95% mężczyzn będzie odrzucanych przez kobiety za wygląd. Era hiperpłytkości i hiperpróżności
Mężczyzna powinien być ciut ładniejszy od diabła? Nie te czasy! W erze hiperpłytkości i hiperpróżności jest zupełnie na odwrót. Kobiety nie mają zamiaru tolerować mężczyzn poniżej pułapu atrakcyjności, który jest niemożliwy do osiągnięcia dla większości mężczyzn. Książę z bajki jest żądaniem! Nierealnym tak samo, jak te bajki, w które wierzą, ale takie żądanie stało się powszechne.
Jest to efekt przechodzenia ze skrajności w skrajność typowej dla niedojrzałego społeczeństwa. Społeczeństwa, które zapomina o wartościach, dzięki którym nastąpił tak duży postęp. Aktualnie to najbardziej próżne i puste jednostki mogą wieść największy prym, bo niczego wielkiego się już od nich nie wymaga oprócz atrakcyjności fizycznej, czy też umiejętności wywołania szumu wokół siebie. I dlatego nie tylko na tym bazują, opierają swoją samoocenę, ale też żądają, by płeć przeciwna, a więc mężczyźni, oferowali takie same puste, ale i niemożliwe do zaoferowania wartości. Bo mężczyźni nigdy nie będą tak samo fizycznie atrakcyjni. Mężczyźni nigdy nie będą płcią piękną. To nie są atrybuty mężczyzny. Mogą być co najwyżej miłym dodatkiem. Będą rzadkością. Zawsze. Ale głupi ten i ta, którzy sądzą, że na atrakcyjności fizycznej buduje się jakiekolwiek dobre więzi, związki. Nie od tej cechy zależy jakość wspólnego życia i zrozumienia, co staje się wiedzą zaskakującą dla wielu.
I nawet jak kobiety narzekają na zniewieścienie mężczyzn (które same promują m.in tym wybieraniem mężczyzn po perfekcyjnym wyglądzie, lub robią sobie z nich uległe, pantofelskie „żonki” w związkach), to niegdyś męski mężczyzna to był przecież brzydki mężczyzna. Przystojnym z kolei nazywało się mężczyznę czystego, schludnie ubranego (nie, nie w najnowsze garniaczki od Armaniego mające zaprezentować bogactwo), a do tego wyższego od kobiety. Starczyło być wyższym o 5cm. I basta. Dziś to przekracza wszelkie granice, bo dziś trzeba być niższym o te 5cm, ale od najwyższych ludzi świata. Wszystko jest zupełnie odwrócone. Mężczyzna, ten statystyczny, jest traktowany jak podczłowiek, zaczyna przepraszać, że żyje, a statystyczna kobieta chce być traktowana jak bogini.
I nie. To, że kobieta nadal narzeka na swój los, nie oznacza, że ma gorzej niż ma większość mężczyzn, którym nie za bardzo pozwala się na narzekanie. Nie dopuszcza się żadnej innej prawdy, niż „to kobiety mają najgorzej i zawsze miały”. Finito.
Coraz większa liczba partnerów seksualnych kobiet. Coraz bardziej samotni i wykluczeni mężczyźni. Skromna procentowo grupa bardzo przystojnych mężczyzn ma największe liczby partnerek seksualnych w historii
Kobiety od wieków nie dobierały mężczyzn w wielkim stopniu na podstawie ich atrakcyjności fizycznej. Ba, same chciały uchodzić za płeć mniej płytką, mniej prymitywną, mniej sztuczną, a bardziej stawiającą na uczucia wyższe, dobroć, a więc na pożądanie dobrego charakteru, intelektu, uczynności, dobrego serca, zapewnienia bezpieczeństwa, stabilizacji, zaufania, spokoju i możności założenia dobrej, kochającej się rodziny.
Niektórzy mówią, że był to wynik straszliwego patriarchalnego systemu gnębiącego kobiety, przez którego musiały być dobrymi i wartościowymi ludźmi, ale też dobierać do związków takich samych mężczyzn! To przecież OPRESJA!
Dziś? Gdy panuje matriarchat? Nic bardziej mylnego. Drugą skrajnością tego wahadła jest przesadna wybredność i odrzucanie za sam wygląd bardzo znaczącej ilości mężczyzn. Dziś, by być akceptowalnym dla kobiet z wyglądu należy mieć cechy, które posiada może kilkanaście procent mężczyzn (np. mieć praktycznie twarz modela, lub wzrost który osiąga jedynie kilka % ludzkości).
Kobiety same już powtarzają, że większość mężczyzn im się kompletnie nie podoba i tak naprawdę wystarczy jedna nieidealna cecha, by takiego mężczyznę odrzucić, a nawet nim wzgardzić. Nie chcą mieć z nimi niczego do czynienia – tym bardziej jak słyszą jaką jesteśmy złą płcią od feministek. Odgórnie wpajane przekonania nie pozwalają im uwierzyć, że jest zupełnie inaczej. Nie pozwalają otworzyć się na prawdę.
Takie kobiety potrafią spojrzeć na ciut nieidealne zdjęcie w ich mniemaniu i uważają, że już znają dogłębnie mężczyznę, którego widzą. Już wiedzą kim jest, jakie ma poglądy, doświadczenia i jaka rysuje się przed nim przyszłość. Wiedzą wszystko, choć nie wiedzą niczego.
Same powtarzają czy to w szkołach, pracy, czy na „clubbingu” gdzie odprawiają taniec godowy, spacerując przez miasto, czy oglądając zdjęcia mężczyzn w internecie – nie ma takich mężczyzn, by kobiety mogły powiedzieć: „tak, ten jest w porządku, ten jest apetyczny, a z tym bym się umówiła”. Oj nie. Teraz jest era przesuwania palcem po telefonie w lewo z zawrotną prędkością (dla nieświadomych: w ten sposób odrzuca się profile na Tinderze)…
…szczycenia się rozwiązłością…
A jakby policzyć z iloma mężczyznami się całowały, ho…
Od momentu wynalezienia przez mężczyzn antykoncepcji, ale i wprowadzenia zapomóg socjalnych dla samotnych matek, kobiety nie muszą się już martwić z jak bardzo zepsutym mężczyzną sypiają i jak bardzo zepsute są same. Dlatego też rośnie liczba partnerów seksualnych kobiet, a co wpływa na niestabilność samych związków i częste rozstania – z byle powodu, bez uczenia się minimum wytrwałości. Nie ma tam „starań” o których tak wiele się słyszy (i na tym etapie to pozostaje). Oczywiście patrzmy na te liczby z dużym dystansem, ponieważ kobiety zazwyczaj zaniżają swój przebieg. Tym bardziej w krajach uznawane za konserwatywne, gdzie króluje chęć, by nawet bezpruderyjna kobieta była uważana za pruderyjną. Polki nie są zbyt wysoko w rankingu, ale nie oznacza to, że podawane przez nie liczby w pełni oddają ich wszelkie doświadczenia seksualne i, że pokolenie które teraz wchodzi w dorosłość, czy nawet jest nastolatkami już nie nabija sobie liczb partnerów, które mają sfeminizowane kraje.
Zmiana dotyczy też mężczyzn:
Efektem jest rosnąca liczba tzw. inceli. Mężczyzn zupełnie wykluczonych przez kobiety, które skupiają się na nieudolnym uwodzeniu mężczyzn z top 20%. Z samej zasady nie jest możliwym, by tak mała garstka mężczyzn mogła związać się monogamicznie z 80% kobiet. Większość kobiet przegra w tej walce… a przy okazji wykluczeni przez nie mężczyźni.
Co więcej się dzieje? Kobiety zakładają konta np. na onlyfans, by sprzedawać swoje nagie fotki i filmy. Robią to już od wieku nastoletniego (ew. robią to na sex kamerkach), czy robią takie akrobacje:
I ciągnie się za nimi ten czas pustego balowania w wieku studenckim, który przedłużył okres dojrzewania, wspinania się towarzysko na krzywdzie, czy poniżaniu drugiego, na tym spłycaniu relacji i… na końcu wcale nie lądują na cztery łapy, bo przecież efektem jest plaga depresji, agresja, anoreksje i bulimie, rozbite rodziny, rodziny skupione na wszystkim innym, tylko nie budowaniu więzi. Pseudomiłości, nietrwałe i zdystansowane, bo zbudowane na podstawie płytkich cech jak właśnie wyglądzie, zasobach materialnych, czy statusie społecznym.
A przecież za fałszem miłosnym w rodzinie, przedmiotowym siebie traktowaniem, obłudą, tajemnicami, niewyrażonymi, ukrytymi intencjami i udawaniem kryje się niebezpieczny narcyzm i neurotyzm, krzywda dla dzieci na całe życie…
Są też sztuczne związki zawiązywane chyba tylko po to, by wrzucać sztuczne fotki na instagrama i fb, pokazujące sztuczne emocje, sztuczne stany, sztuczne poglądy i sztuczne zażyłości.
Zepsucie jest, brak moralności jest, szum jest, chwalenie się czymś co kiedyś było wstydem – JEST. Mówiłem, wszystko na opak. Ze skrajności w skrajność.
(link trzeba obejrzeć w youtube)
Większość mężczyzn będzie w ciemnej dupie. Wyglądem kobietom nie pasują, zasobami w dobie równości płci imponować już nie mogą – są zbędni (oprócz płacenia podatków)
Nauczyciel uwodzenia uważa, że jest mniej niż przeciętnie atrakcyjny. Jeśli on jest poniżej przeciętnej, czyli poniżej 5/10 to już nie 80% mężczyzn nie podoba się kobietom (Zasada Pareto; mocno upraszczając jest to wymaganie mężczyzny minimum 8/10, nawet jak samą się jest 2/10), a 95% z nich. A będzie tylko gorzej.
Kobiety stają się coraz wybredniejsze i coraz bardziej negatywnie nastawione do mężczyzn. Lubują się coraz bardziej w wyszukiwaniu takich detali, by mężczyznę odrzucić. Wystarczy mała wada. Wystarczy małe odstępstwo od ideału. Wystarczy mały szczególik niepasujący do całości. Wystarczy nieodpowiednie tło zdjęcia. Nieodpowiednie zajęcie wykonywane na zdjęciu, ukazujące zbyt niski status, lub majętność. Wystarczą nieodpowiednie przedmioty na zdjęciu. Zawsze jest się do czego takiej kobiecie doczepić i wyrazić swoje niezadowolenie, naburmuszenie i teatralnie obwieścić, że „to nie to”. I, że nie da się tego zmienić, że mężczyzna jest jaki jest i taki będzie, jak ona go widzi na zdjęciu – wiecznie niedorastający do jej poziomu. I takie odczucia może mieć już niedługo 95% mężczyzn. Pozostałe 5% jest akceptowana z wyglądu, ale spokojnie – przechodzi dalszą, równie surową selekcję na podstawie kolejnych, nierealistycznych wymagań.
Przyczyn tego jest wiele. Poruszałem je nie raz na blogu w osobnych tekstach. Jest to:
- Hipergamia wywindowana do niesamowitych poziomów, nieznanych wcześniej ludzkości
- Jest to wspomniana narcystyczna, płytka kultura oparta na próżności, obłudzie, sztuczności i docenianiu głównie walorów wizualnych
- Internet. Kobiety urzędujące w nim mają się za wybitnie atrakcyjne, gdy wcale takie nie są. Wzmocniły to media społecznościowe, portale randkowe, filtry upiększające, przyzwolenie na oszustwo makijażowe. Nadwyżka populacyjna mężczyzn w młodym wieku jest zdesperowana i wielbi naprawdę przeciętne, bardziej wadliwe od nich kobiety.Poniżej można zobaczyć jak kobieta może oszukać genetykę i na podstawie błędnych przesłanek atrakcyjności/seksualności zdobyć mężczyznę, czy nawet się rozmnożyć. Mężczyźni nie mają tak dużych i skutecznych możliwości oszukiwania kobiet (jak to w ogóle brzmi?). Ona nawet biodra i wcięcie w talii zmodyfikowała sobie operacjami.Tutaj więcej info o niej (ciekawe skąd miała na to pieniądze? czyżby od mężczyzn? #piekłokobiet).
–
- Jest to uprzywilejowanie kobiet budujące ich roszczeniowość, niski próg tolerancji, egoizm i konfliktowość
- Szalejący, coraz bardziej radykalny feminizm wpływający na społeczeństwo, prawo i relacje, a który też spowodował, że pojawiło się zjawisko inceli, mniejszości wykluczonej seksualnie, a co za tym idzie także ze związków z kobietami. Ten sam feminizm uznał, że każdy jego przeciwnik to mizogin, ktoś kto nienawidzi wszystkich kobiet co do joty, więc i jego należy wykluczyć
- Jest to rewolucja seksualna, która spowodowała rozwiązłość kobiet, oraz małej grupy bardzo atrakcyjnych mężczyzn
- Jest to akceptowana coraz szerzej nienawiść do białego, heteroseksualnego mężczyzny. A już na pewno, gdy nie wielbi on feminizmu, lewicy i gdy choć leciutko nadepnie na odcisk toksycznym kobietom mówiąc o nich prawdę i tylko prawdę
- Jest to też idiokracja. Po jakby rosnącej fali świadomości kilka lat wcześniej u ludzi następuje teraz regres. Pokolenia są coraz głupsze, coraz bardziej prymitywne, wyrażają się w coraz bardziej prosty, lub nawet prostacki sposób, nie chcą słuchać nikogo i niczego. Chcą jedynie potakiwania. Kobiety w tym jakby królują obrażając się łatwo o posiadanie innego zdania, czy poglądów. Są też przeświadczone o swojej mądrości, ale i moralności, gdy jest zupełnie inaczej. Wszak choćby na topie instagrama króluje dziewczyna, która jest znana z wciągania narkotyków, uprawiania seksu oralnego na publicznej kamerce, bijatyk. Oglądalność ma Hotel z Raju, gdzie każdy z każdym musi uprawiać seks, a rozmowy tych osób wydają się gadaniną patologicznych baranów. Dużą popularność mają też ludzie krzyczący, że aborcja na życzenie jest okej, że będą zabijać płody dla zabawy. Są też przecież prostytutki, które zwą się sex workerkami, by pokazać ten zawód bardziej moralnym, niż jest. Niestety te kobiety zamiast iść na terapie wcześniej, bo mają wielkie problemy, to szukają ukojenia w tym zawodzie. Są też przecież ruchy akceptacji niezdrowej otyłości, ale oczywiście tylko u kobiet. Są też wspomniane feministki, które uczą kobiet agresji, złego nastawienia do mężczyzn, braku zaufania do nich i gówniarskiego zrzucania winy za wszystko co złe na nich. Wszystko co najgorsze miałoby być dziś promowane w taki sposób, by uznać to za wielką, dobrą, zdrową wartość. I mówię, w tym królują kobiety. Są głośne. Albo dają się manipulować toksycznym środowiskom. To i to jest jednak złe.
Jeśli ktoś dotarł do tego momentu to niech sobie jeszcze zobaczy ten challenge młodych ludzi. Lizanie sedesu dla lajków.
A jakby tak być człowiekiem pozytywnym? Doceniać, zauważać, komplementować i skupiać się na zaletach? Jeśli kobiety nie umieją, to mężczyźni mogą się tego nauczyć. Tak, bycia takimi wobec innych mężczyzn również
A co gdyby spróbować obiektywnie ocenić tego nauczyciela uwodzenia? Co gdyby nie być marudnym wujem? Jedziemy.
Przeciętny Polak nie ma tak gęstej, ciemnej brody. W tym nagraniu wygląda jak broda południowca. Hiszpanie czy inni śniadzi mężczyźni bardzo często kobietom się podobają. Sporo Polaków ma menelską brodę, przez którą wyglądają na bardziej brudnych, starych, a często i nie mają jej wcale.
Ten człowiek ma proste rysy twarzy, symetryczne, co nie jest typowe. Symetria jest związana jednak z atrakcyjnością u mężczyzn. Tylko u kobiet nie jest problemem (a wyrównują sobie ją makijażem, fryzurami, czyli sztucznym podnoszeniem swojej wartości genetycznej – czego przecież w genach nie przekażą). Nie wygląda on jak „janusz”, inna cebula, czy inny ziemniak, jak to się mówi często. Nie ma cofniętego podbródka. Nie jest otyły (ewentualnie był przed popracowaniem nad sobą). Jego czaszka jest też symetryczna przez co nie wygląda źle w łysinie. Jakby tak spojrzeć to i oczy ma na dobrym poziomie. Nie są to oczy ofiary. Zęby są zrobione, białe. Przeciętni raczej nie dbają o nie w ten sposób. Uśmiech prosty, nienaginający rysów. Nie można powiedzieć, że jest zniewieściały z wyglądu, co nie każdej kobiecie pasuje (choć są zwolenniczki), ani też nie jest ogrem, którego często kobiety podają jaka druga skrajność męskiej nieatrakcyjności.
Ja bym mu ciut więcej dał w skali punktowej niż przeciętne 5/10. Docenił pewne rzeczy których mijany na ulicy przeciętniak nie ma. Zauważył to. Bez spiny. Bez przesadyzmu. Jak się nie ma kompleksów do szpiku kości i nie jest się złym, płytkim człowiekiem to docenianie innych nie boli. Jak się te kompleksy ma, niczego do zaoferowania, a złośliwość siedzi w naturze to będzie szukało się wad. Tak jak robią to te coraz bardziej „nowoczesne” panny. Im wiecznie będzie źle, wiecznie będzie im za mało i wiecznie będą uważać, to mężczyzna będzie tą gorszą połówką w ich relacji.
Sam prędzej wynajdę wady w charakterku, byciu złą osobą, nieposiadaniu głębszych wartości, niskim intelekcie, problemach z logicznym myśleniem i w zaburzeniach osobowości. Te cechy nie pozwolą się dogadać i umiejętnie współpracować.
Ale ile ludzi, tyle opinii. Ile ludzi, tyle wartości.
Mężczyzna musi być sławnym, bogatym i bardzo przystojnym, by zostać zauważonym. Kobieta wystarczy, że się nie zapuści
Krótki komentarz do słów które nauczyciel uwodzenia powiedział na końcu, że mężczyzna musi coś „robić”, by być zauważonym, bo tylko 5% mężczyzn może być kim chce, a i tak dostanie miłość.
To ogólnie miód dla uszu dla wielu kobiet, które są dziś przekonane, że o nie trzeba się starać. Że od działania, inicjatywy i pomysłowości jest facet. Że je trzeba zdobywać jak jakiś przedmiot. Że dla faceta to wręcz naturalne, a dla kobiety grać niedostępną. Albo jak twierdzi Cardi B, że mężczyzna powinien wydać więcej pieniędzy w Walentynki na prezent dla kobiety. Strasznie szkodliwe rzeczy. I co najgorsze te kobiety uważają, że są za równym traktowaniem płci. To są te same, które mają większe żądania wobec mężczyzn i częściej ich odrzucają, czy hejtują. Te same, które uważają, że mogą mówić co facet ma robić, a on nie może mówić co one mają robić. Te same, które mają się po prostu za lepszy gatunek. Bo przecież to nie jest tak, że mężczyźni akceptują 5% czy 20% kobiet. Nie. Dużo, dużo więcej. Ta skala jest odwrócona. Płcie zachowują się w tym wypadku odwrotnie. Mężczyźni potrafią zaakceptować 80%, czy nawet 95% kobiet zostawiając tylko ten mały ułamek kobiet w samotności.
Ale to nie oznacza, że kobiety są wartościowsze. To oznacza, że mężczyźni częściej potrafią akceptować, szanować i kochać kobiety, a kobiety mężczyzn nie.
PUA na tym trochę zarabiają, bo dają nadzieje mężczyznom, że ok, coś tam zrobisz dodatkowo, pokażesz się, to cię któraś zauważy, mimo wyglądu poniżej przeciętnej. I fakt, w kilku przypadkach to zadziała. Jednak w większości jeśli kobieta powie pas już przy patrzeniu na mężczyznę, to zwykle nic się nie da z tym zrobić. Jeśli nie budzi się emocji na samo spojrzenie, to kaplica, bo dla tych kobiet emocje są najważniejsze. Emocje, które ma generować facet. One? Może przy kłótni, bo jest za nudno, za stabilnie i za spokojnie. O tak:
Więcej o wywoływaniu kłótni, dramatów i wyciąganiu problemów z kapelusza przez toksyczne kobiety przeczytasz w tym moim artykule.
Natura kobiet. Zmieniona, wyparta, ujawniona? Co się dzieje?
Czasami można mieć wrażenie, że kobiety są coraz bardziej nie tylko zakochane w sobie, ale i homoseksualne, bo pociąg do mężczyzn jest ograniczony u nich do minimum. Mężczyźni są sprowadzani do cech użyteczności, dawania zysku, dowartościowania, do uległego potakiwania, czy generowania dla kobiet czegoś przyjemnego. A i byłbym zapomniał, do bycia dawcą spermy (to szczególnie kieruję do tych kobiet, które narzekają, że jacyś mężczyźni mają je za inkubatory – dwie grupki po jednych pieniądzach).
Można wysnuć teorię, że pewne kobiety nie znają dziś swojej natury ani trochę, bo została przez system spaczona i nie znają się na tyle, że może im się spodobać ktoś kogo odrzuciły na pierwszy rzut oka, czy po pierwszym wrażeniu. Czyli wraz ze zwiększaniem zażyłości między dwiema stronami, ale i przyzwyczajeniem się do swojego wyglądu, w tym wad, może to zostać zaakceptowane, a emocje lubienia charakteru mężczyzny mogą wykroczyć poza stan odrzucenia jego wyglądu.
Jednak moje wrażenie graniczące z pewnością jest takie, że jeśli kobieta nie zna siebie samej na tyle, sama ocenia po pierwszym wrażeniu (czyli nie znając 99.999% osobowości danego mężczyzny), „wie lepiej” kim jest bez poznania go, to nawet nie ma sensu chcieć, by zmieniła te opinie. Nie jest na tyle jakościowa i inteligentna. Po prostu. Mądra kobieta sama to wywnioskuje, uspokoi swoje żądze oceniania i będzie nawet lepszą wychowawczynią swoich dzieci. Nie tylko partnerką dla mężczyzny, bo to jest jasne.
A wy co sądzicie? Czy z tym nauczycielem uwodzenia jest tak źle, jak o sobie mówi? Jeśli tak, dlaczego?
Czy tak złe czasy przyszły dla mężczyzn w relacjach z kobietami? Czy portale randkowe na których 20% mężczyzn zgarnia zainteresowanie 80% kobiet, gdy reszta mężczyzn jest odrzucana, pogardzana, obrażana, lub w ogóle im się nie odpisuje (ignorowanie) przenosi się też poza internet, w życie realne?
Mam nadzieję, że Bartek nie obrazi się za ten wycinek filmu podesłany przez czytelnika, bo cele są słuszne, a i może potraktuje to jako reklamę.
Pamiętaj czytelniku, czy czytelniczko o wsparciu strony, jeśli tekst Ci się spodobał, czy zawarte w nim informacje, bo trudne nastały czasy, a i zdrówko się sypie. Sam właśnie przeszedłem koronaświrusa (czy tam za co kto to coś uważa), choć pełni sił, węchu i smaku na razie nie odzyskałem. Pozdrawiam i do następnego 🙂
Każdy ocenia przez pryzmat wyglądu. I nie ma co tutaj się oszukiwać, ani tworzyć elaboraty. Sama wybrałam sobie przyszłego mężczyznę takiego jaki mi się podobał. wygląd to to co ,,pierwsze przyciąga”. Musi ktoś nam się podobać fizycznie inaczej jak ma się pojawić pociąg seksualny?
Jednak.. co się komu podoba. Czasem tak brzydcy mężczyźni mają duże powodzenie, że to aż zaskakujące, bo na atrakcyjność u mężczyzn składa się bardzo wiele czynników.
Co więcej w wymaganiach nie ma nic złego, tylko zasada najważniejsza: zaczynamy wymagać od siebie i określamy siebie realistycznie. Duży problem wielu osób to właśnie wzdychanie ,,nie do swojego poziomu”- i to częsty błąd również samotnych mężczyzn.
wiesz w czym jest problem? w tym, że wy kobiety zawyżacie sobie atrakcyjność, za 10/10 uważają sie panie , któe są częśto grubo poniżej przecięnej, i nie ma czegos takiego jak co się komu podoba, jak ktoś jest atrakcyjny tak prawdziwie podpasuje każdemu na tej planecie kto jest szczery sam ze soba i innymi, a częśto niestety ludzie jedno mówią drugie myślą. Problem to także kółka wzajemnej adoracji wśród kobiet i zw simpy czyli kolesie, którzy żeby dostać seks piszą komplementy paniom których w rzeczywistośćią nie pożądają, ale zwyczajnie jak się nie ma co się lubi to się pisze do takiej co jest szansa na seks, tak to wygląda w rzeczywistośći. Kiedyś na fejsie oabczyłem fotkę znajomej, któa ciężko zachorowała na nowotwór, bardzo przytyła i ogólnie zbrzydła i pod jej zdjęciem było mnóstwo komentrzy od koleżanke, ze jest piękna i tego typu podobne bzdury i zakłamywanie rzeczywistości, myślisz, ze mężczyzna doświadczy czegoś podobnego? nigdy:D dzisiaj jak nazwiesz jakąś panią, ze jest przeciena z wygląda to masz pewne, ze cię znienawidzi do grobowej deski, a powiedzmy se szczere, większość w Polsce jak i na śiecie to bardzo przeciętne kobiety z wyglądu, niestety takie się głównie rozmnażają i stąd mamy wysyp brzydkich kolesi, któzy urodę odziedziczyli po mamusiach, córek oczywisćie to samo dotyczy
a to nie jest czasem tak, że jeżeli wymagania będą rosnąć, to to top20 się rozszerzy i faceci będą w efekcie zarzynać się by spełnić wymagania, w efekcie to co dziś nazwanoby górną półką będzie powszechne w przyszłości, a w dalekiej stanie się normalne? Przecież jeśli faceci z pokolenia na pokolenie stają się coraz bardziej męscy i spełniają przy tym oczekiwania drugiej strony to korzystny proces.
Niestety to fikcja. Żadne wymagania nie pozwolą na regulację biologii, czyli tego, by nagle tona mężczyzn zaczęła, być jakaś bardziej męska, czy wręcz piękna fizycznie.
Tak samo jakby kobiety wymagały jedynie geniuszy do rozmnażania się, to nie znaczy, że nagle byłoby więcej geniuszy. Tak to już jest, że rodzić się będzie ich zawsze dużo mniej. Zawsze mądrych będzie mniej, niż głupich.
Efekt jest zupełnie odwrotny, niż tego co mówisz, czyli mężczyźni po prostu wycofują się widząc, że nie są w stanie spełnić tych wymagań, lub nawet jeśli mogą je spełnić to rewanż za ich wykonaną pracę jest tak niski, że nie ma żadnego to sensu. I wtedy są nazywani leniami, dzieciakami, czy tam że są w kryzysie męskości. A oni po prostu mądrze podchodzą do tego biznesu, bo tym to niestety jest, gdy jedna strona bardzo żąda, a druga musi ją przekupić, by zostać zaakceptowaną i to też w bardzo ograniczonym i losowym czasie.
A i jeszcze jedna sprawa. To, że mężczyzna jest w top 20% GENETYCZNIE nie znaczy, że jest w topie np. cech ojcowskich, potrzebnych by być dobrym mężem, ojcem, stworzyć rodzinę i być dojrzałym, a nie seksownym, młodym gnojkiem dającym emocje. Dlatego nawet jeśli gdzieś ten top 20% się rozszerzy pod względem jakiejś tam atrakcyjności powierzchownej, to niekoniecznie zyska na tym rodzina, bo tych cech może brakować. Raczej nie ma możliwości, by uzyskać perfekcyjne połączenie tego i stworzyć dużą grupę takich idealnych książąt z bajek. Albo wręcz sprzecznych, czyli pikantny bad boy trochę a trochę dobry, empatyczny, opiekuńczy mężczyzna. To w ogóle nie idzie w parze.
Dlatego ta różnorodność przez biologię zostaje zachowana, tylko z nieciekawym skutkiem, gdyż masa mężczyzn o cechach ojcowskich wychowuje dzieci tych bad boyów i wiąże się np. z samotnymi matkami, albo musi je utrzymywać z podatków. To jest wielki problem. I taki sam będzie przy wprowadzeniu in vitro, kobiety będą mieć dzieci bez fizycznego udziału mężczyzn, ale przecież będą potrzebowały jakichś pomocy ze strony mężczyzn, by móc komfortowo wychowywać. Czyli geny od mężczyzny, który nie istnieje, a reszta na barkach mężczyzn nieznajomych. Tak średnio bym powiedział.
RedPill generalnie popieram twoją robotę, ponieważ warto uczyć młodych mężczyzn, żeby uważali na roszczeniowe kobiety, ale filmik z tym typem od uwodzenia? To jest straszny paździerz! Często się to wyświetla jako reklama na YouTube, mój przyszły mąż strasznie to skrytykował, że jest to żenujące i poniżej jakiejkolwiek krytyki. A nie miał problemu z kobietami, bo jak sam twierdzi: przecież mam dwie nogi. Moim zdaniem promowanie czegoś takiego, to źle obrany kierunek.
Tak samo ta przerobiona dziewczyna. Bleech toż to widać, że pustak na odległość. Wygląda jak bot a nie prawdziwy człowiek, ktoś się na to nabiera?
A nie miał problemu z kobietami, bo jak sam twierdzi: przecież mam dwie nogi.
Dwie nogi to mogą się przydać do uciekania przed policją jak podrywacz zostanie uznany za molestującego o co dziś bardzo łatwo :>
Moim zdaniem promowanie czegoś takiego, to źle obrany kierunek.
Niekoniecznie jest to promowanie, chyba nie doczytałaś opisu dołączonego do filmu. Film jest tylko potrzebny do podania sytuacji w której taki gość jest uważany za poniżej przeciętnej, co wykazuję, że nie jest prawdą. Obiektywnie.
No ale jeśli kobiety mają bywać coraz bardziej wybredne i stawiać poprzeczkę fizyczną coraz wyżej, no to jest i będzie grząsko. Coraz więcej samotnych.
Tak samo ta przerobiona dziewczyna. Bleech toż to widać, że pustak na odległość. Wygląda jak bot a nie prawdziwy człowiek, ktoś się na to nabiera?
Kto? Masa mężczyzn, którzy nie odróżniają tego czy jest zrobiona, czy nie. Masa mężczyzn, którzy są samotni/wyposzczeni i na których jej fałszywe uroki wizualne działają aktywując podnietę w sekundę. No, kobiety tak nie mają, inna seksualność.
Spokojnie, dużo mniej urodziwe kobiety dostają masę uwagi od mężczyzn. Jest totalna różnica na polu płci.
Nie musiał jakoś nikogo molestować, ja również nie czułam się molestowana 🙂 Wystarczy nie być natrętnym.
Najgorsi to są pseudopodrywacze nastawieni na jedno, to od razu się wyczuwa.
Wystarczy nie być natrętnym.
Twierdzisz, że wystarczy nie być natrętnym, by poderwać kobietę? Czy żeby nie zostać oskarżonym o molestowanie?
Bo obie tezy są fikcją w wielkiej ilości przypadków. Możesz je odnosić jedynie do siebie.
O dopiero teraz mi się wyświetliła dalsza część wypowiedzi. A tak zgadzam się, rzeczywiście ten chłopak niby się przedstawia jako ,,poniżej przeciętnej”, a jest.. przystojny i to na tym zdjęciu zaprezentowanym, a nie jako wymuskany gagatek.
Czy ja wiem.. powodzenie mają bardzo różni mężczyźni. Wszystko zależy od konkretnej grupy kobiet i tego czego poszukują. Mój tam ideałem nie jest, a jakoś mi odpowiada. W związkach są przecież grubi i łysi i niscy 😀 Jak po prostu słyszę hasła ,,jak chcesz podrywać” to mnie osobiście słabi. Jest tyle normalnych, fajnych kobiet, które nie lecą na oklepane hasełka. Tylko fajnych mam na myśli z charakteru, to nie są wielokrotnie ładne dziewczyny.
No to jak mężczyzna nie odróżnia i nie potrafi zobaczyć, że tak nie wygląda naturalny człowiek to wybacz, ale nie wiem gdzie on się uchował 😀 Sztuczny biust tak, że zaraz eksploduje, twarz zrobiona na masową modlę modeleczek z instagrama (zwłaszcza te karpie usta). Reszta figury jest akurat możliwa, sama mam takie wcięcie w talii- to nie musi być przerabiane.
A czy ta atencja jest taka ważna? 🙂 Panowie generalnie interesują się tym co.. młode zwłaszcza jak osiągają wiek 50+ 😀
Czy ja wiem.. powodzenie mają bardzo różni mężczyźni.
Tak średnio bym powiedział, że różni. Kobiety raczej zakładają jeden model idealnego księcia z bajki, nie mają zbyt różnorodnych gustów. Oczywiście zdarzy się, że któraś ma inaczej, ale większość ocenia atrakcyjność mężczyzny w jednoznaczny sposób.
W związkach są przecież grubi i łysi i niscy
Grubi – po osiągnięciu pewnego wieku jedynie mogą być w związkach. Szczególnie jak para Janusza i Grażki wspólnie staną się grubymi przechodząc etapy związku i razem się zaniedbując. W wieku gdzie ludzie liczą najbardziej na związki, czyli za młodu grubi mężczyźni, czy nastoletni chłopcy są ostatnimi w kolejce do związków.
Łysi – tak samo, od pewnego wieku. Mało któremu młodemu chłopakowi pasuje łysina. Trzeba naprawdę fajny układ kostny mieć, by dobrze na łyso wyglądać jak Jason Statham.
Niscy – to samo. Jest to rzadkość, by byli w związkach. Chyba, że u Ciebie niski to poniżej 185cm, no ale to mówmy konkretnie. Dziś singli jest naprawdę dużo więcej, szczególnie po stronie mężczyzn, więc nie ma co podawać za bardzo wyjątków od reguły i uznawać, że to reguła.
Jest tyle normalnych, fajnych kobiet, które nie lecą na oklepane hasełka.
Podryw to nie tylko hasełka. Różnie jest. W tym wzbudzanie emocji, które pozwalają kobiecie na uznanie mężczyzny za kogoś więcej niż przyjaciela. Dotarcie do jej wewnętrznych pragnień.
Tylko fajnych mam na myśli z charakteru, to nie są wielokrotnie ładne dziewczyny.
No cóż, to, że kobieta jest brzydka nie znaczy z automatu, że ma fajny charakter. Tak samo jak ładna nie oznacza, że od razu paskudna.
No to jak mężczyzna nie odróżnia i nie potrafi zobaczyć, że tak nie wygląda naturalny człowiek to wybacz, ale nie wiem gdzie on się uchował
Powtórzę, te prymitywne, zasiane głęboko emocje tu też działają. Kobiety więc nie muszą za bardzo podrywać ,bo wizualnie szybciej zrobią wrażenie. Te prymitywne emocje nie za bardzo umieją odróżnić sztuczność od prawdy. Wszak gdybyśmy byli wyposażeni w takie mechanizmy to na 1 miejscu odrzucane byłyby kobiety – stosujące makijaż, ubrane w sposób seksualizujący, podkreślający cechy seksualne, których ta kobieta nago nie ma, zrobione operacjami i wiele więcej. A jednak mózg jest oszukany.
A jaki jest ten idealny książę z bajki? 🙂 I jak to jest, że jest on tak niesamowity, że większość mężczyzn polskich rzekomo go nie spełnia? I co oznacza ,,ocenia atrakcyjność mężczyzny w jednoznaczny sposób”- to znaczy jaki?
Przecież w związkach są również otyli nastolatkowie więc to co twierdzisz nie jest prawdą. Generalnie otyli mają gorzej, bo jest mniejsza ilość osób zainteresowanych, ale jednak. Łysi/ łysiejący tak samo 🙂 niektórzy wręcz wyglądają bardzo atrakcyjnie, tudzież bardzo podobają się niektórym kobietom.
Niscy również normalnie są w związkach, niektórzy są niżsi od swoich partnerek! Baa znam takiego co ma z 170-kilka (był ode mnie na pewno wyższy), a ma żonę wyższą o pół głowy (ta to ma chyba ponad 1,80)- zatem pierdoły. Wysokie kobiety również nie mają łatwo, ale znajdują 🙂 Mój kolega malutki, niższy ode mnie ma super narzeczoną. A jeden kolega (tu może nie ma czym się chwalić), ale odbił żonę innemu facetowi (niższy ode mnie spokojnie o głowę).
Nikt tam do żadnych moich wewnętrznych pragnień nie docierał. Co to w ogóle jest? 😀
Oczywiście są i brzydkie i wredne 😀 Ja jestem wredna i złośliwa, ale widać mój chciał diablice 😛
Może. Ale jak ktoś myśli tylko portkami, to za dobrze nie skończy i to nie jest wina kobiet 🙂 Tak jak wielokrotnie powinno się podkreślać: jak kogoś interesują pustaki, to co on chce zbudować?
I szukanie związku na Tinderze? Do czego to podobne 😀
Swoją drogą fascynuje mnie w jaki sposób chcesz zmieniać, czy tam uświadamiać społeczeństwo. Ponieważ jeżeli faktycznie kobiety mają wygórowane wymagania i mężczyźni ich nie spełniają, to jak to zmienić?
I jak to jest, że jest on tak niesamowity, że większość mężczyzn polskich rzekomo go nie spełnia?
Spełnia, nie spełnia. Można być w związku bez miłości, z rozsądku, z powodów materialnych, bo „wpadka”, różnie. Większość bym nie powiedział, bo większość jest w związkach. Pytanie jakiej jakości i ile w nich uczuć, tym bardziej ze strony kobiety.
I co oznacza ,,ocenia atrakcyjność mężczyzny w jednoznaczny sposób”- to znaczy jaki?
Przykładowo prawie każda umieści w tych cechach księcia – wysoki. Dane twarze też charakteryzują się atrakcyjnością, a reszta nie. Typ umięśnienia czy sylwetki ciała także. Typ psychiczny też jest raczej jednoznaczny. Mężczyźni mają dużo bardziej zróżnicowane preferencje. I potrafią gustować w otyłych i wrednych i milusich i niezaradnych i ogarniętych i niskich i wysokich. Każda potwora znajdzie amatora.
Niscy również normalnie są w związkach, niektórzy są niżsi od swoich partnerek! Baa znam takiego co ma z 170-kilka (był ode mnie na pewno wyższy), a ma żonę wyższą o pół głowy (ta to ma chyba ponad 1,80)- zatem pierdoły.
Jw. Wyjątek od reguły. Zatem pierdoły. Wyjątki nikogo nie interesują. 99,9% zostanie odrzuconych z miejsca za bycie niższym, niż kobieta.
Nikt tam do żadnych moich wewnętrznych pragnień nie docierał. Co to w ogóle jest?
Albo prosta dziewczyna z Ciebie i nieświadoma, więc nawet o tym nie wiesz…
No ale nie będę wyjaśniał, to nie czas na to, ani miejsce, ani mi się nie chce, bo mi za to nikt nie płaci. Jak sama nie znasz swych wewnętrznych pragnień, no to czas zbudować świadomość.
Oczywiście są i brzydkie i wredne Ja jestem wredna i złośliwa, ale widać mój chciał diablice
Nic nowego. Co druga dzisiaj się „szczyci” tymi cechami, które jednoznacznie są toksyczne, a ma się za „wyjątkową”. Jednak dopiero co powiedziałaś, że trzeba szukać super charakteru w mniej atrakcyjnych kobietach, a teraz mówisz, że to nie ma znaczenia, a w ogóle to nawet ty jako ta mniej atrakcyjna też masz niezbyt ciekawe cechy. Jak mówiłem, nie ma czym się szczycić. To trochę jakby facet się chwalił, że bije, pije, wykłóca się i jest niezgodny. Przecież to dewastuje drugiego człowieka, a często i siebie, więc…
I dlatego mówię, mają kobiety często kompletnie niesympatyczne cechy, złe, rujnujące, utrudniające, niekobiece, knujące, manipulujące, a mężczyźni i tak takie adorują. I tak takie panny kogoś sobie znajdują. Coś tu wyraźnie nie gra, wiedza musi docierać.
Ja jestem strasznie uczulony na te wredne i złośliwe (a do tego uparte i samolubne, cytując zaburzoną do granic Marylin Monroe), wiem ile mogą złego zrobić, więc naprawdę, chcesz tu pobyć to kontroluj się.
Może. Ale jak ktoś myśli tylko portkami, to za dobrze nie skończy i to nie jest wina kobiet
Wina jest po obu stronach. Że facet nie jest świadomy swoich reakcji, dlaczego je ma i jakie one są (musi się tego nauczyć, często jest głupi za młodu), a także te panny co manipulują swoim obrazem i seksualnością. Wiesz, kto podstępem doprowadza do obcowania płciowego podlega karze…
Inna sprawa, że jak mężczyzna wykorzystuje np. naiwność kobiety to ma się go za przemocowca, złą osobę, a tutaj starasz się pokazać jednostronnie mężczyzn naiwnych jako głupich. Albo traktujemy płcie tak samo, albo arrivederci.
I szukanie związku na Tinderze? Do czego to podobne
Każde miejsce jest dobre, tylko trzeba trafić na odpowiedniego człowieka. W innym wypadku trzeba by było podać np. kościół za najlepsze miejsce do poznawania, a dobrze wiemy, że tak nie jest i to też nie reguła.
Masa kobiet na tinderze ma też wpisane, że szuka związku, więc nie ma to znaczenia. Poznasz gdzie poznasz.
Ale jeśli twierdzisz, że są lepsze miejsca to podaj jakie i dlaczego.
I to tym bardziej, gdy masz wiele miejscówek pozamykanych dzisiaj.
Swoją drogą fascynuje mnie w jaki sposób chcesz zmieniać, czy tam uświadamiać społeczeństwo. Ponieważ jeżeli faktycznie kobiety mają wygórowane wymagania i mężczyźni ich nie spełniają, to jak to zmienić?
Świadomością i wiedzą. Same kobiety powinny coś zmienić w sobie, zdusić swoją pogardę, przestać się przeceniać, jeśli chcą budować lepsze związki i w ogóle je mieć. To ich sprawa, czy będą potrafiły to zrobić. Mężczyźni nie powinni uderzać zawsze w siebie, że nie spełniają wymagań, których nawet nie powinni spełniać, bo są zbyt duże/sprzeczne/nierealistyczne i się dawać oceniać przez kobiety, które nierzadko prezentują gorsze cechy, a mają wielkie żądania. Za dużo mężczyzn się uniża, czy idealizuje kobiety, a nie ma powodu, bo wcale nie są gorsi. W innym wypadku nie będą mieli skąd czerpać siły i motywacji, jeśli będą się traktować i dawać traktować jak gorszą płeć.
Czytaj moje teksty to się dowiesz więcej, bo musiałbym się powtarzać, a wystarczająco tu nawypisywałem. Pewne zjawiska zaszły za daleko systemowo, prawnie, kulturowo, przywilejami, politycznie. Inne są też rozwiązania dla jednostkowego człowieka, a inne, by zwrócić na coś uwagę większej ilości ludzi, by zaszły zmiany. Masa mężczyzn wycofuje się całkowicie z rynku, porzuca małżeństwa, wyśmiewa samotne matki (często wredne i złośliwe, same sobie winne, lubujące się w patusach…), zabezpiecza trochę intercyzami, odrzuca kobiety bardzo rozwiązłe, ale i narcystyczne. Jest tych recept dużo, ale nie ma jednoznacznej. Trzeba czytać, trzeba kierować się danymi wartościami. Im więcej osób na nie zwróci uwagę, tym szybciej zajdą zmiany.
Kieruję też do FAQ https://swiadomosc-zwiazkow.pl/faq/
Idei https://swiadomosc-zwiazkow.pl/idea-bloga/
I tematu głównego https://swiadomosc-zwiazkow.pl/niepoprawne-politycznie-meskie-spojrzenie-kobiety-zwiazki/
Nie będziesz musiała pytać, jeśli doczytasz.
I nie przekręcaj, bo z tym zakochaniem już to zrobiłaś. Nie mają sensu takie dyskusje.
Nie. Stanie się coś innego: nie będzie mężczyzn spełniających te wymagania, lecz będzie coraz więcej takich, którzy będą udawać że je spełniają, czy – jeśli jest to coś trudno weryfikowalnego – wbrew faktom twierdzić, że spełniają. Będzie to więc wyścig, kto lepiej i mniejszym kosztem własnym, oszuka kobietę. I nawet nie musi to być oszustwo na tyle dobre, by było ciężkie do wychwycenia również dla mężczyzn – bo współcześnie młode dziewczyny i tak nie słuchają swoich ojców, bądź innych mężczyzn z rodziny, którzy mogliby im zwrócić uwagę, że jej ulubieniec to prawie na pewno manipulant.
Cierpieć będą też dzieci urodzone z takich związków: dziecko słabo udaje i kobieta będzie załamana, że jej syn tak odstaje od „normy”, jest o tyle mniej męski niż „powinien”, nie dorasta prawidłowo itp. i ciągła presja by się „poprawił” będzie nieskuteczna, bo rzeczywistość nie będzie wystarczająco bliska baśni, w której prawdziwość kobieta wierzy.
Z tym udawaniem bardzo dobry punkt.
problem w tym, że żeby dziecko w ogóle się pojawiło i rodzina, to właśnie jednak trzeba jednak tego gnojka dającego emocje, a nie kogoś odpowiedzialnego i spokojnego, dobrego ojca, skoro nie ma możliwości mieć wszystkiego, to najprostszym rozwiązaniem jest po prostu odrzucić tych z dobrymi cechami, żyć z tymi bad i rodziny nie zakładać, ewentualnie zrobić run na betę po okresie atrakcyjności. Co kobiecie, po odpowiedzialnym facecie przy którym nic nie czuje?
Dobrze, że pokolenie naszych matek nie było o tym tak święcie przekonane.
Patrzysz na to egocentrycznie, obchodzą cię tylko i wyłącznie twoje emocje. Nawet jeśli dochodzisz do wniosku, że nie można mieć wszystkiego to rozwiązaniem dla ciebie nie jest rezygnacja z choćby odrobiny emocji aby uzyskać pewniejsze spokojniejsze życie a przecież potomstwo tego właśnie wymaga.
Moim zdaniem twoja postawa jest ewidentnym objawem tego, że w powiedzeniu „w dupach się poprzewracało od dobrobytu” jest dużo prawdy, bo gdybyśmy nie żyli w czasach ogólnego dobrobytu i nadmiaru wszystkiego a każdy dzień stanowiłby wyzwanie, wtedy nie byłoby potrzeby aby partner tworzył sytuacje, które wprowadzałyby negatywne emocje. Takie mamy obecnie czasy, cenimy emocje nad rozsądek.
Może jednak należy zamknąć wszystkie domy samotnej matki, MOPSy, socjale i 500 plusy i wtedy możecie się drogie panie emocjonować dowoli z badboyami, byle nie kosztem normalnego, nudnego mężczyzny bo ilość samotnych matek pokazuje dobitnie, że i życie z badboyem też się w końcu możne znudzić lub badboy sam odchodzi i tyle pozostaje z zaspokajania emocjonalnych potrzeb.
Mam obecnie znajomego badboya w więzieniu. Żona się nim znudziła i znalazła sobie innego, ten wpadł w szał i zrobił awanturę domową gdzie doszło do rękoczynów. W sądzie dwie sprawy jedna o przemoc domową, druga o rozwód, rodzina rozbita, dobrze jedynie, że dzieci już pełnoletnie.
Patrzenie tylko na to co tu i teraz, kompulsywne zaspokajanie naszych zachcianek potrafi być zgubne nie tylko jeśli chodzi o związki bo dotyczy wielu obszarów naszego życia i tak właśnie ludzie popadają w problemy zdrowotne, otyłość, uzależnienia. Każdy praktycznie każdy sukces życiowy musi być okupiony rezygnacją z teraźniejszej przyjemności aby uzyskać więcej w przyszłości więc dlaczego ze związkami miałoby być inaczej?
Jeśli w twoich ustach „bardziej męscy” oznacza, że stają się coraz bardziej „bad” to powiedz mi czy społeczeństwo złożone z samych badboy-ów będzie w stanie funkcjonować?
Wyjaśnij w takim razie dlaczego coraz więcej kobiet (szczególnie mieszkających w miastach) narzeka że są singielkami mimo że kobiet jest mniej niż mężczyzn? Gdyby szukały mężczyzny na swoim poziomie a nie trzy klasy wyżej nie miały by tego problemu (więc i dla kobiet nie jest to do końca pozytywne zjawisko).
Byłam sama praktycznie do 30-stki. Nie szukałam, pomyślałam pewnego dnia poczuję, że to ten. Głupie nie? Ale się sprawdziło 😀 a teraz tak na poważnie, wiele osób jest samych, bo ma: pecha, bo są nieśmiali i czekają na szczęście, zamiast spróbować coś samemu. Wiele kobiet czeka na zwykłego męzczyznę, ale wiele zwykłych męzczyzn wodzi oczami za kobietami o kilka klas wyżej od nich.. to dotyczy dwóch kierunków 🙂
Kobieta nie dość, że musi być ładna, zgrabna, ogolona od nosa w dół, to jeszcze musi pachnieć, umalować się też musi, poza tym jeszcze coś upiec w międzyczasie, zrobić sobie brwi, ale dobra można o siebie dbać, chodzić na siłkę, zdrowo się odżywiać pracować, mieć faceta, ruchać się na zawołanie, po pracy robić obiadki, lecieć do drugiej roboty i jeszcze dzieci niańczyć – no chyba, ze facet nie chce rodziny i dzieci – to wtedy jesteś nienormalna bo przecież faceta do niczego nie można zmuszać, co z tego, że ma 35 lat, on nie dojrzał do posiadania potomstwa, to wtedy broń boże nawet wspominać o tym. I nawet jak spełniasz te wszystkie warunki to jeszcze ktoś od ciebie wymaga żebyś miała pasję, bo przecież inaczej moją pasją jest oglądanie netflixa, przeglądanie promek i wybieranie czerwonych miśków z żelków haribo w trakcie. Co z tego, że po tym jak próbujesz dorównać tym wszystkim wymogom społeczeństwa, wracasz z roboty to nie możesz jak facet piwa otworzyć tylko musisz rozwijać swoje pasje, czyli dodatkowo trzeba jeszcze raz na rok wejść na jakieś kilimandzaro albo opłynąć świat na jachcie, bo inaczej jesteś nudziara, a jak rezygnujesz ze swoich pasji żeby spełniać inne wymogi społeczeństwa, w tym naka, praca, związek to jesteś skończonym frajerem.
Naprawdę, nie uważam by wymagano w drugą stronę jakiś specjalnie więcej, może żyje w innym świecie.
To co mówisz jest odrealnionie, bo jesteś w związku. Najwyraźniej spełniasz te strasznie cięęęężkie wymogi stawiane kobietom i miałabyś nadal na siebie stadko chętnych nieważne, czy taka, czy mniej oferująca, bo faceci wcale tyle nie wymagają (nieliczni owszem, ale na ogół nie). Różnice są znaczące w wymaganiach wobec płci. Pokażesz mi identyczne zjawisko kobiet wykluczonych z rynku, jak np. inceli, zjawisko, które rośnie na sile i sama będziesz tego przykładem to może będziesz ciut wiarygodniejsza. Ciut.
Kto tego wymaga? 0.1% facetów lub 0%? Twoje „argumenty” to „tonący się brzytwy chwyta”. Pisane aby coś napisać, aby nadal mącić, aby zrobić bidulki z tych uprzywilejowanych kobiet na rynku matrymonialnym. Może lubisz się czuć ofiarą, nawet jak nią nie jesteś, co? To by było typowe dosyć…
Nie musi. Naprawdę potężne przeciętniary zdobywają duże zainteresowanie mężczyzn. I dużo większe, niż przeciętni mężczyźni. Gdyby od nas tylko wymagano byśmy byli zgrabnymi, ho…
Poza tym umówmy się. Bycie uznaną za ładną i zgrabną to często wynik niezapuszczenia się. I tylko tyle. Nie zapuścić się, nie styć jak prosię 😉
Straszne. Trochę jak facet, który musi się ogolić i umyć. Nic tylko płakać nad tymi wymogami wobec kobiet…
Niestety aż tak mało od facetów się nie wymaga.
Coraz więcej facetów mówi, że woli nieumalowane, naturalne dziewczyny, a nie tapeciary. Nadal to wasz przywilej, bo wy możecie się upiększyć takim makijażem, oszukać geny, nas już nic nie uratuje 🙂
Tym bardziej oszustami być nie możemy i jest to piętnowane.
Nie musi. Masa facetów nie wymaga dziś już niczego takiego – kobiety kupują więcej, niż robią same i nadal są w związkach nie oferując tych umiejętności. Presja na gotowanie, sprzątanie i bycie panią domu minęła wraz z feminizmem. Teraz wymaga się dużo mniej od kobiet.
Niestety nieprawda po raz kolejny. Wymaganie pasji od kobiet nie istnieje praktycznie. Faceci się ślinią do byle nudziar. To kobiety same narzuciły te trendy wymagania pasji i zainteresowań od faceta, bo to facet ma zagadać i zainteresować kobietę, ma pokazać, że jest ciekawy, umieć piękną pierwszą wiadomość napisać.
Wasza rola to co najwyżej przyjąć lub odrzucić zaloty (to drugie oczywiście częściej). Wielkie halo, wysiłek. Nic tylko płakać.
Gdybyś miała rację w tym co mówisz to byłaby masa samotnych kobiet, których nikt nie chce z np. rówieśników i równie oferujących (ten sam poziom), a nie z własnego wyboru. Gdybyś miała rację to kobiety musiałyby pisać do mężczyzn pokazując jakie są hiper ciekawe, a to się nie dzieje. Zjawisko jest odwrotne, faceci muszą to robić.
Kobiety prędzej powiedzą „nie piszę pierwsza”, „nie przyjadę, bo ty musisz”, „ty płać bo jesteś facetem”. I tak kogoś sobie mogą znaleźć mimo takich murów.
Ta… masa facetów żyje po związkach gdzie ma seks od święta. Jak żądają go to wmawia im się że są puści i prymitywni. Albo, że są gwałcicielami jakby czasem chcieli „na zawołanie”, gdy kobieta nie chce…
Nieprawdziwe są twoje „wymogi” wobec kobiet, które prezentujesz. Zero wspólnego z prawdą, lub prawdziwe są jedynie u skromnej grupy mężczyzn. Bardzo skromnej.
Trochę jesteś taka maruda dla marudzenia, typowo dla dzisiejszych kobiet. Nie doceniających też tego jak są dobrze traktowane – lepiej niż mężczyźni traktowani przez kobiety. Bo jak można narzekać na takie siermiężne wymogi, gdy jest się w związku i potencjalnie ma się sporo okazji na bycie w związku nadal, jeśliby tylko się poszukało i coś wniosło od siebie? COŚ. A nie zdobywanie Kilimandżaro…
I to „coś” jest nieporównywalnie mniejsze, niż musi zrobić to facet, który tak naprawdę nie odbiega poziomem (np. jest równie nudny czy równie słaby).
Plus co zabawne negujesz tu hipergamię, a to nie przejdzie. Jest to stwierdzona cecha biologiczna masy ssaków, w tym samicy człowieka. A hipergamia to jednak wymaganie więcej, niż się oferuje. Za to mężczyźni są hipogamiczni, więc częściej biorą kobiety, które mają mniej i oferują mniej.
I zapewne i ty w takim związku właśnie jesteś, a nie z mężczyzną np 2-3x mniej zarabiającym, o niższym statusie, mniejszej ilości pasji, słabszym od ciebie. Potwierdzasz zatem hipergamię czynami, ale negujesz jej istnienie słowami. To jest odrealnienie i manipulacje, jak sygnalizowanie cnoty którą też zresztą negujesz. Takie życie w kłamstwie.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/hipogamia-mezczyzn-uprzywilejowanie-kobiet/
Nudzi Ci się, co nie? Czy jakiś gorszy czas masz i stąd te usilne próby przekonywania, że macie tak ciężko? A może wątpliwości związkowe w aktualnym związku? Bo nie wiem co mają na celu te dyskusje. Tak naprawdę próbujesz jedynie sama siebie przekonać do swoich racji, bo tutaj nie zrobisz tego. Zbyt świadomy i ja jestem i inni faceci, którzy są ze mną tutaj długo. Próbuj w innych miejscach, tam gdzie faceci się ślinią, a tych miejsc jest sporo. Albo z feministkami. One widzą identycznie jak Ty. I nieprawdziwie.
Tak? To z iloma sama umówiłaś się – nudziarzami, którzy nie maja nic do powiedzenia, słabymi, rozchwianymi emocjonalnie, najlepiej słabszymi od Ciebie (też psychicznie, może chorowitymi) i sporo mniej zarabiającymi?
Pewnie zero, lub max jeden w desperacji w cięższym okresie życia. I teraz tworzysz na tej podstawie regułę. Niestety to fikcja. Praktycznie żadna kobieta się nie może podpisać pod tym i celuje w górę. W to by mężczyzna jednak oferował od niej więcej, był ciekawszy, silniejszy, wyższy, zaradniejszy, pewniejszy siebie, lepiej zarabiający i nie tylko (lista jest długa).
Tutaj miało być zabawnie, a pokazuje jak ta skala wymagań płci wygląda https://swiadomosc-zwiazkow.pl/wymagania-kobiet-wymagania-mezczyzn/
Podsumowując. Randkowanie dla mężczyzn to jak rozmowa z pracodawcą o pracę której pracodawca dać nie chce, a dla kobiet to jak wizyta w sklepie z dużym asortymentem…
Zatem kto jest twoim targetem, komu to piszesz, skoro i tak wszyscy macie swoje wbite na sztywno do głów zdanie i nie musisz im tego mówić? Wydaje mi się że próbuję przedstawić inny punkt widzenia i że dyskusja jest mile widziana, ale negujesz praktycznie wszystko co chcę przekazać.
W teorii targetem są wszyscy z otwartym umysłem. W praktyce co i ostatnio usłyszałem możemy przekonać tylko tych, którzy już liznęli temat. A jak są oporni to nie da rady i dlatego nas będzie zawsze mniej. Szczególnie ciężko idzie dotrzeć do kobiet, bo żyjecie w innej rzeczywistości, inną się też wam podaje, a jak jeszcze ciut mentalności ofiary byłoby zaprogramowane to już kompletny mur.
Ale nie chodzi o to, że coś jest sztywno nam do głów wbite. Można to kwestionować, w porządku, ale nie w taki sposób jak Ty to zrobiłaś teraz (sama nie możesz tego udowodnić czynami, a co dopiero czynami innych kobiet). Takie rzeczy to my mamy obadane od dłuższego czasu, była już na ten temat masa dyskusji, inne teksty też. Mówienie, że płcie są podobnie wymagające, mają te same strategie seksualne (czyli np. hipergamia od hipogamii się nie różni) i związkowe to byłaby dobra wizja do Blue Pilla (nieświadomych), albo dla feministek które na siłę chciałyby pokazać równość tam gdzie równości nie ma, a tam gdzie jest to oczywiście kobiety miałyby mieć gorzej. Nie tędy droga, my z tej ścieżki zawróciliśmy dawno, bo to kłamstwa.
Nie rozumiesz? Przez poznanie redpilla poznasz też lepiej siebie, Wy kobiety też jesteście okłamywane w przyziemnych celach cwaniaczków ze świata. Waszymi rękoma rozpiepsza się społeczeństwo bo was nie można atakować tak jak mezczyzn.
A dlaczego ktoś ma powielać brednie, które ty wypisujesz? Bo twoje postu to idealne przeciwieństwo prawdy. Red Ci pisze i od razu udowadnia, ze nie masz racji. Skoro kobiety mają tak ciężko to czemu nie istnieją praktycznie singielki? 20+? Ja znam dwie na jakieś 150 kobiet z mojej listy na fb. I są same, bo mają ultra wymagania będąc 3/10 i 5/10. Jedna odrzuciła kolesia 184cm bo jest za niski itp 🙂
znam mnóstwo singielek 20+. Baa fajne babki, ale świat wygląda teraz tak, że one: czekają i panowie: czekają 😀 Sama byłam głupia i… czekałam.
Kobieta nie dość, że musi być ładna, zgrabna, ogolona od nosa w dół, to jeszcze musi pachnieć, umalować się też musi, poza tym jeszcze coś upiec w międzyczasie, zrobić sobie brwi, ale dobra można o siebie dbać, chodzić na siłkę, zdrowo się odżywiać pracować, mieć faceta, ruchać się na zawołanie, po pracy robić obiadki, lecieć do drugiej roboty i jeszcze dzieci niańczyć
Rozumiem Malwina, że dostałaś tę listę wymagań od mężczyzn i na własne uszy usłyszałaś od nich, że jak nie zrobisz tego wszystkiego to mężczyzna nie umówi się z Tobą. Rozumiem również, że dla sprawdzenia swoich wywodów poszłaś kiedyś na randkę nieogolona od nosa w dół, nieumalowana, bez zrobionych brwi, bez odhaczonej siłki, bez zjedzonego zdrowego posiłku, bezrobotna itp i okazało się, że mężczyzna Cię spławił, bo zauważył, że bla bla bla no… i jak Ty mogłaś wogóle przyjść na spotkanie ze mną z nieprzyciętymi brwiami. No i dostałaś kosza, a on nigdy więcej się nie odezwał.
To nie są wymagania mężczyzn tylko własne urojone przez Ciebie wymagania mężczyzn które w TWOIM mniemaniu musisz spełniać aby być akceptowana bo masz masę kompleksów i boisz się że naturalna nie wystarczysz, więc próbujesz zepchnąć winę za ten stan rzeczy na nich, to ich wina, że Ty musisz tyle inwestować, a nie potrzeba ukrywania swoich (wyimaginowanych) niedoskonałości. Bronisz swojego ego. Dodatkowo sama oceniasz mężczyzn po detalach i gotowa jesteś skreślić ich za jedno uchybienie i myślisz, że oni postąpią tak samo z Tobą. Jednocześnie nie możesz tego przed sobą przyznać bo zburzyłoby to Twój pogląd na to że jesteś taka idealna i dlatego przerzucasz odpowiedzialność za ten stan rzeczy na mężczyzn. To daje też pozory starania się i inwestycji w mężczyznę pt. zobaczcie ile dla was robimy i ile to kosztuje, gdzie tak naprawdę (jak to udowodniłem wyżej) jest to wszystko robione przez kobietę dla siebie samej aby jej potrzeby były zaspokojone i aby ustawić się w oczach mężczyzny jako ta lepsza połowa o którą trzeba się bardziej starać.
Egoizm, brak odpowiedzialności, narcyzm. Wszystko tu jest.
RedPiller wiesz co zauważyłem? Że kobiety mają tendencje do robienia rzeczy dla siebie i wrzucania ich do koszyka z napisem „inwestycja w związek”. Przykład: Kobieta ma potrzebę aby co miesiąc wymieniać kwiaty w domu, zmieniać firany, zasłony czy pościel na nowe i kupuje to za własne pieniądze gdzie mężczyźnie jest to obojętne czy są nowe bo wystarczy mu aby były czyste. I takie starania mogą trwać u kobiet latami z myślą że sprawiają tym również przyjemność mężczyźnie i potem mówią: ja się tak DLA NAS staram a Ty tego nie doceniasz, gdzie mężczyzna tego poświęcenia nie zauważa, bo jemu te rzeczy nie były potrzebne do szczęścia tylko jej. To nie było poświęcenie tylko egoistyczne zachcianki pod płaszczykiem działania na rzecz inwestycji w związek. Nie wiem czy dobrze to opisałem, naprostuj lub rozwiń proszę.
I widzisz, dopisałeś dobry wniosek do tego co napisała, dyskusja się toczy, inni czytają i o to chodzi. Może i u niej coś zakiełkuje, jeśli trochę logiki posiada.
Tak, tak jest u narcyzek. Poświęcenie to jest wtedy, gdy ktoś czegoś potrzebuje, prosi o to, daje się więcej jemu, niż dałoby się sobie itd. A tak, że jest to robione „na siłę”, albo dla samej siebie, a potem przekolorowywanie tego, że jest to dla „nas” to żadne poświęcenie dla związku, albo dla dobra drugiego.
To samo w przypadku prezentów, które głównie mają zadowolić ego kupującej, lub jakoś ją wspomóc, czy jej cele, niżeli coś jest celowane w indywidualne potrzeby mężczyzny o których np. mówił.
Tak, tak jest u narcyzek
Nie tylko u narcyzek, ale i u zwykłych kobiet które chcą się starać tylko nie są uczone i nie wiedzą nic o potrzebach mężczyzn, a bazują na stereotypach. Wiadomo, że potrzeby mężczyzn nie obchodzą nikogo. Często też kobiety nieświadomie i nie z ich winy projektują własne potrzeby na potrzeby mężczyzn.
Przykład: kobieta sukcesu, pięknie ubrana, zarobiona, z własnym mieszkaniem i samochodem, samodzielna dziwi się, że mężczyźni jej nie chcą, więc broni swojego ego stwierdzeniem że mężczyźni się jej boją (sugerowanie że to z nimi jest coś nie tak), co jest nieprawdą bo ci czego innego szukają u kobiet.
Przyjrzyjmy się tej pani: podała jako swój zestaw atutów dla mężczyzn te same cechy których sama jako kobieta szuka u płci przeciwnej czyli próbuje sprzedawać lodówki eskimosom, kurtki zimowe murzynom na równiku i dziwi się że popytu na towar nie ma.
Tak czy siak to tylko ich własna wina. I jeśli są za bardzo skupione na sobie m.in przez narcyzm, to nic dziwnego, że i wiedzy o mężczyznach nie chłoną, ani nawet o tym jednym, konkretnym mężczyźnie. Ciągle myślą o sobie i po swojemu. Bazowanie na stereotypach to akurat przejaw ignorancji i głupoty.
Te „zwykłe” kobiety nie muszą niczego bronić (życia w kłamstwie), tylko żyją prawdą.
Wygrałeś. To prawda. Mężczyzn nikt nie rozgrzesza z niewiedzy, nie usprawiedliwia ich pomyłek, jak źle wybiorą to w oczach społeczeństwa sami są temu winni. Gdy upada mężczyzna to nikt nie rozkminia co było tego powodem (złe wychowanie przez matkę, stosowana na nim przemoc psychiczna kobiety, jawne i dozwolone obrażanie i poniżanie mężczyzn w mediach) tylko od razu się go piętnuje jako nieudacznika. Gdy upada kobieta to jest masa usprawiedliwień jej zachowania, próby pomocy, podcieranie pupy i wybielanie i bagatelizacja jej nieudacznictwa, szuka się przyczyn zewnętrznych jej złej sytuacji.
Ostatnio nawet czytałem dwa artykuły o morderstwach dzieci. W przypadku gdy sprawdzą był mężczyzna było to przedstawiane jako bestialstwo, a gdy kobieta to jako wypadek, bo była chora i miała depresję. Jak się rozejrzeć to takich polaryzacji jest na potęgę.
Masz rację, nie ma co rozgrzeszać kobiet z niewiedzy.
Najbardziej piętnować i tak należy te, które nie chcą wiedzy posiąść. Bo nikt nie rodzi się z nią wdrukowaną w głowę. Ale chcieć to móc. U księżniczek tego nie ma.
Przez tyle lat miałam najróżniejsze przypadki, nawet fochów męskich, że nie raczyłam wycieniować oczu na spotkanie towarzyskie, albo że nie tak się ubrałam. Nie wiem jak wygląda to z waszej strony, ale uwierz, że facetów w typie księcia i piotrusia pana wokół których trzeba skakać wcale nie brakuje, mam wrażenie że jakoś więcej jest ich w pokoleniach z roczników 90 w zwyż, młodszych nie znam, więc nie wiem. Po prostu wiem, że zaciśnięcie zębów i odbębnienie rzeczy dla świętego spokoju z tej listy jest korzystniejsze dla mnie niż kopanie się z koniem i wykłady po raz setny o tym, że to moja sprawa, co golę czy tłumaczenie, że czasem nie chcę tego czy owego.
Co nie zmienia faktu, że to było już w związku, więc wcześniej musiał Cie widzieć umalowaną jak Cię wybierał, więc chciał powtórki. Jakbyś od początku kategorycznie się nie malowała, nie farbowała itd. i takiego faceta sobie wzięła, to wątpliwe, żeby żądał. Bardzo coś ciężko kobietom zauważać, że same są odpowiedzialne za to co się dzieje w ich życiu. Następna sprawa. Jak dzika krowa nie mogłaś iść na spotkanie, tylko trzeba się porządnie ubrać. Pewnie facet też w kalesonach i kaloszach nie poszedł na takie same spotkanie, ale możemy sobie rzucać tutaj nic nie znaczącymi anegdotkami. Trzecia sprawa, że nawet jakbyś się nie malowała to i tak miałabyś chętnych na siebie, nie bój. To jest ta różnica płciowa.
A, że się wybiera czasem narcyza, który lubi dyrygować i ustawiać co kobieta musi, a jemu to niewiele można powiedzieć… może samej się jest narcyzką i pasuje? A może gra się „konserwatywną” i „staromodną” (bo widzę nazywasz się kurą domową – wygodnie, ale ma się też pewne obowiązki o których powinno się wiedzieć), więc nie dziwo, że się taki typ mężczyzny przyciągnęło, bo niegdyś faktycznie role płciowe były inne i on decydował, plus narzucał co nieco kobiecie w kwestii wyglądu? A jak nie pasuje no to trzeba odejść, bo byłaby tona innych chętnych. No problem dla kobiety. Ile to jest facetów co mówię, wolą naturalne, nie są jacyś mocno dominujący, przez co nie rządzą się. Tyle, że mają inne wady, przez które może nie są zauważani jako materiał do związków.
Konkluzja. Faceci nie mają tak łatwo, że ot pomalują się czy nie i mieliby zainteresowane kobiety. Nie mają nic równego do tego działania, które jest i tak łatwe i często bardzo przyjemne, a daje zysk i powodzenie. Bo wybacz, ale jeśli lepiej kobieta wygląda po pomalowaniu się, to jej to służy, lepiej się czuje, może i zbiera więcej uwagi, czy komplementów. Same plusy. Narzekać na takie rzeczy nie ma co, bo to jest narzekanie dla narzekania. Choćby było dobrze, albo lepiej niż płeć przeciwna to i tak trzeba pokazać jak to się ma źle.
Macie łatwiej, rzadziej jesteście odrzucane, macie większy wybór, makijaż daje wam wizualne podreperowanie genetyki czego mężczyźni nie mogą zrobić. Do tego lepsze samopoczucie, czy samoocenę. Nie ma co narzekać – chyba, że na siebie i swoje wybory. Macie dziś wielki wpływ na swoje życie i związki,a nie zauważacie go. Może to też wygodne, bo nie trzeba decyzji podejmować, lub ich poprawić, albo zmienić.
Red, trzeba też pewnie wziąć pod uwagę (mogę się mylić) kogo Malwina ma na myśli mówiąc mężczyźni, bo my się tu produkujemy podając informacje dotyczącej ogółu mężczyzn i ogółu kobiet, a ona to podważa, bo mówi tylko o mężczyznach tych interesujących ją czyli np. 20% ogółu, a reszta to niemężczyźni których nie uznaje w swoich obserwacjach i wtedy mówi że mężczyźni (te 20%) to same narcyziki i piotrusie, że mają takie same ławki rezerwowych, że są wybredni itd. Wtedy to by się zgadzało, że „mezczyzni” tacy są z jej punktu widzenia. Coś jak kobieta na portalu randkowym która ma depresję bo dostała 300 par od facetów, ale nikogo z tej topki, więc ich odrzuciła przesuwając w lewo i doszła do wniosku, że nie ma powodzenia u „mężczyzn”.
Być może to jest nasza Malwinka
To prawda. Tak jak feministki, które porównują sytuację kobiet do jedynie małego % najbardziej sukcesywnych mężczyzn. Reszty nie mają nawet za ludzi, to i nie uwzględniają ich w swoich statystykach, które mają ukazać te wielkie i przekłamane uciemiężanie kobiet. Kobiety należy prześwietlać i rewidować ich własne wybory, bo to jest główna składowa ich porażek.
Zresztą ja to podsumuję tak. Kobiety, które w ten sposób mówią
The end.
W jakim Ty świecie żyjesz dziecko…
Szczerze? nic nie musi. Wystarczy być sobą. A jak jesteś sobą i spotkasz na swojej drodze drugą osobę, która jest sobą, to jak będziecie się starać wzajemnie.. to wszystko się uda 🙂 Nie musimy być idealne, ale musimy pamiętać, że i mężczyźni nie są idealni. Najgorzej to mają ludzie roszczeniowi, ale póki tego nie dostrzegą, że tacy są.. będą samotni i sfrustrowani, albo w związkach i nieszczęśliwi i to nie zależy od płci.
Witam, trafiłem za pośrednictwem znajomego na twoją stronę i z ciekawością przeczytałem cały artykuł. Z własnej perspektywy dodałbym jeszcze wątek weryfikacji powyglądowej, nazwijmy to w taki sposób. Osobiście słyszałem często niby że jestem przystojny, ale wygląd mój nigdy nie miał i nie ma dla mnie znaczenia. W dobie pandemii co prawda uskuteczniam cosplay bezdomnego(zarosłem mocno), ale wcześniej starałem utrzymywać się żeby wyglądać schludnie i czysto. Można więc pomyśleć gdzie tu problem. Otóż w moim przypadku problemem nie był wygląd ale zainteresowania i poglądy. To one w gigantycznym stopniu odcięły mnie już wielokrotnie od jakichkolwiek relacji. O ile w takim gimnazjum człowiek widział że coś jest nie tak, to nie przejmował się tym w żadnym stopniu. Od zawsze największymi wartościami były dla mnie nauka, samorozwój, jak najlepsza przyszłość. Na przestrzeni lat nawiązałem wiele przydatnych kontaktów, wygrywałem liczne konkursy, stypendia itp. W gimnazjum w pewnym stopniu zauważyłem właśnie sporą dysproporcje w docenieniu tego kim jestem wśród chłopaków i dziewczyn, ale jak wspomniałem wcześniej nie było to aż takim problemem. Ten zaczął zaogniać się w technikum. Przez zły los trafiłem niestety do średniej jakości miejsca, samemu wychodząc z miejsca o bardzo wysokich standardach nauczania. I o ile ponownie, wśród grupy męskiej miałem pełen podziw i uznanie za mądrość, inteligencje i ogólne nazwijmy to „ogarnianie” tego co się dzieje, to grupa kobieca patrzyła na mnie złym okiem. Komentarze z cyklu „to ty ten mądry”, albo że „pewnie się uczy cały czas” nie były niczym nowym, jednakże w pierwszym roku nie słuchałem tego zbytnio jeszcze. Zdałem go z dobrym wynikiem, dostałem stypendium i życie szło dalej.
Niestety od następnego roku rozpoczęło się coś co po dziś dzień mnie prześladuje i ogranicza w ogromnym stopniu nawiązanie jakiejkolwiek relacji. Jest to nomen omen zainteresowanie Japonią, ale nie ograniczające się do anime, tylko całościowe. Historia, kultura, język, polityka itp. Można domyśleć się jakie komentarze zaczęły padać na informację iż podjąłem się nauki języka japońskiego. Co prawda pojawiły się one o obu grup, to o ile faceci wykazywali zdziwienie ale też szybkie zainteresowanie i podziw, to druga grupa wręcz szydziła, z cyklu „nie masz nic lepszego do roboty?” „pewnie tylko ogląda to anime”. Ostatnie stwierdzenie jest w ogóle interesujące iż anime oglądałem tylko na początku swojej nowej przygody(ponad 4 lata temu), jako swoisty wstęp, z czasem odrzuciłem je prawie całkowicie iż szkodzi w trakcie nauki języka. No ale spróbujcie to zatwardziałym w swojej opinii wytłumaczyć. I tak moje szanse na jakiekolwiek relacje na terenie szkoły zostały przekreślone. To co jeszcze bardziej je obniżyło to moje podejście do tematu imprez, alkoholizacji i innych libacji. Nie przepadam za czymś takim, ale jestem w stanie to zrozumieć. Nie uczestniczę jednak z powodów zdrowotnych. Mam problem z płucami więc jakikolwiek dym dla mnie to tragedia, natomiast problemy z kręgosłupem wymagają ode mnie niekiedy całkowitego położenia się by złagodzić ból. I tu ponownie, męskie spotkania umiały to docenić i zrozumieć, mieszane nie ma takiej opcji. A w przypadku informacji takiej(i innych o tym zaraz) na Tinderze, po dłuższym okresie rozmów, doprowadzało do odcięcia. Kto chce przecież mieć przeciętnego kalekę za towarzysza. Widząc swoje zerowe szanse ruszyłem właśnie w internet i jest to moje jedyne miejsce gdzie udało się nawiązać relacje z innymi. Były to jednak tylko rozmowy, pojedyncze spotkania nic więcej. Od razu podkreśle, że spotkania bez żadnego podtekstu gdyż nigdy nie byłem żadnym desperatem. O ile dokładnie 5 osób, tak pięć na przestrzeni 5 lat utrzymywało ze mną kontakt dłużej niż 2tyg to z resztą już było gorzej. Najgorsze jest we wszystkim to że straciłem z tymi pięcioma osobami kontakt głównie z powodu ich relokacji, jedna z nich miała po prostu nie równo pod sufitem więc postanowiłem się odciąć po zauważeniu czerwonych flag. W trakcie obcowania w internecie zauważyłem jednak ogromną różnicę między tym co doświadczałem na żywo. Mianowicie podejście kobiet z innych krajów.
Z racji swojego dodatkowego zainteresowania jakim jest esport i udziału w nim(tu wstaw kolejne oczywiste komentarze w moim kierunku), poznałem wiele osób ze Skandynawii, zachodniej Europy, Stanów, Australii i Azji. U wszystkich tych osób zauważyłem znaczącą różnice podejściu do mnie. Najbardziej szokująca różnica pojawiła się przy relacji z Japonką. Mogę uczciwie powiedzieć że pierwszy raz w życiu ktoś realnie docenił kim jestem, ktoś kto chciał mnie słuchać, ktoś kto sie mną interesował. Nie przeszkadzał jej mój wygląd ani problemy zdrowotne, dystans też nie grał znaczenia. Moje wcześniej podane wartości i zainteresowania bardzo ją urzekły, sama mówiła mi wielokrotnie że ktoś taki u nich nie miałby żadnego problemu. Niestety i tu pechowo kontakt się urwał przez jej niekorzystną sytuacje w rodzinie. Ale podobne komentarze przewijały się wśród innych osób z krajów wysoko rozwiniętych. U nas natomiast po surowej weryfikacji wyglądowej pada złote pytanie „Czym się interesujesz?”. Broń Boże jest to coś co w minimalnym stopniu nie pokrywa się z drugą osobą. Niektórzy zrozumieją niechęć do rapu jakże powszechnego u nas, czy manii netflixa, ale są też pewne rzeczy które automatycznie eliminują szanse kogokolwiek jeśli nie jest z najwyższej półki wyglądowej. Generalnie to co dla „general public” jest uznawane za głupie, złe, nudne itp. I nie chodzi to o same rzeczy konkretnie, ale też to co jest z tym związane. Przykład z Japonią czy esportem jak najbardziej sie tu aplikuje, ale spójrzmy gdzieś indziej. Czy myślicie że facetowi zainteresowanemu historią Korei, sytuacją jaka występuje na półwyspie, uczącym się języka nie zostanie nałożona łatka kpopowca czy innego typa co „mu się chyba nudzi”. Albo kogoś kto za wartość życiową uznaje naukę i samorozwój, czy nie będzie on zwykłym nudziarzem, kimś niewartym rozmowy? W obecnej sytuacji światowej coraz więcej osób sięga właśnie po aplikacje jak Tinder żeby zapełnić lukę relacji/rozmów/kontaktu która powstała z wiadomych przyczyn. A tam jedyne co na nich czeka to odrzucenie, nie tylko w sferze wyglądu ale też bycia po prostu sobą. Ja sam miałem swój epizod z depresją i nie została ona w całkowicie pokonana, to co trzyma mnie cały czas to możliwość zmiany wraz z opuszczeniem granic tego kraju i tej części świata. W międzyczasie stawiam sobie różne wyzwania(średnia 5.0 na studiach, stypendium rektora itp) by trzymać myśli z dala od tego co mnie wyniszcza.
Swoją drogą myślicie też że to co podałem w nawiasie jest czymś czym mogę się realnie pochwalić, jest to w końcu coś tylko mała ilość osób jest w stanie osiągnąć. W naszym świecie jednak, nic to nie znaczy, zdemoralizowany system wartości uniemożliwia bycia sobą, zdala od tego co ogół uznaje za „fajne” i „ciekaw”. Mówi się że ludzie opuszczają kraj w celu lepszej pracy, warunków życia. Grozi nam jednak nowy rodzaj emigracji, nazwałbym ją emigracją kulturową/społeczną, będzie skupiała ona ludzi którzy nie będą mogli czuć się sobą we własnym kraju/otoczeniu/społeczeństwie i będą się kierować tam gdzie ludzie przyjmą i docenią ich za to kim naprawdę są. Życze każdemu kto ma jakiś problem na wyjście z niego i odnalezienie drogi ku lepszemu. Gdyby nie zainteresowanie Japonią i moje cele z nią związane to być nie pisałbym tego do was. Stoimy przed mrocznymi czasami nie tylko dla mężczyzn, ale de facto całego społeczeństwa, dlatego też ogromne wyrazy uznania dla twórcy strony i artykułów. Być może rozpisałem się długo ale chciałem podzielić się swoją historią i przemyśleniami. Jeśli łamie to jakieś zasady to przepraszam najmocniej.
Bardzo ciekawy post. Mam kolego podobnie do ciebie (ew. może z wyjątkiem tego wyglądu, ale tego nie będę analizował). Nie zgodzę się tylko ze stwierdzeniem „czeka nas” emigracja kulturowa. Nie. Nie czeka. Bo „czekać” w tym kontekście oznacza przyszłość. Ta emigracja ma natomiast miejsce już obecnie. Zresztą wcześniej też. Jestem w tej chwili w Niemczech. Ale nie ze względów finansowych. Lecz właśnie kulturowych. Nie mogę znieść polskiej mentalności. Także w poruszonym przez ciebie fragmencie. Nb. Niemcy to nie jest mój jakoś szczególnie ulubiony kraj. Mam inne. To w mym przypadku wybór raczej z konieczności. Ale i to lepsze niż Polska. Generalnie dobrze się tutaj czuję. Dziś popsuł mi się trochę humor. Bo spotkałem Polaków. I nieopatrznie wszedłem z nimi w dyskusję. Nie wiedziałem, że to Polacy. Gdybym wiedział, ominąłbym szerokim łukiem.
Powiedz coś więcej o tej mentalności.
W jakim jesteś wieku? 🙂
Mam koleżankę zafascynowaną Japonią i anime 😀 (ale ta już zaręczona).
Nie mów ludziom o swoich problemach zdrowotnych, a już na pewno nie na jakimś Tinderze! Nie pijesz to nie pijesz, zażartuj, że masz uczulenie na alkohol 😉 Jak kogoś poznasz bardziej to mu możesz powiedzieć.
uwielbiam kujonów! Zawsze kręcili mnie mądrzy mężczyźni. Uwielbiam ludzi, którzy mają ,,hopla na jakimś punkcie”- to super sprawa. I nie wierzę, że jestem jedyna, ale takie dziewczyny jak ja nie korzystają z Tindera (uwazam, to za mega prymitywne miejsce). Sama kończę doktorat i … swojego przyszłego męża poznałam na uczelni 🙂 Nie, nie był z nią związany, żartujemy sobie, że mnie trochę: wyciągną z laboratorium. Tak więc głowa do góry! kazdy kiedyś natrafi 🙂 Ja natrafiłam późno 🙂 a znam osoby, które natrafiły jeszcze później. To nie wyścigi. W tym się liczy: jakość. A na jakość warto polować!
Na hipergamię kobiet uzyskałem ostatnio dowód na portalu randkowym, to swego rodzaju świadectwo.
Otóż napisałem do pewnej pani krótkie 'cześć’… i jak w 90% cisza, zero odzewu. Skasowałem więc czat, żeby mi nie zaśmiecał tablicy, aż tu po 2 tygodniach jest odpowiedź – „Bardzo ciekawy opis, zainteresowania, inteligencja, same pozytywy! Ale jestem teraz z kimś, ale już niedługo, bo to nie rokuje – doceń szczerość, odezwę się”.
Zapytałem czemu nie rokuje…? Odpowiedziała, że „niezgodność charakterów”. Poprosiłem o rozwinięcie, bo może i mój charakter nie będzie „zgodny”.
Się zdenerwowała, że wypytuję, i w ogóle że jestem dziwny”.
No to jej zwróciłem uwagę, że pisząc do mnie w taki sposób, pokazała co się mogę po niej spodziewać w przyszłości… Obraziła się, nazwała palantem. No i po znajomości :))
Do tej pory hipergamię znałem tylko z teorii, ale dosyć dobrze opisanej i prawdopodobnej.
Teraz wiem z praktyki, że na pewno istnieje… na szczęście nie do końca stałem się jej przedmiotem.
I to, muszę przyznać, że jest zasługą m.in. tego portalu. Dziękuj RedPill :))
No problem, moja robota. Podpowiem Ci jeszcze lepszy test udowadniający hipergamię. Wrzuć zdjęcia modela do swojego profilu i bądź niezbyt przyjemnym typkiem, który nie ma zainteresowań – i tak kobiety będą chciały się umówić i na randkę i na seks.
I nie będzie żadnej niezgodności charakterów, tylko będą robić wszystko, by się dogadać.
Sporo facetów ma kompleksy z powodu tego, że np. są za nudni, czy zbyt mało ciekawi, bo tak słyszą od kobiet. Ale wrzucając inne zdjęcie, a pokazując tak samo niby mało ciekawy charakter zainteresowanie dostają duże. Czyli to nie kwestia charakteru.
A jak dodać jeszcze zasoby, wyższy status, ho. Tylko zapraszać do drogich restauracji, drogim samochodem w drogich ubraniach – lajki lecą.
Brutalna prawda. Ja tak robiłem i nagle okazało się, że jestem ciekawym człowiekiem. Mam mnóstwo zainteresowań i dopiero jak ustawiłem zdjęcie chada, to kobiety nagle zaczęły fascynować moje pasje i dopiero dało się porozmawiać. Eksperyment warto wykonać, by być świadomym, że jak kobieta ma powód, to można z nią normalnie popisać.
Też nie do końca prawda. Słyszałem, że ktoś zrobił taki eksperyment. Założył konto średniej kobiety i po 5 minutach od założenia miał całą masę wiadomości. Z kolei jak założył konto super przystojnego faceta z drogim samochodem i garniturem to w ciągu miesiąca napisała do niego jedna dziewczyna (sama z siebie). To nie wiem już ile wiadomości dostanie facet 5/10. Mniej hipergamiczne są NIEKTÓRE grube pasztety, bo te wiedzą, że nie są ładne ale to też nie wszystkie są takie. Częściej mają zawyżone mniemanie o sobie.
Jeżeli 95% mężczyzn będzie odrzuconych to również 95% kobiet będzie samotnych. A one samotność znoszą jakby gorzej. Żeby tylko faceci nie dawali się wrabiać w dzieci…
Nie. Będzie sie szerzyła poliamoria gdzie jeden atrakcyjny facet będzie obrabiał x lasek a reszta mężczyzn będzie samotna. Bycie jedną z wielu dla samca alfy kobiety lepiej znoszą, ale bycie tą jedyną dla bety jest dla nich nie do przyjęcia.
Ależ przecież to oczywista nieprawda, kobiety w większości poszukują związków na wyłączność, a nie dzielenia się z koleżankami. Często też wiążą się/pozostają w związkach z mężczyznami, którzy im się ni e podobają (nie oceniam tego moralnie w żaden sposób) tylko dlatego, że taki mężczyzna daje im poczucie bezpieczeństwa i stałości.
I dlatego coraz częściej pozostają singielkami, jeśli nie mogą zdobyć rozchwytywanego, bardzo atrakcyjnego mężczyzny w jakiego dziś celują. Albo próbują uwodzić mężczyznę, który ma wiele opcji, mogą zostawać jego kochankami tak samo. I wierzą, że on w końcu je zauważy i będzie na wyłączność. Typowo „on się zmieni dla mnie”, tak sądzą.
A to już coraz rzadsze, szczególnie właśnie w młodszym pokoleniu. Im bardziej zlewaczałe tym częściej mówią o tym, że rozwiązłość jest okej, monogamia to patriarchat i krzywda, że one są gender i sexual fluid, że one lubią seks z kobietami i mężczyznami. I tak dalej…
Sexual freedom : )
Ogólnie nie wiem z czym się nie zgadzasz, bo @LastTimeLooser napisał:
To jest typowe, hipergamiczne działanie i to istnieje dzisiaj. Są bardzo atrakcyjni faceci w małej grupie, którzy mają najwięcej partnerek seksualnych w dziejach. Reszta mężczyzn jest albo w związkach monogamicznych – jeśli dla nich tych partnerek starczyło i one były taką relacją zainteresowane, były wolne i nie uganiały się za tym atrakcyjniejszym mężczyzną. Albo oni są incelami – wykluczeni. Inceli nie byłoby gdyby nie to, że właśnie pewni mężczyźni mają po kilka, kilkanaście albo dziesiąt partnerek seksualnych, gdzie kobiety liczą na monogamię z nimi.
To jaką psychę muszą mieć Ci goście co mają po te kilkadziesiąt partnerek seksualnych. Musieliby ciągle się zajmować tymi znajomościami by je jakoś utrzymać. Trochę to naciągane. Może jest paru takich typów na tysiące
No nie. Oni nie muszą nic utrzymywać. Wyrucha jedną i bierze się za kolejną. Co on ma utrzymywać i po co? xD
Często też wiążą się/pozostają w związkach z mężczyznami, którzy im się ni e podobają (nie oceniam tego moralnie w żaden sposób) tylko dlatego, że taki mężczyzna daje im poczucie bezpieczeństwa i stałości.
I co z tego że są w tych związkach jak powiedziałaś dla bezpieczeństwa. Są tam tylko ciałem (i to też tego ciała skąpią i wydzielają to ciało jak mężczyzna zasłuży), ale ich oczy są skierowane na horyzont, a nie na tego mężvzyznę, no a duszą są w pozycji na małysza bez przerwy, aby nie przegapić skoku na wyższą gałąź przy pierwszej okazji.
Łaskawczynie.
Bycie z kimś dla bezpieczeństwa wyklucza gwałtowne, częste zmiany partnerów, ponieważ wymaga wyjścia ze strefy komfortu.
Poliamoria rzeczywiście jest coraz częstsza, zauważam, że jest bardziej popularna wśród mężczyzn, chociaż jest sporo kobiet, które się na nią decydują – to, kiedy i komu ci ludzie „udzielają swego ciała” jest mi obojętne, i powinno być zainteresowaniem tylko tych ludzi, którzy tak sobie żyją.
Sytuacja, że 95% mężczyzn będzie samotna, jest oczywiście z założenia bzdurne – nadal większość ludzi łączy się w pary, z jakichkolwiek pobudek – i często decydują się, żeby być z osobą, której nie kochają, aby tylko z kimś być, więc samotni będą w mniejszości.
No i widzisz jak manipulujesz? Częstsza wśród mężczyzn? WŚRÓD GARSTECZKI MĘŻCZYZN którzy mogą sobie na to pozwolić, bo większość mężczyzn nie ma żadnej adoratorki i zero lub jedną zainteresowaną nimi jakkolwiek kobietę, oraz LWIEJ CZĘŚCI KOBIET bo utrzymywanie relacji z kilkoma mężczyznami dzisiaj aby być zabezpieczoną to u Was standard nawet jeśli ze wszystkimi nie sypiacie to samo udawanie zainteresowanej już wystarczy. Oczywiście, jak się was spytać po co utrzymujecie takie relacje na boku to gadanie typu „aaaa to tylko kolega, co nie moge miec kolegów?”. A tak naprawde to utrzymywanie orbiterów na ławce rezerwowych.
Zaczynasz mnie drażnić.
Ławka rezerwowych to normalna rzecz dla obu płci.
A brzydcy ludzie wbrew temu co się tu pisze są w związkach, odnoszą sukcesy w zawodowym życiu, mają przyjaciół.
A między utrzymywaniem relacji z wieloma ludźmi, a poliamorią jest ogromna różnica. 90% kobiet ma w nosie to czy poza nią rozmawiacie jeszcze z inną. Dla was (w sensie – mężczyzn) coraz częściej utrzymywanie kontaktu z kimś innym staje się synonimem „zdrady”.
„Ławka rezerwowych to normalna rzecz dla obu płci.”
Tej pani już podziękujemy. Szkoda czasu na odpisywanie Ci. Ewidentnie jesteś tu po to aby nie dyskutować, a szerzyć.jawne kłamstwa. Red zrób coś z nią, bo aż oczy bolą od tych łgarstw.
Nie jest tak źle zawsze można stać się bogatym lub wykształcić i zdobyć status spoleczny. Ale zanim to osiagniemy polecą juz na nas tylko 40+ i wyżej. Co można doradzić chłopakom to kopać piłke już od 5 roku życia i dojść do serie A. Albo uczyć sie za stomatologa i otworzyć swoj gabinecik na kredyt ale swój. Są takie co na kase takie co na status i takie co na urodę lecą. Oczywiście ten ostatni najwiecej poużywa ale calej puli nie zwinie.
No cóż, napisałem swój artykuł na męskim forum co do tego tematu:
https://maleofthefuture.com/d/207-czy-95-mezczyzn-bedzie-odrzucanych-ze-wzgledu-na-wyglad-o-meskiej-depresji
Ważny temat, zdecydowanie do szerszej rozmowy.
Polecam.
Myślę, że w dobrym tonie byłoby napisanie tutaj przynajmniej paru zdań streszczenia artykułu, który chcesz polecić.
Polecany artykuł przeczytałem – uważam, że sam sobie w nim przeczysz – piszesz o niby to wybitnie dużej różnicy w popędzie seksualnym kobiet i mężczyzn (u mężczyzn wyższy), aby dalej pochwalić się, że cierpliwie czekałeś na seks dwa lata… To jeśli kobieta ma tak wiele niższy, to logicznym byłoby, że z chęcią odpuści seks aż do menopauzy lub aż do śmierci – a rzeczywistość pokazuje, że kobiety czują potrzebę urodzenia dziecka, a do tego seks jest potrzebny.
Nie wierzę w ludzki popęd seksualny motywujący do działań, które mają doprowadzić do seksu – i co też wcale nie jest takie pewne, ani nawet bardzo wysoce prawdopodobne – za kilka lat. Czekałeś, bo do wejścia w związek motywowała Cię potrzeba „female validation”, a nie popęd seksualny.
Nie czekałem na żaden seks, po prostu dziewczyna była ładna i miła, ale nie podniecała mnie tak bardzo aż nie zaczęliśmy uprawiać seksu bo była… za miła, a mnie podniecały długonogie wampy. Tylko tyle. Nie, nie jest logiczne, aby kobieta nie mogła poświęcić się i zrobić kilka seksów aby mieć dziecko. To tylko ledwie kilka seksów, więc o czym Ty piszesz, nie widzę kompletnie żadnej logiki w tym co napisałeś.
Kobiety mają znacznie niższy popęd seksualny i jest to potwierdzone wieloma badaniami, a jak dobrze poszukasz – to na forum jest o tym temat, gdzie jest przytoczonych wiele badań na ten temat, zbieżnych z tym co piszę.
Masz bardzo niskie pojęcie o seksualności kobiet. Co więcej (nie przeczytałam całego artykułu, więc mogę mieć błędne wrażenie) odnosisz to do …jednej kobiety?
Jak kobieta była podniecona dopiero podczas stosunku? Przecież większość kobiet chce tzw. gry wstępnej.. tak? I wtedy się rozgrzewa i jest podniecona 😀
Duża część kobiet nie odczuwa przyjemności podczas normalnego stosunku waginalnego! Nie osiąga wtedy orgazmu.
I seks całą noc niby? A po co tak długo? Ja bym się znudziła w trakcie i wszystko by mnie bolało, nie każdy lubi długie stosunki.
Pytanie podstawowe: jak ją podniecałeś? 😀 Czy kiedykolwiek inicjowała zbliżenie?
I raczej nie kutas jak tam sobie piszesz, ale testosteron 😀
Polki mają średnio 6 partnerów. Pytanie. Stałych, okazjonalnych, czy obu ? A teraz inne pytanie. Ile % mężczyzn nigdy nie miało partnerki chociaż chciało? Ile % kobiet nie miało partnera chociaż chciało. Nieważne czy stałego czy okazjonalnego. W Polsce 12,5 % mężczyzn po 26 roku życia jest prawiczkami. A ile % kobiet jest dziewicami? Może ktoś wie? A potem oburzenie, bo są incele
Ogólnie jest oburzenie gdy mężczyźni w czymś sobie nie radzą (bo muszą sobie radzić – przymus sukcesu), ale nikomu jakoś nie zależy na tym, by realnie coś zrobić, by sobie radzić zaczęli. Wręcz przeciwnie. Cała uwaga jest skierowana na kobiety.
Tak naprawdę tylko matki, które mają synów mogą coś tutaj zdziałać, bo praktycznie nikomu innemu nie zależy.
Przypomnę, że latami kwestie BHP w pracy były i w sumie są lekceważone, bo życie mężczyzny też nie obchodziło innych mężczyzn. Poradzi sobie. Ma poradzić. Jak nie to następny przyjdzie. Nogę mu urwało? Zaszyje się. A jak nie, to niech umiera. Wyniesie się go poza zakład i do widzenia. A tak w ogóle to nieudolnie obsługiwał maszynę. Po co komu taki złamas? Tyle empatii. To nie wina maszyny, czy złego przeszkolenia, ale zawsze mężczyzny. Dopiero niedawno coś się z tym stało, ale pewnie tylko dlatego, że kobiety zaczęły pracować. Trochę coś się zmienia z kwestią odbierania emocji mężczyzn. Ciut więcej mówi o samobójstwach – ale tylko mówi, nic nie robi, by to rozwiązać.
Jak na tle tak poważnych problemów wypada „zostanie incelem”? Raczej blado, tym bardziej, że stało się to obelgą dla każdego kto nie zgadza się z nieważne jak radykalnym feminizmem i nieważne jakim mężczyzną-obrońcą kobiet wszelakich, nawet stosujących przemoc, toksycznych, bezwartościowych, pustych i innych. Już sam klucz problemu, a więc samotności jest spychany daleko w dal, a jeszcze jak ktoś usłyszy, że jest to związane z seksem to powie właśnie to, że można sobie go kupić, a poza tym nie jest to coś niezbędnego do życia.
Co ciekawe powiedzą to zawsze osoby w związkach, ale też które miały sporo partnerów czy to seksualnych, czy romantycznych. I powiedzą to kobiety, które mają niższe libido, więc takie potrzeby mają mniejsze, a które i tak są zwykle w związkach, albo mężczyźni, którzy mając kobiety dowartościowują się na tle tych mężczyzn, którzy nigdy nikogo nie mieli, czy jak to incele mówią „nawet za rękę nie trzymali”. Mało kto współczuje mężczyznom w bardzo tragicznych problemach, więc takie coś zawsze uznają za jazgot winnych samym sobie odklejeńców. A takich się zawsze wyrzuca na śmietnik, jeśli są mężczyznami = to są te przywileje mężczyzn.
Pomijając to, że są badania, że mężczyźni samotni, czyli wykluczeni w sposób seksualny, który prowadzi do romantycznych relacji, którzy nie są szanowani, akceptowani, których podstawowe potrzeby Piramidy Masłowa nie są realizowane – stają się agresywni. Ale głównie wobec siebie samych z początku, dążą do destrukcji, narkotyzują, uzależniają, chcą umrzeć. Poźniej staje się coś gorszego. Gdyby ta wiedza była globalna mooooże ktoś by się tym zainteresował. Może. Ale nadal uznawanoby raczej, że mężczyzn należy uczyć żeby po prostu nie stosowali przemocy, żeby wypłakali się i koniec tematu. To pobożne życzenia przy tak odczuwanym bólu. Zero rozwiązań, zero znalezienia przyczyn w dysproporcji ilościowej kobiet do mężczyzn, imigracji. Zero pomyślunku o wpływie przywilejów dla kobiet, feminizmu na traktowanie mężczyzn. Zero pomyślunku o tym braku empatii do mężczyzn i zostawianiu ich samym sobie. Zero pomyślunku o problemach emocjonalnych mężczyzn, w tym często depresji, która ujawnia się w agresji, wycofaniu, piciu alkoholu, a nie płaczu, jak u kobiet. I tak mogę jak zawsze do rana.
Brak wiedzy, brak empatii. Ale może coś się ruszy w końcu.
Jakie rozwiązania proponujesz mężczyznom „wykluczonym seksualnie”? Czy to, że kobiety nie chcą być z nimi w związkach, a nawet nie chcą z nimi przygodnego seksu – to znaczy, ze to z kobietami jest coś nie tak?
Depresja mężczyzn to problem społeczny, dotyka wielu osób, depresję można leczyć – wparcie, szczególnie ze strony rodziny i bliskich mężczyzn jest kluczowe. Ważne też, żeby nie wspierać toksycznych modeli męskości, nie wyszydzać i nie lekceważyć problemów – ale jest to pole, na którym powinni wykazać się przede wszystkim męzczyźni. Z chęcią wsparłabym jakieś męskie inicjatywy działające na rzecz poprawy męskiego zdrowia psychicznego, ale szczerze brakuje mi tych inicjatyw – nie rozumiem, czemu panowie nie potrafią się zrzeszać? Staram się działać w kierunku ochrony przed przemocą w rodzinach (taka przemoc dotyka zarówo kobiety, jak i mężczyzn, a wśród dzieci płeć nie ma już w ogóle znaczenia) – czy są jakieś inicjatywy, stworzone przez i dla mężczyzn, które mogłabym wspierać dodatkowo?
Jak pisałem w innych tekstach to jest problem systemowy, więc problemów jest cała masa do rozwiązania – np. nadwyżka mężczyzn i sprowadzanie imigrantów płci męskiej budują wykluczenia w rodzimym kraju, ale dziś to przecież jakaś m.in ksenofobia, wytwór wypaczenia lewicowych hasełek, by imigrację przepchnąć. Nawet drastycznie dużą. Nie pisałbym też o wykluczonych seksualnie, a samotnych mężczyznach. Mężczyzn nie uczy się bycia „ciepłymi misiami”, by mogli normalnie mówić, że im chodzi o miłość, uczucia, zaakceptowanie, minimum szacunku i uznania to zaczęto mówić, że chodzi o seks i tylko seks w byciu incelem. Zresztą masa mężczyzn tego typu ma aleksytymię i nie umieją nazywać emocji, a seks… to zna każdy i to najłatwiej powiedzieć.
I nie pisałbym o przygodnym seksie, bo prawdziwie w byciu incelem chodzi o wykluczenie matrymonialne i często nawet społeczne. Tych mężczyzn i chłopaków żadna nie chce, nie mają szans na zmianę tego stanu rzeczy, lub nie umieją sobie poradzić z szeroką gamą problemów dzięki którym ich żadna kobieta nie chce. I dzięki wykluczeniu od kobiet sporo mężczyzn się też od nich odsuwa. Są za to obwiniani lub ośmieszani, nawet jeśli dane kobiety ich krzywdziły do szpiku. Widzimy te reakcje ludzi prześmiewcze jak kobieta bije mężczyznę, jak ucina mu penisa, jak zdradza, lub wykorzystuje finansowo.
Każdy tego typu incel doskonale się dowiedział życiowo, że to, nic a nic nie dało, gdy raz udało mu się uprawiać seks. Bo po tym wszystkim nadal został sam ze wszystkim i wrócił do tego przerażenia i smutku o którym też incele nie za bardzo mówić będą. To niestety nie jest rozwiązane, by „płakali i się żalili emocjonalnie” co proponuje lewica, bo tym bardziej społeczeństwo będzie patrzeć na nich jako po prostu niemęskich, a takich nikt nie szanuje, a tym bardziej nie pomaga. Bo to mężczyźni. To są tylko ładne słówka, a potem i tak odsuwają od siebie problem. Więc tak naprawdę problem jest tylko ich i oni muszą mimo większych przeciwności niż inni budować swoją siłę. To dla wielu za trudne.
Tak samo inceli budują rozbite rodziny, rodziny w których dominuje matka, tworzy uległego, albo i przestraszonego maminsynka, czy synowie wychowywani przez samotne matki. A więc państwo opiekuńcze. A więc wzorce rodzinne.
Nie ma ma łatwych i prostych rozwiązań. Nie ma prostej diagnozy. Nad tym trzeba dużo debaty i trzeba książki pisać. Obszerne. Tego się nawarstwiło dużo. Powtarzałbym się. Nie jestem zbawcą ludzi, by wszystko wiedzieć, znam przyczyny, wiem co się dzieje, ale nie na wszystko znam hiper rozwiązania – oprócz na pewno przekazywania wiedzy. Brakuje jakichś zdrowych wzorców, ale to dla obu płci akurat. Po prostu kobietom uchodzą na sucho, bo wzbudzają biologicznie większe zainteresowanie nawet mając gorszy charakter i osobowość niż niejeden incel. I jest ich mniej.
Czemu się mężczyźni nie wspierają – pisałem, bo są dla siebie zwykle konkurencją, a konkurencja jest surowa i często niesprawiedliwa (np. bad boye na przeciw synom wychowanych na grzecznych, by nie oddawali, a drugi policzek nadstawili, albo idealizowali dziewczynki i nie tylko). Ci wszyscy faceci którzy są uczeni delikatności, empatii, bycia osobą miłą i nie szukającą konfliktu – to przecież oni mogą zostać incelami, bo są jedynie przystosowani do życia z równie fajnymi ludźmi. Ale takich jest mało. I oni po fali doznanych krzywd widzą rozwiązanie w jedynie zostania agresywnymi, co następnie buduje myślenie społeczeństwa, że to na pewno są przyszli mordercy. Nie widzą przyczyn, widzą skutek. A TO JEST BRAK WIEDZY.
Nie ma też wsparcia od kobiet, bo kobiety rzadko kiedy chcą wspierać nieatrakcyjnych mężczyzn. Bo w jakim celu? I tak się nie nadają do niczego wg nich. A jak jeszcze usłyszą, że chodzi o seks, albo, że oni chcieliby zdelegalizować feminizm w którym widzą spory problem dla siebie i swojego statusu w społeczeństwie, ho! Koniec. Będzie i jest to wypaczone. A jednak sporo kobiet ma poglądy lewicowe, nawet skrajnie.
Nie znam takich inicjatyw pomocowych. Wszystko co jest robione jest podobne do tego co my robimy, a co jest często obrażane i przekręcane są wypowiedzi. Ale ja liczę na choć minimum zrozumienia w gąszczu ataków i znalezienia takich informacji przez osoby z większymi możliwościami, pieniędzmi i władzą, więcej akcji społecznych na temat różnych problemów mężczyzn. Nie tylko kobiet, nie problemów ogólnych, ale mężczyzn głównie.
A jeśli chodzi o depresję, jeśli mają… tak, na pewno warto zachęcać do leczenia. Ale nie zmieni to ich stanu całkowicie, nie zmieni ich doświadczeń na tyle, że nagle z ludzi pogardzanych, odrzuconych i często latami nie mających do kogo gęby otworzyć staną się super radosnymi, obrotnymi ludźmi, wierzącymi w siebie, nawet jeśli na start dostają negatywne opinie o sobie. Mogą dostać działające lub nie tabletki fałszujące realia (choć masie ludzi one w ogóle nie pomagają, a szkodzą, efekty uboczne itd.). Więcej pomocy nie ma, bo nawet jak są ostatecznie bezdomni, wykluczeni zawodowo to nie dostaną żadnych parytetów za płeć, nie dostaną darmowych kursów, czy opieki psychologicznej, fachowej na to by nawet na rynek pracy wrócić i umieć uzyskać choć mieszkanie dla siebie samych. A co dopiero zniszczone umiejętności społeczne przez lata cierpienia, przez często samotność wieloletnią, dziesięcioletnią i więcej. Kompletnie bez nadziei
I jeśli mówi się o depresji to mówi się też ogólnie, o depresji ludzi, za mało się bada depresje mężczyzn, żeby wejść w samą płeć głębiej. Gdyby społeczeństwo interesowaliby mężczyźni to od wieków nie dopuszczaliby do tylu samobójstw, a te liczby zawsze były ogromne.
„wparcie, szczególnie ze strony rodziny i bliskich mężczyzn jest kluczowe.” – a to już informacja nie dla nich samych, bo oni na pewno tego wsparcia są POZBAWIENI. I wręcz są przez najbliższe otoczenie zwykle źle traktowani, dysfunkcyjnie, lub są poniżani.
Tak, że tak, nie ma łatwo o tym pisać, łatwo jest za to napisać coś co i tak źle będzie świadczyło o incelach, nawet jak chce się dobrze. Naprawdę chciałbym, by starczyły wizyty u psychologów, czy leczenie psychiatryczne w razie obniżonego nastroju, ale to by było za proste. Tym bardziej, że nadal mentalność ludzi jest do zmiany, nadal się stygmatyzuje osoby chore psychicznie, a mężczyzn tym bardziej – niezaradni, „pipy”, bezużyteczni, szkodnicy i inne tego typu określenia.
Chcąc pomóc incelom trzeba zmienić dużo w samym społeczeństwie. Leczenie jednej osoby to też leczenie jego skutku, pojedynczego, ale zjawiska to nie zmieni i kolejni incele będą produkowani. To też będą synowie matek, więc one muszą też się tym zainteresować. Jeśli nikła empatia kobiet do inceli nieznajomych jest niezmienna, to na pewno dla swojego dziecka mogłyby zrobić więcej. I choć w ten sposób pomyślą.
Prawda taka, że antydepresanty tylko maskują problem. Antydepresanty na depresję to tak jak lek na przeciwbólowy na złamaną rękę. Antydepresanty kończą się na ogół ustąpieniem objawów, po czym po pewnym czasie powrotem depresji. Niektórzy psychiatrzy kiedyś rozpowszechniali mit, że depresja to tylko wyłącznie choroba biologiczna spowodowana zmianami w mózgi, które powodują objawy depresji, jak się okazało udowodniono, że pomylili przyczynę ze skutkiem. Okazało się, że w większości przypadków to problemy życiowe powodują zmiany w mózgu, które dopiero nasilają objawy depresji(bądź tworzą). Antydepresanty usuwają te zmiany, czy skutek depresji, a nie jej przyczynę. Dlatego jak ktoś nie zmieni swojego życia to objawy depresji będą zawsze wracać. Jak ktoś miał zaszczane życie, bez pieniędzy, bez seksu, bez kobiety, bez znajomych, z chorobami, to antydepresanty nie zmienią tego zaszczanego życia. Po pewnym czasie od odstawieniu leków zmiany depresyjne w mózgu powrócą, bo przyczyna depresji wciąż jest aktualna, mianowicie ZASZCZANE życie. Antydepresanty mają sens tylko wtedy, gdy życie osoby leczonej przejdzie radykalną zmianę, zmiana nawyków, pracy, znalezienie znajomych, pasji, wyleczenie chorób, wtedy patologiczne zmiany w mózgu wyleczone antydepresantami nie wrócą. Oczywiście życie takich osób na ogół nikogo nie obchodzi i lepiej wmawiać ludziom, że depresja tak ma, że to normalne, że powraca, co nie jest niczym normalnym. Podobnie zresztą jak alkoholem i problemami ze zdrowiem, jak ktoś zostanie wyleczony z powikłań związanych z nadmierną ilością spożywanego alkoholu, to jeśli dalej będzie pił, to problemy będą wracać, więc by pomóc takiej osobie należy nie tylko wyleczyć chore narządy, ale sprawić, by przestała pić. Tutaj to jest prostsze, bo to znacznie łatwiej zmienić, natomiast są rzeczy takie jak genetyka i choroby i inne problemy, których zmienić się nie da, bądź jest to bardzo trudne.
Nie możemy wymagać od świata, żeby się do nas dopasował, żeby było nam łatwiej. Incele też nie mogą tego wymagać. Ja na przykład chciałabym, żeby zakazać działalności nacjonalistów, islamu, chciałabym, żeby wszyscy, którzy dopuszczają się przemocy w stosunku do dzieci i zwierząt siedzieli w więzieniu. Chciałabym, żeby wszyscy przyjmowali się ochroną środowiska i żeby księża mogli mieć zony. I co z tego? Kogo to obchodzi? Czy społeczeństwo przejmowało się tym, że mam depresję i nie daję rady chodzić do pracy? NIe daję sobie prawa do tego, żeby wymagać od innych, żeby mi pomagali i dostosowali się do mnie. Nie jestem pępkiem świata.
Czasem trzeba właśnie – zacząć walczyć o swoje. Nie dostosowanie. Nie aby wszyscy byli na skinienie palcem. Ale o swoje. O należne. Czasem właśnie o empatię. I dla grup ludzi w podobnej sytuacji. I tyle.
Tak samo walczą ludzie z depresją, tak samo być może w niektórych aspektach nawet feministki dla kobiet, tak samo mężczyźni dla mężczyzn w gorszej sytuacji, tak samo biedni, niepełnosprawni, chorzy.
Czasem mam wrażenie, że skala podłości ludzi wynika jak najbardziej z głupoty, niezrozumienia, braku wiedzy. Nie zawsze to wynik zła samego w sobie. Dlatego warto coś robić w słusznej sprawie, wiedzę przekazywać.
A co zrobi z tym reszta – bywa różnie. Ale nie należy jedynie wymagać od ludzi w problemach, by sami cały ściek na siebie przyjmowali, ale aby też ten ściek – często niesłuszny, spowodowany przez innych, zdjąć z nich.
Oczywiście ja nie jestem za tym, by zdejmować odpowiedzialność z osób w problemach, by próbowali je rozwiązywać, ale nie znaczy, że inni nie mają do wykonania też jakiejś pracy. A już tym bardziej gdy mówimy o rodzicach, o przewidywaniu problemów, które mogą spotkać np. syna czy córkę.
Bo równie dobrze mogłabyś być ofiarą gwałtu. Czy nie wolałabyś by społeczeństwo Cię rozumiało, zamiast obwiniać? Nie wolałabyś, by współczuło? Nie wolałabyś czuć się wsparta, gdy się otworzysz, a nie wyszydzona? Nie wolałabyś może inny rodzaj pomocy dostać jako ofiara gwałtu?
Z każdym problemem tak jest.
Mogłabyś sama się ogarniać, bez udziału nikogo i niczego, mówić, że nie masz prawa nikomu nic mówić, ale nie. Lepiej niech ludzie w problemach je pokazują, wtedy się je prędzej rozwiąże, zapobiegnie, a nawet jak zajdą – to skutki będą mniej dotkliwe. O tych męskich problemach mówi się jednak mniej, nie jest to zbyt akceptowane, więc problem nie zniknie tak łatwo, a ci mężczyźni w problemach będą mieli więcej kłód pod nogi, niż inne osoby bardziej rozumiane.
Swoją wypowiedź zacznę od części definicji depresji z Wikipedii: „[…] niezdolnością do przeżywania przyjemności (anhedonią), spowolnieniem psychoruchowym […]”. Wspominam o tym, ponieważ można doświadczać poczucia braku sensu życia, a jednocześnie nie przeżywać tak zdefiniowanej depresji – byłem blisko 10 lat w takim stanie, ale na szczęście z niego wyszedłem.
O ile problem pełnoobjawowej depresji występuje u pewnej części mężczyzn, to uważam że jego skala jest stosunkowo mała w porównaniu z gigantyczną – moim zdaniem – skalą zjawiska poczucia bezsensowności życia. I to poczucie potrafi towarzyszyć osobom, po których zachowaniu absolutnie tego nie widać, bo są ruchliwi, z entuzjazmem poświęcają się swoim zainteresowaniom, doświadczają radości i – w przypadku osób dość młodych – mają całkiem udane relacje towarzyskie. Nie nadużywają alkoholu, ani innych środków psychoaktywnych, patrząc z zewnątrz: zadowolony z życia młody człowiek.
Osobiście tego doświadczałem. Nie było zagrożenia samobójstwem, bo widocznie chemicznie wszystko w moim organizmie działało jak należy – i cieszyłem się życiem w tych chwilach, gdy nie zastanawiałem się nad tym, czy robię to, co mężczyzna robić „powinien”. Z czasem zaczęły też przygasać moje relacje międzyludzkie z kolegami, z którymi byłem silnie emocjonalnie związany, ale – tak jak i ci koledzy – byłem nauczony by te emocje ukrywać, udawać że zależy mi mało. Zbliżyłem się wtedy trochę do stanu depresji wg definicji wyżej, ale jednak nadal organizm funkcjonował dobrze i byłem zdolny do odczuwania radości.
Do wychodzenia ze stanu, który opisałem wyżej, określenie „leczyć” raczej nie pasuje. Zwłaszcza jeśli byśmy mówili o leczeniu środkami farmakologicznymi – skoro problemem nie jest funkcjonowanie organizmu jako takiego, lecz posiadane poglądy. Wsparcie, jeśli nie zawiera ono wprost zalecenia wyłamania się z ograniczeń kulturowych, też będzie nieskuteczne.
To jest moim zdaniem najpoważniejsze źródło problemu: konflikt między autentycznymi celami życiowymi, autentycznymi odruchami, a świadomym umysłem sugerującym że te odruchy są nieprawidłowe i że powinniśmy się skupić na czymś diametralnie innym niż to, co wzbudza autentyczny entuzjazm. I uważam, że rzeczywiście jest tu bardzo trudno, aby kobieta mężczyźnie w tym pomogła. Może pomóc inny mężczyzna, w sposób szczery opowiadając swoje własne doznania, gdy drugi może dostrzec że nie jest jakimś niepoprawnie rozwiniętym wyjątkiem, tylko mężczyzną podobnym do innych, którego próbuje się wepchnąć w rolę będącą w konflikcie z jego własnym instynktem.
Nie jestem jakimś badaczem tematu równowagi biochemicznej organizmu, więc moja hipoteza jest po prostu z głowy, nie oparta na żadnych akademickich przesłankach, ale myślę że ze stanu który opisałem wyżej, dużo łatwiej dojść do depresji, niż ze stanu gdy takiego konfliktu między naturą a umysłem nie doświadczamy.
Tak, też przeszłam depresję, pomogły mi leki, chociaż myślałam, że nigdy nie dam rady wybrać się do lekarza. Oprócz leków miałam jeszcze wiarę, myślę, że gdyby nie Bóg, to nigdy bym sobie nie poradziła.
Przeżyłam też depresję poporodową, w której już wspierał mnie mąż – dodatkowym obciążeniem było to, że musiałam ogarniać siebie i dziecko, jest to niewyobrażalnie trudna sytuacja, na szczęście mija po kilku miesiącach.
W obu sytuacjach pomógł mi cel życiowy, najpierw religia, potem dziecko – i bardzo dobrze Cię rozumiem, wiem też, co to znaczy chcieć skończyć że sobą i nie mieć siły na najdrobniejsze nawet rzeczy.
Najważniejsze, to szukać samemu profesjonalnej pomocy. Jeśli ktoś bliski chce pomóc – chwała mu za to. Po tej chorobie zaczyna się dostrzegać podobnych ludzi w okół, ja wspierałam przyjaciółkę, szczególnie mocno gdy zaczynała brać leki. Mam nadzieję, że Ciebie to już więcej nie dotknie, Fanatyku, i że swoje doświadczenie wykorzystasz dobrze. Zdrowia życzę!
Czacha paruje od tego jak babki zwalają wszelkie problemy mężczyzn na barki ich toksyczności i od razu stygmatyzują takie faceta masą negatywnych cech, które musi mieć skoro ma problemy, bo przecież kobiety są idealne i każdy dobry chłopak znajdzie kobietę w 15 minut, bo kobiety szukają i nie mogą znaleźć chłopaka z dobrym sercem.
Właśnie opisałam swoje, kobiece problemy (a jak wynika z wypowiedzi wyżej, ogolnoludzkie), a tu wskakuje mi taka lista zarzutów 🙂
Właśnie opisałam swoje, kobiece problemy (a jak wynika z wypowiedzi wyżej, ogolnoludzkie), a tu wskakuje mi taka lista zarzutów
Cóż, niektórzy się po prostu pewnie irytują, gdy widzą, że kobieta w problemach może uzyskać wsparcie, nawet mieć męża, a facet jest odrzucany i negatywnie określany. A jeszcze żądania są wobec niego…
Właśnie obejrzałem materiał na Głosie Obywatelskim i tak gość programu, typowy kukold nie może zrozumiec dlaczego do walki z obostrzeniami i ogolnie o ratowanie systemu nas otaczajacego w obecnej sytuacji tabunami ruszają kobiety, a mezczyzni prawie wcale. Uzasadnił to tym że mają większe jaja:D
Napisalem w komentarzu, ze mają w tym interes aby ratowac system w ktirym zyja jak pączki w maśle i ktory na kazdym kroku podciera im dupe, a mezczyzni ktorzy są traktowani jak wyrobnicy… jest im to lotto co będzie. Niewiele zawdzięczają obecnemu stanowi rzeczy.
To prawda. Choć akurat na strajku samych przedsiębiorców było sporo mężczyzn. Z tych przekazów co oglądałem to 98%, choć wiadomo, że to tylko wycinek całości. Problem w tym, że przedsiębiorców jak się nie mylę jest 17%.
Reszta może pracować u prywaciarzy i nie mieć ani czasu ani siły na dodatkowe strajki, a często utrzymują rodziny, nawet jednoosobowo.
Zobacz Red jak to jest głęboko zakorzenione przekonanie o męskim patriarchacie i uprzywilejowaniu mężczyzn. Obecna sytuacja w świecie zachodnim sprawiła coś na zasadzie tąpnięcia ziemi. Rzeczywistość mówi cichutko „sprawdzam”, a reakcja społeczeństwa jaka?
– Dlaczego Ci mężczyźni nie walczą o to wszystko? Przecież im w pierwszej kolejności powinno zależeć, aby ratować swoje przywileje. Nie mają jaj, ot co!
Zero refleksji, zero zastanowienia typu: no to powinny sie dziewczynki cieszyć, że wali się w gruzy ten ciemiężniczy system, a te lecą i walczą.
Z moich dyskusji z koleżankami wynika, że liczba 6 partnerów seksualnych jest mocno zaniżona dla obecnych pokoleń kobiet. 9-10 prędzej.
Kobiety trochę boją się tej liczby 10 i próbują skończyć na dziewięciu partnerach seksualnych.
Jednak jeśli przekroczą 10 to zaczyna się kompletny brak granic i te liczby spokojnie nawet 20 przewyższają.
A mi się wydaje, że problem tkwi w tym, że coraz więcej kobiet jest mocno „zrobionych”. Przesadnie dbają o swoją urodę i tego samego oczekują od faceta? Tak tylko gdybam.
Na tinderze nie obcowałam z kobietami, ale jestem na fp „tinderawka”. Czasem sobie podczytuję, ale rzeczywiście wylewa się z tej grupy tona debilizmu. Nie tylko kobiet, bo mężczyzn też. Ale gdy tak sobie klikam po profilach, to rzeczywiście dziewczyny śliczne, lub typ „alternatywka”. Więc w sumie… Czemu taka dziewczyna miałaby się obracać na faceta dużo od niej brzydszego?
Kurde, gdyby mi samej kiedyś odwaliło i zaczęłabym się „ulepszać”, to też nie zwracałabym uwagi na przeciętniaków.
A tak, to nigdy nie patrzyłam jakoś szczególnie na wygląd. Wystarczyło, żeby facet miał te 170cm i wyglądał w miarę normalnie, tzn bez jakichś odchyleń w wyglądzie. No, ale ja jestem kobietą nieatrakcyjną dla większości tych „normalnych” facetów, bo nie dość że z nadwagą, to średnia z wyglądu. A incele mnie nie interesują.
Co najlepsze jest tona inceli 170cm+ dzisiaj i wyglądają w miarę. Ale tylko w miarę. Koło tej 5/10. Wymagania kobiet na tyle skoczyły do góry, że ktoś normalny dziś to odpad. W czasach naszych ojców i dziadków tacy sami faceci mieli jakieś tam kobiety wokół, a przynajmniej tą jedną dzięki czemu ojcami zostali.
Bo po prostu z racji płci ciężko spotkać równie atrakcyjnego fizycznie. Mówię, nie ma tylu pięknych mężczyzn na świecie, nie będą się tacy rodzić. Ale mogą być za to atrakcyjniejsi pod względem charakteru, IQ itd. Na inne wartości należy spojrzeć. Jako przyszłe matki kobiety też muszą to wiedzieć, że tacy będą ich synowie. Będą się zmagali z hejtem, rywalizacją, wymaganiami kobiet i uznawaniem, że są brzydcy i być może niestety bezużyteczni.
Mi chodzi o tyhh stereotypowych inceli, którzy mają coś nie tak z twarzą, są ektomorfikami.
Obawiam się, że kobietom coraz mniej zależy na tym, żeby mieć dzieci. Przestało być to ich priorytetem. Z tego co obserwuję, to na dzieci decydują się kobiety bez większych perspektyw, często bez studiów, pracujące w sklepach itd. Ale one zwykle nie mają dużych wymagań co do potencjalnego partnera.
Mi chodzi o tyhh stereotypowych inceli, którzy mają coś nie tak z twarzą, są ektomorfikami.
A kim jest stereotypowy incel? Bo ja nie wiem np. Chodzi o tego przemcela? Masz jakieś ich foty, by zobrazować?
Ektomortfik tzn. że jak facet chudy = do skreślenia od razu? No ale w sumie, jak sama mówisz masz nadwagę, to mogłabyś chudzielca zgnieść heheh.
Inna sprawa, że możesz mieć endomorfa, chłopa dużego, który zewnętrznie niby powinien być bardzo męski, ale ma mięciutki bardzo charakter. Jest misiaczkiem, pantoflem itd.
I co w takiej sytuacji? Którego wybierzesz?
Obawiam się, że kobietom coraz mniej zależy na tym, żeby mieć dzieci. Przestało być to ich priorytetem.
Wynik feminizmu i prania głowy, że niezależność, wykształcenie i praca są najważniejsze, a dzieci to tylko problem. Tak właśnie umiera świat na naszych oczach. Bez dzieci na pewno trwać nie będzie. Rozwoju też nie będzie, bo każde kolejne pokolenie musi się zmagać z danymi problemami i przez nie przejść, a nie od tego uciec. Zostało nam wmówione, że te problemy świata teraz są najgorsze, a nikt już nie pamięta może oprócz naszych dziadków jaka była bieda ze 100 lat temu, brak światła, jedzenia, bieżącej wody. I oni te problemy pokonywali. Więc nie ma co narzekać, a działać. Zresztą dobre więzi rodzinne, miłość = pomaga każdemu domownikowi. Ale to trzeba umieć, trzeba chcieć.
Tak, chodzi między innymi o przemcela. Ale po prostu, chudzi faceci, z zakolami, chudą twarzą, wątli, itd.
I tak, wolałabym grubego faceta, postawnego niż chudego i małego.
Ale oczywiście to tylko gdybym miała porównywać te dwa typy. W realnym życiu nie wybrałabym żadnego i mój obecny jak i poprzedni są bardzo aktywni fizycznie. Obecny ma akurat więcej tłuszczyku niż były, ale mi to nie przeszkadza. Jemu tak, więc odchudzamy się razem 😀
Bo to właściwie jest problem 😀
Możesz mi powiedzieć jak tymi więziami i wsparciem kupisz mieszkanie, zarobisz na utrzymanie?
Zależy kto jak do czego podchodzi. Jedni uznają dziecko za miłość, chęć do życia, cel, radość, inni za problem.
Już mówię. Jesli dwójka ludzi się wspiera, ma więź, pomaga sobie to prędzej pójdzie do pracy i zarobi więcej,bo ma zawsze kogoś kto w domu czeka i przytuli. A te inteligentne pary zrobią burzę mózgów i razem znajdą takie cele, by zarobić więcej.
W samotności może być trudniej. Może być depresja, niechęć. Nie musi, bo są ludzie którzy uwielbiają w samotności całemu światu nawet udowadniać jacy są zajebiści, ale większość super realizuje się jak działają razem.
Dużo w tym prawdy, mężczyźni też będą odkładać małżeństwo. Jest o tym nawet cały temat, bardzo burzliwy temat w którym jest duża dyskusja;
https://maleofthefuture.com/d/200-czy-mezczyzna-powinien-zaczekac-z-zalozeniem-rodziny-do-40-tki
W którym jest szczegółowo wyjaśnione, że warto mężczyźnie poczekać do 40-tki z poważnymi związkiami. Pozdrawiam.
Kolego mam trochę wrażenie, że używasz mojej strony tylko po to, by reklamować swoją, a raczej nie ma między nami wspólnego języka, tak? Czy się mylę? Bo nie wiem o jakim forum tam mowa w dyskusji, które zostało skrytykowane przez Ciebie. Chodzi o moją stronę?
Nie widziałem nigdy Twojego nicka na mojej stronie, nie znam Cię. Więc tak tylko mówię, że wzajemność się liczy i jeśli wsparłeś mnie kiedykolwiek, lub wspierasz to ok. Jeśli tylko reklamujesz to nie będę akceptował postów z tymi linkami do Ciebie,bo to nie pierwszy raz. Zawsze akceptuję, ale skończę z tym. Nie widziałem by moja strona była polecana tam u Ciebie (czy ogólnie twórcy strony jeśli nim nie jesteś) i były linki do moich artykułów. Ale może nie przeglądałem za dużo, bo sporo tematów. Mój apel jedynie – traktujmy się na równi.
Oczywiście, że jest między nami wspólny język!
Przecież u nas tematy poruszane o hipergamii, kobiecych wymaganiach to norma!
Nie chodzi o Twoje forum, chodzi o forum – na literkę B, męskie forum. Myślę, że będziesz wiedział o które chodzi. Twoje forum to zupełnie co innego, przekazujesz wiedzę w sposób liniowy, 1 do 1, dokładny i racjonalny i to cenię.
Fakt, promuję u Ciebie swoje forum, jednak na moim forum bodajże raz także wspomnieliśmy i daliśmy link do Twojej strony. Nie mam z tym żadnego problemu i słusznie – powinniśmy właśnie w ten sposób na zasadzie jedności się wspierać.
Ja od czasu do czasu zamieszczam linki do Twoich ciekawych artykułów, a sam zamieszczam tutaj czasem do swoich.
W zgodzie z kodeksem honorowym obiecuję, że w ciągu najbliższego tygodnia pojawi się tam artykuł z Twojej strony. Pojawi się nie tyle po to, abym mógł się tu reklamować, ale z dwóch powodów:
Pozdrawiam,
Oczywiście, że jest między nami wspólny język!
Przecież u nas tematy poruszane o hipergamii, kobiecych wymaganiach to norma!
Ale też poruszamy te tematy co tam krytykujesz kto jest alfa itd.
Nie chodzi o Twoje forum, chodzi o forum – na literkę B, męskie forum. Myślę, że będziesz wiedział o które chodzi. Twoje forum to zupełnie co innego, przekazujesz wiedzę w sposób liniowy, 1 do 1, dokładny i racjonalny i to cenię.
Tak, nie byłem tam dawno, może przejrzałem z 20 tematów max. Ale raczej nie miałem negatywnej opinii. Nie wiem jednak co się tam dzieje, więc zawierzam Tobie.
W zgodzie z kodeksem honorowym obiecuję, że w ciągu najbliższego tygodnia pojawi się tam artykuł z Twojej strony. Pojawi się nie tyle po to, abym mógł się tu reklamować, ale z dwóch powodów:
Z zasady wzajemności
Z powodu tego, że po prostu wierzę w wiele spraw które tutaj zamieszczasz i znam Twoją stronę nie od dziś.
Super, choć linki do Twojego forum u mnie były już z 5-6 razy, więc może coś tam znajdziesz z mojej strony by też tyle razy wrzucić. Chociaż tyle 🙂
Nie zgadzam się. Gdyby było jak piszesz, przyrost by stanął, a mimo że zmalał, to nie jest to wina stricte kobiet, tylko świadomości (najinteligentniejsze kobiety bardzo niechętnie chcą się mnożyć) która urosła w ostatnich 30 latach, według statystyk inicjacja seksualna z roku na rok rozpoczynana jest wbrew pozorom coraz później. A ojcami tych dzieci które są, wcale nie jest ścisłe top 8% najatrakcyjniejszych mężczyzn, tylko zwykli polacy, zakolarze, pyskacze i przeciętniacy.
A ojcami tych dzieci które są, wcale nie jest ścisłe top 8% najatrakcyjniejszych mężczyzn, tylko zwykli polacy, zakolarze, pyskacze i przeciętniacy.
Jeśli tylko takie wnioski wyciągnęłaś, to skrytykuj w końcu te kobiety, które wybierają tych pyskaczy i zakolarzy. Czy one są mądre? Inteligentne? Wartościowe? Gdzie ich kompas „dobrego serca” mężczyzny? Aby nie pomiędzy nogami, co?
W ogóle co to za gadka i nazewnictwo? Pogardy w tobie dużo.
Oczywiście to powoduje, że nie widzisz, by kobiety były czemukolwiek winne.
bez przesady, to raczej określenia o neutralnej konatacji (zakolarz, przeciętniak) dość trafnie charakteryzujące, nie gorsze niż twoje obsmarowywujące kobiety w każdym tekście (idiotki to, idiotki tamto, na to nie zasługują, na tamto nie) – świadoma jestem stronniczości tekstu, niemniej twierdzenie że 95% mężczyzn będzie odrzucanych ze względu na wygląd wzbudza jedynie pusty śmiech, bo to sugeruje, że jedynie 5% atrakcyjnych ludzi obrobi 50% kobiet, co jest nierealne, bo przy takim ratio już dawno seks byłby jak masturbacja, bo różnorodność genetyczna byłaby za mała. O ile w kurniku w hodowli 1 kogut starczy na 50 kur, niby można dorzucić więcej, ale ze szkodą dla potomstwa, o tyle u ludzi to nie zadziała. 60% ludzi w polsce mieszka na wsiach, nie w dużych miastach, a tam rzeczywistość wygląda inaczej, wybór mniejszy, a i tak się mnożą. Czemu niby kobiety są winne? Stanu rzeczy który opisujesz nie ma, bo nie istnieje, wystarczy w rocznik statystyczny spojrzeć, ale nawet jakby było – to ja tu nie widzę negatywu, bo to każdego inwidualny wybór.
Zresztą – jak ma się „dobroć serca” do tego, czy ktoś się nadaje do związku? Nie jest to kryterium którym kierują się właściwie ktokolwiek (ani mężczyźni, ani kobiety), to tak jakby stwierdzić że długość paznokci ma sens w pracy na magazynie, bo przecież zdrapujesz nimi taśmę z paczek. Faktem jest, że zmienił się model związków, nie ma już jednego modelu relacji na rynku matrymonialnym – o ile dla naszych rodziców i ich pokolenia miało to znaczenie gdy na wybrankę się czatowało pod kościołem, tak uważam, że dzisiaj ma marginalne, znikome, lub ma element fetyszu (znam taki przypadek, gdzie znajoma autentycznie seksualnie się nakręca, im bardziej cechy właśnie w klimatach dobroduszności bym nazwała – posiada partner). Najwyższy czas skończyć z mitem łatwych i łasych na pieniądze kobiet. Uroda i seks straciły na znaczeniu w związku, a zyskały na nim trudne do udawania i liczące się długoterminowo zachowania – dążenie do rozwoju, pozytywne myślenie, umiejętność dogadania się czy posiadanie wspólnych celów. Mam wrażenie, że nie do końca się w tej nowej rzeczywistości odnajdujesz.
Te 95% posłużyło jedynie jako cytat dotyczący słów z filmu nauczyciela uwodzenia. Ale tak, jak mamy być realistyczni, to nie ma póki co możliwości, by aż tak mało par powstawało. Jednak zjawisko istnieje, takie podziały się kreują – więcej singli itd. Więc może to przybierać na sile.
Czyli nie napisałem, że tak jest teraz z tymi 95%, ale że tak będzie, tak? Więc to raczej ostrzeżenie z mojej strony i obawa o przyszłość. Np. jak kobieta ma syna który się dopiero urodził, czy jest dość młody, to może mieć problem. Trzeba o tym myśleć.
Zapewne niewiele w mniemaniu dużej ilości ludzi, co jest dość głupie, bo jak się jest złym człowiekiem, to jak chcesz budować związek – na krzywdzie drugiego? Na tym, że on jest niemoralny, kradnie, gwałci, manipuluje, nienawidzi, zamiast kochać? Tak?
Jak ktoś nie ma dobrego serca, to nie będzie umiał kochać. Zła osoba tego nie potrafi.
Ale to już sprawka raczej do wielu kobiet, gdy pociągają je „bad boye”, co jak słusznie zauważyłaś będzie obsmarowywane u mnie. Ale na szczęście nie każda kobieta na kogoś takiego leci i nie jest patologiczna.
Wśród mężczyzn za to dużo rzadziej spotyka się takich co lubią złe kobiety, choć i też tacy istnieją (szkoda, że wspólnie siebie nie wybierają i nie wyniszczają – zjawisko dawno by przestało istnieć).
Raczej wśród mężczyzn królują właśnie te dobre kobiety – ciepłe, miłe, delikatne, kobiece, zamiast agresywne i dominujące. I takie m.in o których mówisz niżej, bo myślą pozytywnie, dogadują się, zamiast robić dramatów etc.
Piękne słówka, tyle, że niewiele z nich nie wynika, bo tak naprawdę każdą bazą istniejącego, długotrwałego związku jest umiejętność dogadania się, czy posiadanie wspólnych, a nie rozbieżnych celów.
Ten cały rozwój w przypadku kobiet liczy się zdecydowanie mniej, lub wcale, bo jak pisałem większość kobiet jest w związkach, ma łatwość w ich odnajdywaniu, we wzbudzaniu zainteresowana, bo po prostu mężczyźni niewiele wymagają, dość łatwo się zakochują etc. Choć też należałoby określić co autorka ma na myśli przez taki rozwój.
Kasa? Nie liczy się u mężczyzny i to mit? To pokaż mi ile jest związków w których kobieta zarabia 2-3x więcej i jest z mężczyzną, który ma tyle mniej i się kochają? Albo ustrzel procentowo ile może być takich związków, dawaj. Będzie to choć 5%? Nie ma tak, że kasa się nie liczy.
W temacie hipergamii, którą uznajesz za mit, a jest potwierdzona naukowo, podałem już na samym początku pewne źródła.
+ https://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107880,6368013,Trudno_byc_seksownym_bez_kasy.html
Psychologowie i socjolodzy sami mówią, że jeśli kobieta zarabia milion, to będzie chciała faceta, który najlepiej to zarobi dwa lub trzy. Wyjątki od reguły istnieją, ale nadal są wyjątkami, procentowo niewielka sprawa.
Zresztą jeśli krytykujesz mnie to odwrócę też Twoje argumenty personalnie = czy Ty jesteś z mężczyzną sporo zarabiającym mniej od Ciebie i który nie ma potencjału, by te zarobki zwiększyć, lub Cię przewyższyć? Jeśli nie to w ogóle nie powinnaś tematu podejmować, bo sama nie możesz się obronić tezą.
Pozytywne myślenie? Ok. O tym też tutaj mówię. O szukaniu rozwiązań. O myśleniu „do przodu”. O nierobieniu dramatów z byle pierdółek zwiazkowych. Ale nie znaczy, że kobiety-marudy, czy często płaczliwe i negatywnie myślące jakoś są odrzucane. Co istnieje akurat w przypadku mężczyzn.
Nie ma też znaczenia co mówisz w przypadku dużych grup kobiet, bo to one w 2/3 przypadków inicjują rozwody, 4/5 rozstania i bardzo często ze strasznie błahych powodów, lub rzeczy do rozwiązania. Wystarczy więcej wysiłku z ich strony. Ładne cechy, ale nie zawsze istniejące.
Więc fajnie tyle mówić, ale mów to znowu, tak jak wspomniałem w poprzednim komentarzu – też do kobiet. By one to oferowały.
Heheh. Nie widzę powodu by te wrażenie było zbudowane na dogłębnym poznaniu mojej skromnej osoby, zatem nie jest zbyt prawdziwe. Sam tworząc taką stronę jestem za rozwojem, umiejętnością odrzucania osób toksycznych, a więc tych z którymi nie idzie znaleźć wspólnego porozumienia, celów etc.
I bardzo dobrze to się w moim życiu sprawdza. Ale uwaga. Tylko z dobrymi, pozytywnie myślącymi osobami/kobietami, z którymi można się wzajemnie rozwijać. Więc trzeba taką być.
Zresztą na temat „wrażeń” to już pisałem w tekście, więc czasem warto się wstrzymać :>
Tak, jestem z mężczyzną zarabiającym mniej ode mnie, bez szans – przynajmniej jeszcze przez pewien czas – na zmianę. Inna sprawa że statystyki bezrobocia są zakłamane – o ile sytuacja dynamicznie się zmienia, o tyle bezrobocie dłuższy okres czasu jest już sytuacją skrajną, na którą w ogóle nie powinieneś się powoływać, bo ludzie bezrobotni przez cały rok czy dwa, to nie nieszczęśliwcy, tylko najczęściej pijacy, alkoholicy i innej maści margines. To, że model w którym to mężczyzna utrzymuje rodzinę ewoluuje, co jest skutkiem emancypancji to zupełnie inna para kaloszy. Mężczyźni, przynajmniej pewna część też chcieliby nic w życiu nie robić i być utrzymywani, ale konwenanse społeczne zabraniają im o tym głośno mówić. Każdy chciałby bogatszego partnera na białym koniu, ale jak się nie zejdzie w odpowiednim momencie na ziemię, to albo kończy się to właśnie hipergamią (której nie daję wiary – „naukowe” stwierdzenie to po prostu interpretacja statystyki, która jest obusieczną bronią w przypadku psychologii jest to wróżenie i probalistyka – może najwyższy czas dorosnąć i przestać wierzyć w bajkę, że jak „statystyka mówi” to oznacza prawdę objawioną – jedni przez brak wiedzy, inni przez nieostrożność, jeszcze inni ze strachu albo widząc korzyść dla siebie, wybierają sobie, interpretują i przedstawiają liczby jak im się podoba – i w sumie tu mogłabym zakończyć wywód, dochodząc do wniosku, że trucizną jest wszystko i nic nie jest, ale nie o to chodzi) albo akceptacją, a stan i wizja odrzucania 95% mężczyzn raczej nam nie grozi, bo bądź co bądź, mamy jeszcze zwykłą chuć. W czasie wojny kobiety oddawały się za puszkę konserw, dzieci się rodziły i nawet w złych czasach nie było, żeby jakoś to nie było – jestem optymistką co do tego, kobiety mogą sobie marudzić, ale marudzenie marudzeniem, a faktyczny wybór wyborem, z pustego i salomon nie naleje, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Zjawisko singli, to raczej przyczyny upatrywałabym się w edukacji, wygodzie i skuteczności antykoncepcji – seks już nie jest atrakcyjny, jak był jeszcze 50 lat temu. Snuć wizję możnaby, co będzie gdy sztuczna macica będzie faktem i kobiety nie będą ponosić kosztów ciąży, albo gdy – jak w opowiadniu Lema – wybuchnie fabryka NoSexu, rozpylając go po świecie, substancji powodującej spadek libido do zera, a autorytety będą apelować o wyższe dobro, gotowość do poświęceń i zmuszenie się do reprodukcji.
To że jesteś złym człowiekiem, bo nie czynisz dobra, lub, jak to określiłeś – nie masz dobrego serca, to mocno na wyrost stwierdzenie. Nie widzę powodu, by para narkomanów którzy sprzedaliby się nawzajem za parę działek lub okradają staruszki, mimo moralnie nagannego zachowania, przeżywała w swoim intensywnym związku gorsze emocje niż rodzina, gdzie wprawdzie przeznacza dużo na cele charytatywne, ale od dawna od srodka się rozkłada. Dobro to tak szerokie i rozwodnione pojęcie, że nie ma sensu o tym dyskutować – zależy od szerokości patrzenia. Dobry uczynek dziś w szerszym okresie czasu może się wydawać zabójczy i odwrotnie. A złe osoby jak najbardziej potrafią kochać, po prostu ocenienie ich przez pryzmat ich wyborów to błąd – mam teorię, gdzie tłumaczę sobie, że czyste skur%#^$syństwo bierze się z niewiedzy i ignorancji, skrajnego nieprzewidywania skutków swoich decyzji, tudzież czystej psychopatii, którą nie należałoby się przejmować. Złe uczynki wcale nie skreślają jak dla mnie człowieka, chociaż zostawiają furtkę do traktowania dobra i zła w sensie przeliczania korzyści, co jest już złe. O innych formach związku, o poligami, o modelach rodzin można oczywiście długo dyskutować, bo wcale nie uważam, że osiągnęliśmy w tej sprawie wszystko co można było. Sam fakt, że przedstawiasz związek oparty na miłości, każe sądzić, że racjonalizujesz romantyzm, a w życiu nie zawsze wszystko jest takie proste i oczywiste.
A inicjacja rozwodów to wcale nie dziwna rzecz, podobnie jak inicjacja związków, na którym kobietom defacto nie zależy – wystarczy przyjąć biologiczny paradygmat i przyłożyć, że to kobieta wybiera/dopuszcza mężczyznę, który ją wybierze, co jest najsensowniejszym modelem pod względem strategii rozrodczej uwzględniając interesy obu płci i kosztu potencjalnej ciąży, jeśli odrzucimy biologiczne dopasowanie czy siłowe, agresywne rozwiązania i myślenie typu za włosy i do jaskini. Rozwój antykoncepcji może w tej kwestii wiele namieszać, ale tak jak mówię – oceni to następne pokolenie, my możemy wróżyć, a przypomina mi to artykuły sprzed wojny straszące, że jeżeli obecne tempo przyrostu dorożek się utrzyma, Londyn zatonie pod trzema metrami końskiego łajna. Pożyjemy, zobaczymy. Nie sądzę, by moi synowie mieli problem z odrzucaniem przez kobiety – jeśli będzie jak mówisz, będzie to problem z którym ich pokolenie będzie musiało się uporać, ale moim zdaniem, nie będzie tak źle, wręcz przeciwnie.
Pewien czas, czyli sądzisz, że Ci dorówna, lub prześcignie? Czy że całe życie będzie np miał 2k, a Ty 6k i ok? To jest rzadkie u kobiet, naprawdę.
Ale, że jest ta pandemia i sytuacja szczególna to jest okej. Oczywiście przy założeniu, że kochasz, szanujesz i pożądasz partnera. Bo być w związku to jeszcze nie znaczy, że ma się te uczucia. Związki też są często niedobrane, a nawet tworzone na siłę.
Brak zgody. Nie ma na to dowodów. W większości mężczyźni popełniają samobójstwa i np. zanim doprowadzają do bezdomności to zabijają się. Inni boją się zabić i zamiast zrobić w ten sposób to np. alkoholizują się, co miałoby skrócić ich czas życia, lub popadają w bezdomność, bo nie dają rady, są właśnie bezradni jak kobiety o których mówisz. Ale nie wolno mówić o mężczyznach, że nie dają rady bo to zawsze będzie ich wina, cieniasy itd.
Tak samo jeśli chodzi o wmawianie, że jeśli ktoś dłużej nie pracuje to wiadomo, że najpewniej pijak i nierób, a nie ktoś z problemami, o których nie może mówić i nie może dostać zrozumienia, bo to jest mężczyzna.
I tak bywa, choć sporo mężczyzn jest bardzo dumnych. Ja też kiedyś byłem, ale wyluzowałem. I np. nie daliby rady być utrzymywanymi. Woleli by się zabić śmiercią tak samo honorową, niżeli dać się splamić, że ktoś na nich łoży, a oni NIC nie dają od siebie i są bezużyteczni.
Mówisz, że to tylko statystyka? Ale inne ssaki też tak mają. To nie jest ludzka-kobieca cecha, ale sporej liczby ssaków, które nie mają żadnej zbudowanej cywilizacji, a opierają się tylko na instynktach…
Ano o tym mówię, że wszystko zależy od sytuacji. Jak jest wojna, głód, problemy to ten wskaźnik rozrodu się zwiększa, a wymagania partnerskie zmniejszają. A jeśli jest dobrze jak teraz, kobiety mają lepiej niż mają mężczyźni, są traktowane delikatniej, jest więcej empatii do nich, to zaczynają trochę kręcić nosem i dzietność spada, ale i same zaczynają odrzucać mężczyzn w większej skali.
Edukacji – tzn.?
Wygoda – to akurat jasne. Po co się poświęcać, dać coś od siebie, starać, jak można być samą, nie? Więc znowu… zarzucaj trochę kobietom, że nie są wcale takie hiper duper rozwijające się, dogadujące, pozytywne, rozwiązujące problemy jak mówisz.
A ja różnicę widzę wielką i chciałbym promować tę dobrą rodzinę, a tych narkomanów trochę napiętnować, może posłać na terapie, ale na pewno nie mówić, że są jacy są i takie związki są okej. I w ogóle oni jako ludzie.
Dobro jest szerokie, ale gwarantuje, że jako dobra osoba nie będziesz bazować na krzywdzie partnera czy innych ludzi.
Dobry uczynek jest zabójczy tylko jeśli POZORNIE jest dobry. Ale gdy naprawdę jest dobry, to nie za bardzo.
Złe uczynki oczywiście często biorą się z braku wiedzy, złych wzorców, złych przeżyć. No problem. Ok. Ale ktoś musi mieć ten skrawek dobrego serca, by chcieć nad tym pracować, coś sobie uświadomić, tak? A nie cały czas gnębić innych i mówić mam dobre serce i nawet dobry związek. To bzdura akurat. Za dużo się nasłuchałem żali kobiet na temat mężczyzn, by móc jakoś z dystansem do tego podejść. Wikłają się w relacje z jakimiś dziwnymi typkami spod ciemnej gwiazdy, a potem hej hej, a gdzie ta romantyczna miłość?
Ale co do psychopatii tu się nie zgodzę, bo to jest nie do leczenia i do tego dziedziczne. Więc jak panna robi dziecko z psychopatą… cóż.
Ale wiadomo, na początku mówiła, że jest taki chłodny i niby to męskie, a potem tragedie życiowe.
Wątpię, bym cokolwiek racjonalizował. Raczej uznaję coś co jest dobrem oczywistym i wartościami oczywistymi jak właśnie opieka, troska, empatia. Ciężko to zanegować.
A romantyzm też polega na tym, że wchodzi się w wyższe wartości i uczucia, niż to co płytkie.
Ale rozumiem, że pasują Ci związki nie oparte na miłości i okej? Ja wiem, są ludzie którzy świadomie są ze sobą np .z powodu kasy, ale… no okej, jest to dla nich tam jakoś skuteczne, nie czują się nieszczęśliwi… ale czy to tak ma być? Czy jako matka dziecka chciałabyś powiedzieć synowi, że zarabiaj dobrze, a znajdziesz pannę, która sie zwiąże z Tobą z powodu tej kasy i będzie mówiła Ci, że cie kocha? Wątpię, że normalne kobiety tak chcą, wątpię. Może jestem naiwny, co?
Tak samo wątpiłbym gdybyś miała córkę i mówiła jej, że w porządku, miej faceta dla którego znaczysz głównie seksualnie, przedmiotowo etc. Są takie związki, są, ale co z tego…
Nie zgodzę się. Chcesz usprawiedliwić wszelkie niezbyt dobre kobiety nie mając do nich zarzutu i trochę się naturą posiłkując. A powtórzę natura nie jest zawsze dobra, bo są gatunki gdzie samica zjada samca po zapłodnieniu, albo nie chce go widzieć przy zajmowaniu się potomstwem. Albo są gatunki, że to samiec robi 90% przy opiece, a samica tylko rodzi. Im więcej zwierząt się pozna, tym się więcej wie.
I dlatego te rozstania kobiet, często z błahych powodów, albo aby znaleźć mężczyznę który oferuje więcej… no okej. Znowu niech się kobieta wczuje w rolę matki, czy chciałaby, by jej syn był tak wymieniany na lepszy model z byle powodu, bo ktoś tam umie więcej, ma więcej kasy, czy więcej znajomości. Raczej nie chciałabyś słuchać, że Ty zostaniesz wymieniona na młodszy, ładniejszy model i usprawiedliwiać to naturą.
Naprawdę, bądźmy kimś ponad to.
A moim zdaniem za mało moich tekstów czytałaś i źródeł, które podaję, bo myślisz bardzo jak większość. A większość nie widzi problemu właśnie…
Matki chcą bardzo wierzyć w idealność swoich dzieci itd. bo to wynika trochę z ochrony, a trochę z przeświadczenia, że ich geny są super 😉 ale niestety, jak tak spojrzeć na te statystyki odrzucanych mężczyzn, wymagania kobiet, które rosną, jakąś falę hejtu wobec mężczyzn zapoczątkowaną od feministek, to może być trudno.
Po prostu wystarczy mieć to na uwadze. Nie uważać za prawdę objawioną, ale mieć taką małą spostrzegawczość i nie być przeświadczoną w stylu „nie, nie, to na pewno mnie/nas nie spotka’!
Bez tej ignorancji właśnie.
Mnie i moje pokolenie uczono co roku w listopadzie klepać z desek karminik dla ptaków. Obecnie tego nie robię, bo wiem, że uzależniam je od swojej pomocy i po wielu pokoleniach od tamtej mody są tak rozleniwione, że nie znajdą pokarmu, jeśli go im nie wystawię. To w końcu budując im karmnik czynię pomoc czy krzywdę?
Nawet Trynkiewicz, Karol Kot czy Kuba Rozpruwacz mają swoje fanki. Nie mi oceniać czyjeś wybory. Jedne mogą mnie oczywiście mniej odrzucać, inne bardziej, ale w gruncie rzeczy zawsze w związku masz człowieka ze swoim bagażem wad i przeszłością, na które nie masz już żadnego wpływu. Mnie twój przykład szokuje, ale powołałabym się na przykład z życia, w podobnym co zaprezentowany przez ciebie tonie w który i tak byś nie uwierzył, więc to nie ma sensu.
A z tą wiernością to nie uzależniałabym jej tak od ilości partnerów. Kiedyś byłam oburzona, gdy moi znajomi rzekomo w parze idąc w moim towarzystwie na imprezę przygruchiwali sobie innych ludzi i szli w tango z innymi, ale skompromitowałam się udzielając repreymendy gdy myślałam że doszło do zdrady, bo okazało się, że umówili się, że nie są dla siebie – jak to nazwali wtedy młodzieżowo – „chu^$ostopami” – i jeżeli mają okazję na seks, to z niej korzystają, co nie burzyło ich relacji. Od tamtej pory jestem powściągliwa w ocenie czyichś postaw.
Nie to, że pasują czy nie pasują, po prostu chcę zwrócić uwagę, że można żyć inaczej, a model rodziny nie jest ostateczny, gdy np. występuje dysproporcja jednej płci nad drugą, wielożeństwo itd. Może warto powrócić do koncepcji wielopokoleniowych, wielorodzinnych domów? Może rodziny multilateralnie nie są takie złe? Dzisiejsze dzieci boją się starych ludzi, bo ich nie widzą, a jeśli to raz w roku na dzień dziadka, jak dzieci łaskawie pozwolą sobie wejść z butami w swoje życie starszemu pokoleniu. Odpowiedzialność w większej rodzinie jest mniejsza, każdy kto miał dużą rodzinę miał wersję demo i w razie czego w mógł pobiec to do jednej, to do drugiej osoby, to zawsze znalazł się ktoś, kto nie syczał jadem. Może to lepszy model niż rodzice nie mający czasu na nic?
To znaczy edukacji w szkołach, wszędzie. Poszło ku lepszemu, tabu się łamie. Edukacja seksualna w szerokim zakresie bardzo by się gnojom przydała, ale wykraczająca poza to, czym jest tampon i jak się używa prezerwatyw, w szerszym kontekście, budowy związku, emocji i tak dalej. Chociażby po to, by nie dawały się robić, czarować i mamić gdy potem przez krótką chwilę zaznają szczęścia i manipulowane będą za tym biec.
I nie, żebyśmy źle się nie zrozumieli – nie jestem zwolenniczką teorii o tym, że dupa to ajfon i można dać ją tylko raz. Po prostu uważam, że dzieciaki nic wiedzą o tej sferze życia człowieka, z YT od patostreamerów, na OnlyFans ani na Chaturbate się tego nie nauczą. Chociaż jak patrzę na poziom edukacji szkolnej, to nie wiem czy w ogóle warto takie wywody snuć. Skoro z seksu robią się dzieci i można powołać życie, to zanim jeden bałwan z drugim pobawią się z koleżanką robiąc jej dziecko, może warto cokolwiek wiedzieć, jak to działa? Edukowanie by nie wsadzać łap do ognia i pokazywanie jak działa gorący olej gaszony wodą jest ok, ale edukowanie czym się kończy seks bez zabezpieczeń – tu sprawa jest gorsza, zwłaszcza gdy u władzy są czarni, wykorzystujący ministrantów w których interesie leży ciemny lud. Niemniej, jest lepiej niż w latach 90, nie to, by idealnie, ale coś tam jednak w tym temacie się mówi byle odbębnić. Mało to przypadków, gdzie zwyczajny wstyd/niewiedza powodował nieszczęście i skracał czas, w którym można było pomóc?
W latach 60 i 70 za całe zło obwiniano dandysów i bumelantów, osoby nie chcące kalać się pracą, modnie się ubierające, oscentacyjnie jak paw chodzące po mieście i przyglądające się miejskiemu życiu. Nic to, że zapoczątkowało to zainteresowanie modą i całą gałęzią gospodarki zasilaną ogromnymi kwotami.
Kozioł ofiarny co jakiś czas się zmienia, oczywiście widzę że na lata 20-30 w tą wojenkę wciągnięto też kobiety, bo ten trend rośnie. Czarni, czerwoni, różowi, tęczowi – obowiązuje zasada kto chce uderzyć psa kij znajdzie. Mniejsza o to.
Nie masz żadnej pewności, czy robiąc coś dziś, za 30 lat, narracja mediów nie powieje w stronę, która zrobi z ciebie potwora. Dzisiaj pisząc komentarz, za 30 lat będzie miał totalnie inny wydźwięk w innym świecie, być może na który ktoś spojrzy z politowaniem, albo ze złością, mówiąc, że to właśnie tacy ludzie tak myślący są odpowiedzialni za całe zło. Idąc tą drogą, ukrywać warto wszystko – nic nikomu do tego, nie warto budować sobie teczek, partnerzy seksualni, upodobania czy przekonania są całkowicie twoją sprawą.
Jest mnóstwo branż, gdzie zarobki są różne, zależne od szczęścia lub wręcz bazujące na nim. Np. makler giełdowy czy nawet głupi florysta. Dzisiaj zwijasz manatki, jutro twoja inwestycja eksploduje. Branże sezonowe. Chociażby popatrz na producentów żeli dezynfekujących czy rękawic. Jednego dnia przeciętne, następnego popyt przewyższa podaż powodując lot w kosmos wartości twoich produktów. Pracowałam kiedyś na monitoringu (umówmy się – nie jest to najbardziej prestiżowe zajęcie) z kobietą tak bogatą, że mogła nie robić nic do końca życia, a ona i tak szukała pracy za śmieszne grosze, byleby jej palma nie odbiła. Jestem dość wyrozumiała pod tym względem i świadoma tego, że praca, biznes i stabilność zatrudnienia nie idzie w parze i jest naczyniami połączonymi.
Nie wierzę w dobre serce dziwek i latawic. Seks stracił na znaczeniu? Dawniej kobiety bardziej się szanowały i zanlezienie kobiety, która szanuje seks i nie miała wiele partnerów to jak znalezienie skarbu. Nie wiem jaką Ty to chorą miarą liczysz, że seks nie ma znzaczenia. To jest język prostytutek. To tylko seks, to tłumaczenie k****w tylko gdyby to była prawda to wszyscy mężczyźni marzyliby o ślubie z Ukrainką stojącą przy autostradzie, a tak nie jest.
no bo stracił na znaczeniu. Dzisiaj łatwy seks możesz sobie zamówić w cenie trzech pizz na dowóz. Rzecz nie do pomyślenia jeszcze trzy pokolenia temu. Nie to, by kiedyś nie było cichodajek, czy ludzi żyjących rozwięźlej niż ocenia się ich dziś. A ilość partnerów – kolejna kontrowersyjna kwestia, ja akurat jestem zdania, że nie za bardzo określa człowieka to z kim się wiązał i co robił w przeszłości, bo to ich prywatna sprawa, tak samo jak .ocenianie z perspektywy przyszłej, tego co dzieje się teraz totalnie nie ma sensu, gdy się nie żyło w danych czasach i nie znało innej rzeczywistości, motywów człowieka taka ocena nie ma sensu. Z tego samego powodu dzieci nie muszą brać przykładu z rodziców, a nawet nie powinny, bo mamy totalnie inne warunki i sytuację od chociażby transportu po geopolitykę, a to efektem motyla ma wpływ nawet na takie sfery życia jak te łóżkowe. Mogłabym mu udawać dziewicę jak taki miałby fetysz i by go kręciło, ale naprawdę nie widzę sensownego powodu czy różnicy jaką robi przebieg i doświadczenie. Postrzeganie człowieka w sposób jaki przedstawiasz, przez pryzmat ilości partnerów doprowadziło do sytuacji, w której kłamstwo na ten temat zaczyna być korzystne bo – o, zgrozo – może decydować o klepnięciu związku, wejściu w niego lub nie. Na komentarz wyżej odpiszę później, bo chcę trochę obszerniej, a nie bardzo mam czas teraz, bo pora na obiad.
Ja sobie nie wyobrażam zamawiać prostytutkę.
Co do ilości partnerów seksualnych to kobietom nigdy to szczególnie nie przeszkadzało. Faceci za to oceniają kobiety pod tym kątem i tyle. Rozwiązła kobieta ma mniejszą wartość choć każda potwora znajdzie swego amatora.
Co do braku sensu oceny tego ilu miałaś partnerów. Jeśli ktoś żarł za dużo cukru i został cukrzykiem to będzie miał cukrzyce do końca życia.
Jeśli ktoś piła za dużo alkoholu i został alkoholikiem to ma uszkodzony mózg i do końca życia będzie alkoholikiem.
Jeśli kobieta się szmaciła to do końca życia będzie szmatą. W każdej chwili istnieje możliwość, że pójdzie w tango jak za młodych lat niczym alkoholik może pójść w ciąg alkoholowy po 20 latach niepicia.
Sens i brak sensu zostaw sobie samej, bo wiele kobiet nawet to kręci jeśli facet miał powodzenie, bo to dowód, że wiele go pożądało, a to Ty go zaobrączkowałaś. W drugą stronę to nie działa i próba tłumaczenia facetom, że powinni w tej kwestii myśleć jak kobiety jest typową dla naszych czasów tendencją do przerabiania facetów na baby. Idealizowania kobiecości jako formy bycia nadczłowiekiem i kobiecej perspektywy jako tej moralnie wyższej. Co osobiście pozwolę sobie miec w dupie i wiedzieć swoje.
trochę naiwne myślenie, że ktoś kto szalał za młodu się nie uspokoił, bo tak jak alkoholik może latami nie pić, a każdy nałóg zaczyna się od pierwszego razu, to z dwojga złego chyba lepiej mieć żonę która szalała w młodości a się uspokoiła, niż taką, co zawsze chciała spróbować skoku w bok, ale nie zrobiła tego tylko dlatego że się bała lub nie miała okazji. Kiedy jest przymus, to znika cały sens tej gry. Młodzi na szczęście dzisiaj przejrzeli na oczy.
Poza tym skoro przeszłość nie ma znaczenia to dlaczego ją ukrywacie i sie nie przyznajecie? A no dlatego, bo chcecie oszukać mężczyznę niczym nieuczciwy sprzedawca oszukujący klienta i sprzedający towar po większej cenie kłamiąc na temat jego jakości. To już tylu ludzi przewałkowało ten temat, że szkoda Ci w ogóle klawiatury żeby się kłócić, bo wy wszystkie piszecie to samo na jedno kopyto.
Zastosowałaś tu typowy relatywizm moralny, czyli usprawiedliwianie siebie.
Podam Ci przykład analogiczny czego tu napisałaś.
„Heheheh, ktoś tam uprawiał seks z dzieckiem 5 letnim. Straszne rzeczy, bo wpływa to na to czy związek się klepnie. Przecież przeszłość nie ma znaczenia!”.
O dziwo zawsze takie gadki słyszy się od kobiet. Naprawdę wtedy przeszłość nie ma znaczenia? Chciałabyś być z pedofilem? W końcu to „tylko” seks. A może jednak nie tylko?
Jednak udowodniono, że rozwiązłe kobiety są mniej wierne, ich związki się rozbijają z dużą częstotliwością, a same traktują mężczyzn bardziej przedmiotowo. Oksytocyna nie działa podczas przytulania, orgazmów i seksu, więc trudno im się przywiązać.
Polecam ten tekst
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/seks-z-nieznajoma-osoba-na-jedna-noc-czy-sie-do-tego-nadajesz/
Więc tak, przeszłość ma znaczenie.
I tutaj do kobiet, które uprawiają seks ze swoimi mężczyznami – one często nie wiedzą, że wcale nie kochają jego charakteru, a te uczucia które seks powoduje. Naprawdę inteligentne osoby zawsze się zatrzymają i pomyślą.
Kobieta, która robi karierę w firmie i tłumaczy, że spała z połową kierowników i dyrektorów w firmie, bo faceci na niższych stanowiskach ją nie kręcą nie jest inteligentna, tylko robi karierę, bo jest na pół etatu prostytutką, a takich w korpo dużo.
Dzisiaj łatwy seks możesz sobie zamówić w cenie trzech pizz na dowóz.
Malwina, po tym jednyk zdaniu jestem przekonany, że baaaardzo ale to bardzo mało wiesz o mezczyznach. Bazujesz na stereotypach i myśleniu wygodnym dla siebie samej, skrojonym pod tezy które chcesz udowadniać.
Dzisiaj łatwy seks możesz sobie zamówić w cenie trzech pizz na dowóz.
Malwina, po tym jednyk zdaniu jestem przekonany, że baaaardzo ale to bardzo mało wiesz o mezczyznach. Bazujesz na stereotypach i myśleniu wygodnym dla siebie samej, skrojonym pod tezy które chcesz udowadniać.
Trochę tak, a trochę obwinić należy niektórych ludzi z naszej płci, bo bardzo trudno im się przyznać do tego, że np. potrzebują miłości, a nie seksu. Uważają, że to jest zbyt miękkie. I potem kobiety słyszą, no tak, facetom to tylko seks w głowie, nie mają uczuć. I to się gdzieś zagnieżdża i robi z tego stereotyp.
Gdyby właśnie chodziło o sam seks, to wystarczyłoby zapłacić i po sprawie, facet szczęśliwy, zrealizowany, koniec z frustracją, koniec z niechęcią do istnienia. A tak nie jest. Potrzeba akceptacji i czegoś więcej uczuciowo od kobiety której nie trzeba bulić.
Tym tropem można iść dalej i znowu odbić piłeczkę winy w stronę kobiet, bo te nie chcą mężczyzn którzy potrzebują miłości i mężczyźni się pod to dostosowują i ukrywają tę potrzebę.
Ja już od lat nie mówię kobietom że mi na nich zależy, że tęsknię, a kocham praktycznie przestało istnieć w moim słowniku, bo wiem czym to się kończy. Spadkiem zainteresowania z ich strony. Widocznie one chcą być przedmiotowo traktowane i to im daje szczęście.
Tym tropem można iść dalej i znowu odbić piłeczkę winy w stronę kobiet, bo te nie chcą mężczyzn którzy potrzebują miłości i mężczyźni się pod to dostosowują i ukrywają tę potrzebę.
Można. Ale dlatego mówię, że nie ma jednego winnego w tym całym ambarasie, nie ma tak, że jedna płeć jest święta i nie ma sobie niczego do zarzucenia. Dwie mają. Zmian potrzeba dużo. Mniej życia stereotypami o płciach, zamiast poznania jednostki jaka jest. Większa walka o swoje, o prawdziwość. I chyba więcej szczerości z obu stron, bo te relacje wydają się często udawane i przez to nie wychodzą. Jest lęk przed odkryciem prawdy o nas samych, nie ma zaufania, nie ma bezpieczeństwa. Wtedy jest stres, zawód, niedobrany związek, wzajemne pretensje, które powinno się często mieć do siebie, bo nie było się ani szczerym z taką osobą, ani samemu/samej ze sobą.
Jak kobieta oczekiwała faceta „bez uczuć”, a on takim nie jest to nie ma co udawać. Jak mężczyzna chciał miłej kobiety, a kobieta jest agresywna z charakteru i niemiła, to ona ile poudaje? Miesiąc, dwa, rok? I to się zakończy z hukiem.
Przez to udawanie i próbę dostosowania się pod kogoś ludzie są pogubieni. Albo pod wymuszone cechy jakie powinien mieć mężczyzna czy kobieta i przenoszenie tego na absolutnie każdą osobę. Ale po to jest ta wiedza. Trzeba przyjąć pigułę, nie krytykować siebie za swoje całkowicie normalne potrzeby, jeśli to jest np. miłość i odrzucać osoby do tego schematu niepasujące. Aby nie przesadzać, bo to przesada jest nierzadko problemem. Zbytnie chlipanie o taką miłość, robienie z siebie płaczliwego i przepraszającego za to że się żyje, albo zbyt duży chłód, dystans, agresja, egoizm. A i to nie wyczerpuje tematu. Każdy powinien być dobrze prześwietlony z takim problemem.
To zatem też kwestia samooceny, albo zbyt wysokiej , albo za niskiej. A nad samooceną pracować się da. Nad tą asertywnością co pisałem. Nad naszymi wyborami. Nad brakiem wiedzy o związkach. Nad nieprzejmowaniem się tym, że niektóre głupie baby chcą psychopatów. Ale nie wiedzą głupie co czynią i co mówią.
Na udawaniu, jeśli to nie będzie trwała zmiana tzn. rozwój osobowości, to daleko się nie zajedzie i się zaorze. I związek też będzie toksyczny. Lepiej nie. Przykładem jest to, że mężczyzna mocno uniżający się może zwiększyć pewność siebie, by być trochę twardszym i to już może zostać zaakceptowane. Albo mężczyzna skrajnie zimny, gdy wyluzuje, zacznie więcej okazywać uczuć i troski, a przez co znajdzie lepszą kobietę.
Więc tak, niech mężczyźni nie udają, nie ma to sensu już. Kobiety by się dostosowały, gdyby były zmuszone do oferowania takiej miłości, by w ogóle związek powstał. Nauczyłyby się tego. Tyle, że jak nie czują, że cokolwiek muszą, to mówią po co?
Widocznie one chcą być przedmiotowo traktowane i to im daje szczęście.
Jw. Niektóre tak chcą (ale z takim kimś nie można się wiązać). Inne chcą trochę na siłę różnic płciowych, czyli gdy mężczyzna nie jest tak wylewny, jak kobieta (no cóż, tutaj trochę się można powstrzymać i obserwować reakcje kobiety – jak sama nie jest wylewna, to mężczyzna też nie powinien być aż zbyt wylewny, by jej nie przytłoczyć).
Jeszcze kolejne chcą mniej więcej po równo takiej wylewności. Inne w ogóle tego nie chcą, bo nawet nie były nigdy zainteresowane miłością i ciepłymi słowami danego mężczyzny… sytuacji jest sporo. Nie próbowałbym wmawiać, że wszystkie chcą być traktowane przedmiotowo, bo i one znajdą takich facetów, którzy np. wyrzucają na nie masę kasy, albo na ich wodę po kąpieli. I one mogą mówić, że widocznie mężczyźni też chcą być traktowani przedmiotowo, jak bankomat. Wszyscy. I to by było niesprawiedliwe dla wielu. Więc też uważajmy co jest tendencjami, cechami wielu jednostek danej płci, jakimiś schematami, ale aby tylko nie przelać tego na 100% osób i najlepiej aby nauczyć się też żyć z osobą która nie pasuje np do stereotypu. Jak znajdą się dwie takie osoby, świadome i chętne do rozwoju, to będzie okej… ale wiele ich nie ma.
Chciałbym więcej takich artykułów proponujących jak się zmieniać żeby lepiej odnaleźć się w świecie, ostatnio samo użalanie się nad sobą.
Przekazywanie faktów, suchych danych, statystyk to nie użalanie. To tylko Twoja interpretacja.
A rozwiązania są we wcześniejszych artykułach, nie ma co powtarzać ich, bo nic tam wielkiego się od tego czasu nie zmieniło.
Polecam wrócić.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/ulegly-mezczyzna-sciaga-na-siebie-nieszczescie-jak-przestac-nim-byc/
Bartek jest co by nie mówić nastawiony na kasę. Pamiętam jak chciałem zwrócić jego produkt w regulaminowym czasie, bo akurat kupiłem po promocji ale nie miałem czasu przerobić kursu, to próbował pojechać mi po ambicji czy po poczuciu męskości, abym nie zwracał produktu. No ale ja po „świadomości” to znam takie zagrywki i byłem nieugięty. Wtedy zmiękła mu faja i przedłużył mi okres reklamacji chyba o miesiąc.
Mi się wydaje, że jest bardzo atrakcyjny, ale pozjadał wszystkiecrozumy już. W jednym z filmów tłumaczył, że kobiety zlewają mężczyzn ignorancją czy przez sms dlatego, że są bardzo empatyczne i nie chcą robić krzywdy mężczyznom poprzez przyznanie się, że jest ktoś inny lub im się facet nie podoba. Wszyscy tu wiemy, że to kłamstwo, bo im chodzi o ochronę własmego samopoczucia i konformizmu, gdyż rozmowa o zerwaniu relacji do łatwych nie należy i to o siebie kobiety sie martwią a nie uczuciami mezczyzny.
No cóż, dziwne zachowanie, jeśli sam nie przestrzega własnego regulaminu.
A co do kasy… trochę go rozumiem. Pewnie wiesz o czym mówię w odniesieniu nawet do mnie. Ale tak jest jak się jest w mocnym dołku.
jednym z filmów tłumaczył, że kobiety zlewają mężczyzn ignorancją czy przez sms dlatego, że są bardzo empatyczne i nie chcą robić krzywdy mężczyznom poprzez przyznanie się, że jest ktoś inny lub im się facet nie podoba. Wszyscy tu wiemy, że to kłamstwo, bo im chodzi o ochronę własmego samopoczucia i konformizmu, gdyż rozmowa o zerwaniu relacji do łatwych nie należy i to o siebie kobiety sie martwią a nie uczuciami mezczyzny.
Jest kilka różnych metod odpowiedzi.
1. Atakująca, bez empatii – czyli w stylu „spadaj brzydalu, nikt by cię nie chciał”.
2. Cisza, a więc brak odpowiedzi. – nie sądzę, by to była empatia. Raczej wmawianie sobie, że nią jest.
3. Wykrętka jakaś, kłamstwo. Tutaj to samo co wyżej. Dodatkowo komplikuje sytuację, buduje niezrozumienie, chce się wyjaśnień.
4. Powiedzenie prawdy, choć bolesnej. Tutaj już lepiej, choć trzeba być twardym by to przyjąć i nie mieć niskiej samooceny.
5. A na samym końcu jest asertywność, czyli też powiedzenie prawdy, ale w sposób niekrzywdzący. To jedyna opcja uwzględniająca empatię. Wystarczy „nie jestem zainteresowana, przepraszam za stratę wspólnego czasu, spotykam się z kimś innym” etc.
No i ile kobiet wybiera opcję numer 5? Pozamiatane:)
W dołku? Po samcu alfa jego pokroju (pamiętam jak się chwalił że jego licznik zaliczonych wynosi 150+. Bez ściemy tak mówił) raczej braku kasy nie można się spodziewać.
Mam jego kurs i frywolnego. Może w końcu się za nie wezmę, ale nigdy więcej już nie kupię żadnych poradników ani kursów w tym temacie. Nie ma co kasy umaczać. Wolę na działalność społeczną wpłacać (świadomość czy monitorpostepu czy inne). To mi daje radosc.
Z nowinek: po trzech latach zadzwoniła do mnie moja była narzeczona. Chciała sprawdzić czy dalej siedze na ławce rezerwowych i nawijała mi makaron o tym że się stęskniła i zmieniła, że ona to wszystko odbuduje… byłem nieugięty. Nie nie nie. Rzuciła shit testem: wychodzę za mąż. Na co ja chłodno: wszystkiego najlepszego. Ona: to spierdalaj stary ch*ju… i się rozłączyła. Test na betafrajera wypadł negatywnie…
Nie za wiele, bo dochodzenie do asertywności to proces. Tak samo jak nie za wielu facetów jest asertywnych bo np. rozwiązują sprawy agresją.
Acz asertywność i tak częściej jest spotykana u mężczyzn, bo częściej mają w sobie więcej stoicyzmu (może trochę wymuszonego przez społeczeństwo, ale jednak).
Ogólnie zauważyłem, że kobiety, które dostały trochę po dupie od życia np. samotne matki w wieku 30+ potrafią być dużo bardziej asertywne. Wiedzą już, że wojować nie mogą, aroganckie być nie mogą, a do tego… nie chce im się, bo się tak nie spinają o wszystko. Tylko co z tego, jak może na to być już za późno.
Z tym dołkiem bardziej do siebie piłem, stąd nie ma łatwo nie skupiać się w ogóle na finansach. Ale jeśli on kasę ma i tak reaguje to coś tu nie halo.
A i skąd wiesz, że on nie ściemnia? PUA od dawien dawna zawsze robią z siebie niesamowitych guru właśnie w temacie, ale to tylko po to, by „uwiarygodnić” się dla tych spragnionych nadziei, że będą tacy sami i też zaraz 150 kobiet będzie się za nimi uganiało. Nierealne, ale oni o tym nie wiedzą.
Nie mówię, że tak jest w tym wypadku, bo nie znam człowieka, ale kiedyś oglądając ich i poznając te środowisko też zacząłem zauważać, że wielu z nich manipuluje, tak jak robią to marketingowcy, którzy sprzedają produkty o niebo lepiej, niż są faktycznie.
Cieszę się.
Jakbym słyszał odzywkę superduper znanych mi małżeństw ze wsi i wykształceniem podstawowym. Taki styl komunikacji daleko nie zaprowadzi.
Choć trochę niezrozumiałe dla mnie co ona odbudowywać chciała, jak wychodzi za mąż, no ale niezbadane są myśli takich osób. Ja bym wolał usunąć numer. Była to była, bye bye.
Z nowego nieznanego mi numeru zadzwoniła. Nie wiedzialem kto dzwoni.
Widzę że też to zauważyłeś, ja też ją zapytałem o jej tok rozumowania. Wychodzisz za mąż i chcesz odnawiać relację z byłym? Długi moment ciszy w końcu ominęła wątek męża i przeszła do tego makaronu, że ona już wszystko zrozumiała i wie czego chce od życia i czy sie spotkamy bo jej bardzo zalezy.
Podejrzewam, że się zagalopowała i zorientowała, że głupotę palnęła a tekst z mężem był tylko czymś w rodzaju ciężkiego działa mającego sprawdzić czy mi zależy i czy się rzucę aby ją odbić.
Dla mnie całkowicie zaskakująca sytuacja, bo byłe zazwyczaj się nie chwalą. tylko robią swoje i dawno byłych mają gdzieś. Chyba, ze chciała dowalić i ma mocny uraz, więc trochę to narcystyczne. Druga sprawa to może sama chciała sobie wybaczyć za „grzeszki” niby udając porozumienie.
Dokładnie, nie ma co rozkminiać, bo prawdy nie znamy i nawet ja nie wiem co tu jest kłamstwem, a co nie. Kłamstwa przychodziły jej z łatwością, czego ja nie zauważałem, bo oczy mi zaszły dupą wtedy totalnie. Uraz wykluczam, bo to ja byłem porzucony i rozpier****ny emocjonalnie przez 2-3 lata, u niej rozstanie przebiegało z uśmiechem na ustach. Dziękuję Red za to, że swoją pracą wyciągasz mnie z tego dołu z wapnem, do którego wpycha się konsekwentnie mężczyzn. Nawet już mamie wybaczyłem, że wychowała mnie na maminsynka. Z początku miałem jej za złe, że mnie ganiła za każdy przejaw buntu i stawiania na swoim. Robiła co mogła, aby mnie wykarmić, a jest kobietą starej daty w niczym nie przypominającą wyrobów kobietopodobnych które dzisiaj chodzą po świecie.
Plus masz te uzależnienie od porno, czyli albo wysokie libido, albo bardzo nerwowy jesteś (przyczyna) i to Cie rozładowuje. Ale porno to nie sposób niestety.
Kobiety często tak mają. Nadopiekuńczość. Tym bardziej jak nie ma wzorca ojca w domu – tu bym skierował uwagę. Nic o ojcu nie napisałeś.
Ale nie ma co wojować też. Zrobiła co mogła pewnie. W dorosłości sami zmieniamy swoje wzorce.
Więc trzeba jednak doceniać, że nie jest jak te młode, nowe kobiety. Nie należy szukać kogoś przeciwnego do matki, ale też nie kogoś co jest jak ona, by po prostu nie być w relacji jak syn z kobietą a partner z partnerką. Da radę! Trzeba poszukać więcej po prostu.
Ojciec z tego co wiem to typowy samiec alfa, nasłuchałem się opowieści o nim chociaż sam pamiętam może ze trzy sceny z życia z Nim. Regularnie przyłapywany na zdradach i prowadzeniu się z dwoma czy trzema pannami pod rękę na ulicy. Nie było tak że dopiero po ślubie wyszedł z niego łobuz, bo mama raz czy dwa zrywała zaręczyny, ale tatuś umiał się wyłgać z niewierności. Nawet miałem sytuacje gdzie obce kobiety mnie w pracy poznawały tylko patrząc tylko na mnie nawet nie musiały pytać jak się nazywam, bo od razu rozpoznawały czyim synem jesteś na zasadzie „Ty to chyba jesteś chłopakiem Sylwka co? Wykapany tatuś”. No i dostawałem kolejne historyjki tychże kobiet odnośnie „przebojów” jakie miały z ojcem w przeszłości, jakim był łotrem, łobuzem, obiecywał złote góry bla bla. No szkoda że dla mnie tyle czasu nie miał. Z ogromnymi trudami dotarł do 4 roku mojego życia, aż w końcu poszedł w cholerę na dobre, bo ojcostwo nie było dla niego.
Czy samiec alfa? Ciemna Triada raczej, typ negatywny (narcyzm sadystyczny, lub psychopatia). To są cechy utrudniające życie sobie, lub innym, czasem odreagowywanie poczucia skrzywdzenia, więc raczej nic co warto chwalić i za czym podążać. Brak umiejętności wzięcia odpowiedzialności za rodzinę i ucieczka z tonącego okrętu to nie jest cecha która powinna imponować, być uznawana za męską, a być uznawana za niedojrzałość, bycie dużym dzieckiem. Dlatego unikam nazywania takich ludzi „alfa” jakby to było coś super. Za dobrze, by im było. Jeszcze dodać do tego jakiś kryminał, uzależnienia i byłby komplet człowieka mocno toksycznego.
Zresztą gdyby jego geny były tak boskie to sam żadnych problemów byś nie miał. Albo nie tego typu jak w relacjach.
Pytanie jest inne, czy chciałbyś być kimś takim jak on, zrobić dziecko i rozbijać rodzinę, zdradzać, dobierać sobie kobiety które będą nadmiernie wybaczające, bo nie będą siebie same szanować? Czyli tak, narcyzki masochistyczne. Druga strona tego samego problemu, ale nadal rzeczy niezdrowe.
Ja tu staram się jednak to prostować, te złe wzorce na dobre. I wtedy stworzyć coś normalnego, na pewno nie opartego na krzywdzie. Da się.
Nigdzie nie napisałem że były boskie geny. Ale krzywdy były, mama wpadła w alko na kilkanaście lat, na mnie odreagowywała agresje, bo byłem kopią ojca z wyglądu. Moje problemy z psychiką wynikają z dramatu jakim był rozpad naszej rodziny i konsekwencje. A ojciec miał konflikty z prawem. Niemal nigdy nas nie odwiedzał bo nie chciał ale i był poszukiwany za jakies kradzieże czy coś. Wiele razy bywała u Nas policja pytajac czy mamy jakies info odnosnie jego pobytu. Czy chciałbym być taki jak on? W kwesti powodzenia jak najbardziej.
Dlatego uważam, że powinno sie ostro karać kobiety za wybory matrymonialne, bo w pogoni za swoimi chuciami niszczą życie wielu ludziom. One często wiedzą z kim mają do czynienia tylko odsuwają te myśli daleko od siebie aby dac sobie zielone światło na wejscie w relację z toksykami.
Wiem, że nie, ale nazywanie go alfa to trochę za mocne. Ale ja np. uważam, że jak ktoś jest alfa to daje co najlepsze. A tu? Dał problem, krzywdę.
No to powiem Ci masakra. Mam nadzieje, że uda Ci się jakoś z matką normalnie żyć, jeśli w ogóle z ojcem nie ma kontaktu np. Bo kogoś bliskiego warto mieć. Ale to mocna sprawa jest i nie ma w ogóle zdziwienia, że jesteś w takiej sytuacji.
I co by Ci to dało? Też odreagowywałbyś samoocenę zdobywając coraz to nowe kobiety nigdy się nie zatrzymując? Nie wolałbyś mieć jednej do której zawsze można że tak powiem gębę otworzyć, prawdę powiedzieć, ona zrozumie i zawsze będzie?
Taki stan spokoju. Ja to osiągnąłem dosyć niedawno.
Ale widzisz, to nie tylko one mają takie wybory, a taki Twój ojciec czy inny bad boy też wybiera dziwnie, jakby specjalnie po to, by krzywdzić. Nie można jednej płci krytykować, a drugiej wybielać. Ale tak ,zgadzam się, że trzeba kobiece wybory prześwietlać, bo one dziś mają dużo większą swobodę wyboru, ale nie biorą za to odpowiedzialności.
Problemem serwisów internetowych jest to, że z założenia są stworzone przede wszystkim dla mężczyzn – opierają się bowiem na wzrokowej ocenie kandydatek. Kobiety w większości (oczywiście nie wszystkie) nie są wzrokowcami, więc dużej części kobiet nigdy nie zainteresuje prawie żaden pan w serwisie. Mówię to także z osobistego doświadczenia – nigdy nie odnalazłam się na portalach typu Tinder, ponieważ tam ocena odbywa się na podstawie zdjęcia. Korzystałam za to z portalu, na którym profile były dość dobrze opisane, dzięki czemu mogłam znaleźć panów, którzy przede wszystkim spełniali kilka niezbędnych dla mnie wymagań, i na dodatek nie odstraszali wyglądem.
Często mężczyznom jest trudno zrozumieć, że kobiety nie są w stanie podniecić się panem ze zdjęcia, albo panem widzianym gdzieś na ulicy, że oprócz interesującego wyglądu czymś ten mężczyzna musi jednak trafić w jej gust, nawiązać jakąkolwiek nić porozumienia.
Dlatego małżeństwa często poznają się w pracy, na uczelni, przez znajomych czy na wakacjach – a nie w klubie czy na Tinderze, gdzie kobiety nie daje się „zahaczyć”.
Zarzut, jakoby większość kobiet była zainteresowana samym wyglądem mężczyzn, jest zarzutem z punktu widzenia mężczyzny – wzrokowca. Z punktu widzenia kobiet, najbardziej interesujący są mężczyźni pewni siebie (a przystojni mężczyźni zazwyczaj wiedzą, że się podobają, są też dzięki temu pewniejsi siebie) – na szczęście pewność siebie można samemu wypracować, dlatego nawet mężczyźni, którym widocznie czegoś brakuje, czy to wzrostu, prostych zębów, płaskiego brzucha czy bujnej czupryny, są w stanie znaleźć sobie partnerkę. Brutale, kłamcy, manipulatorzy – są interesujący dla kobiet, które same mają jakieś braki, także w samoocenie, więc tu w zasadzie „śmieci same się wynoszą” i brakiem zainteresowania ze strony takich kobiet nikt nie powinien się martwić. Nieprawdą jest, że takich kobiet jest większość, ale rzeczywiście, w pewnym wieku coraz trudniej takie spotkać – ponieważ im kobieta/mężczyzna bardziej wartościowa/wartościowy, tym pewniejsze jest, że jest w związku.
Nie wiem dla kogo stworzone są te serwisy, natomiast to że ktoś jest wzrokowcem nie oznacza jeszcze, że do oceny osoby wystarczy mu zdjęcie. Spotykając osobę na żywo, u obu spotykających się osób w oczach wypisana jest odruchowa reakcja na zobaczenie tej drugiej, jest reakcja na zobaczenie reakcji… i na wszystko to wystarcza sekunda, ale przekazanych informacji jest bez porównania więcej niż to co widać na samym zdjęciu.
Nie ma takiej zależności, chociaż wielu osobom z pewnością miło jest wierzyć, że jest. Niestety, gdyby oszustwo nie popłacało, to nie byłoby stosowane. Popłaca zarówno w tworzeniu tzw. związków jak i – przykładowo – w sprawach zawodowych.
Oczywiście są też ludzie uczciwi, ale są oni uczciwi POMIMO tego, że oszust osiąga więcej/szybciej. U uczciwych sumienie decyduje o tym, że postępują w sposób – patrząc z boku – mniej dla nich korzystny.
Szansa, że osoba wartościowa jest poza związkami, jest duża.
To prawda. Można być wartościowym, ale nieatrakcyjnym fizycznie, lub niedopasowanym do grup ludzi, które są zaburzone, czy niezbyt wartościowe i dobierające się w pary na zasadzie swój do swego. Wtedy taka osoba nie da rady znaleźć połączenia. Jako, że często jest też nieśmiała, skromna i niewierząca w siebie może też mieć problem z jakimś dynamicznym szukaniem kontaktów społecznych (tym bardziej jak jest na wstępie obrażana). Ale to nie odbiera jej wartości. Przynajmniej w takim sensie w jakim ja wartość rozumiem.
Jeśli jak było wspomniane masa bad boyów, skupionych na kasie niezbyt milusich i uczuciowych facetów, czy pustych księżniczek jest związkach, to nie oznacza, że nagle osoba wartościowa nie mając z nimi żadnego połączenia miałaby znaleźć kogoś równie wartościowego. Akurat jest trudniej, bo o jeśli takich osób jest mniej, to i trudniej o znalezienie się wzajemne. Czyste liczby.
Ale w sumie należałoby jeszcze określić co to znaczy osoba wartościowa. Najlepiej spytać oczywiście o to @Julia bo to ona wyszła z taką tezą.
Więc poprosimy od myślników, osoba wartościowa, kim jest, jakie ma cechy.
I powtórzę, że przecież jest ten cały psychologiczny efekt golema (udowodniony), że nieatrakcyjnym osobom przypisuje się złe cechy i bezwartościowość, lub niską wartość. Taka osoba musi udowadniać, że nie jest tak zła jak się o niej sądzi.
I właśnie dlatego, że kobiety są akceptowane fizyczne duuuużo częściej, mężczyźni są koneserami kobiet fizycznie, to też przez efekt aureoli kobietom przypisuje się bardziej wartościowe cechy, mimo, że to też jest niezgodne z prawdą. To tylko nadal wygląd, o niczym nieświadczący, jeśli chodzi o cechy charakteru. I te kobiety nie muszą udowadniać tak często jak mężczyźni swoich wartościowych cech, bo wierzy im się w nie.
I same kobiety często gęsto wolą siebie same od mężczyzn i komplementują wygląd innych kobiet też wchodzą w narrację dopisywania pięknych i górnolotnych cech właśnie nim samym.
Wartościowe – czyli takie, których wartość obiektywnie lub subiektywnie jest wysoka. Czyli, może być to pan, który swoje życie poświęcił na działalność charytatywną. Albo kobieta, która dzieki cięzkiej pracy rozkręciła dochodowy biznes. Albo ktoś, kto w sytuacji kryzysowej wykazał się odwagą. Albo ktoś, kto posiadł jakieś rzadkie umiejętności, albo ktoś, kto zawsze jest pozytywnie nastawiony.
Mało prawdopodobne, by osoba, która dba o wszystkie swoje zasoby, była sama. A jeśli jest, jest to zazwyczaj stan przejściowy. Mówię o takich zasobach, jak wykształcenie, finanse, moralność, seks, rodzina, praca, miłość, zainteresowania, dbałość o ciało, religijność/duchowość. Osoba wartościowa ma te wszystkie, albo prawie wszystkie zasoby rozwinięte, więc przyciąga ludzi, i rzadko kiedy pozostaje sama. Ktoś, kto zaczyna zaniedbywać kilka ze swoich zasobów, staje się automatycznie coraz mniej atrakcyjny, i mało prawdopodobne, by ludzie chcieli się z nim/nią wiązać tylko dla niego samego – przykład to starzy, brzydcy i bardzo bogaci panowie, z którymi kobiety wiążą się tylko, by korzystać z ich zasobu finansowego, ponieważ same tego zasobu nie posiadają, posiadają za to zasób seksu i atrakcyjne ciało. Albo brzydka, gruba, samotna kobieta, która wiąże się z młodszym, przystojnym mężczyzną, ponieważ ona pracuje za nich dwoje, a on nie musi, tylko mozę sobie pół dnia grać na konsoli. Albo para, która jest ze sobą tylko dlatego, że wiąże ich kredyt i dzieci, i nie stać ich na rozwiązanie tej patowej sytuacji.
Naprawdę uważasz,że osoba która z zasady ma wykształcenie (jakie?), pracę (jaką, jakie zarobki?), ma moralność (czyli co, nie zabija, nie zdradza etc?), ma jakieś zainteresowania (jakie?), nie jest zapuszczona (czy może jednak pakuje na siłce?), to tyle wystarczy, by przyciągnąć? Będąc mężczyzną to za mało. Takie rzeczy oferuje 80% ludzi. Ci samotni mężczyźni też. Może nie licząc duchowości, bo to jest bardzo rozmyta i szeroko pojmowana cecha.
Więc nie. Jest wysoce prawdopodobne, że osoba która oferuje te rzeczy jest sama, gdy jest mężczyzną, gdy ale nie pasuje innym fizycznie, czy nie jest np. obrotna społecznie. Bo tutaj, jeśli ktoś jest trochę zamknięty, to nie będzie zauważonym w towarzystwie, a gdy nie jest hiper pewnym siebie, to nie będzie na luzaku podbijał do dziewczyn na ulicy. Zresztą co ja mówię. To i tak nie działa dla 80% mężczyzn.
Heheh, to tak, to jest możliwe. Ale to już składnik uprzywilejowania kobiet. Za to brzydki, gruby, niepracujący facet nie przyciągnie ładnej, młodszej, kasiastej kobiety :>
To akurat dowód, że mało wartościowi, inteligentni, czy rozsądni się jakoś ze sobą wiążą, bo do siebie pasują. Ta wartościowa osoba nie chciałaby mieć z nimi wiele do czynienia, bo nie dogadaliby się umysłowo.
Mówię, oceniasz po „kobiecemu”, po swojej sytuacji. Mężczyźni mają inaczej.
Nie, nie zrozumiałeś – chodziło mi o zasoby w różnych dziedzinach. Zasoby w duchowości czy religijności – czyli dążenie do rozwoju duchowego albo wewnętrznego. Zasoby w wykształceniu czyli ciągły rozwój w zakresie wiedzy, uczenie się nowych rzeczy. Zasoby w miłości czy przyjaźni- to utrzymywanie relacji przyjacielskich i romantycznych. Zasoby w różnych dziedzinach są jedynym ratunkiem w sytuacji kryzysu – na przykład gdy partner nas zdradzi: tracimy zasób w polu miłości, ale nadal mamy pracę, przyjaciół, rodzinę, religię, zainteresowania, ucieczkę w sport czy w rozwijanie wiedzy.
Osoba z rozwiniętym zasobami jest interesująca, w związku nie jest bluszczem, nie jest też obciążeniem ani nie jest zależna, dzięki temu przyciąga do siebie ludzi, nie tylko potencjalnych partnerów, ale też przyjaciół.
A przykłady podałam nie udanych związków, ale takich w których występuje zależność i interesy związane właśnie z brakiem zasobów własnych i czerpaniem ich od innych. To, że nieatrakcyjne kobiety znajdują młodszych, biedniejszych kochanków nie wynika z magicznego uprzywilejowania kobiet, tylko z faktu, że mają coś, czego tym mężczyznom brakuje. Brzydki, gruby bezrobotny jest równie nieatrakcyjny jak brzydka, gruba i bezrobotna. Jeśli jednak mają cokolwiek, z czego ktoś może korzystać, to prędzej czy później znajdzie się chętny/chętna. To nie będzie miłość, ale związek może z tego być. Pan może mieć na przykład mieszkanie komunalne, a jakas samotna postanowi z tego skorzystać udając afekt. A pani może być gruba i biedna, ale jakiś zdesperowany ocenia, że lepszy seks z nią niż z nikim. I też, pani dostanie związek, ale nie oparty na miłości.
Niejednokrotnie spotykałem się z takim stwierdzeniem, ale przeczy to moim własnym obserwacjom jeśli chodzi o przyjaźń – nieodczuwanie nudy, emocjonalnych braków w życiu, wcale nie pomaga w przyciągnięciu przyjaciół – o nowych przyjaciół łatwiej komuś, kto ma dużo wolnego czasu do dyspozycji i nie jest zdecydowany, co z tym czasem zrobi – i ucieszy się na myśl o wspólnej aktywności, która jest dla niego cokolwiek interesująca (a nie wybitnie interesująca) z człowiekiem, który wyda mu się sympatyczny, ale żadnej więzi między nimi jeszcze nie ma.
Gdy ktoś ma już przyjaciół (ale prawdziwych, a nie pozornych, z którymi spotyka się raz na ruski rok), ma zainteresowania, pogłębia swoją wiedzę na różne tematy… to dla potencjalnych nowych przyjaciół czas się już tak łatwo nie znajdzie. Taki człowiek będzie też miał niższą tolerancję, na przykład na to że wspólna forma spędzania czasu nie jest aż tak interesująca jak by mogła – jako że będzie mniej potrzebujący.
Skąd się u Ciebie wziął ten pogląd, że taka osoba – którą bym mógł tu nazwać spełnioną na praktycznie wszystkich polach ludzkiej aktywności – przyciąga przyjaciół? Moim zdaniem to właśnie obserwacja, że ktoś boryka się z trudnościami, bardzo ułatwia budowanie przyjaźni z taką osobą. W przypadku gdy widzi się człowieka perfekcyjnego, może pojawić się jedynie podziw, a nie głębsza międzyludzka więź.
To też powszechny pogląd, ale ja się z nim nie zgadzam. Ktoś może być zdesperowany w poszukiwaniu FEMALE VALIDATION i o seks może wcale tutaj nie chodzić, a przynajmniej nie na pierwszym miejscu. Na przykład ja – człowiek wychowany w rodzinie katolickiej – nie brałem pod uwagę scenariusza, w którym ten seks miałby pojawić się szybko… pociąg seksualny nie działa z rocznym czy wieloletnim wyprzedzeniem. U mnie decydująca była chęć dopasowania się do normy; wizja seksu miała zerowy wpływ na moją aktywność na polu interakcji z dziewczynami. Interakcji, które też nie były szczególnie intensywne, ale bywało to tzw. „chodzenie z dziewczyną” – ale wtedy byłem dumny, gdy szedłem z dziewczyną i akurat widział mnie kolega… female validation w pełnej krasie.
Powiedz mi jedną rzecz. Czy nie wydaje Ci się sprzecznym twierdzeniem, że kobiety nie patrzą na wygląd, nie są tak „wizualne”, a jednocześnie daję co rusz jakieś potwierdzenia, że same kobiety żądają np. faceta 195cm wzrostu? Czy to nie wygląd? Same się przyznają do tego, że na ten wygląd patrzą i śrubują te wymogi. A to przecież tylko jedna cecha.
To już nie te czasy, że kobiety udawały, że nie patrzą na wygląd, by lepiej wypaść w oczach innych sygnalizując cnotę. Nie te czasy gdy kobiety nie mogły tak marudzić na wygląd mężczyzn, bo w samotności by zginęły marnie, kiedy nie mogły być niezależne i się same utrzymać. Dlatego teraz patrzą i to coraz wybredniej – bo mogą po prostu. Jak ktoś ma wybór to wybiera.
Gdyby kobiety naprawdę nie leciały na wygląd to nie byłoby sytuacji, że facet średnio atrakcyjny który ma super opis, dużo zainteresowań, wysokie IQ byłby odrzucany przez 80% kobiet, albo i więcej. Nie byłoby też takiej sytuacji, że przystojny gość zbiera uwagę wieeelu kobiet, a który ma badziewny opis, zainteresowań brak, lub generyczne w stylu „imprezki”, a często nawet jest głębokim chamem. Ba, nie byłoby sytuacji gdzie przystojny gość zbiera wielkie współczucie od kobiet, jeśli nawet był kryminalistą, chcą wpłacać kaucje za niego.
Naprawdę nie wierzę w to, że kobiety nie patrzą na wygląd, lub patrzą mniej niż mężczyźni. Nie ma szans. Nie ma na to za bardzo dowodów, a są dowody przeciwne i cały czas nimi bombardowani jesteśmy.
Nie mówię, że wygląd nie ma znaczenia – przecież wszyscy wiemy, że ma! Nigdzie tak nie twierdzę. Chodzi o to, że na podstawie samego zdjęcia mało prawdopodobnym jest, żeby kobieta się zainteresowała, dlatego szukanie przez aplikacje opierające się na samym zdjęciu jest dla kobiety gorszym rozwiązaniem.
To, że atrakcyjny mężczyzna ma większe zainteresowanie, to truizm – to samo mają atrakcyjne kobiety. Mam koleżankę, która jest obłędnie piękna, w jej towarzystwie żadna z moich znajomych nigdy nie poderwała żadnego chłopaka – bo przy jej urodzie „znikamy”. Nie ma co się zżymać na tę sytuację, jestem po prostu w tych 80% kobiet mniej urodziwych, dodatkowo nie lubię imprez i nie obracam się w towarzystwie kryminalistów.
Oczywiście, zdarza się, że kobiety „żądają” mężczyzn wysokich, tak samo, jak mężczyźni, którzy chcą tylko blondynek z dużymi piersiami. I co, należy im zakazać ustawą? Niech sobie szukają, kogo chcą – najwyżej będą sami. Nic nam do tego. Z tym wzrostem to niestety, ale panowie też wolą niższe panie – moja kuzynka, 187 cm wzrostu bardzo długo nie mogła znaleźć partnera, który chciałby kobietę wyższą (bo średnio są od niej jakieś 10 cm niżsi) – ale w końcu znalazła, i są razem już kilka lat.
Dodatkowo, pociąg do mężczyzn atrakcyjnych, ale pod jakimiś względami nie nadających się do związku (kryminalne środowisko, przemocowiec, psychopata) jest złożonym mechanizmem psychologicznym, związanym z licznymi brakami, lękami i niskim poczuciem własnej wartości – kobietami takimi (dla własnego zdrowia i bezpieczeństwa) nie należy się interesować, tylko pozwolić im, by chołubiły swoich wybranków. W końcu każdy może swoje życie układać według własnych zasad.
Truizm tylko wtedy, gdy nie wiemy, że aby kobieta była uznana za atrakcyjną, mieć adoratorów musi spełnić o wiele mniej wymogów, niż owy atrakcyjny mężczyzna, by takowym był uznany. Ten, który miałby równie dużo adoratorek. Takich mężczyzn jest kilka procent, może w porywach do kilkunastu, a takich dziewczyn bardzo dużo. Jak się widzi jak przeciętniary mają masę zainteresowanych, komplementujących, czasem wręcz aż zaślinionych do rozpuku, a ilu mężczyzn dostaje podobne zainteresowanie? No właśnie, niewiele.
Niby tak, ale nie do końca, bo akurat kobieta, która ma jakieś problemy wzbudza zainteresowanie, by móc jej pomóc i zaimponować naszą zdolnością rozwiązywania problemów. Do tego mężczyźni słyszą zewsząd, że są złymi ludźmi, jeśli odrzucają dziewczynę tylko jeśli ma np. kompleksy. „To nie ma prawa ich mieć? To wy mężczyźni często te kompleksy powodujecie!” – tak słyszymy Itd. Bardzo wiele dziewczyn ma kompleksy w młodym wieku, lub przynajmniej na takie pozuje, albo na odwrót, robi z siebie nie wiadomo kogo, księżniczki i mówi co im się należy. Spotkać takie kobiety które są po środku w tym, bez skrajności nie ma lekko, dlatego mężczyźni wchodzą w takie relacje z nadzieją na pomoc im i unormowanie.
Ale tak, pewnie należałoby zostawić te dziewczyny jak najprędzej.
W stosunku do mężczyzn to rzadkość, że ten z niskim poczuciem własnej wartości, kompleksami i lękami dostanie pomoc, bo będzie uznawane to za niemęskie. Chyba, że on wyraża ją właśnie… taką udawaną męskością czyli byciem bad boyem. Tam też zwykle jest niska wartość, odreagowywanie, udowadnianie sobie i innym czegoś. Nabierają się te dziewczyny na to prosto. A już na pewno gdy taki facet jest dla nich atrakcyjny fizycznie.
Tak więc miejmy na uwadze, że różnice są.
Mężczyzna kierujący się chęcią „pomocy i unormowania” zaburzonej kobiety jest powodowany takimi samymi pobudkami, jak kobiety wiążące się z alkoholikami, narkomanami i przewlekle bezrobotnymi facetami. Oboje wchodzą seryjnie w role trójkąta dramatycznego – ale nie dlatego, że są dobrzy i szlachetni, ale dlatego, że są pełni lęków i kompleksów.
I tak, dokładnie – z osobami zaburzonymi nie powinno się wchodzić w związek. Jeśli pcha nas w kierunku roli ratownika (bo pragniemy uznania i akceptacji) – to powinno się skonsultować z terapeutą. Osobie zaburzonej można pomagać, ale wchodzenie z nią w związek jest proszeniem się o kłopoty.
Mężczyzna kierujący się chęcią „pomocy i unormowania” zaburzonej kobiety jest powodowany takimi samymi pobudkami, jak kobiety wiążące się z alkoholikami, narkomanami i przewlekle bezrobotnymi facetami. Oboje wchodzą seryjnie w role trójkąta dramatycznego – ale nie dlatego, że są dobrzy i szlachetni, ale dlatego, że są pełni lęków i kompleksów.
Niestety nie zgodzę się. Trochę jednak tutaj się wypowiadasz i zawsze widziałem w Tobie ten brak empatii. Ja jestem inny. Uważam, że są sytuacje gdzie można pomóc, jeśli ktoś tej pomocy chce. I sam o niej mówi. To jest naprawdę miłe, dobre. Bo nie ma ludzi teraz bez żadnych zaburzeń. Nie ma ideałów. Masz się za taki? Że nic a nic do poprawienia nie masz w sobie? Wątpię.
A o to chodzi w związkach, by wzajemnie też sobie pomagać. Problem jest dopiero wtedy jak człowiek nas krzywdzi a my mu pozwalamy. Albo krzywdzi innych, a my usprawiedliwiamy go lub wręcz chwalimy.
Jeśli pcha nas w kierunku roli ratownika (bo pragniemy uznania i akceptacji) – to powinno się skonsultować z terapeutą.
Pomoc jest czasem po prostu jedynym wyjściem. Raczej nie odrzucałbym człowieka po cierpieniu. Ale to ja. I sami musimy się zastanowić, czy robimy to dla uznania, a nie bo po prostu współczujemy komuś w problemie.
A terapeuta to dalsza sprawa. Zawsze można wysłać w takiej relacji zamiast od razu określić takiego człowieka jako wadliwego.
Osobie zaburzonej można pomagać, ale wchodzenie z nią w związek jest proszeniem się o kłopoty.
Z tego co widzimy po statystykach jest coraz więcej depresji, singli, rozwodów, osób DDA/DDD. Jaka jest szansa, że sama jesteś niezaburzona i ktoś z kim się spotykasz jest niezaburzony? Jaka jest szansa, że nie będzie kłopotów w związku? 20%? Jak dla mnie jako dojrzała osoba trzeba mieć na uwadze to, że kłopoty zawsze będą. I o to chodzi, by umieć je rozwiązywać.
Przykładem nawet są dziadkowie. Oni często powodują kłopoty bo są starzy, potrzebują pomocy. A jak młody ktoś też ma jakiś problem i mu pomożemy? Nie widzę w tym nic złego. Ale trzeba mieć te dobre serce o którym tu mówię. Mało kogo na to stać. Mało.
I dlatego polecam moim czytelnikom np. wolontariuszki. One często same z siebie lubią pomagać, są dobrymi osobami.
Kobietom tego nie polecę, bo często mają takich facetów za mięczaków. Ale jest część kobiet które też takich chcą bo przezwyciężyły swoje instynkty, mają uczucia wyższe.
Usilnie starasz się wmówić, że kobiety nie patrzą na wygląd, dlatego odrzucają mężczyzn, a nie dlatego, że właśnie patrzą bardzo, nie pasuje on im i dlatego odrzucają mężczyzn.
A jak nie patrzą na wygląd, to po co w ogóle zakładają tam konta? Nie znają zasad? Znają bardzo dobrze, bo od razu jest przymus wstawienia zdjęcia. Wiedzą, że ocenia się tam ludzi po wyglądzie. Ale nie tylko.
Dlaczego jednak selekcjonują po wyglądzie i dziwnym trafem top 20% mężczyzn dostaje od kobiet odpowiedzi masę, a nawet same do nich zagadują i to nawet jeśli ci mężczyźni nie są zbyt milusi, a często są mocno nastawieni na szybki seks? Jakoś z nimi problemu nie ma i z ich „charakterem”.
A innemu mówią „nie jesteś w moim typie”. Tak, z wyglądu, bo charakteru nie znają. Albo myślą, że znają.
Dlaczego kobiety odrzucają większość mężczyzn, gdy równie dobrze mogłyby dać szansę komuś na ich poziomie vide przeciętne 5/10 (choć uważają się na pewno za dużo atrakcyjniejsze, niż są), a poznać charakter w rozmowie i na spotkaniu? Mogłyby. Tyle, że wygląd im nie pasuje, co negujesz.
Czy może jednak liczy się też dla kobiet status społeczny i bogactwo, czego np. nie znajdując na zdjęciu są niewzruszone, lub wręcz zawiedzione?
I ostatnie. Jeśli stworzono portale dla mężczyzn to czemu to kobiety prędzej wychodzą z nich z partnerem, spotkaniem, lub seksem, a mężczyźni nie? To takie niby dla nas, ale nie dla nas.
Nie spodziewam się odpowiedzi na te pytania, absolutnie.
O podniecenie to mało co tu chodzi. Bo nie trzeba się na seks umawiać. I kobieta doskonale powinna wiedzieć, że nie wybiera mężczyzny by na zdjęciu ją podniecał (a może jednak to robi i szuka niemożliwego?). Ona powinna wiedzieć, że te podniecenie będzie dopiero później, realnie. Ale ona jest zdemotywowana już po samej focie i wyglądzie, który jej nie pasuje.
Dziwne założenie, jeśli one istnieją po to, by dobierać się w pary. Czyli muszą być stworzone dla obu płci. I tak jest.
Jak kobietom nie pasuje ocenianie po wyglądzie to niech nie oceniają, jaki problem? I niech rozmawiają. Jak tak bardzo chcą poznać mężczyznę, to niech się poznają rozmawiając.
Ale żeby kobieta chciała poznać mężczyznę musi zaakceptować najpierw jego wygląd. Jeśli go zaakceptuje to wtedy zaczyna się rozmowa i poznawanie. Identycznie jest na żywo. Facet który się nie podoba fizycznie nie dostanie szansy na poznanie jego charakteru.
On podejdzie na mieście, czy zagada w pracy, ale jeśli nie będzie się podobać, to na nic jego różne „fikołki”, a kobieta i tak potraktuje go max jak kolegę. Ale nowe pokolenia dziewczyn jak widać na jednym ze zdjęć nawet nie chcą mężczyzn poniżej topu atrakcyjności za znajomych.
Zresztą jeśli mówisz, że kobiety nie są wzrokowcami, to równie dobrze mogłyby ten… poznawać na jakimś gadu gadu, czy innym anonimowym portalu. Bez wysyłania sobie zdjęć. Jednak mężczyźni doznali już wielu sytuacji gdzie nawiązali bliską relację poprzez rozmowy, zbliżenie się emocjonalne i intelektualne, a po kilku miesiącach nieujawniania się pokazali jak wyglądają.
I kobiety traciły zainteresowanie. Więc nie, nie można uwierzyć w to, że kobiety nie patrzą na wygląd.
Dodatkowo jeśli mężczyźni są takimi wzrokowcami, to dlaczego akceptują więcej kobiet fizycznie, niż kobiety mężczyzn? Prędzej są koneserami kobiet, niż wzrokowcami, bo pasuje im praktycznie wszystko, a nawet panie po 120kg znajdują adoratorów, gdy tacy mężczyźni już nie.
Pewnie niemiły charakter mają, albo są za mało pewni siebie. Jasne. Tak się racjonalizuje swoją wybredność fizyczną. Zamiast przyznać się – e, gość to brzydal, a mi trzeba księcia, to się mówi, że „aj, to nie to, bo chyba nie nadajemy na tych samych falach”. Potem się o to pokłócić, nie zgodzić i „dowód” na niedopasowanie gotowy 🙂
A to nie Ty czasem pisałaś, że poznałaś męża na portalu? Jeśli tak, to w jaki sposób się nie odnalazłaś, gdy jednak okazał się taki portal skutecznym? Trochę zaprzeczenie.
No i jaki problem? Profile mówisz były opisane, mężczyźni pokazywali niezbędne cechy, do tego co trzeba jasno powiedzieć na pewno preferujesz bardziej taki typ urody, wzrost czy inne cechy. I jaki problem? Klik, rozmowa, poznawanie się, spotkanie. Rozwiązać problem, zamiast go tworzyć.
PS a Twój facet jest od Ciebie niższy, ale też jest brzydki? To by potwierdziło, że kobieta nie leci na wygląd i nie jest wzrokowcem. Ale baaaaardzo wątpię, że tak jest. Prędzej jest to sygnalizacja cnoty. „ja taka nie jestem”, albo „oj tam, może i nieźle wygląda i jest sporo wyższy, ale wcale a wcale na to nie poleciałam!”.
A do dla czytających tę dyskusję. O sygnalizacji cnoty tutaj pisałem:
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/sygnalizowanie-cnoty-virtue-signalling/
Tak, jakieś zawsze mają, ale dużo mniejsze. Nie zastąpisz pewnością siebie wzrostu np. 165cm, który z miejsca odrzuci pewnie 99% kobiet.
Plus takiemu mężczyźnie wiele osób zarzuci że jego pewność siebie jest fałszem. Tak się robi wobec nieatrakcyjnych mężczyzn. Powie się mu, że udaje, gra cwaniaka, próbuje leczyć kompleksy, takie rzeczy usłyszy jak będzie pewny siebie. Bo ludzie wolą sobie racjonalizować gorsze traktowanie osób nieatrakcyjnych atakując ich domniemany charakter i ich wymyślone na poczekaniu cechy (subiektywne), zamiast prześwietlić swoją głowę w tym kierunku, że łapią się na byciu płytkimi i emocjonalnie źle nastawionymi do osób w ich mniemaniu brzydkich.
Mamy już na ten temat wideo https://youtu.be/7bRi2lLUGNo
Warto przejrzeć 9:49 gdzie Azjata robi z siebie pośmiewisko. Jest traktowany raczej jako klaun. Bo jest niższy od tych kobiet. Mają go za dzieciaka, a ten się spina i nie wiadomo co próbuje, bo widzi, że nie ma szans na normalne poznanie kobiety. Ciężko o prawdziwą pewność siebie w sytuacjach gdy gość jest obiektem kpin i odrzuceń, a także wmawiania mu negatywnych cech.
Może co najwyżej olać to wszystko, a i z tym nie będzie mu łatwo, bo nie są realizowane jego podstawowe potrzeby z Piramidy Masłowa.
Tę różnicę pokazano też w 19:57
https://i.imgur.com/POxOKDL.png
Takich może nie, ale jakichkolwiek na pewno. A, że i te zaburzone, głupie, niezaradne, przesadnie uczuciowe, zimne, czy brzydkie są w związkach to mężczyźni źle reagują na to i nie działają takie „pocieszenia”. Już woleliby mieć jakąś furiatkę z którą próbowaliby co nieco ułożyć i się nawet do tego przyzwyczaić, niż dostawać same kopy.
Tych co lubią bad boyów? Fakt, większość nie, ale dużo ich.
Za to jak pisałem w tekście bycie w związku będąc kobietą nie musi w ogóle świadczyć o tym, że ona jest wartościowa, a po prostu z racji płci ma dużo łatwiej na polu związków. Nie musi wiele reprezentować sobą, by przyciągać nawet tabuny mężczyzn. Do seksu to już kompletnie. Z mężczyznami jest zupełnie na odwrót. Tak więc może mała korelacja jest, ale nic poza tym. Wniosków na podstawie tego czy ktoś jest w związku nie ma co wyciągać, tym bardziej sugerując bezwartościowość lub jakąś wysoką wartość.
Kobiety w większości (oczywiście nie wszystkie) nie są wzrokowcami, więc dużej części kobiet nigdy nie zainteresuje prawie żaden pan w serwisie.
Kłamiesz. Kobiety są za to estetkami a wygląd pod estetykę podchodzi. Widziałem mnóstwo badań w których na tinderach i tego typu okazuje się że na przesunięcie zdjęcia w lewo kobiety potrzebują około UWAGA UWAGA 0.5 sekundy. Czas ten wydłuża się do około minuty przy przesunięciu w prawo. To pokazuje dobitnie że kobiet nie obchodzi żaden charakter jeśli wygląd im nie przypasi.
Pamiętaj że tutaj uczymy również o tym że kobiety są mistrzyniami w samooszukiwaniu siebie i solidarne (nawet nieświadomie tak jak najpewniej w Twoim przypadku) w chronieniu opini o własnej płci czy to w ankietach czy komentarzach aby jako grupa nie ponosić konsekwencji z ujawniania prawdy. Jestem przekonany że Ty mówisz to co podpowiadają Ci emocje, a gdyby prześwietlić z kim się spotykasz to okazałoby się, że to przeciwległy biegun do tego co deklarujesz że szukasz u mężczyzn. Rosnąca lawinowo liczba samotnych matek pokazuje dobitnie, że kobiety mają nosa do prawdziwego męstwa… co jest zmienne adekwatnie do aktualnej sytuacji życiowej kobiety.
Problem z internetem jest taki, że wiele można napisać, a robić inaczej. Jeśli któraś z kobiet mówi, że nie leci na wygląd, ani kasę, to tylko w realu jakoś by mogła to udowodnić gdy pokazałaby swojego faceta. Brzydszego od niej, niższego, a do tego gorzej od niej zarabiającego. Podobnie jeśli chodzi o charakter. Gdyby mówiła, że lubi miłych z sercem na dłoni, którzy pomagają staruszkom, a spotkałoby się tego gościa i wyszedłby np. na jakiegoś agresora, który gra maczo, który w życiu nie za wiele komuś pomagał. Pusta gadka.
Oczywiście, że większość kobiet nie jest wzrokowcami – i nie chodzi o to, że nie zwracają uwagi na to, jak mężczyzna wygląda (bo zwracają), ale o to, że nie potrafią się nakręcić na mężczyznę tylko dzieki temu, jak wygląda – dlatego tak ważne jest dla mężczyzny, który chce poderwać kobietę, żeby potrafił zacząć rozmowę i ją poprowadzić odpowiednio. Człowiek, z którym się „spotykam” (mój małżonek), jest zgodny z tym, co deklarowałam poszukując partnera – pod względem wyglądu chodziło mi przede wszystkim o kogoś zadbanego i potrafiącego się dobrze ubierać, na wzroście, kolorze włosów czy mięśniach mi nie zależało (chociaż nie, zależało mi, żeby nie był specjalnie zbudowany, umięśniony, zawsze bardziej podobały mi się szczupłe szczypiorki).
Kobiety, prawda, to estetki – zazwyczaj łatwo tę estetykę osiągnąć, wystarczy o siebie zadbać, dbać o włosy i brodę, ładny zapach, mi szalenie podobają się mężczyźni w białych eleganckich koszulach. Patrzę też na dłonie – mój mąż, pomimo pracy fizycznej, bardzo dba o dłonie, i jest to szalenie atrakcyjne.
Tinder natomiast jest dla kobiet niekorzystny, utrudnia szukanie partnera (wbrew pozorom) – własnie przez to, że jest taki mocno obrazkowy – przez to nawet mili, porządni panowie nie mają szans na przekroczenie bariery zdjęcia, jeśli ich zdjęcie albo ten króciutki opis nie trafia w gusta/jest źle wybrany.
Trochę tak, ale nie do końca, bo ile razy można zobaczyć jak kobiety pod zdjęciami przystojniaków piszą coś w stylu, że ślinka im cieknie, fantazjują, albo piszą, że nawet mógłby je zgwałcić. Jemu „pozwalają”. Więc jakieś tam nakręcanie się jednak jest. Ale to nieliczni mężczyźni potrafią właśnie aż tyle wzbudzić emocji w kobiecie, bo nieliczni są aż tak atrakcyjni. I to trochę zaczyna wyglądać tak jakby coraz więcej kobiet chciało tylko takich mężczyzn nieważne jakie one są i co sobą reprezentują. I nieważne, że takich mężczyzn nie starczy dla każdej, ich zawsze będzie margines. To jest kompletnie odrealnione myślenie, dziecinne fantazje.
laski nie są wzrokowacami?!! serio?! I dlatego tyle czasu przed lustrem spędzają?!
coś czuję, że dziewczyny, które wchodzą tu, robią to, żeby trollować.
OK! Zgadzam się! W takim razie nie mają percepcji wzrokowej i większość ich opinii można wrzucić do kosza.
I dlatego tyle czasu przed lustrem spędzają?!
Odpowiem za nią, bo wiem co odpowie – robią to dla nas.
Ale uściślając same są bardzo skupione na wyglądzie, same chcą wyglądać dobrze, same się wzajemnie oceniają, plus też bardzo oceniają wygląd mężczyzn. Wcale nie są hiper milusie w ocenie mężczyzn.
o nie.. milusie nie są. Randka to jak wizyta u rzeźnika. Tak ja to odbieram.
a dziekuję bardzo. Wiem, że taka jest odpowiedź 🙂 wczoraj miałem rozmowę na ten temat — „dla kogo to robicie”. I co uszłyszałem? -„dla siebie, żeby się dobrze czuć, ze sobą samą”. Nic nie dało rzucenie pytań naprowadzających. One nie chcą tego mówić, bo wyszłoby, że niestety bardzo, bardzo.. powiem to.. płytkie to jest i praktyczne a chcą być niezwykłe i uduchowione.
Jeszcze brzydko wtrącę się w temat duchowości pań (był wyżej poruszany).
Mam jedno pytanie, wciąż je zadaję: jaką religię, jaki kościół, czy coś w tym rodzaju, stworzyły panie, coś co wszyscy znamy i jest ważne?
Odpowiedź jest znana — nic, za to chętnie ulegają sektom, Pleiadian meditation, np. slowianska.pl Ręce mi opadają. Najlepszy dowód: „znajdź swoją przyjaciółkę, każdy potrzebuje przewodnika, mentorki, poprowadzi cię”.
Mam radar na nieuczciwych ludzi.
Tak, zresztą podobnie jak wielu już zauważyło, założenia rewolucji seksualnej były niemożliwe do spełnienia, bo atrakcyjności fizycznej się nie przeskoczy, co z tego, że dzięki antykoncepcji kobieta mogła by to robić z każdym facetem, skoro wybierze przystojnego patusa, to że teraz kobiety mogły by bez przeszkód prowadzić aktywne życie seksualne z normalnymi facetami, to nie znaczy, że będą chciały, w tym sęk.
Dla ludzi z problemami, jedną z cięższych rzeczy po byciu odrzucanym przez każdą kobietę jest akceptacja własnego ciała, ale warto je zaakceptować. Nawet jeśli nie przyciąga ono kobiet, to należy je rozumieć jako własne schronienie i widzieć w nim wartość bez względu na opinie kobiet. To pomaga.
Zgadza się.
Choć dodałbym:
Poza samą akceptacją można o te ciało jeszcze przecież zadbać. Jeśli to nie chodzi o ten mityczny wzrost nie do ruszenia.
Duży PLUS 4U.