Wyzywasz w słabościach, lub podajesz pomocną dłoń? Wychowanie ma znaczenie

Zostań darczyńcą/podziękuj autorowiJeśli doceniasz stronę i nie chcesz, by zniknęła z internetu kliknij, by wybrać sposób wsparcia 🙂

Z okazji dnia zdrowia psychicznego (10.10) postanowiłem wspomnieć o różnych metodach wychowania: znęcania się nad słabszym, czy nieudolnym, lub oferowania mu wsparcia/pomocnej dłoni. Wychowanie nr1 powoduje ogrom różnych problemów, w tym problemów psychicznych (a na końcu samobójstw, lub innych, poważnych skutków), choć wyznawcy takiej sztuki tresury ludzi mają ogromną wiarę w to, że pozwala stawać się osobą silniejszą. Nic bardziej mylnego. Po prostu jedni takie karcenie wytrzymają, inni się po nim złamią. I to, że ktoś się złamał nie oznacza, że jest kimś wartym zero, spisanym na straty po wieki wieków.

Takie wychowanie nie buduje w ludziach niczego pozytywnego oprócz kilku toksycznych przekonań, jak to, że należy myśleć tylko o sobie, że jest się samemu na tym świecie, że przemoc to dobre rozwiązanie problemów, że należy tak samo karcić innych, jak było się karconym, że cynizm to dobry wybór, albo po prostu skutkuje ogromnym cierpieniem własnym. Ot, przemoc rodzi przemoc, rodzi też nienawiść, czy wrogość.

Drugi sposób wychowania jest sposobem człowieka o pozytywnym, dobrym, życzliwym nastawieniu. Wychowanie w zdrowej empatii pomoże zbudować stabilność emocjonalną w dziecku, wysoką samoocenę, wiarę w siebie, zaufanie, motywację do działania bez lęku, a z pozytywnym nastawieniem. Daje to większą zaradność życiową, większą chęć do odnoszenia sukcesów, większą odporność na porażki (bo nie neguje się samego siebie, jak w przypadku niskiej samooceny). Dzięki empatii można budować wartościowsze, a więc trwalsze relacje oparte na więzi międzyludzkiej, a nie np. wyrachowaniu, czyli kalkulowaniu korzyści odnoszonych dzięki partnerowi/partnerce/dziecku. Taki sposób wychowania można podsumować schematem, że dobro rodzi dobro. Piękne słowa, ale jeszcze piękniejsze zachowania, które umieją wcielić w życie tylko najsilniejsze jednostki.

Bo te karcące zachowania są wynikiem braku kompetencji, niepanowania nad sobą, zgorzknienia. Racjonalizacją największych prymitywizmów człowieka. To jest zawsze łatwiejszy wybór, domyślny, instynktowny dla wielu, czyli na tym najniższym możliwym poziomie.

Jak odróżnić empatię zdrową, od skrzywionej?

Empatia zdrowa: współczujesz, starasz się zrozumieć, czasem też odczuwasz cierpienie, które odczuwa inny człowiek. Odczuwanie pozwala na większy poziom zrozumienia i utożsamiania się z ofiarami. Jeśli człowiek ma problem rozumiesz, że może to być droga ku byciu coraz lepszym. Jeśli jesteś przyjacielem podajesz pomocną dłoń, gdy drugi człowiek się topi, zamiast zawiązania mu do nóg ciężkich kul, by utopił się szybciej. Dzięki empatii możesz przekazać narzędzia, by dany człowiek poradził sobie z sytuacją, przeczekał ją, czy zastosował inne rozwiązanie, które nie będzie krzywdziło jego samego, lub zminimalizuje krzywdę.

Skrzywiona empatia/brak empatii: denerwujesz się na osobę w problemach, uważasz, że to ona tobie szkodzi, wstyd ci za nią, gardzisz nią, wrzucasz do worka z przegranymi, a ty cenisz jedynie zwycięzców za którego się masz sam (przy braku empatii najczęściej wyrabia się zaburzenie narcystyczne). Dlatego dajesz sobie przyzwolenie na przemoc wobec takiej osoby. Tym samym bronisz sprawców przemocy, bo taką osobą jesteś, lub chcesz taką być (z różnych powodów jeszcze się jakoś blokujesz).

Utożsamiasz się częściej z osobami znęcającymi się nad słabszymi, lub jak uznasz np. nieudacznikami (cokolwiek pogardliwego o nich sobie powiesz). To pozwala ci na poczucie się zwycięzcą. Przez brak empatii twoim jedynym narzędziem jest pouczanie kto jakie standardy musi spełniać, by ciebie zadowolić. Tak jakby świat miał kręcić się wokół ciebie, a nie osoby której potrzeba pomocy. Przy czym wierząc, że ty spełniasz wysokie standardy jedyne co robisz to nie pomagasz, a dowartościowujesz samego siebie. Jest to ogromnie małostkowe zachowanie, mimo, że wierzysz, że „ożywczy liść”, „zjechanie jak psa” pomaga drugiemu człowiekowi (i to każdemu, pomimo tego, że ludzie są różni, różnie reagują).

Z pustego Salomon nie naleje. Dajesz negatywizm, otrzymujesz negatywizm

Rodzic zamiast nauczyć dziecko sobie radzić, zamiast przekazać mu pozytywne wzorce, nauczyć jak zbudować siebie samego, to „uczy” dziecko poprzez upokarzanie, wykluczanie, izolację, formę obrażania się na niego, zawstydzania. Takie dziecko dostaje same negatywne emocje i negatywne postawy. Nie ma co się dziwić, gdy samo jest negatywne w efekcie. Pomijam, że łatwo w takim wypadku o depresję, czy neurotyzm.

Często ludzie, którzy mają duże problemy ze sobą, nie podobają się pewnym grupom społecznym są efektem skrzywionego wychowania wychowania, oraz przykrych doświadczeń. Jest to dość zabawne, bo ojciec-tyran, którzy wierzy, że jest ostoją męskości może wychować syna-przegrywa, który nie ma nawet własnego zdania, oraz boi się własnego cienia. Nie jest więc tak jak podpowiada np. wielu kobietom gadzi mózg, że mężczyzna X przekaże taki sam wzorzec synowi. Może przekazać zupełnie przeciwny. Najgorzej cierpią na tym nieświadome rodziny, które nie rozumieją jak bardzo wychowanie ma znaczenie, nie rozumieją swojego wpływu-odpowiedzialności, ale też postawy „co dajesz to do ciebie wraca”.

Niedobór dobrych postaw powoduje nadmiar złych postaw. Jedna osoba dając dobro drugiej napędza ją, dzięki czemu ona może się odwdzięczyć. Gdy od małego dziecko jest karcone, nie będzie umiało zrewanżować się, będzie albo negatywne, albo będzie odczuwało pustkę. Co można zaoferować mając negatywizm i pustkę w sobie? Właśnie. Ostatecznie takie dziecko zapewne zginie w otchłani.

Jest mała szansa, że pomimo opluwania dziecko samo się ogarnie, przynajmniej w sprzyjających warunkach, gdy nie dotkną je choroby, a może i dzięki jakiemuś łutowi szczęścia, ale będzie to działanie głównie przypadku. Może jeszcze czasem frustracji zamienionej w działanie, by pokazać innym, że nie jest się takim ścierwem jakim się te dziecko wykreowało. To będzie wynik kumulowania złości, oraz nienawiści. Takie postawy nierzadko prowadziły do wywoływania wojen, do niehonorowych zemst (duże krzywdy za małe krzywdy), do wszystkiego zła, które trapi tkankę ludzką od wieków.

Większość osób wychowywanych karceniem nie osiągnie swojego potencjału. Z karcącymi nawet nie ma co się bratać. Chyba że jest się na topie, przynosi zyski i tylko wtedy będą dla takiej osoby w porządku.

Reakcje na słabość drugiego człowieka. Niszcząca, wzmacniająca i neutralna

brak empatii

1. Reakcja niszcząca jest już opisana wyżej. Można osobę w słabościach, czy chorobach (czy to fizycznych niepełnosprawnościach, czy emocjonalnych jak depresja) kopnąć, odrzucić, zostawić sobie samej, wyzwać, czy strofować. Wiele osób zamyka się w sobie po czymś takim, a na końcu nawet zabija (częściej mężczyźni). Nie ma pożytku z takiego zachowania, choć osoba która tak się zachowuje sądzi, że robi dobrze, walczy o to, by ludzie nie byli nieudacznikami. Ot, skrytykował, zjechał jak psa i myśli, że jest bogiem, który motywuje do działania przez postawę. Chcesz być wrogiem w razie kogoś niepowodzenia, bądź, ale nie rób ze swojej postawy wyznacznika dobra społecznego.

Tutaj ostatni wywiad o męskiej depresji.

2. Reakcja pozytywna. Wysłuchać, może dać radę, podać rękę, nie atakować (osoba w problemach już sama siebie wystarczająco atakuje), być osobą życzliwą. Co się może stać w efekcie? Osoba w problemach może dzięki temu rozwinąć potencjał, zacząć działać dla dobra społeczeństwa, małżeństwa, czy rodziny. Taki jest wymiar posiadania przyjaciół i wsparcia społecznego, które jest pokazywane w każdych zaleceniach terapeutycznych na wzór leczenia. Otoczenie i ludzie mają znaczenie!

Też zależy kto jest atakowany, czy osoba nieznajoma, która może nie ma się do kogo zwrócić, czy małżonek, którego owszem – można od razu odrzucić, zjechać, kpić z niego, wnieść o rozwód. A może syn, który cierpi, dostał po głowie w szkole, a któremu można pomóc, wesprzeć, albo jeszcze dobić, że sobie gdzieś z czymś nie poradził i też np. wyrzucić z domu. Czyli karać go za to, że ma problem i za to, że już wcześniej został niesprawiedliwie ukarany. Nie ma to jak rodzice, którzy podwójnie karzą swoje dzieci tak naprawdę bratając się z oprawcami swojego dziecka (brawa). Jeśli dziecko nie może się do rodziców zwrócić, gdy ma kryzys to jest to ogromna patologia.

Mamy dużo samobójstw nastolatków, ponieważ zbyt często w szkole ofiary są gnojone, zamiast sprawców znęcania się, a w domu czeka ich opier***, a nie wsparcie. Nie ma co się dziwić, że mało kto zgłasza przemoc wobec siebie na policję, jeśli to ofiarę się wykpi, podejrzewa, że np. prowokowała sprawców przemocy i, że to ona jest winna.

Myślicie, że nie ma ojców, którzy pobiją syna, gdy ten się wyżali, lub uroni łzy? Nie ma matek, które będą wyżywać się psychicznie, nie będą karcić dziecka, by się zamknęło i „nie sprawiało kłopotu”? Ci rodzice robią z siebie ofiarę w takich sytuacjach. Oni uważają, że to ich dziecko się nad nimi znęca, bo się otworzyło, trzeba się nim jakoś zająć, wesprzeć go, a może nawet iść i zadziałać w jego imieniu. Dla takiego rodzica to katorga, bo jest zbyt egocentryczny, więc w efekcie są wyzwiska, jest przemoc, jest chęć oddalenia od siebie tego problemu.

3. Można być neutralnym. Nie zawsze trzeba jakoś reagować. Nie trzeba przecież każdemu pomagać w każdej sytuacji, bo zapomniałoby się w końcu o ratowaniu siebie. Ale to, że nie ratuje się wszystkich nie oznacza, że należy w skrajny sposób się zachowywać i przysparzać innym krzywd. W byciu prawdziwie miłym, a nie zbyt miłym człowiekiem chodzi o to, że można wysłuchać, a można też powiedzieć, że się przeprasza, ale nie można pomóc. Jednak w wielu rodzinach nie ma takich słów jak: przepraszam, wstyd mi, kocham, zawiodłem, damy radę. Nie ma też takich postaw (bo puste słowa są jeszcze gorszym wyjściem). Ludzie czują się ogromnie nieswojo słysząc takie rzeczy, lub wypowiadając takie słowa. I oni myślą, że ich dom był normalny.

Dużo osób wybiera ścieżkę nr 1 , bo tak byli wychowani w domu. Jednak ona jest jedną z tych ścieżek, która powoduje nie tylko problemy emocjonalne, ale i rozłamy społeczne. I te w rodzinie, w małżeństwach i miałkie przyjaźnie.

Mężczyzna nie prosi o pomoc, nie żali się. Dostał zakaz. Należy zmienić wychowanie – chyba, że jest się za dalszym przesuwaniem granic dyskryminacji mężczyzn

Nie ma co dziwić się, że powstają spoty, że mężczyzna nie prosi o pomoc, bo po prostu zostanie skarcony. Dla niego lepiej jest się zabić, niż się otworzyć. To ogromny wstyd dla mężczyzny przyznać się do słabości. Tak go nauczyli inni ludzie. Ludzie dla których był śmieciem i ofiarą losu, nie człowiekiem. Pewne jednostki jeszcze powiedzą, by dokręcić mu śrubę to się „nauczy” (nie widać, zgnoi się jeszcze bardziej). Nie ma co się dziwić też chorobom fizycznym, jak udary, czy nawet nowotwory. Osłabiona odporność organizmu przez stres, a do tego ataki zewsząd przyczyniają się właśnie do takich chorób.

Nic dziwnego, że mężczyźni potem przyklepują sobie samym coraz gorsze „prawa”. Bo przecież z wszystkim mamy dać radę i nigdy niczego nie negować, bo to jakieś „żalenie się”. Jak możesz? Nie możesz. Radź sobie.

Takie negatywne zachowania wobec mężczyzn są częstsze i nie rozumieją tego te osoby, które nie wiedzą skąd się bierze dyskryminacja mężczyzn. Z takich postaw, uciszania, lekceważenia itd. Dziwią się oni skąd się bierze myśl, że mężczyzna tak naprawdę się liczy jako człowiek tylko wtedy gdy osiąga wysoki status społeczny (np. jest top 20% społeczeństwa), albo gdy jest zupełnie bezproblemowy (super, zdarza się – czasem dzięki genom, zdrowiu, czasem dzięki wychowaniu, czasem dzięki właśnie wsparciu, a nie gnojeniu już od strony rodziców).

I czasem ofiary zwalają winę wyłącznie na kobiety, czy feminizm, a przecież mężczyźni strofujący innych mężczyzn, gdy upadają też są winowajcami. Kobiety ich kopiują, podążają za nimi i potem nie ma co się dziwić, że status mężczyzny na ogół jest niższy, niż innych grup społecznych, w tym właśnie kobiet.

I nie ma co się dziwić, że w efekcie kobiety patrzą na mężczyzn jak na obiekt uzyskiwania przedmiotowych korzyści. Ale kto je tego uczy? Tacy mężczyźni, którzy też widzą mężczyzn jako problem, wrogów, nieudaczników, którym potrzeba negatywnego, a nie pozytywnego zachowania, gdy nie są na szczycie.

Dlatego właśnie widzimy zanik wartości, w tym postaw prawdziwego przyjaciela: „w zdrowiu, ale i w biedzie i chorobie”. Wtedy jest tylko w porządku gdy dasz korzyść, potem jesteś nikim. Jeśli jest się takim samym człowiekiem, to występowanie przeciwko dyskryminacji mężczyzn jest oksymoronem. Sprzecznością.

Zacznij traktować mężczyzn jak ludzi, pokazuj przykładem takie zachowania w otoczeniu, ucz tego dzieci , a dyskryminacja zostanie wybita z głowy szybciej.

Współpracuj, rozwijaj, bądź przewodnikiem. To jest lider, którego potrzeba w firmie, w rodzinie, w związku

Tak naprawdę, by rozwiązać wiele problemów wystarczyłoby, by ludzie byli uczeni współpracy. W rodzinie, w przyjaźniach, w miłości (małżeństwach). Można w danej grupie tworzyć hierarchie oparte na podporządkowywaniu się, a można na wspieraniu się w drodze na szczyt. Podporządkowywanie się tworzy zależność od grupy znęcającej się, lub wykorzystującej człowieka do swoich celów. Współpraca pokazuje szacunek wobec partnerów. Czy to w dyskusji, czy we wspólnym przedsięwzięciu. Jeśli ktoś wierzy, że hierarchia bezmyślnego, a może i nawet bezwarunkowego podporządkowywania się nie jest kusząca, by stosować przemoc, jest jeszcze bardzo naiwnym człowiekiem.

Jest tak mało liderów, ponieważ liderzy musieli sami wykombinować sposoby jak być tak unikatowymi ludźmi. Reszta wybiera tanie, proste środki: zastraszanie, kary, wyśmiewanie, segregowanie ludzi, odrzucanie, gdy się nie przynoszą zysków tu i teraz. Ot, ty się nadajesz, a ty nie – nie ma nic po środku. Nie ma drogi do wykonania. Nie ma rozwoju. Jest stan stały. Albo jesteś super, albo do niczego. To bardzo błędne myślenie, czy to o ludziach, czy o sobie samym.

A wszystko zaczyna się od negatywizmu w wychowywaniu.

Na koniec fajny wykład do posłuchania o stawaniu murem za dzieckiem i nie tylko:

 

 

Nowy profil na Facebooku: https://www.facebook.com/swiadomosczwiazkow

Spodobał Ci się mój artykuł i moja praca tutaj? Spójrz poniżej w jaki sposób możesz podziękować! Dzięki regularnemu wsparciu mogę ocenić, czy moja praca się przydaje. We wszystko co tutaj widzisz inwestuję samodzielnie (również finansowo) i nie chciałbym by skończyło się to zniknięciem strony z internetu 🙂

wpłata na konto bankowe

Nr konta: 20 1870 1045 2078 1033 2145 0001

Tytułem (wymagane): Bezinteresowna darowizna

Odbiorca: SW

Będę wdzięczny za ustawienie comiesięcznego, automatycznego zlecenia wpłaty, ponieważ moja praca również jest regularna. Preferuję wpłatę na konto, ponieważ cała kwota dociera do mnie bez prowizji.

BLIK, przelewy automatyczne (szybkie), Google/Apple PAY i zagraniczne (SEPA) - BuyCoffee

Kliknij, by - kliknij w obrazek

Nie trzeba mieć konta na tym portalu i jest wybór przelewów anonimowych (np. BLIK). Nie trzeba podać prawdziwych danych. Niestety prowizja to 10%.

Paypal - kliknij w obrazek

darowizna paypal

Dla darowizny comiesięcznej zaznacz "Make this a monthly donation." Tutaj też są prowizje, ale można wspierać comiesięcznie w prostszy sposób, niż ustawia się to w banku. Coś za coś.

Tutaj przeczytasz więcej o podejmowanych działaniach i o samych darowiznach.

PS. Potrzebuję też pomocy z SEO, optymalizacją WordPress i reklamą (strona nie dociera do wielu ludzi). Szukam też kogoś z dobrym głosem do czytania tekstów.

UWAGA: Teksty zawarte na stronie mają charakter informacyjny, lub są subiektywnym zdaniem autora, a nie poradą naukowo-medyczną (mimo, że wiele z informacji jest zaczerpniętych z badań). Autor nie jest psychologiem, nie "leczy", a jest pasjonatem takich treści, który przekazuje je, lub interpretuje po swojemu. Dlatego treści mogą być niedokładne (acz nie muszą). Dystans do nich jest wskazany. Autor nie daje gwarancji, że jego rady się sprawdzą i nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne szkody wywołane praktykowaniem jego wizji danego tematu. Autor nie diagnozuje nikogo, a jedynie opisuje tematy z własnej perspektywy. Artykuły na stronie nie powinny zastępować leczenia, czy wizyt u specjalistów (chyba, że czytelnik ceni mnie bardziej, ale to jego osobista decyzja) i najlepiej jakby moje teksty były traktowane jako materiał rozrywkowy, lub jako ciekawostki. Autor (czy też autorzy, bo artykuły pisało wiele osób) nie uznają, że ich recepty na życie są i będą idealne - każdy używa ich na własną odpowiedzialność.