Dlaczego żyjemy w matriarchacie, a nie patriarchacie?
Feministki kłamią, że żyjemy w patriarchacie, ale tak naprawdę żyjemy w matriarchacie, a to kobiety w większości sfer życia są uprzywilejowane, mają lepiej, łatwiej, wygodniej, ale też częściej się im pomaga, zwraca uwagę na ich problemy, ale też mają więcej władzy w społeczeństwie (procentowo), choć nie na najwyższych szczeblach, gdzie rządzi malutki procent mężczyzn sukcesu. Na podstawie tego, malutkiego ubytku we władzy, ale także kilku wybiórczych, nierzadko przekłamanych statystyk feministki tworzą retorykę, która mówi, że kobieta była i jest uciśniona przez męski system, a mężczyźni są płcią uprzywilejowaną, która wyłącznie na tym systemie korzysta. Jednak to nieprawda.
W kobietocentrycznym systemie, w którym żyjemy to kobiece potrzeby, uczucia, ich lęki i nieufność są zabezpieczane. To kobiety dostają fory. To kobiety częściej „prowadzi się za rączkę”, to kobiety częściej się wybiela i usprawiedliwia. To kobiety są mniej narażone na ataki, niż mężczyźni. To stereotypy o mężczyznach są bardziej szkodliwe, niesprawiedliwe i niesłuszne. To presja na męskość dotyka mężczyzn bardziej, niż kobiet presja na kobiecość (której coraz mniej). To mężczyźni są oczerniani gdy są słabi, narzekającymi i ofiarami, a kobiety rozwijając te cechy, czy będąc takimi zyskują uwagę, empatię, wsparcie i nierzadko rozwiązanie ich problemów. To kobiece problemy są wyolbrzymiane, by się nimi interesować, a męskie spłycane, negowane, lekceważone, by nic z nimi nie robić. Kobiety dawno temu stały się równe mężczyznom, a teraz jedynie walczą o coś ponad to, niestety kosztem mężczyzn.
To właśnie uprzywilejowanie kobiet, ich coraz częstszy protekcjonalizm i ich dominacja nad mężczyznami stworzyły dzisiejszego mężczyznę i jego „kryzys”, ale społeczeństwo z trudem przyznaje racje co do tego nadal sądząc, że mężczyźni albo są sami sobie winnymi, albo problemu w ogóle nie ma. Dzięki wyidealizowanej wobec kobiet postawie mężczyzn same kobiety coraz mniej mężczyzn szanują, są mniej zdolne do miłości wobec nich i żądają od mężczyzn coraz więcej. Jeśli będziemy szli nadal w tę stronę, dając palec, dając całą rękę – będzie tylko gorzej na polu płci, ponieważ hipergamiczne kobiety nie tolerują mężczyzn niższego statusu, niż własny, a to jest efekt tego, że to kobiety postawiło się na piedestale.
Wyłączne obwinianie mężczyzn o wszystko co negatywne musi się skończyć, ponieważ szkodzi całej cywilizacji, nie tylko mężczyznom.
Niestety wymienione przeze mnie postawy kultywować potrafią OBIE PŁCIE, dlatego też nie wolno celować atakami w jedną płeć, a w poszczególne jednostki obu płci.
Dziś u mnie lista sfer w których kobiety mają przywileje nad mężczyzn wraz z objaśnieniem.
Jeśli jakiegoś punktu brakło – zapraszam.
Części tego artykułu będzie więcej.
Kobietocentryczny system w którym żyjemy to system matriarchalny, żaden inny. Oto lista sfer w których kobiety są dziś uprzywilejowane
Prawo nie przewiduje karania SPECYFICZNYCH form przemocy, którą stosują kobiety wobec mężczyzn i dzieci oraz je lekceważy tj:
- Gwałty na mężczyznach (czasem uznaje się to wręcz za nagrodę dla mężczyzny)
- Oszukane ojcostwo / wrobienie w ojcostwo
- Molestowanie mężczyzn (choć cieszy to, że po MeToo wielu mężczyzn zaczęło się też otwierać na to, jak byli traktowani przez kobiety – nadal jednak zbyt wielu musi grać twardego macho, by nie została obniżona im wartość/status)
- Przemoc ekonomiczna (zmuszanie mężczyzn do inwestowania/rozporządzania pieniędzmi dla kobiet, zostawania sponsorem i traktowania jak bankomat – przedmiotowo)
- Przemoc seksualna (kobieca tresura mężczyzn przez kary i nagrody związane z seksem i seksualnością/wydzielanie seksu)
Tak wygląda wydzielanie przez kobietę i traktowanie mężczyzny gorzej jak „psa”:
- Alienacja rodzicielska, czyli utrudnianie spotkań dziecka z ojcem, plus nastawianie dziecka przeciw ojcu przez matkę (przy tym to też przemoc wobec dziecka)
- Niezdrowy tryb życia w czasie ciąży / alkoholizm / palenie papierosów / ćpanie (kolejna przemoc wobec dziecka)
- Zdrada (przyszła rozwódka/porzucająca bardzo często wcześniej zdradza swojego mężczyznę, zanim zdecyduje się na rozstanie, a to jest rzadko wykrywane i rzadko potępiane – m.in dlatego, że to kobiety stosują częściej metodę małpki, która nie puści gałęzi póki nie jest pewna, że dobrze trzyma się drugiej). Mężczyzna jak zdradza to zwykle dlatego, że kobieta seksu odmawia mu w związku, z kolei kobieta zdradza najczęściej po to, by wymienić sobie mężczyznę na lepszy model, typowo materialistycznie, tworzy ze związku biznes, okłamując w żywe oczy partnera i to w długotrwały sposób. Kar za to nie ma, a zniszczonych mężczyzn przez kobiety przybywa, którzy bardzo źle radzą sobie ze zdradami i oszustwami po stronie kobiet.
- Niedługo zostanie wprowadzona „aborcja na życzenie”, a raczej morderstwo na życzenie i to z powodu braku rozsądnego myślenia u kobiety, czy przez ryzykowne zachowania seksualne. Nie bez powodu kiedyś dziewictwo u kobiet było tak gloryfikowane – wiedziano, że taka kobieta nie będzie osobą nieroztropną, co lubi seks bez zabezpieczenia z kimś kogo nie sprawdziła dobrze na materiał na ojca.
- Wyłudzanie alimentów
- Przemoc relacji (specjalne rozbijanie relacji innych, w tym rodzinnych np. przy pomocy manipulacji i intryg, co z kolei niesie za sobą dalsze konflikty, a które dalej generują przemoc za którą odpowiadają zwykle mężczyźni)
- Przemoc psychiczna, którą częściej stosują kobiety (nie tylko syndrom sztokholmski buduje się na przemocy fizycznej, jak robi specyficzna grupa mężczyzn, ale też sporo kobiet głównie narcystycznych uzależnia od siebie mężczyzn przemocą psychiczną, często wykorzystując słabszy stan swojego amanta, jego zakochanie, zależność, podatność i wrażliwość, plus dochodzą do tego różne inne formy manipulacji, jak wzbudzanie poczucia winy, zazdrości, odwracanie kota ogonem, obniżanie samooceny, tworzenie lęków, wpajanie, że mężczyzna bez tej kobiety nie da rady itd.)
O przemocy psychicznej tworzone są nawet poradniki dla kobiet pt „jak zniszczyć mężczyznę psychicznie”:
Pamiętajmy, że przemoc psychiczna często jest zapalnikiem innych rodzajów przemocy – często przemocy fizycznej mężczyzn, lecz nie patrzy się na prowodyra, a na tego, który dokonał innego rodzaju przemocy. Zawsze mężczyzny.
I to nie jest tak, że mało kobiet z takich zagrywek korzysta. Te toksyczne czują się małe w środku, sfrustrowane, nie mają kontroli, której pragną, więc stosują przemoc, a dzisiaj bycie wredną, złośliwą i mściwą (szkodnikiem) dziś jest gloryfikowane, niżeli piętnowane, bo jak pisałem – lekceważymy to co robią kobiety systemowo.
Ba, na ogół kobiet o przemoc się nawet nie podejrzewa (przykład: pedofilia), więc mogą ją stosować bez żadnej możliwości, ani nawet chęci wykrycia przez społeczeństwo. Społeczeństwo macha na to ręką.
Co do mężczyzn jest kompletnie na odwrót. O męskiej przemocy, o męskich toksycznych cechach mówi się wszędzie i zawsze.
Społeczeństwo śmieje się z kobiecej przemocy wobec mężczyzn, a same kobiety robią to coraz głośniej
Zatem przemoc kobiet wobec mężczyzn jest rzadko zgłaszana, rzadko widnieje w statystykach (stąd są „antymęskie”), a kobiety przez to zyskują pełne prawo niszczyć innych.
Tak reaguje publika na wyznania mężczyzny, wobec którego kobieta stosowała przemoc. Kobiety śmieją się najgłośniej – wszak grupa uprzywilejowana jest arogancka.
Gdzie ta słynna kobieca empatia wynikająca z kłamliwych stereotypów na temat płci?
Nie ma.
Spróbujcie jednak wyśmiać jakieś żeńskie problemy dzisiaj. Oj działoby się.
Widzi się przemoc wśród mężczyzn w zachowaniach nie mających z nimi nic wspólnego, ale żeńskich odpowiedników brakuje, ponieważ kobiety uznaje się za nieszkodliwe – jak dzieci
Kobiety widzą dziś mężczyzn coraz częściej albo jako problem (słabość, straty), lub zagrożenie (przemoc). Kobiety z kolei wykreowały się na istoty dużo bardziej pozytywne, niewinne, bezbronne i… jako składnik szczęścia dla mężczyzny.
Przykład z brzegu – przemoc ekonomiczna wymyślona przez feministki. Czyli gdy mężczyzna wydziela kobiecie pieniądze, lub ich jej nie oddaje. Ten rodzaj pseudoprzemocy ma za zadanie wymuszać męskie oddawanie zasobów kobietom.
Drugi taki przykład to flirt, uwodzenie, podrywanie. Kobieta dziś może nazwać absolutnie każde zachowanie tego typu za molestowanie seksualne. Dlaczego tyczy to głównie mężczyzn? Ponieważ mężczyźni nie wyzwolili się ze swoich starych/tradycyjnych ról płciowych, jak kobiety i nakazuje im się nadal posiadać inicjatywę. Tylko ktoś z inicjatywą może być ukarany. Wygodne dla kobiet? Wygodne.
Kobiecie nie spodoba się kandydat fizycznie? Można go oskarżyć, że molestuje. Proste. To jest kolejna ochronka dla kobiet, by podchodzili do nich tylko mężczyźni najbardziej atrakcyjni, a reszta chowała się po kątach i bała kobiet.
Jest to władza? Jest.
Nie ma żeńskich odpowiedników takiej przemocy.
Mężczyzna, którego podrywa kobieta, a zgłosi molestowanie będzie wyśmiany.
Przemoc ekonomiczna, gdzie kobieta wydziela pieniądze? To nie istnieje, bo najpierw musiałaby zarabiać więcej od niego i się pieniędzmi dzielić z nim, a takich kobiet nie ma wiele.
Jest za to typowo biologiczny odpowiednik tej przemocy. Przemoc seksualna, która opiera się na tej samej logice co feministyczna przemoc ekonomiczna.
Mianowicie kobieta wydziela seks, czy też cały czas go odmawia. Kiedyś niszczenie więzi pomiędzy małżonkami było podstawą do rozwodu. Dziś… cóż. Mężczyzna ma to przyjmować na klatę.
Uwaga: mężczyzna został ukarany za odmawianie kobiecie seksu.
Była małżonka pozwała go i sąd przychylił się do uznania jej krzywdy. Para żyła ze sobą 21 lat, przez ten czas bardzo często mężczyzna odmawiał żonie współżycia. Tłumaczył się zmęczeniem i złym samopoczuciem.
Była żona pozwała 51-latka i sąd uznał go za winnego rozpadowi małżeństwa. Zasądzono karę w wysokości 10 tys. euro (ok. 42 tys. złotych), za poniesione przez małżonkę krzywdy.
Czy mężczyźni są w ten sposób chronieni i zachęcani do składania pozwów przeciw paniom, które niszczą więź małżeńską? Nie…
Kobieta doskonale wie, że rani w ten sposób mężczyznę, stosuje na nim przemoc seksualną, próbuje go tresować przy pomocy narzędzia, jakim jest seks wykorzystując męskie potrzeby. Tutaj odsyłam do objaśnienia mechanizmów stosowanych przez ludzi narcystycznych, którzy robią dokładnie to samo. Znajdują słaby punkt, potrzebę, manipulują i na tej podstawie wykorzystują człowieka/podporzadkowują sobie go.
Kiedyś robili tak niektórzy, toksyczni mężczyźni podporządkowując sobie kobiety powiedzmy dzięki temu, że były zależne finansowo, lub mieli jakąś formę władzy nad nimi. Teraz to niedopuszczalne, prawo się zmieniło, model kulturowy też.
Jednak tego samego mechanizmu się już nie podnosi, gdy w ten sposób postępują kobiety, dlatego, że jak pisałem w punkcie wyżej tylko kobiece potrzeby są ważne w tym świecie, kobiece uczucia i kobiece rany. To jest przywilej.
Matka jest ważniejszym rodzicem, niż ojciec
Ojciec już nie jest dumną głową rodziny, nie ma przywileju rodzinnego, nie jest nikim decydującym w niej, nie ma takiego szacunku, nie ma też praw wynikających z bycia ojcem. Coraz częściej ojciec jest popychadłem, sponsorem, „tatusiem wizytatorem”, czy pantoflem, który nim jest tylko dlatego, że jakby się postawił, albo nie zapewniał dóbr to kobieta by się w mig wyprowadziła, rozwiodła i te dzieci mu zabrała. To Matka jest Matką przez duże M, mamy kult „Matki Polki”. To matka jest rodzicem uznawanym za ważniejszego, rodzicem, którego potrzeby są ważniejsze, ale także, który uznaje się z góry zna się lepiej na wychowywaniu (efekty odsuwania ojców od wychowywania widzimy – widzimy też coraz mniejszą chęć kobiet do posiadania dzieci, wszak po co miałyby je mieć z mężczyznami, którzy jak ich wykreowano mają same wady i są problemem?).
Feministki mówią, że macierzyństwo zwiększa ryzyko bezdomności i biedy na starość, ale jednocześnie mężczyzna jest narażony na bezdomność, biedę, czy samobójstwo w wielokrotnie większym stopniu. Nie tylko jak jest ojcem i mężem, ponieważ po rozwodzie musi transferować pieniądze (nawet te, których nie ma „potencjalnymi zarobkami” przy ustalaniu alimentów) na rzecz byłej żony i dzieci, ale też gdy ojcem nie jest.
Władza wychowawcza (społeczeństwa) jest po stronie kobiet
- To kobiety rządzą w domach ostatnimi czasy, nierzadko wręcz dysponują finansami mężczyzny (!)
- To matki mają tzw. praktyczną władzę rodzicielską, ojcowie tylko fikcyjną (za zgodą, lub łaską matki)
- Rozbitych rodzin jest coraz więcej i tutaj też dominują samotne matki, które dostają dzieci z przydziału, wypełniając władzę rodzicielską. Dostać dzieci jako mężczyzna po rozwodzie jest bardzo trudno, a wielu z mężczyzn dotyka alienacja rodzicielska, więc ich wpływ na wychowywanie jest nikły
Tutaj więcej o przemyśle rozwodowym, który jest jedną z przyczyn dawania władzy wychowawczej kobietom.
- Ponad 80% kadr nauczycielskich w szkołach to kobiety, więc to one formują młode pokolenia (parytetów dla mężczyzn dziwnym trafem brak)
Pomimo tak dużego wpływu na społeczeństwo kobiety nie są obciążane odpowiedzialnością i rzadko są krytykowane za to co stworzyły. Uwaga cały czas jest kierowana na mężczyzn – wiecznie wadliwych, wiecznie tych, którzy mają w sobie coś do poprawy. Kobiety nie.
Słowo i zeznanie kobiety znaczy więcej, niż mężczyzny. Jest to zatem absolutna władza nad kreowaniem rzeczywistości (fałszywej także, w tym stereotypów)
Dziś mężczyzna próbujący skrytykować kobietę, czy lewicę z którą najczęściej jest związana (kobiety tradycyjne to jednorożce, co pokażę w kolejnym tekście) od razu dostaje łatkę minimum mizogina, nienawistnika, przyszłego mordercy, incela lub prawiczka, oszołoma, chorego psychicznie, wybrakowanego, seksity, szowinisty, patriarchalisty, jakiegoś „foba” i wiele więcej. Nie ma już pola do dyskusji, nie ma miejsca, by mężczyzna mógł mieć rację co do rodziny, związków, samych kobiet, redystrybucji pieniędzy, czy też problemów kobiet i mężczyzn.
Nawet kobiety, które nie mają się za feministki potrafią mieć ponad 50% zbieżnych z nimi poglądów!
Jednak nie można być tak, że krytykować wolno tylko jedną płeć. Krytyka to jeden z wielu motorów do zmian, do poprawy. Nie można stwierdzać, że kobiety są idealne, jak to się robi, ponieważ tylko idealnych się nie krytykuje.
Niestety wiele kobiet do jakiejkolwiek krytyki dopisuje ideologię, ponieważ są przewrażliwione i obrażalskie, nie przyjmują tego wszystkiego nazywając z góry nienawiścią i próbując szukać problemu w tym, kto jest skrytykował, a nie w sobie. Za to są pierwszymi do pouczania i krytykowania mężczyzn, co dziś zgodnie z nowomową feministek powinno nazywać się WOMANSPLAININGiem.
I tym samym różnice się pogłębiają pomiędzy płciami, a kobiety stają się coraz bardziej narcystyczne, roszczeniowe i egoistyczne. Zapatrzenie w siebie i w swoje emocje staje się dla nich wszystkim.
Coraz bardziej narcystycznym paniom można jedynie przytakiwać, co zresztą pokażę na przykładzie mojej rozmowy z feministką, która próbowała zaprosić mnie do patronatu nad jej dziełem o promocji feminizmu.
Bez krytyki, a z wsparciem niezasłużonym, bo z powodu przywileju – jest na pewno lżej kobietom, to prawda. Ale to też powoduje brak rozwoju, chęć do wyciągania ręki, czyli postawy „daj” i wnoszenia mniejszej wartości.
Trzeba znaleźć balans między obowiązkami, a prawem, nie przywilejem.
Przywilej rozpieszcza, a każdy rozsądny rodzic wie, że na rozpieszczeniu dziecka nie wyjdzie dobrze. To robimy wobec kobiet.
Tak samo jak na ciągłym go gnojeniu i patrzeniu mu na ręce, widząc w nim głównie słabość i zło. To robimy wobec mężczyzn.
Balansu brak.
Mężczyznom wierzy się mniej, niż kobietom
Coraz chętniej używa się kulturowego domniemania winy mężczyzny (czyli bez wyroku) w starciu z kobietą (najczęściej, gdy ona go oskarża). Mężczyznę linczuje społeczeństwo, głównie kobiety (choć bardziej feministki i kryptofeministki). Kobiety mają też swoje akcje pt. „believe women” (czyli wierzyć należy tylko kobietom).
Z jakiegoś powodu przesuwa się granice na tyle, by kobiety były uznawane za bardziej prawdomówne, a więc dostają przyzwolenie na fałszywe oskarżenia.
Tutaj szwedzka feministka stwierdziła, że „nie wiemy patrząc na danego mężczyznę, czy jest gwałcicielem, czy nie, więc musimy zakładać, że każdy nim jest”.
Jednak to kobiety ewolucyjnie wykształciły lepsze umiejętności manipulacji (dlatego pracują często w marketingu, psychologii, czy sądach, czyli „daj człowieka, a znajdę na niego paragraf/winę”), dzięki tym umiejętnościom oraz uprzywilejowaniu kobiet jest więcej pantofli, niż „kobiet pod butem mężczyzn”, ale także to kobiety stanowią większą ilość patologicznych kłamców.
Dzięki przyzwoleniu na oskarżenia bez dowodów wśród kobiet mężczyźni często niezasłużenie i kolektywnie (jako cała płeć) dostają łatki „przemocowców”.
I niestety często po takim oskarżeniu mężczyzna się zabija.
Problem w tym, że wiele z tych oskarżeń, np. o przemoc domową, gdy zakładana za plecami jest niebieska karta – jest tylko oskarżeniem, nie ma dowodów, nie ma wyroku, a mimo to feministki podają te wybiórcze statystyki policyjne nt. zgłoszeń jako dowody na to, że mężczyźni są „złą płcią” i stanowią zagrożenie.
Nie uwzględnia się jednak kulturowych norm, czyli tego, że mężczyźni nie zgłaszają przemocy wobec siebie, bo się wstydzą, bo sądzą, że sami sobie z tym poradzą, albo uznają, że nie dostaną pomocy.
I mają rację, bo mężczyzna na tym świecie jest często sam.
W tym przypadku Johny Depp był maltretowany przez Amber Heard, która wykreowała się na niewinną, a do tego została twarzą „walki z przemocą domową”. Niestety nadal wielu ludziom zakorzeniono stereotyp, że w toksycznych związkach to mężczyzna jest jedynym winnym wszelkiego zła i przemocy. Najczęściej jednak obie płcie stosują wobec siebie przemoc wzajemną i wzajemnie ukazują swoje toksyczne cechy. W innym wypadku, by się ze sobą nie dobrali!
W jeszcze, innym skompromitowanym już ruchu MeToo, Asia Argento która jest jego twarzą sama:
- molestowała 17 letniego chłopca
- nielegalnie z nim współżyła, co jest uznawane w stanie w którym żyje za pedofilię
- zdradzała swojego mężczyznę, czym doprowadziła do jego samobójstwa
- do końca kreuje się na ofiarę tych zdarzeń
I takie osoby (hipokrytki) starają się być na straży moralności kobiet!
Tyle razy mówię, o żeńskim narcyzmie, który jest coraz bardziej rozpowszechniony, a to są jego odsłony! Problem w tym, że kobiet narcystycznych praktycznie się nie diagnozuje, nie lądują u terapeutów, nie ponoszą praktycznie nigdy konsekwencji.
A one są wśród nas i dzięki swoim umiejętnościom udawania, a także manipulacji ukazują mężczyzn w swoim otoczeniu jako złą płeć. Mężczyźni muszą z nimi walczyć, muszą je zgłaszać, muszą uświadomić sobie z kim mają do czynienia!
Inne formy uprzywilejowania kobiet tj: darmowe wejściówki do klubów, darmowe dni dla kobiet w saunach, lub dni tylko dla kobiet; parytety
W tym punkcie zawiera się też prowadzenie działalności tylko dla kobiet. W teorii mają pełne prawo tak robić i zapraszać do swego dobytku jedną płeć. Oczywiście nie byłoby tutaj się o co obrażać, gdyby nie, że jeśli mężczyźni tworzą firmę tylko dla mężczyzn, to odzywają się głosy lewej strony gdzie wnioskują o równouprawnienie, o wpuszczenie kobiet, o „różnorodność”. Tak, że tutaj też nie ma symetrii płciowej, a kobiecy nacisk na swoje prawa/przywileje jest silniejszy.
Tradycyjne formy uprzywilejowania kobiet, które nadal są zakorzenione: biało(rycerstwo), podawanie pomocnej dłoni, ochrona, opieka, empatia tylko dla kobiet, otwieranie drzwi, płacenie na randkach za kobiety, zapraszanie/pisanie jako pierwsi do kobiet, czyli okazywanie szacunku… za płeć. Za nic więcej
„Kultura wymaga, by kobiecie nie odmawiać. Kobiety o wiek i wagę się nie pyta.”
Cały czas świat się kręci wokół tego co wolno wobec kobiet i co im się należy.
Kobiety wyzwoliły się z tradycyjnych ról płciowych, mężczyźni nie. Nadal uważa się, że mają być jak ci tradycyjnie męscy mężczyźni, dominujący, stanowczy, dający ramię, zarabiający krocie i utrzymujący rodzinę, ale jak wiatr zawieje to i jak ten nowy model męskości, partnerski, wrażliwy, mówiący o emocjach, wychowujący dzieci i nierzadko spolegliwy.
Dziś chłopiec dostaje wzorzec męski uległości wobec kobiety, czyli de facto wzorzec niemęski. Jednak on słyszy, że ma tak postępować od matek, babć, ciotek, widzi zdominowanego przez „babiniec” ojca, bo te panie mają zawsze rację… no i syn ma problemy, a koleżanki niezbyt go ubóstwiają jako mężczyznę.
On musi szanować kobietę, bo ona jest kobietą. Ona nie musi jego szanować, bo on musi na to zapracować.
Mężczyzna za urodzenie się z penisem dostaje ciężar udowadniania, że zasłużył sobie na miano tej płci i na miano człowieka. Nie dostaje szacunku, tak jak kobieta za samo bycie kobietą, więc ma pod górkę.
Płynnie przechodzimy zatem do punktu wymogów wobec płci – a raczej niewielkich wobec kobiet, a surowych wobec mężczyzn co też jest przywilejem dla kobiet.
Powinna wszystko najlepiej dostać, by miała jak najłatwiej i jak najbardziej komfortowo. Czyż to nie traktowanie bardziej po ludzku?
Męskość w społeczeństwie ma bardziej unikatowy wydźwięk. Według społeczeństwa mało jest męskich mężczyzn. Co innego kobiecych kobiet. Za taką ma się prawie każda (tym bardziej, gdy wiążą kobiecość jedynie z wyglądem, nierzadko podreperowanym przez makijaż i filtry na zdjęciach). Ba, coraz więcej kobiet uważa się też za męskie, by przypisać sobie unikatowość i wywyższyć nad mężczyzn. Z tym mało kto dyskutuje. Jednak nad męskością mężczyzn zastanawia się coraz więcej ludzi, by ukazać ich w złym świetle.
Od mężczyzn wiekami wymagano postaw „twórców świata”, „wynalazców”, „siłaczy” – dla feministek to przywilej, a dla wielu mężczyzn to jarzmo, ponieważ nie są w stanie dostarczyć wielu tych konkretnych, często unikalnych wartości, ale też nie są się w stanie wybić ponad tłum, tak jak tego pragnie kobieca hipergamia. Są po prostu ludźmi mającymi cechy przeciętne i takich jest ich najwięcej.
Od mężczyzn wymagano rycerskości, oddania, udzielenia ratunku, czy hojności wobec kobiet. Od mężczyzn wymagano, by byli mięsem armatnim. Od mężczyzn wymagano, by byli produktywni i budowniczymi. Od kobiet nie wymagano nawet szlachetności wobec mężczyzn, choć w pewnym momencie, gdy narzucono role płciowe, kobiety przygotowywano jako m.in wsparcie męża. Jednak długo w tej roli nie wytrzymały i uznały, że to uciemiężanie.
No cóż, tak się uczy egoizmu jedną z płci.
Mężczyzną zawsze się staje, pracuje, nie żali (inaczej się go znieważa od chłopca, maminsynka, lub dziewczynki), kobieta według społeczeństwa jest kobietą od narodzin, basta. To wielki przywilej dla kobiet, choć pamiętajmy, że blokuje ich rozwój.
Mężczyźni nie mogą też okazywać słabości, nie mają wsparcia w depresji – także od tych kobiet, które obwiniają patriarchat za takie postawy, a same zachowują się zgodnie z nim, nie chcą się z takimi mężczyznami wiązać, zostawiają, czy ich wyśmiewają.
Tutaj warto poczytać komentarze ludzi na temat depresji mężczyzn.
Każdy wymóg mężczyzny od kobiety jest dziś krytykowany: by dobrze zarabiała, by nie miała dziecka, by była dziewicą. Z kolei kobiety mają checklisty wymogów wobec mężczyzn, które są spore i akceptowalne, bo „facet ma być facet i…” i tu lista wymagań. Często te wymagania są nie tylko nierealne, materialistyczne, ale i ze sobą sprzeczne. Jednak kobiety dzięki uprzywilejowaniu i uznawaniu je za lepszą płeć na pewno tych wymogów nie zmniejszą.
Od kobiet nie wymaga się już, by rodziły, by gotowały, by były wsparciem mężczyzny (bo co to za wspieranie silniejszego i zaradniejszego od niej? jej wysiłek w wsparciu jest niewielki lub żaden). Nie wymaga się, by kobiety były wykształcone, pasjonujące, czy zarabiały nie wiadomo ile. Dzięki feminizmowi jest coraz większa tolerancja także na niedbalstwo, otyłość czy rozwiązłość kobiet.
Praktycznie wszystko co było wymagane od kobiet niegdyś przestało mieć znaczenie.
Za to od mężczyzn zaczęło wymagać się tylko więcej.
Dodatkowo termin „prawdziwy mężczyzna” ma zdecydowanie trudniejszy próg wejścia/wyższą wartość od „prawdziwej kobiety”, ponieważ ta druga zwykle „opiera się mężczyźnie” (jak to feministka – mężczyzna twój wróg), a ten pierwszy „działa dla korzyści kobiety i ma praktycznie idealne cechy, których nie ma prawie żaden mężczyzna”.
Warto nie pominąć tego, że od mężczyzny wymaga się najlepiej lepszych zarobków, zaradności, zasobów, siły fizycznej i psychicznej, dawania bezpieczeństwa, wsparcia, inicjatywy, tolerowania wad kobiet, ich bierności, zmienności, czy ich dziecinności. Mężczyzna musi ćwiczyć charakter i często jest tolerowany dopiero od jakiegoś pułapu, który uzyskał ciężką pracą, czy zestawem niesamowitych genów, wcześniej nie.
Jest małe przyzwolenie dla mężczyzny na odpoczynek, zwolnienie, zwierzenie się z problemów, lęki, czy zmartwienia.
Mężczyzna musi umieć, wiedzieć, kobieta MOŻE. I to jest zasadnicza różnica. Kobiecie może ktoś pomóc. Kobieta rodząc się nawet mocno chorą ma szansę znaleźć mężczyznę, ale mężczyzna kobietę, która by nim się zaopiekowała? Praktycznie bez szans. Mężczyzna okaże słabość? Ma problemy, a kobieta nie jest w stanie wysupłać do niego uczuć. W odwrotnym wypadku mężczyzna może się poczuć docenionym za swoją pomoc, może kobiecie zaimponować pomocą. Nie ma symetrii pomiędzy płciami i to kobiety korzystają na takim podejściu do płci.
I tak wielu mężczyzn widzi wymagania wobec siebie. Mężczyzna ma kobietę znaleźć, mężczyzna ma ją poderwać (jednocześnie nie będąc oskarżonym o molestowanie), mężczyzna ma zapewnić miłość i bezpieczeństwo, mężczyzna ma być tak idealnym, by była wierna (bo jak zdradzi i odejdzie to jego wina), mężczyźni mają kobietom pomóc na rynku pracy, mężczyźni mają stworzyć programy edukacyjne dla kobiet, mężczyźni mają pozwolić kobietom na wszystko, niczego nie zakazywać i niczego nie wymagać. Kobieta nie musi nic, a jakby nawet usłyszy choć jedno wymaganie to robi z tego wielki szum i problem.
Ile to widujemy wpisów mężczyzn, którzy daliby się pokroić za kobietę, która wie co to spalony. Ilu proponuje ślub, gdy widzi kobietę, która ma jakiekolwiek zainteresowania, niżeli malowanie paznokci. Gdy kobieta gra w gry dostaje tonę uwagi, bo wygląda jak rodzynek wśród kobiet takich samych, jak inne. Gdy mężczyzna oferuje takie rzeczy to nie dodaje mu to punktów zalet, ale gdy kobieta to z automatu staje się „wyjątkowa”. Mężczyźni tak niski pułap kobietom zawiesili, że im się bardzo łatwo wybić z tłumu.
Mężczyznom, by to kobiety o nich walczyły, widziały ich jako wyjątkowych – nie.
Wielokrotnie będę powtarzał, że kobiety traktuje się jak dzieci. Dziecko też jest bardzo chwalone, gdy wypowie pierwsze pełne zdanie, gdy zacznie chodzić, gdy robi rzeczy totalnie zwykłe. Oczekiwania od dzieci też są bardzo niskie. Od kobiet też nie oczekuje się, że będą to umiały, tamto wiedziały, a jeszcze co innego zapewniały. Ot, bonus, gdzie u mężczyzny to mus.
Społeczeństwo widzi toksyczną męskość, ale toksycznej kobiecości nie. Społeczeństwo widzi kryzys męskości, kryzysu kobiecości nie – mimo, że istnieje na równym poziomie
Nie ma kampanii przeciw toksycznej kobiecości, próbuje się ją rozmyć jak na obrazku „chorobą psychiczną” (by nie uwzględnić płci), za to jest wiele kampanii przeciw toksycznej męskości i w nich płeć jest zawsze jasno wskazywana.
Pytanie ode mnie – może mężczyźni stosują przemoc, czy są toksyczni, ponieważ się ich DEMONIZUJE? Kolejny przykład wychowawczy. Jeśli dziecko od maleńkiego będziemy uznawać za istotę złą, ono porzuci dobrą stronę i w tę złą uwierzy. Może z takiej nauki, może z oczekiwań, może z paranoi rodzica, może z reakcji na słabości, może z frustracji, może z cierpienia – niezasługiwania sobie na ten, diabelski przywar.
Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (American Psychological Association – APA) uznaje, że „tradycyjna męskość jest szkodliwa”. Jest to jedynie półprawda, ponieważ męskość, tak jak kobiecość ma swoje jak pozytywne, tak negatywne strony.
Mówi się jednak źle tylko o negatywnej stronie męskości. Przynajmniej w mainstreamie. Powtarza się stereotypy, a te budują tolerancję na seksizm, nienawiść i atakowanie mężczyzn. Pozytywne stereotypy wobec kobiet są zdecydowanie silniej zakorzenione w społeczeństwie (są empatyczne, wrażliwe, dojrzalsze, lepszym rodzicem, są silne i niezależne, nie patrzą na wygląd, nie stosują przemocy…), niż mężczyzn (czyli na odwrót: stosują przemoc, są gorszym rodzicem, są dziecinni, słabi, szukają drugiej mamusi, nie mają empatii, są pustą i płytką płcią, zainteresowaną jedynie seksem).
Czym jednak miałaby być toksyczna męskość według feministek? M.in twierdzą, że agresją, stosowaniem kontroli i brakiem okazywania współczucia.
Niestety, ale czego się nie mówi – kobiety absolutnie nie różnią się od mężczyzn tymi cechami.
Są tak samo agresywne, choć częściej w obszarach gdzie nie używa się siły fizycznej, ale za to potrafią niszczyć ludzi psychicznie, zagrywkami bardziej przebiegłymi, niż przemoc bezpośrednia:
Kobiety kontrolują mężczyzn dużo częściej, niż mężczyźni kobiety w związkach – badanie.
Ale też współczucia u kobiet jest coraz mniej, tym bardziej dla mężczyzn, nie są też lepszymi matkami, bo dzięki feministkom znienawidziły tę, szlachetną rolę. Co innego współczucie kobiet dla przyrody, zwierząt… trochę to jednak pogmatwane priorytety, bo w pierwszej kolejności dobieramy się w pary, żyjemy obok siebie na co dzień i jeśli nie nienawidzimy siebie i świata, to chcemy by on dalej istniał i się rozwijał.
Pamiętajmy, że moje teksty nie są kierowane jedynie dla stałych czytelników, dlatego też muszę powtórzyć najgłośniejsze źródło mówiące o toksycznej męskości, czyli Gillette, które mówiło, że mężczyźni „z natury” stosują przemoc, molestują, „źle podrywają”, czy pouczają kobiety. Powstała też odpowiedź na tę reklamę pokazującą lepszą stronę mężczyzn.
Nie ma takich reklam, które pouczałyby kobiety, by nie były w jakiś sposób toksyczne. Zakłada się, że po prostu – nie są. A mężczyźni – owszem, co jest bardzo krzywdzące dla jednej z płci, a bardzo wygodne dla drugiej, która dostaje ciche przyzwolenie na bycie osobą toksyczną, czy stosowanie przemocy.
I tak odpowiedzialność spadnie na mężczyznę. Czy jako stosującego przemoc (bo był złą osobą), czy jej ofiarę (bo był zbyt słaby, by się obronić). To buduje stygmatyzację mężczyzn i kolejne problemy.
Ale rzadko się mówi, że także same kobiety jako matki wychowują mężczyzn stosujących przemoc, ponieważ same nie były „ziółkami”, często były nieodpowiedzialne, czy toczyły konflikt z ojcem dziecka co doprowadziło do zaburzeń u syna. Mało się mówi, że kobiety potrafią nastawiać ludzi przeciw sobie, co często skutkuje przemocą między nimi. Niestety całą winę ostatnimi czasy zrzuca się na mężczyzn, a jak w przypadku rodzin – obecnych i nieobecnych ojców, nie wnika w powody tego, że niektórzy ojcowie rezygnują ze związków – z toksycznymi jednak kobietami. Jednak to oni określani są zwykle negatywnie, gdy odchodzą. Kobiety nie. Gdy odchodzą czują się „wyzwolone” – wartościowe. I społeczeństwo je w tym tylko utwierdza.
Nie u nas.
Co znaczy „matki i nauczycielki kontrolują młodość” z pierwszego obrazka w tekście?
Zapewne to, że więcej kobiet, niż mężczyzn uczestniczy w wychowywaniu pokoleń (w domu i w szkole), więc jest to jakaś odpowiedzialność. A jeśli jest, to znaczy, że nie tylko mężczyźni są winni temu jak wygląda świat. Oczywiście do nas też można kierować zastrzeżenia, że za mało może uczestniczymy, ale nie można zdejmować odpowiedzialności z kobiet, jak gdyby nie miały na nic wpływu.
My jestesmy karceni za zblizanie sie do dzieci. Ile znasz matek ktore dadza dziecko pod opieke mezczyznie pracujacemu w przedszkolu?
Nie mam takich danych, bo i nie znam mężczyzn pracujących w przedszkolach. A to co znamy to też niewielka próbka badawcza. Ale oczywiście panuje stereotyp, że matka to lepszy rodzic, że kobiety to są aniołkami niestosującymi przemocy i to jest wynik m.in konserwatywnych ról płciowych. Nadano to kobietom i uwierzono w to jak w religię. Feminizm to wykorzystał i mamy co mamy, pakiecik. Nikt za nas pracy nie wykona, byśmy byli uznawani za dobrych rodziców i nikt za nas nie będzie mówić prawdy jakie krzywdy nas spotykały – bez zawstydzania, że żalenie się jest niemęskie. Bez tego nie pozna się prawdy i nie będzie to obiektywne.
powiem ci tak, bo to trochę moja branża, akurat pomagam zarządzać punktem przedszkolnym i widzę olbrzymi progres jaki dokonał się na tym polu przez lata, zwłaszcza w dużych miastach, facet pilnujący dzieci, pchający wózek czy noszący w nosidle, ciągnący na rowerze przyczepkę z dzieckiem to już coraz częstszy widok. Problemem jest to, że na pedagogice praktycznie nie ma mężczyzn, a jak są, to tej kariery po prostu nie wybierają. Widzę natomiast ogromny progres w ostatnich 10 latach, jaki dokonał się na polu wychowania dzieci, coraz częściej zobaczysz ojca odbierającego z przedszkola, zmieniającego pieluchę dziecku i na placu zabaw, a jeszcze 10 lat temu nie było to wcale takie oczywiste. I to moim zdaniem, to akurat zasługa znienawidzonych przez was feministek a raczej ich nacisku na równouprawnienie we wszystkim, zasiały ziarno które akurat w tej materii dało dobry plon.
Nadal nie jest to męski zawód i nie ma się co dziwić że przy dominacji kobiet na tym rynku inaczej się patrzy na faceta, ale to nie jest tak, że matka go z nim nie zostawi, razej stawia się na komfort kobiet które np. często karmią tam piersią albo wprost organizują kobiece spotkania, skoro i tak 3/4 kobiety tymi dziećmi się zajmuje. Inna sprawa, że faceci jeszcze 10 lat temu często mieli do tej pory podejście typu macho „ja jestem facet, ja się dzieckiem nie zajmę, bo to jest sprawa kobiety” a dzieckiem zwyczajnie się brzydzili. Mówię wam, idzie nowe i idzie dobre akurat w tej kwestii do przodu, o ile oczywiście uznamy że taka intensywna opieka nad dzieckiem nie ujmuje męskości,.bo zdania są podzielone, mnóstwo mężczyzn nadal nie potrafi przy dziecku zrobić niczego, aczkolwiek znacznie mniej niż jeszcze dekadę temu.
I to moim zdaniem, to akurat zasługa znienawidzonych przez was feministek
Nie was, tylko niektórych. Bo nie każde dzieło feministek jest złe. Nie myślmy czarno-biało, powtarzam to tysiące razy.
Ale to też wynik innych ról społecznych dzisiaj, większego zaangażowania kobiet w pracę zawodową. Wiele tego. Ale tak, akurat większy udział ojców w wychowywaniu jest w porządku. Nie trzeba już wmawiać, że ojciec to tylko sponsor od roboty i przynoszenia kasy, a matka nadaje się jedynie do dzieci.
Ale jeszcze długa droga do zmian, które będą bardziej egalitarne, wzajemne, rozumiejące potrzeby i problemy obu płci lepiej. Dzieci też mogą na tym korzystać, że ojcowie budują więź, a nie są niedostępni lub sporadycznie widziani w domu.
mnóstwo mężczyzn nadal nie potrafi przy dziecku zrobić niczego, aczkolwiek znacznie mniej niż jeszcze dekadę temu.
Tak. Tak jak jest więcej kobiet, które już nie są utrzymankami i nawet płacą 50/50 na randkach. Więc wg mnie jest pozytywniej w takich aspektach.
Ale nadal są minusy do poprawiania i nie wszystko jest w założeniu takie jakie być powinno.
Pokazałem to 35 letniej kobiecie z wykształcenia psycholog, wpadła w szał i mnie zwyzywała, do tego teksty typu nie jesteś prawdziwym facetem he
tak, to przypisywanie sobie przez kobiety prawa do decydowania czy rozstrzygania w tej kwestii, tj. kto jest, a kto nie jest owym „prawdziwym” mężczyzną, jest czymś wręcz niebywałym, w swym, czy ja wiem, jak to nazwać, może poczuciu nieomylności? natomiast z odwrotnością tego osobiście nie spotkałem się ani razu, ani raz nie słyszałem, by mężczyzna mówił: nie jesteś „prawdziwą” kobietą. to naprawdę wymaga chyba jakichś specjalnych i głębokich badań z dziedziny już być może nie tylko psychologii, lecz psychiatrii.
ja się ich opiniami na taki temat w ogóle nie przejmuję, a już szczególnie tymi wyrażanymi przez kobiety (tzw) wykształcone, ot, gdyby mi tak powiedziała taka (tzw.) niewykształcona, wtedy może bym to rozważył, może wziąłbym sobie do serca, dlaczego? ano dlatego, że te (tzw.) niewykształcone są na ogół bardziej wpierw dziewczęce a później kobiece i stąd chyba ich w owym zakresie jakby większe kompetencje (I think so).
Obrażanie i odżegnywanie od „męskości” to chwyt, który stosują też mężczyźni na mężczyznach (tylko oczywiście używają do tego wulgaryzmów, których tu nie przytoczę), bo to po prostu sposób, żeby komuś dopiec, żeby go zranić albo poruszyć. Nie ma tu nic do rzeczy poczucie nieomylności, raczej obawa mężczyzny, że ktoś pomyśli, że jest niemęski – kobiety się takich rzeczy nie boją. Bardziej je zaboli, gdy ktoś im powie, że są brzydkie (w swojej kobiecości), niż że są niekobiece.
Z odwrotnością spotkałeś się, ale nawet nie jesteś tego świadomy – w drugiej części swojej wypowiedzi stopniujesz zarówno dziewczęcość, jak i kobiecość, dodatkowo mieszając w to wykształcenie kobiety 🙂
w tv-serialu czterdziestolatek odcinek z sądem jest scena wypowiedź w podobnych klimatach jakiejś adwokaciny iż (as far as I can remember) wyłączenie z grona podejrzanych jest dla niego (tj. mężczyzny) obelgą.
mimo wszystko czymś innym nazwać kogoś ad esempio c.peuszem czy inną p.izdoliną niż stwierdzić on nie jest „prawdziwym” mężczyzną.
no niezupełnie. co innego stopniowanie (mniej lub bardziej kobieca). a co innego redukowanie do zera (nie jesteś kobietą vel prawdziwą kobietą).
geschmackssache, cóż, nic na to nie poradzę, że generalnie nie lubię a może nawet nie cierpię tych (tzw.) wykształconych.
mimo wszystko czymś innym nazwać kogoś ad esempio c.peuszem czy inną p.izdoliną niż stwierdzić on nie jest „prawdziwym” mężczyzną.
Tu się zgadzam z Julią. Te wszystkie teksty mają na celu jedno i to samo, ukazać niemęskość. Jeśli robią to mężczyźni to będą to też robić kobiety.
no dobra ok ale ważna jest też o ile nie przede wszystkim podstawa takowych wypowiedzi ich cały kontekst czymś bowiem chyba innym jest jak jeden mężczyzna wie że drugi jest pantoflarzem bez własnego zdania bojącym się swej żonki i nazwie go analogicznie do tego ową niech będzie p.zdoliną. a czymś chyba innym jest negowanie męskości przez kobiety z najróżniejszych powodów zwykle jakichś tam przez nie wyimaginowanych.
Każda ze stron wyzywająca drugą sądzi, że powody z których wyzywa nie są wyimaginowane. Ale mogą być niesprawiedliwe. Przykład? Mężczyzna jest pantoflarzem, ponieważ w domu tak go wychowano, w domu była dominująca, toksyczna matka (jej wina), a w relacji kobieta szantażuje, że mężczyznę oskarży o pedofilię, nagrała jego wybuch złości, kiedy ona go psychicznie tyrała przez pół roku, a do tego zabierze mu dzieci. No i on koniec końców staje się pantoflem.
A nie lepiej zrozumieć, niż obrazić? Jak mężczyźni będą w siebie uderzać wzajemnie, to nie ma co liczyć na zmiany u kobiet.
ależ bynajmniej, bynajmniej, wina jest jego (starej też, ale jego przede wszystkim). raz, wpierw, że pozwolił sobie na to, nie mógł starej „postawić się”? owszem, może nie w wieku lat dziewięciu, ale jako nastolatek już na pewno. a dwa, nawet jeśli, to do iluż to lat bądź przez ile lat trwa owo wychowywanie? tym samym wpływ takiej podłej staruchy? i rzeczywiście takie doświadczenia mają czy choćby mogą rzutować na dalsze życie? mnie w to naprawdę trudno uwierzyć. chyba że przyjmiemy opcję bycia właśnie ową p.zdoliną, wtedy oczywiście układa się to w jakiś logiczny ciąg, najpierw bowiem na łeb sra mu mamusia, potem żonusia, w międzyczasie być może też siostrunia (znam i takie przypadki, w każdym razie jeden udokumentowany).
tu racja, no, może bez wnikania w szczegóły, jest to sytuacja jakby przymusowa, wynikająca z nazwijmy to tak przymusu prawnego, ot, coś jak dla przykładu podatki albo jakiś tam inny zusik-srusik, w tym przypadku prawne de facto uprzywilejowanie kobiet (o którym na tym portalu wiele, i bardzo bardzo słusznie).
No nie do końca, jak jesteś wychowany w duchu że wszystko twoja wina, jesteś bity, „nadstawiaj drugi policzek”, czy coś w tym stylu, co taki dzieciak może? Chyba wylądować w poprawczaku jak się zbuntuje.
Wielu mężczyzn ma taki wybór. Albo poddać się władzy kobiety, albo być samemu. A nie każdy chce być sam.
Poruszasz bardzo ciekawą kwestię a mianowicie wpływ religii katolickiej na umysły ludzkie a zwłaszcza podświadomość. Nie sądzę, aby zmuszanie małych dzieci na oglądanie zakatowanych ludzkich zwłok na krzyżu miało pozytywny wpływ na rozwój dziecka. Do tego ciągłe mantrowanie „moja wina”, „nie jestem godny” itd. Wyjście z takiego gnoju to często lata pracy nad sobą i cierpienia.
Ty tak na serio? Może czas zrzucić z siebie programowanie pod tytułem „muszę być w związku bo inaczej nie będę szczęśliwy”. W takim wypadku zawsze będziesz cierpieć! Jeżeli uzależnisz swoje szczęście od tego czy istota chwiejna emocjonalnie jest przy Tobie to skończysz marnie.
Serio wybór życia singla i pantofla to coś ciężkiego?? Panie przecież taki pantofel to ma przejebane. Brak swojej kasy, brak wolnego czasu. Przecież to jest niewolnictwo w służbie kobiety. Widzę takich na co dzień, mijam ich na mieście, w sklepie. Ich oczy zdradzają wszystko, zmęczenie, smutek, rozgoryczenie, frustracja seksualna to widzę w ich oczach.
Idzie „matrona” 120 kilo a za nią wierny piesek pcha wózek sklepowy/dziecięcy. A miało być tak pięknie mówili, tylko się ożeń.
Ja podziękuję za takie „rewelacje”, nawet wolę iść zapłacić 300 złotych i mieć młode 20-letnie ciałko na godzinę niż wkurwiającą babę na kwadracie.
Zamiast szukać szczęścia w kobiecie nauczmy się szukać szczęścia w sobie? W hobby? W pasji czy pracy?
Ja polecam, serio jest to lepsza droga a samotność(w sensie brak związku) nie jest czymś złym, może warto poszukac relacji męskich/przyjacielskich jak to piszę FanatykMGTOW?.
Gorsza według mnie jest samotność w związku/małżeństwie.
Może czas przestać latać za cipą i podbijać ego i atencję księżniczkom?
Oczywiście, że na serio. Nie ma tak, że każdy mężczyzna dobrze się czuje w samotności. Ludzie łączą się w pary, ludzie nie chcą być odrzucani społecznie. Piramida Masłowa. Trzeba wykształcić naprawdę silny charakter, aby dawać radę w samotności. Nie mówię, że nie trzeba, trzeba, ale naturalnych potrzeb człowieka się nie wyrzuci.
Zresztą mężczyzna w samotności dopiero ma szansę poznać kim jest i czego mu trzeba. Może porzucić programowanie społeczne, ale nie znaczy, że jak mówię, będzie happy totalnie sam na zawsze. To tak nie działa. Ludzie to zwierzęta stadni i szukamy w ludziach jakiejś przynależności. Ba, nawet taka strona jest nią.
Braki w miłości z kolei mogą powodować zupełnie inne problemy, czyli toksyczny wzorzec z domu, też cierpienie w samotności.
Braki seksualne, coż, są divy, ale wielu mężczyzn się tego brzydzi. Czy da się to zmienić w umyśle? Wątpię. Jeden traktuje to lekko, drugi nigdy. Tak jak jeden traktuje kradzież lekko, drugi nie.
Btw.
„Blokując tęsknotę za miłością, człowiek nie odczuwa dłużej bólu.
W takim stopniu, w jakim jest zablokowany, doznaje natomiast głębokiego poczucia frustracji i beznadziejności, które podsycają pragnienie śmierci. Otwarcie się ożywia ból.
Ból towarzyszy przebudzeniu do życia, napływowi energii i czucia do napiętych lub martwych obszarów ciała”.
A. Lowen „Miłość, seks i serce”
Cieszę się, że te dwie sprawy zostały umieszczone obok siebie. Otóż współczesne łączenie się w pary ma na celu właśnie to: jest reakcją na strach przed odrzuceniem społecznym. Współczesne pary kobieta-mężczyzna, w których mężczyzna spędza mnóstwo czasu w towarzystwie swojej kobiety, a nie w towarzystwie mężczyzn i dorastających chłopców, to sytuacja bardzo nienaturalna, podtrzymywana tylko dzięki silnej presji społecznej.
Lubię sobie pooglądać filmy dokumentalne w telewizji. O plemionach, których cywilizacja jeszcze drastycznie nie przekształciła. Pokazywane są sceny z codziennego życia: gdyby narrator mi tego nie powiedział, to za nic nie wywnioskowałbym z widzianego obrazu, która kobieta jest czyją żoną i które dziecko jest dzieckiem którego mężczyzny. Tak jak patrząc na kaczki pływające na stawie, za nic nie wywnioskuję, który kaczor spłodził które kaczęta – bo nikt go nie zmusza do towarzyszenia im.
Od dawna to mówię, że jakieś 95% kobiet zdradza, bo wystarczy że miała więcej niż 1 faceta i zazwyczaj tam już była zdrada. A ciągle próbuje się mówić, że jest po równo. Każdy mój kumpel przeżył zdradę…
Dla nich to nie jest zdrada, ponieważ piszą o tobie per. „były” do nowego bolca. 😀
Chuj z tym, że śpicie jeszcze dalej w jednym łóżku. hahahahaha
Zabawne, że one uważają tą swoją „logikę” za coś logicznego. Kto żył z kobietą w cyrku się nie śmieje. xD
Przykro, że dziewczyna Cię zdradziła, ale nie wszystkie takie są.
Mi nie jest przykro z tego powodu. Stal hartuje się w ogniu a wszystko co w życiu mnie spotkało jest dla mnie nauką.
Kurde jakoś często ta fraza jest wypowiadana przez kobiety. Możesz tak pisać, mi to tam wiesz obojętne.
Dla mnie liczą się czyny a nie słowa. Wy sobie lubicie pogadać jakie to nie jesteście święte, rzeczywistość weryfikuje brutalnie ile z tego jest prawdą.
Secundo, nie napisałem o wszystkich kobietach, ot widzę pewną często występującą prawidłowość i ją opisałem.
To prawda wszystkie z automatu mówią że nie wszystkie takie są, a jak mówię pokaż taką rozsądna to nagle nie wiedzą a same też mają za uszami 🙁
Dziewczyno dlatego napisałem, że ok 95% a nie 100%. Wydaje mi się że to ok to te co weszły w związki w wieku gdzieś 15 16 lat i z nich nie wyszły. Teraz mam 27 lat i wszystkie wolne dziewczyny to są te mające za sobą już kilkudziesięciu facetów, których żaden koleś nie zechce na stałą partnerkę. Pewnie dla korzyści złapią w sidła jakiegoś desperata kiedyś i będą harcowac na boku…
Z pewnością. Jednak bardzo racjonalnym jest zadanie sobie pytania: „czy warto poświęcać całe życie na uporczywe sprawdzanie, która tego nie zrobi?”. Może da się znaleźć w życiu bardziej satysfakcjonujące aktywności? W szczególności, że uporczywe szukanie sobie tzw. partnerki na prawdę nie leży w instynkcie gatunku ludzkiego. Człowiek to nie paw. Ma bardziej złożone zachowania społeczne.
O proszę, proszę, nie może być:
https://gwiazdy.wp.pl/kompromitujace-nagranie-ujrzalo-swiatlo-dzienne-heard-przyznala-sie-do-maltretowania-deppa-6474037821560961a
Podczas rozmów na ich (Johnnego i Amber) terapii małżeńskiej padły z jej ust takie słowa:
„I’m sorry that I didn’t, uh, uh, hit you across the face in a proper slap, but I was hitting you, it was not punching you. Babe, you’re not punched”
„I don’t know what the motion of my actual hand was, but you’re fine, I did not hurt you, I did not punch you, I was hitting you.”
Panienka go przeprasza, że nie uderzyła go zwykłym plaskaczem, później przyznaje, że go uderzyła ale nie użyła pięści i nie zrobiła mu przecież krzywdy. Wierzyć się nie chce, że ktoś mógłby przyjąć taką dedukcję w umniejszaniu swoich czynów ale czy to nie jest właśnie objaw społecznego lekceważenia przemocy wobec mężczyzn?
Co ma facet zrobić w takiej sytuacji? Pójdzie się poskarżyć do odpowiednich instytucji – przypina sobie automatycznie łatkę słabego chłoptasia, którego bije kobieta. Odda w ten sam sposób w jaki został zaatakowany – od razu publicznie zostanie nazwany damskim bokserem.
Mam nadzieje, że doczekamy się prawdziwie sprawiedliwego wyroku w tej sprawie. To jest nie do pomyślenia jak daleko to zabrnęło, jak takie zepsute manipulantki jak Amber Heard pozwalają sobie w skrajnie bezczelny sposób na zdejmowanie z siebie odpowiedzialności za to co robią, z premedytacją mydląc oczy wymiarowi sprawiedliwości i opinii publicznej korzystając z tego, że publika ma w zwyczaju z automatu stawiać kobietę w roli ofiary a mężczyznę w roli oprawcy. Ten wyrok może mieć istotne znaczenie w kontekście zagadnienia kobiecej przemocy i jej lekceważenia. Może w końcu odczarujemy ten kłamliwy stereotyp traktujący kobiety zawsze jako istoty niewinne lub mniej winne od mężczyzn. Może w końcu jako społeczeństwo pochylimy się nad przemilczanym problemem kobiecej przemocy ale piętnowanie fizycznych ataków to za mało, gdyż jak można przypuszczać kobiety częściej dopuszczają się przemocy psychicznej, którą trzeba karać na równi z przemocą fizyczną. Mam nadzieję, że Amber Heard dostanie to na co zasłużyła. Myślę, że za rzeczy, których się dopuszczała to finansowe zadośćuczynienie pokrzywdzonemu to absolutne minimum plus ostracyzm społeczny i zawodowy, Kara zbyt niska będzie jedynie potwierdzeniem tego, że mężczyznę można bezkarnie spoliczkować, znęcać się nad nim, wymiar sprawiedliwości oszukać udając ofiarę gdy w rzeczywistości było się agresorem, ofierze w znaczącym stopniu zniszczyć karierę nie wspominając o szkodach moralnych i zdrowotnych i ostatecznie stwierdzić, że właściwie to nic złego się nie stało.
W sumie zostawiłem oba, a nuż ktoś też wpadnie na niego i niech zostanie. Oczywiście Depp zlinczowany za żywota, a ona, bo kobieta, a do tego ładna- wiadomo, FORY.
Wydaje mi się, że dziś kobiety mają większą zdolność do łączenia się w grupy „wsparcia”. Czują w sobie większą siłę przez to. U mężczyzn, aż tak tego nie widzę.
A jak masz widzieć, jak się mężczyzn łączących w grupy obraża od przegrywów i innych najgorszych? Mężczyzn należy uczyć, że mają mieć gdzieś społeczne normy i konwenanse. Kobiety się wyzwoliły, czas na mężczyzn.
Drugi problem to jak pisałem obniżenie męskiego statusu gdy się przyzna do słabości. Mężczyzna dziś ma dużą konkurencję jeśli chodzi o partnerki choćby, czy w pracy, więc musi trzymać język za zębami i rywali pokonywać. Nie dał rady? Nikogo to nie obchodzi, inny wchodzi na jego miejsce.
Społeczeństwo będzie wspierać głównie kobiety i tylko ich problemami się interesować to lepiej nie będzie. Same kobiety na tym stracą, ponieważ chciałyby mieć lepszych mężczyzn na partnerów, ale też chciałyby, by problemy ich synów nie byłyby lekceważone. Ale to się wie dopiero jak dziewczynka zamienia się w kobietę i widzi więcej niż siebie samą.
Właśnie dzięki temu szukaniu wsparcia i dbałości o relacje, kobiety mają większą siłę psychiczną. Panowie powinni brać z nich przykład – i często tak robią, mój mąż na przykład namiętnie grywa w piłkę, z kolegami z piłki też często umawia się na piwo, na motory albo pokera, przy okazji pielęgnuje relacje i może się wyszaleć.
Nie zauważyłam w ich wesołej drużynie nigdy obaw, że zostaną określeni jako „przegrywy” i inni najgorsi tylko dlatego, że są razem. No, chyba, że po przegranym meczu 😉
I to u nich szuka pomocy w ewentualnych problemach, a nie w bliżej nieokreślonym „społeczeństwie”, które ma wszystkich innych w nosie. O najbardziej prywatnych problemach zresztą wiem zazwyczaj tylko ja, oboje bardzo dbamy, żeby niepotrzebnie się ze swoim wnętrzem nie obnosić.
Nie zauważyłam w ich wesołej drużynie nigdy obaw, że zostaną określeni jako „przegrywy” i inni najgorsi tylko dlatego, że są razem.
Ciekawy chochoł, nikt nigdy tego nie powiedział.
To normalne, że mężczyźni mają i mieli różne grupki. Czy mają w nich wsparcie? Czasem mają, czasem nie. Zależy jacy to mężczyźni i czy kulturowo wspierają kult męskiej siły, czy raczej wyzywają w słabościach.
Kobiety z kolei mają całe społeczeństwo, prawo, media, tzw. „kulturowe traktowanie kobiet delikatniej”, feminizm i jeszcze do tego żeńskie grupki, a jeszcze do tego mężczyzn, którzy za wami stoją – białych rycerzy, zawsze pomocnych i dających uwagę.
To nie tak, że to jakaś wasza cudna zasługa, że jesteście silne. Macie wsparcie. I nie musicie dlatego aż tak o nie wołać.
Kobiety są słabsze psychicznie. Jak to mówił Joseph Conrad Wy przeinaczacie wszystko bo prawdy byście nie wytrzymały. Zawsze jak się zapyta jakąś kobietę to ona twierdzi, że w jej otoczeniu żadna nie zdradza, związki są super i w ogóle przecież jak można narzekać na cokolwiek
Możesz dać źródło do tego Conrada?
Bo jest to niemożliwe dla nas. Próby tworzenia takich grup uważane są za antykobiece próby
Po części się zgodzę, ale to bardziej wynika z agresji prezentowanej przez niektórych facetów względem slabszej grupy społecznej. Oglądałam film Red Pill, był dobry. Popieram to. I takie kwestie jak poruszone w tym filmie są ważne i nikogo nie obraził ten film, nie jest antykobiecy i o taka społeczna sprawiedliwość powinniście 'walczyć’ 😉
Kobiety też jeśli są toksyczne też wyżywają się na słabszych, czy to chorych, słabszych psychicznie, w gorszym położeniu i wykorzystują ich. To nie jest kwestia płci. Film Red Pill jest o MRA, brak tam psychologii, nie wszystkie wątki są tam poruszane, jak choćby o rynku matrymonialnym.
Ale jeśli oglądałaś to wymień od myślników jakie kwestie były tam poruszane? O co dajesz pozwolenie na walkę, a o co nie? Proszę bardzo.