyli męskość to definicja tego co korzystne dla kobiety.
Nie ma nic piękniejszego, niż płacenie za kobietę jeszcze powiedz. Bycie jej sponsorem, sługą i tak dalej…
Ale co od niej?
Nie ma nic cenniejszego do zdobycia jak bezpieczeństwo dla swojej rodziny.
W porządku, jednak dlaczego ma to być w dzisiejszych, bezpiecznych czasach męskie zadanie, a nie wspólne działanie, by rodzina trwała w dobrym stanie?
Odpowiedz mi jasno, czego wymagasz od kobiety i co wymaga społeczeństwo, gdy to one składają 2/3 pozwów rozwodowych i rozbijają w ten sposób związki i rodziny? Przecież one nawet gotować nie są dziś uczone, a mężczyzna ma na barki brać wszystko, naprawdę?
Drugie, zdefiniuj bezpieczeństwo.
A i jeszcze coś
„który ma w genach chęć zdobywania, pokonywania przeszkód, osiągania celów”
A kobieta na odwrót, nie chce pokonywać przeszkód i osiągać celów?
Są różni ludzie, nie każdy mężczyzna to zdobywca i nie każdemu jest łatwo pokonywać wszelakie przeszkody, tym bardziej, gdy faworyzuje się inną płeć, wspiera, a jego zostawia samego z problemami i presją na nim ciążącą. A potem zdziwienia, bo mężczyźni z uzależnieniami, nerwowi i w większości samobójcy.
Ja piszę o naturze ludzkiej, a Ty kolejny raz jako argument wykorzystujesz obecny system, od którego mamy się odcinać.
Równouprawnienie nie jest zgodne z naturą zarówno mężczyzn jak i kobiet. Naturalnym jest podział ról, a nie ich współdzielenie.
Naturalnym jest podział ról, a nie ich współdzielenie.
Naturalnym jest też wypróżnianie się w trawę, a nie do toalety.
Nie odetniesz się od systemu, jeśli będziesz patrzył na ręce tylko jednej płci, mężczyznom. To też robi system. Mężczyźni źli , za mało zdobywają, za mało bezpieczeństwa dają i w ogóle są niedorobieni. Tak się słyszy. O kobietach nic.
Żeńska rola płciowa, umówmy się, to nic trudnego. Każda może urodzić (a nikt nie zmusza kobiet do tego), a prowadzenie domu w czasach dobrobytu i technologii to jest sprawa bardzo prosta. To nie jest żaden wymóg.
I nie ma dla kobiet obowiązku utrzymania takiej rodziny, bo są pierwszymi do rozwodzenia się, a karę za to ma i tak płacić mężczyzna.
To jest dzisiaj. Ale nie wiem o czym mamy rozmawiać, jak małżeństwo też nie jest naturalne, a kulturowe. Zresztą tak jak te role płciowe, nie licząc rodzenia i zapładniania. Ale naprawdę nie zniżajmy się do tego.
Ja jednak uznaje coś takiego jak naturalny podział ról. Im bardziej jesteśmy zgodni z własną naturą, tym szczęśliwsi jesteśmy.
Nie patrzę na ręce żadnym mężczyznom, poza sobą samym, a od kobiet też wymagam bardzo dużo.
Technologia i dobrobyt działa też na naszą korzyść. Dzisiaj nie musimy już wyruszać na łowy do buszu, żeby zapewnić byt rodzinie. Możemy robić to nawet oddając się naszym pasjom.
Więc pytam, czym są te role dzisiaj? Zarabiasz, a kobieta siedzi w domu bez pracy i wychowuje dzieci, czy jak?
Mnie to nie uszczęśliwiałoby, bo wiem, że może zwiać z dziećmi i moją kasą, a nawet mieszkaniem.
Jak tu być szczęśliwym? I nie odpowiedziałeś czego od kobiet wymagasz. Konkrety. Bo od mężczyzn wiadomo co.
I jeszcze raz, zdefiniuj bezpieczeństwo.
Bo jeśli finansowe – nieprawda, bo kobiety nierzadko dziś zarabiają więcej i należy od nich wymagać tego, by to wnosiły, jeśli chcą być traktowane z poważaniem. Pieniądze to wartość jak każda inna. Przekładając na jaskinię to mężczyźni mogli sprzedawać mięso, a kobiety np. zioła.
Dalej bezpieczeństwo emocjonalne? Z obu stron powinno być zapewnione. Płcie w związku mają być wierne, lojalne, dawać sobie pewność, a nie nieufność i powody do zazdrości.
Bezpieczeństwo fizyczne? Nikt kobiet nie atakuje. Prędzej my sami siebie.
Więc?
Da się to przełożyć na dzisiejsze czasy? Absolutnie wątpie. Dlatego trzeba od kobiet wymagać więcej, a nie skupiać się na nas, płci, która zewsząd jest tylko atakowana, a profit zerowy.
Nie bronię iść kobiecie do pracy, jak i nie wymagam, ale dbanie o dom jest jej naturalną rolą.
Poważnym zagrożeniem jest to, że wielu mężczyzn nie zarabia tyle, by kobieta nie musiała pracować zawodowo. W konsekwencji mężczyzna musi pomagać w domu. Jeśli tego chce, to wszystko w porządku, ale często jest to powodem wielu nieszczęść i problemów
Winny jest system ekonomiczny, w którym żyjemy i to należy zmieniać, a nie usprawiedliwiać depolaryzację płci i ich ról tym właśnie systemem.
Ja nie usprawiedliwiam, ot każdy musi sam nauczyć się z tym żyć.
Zgodzę się z tym, że system nie pozwala mężczyznom na tyle zarobić, by kobieta nie musiała pracować. Wtedy to byłby realny wybór. Teraz jak pisałem albo się człowiek przystosuje albo przegra i żaden to wybór, a przymus. Ale czy w historii kiedykolwiek byliśmy czymś mniej niż niewolnikami? 🙂 Ot robimy co system chce, ustalony wcale nie przez nas.
I nie widzę żadnego sensu wmawiania, że kobieta jest od „opiekowania” się domem. Że co? Jest z NATURY szczęśliwa zmywając naczynia i podłogi, a facet nie? Wolne żarty. Zero natury w tym.
Wielkie zmiany wymagają wielkich poświęceń.
Jeszcze zacytuję z powyższego artykułu:
Na jakiej podstawie, bo chyba nie poczucia humoru decydujesz, że chcesz iść z kobietą do łóżka? Wszystkie inne cechy charakteru człowiek jest zdolny ukrywać przez pierwsze tygodnie, a nawet miesiące znajomości!
Kobiety niedostępne powinno się odsuwać od relacji damsko-męskich, a nie zdobywać, aby nauczać poprawnych zachowań.
To zdanie jest w mojej ocenie błędem. I widać pod koniec tekstu jakąś urazę autora tekstu do takich kobiet. Szczerze takie trochę niedostępne kobiety są najlepsze. Sam będąc w kilku relacjach to te w których musiałem troche się natrudzić (w zdrowy sposób) były przyjemniejsze. Facet jest myśliwym i lepiej jest polować na „zwierzynę” która wymaga troche więcej trudu.
Najważniejsze, że lubimy inne kobiety. Jeśli Ty lubisz zdobywać udające niedostępne, to dobrze, bo zabierzesz te kobiety tym, którzy takich nie chcą. tylko pytanie ile lat byłeś z taką roszczeniową manipulantką? W początkowej fazie może i to jest dobre, bo wmówić sobie można że ma się atrakcyjne cechy zdobywcy, ale co dalej? Kłody pod nogi? Utrudnienia dla samego utrudniania? Po co? Jak kobieta udaje pewne uczucia, w tym zainteresowanie Tobą, to będzie udawać i w innych sferach. Na fałszu niczego się nie zbuduje, ale to już każdego indywidualny wybór co mu lepiej gra.
Widać że jesteś kolejnym białym rycerzem lub jak kto woli mengina czyli męska wagina. Żałosne i smutne że takie zera jeszcze chodzą po ziemi.
Bardzo podoba mi się określenie „orbiter”. Z kobiecej perspektywy zjawisko ma jeszcze jeden negatywny aspekt: jak widzę takiego „orbitującego”, to czasem wyczuwam, że płyną z jego strony bardzo pozytywne sygnały. Dopóki jednak on nie wykona żadnego konkretnego kroku, to pewności przecież nie mam 100%, czy to są pozytywne sygnały od kumpla/przyjaciela, czy może ta osoba myśli też o mnie w innych kategoriach.
Przerabiałam to.
Jeszcze pół biedy, jeśli kobieta widzi w takiej osobie „tylko” przyjaciela. Ale co zrobić, kiedy ją interesuje coś więcej?
Kto bierze ten musi nauczyć się dawać, kto nauczył dawać, ten musi nauczyć się brać. Więc w skrócie – kto daje ten bierze. Adekwatność kanału w dwie strony. Czasem można orbitowanie skrócić konkretnym gestem, informacją prostą z Waszej strony dziewczyny! Też bywacie orbitkami i nie umiecie z tego wyjść. Chciałabyś, ale boisz się, nei wiesz jak, choć Twoja natura podpowiada co innego, ale nie chcesz jej słuchać. A energia na prawde działa w dwie strony i spotkanie zaaranżowane czy „przypadkowe” nie jest przypadkiem, a skutkiem przyczyny lub wielopłaszczyznowych przyczyn, jedną z nich jest chęć poznania, by wybrać, by wybrać mądrzej niż to się robiło do tego pory. Ale- kto puka ten wchodzi! Jedna moja przyjaciólka przerobiła ten tekst na „kto puka ten puka”, albo na późniejszy „kto puka musi umieć kochać”