Pryncypia atrakcyjności damsko-męskiej. Bez atrakcyjności nie ma miłości
Wielu ludzi zostało oszukanych, że należy im się miłość, ale i, że będą kochani za to jacy są. To totalna nieprawda. Miłość „darmową” dostają wyłącznie dzieci, w trochę mniejszym przypadku kobiety (choćby uroda gra rolę), a w najmniejszym stopniu mężczyźni. Mężczyźni, którzy muszą mocno pracować, by zostać docenionymi, uszanowanymi, a ostatecznie pokochanymi. Do tego muszą pokonać opory biologiczne, czy też społeczne żądające od mężczyzny uzyskania najlepiej wyższego statusu społecznego, niż ma kobieta, wytrwałego pokonywania wszystkich słabości, ale i dostarczania zasobów.
Ludzie schodzą się i rozchodzą z bardzo wielu skomplikowanych powodów, ale głównym powodem jest to, że w pewnym momencie to właśnie ich atrakcyjność, albo była zbieżna, albo się rozjechała. I to jest niezrozumiałe dla wielu ludzi wychowanych w poczuciu, że miłość jest ponad atrakcyjnością, że w miłości to się nie liczy, że miłość jest wyłącznie duchowa. Być może wielu ludzi usilnie stara się wierzyć, że nie ma w nich zwierzęcych instynktów, że nie są płytcy w żaden sposób. Być może w niektórych przypadkach tak naprawdę jest, ale wyjątkami od reguł się nie zajmujemy.
Żeby stać się, a zarazem pozostać atrakcyjnym trzeba wiedzieć najpierw czym jest atrakcyjność. O nią trzeba dbać na pierwszym miejscu, jeśli związki, czy małżeństwa mają trwać w dobie łatwych rozwodów. I od tego jest mój tekst – opisujący atrakcyjność w pigułce. Możemy nazwać to pryncypiami, regułami czy dogmatami, które kierują nami, jeśli chodzi o relacje damsko-męskie. Niektóre z tych reguł są banalne, niektóre mniej, ale uznałem, że warto złożyć to w całość. Bo rozwój to też budowanie atrakcyjności, a nie mówienie „jestem jaka jestem i się nie zmienię”, czy podobnie buńczucznego monologu mówionego do lustra przez mężczyznę.
Żeby związek powstał absolutnie na pierwszym miejscu muszą być spełnione kryteria atrakcyjności, później dopiero ewentualnie powstaje miłość
Atrakcyjność > miłość. Nigdy na odwrót w relacjach damsko-męskich!
Czym jest atrakcyjność to już indywidualna sprawa dla każdej pary z osobna, która jest połączona z czynnikami biologicznymi (dymorfizm płciowy) i społecznymi (czyli narzuconymi rolami płciowymi). Dymorfizm płciowy dzieli się na dojrzały i niedojrzały (fizycznie i psychicznie), co oznacza, że niedojrzałe kobiety wybierają niedojrzałych mężczyzn, a dojrzałe kobiety dojrzałych mężczyzn i vice versa. Nie ma tu odstępstw od reguł, ponieważ w innym wypadku para nie będzie czuć do siebie „chemii”.
Bez pozytywnych emocji odczuwanych na bazie atrakcyjności nie ma szans na związek, tym bardziej długodystansowy.
Ci wszyscy mężczyźni, którzy nadal wierzą, że liczy się tylko dobre serce, czy w zapewnienia matek, ciotek i babć, że są super jacy są (przystojnymi kawalerami hehe), będą mieć problemy w relacjach damsko-męskich. Kobiety nie są litościwe, gdy mają do czynienia z mężczyzną nieatrakcyjnym i nie będą go kochać pomimo wielu wad. Tym bardziej gdy są to wady biologiczne, lub społeczne, jeśli taka kobieta kieruje się tym co wyznacza społeczeństwo (zamiast myśleć „własnoręcznie”). Z trudem też takie kobiety będą mogły wydobyć do mężczyzny z wadami pozytywne emocje, a często nawet szacunek, ponieważ uznaje się, że mężczyzną trzeba się stać w pocie, błocie i bólu.
Kobiety mają trochę większą szansę na to, by zostać pokochanymi, nawet gdy nie są tak bardzo atrakcyjnymi biologicznie, ponieważ mężczyznom podoba się więcej kobiet, niż kobietom mężczyzn. Kobiety zostały też zaakceptowane przez społeczeństwo, gdy wyrywają się z tradycyjnych ról płciowych, a mężczyźni absolutnie nie. To wpływa na kobiece możliwości bycia uznawanymi za atrakcyjne, nawet gdy w rzeczywistości aż tak bardzo nie są.
Podobnie jest w czasie trwania związku. Kto się zapuszcza może zejść ligę niżej, jeśli chodzi o atrakcyjność, a druga strona może uznać, że zasługuje na więcej, na kogoś lepszego. Tym bardziej, gdy ona się rozwinęła. Z takiego założenia głównie wychodzą dzisiaj kobiety, które inicjują większość rozstań i rozwodów.
Dlatego tak ważnym jest rozwój, ale dla siebie samych, a nie by zostać zaakceptowanymi, bo stan akceptacji przez innych nie trwa wiecznie. Za to stan szczęścia z powodu własnoręcznego zbudowania samooceny będzie z nami żyć aż po grób. I tym się można dzielić!
Zanik atrakcyjności to zanik miłości
Brak atrakcyjności = rozstanie.
To nie jest tak, że miłość kończy się pierwsza (jeśli była). Najpierw następuje utrata atrakcyjności. Nie ma co słuchać mglistych, często niejasnych wypowiedzi osób, które inicjują rozstania, bo zwykle nie podają jego prawdziwego powodu. Zwykle po prostu myślą, że należy im się ktoś lepszy. Nawet jak do tego nie umieją się przyznać przed samymi sobą. Wsio.
Tutaj trochę boli kobiety to, jak mężczyźni wymieniają je na młodszy, bardziej zadbany, milszy i ładniejszy model, ale same są jeszcze bardziej surowe, jeśli chodzi o odrzucanie mężczyzn w złym położeniu, chorych, okazujących słabości, mężczyzn szarych (bez wyrazu), czy mężczyzn niezadbanych. Płcie zachowują się identycznie źle, tylko ich zachowania dotykają innych sfer.
Wniosek jest prosty jak wodorosty – nie ma harmonii pomiędzy atrakcyjnością, a miłością. Kobieta zakochała się w mężczyźnie, bo był atrakcyjny, a nie, bo jest tą nieliczną kobietą, która kocha mężczyznę, nawet gdy jest otyły, bezrobotny, czy bezzębny. Rzuciła go, gdy takim się dopiero stał.
Nie ma miłości bez pewnego przyciągania. Ono musi zaistnieć. I ono może zostać utracone.
Miłość romantyczną zostawmy dla amatorek książek o tej tematyce, niepraktycznych, oderwanych od rzeczywistości marzycielek (oby tylko odróżniały film od życia). Mężczyzny taka rzecz nie spotka i nie powinien być naiwnym. Po usłyszeniu takich rzeczy może być smutnym, zaskoczonym, ale potem się z tym pogodzi i nie będzie miał pretensji, a odnajdzie spokój.
Kobiety? Cóż, na pewno to duży dyskomfort żyć z myślą, że atrakcyjność i młodość nie jest wieczna, ale kobiety przez wieki były uczone naprawdę wielu wartościowych cech, którymi mogły nadrobić naturalny spadek atrakcyjności, ale też mogą teraz ten spadek spowolnić. Niegdyś kobiety były uczone być dobrymi dla mężczyzn. Były uczone myśleć o szczęściu mężczyzn. To ich własna decyzja, czy zamierzają rozwijać swój charakter, a nie skupiać się tylko na atrakcyjności fizycznej.
O charakter dbać jednak najtrudniej.
Ale tak sobie myślę… chyba kobiety nie mają co się tak bać, jeśli i tak mężczyźni o wiele rzadziej inicjują rozstania? Trochę męskiej presji, by nie zaszkodziło, by mogły ewoluować. Na mężczyznach mimo wszystko presja spoczywa cały czas.
Bycie bardzo atrakcyjną osobą nie zawsze jest komfortowe
Ale nie znaczy to, że należy z budowania atrakcyjności zrezygnować!
Bycie osobą atrakcyjną ma swoje zalety, ale i wady – zależy od strony od której spojrzymy na ten aspekt. Umartwiania się nad wadami w czymś pozytywnym tutaj nie zalecam. Trzeba jednak wiedzieć „z czym to się je”.
Niektórzy ludzie z fałszywej troski będą chcieli nam zniszczyć atrakcyjność, byśmy nie mogli mieć wyboru i zostali przy osobie, która fałszywie się nami „troszczy”. Ewentualnie będą niszczyć tą atrakcyjność z powodu zazdrości, czy kompleksów.
Przykład związkowy? „Dobra” żona gotuje obfite posiłki, by męża utuczyć. Utoczony mąż nie będzie atrakcyjnym dla innych kobiet, przez co ryzyko rozwodu czy zdrady po stronie mężczyzny się zmniejszy. Żona będzie mówić, że robi to z miłości i będzie bardzo ubolewać, jeśli mąż zacznie tych posiłków odmawiać, lub sugerować, że może jest ich za dużo, czy może są niezdrowe.
Podobnie „dobry” mąż, może żonie zakazywać spotykania się z innymi osobami, by zmniejszyć szanse na to, by od niego odeszła. Mąż będzie wmawiał, że robi to dla jej dobra, bo te towarzystwo nie jest dla niej odpowiednie, a może jest nawet szkodliwe.
Takie zachowania mają egoistyczny cel, ale są ubrane w coś bardzo dobrego, miłego, wręcz szlachetnego.
Ogólnie rzecz biorąc najwygodniejszym wyborem jest bycie osobą w miarę przeciętną, niewyróżniającą się z tłumu, podobną do innych. Dla pewnych ludzi przeciętna osoba może okazać się atrakcyjna, ale nie oznacza to, że kwalifikuje się ona do definicji atrakcyjności – podobania się większości osób płci przeciwnej.
Będąc atrakcyjną osobą istnieje duże ryzyko silnej depresji po utracie tejże atrakcyjności, gdzie przeciętna osoba nie odczuje tego aż tak mocno.
To tak samo jak bogaty człowiek nagle traci swoje wszystkie pieniądze, gdy uznał że to jego jedyna zaleta, ale też, gdy uznał, że nie odrobi już strat.
Utrata atrakcyjności przez starzenie? To se ne vrati.
Dla nieświadomych ludzi miłość pojawia się i zanika samoistnie (!!!)
Punkt najważniejszy.
Świadomi ludzie wiedzą doskonale dlaczego miłość powstała, dlaczego się kończy, a przede wszystkim jaka jest ich własna rola, czy odpowiedzialność za taki stan rzeczy. Nie zawsze jest to miłe do słuchania, ale natury też nie obchodzi to, że będzie zawsze miło, czy sprawiedliwie. Natura chce przetrwania, cech atrakcyjnych i wartościowych. Bez świadomości tworzy się związki na ślepo: są lub nie ma, temat się kończy. Świadomi ludzie doskonale wiedzą nad czym pracować muszą, osobno, lub najlepiej wspólnie.
Świat byłby piękny, gdyby każdy był konkretny i wiedział, czego chciał, a nie komplikował prostych rzeczy. Bo de facto relacje są proste – z ludźmi którzy chcą, by były proste.
Ale żeby takie były trzeba nabywać świadomość i te rzeczy nazywać.
Atrakcyjność nie jest stała
Dużym błędem obu płci jest to, że jak usłyszą, że są kochani przez płeć przeciwną, uważają, że na tym ich rola się kończy. Są zaspokojeni tu i teraz. Problem w tym, że z czasem stagnacji każdy traci na atrakcyjności. Traci to co przyciągnęło drugą osobę do nich. Czasem dzieje się to pod presją strony przeciwnej (bo ona może uwielbiać zmieniać innych), albo czasem bo sami byliśmy leniwi. Największym błędem mężczyzn dzisiaj jest to, że gdy kobiety są w nich zakochane, oni prezentują postawy atrakcyjne, ale z czasem trwania związku dają się złapać na haczyk kobiet w postaci tego, że zmieniają się pod kobiety, słuchają ich, by to im było dobrze, dają im władzę nad sobą. Zapominają w końcu kim oni właściwie są i czy mają jakieś wyższe cele w życiu.
Problemem kobiet jest zwykle zaprzestanie dbania o siebie fizycznie, kompletny zanik chęci na seks i niestaranie się go przywrócić (często po ciąży – totalne skupienie jedynie na dziecku), ale też zepsucie charakteru – zaczynają brać używki, kląć, nie są takie miłe, jak wcześniej, a w mężczyźnie szukają wad i są chętne do zwad.
Przykład:
Toksyczne kobiety kłócą się, by wykorzystywać mężczyzn. Wynajdywanie problemów to ich modus operandi
Im większe powodzenie, tym większy wybór – także wśród tych wartościowszych osób
Dlatego każdy kto mówi, że nie warto mieć powodzenia nie wie co mówi, albo nigdy nie był w sytuacji dłuższego nieposiadania wyboru, czy też posiadania wyboru, ale tylko wśród marnych jednostek. Nawet poczucie tego, że za rogiem czeka kolejna osoba z którą można by było stworzyć jakąś miłą i przyjemną relację daje poczucie większej pewności siebie, a co przekłada się na zachowania – atrakcyjne zachowania w tym samym związku, w którym się jest. W tym kobiety mają większą specjalność, ponieważ potrafią ciągnąć kilka znajomości z mężczyznami na raz, gdzie ci mężczyźni zazwyczaj są taką kobietą zainteresowani na każdym polu. Czy jej fizyczności, wnętrza, emocji, niespełnionych potrzeb w jej aktualnym związku. Kobiety udają, że jest to „przyjaźń”, przez co potrafią zaspokoić każdą potrzebę samooceny dzięki tym mężczyznom i przez to lepiej operują na polu relacji, łatwiej znoszą rozstania. I tak dalej.
A mężczyźni? Zwykle są sfrustrowani, bo m.in z racji statystycznie mniejszego wyboru na rynku matrymonialnym skupili się na „tej jedynej”. „Ta jedyna” daje im pozytywne, lub negatywne walidacje – są uzależnieni od niej, od tego co ona powie, od tego co ona lubi, co ona o nich sądzi. Ci mężczyźni inwestują w tę, jedną kobietę, a wiedzą, że inwestycji swych trzymać się muszą. Przecież nie wyprą się siebie…
Część druga:
Ciekawostki o atrakcyjności damsko-męskiej i udoskonalaniu siebie cz.2
Nie bardzo rozumiem tego przykładu z żoną tucząca męża. Jeśli ludzie są ze sobą głównie z powodu atrakcyjności to idąc logiką autora, w momencie gdy stanie się tak gruby że nieatrakcyjny to sama powinna go porzucić bo nie ma już powodu z nim być
Druga sprawa – młoda jędrna 20 latka zawsze będzie atrakcyjniejsza od pomarszczonej 70 latki. Jeśli liczy się tylko atrakcyjność fizyczna to w takim razie kobieta jest z góry skazana na przegraną więc trudno się dziwić że ma wysokie wymagania.
Aczkolwiek ja się nie zgadzam że tylko to się liczy bo potem w związku pojawia się przywiązanie i łączy nas masa różnych spraw. Może rzeczywiście na początku atrakcyjność ma największe znaczenie.
Niżej ktoś pisał o małżeństwach aranżowanych. To też nie było dobre bo też były zdrady, nieślubne dzieci, kochanki i kochankowie.
Chyba nie ma dobrego rozwiązania bo biologicznie jesteśmy stworzeni do rozrodu i przekazywania genów ale mózg wykształcił już wyższe emocje. Kultura też robi dużo złego. Ale nie tylko mit o miłości która czeka każdego ale też popularność rozwodów, zgoda na rozwiązłość, Photoshop, kultura młodości i piękna itd.
Nie bardzo rozumiem tego przykładu z żoną tucząca męża. Jeśli ludzie są ze sobą głównie z powodu atrakcyjności to idąc logiką autora, w momencie gdy stanie się tak gruby że nieatrakcyjny to sama powinna go porzucić bo nie ma już powodu z nim być
Nie do końca tylko z powodu atrakcyjności FIZYCZNEJ. Jest też aspekt kontroli nad człowiekiem. Zresztą czytaj w kontekście w którym piszę, a ten akapit był zbudowany na mówieniu o tym, że ktoś będzie chciał zniszczyć naszą atrakcyjność. Oczywiście z miłością nie ma to nic wspólnego, choć taki człowiek może słuchać, że jest to miłość i, że jest kochany. Tak się uczy oddzielania prawdy od kłamstw i dobra od zła.
Jeśli liczy się tylko atrakcyjność fizyczna to w takim razie kobieta jest z góry skazana na przegraną więc trudno się dziwić że ma wysokie wymagania.
Nie widzę powodu. Co to ma do rzeczy w kontekście płci? 20 latek też jest atrakcyjniejszy niż 70 latek, więc też ma mieć wysokie wymagania? Takie tanie usprawiedliwianie się w roszczeniowości czy często bardzo płytkich cechach. I dlatego jest tyle singli, bo każdy tylko ma wysokie wymagania, bo przecież na starość nie będzie wymagać. No i okej. Niech wymaga. Jeśli to jest skuteczne to dobrze, a jeśli nie i taka osoba zostaje sama, lub te relacje się kończą to najwyraźniej źle i coś trzeba zmienić.
Niżej ktoś pisał o małżeństwach aranżowanych. To też nie było dobre bo też były zdrady, nieślubne dzieci, kochanki i kochankowie.
No tak, ale nie było przynajmniej wmawiania, że te płytkie emocje często zbudowane na manipulacjach mają zawiązywać ludzi. Dla wielu poczucie emocji to jest miłość, a te emocje mogą być zbudowane na manipulacjach, wyobrażeniach, wszystkim tylko nie działaniach miłosnych, a tych człowiek się uczy i też były narzucane kulturowo. Dziś nie są. Dziś trzeba czuć, a jak się nie czuje to się rozstaje i dlatego średni czas trwania związków to 3 lata. Zupełnie jak zauroczenie, a potem zgliszcza, bo niedojrzałego człowieka nic nie nastraja, a sam z siebie nie umie nic wykrzesać i odpowiadać za miłość, którą tworzy.
Jak kobiety mają takie tyłki i nogi to każdy facet straci rozum. Tak działa atrakcyjność.
Otóż nie. Ja jakoś nie tracę, więc nie każdy. Takie obrazki działają na wyposzczonych prawiczków, czy niedoświadczonych. Zresztą kobiety „w realu” są ubrane i nie robią takich seksualnych póz. Jak ktoś traci głowę na zobaczenie czegoś takiego to niech sobie weźmie coś na obniżenie popędu 🙂
albo jak to mówią niech zwali to mu przejdzie. A nie żeby tracić głowę. To trochę jak ci „spermiarze” którzy zobaczą kobietę i się ślinią, mózg wyłączony.
To też kwestia treningu woli nad czym warto pracować. Np. zimne prysznice pomagają trenować silną wolę.
30 lat i dalej trudności z podrywaniem. Dla mnie poderwanie kobiety to Mount Everest. Ciężko o dobrą samoocenę mając na koncie tylko porażki i zero zwycięstw na tym polu.
Problem w tym, że wzorzec atrakcyjności nie jest stały i zakodowany w mózgu człowieka a na pewno nie wszystkie jego elementy bo atrakcyjność w dużym stopniu oceniamy poprzez porównanie jednostki z tym jak wypada na tle zbiorowości a nie na tle jakiegoś odwiecznego ideału piękna. Gdyby np. nagle wszyscy mężczyźni na świecie otrzymali ciało atlety to okazałoby się, że ich atrakcyjność nie wzrosła lub wzrosła w niewielkim stopniu bo otrzymali cechę powszechnie występującą. Gdyby nagle wszyscy mężczyźni mierzyli po 1,85m w górę, kobiety chciałyby faceta ze wzrostem 2m.
Ludzkie mózgi są po prostu zachłanne i nam się przewraca w głowach od dobrobytu. Żyjemy w czasach dostatnich ponad miarę, nie znamy troski głodu, strachu wojny, braku dachu nad głową. Setki kanałów w TV, seriale w Netflix na życzenie, internet jako największa baza informacji w dziejach ludzkości. Wszystko na wyciągnięcie ręki. Mamy bardziej komfortowe życie niż każde pokolenie przed nami ale też wybredni jesteśmy dużo bardziej od naszych przodków i to na każdym polu, nie tylko jeśli chodzi o związki. W PRLu człowiek zjadł gofra w Juracie, pomoczył tyłek w zimnym morzu i był szczęśliwy, dzisiaj wakacje w kraju nie robią wrażenia, trzeba jechać dalej. Podobne zmiany zaszły w kwestiach doboru partnerów i oceny atrakcyjności.
Najbardziej prymitywne struktury naszego mózgu formowały się w okresie, gdy człowiek musiał radzić sobie z niedoborem a nie nadmiarem dlatego też nasz mózg i nasz organizm ma wiele mechanizmów przystosowawczych do tego, by znosić niedobory dużo lepiej niż nadmiar. Np. sukcesy nie grzeją nas tak jak ziębią nas porażki. Sukces przychodzi, odczuwamy przyjemne emocje przez stosunkowo krótki czas i tyle, aby poczuć to samo potrzebny nam kolejny sukces. Porażki potrafimy rozpamiętywać bardzo długo. I to ma ręce i nogi gdy pomyślimy sobie o prehistorycznych przodkach, którzy np. wrócili do obozu z nieudanego polowania, mózg musiał ich motywować w przypadku porażki.
O ile nasza zachłanność świetnie przydaje się naszemu gatunkowi w sytuacjach krytycznych i pcha nas do tego, żeby działać o tyle w czasach wszechobecnego dobrobytu i nadmiaru nasza zachłanność śrubuje nasze oczekiwania do niemożliwych niekiedy rozmiarów.
Kiedyś wystarczyły wczasy pod namiotem na Mazurach dzisiaj musi być all-inclusive nad Morzem Śródziemnym,kiedyś wystarczyło M3 w wielkiej płycie dzisiaj chcemy 80m2 na zamkniętym osiedlu i z oceną atrakcyjnością jest tak samo i mam wrażenie, że paniom udzieliło się to bardziej.
Nie chcę negować tego, że praca nad atrakcyjnością jest ważna jednak w związku z rosnącymi wymaganiami z każdym pokoleniem, kiedy będziemy wiedzieć czy oczekiwania odnośnie atrakcyjności nie wyszły poza skalę zdrowego rozsądku? A może już to zrobiły?
Matko bosko ale mnie ten artykuł boli. W życiu nie czytałem trafniejszego. Szczególnie mnie ujął akapit przy wmawianiu przez matki że miłość syn dostanie, a przecież naprawdę mocno trzeba się starać gdy nie jest się genetycznym bogiem 🙁
Z tym bogiem bym nie przesadzał, aczkolwiek faktycznie jest dość ograniczona liczba samców alfa, którzy są kochani za to jacy są i kropka. Co nie znaczy, że należy się tym załamywać, bo rozwinąć w sobie można sporo.
Pytanie brzmi, czy warto się starać o kobietę ? Samiec 5/10 może mieć kobietę, tylko czy nagroda jest warta trudu włożonego by ją zdobyć ? Tym mniej atrakcyjny samiec tym więcej musi się starać. Samcowi 7/10 jeszcze to się opłaca, bo on włoży w kobietę pracę, ale nie będziesz musiał odstawiać nie wiadomo jakiego cyrku, natomiast facet 5/10, albo 4/10 by dostać to samo co facet 7/10 musiałby włożyć w to nieproporcjonalnie więcej pracy.
Jeśli chce kobietę ponad swoją wartość to oczywiście więcej pracy go czeka. Jeśli sam jest 5, wyceluje w kobietę 4-5, będzie „w miarę”. Ona i tak nie ma długiego okresu atrakcyjności, bo uroda wieczna nie jest, więc nie jest to wielki problem. Najgorzej jest gdy kobieta patrzy na mężczyznę z góry: narzeka jaki on zły, słaby, nieudolny,głupi etc. To już kaput.
Mam wrażenie, że ten redpil to po prostu powrót do korzeni. Tak właśnie ludzie myśleli dawniej, a blue pill to właśnie postęp, pierwszy krok przed lgbt. Przecież jeszcze ze 150 lat temu nikt nie wierzył w żadne miłości i regułą było aranżowanie małżeństw przez rodziców, bo np. pola ze sobą sąsiadowały i po ślubie będzie większa działka. To też nie było dobre ale to co teraz wyczyniają kobiety, kiedy wmawia się, że to że podrywa je ktoś kto nie jest arabskim szejkiem to gwałt to już przegięcie w drugą stronę, a to przeginanie zaczęło się kłamstwa o wielkiej miłości.
Zgadzam się w 100%. Potwierdzam również fakt, że atrakcyjny facet (wygląd, zasoby, podejście do kobiet, charakter – w tej kolejności) nie zachowuje się jak desperat i zna swoją wartość. Kobiety to czują i widzą, przez to jest jeszcze bardziej atrakcyjny. Najgorsze jest to, że kobiety wtedy jeszcze silniej manipulują aby kontrolować takiego mężczyznę. Moja eksżona zagroziła rozwodem, bez przesadnej czułości powiedziałem: „Okey, pomogę Ci nawet pisać pozew”. Następnego dnia grała ofiarę i już taka skłonna do rozwodu nie była. Mimo to powiedziałem „Do widzenia”.
Najgorsze jest to, że kobiety wtedy jeszcze silniej manipulują aby kontrolować takiego mężczyznę
Dokładnie tak jest. Shit-testy – sprawdzają z jednej strony, czy mężczyzna jest na pewno wewnętrznie atrakcyjny, czy tylko udaje, czy to tylko fasada atrakcyjności, ale też robią comfort testy – czy mężczyzna zabezpieczy zasoby DLA kobiety. To trochę gra na wykorzystanie, często spantoflenie i usidlenie mężczyzny. Jak się jest pewnym siebie to ma się to gdzieś, reszta się może tym denerwować 🙂
Ciekawy tekst, nigdy w ten sposób nad relacjami nie myślałem. Czekam na część drugą.
Ano o to chodzi, by trochę otworzyć umysł na systemowe myślenie o relacjach. Cieszę się, że choć kilka osób potrafi myśleć podobnie. To klucz do lepszych relacji.
Mimo całej tej wiedzy nadal jestem niewidzialny dla kobiet, zdjęcie z piedestału nic nie dało.
Ekstra, wkręciłem się na maksa, a tu koniec artykułu
Już przygotowuję 2 część, w raz z 2 częścią tego tekstu:
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/roszczeniowe-kobiety-oferuja-tylko-seks/
I wiele innych.
Luzik, ja na końcu komentarza wstawiłem uśmiech, ale się nie opublikował. Bez uśmiechu ten komentarz może wyglądać roszczeniowo:)