Nie czekam 107 lat na radykalne uprzywilejowanie kobiet. Czekam na zniszczenie feminizmu dużo wcześniej

Spis treści

Zostań darczyńcą/podziękuj autorowiJeśli doceniasz stronę i nie chcesz, by zniknęła z internetu kliknij, by wybrać sposób wsparcia 🙂

Feministyczna akcja Nie czekam 107 lat miała służyć równouprawnianiu kobiet. W rzeczywistości lekceważy dyskryminację mężczyzn, podaje badania pod tezę, obraża się o różne (średnie) reakcje płci (w tym seksualne), ale i miesza statystyki z różnych krajów. Albowiem zrównuje dyskryminację w Polsce z nie znaczącą dla naszego kraju globalną dyskryminacją kobiet.

Widać, że feministkom chodzi o to, by obwinić mężczyzn o trudności kobiet, by kobiety nie musiały ponosić odpowiedzialności za własne wybory życiowe. Czy to jeśli chodzi o pracę, edukację, wybranie odpowiedniego partnera, ryzykowny seks, o brak umiejętności dojrzałej rozmowy, za niedostawanie Nagród Nobla i Oscarów czy nawet za nauczenie się orgazmu. Inne wymienione przez nie problemy to problemy np. z opieką zdrowotną, która jak twierdzą jest fatalna dla kobiet, a doprawdy taka jest dla obu płci w Polsce (tutaj tekst o mężczyznach niechodzących do lekarzy).

W naszej rzeczywistości pay gap został obalony już wiele razy, trudności w uzyskaniu orgazmów u kobiet nie są winą wyłącznie mężczyzn, bzdurą jest, że większość kobiet nie stosuje antykoncepcji. Fikcyjnym problemem jest zbyt mała liczba informatyczek, lub polityczek, a co do obowiązków domowych można się dogadać…

Te wymyślone pseudoproblemy to jest ignorancja feministycznego środowiska i zarzucanie sobie ogromnych klapek na oczy. I co ważne to są działania kierujące w uprzywilejowanie kobiet…

Mój artykuł jest obszerny, największy w historii funkcjonowania strony. Proszę o cierpliwość w czytaniu, zamiast odkładania go w kąt po jednym nagłówku, jak to się robi często w internecie. Jeśli chcesz tylko „przelecieć” przez tekst na szybko to nie dowiesz się z niego dużo, a jest w nim wiele ciekawych smaczków, kontrargumentów i obiektywniejszych statystyk, niż tych podawanych przez feministki.

Najważniejszy jest wstęp plus obalanie statystyk i argumentów feministek (łącznie 8) – spis treści pomaga w odnajdywaniu najlepszych dla siebie tematów. Zapraszam!

Trochę o feministycznej akcji #nieczekam107lat (kolejna szkodliwa bzdura zaraz po piekle kobiet)

Coraz więcej celebrytów (którzy są swoistym bożkiem dla wielu ludzi) przyłącza się do feministycznej akcji #nieczekam107lat. Miałby to być czas zanim kobiety zaczną być równo traktowane.

Jest to podobne do niedawnej i w sumie wciąż trwającej akcji „Piekło kobiet” mającej pokazać jak ciężkie życie kobiety mają w Polsce w porównaniu do mężczyzn (na takie akcje idą ogromne pieniądze).

Że piekło kobiet to fikcja wykazałem w tym artykule. Że równouprawnienie kobiet to dyskryminacja mężczyzn w tym.

Oni kierują się z kolei tym raportem. A tutaj mają swoją stronę.

mit dyskryminacji kobiet

Wróćmy do akcji # nie czekam 107 lat. Problemów poruszonych w tej akcji jest multum – choć wyszczególniono na stronie głównej osiem podstawowych obszarów. W następnych akapitach będę udzielał odpowiedzi czy ich narracja nie jest manipulacją, problemami wymyślonymi, albo pomijającymi równorzędne problemy mężczyzn (zatem gdzie nie potrzeba żadnego feminizmu skierowanego na kobiety, a równościowego egalitaryzmu dobrego i jak najbardziej sprawiedliwego dla obu płci z uwzględnieniem takich różnic, których zmienić się nie da).

Na wstępie mówią oni, że o kobiecych sprawach nikt nie mówi. Nic bardziej mylnego (a to nie będzie pierwsze kłamstwo). Co chwila są poruszane kobiece sprawy. Te poważne, lub te niepoważne, feminizm reklamuje się i huczy. Kobiety mają się czuć uciśnione. Męskie problemy są za to zakopywane pod ziemię. To jest totalna, manipulacyjna propaganda, by zasiać w kobietach chęć walki z systemem i z mężczyznami, a także, by wybierały lewicę jako dbającą o nie same. Jest to bzdurą 🙂 (są dla nich jedynie pożytecznymi idiotkami, co pokazują m.in moje analizy ich działań).

Kobiety dzięki takim akcjom stają się tak agresywnie nastawione, że nawet robią z siebie ofiary gdy muszą zapłacić za tanie podpaski, papier toaletowy, albo, że uczestniczą w obowiązkach domowych za darmo. Robisz z jednej płci totalną ofiarę – staje się radykalna oraz sieje nienawiść! Potem wystarczy dzielić i rządzić.

kobiety to ofiary

Wiesz czytelniku o co chodzi. W polityce kreujesz problem, wymyślasz go na zawołanie, wyciągasz badania pod tezę, a następnie przekładasz to na całość społeczeństwa. Za to dostajesz różne granty, popularność i władzę (kiedyś na tej podstawie wywoływano wojny). Jeśli przekonasz naiwne, niesamodzielnie myślące jednostki do swoich racji (i te kierującą się modą, tym co popularne…) – wygrałeś.

Do tego zorganizuj wielomilionowe kampanie (feministki mają bogate wsparcie z zewnątrz). Do tego zrób z tego ruch polityczny (lewica) o większych zasięgach. Mężczyźni nie mają nikogo takiego za sobą. Dlatego to o problemach mężczyzn się niewiele mówi, lub stawiając ich w negatywnym świetle, jeśli problemy mają.

Akcja 'nie czekam 107 lat’ daje obietnice, że będzie edukowała skąd się biorą nierówności. Ale w świecie równościowym powinni skupić się też na nierównościach dotyczących mężczyzn. Bez tego ich obiektywizm wynosi mniej niż zero.

Akcja #nieczekam107lat postuluje rzeczy i statystyki pomieszane z USA (Oscary), świata (Global Pay Gap), oraz innych krajów EU i z samej Polski. Akcja tak kreuje swoje argumenty, by zataić wszystkie niuanse związane z nimi (ja je rozwijam). Akcja podaje jedynie dane w taki sposób, by każdy niesamodzielnie myślący czytelnik interpretował je jako CIERPIENIE kobiet lub szalenie ważny ubytek kobiet. I to niezależne od decyzji samych kobiet.

To jest typowa zagrywka POD TEZĘ, czyli aby nie dojść do obiektywizmu i prawdziwych wniosków.

Luka orgazmowa vs luka empatii

Polki w akcji #nieczekam107lat żalą się, że nie mogą rozmawiać z partnerami o potrzebach łóżkowych. Hm, takiegoś sobie prostaka, chama i egoistę wybrała, albo… tak go źle traktujesz, to tak masz. To nie jest problem dla dorosłych ludzi. Nie trzeba się z takimi mężczyznami wiązać. Polki gromko krzyczą w akcji #nieczekam107 lat o luce orgazmowej, bo jedne mają pięć takich orgazmów, a inne wcale. Zapomniały jak zawsze, że potrzeby w tym zakresie wśród mężczyzn tym bardziej nie są regulowane, a nawet bym rzekł obrażane i pomijane (obrażanie inceli na porządku dziennym, czyli wykluczonych seksualnie mniejszości, wyśmiewanie mężczyzn, którzy są odrzucani seksualnie w związku, obwinianie ich o taki stan rzeczy, niemożność odmowy seksu będąc mężczyzną, żądanie pełnej gotowości na zawołanie, gdy kobieta zechce itd.).

Tutaj wykład na TEDx: związki bez seksualnego spełnienia rujnują psychikę.

Kobiety odmawiają seksu zdecydowanie częściej i przez to mężczyźni mogą nie mieć orgazmów wcale, albo tylko jeden, a nie pięć. Kobiety też nie znają ani ciała, ani psychiki, ani seksualności mężczyzn (np. bzdurnie twierdzą, że każdy mężczyzna myśli tylko o seksie i to z byle kim i byle gdzie), więc zamiast twierdzić, że jest to dyskryminacja wyłącznie kobiet… może po prostu rozmawiajmy o swoich potrzebach jak ludzie dorośli i w dorosły sposób je określajmy? Asertywnie, czyli jasno, klarownie i jednocześnie nie krzywdząc innych.

Są też POWAŻNIEJSZE luki w odniesieniu do traktowania mężczyzn gorzej od kobiet, jak choćby luka empatii. Luka orgazmów brzmi przy braku empatii prymitywnie, jakby świat feministek kręcił się głównie wokół waginy, a nie człowieczeństwa. Problem dla nich jest też taki, że jak mężczyźni nie są traktowani z empatią, to nie będą zadowalać kobiet, ani być produktywnymi społecznie. Dlatego wg mnie najpierw trzeba się zająć luką empatii. Bądźcie ludźmi dla mężczyzn, a nie roszczeniowymi prymityw(k)ami.

Którą luką powinniśmy zająć się na początku?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...
luka empatii
Przykład luki empatii. Wyszczególnienie kobiet i dzieci jako ważniejszych, niż mężczyzn w takich treściach. Śmierć mężczyzny to normalność.

Dalej w akcji #nieczekam107 lat Polki twierdzą, że są molestowane seksualnie na każdym kroku. Ok, na pewno, tym bardziej, że dziś molestowaniem może być spojrzenie na kobietę, lub komplement i to mimo tego, że kobieta specjalnie epatuje seksualnością, prawie nagością! Za to mężczyzn ani nikt o to nie pyta, ani nie współczuje, ani nie oferuje pomocy (choć wielu z nas traktuje to z dystansem, może czasem nawet zbyt na siłę nie chcąc przyznać się do tego, że coś takiego mogło skrzywdzić i jest niepoprawne). Moje doświadczenia molestowania przez kobiety są wypisane tutaj. Nikt mnie o to nie pytał, tym bardziej odpowiednio dobierając to w słowa (czyli nie pytając o urażenie i przyjęcie do głowy statusu ofiary co dla mężczyzn jest trudne), a więc nie ma tego w statystykach. W tej samej sytuacji są inni mężczyźni. Wynik badań feministek? Kobiety są święte, a mężczyźni stosują przemoc. Manipulacja oparta na polaryzacji i niepełnych danych.

Nie rodź chłopców, bo nie zrobisz z nich feministów!

prawackie dziecko

Polki żalą się też, że nie chcą rodzić chłopców, bo nie umieją wychować synów na feministów, bo taką córkę to im łatwiej. Hm, a może zamiast traktować syna jako narzędzia do polepszania stanu kobiet to zainteresować się nim samym, jego problemami, troskami i potrzebami, a nie spychać go w kąt budując w nim niską samoocenę, a nawet nienawiść? Może nie należy czynić z niego twórcy zła, potencjalnego gwałciciela, a może prędzej potencjalną ofiarę przemocy psychicznej kobiet, ich fałszywych oskarżeń, lub alienacji rodzicielskiej? A może zbudować jego sprawczość dla siebie samego?

Może to on ma być szczęśliwy, a nie kobiety, których nawet nie będzie znać i które mu się nie zrewanżują? Łatwo o zbudowanie wśród matek/kobiet nienawiści do chłopców i mężczyzn stawiając im na start polityczne oczekiwania. Nie chcą one żeby syn wybrał samodzielnie co dokładnie będzie popierał, tylko matka chce wymusić na nim, żeby wyznawał religię feminizmu. Dla kontroli tego chłopca i władzy nad nim.

Polki mówią w dalszej kolejności, że leki są produkowane tylko dla mężczyzn, a przecież zdecydowana większość kobiet chodzi na wizyty do lekarzy częściej, niż mężczyźni… nawet zajmując kolejkę, bo chcą sobie pogadać, lub sprawdzić coś co w ogóle nie sprawia im kłopotu. Hipochondria (a więc wymyślanie problemów których nie ma) występuje częściej u kobiet. Może to samo jest z tym feminizmem, co?

Polki w przykładach akcji #nieczekam107dni są przeciwne temu, by szyły w pracy przy 40 stopniach temperatury (jednostkowy przykład). Rozumiem, że mężczyźni nie mają żadnych problemów w pracy, mimo, że 94% zgonów i utrat zdrowia w pracy tyczy mężczyzn?

W wideo akcji #nieczekam107lat występuje m.in Chodakowska, czy Margaret. Zamiast mówić kobietom, że ciężką pracą dojdą do dobrych wyników, jak one, to namawiają do szukania winy poza sobą. Tak, wszystkie kobiety byłyby na szczycie, wszystkie super piosenkarkami, każdej wyszedłby biznes, tylko mężczyźni im to specjalnie blokują! Bo wszystkie kobiety są wyjątkowe i mają taki sam, wielki talent i wielką chęć do pracy! Jasne. W ten sposób można oszukiwać niedojrzałych, zakompleksionych ludzi potrzebujących tych, którzy się im podlizują.

To wszystko jest tak niepoważne, że aż niebezpieczne.

Problemy kobiet wyszczególnione w akcji #nieczekam107lat

Nierówność w dostępie do służby zdrowia

nie czekam 107 lat

„W ponad połowie gmin nie ma poradni ginekologicznych.”

A czy w każdej, nawet najmniejszej miejscowości mężczyźni mają dostęp do wszystkich lekarzy od męskich chorób, lub zabiegów, które są im potrzebne? Czy będzie to androlog, proktolog, a może urolog? Absolutnie. To jest problem na skalę kraju, ogólnego dostępu do specjalistów dla obu płci. Tyczy to wizyt na NFZ (byle odbębnić, niechęć lekarzy do wypisywania skierowań, czy badań), czy prywatnie (byle zarobić jak najwięcej na kolejnym pacjencie). To nie nierównouprawnienie, a problem systemu zdrowotnego.

Moim zdaniem mało jest kampanii informacyjnych dla OBU PŁCI, kiedy i do jakiego lekarza należy się udać. Mężczyźni przykładowo często dostają przerostu prostaty, ale kiedy idą w losowym czasie na badanie, nawet jeśli nie mają wielkiego bólu to przypadkiem jest wykrywany guz. I oni umierają wcześnie, bo działania profilaktyczne i ostrzegawcze dla mężczyzn są znikome w porównaniu do kobiet (choćby busy z mammografią).

Po prostu różne grupy społeczne niezależnie od płci nie są edukowane, by dbać o siebie.

Niestety wzmacniają tę niedbałość feministki, które prezentują chorą otyłość jako piękno i zdrowie (choć akurat nie w tej kampanii, ale istnieje „ruch akceptacji otyłości”). Takie sprawy wzmacnia też konserwatyzm obyczajowy, który nakazuje mężczyznom nie narzekać i być twardzielem, a nie tam do lekarza chodzić i to rutynowo… Jak baba! Czyli z obu stron niedobrze.

Nawet endokrynologia w Polsce stoi lepiej z wiedzą o kobietach, bo na Cushingach, nadczynnościach tarczyc i innych Hashimotach to się endokrynolodzy znają, a z męskimi problemami nie jest tak łatwo. Wspomnę o problemie, który sam mam czyli osteopenii przechodzącej w osteoporozę jako młody mężczyzna. Ale mam się obrażać na to, że oni wiedzy nie mają, czy próbować szukać dalej, bo pewnie znających się na problemie jest garstka i jedynie w największych miastach?

Stomatolog na NFZ? W małych miejscowościach jest problem albo z brakiem dostępu, albo z jakością leczenia (na obskurnych fotelach, jedyne możliwe zabiegi to np. borowanie). Wasze problemy drodzy lewacy nie są jedynymi na świecie, otwórzcie oczy.

„Ponad połowa kobiet nie stosuje antykoncepcji!”

Cóż za nieweryfikowalnie brednie, że tyle kobiet nie stosuje antykoncepcji. Dzietność, by wręcz grzmiała i huczała w takiej sytuacji, a mamy kompletną marność, jeden z najgorszych wskaźników w Europie! Ale może zgodnie z ich logiką kobiety nie uprawiają seksu praktycznie wcale? To i nie dziwne, że nie mają orgazmów. Kółeczko własnej winy się zamyka…

(a może po prostu mężczyźni stosują prezerwatywy – skuteczność 99%, więc grzmią, że to niedobra, bo męska antykoncepcja)

Z innej beczki seks też nie jest obowiązkowy. Jeśli nie służy prokreacji to jest to zwykła hedonistyczna potrzeba, równa do picia wódki, jedzenia dobrego, usmażonego mięsa, czy grania w gry. Czy inne grupy społeczne żądające różnych przyjemności też będą wliczane przez feministki, by wyrównać ich potrzeby, czy uznają one, że tylko ich potrzeba seksu jest najważniejsza?

Często feministki powołują się na tzw. ubóstwo kobiet, nie mogąc kupić m.in podpasek (cena od 2zł, nie wspominając o istnieniu możliwości zakupu podpasek wielokrotnego użytku). To ja mówię, że jeśli dana osoba nie jest na tyle zaradna, by kupić sobie jakąś antykoncepcję, to nie powinna uprawiać seksu, z którego zawsze są szanse na spłodzenie i to równie niezaradnego potomka. Lepiej edukować jak jednak zarobić sobie pieniądze na takie rzeczy. System edukacji też jest do naprawienia.

„Bolesne miesiączki są bagatelizowane.”

W wydaniu mężczyzn to wszystko na co narzekamy jest bagatelizowane, wszystko jest wymyślaniem, wszystko to nadwrażliwość, a nie fakt. Chyba, że złamiemy nogę w ośmiu miejscach, czyli gdy ból jest widoczny to wtedy staje się uzasadniony. Nie trudno nie wspomnieć o problemach emocjonalnych mężczyzn. Te są dużo mniej rozumiane, niż problemy kobiet.

Co ciekawe sporo kobiet nie widzi problemu w miesiączkowaniu i nie histeryzuje. Inne z kolei przy miesiączce wyżywają się na otoczeniu. I to też jest bagatelizowane, mimo, że to przemoc wobec innych!

Ja wiem, że chciałybyście urlopu menstruacyjnego, żeby inni płacili za waszą nieobecność w pracy, ale potem nie dziwcie się, że macie problemy z zarobkami. Nie można nie pracować, a jednocześnie zarabiać dużo drogie komunistki. „Czy się stoi, czy się leży…”.

„Zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej pogorszyło sytuację kobiet.”

I znów myślenie tylko o sobie. Ciekawe czy feministki jako wielkie orędowniczki równości zaakceptują aborcję prawną mężczyzn? Przecież równość w tym wypadku to możliwość zrzeczenia się obowiązków i tym samym praw rodzicielskich dla matki oraz ojca. W innym wypadku kobiety zaczynają traktować mężczyzn przedmiotowo – jak bankomaty, albo spermodawców, a ojcowie nie mają w sumie praw do dzieci.

Z jednym się zgodzę, że aborcja całkowicie zakazana jest radykalizmem i nie uwzględnia cierpienia kobiet czy to gdy doznały gwałtu, czy przez urodzenie albo umarły, albo poważnie ucierpiały zdrowotnie. Ale postulaty środowisk feministycznych są nie mniej radykalne w robieniu z siebie ofiar nie tylko z powodu aborcji, a 0410510606 dużo bardziej błahych, lub nieprawdziwych spraw i wmawianiu, że zabicia dziecka można sobie po prostu życzyć i to tylko z tego powodu, że nie umiało się opanować emocji, instynktów, lub bezmyślności. Patologia.

I dalej. Z jakiej paki matki ustawowo dostają dzieci na własność (wyroki sądów rodzinnych)? 94-97% mężczyzn nie dostaje pod opiekę dzieci, a władza rodzicielska nie jest rozłożona na pół, a w 99,9% tam gdzie miejsce zamieszkania dzieci, czyli z matką. Naprawdę tylu ojców jest złych i tylko 3% jest dobrych, by aż takie faworyzujące matki wyroki padały? Bzdura. Nie mówcie o tym, że ojcowie nie składają papierów o przyznanie opieki, bo tylko ojciec wie jak trudno jest w sądzie rodzinnym być potraktowanym jako równorzędny rodzic. Jak wiele to kosztuje pieniędzy, czasu, emocji i szukania dobrego doradcy w tej sprawie. Ale też trzeba zrozumieć jak trudno pozbawić opieki nad dziećmi matkę, która musi być OGROMNIE toksyczna, by tej opieki nie dostała. Ojcowie takich ulg nie mają, byle co i są odsuwani.

Ciekawe czy feministki też pozwolą na to, by ojciec, był równo traktowany do matki – mógł zrobić test DNA bez zgody kobiety (tylko ona wie czy dziecko jest jej, ojciec nie), ale też nie musiałby płacić na dziecko, jeśli powstało w wyniku gwałtu na mężczyźnie/przymuszenia go do seksu/wrobienia go w dziecko (to też bagatelizowana przemoc kobiet).

Nierówność w dostępie do edukacji i technologii dla kobiet

nie czekam 107 lat

Maturzystki nie słyszały o „naukowczyniach” (a raczej wynalazcach) jak Maria Curie-Skłodowska, bo najwyraźniej nie słuchały na lekcjach. Jeśli tak było to nie zasłużyły sobie na zdanie matur 😉

Czemu kobiety rzadziej wybierają kierunki techniczne?

Najwyraźniej nie mają albo chęci, albo zapału i wytrwałości (bo są to nierzadko męczące obliczenia), albo talentu do nauk ścisłych i technicznych. Kobiety wbrew temu co mówią feministki mają całkowitą wolność wyboru kierunku studiowania. Ostatnimi czasy wręcz dostają szkodliwe parytety i dodatkowe punkty za płeć (jak osoby niepełnosprawne), które powodują zatrudnianie oraz promowanie mniej kompetentnych i inteligentnych ludzi dlatego, że punkty przyznawane są za posiadanie waginy. Ten, jak i każdy feministyczny parytet jest dyskryminacją mężczyzn.

Jedyne co w naszym kraju jest do zmiany to mówienie, że i mężczyźni i kobiety mogą wykonywać każdy zawód, jeśli tylko umieją i chcą go wykonywać. Niezależnie czy miałby być to zawód przypisany stereotypowo (czy liczbowo) do zawodu płci przeciwnej. Taka informacja musi krążyć dla obu płci, więc nie potrzeba do tego feminizmu, a egalitaryzmu.

Hm, a jeśli 70% studentów medycyny to kobiety? Co z większością kobiet na kierunku prawniczym? Oba kierunki są prestiżowe. Co z wyrównaniem tego na korzyść mężczyzn? Mówię, zamiast podawać jedną stronę medalu, trzeba podawać obie. Manipulatorzy lewicy tego nie zrobią, bo sypnąłby im się program kuszenia naiwnych.

A po co kobietom te przywileje? No cóż. Aby mogły zarządzać grupą ciężej pracujących mężczyzn, mieć władzę, pieniądz i wygodę, pomimo tego, że wcale nie są od tych mężczyzn mądrzejsze. Mają waginę, koniec kropka.

Wracając do „równości”. Czy kobiety oddadzą swoje dominujące pola gdzie są zatrudniane chętniej jak PR, marketing, zarządzanie ludźmi (w tym kierownictwo), czy tzw. praca w korpo? Lekka, nieźle płatna i przyjemna w porównaniu do męskich zawodów ugrupowanych w kategorii SZKLANA PODŁOGA?

A może oddadzą te niewidoczne uprzywilejowanie dla publiki, gdzie za podawanie kawy potrafią dostać ładny pieniądz, jeśli tylko będą miłe dla pracodawcy? Nie wszystkie tak mają, ale wiele z nich owszem (wiem, zaraz też powiecie, że to uciemiężanie, ale na logikę to są fory). Mężczyźni zawsze musieli liczyć na ciężką pracę i pokonywanie przeciwności aż się żyły paliły.

„Nowe technologie to nasza przyszłość, ale nie ma ona twarzy kobiety.”

Czyli teraz wszystko będziemy firmować kobiecym tym i kobiecym tamtym w ramach równości?

Dany zawód powinien mieć twarz osób najbardziej kompetentnych, z najlepszymi wynikami, a nie z powodu płci, dziękuję. Póki co mężczyźni w technologiach górują, kobiety w innych sferach. Zwróciłbym bardziej uwagę na taki problem, że masy kobiet (a na pewno feministek) robią siebie same twarzami modellingu, insta modellingu, sex workingu, cyckopokazujdżobingu. Czego twarzą (albo dupą) jesteśmy to wszystko od nas samych zależy, a nie od jakiejś opresji.

„Jest nierówność w dostępie edukacji.”

Pewnie dlatego więcej kobiet kończy studia wyższe, niż mężczyzn (63% absolwentek studiów wyższych to kobiety)? Co tam wy uprzywilejowane zrobicie z tą nierównością wobec mężczyzn? Czy może wmówicie im, że to ich własna wina, że nie kończą studiów? Ciekawe, „równościowe” to byłyby podwójne standardy. Jak kobieta odnosi porażkę – wina mężczyzn, jak mężczyzna  – wina jego samego. A to nieprawda. Masz predyspozycje bycia naukowcem, to nim bądź! Co kogo obchodzi Twoja płeć? Liczą się tylko Twoje cechy, intelekt i zachowania.

„Kobiety nie słyszą o inżynierkach.”

A ja nie słyszałem o mężczyznach naukowcach, oprócz tych najbardziej popularnych jak Elon Musk, czy dawniej Tesla, lub inni (ale niewiele tego). Czemu? Bo oni robią swoje po cichu, a ja się tym nie interesuję aż tak bardzo. Wystarczy chcieć zrobić research. Będąc kobietą – też. Nie jest to żadna dyskryminacja, bo wiedza jest łatwo dostępna.

„Kobiety nie studiują informatyki.”

Nie lubią jej, to nie idą na ten kierunek. Zakazów żadnych nie ma. Mężczyźni też rzadziej idą na bycie pedagogiem, czy nauczycielem. Wolne wybory.

Do tego na studiach informatycznych brakuje może kilka tysięcy kobiet. Za to mężczyzn na studiach ogółem – prawie 100 tysięcy.

W Szwecji mimo, że jest feministyczna i liberalna to kobiety jeszcze chętniej wybierają stereotypowo kobiece zawody (ergo, związane z ludźmi, a nie technologiami). Tylko wolność pokazuje nam prawdę.

Ewentualnie kobiety nie dostają się na studia informatyczne, bo… mimo parytetów i tak brakuje im punktów 😉 Może osobistego asystenta-mężczyzny potrzebują do dostania się i zdania?

Nierówność w podziale obowiązków domowych

nierówność w pracach domowych

Rozumiem, że kolejne „równości” mają być stworzone dla wygody tych zmęczonych życiem kobiet, które męczą się przy nastawianiu pralki, która robi za nie 90-95% pracy? Albo dla wygody kobiet, które kupują gotowe dania, a same nie umieją przygotować czegoś bardziej ambitnego, niż jajecznica?

Jeszcze lepiej będzie kiedy mężczyzna ugotuje coś i zrobi pranie, a to i tak kobieta będzie miała za to zapłacone bo ustalacie reguły korzystne tylko dla kobiet. Za waginę same benefity, za penisa same obowiązki i straty.

Ale uwaga! By poprawić nierówność w podziale obowiązków domowych wystarczy się dogadać z partnerem co do takiego podziału, rozejść się, albo nawet nie wiązać z kimś kto nie chce się dogadać. Kobiety fakt, częściej opiekowały się domem w przeszłości, ale tylko dlatego, że mężczyźni byli jedynymi żywicielami rodzin (coś za coś, jakaś wymiana zasobów, wzajemność). Dziś kobiety nie muszą wchodzić w związki z partnerami, którzy nie są jedynymi pracującymi w relacji, a jednocześnie wymagającymi, by obowiązki spoczywały tylko na kobietach. To kobiece wybory decydują o ich problemach w tej sferze, tym bardziej, że w czasach nadwyżki mężczyzn to one bardziej decydują o powstaniu i zakończeniu związku.

Wskazówka dla tych z akcji #nieczekam107lat, której i tak nie posłuchacie: nie wypisujcie tylko niektórych obowiązków, by wasza diagnoza była tak ciężka dla kobiet, a weźcie pod uwagę wszystkie.

Feministki chcą, by za prace domowe kobiety miały płacone (przez państwo, czyli tak naprawdę przez mężczyzn wszelakich, którzy wnoszą do budżetu więcej).

Czyli chcą pieniędzy za sprzątanie, gotowanie, seks, każdy zawód z osobna, który i tak jest nisko wyceniany na rynku pracy, bo nie jest niczym szczególnym i nawet najgłupsze osoby bez wykształcenia mogą je wykonywać. Do tego należałoby stworzyć kolejny urząd do weryfikowania wykonywania takich czynności: w jakim czasie, z jakim podziałem, jak to zostało ustalone (najlepiej umową). To są kolejne, zbędne wydatki państwowe, zbędne stołki (pewnie dla kobiet), które są chętniej przyjmowane do urzędów (to też dyskryminacja mężczyzn). Ostatecznie kolejna opłata państwowa powoduje obniżenie stopy życia ludzi!

[a może jeszcze będziecie „kochać” za pieniądze?]

Ciekawe też jak one chcą udowodnić podział obowiązków domowych, by dostać za nie zapłatę? Nagrywać codzienne filmy 24/24h, a potem wysyłać do kapitana państwo, by urzędnik wycenił ile się należy za daną pracę domową? Czy może na gębę to robić? Kolejne urzędy, kolejne kruczki prawne, kolejne komplikacje. A jakby tak ustalić, że każdy sam odpowiada za ogarnianie własnego domu i nikt łaski nikomu nie robi, że pozmywa, czy posprząta syf który mu zalega? Róbta co chceta. Żyjcie w syfie na własne życzenie i z partnerem, który ma was w 4 literach na własne życzenie, bo takiego wybrałyście. Wolne wybory.

PS nie róbcie też z tych kobiet tak przepracowanych, bo niby łączą obowiązki domowe z pracą zawodową – wspomniałem już, że dzietność jest tragicznie niska, nigdy nie było łatwiej ogarniać w domu w dziejach, a poza tym kobiety powinny dobrze znać swojego partnera, zanim zdecydują się z nim na dziecko. Więcej myślenia i odpowiedzialności, mniej problemów.

Ciekawe jest również to czy feministki wiedzą, że ich plan zniszczenia świata poprzez zmniejszenie dzietności właśnie takim planem zniszczenia jest? Kobiety teraz to zagryzające zęby sfrustrowane 40stki, które żeby cokolwiek osiągnąć pozbawiają się czasu i siły na budowanie rodziny. A, zapomniałem, przecież odda się dzieciaka pod opiekę niańki, albo wyśle do szkoły i po sprawie. Kolejny mutant zostanie wychowany, nie na wartości rodziców (choć co to za wartości?). Wszystko, aby rodzina nie była trwała, była zaburzona, ale i by była słabo ze sobą związana.

Nie zapomnijcie też o pracach domowych mężczyzn.

nierówność w pracach domowych

Ciekawe czy feministki będą chciały, by mężczyźni mieli opłacane prace domowe, które wykonują? Bo są leniwe i zbyt rozpieszczone kobiety, które mało robią w domu. Są też mężczyźni, którzy piorą, prasują, zmywają naczynia, odkurzają, myją okna, malują ściany, naprawiają samochody dzięki którym pracują jako szoferzy (lub darmowe taksówki) dla rodziny, chodzą na zakupy, lub wspólnie z kobietą opiekują się dziećmi. Bo tak, dzisiaj masa kobiet tego właśnie wymaga. Do tego są złotymi (albo choć srebrnymi) rączkami, coś naprawiają, odtykają kible, wnoszą ciężkie mebla na kilka pięter, ogarniają piwnicę, trzepią dywany, ogarniają ogródek czy plac przed danym domem (często wymusza to spółdzielnia, ale wysyłani do tego są mężczyźni, a nie kobiety).

Ciekawe czy feministki będą tak samo chętnie płacić ze swojej pracy (jeśli w ogóle będą pracowały, a nie brały kasę za siedzenie w domu) na pomoc dla mężczyzn w ich problemach i nierównościach? Oznacza to w praktyce, że będą jeszcze zarabiać mniej, bo na ten cel wyciągnie się z ich pensji. Pasuje? Bo jednak feministkom pasuje zarządzanie portfelem mężczyzn (cudzym najłatwiej).

Ogólnie bezwstydne jest mówienie, że prace domowe są tak ciężkie dzisiaj dla kobiet. Kiedyś to może było ciężko, nie dzisiaj. Do tego mężczyźni jak zauważyłem są o wiele mniej wymagający i kapryśni niż kobiety co do jedzenia. Szczególnie te starsze, „patriarchalne” pokolenie. Bułka z kiełbasą i do przodu. Mało to ekskluzywne dla dzisiejszych księżniczek, które też nie chcą ubrudzić sobie rączek, a muszą jeszcze swoje sztucznie idealne życie pokazać w mediach społecznościowych.

Pytam też jak feministki zbadały to, że mężczyźni mniej uczestniczą w obowiązkach domowych? Na podstawie ankiety pod tezę na bazie kilkuset osób i to w wieku 50+, kiedy panowały inne realia? Przekładanie ich postaw na postawy wszystkich dzisiejszych mężczyzn jest kompletną manipulacją.

A może pytały mężczyzn, którzy zaharowują się w pracy nierzadko z nadgodzinami i w ciężkiej fizycznie pracy? Z powodu zmęczenia nie robią tyle w domu ile kobiety, które albo opiekują się dziećmi i nie pracują zawodowo, albo wracają z pracy typu wrzucanie liczb do excela z kawką i możliwością odpoczynku. Każda taka sytuacja wymaga indywidualnej oceny, a nie przekładania tego na dyskryminację kobiet.

Więc może w ogóle takie badania są niemiarodajne i należy je wyrzucić i podpalić? To pytanie retoryczne. Nie da się siłowo uszczęśliwić wszystkich ludzi dając regulacje, które pasują jedynie do jakiegoś małego wycinka rzeczywistości.

Mężczyźni wykonujący prace domowe są mniej sexy – grzmi LIVE SCIENCE.

Czyli mężczyźni przez takie prace stają się mniej atrakcyjni (a to może obniżać kobietom libido przez co NIE MAJĄ ORGAZMÓW!). Oczywiście wiele kobiet powie, że to bzdura, bo dla nich to MIŁO i SUPER, gdy mężczyzna pomaga. Problem w tym, że tylko MIŁO, a nie MIŁOŚNIE i nie z ochotą na seks. Według takich badań oczywiście, pewnie nie zawsze to się sprawdza.

Poza tym nikt nie pyta dużej ilości mężczyzn o obowiązki domowe. Sam opiekowałem się rodzeństwem, gdy było młodsze. U nas płeć męska działa wydatnie w domu, często nawet częściej niż kobiety, bo te np. bywają chore i zmęczone (jako ta silna płeć). Czy ktoś nas pytał jak to jest? Ktoś dopisał nas do bazy? Nie. Badania feministek mają pokazać, że rzeczywistość jest taka jak w patologii, a reszta normalnych mężczyzn się nie liczy. I to nawet wnoszących do domu zdecydowanie więcej, niż one.

Nierówność w dostępie do przywództwa

Nie czekam 107 lat na radykalne uprzywilejowanie kobiet. Czekam na zniszczenie feminizmu dużo wcześniej 2

Tutaj problemem dla kobiet są cechy ich samych. Żeby mieć cechy przywódcze trzeba mieć dużo energii, stanowczości, mądrej i szybciej decyzyjności, odporności psychicznej, skłonności do podejmowania ryzyka i wiele więcej. Masa kobiet tych cech nie ma. Prędzej szuka ich w mężczyznach, choć nie jest to też tak tak, że duże ilości mężczyzn mają takie cechy. Postacie liderujące to zawsze mniejszość.

Poza tym władzę trzeba sobie wywalczyć. Nie jest ona prawem każdego człowieka. Nie mogą władać osoby losowe, bo tak sobie zażyczą, a tym bardziej nie powinno dostawać się władzy za genitalia.

„Na znakach wodnych pokazywani są słynni Polacy, nie ma wśród nich ani jednej Polki”.

Spokojna wasza rozczochrana. Jak jakaś kobieta będzie znacząca dla społeczeństwa (jak np. Margaret Thatcher), wynajdzie coś wyjątkowego, doprowadzi państwo do sukcesu to może zostać twarzą wszystkiego. Wtedy zostanie wzorcem dla innych, wtedy zostanie doceniona. Nie ma nic za darmo.

thatcher

Aczkolwiek nie jestem pewny co do tych znaków wodnych na paszportach. Mam sprzeczne informacje, że jednak ich nie wprowadzono, lub wprowadzono w innej formie i to po głosowaniu internautów. Do tego wybrani zostali mężczyźni, ponieważ zmiana tych znaków odbyła się w rocznicę uzyskania przez Polskę Niepodległości, a w tym główny udział mieli wyszczególnieni mężczyźni.

Tutaj można jeszcze poczytać o kobietach biorących w nim udział.. pierwsza to oczywiście feministka 🙂 Nie żebym tych walczących kobiet nie doceniał. Jak dla mnie może być nawet 10 kobiet na takich paszportach. Na moje życie to nie wpłynie.

Jednak jeśli jakaś kobieta miała tak duży wkład jak wymienieni mężczyźni to nie widzę powodu, by jej nie wstawić do zestawienia. I myślę, że inni też nie mają z tym problemu.

Były też kiedyś afery z królami na banknotach, które są o tyle śmieszne, że to po prostu przeszłość. Mówienie o równości płci porównując czasy historyczne (gdzie mężczyźni musieli utrzymywać rodziny, ale i walczyć na śmierć i życie) do obecnych jest głupie, bo nikt kobietom nie broni uczestniczyć m.in właśnie w wyborach. Ba, niedawno premierem była przecież Beata Szydło.

Zresztą Polacy nie są przeciwni kobietom. Pytani o wizerunek osoby która miała widnieć na banknocie 1000zł odpowiedzieli w dużym stopniu, że popierają wizerunek Curie.

Ze względu na ducha czasów będę proponował królową, kobietę. Były wielkie królowe w historii, Polacy zawsze kobiety szanowali, traktowali je często nawet bardziej podmiotowo niż w innych krajach i kulturach – mówił Glapiński.

matriarchat w polsce
Kobieta tak. Feministka nie.

„W sejmie jest zaledwie 28% kobiet.”

W sejmie jest mniej kobiet, bo nie mają takiego pociągu do władzy, nie są tak asertywne i rzadziej interesują się polityką (nie licząc ostatnio wersji aktywistyczno-feministycznej, czyli gdy uznały się za ofiary przebrzydłych mężczyzn – pokazuje to też zjawisko „Julek” które przeobrażą się zaraz w dorosłe, radykalne feministki).

Ale nikt kobietom nie broni interesować się polityką bardziej niż krzycząc o wypierd**aniu, że mężczyźni to zło, że patriarchat zło. To jest zerowe zainteresowanie polityką. To powtarzanie medialnych bredni i słów innych, popularnych mizoandryczek. I w sumie dobrze, że kobiety aż tak się tym nie interesują, bo mogą być oddane rodzinie…

I halo, czy kobiety nie mogą startować w wyborach na prezydenta jak zrobiła to Magdalena Ogórek, która nie dostała dużo głosów od samych kobiet? Kogo to wina? Jej samej, że nie zachęciła odpowiednio, a może kobiet, które nie ufają innym kobietom?

Czy feministki uważają, że trzeba uprzywilejowaną kastę kobiet wpuszczać do polityki SIŁOWO? Nie w sytuacji gdy mają kompetencje, intelekt, wiedzę, mądrość, a POSIADAJĄ WAGINĘ? Tak jak obniżono poziom studiów, by kobiety mogły poczuć się dowartościowane wysokim wynikiem zdawalności kując na blachę, tak obniża się poziom specjalistów, bo nie liczy się to co trzeba, a genitalia.

Parytety to tragiczny mechanizm tworzący upośledzone społeczeństwo. Poza tym parytety są nieuzasadnione, ponieważ nie udowodniono nigdzie, że KAŻDA kobieta ma wysokie kompetencje polityczne, by dostawać jakieś fory. Nie udowodniono też, że kobiety są w jakiś sposób blokowane.

„Brak wzorców powoduje lukę w reprezentacji kobiet w wielu obszarach.”

Kobiety mogą brać przykład z mężczyzn sukcesu. Nie wymyślać, że liczy się posiadanie penisa w odniesieniu tego sukcesu, a sprawdzić cechy charakteru takiego mężczyzny, jego intelekt,upór, czy wytrwałość.

„Tylko 6% laureatów Nobla to kobiety.”

Po primo zapomnieliście o swojej nowomowie – laureatek. Po drugie przy dawaniu Nagród bierze się osiągnięcia, a nie płeć. To powinno zakończyć temat.

Nikt nie broni kobietom zdobywać Nagród Nobla. Może na nie nie zasługują? Może nie są aż tak wpływowe?

Kobiety górują w np. albo literackich (choćby pisząc, że feminizm to przyszłość, liżąc tyłek lewicy…), albo pokojowych Nagrodach Nobla. Na inne sfery mają mniejszy wpływ. Fakt, nie opinia.

„Tylko 13% rektorów uczelni wyższych to kobiety.”

Czy istnieją jakieś regulacje, że kobieta nie może zostać rektorką, lub ma utrudniane szanse zostania nią? A może to kolejny wymysł feministek? Pusta liczba o niczym świadcząca oprócz o tym, że może tylko 13% kobiet się do tego nadaje, albo nie pracuje tak ciężko, nie ma kompetencji, lub wcale nie chcą tymi rektorkami zostać? Dlaczego akurat ta liczba powinna być zmieniona, a inne, w których nie ma podziału 50/50 nie? Takich liczb jest ogrom, są wszędzie i nie wynikają ze zła toczącego się w krwi mężczyzn.

„Kobiety dostały tylko dwa Oscary za reżyserię.”

Czemu kobiety mają dostawać Oscary jak produkują niszowe filmy np. przerabiając popularne hity jak Ghostbusters, American Pie, czy Doom na kobiecą wersję (gender swap) które mało kogo interesują (nie licząc największych radykałek, które piłyby nawet z szamba gdyby było feministyczne)?

Nierówność w podziale obowiązków rodzicielskich

Nie czekam 107 lat na radykalne uprzywilejowanie kobiet. Czekam na zniszczenie feminizmu dużo wcześniej 3

Czyli obie strony narzekają i nie są zadowolone, ale kobiety bardziej. Nic nowego. Większość mężczyzn też nie jest zadowolona, bo 58%, czyli wcale nie są to warunki-marzenie dla obu płci.

A pytane kobiety sobie mogą mieć zdanie jakie tylko chcą na każdy temat, mogą być niezadowolone. Nikt im nie broni tego. Nie oznacza to jednak, że każde niezadowolenie kobiety równa się dyskryminacja kobiet wszelakich. Czasem równa się utrudnianiu sobie życia na własną odpowiedzialność, odpowiedzialnością własną za brak awansu, lub czystemu narzekaniu dla narzekania. Ja mogę być niezadowolony z tego, że nie dostałem pracy w X-KOM, mimo, że znam się na sprzęcie komputerowym na poziomie bardzo dobrym. Co mogę z tym zrobić? Narzekać, uznawać, że jestem dyskryminowany z byle powodu, albo cała moja płeć, próbować dalej, starać się bardziej, albo zmienić firmę do której wysyłam CV, czy po prostu zmienić zawód? Co wybierze normalny człowiek?

Do tego a) kobiety wybrały być może taką ścieżkę zawodową, że nie ma możliwości awansu (np. prywatne poradnictwo, a nawet prywatne gabinety gdzie są same sobie szefem), lub nie ma możliwości awansu zdalnie b) niewystarczająco starają się o ten awans, co właśnie wiąże się z niechęcią do budowania przez kobiety postaw asertywnych (mogę pomóc, może pomóc terapeuta, do wyboru do koloru), c) może pracują mniej

Same suche liczby niczego nie mówią o zachowaniach kobiet. Trzeba rozpatrzeć każdy czynnik.

Nie widzę np. powodu, by kobieta siedząc w domu nie mogła się uczyć jakiegoś języka programowania, czy umiejętności graficznych. Możliwości ma, tylko nie chce, lub nie umie. To nikogo wina jest oprócz jej samej.

Ewentualnie co ja bym wprowadził w większej liczbie miejscowości? Więcej szkół uczących fachu który na którego jest zapotrzebowanie w Polsce, albo nawet w okolicy zamieszkania (umiejętności praktycznych, a nie kierunków typu bukieciarstwo), także fachu zdalnego, ale też szkolnictwa, oraz kursów. Aktualnie Szanowany Urząd Pracy do niczego się nie nadaje oprócz zatrudniania urzędników, tak jak wiele innych urzędów. Strata pieniędzy państwowych, czyli tego co powinniśmy mieć w kieszeni m.in na opłacenie kursów własnych prywatnie.

A co do obowiązków rodzicielskich w czasie pandemii… hm, a co jeśli kobieta SAMA zdecydowała, że będzie spędzać więcej czasu z dziećmi? A co jeśli dzieci same lgną do matki, a do ojca nie tak bardzo, szczególnie w młodym wieku, gdzie przywiązanie matki oraz ich samych może być większe z powodu naturalnie wydzielanej OKSYTOCYNY? Czy głupkowata lewica chce zmuszać dzieci do czegoś czego nie chcą?

Są też takie sytuacje w rodzinach dzięki feminizmowi, że żona grozi mężowi, by nie stawiał twardych granic, bo ona takiego terrorystę to zostawi. Z kolei córka jest lewaczką, więc nie będzie ojca słuchać, czyli płci, której nienawidzi. Jego zdanie to zawsze opresja.

Takie sytuacje pokazują, że mężczyźni nie są zawsze sami sobie winnymi tego, że nie mogą uczestniczyć w wychowywaniu. Róbcie potworów z mężczyzn, lepiej nie będzie.

Nierówność w finansach

Nie czekam 107 lat na radykalne uprzywilejowanie kobiet. Czekam na zniszczenie feminizmu dużo wcześniej 4

Nierówne finanse. Hm. A wiecie, że ogrom kobiet steruje budżetem domowym, wypłatą mężczyzny, albo nawet samym mężczyzną w czasie związku, tyle, że z tylnego siedzenia? Po rozwodzie też…

W wielu województwach kobiety średnio zarabiają więcej od mężczyzn. W wielu specjalizacjach identycznie.

Nie czekam 107 lat na radykalne uprzywilejowanie kobiet. Czekam na zniszczenie feminizmu dużo wcześniej 5

Nie czekam 107 lat na radykalne uprzywilejowanie kobiet. Czekam na zniszczenie feminizmu dużo wcześniej 6

A sam problem jest krótko wyjaśniony tutaj:

„Sytuacja zmusza kobiety do rezygnacji z pracy i uzależnienia ekonomicznego od partnera.”

Nie. Parter pomaga jej w tym czasie. Jest to dobry mężczyzna, bo on ją utrzymuje, a ona żeruje (jeśli nie chce wykonywać obowiązków domowych, dać coś w zamian).

W drugą stronę panie niezbyt chętnie utrzymują panów 🙂 Gdzie to równouprawnienie?

Ale feministki jak to feministki, zapewne nie wiedzą nawet czym jest ustalanie wspólnego budżetu i rozsądne zarządzanie nim. Do tego trzeba odpowiedzialności i inteligencji. Gdyby wiedziały czym to jest nie pisałyby takich bzdur. Wszak jeśli mężczyzna zarabia lepiej, albo on utrzymał pracę, a kobieta nie, to nie będzie specjalnie z niej rezygnował dla jej dobrego humoru. Dzięki dobrym zarobkom mężczyzny on może utrzymać kobietę, a ona w tym czasie zajmie się dziećmi (szczególnie, że kobiety często same twierdzą, że lepiej się znają na wychowywaniu, bo one rodzą). To jest indywidualnie do ustalenia w związku. Zresztą kobieta sama potrafi zauważyć, że to dobre wyjście, gdy ona zostanie z dziećmi, a mężczyzna będzie w zębach przynosił wypłatę. Nie jest ona w takiej sytuacji ofiarą.

„Kobiety zarabiają 16% mniej pieniędzy od mężczyzn globalnie.”

Kobiety mniej pracują godzinowo, są często mniej wydajne, a do tego pobierają z systemu wiele większe kwoty, niż mężczyźni.

Kobiety więcej biorą, niż wpłacają. System emerytalny dyskryminuje, ale mężczyzn

W Polsce różnica zarobków kobiet i mężczyzn jest jedną z najniższych w Europie (7-8,5%).

zlikwiduj pay gap

Ciekawe czy feministki wiedzą, że ich postulaty o równe płace to będzie zawsze fikcja, ponieważ nawet mężczyźni nie zarabiają tyle samo na innym stanowisku, lub na tym samym, jeśli biorą za dużo L4, nie są doświadczonymi pracownikami, przepracowują mniej godzin, a do tego jeśli jeden od drugiego choćby nosi mniej, ma gorsze CV, czy posiada mniejszą ilość umiejętności. Czynników które wpływają na zarobki jest cała masa, a na szarym końcu jest płeć. Każdy przedsiębiorca nie powinien zatrudniać ŻADNYCH mężczyzn jeśli tak naprawdę według tych banialuków feministek kobiety są równie wydajne, a do tego tańsze w utrzymaniu. Jak ktoś uważa inaczej to nie zna ekonomii, nie rozumie prostej logiki, a do tego powinien się leczyć na paranoję.

„W czasie pandemii to przede wszystkim kobiety muszą godzić pracę zdalną z opieką nad dziećmi.”

A mężczyźni pewnie są w tym czasie na piwku z kolegami i zdradzają te biedne panie? Nic tylko się powiesić.

Nierówność w seksie

Nie czekam 107 lat na radykalne uprzywilejowanie kobiet. Czekam na zniszczenie feminizmu dużo wcześniej 7

Masa kobiet ma problemy emocjonalne, są znerwicowane (m.in wyzwalającymi je z kagańców patriarchatu pracą i edukacją), albo problemami rodzinnymi przez co też trudniej im o samą chęć na seks, a co dopiero orgazm przy którym kobiety zwykle muszą być skupione i nierozproszone. Czasem jeden błąd, myśl potrafi je wytrącić ze skupienia, przez co dojście zajmie dłużej.

Rozwiązania? Rozmowa to normalna rzecz w dojrzałym związku. Kobieta powinna nauczyć partnera robić tak, by było jej dobrze. Żaden mężczyzna nie domyśli się tego. Może co najwyżej postępować według wyuczonego schematu, a przecież nie każda kobieta lubi tak samo i to samo.

Kobiety fizjologicznie mają trudniej o orgazm, nie z winy mężczyzn, a specyficznej budowy narządów płciowych. Zresztą orgazmu to kobiety muszą się często nauczyć, same nim kalibrować.

Lew Starowicz o problemie orgazmów u kobiet i statystykach z nimi związanych. Według niego tylko 10% kobiet nie przeżywa orgazmu.

Psychology Today: tylko 25% kobiet przeżywa orgazmy pochwowe (i nie jest to wina mężczyzn)

Nie należy się niepokoić brakiem orgazmu pochwowego.

Orgazm pochwowy nie jest możliwy do osiągnięcia dla każdej kobiety. Przyczyn może być kilka.

Pytanie zatem, jeśli kobiety same nie rozumieją często siebie w tym względzie, nie umieją rozwiązać własnego problemu z orgazmami, nauczyć się go odczuwać, dlaczego mężczyźni muszą i skąd mają to wiedzieć?

Biologia dla kobiet to zło – twierdzą feministki, bo kobiety mają gorzej od mężczyzn!

Kobiety nie mają orgazmów pochwowych. Ok, to jest argument taki jak, że kobiety rodzą. Pretensje do natury, albo do wybrania sobie mężczyzny, który nie dba o kobiece potrzeby. Nie słyszałem, by ktoś kobiety zmuszał do związków z takimi mężczyznami. Same takich wybierają (pomimo ogromnej wybredności), a potem płaczą.

Idąc ich tokiem rozumowania mężczyźni mają dużo gorsze, krótsze, a do tego jednorazowe orgazmy. Kobiety mogą ich mieć wiele. Niech to zmienią! I niech zmienią, że tylko kobiety mogą mieć różne rodzaje orgazmów, nawet piersiowy! Też chcemy orgazmów przy macaniu sutków!

Ciekawostka. Wiele kobiet twierdzi, że odczuwa satysfakcję bez orgazmu, zadowala je czysta bliskość z partnerem (tylko gdy jest miłość między nimi). Nie jest to też minimalizm. Po prostu kobiece ciało odczuwa intensywniej i dłużej dane bodźce (czy przed orgazmem, czy czasie orgazmu). Odczuwa to też różnymi zmysłami (także psychicznie). Jeszcze inne kobiety kompletnie nie są zainteresowane seksem i to ze swoimi mężczyznami… wybranymi zapewne z rozsądku. Więc to średni problem dla samych kobiet, prędzej dla mężczyzn oczekujących zbliżenia.

Nierówność seksualna mężczyzn

Mężczyzna może się dzisiaj bardzo bać fałszywego oskarżenia o gwałt, czy molestowania, jeśli tylko zaprosi na randkę nie w taki sposób jaki kobieta sobie zażyczyła, a do tego dotknie ją bez zapytania czy może. Ba, to generuje kolejny problem, bo kobiety często traktują mężczyzn pytających o zdanie jako przestraszonych dzieciaków i są tym samym odrzucani.

Mężczyzna ma jednak prawo się bać, bo kobietom w bycie ofiarą wierzy się bardziej (czyli mogą kłamać, a i tak mężczyzna poniesie karę). Za taki stan rzeczy odpowiada efekt aureoli i women are wonderful effect (kobiety są wspaniałe).

Czy kobiety tak bardzo dbają o potrzeby seksualne mężczyzn? Prędzej nazywają ich zbokami o przedmiotowym podejściu do kobiet, niżeli chcą o mężczyzn seksualnie dbać. Mogą wręcz uważać, że seks to jest nagroda dla mężczyzny za jego starania, co jest szkodliwe, toksyczne i przedmiotowe.

Kobiety odmawiają też seksu częściej (ot, mają większą władzę po swojej stronie w tej sferze!). To one są częstszymi sprawczyniami rozpadu więzi małżeńskich na tej podstawie. I to m.in przez tak wysokie, nierealne wręcz wymagania wobec mężczyzn, by dawać im po 5 orgazmów i to pochwowych na jedno zbliżenie. Ma być i już. Żądanie.

Mężczyznom łatwo można ukatrupić chęć na seks poprzez niszczenie męskiego ego. A to o jego rozmiarach penisa, a to ciągłym narzekaniu na wszystko w seksie, a to niepasującej kobiecie budowy ciała mężczyzny, czy jego wzrostu, a to, że nie jest kochankiem jak z porno. Męskich dysfunkcji seksualnych trochę jest i nie można nie mówić, że sporo kobiet się do nich nie przyczynia.

Jeśli mowa o dalszych nierównościach seksualnych to nie można nie wspomnieć o coraz większej pladze prawiczków/inceli do 30 roku życia. Jest to moim zdaniem dużo poważniejszy problem, niż to, że kobiety nie doświadczają specyficznych orgazmów. Za to w porównaniu do inceli mają partnerów i mają kontakty seksualne, choć nie zawsze idealne. Incele za to nie mają szans na zmianę swojej pozycji, są WYKLUCZENI ROMANTYCZNIE I SEKSUALNIE. Takwrażliwa’ lewica powinna o nich też zadbać.

Ciekawe nawet czy feministki zauważają dysproporcje mężczyzn w możliwościach zdobycia partnerki? Mężczyźni są samotni, szczególnie na wsiach i małych miejscowościach, mają tam małe możliwości. A to też nierówność!

„Obserwujemy zupełny brak kultury i edukacji w tym obszarze (seksu).”

Że mężczyźni pierdzą przy stosunku? Mówią „ty suko” do swojej lubej?

A może ona tak lubi, może to ona tak zarządziła, „wychowała”, a może takiego wybrała bo lubi takich trochę… ekscentrycznych mężczyzn?

Czy kobiety są święte? Nigdy nie świntuszą, nie plują, nie myją się z lenistwa, nie zdradzają? Nie obgadują w sposób seksualny? Aniołeczki bez skazy?

Jeśli kobiecie nie pasuje kultura i słownictwo partnera, to może go poprosić, by z tym skończył, lub w ogóle nie musi się z takim umawiać. Wolne wybory.

Nierówność w pracy

Nie czekam 107 lat na radykalne uprzywilejowanie kobiet. Czekam na zniszczenie feminizmu dużo wcześniej 8

Hm. Pewnie jakieś hiper nadludzkie siły nienawiści mężczyzn blokują kobiety przed tym, by zakładały firmy i, by zatrudniałyby w nich 100% kobiet. Naprawdę polecam każdej roszczeniowej teoretyczce, by w ten feministyczny sposób postępowały.

I będę odliczał na trzech palcach wielki krach tego projektu. To nie ma prawa się udać, szczególnie jak pani pracodawczyni będzie oddawała swoje pieniądze na urlopy menstruacyjne, ale też jak zobaczy, że duża liczba pracownic odejdzie na zwolnienie ciążowe, czy inne L4, szczególnie jak to nie będzie lekka praca. Łatwo się o tym tylko mówi. Koszta będą większe niż zyski, a pani przedsiębiorczyni zacznie wdrażać mężczyzn do pracy, albo upadnie i się nie podniesie.

Ot feministki nigdy niczym nie zarządzały (jedynie żądały spełnienia ich zachcianek), więc nie wiedzą jak jest trudno, dla mężczyzn też. Ile to razy oni bankrutują, ile próbują, ile inwestują, ile tracą kończąc to z depresją, albo alkoholizmem, jak ciężko dobierają pracowników, by nie notowali strat dla ich firm…

I uwaga! Jak mężczyzna jest niekompetentny, mało zaradny to też zarobi mniej i będzie szykanowany, bo od mężczyzn oczekuje się sukcesu! To nie jest przypisane z góry, tylko każdy mężczyzna musi to codziennie udowadniać. Jest to spora presja, której kobiety nie odczuwają, bo społeczeństwo dla nich jest bardziej wyrozumiałe.

Więc czy panie nie mogą zarabiać więcej? Mogą. Tylko nie wybierają zawodów związanych z ryzykiem utraty zdrowia, życia, lub większymi wymaganiami. To ich własny wybór.

„41% kobiet z wyższym wykształceniem nie pracuje.”

Co zatem robią jeśli nie pracują? Czyżby były bezdomne? A gówno prawda! Wiedzie im się! Pozwala się kobietom w tym przywileju na bierność zawodową i bezrobocie bez większych skutków ubocznych (3/4 bezdomnych to mężczyźni, bo nie dostają pomocy w tym zakresie). Od mężczyzn nadal oczekuje się (pomimo tych wszystkich zmian społecznych) bycia sponsorem/providerem, który powinien ZARABIAĆ a nawet zarabiać więcej od kobiety. Jednocześnie zarobki kobiet i mężczyzn mają być zrównane. Logiczne jak zawsze.

A może kobiety nie pracują, bo ich wyższe wykształcenie nie generuje możliwości pracy bo jest niskiej jakości, może nie potrzeba nam takich specjalistów? Przykładowo mamy kulturoznawczyniofilozofkę na kasie w Biedronce, ALBO taką panią, która ma wykształcenie wyższe, ale nie będzie pracować poniżej jej godności, więc woli być bezrobotną (i jakoś żyje, ktoś jej pomaga). Mówiłem już, że system edukacji mamy do zmiany?

Mężczyźni są zmuszani za to do podjęcia i najgorszej pracy, czy to by wyżyć samemu, czy, by dostarczyć pieniądze kobiecie/rodzinie. Zjawisko szklanej podłogi/piwnicy jest tutaj sensowne.

Długotrwale bezrobotni mężczyźni prędzej czy później lądują w śmieciarce. Taka to równość. Więc statystyki feministek wyglądają jakby kobiety miały ciężej, a realnie mają łatwiej.

Ciekawe czy dziewczyny lewicy będą tak samo chętnie płacić ze swojej pracy (jeśli w ogóle będą pracowały, a nie brały kasę za siedzenie w domu) na pomoc dla mężczyzn w ich problemach i nierównościach? Oznacza to w praktyce, że będą zarabiać mniej. Pasuje?

Ciekawe też, czy będą opłacać programy, by mężczyźni a) nie wpadali w depresje, które zmniejszają ich możliwości (w takim wypadku to też niesprawiedliwość) b) by zapobiegać samobójstwom mężczyzn, których jest więcej, niż samobójstw kobiet c) by pomagać realnie mężczyznom bezdomnym wejść do społeczeństwa na nowo, radzić sobie samemu w życiu (a może trzeba zwiększyć ilość kobiet żyjących na bruku? teraz mogą mieszkać albo z rodzicami dłużej, albo u mężczyzny, bo to „męskim” jest posiadanie mieszkania – przywilej dla kobiet)

Ciekawe, czy feministki chciałyby by normy noszenia kilogramów w pracy zostały zrównane i to może nawet nie na niższe, a na wyższe ponieważ pracodawca nie może stracić na niewydajnym pracowniku? Dzisiejszy przywilej jak najbardziej im nie pasuje.

Normalność po feministycznemu: zarabianie ciałem jest okej, powinna to być powszechność

Mądre panie lewicy zajmują się promowaniem akceptacji prostytucji jako pracy dla każdej kobiety, ale zapominają, że w tej sferze istnieje też nierówność na niekorzyść mężczyzn. Kobiety zarabiają więcej w prostytucji i sex workingu. Co zrobicie, by zmniejszyć tę kolejną LUKĘ?

Aktorki porno też zarabiają więcej, niż aktorzy porno. Kto mężczyznom to wyrówna? Czyżby te lepiej zarabiające kobiety? Będą się dzielić z nimi zasobami, tak jak feministki oczekują, by mężczyźni to robili? Wyśmieją ich co najwyżej. I tak powinni robić to mężczyźni, którzy słyszą rzekome uciemiężane kobiet nie uwzględniając czynników czemu kto ile zarabia i, że to nie żadna opresja wobec tylko jednej płci.

uprzedmiotowienie kobiet
Dumna kurw… sex-worketka znaczy się, która jak sądzi, nie uprzedmiatawia się.

To są zaburzone jednostki. Jeśli czegokolwiek im się coś zabroni, czy utrudni, lub nie jest to wszem i wobec chwalone to będą złośliwie przekraczać te granice. To taki sam mechanizm jak u psychopatów. Mają zabronione mordowanie i gwałty, to będą specjalnie to właśnie robić. Na przekór innym. To dla nich adrenalina. Dlatego takie jednostki nazywa się ANTYSPOŁECZNYMI.

Słuchać ich się w ogóle nie powinno.

Zrównajcie też to, że jak kobieta pokaże waginę to może zarobić mnóstwo kasy, a mężczyźni jak pokażą penisa to raczej zostaną uznani za stosujących jakąś przemoc i określani negatywnie, a na pewno nie zarobią.

Nie czekam 107 lat na radykalne uprzywilejowanie kobiet. Czekam na zniszczenie feminizmu dużo wcześniej 9

Równość płci wobec prawa, gwarant Konstytucji. Wiele innych równości to utopia

Pytam się jeszcze tego sprzecznego środowiska gdzie w konstytucji jest napisane, że kobiety nie powinny być równo traktowane? Jest na odwrót.

1. Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym.
2. Kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń.

Jakich praw nie mają kobiety jakie mają mężczyźni? Nigdy na to pytanie nie zostało odpowiedziane, NIGDY. Bo problem jest wyimaginowany, kłamstwem.

Gdzie jeszcze równości chcecie? Utopijnie, czyli wszędzie? To niemożliwe, nie da się tego wymusić tupaniem nogą.

Nie zapomnijcie badać IQ każdemu dziecku od początku życia i dawać bony tym, które mają niższy intelekt, albo mniej talentów. Dawajcie tym, którzy są niżsi i mniej atrakcyjni przez co niechętnie zatrudniani, albo nie znajdują sobie partnerek/partnerów. Dawajcie łysym na przeszczepy włosów, a biednym na leczenie zębów.

Chorzy to pewnie powinni mieć opiekę gwarantowaną 24/24? Niewysportowani muszą być na 1 miejscu jeśli wg własnych zdolności są ostatnimi? Grubi mają być uznawani za najpiękniejszych, mimo, że tak nie jest? A niezaradni i głupi muszą dostać dodatkowe punkty przy rekrutacji i parytety… aa przecież to już wprowadzili.

I wszystko z pieniędzy, które lecą z nieba. Bajka.

Agenda 2030 (NWO) = kobiety mają być uprzywilejowane. Cel to supremacja kobiet

Akcja #nieczekam107lat kieruje się agendą 2030:

„W 2015 roku wypracowano agendę ONZ na rzecz budowy lepszego świata.
Jednym z jej celów było osiągnięcie równości płci i wzmocnienie pozycji kobiet i dziewcząt na całym świecie do 2030 r. ”

W swoim punkcie „Idea akcji” ujawniają oni o co naprawdę chodzi w całej tej szopce.

Świat, który inwestuje w swoje dzieci, w którym każde dziecko dorasta wolne od przemocy
i wyzysku (każdego dziecka, ale nie chłopców). Świat, w którym każda kobieta i dziewczynka ma zagwarantowaną pełną
równości płci, i w którym zniesiono wszelkie bariery prawne, społeczne i ekonomiczne utrudniające wzmocnienie ich pozycji (– ok, ale nie chłopcy i mężczyźni. To jest typowa agenda matriarchatu i supremacji kobiet, mimo, że nie stworzyły tego świata w takiej części jak mężczyźni, a mężczyźni dzięki swoim wysiłkom albo odnieśli sukces, albo popadali w niebyt i śmierć, więc dawali z siebie dużo, co nie jest doceniane.).

Link do agendy.

Jasno można stwierdzić, że ich celem jest pogłębienie nierówności względem mężczyzn i pomoc kobietom, które nie są kompetentne. Tak, kosztem mężczyzn, czyli zwiększając dyskryminację mężczyzn.

Jak zwykle mężczyźni są najmniej ważni dla świata 🙂 jak nie mięso armatnie, to tani robole którzy na swoim schorowanym garbie muszą trzymać społeczeństwo, to według społeczeństwa gorsi rodzice. Zero szacunku do siebie po przyjęciu takiej agendy. I niestety mężczyźni godzą się z takimi rolami, bo przecież nie będą narzekać, a w ogóle kobiety to jest święta płeć, której się należy!

Co to jest za równość, jeśli byle jaka kobieta dostaje wsparcie i to nadprogramowe, a mężczyzna musi się mierzyć z kłodami pod nogi, które dawane mu są specjalnie?

Ich retoryka polega na usprawiedliwianiu własnej dyskryminacji poprzez utwierdzanie innych w kłamliwym przekonaniu, że mężczyźni są uprzywilejowani, ale też są twórcami zła, więc za karę należy odebrać im pałeczkę sterów, czy zasobów. Czyli wszystko na co sami zapracowali. To złodziejstwo.

Poczytajcie sobie punkt piąty tej agendy. Tam jest wszystko o uprzywilejowaniu kobiet. Niektóre mądre rzeczy (jak zakaz obrzezania, czego i tak nie stosuje się np. w Polsce) przeplatają się ze szkodliwymi.

Podsumowanie. Akcja #nieczekam107 lat to akcja, która równość płci widzi w wypaczony sposób

Jak tak słucham co mówią w tej akcji #nieczekam107lat to w niej zawarte jest praktycznie dzisiejsze życie! A oni chcą na nie czekać, twierdzić, że to dopiero będzie możliwe do osiągnięcia za taki szmat czasu. Nieprawda. Wynik tak wielu przekłamań na które odpowiedziałem mówi sam za siebie.

Za to do równouprawnienia i równego traktowania mężczyzn może będzie trzeba czekać wiele więcej lat bo do zmiany oprócz tego co napisałem wyżej (np. o luce empatii) jest np. do zmiany:

  • Wcielanie kobiet do wojska na tych samych zasadach co mężczyźni. Czyli przymus ryzykowania zdrowiem i życiem w zamian za możliwość życia w kraju. Te same normy w przypadku np. kondycji fizycznej. To samo w policji, straży itd.
  • Jeśli nie będzie to wojsko, to inne przygotowawcze obozy zamknięte dla kobiet z nie mniejszym rygorem, niż u mężczyzn
  • Równy wiek emerytalny, lub dostosowany do krótszego życia mężczyzn (średnio 8 lat mniej, niż kobiety). Złośliwi powiedzą, że kobietom żyje się zbyt wygodniej, niż mężczyznom dlatego tak długo żyją. Jeszcze złośliwsi powiedzą, że mężczyźni żyją krócej bo mają do czynienia z kobiecą agresją psychiczną całe życie i rosnącymi ciągle wymaganiami. Prawo Briffaulta.
  • Nie sposób nie pominąć mężczyzn, którzy od lat wychowywani są tak, by siebie poniżać, deprecjonować, uznawać za potencjalnych agresorów, którzy muszą temperować swoje cechy, a kobiety idealizować, wybielać, nadmiernie szanować i w dodatku uważać za ofiary. Takie wychowanie rodzi szkodliwe białorycerstwo, czyli wbudowaną od małego obronę kobiet u chłopca, który staje się ślepy na krzywdy mężczyzn (a nawet z nienawiści się do nich przyczynia), wyolbrzymia problemy kobiet i bezmyślnie im potakuje.
  • Do tego feministki muszą w końcu zaczną postulować o równościowe karanie tak samo różnych form przemocy kobiet, jak mężczyzn (np. psychicznej, fałszywych oskarżeń, alienacji rodzicielskiej, niedbalstwa o dziecko w czasie ciąży, wyłudzania alimentów, molestowania, gwałtów poprzez wymuszenie penetracji – ogólnie każdego zachowania kobiet przez które mężczyźni, inne kobiety i dzieci tracą).
  • Do zmiany są też normy w więzieniach, które są bardziej rygorystyczne dla mężczyzn. Mężczyźni mogą m.in. kąpać się rzadziej od kobiet (bo wiadomo, nadal panuje przekonanie, że mężczyzna jest brudasem), a do tego dostają wyższe wyroki od kobiet za te same przestępstwa.
  • Do zniszczenia jest też Konwencja Stambulska, która uznaje, że kobiety trzeba otoczyć specjalną ochroną (to dyskryminacja mężczyzn i łamanie Konstytucji), a do tego należy wyrzucić pseudoustawy jak ustawę antyprzemocową, czyli ustawę na mocy której mężczyzna może stracić mieszkanie, a do tego zostać aresztowany w 5 minut za fałszywe oskarżenie kobiety.

Czyli jak dobrze wiemy z moich analiz celem feminizmu jest dyskryminacja mężczyzn, uprzywilejowanie kobiet, transfer władzy i zasobów mężczyzn w kierunku kobiet, które mogłyby władać dowolnie, ale odpowiedzialność mieliby ponosić za to mężczyźni. Lewica robi to przy pomocy zniszczenia moralności, wartości, rodziny, małżeństwa, związków i współpracy płci. Z moralności można wymienić choćby sugerowanie, że rozwiązłość jest w porządku, że przemoc nie pochodzi też od kobiet, a z wartości, że monogamia, odpowiedzialność, pracowitość, lojalność, czy wierność nie są już potrzebnymi, bo opresyjnymi tworami. Nie mam co tego wyszczególniać bo robiłem to już w innych artykułach, warto przejrzeć i zagłębić się w moją pracę.

Aktualnie to co robi lewica z feministkami to wojna informacyjna skierowana przeciw mężczyznom. Chcą uzyskać władzę przejętą nie jak kiedyś mężczyźni siłą fizyczną, siłą wojsk i sprzętu, tylko siłą manipulacji umysłem ludzi niezorientowanych dobrze w temacie (a o to łatwo, bo jest to wykorzystywanie ich podstawowej emocjonalności, podła rzecz). Niczym się one nie różnią od krytykowanych przez nie mężczyzn, tylko używają innych środków. Cel ten sam. To jest makiawelizm.

Feministki jak zwykle grają skuteczną kartą ofiary. Problem jest taki, że jest to toksyczna ofiara, niewdzięczna, ponieważ jest tak skupiona na sobie, że nie widzi ani pracy, ani wysiłku, ani problemów po stronie mężczyzn, których zbyt często nazywa niesłusznie sprawcami.

Niestety akcje feministek niechcących równouprawnienia, a uprzywilejowania kobiet przybierają nie tylko na sile, ale i częstotliwości występowania. Problemem jest kto ma płacić na te ich akcje, kto ma płacić na te wszystkie pakiety równościowe dla kobiet? Wychodzi na to, że mężczyzna. Ten krócej żyjący, więcej i ciężej pracujący, częściej ginący w pracy i tracący zdrowie.

Problem z feministkami też jest taki, że widzą trudności tylko dla swojej płci. Widzą niesprawiedliwość obejmującą tylko własną płeć. Klapy na oczy, a psychika skierowana egocentrycznie lub narcystycznie! Za wszystko co złego im się przytrafia potrafią widzieć odpowiedzialność tylko w mężczyznach, jakby byli ich rodzicami. Jest to patologia budująca zaburzenia emocjonalne. Siły kobiet to na pewno nie buduje, mimo, że się za takie chcą uważać.

Nie czekam 107 lat na radykalne uprzywilejowanie kobiet. Czekam na zniszczenie feminizmu dużo wcześniej 10

I co by feministki nie mówiły najwięcej ochrony kobietom i tak dostarczają sami mężczyźni. Bez nich ten świat by nie istniał, nie przetrwał. Ani te wszelkie feminizmy i zapomogi dla kobiet, ani to co widzą wokół siebie, ani to z czego korzystają. Sorry! To mężczyźni zapewniają dobrobyt, utrzymanie życia, strzeżenie granic, jak nie osobiście dla jednej kobiety, społeczeństwu w pomocy fizycznej, lub intelektualnej, to w podatkach i innych opłatach, czy jako ustawodawcy, czy politycy. Feministki za tylko czegoś chcą, zamiast dać od siebie.

Służ kobietom bo od tego jesteś. Im gorsza jakościowo kobieta, tym silniej ma dorównywać bardzo jakościowym mężczyznom. Siłowo. Taki jest cel matriarchatu. Co zabawne jest to głęboka hipokryzja (kolejny raz), ponieważ feministki twierdzą, że patriarchat był stworzony, by kobiety służyły mężczyznom. To jest jeden pies, dwie strony tego samego lustra toksyczności.

Na to się nie można zgodzić. Wybór jest inny. Albo brak pomocy dla obu płci, albo pomoc dla obu. Feminizm ani tego, ani tego nie postuluje.

Mężczyzna który to popiera to frajer i anty-męski szkodnik. Kobieta? Może cwana, a może naiwna, która uwierzyła w piękne słówka feministek. Ale da się z tego wybudzić.

Weźcie się za siebie dziewczyny, otwórzcie oczy, a nie zwalajcie winy na innych i to mówię głównie w rzeczach na które macie wpływ. Do nas tak samo to kieruję, więc nie ma różnicy.

Niszczenie mężczyzn to cofanie społeczeństwa w rozwoju. Same sprokurujecie na siebie gniew tych jaskiniowych, cofniętych przez was w rozwoju mężczyzn.

Zadania do wykonania dla uzyskania „równouprawnienia”

nie czekam 107 lat
Silne kobiety umieją wspierać mężczyzn i rozumieją problemy mężczyzn. Nie robią z siebie jedynych i najważniejszych ofiar świata.

Na koniec zaprezentuję co feministki z akcji #nieczekam107lat sugerują:

Przeciwdziałaj stereotypom, nie powielaj ich i zwracaj uwagę innym, kiedy to robią

Moja riposta: Przeciwdziałaj kłamstwom feministek, że są jedynymi ofiarami, że często nawet te ofiary udają i zwracaj uwagę kiedy to robią, przeanalizuj dokładnie dane zagadnienie. Nie powielaj stereotypów feministycznych jak to, że przemoc ma płeć męską, albo, że to tylko wina mężczyzn, że kobiety nie mają orgazmów.

Rozmawiaj o nierównościach z partnerem, przyjaciółką i szefami/szefowymi

Dokładnie, rozmawiajcie o nierównym traktowaniu mężczyzn, najlepiej w przestrzeni publicznej i nie ośmieszajcie tego. Dyskryminacja mężczyzn istnieje i się do niej lewico dokładacie, pomimo maski wrażliwości, którą zakładacie.

Dziel się obowiązkami domowymi i opieką nad dziećmi

No problem, tylko miejcie na uwadze czynnik ciężkiej pracy mężczyzny poza domem, lub ich nadprogramowych godzin pracy. Nie zapomnijcie, że mężczyźni dzielący się obowiązkami nie mają tyle czasu, by uzyskać większy status społeczny co przekłada na to, że są niechcianymi, zdradzanymi i zostawianymi.

Winna temu jest hipergamia kobiet, która nie toleruje niskiego statusu społecznego mężczyzn.

Dołącz do organizacji walczących z nierównościami lub zorganizuj je w swojej społeczności

To właśnie robimy, dzięki za podpowiedź. Tyle że nas, by w ogóle nie było gdyby nie było kłamstw feministek, ich niedopowiedzeń, ich roszczeniowości i ich dyskryminacji mężczyzn.

Bądź wzorem i pokaż swoim koleżankom, córkom, że nie ma rzeczy, których nie mogą

Tak, tak, mów córkom ze będziesz dumna jak będą otyłymi sex workerkami z problemami psychicznymi i przewidywaną krótszą długością życia.

Nie! Nie okłamuj córek, ze mogą wszystko, bo nie mogą. Mężczyźni też nie mogą. Małysz nie podniesie tyle co Pudzian, a naukowiec nie będzie mistrzem kopania w piłkę. Debil z kolei nie zrobi kariery naukowej. Za dużo tego fałszu w feminizmie i tym szkodliwym wychowywaniu! Mierz siły na zamiary, nie obniżaj sobie wartości, ale też nie wierz w bzdury, że możesz wszystko.

Nie rób z błota złota.

Poszerzaj wiedzę i podejmuj działania, bo nawet najmniejsze działanie ma znaczenie

Otóż to, a więcej wiedzy dostaniesz u mnie na stronie. Porównasz sobie fakty feministek, połączysz je z faktami u mnie i dojdziesz dopiero do obiektywizmu. Nie ma co słuchać jednej ze stron. Tak samo tutaj i tak samo przy np. problemach w związkach. Jak jedna strona mówi, a drugiej się nie słucha to będzie to często koloryzowane przez tą pierwszą.

Powodzenia i życzę wytrwałości!

Analiza kosztowała mnie wiele pracy i czasu. Jak zawsze zachęcam do wsparcia.

Profil strony na Facebooku: https://www.facebook.com/swiadomosczwiazkow

Spodobał Ci się mój artykuł i moja praca tutaj? Spójrz poniżej w jaki sposób możesz podziękować! Dzięki regularnemu wsparciu mogę ocenić, czy moja praca się przydaje. We wszystko co tutaj widzisz inwestuję samodzielnie (również finansowo) i nie chciałbym by skończyło się to zniknięciem strony z internetu 🙂

wpłata na konto bankowe

Nr konta: 20 1870 1045 2078 1033 2145 0001

Tytułem (wymagane): Bezinteresowna darowizna

Odbiorca: SW

Będę wdzięczny za ustawienie comiesięcznego, automatycznego zlecenia wpłaty, ponieważ moja praca również jest regularna. Preferuję wpłatę na konto, ponieważ cała kwota dociera do mnie bez prowizji.

BLIK, przelewy automatyczne (szybkie), Google/Apple PAY i zagraniczne (SEPA) - BuyCoffee

Kliknij, by - kliknij w obrazek

Nie trzeba mieć konta na tym portalu i jest wybór przelewów anonimowych (np. BLIK). Nie trzeba podać prawdziwych danych. Niestety prowizja to 10%.

Paypal - kliknij w obrazek

darowizna paypal

Dla darowizny comiesięcznej zaznacz "Make this a monthly donation." Tutaj też są prowizje, ale można wspierać comiesięcznie w prostszy sposób, niż ustawia się to w banku. Coś za coś.

Tutaj przeczytasz więcej o podejmowanych działaniach i o samych darowiznach.

PS. Potrzebuję też pomocy z SEO, optymalizacją WordPress i reklamą (strona nie dociera do wielu ludzi). Szukam też kogoś z dobrym głosem do czytania tekstów.

UWAGA: Teksty zawarte na stronie mają charakter informacyjny, lub są subiektywnym zdaniem autora, a nie poradą naukowo-medyczną (mimo, że wiele z informacji jest zaczerpniętych z badań). Autor nie jest psychologiem, nie "leczy", a jest pasjonatem takich treści, który przekazuje je, lub interpretuje po swojemu. Dlatego treści mogą być niedokładne (acz nie muszą). Dystans do nich jest wskazany. Autor nie daje gwarancji, że jego rady się sprawdzą i nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne szkody wywołane praktykowaniem jego wizji danego tematu. Autor nie diagnozuje nikogo, a jedynie opisuje tematy z własnej perspektywy. Artykuły na stronie nie powinny zastępować leczenia, czy wizyt u specjalistów (chyba, że czytelnik ceni mnie bardziej, ale to jego osobista decyzja) i najlepiej jakby moje teksty były traktowane jako materiał rozrywkowy, lub jako ciekawostki. Autor (czy też autorzy, bo artykuły pisało wiele osób) nie uznają, że ich recepty na życie są i będą idealne - każdy używa ich na własną odpowiedzialność.