Kobiety sukcesu mają trudniej o mężczyznę na poziomie cz.1
Tym razem temat o kobietach, które odnoszą sukcesy, czy to edukacyjne, czy zawodowe (w pracy), a są do bardzo atrakcyjne fizycznie i pragną znaleźć mężczyznę, którego będą mogły szanować, pożądać i kochać. Dobranie się w szczęśliwą, kochającą parę dla takiej kobiety jest utrudnione. Dlaczego? Wyjaśnię to między innymi w tym artykule podpierając się ciekawymi badaniami na temat preferencji mężczyzn, predyspozycji do zdrad, (nie)trwałości małżeństw kobiet dobrze zarabiających, utraty przez nie cech kobiecych i nie tylko!
Wysoka pozycja kobiet w społeczeństwie to niższa mężczyzn, a więc… mniejsze zadowolenie kobiet z samych mężczyzn
Na wstępie musimy zrozumieć aktualną sytuację na rynku matrymonialnym i z czego ona wynika!
Pierwszy raz w historii żyjemy w czasach, kiedy kobiety mają tak wysoką pozycję w społeczeństwie. Rewolucja seksualna miała miejsce ledwie kilkadziesiąt lat temu. Ruchy lewicowe, w tym feministyczne postarały się o to, by kobiety nie tylko nie były zależne od mężczyzn, były jak najbardziej „równe”, ale też mogły w niektórych sferach dostawać ułatwienia kosztem mężczyzn. Kobiety dziś podejmują wolne wybory, czy to jeśli chodzi o wykonywany zawód, czy zapragną rodzić dzieci, czy nie, czy to jeśli chodzi o uprawianie seksu, ale też jeśli chodzi o dobieranie się w pary. Niektóre panie robią to z tzw. romantycznej miłości (biednie bo biednie, ale dojdziemy do lepszego razem), inne jeszcze żyją mentalnie w poprzednim wieku i pragną mężczyzny o wyższym statusie, niż własny, czyli w ich zachowaniach „miłosnych” jest więcej pragmatyzmu i kalkulacji.
I ta wolność wyboru, ale też kobieca wysoka pozycja – powoduje pewne problemy, nie tylko dla mężczyzn, ale też dla nich samych, pomimo tego, że mogą siebie określać kobietami sukcesu. Kobietami wartościowymi. Kobietami z topu. Te kobiety zajmują teraz miejsca niegdyś należące do mężczyzn i jest to nowa sytuacja dla obu płci.
Z jednej strony albowiem kobiety mogą pragnąć dawnej, męskiej opieki…
…adoracji, dominacji (jak w przypadku bycia głową rodziny), jego inicjatywy, siły i jego zaradności, często wreszcie – jego wyższej wartości, niż własna, by mogły poczuć się przy nim jak małe dziewczynki, z drugiej to one chcą być tym dawnym mężczyzną. Chcą decydować. Chcą mieć rację. Chcą mieć. Chcą zarabiać i mieć autorytet. Chcą mieć wyższą wartość…
I ta wysoka wartość kobiety, czy to realistyczna (dokonania), czy fałszywa (przekonania o sobie) może powodować zwiększenie wymagań wobec samych mężczyzn.
Jak logika wskazuje: im więcej wymagamy od innych, tym trudniej nas zadowolić. Tak?
Wcześniej wyznaczone były role płciowe: a więc co należy oferować i co można oczekiwać.
Dla przykładu mężczyzna oczywiście, mógł decydować, mógł być głową rodziny, czy dziedziczyć majątek, mógł oczekiwać szacunku, ale jednocześnie było to związane z obowiązkiem opieki nad rodziną, zarabianiem na nią, ale też (i głównie) bycia odpowiedzialnym.
Jeśli kobieta chce przejąć męską rolę, ale jednocześnie pozbawić się męskich obowiązków (np. odpowiedzialności, dzielenia się jej pieniędzmi, czy też opieki) to na pewno odniesie porażkę, jeśli tylko nie jest naprawdę, ale to naprawdę atrakcyjna, a na dodatek nie padło na jej barki szczęście z tytułu odnalezienia się w tym dużym świecie z naprawdę dopasowanym mężczyzną.
Bo umówmy się, często jest to fart, że dwie osoby się odnajdą w danym miejscu przypadkiem i zakochają.
Musimy więc rozróżnić kobiety PRAWDZIWEGO sukcesu, od kobiet, które mają wysokie mniemanie o sobie, czy też o swojej atrakcyjności (nie tylko fizycznej). Łatwo je rozpoznać: mszczą się na mężczyznach (usprawiedliwiając to „latami uciemiężania”), są bardzo czepialskie (mają wybitnie dobrze wykształcone umiejętności wyszukiwania wad i słabości w innych), są egoistyczne, czy też rywalizują z mężczyzną próbując mu udowadniać swoją lepszość od niego. Nierzadko też niestety, ale ich poprzeczka ambicji jest wywieszona na poziomie zazdrości o cechy najgorszych mężczyzn (np. którzy mieli wiele partnerek seksualnych, a one imitują te zachowania, by poczuć się równymi tym mężczyznom).
Ostatnio jest moda na bycie sapioseksualną i teraz mnóstwo kobiet potrafi się za takie uważać.
Oczywiście w większości przypadków wynika to z nieuświadomionego poczucia niższości i kompleksów zamaskowanych fałszywie wysoką samooceną, ale też próbą racjonalizacji swoich instynktów, czy też pogardy do większości mężczyzn ( bo przecież większość według nich jest głupia, stąd pociąg tylko do maluczkiego procenta mężczyzn, których widzą jako wyjątkowych).
Bez umiejętności rozróżnienia kobiety sukcesu (1) od kobiety „sukcesu” (2) nie będziemy mogli w pełni zrozumieć tematu i przyczyn porażek tak naprawdę obu typów kobiet w sferze bliższych relacji z mężczyznami.
Ten drugi, toksyczny typ kobiety jest całkowicie winny swoim porażkom, ten pierwszy… cóż, zaraz to wyjaśnię.
Mieć ciastko i zjeść ciastko, czyli kobieta musi dowiedzieć się czego chce naprawdę i przestać kierować się tym co narzuciło jej społeczeństwo, rodzina, czy środowisko w którym żyła
Kobiety muszą zdać sobie sprawę, że ich biologia może pożądać czegoś innego, niż do czego dziś są motywowane przez feministki i aktualną sytuację gospodarczą krajów (choć niektóre, by powiedziały, że zmuszane bo np. wolałyby wić ciepłe, bezpieczne gniazdko bez stresu o finanse, pracę, czy własną edukację).
Wszystko co najważniejsze tkwi w głowie – w tym jak kobieta siebie samą postrzega i czy przyjęła normy społeczne, lub środowiskowe jako własne, czy jednak nie. I czy są to normy aktualne, czy sprzed epoki.
Od zarania dziejów to mężczyźni o wysokim statusie społecznym mieli najwyższe szanse na zdobycie swojej wymarzonej kobiety (a nawet kobiet, ponieważ tylko mały procent mężczyzn mógł mieć wiele żon*, zanim nie wprowadzono chrześcijańskiego, monogamicznego małżeństwa regulującego tę sferę). To oni mogli podążać w pełni za swoim imperatywem biologicznym, którym jest szukanie pięknych, zadbanych, młodych i do tego uległych im, bo szanujących ich kobiet.
* dziś ten mały procent mężczyzn może mieć wiele partnerek seksualnych, a którzy nie będą oddawali zaangażowania kobietom, za to wiele kobiet może mieć wielu partnerów zaangażowanych emocjonalnie/finansowo/usługowo w zamian nie oferując zaangażowania seksualnego na wyłączność
Szacunek dla mężczyzny to podstawa, by był szczęśliwy. Aktualnie, w dobie zrównywania i uprzywilejowania kobiet nad mężczyzn, gdzie wybija się maksymalnie 20% mężczyzn uzyskiwanie szacunku jest utrudnione.
Status społeczny to nie tylko ilość zgromadzonych pieniędzy i zasobów – to był pewien wskaźnik tego jak bardzo mężczyzna jest wartościowy, ale też jak wiele osób potrafi za nim podążać i go szanuje (nie zawsze musiał to być dobry człowiek, a wręcz przeciwnie – im łatwiej udawało mu się wspiąć na szczyt, tym rosła szansa, że nie miał wcale kryształowego charakteru, a możliwe cechy psychopatyczne i narcystyczne).
Kobiecy status najczęściej rósł wraz z udanym „upolowaniem” mężczyzny o wysokim statusie i nie zależał za bardzo od samej kobiety (może nie licząc jej atrakcyjności fizycznej, zdolności do wspierania mężczyzny będąc dobrą żoną, czy w tym negatywnym aspekcie – umiejętności manipulowania mężczyzną i własnym obrazem).
Do dzisiaj są kobiety, które myślą, że ich wartość zależy od jakości mężczyzny z którym są i to jakości widzianej przez innych, a nie nią samą (zresztą osobowość zależna jest najczęściej występującą u kobiet). Te kobiety są przekonane, że ich wartość rośnie, gdy mogą się pochwalić mężczyzną przed koleżankami, rodziną i tylko wtedy uważają tego mężczyznę za własną zdobycz i trofeum.
Ale wartościowych mężczyzn zawsze było mało (jak ma ich starczyć dla wszystkich kobiet?), bo męska wartość zależała wyłącznie od wspierania się w hierarchii mężczyzn (czasem niestety po trupach). Nie jest możliwym, by dla przykładu 50% mężczyzn dzierżyło władzę na samej górze społecznej drabiny (choć można powiedzieć piramidy, ponieważ szczyt piramidy to trójkąt o małej powierzchni, a jego podstawa – to tłum społeczeństwa – niewolniczego od zawsze).
Mniej atrakcyjni mężczyźni mogli uzyskiwać władzę na mniejszym obszarze wpływów. Mogli też zarabiać proporcjonalnie mniej od swoich konkurentów na rynku, ale też dobierali się w pary z mniej atrakcyjnymi kobietami, czy też mieli mniejszy wybór wśród nich. Czasem oczywiście trafił się im łut szczęścia i trafili na modelkę, a że rozwody były potępiane to ten sukces był trwały – nie tak jak dziś, gdy kobieta podświadomie wyczuje, że zasługuje na więcej i chętnie się rozwiedzie.
Ten hierarchiczny system dawał jakiś ład. Nie był dla wszystkich oczywiście korzystny, ale dawał ład i jakieś zrozumienie porządku. Teraz jest to trudniejsze, a płcie są pogubione.
Piękna kobieta to okropne problemy?
Pamiętajmy, że w tym systemie na kobiety czeka bardzo dużo pokus (media społecznościowe, portale randkowe, gdzie z łatwością można ukryć flirt, czy zdobywać uwagę uzależniając się od tego), bardzo wiele możliwości (podróże, wyjazdy zagranicę, nie ma potępiania rozwodów i kar za zdrady, jak było w przeszłości).
Mężczyźni dość szybko się o tym przekonują i następnie z mniejszą ufnością traktują atrakcyjniejsze partnerki, które są wybierane co ciekawe częściej do przelotnego romansu, niżeli do stałego związku.
Mężczyźni bowiem mają zakodowane, że kobiety o mocno kobiecych rysach twarzy są mniej wierne i jest to potwierdzone w badaniach, których więcej przytoczę w dalszej części artykułu.
Posiadanie kobiety o bardzo wysokiej atrakcyjności fizycznej jest dla mężczyzn tak naprawdę wstępem do nieustannego piekła rywalizacji z innymi mężczyznami i walki ze swoją zazdrością, czy lękiem przed tym, by ta kobieta jednak nie uległa pokusie/namiętności i ich nie porzuciła, czy też nie zdradziła.
I tutaj też żeby nie było: sporo kobiet może odczytać ten wpis tak, jakby czytały o sobie. Niekoniecznie tak jest. Bycie piękną trudno zmierzyć, ponieważ w dobie męskiego łaknienia uwagi od kobiet, czy też niedostatków w sferze seksualnej, tak naprawdę nawet kobiety bardzo mało atrakcyjne potrafią w INTERNECIE dostawać ogromne zainteresowanie. Co innego w życiu, co innego jeśli tym kobietom zależy na znalezieniu miłości, a nie np. przelotnego seksu, czy tylko komplementów, bo te także mogą im zniekształcać rzeczywistość.
Idźmy dalej. Mężczyźni nie podchodzą do pięknych kobiet nie tylko z powodu wymienionego wyżej, ale też z powodu lęku przed odrzuceniem, czy wyśmianiem (pomijam to, że mogą być oskarżeni o molestowanie). Lęk ten wcale nie jest nierealistyczny, ponieważ kobiety nie zachowują się jako cała grupa w ten sam sposób – np. nie są zawsze miłe, nie zawsze starają się odrzucać mężczyzn taktownie, ale są coraz częściej niestety agresywne, sarkastyczne, drwiące i aroganckie.
Cóż, kobiety kobietom zgotowały ten los, dlatego stety lub niestety kobiety muszą zacząć wykazywać się inicjatywą – męskim dotychczas obowiązkiem.
Inną z przyczyn tych zachowań jest to, że kobiety z natury są uprzywilejowane (nie tylko kulturowo). Dziś w dobie tejże wolności, kobiety, tym bardziej te piękne odczuwają, że świat przed nimi klęka otworem, że przyszłość mieni się w różowych barwach, ale też, że tak naprawdę mają czas na znalezienie „tego jedynego” ponieważ dostają multum propozycji od przeróżnych mężczyzn. I, że tak naprawdę „nic nie muszą”, a każdy pozostawiony w tyle mężczyzna „to ten zły”.
One nie wiedzą, że zderzą się ze ścianą (The Wall) i to wszystko zginie w mgnieniu oka.
Ale tak, do tego czasu podejmują wolne wybory.
Kobiety zaczęły też (tak samo, lub bardziej) patrzeć na wygląd mężczyzn odkąd są niezależne finansowo. Nie muszą już polegać na męskim zapewnianiu bezpieczeństwa, więc mają dowolność wyboru. Im kobieta mniej zależna, tym bardziej patrzy na wygląd, czyli nie tylko teraz potrzebuje cech charakteru, zaangażowania, ale też cech fizycznych mężczyzny.
Tak więc nawet jeśli mężczyzna jest „na poziomie” w kontekście czy to inteligencji, pasji, czy zamożności, to kobiecie może nie pasować jego wygląd/wzrost/budowa ciała i też go odrzuci. Odrzuci ponieważ ma złudzenie, że za bramą czeka na nią lepszy mężczyzna, bardziej dopasowany, ten który wzbudzi więcej emocji, ale też taki przy którym nie trzeba aż tyle się starać, czy niczego poświęcać.
Ewentualnie kobieta naiwnie liczy, że sam wygląd mężczyzny wzbudzi jej pożądanie. Tak się dzieje tylko w NIELICZNYCH przypadkach i tak – według np. tych badań (1, 2) kobieta ma zwiększoną szansę na orgazm przy atrakcyjnym/dopasowanym do niej mężczyźnie.
Droga kobieto nie masz orgazmów? Cóż, może nie związałaś się z miłości? Przemyśl to.
Jest pewna możliwość ominięcia tego problemu (powiedzmy, gdy mężczyzna nie jest ideałem kobiecego pożądania, a tak 1-2 pktów mu brakuje do tego). Mianowicie kobieca, skomplikowana seksualność potrafi lepiej ocenić wygląd mężczyzny, gdy ten ma z nią silną więź. Jeśli ta więź się kończy (dla przykładu nie widzicie się rok czasu), kobieta zaczyna gorzej oceniać męski wygląd i jeśli jest niedojrzała – także swój poziom romantycznych uczuć wobec niego.
Ale to też problem nieznajomości przez kobiety własnej natury.
Młode kobiety przede wszystkim nie zawsze to wszystko wiedzą, więc odrzucają mężczyzn po pierwszym wrażeniu – zwykle mylnym (ludzie nieświadomi przypisują innym cechy charakteru po wyglądzie). Najbardziej ciekawe z tego wszystkiego jest to, że optyka dot. oceniania fizycznej atrakcyjności się zmienia wraz ze zmianą sposobu patrzenia na cechy charakteru danego człowieka, ale także na odwrót – gdy np. mężczyzna nie odniesie sukcesu może być uznany za mniej atrakcyjnego fizycznie.
Niestety kobiety, gdy są młode, są niedojrzałe, mają inne priorytety (np. oczekują szybkiej nagrody emocjonalnej), są mniej cierpliwe, do tego wzmacnia to efekt pozorności powodzenia, gdzie te kobiety mają w kim wybierać, stąd nie uczą się tego, że nie powinny aż tak polegać na ocenie fizyczności mężczyzn. Oczywiście nie chodzi tutaj o to, by dawały szansę mężczyznom, którzy ich obrzydzają, ale raczej, aby nie poszukiwały idealnego wcelowania się w ich powiedzmy „typ”. Tak jak pisałem, jeśli nawet użyjemy skali oceniania fizyczności od 1 do 10, to gdy kobieta pragnie mężczyzny 7, to tak naprawdę mężczyzna z oceną 5 także ma potencjał, by kobieta mogła się w nim zakochać oczywiście jeśli tylko uda im się stworzyć więź, a kobieta nie będzie sabotowała relacji (nieświadomie – właśnie z powodu głosów z tyłu głowy, że nie jest on na tyle atrakcyjny).
Żeby zobrazować wam jak to działa podam jeden jedyny przykład, który każdy Was może sprawdzić. My sami dla siebie zazwyczaj jesteśmy piękniejsi, niż jesteśmy w rzeczywistości, akceptujemy siebie (nie licząc oczywiście mocnych problemów psychologicznych jak dysmorfobia! – mowa o normie). Dlaczego siebie akceptujemy? Ponieważ widzimy siebie codziennie w lustrze, przyzwyczajamy się do tego widoku i nie jest to dla nas widok drastyczny, tak jak dla kogoś kto widzi nas pierwszy raz.
Czasem nawet popadamy w samozachwyt…
Z kolei bardzo często nie lubimy siebie na fotografiach, szczególnie gdy sami sobie ich nie zrobimy. Dlaczego? Ponieważ fotografia nie oddaje tego co lustro w którym się widzimy i do takich widoków już nie jesteśmy przyzwyczajeni.
Proste, prawda? Tak samo kobiety potrafią przyzwyczaić się do wyglądu i wad mężczyzny z oceną 5, a jeśli stworzą więź mogą uznać atrakcyjność fizyczną tego mężczyzny na 7, a może nawet 8.
Ale uwaga, to się tyczy tylko kobiet z kobiecym, emocjonalnym mózgiem (czyli luźno stwierdzę, że większości).
Mężczyźni z kobiecym mózgiem także są mniej seksualni, a bardziej spragnieni wewnętrznej bliskości. My jesteśmy zróżnicowani, od idiotów po geniuszy, od tragicznych wrażliwców, po psychopatów.
Ewentualnie kobiety z męskim mózgiem funkcjonują przypominając mężczyzn, ale u kobiet to nisza, kobiety oscylują wokół przeciętnych cech czy to inteligencji czy cech innych.
Niestety – póki kobiety chcą być jak mężczyźni i myślą, że są jak mężczyźni to będą popełniały błędy i będzie im trudniej.
Dziś rynek matrymonialny został kompletnie zdewastowany między innymi przez przekonania o tym, że płcie są takie same, lub właśnie motywowania się wzajemnie do posiadania tych samych cech. Wszystkie reguły zostały odwrócone i nie sprzyjają nikomu.
I widzą to kobiety. Kobiety, które kwalifikują mężczyzn od niskiego szczebla, którzy służą jako wskaźnik ucieczki, do najwyższego, czyli 20% mężczyzn o które walczy 80% kobiet (tylko na podstawie fizycznej atrakcyjności), którym chętnie będą podległe jak w czasach zamierzchłych, ale oni często mają je jedynie za kochanki, czy też traktują je ogólnie źle.
Aż 80% kobiet może pakować się w tarapaty przez to co społeczeństwo narzuciło im za czym mają podążać i w dodatku nie są tego świadomymi. Mogą się czuć źle, gdy spotykają mężczyznę spoza tych 20% topowych mężczyzn (źródło o małym zaangażowaniu kobiet spotykających się z mężczyznami, których uznały za mniej atrakcyjnych od siebie), a co za tym idzie ci mężczyźni będą nieszczęśliwi. To bardzo zła sytuacja dla obu płci.
Myślę, że wstęp mamy za sobą, by zrozumieć choć trochę zmianę dynamik relacji społecznych na przestrzeni ostatnich lat. Czas na pokazanie realnie jak wyglądają problemy atrakcyjnych kobiet sukcesu na rynku miłosnym, jak też ich przyczyny i skutki.
Kobiety sukcesu/karierowiczki stają się niekobiece, lecz mężczyźni kochają kobiety kobiece
I po tym nagłówku straciłem wiele czytelniczek, ale też ulegli mężczyźni wyłączyli okno z tekstem, ups! No ale prawdę trzeba pisać i ją umieć przyjąć, choć trochę się zastanowić.
Albo chcemy żyć fantazjami i myśleniem życzeniowym, albo zderzamy się z twardą rzeczywistością. Cóż, na tej zasadzie wychodzi się z „matrixu”, lub jak kto woli – dziecięcego idealizmu i naiwności.
Na tej samej zasadzie kobiety wolą mężczyzn sukcesu, niżeli mężczyzn niskich, posiadających słabości, którym trzeba pomóc, czy właśnie – odnoszących porażki. Te kobiety mogą ich traktować jako niemęskich, a mężczyźni mogą widzieć kobiety przypominające mężczyzn jako niekobiece, prawda?
I nie zrozumcie mnie źle. To nie jest wina kobiet. Po prostu jeśli kobieta chce odnieść sukces, musi zyskiwać męskie cechy, musi rywalizować, nie może grać „słodkiej myszki” by być autorytetem np. w grupie w której zarządza. Nie może dać ponosić się emocjom i płakać, gdy ktoś nie chce jej słuchać, czy coś nie idzie po jej myśli.
Wóz, albo przewóz. Rozwijamy jedne cechy, albo drugie. Nie można być osobą sprzeczną i wymagać od innych osób cech sprzecznych.
Jeśli już emocje zostały uspokojone to czytajmy dalej.
Kim zatem dla podświadomości mężczyzny są kobiety kobiece?
Przede wszystkim tym wszystkim co w kobietach krytykuje feminizm i który stworzył odwróconą kobiecość wmawiając kobietom, że podążając ich drogą (udowadniania równości, lepszości i męskości) będą szczęśliwe, buntując się przeciw temu, co narzucali i pragnęli mężczyźni od kobiet.
No cóż – jako singielki z wyboru, czy jako lesbijki owszem, będą zadowolone, ale na związki heteroseksualne i rodzinę się to nie przekłada.
Wszelakie badania mówią o tym, że mężczyźni (choć najbardziej ci, którzy sami siebie uważają za atrakcyjnych) preferują kobiety kobiece, a więc te, które jako zarodki w okresie płodowym były poddawane silniejszemu wpływowi i większej ilości estrogenu (efektem jest silniejszy dymorfizm płciowy). Jest to widoczne poczynając od twarzy (większe oczy, łagodniejsze rysy twarzy, wydatniejsze usta), inna budowa ciała (szerokie biodra, duże piersi przy szczupłej sylwetce), kwestie po części kulturowe (długie, gęste, lśniące włosy) i na końcu ten sam estrogen ma wpływ na osobowość/charakter kobiety.
Nie bez powodu tak wielu europejskich mężczyzn pożąda wyidealizowany obraz Japonek, które miałyby być najbardziej kobiecymi, a które tę kobiecość zachowują do późnych lat. Dla przykładu te kobiety potrafią nawet w wieku 40 lat wyglądać w ten sposób:
Gdy proporcjonalnie Azjaci są przez kobiety oceniani jako najmniej męska rasą (a, że najbardziej inteligentną to inna, mniej znacząca dla kobiet tak naprawdę sprawa). I w Japonii naprawdę jest duży kryzys w relacjach.
O nieatrakcyjności Azjatów: źródło 1, źródło 2.
Kobieca twarz kojarzy się z większymi postrzeganymi matczynymi tendencjami oraz faktycznymi matczynymi inwestycjami i cechami rodzicielskimi. Zatem preferencje dotyczące kobiecości twarzy mogą odzwierciedlać priorytetowe wskazówki wskazujące na matczyne inwestycje.
Poprzednie badania wykazały, że kobiety z wyższymi skłonnościami matczynymi są niższe i mają niższy poziom testosteronu (hormonu dominacji), niż kobiety z mniejszymi skłonnościami matczynymi. Raportujemy dwa badania, które wykazały związki między tendencjami matczynymi, a dwoma dalszymi miernikami fizycznej maskulinizacji / feminizacji.
Matka kojarzy się (nie zawsze jest faktycznie) z opiekuńczością i empatią. Mężczyźni lubią te cechy w kobietach: delikatne, dobre, niewinne, miłe, empatyczne, uległe, a nie rywalizujące, zajmujące się innymi, pomagające.
W badaniu nr2 analizy sygnałów twarzy w dwóch niezależnych próbach wykazały, że średnie cechy twarzy kobiet, które zgłosiły pragnienie wielu dzieci, zostały ocenione jako bardziej kobiece niż te, które pragną mniej dzieci. Łącznie wyniki te wspierają wniosek, że tendencje matczyne są związane z fizyczną feminizacją i że efekt ten może, przynajmniej częściowo, odzwierciedlać wpływ hormonu estrogenu.
Podobnie mają mężczyźni, którzy nie mając wyraźnie zaznaczonych cech płciowych mają większe tendencje do chęci zostania rodzicem.
To koreluje z naszymi teoriami o pozyskiwaniu/pożądaniu przez kobiety genów mężczyzn (alfa), którzy jednocześnie nie okazują się dobrymi rodzicami, takimi jakimi są mężczyźni beta (artykuł nr1, artykuł nr2), ale którzy nie są szanowani, a więc i nie są kochani.
Ujmijmy to tak. Biologia kobiety pragnie A), społeczeństwo B), a nieświadoma kobieta próbuje znaleźć w tym wszystkim kompromis. Albo próbuje uczłowieczyć samca alfa i stworzyć z niego samca beta, lub wybiera samca beta i oczekuje od niego cech alfa, których on nie posiada. W obu przypadkach ta kobieta dąży do destrukcji, gdyż obaj mężczyźni nie są tym, czego ona pragnie. Winą oczywiście jest jej brak samoświadomości, by mogła swoje sprzeczne odruchy kontrolować.
Kobiecość wiąże się z niższym poziomem dominacji, a więc większym poziomem uległości u kobiet. Tylko w trudnych warunkach mężczyźni mają silniejsze preferencje dotyczące skutecznego pozyskiwania zasobów i posiadania potencjału, niż wysokiej płodności kobiet. Rzeczywiście, wcześniejsze badania na obszarach wiejskich na Jamajce i w Bangladeszu wykazały, że mężczyźni w trudniejszych warunkach wykazują wyjątkowo słabe (lub nieobecne) preferencje wobec kobiecości kobiet. Ponadto ten sam wynik zauważyliśmy w poprzemysłowych populacjach oraz w krajach o słabym zdrowiu, w których mężczyźni są narażeni na więcej patogenów, poziomy testosteronu są średnio niższe, zwłaszcza wśród mężczyzn poniżej 45 lat. Ponieważ wszyscy uczestnicy naszej próby mieli mniej niż 45 lat, a ich poziomy testosteronu w krwi pozytywnie korelują z preferencjami kobiecości, ten mechanizm może również wyjaśniać nasze wyniki. Reasumując męscy mężczyźni preferują kobiece kobiety, ale tylko w sytuacjach, gdy warunki życia nie są drastycznie złe.
Kobiety preferują niemiłych mężczyzn, a mężczyźni preferują miłe kobiety.
Badania naukowców z Interdisciplinary Center (IDC) Herzliya, University of Rochester i University of Illinois w Urbana-Champaign pokazały, że mężczyźni dość konsekwentnie wolą miłe kobiety, nawet przy pierwszym spotkaniu wykazujące większą wrażliwość dla ich potrzeb, uczuć, czy wrażeń.
(…) Wciąż nie wiemy dlaczego kobiety nie wydają się bardziej zainteresowane wrażliwymi nieznajomymi, być może uznają, że ich otwartość jest nie na miejscu, być może obawiają się manipulacji, być może wreszcie oceniają takie zachowanie mężczyzny za objaw desperacji i nie uznają tego za seksualnie atrakcyjne.
W tym aspekcie płcie się różnią, ponieważ większość mężczyzn pociągają dobre, miłe kobiety, nie te na szczycie, gdzie sami mężczyźni wiedzą, że nie można być zbyt miękkim, dobrodusznym, serdecznym i uczuciowym, by nie tylko się wspiąć tam, ale i utrzymać.
Takie kobiety tworzył patriarchat tęskniący za taką kobiecością: wspieranie przez nie mężczyzn, rozwijanie swoich cech matczynych, które pozwalają dojrzewać emocjonalnie, budowanie ciepłego ogniska domowego i tym samym ładu społecznego, zamiast chaosu, dokuczania sobie i rywalizacji (w tym przerzucania się kto jest większą ofiarą i komu się więcej należy).
Bo tylko kobieta, która dzięki swojej dobroci zbuduje sobie silnego, pewnego mężczyznę, z cechami, które są jej potrzebne, ale i on jest w tym kochany – ta była szczęśliwa.
Realizowała się też w pełnej, a nie rozbitej rodzinie (cóż, plaga samotnych matek, czy rozwódek to fakt – także przez pociąg wielu kobiet do mężczyzn, którzy właśnie – ani nie są partnerscy, ani dobrymi rodzicami).
Dziś niedojrzałe emocjonalnie kobiety imitują męskość, czują, że mają władze, także poprzez szkalowanie słabości w mężczyznach, tak jak niestety robili to niedojrzali, patriarchalni mężczyźni (empatii wobec mężczyzn nie było), czy też tego, że kobiety porzuciły swoje role płciowe, ale mężczyźni jeszcze nie (tak jak w tym, że to mężczyzna musi podejść do kobiety i sobie zasłużyć na jej uwagę i aprobatę). Nie raz mężczyźni mogą usłyszeć, że kobiety są dziś bardziej męskie, czy mają większe jaja:
Ogólnie żyją tak, by się wywyższyć, zdominować i mężczyznę poniżyć. To jest ich wewnętrzny cel, a nie cel miłosny, cel realizacji swojej natury bez zakompleksienia, bez prób dowartościowania, mszczenia.
To są kobiecy „sukcesu”.
I uważają tak mimo tego, że same mają wsparcie niejednokrotnie wyższe, niż mężczyźni, dzięki czemu łatwiej im funkcjonować.
Czy na pewno mężczyźni się boją kobiet sukcesu?
Taka opinia krąży wśród kobiet, lecz nie pokazuje pełni tej problematyki.
Mężczyźni doskonale wiedzą z doświadczeń swoich i innych mężczyzn, że te kobiety z coraz mniejszym prawdopodobieństwem będą kochającymi i szanującymi ich partnerkami, ale też niekoniecznie potrafią dzielić obowiązki/cechy matki z tym co łączą w karierze zawodowej.
Te kobiety się rozwodzą, flirtują w pracy, w której spędzają dużo czasu i nie mają czasu na rodzinę. Z trudem przychodzi im łapanie kilku srok a ogon.
Te kobiety doskonale o tym wiedzą i… znowu przypominają mężczyznę w innym zachowaniu.
Gdy w pracy mają multum frustracji i spięć, chcą wrócić do ciepłego ogniska domowego, by tam mogły być kruche i mieć spokój.
Problem w tym, że nie tolerują jednocześnie mężczyzn, którzy zajmują się domem (mimo nierzadko marzeń o tym), uzyskują niski status, są mili, empatyczni, wrażliwi, zajmują się dziećmi, przytulą gdy trzeba. Wszyscy ci najczęściej zostają przyjaciółmi kobiet, są fajni – dopóki taka kobieta nie wchodzi w nimi w związek i nad nimi niestety – dominuje, bo ma wyraźne do tego tendencje, także nauczone w pracy. Bo te cechy, które są dobre w pracy mogą być destruktywne w domu, w związku, gdzie kobieta też może „grać szefa”.
To kobiety sukcesu częściej romansują według badań. I to te kobiety bardzo często trafiają do psychologów, tak samo jak wrażliwi mężczyźni, dla których ta wszechobecna presja (w tym kobieca) nie jest czymś naturalnym i nie nadają się do piastowania wysokich stanowisk, nie mają chęci zdrad, a raczej mają predyspozycje do właśnie – spokojnego życia, przywiązywania się, które dla wielu kobiet jest po prostu nudne i nie czują pociągu do takiego mężczyzny, nie szanują go, bo one go wyprzedziły i narzekają, że nie ma ambicji, że ciągle nie poszerza swoich wpływów, że jest zbyt bierny.
Mężczyźni rozumieją, że kobieta sukcesu, lub „sukcesu” (głównie jako arogancka) może ich źle traktować, ale też ich opuścić. Więcej wymagać, nie szanować, być mniej wyrozumiałą, a do tego prezentować cechy osobowości jak mężczyzna. I mężczyźni mogą takich kobiet właśnie unikać.
Ale i pary, w których kobieta zarabia więcej częściej się wzajemnie zdradzają.
Z kolei kobiety zdradzają rzadziej, gdy ich pensja jest co najmniej 3/4 niższa, niż mężczyzn!
I tak niestety często jest, jak twierdzi sama „Femail” w swoim artykule o częstszych zdradach i arogancji ludzi dobrze zarabiających (w tym kobiet) mówi:
Szacunek dla mężczyzn jest jak tlen, mężczyźni pragną szacunku. Jeśli szanujesz mężczyznę, będzie cię pielęgnował.
Kobiety, które coś osiągnęły mogą nie pamiętać o tymże szacunku, lub nie być do tego nawet biologicznie przystosowane, co próbowałem wyjaśnić w artykule o hipergamii, czy hipogamii mężczyzn.
(ale pytanie czy musi rządzić nami w pełni biologia?)
Takie podejście tak naprawdę uderza w same kobiety, ponieważ zwiększają swój dystans do mężczyzn, a zmniejszają umiejętność kochania, która leczy rany. I co najgorsze może być tak właśnie, gdy kobieta zajdzie wysoko, ale gdy jej motywacją nie jest dzielenie się, działanie dla dobra świata, społeczeństwa, także mężczyzny, a właśnie taki małostkowy cel, jak udowodnienie, że jest lepsza od mężczyzn.
Ale to ona sama musi w lustro spojrzeć i naprawdę przemyśleć jakie są jej wewnętrzne motywacje.
Żeby mi też ktoś nie zarzucił czegoś czego nie napisałem – czyli, nie popadajmy w skrajności. To, że kobieta jest kobieca dla mężczyzn to nie znaczy, że automatycznie jest niewykształcona, czy nie jest bogata, czy nie zarządza wielką firmą, nie znaczy też, że na odwrót ma być głupia i na tej podstawie potem niektóre wyciągają wnioski – no tak, mężczyźni wolą te głupie lale, a to nasza niedola że urodziłyśmy się inteligentne!
I nie chodzi też o to, że każda kobieta sukcesu będzie miała trudniej, bo przecież wiele z kobiet jest naprawdę samoświadomych i potrafią porozumiewać się ze swoimi instynktami, a co za tym idzie stawiać na inne zachowania.
Pamiętacie jak na początku pisałem – są dwa typy kobiet: sukcesu i „sukcesu” – rozróżniajmy je.
Jeśli któraś z kobiet wzięła to mocno do siebie to zapewne jest tą w cudzysłowie i musi popracować nad sobą.
Manna z nieba spada tylko genetycznym bóstwom…
A tych jest naprawdę mało. Nie bądźmy naiwni.
Część kolejna w przyszłości.
=
Źródło o niewierności kobiet z bardzo żeńskimi cechami twarzy:
Men’s strategic preferences for femininity in female faces –
Anthony C. Little1, Benedict C. Jones2, David R. Feinberg, David I. Perrett
School of Natural Sciences, University of Stirling, UK Institute of Neuroscience and Psychology, University of Glasgow, UK Department of Psychology, Neuroscience and Behaviour, McMaster University, Hamilton, Ontario, Canada School of Psychology and Neuroscience, University of St Andrews, UK
Swojego czasu zrobiłam błąd i zagłębiając się w ideologię redpill, przyjęłam wszystko na słowo. Ostatnio postanowiłam się przyjrzeć tej sławnej ścianie na którą natykają się kobiety po 30…. I… Nie widzę czegoś takiego. Tzn. Oczywiście, są kobiety mało atrakcyjne np. Grubsze czy z nieproporcjonalnymi rysami twarzy, zaniedbane itd, ale tutaj podejrzewam, że były takie nawet w wieku 20+ lat. W większości kobiety po 30 (a nawet po 40) są jeszcze bardzo atrakcyjne, zwłaszcza jeżeli wieku 20+ nie wpakowały się w pieluchy, żeby nie przesypiać przez kolejne kilka lat całej nocy, żyć w ciągłym stresie, napięciu itd. Rzeczywiście, kobiety posiadające dzieci wyglądają z reguły starzej (choć też nie zawsze).
Kolejna sprawa – obserwuję, że coraz więcej kobiet deklaruje że nie chce mieć dzieci. I to coraz więcej kobiet atrakcyjnych. Ale wiadomo, może im się „odmieni”. Dla wielu kobiet nadal posiadanie dziecka jest jedynym możliwym scenariuszem, bo umówmy się – właściwie nie ma żadnej alternatywy (na pierwszy rzut oka). Ostatnio próbowałam się dowiedzieć jakie życie prowadzą kobiety po 40, które dzieci nie mają (bezdzietnik.pl – polecam) i właściwie dowiedziałam się, że jest to: kariera, dalsza edukacja i podróże. Co na przykład mnie nie przekonuje w pełni, chociaż ktoś inny pewnie będzie zadowolony 😀
Okazało się, że mam taki „przypadek” w swoim otoczeniu – koleżankę, która ma 40 lat i nie ma dzieci i mieć ich nie będzie, nigdy nawet nie planowała. Pomimo prawie 20lat różnicy między mną a nią, nasze życia niemal niczym się nie różnią 😀 (a zawsze miałam wrażenie, że 40-latki prowadzą poważne, poukładane życia przy boku męża i z gromadką nieco już podrosnietych dzieci). Obie przesypiamy całą noc, obie wstajemy rano w spokoju i bez akompaniamentu drącego się Bombelka, obie pracujemy, a po pracy nie musimy biec do domu (chociaż ja osobiście lubię biec do domu zeby się w nim zabarykadowac i nie wychodzić aż do rana xd), w zlewie nie zastaje nas stos brudnych naczyń, chyba że same go tam zostawimy i same ustalamy co chcemy robić w wolnym czasie. Nie musimy dostosowywać się do Bombelka czy męża. I jak Tak sobie myślę, to to jest super alternatywa od posiadania rodziny (biorę pod uwagę dołączenie do tego planu męża, o ile umie po sobie sprzątać :D) Okazuje się, że można żyć bez dzieci i być szczęśliwą, tylko cały czas jest wmawiane, że kobieta to tylko do zajmowania się domem (co w sumie jest spoko jeżeli to lubi i nie musi dodatkowo tyrac na etat). Na szczęście jest coraz więcej kobiet, które pokazują że wcale nie ma jednego możliwego scenariusza.
I co do kobiet, które robią karierę i są „męskie”. Ostatnio zmienił mi się nieco zakres obowiązków i dostałam kilka osób do wprowadzenia ich w obowiązki i pilnowanie, czy sobie z tym wszystkim radzą. Nie wiem, nie czuję się męsko pomimo że dostałam jakąś „władzę”. Podeszłam do tego normalnie i zamiast sucho przekazywać informacje, to postanowiłam te osoby otoczyć wsparciem i pomocą. Może źle robię i powinnam była dawać polecenia „zrób to i to” a potem dać opieprz „źle zrobione! Przeczytaj sobie jak to robić, a w ogóle to zanim zadasz jakieś pytanie to zastanów się 2x, bo nie mam czasu co chwilę ci odpowiadać” 😀 Okaże się za jakiś czas.
Rozpisałam się :>
Nie chodzi o to, że kobiety po przekroczeniu pewnej granicy wiekowej (czasem opisywanej jako 25, czasem 30, czasem 35 lat) nagle zamienia się w trola lub ogra. W rzeczywistości jest to moment, kiedy kobieta zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że jej atrakcyjność w oczach osób, którymi ona sama jest potencjalnie zainteresowana, będzie już tylko maleć, oraz że ma niewielkie szanse stając w szranki z młodszymi konkurentkami.
Pamiętać należy również o tym, że na to kiedy dana kobieta zderzy się z ową ścianą ma wpływ wiele czynników. Nie jest to tylko sam wygląd fizyczny.
Jaki ma to związek z redpill?
Jeżeli jesteś introwertykiem i taki masz plan na życie – to ma to jakiś sens. Jednak w ogólnym ujęciu jesteśmy zwierzętami społecznymi i większość osób ma potrzebę tworzenia i utrzymywania rodziny oraz więzów rodzinnych. Co nie oznacza że dotyczy to wszystkich.
Nikt nie wmawia, że jest to jedyny scenariusz, który każdy ma realizować. Jest to scenariusz, który sprawdzał się przez tysiące lat.
Są ludzie, którzy są szczęśliwi np. kiedy zabijają – nie będziemy gloryfikować takiego podejścia, tylko dlatego, że bardzo mała grupa uznaje je za właściwy.
W przypadku braku chęci do założenia rodziny jest podobnie. Jest pewna nieduża grupa osób, która uznaje że jest to dobre podejście do życia i realizując je, czują się szczęśliwi i spełnienie Ale to nie oznacza, że mamy takie podejście traktować jako normę, lub je promować.
Swojego czasu zrobiłam błąd i zagłębiając się w ideologię redpill, przyjęłam wszystko na słowo.
Czyli co konkretnie? Nie ma jednej filozofii red pill, są różne źródła. Jeśli chodzi o sprawy pisane u mnie – staram się podkreślać, że nigdy to nie tyczy 100% ludzi, bo wyjątki od reguły się zawsze znajdą.
Ostatnio postanowiłam się przyjrzeć tej sławnej ścianie na którą natykają się kobiety po 30…. I… Nie widzę czegoś takiego
Nie widzisz, że kobiety tracą atrakcyjność i płodność wraz z wiekiem? To pierwsze, czyli atrakcyjność oczywiście bywa różnie interpretowane. Są przecież 18 letni chłopcy, którzy potrzebują mamusi, ale i którym podoba się MILF, więc na tej podstawie mogłabyś powiedzieć, że 40 latki mają zainteresowanie.
Ale jakie? Miłosne, związkowe, czy seksualne?
I zainteresowanie kogo? 18 latków bez doświadczenia, czy rówieśników?
Utrata płodności z kolei jest naukowa > jak ktoś chce zakładać rodzinę na pewno nie zwiąże się z 40 paro latką uznając ją za atrakcyjną.
W większości kobiety po 30 (a nawet po 40) są jeszcze bardzo atrakcyjne
A to opinia kogo? Twoja, czy większości heteroseksualnych mężczyzn?
Kobiety po 40 w większości bardzo atrakcyjne? Tak mówią mężczyźni?
I atrakcyjne do czego, do seksu, związku, do czego?
Nie zawracajmy rzek dupami! To właśnie feminizm wmówił kobietom, że mają czas, że mogą być egoistkami, że matka i żona to problem, że da się być atrakcyjną 40 latką i do tego rozwiązłą.
Jeśli się do tego przekonujesz, cóż… powodzenia.
Kolejna sprawa – obserwuję, że coraz więcej kobiet deklaruje że nie chce mieć dzieci. I to coraz więcej kobiet atrakcyjnych.
Oczywiście, kariera, wygoda, feminizm, zabójstwo kultury i państwa.
Ostatnio próbowałam się dowiedzieć jakie życie prowadzą kobiety po 40, które dzieci nie mają (bezdzietnik.pl – polecam) i właściwie dowiedziałam się, że jest to: kariera, dalsza edukacja i podróże. Co na przykład mnie nie przekonuje w pełni, chociaż ktoś inny pewnie będzie zadowolony
Można się bawić, kto zabroni.
(a zawsze miałam wrażenie, że 40-latki prowadzą poważne, poukładane życia przy boku męża i z gromadką nieco już podrosnietych dzieci
No ale nikt raczej nie promuje takiego myślenia. Sama sobie nałożyłaś takowe wrażenie. Na logikę – jeśli kobieta nie ma męża, nie ma dzieci, a jednocześnie jest 40chą to jakie może mieć życie? Takie jak 20sto latka, przy czym może być psychicznie zupełnie inna. Albo wino i koty, bo popełniła błędy (a przy ludziach udaje, że jest okej), albo zadowolona, wiecznie mentalna 20 latka, która podróżuje, pracuje, zmienia facetów jak rękawiczki… jak pokazują badania takie kobiety na ogół nie są szczęśliwe, ALE są wyjątki od reguły.
Obie przesypiamy całą noc, obie wstajemy rano w spokoju i bez akompaniamentu drącego się Bombelka, obie pracujemy, a po pracy nie musimy biec do domu (chociaż ja osobiście lubię biec do domu zeby się w nim zabarykadowac i nie wychodzić aż do rana xd), w zlewie nie zastaje nas stos brudnych naczyń, chyba że same go tam zostawimy i same ustalamy co chcemy robić w wolnym czasie. Nie musimy dostosowywać się do Bombelka czy męża.
Jak wyżej, egoizm jest bardzo wygodny. Kurcze, no nic nie trzeba wtedy, high life! Ani zmywać, ani myśleć o nikim, ani się nikim opiekować, tylko dbać o własną przyjemność. Normalka.
Okazuje się, że można żyć bez dzieci i być szczęśliwą, tylko cały czas jest wmawiane, że kobieta to tylko do zajmowania się domem
Ja nie wiem kto tak wmawia.
Jeśli one realnie są happy to w porządku – ale nie wiesz jak jest naprawdę, bo ludzie zakładają maski, a szczerzy to są to jak się z nimi znasz kilka lat i to po grubej dawce alkoholu, który rozwiąże język.
Ostatnio zmienił mi się nieco zakres obowiązków i dostałam kilka osób do wprowadzenia ich w obowiązki i pilnowanie, czy sobie z tym wszystkim radzą. Nie wiem, nie czuję się męsko pomimo że dostałam jakąś „władzę”. Podeszłam do tego normalnie i zamiast sucho przekazywać informacje, to postanowiłam te osoby otoczyć wsparciem i pomocą. Może źle robię i powinnam była dawać polecenia „zrób to i to” a potem dać opieprz „źle zrobione! Przeczytaj sobie jak to robić, a w ogóle to zanim zadasz jakieś pytanie to zastanów się 2x, bo nie mam czasu co chwilę ci odpowiadać”
Ale, że niby to jest męskie? Lider zawsze musi być jednocześnie surowy (by nie wejść mu na głowę), ale też pomocny (by ludzie chcieli za nim iść sami z siebie, a nie z pozycji strachu przed karą i jego nerwami). Nikt nie lubi lidera, którego opisujesz i to nie jest męskie. Tak samo nie jest kobiece, że się pomaga jako lider.
Mój kolega powiedział mi kiedyś że milfy to jedna z najczęściej wyszukiwanych kategorii porno wśród mężczyzn. Sama gdy przeglądałam opowiadania męskie na forum erotycznym to dojrzała, ale zadbana kobieta która nęci mężczyznę, jest nachalna i władcza to jeden z najczęstszych motywów pojawiających się w tych tekstach, a takie teksty to przecież odzwierciedlenie pragnień, bo po co ludzie by pisali te swoje grafomaństwa? Nie mam żadnego interesu w tym żeby starsze kobiety były widziane jako atrakcyjne, jest mi to obojętne.
Cały ten post (o ile nie jest prowokacją) nadaje się do spuszczenia w klozecie. A jego clou stanowi poniższe:
To zdanie mówi wszystko. Nic dodać, nic ująć.
Nie wiem czy można mówić o tym, bo to tabu, ale… jest jeszcze opcja „mam chciane i kochane dzieci z partnerem”. I takie osoby: przesypiają noce (jak dziecko chore to mają zmiany, bo są partnerami), mają dalej angażujące hobby i czas na to (wymieniają się opieką nad bąbelkiem, bo są partnerami), jeżdżą często za granicę gdy mają ochotę (i jeszcze, uwaga, trzymaj się mocno… nieraz wyjeżdżają osobno z swoimi znajomi, a partner pilnuje bąbelki!). Takie pary nie są wyjątkami, to ludzie, którzy mieli hobby/pasje/wizje na siebie przed założeniem rodziny i to kontynuują po prostu. Gdyby wybrali życie we dwoje/pojedynkę – żyliby dokładnie tak samo. Odbyliby te same podróże, kontynuowali pasje, rozwijali się – bez względu na stan matrymonialny czy ilość/brak bąbelków.
„nie musimy się dostosowywać do bąbelka czy męża” – to dość niedojrzałe/egoistyczne podejście do relacji z drugą osobą. Nieważne czy drugą osobą jest bąbelek/mąż/siostra/mama/przyjaciółka. Druga osoba nieraz może potrzebować żebyś się dostosowała czyli wykazała empatią (choroba, wypadek, ciężka sytuacja, potrzeba bliskości, wyrozumiałości).
Niestety, ale nie jest to prawda. Z reguły dla siebie jesteśmy mniej atrakcyjni niż w rzeczywistości. A wynika to właśnie z tego, że widzimy siebie na co dzień i widzimy rzeczy, których na co dzień inni nie widzą. Albo nam się tak wydaje. Prosty przykład z siłowni, gdzie u mężczyzn, którzy mają bff poniżej 10% słyszałem, że skóra, która wisi to…. tłuszcz. Albo, że mają nieasymetyczną klatkę, bicepsa czy cokolwiek. Ja tego nie widziałem i nie widzę. Ci ludzie widzą siebie mniej atrakcyjnymi niż są w rzeczywistości.
Mój przykład też to potwierdza. Widzę po sobie, że mam do zbicia 6-8 kg i jeszcze jest sporo do poprawy a chłopak, który treneruję z trenerem personalnym (zrobiliśmy wspólnie jeden trening) twierdzi, że jestem świetną reklamą dla niego. Ludzie podchodzą do mnie na siłowni i pytają się jak ćwiczyć, jak odżywiać się co robić. A ja jestem w szoku! Bo nie ogarniam o co im chodzi. Jestem świadom, że wyglądam dobrze, ale czasami opinie to są przesadzone.
I każdy trener personalny potwierdza to samo, że ich podopieczni przed zawodami mają poczucie, że są za grubi albo za mali.
Dlaczego widizmy siebie inaczej w lustrze a inaczej na zdjęciach? Ludzkie oko ma ponad 576 megapikseli. Z kolei nowe aparaty nawet jeśli mają 32 megapiksele to i tak jest to… 10 razy gorsza jakość!
Zwróćcie jeszcze uwagę, że często na zdjęciach inaczej dla nas wyglądają osoby, z którymi na co dzień przebywamy.
Kolejny przykład to taki, że jak byłem w ostatnich miesiąsach u kilku lekarzy (chirurg oraz dwóch dermatologów). U siebie widzę, że mam skrzywioną przegrodę (miałem złamany nos) to chirurg sprawdzał to na rentgenie i drożność nosa oraz z bliska przyglądał się. Chciałem usunąć blizny to dermatolog sprawdzał je pod światłem czy coś widać i nazwał je co najwyżej zadrapaniami.
Kolejny przykład z brzegu to zęby, gdy dentyści zawsze mówia mi, że mam piękne, duże zęby. A ja myślę o co im chodzi.
Pomijając osoby narcystyczne to normalni ludize widzą swoje mankamenty i w ocenie innych jesteśmy dużo bardziej atrakcyjni. My widzimy swoje „mankamenty” kilka razy bardziej i wyolbrzymiamy.
Dla mnie miarą mojej atrakcyjności jest to jakie kobiety mną się interesują i którym się podobam. Ale nie ukrywam, że dużo lepszy feeling mam z dziewczynami, które rozwijają się, studiują, pracują, są atrakcyjne oraz inteligentne. Te ostatnie słowo klucz, bo one są świadome są tacy mężczyźni, którzy nie będą czekać na królewne i mogą sobie wybierać z wielu. Niestety wiele kobiet jest narcystycznych i ich wycena na rynku matrymonialnym jest bańką spekulacyjną w porównaniu do tego co mogą zaoferować od siebie.
Dla mnie personalnie to ogromny plus, że kobiety rozwijają się i podnoszą swój status społeczny. Nie pochodzą z bogatej rodziny (majątek zdewaluował się) a jedyne co posiadam to swój talent, pracę oraz aparacyję. I nie ukrywam, że właśnie zaradne, ładne, inteligentne kobiety najbardziej mnie doceniają. Dla nich nie ma to znaczenia czy teraz mam kasę, bo wiedzą jak rozwijam się, jakie mam plany, jestem dla nich atrakcyjny i wolą ze mną spotykać się z niż z mężczyznami o niższym potencjalne wizualnym oraz intelektualnym tylko mających dużo, dużo większe wsparcie rodziny.
PS. Miałem okazję rozmawiać z pewnie około 100-tką kobiet w ostatnich miesiącach. Rozmowy, flirt, spotkania czy seks. I wiele „zajętych” nie jest zadowolona ze swoich związków. I raczej są ze strachu czy z przyzwyczajenia.
Z resztą w długi weekend napiszę ciekawy tekst na ten temat. W końcu trochę wolnego w życiu, ale nie tak do końca 🙂
Badania naukowe temu przeczą: https://faculty.chicagobooth.edu/nicholas.epley/EpleyWhitchurch2008.pdf
Przykłady które podajesz jako potwierdzenie swojej tezy w mniejszym lub większym stopniu można by podciągnąć pod zaburzenie jakim jest Dysmorfofobia.
W lustrze widzimy swoje odbicie… Stań przed lustrem i przyłóż dłoń do prawego policzka. Parząc w lustro zobaczysz że Twoja ręka powędrowała w stronę policzka po prawej stronie. Zrób to samo stojąc przed kimś i poproś swojego pomocnika, by powiedział po której stronie Twoja ręka powędrowała do góry. Z perspektywy obserwatora będzie to wyglądało tak, że uniosłeś dłoń po lewej stronie (patrząc z perspektywy obserwatora).
Ot i cała tajemnica, dlaczego na zdjęciach wyglądamy „inaczej”. To nam się wydaje że wyglądamy inaczej, ponieważ na co dzień obserwujemy swoje odbicie.
Co do tych 576megapikseli to Roger N. Clark na swojej stronie (https://clarkvision.com/imagedetail/eye-resolution.html) opisał dość dokładnie z czego wynika ta wartość i że nie można jej porównywać do 1:1 z rozdzielczością aparatu.
Przykłady które podajesz jako potwierdzenie swojej tezy w mniejszym lub większym stopniu można by podciągnąć pod zaburzenie jakim jest Dysmorfofobia.
Czasem narcyzm i perfekcjonizm, czyli wyszukiwanie w sobie rzeczy do poprawy, czasem nieustanne.
Wiesz, jedno to zainteresowanie kobietami sukcesu (podkreślę, tymi co robią to z powodu wysokiego IQ, dojrzałości itd. a nie z powodu kompleksów, próby wywyższenia się nad mężczyzn itd.) a co innego jeszcze utrzymać z nimi długi związek. Miałeś takowy z taką kobietą sukcesu? Statystyki przeczą, że mężczyźni mogą przeganiać ich często nierealistyczne wymagania, po prostu nie mają takich możliwości.
Nie lubie Cie wiesz TOT? Jestes arogancki i nie szanujesz nikogo. Rozumiem, ze masa kolesi stuka zajete panny, ale chwalenie sie tym nic Ci prestizu nie doda. Takie opowiesci imponuja nastolatkom a nie doroslym ludziom. Ile Ty masz lat?
Mam nadzieje ze ten Twoj tekst pod wdziecznym tytule „jestem taki zajebisty, ze sam sobie zazdroszcze” Redpiller go nie zamiesci
Jestes arogancki i nie szanujesz nikogo.
A Ty kogo szanujesz, bo nie zauważyłem? Nieładnie tak wytykać komuś co samemu się często pokazuje.
Mam nadzieje ze ten Twoj tekst pod wdziecznym tytule „jestem taki zajebisty, ze sam sobie zazdroszcze” Redpiller go nie zamiesci
Jak coś będzie wartościowego przekazywał to zamieszczę. Po to jest dział „artykuły czytelników”. Każdy coś może od siebie dać, a nie tylko brać 🙂
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,163229,24629481,a-jak-nie-dogadamy-sie-z-facetami-to-zamieszkamy-z-inna-kobieta.html?disableRedirects=true
„(…) chcemy pracować, chcemy się kształcić. A mężczyźni nie”
rzeczywiście, wiele kobiet odbiera formalne wykształcenie, często na podrzędnych wydziałach psychologii, socjologii, marketingu etc. Jest całe mnóstwo pań z dyplomami wyższych uczelni, które nic nie potrafią, niczego nie wytwarzają, a jedynie grzeją stołki w instytucjach rządowych* lub zajmują się wytwarzaniem bełkotu.
w tym czasie mężczyźni – którzy nie kształcą się na uczelniach – podwyższają kwalifikacje (programowanie, obsługa obrabiarek konwencjonalnych i cnc – państwowe szkolnictwo zawodowe leży, ale prywatne firmy wypełniły niszę na rynku), a jeśli nawet wykonują najprostsze prace fizyczne, to są to prace _potrzebne_, do których „wykształcone kobiety” się nie garną**.
cała reszta wykształconych pań nie zajmuje się (zazwyczaj, podkreślam) niczym produktywnym.
jak już gdzieś wcześniej napisałem – można ukończyć automatykę na WAT, a można też ukończyć 'coaching i mentoring’ (tak! jest coś takiego!) na UMCS.
papier papierowi nierówny.
która z tych wykształconych pań czytała pisma Znanieckiego, która zna „Orientalizm” z oryginału, a nie tylko z opracowań typu „Zarys dziejów kulturoznawstwa dla studentów”?
* np. Wojskowe Pracownie Psychologiczne, które są zdominowane przez kobiety w przedziale wiekowym 30-40 – rozwinę ten temat wkrótce, bo jest bardzo ciekawy.
** wydziały uczelni technicznych też zresztą są zdominowane przez mężczyzn (gdzieniegdzie próbuje się temu zaradzić, stosując parytety lub stypendia dla kobiet – podobno z miernym skutkiem).
Pawlikowska to fajna babka, pisze sensownie 😉
I właśnie dlatego mężczyźni zawsze będą milej widziani w społeczeństwie, a kobiety nie 😉
orki piłaś coś? Gadasz od rzeczy
ech,
to kto jest bardziej produktywny? Kto przynosi zysk, a kto stratę?
na 1000 mężczyzn i 1000kobiet, większy zysk przynoszą mężczyźni, kobiety są niepotrzebne, generują same straty.
oczywiście generalizuję, ale daje się zauważyć, że w branżach najbardziej produktywnych pracuje więcej mężczyzn niż kobiet, natomiast tam, gdzie trudniej o wymierne wyniki jest bardzo dużo kobiet. : ) oczywiście kobiety są niezbędne w społeczeństwie – ale czy psycholożki z 'angielskim komunikatywnym’ (i łbem nabitym freudyzmami) są lepsze od kochającej matki i pani domu? Wątpię, bo społeczeństwo ma znacznie większy pożytek z dobrej matki niż z miernej psycholożki-producentki bełkotu. A obecny system wmawia nam, że jest na odwrót – a największym problemem jest to, że coraz więcej ludzi z formalnym wykształceniem stanowi bezrozumną masę uzależnioną od tegoż systemu.
i jedynym sposobem wyjścia z tego impasu jest wychowanie i wykształcenie nowego pokolenia ludzi, którzy w trakcie edukacji nabędą intelektualne narzędzia, które pozwolą im przeciwstawić się inzynierii społecznej.
kochająca matka przynosi same satraty. Jeszcze jak ma dzieci to x liczba dzieci. A praca (domunata mowi sama za siebie) jest nie wystarczajaca na godne utrzymywanie rodziny, więc wymyślono 500+ i inny socjal (dla najbiedniejszych). Czyli same straty. Pracujacy zdrowy mężczyzna jest lepiej postrzegany bo przynosi zysk. Kobieta kojarzy się ze stratą i obowiązkiem odkładania czy to rodziców, potem męża, potem przez państwo. Jednak może to ulec zmianie i jeżeli kobiety wyrzekna się macierzyństwa, to jest szansa że zaczną tak jak mężczyźni przynosić zysk. Wiadomo jeszcze są kobiety, które rodzą i przynoszą straty ale przez feministki, ideologie lgbt, promowanie aborcji, będzie ich coraz mniej. Wtedy każdy będzie przynosił zysk a straty zostaną ograniczone do minimum.
a za jedno-dwa pokolenia – wymiana populacji. Afrykanie i Azjaci aż się palą, aby przejąć to, co Zachód wypracował (a i również nakradł).
Za dwa pokolenia mężczyźni cywilizacji zachodniej będą bezpłodni . Powodem jest plastik.
I wtedy będzie się używać zamrożonych plemników ale czy one będą”dobre” po tak długim czasie?
ja nie z tych co się obrażają 😉
Nie zmienia to faktu, że wolałbym, by dyskusje były choć trochę na poziomie.
Ech, widzisz to co Tobie wydaję się śmieszne nie oznacza, że takie jest. Bloger chce aby jego strona była merytoryczna a Ty tu z takimi odzywkami od picia. Po prostu nie wypada. Może postaraj sie zachować jakiś poziom wypowiedzi i ogłady. Piszę tonie po to aby Cię zawstydzić ale aby zwrócić Ci uwagę. A zrobisz jak zechcesz.
Te całe „kobiety sukcesu” to podstarzałe laski z ego jak stąd do księżyca i wymaganiami jak himalaje, z przebiegiem jak mercedes W124. xD
Pozostają tylko koty, wino i narzekanie na facetów. No i oczywiście marzenie o Chadzie, który ma już młodsze na celowniku.
Czekam na kobietę, która weźmie mnie do swojego mieszkania, da swój samochód, będzie obsypywać prezentami a ja będę kochał moją myszkę… Skoro są takie bogate i zaradne to stać je na to, żeby kochać na takim poziomie jak mężczyzna. Czyż nie? 🙂
Spotykam się właśnie z dziewczyną, która jest bardzo atrakcyjna, inteligentna, robi karierę, rozwija się. Pierwsza zainicjowała kontakt, dostałem prezent, zaprosiła mnie na lunch, wspomina o przeprowadzce, często mówi o tym, żebym wrócił do Warszawy.
Z innymi dziewczynami, które podobnie funkcjonują jest podobnie. Wspominają ile zarabiają, jakie mają plany, nawet chciały przeprowadzać się tam gdzie wynajmowałem lokum.
Może to moja subiektywna ocena. Ale np. w Warszawie jak nawet przyjedziesz na randkę komunikacją miejską to nie jest problem. Dziewczyny, które same rozwijają się szukają podobnych mężczyzn i atrakcyjnych.
Z kolei pochodzę z małej miejscowości i tutaj jest odwrotnie. Ego niewspółmierne do tego co reprezentują sobą. Nie narzekam na brak zainteresowania, wręcz przeciwnie, ale mam punkt odniesienia. I jednak jest ciągle sposób myślenia z ubiegłego wieku. Kasa first.
Ale na co zwróciłem uwagę, że jak te dziewczyny pojadą na studia, zaczynają się rozwijać to już zaczynają się zachowywać inaczej. Zmieniają im się wzorce. One rozumieją, że w XXI wieku kilka lat ciężkiej pracy, biznes, ryzyko i można podnieść status majątkowy kilkukrotnie.
TOT co do kobiet, to nie spotkałem się z tym, że jak przyjechałem komunikacją miejską to mnie od razu skreśliła. Podobnie z dziewczynami z małych miast/wsi jak przyjechałem starą, pordzewiałą astrą mamy to też nie było problemu. Chociaż słyszałem różne opinie na ten temat, różne panny się trafiają.
Jednakowoż takiej nie spotkałem:
Spotykałem dziewczyny płacące za siebie i nie księżniczkujące ale wszystkiego z zestawu wyżej wymienionych cech w jednej nie znalazłem.
Pewnie źle szukam ale w sumie jak tak patrzę na ten opis to w tym momencie i tak na taka nie zasługuję, więc może to i lepiej. 🙂
Ok rozumiem… xD
Oj zaczynają inaczej się zachowywać, choć to nie zawsze pozytywna zmiana ale jak rozumiem, ty spotykasz same cudowne kobiety, w co jestem w stanie uwierzyć. 😛
Bardzo mały procent to rozumie, zwłaszcza tych bardzo atrakcyjnych im wszystko spływa z nieba, dosłownie.
Gdyby większość była taka jak piszesz to nie powstałaby ta strona.
TOT juz sie tak nie chwal jakim jestes playboyem, wszyscy to wiemy i podziwiamy. Szacun chłopie.
Częsta zmiana partnerek nie jest powodem do szacunku.
Ma jakiś problem, że nie jest w stanie stworzyć trwałego związku z jedna kobietą, który przetrwa.
zaraz tam problem – korzysta z życia, póki może.
problem to widzą w tym kobiety. Wiadomo, że wg kobiet mężczyzna dojrzały i _normalny_ to taki, który daje na tacy swoje zasoby, rezygnuje z własnych pasji i wypruwa sobie flaki dla swojej myszki. : )
ot, taki 'prawdziwy mężczyzna’ wg większości kobiet (a na pewno wg tych, którym zostało ostatnie pięc minut na złapanie mężczyzny i zajście w ciążę).
korzysta z życia, hym
aktualnie kobiety też korzystają z życia to chyba wszystko jest w porządku, już nie tylko mężczyźni skaczą z kwiatka na kwiatek, ale kobiety również.
Ach, taka żona z 20 licznikiem kochanków marzenie każdego mężczyzny 🙂
na kobiety z dużym przebiegiem zawsze będzie się patrzeć mniej łaskawie – a dlaczego, to wyjaśniono m.in. na tej stronie. 🙂
dlaczego, przecież w końcu kobiety mogą „dorównać” w rozwiazlosci mężczyznom i to bez konsekwencji.
jeżeli mężczyźni tego od nich oczekują . sam powiedz czy w związku oczekujesz seksu czy szanująca kobietę, która „kochasz”?
Orki mezczyzna moze skakac z kwiatka na kwiatek tylko jesli kobiety mu na to pozwola, wiekszosc mezczyzn ma bardzo maly wybor w kobietach albo zaden (jak ja) i maja wybor albo brac to co jest albo samotnosc. To samo z seksem, bardzo malo w okresie najwiekszego libido (20-30 lat) nie sprzyja samoocenie. Nie zrozumiesz tego ze swojej uprzywilejowanej pozycji, zadna kobieta nie zrozumie. Mowisz o uprzywilejowanej grupie mezczyzn ktorzy moga sobie skakac a wrzucasz do wora z napisem „skakajacy z kwiatka na kwiatek” wszystkich mezczyzn
wiesz tyle razy byłam nie taka jak trzeba, że może i rozumiem. A jako itrowertykowi dużo dłużej zajmuje mi „reset”.
Ty masz problem z postrzeganiem.
A Ty chyba nienawidzisz kobiet. Czytając Twoje komentarze stwierdzam, że musisz coś zrobić ze swoim życiem. Siedzisz tutaj a nie wyciągasz żadnych sensownych wniosków.
Dlaczego faceci nie decydują się na związki z karierowiczkami? Z czystego pragmatyzmu. W związki z takimi kobietami trzeba wkładać dużo więcej energii niż w związki z „kobiecymi kobietami”, a szanse na powodzenie są dużo mniejsze.
Gówno prawda. Jeżeli nie jesteś wystarczająco atrakcyjny oraz nie rozwijasz się to taka kobieta nie będzie Tobą zainteresowana. Wolę związki z karierowiczkami, które nie muszą nic udawać, są pewne siebie i to one często inicjują spotkania czy relacje. Wykazują zaangażowanie.
Czyli niedość, że mają do zaoferowania dużo, dużo więcej to są łatwiejsze w relacji niż powiedzmy „śliczne idiotki”, które wyceniają siebie wyżej a nie są wcale atrakcyjniejsze a niewiele mogą dać… poza przebiegiem 😉
Znaczy się nie masz więcej niż ona (wiedzy, zasobów itp.), czyli hipergamia ale to normalna sprawa i ja się im jak najbardziej nie dziwię. Kobiety bardzo rzadko popełniają mezaliansy, no chyba że spotkają takiego „Klaudiusza” no ale działa to wtedy na podobnej zasadzie jak schemat bogaty gość-modelka.
Ah powiedz mi gdzie takie można spotkać? Tak tylko pytam z ciekawości.
I tak i nie, zależy co rozumiesz poprzez trudne. Shit-testy serwowane przez panią na takim poziomie często są dużo wyższego kalibru i bardziej wysublimowane, oblewając je tez tracisz w oczach i po czasie dostaniesz kop w de.
Ja osobiście nie skreślałbym kobiety „na poziomie” o ile byłaby taka jak ty piszesz. Jednak ja widzę tendencję to robienia z siebie nie wiadomo kogo i oczekiwanie arabskiego szejka co najmniej, choć nie u wszystkich i są też w miarę normalne kobiety.
Zdecydowanie tzw. kobiety „sukcesu” nie są skłonne do oferowanie czegokolwiek poza wysokim mniemaniem o sobie. Dla takich kobiet większość facetów jest nie do przyjęcia. Ich wymagania wciąż tylko rosną i praktycznie mało kto je spełnia. A nawet jak któryś zostanie przez taką wybrany to trudno o takim związku myśleć perspektywicznie, ponieważ ciągle należałoby walczyć o zaspokojenie jej rosnących oczekiwań, a tak się żyć na dłuższą metę nie da i poza tym w życiu różnie bywa (nie zawsze jest różowo). Poza tym ile dziś jest kobiet które rzeczywiście się rozwijają, a nie jest to wyłącznie. ich wyobrażenie o sobie.
Oczywiście jest to generalna ocena i w pojedynczych przypadkach może być inaczej, ale przecież mówimy o zjawisku a nie o indywidualnych doświadczeniach wyłącznie.
Dobrze to zostało opisane w artykule. Moim zdaniem dość precyzyjnie oddaje on rzeczywistość.
Aby osiągnąć sukces zwłaszcza w biznesie trzeba być twardy, czasami bezwzględny, przebiegły i owszem także pracowity i wiem o czym mówię. Jeśli ta kobieta rzeczywiście osiągnęła ten sukces to najprawdopodobniej taka właśnie jest i trudno aby nagle w domu zamieniła się w ciepłą, miłą, dobrą kobietę (to tylko w bajkach tak jest). Ludzie mają jakąś określona osobowość, pewne dominujące cechy charakteru i prędzej czy później to wychodzi.
Nie wiem ile Ty znasz kobiet dyrektorów, z te co znam są w związkach, a jeżeli nie to wchodzą w nowe. Jedna dla mężczyzny przeszła na emeryturę i przeprowadziła sie jakies 600km. Super babki, matki, żony. Wiadomo życie nie jest łatwe ale im sie udaje pogodzić życie zawodowe z prywatnym.
To, ze ktoś jest w związku nic nie oznacza w sensie pozytywnym. Nie jest żadnym wyznacznikiem czegoś wartościowego. Liczy się jakość związku. A z tym u kobiet tzw, sukcesu raczej kiepsko. Podtrzymuje to co napisałem wcześniej. Skąd niby wiesz, ze to „super babki, matki, zony”? Bo ci tak powiedziały? Bo za takie chcą się uważać? Przypatrz się partnerom tych kobiet, ale nie powierzchownie. Czy na pewno są tak szczęśliwi?
Już widzę te kierowniczki jak masowo porzucają swą robotę i wysokie zarobki dla faceta, a szczególnie dla tego który miałby mniej od nich zasobów. Pofantazjować zawsze można ale lepiej szybko zejść na ziemię.
Nie można mieć podwójnej osobowości. jak się jest dominujący ma cechy przywódcze to inny nie będzie się w życiu osobistym
znam jednego, w sumie ciężkie z nim życie. Te kobiety już jako mężatki awansowały na takie stanowiska.
chociaż mężczyzny- dobrego kierierownika/dyrektora i jednocześnie dobrego męża nie znam.
A prawda jest banalna. Dominacja i przywództwo u faceta jest w cenie, a u kobiet wręcz odwrotnie.
tylko, że Ci faceci dominujący dyrektorzy nie są dobrymi mężami i zdradzają swoje stałe parnerki (nie z winy tych kobiet, ale w taki sposób reagują na stres co nie jest wytłumaczeniem ich podlega zachowania). Osoba która zmienia się pod wpływem dominacji/władzy rani współmałżonka i niszczy związek czy to mężczyzna czy kobieta. na szczęście teraz kobiety też mogą się wybić i dominować a przez to mają ten sam problem z radzeniem siobie ze stresem co mężczyźni (dyrektorzy). Kobiety potrafią więcej znieść dla „dobra rodziny” niż przeciętny mężczyzna dlatego wydaje się że układ z dominującym mężem jest dobry. A to tylko pozory.
Tu nie chodzi o żaden stres. Po prostu kobiety pragną dominujących facetów ze swej natury, a jednocześnie dziś są uczone, aby same dominowały i stąd ich wielkie oczekiwania. Z jednej strony pragną być równe facetom a z drugiej zachować stare przywileje, bądź facetom dołożyć nowe obowiązki. To się nie może bilansować. Po prostu kobiety i faceci z natury powinni się wzajemnie uzupełniać a nie konkurować ze sobą.
Niestety dziś powszechna jest już zasada równości, więc skoro tak to oboje muszą oferować od siebie a nie czekać na gotowe
„Kobiety potrafią więcej znieść dla „dobra rodziny” niż przeciętny mężczyzna” Naprawdę? Gdzie ty to zaobserwowałaś?. Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie
Dlatego 3/4 pozwów rozwodowych składają kobiety a najczęstsza przyczyna (około 1/3) to niezgodność charakterów a druga to alkohol. xDDDDDD
Z drugiej strony mąż to nie rodzina więc… 😛
Chociaż na rozwodzie tracą najwięcej dzieci…
Tak potrafią więcej znieść a panowie częściej zdradzają.
Takie życie
Rozwody z powodu niezgodności charakterów to ściema bo ludzie chcą od siebie odejść bez orzekania o winie a prawdziwy powód nigdy nie jest podany. Sądy jako instytucja to „przyklepują” bo jak ludzie nie chca być z sobą to dostają to co chcą.
Tak na tym wszystkim najbardziej cierpią dzieci i uczą się od rodziców jak postępować w relacjach z innymi.
Nie panowie, a mała grupa mężczyzn. Większość mężczyzn ma małe możliwości na znajdywanie sobie łatwo partnerek seksualnych. Za to kobiety mają łatwo i do tego lepiej ukrywają swoje zdrady 🙂
Tak potrafią więcej znieść.
Nie dzisiaj. Dzisiaj kobiety bardzo mało znoszą, bardzo mało tolerują męskich wad i słabości, dlatego to one inicjują rozwody częściej. Poza tym nawet jak „znoszą” to i tak częściej narzekają, nierzadko używając przemocy psychicznej.
Właśnie rozmawiamy o tej wąskiej grupie mężczyzn, pod art. o wąskiej grupie kobiet. Nie wyrywaj zdań z kontekstu 😉
Nie wiem o co chodzi, ale niech będzie.
Rozmawiamy o wąskiej grupie osób mających na władzę (dyrektorach). Z takim stanowiskiem wiąże się stres i jest on przekładany na współmałżonka, a często to właśnie ta najbliższa rodzina doświadcza jego skutków. I czy to mężczyźni czy kobiety (dyrektorzy) rozładowują napięcie (stres) często przez alkohol, używki, zdrady (seks) itp.
Dominujący mężczyzna pokaz mi takiego to miej świadomość, że nad nim ktos inny dominuje. Mało jest mężczyzn nad którymi nikt inny nie dominuje. To taki łańcuszek i tak najważniejsza jest umiejętność zachowania zdrowia psychicznego
Napisałaś wyraźnie że panowie czesciej zdradzają czyli WSZYSCY. Nie wiem jak mozna to zrozumiec ze masz na mysli waska grupe a nie wszystkich. Ja nie zdradzam, ale nawet gdybym chcial to nie mam z kim i w tej sytuacji sa rzesze mezczyzn.
Wyrwane z kontekstu mówimy o mężczyznach dyrektorach.
Nie wszystko kręci się wokół Ciebie 🙂 ale nie martw się prawdopodobnie jak zostaniesz dyrektorem to również reakcja na stres związany z pracą będą zdrady stałej partnerki. Chyba, że zostaniesz jednym z nielicznych uczciwych mężczyzn i pomimo zdobytej władzy będziesz potrafił zapanować nad skutkami stresu i będziesz wierny.
Widać, że jesteś pewny siebie w porównaniu do tej reszty stulejarzy. Dokładnie tak myślę jak Ty i pozdrawiam.
Kolejny raz proszę byś nie obrażała ludzi. Czy nie umiesz naprawdę inaczej?
Poza tym zawsze warto zanim się kogoś oceni pomyśleć dlaczego nie jest pewny siebie i dlaczego miałby to być problem?
Jak w artykule – szacunek dla mężczyzny jest ważny, a najwidoczniej dostawali co najwyżej po głowie m.in przez swoją genetykę, wzorce wychowawcze, niską atrakcyjność fizyczną. Więcej empatii, mniej ocen.
Ktoś tu pisał o kobietach per ku*wy i nie została zwrócona uwaga. Mogłam błędnie zrozumieć, że to wasz sposób komunikacji 😉 mój błąd 😉 Jestem tylko kobieta, mogę się pomylić. ;p
Poza tym tu nie chodzi o genetykę, ale o to, że on był jedyny miły.
Gdzie? Mogłem przeoczyć, ale takich komentarzy nie toleruję. Z żadnej ze stron.
Miły = pewny siebie? Taak. Nie ma to jak przypisywać pozytywne cechy lizusom. Tak samo robią feministki kreując coraz to nowych feministów. Czy oni są kochani, szanowani? Absolutnie. I tak się umawiają ze stereotypowo męskimi, a nie milusińskimi (później mają nice guy syndrome, który ich niszczy), a feminiści to są używani co najwyżej do poszerzania elektoratu i dawania im złudnej nadziei na docenienie.
https://www.washingtonpost.com/news/soloish/wp/2016/09/13/im-a-feminist-whos-attracted-to-manly-men/
Feministka twierdzi, ze seksiści są seksowniejsi, niż równouprawnieni:
https://www.psychologytoday.com/us/blog/women-who-stray/201812/feminists-think-sexist-men-are-sexier-woke-men
@TOT. żal mi cię człowieku (uwaga odnośnie całości, nie tego czy innego konkretnie postu). co do tych „kobiet na poziomie”. koło takich to ty nawet nie stałeś. w twoim przypadku nie ma takiej opcji. jest taki tv-serial pt. daleko od szosy. w jednym z odcinków przewija się postać takiego playboya z bożej łaski (na imię mu mietek, współlokator leszka góreckiego w hotelu robotniczym na śląsku). z ciebie playboy pewnie taki sam. najgorsze, że takie typy naprawdę istnieją.