Hipogamia mężczyzn koliduje z uprzywilejowaniem kobiet
Spis treści
- 1 Jeśli problemem jest hipergamia to dlaczego mężczyźni ignorują kobiety o wyższym poziomie, niż własny?
- 2 Mężczyźni są wybierani, a nie „biorą co jest”
- 3 Mężczyźni nie wybierają hipogamii. To kobiety wybierają hipergamię, a mężczyźni są dziś od niej zależni
- 4 „Ta gorsza kobieta” i jak bardzo mężczyzn obchodzi status społeczny kobiet
- 5 Praktycznie cała uwaga społeczeństwa skierowana jest na kobiece troski, problemy i potrzeby. Dlaczego kobiety miałyby chcieć to porzucić?
- 6 Hipergamiczne kobiety nie mają żadnego interesu, by wspierać mężczyzn, których uważają za gorszych od siebie (a więc im bardziej cenimy kobiety, tym bardziej oddalają się od mężczyzn)
- 7 Kobieca biologia zmusza mężczyzn do rozwoju – ale inne zachęty, prawne i kulturowe też są potrzebne. Teraz ich nie ma
- 8 Hipogamiczne ciekawostki
- 9 Hipogamiczne kobiety łączcie się! Mężczyźni ucieszą się, gdy ujrzą (w końcu) inne, niż wszystkie, nieroszczeniowe, dające bezinteresownie wiele od siebie kobiety
- 10 Mężczyzna nie może czekać na księżniczkę, która zapuka do jego drzwi
- 11 Podsumowanie. Hipogamia to chęć oferowania kobietom więcej, niż kobiety posiadają – cecha pozytywna
- 12 Wyjątki od reguły
- 13 Wpisy powiązane:
Hipogamia to chęć mężczyzny do zaopiekowania się kobietą o niższym statusie, niż własny, ale też chęć do imponowania jej wiedzą, pieniędzmi, zasobami, zaradnością, intelektem, tężyzną fizyczną, wzbudzaniem pożądania, poczuciem humoru, koneksjami, byciem ponadprzeciętnym. Ogólnie niewidzianym jako ktoś zwykły i nijaki dla tej kobiety. Każdy z nas chce być w miłości widziany jako ktoś wyjątkowy, choć bardziej – nie jako szarobury, a tym samym łatwo zastępowalny. Kobiety bowiem zwykle nie odchodzą od mężczyzn, których uważają za cennych i wyjątkowych. Odchodzą raczej od tych, których łatwo zastąpić, lub których uważają za ciężar (gdy bilans korzyści i strat jest ujemny).
Jeśli istnieje dobry test na dobry charakter kobiety to na pewno trzeba pytać na wstępie właśnie czy jest hipogamiczna. Niestety to rzadkość.
Mężczyzna typowo pragnie być kochany, szanowany, potrzebny i doceniony. Najłatwiej doceni mężczyznę kobieta, która ma mniej zasobów od niego. W ten sposób to on pomoże jej w życiu (i ona nierzadko tego oczekuje). Równa z mężczyzną kobieta nie musi docenić czegokolwiek, jeśli jest kompletnie niezależna i samowystarczalna (acz to nie musi być zarzut). Jeśli kobieta uzyskuje wyższy status, niż mężczyzna (np. jest uprzywilejowana, jak dzisiaj) i uważa, że ma wiele więcej do zaoferowania to może nim gardzić, zamiast szanować. To wszystko wynik hipergamii i poszukiwania przez kobiety mężczyzn wyższego statusu, niż własny. Odwrotne zachowania kobiet (a więc zachowania mężczyzn tzw. opiekuna i providera, który imponuje) są rzadkie. Hipogamiczne kobiety chcące imponować mężczyznom, pomagać i dostarczać im zasoby to nisza. Jeśli taką kobietę znasz zapisz ją na ścianie chwały.
To jest również problem systemu równouprawnienia i kłócącej się z tymi zadaniami biologii. Kobiety nie patrzą na mężczyzn jako na kogoś cennego dzisiaj, ponieważ radzą sobie w życiu same (wręcz często się słyszy, że mężczyzna to dodatkowy problem). Z kolei same nierzadko chcą być traktowane jak boginie/księżniczki (jako bezcenne). Jest to pewne uproszczenie, ale oddaje tę nierównowagę poczucia wartości płci, a która skutkuje rzadkim zawiązywaniem par, a częstymi rozstaniami inicjowanymi przez kobiety.
Niektórzy uważają hipogamię za kolejny przejaw złej natury mężczyzn, ponieważ jest to dla nich szukanie „tej gorszej” kobiety, ale jest to fałszywe przeświadczenie, ponieważ nie należy krytykować osób dodających wartości do naszego życia (czyli mężczyzna bierze na siebie bilans korzyści i strat na minus). Krytykować należy te osoby, które są roszczeniowe, egocentryczne i żądają więcej, niż same posiadają uważając to jednocześnie za klasyczny przykład miłości.
Jeśli problemem jest hipergamia to dlaczego mężczyźni ignorują kobiety o wyższym poziomie, niż własny?
Hipogamiczne kobiety łączcie się! Mężczyźni ucieszą się, gdy ujrzą (w końcu) inne, niż wszystkie, nieroszczeniowe, dające bezinteresownie wiele od siebie kobiety
System został tak stworzony, by kobiety miały ułatwienia (np. parytety, zniżki, darmowe kursy, niższe wyroki, niższy wiek emerytalny itd.). Natura (?) z kolei chce, by to mężczyzna miał wyższą wartość od kobiety, bo tylko ten może zostać dopuszczony do kopulacji, a potem tworzenia związku, a co za tym idzie – miał „miłość”. Bo umówmy się, wiemy, że jest to proces hormonalny, dokładnie taki sam jak ten, który uruchamia chęć seksu. Dopiero w drugiej kolejności wykazujemy się różnymi już bardziej „ludzkimi” odruchami, jak troska, przywiązanie i opieka (którą w sumie też może wywołać oksytocyna, a więc też hormon…). Ale powiedzmy jasno, że możemy sterować tym co robimy i jesteśmy odpowiedzialni za własne zachowania.
Każda kobieta zatem ma pełne prawo zainteresować się mężczyzną, który według niej ma niższą wartość i wnieść ją dla niego (on się ucieszy, tyle czasu odrzucany i pogardzany). Tak samo mężczyzna może spróbować podejść do kobiety o wyższej wartości i być jak zwykle odrzuconym (a więc może próbować aż umrze, albo na tyle się rozwinąć, by jednak nie być ocenianym tak źle przez kobiety w które celuje).
Mężczyzna nie może czekać na księżniczkę, która zapuka do jego drzwi
Rozsądek podpowiada mężczyznom, że mogą liczyć tylko na siebie i nie mają czego szukać u kobiet o wyższej wartości. To tylko rozsądek, a nie żaden spisek, nie żadna chęć hipogamicznego „gnojenia, kontroli i ograniczania”, jak niektóre kobiety sugerują. Po prostu kobiety takich mężczyzn pragną – w większości przypadków. Mężczyzn zresztą jest więcej, dlatego też jest im ciężej kogoś znaleźć. Gdy był niedostatek mężczyzn jak po wojnie – wtedy to kobiety musiałyby o mężczyzn walczyć. Teraz nie muszą – jak nie ten to inny. Nie licząc oczywiście wdów po samcu alfa, bo te zamknęły się emocjonalnie na jednego mężczyznę.
Jeśli coraz więcej mężczyzn jest wykluczanych np. ze stanowisk kierowniczych na rzecz kobiet (wszędzie tam gdzie, feminizm grzebie palcami) to jest tak naprawdę coraz mniej atrakcyjnych mężczyzn do wyboru dla samych kobiet. Jest to dobre dla samych kobiet tylko powierzchownie, ale jest to bardzo złe działanie dla związków i rodzin. Im więcej kobiet robi to co atrakcyjne dla samych kobiet było wykonywane przez mężczyzn, tym mężczyźni częściej robią te rzeczy mniej atrakcyjne – i w tym aspekcie kobietom też samoocena idzie do góry, a mężczyznom w dół.
Zresztą tu też użyjmy logiki – dlaczego kobieta miałaby chcieć walczyć o mężczyznę, którego uważa, że ma niższą albo równą wartość, niż jej własna? Przecież „to facet ma się starać”? Ktoś te normy stworzył. To facet ma być tym męskim – synonimem – czego? Przecież nie upadku, przecież nie do wykonywania wszystkiego co żeńskie, bo taka kobieta zarzuci mu żeńskość.
Mężczyzna zawsze musi się starać, czy celuje w top kobiecy (co jest trudniejsze: wielu adoratorów, ryzyko, mało szacunku, większe wymagania), albo gdy hipogamicznie celuje niżej – ta kobieta też się przecież nie oferuje na tacy, też tak samo wymaga męskich czynów, aniżeli to ona wychodzi z inicjatywą (choć to się zdarza nie jest to jeszcze normą, ale dzięki negatywnym skutkom akcji #MeToo będzie to mus).
Podsumowanie. Hipogamia to chęć oferowania kobietom więcej, niż kobiety posiadają – cecha pozytywna
Hipogamia jest przeciwieństwem hipergamii. Hipergamia nakazuje kobietom być pragmatycznymi – poszukiwać w mężczyznach wyższej wartości, niż własna, by na związku skorzystać, lub co najmniej podobnej – by na pewno nie stracić. Hipogamia z kolei nakazuje mężczyznom szukać w kobietach niższej wartości, niż własna, aby podciągnąć ją do góry i być szanowanym za swój wkład w związek, bo tylko taki stan rzeczy zapewnia mu szacunek. A jak wiemy bez szacunku miłości nie będzie.
Gdy kobieta uważa, że oferuje więcej od mężczyzny i jest tzw. „wyższego poziomu” to taka postawa gwarantuję prawie pewną porażkę w związku. Jeśli nie teraz – to jest to odwleczone w bliżej nieokreślonym czasie (lecz na pewno bliżej, niż dalej – kobieta będzie suszyć głowę mężczyźnie, by się rozwijał do tego czasu). Kobieta będzie się zastanawiała nad tym, czy czasem nie zasługuje na więcej. Tona związków w ten sposób się kończy, nawet zdradą i zazwyczaj winnym wykreowany jest ten mężczyzna, nieudany, czy za mało ambitny – po prostu przynajmniej półkę niżej, niż to czego kobieta pragnie u swego boku.
I na nic męskie zainteresowanie takimi kobietami, zupełnie na nic, bo to one zwykle decydują o tym, że związek/małżeństwo się rozpada (Prawo Briffaulta). Bo kobiety zwykle nie chcą być dostarczycielem zasobów/wartości dla „nieudacznika o niskim poziomie”. Ewolucja tego nie przewidziała, tak jak uprzywilejowania kobiet. Może przywykniemy do tego za ileś lat, może nie. To jest zagadka. Jeśli płeć to konstrukt społeczny to przywykniemy, jeśli biologia nami rządzi to nic się w tym aspekcie nie zmieni.
Jeśli kobiety są hipergamiczne i żądają wyższego, męskiego statusu to danie im takich mężczyzn jest ukłonem w ich stronę. Czyli warto wspierać MĘŻCZYZN, by byli atrakcyjnymi dla kobiet, a nie cały czas skupiać się na uprzywilejowaniu kobiet, wyrównywaniu ich, a nawet podwyższaniu ich wartości nad mężczyzn, bo to niszczy związki, a co za tym idzie rodziny.
Dziś silna kobieta tęskni za silnym mężczyzną. Słaba kobieta też tęskni za silnym mężczyzną. Wszystkie kobiety chcą tego samego, tyle, że silna kobieta ma wyższe wymagania, niż słaba kobieta. Nie ma możliwości temu sprostać każdy mężczyzna, a wręcz im kobieta jest bardziej ceniona w społeczeństwie, im ma wyższy status, tym mniej mężczyzn widzi jako silnych, lub „godnych siebie”. To jest problem, gdzie natura kłóci się z prawami społecznymi. Ona woli być singielką, ponieważ patrzy na mężczyzn niedostępnych, małą ich garstkę, on by chciał kobiety „zwykłej”, ale ona go odtrąca.
I to jest nowa i trudna sytuacja dla obu płci. Płci, które miały dotychczas inne strategie dobierania się w pary.
Wyjątki od reguły
Niektórzy pytają gdzie szukać kobiet o „wysokim poziomie, które są hipogamiczne i pragną imponować/zapewniać wartość/zasoby mężczyźnie, który jest mniej atrakcyjny i posiada mniej”? Gdzie takie rodzynki są i jak to się stało, że takie są? A może nie istnieją?
Coś jak u mężczyzn którzy twierdzą, że chcą nimfomanki, dopóki takiej nie spotkają, tak jak kobiety, które chcą prawdziwego romantyka, dopóki takiego nie spotkają, bo jednak nie jest realnie tak fajny, jak w dwugodzinnych filmach?
A jeśli hipogamiczne kobiety istnieją to ile ich jest i jak zmierzyć taką liczbę?
Ja na to nie odpowiem – może wy odpowiecie?
A może po prostu egoizm kobiet wobec większości mężczyzn leży w ich naturze, w chęci zapewnienia ewentualnemu potomstwu więcej bezpieczeństwa i ci co nie wierzą w to, muszą jak najszybciej to zaakceptować? Nie potrzeba do tego ani słodkich, ani politycznie poprawnych słów.
Pytanie zostało zadane przez kobietę w komentarzach.
To jest problem dwukierunkowy. Gdyby kobiety potrafiły kochać, pożądać i szanować mężczyzn niższego statusu, to mężczyźni mogliby takie kobiety wybierać do związków. Nie sądzę, że to mężczyźni ignorują kobiety o wysokim statusie społecznym, gdyż to nie mężczyźni mogą przebierać w ofertach takich kobiet. To nie jest tak, że kobieta o wysokim statusie próbuje podrywać mężczyznę o niższym statusie. To są sytuacje, które praktycznie się nie zdarzają. Mężczyźni nauczeni latami doświadczeń wiedzą, że w takiej relacji nie będą traktowani jako pełnowartościowi mężczyźni i, że takie związki nie są trwałe (kobiety częściej je kończą, albo mężczyźni szukają szacunku poza takim związkiem).
To kobiety są płcią selektywną, odrzucającą zalotników, stąd sprawdzają męską wartość i rzadziej chcą pomagać mężczyznom. Kobiety muszą mieć wskaźniki w którego mężczyznę warto zainwestować, a nie jest to „bycie dodatkowym problemem”. Uprośćmy to do ewolucji, rozsiania i przetrwania genów. Mężczyzna potrzebuje wiedzieć, że dana kobieta jest płodna (atrakcyjna fizycznie) i ma cechy charakteru, które będą świadczyły o lojalności/wierności (aby nie przyniosła tzw. kukułczego jaja) ale i o byciu dobrą matką.
Kobieta z kolei musi wiedzieć, że mężczyzna ma dobre geny, będzie zaangażowany, nie opuści rodziny, ale często też, że jest w stanie ją wyżywić, nawet w sytuacji, gdy kobieta będzie niedyspozycyjna. Kobiety zatem rodzą się z dużą wartością, a więc możliwością urodzenia dziecka, a mężczyźni muszą na nią zapracować, tzw. „zmężnieć”, czy też zacząć zarabiać więcej (co zazwyczaj idzie w parze). To jest jednak proces wymagający czasu i uwzględniający zdecydowanie więcej czynników, czy cech, niż to czego wymaga się od kobiet. Jedni mają ku temu lepsze predyspozycje, inni gorsze, jedni urodzili się w lepszym domu, inni mieli nieprzyjazne środowisko. Nie ma w tym żadnej równości i sprawiedliwości, ale tak jest.
Ale przez taki, odwieczny system oceniania mężczyzn – mężczyźni zaczęli żyć, by wypracować szacunek, czasem podziw, by wybili się ponad innych, przeciętnych mężczyzn. I tylko wtedy zaczynali być widoczni dla kobiet jako „kąsek” do którego można odczuwać pociąg, a nie ktoś nijaki. Dziś łatwiej być widzianym jako ktoś nijaki, ponieważ mężczyźni nie mają jak udowodnić swojej wysokiej wartości, ale i w ogóle być potrzebnymi kobietom. Gdyż jak mówiłem radzą sobie same i nie widzą powodu, by gonić za mężczyznami równymi nim, lub „gorszymi” – potrzebującymi więcej wsparcia i wartości od samych kobiet.
Skażona feminizmem kobieta dodatkowo może starać się udowodnić jaka sama jest męska, dobrze zarabiająca, inteligentna, twarda, czy niezależna. Ta kobieta może umniejszać mężczyznom patrząc na nich z góry (co wypacza równość). Jest to ewidentnie chęć pokazania siebie w lepszym świetle. Ta kobieta sama oczekuje podziwu, dodatkowo prezentując walory wizualne, ale też rywalizując z mężczyznami na innych polach (ma przewagę w postaci większej wartości biologicznej, ale i prawnej, czy społecznej, dzięki tzw. „pseudorównouprawnieniu”). W takiej sytuacji WIELU mężczyzn ma niewielkie szanse na to, by być szanowanymi przez kobiety, dlatego hipogamia jest ich jedynym, a co najważniejsze skutecznym wyborem.
Oczekiwanie, że wysokiej wartości kobieta zacznie podrywać mężczyznę, którego uważa za gorszego, mniej męskiego, niż ona, lub „równie kobiecego” – jest skazane na porażkę w większości przypadków.
Mężczyźni są wybierani, a nie „biorą co jest”
Niektóre kobiety oburzają się, że są samotne i przyczynę tego stanu rzeczy upatrują w tym, że mężczyźni wolą uganiać się hipogamicznie, za kobietami o niższej wartości, a nie za nimi. Do wyjaśnienia tej sytuacji zastosujmy skalę atrakcyjności od 1-10.
Jeśli mężczyzna 6/10 dostaje negatywną walidację nawet od kobiet 3/10 to dlaczego ma szukać kobiet jeszcze atrakcyjniejszych? Jego samoocena i wiara w siebie jest bardzo niska, choć niekoniecznie się do niej przyzna, żeby nie wyjść na niemęskiego, ofiarę i kogoś kto się użala. Po prostu mierzy siły na zamiary. Ile tych sił ma pokazały mu doświadczenia z danymi kobietami, które traktowały go lepiej (te o niższej atrakcyjności), bądź gorzej (te atrakcyjniejsze, patrzące na niego z góry).
Gdyby rzeczywiście ten mężczyzna miał powodzenie u „szóstki”, to by taką kobietę miał. To byłoby zupełnie naturalne, jak w każdym procesie dobierania się w pary. Jednak kobieca szóstka zwykle chce mężczyzny minimum 7-8 by być zadowoloną. Gdyby ona chciała takiego „równego sobie” , a nawet „5”, czyli poniżej własnej wartości (byłaby hipogamiczną!), to dałaby mu znaki, albo sama wykazała się inicjatywą ku takiemu związkowi. Wszak jeśli ma wyższą wartość, to i inicjować może, czy prezentować własne cechy, zamiast żyć oczekiwaniami. I taka kobieta z łatwością, by mężczyznę znalazła. Ale znalezienie go to dopiero połowa sukcesu. Jeszcze należałoby traktować go w mało wyższościowy, arogancki sposób, by taka relacja przetrwała próbę czasu.
Oczywiście jeśli kobieta ma niską samoocenę, boi się mężczyzn atrakcyjnych i bardzo męskich to będzie szukała np. uległych pantofli. To będzie jej bezpieczna opcja, choć niekoniecznie będzie szczęśliwa i niekoniecznie będzie szanować takiego mężczyznę. Jak szanowałaby to oznaczałoby, że jest hipogamiczna. Rzadkość.
Mężczyźni nie wybierają hipogamii. To kobiety wybierają hipergamię, a mężczyźni są dziś od niej zależni
Era niezależności finansowej kobiet, Tindera, portali randkowych, otwartych granic, czy mediów społecznościowych pozwoliła kobietom mieć dużo większy wybór wśród mężczyzn, niż niegdyś. Dla kobiety mężczyzna „smalący cholewki, nie pijący, dobry i zarabiający” – to obecnie o wiele za mało – ale kiedyś było to dla niej spełnieniem marzeń. Za mało jest też gdy mężczyzna jest przeciętny, bo takich to ona ma po stu pod zdjęciem pod którym proszą o szansę. Przyczynę wybredności kobiet znajdujemy w tym, że mężczyźni się nimi interesują (aktywnie) zdecydowanie bardziej, niż kobiety mężczyznami (zachowując bierność i jedynie oceniając którzy z zalotników będą „okej”). Mężczyźni mogą się jedynie dostosować, lub zupełnie opuścić rynek matrymonialny.
O tym jak rozregulował się rynek matrymonialny udzielił wywiadu socjolog Tomasz Szlendak – KLIK.
W życiu realnym jest ciut inaczej, niż w internecie. Łatwiej poznać się przez znajomych, w szkole, czy pracy ale nie oznacza to, że kobiety i mężczyźni mają równe szanse na pozyskanie nowego partnera, czy to do związku, czy seksu. Kobiety ogromną ilość życia zainteresowania wzbudzają więcej, dlatego też rzadziej są polującymi, ale raczej tymi, które mogą być upolowane.
Mężczyźni zatem w przeciwieństwie do kobiet nie mogą liczyć na to, że kobiety będą się nimi opiekować, „uczyć życia”, bronić, chronić, będą ich utrzymywać, a może będą ich sponsorkami. To jest bardzo wyjątkowe, a zarazem rzadkie zachowanie.
Nie jest możliwym też, by mężczyźni byli hipergamiczni w sytuacji gdy to nie oni wzbudzają zainteresowanie (nie licząc małej grupy popularnych mężczyzn, jak np. piosenkarze, aktorzy, sławni piłkarze itd – wszyscy o wysokim statusie). Rzadko spotykana jest sytuacja, gdy to kobiety są tymi, które chcą dostarczać zasoby i podnosić do góry mężczyzn (to robią nieliczne kobiety – jeśli taka jesteś, gratulacje dla Ciebie i Twoich rodziców, że Cię na taką dobrą, normalną osobę wychowali).
Kobiety zostały oszukane dzisiejszymi możliwościami, jak w przypadku internetu, ale dodatkowo jeszcze padają ofiarą nieznajomości męskiej (?) natury, albowiem to, że dostają tyle komplementów (nawet co do charakteru), wyznań miłości (tak, tak, na pewno) i propozycji, nie oznacza wcale, że są w jakikolwiek sposób wartościowe poza wartością seksualną. Tych mężczyzn nie ma za co chwalić, ale też nie ma co poradzić na buzujący testosteron (który jest jedną z przyczyn idealizacji kobiet przez mężczyzn) i desperację wynikającą z braku możliwości uprawiania tak dużej ilości seksu ile by potrzebowali, czy też braku możliwości bycia kochanym przez kobiety.
Co do tego drugiego, czyli chęci bycia kochanym mężczyźni rzadko się do tego przyznają, ponieważ może to zaburzyć ich obraz męskości, sądzą, że stają się przez takie wyznanie miękcy, jak małe dzieci, które szukają miłości u mamy (za to kobieta tak może u ojca-partnera, nie?). Oni (w tym incele) są krytykowani za wyrażenie chęci seksu, ale powinniśmy też czytać to między wierszami – że chcą szacunku, docenienia i miłości. Seks jest ostatnim spoiwem podstawowych potrzeb, które nie są wyrażone. Pamiętajmy jednak, że człowiek może się rozwinąć na wyższym poziomie wtedy, gdy spełni swoje bardziej podstawowe potrzeby, w tym akceptacji, szacunku i miłości.
Problem w tym, że incel może być mniej więcej przeciętnym mężczyzną, ale dzięki hipergamii nawet kobieta jeżdżąca na wózku inwalidzkim może nie być nim zainteresowana. To może być za mało.
„Ta gorsza kobieta” i jak bardzo mężczyzn obchodzi status społeczny kobiet
Szukanie tej „gorszej” opcji do związku jest odbierane bardzo negatywnie, a chodzi przecież o wnoszenie wyższej wartości dla niej, opiekę, miłość, pomoc. Dziecko też w takim pojmowaniu jest „gorsze” od rodzica, a jednak spójrzmy jak dobrą, bezinteresowną i bezwarunkową miłość się takiemu dziecku daje. Bo wnosi się wartość. I nie ma tam chęci upokarzania.
Inna sprawa, że mężczyźni tak naprawdę są bardziej obojętni wobec tego, czy kobieta ma niższy, czy wyższy status od nich. Nie mamy zawsze na celu w głowie „szukania tej gorszej”, tylko tej, która nas uszanuje, pokocha i doceni, a przy tym będzie seksualnie dostępna na wyłączność. Musimy myśleć która da nam te walory i uczucia – i dziwnym trafem wychodzi, że robi to „ta gorsza” – proszę o rozumienie mojego metaforycznego pisania w tym aspekcie.
Gdyby mężczyzna patrzył na kobietę, że musi być od niego gorsza, by się dobrze czuł to pokazywałby tylko kompleksy, ewentualnie arogancję i niedojrzałość. W ten sposób tego nie powinniśmy pojmować (choć znajdą i się tacy mężczyźni). Kobiece za to jest szukanie kogoś, kto podciągnie ją do góry, a na pewno nie narazi ją i ewentualnie ich dzieci (choć dziś – jej dzieci) na straty. I to jest reguła. Reguła, która póki co doprowadza do mizoandrii, bo przecież jak nie każdy facet to świnia, to jakiś za mało inteligentny, za mało męski, chłopiec co najwyżej, albo jest nieprawdziwy (tutaj tekst o technikach poniżania mężczyzn). Wiecznie za mało ma oferować zawsze mężczyzna. Nigdy kobieta.
Mężczyźni choćby chcieli nie mogą szukać kobiet postawionych wyżej od nich, bo kobiety omijają ich szerokim łukiem jeśli są „w dołku” i sytuacji, gdy to kobieta musiałaby oferować od siebie więcej. Kobiety setkami lat nie były do tego przyzwyczajone (choć oczywiście nie warto zrzucać winy na przodkinie). Wobec dzieci – to co innego. Tutaj mogą się poświęcić do szpiku, ale wobec mężczyzn – nie, lub bardzo rzadko. Mężczyźni wobec kobiet – tak i to często. I tego społeczeństwo oczekuje, ale wtedy kłamie o równości płci.
Możemy sądzić, że dziś kobiety prezentują o wiele wyższy poziom, niż kiedyś, bo mogą walczyć o wyższy status. Nic bardziej mylnego. Chodzi tylko o jednostki. Kobiety jako cała grupa nie prezentują wyższego poziomu, tylko dostały przywileje i stąd ich rosnąca roszczeniowość, a dodatkowo hipergamia – czyli nawet gdy dana kobieta reprezentują sobą niewiele to szuka „księcia z bajki”. Mężczyźni cieszyliby się, gdyby realnie kobiety wnosiły dla nich więcej wartości, ale zamiast tego kobiety głównie zwiększyły swoje wymagania. Stąd dziś takie rozłamy społeczne, bunt tych mężczyzn nieatrakcyjnych – np. inceli, tona rozwodów i zanik małżeństw, rywalizacja w związkach, zamiast współpracy. Kobiety wysokiej wartości musiałyby nie być egoistkami i egocentryczkami, by mężczyźni się cieszyli, że takie kobiety są. W innym wypadku niczego to nie daje ani jednej, ani drugiej płci.
Praktycznie cała uwaga społeczeństwa skierowana jest na kobiece troski, problemy i potrzeby. Dlaczego kobiety miałyby chcieć to porzucić?
Dlatego tutaj warto też wspomnieć, że przez hipergamię kobiet, większą empatię do nich, emancypację i rosnącą wartość (?) kobiet – wielu mężczyzn jest samotnych, jest incelami, nie mają żadnej szansy ani na seks, ani na miłość, co najczęściej jest równoznaczne, ponieważ wchodzi się w związki dla emocjonalnych więzi, często wymiany zasobów, ale też seksualnej bliskości.
Taki „causal sex” co tydzień z inną kobietą zarezerwowany jest dla najbardziej przystojnych mężczyzn. Jeśli chodzi o powodzenie mężczyzn u kobiet, wygląda to tak, że jedni zgarniają wiele kobiet, inni nie mają żadnej, lub „cieszą” się ochłapami kurczowo trzymając się jednej partnerki (Rozkład Pareto). Partnerki, która często nad nimi dominuje, nie uważa, że ten mężczyzna jest na jej poziomie, bo ten mężczyzna jest w jakiś sposób zależny, nie ma wyboru (wśród płci przeciwnej), a ona go ma. To ona staje się coraz bardziej niezależna dzięki ginocentryzmowi, który potrzeby kobiet stawia na pierwszym miejscu i ułatwia życie. I taka kobieta ma wielkie szanse na to, że się rozwiedzie/zainicjuje rozstanie. U mężczyzn jedyną opcją jest – walcz , dostosuj się, albo giń (i nie przekaż genów).
Mężczyźni jednak nie widzą, że mają o co walczyć w związkach, albo koszty (i ryzyko!) przekraczają zyski, więc się wycofują i nazywane to jest kryzysem męskości. Jeśli kobiety wchodzą w związki szukając kogoś lepszego (hipergamia) – to mężczyzna na związku traci, bo wchodzi w związek, z kimś kto ma mniej. I mimo to on nie jest na tyle szanowany, kochany, ani nie jest zabezpieczony przy rozwodzie, czy też jeśli chodzi o dzieci, ani nawet przy fałszywym oskarżeniu o przemoc, by ponosił te wszystkie koszta.
Ten mężczyzna nie chce też mieć pseudomęskiej z charakteru kobiety, toksycznej, dziś zwanej eufemistycznie „suką” czy „zołzą”. Jeśli on wnosząc więcej ma z nią cały czas rywalizować, a ona go ma zamiar testować – czy zapewni więcej zasobów, czy da jej więcej uwagi, znosić jej dramy i kłótnie, albo mowę, że jest niewystarczający, ze ona jest od niego lepsza, że zaraz inny się nią „zajmie”, to jemu się nie chce. Bo on nie wchodzi w związek, by walczyć, a niestety tego jesteśmy dziś uczeni – zupełnie wypaczonego pojęcia miłości, egoizmu i próby skorzystania na związku, oczywiście dając ku temu większe możliwości kobietom. Bo kobiety są dla społeczeństwa ważniejsze.
Im jest dobrze, więc ciężko oczekiwać, by się wstawiały za mężczyznami chcącymi coś zmienić. Mogłyby pomyśleć, że coś stracą, a tego nikt nie lubi.
Hipergamiczne kobiety nie mają żadnego interesu, by wspierać mężczyzn, których uważają za gorszych od siebie (a więc im bardziej cenimy kobiety, tym bardziej oddalają się od mężczyzn)
Kobiety muszą uświadomić sobie ile mogą zmienić w tym świecie, na polu prawa, rodziny, wartości, czy związków, bo ich głos liczy się aktualnie bardzo mocno. Mają sporo przywilejów i władzy w społeczeństwie.
Niestety zmiany w dynamice damsko-męskiej zachodzą powoli, więc roszczeniowe i egocentryczne kobiety są nadal zbyt rzadko krytykowane, tak samo jak męscy biali rycerze, którzy daliby się pokroić za kobietę, tylko dlatego, że jest kobietą, a na drugiego mężczyznę plują (i nawet jak kobieta ich zdradza to nie atakują jej, która złamała z nimi umowę, a mężczyznę, z którym zdradziła). Póki kobiety będą zbierać zainteresowanie niezależnie od tego jaki mają charakter czy wygląd (bo grube jest piękne, a „wymuszanie” dbania o siebie przez kobiety jest złowieszczym narzędziem patriarchatu), to kobiety nigdy nie staną się lepsze ani jako kobiety, ani jako matki, ani jako osoby, ani jako pracownicy, ani jako pracodawcy. Tylko presja uczy, a więc z jednej strony bardziej hipergamia, a nie hipogamia, lub przeciwnie – równe społeczeństwo, oparte na cenieniu kompetencji i umiejętności, społeczeństwo nie ginocentryczne.
Kobieca biologia zmusza mężczyzn do rozwoju – ale inne zachęty, prawne i kulturowe też są potrzebne. Teraz ich nie ma
Gdy mężczyzna jest odrzucany przez kobietę ma on trzy opcje. Pogrążyć się w rozpaczy, rozwinąć, lub obniżyć poprzeczkę. Najtrudniej się oczywiście rozwinąć, ale jest to jednak jeden z lepszych, zupełnie naturalnych bodźców do rozwoju.
Hipergamia kobiet nie do końca jest negatywna. Co prawda wielu mężczyzn znika z rynku matrymonialnego przez nią, a jakiś procent mężczyzn przez to jest poligamicznymi i ma bardzo dużo partnerek seksualnych, których jednak kobiety nie mogą zmusić do monogamicznego poświęcenia na rzecz jednej z nich to jednak hipergamia kobiet zmusza mężczyzn do przeskoczenia pewnych granic i barier. Aczkolwiek nie w tej formie, w której ją widzimy dzisiaj – czyli nastawionej antymęsko i antyrodzinnie (gdzie te tanie mieszkania i warunki do wychowywania dzieci, lub jakiekolwiek profity dla mężczyzn/ojców?), oraz kulturze wmawiającej kobietom, że są równe, jak są nierówne i są lepsze, bo się urodziły kobietami. To jedynie rodzi sprzeciw, bo na to wszystko trzeba dowodów i czynów.
Dla wielu mężczyzn skuteczny rozwój nie będzie możliwy, bo dla przykładu gdy zrównujemy zarobki kobiet i mężczyzn, czy gdy dostają parytety (a potem są pytania – czy kobieta dostała posadę za samą płeć, czy jednak za kompetencje) to nie ma możliwości, by mężczyzna takiej kobiecie zaimponował. W równości płci zachodzi albo powielenie wartości, którą mamy, czyli musimy żyć z kimś kto ma tyle samo, jest taki sam (a są ludzie, którzy twierdzą, że przeciwieństwa się przyciągają i oni tutaj będą nieszczęśliwi), albo wymiana różnych wartości.
Oczywiście nadal największe zainteresowanie budzą stereotypowo męscy mężczyźni i kobiece kobiety. Nie sądzę, że to się szybko zmieni, bo postęp kulturowy wymaga akceptacji tych zmian na przestrzeni wielu pokoleń.
Hipogamiczne ciekawostki
Zdrada
Jednym z wytłumaczeń (nie usprawiedliwień!) zdrad starszych mężczyzn z młodszymi partnerkami podaje się wiek tych kobiet, aczkolwiek dzięki zrozumieniu hipogamii możemy dodać wniosek o tym, że te kobiety po prostu tych mężczyzn doceniały i szanowały.
Rozwody
Kobiety rozwodzą się i kończą związki najczęściej, gdy same zdominują mężczyznę – czymkolwiek: zarobkami , wykształceniem, psychicznie, fizycznie, czy seksualnie. Sfer w których kobieta może czuć się lepsza jest sporo. Jest to bardzo problematyczne zagadnienie z przynajmniej dwóch powodów:
Bardzo mało takich związków trwa w szczęściu, gdzie kobieta zarobi 4x więcej od mężczyzny w porównaniu do związków, gdzie to mężczyzna tyle zarobi i dzieli się pieniędzmi/zasobami z kobietą. Ba, teraz jest to nazywane przemocą ekonomiczną, oczywiście tylko wtedy, gdy to mężczyzna zarabia więcej. Tak więc system pragnie kobiecej równości, czyli de facto uprzywilejowania, ale to przestaje działać, kiedy budowane są heteroseksualne związki i rodziny.
Feministki też są hipergamiczne i też pragną hipogamicznych seksistów (blabla, mizoginów, szowinistów i innych macho – według nich okrutników)
Nawet gdy kobieta jest feministką, gdy jest nowoczesna, postępowa, równa, nie chce by otwierać jej drzwi, jest daleka od tradycyjnej kobiecości, jest za tym, by mężczyźni mogli okazywać emocje, by nie musieli być żywicielami rodziny bo uważa, że jest to seksistowskie – to i tak umawia się z macho i seksistami. Jest to kompletne pomylenie z poplątaniem, lub zerowa świadomość siebie.
Źródła: 1 i 2.
Co najlepsze ta sama feministka chce, by ten sam seksista płacił za nią zapraszając na randkę. Mimo, że feministka jest równa, nie chce zapłacić za niego, czy nie chce podzielić się rachunkiem (choć to robi częściej).
I jak tu nie być hipogamicznym mężczyzną, jeśli nawet najzagorzalsze feministki pragną, by mężczyźni wykazywali się wobec nich opiekuńczością i przejmowali na siebie ciężar(y) w tym inicjatywy/decydowania? Czyli kobiety chcą, by mężczyźni wnosili więcej i więcej, nie na odwrót. Jednak w równości płci to nie przejdzie. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. Oczekujmy od kobiet większego wkładu w relacje z nami.