Feministki seksualizują kobiety, choć są temu przeciwne

Zostań darczyńcą/podziękuj autorowiJeśli doceniasz stronę i nie chcesz, by zniknęła z internetu kliknij, by wybrać sposób wsparcia 🙂

Środowiska feministyczne i lewicowe głośno krytykują seksualizację oraz uprzedmiotowienie kobiet. Jest to rzecz, która łączy środowiska feministyczne i antyfeministyczne. Seksualizacja wypacza relacje, wartości i postrzeganie płci. Widzę tu jednak pewien problem. O ile nie zauważyłam do tej pory, by antyfeminiści łamali własne zasady i nie trzymali się własnych poglądów na temat coraz bardziej postępującej seksualizacji społeczeństwa (czasem wręcz przeciwnie, doprowadzają ten pogląd do skrajności), o tyle w środowiskach feministycznych… No właśnie. Feministki łamią własne zasady podejmując się działań i promując poglądy, które stoją z nimi w bezpośredniej sprzeczności. Niby stoją na przeciw seksualizacji kobiet, ale jednocześnie ją promują. Niby widzą problem w męskich zachowaniach seksualnych (i nie tylko), ale zachowują się nie lepiej. Niby nie chcą seksualizacji, ale dla nich rozwiązłość, czy wynikająca z niej często nieodpowiedzialność i żądania aborcji na życzenie są na porządku dziennym.

Nadmierna seksualizacja społeczeństwa jest faktem. Coraz więcej uwagi poświęca się własnej i cudzej seksualności. Społeczeństwo jest bombardowane bodźcami seksualnymi zewsząd, co nie sprzyja mentalnej stabilizacji i rozwojowi w lepszym kierunku. Pomija się przy tym inne cechy, np. cechy charakteru, dojrzałości emocjonalnej, wartości. Mówienie o wartościach jest passe, nudne, jakby miało tyczyć tylko 80 latków, którzy… udają, że umoralnili się po latach grzesznej przeszłości i dzięki temu czują się czyści.

Co proponują feministki dla młodych kobiet? Pracę seksualną, sex-kamerki, onlyfans, rozwiązłość… i to często przy jednoczesnym obrażaniu mężczyzn i wmawianiu, że tylko oni uprzedmiatawiają oraz seksualizują. Jest to jedna z wielu feministycznych bzdur, które należy sprostować.

Artykuł wyrósł ze współpracy z czytelniczką. To nasze rozumienie, jej źródła.

Prostytucja, OnlyFans i SAMOuprzedmiotowienie kobiet

Znaczna część feministek popiera legalizację prostytucji. Uważają to za całkowicie normalny zawód (ale jednak nieopodatkowany, więc zyski z niego są ogromne). Okej, na tym etapie nie widać jeszcze aż tak dużej hipokryzji feministek, wszak nie tylko one uważają, że prostytucja powinna zostać w pełni zalegalizowana, a i narracja o wolnym wyborze nie wydaje się całkowicie pozbawiona sensu (przynajmniej dla przeciętnego człowieka, nie zagłębiającego się w temat). Problem pojawia się, gdy przyjrzymy się zażaleniom zgłaszanym przez najpopularniejsze polskie feministki. W sumie nie tylko polskie. Warto patrzeć też na inne kraje, zwłaszcza Zachód i USA, bo stamtąd nasze rodzime feministki czerpią inspiracje. Uczą się od bardziej doświadczonych.

Ile razy słyszeliście jakąś rewelację w stylu „źli mężczyźni traktują kobiety przedmiotowo”? Ja już nie liczę, bo nie dałabym rady. To jest w tych środowiskach na porządku dziennym i przenika do mainstreamu. Tak samo jak gadanie o molestowaniu, którego definicja jest coraz bardziej rozszerzana. Molestowanie jest nawet wtedy, gdy mężczyzna zbyt długo patrzy na kobietę. A potem narzekają, że mężczyźni nie są chętni do podejmowania inicjatywy… Cały ten jazgot szkodzi ofiarom prawdziwej przemocy seksualnej.

Aktywistki feministyczne głoszą, że kobiety w społeczeństwie są traktowane jak przedmioty, narzędzia mające zaspokajać męskie fantazje i że zdarza się to często. Na przykład poprzez dbanie o siebie. Według popularnej feministki Kai Sz., znanej także z profilu na Instagramie, o którym powszechnie mówi się, że promuje otyłość, a dbanie o wygląd (np. makijaż, depilacja, pielęgnacja, przejmowanie się swoim wyglądem w ogóle) jest mechanizmem wytworzonym przez patriarchat i mężczyzn do zaspokajania ich, a także mającym odwracać wzrok kobiet od rzekomej dyskryminacji:

uprzedmiotowanie kobiet

seksualizacja kobiet i mężczyzn

Teksty feministek przejaskrawiają problemy kobiet w społeczeństwie i ukazują mężczyzn jako grupę dominującą, która ma złe intencje z samego faktu bycia mężczyznami. Czyli „nie próbujcie nawet zakładać, że jesteśmy takie same, ale my możemy mówić, że wy wszyscy jesteście identyczni i macie identyczne poglądy, intencje”.

Czym jest prostytucja? Sytuacją, w której kobieta z własnej woli sprzedaje swoje ciało. Dobrowolnie zrzeka się własnej podmiotowości i na czas pracy staje się towarem, który klient może nabyć za pewną opłatą. Nie mówię teraz o przymuszeniu, gdzie ofiara robi to wbrew woli, bo nie o to chodzi feministkom. Chyba każdy normalny człowiek potępia gwałt i handel ludźmi (wbrew temu, co mówią). W każdym razie, prostytutka musi zrobić to, czego oczekuje klient. Jej zdanie się nie liczy. Sutenerzy, którzy traktują kobiety pracujące dla nich jak towar, są w stanie zmusić je przemocą do posłuszeństwa. Niezależnie od tego, czy dzieje się to w legalnym domu publicznym, czy na uboczu w lesie, pod przysłowiową latarnią. Przemysł seksualny jest wypełniony przemocą i cierpieniem. Taka jest jego charakterystyka. Uprzedmiotowienie kobiet prostytuujących się jest charakterystyczne dla tej branży i jest jej częścią.

Dowody przeciwko legalizacji prostytucji (BADANIA)

Feministki promują prostytucję, uważają to za coś normalnego, a często wręcz dobrego. Według ich retoryki „sexworking” (skądinąd słowo-zamiennik prostytucji) jest wyzwalający. Chcą zniesienia ostracyzmu społecznego dotyczącego prostytucji, a co bardziej radykalne feministki uważają, że prostytucja jest zdecydowanie lepszym wyborem dla kobiety niż na przykład założenie rodziny. Jak wiadomo masa feministek uważa, że kobieta w rodzinie jest ograniczana.

Tutaj kolejna delikwentka, tym razem z Twittera:

sexworking to normalna praca

I…

seksualizacja kobiet

Czyli według tej kobiety seksualizacja jest zła, ale „sexworking” już nie. Prostytucja i pokrewne zawody wcale nie są traktowaniem kobiet przedmiotowo i sprowadzaniem ich do roli obiektów służących tylko do seksu?

Na początku roku pewien powiedzmy mówca motywacyjny opublikował post, w którym napisał, że nigdy nie umówiłby się z prostytutką. Post był szeroko krytykowany w internecie. Niech jedna z krytykujących kobiet zostanie kolejnym naszym przykładem:

prostytutki i łatwa kasa

Facet jest uprzywilejowany (wiadomo, tyle ma przywilejów w tym kraju, rozdają mu pewnie pieniądze w specjalnie stworzonym ku temu urzędzie…), bo nie chce być z prostytutką i nie szanuje kobiet, które sprzedają swoje ciało. Logiczne.

Do tego jak ktoś śmie uważać, że prostytucja to łatwa kasa? Jak jest tak ciężko to zapraszamy do pracy fizycznej. Problem z głowy – od razu. Ale nie. Lepiej rozłożyć nogi na kamerce w domciu na miękkiej kanapie sfinansowanej przez sponsora, nawet się lekko nie zmęczyć, doprowadzić się do kilku orgazmów dla przyjemności, a kasa spływa jak nie spłynie w dużo cięższej pracy (w przeliczeniu choćby na godzinę).

Jeśli ktoś wciąż uważa, że jest to zjawisko marginalne, to może jeszcze jeden przykład tej pokrętnej logiki:

dorabianie na studiach pracą seksualną

Nikt nie mówi, że czystość seksualna to jedyna wartość kobiety, ale dość ważna – szczególnie dla mężczyzny, który też się nie puszcza, a stawia na inne wartości i nie jest takim prymitywem, którego życie miałoby się obracać głównie wokół seksu tak jak rozwiązłych kobiet i pracownic seksualnych.

Jakby było mało, Julia napisała to wszystko w jednym poście i najpewniej w ogóle nie zauważa tych sprzeczności. „Praca seksualna to fajna opcja, ale inni seksualizują prostytutki, bo przecież nie same zainteresowane”. Brak spójności widać gołym okiem.

Pracownice seksualne są leniwe i nie mają ambicji – fakt. Pracownice seksualne są uprzywilejowane – fakt, bo mężczyźni w ogromnie mniejszej ilości przypadków mogą mieć zapłacone nawet za… foty stóp. Pracownice seksualne nie mają innych umiejętności i nie chcą ich nabyć – fakt. Racjonalizacja pracy seksualnej to sprowadzanie się do poziomu zwierzęcia, który nie rozwinie się nigdy, promuje lenistwo, brak ambicji i sprowadzenie swojego żywota do funkcji seksualnej.

„Zwykła” prostytucja to jedno, a inna sprawa to prostytucja online. Mam na myśli przede wszystkim strony takie jak popularne ostatnio w świadomości publicznej OnlyFans czy kamerki internetowe, gdzie kobiety rozbierają się i wykonują różne czynności seksualne za napiwki od mężczyzn. Czy jest to uprzedmiotowienie? Owszem. Tak samo, jak w przypadku zwykłej prostytucji, jest to sprowadzenie kobiety do roli obiektu seksualnego. Jeśli chodzi o OnlyFans, można też zaobserwować zjawisko upubliczniania swojej intymności, sprzedaży prywatności i wytwarzania się specyficznej więzi między klientem i dziewczyną z OnlyFans. Oczywiście jest to więź jednostronna, istnieje głównie w głowie mężczyzny. Ta kobieta ma najczęściej co najmniej kilkudziesięciu subskrybentów, więc nie ma możliwości, żeby odczuwała więź z tym jednym, konkretnym mężczyzną.

Jest to szkodliwe dla obu stron, choć na pewno przyjemność (taka prowizoryczna) jest. Ale to krótkowzroczne myślenie, którymi mogą posługiwać się jedynie dzieci.

Mężczyźni są zbędni, kobiety to królowe

Publikowanie treści erotycznych na OnlyFans ma też poważne konsekwencje dla obu stron. Kobieta uczy się w ten sposób, że jest na tyle wyjątkowa, by samym swoim istnieniem przyciągać dziesiątki, setki, a czasami nawet tysiące mężczyzn. Potęguje to zachowania narcystyczne, poczucie wyższości (także publiczne manifestowane) i pompuje ego do granic możliwości. Kobiety mogą uważać, że one po prostu zasługują na tę adorację i zainteresowanie ze strony mężczyzn – wszak są wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju (co ciekawe wyłącznie dzięki uprzedmiotowieniu siebie i swojego ciała! – z czego jesteś dumna? niczego wartościowego w życiu jeszcze ani nie zrobiłaś, ani nawet nie powiedziałaś!).

Przykład takiej postawy? Proszę:

https://www.tiktok.com/@soullig/video/6895825619075075333

Po przetłumaczeniu:

„Cześć, ludzie, to tylko codzienne przypomnienie, że nigdy nie widziałam mężczyzny, którego bym, kurwa, potrzebowała. Jesteście wszyscy zastępowalni, nawet nie rozgaszczajcie się/nie czujcie się komfortowo i nie róbcie inaczej, w przeciwnym razie jesteście gośćmi w tym domu i możecie zostać wyrzuceni tak szybko, jak zostaliście zaproszeni. Dziękuję”.

Ona nie potrzebuje mężczyzny. Ona jest silna, niezależna i da sobie radę sama. W końcu „wszyscy jesteście zastępowalni”, a ona jest nowoczesną kobietą. Ktoś pomyśli „i po co się tym przejmować, że jakaś wariatka uskutecznia mowę nienawiści w stosunku do mężczyzn? Nie ona jedna tak mówi, za kilka lat zmieni zdanie, a poza typ w stosunku do kobiet też zdarzają się takie komentarze…”.

Tak, zdarzają się, ale w nieporównywalnie mniejszej skali. No i nie są akceptowane społecznie. Z mizoandrią sytuacja jest wręcz odwrotna. Skala tego zjawiska jest ogromna, coraz więcej mizoandrycznych wypowiedzi się pojawia, a już na ten moment nie trzeba ich daleko szukać, co reakcje na ten filmik pokazują dość wyraźnie. Nagranie zostało odtworzone ponad 5 MILIONÓW razy i zebrało 1,5 MILIONA lajków. Z kolei jej profil na TikToku obserwuje ponad pół miliona osób. To po pierwsze. Po drugie, ktoś mógłby też zapytać, co to ma wspólnego z prostytucją i OnlyFans. Ano to, że wspomniana dziewczyna sama chwali się tym, że podobno jest w ścisłej czołówce popularności na OnlyFans, który to, jak wspomniałam, jest tak naprawdę portalem pornograficznym.

A to jeszcze nie koniec, bo dziewczyna uwielbia wręcz upubliczniać zdjęcia, mówiąc delikatnie, w niedwuznacznych pozach. Nawet na TikToku ma na profilowym zdjęcie z wypiętą dupą, nie wspominając o Instagramie, który wyraźnie pokazuje jej prawdziwe oblicze. Komu zawdzięcza tak dużą popularność? Tym niepotrzebnym według niej mężczyznom. Media oczywiście okrzykną Cię incelem, mizoginem oraz seksistą (a i pewnie doczepią rasizm, bo dziewczyna nie jest biała), jeśli publicznie odważysz się wytknąć ten festiwal hipokryzji oraz naruszyć wizerunek kobiety jako płci idealnej. W przypadku, gdy akurat złożyło się tak, że masz dwa chromosomy X (co jest dla feministek wyznacznikiem tego, jakie powinnaś mieć poglądy), znajdą się inne wyzwiska.

A więc czy feministki mają coś przeciwko budowaniu wizerunku na byciu seksualizowanym towarem i na mizoandrii, chorej nienawiści do mężczyzn? Skądże.

„Nudesy, rozwiązłość i pole dance wcale nie seksualizują”

Spora część z tych „wyzwolonych i niezależnych”, które to mają w zwyczaju najgłośniej narzekać na seksualizację i uprzedmiotowienie kobiet w życiu społecznym, ćwiczy pole dance. Nie chodzi o odmianę sportową, bynajmniej. Jest to forma ewidentnie celująca w prymitywne instynkty seksualne, w tym seksualne pozy, gesty i ruchy. Można tutaj dodać temat striptizu i klubów nocnych. Striptiz też kryje się pod pojęciem „sexworking”, tak chętnie używanym przez feministki. Jest to zasadniczo podobna sytuacja do OnlyFans. Kobieta rozbiera się przed mężczyznami, którzy płacą jej za to w napiwkach. Czyli kolejna forma uprzedmiotawiania siebie samych przez kobiety dla zysku, której feministki radośnie przyklaskują.

Z nudesami sytuacja też jest bardzo ciekawa. Już jakiś czas temu pewien polityk udostępnił (lub też ktoś mu się włamał – tak twierdzi) nudesy pewnej pani z pewnego samorządu. Jaka była reakcja feministek i innych osób ze środowiska lewicowego? Same zaczęły wstawiać na Twittera swoje zdjęcia w bieliźnie i często też w erotycznych pozach. Akcja idealna dla płytkich ludzi, którzy mają okazję pokazać swoje ciało pod płaszczykiem „solidarności jajników” (coś, co tak naprawdę nie istnieje, a same feministki uwielbiają wykluczać kobiety, które się za feministki nie uważają i mają czelność je krytykować). Kto brał w niej udział? Głównie te kobiety, które bardzo pragną atencji i nie mogą bez niej żyć, więc jak tylko mają okazję pokazać kawałek ciała, to ją wykorzystają bez chwili zastanowienia. A jak jeszcze mogą podpiąć się w ten sposób pod jakąś akcję solidarnościową to już w ogóle, żyć nie umierać.

Oczywiście przy okazji pojawiło się także naprawdę dużo wpisów na temat. Prym wiodła jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich aktywistek, Maja S., która to uwielbia poruszać tematy związane z seksem i normalizować zjawiska leżące blisko niego. Zaraz za nią biegła osobopostać z młodzieżówki SLD, która z kolei słynie z rozbierania się przy każdej możliwej okazji (Justyna K.). No i z tego, że w wieku 26 lat pierwszy raz ugotowała samodzielnie obiad. I jeszcze ze swojej wypowiedzi na temat prezentów od mężczyzn. Jest to dla niej porównywalne z gwałtem. Jeśli coś choć przez chwilę stało obok seksualności, to jest prawie pewne, że waćpanna S. poruszała ten temat. Przykładowo mówi, że wstawiając zdjęcia w seksualnych pozach nie uprzedmiotawiamy się…

seksualne pozy to nie uprzedmiotowienie kobiet

Z kolei modelka/aktorka promująca jakiś towar już jak najbardziej jest ofiarą uprzedmiotowienia:

kobiety grają seksualnością

Przyznaje także, że gra seksualnością i robi to celowo. Typowe: „przyciągnę Cię seksualnością, a potem będę tresować za jej pomocą”. Czy przypadkiem nie brzmi to toksycznie? To jest próba uzyskania WŁADZY nad kimś. Nie docenia się roli psychiki w tym wszystkim. Rozseksualizowane społeczeństwo, które ciągle jest „rozgrywane” seksualnością staje się nerwowe i wyczerpane, a to widzimy na skalę światową.

W tym momencie trzeba przyznać, że Maja S. musi być naprawdę wysportowaną osobą. Ja po zrobieniu takiego fikołka logicznego już dawno byłabym połamana w trzech miejscach.
Inne posty z tamtego czasu wcale nie są lepsze. Na przykład cała litania na temat tego, że rzekomo nie ma zbyt dużej liczby partnerów seksualnych, których kobieta może mieć na swoim koncie:

możesz mieć wiele partnerów seksualnych i być rozwiązła

Tak, dobrze widzicie. Według Mai S. nie ma absolutnie nic złego w tym, że ktoś miał dużą ilość (nawet 200, co pisała w innym miejscu) partnerów seksualnych. Jaki to ma związek z seksualizacją? Cóż, jeśli uprawiamy seks z przypadkową osobą to patrzymy na nią przede wszystkim z poziomu jej atrakcyjności fizycznej i seksualnej. Tak samo ona patrzy na nas. Nie da się inaczej w tej sytuacji. Promując takie zachowania, przyczyniamy się do tego, że coraz więcej osób zaczyna myśleć o seksie jak o zabawie, a nie o więzi z drugim człowiekiem. Nie ma tam głębszych uczuć, jest tylko puste zaspokajanie własnych popędów.

Widzimy obecnie skutki takiego nastawienia. W oczywisty sposób przyczynia się to do traktowania osób obu płci jedynie jako obiektów seksualnych. Jeśli ludzi z takim nastawieniem przybywa, to zwiększa się też na przykład seksualizacja popkultury. Ludzie kierujący się głównie doraźną przyjemnością chętniej też chodzą przykładowo na filmy o równie płytkim przekazie czy słuchają muzyki, w której połowa tekstu to seks i przekleństwa. Prawo popytu i podaży, które… jest regulowane właśnie przez naszą psychikę, a nie prawdziwe bodźce. Nie wspominając już o konsumpcji pornografii, która cały czas rośnie, a wiek osób oglądających film dla dorosłych po raz pierwszy obniża się. To wszystko ma z kolei wpływ na nowe pokolenia ludzi.

Czy nie jest w interesie całego społeczeństwa, żeby zatrzymać ten trend? Moim zdaniem tak, a feministki powinny być pierwsze do prostowania takich zachowań i poglądów, bo szkodzą one kobietom (jak wiadomo, feministki mężczyzn mają w poważaniu, choć mężczyznom także szkodzą).

Jeśli chodzi o Maję S., to warto wspomnieć jeszcze o tym, że jej zdaniem słowa typu „dziwka” czy „szmata” to tak naprawdę nie są obraźliwe określenia i niezależnie, czy był powód, by daną kobietę tak nazwać, czy też nie, i tak jej postępowanie jest okej:

dziwka szmata nie są obraźliwe

Cóż. Nie bez powodu przez większość historii na kobietach rozwiązłych ciążył ostracyzm. Kobiety, które miały wielu partnerów seksualnych bardzo często nie są w stanie przywiązać się do jednego mężczyzny. Wzrasta u nich drastycznie poziom niestabilności i nieumiejętności przywiązywania się, a co za tym idzie rozstań i rozwodów. Po drugie, rośnie odsetek samotnych matek, a także nastoletnich ciąż. To ostatnie wynika głównie z tego, że obecne normy społeczne stwarzają warunki dla dzieci i nastolatków, by zaczęły być aktywne seksualnie zbyt wcześnie (jeśli ktoś nie wierzy to polecam zapoznać się ze standardami edukacji seksualnej WHO). Ale według Mai S. jest to okej.

No i rozwiązaniem będzie aborcja na życzenie jako metoda antykoncepcji, a nie po prostu kontrola nad własnymi popędami i odpowiedzialność. O tym zaraz.

Obsesja feministek na punkcie własnych narządów płciowych… i nie tylko własnych. Bodyshaming wobec mężczyzn „ok” (np. wyśmiewanie rozmiarów penisa), wobec kobiet – nie

Od jakiegoś czasu w przestrzeni feministycznej, np. na profilach Instagramowych czy stronach na Facebooku rozwija się bardzo specyficzny rodzaj kultu. Jest to kult kobiecych narządów rozrodczych. I naprawdę nie pomyliły mi się określenia, choć chciałabym. Żeby jeszcze były to jakieś treści edukacyjne, np. z zakresu biologii, czy w ogóle wnoszące cokolwiek. Wtedy jakoś zrozumiałabym, dlaczego ktoś to publikuje, a inni chcą to oglądać. Tymczasem przypomina to bardziej chłopców z gimnazjum, którzy rysują penisa w zeszycie kolegi z ławki. Feministki tworzą całe galerie rysunków sromów i udostępniają w mediach społecznościowych. W jakim celu? Nie wiadomo. Przydatności nie stwierdzono. Jednak one twierdzą, że są inne, niż chłopcy, lepsze. I robią to jako dorosłe osoby.

To pokazuje, że mimo wszystko płcie są równe, PODOBNE wręcz, bo za bardzo się nie różnią i nie ma co tworzyć dziwnych kultów jednej płci przeciw drugiej!

Śmieszy mnie to i przeraża jednocześnie. Śmieszy dlatego, że… no kurde, te rysunki są po prostu głupie. Przeraża mnie z kolei to, że kobiety publikujące te obrazki nie mają żadnego instynktu samozachowawczego. Podpisują się pod tym, pokazują twarz, opowiadają o tym z nieskrywaną ekscytacją. Żeby nie było, nie brzydzą mnie narządy płciowe same w sobie. Brzydzą mnie ludzie, którzy swoje postrzeganie świata ograniczają jedynie do tego, co mają między nogami i jak z tego korzystają.

W tym tekście przewinęła się już Kaja Sz., która utyskiwała na to, jak „źli mężczyźni uprzedmiotawiają kobiety i traktują jak obiekty seksualne”. Ta sama osoba ma na swoim Instagramie całą galerię rysunków kobiecych narządów płciowych, zatytułowaną QueenCipa (co mówi samo za siebie). Jak ktoś chce pooglądać niestety musi założyć instagram i sobie tam wyszukać…

Sz. wprost przyznaje, że jara ją ten temat:

rysowanie cipek

Pomijając już nawet fakt, że te obrazki są obrzydliwe same w sobie, są też pokazywaniem swojej seksualności w przestrzeni publicznej. Czemu mam z tym problem? Feministki, które angażują się w takie akcje pokazują, że tak naprawdę nie przeszkadza im skupianie się opinii publicznej na ich seksualności. To jest przejaw hipokryzji, gdy krzyczysz „nie oceniaj mnie tylko na podstawie tego, że mam waginę! Nie jestem tylko od seksu!” i zarzucasz mężczyznom, że wykorzystują kobiety dla zaspokojenia swoich potrzeb, a chwilę później sama tworzysz i udostępniasz takie obrazki,a poza tym połowa Twojego Instagrama to wpisy związane z tym, co masz między nogami. Można tu też przywołać np. monstrancję w kształcie waginy, umieszczoną na patyku i zorganizowane wokół tego zjawisko przypominające kościelną procesję, które pojawiło się na marszu równości 2019 w Gdańsku. Warto przypomnieć, że to także było zorganizowane przez organizację feministyczną, Trójmiejskie Dziewuchy Dziewuchom. Po fali oburzenia ludzi, zwłaszcza wierzących, w głowach autorek nie pojawił się nawet cień refleksji. Uparcie twierdziły, że wagina jest symbolem wolnych kobiet i dlatego tam była…

Ekscytacja własnymi narządami rozrodczymi to nie wszystko. Od jakiegoś czasu ma też miejsce zjawisko jeszcze ciekawsze – niektóre panie uwielbiają obrażać mężczyzn, wytykając im rozmiar przyrodzenia. Rozmiar, którego nawet nie znają, co dodaje bezsensu tej sytuacji. Na TikToku jakoś od kilku miesięcy chwile świetności przeżywa piosenka „Short Dick Men”, którą dziewczyny z przyjemnością umieszczają jako podkład muzyczny do swoich filmików.
Co może sprawić, że mężczyzna zostanie tak nazwany? Wszystko. A już na pewno wszystko, co odbiega od jedynej słusznej narracji feministek i kobiet – bogiń.

Oto przykłady:

Filmiki z Tiktoka z piosenką „Short Dick Men”

1 – gdy ona uważa, że musisz ubierać się jak ona chce, inaczej „masz małego” (skalę narcyzmu wywaliło)
2 – gdy ona uważa, że nie masz prawa nie lubić ciemnowłosych dziewczyn  (skalę narcyzmu wywaliło)
3– gdy nie podobają ci się długie paznokcie (mniej drastyczne)

Tego jest oczywiście dużo więcej. To przykłady pierwsze z brzegu. Dla kobiet bodyshaming mężczyzn to normalka, a feministki pokazują jakby one były wyłącznymi ofiarami takich toksycznych zachowań. Nie można obrażać wyglądu kobiet, za to wygląd mężczyzn jest oceniany drastycznie i surowiej – tym bardziej, że mężczyzn krytykuje się za cechy, które nie są do zmiany, a u kobiet często jest krytykowana otyłość, którą można (zazwyczaj) zmienić.

Cóż, rozmiar czyjegoś przyrodzenia najwidoczniej jest tak ważny, że może być argumentem w dyskusji… Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby to mężczyźni używali np. rozmiaru kobiecych piersi jako argumentu w dyskusji. Moim zdaniem byłoby to równie słabe i niemerytoryczne, ale na to nie ma przyzwolenia społecznego. Nie można wytknąć kobiecie żadnej cechy wyglądu. Charakteru też nie, bo „mogą być jakie chcą”. Za to głośne wyśmiewanie męskiego przyrodzenia jest w stanie wywołać zachwyt u kobiet, które to oglądają. Hipokryzja? A i owszem.

Kolejne przykłady zarozumiałych dziewczyn z zawyżonym ego, które pokazują, jak niski mają poziom argumentacji:

bodyshaming penisa

bodyshaming penisa

Są też inne sposoby zawstydzania mężczyzn. Od dłuższego czasu jest to także odwoływanie się do (domniemanego) braku aktywności seksualnej, często i przy tym gubiąc gdzieś sens i jakąkolwiek spójność. Nie można zatem wytykać kobietom ani za dużej liczby partnerów seksualnych, ani braku seksu w ich życiu. Z kolei mężczyznom już wytykać można wszystko (oczywiście według pewnych środowisk):

obrażanie seksualności kobiet

Ostatnimi czasy krytykuje się mężczyzn, którzy nie zdobywają kobiet (inceli, prawiczków), ale też mężczyzn rozwiązłych, którzy się nie angażują (mimo, że gdyby kobiety takich nie chciały, to by oni nie istnieli i nie nabijali sobie licznika). Ciekawe czasy.

Aborcja na życzenie, nieumiejętność ponoszenia konsekwencji i wulgarne protesty

Promowanie rozwiązłości seksualnej jest najczęściej powiązane z poparciem dla pełnej liberalizacji prawa aborcyjnego. Warto zaznaczyć, że nie musi to iść w parze, choć często jednak idzie. Większość feministek popiera aborcję na życzenie. Przeważająca część tych aktywistek postuluje, by była możliwość dokonania jej do 12 tygodnia ciąży bez podawania przyczyny. Mówią wręcz, że aborcja jest podstawowym prawem człowieka.

Wspomniana już Kaja Sz. o aborcji:

prawo do aborcji

Dziewuchy wrzucają wulgarne informacje obrazkowe, że każdy zakaz aborcji mają w „dupie”.

Także wspomniana już Maja S. o aborcji (i przy okazji o tym, że mężczyźni rzekomo nie chcą zakładać prezerwatyw, zupełnie jakby ona nie miała wpływu na to, czy chce z takim mężczyzną uprawiać seks):

faceci nie zakładają prezerwatyw

Jaki to ma związek z tematem? Taki, że aborcja na życzenie nie dotyczy konkretnej, tragicznej sytuacji (np. ciężko chore dziecko, czy zagrożenie życia matki). Dotyczy takich przypadków jak np. seks bez zabezpieczenia, nie wiadomo kto jest ojcem, antykoncepcja nie zadziałała, ciężarna jest za młoda i ludzie będą gadać. Czyli chodzi o to, żeby kobieta nie musiała ponosić konsekwencji swoich czynów. Nie musi liczyć się z tym, że jeśli będzie uprawiała przygodny seks albo zacznie aktywność seksualną w młodym wieku i z nieodpowiednią osobą, może zbyt wcześnie zostać matką. W dodatku samotną.

To w naturalny sposób wysyła komunikat do mężczyzn i chłopców, że kobiety nie chcą ponosić konsekwencji własnych zachowań, więc nie będą dobrymi partnerkami. A skoro kobiety nie muszą przejmować się tym, jakie skutki będą miały ich czyny, to dlaczego oni mieliby się tym przejmować? Dodajmy, że kobiety, z których zostanie zdjęta cała odpowiedzialność, chętniej będą angażowały się w ryzykowne zachowania. Wróćmy jeszcze co zniesienia ostracyzmu społecznego dotyczącego rozwiązłości seksualnej i mamy obraz świata, w którym kobiety mogą robić co chcą i nie przejmować się niczym.

One chcą raju – samowolki. Pełnej akceptacji dla najgorszych, żeńskich zachowań. To jest nowa forma psychopatii, którą niesłusznie wiąże się z mężczyznami. Ta kobieca była po prostu niegdyś ograniczana, a mężczyźni… no cóż, machali na nią ręką, uznawali, że kobiety są zbyt niegroźne i niewpływowe, by w ogóle się tym przejmować. Nie widać, by taka postawa przyniosła dobre efekty. Nie ma co wychodzić z lekceważącą postawą!

Jeszcze ciekawsze są panie z organizacji Dziewuchy Dziewuchom, która też już została przywołana wcześniej. Wchodząc na ich Facebookowy profil, można znaleźć np. takie grafiki:

odsłanianie ciała

spojrzenie molestowaniem

Ciekawy obraz się z tego wyłania, prawda? Spojrzenie staje się przemocą, uprzedmiatawianiem, a ekshibicjonistki z parciem na szkło i szczujące seksualnie (pisałam coś o szkodliwych na psychikę bodźcach seksualnych?) mają być nietykalne.

Warto też napisać kilka słów o protestach, zwłaszcza tych, które miały miejsce po wyroku TK dotyczącym aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Można było w tamtym czasie znaleźć bardzo dużo nagrań przedstawiających zachowania kobiet, które wyszły na ulice polskich miast. Było mazanie po kościołach, niszczenie pomników, agresywne zachowania, np. w stosunku do policji, a potem jęczenie w internetach, że dostało się gazem w twarz. Było też dużo osób z transparentami. Jedne były nawet śmieszne, inne zwyczajnie żenujące, a inne… Zobaczcie sami:

agresywne kobiety na protestach

Nienawiść do kobiet nie popierających feminizmu i podsumowanie tematu

Wszystkie poprzednie punkty idealnie podsumowuje zachowanie feministek wobec kobiet, które feminizmu nie popierają. Jaką miłością i tolerancją obdarzają np. konserwatystki, antyfeministki, kobiety zwracające uwagę na problemy mężczyzn w społeczeństwie, pro-life, a także mające cechy niepowiązane (przynajmniej nie bezpośrednio) z polityką i ruchami społecznymi – matki (wyzywanie od inkubatorów), będące w szczęśliwych związkach (niewolnice mężczyzn), katoliczki. Niestety znam to zjawisko z własnego doświadczenia. Dla osób, które śledzą takie środowiska od czasu do czasu nie jest to nic zaskakującego, jednak wciąż duża część polskiej i zachodniej populacji (zwłaszcza kobiet) naprawdę wierzy w to, że feministki troszczą się o kobiety i obchodzi je czyjekolwiek dobro. Cóż, jeśli danego człowieka lub grupę obchodzi czyjeś dobro, to nie wyzywa go. Nie stosuje prześmiewczych określeń na tę osobę. Nie wyklucza jej tylko dlatego, że ma inne zdanie.

wyzywanie kobiet przez feministki
Mowa miłości

Czy feministki naprawdę dążą do tego, żeby ludzie nie patrzyli na kobiety jak na obiekty seksualne? Moim zdaniem nie. Wszystko to, co opisałam prowadzi do identyfikowania samego siebie głównie (lub nawet wyłącznie) przez pryzmat swojej seksualności. Seksualność staje się najważniejszą składową czyjejś tożsamości. A stąd naprawdę bardzo prosta droga do tego, by inni ludzie także zaczęli postrzegać takie osoby jedynie ze względu na to, czy są atrakcyjne seksualnie. Rozpowszechnianie się takich zachowań i poglądów prowadzi do hiperseksualizacji społeczeństwa, płytkości relacji, braku zaufania do osób płci przeciwnej (słusznego lub nie), braku odpowiedzialności. Nadmierne przejmowanie się swoją seksualnością sprawia, że ludzie przestają zwracać uwagę na ważniejsze sprawy. Nie jest to w niczyim interesie. W interesie kobiet też nie. Warto pokazywać ludziom, przede wszystkim tym zagubionym, że są inne drogi i nie trzeba sprowadzać swojego jestestwa do kwestii seksualnych.

Cieszy mnie fakt, że powstaje i rozwija się coraz więcej miejsc, które pokazują mężczyznom i kobietom inne możliwości oraz przecierają szlaki. To do nas należy wybór, którą drogą będziemy podążać i czy chcemy być hipokryt(k)ami.

Od autora strony. Podsumowanie mechanizmu promowania seksualizacji i ograniczeń z nią związanych

Feministki budują ginocentryczny matriarchat, a więc władzę kobiet i podporządkowanie się kobietom (niezależnie od ich jakości i kompetencji, jest to zatem bardzo chaotyczne). Gdy mówią o seksualizacji kobiet, lub domniemanej (a nie realnej) przemocy seksualnej odnoszą ją do wszystkich nieatrakcyjnych dla nich mężczyzn (większość mężczyzn jest uznawana za samców beta), którzy przeszkadzają im swoim istnieniem i nie dodają korzyści do ich życia. Nie chcą one być przez nich zauważane, ani podrywane. Dla nich tzw. samiec beta jest obleśny i samym istnieniem obok stosuje „przemoc”, a co dopiero gdy zagada, lub powie komplement. Niestety w świecie, gdzie uznaje się hipergamię, a nawet sztucznie podwyższa wartość kobiet – coraz więcej mężczyzn jest uznawanych za samców beta i są wykluczani.

Gdy feministki mówią o wolności seksualnej chodzi im oczywiście o wolność interakcji z mężczyznami top atrakcyjności (samcy alfa). Ciężar odpowiedzialności za ich błędy ma spoczywać na samcach beta, czyli zapewnieniu im odpowiednich warunków życia, praw, możliwości robienia aborcji, zrzucania z siebie odpowiedzialności, ochronę nawet w przypadku wykazywania się cechami toksycznymi/przemocą. Wiadomo. Z samcem alfa mają przeżywać przyjemność. Jeśli się uda – usidlić takiego mężczyznę do związku, by inna kobieta nie miała do niego dostępu, ewentualnie pozyskać jego geny i mieć zabezpieczony żywot dla tych genów (dziecka) – jeśli oczywiście nie zajdzie decyzja o aborcji, bo jednak przyjemność wygrała nad pozyskaniem genów.

Samiec beta „posprząta” całe te szambo, które narobiły. Do takich ról chcą sprowadzić mężczyzn feministki. Zmaksymalizować swoje szanse na interakcje z samcami alfa, żyć tanio i na koszt innych, mieć pełną ochronę w przypadku najgorszych cech i zachowań, a do tego wykorzystywać samców beta do swoich celów nie oddając w sumie nic w zamian.

To samo jest z możliwością ubierania się prawie nago, lub nawet nago, czy szczucia seksualnego. To jest władza psychologiczna. Feministki chcą mieć możliwość manipulowania mężczyznami przy pomocy swojej seksualności, by ci łatwiej byli „okręcani wokół palca”. W ten sposób zwiększa się tolerancja na przemoc ze strony kobiet. Czy to jeśli chodzi o manipulacje, czy wykorzystywanie mężczyzn. Oczywiście pewien rejon rezerwują sobie jako wolność dla samej wolności, czy dla dowartościowywania się (bo łatwo poczuć się panią świata, jak inni się ślinią na sam jej widok), ale głównie chodzi o manipulowanie mężczyznami. Czasem próbę pokazania innej rywalce, czyli drugiej kobiecie, że ta jest atrakcyjniejsza. Jeśli byłby zakaz szczucia nie miałyby tylu możliwości, a to obniża ich szansę na to, że spotkają samca alfa, który je zauważy i samca beta, który nawet jak nie da mu się nic w zamian to i tak wniesie od siebie dużo. Ba, nawet zagłosuje za przywilejami dla kobiet, bo będzie sądził, że one w końcu go docenią.

Coś jak facet w nieustannym friendzone, który stara się dla tej kobiety, cały czas żyje nadzieją, a miłość do niego nie przychodzi. I nie przyjdzie, ale naiwniak o tym nie wie i dalej słucha pięknych słówek.

Profil strony na Facebooku: https://www.facebook.com/swiadomosczwiazkow

Spodobał Ci się mój artykuł i moja praca tutaj? Spójrz poniżej w jaki sposób możesz podziękować! Dzięki regularnemu wsparciu mogę ocenić, czy moja praca się przydaje. We wszystko co tutaj widzisz inwestuję samodzielnie (również finansowo) i nie chciałbym by skończyło się to zniknięciem strony z internetu 🙂

wpłata na konto bankowe

Nr konta: 20 1870 1045 2078 1033 2145 0001

Tytułem (wymagane): Bezinteresowna darowizna

Odbiorca: SW

Będę wdzięczny za ustawienie comiesięcznego, automatycznego zlecenia wpłaty, ponieważ moja praca również jest regularna. Preferuję wpłatę na konto, ponieważ cała kwota dociera do mnie bez prowizji.

BLIK, przelewy automatyczne (szybkie), Google/Apple PAY i zagraniczne (SEPA) - BuyCoffee

Kliknij, by - kliknij w obrazek

Nie trzeba mieć konta na tym portalu i jest wybór przelewów anonimowych (np. BLIK). Nie trzeba podać prawdziwych danych. Niestety prowizja to 10%.

Paypal - kliknij w obrazek

darowizna paypal

Dla darowizny comiesięcznej zaznacz "Make this a monthly donation." Tutaj też są prowizje, ale można wspierać comiesięcznie w prostszy sposób, niż ustawia się to w banku. Coś za coś.

Tutaj przeczytasz więcej o podejmowanych działaniach i o samych darowiznach.

PS. Potrzebuję też pomocy z SEO, optymalizacją WordPress i reklamą (strona nie dociera do wielu ludzi). Szukam też kogoś z dobrym głosem do czytania tekstów.

UWAGA: Teksty zawarte na stronie mają charakter informacyjny, lub są subiektywnym zdaniem autora, a nie poradą naukowo-medyczną (mimo, że wiele z informacji jest zaczerpniętych z badań). Autor nie jest psychologiem, nie "leczy", a jest pasjonatem takich treści, który przekazuje je, lub interpretuje po swojemu. Dlatego treści mogą być niedokładne (acz nie muszą). Dystans do nich jest wskazany. Autor nie daje gwarancji, że jego rady się sprawdzą i nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne szkody wywołane praktykowaniem jego wizji danego tematu. Autor nie diagnozuje nikogo, a jedynie opisuje tematy z własnej perspektywy. Artykuły na stronie nie powinny zastępować leczenia, czy wizyt u specjalistów (chyba, że czytelnik ceni mnie bardziej, ale to jego osobista decyzja) i najlepiej jakby moje teksty były traktowane jako materiał rozrywkowy, lub jako ciekawostki. Autor (czy też autorzy, bo artykuły pisało wiele osób) nie uznają, że ich recepty na życie są i będą idealne - każdy używa ich na własną odpowiedzialność.