Hipogamia mężczyzn koliduje z uprzywilejowaniem kobiet
Spis treści
- 1 Jeśli problemem jest hipergamia to dlaczego mężczyźni ignorują kobiety o zbliżonym, lub wyższym poziomie, niż własny?
- 2 Mężczyźni są wybierani, a nie „biorą co jest”
- 3 Mężczyźni nie wybierają hipogamii. To kobiety wybierają hipergamię, a mężczyźni są dziś od niej zależni
- 4 „Ta gorsza kobieta” i jak bardzo mężczyzn obchodzi status społeczny kobiet
- 5 Praktycznie cała uwaga społeczeństwa skierowana jest na kobiece troski, problemy i potrzeby. Dlaczego kobiety miałyby chcieć to porzucić?
- 6 Hipergamiczne kobiety nie mają żadnego interesu, by wspierać mężczyzn, których uważają za gorszych od siebie (a więc im bardziej cenimy kobiety, tym bardziej oddalają się od mężczyzn)
- 7 Kobieca biologia zmusza mężczyzn do rozwoju – ale inne zachęty, prawne i kulturowe też są potrzebne. Teraz ich nie ma
- 8 Hipogamiczne ciekawostki
- 9 Hipogamiczne kobiety łączcie się! Mężczyźni ucieszą się, gdy ujrzą (w końcu) inne, niż wszystkie, nieroszczeniowe, dające bezinteresownie wiele od siebie kobiety
- 10 Mężczyzna nie może czekać na księżniczkę, która zapuka do jego drzwi
- 11 Podsumowanie. Hipogamia to chęć oferowania kobietom więcej, niż kobiety posiadają – cecha pozytywna
- 12 Wyjątki od reguły
- 13 Wpisy powiązane:
Hipogamia to chęć mężczyzny do zaopiekowania się kobietą o niższym statusie, niż własny, ale też imponowania jej, wiedzą, pieniędzmi, zasobami, intelektem, tężyzną fizyczną, seksualną sprawnością, technikami seksualnymi, koneksjami, byciem ponadprzeciętnym – ogólnie niewidzianym jako ktoś zwykły i nijaki dla tej kobiety. Każdy z nas chce być w miłości widziany jako ktoś wyjątkowy, choć bardziej – nie jako szarobury, a tym samym łatwo zastępowalny przez kogoś, kto będzie widziany przez naszą kobietę jako bardziej wyjątkowy.
Mężczyzna pragnie być kochany, szanowany, potrzebny i doceniony. Najłatwiej doceni mężczyznę kobieta, która ma mniej zasobów od niego. Równa z mężczyzną kobieta nie doceni niczego, ponieważ jest kompletnie niezależna. Jeśli kobieta uzyskuje wyższy status, niż mężczyzna (np. jest uprzywilejowana, jak dzisiaj) i uważa, że ma wiele więcej do zaoferowania to będzie nim (nimi) gardzić, zamiast szanować, ponieważ sama jest hipergamiczna i pożąda mężczyzn wyższego statusu, niż własny. To jest problem systemu równouprawnienia i kłócącej się z tymi zadaniami biologii. Kobiety straciły dziś cechę patrzenia na mężczyzn, tak jakby oni tego chcieli (jako cennych), za to same nierzadko uważają, że mają być zupełnie za nic traktowane jak boginie/księżniczki (jako bezcenne).
Niektórzy uważają hipogamię za kolejny przejaw złej natury mężczyzn, ponieważ jest to dla nich szukanie „tej gorszej” kobiety, ale jest to fałszywe przeświadczenie, ponieważ nie należy krytykować osób dodających wartości do naszego życia. Krytykować należy te osoby, które są roszczeniowe i żądają więcej, niż same posiadają uważając to jednocześnie za klasyczny przykład miłości.
Jeśli problemem jest hipergamia to dlaczego mężczyźni ignorują kobiety o zbliżonym, lub wyższym poziomie, niż własny?
Pytanie zostało zadane przez kobietę w komentarzach.
To jest problem dwukierunkowy. Gdyby kobiety potrafiły kochać, pożądać i szanować mężczyzn niższego statusu, to mężczyźni mogliby takie kobiety wybierać do związków. Jednak to kobiety są płcią selektywną, odrzucającą zalotników, stąd tak bardzo liczy się męska wartość. Kobiety muszą mieć wskaźniki w którego mężczyznę warto zainwestować. Uprośćmy to do ewolucji, rozsiania i przetrwania genów. Mężczyzna potrzebuje wiedzieć, że dana kobieta jest płodna (atrakcyjna fizycznie) i ma cechy charakteru, które będą świadczyły o lojalności/wierności (aby nie przyniosła tzw. kukułczego jaja). Kobieta z kolei musi wiedzieć, że mężczyzna ma dobre geny, będzie zaangażowany, nie opuści rodziny, ale też, że jest w stanie ją wyżywić, nawet w sytuacji, gdy kobieta będzie niedyspozycyjna. Kobiety zatem rodzą się z dużą wartością, a więc możliwością urodzenia dziecka, a mężczyźni muszą na nią zapracować, tzw. „zmężnieć”, czy też zacząć zarabiać więcej (co zazwyczaj idzie w parze). To jest jednak proces wymagający czasu i uwzględniający zdecydowanie więcej czynników, czy cech, niż to czego wymaga się od kobiet. Jedni mają ku temu lepsze predyspozycje, inni gorsze. Nie ma w tym żadnej równości i sprawiedliwości, ale tak jest.
Przez taki, odwieczny system oceniania mężczyzn – mężczyźni zaczęli żyć, by wypracować szacunek, czasem podziw, by wybili się ponad innych, przeciętnych mężczyzn. I to by było w porządku gdyby nie dzisiejsza, skażona feminizmem kobieta, która stara się udowodnić jak sama jest równa, męska, fajna, dobrze zarabiająca, inteligentna, twarda, czy niezależna. Ta kobieta umniejsza mężczyznom patrząc na nich z góry. Sama oczywiście też oczekuje podziwu, dodatkowo prezentując walory wizualne, ale też rywalizując z mężczyznami na innych polach (ma przewagę w postaci większej wartości biologicznej, ale dziś i prawnej, czy społecznej, dzięki tzw. „równouprawnieniu”). W takiej sytuacji WIELU mężczyzn ma niewielkie szanse na to, by być szanowanymi przez kobiety, dlatego hipogamia jest ich jedynym, a co najważniejsze skutecznym wyborem.
Mężczyźni są wybierani, a nie „biorą co jest”
Niektóre kobiety oburzają się, że są samotne i przyczynę tego stanu rzeczy upatrują w tym, że mężczyźni wolą uganiać się hipogamicznie, za kobietami o niższej wartości, a nie za nimi. Do wyjaśnienia tej sytuacji zastosujmy skalę atrakcyjności od 1-10.
Jeśli mężczyzna 6/10 dostaje negatywną walidację nawet od kobiet 3/10 to dlaczego ma szukać kobiet jeszcze atrakcyjniejszych? Jego samoocena i wiara w siebie jest bardzo niska, choć niekoniecznie się do niej przyzna, żeby nie wyjść na niemęskiego, ofiarę i kogoś kto się użala. Po prostu mierzy siły na zamiary. Ile on ma sił pokazał mu świat doświadczeniami z danymi kobietami, które traktowały go lepiej (te o niższej atrakcyjności), bądź gorzej (te atrakcyjniejsze, patrzące na niego z góry).
Gdyby rzeczywiście ten mężczyzna miał powodzenie u „szóstki”, to by taką kobietę miał. To byłoby zupełnie naturalne, jak w każdym procesie dobierania się w pary. Jednak kobieca szóstka chce mężczyzny minimum 7-8 by być zadowoloną. Gdyby ona chciała takiego „równego sobie” , a nawet „5”, czyli poniżej własnej wartości (byłaby hipogamiczną!), to dałaby mu znaki, albo sama wykazała się inicjatywą ku takiemu związkowi. Wszak jeśli ma wyższą wartość, to i inicjować może, czy prezentować własne cechy, zamiast żyć oczekiwaniami.
Oczywiście jeśli kobieta ma np. niską samoocenę, boi się mężczyzn atrakcyjnych i męskich to będzie szukała uległych pantofli. To będzie jej bezpieczna opcja, choć niekoniecznie będzie szczęśliwa.
Mężczyźni nie wybierają hipogamii. To kobiety wybierają hipergamię, a mężczyźni są dziś od niej zależni
Era niezależności finansowej kobiet, Tindera, portali randkowych, otwartych granic, czy mediów społecznościowych pozwoliła kobietom mieć dużo większy wybór wśród mężczyzn, niż niegdyś. Dla kobiety mężczyzna „smalący cholewki, nie pijący i zarabiający” – to obecnie o wiele za mało – ale kiedyś było to dla niej spełnieniem marzeń. Za mało jest też gdy jest przeciętny, bo takich to ona ma po stu pod zdjęciem pod którym proszą o szansę. Przyczynę wybredności kobiet znajdujemy w tym, że mężczyźni się nimi interesują (aktywnie) zdecydowanie bardziej, niż kobiety mężczyznami (zachowując bierność i jedynie oceniając którzy z zalotników będą „okej”). Mężczyźni mogą się jedynie dostosować, lub zupełnie opuścić rynek matrymonialny.
O tym jak rozregulował się rynek matrymonialny udzielił wywiadu socjolog Tomasz Szlendak – KLIK.
W życiu realnym jest ciut inaczej, niż w internecie. Łatwiej poznać się przez znajomych, w szkole, czy pracy ale nie oznacza to, że kobiety i mężczyźni mają równe szanse na pozyskanie nowego partnera, czy to do związku, czy seksu. Kobiety zawsze tego zainteresowania wzbudzają więcej, dlatego też rzadziej są polującymi, ale raczej tymi, które mogą być upolowane.
Mężczyźni zatem, w przeciwieństwie do kobiet nie mogą liczyć na to, że kobiety będą się nimi opiekować, będą ich utrzymywać, a może będą ich sponsorkami. To jest bardzo wyjątkowe, a zarazem rzadkie zachowanie.
Nie jest możliwym też, by mężczyźni byli hipergamiczni w sytuacji gdy to nie oni wzbudzają zainteresowanie (nie licząc małej grupy popularnych mężczyzn, jak np. piosenkarze, aktorzy, sławni piłkarze itd – wszyscy o wysokim statusie). Rzadko spotykana jest sytuacja, gdy to kobiety są tymi, które chcą dostarczać zasoby i podnosić do góry mężczyzn (to robią nieliczne kobiety – jeśli taka jesteś, gratulacje dla Ciebie i Twoich rodziców, że Cię na taką dobrą, normalną osobę wychowali).
Kobiety zostały oszukane dzisiejszymi możliwościami, jak w przypadku internetu, ale dodatkowo jeszcze padają ofiarą nieznajomości męskiej (?) natury, albowiem to, że dostają tyle komplementów (nawet co do charakteru), wyznań miłości (tak, tak, na pewno) i propozycji, nie oznacza wcale, że są w jakikolwiek sposób wartościowe poza wartością seksualną. Tych mężczyzn nie ma za co chwalić, ale też nie ma co poradzić na buzujący testosteron (który jest jedną z przyczyn idealizacji kobiet przez mężczyzn) i desperację wynikającą z braku możliwości uprawiania tak dużej ilości seksu ile by potrzebowali, czy też braku możliwości bycia kochanym przez kobiety.
Co do tego drugiego, czyli chęci bycia kochanym mężczyźni rzadko się do tego przyznają, ponieważ może to zaburzyć ich obraz męskości, sądzą, że stają się przez takie wyznanie miękcy, jak małe dzieci, które szukają miłości u mamy. Oni (w tym incele) są krytykowani za wyrażenie chęci seksu, ale powinniśmy też czytać to między wierszami – że chcą szacunku, docenienia i miłości. Seks jest ostatnim spoiwem podstawowych potrzeb, które nie są wyrażone. Pamiętajmy jednak, że człowiek może się rozwinąć na wyższym poziomie wtedy, gdy spełni swoje bardziej podstawowe potrzeby, w tym akceptacji, szacunku i miłości.
Problem w tym, że incel może być mniej więcej przeciętnym mężczyzną, ale dzięki hipergamii nawet kobieta jeżdżąca na wózku inwalidzkim może nie być nim zainteresowana.
„Ta gorsza kobieta” i jak bardzo mężczyzn obchodzi status społeczny kobiet
Szukanie tej „gorszej” opcji do związku jest odbierane bardzo negatywnie, a chodzi przecież o wnoszenie wyższej wartości dla niej, opiekę, miłość, pomoc. Dziecko też w takim pojmowaniu jest „gorsze” od rodzica, a jednak spójrzmy jak dobrą, bezinteresowną i bezwarunkową miłość się takiemu dziecku daje. Bo się wnosi wartość. Rodzic też dominuje nad dzieckiem, a nie jest tyranem. Prowadzi i wyznacza granice, tak jak kiedyś mężczyzna był głową rodziny – dominował w rodzinie, miał szacunek i autorytet o który mężczyźni walczą. Tym właśnie zachęcano mężczyzn do tworzenia rodzin i brania odpowiedzialności za kobiety, a dziś zostało to wykreowane jako furtka do upokorzenia kobiety. Jest to wielkie kłamstwo.
Wcześniej uznawaliśmy inne role społeczne i hierarchię, co nie oznacza, że kobiety były wtedy gorsze – po prostu miały inne role, ale role, które większości kobiet odpowiadały, tak jak liderujący charakter mężczyzn. Nie to co dziś mamy – uległego mężczyznę, ale i liderującą, dominującą kobietę. Nie możemy patrzeć na ten temat przez feministyczny pryzmat, bo rzeczywiście wtedy to wygląda jak dosłowne gnębienie – a tak nie było. Kobiety zawsze były bardzo cenione i szanowane, o czym świadczy nawet patriarchalne otwieranie im drzwi i tolerowanie kobiecych słabości, a męskich już nie – sami siebie gorzej traktujemy, niż kobiety.
Inna sprawa, że mężczyźni tak naprawdę są bardziej obojętni wobec tego, czy kobieta ma niższy, czy wyższy status od nich. Nie mamy zawsze na celu w głowie „szukania tej gorszej”, tylko tej, która nas uszanuje, pokocha i doceni, a przy tym będzie seksualnie dostępna na wyłączność. Musimy myśleć która da nam te walory i uczucia – i dziwnym trafem wychodzi, że robi to „ta gorsza” – proszę o rozumienie mojego metaforycznego pisania w tym aspekcie.
Gdyby mężczyzna patrzył na kobietę, że musi być od niego gorsza, by się dobrze czuł to pokazywałby tylko kompleksy, ewentualnie arogancję i niedojrzałość. W ten sposób tego nie powinniśmy pojmować, bo to nie jest męskie i to nie jest to co tłumaczymy. Kobiece za to jest szukanie kogoś, kto podciągnie kobietę do góry, a na pewno nie narazi ją i ewentualnie ich dzieci (choć dziś – jej dzieci) na straty. I to jest reguła. Reguła, która póki co doprowadza do mizoandrii, bo przecież jak nie każdy facet to świnia, to jakiś za mało inteligentny, za mało męski, chłopiec co najwyżej, albo jest nieprawdziwy (tutaj tekst o technikach poniżania mężczyzn) – a kobiety na ogół bujają samooceną w obłokach.
Mężczyźni choćby chcieli nie mogą szukać kobiet postawionych wyżej od nich, bo kobiety omijają ich szerokim łukiem jeśli są „w dołku” i sytuacji, gdy to kobieta musiałaby oferować od siebie więcej. Kobiety setkami lat nie były do tego przyzwyczajone (choć oczywiście nie warto zrzucać winy na przodkinie). Wobec dzieci – to co innego. Tutaj mogą się poświęcić do szpiku, ale wobec mężczyzn – nie. Mężczyźni wobec kobiet – tak. I tego społeczeństwo oczekuje, ale wtedy kłamie o równości płci.
Możemy sądzić, że dziś kobiety prezentują o wiele wyższy poziom, niż kiedyś, bo mogą walczyć o wyższy status. Nic bardziej mylnego. Kobiety jako cała grupa nie prezentują wyższego poziomu, tylko dostały przywileje i stąd ich rosnąca roszczeniowość, a dodatkowo hipergamia – czyli nawet gdy dana kobieta oferuje sobą niewiele to szuka „księcia z bajki”. Mężczyźni cieszyliby się, gdyby realnie kobiety wnosiły dla nich więcej wartości, ale zamiast tego kobiety jedynie zwiększyły swoje wymagania. Stąd dziś takie rozłamy społeczne, bunt tych mężczyzn nieatrakcyjnych – np. inceli, tona rozwodów i zanik małżeństw, rywalizacja w związkach, zamiast współpracy. Kobiety wysokiej wartości musiałyby przestać być egoistkami i egocentryczkami, by mężczyźni się cieszyli, że takie kobiety są. W innym wypadku niczego to nie daje ani jednej, ani drugiej płci.
Praktycznie cała uwaga społeczeństwa skierowana jest na kobiece troski, problemy i potrzeby. Dlaczego kobiety miałyby chcieć to porzucić?
Dlatego tutaj warto też wspomnieć, że przez hipergamię kobiet, większą empatię do nich, emancypację i rosnącą wartość (?) kobiet – wielu mężczyzn jest samotnych, jest incelami, nie mają żadnej szansy ani na seks, ani na miłość, co najczęściej jest równoznaczne, ponieważ wchodzi się w związki dla emocjonalnych więzi, często wymiany zasobów, ale też seksualnej bliskości.
Taki „causal sex” co tydzień z inną kobietą zarezerwowany jest dla najbardziej przystojnych mężczyzn. Jeśli chodzi o powodzenie mężczyzn u kobiet, wygląda to tak, że jedni zgarniają wiele kobiet, inni nie mają żadnej, lub „cieszą” się ochłapami kurczowo trzymając się jednej partnerki (Rozkład Pareto). Partnerki, która często nad nimi dominuje, nie uważa, że ten mężczyzna jest na jej poziomie, bo ten mężczyzna jest w jakiś sposób zależny, nie ma wyboru (wśród płci przeciwnej), a ona go ma. To ona staje się coraz bardziej niezależna dzięki ginocentryzmowi, który potrzeby kobiet stawia na pierwszym miejscu i ułatwia życie. I taka kobieta ma wielkie szanse na to, że się rozwiedzie/zainicjuje rozstanie. U mężczyzn jedyną opcją jest – walcz , dostosuj się, albo giń (i nie przekaż genów).
Mężczyźni jednak nie widzą, że mają o co walczyć w związkach, albo koszty (i ryzyko!) przekraczają zyski, więc się wycofują i nazywane to jest kryzysem męskości. Jeśli kobiety wchodzą w związki szukając kogoś lepszego (hipergamia) – to mężczyzna na związku traci, bo wchodzi w związek, z kimś kto ma mniej. I mimo to on nie jest na tyle szanowany, kochany, ani nie jest zabezpieczony przy rozwodzie, czy też jeśli chodzi o dzieci, ani nawet przy fałszywym oskarżeniu o przemoc, by ponosił te wszystkie koszta.
Ten mężczyzna nie chce też mieć męskiej z charakteru kobiety, toksycznej, dziś zwanej eufemistycznie „suką” czy „zołzą”. Jeśli on wnosząc więcej ma z nią cały czas rywalizować, a ona go ma zamiar testować – czy zapewni więcej zasobów, czy da jej więcej uwagi, znosić jej dramy i kłótnie, albo mowę, że jest niewystarczający, ze ona jest od niego lepsza, że zaraz inny się nią „zajmie”, to jemu się nie chce. Bo on nie wchodzi w związek, by walczyć, a niestety tego jesteśmy dziś uczeni – zupełnie wypaczonego pojęcia miłości, egoizmu i próby skorzystania na związku, oczywiście dając ku temu większe możliwości kobietom. Bo kobiety są dla społeczeństwa ważniejsze.
Im jest dobrze, więc ciężko oczekiwać, by się wstawiały za mężczyznami chcącymi coś zmienić. Tym bardziej jeśli dodatkowo są toksyczne.
Hipergamiczne kobiety nie mają żadnego interesu, by wspierać mężczyzn, których uważają za gorszych od siebie (a więc im bardziej cenimy kobiety, tym bardziej oddalają się od mężczyzn)
Kobiety muszą uświadomić sobie ile mogą zmienić w tym świecie, na polu prawa, rodziny, wartości, czy związków, bo ich głos liczy się aktualnie bardzo mocno. Mają sporo przywilejów i władzy w społeczeństwie.
Niestety zmiany w dynamice damsko-męskiej zachodzą powoli, więc roszczeniowe i egocentryczne kobiety są nadal zbyt rzadko krytykowane, tak samo jak męscy biali rycerze, którzy daliby się pokroić za kobietę, tylko dlatego, że jest kobietą, a na drugiego mężczyznę plują (i nawet jak kobieta ich zdradza to nie atakują jej, która złamała z nimi umowę, a mężczyznę, z którym zdradziła). Póki kobiety będą zbierać zainteresowanie niezależnie od tego jaki mają charakter czy wygląd (bo grube jest piękne, a „wymuszanie” dbania o siebie przez kobiety jest złowieszczym narzędziem patriarchatu), to kobiety nigdy nie staną się lepsze ani jako kobiety, ani jako matki, ani jako osoby, ani jako pracownicy, ani jako pracodawcy. Tylko presja uczy, a więc z jednej strony bardziej hipergamia, a nie hipogamia, lub przeciwnie – równe społeczeństwo, oparte na cenieniu kompetencji i umiejętności, społeczeństwo nie ginocentryczne.
Kobieca biologia zmusza mężczyzn do rozwoju – ale inne zachęty, prawne i kulturowe też są potrzebne. Teraz ich nie ma
Gdy mężczyzna jest odrzucany przez kobietę ma on trzy opcje. Pogrążyć się w rozpaczy, rozwinąć, lub obniżyć poprzeczkę. Najtrudniej się oczywiście rozwinąć, ale jest to jednak jeden z lepszych, zupełnie naturalnych bodźców do rozwoju.
Hipergamia kobiet nie do końca jest negatywna. Co prawda wielu mężczyzn znika z rynku matrymonialnego przez nią, a jakiś procent mężczyzn przez to jest poligamicznymi i ma bardzo dużo partnerek seksualnych, których jednak kobiety nie mogą zmusić do monogamicznego poświęcenia na rzecz jednej z nich to jednak hipergamia kobiet zmusza mężczyzn do przeskoczenia pewnych granic i barier. Aczkolwiek nie w tej formie, w której ją widzimy dzisiaj – czyli nastawionej antymęsko i antyrodzinnie (gdzie te tanie mieszkania i warunki do wychowywania dzieci, lub jakiekolwiek profity dla mężczyzn/ojców?), oraz kulturze wmawiającej kobietom, że są równe, jak są nierówne i są lepsze, bo się urodziły kobietami. To jedynie rodzi sprzeciw, bo na to wszystko trzeba dowodów i czynów.
Dla wielu mężczyzn skuteczny rozwój nie będzie możliwy, bo dla przykładu gdy zrównujemy zarobki kobiet i mężczyzn, czy gdy dostają parytety (a potem są pytania – czy kobieta dostała posadę za posiadanie waginy, czy jednak za kompetencje) to nie ma możliwości, by mężczyzna takiej kobiecie zaimponował. W równości płci zachodzi albo powielenie wartości, którą mamy, czyli musimy żyć z kimś kto ma tyle samo, jest taki sam (a są ludzie, którzy twierdzą, że przeciwieństwa się przyciągają i oni tutaj będą nieszczęśliwi), albo wymiana różnych wartości, ale na podobnym poziomie, czyli tak jak było kiedyś – role płciowe.
Oczywiście nadal największe zainteresowanie budzą męscy mężczyźni i kobiece kobiety.
Hipogamiczne ciekawostki
Zdrada
Jednym z wytłumaczeń (nie usprawiedliwień!) zdrad starszych mężczyzn z młodszymi partnerkami podaje się wiek tych kobiet, aczkolwiek dzięki zrozumieniu hipogamii możemy dodać wniosek o tym, że te kobiety po prostu tych mężczyzn doceniały i szanowały.
Rozwody
Kobiety rozwodzą się i kończą związki najczęściej, gdy same zdominują mężczyznę – czymkolwiek: zarobkami , wykształceniem, psychicznie, fizycznie, czy seksualnie. Sfer w których kobieta może czuć się lepsza jest sporo. Jest to bardzo problematyczne zagadnienie z przynajmniej dwóch powodów:
- kobiety lepiej zarabiające odtrącają mężczyzn gorzej zarabiających (i ogólnie – których uważają za gorszych od siebie)
- kobiety gorzej zarabiające są motywowane przez państwo socjalne/opiekuńcze do rozwodów, ponieważ rozwód i w efekcie zazwyczaj samotne macierzyństwo zapewnia im granty
Bardzo mało takich związków trwa w szczęściu, gdzie kobieta zarobi 4x więcej od mężczyzny w porównaniu do związków, gdzie to mężczyzna tyle zarobi i dzieli się pieniędzmi/zasobami z kobietą. Ba, teraz jest to nazywane przemocą ekonomiczną, oczywiście tylko wtedy, gdy to mężczyzna zarabia więcej. Tak więc system pragnie kobiecej równości i uprzywilejowania, ale to przestaje działać, kiedy budowane są heteroseksualne związki i rodziny.
Feministki też są hipergamiczne i też pragną hipogamicznych seksistów (blabla, mizoginów, szowinistów i innych macho – według nich okrutników)
Nawet gdy kobieta jest feministką, gdy jest nowoczesna, postępowa, równa, nie chce by otwierać jej drzwi, jest daleka od tradycyjnej kobiecości, jest za tym, by mężczyźni mogli okazywać emocje, by nie musieli być żywicielami rodziny bo uważa, że jest to seksistowskie – to i tak umawia się z macho i seksistami. Kobieta nadal wewnątrz (w rdzeniu) jest kobietą. Basta. Ona jest ofiarą ideologii, ale o tym nie wie, bo się nie konfrontuje sama ze sobą.
Co najlepsze ta sama feministka chce, by ten sam seksista płacił za nią zapraszając na randkę. Mimo, że feministka jest równa, nie chce zapłacić za niego, czy nie chce podzielić się rachunkiem (choć to robi częściej).
I jak tu nie być hipogamicznym mężczyzną, jeśli nawet najzagorzalsze feministki pragną, by mężczyźni wykazywali się wobec nich opiekuńczością i przejmowali na siebie ciężar(y) w tym inicjatywy/decydowania? Czyli kobiety chcą, by mężczyźni wnosili więcej i więcej, nie na odwrót. Jednak w równości płci to nie przejdzie. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. Oczekujmy od kobiet większego wkładu w relacje z nami.
Hipogamiczne kobiety łączcie się! Mężczyźni ucieszą się, gdy ujrzą (w końcu) inne, niż wszystkie, nieroszczeniowe, dające bezinteresownie wiele od siebie kobiety
System został tak stworzony, by płcie miały tzw. równe szanse, czyli, by to kobiety miały ułatwienia (np. parytety, zniżki, darmowe kursy, niższe wyroki, niższy wiek emerytalny itd.). Natura z kolei chce, by to mężczyzna miał wyższą wartość od kobiety, bo tylko ten może zostać dopuszczony do kopulacji, a potem tworzenia związku, a co za tym idzie – miał „miłość”. Bo umówmy się, wiemy, że jest to proces hormonalny, dokładnie taki sam jak ten, który uruchamia chęć seksu. Dopiero w drugiej kolejności wykazujemy się różnymi już bardziej „ludzkimi” odruchami, jak troska, przywiązanie i opieka (którą w sumie też może wywołać oksytocyna, a więc też hormon…). Ale powiedzmy jasno, że możemy sterować tym co robimy i jesteśmy odpowiedzialni za własne zachowania.
Każda kobieta zatem ma pełne prawo zainteresować się mężczyzną, który według niej ma niższą wartość i wnieść ją dla niego (on się ucieszy, tyle czasu odrzucany i pogardzany). Tak samo mężczyzna może spróbować podejść do kobiety o wyższej wartości i być jak zwykle odrzuconym (a więc może próbować aż umrze, albo na tyle się rozwinąć, by jednak nie być ocenianym tak źle przez kobiety w które celuje).
Mężczyzna nie może czekać na księżniczkę, która zapuka do jego drzwi
Rozsądek podpowiada mężczyznom, że mogą liczyć tylko na siebie i nie mają czego szukać u kobiet o wyższej wartości. To tylko rozsądek, a nie żaden spisek, nie żadna chęć hipogamicznego „gnojenia, kontroli i ograniczania”, jak niektóre kobiety sugerują. Po prostu kobiety takich mężczyzn pragną – w większości przypadków. Mężczyzn zresztą jest więcej, dlatego też jest im ciężej kogoś znaleźć. Gdy był niedostatek mężczyzn jak po wojnie – wtedy to kobiety musiałyby o mężczyzn walczyć. Teraz nie muszą – jak nie ten to inny. Nie licząc oczywiście wdów po samcu alfa, bo te zamknęły się emocjonalnie na jednego mężczyznę.
Jeśli coraz więcej mężczyzn jest wykluczanych np. ze stanowisk kierowniczych na rzecz kobiet (wszędzie tam gdzie, feminizm grzebie palcami) to jest tak naprawdę coraz mniej atrakcyjnych mężczyzn do wyboru dla samych kobiet. Jest to dobre dla samych kobiet tylko powierzchownie, ale jest to bardzo złe działanie dla związków i rodzin. Im więcej kobiet robi to co atrakcyjne dla samych kobiet było wykonywane przez mężczyzn, tym mężczyźni częsciej robią te rzeczy mniej atrakcyjne – i w tym aspekcie kobietom też samoocena idzie do góry, a mężczyznom w dół.
Zresztą tu też użyjmy logiki – dlaczego kobieta miałaby chcieć walczyć o mężczyznę, którego uważa, że ma niższą albo równą wartość, niż jej własna? Przecież „to facet ma się starać”? To facet ma być tym męskim – synonimem – czego? Przecież nie upadku, przecież nie tego, że kobieta w mężczyźnie widzi drugą kobietę, bo on robi to samo co ona.
Mężczyzna zawsze musi się starać, czy celuje w top kobiecy (co jest trudniejsze: wielu adoratorów, ryzyko, mało szacunku, większe wymagania), albo gdy hipogamicznie celuje niżej – ta kobieta też się przecież nie oferuje na tacy, też tak samo wymaga męskich czynów, aniżeli to ona wychodzi z inicjatywą (choć to się zdarza nie jest to jeszcze normą, ale dzięki negatywnym skutkom akcji #MeToo będzie to mus).
Podsumowanie. Hipogamia to chęć oferowania kobietom więcej, niż kobiety posiadają – cecha pozytywna
Hipogamia jest przeciwieństwem hipergamii. Hipergamia nakazuje kobietom być pragmatycznymi – poszukiwać w mężczyznach wyższej wartości, niż własna, by na związku skorzystać, lub co najmniej podobnej – by na pewno nie stracić. Hipogamia z kolei nakazuje mężczyznom szukać w kobietach niższej wartości, niż własna, aby podciągnąć ją do góry i być szanowanym za swój wkład w związek, bo tylko taki stan rzeczy zapewnia mu szacunek. A jak wiemy bez szacunku miłości nie będzie.
Gdy kobieta uważa, że oferuje więcej od mężczyzny i jest tzw. „wyższego poziomu” to taka postawa gwarantuję pewną porażkę w związku. Jeśli nie teraz – to jest to odwleczone w bliżej nieokreślonym czasie (lecz na pewno bliżej, niż dalej – kobieta będzie suszyć głowę mężczyźnie, by się rozwijał do tego czasu). Kobieta będzie się zastanawiała nad tym, czy czasem nie zasługuje na więcej. Tona związków w ten sposób się kończy, nawet zdradą i zazwyczaj winnym wykreowany jest ten mężczyzna, nieudany, czy za mało ambitny – po prostu przynajmniej półkę niżej, niż to czego kobieta pragnie u swego boku.
I na nic męskie zainteresowanie takimi kobietami, zupełnie na nic, bo to one zwykle decydują o tym, że związek/małżeństwo się rozpada (kiedyś dokładnie opiszę w osobnym artykule Prawo Briffaulta). Bo kobiety zwykle nie chcą być dostarczycielem zasobów/wartości dla „nieudacznika o niskim poziomie”. Ewolucja tego nie przewidziała, tak jak uprzywilejowania kobiet. Może przywykniemy do tego za ileś lat, może nie. To jest zagadka. Jeśli płeć to konstrukt społeczny to przywykniemy, jeśli biologia nami rządzi to nic się w tym aspekcie nie zmieni.
Jeśli kobiety są hipergamiczne i żądają wyższego, męskiego statusu to danie im takich mężczyzn jest ukłonem w ich stronę. Czyli warto wspierać MĘŻCZYZN, by byli atrakcyjnymi dla kobiet, a nie cały czas skupiać się na uprzywilejowaniu kobiet, wyrównywaniu ich, a nawet podwyższaniu ich wartości nad mężczyzn, bo to niszczy związki, a co za tym idzie rodziny.
Dziś silna kobieta tęskni za silnym mężczyzną. Słaba kobieta też tęskni za silnym mężczyzną. Wszystkie kobiety chcą tego samego, tyle, że silna kobieta ma wyższe wymagania, niż słaba kobieta. Nie ma możliwości temu sprostać każdy mężczyzna, a wręcz im kobieta jest bardziej ceniona w społeczeństwie, im ma wyższy status, tym mniej mężczyzn widzi jako silnych, lub „godnych siebie”. To jest problem, gdzie natura kłóci się z prawami społecznymi. Ona woli być singielką, ponieważ patrzy na mężczyzn niedostępnych, małą ich garstkę, on by chciał kobiety „zwykłej”, ale ona go odtrąca.
I to jest nowa i trudna sytuacja dla obu płci. Płci, które miały dotychczas inne strategie dobierania się w pary.
Wyjątki od reguły
Niektórzy pytają gdzie szukać kobiet o „wysokim poziomie, które są hipogamiczne i pragną imponować/zapewniać wartość/zasoby mężczyźnie, który jest mniej atrakcyjny i posiada mniej”? Gdzie takie rodzynki są? Może nie istnieją? Coś jak u mężczyzn którzy twierdzą, że chcą nimfomanki, dopóki takiej nie spotkają, tak jak kobiety, które chcą prawdziwego romantyka, dopóki takiego nie spotkają, bo jednak nie jest realnie tak fajny, jak w dwugodzinnych filmach?
Ja na to nie odpowiem – może wy odpowiecie?
A może po prostu egoizm kobiet wobec większości mężczyzn leży w ich naturze i ci co nie wierzą w to, muszą jak najszybciej to zaakceptować? Nie potrzeba do tego ani słodkich, ani politycznie poprawnych słów.
autorze tekstu, a co sądzisz o parowaniu i dopasowaniu takim jak w bdsm względem , np. masochohista z sadystą, poglądacz z ekshibicjonistą, osoba dziecinna z osobą, naturalnie mającą tendencję do matkowania partnerowi czy w końcu klasyk – uległy z dominującym. Czy takie charaktery będą się uzupełniać i poza sprawami łóżkowymi takie układy mają prawo zadziałać?
Nie. Wypełniają tylko swoje traumy, próbują się sobą leczyć, zamiast kultywować zdrowy związek (bez dysfunkcji), a to działa im albo krótkofalowo, albo w sposób uzależniający, czyli szkodliwy, albo będą w postępujący sposób dalej próbować swój brak przekładać na partnera, co zrodzi frustrację. Bo te braki powinniśmy wypełnić sami i wtedy jesteśmy gotowi mieć całkowicie „spokojną” relację, bez krzywdzenia siebie, kogoś, czy wspierania dość negatywnych tendencji.
Jak się ma problem to trzeba go prostować, zrozumieć, albo terapeutyzować, a nie próbować mówić, że to jest okej, tylko trzeba znaleźć osobę, która nam wszystko zapewni z tych braków.
A jeszcze gorzej jak taka para chce mieć dzieci. Krzywda będzie murowana i to się potem tak ciągnie z pokolenia na pokolenie tylko w różnych wariantach.
Bo każdy człowiek ma coś do przepracowania, do rozwinięcia, bo nie ma ideałów. Tak jak osoba dominująca może się nauczyć kompromisów, tak osoba uległa większej niezależności, by nie wisiała na partnerze. Bez tego i tak będą konflikty, prędzej czy później. Osoba dziecinna ze zbyt dojrzałą to samo. Takie osoby to często efekt nadopiekuńczości, lub niedostatecznej opieki, a nawet parentyfikacji. A te relacje BDSM to już kompletnie nie jest nic dobrego. Wiedzą to ci, którzy wyszli z domu w którym przemoc i kontrolę nazywało się miłością, tak jak sadyzm czy upokorzenie potem nazywa się „seksem z miłości” i to się może przekładać nie tylko na seks, a zachowania w życiu. Jedne z największych błędów jakie można popełnić, a jednak bardzo popularne, bo takie wzorce dostają tony rodzin.
Zastanawiam się co autor musiał przechodzić w swoich związkach. Większość za pewne była dla niego mocno toksyczna. Niestety zgadzam się z prawie wszystkim co jest napisane, jednak zawarty tu subiektywizm aż razi w oczy…
Zastanawiam się co autor musiał przechodzić w swoich związkach
A czy wszystko musi być personalizowane? Czy trzeba opisywać tylko siebie? Mogą to być też obserwacje, albo dane statystyczne.
Możesz jaśniej się odnieść co masz na myśli z tekstu?
Niestety zgadzam się z prawie wszystkim co jest napisane
Więc o co chodzi, jeśli się zgadzasz, a mimo to jakbyś nie zgadzała? Z czym brak zgody?
jednak zawarty tu subiektywizm aż razi w oczy…
W jakim sensie? Czy to nie jest tak, że wszyscy jesteśmy subiektywni bo patrzymy z własnego punktu widzenia? Oczywiście chętnie chłonę wiedzę, zatem warto pokazać co mogłoby być obiektywniejsze i dlaczego.
Bo wiesz jak to brzmi? „Subiektywizm autora razi w oczy, ALE zgadzam się z nim w większości”. Jak w większości to raczej dobrze i to tak jakbyś zgadzała się z tym moim subiektywizmem w większości. Gorzej jakby z 1% tekstu była zgoda.
Ale oczywiście cytaty poproszę, konkretne moje słowa, a nie luźne interpretacje całego tekstu, który jednak jak większość moich jest skomplikowany i zawiera dużo różnych tez i danych.
„A czy wszystko musi być personalizowane? Czy trzeba opisywać tylko siebie? Mogą to być też obserwacje albo dane statystyczne”. Dokładnie tak. Sam co rusz spotykam się z „argumentacją”, do której odniosłeś się, a którą zaprezentowała tutaj jak sądzę jakaś kobieta (jak zwykle kłaniam się im najniższej jak mogę). Tak. Mówię np. o Włoszech. Swą wypowiedź opieram na setkach czy tysiącach publikacji przeczytanych na dany temat. Naukowych, popularnonaukowych, prasowych, (włoskich) internetowych forach dyskusyjnych. Ktoś zaś wyskakuje z czymś w rodzaju: „a byłeś tam, że wiesz jak jest, jak nie byłeś, to skąd wiesz”. Czasami z dodatkiem: „Alka tam była, ona lepiej wie” (nb. Alka była tam za przeproszeniem podcierać babkom d.py).Ten ktoś to z reguły kobieta. Otóż, drogie kobiety, źródła wiedzy są różne, na każdy temat, przede wszystkim lektura, empiria rzecz jasna też, choć osobiście stawiam ją niżej od lektury. (Nb. oczywiście we Włoszech też wielokrotnie byłem i to bynajmniej nie na wczasach dla wylegiwania się na plaży, nie na wycieczce dla konsumpcji tzw. atrakcji turystycznych, no i oczywiście nie z parafialną kompanijon do Ojca Świętego, a wszystko powyższe dla wrzucenia fotek na Facebooka i eo ipso ojśnienia koleżankek, choć, to be completely honest, chłopów też to dotyczy).
Ostatnio też Ci ktoś przypisał bycie kobietą, tylko dlatego, że zaprezentowałeś poglądy, czy cechy, które on sobie przypisał do kobiet i nie chciał zauważyć odstępstw od własnych uprzedzeń. Przypisywanie sobie takich rzeczy jest bezsensowne. Tak samo jak do kobiet to, że np. nigdy nie patrzą na inne źródła, niż personalne. Mężczyźni robią to samo. Ze zbyt wieloma dyskutowałem na wielu grupach, by tego nie widzieć. Zresztą najwyraźniej jest to naturalne myślenie, jak się pisze o czymś kontrowersyjnym, albo jak ktoś właśnie nie czytał źródeł o danym temacie, to myśli sobie, że doświadczenia zbudowały u człowieka dane poglądy. A przecież nie musi tak być, albo nie musi tak być w 100%, bo można kilku rzeczy doświadczyć, a o innych czytać źródła. I tu też, brak wiedzy na dany temat nie ma płci, bo obie mogą być po prostu niedoinformowane. Nikt się nie rodzi z pełnią wiedzy na każdy temat.
Samo życie pisze scenariusze, które dokładnie ilustrują tezy z artykułu. Np: https://www.pomponik.pl/plotki/news-anna-michalska-z-rolnik-szuka-zony-rzucila-mlodego-partnera-,nId,5348590
42-latka z wielkimi wymaganiami, znalazła wreszcie (czy raczej pozwoliła się znaleść i zdobyć) sporo młodszego, przystojnego, zaradnego, pracowitego etc. Nie minął rok i gość puszczony w trąbę… A bohaterka stwierdza, że facet tak naprawdę przydaje się tylko w zimie do ogrzania i wspólnego oglądania filmów. I tyle. Po co teraz kobietom mężczyźni?
ja administrowałem do niedawna największą nieoficjalną grupą Rolnik Szuka Żony, ale sprzedałem ten fanpage i dobrze znam te pary. A tą panią pamiętam doskonale i nie zgadzam się, koleś nie został puszczony w trąbę, tylko olany. Pamiętam dobrze finał rolnika z edycją w której występowała. Koleś który dotarł z nią aż do finału zachowywał się totalnie bez godności, jak zakochany dureń. Wyskoczył z pierścionkiem zaręczonym w bardzo kiepskim momencie, aż mnie jako faceta zażenował ten brak wyczucia, na dodatek opłacony przez rodziców, w momencie gdy trzeba było rozwijać znajomość i pokazać się z dobrej strony, on odstraszył rolniczkę. Oficjalnie podczas trwania programów uczestników obowiązywała tajemnica i kary zapisane w umowie z tvp, ale po jakimś czasie podczas prywatnych rozmów z nimi jakiś czas później jako fan dowiedziałem się o scenach i wydarzeniach gdy kamera była wyłączona i sytuacja wcale nie wyglądała dobrze – nawet nie o to chodzi, że ją bronię, ale trzeba nie mieć minimum wyobraźni by nie potrafić się wcielić w jej rolę i zobaczyć że kandydaci delikatnie mówiąc, od początku byli skazani na porażkę, przy tak silnej, męskiej wręcz kobiecie jak Ania. No i zostaje kwestia jej dziecka, które jak podejrzewam, nie chce ojczyma ani kogokolwiek poza ojcem. Przy pracy na roli pracowitość ma nieco inny wymiar, człowiek z miasta tego nie zrozumie. A akurat mężczyzna na roli bardzo by się przydał, jak i każda para rąk w ogóle.
Za to zapamiętałem wyraźnie inny przykład z tego samego show – gdzie bodajże w trzeciej edycji na odchodne, w gospodarstwie samotnego ojca wychowującego trójkę dzieci kobieta wręczyła zamiast kwiatów lep na muchy, bo jej zdaniem jej wybranek był brudasem i wszystko gniło do tego stopnia, że muchy były wszędzie na gospodarstwie dla niej uciążliwe… To mnie zupełnie zszokowało. Przypominam, że była tam na jego gospodarstwie gościem (!!!) i sama się zgłosiła jako osoba zauroczona rolnikiem.
Witam. Bardzo proszę o radę, bo nie wiem co robić. Dwa lata temu związałam się z pewnym mężczyzną. Zakochałam się w nim bez pamięci. W tamtym czasie miałam wyższe stanowisko i zarabiałam dużo pieniędzy. On był radzącym sobie finansowo pracownikiem fizycznym. Wiem, że bardzo mu imponowałam i mieliśmy bardzo udane życie seksualne. Po półtora roku dostał propozycję pracy za granicą, którą przyjął. Wiązała się ona oczywiście z bardzo dobrymi zarobkami. By z nim być, porzuciłam własną pracę i również wyjechałam. Bez języka dostałam dużo gorszą pracę sezonową, ale nie przeszkadzało mi to. Moje zarobione pieniądze trafiały na jego konto, z którego opłacaliśmy wspólne życie. Byłam szczęśliwa, że on się rozwija, że w końcu czuje się finansowo bezpiecznie, bo w Polsce, mimo że sobie radził, narzekał, że za mało zarabia. Biorąc to wszystko pod uwagę, zaczęłam myśleć o założeniu rodziny. Jednak była poważna przeszkoda. Od momentu mojego przyjazdu do niego z dnia na dzień przestał ze mną sypiać. Tłumaczył się problemami natury fizycznej, co jednak nie było prawdą. Do tego z biegiem czasu prawie przestał się do mnie odzywać. Nie miałam na nic wpływu, a o istotnych planach, jak np. to, że chce się przeprowadzić do innego miasta, dowiadywałam się od jego znajomych. W tym samym czasie chętnie dyskutował o naszym życiu przez telefon ze swoimi koleżankami z Polski, mnie całkowicie wykluczając ze wszystkiego. Znosiłam to wszystko w ciszy i pokorze, myśląc, że może musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Do tego wszystkiego, pomimo że bardzo dobrze zarabia, a ja również dokładałam się do domowego budżetu, na ile mogłam, zaczął robić mi dziwne przycinki odnośnie pieniędzy, pomimo że niczego nam nie brakowało. Było to dla mnie bardzo bolesne, bo dla niego zrezygnowałam w Polsce z wysoko płatnej pracy i dobrego stanowiska i oboje byliśmy świadomi, że w nowym kraju bez języka, nie znajdę tak dobrej pracy. On od początku deklarował, że nie jest to problem poza tym praca, którą udało mi się zdobyć, choć niskiego szczebla, dawała wystarczający przychód na utrzymanie. Zgodnie z wiedzą zawartą na tej stronie wszystko powinno być w porządku – samiec B (mój partner) wspierany przez niżej usytuowaną kobietę (moja osoba), która go kocha, wspiera i pożąda. Jednak stało się zupełnie inaczej. W końcu nie wytrzymałam życia w ciszy, izolacji (był bardzo niezadowolony kiedy wychodziłam z domu na przykład do znajomych), bez seksu i zabrałam swoje rzeczy, przeprowadzając się do innego miasta. Zrobiłam to w czasie kiedy wyjechał na dłużej do Polski. Nie widzieliśmy się przez miesiąc. W tym czasie zorganizowałam sobie życie na nowo. Poznałam fantastycznych ludzi, znalazłam dobrą pracę. Kiedy wrócił z Polski, zrobił wszystko, żeby mnie na nowo odzyskać. Dałam się przekonać do powrotu. Teraz, pomimo mojego znowu wyższego statusu (on nadal jest pracownikiem fizycznym), seks znowu powrócił do naszej sypialni. Znowu ze mną rozmawia. Finanse znowu nie stanowią problemu, pomimo że ze względu na obecną sytuację prowadzimy osobne budżety i wspólnych pieniędzy nie ma. Bardzo proszę o komentarz, o co chodzi? W moim odczuciu zostaje niejako „zmuszona” do robienia kariery i posiadania wyższego statusu od niego, inaczej przestaje być dla niego obiektem pożądania, Jak to ma się do teorii głoszonych na tych stronach? Co mam robić skoro chcę założyć rodzinę? Boje się, że jeżeli ze względu na dziecko moja pozycja zawodowa znowu spadnie, on mnie zostawi. Wiem, że niepowodzenia w związkach to wina tylko i wyłącznie nas kobiet, naszej złej natury, proszę więc o radę, co mam robić?
Witaj. Zacznijmy od tego, że w sprawie porad jest osobna kategoria. Proszę poczytaj i zdecyduj
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/porady-nt-problemow-plcia-przeciwna/
Co do Twojej sytuacji – spróbujemy Twojego mężczyznę ocenić identycznie jak kobiety, które manipulują mężczyznami, by dostać od nich zasoby.
Mam duże wrażenie, że ten mężczyzna to żaden samiec beta, któremu imponuje kobieta go wspierająca (co jest wyjątkową sytuacją i mężczyźni nie są przyzwyczajeni), a raczej jest w tym drugie dno.
I teraz tak. Czy on w ogóle tłumaczył swoje zachowania?
Czy jest szansa, by porozmawiał np. ze mną o tej sytuacji?
Skąd wiemy, że problemy natury fizycznej nie były prawdą (w kontekście unikania seksu)?
Dwa lata relacji to jeszcze silnie chemia działa, a nie miłość – apeluję o rozsądek, nieplanowanie życia w tym czasie, a tym bardziej zakładania rodziny. Łatwo w ten sposób skrzywdzić siebie, kogoś i dziecko (dzieci).
Dzieci planuje się wyłącznie w długotrwałych, stabilnych związkach! Które przechodzą także trudne czasy, a nie żeby w takim czasie któraś ze stron stawała się wybitnie odpychającą! Potrzeba dojrzałych decyzji i dojrzałego podejścia do związku i rodziny.
Nie wiemy co tutaj się działo dokładnie, ponieważ on sam nie wyjawił skąd jego zachowania.
Jeśli on w jakiś sposób karze Cię, pomimo tego, że nie robiłaś na przekór jemu (wręcz przeciwnie) to on nie nadaje się na partnera. Po prostu!
Chyba, że o czymś nie napisałaś.
Inny partner, by docenił.
Kolejna sprawa. W czym się zakochałaś, jeśli on ma niski status? W jaki sposób on Cię przekonał do powrotu, jeśli tak szybko ułożyłaś sobie wszystko? Powiedział dwa słowa i hop?
Jak obliczyłaś różnicę statusu na swoją korzyść – oprócz tego, że zarabiałaś więcej/miałaś mniej fizyczne stanowisko?
To jest masa pytań, masa rzeczy do analizy. Nie można wyrokować od razu.
Jak dla mnie z tego co piszesz on nie jest człowiekiem godnym zaufania. Obie strony mają się starać o trwałość związku.
W tej historii brakuje wielu odpowiedzi.
Druga sprawa, końcówka Twojego postu:
Wiem, że niepowodzenia w związkach to wina tylko i wyłącznie nas kobiet, naszej złej natury, proszę więc o radę, co mam robić?
To jest nieprawda. Nie wiem gdzie to wyczytałaś, na pewno nie tutaj. Nie można przypisywać nigdy 100% winy komukolwiek i nadawać ją z góry. Każdy przypadek ocenia się indywidualnie. Płcie nie mają złej natury. Każda jest w połowie dobra i w połowie zła. Wszystko zależy jak zostanie ukierunkowana. Nie bądźmy infantylnymi.
Chcesz bym przeprowadził Cię przez analizę, dokładną, zdecyduj się na taką formę odpowiedzi. Przypadek jest skomplikowany.
Czekam na maila.
Wszystko super. Tylko te kobiety o których piszesz, pełne ciepła,miłości, szacunku,wsparcia i akceptacji dla ukochanego to idealne ofiary dla socjopatów. Wykorzystają, wzgardzą ich oddaniem i porzucą w imię przygody z.. tymi które wartości mają dosłownie w dupie 🙂 super.taka oddana uległa kobieta szybko się nudzi, przez co facet jest wiecznie niezadowolony i nic nie docenia. A jak ona zaczyna myśleć o sobie bo tylko daje i daje a sama dostaje wzgardę, wymogi i irytację to jest jeszcze gorzej. Ciężko znaleźć złoty środek. Tym kobietom które wymagają więcej i mniej akceptują łatwiej jest w Te drugie często za wierność zostają nazwane dziwkami, za uległość i uznanie mężczyzny za dowodzącego dostaną kpinę z naiwności i głupoty która wynikła zwyczajnie z uczucia jakim takiego obdarowaly. A nie daj Boże żeby ona po zakończeniu takiego związku zechciała poznać kogos innego, zaczęła poznawać ludzi, mężczyzn żeby już drugi raz nie dać się tak wyrolować… Zamknięte koło po takim związku. Dzięki takim panom kobiety stają się nieufne, zamknięte i obojętne. Wszystko trzeba robić z rozwagą ale czasem 20lat można być umiejętnie oszukiwanym. Ale wszystkie relacje czegos uczą. Pozdrawiam.
No okej, ale nie mówię, by być taką dobrą dla psychopaty, nie tędy droga.
Tym kobietom które wymagają więcej i mniej akceptują łatwiej jest
Nieprawda. Łatwiej jest tym, które dobrze dobiorą partnera i dla niego będą dobre 🙂
Ale tak jest, cytując klasyka „tylu dobrych chłopaków zmarnowało się przez kobiety”, tak samo kobiety które związały się jak mówisz z psychopatą.
No ale też trzeba trochę w swój umysł wnikać, by zrozumieć czemu się takie osoby dobiera.
Chciałam Ci bardzo podziękować za tak obszerny, a przy tym jakościowy artykuł. Jakoś mi się wydaje, że był dłuższy niż kilka poprzednich, na które trafiłam. Chyba coraz bardziej zaczyna mi się podobać męski punkt widzenia – w tym sensie, że coraz bardziej chciałabym poznać ich prawdziwą naturę, a nie tą sztucznie wykreowaną przez media / społeczność. Tym samym mam coraz większe marzenie, by nie popaść w pułapkę własnej natury :). Całkiem możliwe, że się powtarzam.
Gdzie szukać? Mam na to odpowiedź – nie szukać xD. Ale to może kwestia tego, że jednak jestem kobietą i nadal siedzi we mnie przekonanie – samo się trafi. Nie wiem. Troszkę wierzę w te paranormalne rzeczy typu: co dajesz to dostajesz, Twoje otoczenie jest Twoim odbiciem, twórcza moc myślenia, itd. Przyjdzie czas i miejsce na pewne rzeczy.
W każdym razie uważam, że primo, pierwsze i jedyne to my sami musimy być szczęśliwi (czy to nie zbyt mocne słowo?) ze sobą, a jest to możliwe wtedy, gdy poznamy własne ja, gdy będziemy mieli chęci na refleksje, na poprawę samych siebie czy zaakceptowanie własnych niedoskonałości. Poznamy własne pragnienia i oczekiwania, przez co łatwiej nam będzie skupić się na odpowiednich osobach bądź zignorować te, które na to zasługują. Wiem, łatwo się mówi i rozumiem, że niektórym może przyjść to trudniej ze względu na popęd seksualny, ale z drugiej strony czy to złe? Lekcja to lekcja, byleby tylko z czasem dotarła ona do tej głowy tam na górze :). I może zabrzmi to tak… egoistycznie (?), ale z każdej osoby można wyciągnąć dla siebie dobre doświadczenia, kwestia spojrzenia na sprawę :).
Po drugie, primo, bez niego nie ma tego pierwszego: szczerość. Z samym sobą i z innymi.
Chciałam Ci bardzo podziękować za tak obszerny, a przy tym jakościowy artykuł.
Do usług! I ja też dziękuję za dobre słowo, wszak nie każdy się wypowiada co czyta namiętnie.
Gdzie szukać? Mam na to odpowiedź – nie szukać xD. Ale to może kwestia tego, że jednak jestem kobietą i nadal siedzi we mnie przekonanie – samo się trafi. Nie wiem. Troszkę wierzę w te paranormalne rzeczy typu: co dajesz to dostajesz, Twoje otoczenie jest Twoim odbiciem, twórcza moc myślenia, itd. Przyjdzie czas i miejsce na pewne rzeczy.
Trochę tak, mężczyzna, przynajmniej póki nie jest w top 80% to musi podejmować inicjatywę, działać. Kobiety mniej atrakcyjne często też są do tego zmuszane, no i coraz więcej kobiet będzie musiało tak robić, bo przecież jak facet podrywa to dziś molestuje z automatu wg feministek…
W każdym razie uważam, że primo, pierwsze i jedyne to my sami musimy być szczęśliwi (czy to nie zbyt mocne słowo?) ze sobą, a jest to możliwe wtedy, gdy poznamy własne ja, gdy będziemy mieli chęci na refleksje, na poprawę samych siebie czy zaakceptowanie własnych niedoskonałości.
Tak, ale widzisz, wiele osób z domu nie wynosi akceptacji i szuka jej w innych. Jeśli trafią na dobrą osobę, która im to da to potem z górki, a niestety inne będą zachowywać się jak ich rodzice i też „kastrować”.
I może zabrzmi to tak… egoistycznie (?), ale z każdej osoby można wyciągnąć dla siebie dobre doświadczenia, kwestia spojrzenia na sprawę :).
A gdzie tam. Doświadczenie najlepszą nauką, póki oczywiście umie się postawić w roli kogoś kto może zrobić więcej, niż robił, bo jak nie to potem „wina innych” i na tym się rozwój kończy.