Reagowanie na kobiece manipulacje, które dotykają wielu mężczyzn na co dzień
Dziś pokażę Wam jak toksyczne kobiety potrafią manipulować mężczyznami, czy wykorzystywać ich, by uzyskiwać wyższy status społeczny, jak realizują hipergamię, ale też jak źle reagują na zachowania prawdziwie równościowe. Co najlepsze – robią to całkowicie legalnie, bez ostracyzmu, a nawet za przyzwoleniem, ponieważ w naszej kulturze kobiety traktujemy jako płeć wyższej kategorii, która może więcej, a mężczyźni często ignorują, że problem istnieje i jest istotny (dopiero jak ich to spotyka to EWENTUALNIE reagują, a jak spotka kilka razy to zaczynają dociekać). Piszę, że ewentualnie, ponieważ akurat bohater mojego wpisu nie robi dosłownie niczego, by poprawić swoją sytuację. Pokażę też kilka prób logicznych dyskusji i jak bardzo kobiety spychają rozmowy na emocjonalne tory, gdy dyskusje przegrywają, a z czym mężczyźni bez wiedzy nie umieją sobie poradzić. Denerwują się, łatwo ich sprowokować i nierzadko dostarczają dowodów na to, że to oni są źródłem przemocy, gdy tak kompletnie nie jest.
Spis treści
- 1 Zły mąż na dzień kobiet i za mało prezentów
- 2 Macie oczy i umysł to zauważcie, że nie jesteście traktowani godnie w swoich związkach
- 3 Ignoruj manipulacje, a dostaniesz nagrodę
- 4 Odwrócenie kota ogonem, czyli żono, co Ty dla mnie robisz, ile dla mnie poświęcasz i jak mi okazujesz miłość?
- 5 Jesteś ofiarą przemocy, fałszywych oskarżeń, czy niesprawiedliwości? Powiedz o tym, zrób to logicznie, z przekonaniem, wykaż to, podaj granice i konsekwencje ich złamania.
- 6 Domyśl się, że jesteś złym mężem i miej poczucie winy
- 7 Wpisy powiązane:
Zły mąż na dzień kobiet i za mało prezentów
Do napisania tekstu zmotywowała mnie rozmówka kolegi z żoną. Kolega tkwi w „matrixie”, więc nie chce pewnych rzeczy zauważać – został zabetonowany światopoglądowo i emocjonalnie. Jednak byłem przy tej rozmowie, więc wyciągnąłem odpowiednie wnioski i zebrałem obserwacje.
Kilka dni temu byłem świadkiem kłótni w której to żona kolegi krytykowała go, że nie widzi w niej kobiety, że wszyscy mężowie koleżanek traktują je należycie, a on nie. Mówiła, że ją lekceważy i jemu już na niej nie zależy. Całej dyskusji nie zapamiętałem (a szkoda), bo padło sporo słów. Kobieta podniosła głos do tonów piskliwych, więc więcej było tam emocji niż faktycznego przekazu, ale zapamiętałem kontekst z którym warto się myślę podzielić.
Kłótnia miała miejsce w dzień kobiet i rozpoczęła się od tego, że mężczyzna zaoferował „tylko” czekoladę, kwiaty i życzenia. Warto tu zaznaczyć, że jeśli ktoś chce nami manipulować to tak naprawdę każde zdarzenie może być wykorzystane do tego, a za nim może się kryć nawet jakiś pseudouraz sprzed lat!
Co zabawne żona kolegi nie powiedziała jak mężowie te inne żony traktują. Kolega nie wypytuje nigdy żony w kłótniach o co jej chodzi, nie żąda podania konkretów, tylko siedzi bezradnie (lub z tłumioną wściekłością) i przyjmuje wszystko co jego żona powie. TO BŁĄD! To jest ciche przyzwolenie na dalsze przesuwanie granic i tworzenia w naszej partnerce gorszych zachowań wobec nas. Po kilku godzinach od kłótni z żoną kolega zawsze zaczyna wyszukiwać jakieś prezenty dla niej, co jest drugim poważnym błędem – on ją nagradza za złe zachowania. Kolega jest typem mocno akceptującym zdania kobiet, totalnie bezkonfliktowym, co tworzy sytuację, w której jest traktowany z góry, roszczeniowo i taki mężczyzna jest niestety dobrym materiałem do bycia rogaczem. Kolega cały czas sądzi, że imponuje swojej kobiecie kupowaniem rzeczy materialnych, przepraszaniem, płaceniem za nią i za wszystko co sobie zażyczy. On sądzi tak tylko dlatego, że na moment ona staje się dla niego łaskawsza, ma mniej do niego pretensji, zajmuje jego mniej uwagi stosem pretensji, chodzi radośniejsza i jest bardziej chętna na seks. On z kolei zapewne czuje się bardziej męski, co jest brednią (oczywiście nigdy do tego się nie przyzna głośno i nie wypowie tego). W tej sytuacji zachodzą błędne mechanizmy traktowania swojej kobiety, ale i siebie samego, co daje podwójnie trudne do rozwiązania problemy. Kiedyś mu zwróciłem uwagę na to wprost, ale byłem młodszy i głupszy. Nigdy więcej wtrącania się w takie sprawy, bo ludzie rzadko chcą słuchać prawdy. Można nakierować, można podać źródło, jak mój artykuł, ale nigdy nie starać się zmienić kogoś światopoglądu o 180 stopni. Keep calm – wszystko stopniowo.
Macie oczy i umysł to zauważcie, że nie jesteście traktowani godnie w swoich związkach
Osobiście zauważyłem w tej małżeńskiej kłótni kolejną manipulację i próbę wzbudzenia poczucia winy w mężczyźnie, która jest skuteczna już od 3 lat.
Nie dostałem nigdy odpowiedzi od kolegi dlaczego nie dyskutuje ze swoją kobietą, nie zadaje celnych pytań co do tego co robi, by zbić ją z tropu, lub by sama siebie że tak powiem „zaorała” pokazując np:
- materialne traktowanie partnera (na które nie powinno być zgody)
- odwrócić, że tak naprawdę jej roszczenia, krytyka, niezadowolenie i manipulacje pokazują, że tak naprawdę to ona jego nie kocha, a nie on ją, tylko próbuje nim sterować
- że on dla niej jest tylko środkiem do celu
To nie jest jedyna sytuacja w tym związku, gdzie kobieta czepia się mężczyzny, a ten posłusznie wykonuje czego zapragnie i jest cały czas oceniany za przydatność, a nie kochany jak człowiek. Żona jest miła dla niego głównie w nagrodę, a za karę tworzy pułapki, by pokazać go jako winowajcę jej złego samopoczucia, nieszczęścia, chorób, problemów (często wymyślanych na poczekaniu), kłótni o nic ważnego, czy niechęci na seks. Dzięki niemoralnemu, egoistycznemu wykorzystywaniu mechanizmu kary i nagrody ona podtrzymuje brak umiejętności wyjścia z tego związku przez mężczyznę. Mechanizmy te są stosowane przez sadystów i psychopatów do manipulowania całym społeczeństwem – robimy coś na co nie chcemy się zgodzić, co nas nie uszczęśliwia, ale mimo to nie krytykujemy tego, a nawet pochwalamy. Ona, toksyczna kobieta, robi to samo na małym obszarze, wobec kilku osób (ponieważ podtrzymuje ten obraz przy znajomych i rodzinie, niedługo pewnie zrobi to w sądzie preparując dowody) – ale robi! I tu słyszę rechot ignorantów: oj to takie małe problemy, do rozwiązania w pięć sekund. Kogoś kogo takie coś spotyka to jakiś nienormalny jest! Dla mnie takie rzeczy to pikuś (i tu napręża sobie bicepsa, lub jak kobieta – zarzuca włosami). Pamiętajcie. Jakby problem był mały to byśmy praktycznie wszyscy dobrze wybierali partnerów, nie byłoby toksycznych związków, nie byłoby żadnych depresji bo ludzie, by się kochali prawdziwie. Nie byłoby uzależnień, nie byłoby unikania seksu przez 2 stronę, nie byłoby takiej skali rozwodów, nie byłoby niczego co złe! A jednak – problem jest złożony, a to jego jedna z wielu części.
Ignoruj manipulacje, a dostaniesz nagrodę
Wracając do meritum. Kolega nie reagując na jej manipulacje rozwściecza żonę jeszcze bardziej (ignorowanie jest bardzo bolesne dla narcyzów – a kolega uważa, że tylko jemu można sprawiać ból), a ta idzie i zamyka się w pokoju. Schemat jest prosty. Następny tydzień to szlaban na seks i gwałtowne odzywki kobiety, a także nawałnica oskarżeń zebranych od początku ich poznania się, jeśli tylko mężczyzna będzie próbował z nią dyskutować. On tego nie potrafi utrzymać, nie potrafi skierować rozmowy na jeden tor, nie potrafi jej upomnieć, że teraz rozmawiamy o tym i o tym zdarzeniu. Ona wprowadza chaos w rozmowie, skacze po tematach, a ten się gubi i denerwuje (czym daje dowód, że jest agresywny, a ona biedna chciała tylko mu coś wyjaśnić). Dlaczego jego toksyczna żona wygrywa z nim każdy konflikt? Bo ona chce go wygrać i walczy. Bo on pozwala jej na używanie zagrywek poniżej pasa. Bo on nie wierzy w siebie, do czego doprowadziła i wykorzystała jego słabszy stan, gdy się wiązali.
I tak ciche dni trwają w tym związku dopóki kolega nie kupi prezentu żonie i nie ugłaszcze jej, czym przyzna się do winy – nawet jak winnym nie jest. Kolega popełnia tyle błędów w swoim związku, że tak naprawdę jego żona nie rozwiodła się z nim tylko dlatego, że może go jeszcze z czegoś wydrenować, jest bezpieczny (bo mogłaby spotkać uświadomionego samca alfa i miałaby krucho), mają dziecko, ale jest też bardzo wygodna. Bardzo wielu ludzi ma ten problem, że wiążą się z osobami, które do nich nie pasują, nie spełniają oczekiwań, ale kładą na to rękę, byle tylko nie być samymi, byle nie musieli układać życia na nowo. Trud w ułożeniu życia na lepsze zastępują fałszywą miłością, co prowadzi do nieszczęścia, ale oni to wszystko wypierają. Tak jak ta właśnie para, przy której jestem od początku. Po prostu wielu ludzi jest z kimś w związku nie z miłości, a innych powodów – np. bo ktoś po prostu tą osobę zechciał. Bo ktoś ma coś, czego my nie mamy. Bo rodzina poleca. I tyle starczy, by się do siebie przyzwyczaić i nazywać to miłością.
Oczywiście w tej sytuacji widzimy dominację i kontrolę kobiety (psychiczną), seksualną (ona o tej sferze decyduje), czy też materialną (która wynika z psychicznej i seksualnej). Żona nie musi robić wiele po 4 latach małżeństwa, tym bardziej, że gdy zawodzą manipulacje związane z nią samą i uczuciami, to w grę zaczyna wchodzić tzw. „karta dziecka”. Ona też doskonale wie, że mąż nie odejdzie, ponieważ na rozwodzie straci finansowo, a także straci kontakt z dzieckiem, co pozwala jej na poczucie się bezpiecznie nawet z karygodnymi zachowaniami. Zresztą on nie raz słyszał, że jest złym ojcem, ponieważ powinien więcej zarabiać i dogadzać swojej rodzinie, bo to męska rola. On się z nią zgadza. No cóż, ja jestem równouprawniony realnie i nie pozwalam, by tak agresywnie zachowujące się kobiety mogły sobie rościć sobie prawo do tego, by uważać mężczyznę za betabankomat i usługodawcę, a w zamian dostawać wdzięczność w postaci kolejnej krytyki i niezadowolenia co jakiś czas. Chcesz mieć przywileje tradycyjnej kobiety, zachowuj się jak tradycyjna kobieta. Łagodnie, delikatnie, subtelnie, walcz o więzi w związku i rodzinne, wnoś miłość, a nie myślisz tylko o sobie – studnio bez dna.
Odwrócenie kota ogonem, czyli żono, co Ty dla mnie robisz, ile dla mnie poświęcasz i jak mi okazujesz miłość?
Odpowiednie pytania kierowane w stronę kobiety, ale także odpowiednie zajęcie stanowiska w danym temacie (moje potrzeby, mój wkład, a Twój) pozwalają na to, by kobietę wyprowadzić na manowce w jej logice. To tak jak z przykładem, kiedy kobieta mówi, że pulchne jest piękne, więc powinieneś to akceptować. Ty na to odpowiadasz: pytanie czy umówiłabyś się z niższym mężczyzną niż Ty? I dalej odpowiadasz, że na otyłość masz zawsze większy wpływ niż na wzrost, więc traktujesz mężczyzn gorzej, niż chcesz by traktowano Ciebie. Czy ta kobieta jest tak wrażliwa i głęboka wewnętrznie, jak się je maluje w takim wypadku? Czy ona jest taka tolerancyjna i równościowa? Najłatwiej jest stosować podwójne standardy i nie pozwalać, by inni takowe stosowali – wtedy czerpie się najwięcej korzyści, bo każdą sytuację potrafi się zracjonalizować tak, by ukazać siebie w lepszym, a kogoś w gorszym świetle.
To samo z tą sytuacją z początku tekstu. Mężczyzna może pokazać, że to kobieta traktuje go materialistycznie, a więc nie kocha jego, a jego zasoby. Ona może kochać co najwyżej to, jak ona się przy nim czuje, więc cały czas ego skierowane jest tylko na siebie. Mężczyzna powinien powiedzieć, że kobieta też powinna coś dla niego zrobić, ponieważ liczą się dla niego czyny w miłości. Jeśli kobieta zaprotestuje, to mężczyzna musi powiedzieć jej wprost, że jej krytyka, że on jej nie kocha jest odsunięciem uwagi od swojego braku czynów wobec niego. Nerwy będą duże, będą kolejne oskarżenia, ale mężczyzna będzie kontrolował sytuację, bo doskonale wie, że on już manipulacje rozgryzł i na niego już to nie działa. Mężczyzna nie ma nic do stracenia, a jedynie do zyskania, niezależnie od dalszych szantaży, prowokacji, umniejszania, czy też zastraszania. I to wszystko w NIBY niewinnych dyskusjach…
Jesteś ofiarą przemocy, fałszywych oskarżeń, czy niesprawiedliwości? Powiedz o tym, zrób to logicznie, z przekonaniem, wykaż to, podaj granice i konsekwencje ich złamania.
To jest świetny patent, który pozwala sprawdzić z kim mamy do czynienia i czy uczucie tej osoby jest prawdziwe, skierowane by nam dać dobro, czy raczej jakoś wykorzystać, użyć do czegoś, może dowartościować się naszym kosztem. Kiedyś robiłem to samo z kobietą stosującą na mnie ciche dni (młodość młoda!), by kilka rzeczy na mnie wymusić i by sprawdzić czy za nią będę tęsknił/biegał. Wysłałem jej materiał o tym, że to co robi jest to przemoc psychiczna i nie powinna się tak niedojrzale zachowywać. Nie dała rady kontrargumentować w żaden sposób, więc zaczęła płakać, że ją ranię i jestem typem drania, że jestem toksyczny, że zawsze muszę mieć rację (zabawne, a kto tu nie umie się do niczego co robi złego przyznać widząc tylko w kimś problem?). Dzięki wiedzy podesłałem jej kolejny materiał, że tym razem stosuje na mnie projekcję, a więc zarzuca swoje cechy mnie, by uniknąć odpowiedzialności i utrzymać mnie w łatce prowodyra, a siebie w łatce świętej (strasznie ograniczona emocjonalność). To dzięki wiedzy uzyskałem pełen spokój, a nawet śmiech, że mnie w taki sposób nazywa. Kobieta myślała, że jeśli nie ma argumentów logicznych w dyskusji, to weźmie mnie na płacz (a jest to emocjonalny argument stosowany u dzieci, który w świecie równości płci nie powinien mieć racji bytu). To też się jej nie udało, więc zaczęła mnie stopniowo nienawidzić (a przynajmniej tak mi okazywać, być może, aby mnie zabolało), a jednocześnie… pożądać, bo cały czas próbowała zrobić coś, by mnie odzyskać. Ja się jej negatywnymi emocjami nie przejmowałem, nie brałem ich na siebie, co mógłbym bez wiedzy robić, przepraszać i znajdywać rozwiązania. Wiedziałem, że jest to plus, bo nie daje sobą manipulować i tylko brak kontrolowania mnie przez kobietę wyzwalał w niej takie emocje. W końcu spotkała faceta, którego nie tak łatwo owinąć wokół palca, jak innych, że może jednak ma coś w głowie, że ma integralność w sobie, że nie będzie robił z niej centrum swojego życia, nawet jak będzie zachowywała się podle. Wszyscy powinni tak robić i wiedzieć, że to jest skuteczne. A że potem te kobiety mówią, że drań? Zawsze będą gadać, bo nauczono ich mentalności ofiary, wychwala się je często za nic (parytetem kulturowym i ideologicznym!), przez co zapominają jak wiele własnego udziału mają w negatywnych sytuacjach, czy też porażkach. Niech mówią, że drań – to komplement.
Wniosek: nie bać się łatki drania i nie zabiegać o dobre opinie u kobiet, a wręcz tym negatywnym przyklaskiwać.
Domyśl się, że jesteś złym mężem i miej poczucie winy
I teraz największa ciekawostka z historii żony kolegi, którą wypatrzyliby tylko spostrzegawczy.
Na biurku kolegi dzień później znaleźliśmy gazetę, gdzie na okładce był „przykładny mąż”. Człowiek biznesu, bardzo bogaty, oczywiście garniak i historia: Pan X obdarował żonę posesją z basenem.
My nie wiemy o co chodzi z początku, ale skojarzyłem, że żona dopiero co robiła awantury o „traktowanie jej”. Kolega poszedł odnieść jej gazetę i mówi „po co to tam jest”? A ona do niego:
To jest prawdziwa miłość. Czy ona nie jest szczęściarą?
Od razu widziałem w tym gierkę. Chciałem wtrącić, żeby konkretnie mówiła o co chodzi – ale gęba na kłódkę. Kolega już chciał się tłumaczyć, przepraszać, że nie może tyle jej dać, ile by chciała…
Powiedziałem koledze, żeby choć raz się z tym opanował, a ten odparł, że to niemożliwe, bo ona jest realistyczną, romantyczną kobietą i nie chciałaby basenu, bo dla niej liczą się uczucia co WYRAŹNIE POWIEDZIAŁA. Wybuchłem śmiechem.
Dla tej kobiety liczą się, ale własne uczucia zaspokajane przy pomocy manipulacji najbliższym dla niej (niby) mężczyzną. Ale o tym cisza.
Mówię mu czytaj co piszę, zacznij ją pytać i niech odpowiada co ona Tobie daje w związku, kiedy tak naprawdę częściej jesteś krytykowany i podnoszony jednostronnie do odpowiedzialności. On nie chce tego zrobić, bo mówi, że będzie ofiarą, ale też woli jej nie rozjuszać. To mówię, że nie próbujesz jej zripostować, pokazać choć lekkie zacięcie męskiej dominacji, liderowania, szacunku do siebie, trochę intelektu w rozmowie, by zauważyła też jak się sama zachowuje. By miała dysonans poznawczy, zamiast przewidywalnej i uległej reakcji mężczyzny. To do kolegi nie dociera, bo ona mówi, że jest romantyczna i koniec. No cóż, nic na siłę. Będzie trzeba podejść do tego inaczej…
Ważne: Kobieta potrafi urobić mężczyznę nie wchodząc z nim w dyskusję i konflikt (niebezpośrednio), ale tylko wtedy, gdy mężczyzna dał sobie obniżyć samoocenę i tylko wtedy, gdy stawia kobietę ponad siebie samego. I to nie o włos, a o milę.
Ciąg dalszy w następnej części.
Bardzo realistyczny i prawdziwy artykuł. Zgadzam się z większością tez zawartych w artykule. Podoba mi się trzeźwość autora. Ż
A dziękuję bardzo.
Pogubiłeś się, najpierw piszesz o samcu Alfa, potem o równości w związku, a na koniec o dominacji.
Co do samoakceptacji, wiary w siebie, poczucie własnej wartości, to nie kobieta ci to odbiera. Ty nigdy ich nie miałeś, bo nie dostałeś ich w domu rodzinnym.
Gdybyś miał poczucie własnej wartości, to nie związałbyś się z kimś, kto Cię pomoże, czy Tobą manipuluje.
Jak to naprawić? Poczytać o budowaniu własnej świadomości, wartości, może umówić się do psychoterapeuty? Ale na pewno nie poniżać i manipulować drugą osobą, to psychiczna przemoc, a przemoc to oznaka słabości.
Nie podoba Ci się, co robi Twoja partnerka? To jej to powiedz, ona się z tym nie zgadza, nie chcę zmian? To może czas się rozstać?
Cyt: „To jej to powiedz, ona się z tym nie zgadza, nie chcę zmian? To może czas się rozstać?”
Tak właśnie zrobiłem. Do partnerki – Albo pracujesz nad sobą i związkiem, albo dalszy kryzys i finalnie pewnie rozstanie. Szok, niedowierzanie…jak to możliwe żeby facet miał wymagania, żeby stawiał warunki kobiecie, żeby pouczał. Wiecie co robi dominująca i zaburzona kobieta wtedy….jeszcze więcej manipuluje, jeszcze bardziej gra ofiarę, unika konfrontacji. A najlepsze że ty to wszystko widzisz i rozpoznajesz….i widząc tą „szopkę” już nawet nie masz ochoty jej oglądać i w końcu….adios.
Porównywanie ze sobą gospodarek rożnych krajów bez uwzględniania historii w tym historii gospodarczej tych krajów,uwarunkowań społecznych politycznych i wyciąganie na tej podstawie wniosków ze biurokracja sprzyja dobrobytowi, bo dzisiejsza biurokracja unijna jest rozbudowana oraz ze PKB per capita jest wyższe w UE niż Rosji jest dyskredytujące na poziomie naukowym.
Trzeba wiedzieć najpierw jak powstaje PKB. Same wskaźniki PKB i PKB per capita to wskaźniki syntetyczne które mogą być wyłącznie punktem wyjścia do analizy a nie podstawą do wyciągania daleko idących wniosków.
Pal sześć historię, uwarunkowania społeczne czy położenie geograficzne.
Szwecja ma wysokie PKB per capita i to jest fakt. Wnioskowanie jakoby wpływ na to miał poziom biurokracji bez podania jakichkolwiek opracowań naukowych, które potwierdzałyby taką zależność jest niczym innym jak nadużyciem.
To co wskazuje ala wilk to zwykła korelacja. A takich możemy wskazać wiele.
To że jakaś zmienna A (np. poziom biurokracji) rośnie w tym samy czasie co zmienna B (np. PKB per capita) nie oznacza że A ma bezpośredni wpływ na B. Mamy kilka możliwości:
– A może wpływać na B
– B może wpływać na A
– A i B mogą wpływać na siebie jednocześnie
– Może istnieć zmienna C, która w jakiś sposób łączy ze sobą A i B
– Korelacja może być dziełem przypadku (https://www.tylervigen.com/spurious-correlations)
Gdybyśmy otrzymali od ala wilk jakiekolwiek opracowania mielibyśmy do czego się ustosunkować. Niestety każda prośba o takowe jest skrupulatnie przez nią ignorowana, co może wskazywać że ich nie posiada, a swoje wnioskowanie opiera tylko na domysłach i wewnętrznych przekonaniach.
Do tego dochodzi jeszcze mylenie przyczyn ze skutkami no i cała analiza leży ale to już temat na długa debatę o metodyce i metodologii badawczej
To wy mylicie przyczyny ze skutkami.
tam gdzie nie ma demokracji, socjalizmu i biurokracji nie ma też innowacyjności – ot cała tajemnica.
Szwecja jest 3 na świecie pod względem innowacyjności, Chiny 17.
No ale przecież masz kraje które startowały w XIX wieku z takiego samego poziomu jak Szwecja. I gdzie są te kraje które nie mają biurokracji?
Nawet samochodów i samolotów nie umieją wyprodukować.
Kolejna sprawa – skoro w PRLu było mniej biurokracji niż dziś w Polsce to dlaczego Polska jest bogatsza od PRLu?
Nie wszystkie kraje startowały z tego samego poziomu ale nawet gdyby to nadal nie udowodniłaś związku przyczynowo skutkowego pomiędzy wzrostem biurokracji i poziomem dobrobytu.
Naprawdę uważasz ze to głównie biurokraci tworzą PKB?
1. Szwecja w XIX wieku nie była przecież bogatsza od Rosji i Chin. Tam była taka bieda że 30% Szwedów wyjechało do USA.
2. Polska w 2019 jest bogatsza niż Polska w 1990 mimo 3-krotnego wzrostu liczby urzędników.
Jak to wytłumaczysz? Spiseg Sorosa?
To nie liczba urzędników spowodowała wzrost PKB tylko praca Polaków. A poziom PKB Szwecji zaczął rosnąć zwłaszcza po wprowadzeniu wolnorynkowych reform w połowie XIX wieku
która szkoła doktryna ekonomii tak mówi?
Stockholm School of Economics
https://www.hhs.se/en/research/institutes/misum-startpage/past-events/jeffrey-sachs/
ja mówiłem o doktrynie ekonomicznej ale tego tez nie zrozumialaś
Przeciez podawałam linka
https://ceoworld.biz/2019/01/23/here-are-the-60-most-innovative-countries-in-the-world-for-2019/
No i gdzie są te wasze ukochane komunistyczne Chiny?
Podałaś link do pewnego zestawienia. My chcielibyśmy namiary na jakiekolwiek opracowanie naukowe, który omawiałoby i potwierdzała Twoją tezę dot. tego że biurokracja wpływa na bogactwo.
Gdybyś przeczytała tekst z odnośnika, który podałaś, wiedziałbyś że nie ma tam nawet jednej wzmianki nt. biurokracji.
Skoro tak zażarcie bronisz własnej tezy, to chyba masz jakieś dowody naukowe, której ją potwierdzają, prawda? Prosiłem o te dowody kilkukrotnie i za każdym razem je ignorowałaś, co sugeruje że swoją tezę opierasz na własnych domysłach. Nie masz dowodów w postaci opracowań naukowych. Gdybyś takowe posiadała, jestem pewien że już byśmy mieli do nich dostęp.
No ale przecież UE zawsze była socjalistyczna a z historii wiemy że w kapitalistycznej Europie w 1914 i 1939 była bieda, nędza i głód.
No chyba że Ty uczyłeś się jakiejś innej historii i Twój nauczyciel wychwalał Hitlera i Stalina.
No to skoro PKB i PKB per capita nie są miarodajne to które wskaźniki są miarodajne? Ilość kochanek Putina? Ilość ukradzionych technologii przez chińskich komunistów?
Nie mówiłem ze PKB i PKB per capita nie są miarodajne Czytaj ze zrozumieniem a nie wyciągaj pochopne wnioski
Przed Unią tez istniały kraje które ją tworzą i tez miały własne gospodarki i prowadziły własną politykę i nie należy od tego abstrahować.
A widzę że władcy Rosji cię kręcą. Wiele kobiet rzeczywiście kręcą Pomyśl dlaczego?
Władca Rosji was kręci bo nienawidzi Polaków i Ukraińców tak jak wy nienawidzicie Węgierek i Rosjanek.
To jest ta sama absurdalna nacjonalistyczna nienawiść która siedzi też w Was.
Dobra dobra bajki to sobie opowiadać możesz Ale coś często tych władców Rosji masz na myśli chyba jednak nie przypadkiem
Z tym się wybacz- bardzo nie zgodzę. Mimo, ze staram się (bo idealna nie jestem – to fakt) zachowywać jak w tym krótkim opisie, to ze związku wyciągam mniej niż koleżanki, które po prostu wymagają roszczeniową postawą specjalnego traktowania w związku.
A ja się zgodzę – tyle, że widzisz:
– ani nie możemy ocenić czy się tak zachowujesz (jak pamiętam bardzo materialistycznie podchodzisz do związków)
– a na dodatek pamiętam, że jesteś ogólnie zdesperowana i boisz się być sama
Czyli tak, desperacja, niska samoocena, materializm, bardzo mało seksu w takim związku – i absolutnie przez to zły wybór faceta z którym jesteś.
Już dawno miałaś zrywać. Także to nie jest tak, że nagle byłabyś roszczeniowa to byś dostawała wszystko, tylko przez niską samoocenę roszczeniowa boisz się być, a także nie wybierasz innego faceta, czyli nie jest to związek z miłości właśnie tylko żeby z kimś być – byle był. Jak może być dobrze w takim? Nie jest to możliwe.
To jest taki sam przypadek jak samców beta, którzy boją się nawet zwrócić uwagę kobiecie.
Także polecam pracować nad sobą, swoimi decyzjami i nie trzymać się związków z tzw. fałszywą miłością. W innym wypadku ani się nie dojrzeje, ani nie urośnie samoocena, ani nie poprawi się negatywnych emocji które w tym otoczeniu krążą. A bez tego nie uda się nikogo lepszego spotkać. Wiesz, swój do swego. Na ogół wiążemy się na podobnym poziomie dzisiaj – bo to są wolne decyzje.
A patrząc na koleżaneczki i ich toksyczne związki to cóż – kto chce niech patrzy na złe wzorce, ale niech nie ma pretensji wokół, że nie daje to efektów. To jest tylko jest powierzchowne szczęście albo dla opinii otoczenia.
Wielokrotnie pisałem tutaj, że dziś modne jest jak toksyczne kobiety dyskutują jak to umieją manipulować i owijać facetów wokół palca. No i taki uległy niewolnik robi wiele, ale co z tego. Tam nie ma szczęścia ani miłości. Jest za to dużo oszukiwania się, egoizmu. Bardzo złe wzorce. Ani asertywności, ani rozmowy, ani nieprzedmiotowego traktowania.
CO KTO WOLI. Ja tam jadowitych i pustych koleżaneczek nie będę tutaj wychwalał – a, że potrafią czasem zrobić tak, by facet coś robił więcej? No wiesz, to jest Twoje marzenie? To? Taka sama być?
Tak samo faceci, którzy są sfrustrowani uważają, że muszą czerpać wzroce z tzw bad boya, by być happy, a to nie jest prawda, a przynajmniej nie w 100%.
Wow, jak dobrze pamiętasz 😀
„Materialistyczne” podejście ma swoje uzasadnienie, ale nie wymagam od mojego faceta ponoszenia jakichkolwiek dodatkowych „kosztów”, nawet gdy sam proponuje. Wszystko jest na pół (nie mieszkamy razem, ale jakieś wyjścia wspólne czy wyjazdy).
To fakt, ale od czasu gdy ostatnio się udzielałam (zrobiłam chwilową przerwę), zauważyłam że nie jest on jakimś „pierwszym lepszym” mężczyzną, z którym chcę być tylko po to, żeby mieć kogokolwiek. Tylko rzeczywiście czuję się z nim bardzo dobrze. W porównaniu do poprzedniego związku oraz „randek”, wiem że to jest mężczyzna-diament. Po prostu. (No, diament z drobnymi ryskami)
Nie wiem, czy zły wybór… Chociaż planuję iść na konsultację do psychologa, żeby mnie jakoś może naprowadził.
Jak wyżej – mój partner nie jest idealny, ale z nim czuję się naprawdę super. I nie, nie piszę tu teraz tego, żeby go „wybielić”, tylko jest tak, że jak mam zły dzień, jestem smutna, zła, zdemotywowana czy cokolwiek, a akurat się z nim zobaczę, czy zadzwoni do mnie, to ten zły nastrój od razu odchodzi w zapomnienie. Nie dlatego, że on zaczyna mnie pocieszać czy coś, tylko po prostu – zobaczę go i mi lepiej 😀
No wiesz, jak facet robi coś więcej – to jest na rękę każdej kobiecie. A skoro obecnie prawie każda kobieta mniej wkłada, a wyciąga ze związku więcej, to czuję się trochę poszkodowana.
Okej okej, ja tylko pamiętam o czym pisaliśmy, a miałaś całkowicie inne zdanie, niż teraz i „dobrego czucia” razem nie było. Jeśli się zmieniło to dobrze, gratulacje. Jednak jak widać nie jest tak, jakbyś chciała nadal, bo czegoś mało i koleżanki mają więcej. No chyba że to tylko takie szukanie problemu i zazdrości na siłę 😉 Bo jeśli wszystko jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Jak ktoś chce mieć niewolnika na posyłki… no nie sądzę by był to zdrowy związek i uszczęśliwiał, ale ja jako ułomny emocjonalnie, który nie uznaje niewolnictwa w żadną stronę mogę nie wiedzieć co piszę 😀
Wiesz, ja po prostu napisałam, ze pomimo starań bycia dobrą kobietą dostaję mniej niz kolezanki ktore po prostu wymagają. :p
Jeśli jesteś przekonana, że winą tego, że nie dostajesz tyle ile koleżanki jest brak wymagań to co Ci szkodzi zacząć wymagać? Ano widzisz. I ja wiem i Ty wiesz, że nic by to nie dało, bo nie tu jest „clue”.
Na mojego faceta by to nie zadzialalo a zwiazek szybko by sie rozpadl :>
Pewnie gdybym od poczatku wymagala to bym 'odsiala' facetów i znalazla takiego który by za mna biegal. No, ale wtedy tego nie wiedzialam. Jak bede kiedys szukac nowego partnera to pewnie z takim nastawieniem. Bo ten swiazek raczej nie jest na powaznie 😀
To też może być przyczyna tego, że on nie robi wiele. Możliwe ani Ty ani on nie uważacie się na poważnie za partnerów. Uczucia też nie ma. Jak coś budować?
Także niby jest lepiej jak mówisz, ale jest nie na poważnie. Także no bądźmy poważni – dla mnie dalej to związek-fikcja i nic tu lepiej nie ma, niż było. Strzelam, że seksu więcej też nie ma i tak się po koleżeńsku, czy trochę jak rodzeństwo spotykacie. I to bez poważnych planów na przyszłość. Także kto to się oszukuje? 🙂
Nie powinno się w ogóle tej sytuacji brać jako ocena związkowa, czy więcej dostajesz czy mniej itd. Tak się nie da. Musi być powaga, cele, musi być wspólnota.
Samo wymaganie na wstępie też niewiele zmienia, bo możesz otoczyć się murem wymagań i jedyne co to zawód będzie i mówienie jacy to faceci źli. Bo im większe wymagania, tym trudniej je spełnić, prawda? Co innego jak ktoś sam sobie zapewnia pewne rzeczy i wymaga podobnych co sam może dać. Oczywiście gdy jest dołek to inna sprawa, można dawać więcej, ale też nie może to trwać nie wiem, 5 lat.
No i ogólnie jeśli nie jest to na poważnie to nie kończąc tego blokujecie sobie partnerów, którzy będą na poważnie. No chyba że zamierzacie zmienić gałąź, cóż 🙂
Pewnie gdybym od poczatku wymagala to bym ‚odsiala’ facetów i znalazla takiego który by za mna biegal. No, ale wtedy tego nie wiedzialam. Jak bede kiedys szukac nowego partnera to pewnie z takim nastawieniem. Bo ten swiazek raczej nie jest na powaznie
A czy Twój „facet” jest świadomy tego, że nie traktujesz go poważnie? Jeżeli nie i dajesz mu złudne nadzieje na trwały związek to jest manipulacja i to ciężkiego kalibru.
Ale ja traktuję go poważnie. Tylko ten związek jest niepoważny. Przypomina trochę jakiś związek z liceum, ale w liceum nie jesteśmy.
Ja nie znam jego rodziców, on nie zna moich, nie znamy swoich znajomych (tzn. ja znajomych nie mam, a od niego poznałam jednego kolegę), widujemy się dosyć rzadko (on dużo pracuje), nie mieszkamy razem, seks jest chyba lepszy niż był, ale nadal rzadko bo widujemy się rzadko (3-4x w tygodniu po 2-4h).
Chyba sam przyznasz, że nie wygląda to jak coś „poważnego”?
Aha. jesteśmy razem ponad rok.
Na nic nie naciskałam, bo nie chciałam mu presji robić, żeby czuł się zagrożony, czy coś. No więc tak sobie czekam i czekam.
Eeee, ja go traktuję poważnie. I z mojej strony „uczucie” jest.
Czyli było jak jest. Tak czy siak jesteście dorośli i możecie decydować o tym, czy być w czymś takim, czy nie.
RedPillerPL no proszę Cię, ewidentnie facet tą dziewczyną manipuluje i ją uzależnił od siebie,
Nie ma tu żadnych dowodów na manipulacje – nie bądź stronnicza. Nie było nawet oskarżenia o coś takiego i prośby o pomoc w uwolnieniu się od bycia manipulowaną.
Z danych, które są prezentowane można zobaczyć, że jest to decyzja obu stron – ona chciałaby więcej, ale nie dostaje, ale woli mieć to „byle co” niż nic (i sobie wmawia, że jest super, aby tylko się nie rozstać – nie podjąć decyzji, gdzie sama przyznała, że jest zdesperowana, ma niską samoocenę i boi się być sama). Takie zachowania są normalne w takim przypadku. Jak ktoś się boi bycia samą, uważa, że nie dostanie więcej od nikogo innego, to będzie akceptować związek który tej osobie nie pasuje, ani w kontekście fizycznym, ani emocjonalnym, intelektualnym, poglądów, ani nawet szacunku.
On też woli jak jest. Ona w każdej chwili może odejść, jeśli on daje od siebie za mało. Nawet ze sobą nie mieszkają, nie ma tutaj przemocy wobec niej, nic, także proszę o to, by nie szukać winy w mężczyźnie „z góry”. Traktujmy obie płcie jako dorosłe i odpowiedzialne.
Dorosłe osoby szukają winy w sobie.
Jak im związek nie pasuje to się rozstają.
Jak chcą więcej to o tym mówią.
Asertywnie.
Akceptują odmowy, lub negocjują.
Jeśli nic nie robią to znaczy, że im to pasuje.
Jeśli ona chciałaby dojrzeć to zajęłaby się sobą i przemyślała kim jest, czego jej potrzeba itd. ale tylko wtedy, gdyby była sama. Jak ona z kimś jest to nie ma czasu na takie przemyślenia, bo musi zajmować się jeszcze tym „trupem” – bo tu nie widać przyszłości. Tyle, że bycie samą to też odpowiedzialność, która może prowadzić do nieciekawych wniosków, zderzenia z samą sobą. Oj a lepiej unikać…
Pamiętam też, jak Maja mówiła, że ona gdzieś tam go atakuje i w ogóle nie uznawała to za atak, tylko za normalne, więc jeśli chcemy mówić o nim jako o złu, to też skupmy się na tym, że kobieta też potrafi nie tylko okazywać dobroć. Są dorośli. Jakby jemu nie pasowało co jest, nawet te ataki, też mógłby powiedzieć pas.
Ale mamy tylko skrawek wiedzy o tym związku, nie da się ocenić wszelakich mechanizmów, nie znamy zdania drugiej strony, niczego. Wiemy jednak, że odejście jest proste, ale jak ktoś nie chce to tego nie ma.
Poza tym, jeśli serio u niej są te uczucia miłosne do niego (no niech będzie, że uwierzę!) to on wcale nie musi jej uzalezniać i manipulować nią, by tkwiła w tym – uczucie robi to samo. No ale najłatwiej szukać winy poza sobą i tworzyć negatywny obraz mężczyzny, bo tak.
o pewnie, na jednym z portali randkowych rozmawiałam z dziewczyną w tak silnej depresji właśnie po takim związku (w końcu partner znalazł sobie inną itp.), miała iść do psychiatry bo bardzo źle się czuła emocjonalnie, z tym że z pogotowia odsyłali ją do poradni psychologicznej, a z poradni na pogotowie. A jak myślisz jak w końcu Maji partner stwierdzi, że jednak to nie to, i przy okazji dowie się, że może i były inne na 2-4 h kilka razy w tyg. Przecież Ona nie jest nawet świadoma, że mężczyźni tak mogą postępować. To przynajmniej opublikuj moje komentarze, niech przeczyta. Może skłoni ją to w końcu do rozmowy z tych chłopakiem i się dowie jak jest. A idąc dalej, jak sądzisz czy dziewczyna po kilku latach związku na 2-4 h w kilka razy w tygodniu będzie wstanie zaufać jakiemuś normalnemu mężczyźnie? Przecież ona jest w nim „zakochana” (to ta miłość o której tak wszyscy zabiegają), a on to ewidentnie podtrzymuje/manipulując jej stanem emocjonalnym dla osiągnięcia pewnych korzyści, zakładam że chodzi o seks bez zobowiązań. Nie widzisz tego?
o pewnie, na jednym z portali randkowych rozmawiałam z dziewczyną w tak silnej depresji właśnie po takim związku (w końcu partner znalazł sobie inną itp.
No cóż, jak ktoś ma depresję, bo uganiał się za kimś kto nie chciał dać mu miłości to ja nie współczuję. Też miałem kiedyś 15 lat i też potrafiłem się zakochać w kimś z kim nawet nie rozmawiałem. Gdzie tu wina tej osoby? Co ona złego zrobiła? Ano nic.
A jak myślisz jak w końcu Maji partner stwierdzi, że jednak to nie to, i przy okazji dowie się, że może i były inne na 2-4 h kilka razy w tyg.
Może tak być 🙂 ba, nawet w związku w którym się ze sobą mieszka mogą być zdrady i mogą być rozstania. Nie ma to żadnego związku z tą sprawą. Gdybanie zostawmy filozofom, a skupmy się na FAKTACH.
Przecież Ona nie jest nawet świadoma, że mężczyźni tak mogą postępować.
Jest świadoma. Ty zakładasz, że jest zmanipulowaną, głupią dziewuszką, a ja uważam, że jest inteligentna, dorosła i może podejmować świadome decyzje.
Problem w tym, że najpierw musiałaby poprawić samoocenę i zajac się problemami z dzieciństwa, które doprowadziły ją do tego – a więc zderzyć się ze sobą.
Może skłoni ją to w końcu do rozmowy z tych chłopakiem i się dowie jak jest.
Naprawdę sądzisz, że rok czasu nie rozmawiali? 🙂 Tu szklanej kuli nie trzeba mieć. Akurat kobiety to bardzo rozmowne są, jak czegoś chcą. Spokojnie.
A idąc dalej, jak sądzisz czy dziewczyna po kilku latach związku na 2-4 h w kilka razy w tygodniu będzie wstanie zaufać jakiemuś normalnemu mężczyźnie?
Oczywiście, że tak, ponieważ nie można po jednej porażce miłosnej (i to dokładając cegiełki do niej) od razu robić z siebie strasznej ofiary, a z płci przeciwnej kogoś złego. Poza tym najpierw trzeba umieć wybrać takiego „normalnego” mężczyznę, a więc zastanowić się nad swoimi potrzebami, swoim wkładem, ogólnie. I jeśli potrzeby nie są spełniane to nie wchodzić w takie „związki”, nie godzić się. To jest właśnie asertywność, to jest dojrzałość.
Stracić zaufanie to można jak buduje się sielankę w związku, mówi o wielkiej miłości, o unikatowości tej miłości, o tym, że się nigdy nie zostawi, że chce mieć dzieci tylko z tą osobą, składa wielkie obietnice, a potem rani, zdradza, odchodzi. Z idealizmu w otchłań. W takim wypadku można mieć problem, ale nie w takim gdzie wszystko jest od roku czasu stałe i dwie strony to akceptują, gdzie nie ma takich rzeczy.
a on to ewidentnie podtrzymuje/manipulując jej stanem emocjonalnym dla osiągnięcia pewnych korzyści
Jakie masz na to dowody? Jeśli nie masz to nie będę publikował Twoich wpisów, bo oskarżeniami łatwo rzucać, ale tego nie toleruję.
zakładam że chodzi o seks bez zobowiązań
Zakładasz, a ja nie zakładam. Jak jest to seks bez zobowiązań (którego i tak jest mało) to ona może odejść. Nie jest w więzieniu, nie jesteśmy w Islamie, nie widzę, by składał obietnice, że np za miesiąc zamieszkają ze sobą, a potem łamał to. Zresztą nawet jakby łamał takie obietnice to też mogłaby odejść, bo miałaby DOWÓD, że jest kłamcą.
A ty dowodów nie masz, tylko z góry zakładasz jego winę. Najwyraźniej sama byłaś ofiarą albo tego typu zagrywek, lub sama byłaś na tyle zdesperowana by nie umieć odejść i teraz każdą kobietę i mężczyznę oceniasz tak samo. Najpierw wina w sobie, potem decyzja. A jak Ty chcesz jedynie zrobić z faceta złego, to co? Chcemy się użalać nad jej losem? Jaki masz cel? Ja jej mówię od dawna, że ma to zostawić, a nie żeby robić z siebie ofiarę i szukać towarzystwa wzajemnej adoracji w której narzeka się na faceta, którego niby się kocha, a do tego nic się z tym nie robi, gdy nie jest dobrze.
Btw. Cały czas bierzesz pod uwagę tylko męską perspektywę. Ze powinnam powinnam odpuścić, zrobic sobie przerwę, zastanowić się czego chcę, poszukac kogos innego.
Oki. Tylko nie jestem mężczyzną, żeby mieć tak czas na takie rzeczy. Jako kobieta mam BARDZO ograniczony czas znalezienia faceta, a kazdy kolejny związek to nabijanie sobie 'licznika', co czyni ze mnie mniej wartościową kobietę.
Więc owszem, rady bardzo celne, ale dla mężczyzn. Ja niestety nie mogę sobie sobie skakać z kwiatka na kwiatek bo nie mam 16 lat, gdzie całe najlepsze lata przede mną.
Juz pominę fakt, że zanim znalazłam mojego obecnego partnera, to przeszłam przez ogromną ilość randek i znaleźć takiego, ktoremu się spodobam, a on mi – jest ciężko. Znaleźć do tego takiego, ktory jest 'normalny' (czyli nie toksyczny, z dobrze przebiegącą komunikacją) jest wręcz niemożliwe. Tacy faceci jezeli są to sa zajeci.
Co do rozmowy – próbowałam kilka razy ale nic z tego nie wychodzi, bo on broni się mówiąc ze cos mu wmawiam, albo po prostu unikajac tematu.
Btw. Cały czas bierzesz pod uwagę tylko męską perspektywę. Ze powinnam powinnam odpuścić, zrobic sobie przerwę, zastanowić się czego chcę, poszukac kogos innego.
Oki. Tylko nie jestem mężczyzną, żeby mieć tak czas na takie rzeczy. Jako kobieta mam BARDZO ograniczony czas znalezienia faceta, a kazdy kolejny związek to nabijanie sobie ‚licznika’, co czyni ze mnie mniej wartościową kobietę.
Nie, nie jest to męska perspektywa, a perspektywa kogoś kto chce znaleźć kogoś odpowiedniego i nie marnować czasu na kogoś nieodpowiedniego. Ty takim wmawianiem sobie, że nie masz czasu racjonalizujesz sobie pozostanie. Ja na siłę nie pomogę.
Ja niestety nie mogę sobie sobie skakać z kwiatka na kwiatek bo nie mam 16 lat
Nie zachęcam do skakania z kwiatka na kwiatek, a rozsądny wybór człowieka z którym będzie się planować przyszłość. Tu masz czarno na białym, że przyszłości nie ma, więc i tak marnujesz czas. Obudzisz się z ręką w nocniku – lepiej być samą.
to przeszłam przez ogromną ilość randek i znaleźć takiego, ktoremu się spodobam, a on mi – jest ciężko.
Życie. Każdy tak ma, tym bardziej gdy jest się specyficznym. Koniec końców, mimo że nikt nie pasował, to wybrałaś też kogoś kto nie pasuje.
Co do rozmowy – próbowałam kilka razy ale nic z tego nie wychodzi, bo on broni się mówiąc ze cos mu wmawiam, albo po prostu unikajac tematu.
No a co ma powiedzieć, jeśli mu pasuje jak jest. Jak zawsze mówię – dorosła jesteś. Chcesz być w czymś takim to nie miej pretensji do nikogo oprócz siebie, jak wszystko nagle runie. Bo to runie, nie trzeba być jasnowidzem. Nie trzeba też być wymagającą i roszczeniową, czy sukowatą by „naprawiać” związki. Zamiast wziąć odpowiedzialność za siebie to polegasz tylko na jego decyzjach jak mała dziewczynka. On się zgodzi – ok będzie to poważny związek. Nie zgodzi? To nie będzie. On Cię rzuci – cóż. Ty go nie rzucisz, bo nie podejmujesz decyzji. Tak jakbyś w ogóle nie istniała i na nic nie miałabyś wpływu. A masz wielki, tylko trzeba chcieć. Problem w znalezieniu motywacji. Jeśli dla Ciebie nie jest motywacją, że znajdziesz kogoś pasującego do siebie – nie wiadomo kiedy, nic nie jest w życiu na JUŻ. Ani nie jest motywacją strach, że nagle to padnie, lub może i będzie zdrada, bo usłyszysz, że miał 5 innych Ukrainek na Twoje miejsce… no bywa. Ja bym w takim związku nie był, niezależnie od tego czy byłbym kobietą, psem, czy sobą. No chyba że by mi to pasowało i naprawdę lubiłbym związki w których tak się dzieje i nie umiał się do tego przyznać przed sobą…
Ale wszędzie- mgtowowcy, redpillowcy i w ogole faceci, mówią ze kobieta z wiekiem traci, aale nie zyskuje. Do 30 r.z. jest spoko (dla niektórych do 25 r.z.), a potem juz co najwyzej do luznych relacji. Faceci z kolei najlepszy okres maja w wieku 30-35. Sama sobie tego nie wymyśliłam. Przeciez gdybym miala wybor to wolalabym byc facetem, bo po wyjsciu 'z domu rodzinnego', zakladanie swojej rodziny moglabym przełożyć w czasie. Jako kobieta nie.
A co do 'niepasowania' w zwiazku, to my ze swoim niebieskim do siebie bardzo pasujemy. Tylko jest duzy problem z komunikacja. Gdyby go przeskoczyc too jest super.
No wiesz, ja Cię nie zmuszam do rozstania. Tylko jeśli piszesz, że masz problem no to coś trzeba z tym zrobić. Poza tym komunikacja jest ważna. W skali od 1 do 10 sobie można ustalić jak bardzo ważna. Przy szóstce można już mówić, że będa konflikty, nieporozumienia, niezrozumienie i niespełnione potrzeby. Ja tam uważam komunikację za jedną z najważniejszych rzeczy, jeśli nie najważniejszą, bo odpowiednią rozmową, dyskusją się załatwia wszystko (nie żądaniami i wymaganiami, czy manipulacjami).
Co do tracenia kobiet – fizycznie owszem, to normalne, ale nie znaczy to też że dbająca o siebie kobieta nie znajdzie mężczyzny jak ma powyżej 25-30 lat bo to byłaby straszna brednia. Są i pary co biorą ślub w wieku 70 lat, gdy poznali się rok wcześniej – a mają trochę z życia. Tylko trzeba dać sobie czas i nie spinać się by być w związku.
No wlasnie. Jak popracujemy nad komunikacją, bedzie dobrze. Tylko tu tez mój błąd, bo ja raczej nie powiem wprost: 'chcę wiecej komplementów, chcę zamieszkac razem, chcę się widywac czesciej, chcę czasem prezenty, chcę poczuc sie w końcu bezpiecznie w tym zwiazku' itd. Itp. Nie dlatego, ze nie przejdzie mi to przez gardlo, a dlatego ze nawet gdyby on sie do tego zastosowal, to nie czulabym sie w pełni 'usatysfakcjonowana”. Po prostu, czulabym ze go do czegos przymusilam, a on tego tak za bardzo nie chcial. Dlatego wolę żeby sam wychodzil z inicjatywą, bo wtedy wiem ze jestem dla niego wazna.
A co jeszcze chcę dodać- podejrzewam ze te wiekszosc 'szczesliwych' par ma podobne problemy, a mimo to zakładają rodziny. Robia dobra mine do zlej gry, wiec moj zwiazek nie jest gorszy. Nie ma idealnych zwiazkow. Po prostu czasem sie tutaj wypiszę i mi lepiej.
I tak – kobiety raczej nie oczekują gotowych rozwiazan, tak jak faceci. Tylko wlasnie poklepania po pleckach, pocieszenia i tyle.
Ano widzisz, dobrze, że widzisz, że popełniasz błędy. Także każdy ma coś do zmiany – ale najłatwiej zmienić siebie, swoje zachowania, swoje reakcje.
Po prostu, czulabym ze go do czegos przymusilam, a on tego tak za bardzo nie chcial.
A to własnie złe czucie – to raczej niewiedza u niego. My faceci uczymy się tego z doświadczeniem i… właśnie, tego jak kobiety mówią wprost. Nie przeskoczysz tego.
A co jeszcze chcę dodać- podejrzewam ze te wiekszosc ‚szczesliwych’ par ma podobne problemy, a mimo to zakładają rodziny.
Wątpie, nie ma na to badań. Oczywiście jest dużo niedopasowanych związków, czy związków bez miłości, ale nie ma co się właśnie poklepywać po plecach że inni mają tak samo, czy gorzej, więc jest okej. To cały czas próby usprawiedliwienia tkwienia w tym co jest 🙂
Nie ma idealnych zwiazkow.
Idealnych nie, ale mogą być lepsze niż są 😉
Tylko wiesz, ja juz bardzo duzo 'błędów' w swoim zachowaniu zmienilam, a gratyfikacji jak nie bylo tak nie ma.
Chyba nie wiem o co chodzi w tym cytacie a wydaje sie ze jest wazny. Mozesz rozwinac?
Tylko wiesz, ja juz bardzo duzo ‚błędów’ w swoim zachowaniu zmienilam, a gratyfikacji jak nie bylo tak nie ma.
Jak wyżej – albo niedostatecznie, albo… to nie ta osoba dla Ciebie 🙂 Ale ja się powtarzam.
Chyba nie wiem o co chodzi w tym cytacie a wydaje sie ze jest wazny. Mozesz rozwinac?
Mówisz, że nie czujesz satysfakcji, gdy mężczyzna zrobi coś, gdy mu powiesz. Ale on nie wie co ma zrobić, bo nie jest jasnowidzem, nie czyta w myślach, nie wie, on ma inne potrzeby niż Ty. Jesteście odrębnymi ludźmi i płciami. Także bez mowy nie ma niczego. Satysfakcję (emocje) trzeba odłożyć.
Odkąd sie wyprowadzilam z domu jestem zupelnia inna osobą. Nie wiem co mogę zrobic wiecej.
Wiem, ze tonie cow piszesz jestto jak najbardziej podstawne, ale to że będę czuć się źle – tego nie zmienię. Będę i tyle. Nawet jak sobie na chlopski rozum cos wytłumaczę.
Btw. Juz mu proponowalam wspolne mieszkanie to i tak odmówił (podał konkretne powody z ktorymi ciezko dyskutowac i miec jakis kompromis)
Wiem, ze tonie cow piszesz jestto jak najbardziej podstawne, ale to że będę czuć się źle – tego nie zmienię. Będę i tyle.
To tak nie działa. Reakcje emocjonalne można zmienić, ale to głębszy problem. Wiesz, jako dzieciaki możemy się obrażać np. na odmowę seksu, a potem jak się nie uznaje, że się seks nam zawsze należy możemy nie mieć ani jednej reakcji emocjonalnej przy tym. Także to taki przykład.
Btw. Juz mu proponowalam wspolne mieszkanie to i tak odmówił (podał konkretne powody z ktorymi ciezko dyskutowac i miec jakis kompromis)
No jeśli powody są tak logiczne, że ciężko dyskutować to jak wyżej – akceptujesz je, lub odrzucasz.
Bez żadnej reakcji emocjonalnej nie będę w zaden sposob spelniona. Puste zycie bez emocji. Nie chcę tak.
A co do tej odmowy – nie wiem czy powody byly logiczne, w kazdym razie mamy status Quo pewnie do konca zycia 😉
On stwierdzil, ze bedzie mial daleko do pracy i ze jeszcze jest za wczesnie na mieszkanie.
Bez żadnej reakcji emocjonalnej nie będę w zaden sposob spelniona. Puste zycie bez emocji. Nie chcę tak.
Otóż to. I to jest ten kobiecy paradoks. Chcą by było dobrze, ale jednocześnie chcą emocji 🙂 Tak się nie rozwiąże niczego, bo często kobieta może PROWOKOWAĆ emocje/konflikt, gdy jest za dobrze – i jest nuda! A więc widzisz, kobieta potrafi trzymać się nieodpowiedniego mężczyzny tylko po to, by mieć emocje i mieć na co narzekać 🙂
I jeszcze zapomniałam dodac- jak kobieta mowi czego oczekuje wprost, to potem ona dominuje w zwiazku. Tego nie chcę, bo bede sie czuc niekobieco
I jeszcze zapomniałam dodac- jak kobieta mowi czego oczekuje wprost, to potem ona dominuje w zwiazku. Tego nie chcę, bo bede sie czuc niekobieco
Źle to interpretujesz. Dominacja jest wtedy, gdy kobieta rządzi, a często i tłamsi mężczyznę, zapomina o jego potrzebach, o jego istnieniu, szacunku, o jego atrakcyjności.
Nie można popadać w skrajności, że absolutnie nic się nie powie wprost z oczekiwań, aby tylko nie pomyśleć o sobie jak o „dominatorce” 🙂
Cóż. W takim razie moze mam za dobrze i sobie problemy wynajduję. Bo moj facet raczej sam z siebie emocji mi nie dostarcza. Raczej ja sama sobie cos analizuję, dopowiadam itd.
W kazdym razie – napisalam do niego rano, ale cos nam nie idzie ta rozmowa.
Jezeli potrzeby są inne (np. Jedno chce zamieszkac razem, drugie nie), to zawsze jedno będzie poszkodowane.
Jeżeli ja rzucę 'chcę to to to i to', czyli jasno zasygnalizuję, a on nie bedzie tego podzielał, to jestem na przegranej pozycji w zwiazku – jako frajerka, której potrzeby nie są respektowane. W tym wypadku wyjściem jest albo sterroryzowanie faceta (jak kobieta z artykulu), a wiec przyjecie dominujacej postawy – czego nie chcę, albo nie komunikowanie potrzeb, czekanie az mezczyzna sam dojrzeje do decyzji, zauważy ze może o kobietę tez trzeba się starać (czyli tak jak ja teraz)
zauważy ze może o kobietę tez trzeba się starać (czyli tak jak ja teraz)
Akceptując jego niechęć nie dajesz mu motywacji by zawalczył – nagradzasz ją 🙂 Tak samo jak mój kolega z tego tekstu, który nagradza kobietę za fochy, zamiast pokazać, że nie tędy droga.
Jezeli potrzeby są inne (np. Jedno chce zamieszkac razem, drugie nie), to zawsze jedno będzie poszkodowane.
Jeżeli ja rzucę ‚chcę to to to i to’, czyli jasno zasygnalizuję, a on nie bedzie tego podzielał, to jestem na przegranej pozycji w zwiazku – jako frajerka, której potrzeby nie są respektowane.
W tym wypadku owszem, ale wiesz… są pary, które chcą mieszkać ze sobą (raczej większość!) i wcale nie trzeba nikogo o to terroryzować.
Ale on nie jest 'niechetny', tylko hm… bierny? Chociaz i to nie do końca, bo cos tam robi. (Np. Zawiezie czasem po zakupy, albo jak wychodzi ode mnie to zabierze śmieci)
A tutaj możliwość zmotywowania to zagrożenie mu rozstaniem. Czyli sterroryzowanie. Bo nie wiem jak mozna mu inaczej powiedziec ze 'nie tedy droga'?
Widocznie nie jestem wystarczajaco dobra i nie zasługuję na cos takiego 😉 z reszta juz nie bede dosie tego tematu z nim wracać. Powiedzialam co mialam powiedziec, nową wspollokatorkę znalazłam, wiec juz niewazne.
Przy aktualnej mojej wiedzy, doświadczeniu oraz znajomości natury męskiej/damskiej jest to w moim mniemaniu manipulacja. Nie uważam tego za coś właściwego ani ze strony kobiet, ani mężczyzn. I zgadzam się z Tobą co do tego związku, musi zajmować się jeszcze tym „trupem” – bo tu nie widać przyszłości.
Według jakiej wiedzy? O jakim mechanizmie mówisz? Z której księgi ta wiedza? Jakie masz dowody na te manipulacje? Ja to bardziej widzę, że trochę wróżysz, a trochę emocjonalne skojarzenia masz właśnie z powodu doświadczeń, że któryś mężczyzna traktował Ciebie jako pannę do seksu i nic więcej (tu też nie musi być manipulacji, tylko tak jest, zgoda drugiej strony lub nie). Także nie, nie przekonujmy, że wszystko co robi mężczyzna niezgodnie z tym co żąda kobieta (a nawet nie żąda, bo ona mówi, że nie wyraża potrzeb wprost!) jest manipulacją.
wiedzy mojej, prywatnej zdobytej przez lata doświadczeń w związkach, bez związków, z rozmów, obserwacji, z filmów o uwodzeniu kobiet, z blogów jak zdobyć kilka kobiet jednocześnie itp. w necie jest tego sporo. Czy ten konkretny mężczyzna jest manipulatorem – moim zdaniem tak (to jest moje zdanie, jako kobiety), czy dziewczyna ma zaniżoną samoocenę (to się zdarza często przy ofiarach manipulatora), nie potrafi skonfrontować swoich potrzeb z rzeczywistością taki obraz mi się nasuwa po czytaniu jej wypowiedzi, wina leży po jej stronie, nie chce mu narzucać, strach przed rozstaniem itp.. Jest mi jej szkoda, bo zaangażowała się emocjonalnie. Ładnie z nią rozmawiasz i próbujesz przekonać, że nie ma sensu taki związek. No ale dlaczego nie ma sensu? Przecież według Ciebie oboje zgadzają się na taki stan rzeczy więc jest ok, i nie powinieneś jej niczego tłumaczyć. A jeżeli to nie jest manipulacja to co w takim razie? Dlaczego takie związki są tylko „trupami bez przyszłości”? I dlaczego kobiety/mężczyźni nie powinni się zgadzać na takie przedmiotowe traktowanie, być asertywni itp.?
manipulatorem – moim zdaniem tak (to jest moje zdanie, jako kobiety)
Trzeci raz pytam i nie wyjaśniasz dlaczego. Argumentu „bo tak” nie przyjmujemy, a póki co tak to wygląda, czyli uprzedzenie. Łatwo oskarżać, a nie udowadniać.
No ale dlaczego nie ma sensu? Przecież według Ciebie oboje zgadzają się na taki stan rzeczy więc jest ok, i nie powinieneś jej niczego tłumaczyć.
Otóż nie. Ona się nie zgadza na taki związek, ale jednocześnie nie zgadza się na bycie samą, stąd tłumaczenie. Jednak nic na siłę – zbilansowała sobie, że lepiej być z kimś kto nie spełnia oczekiwań, niż samą.
A jeżeli to nie jest manipulacja to co w takim razie?
Odpowiedzialna decyzja obu stron i tak należy ją traktować, a nie robić z jednej strony ofiarę i rzucać współczuciem.
Dlaczego takie związki są tylko „trupami bez przyszłości”?
Bo nie ma w tym związku wspólnych planów na przyszłość – jak sama wspomniała stoją na poziomie związku licealnego. Jej decyzja, że tak chce.
I dlaczego kobiety/mężczyźni nie powinni się zgadzać na takie przedmiotowe traktowanie, być asertywni itp.?
Nie uważam, by to było przedmiotowe traktowanie. Uważam jedynie, że nie należy wyrzucać swoich oczekiwań w kąt i zrzucać winę na innych, jeśli nie są spełniane. Póki co Ty ją do tego właśnie motywujesz – on zły, on manipulator, a Ty biedna owieczka. Tak być nie może.
Nie żadna biedna owieczka, którą się klepie po plecach tylko dorosła kobieta, która podejmuje decyzje, wie czego chce i umie to wyrazić. Tyle.
Trzeci raz pytam i nie wyjaśniasz dlaczego. Argumentu „bo tak” nie przyjmujemy, a póki co tak to wygląda, czyli uprzedzenie. Łatwo oskarżać, a nie udowadniać.
Masz świadomość, że po raz trzeci zanegowałeś moją wiedzę i doświadczenie, nie jest to miłe w rozmowie z dorosłym mężczyzną, który z góry zakłada, że takiego doświadczenia i wiedzy nie mam. Trochę wyjaśnień, 5 lat studiowałam n uczelni technicznej, po trzech latach w grupie byłam sama jako kobieta, mieszkałam w akademiku gdzie na 11 pięter było kilka pokoi dziewczyn, z racji tego miałam sposobność poznania bardzo dokładnie motywy i zachowanie młodych mężczyzn ich podejścia do mnie jako kobiety (jeżeli chodzi o stereotypy dziewczyn z akademika, szanowałam się, i bardzo dużo rozmawiałam – to jeszcze były te czasy, że komputerów było mało więcej czasu spędzało się na korytarzu na pogaduchach), widziałam jak zdradzali swoje dziewczyny, narzeczone przyszłe żony (sama byłam uwodzona przez mężczyzn, którzy chcieli się zabawić jednocześnie budując, rzekomo stały związek z innymi dziewczynami, na szczęście poznałam te dziewczyny i w porę się wycofałam, aby nie być tą drugą, trzecią, dziesiątą), doświadczyłam przemocy na tle seksualnej z ich strony (zostałam siłą przytrzymana przez kolegów i rozebrana z bluzki, jako młoda dziewczyna do tego dziewica było to negatywne doświadczenie na całe życie, zbagatelizowane przez otoczenie, można to podciągnąć przez typowe obwinianie się ofiary, że przecież to była moja wina bo mogłam nie wejść do pokoju sprawców), gdzie według nich były to tylko niewinne żarty bez alkoholu, bez używek, czyste żarty z „normalnej” dziewczyny, koleżanki (na szczęście byli to „przyzwoici mężczyźni” i mnie nie zgwałcili, bo wtedy na normalne życie bym nie miała szans, za to poznałam zgwałcone nastolatki). Koledzy z uczelni, akademika to „normalni” mężczyźni, którzy nie widzieli nic złego w swoim zachowaniu, w przedmiotowym traktowaniu kobiet, z żartów, ze zdradzaniu dziewczyn ze stałego związku, wykształceni inteligentni (w nowomodzie tzw. same samce alfa, beta, idealni partnerzy na zakładanie rodzin, zaradni, z inicjatywą konkretni, inteligentni, obyci, czuli, opiekuńczy dla swoich kobiet). Pracowałam w korporacji między innymi z grupą homoseksualistów, którzy uwodzili i wykorzystywali młodych mężczyzn odnajdujących soją seksualność, (rozkochiwali ich w sobie potem zostawiali, aby znaleźć kogoś innego) ten sam mechanizm, uwodzenie aby osiągnąć cel, granie na emocjach, uzależnienie ofiary od siebie. Sama byłam w związku gdzie mężczyzna mnie uwiódł, mówił to co chciałam usłyszeć, przy konfrontacji, szczerych rozmowach sam się przyznał, że zrobił to celowo bo gdyby na początku określił, że interesuje go tylko współżycie bez zobowiązań to bym na to się nie zgodziła, więc trzeba było użyć podstępu, a osoba zaangażowana emocjonalnie jest już uwikłana jako ofiara tak silnie, że wyjście z tego jest jedynie możliwe przez stanięcie w prawdzie, że zostało się wykorzystanym, przeanalizowanie dlaczego tak się stało, rozwiązanie (o ile jest to możliwe) swoich wewnętrznych problemów i nie zgadzanie się na takie traktowanie. Stwierdził, że przecież „większość mężczyzn tak robi aby osiągnąć zaplanowany cel, i nie jest w tym nic złego” potwierdził tylko to co sama zaobserwowałam przez studia w zachowaniu poukładanych, fajnych mężczyzn, o których w życiu bym nie pomyślała, że mogą zachowywać się niestosownie, wykorzystywać, i manipulować gdybym nie była tego świadkiem. Byłam mężatką, mąż zmarł z powodu zaburzeń osobowości (bliżej nieokreślonych bo rozpoznanie było błędne jako padaczka lekooporna a miał niezdiagnozowaną chorobę psychiczną). Zresztą nie leczoną bo sam przed sobą nie przyznał się, że jest to zaburzenie psychiczne, i przed rozpoczęciem właściwego leczenia popełnił samobójstwo (na ślub zdecydowałam się wiedząc o jego problemie z padaczką, po rozpoznaniu psychiatrycznym pomimo świadomości, że małżeństwo prawdopodobnie było zawarte nieważnie, zatajenie choroby, nie zostawiłam go, wspierałam, i próbowałam ułożyć sobie tak życie abyśmy mogli żyć i prawidłowo funkcjonować – to się nazywa bezinteresowna, wierna miłość).
Tylko raz spotkałam się z mężczyzną, który w realnym życiu jasno powiedział, że ma żonę i potrzebuje seksu poza związkiem małżeńskim (stwierdził, że żona jest chora i nie jest wstanie z nim współżyć – chciał wywołać u mnie litość, czy mówił prawdę, nie wiem ale sprawę postawił jasno miałam wybór, za co jestem mu wdzięczna).
Ach aktualnie pracuje w pomocy społecznej, na co dzień mam odczynienia z ofiarami nieudanych związków, ich dziećmi, losów dzieci, które przez nieodpowiedzialnych, niedojrzałych i czasami patologicznych rodziców są tak poranione, że moje życie to fraszka przy ich problemach.
Otóż nie. Ona się nie zgadza na taki związek, ale jednocześnie nie zgadza się na bycie samą, stąd tłumaczenie. Jednak nic na siłę – zbilansowała sobie, że lepiej być z kimś kto nie spełnia oczekiwań, niż samą.
To jest lęk przed byciem samą, często wykorzystywany przez manipulatora. Osoby które chcą kogoś wykorzystać odnajdują z łatwością właśnie „uległe” osoby. Otrzymują to co chcą, w zamian dając bardzo mało, jednocześnie cały czas wydzielając odpowiednią dawkę zainteresowania aby nie zerwać więzi.
Odpowiedzialna decyzja obu stron i tak należy ją traktować, a nie robić z jednej strony ofiarę i rzucać współczuciem. Bo nie ma w tym związku wspólnych planów na przyszłość – jak sama wspomniała stoją na poziomie związku licealnego. Jej decyzja, że tak chce.
to po co tej dziewczynie tłumaczysz, że to nie ma sensu? Ja też to widzę, ale widzę też przyczynę, nie tylko skutek.
Nie uważam, by to było przedmiotowe traktowanie. Uważam jedynie, że nie należy wyrzucać swoich oczekiwań w kąt i zrzucać winę na innych, jeśli nie są spełniane. Póki co Ty ją do tego właśnie motywujesz – on zły, on manipulator, a Ty biedna owieczka. Tak być nie może.
Nie żadna biedna owieczka, którą się klepie po plecach tylko dorosła kobieta, która podejmuje decyzje, wie czego chce i umie to wyrazić. Tyle.
Ta dorosła kobieta musi sobie uświadomić, że jest wykorzystywana, (nie jest to klepanie po ramieniu, to początek zmian, które mogą zajść w jej życiu, jeżeli w końcu stwierdzi, że coś jest nie tak, a może skorzysta z psychologa, aby poukładać sobie co jest nie tak ) przebrnąć przez to, przeanalizować swoje życie dlaczego tak się dzieje, dlaczego godzi się na takie traktowanie. To jest podstawa, aby cokolwiek zmienić, bo to może być kolejny związek, gdzie jest tak traktowana. Czy to wina akurat tego mężczyzny (nie – ona z takimi nieświadomie się wiąże). Napisze jeszcze raz jak dla mnie jest on typowym manipulatorem, czy manipulacja sama w sobie jest negatywnym zjawiskiem, dla mnie tak, bo podstawą jest komunikacja szczerość, otwartość, bez wykorzystywania, a jeżeli jest jakiś problem to się szuka wspólnie rozwiązania rozmawiając, a nie unikając konfrontacji. Jednak to nie jego wina, że ta konkretna dziewczyna się na to zgadza, jak się rozstaną znajdzie sobie inną w podobnej sytuacji, z podobnymi cechami, gdzie osiągnie swój cel.
Współczuje doświadczeń ale nie przerzucaj ich na każdego mężczyznę, który pasuje Ci do wzoru. Ja Twoich doświadczeń nie neguję, ale wiedzę owszem, bo nie jest to wiedza akademicka, tylko jest to przeświadczenie zbudowane na doświadczeniu, które ma wartość absolutnie zero w kontekście oceniania innych ludzi, czy też wyciągania na tej podstawie wniosków. Jeśli tyle razy Ci się przydarza zło i złych mężczyzn wybierasz to spójrz w lustro – kogo wybierasz, w jakich miejscach przebywasz, z kim się zadajesz, czego oczekujesz. Dopiero co pisałaś, że masz idealny charakter, a ja mówiłem, że to narcyzm i już mi wiało jakimiś problemami z osobowością. Ty się wypierasz. I co się dzieje? Prezentujesz dalej postawy narcyza, nie tylko w kontekście krytyki, ale i manipulowania obrazem innych, czy też tworzeniem postaw ofiary – niedojrzałej ofiary. Dookoła źli, Ty nie, nic do poprawy w sobie. No i jeszcze jesteś jednostronna wobec płci, o czym później.
Co do bycia miłym – wiesz, krytyka też nie jest miła, co nie oznacza, że nie jest potrzebna. Nie można w życiu tylko głaskać i chwalić. To niedojrzałe. Tam gdzie jest coś dobrze to trzeba to zauważac, a tam gdzie źle to tak samo. Jśli obrażasz kogoś, oskarżasz to jemu też może nie być miło, tak? Więc byłaby to hipokryzja, gdyby pozwalać samej sobie dla innych być nie miłą, a wobec siebie oczekiwać specjalnego traktowania. Właśnie jak narcyz. I mi może nie być miło, że robisz to na mojej stronie, ale jednak chce rozmawiać technicznie i logicznie, a nie argumentami emocjonalnymi. Albo dowody, albo zatrzymujesz swoje uprzedzenia dla siebie. Bo gadanie dla gadania, oceny dla ocen, niesprawiedliwe, bo bez wystarczającej wiedzy są szkodliwe i człowiek może przez takie oskarżenia ponieść także niesprawiedliwe konsekwencje.
To jest lęk przed byciem samą, często wykorzystywany przez manipulatora.
Ale nie masz na to dowodów. Równie dobrze osoba, która boi się być sama może być manipulatorem 🙂 Ofiary też potrafią manipulować, tym bardziej te, które są profesjonalne w tym – nie widzą drugiej strony medalu, tylko cały czas wina jest po stronie kogoś innego. One cierpią, ale już cierpienia innych nie zauważają.
Jak masz dowód na to, że on manipuluje jej lękiem przed byciem samą i jest jego świadomy do tego to zaprezentuj tutaj te dowody. Nie masz? No to nie oskarżaj.
to po co tej dziewczynie tłumaczysz, że to nie ma sensu? Ja też to widzę, ale widzę też przyczynę, nie tylko skutek.
Jak to po co? Bo zaczyna temat. Jakby nie zaczęła, to bym nie tłumaczył. Może coś dotrze.
A ty nie widzisz przyczyn, Ty widzisz DOMYSŁY oparte na PRZEŚWIADCZENIU (czyli właśnie argument „bo tak”, lub „bo ja tak miałam”). Jak chcesz szukać przyczyn to poszukaj może w jej dzieciństwie czemu ma niską samoocenę, może w czasie szkoły? A nie od razu celujesz w faceta i masz jego negatywny obraz, mimo, że nic o nim nie wiesz oprócz tego, że pasuje mu związek w którym się razem nie mieszka. No za to chcesz potępiać ludzi?
Ta dorosła kobieta musi sobie uświadomić, że jest wykorzystywana
Nie. Ty musisz sobie uświadomić, że wykorzystanie jest wtedy, gdy masz dowody na oszustwo i ktoś czerpie jednostronny, niezasłużony profit. Dla przykładu ktoś podaje się za wnuczka i oszukuje starsze panie na pieniądze. I wtedy on je wykorzystuje.
Tutaj nic takiego nie ma. No chyba że ona jest wykorzystywana seksualnie według Ciebie, no to cóż, przepraszam ale seks jest obustronny, a nie nagrodą dla mężczyzny. Takie właśnie kobiece myślenie tu potępiamy. Równo. Równa decyzja. A jak nie, to jest to gwałt.
Czy ona czuje się gwałcona? Nie sądzę. Nawet sama z nim tego seksu chce.
Także nie oskarżaj, bo nie będzie akceptacji tych postów, tylko sama się skieruj na psychoterapię że wszędzie widzisz zło męskie, a siebie za to w superlatywach.
Napisze jeszcze raz jak dla mnie jest on typowym manipulatorem
Wykaż mi choć jedną jego manipulację. Podaj co mówi, jakich słów używa, jaka to konkretnie manipulacja – oskarżasz z pełnym przekonaniem, więc musisz mieć psychologiczną wiedzę na ten temat i dowody. Wiesz, uważać sobie każdy może, ale nie masz absolutnie żadnych podstaw.
dla mnie tak, bo podstawą jest komunikacja szczerość, otwartość, bez wykorzystywania, a jeżeli jest jakiś problem to się szuka wspólnie rozwiązania
Jeszcze raz, w czym ona jest wykorzystywana, w czym on jest nieszczery. Masz dowody przy takim stosie oskarżeń? Czy po prostu bawisz się we wróżkę i myślisz, że masz rację? Widzisz, by on nie pozwalał jej się rozstać? Czy nie rozumiesz, że ona w każdej chwili może zerwać, bo po prostu warunki tej relacji jej nie odpowiadają? Co innego gdyby nie mogła, bo by jej zabraniał, ograniczałby ją, więził. Nie ma tego. Ale Ty już zrobiłaś z niego najgorszego chama, manipulanta i nie wiadomo co jeszcze.
A w historii z moim kolegą z kolei kobietę usprawiedliwiasz, a bo może nie miała wzorca, a bo ona taka bidulka nie wie jak się zachować, oj oj oj, zawsze kobiety biedne, a mężczyźni źli. Takich ludzi tu nie tolerujemy.
Aha i na sam koniec podam coś co powinno być wklepywane na każdego czole – swój do swego tylko ciągnie. Wybierasz to na jakim poziomie jesteś. Nie ma takiej polaryzacji, że oj taka dobra osóbka wybiera najgorsze zło świata. Obaj w takim kontekście są ZABURZENI, choć mogą prezentować inne formy tych zaburzeń. OBOJE MAJĄ PROBLEM.
I zauważ, że osoba którą bronisz teraz chce uciąć seks za karę. Czyż to nie manipulacja, by wymusić inne rzeczy? Czy usprawiedliwisz jak to masz w zwyczaju tylko kobietę?
Nie mówię, ze tak jest u mnie, ale jezeli facet obiecuje 'gruszki na wierzbie', czyli no nie wiem… wspolne zalozenie rodziny, wspolne wakacje, czy cokolwiek, co prowadzi do zauroczenia sie kobiety, a jednoczesnie mezczyzna nigdy nie wywiązuje się z tych obietnic, tylko czerpie korzyści w postaci seksu – to wykorzystuje on tą kobietę.
I błagam, nie pisz tutaj ze sex za sex, sex jestshop obustronny, kobieta tez ma z tego przyjemnosc itd. Na pewno jakąś przyjemność ma, chociaz podobna przyjemnosc moglaby mieć z samych przytulaskow (bo wiele kobiet orgazmow nie ma), a poza tym – na seksie traci. Nabija sobie 'licznik'.
Nie mówię, ze tak jest u mnie, ale jezeli facet obiecuje ‘gruszki na wierzbie’, czyli no nie wiem… wspolne zalozenie rodziny, wspolne wakacje, czy cokolwiek, co prowadzi do zauroczenia sie kobiety, a jednoczesnie mezczyzna nigdy nie wywiązuje się z tych obietnic, tylko czerpie korzyści w postaci seksu – to wykorzystuje on tą kobietę.
Niestety, będę potępiał takie myślenie, że kobieta daje seks za wspólne wakacje. Jeśli tak jest to jest prostytutką. Nie ma tu żadnego wykorzystywania, bo seks jest obustronny. A jak jest seks za wakacje to mówmy o tym jasno, spisujmy umowy na papierze i nie będzie wykorzystania. Bo wtedy będzie napisane jasno w umowie że facet w tym i tym terminie zobowiązuje się do zabrania pani X na wakacje w tym terminie, w zamian ona uprawia z nim seks (do tego bardzo nieprzyjemny, bo się zmusza – z miłości!)
PS z tego co wiem dziś kobiety zarabiają, nierzadko więcej niż męzczyźni, więc płacenie za seks (a raczej za możliwość rozmnożenia i nadal w zamian jest opieka nad kobietą) to patriarchalny schemat. Dziś jesteście wyzwolone, dorosłe, samodzielne, inteligentne, niezależne. Jeśli chcesz uważać seks za narzędzie do zdobywania pożywienia, atrakcji, pieniędzy to musisz porzucić pracę choćby. Nie ma tak, że bierzemy co się nam podoba z patriarchatu, a co nie to likwidujemy, bo to właśnie dwójmyślenie feminizmu – strategii seksualnej wielu niestety kobiet.
a poza tym – na seksie traci. Nabija sobie ‘licznik’.
No i gdzie masz ten licznik zapisany? Nie masz. Więc wiele kobiet ukrywa i kłamie o sferze seksualnej.
Poza tym:
a) co to za kalkulacja, że na tym czy na tym tracę? żadna to miłość, jak się kalkuluje – pisałem ,masz błędne wzorce z domu, przedmiotowe
b) jak nic nie masz z tego seksu tylko się zmuszasz, jest to jakaś kara no to go nie uprawiaj
c) jak tak tracisz na tym seksie i do tego licznik nabijasz, no to może uprawiaj seks z kimś kogo kochasz i on kocha Ciebie, a nie co moment z innym? jak się dobrze wybiera mężczyznę na stałe to licznik się nie nabije
Problemy wyparowują nagle, gdy zaczyna się działać zgodnie ze sobą i dojrzale.
Ale kochany, myslisz ze gdyby kobieta wiedziala, ze facet udaje ze ma powazne plany wobec niej, a taknie serio to chce pociupciac, to zgodzilaby sie na to? Pewnie tak. Ale wtedy nazywamy to ukladem fwb i sa jasne zasady – sex za sex, bez zobowiazan, bez uczuc, bez milosci.
Ale mydlenie kobiecie oczu, ze planuje sie z niatym cos powaznego, czy tez sie ją kocha jest skurwysynstwem, oszustwem i wykorzystywaniem. Bo byc moze miłość wtedy jest, ale tylko jednostronna.
Nigdy nie ma pewnosci ze facet tez nas kocha i ze jest 'odpowiedni'. Teraz nikt kobiet nie uczy jak powinny wybrac partnera, na co zwracac uwagę. Uczą sie same na błędach.
Ale kochany, myslisz ze gdyby kobieta wiedziala, ze facet udaje ze ma powazne plany wobec niej, a taknie serio to chce pociupciac, to zgodzilaby sie na to?
I dlatego natura wyposażyła was w umiejętność manipulacji i testowania mężczyzny – także jego zaangażowania, spójności, prawdomówności. Jeśli zaangażowania nie ma, to kobieta odchodzi.
Jeszcze raz prześledź sobie Prawo Briffaulta.
Prawo Briffaulta – Samica, nie samiec, ustala wszelkie zasady rodziny zwierząt. Kiedy samica nie osiąga jakichkolwiek korzyści ze związku z samcem, jakiekolwiek ich stowarzyszenie traci rację bytu. Z czasem Robert Briffault dodał 3 poniższe komentarze, odnosząc je już bezpośrednio do kobiet: 1. Nawet jeśli kobieta osiągnęła w przeszłości korzyści ze związku z danym mężczyzną, nie jest to gwarancją kontynuowania z nim związku (jak tłumaczy to profesor Dale Hartley, “A co ty zrobiłeś dla mnie ostatnio?”). 2. Jeśli kobieta przyrzeka mężczyźnie kontynuowanie związku z nim w przyszłości w zamian za korzyści uzyskiwane od niego dziś, jej obietnica staje się nieważna wraz z przekazaniem obiecanej korzyści (jak tłumaczy to profesor Dale Hartley, “Chętnie zapłacę ci w następny wtorek za dzisiejszego hamburgera”). 3. Męska obietnica dostarczenia świadczeń w przyszłości ma ograniczoną zdolność do zapewnienia ciągłości relacji z kobietą oraz wiąże kobietę tylko o ile czas oczekiwania na jej spełnienie jest krótki oraz do stopnia, w jakim kobieta ufa mężczyźnie, że ten obietnicy dotrzyma (Jak ja bym to przetłumaczył, inspirując się lekko trylogią Kutza i badaniami nad śląskimi rodzinami, “Jeszcze raz chochole nie przyniesiesz całej wypłaty, to zabieram dzieci do matki, a ty tu zdychaj sam!”).
Tak to działa. Jeśli kobieta uznaje, że dostaje za mało to związek nie istnieje. Jeśli mimo to dalej go ciągnie, mimo, że ma pełnię dowolności decyzji to znaczy że jej to pasuje co jest, lub nie ma lepszej opcji do wyboru. Tak? Nie masz nic lepszego. Ewentualnie bycie samą, czego też nie chcesz zrobić.
Dziś jest równość płci. Jest seks za seks. Uczucie za uczucie. Zaangażowanie za zaangażowanie. Miłe gesty za miłe gesty. I jeśli ktoś ewidentnie uważa, że cierpi w związku i daje od siebie za wiele, no to odchodzi.
O D C H O D Z I.
Nigdy nie ma pewnosci ze facet tez nas kocha i ze jest ‘odpowiedni’. Teraz nikt kobiet nie uczy jak powinny wybrac partnera, na co zwracac uwagę. Uczą sie same na błędach.
Otóż to. I dlatego dziś kobiety mają tak wielu partnerów, tak często się rozwodzą, bo zawsze może pojawić się ktoś lepszy i nigdy nie wiedzą, że może ten, a może tamten.
A co do uczenia na błędach, nie każda się uczy. Dla wygody niektóre powielają je cały czas.
Kto powinien uczyć kobiety wybierać? Rodzic. Jeśli rodzic sam tworzył toksyczny związek, lub związek bez miłości to będzie ciężko.
Ale da się to naprawić. Są inni którzy pomagają jak ja, są psycholodzy, są terapeuci, są książki. Dostęp do wiedzy mamy ogromny w porównaniu do poprzednich pokoleń.
Także tak. Chcącemu nie dzieje się krzywda.
Zatem nie wiem po co w artykule ten cytat, o tradycyjnej żonie (to co zacytowalam w pierwszym komentarzu). To co napisałeś tutaj i to co jest w artykule jest ze sobą sprzeczne.
Byłoby to sprzeczne tylko w przypadku, gdyby kobieta chciała być naprawdę tradycyjna – czyli rzeczywiście uznawała seks za nagrodę/za zasoby. Plus seks tradycyjnie miał prowadzić do prokreacji. Ale żeby być w 100% tradycyjną to też musiałabyś np. rzucić swoją pracę i być zależną w pełni od mężczyzny. I dopiero wtedy liczyłby się Twój wybór z kim seks uprawiać, a byłby to wybór bardzo, bardzo przemyślany. Przecież nie jesteś tradycyjna w takim przypadku, nie uprawiasz seksu za wakacje, za mieszkanie, tak? No i sama zarabiasz, dyskutujesz, nie jesteś w pełni zdana na rządy mężczyzny. Jednak o to co mi chodziło to na pewno łagodność, uległość, delikatność, opiekuńczość, empatia – i w takim wypadku kobieta dostanie wiele, ale też tylko od odpowiedniego mężczyzny, a nie gdy będzie taka dobra dla chama, egoisty i tak dalej. Nie. To nie działa w każdym związku. Działa wtedy jak stosujemy wszelkie zasady, także dobrej selekcji. I nie pakujemy się w związki z ludźmi, którzy nas nie kochają i nie mają z nami poważnych zamiarów. Uwierz mi, że jakby facet miał plany, to zagrożenie Twoim odejściem od razu zmusiłoby go do przemyślenia tego zamieszkania (jeśli warunki finansowe pozwalają, przeprowadzka, koszty, miejsce pracy trzeba uwzględnć – czyli logika, a nie samo puste żądanie). Może dla was rok to mało, nie wiem, każdy ma inny próg. Jedni to potrafią nawet wymagać w ogóle się nie spotykając, także co kto lubi i jak lubi. Dyskutować umiesz, tylko rób to z nim, a nie z nami.
Ale to czy ktos nas kocha czy ma powazne zamiary – wychodzi dopiero po czasie. Szybkie 'rozpalenie' uczuc tez nie jest dobre, bo czesto potem szybko sie wypala.
Dziękuję, ale z nime dyskutowac sie nie da. Nie dostaję od niego tak konkretnych zwrotów jak tutaj, tylko 'prowokujesz', albo 'probujesz wszcząć awanturę' i to bez wzgledu na to jakim tonem do niego mówię (nigdy nie z pretensjami, ani nie krzyczę; czasem próbuje zartobliwie, czasem powazniej – reakcja ta sama)
Co do zamieszkania – teraz jak juz pisalam- nie mam zamiaru z nim mieszkac, bo wspollokatorke znalazlam, a mieszkania zmieniac nie bede (w przypadku rozstania on zostaje z rodzicami a ja w tym mieszkaniu co teraz i szukam nowej wspollokatorki)
Powtórzę się. Nigdy bym nie był z osobą, z którą nie umiałbym dyskutować, czy dogadać się. NIGDY. Twój wybór.
Co do zamieszkania – teraz jak juz pisalam- nie mam zamiaru z nim mieszkac, bo wspollokatorke znalazlam, a mieszkania zmieniac nie bede
No to problem się sam rozwiązał i macie cały czas ten luźny związek 🙂
Ale to czy ktos nas kocha czy ma powazne zamiary – wychodzi dopiero po czasie. Szybkie ‘rozpalenie’ uczuc tez nie jest dobre, bo czesto potem szybko sie wypala.
Dlatego daje się czyny dla tej osoby i oczekuje też wzajemności. Czyny świadczą o wszystkim. Jeśli są, jeśli jest poświęcenie wzajemne dla siebie to wiesz doskonale że komuś zależy. Bo robi, bo działa. A jak ktoś jest bierny, wymiguje się, odrzuca, wykręca, no naprawde, podstawy.
Obawiam sie ze wiele facetow o tym wie i potrafi to wykorzystac na swoją korzysc :> a nawet jeżeli ktos siesię wymiguje, jest bierny itd. To czasem bardzo ciężko to zauważyć zwlaszcza kiedy kobieta jest juz zakochana. Czesto wtedy usprawiedliwia absztyfikanta.
A potem nawet jezeli ktos jej wypunktuje i ona zauwazy, ze nie jest traktowana dobrze, to nadal pozostaje element zakochania, ktory trudno wyeliminować przy podjeciu decyzji o rozstaniu.
Wiec- latwo powiedziec trudniej zrobic w praktyce.
Obawiam sie ze wiele facetow o tym wie i potrafi to wykorzystac na swoją korzysc :>
Oj kobiety robią to częściej, jak już tak chcemy po płci rozmawiać. Cały feminizm polega na tym, by dużo dostać, mało się narobić. Także wiesz. Nie znaczy, że trzeba zachowywać się jak oni wszyscy. A jeśli facet tak się zachowuje, no to też można go pogonić w końcu.
To czasem bardzo ciężko to zauważyć zwlaszcza kiedy kobieta jest juz zakochana. Czesto wtedy usprawiedliwia absztyfikanta.
Na to żadnego leku nie ma i tyczy to obu płci. To tylko musi być nasza praca, aby próbować nadal być racjonalnymi, mimo emocji.
Takie reakcje z czegoś wynikają.
Albo był taki jak się poznaliście i tego nie zauważyłaś lub nie chciałaś zauważyć (świadomie lub podświadomie). Albo coś się wydarzyło między wami i uznał że takie odpowiedzi są „efektywniejsze” z jego punktu widzenia.
Coz, ja tak nie robię. I nie jestem feministką, ale jak mam miec kijowe zwiazki to wolę dostawac bez dawania wystarczajaco wiele.
Moze nie zauważyłam. Choc predzej wydaje mi sie ze jego byla/byłe mogły tak robić i on teraz tak reaguje. Ewentualnie wszystko co mówię odbiera jako atak.
Maja
Dziękuję, ale z nime dyskutowac sie nie da. Nie dostaję od niego tak konkretnych zwrotów jak tutaj, tylko ‘prowokujesz’, albo ‘probujesz wszcząć awanturę’ i to bez wzgledu na to jakim tonem do niego mówię (nigdy nie z pretensjami, ani nie krzyczę; czasem próbuje zartobliwie, czasem powazniej – reakcja ta sama)
A to interesująca komunikacja w waszym związku, to jak mu komunikujesz swoje potrzeby, pragnienia, czekasz aż sam się domyśli a jeżeli tego nie zrobił to już boisz się go zagaić aby nie było spięcia? A jeżeli coś oczekujesz, to jak reaguje?
Dziś jest równość płci. Jest seks za seks. Uczucie za uczucie. Zaangażowanie za zaangażowanie. Miłe gesty za miłe gesty. I jeśli ktoś ewidentnie uważa, że cierpi w związku i daje od siebie za wiele, no to odchodzi.
Chyba, że jest się w małżeństwie, co jest poważną i odpowiedzialną decyzją, trwa się pomimo wielu problemów i wspiera się współmałżonka pomimo, że on nie do końca jest wstanie oddać tyle ile sami angażujemy. To też jest decyzja i nie rezygnujemy bo okazało się, nie jest tak jak się umówiliśmy, że jednak życie pisze swoje scenariusze itp. Nie odchodzi się od tak, od męża/możny.
Współczuje doświadczeń ale nie przerzucaj ich na każdego mężczyznę, który pasuje Ci do wzoru. Ja Twoich doświadczeń nie neguję, ale wiedzę owszem, bo nie jest to wiedza akademicka, tylko jest to przeświadczenie zbudowane na doświadczeniu, które ma wartość absolutnie zero w kontekście oceniania innych ludzi, czy też wyciągania na tej podstawie wniosków.
Nie ma czego współczuć, bo to życie, wiele kobiet/mężczyzn doświadcza takich negatywnych zachowań ze strony innych, napisałam to, aby uświadomić że ludzie nie są „dobrzy” i nie można się godzić na bycie wykorzystywaną/wykorzystywanym.
Jeśli tyle razy Ci się przydarza zło i złych mężczyzn wybierasz to spójrz w lustro – kogo wybierasz, w jakich miejscach przebywasz, z kim się zadajesz, czego oczekujesz.
To byli koledzy z akademika, roku, wykształceni, inteligentni, obyci młodzi mężczyźni. Jako, że byłam traktowana jak koleżanka (pisałam jako kobieta jestem niewidoczna dla mężczyzn) więc nie kryli się przede mną ze swoich podbojów, traktowali mnie jak kupla itp. Ci mężczyźni to „porządni” ludzie, nawet nie przemocowcy, czy jakaś patologia. Gdyby nie to, że miałam możliwość obserwowania ich, sama nie uwierzyłabym, że są do czegoś podobnego zdolni.
Dopiero co pisałaś, że masz idealny charakter, a ja mówiłem, że to narcyzm i już mi wiało jakimiś problemami z osobowością. Ty się wypierasz. I co się dzieje? Prezentujesz dalej postawy narcyza, nie tylko w kontekście krytyki, ale i manipulowania obrazem innych, czy też tworzeniem postaw ofiary – niedojrzałej ofiary. Dookoła źli, Ty nie, nic do poprawy w sobie. No i jeszcze jesteś jednostronna wobec płci, o czym później.
W życiu przyjmuję krytykę, poprawiam się, idę dalej, na tym polega ten „dobry” charakter bo staram się zmienić na lepsze, bardziej się dostosować do potrzeb innych, ale jednocześnie asertywnie mówić, że ktoś krzywdzi, manipuluje, wykorzystuje (nie jestem obojętna na krzywdę innych i staram się jakoś reagować, uważam, że brak reakcji jest niewłaściwym zachowaniem, przyzwoleniem na złe zachowanie, postawy, jest się współodpowiedzialnym za krzywdę). Czy to jest narcyzm i zaburzenia osobowości, nie wiem. Wydaje mi się, że nie.
Co do bycia miłym – wiesz, krytyka też nie jest miła, co nie oznacza, że nie jest potrzebna.
Ona jest niezbędna do zmian, dlatego rozmawiam. A Ty z jakiegoś powodu blokujesz to co mówię, oceniasz mnie, zaniżasz moją wiedzę, sam pisałeś, że to właśnie te negatywne cegiełki pomagają wybrać „normalnego” mężczyznę, a jednocześnie odbierasz mi możliwości analizy zachowań mężczyzn, (znam też dobrych chłopaków, ale nie o tym jest mowa, więc wydaje Ci się, że tylko widzę samo zło, tak nie jest, zawsze widzę więcej dobrego i tłumaczę negatywne zachowanie jakąś przyczyną).
Nie można w życiu tylko głaskać i chwalić. To niedojrzałe. Tam gdzie jest coś dobrze to trzeba to zauważac, a tam gdzie źle to tak samo.
Właśnie to robię, najlepszym sposobem na sprawdzenie tego jest konfrontacja Maji i zapytanie wprost jak jest, rozmowa której oboje unikają
Jśli obrażasz kogoś, oskarżasz to jemu też może nie być miło, tak?
Mówienie, że mężczyzna manipuluje, podawanie skutków tej manipulacji jest tylko do oceny tej dziewczyny, która jest z nim w związku, to ona oceni czy tak jest czy nie, ja mogę tylko przedstawić, że takie zachowanie dla mnie są negatywne (nie publikujesz moich wypowiedzi, a w nich pisałam że ten chłopak może nie być świadomy, że robi coś nie tak, sam też to pisałeś, że jeżeli nie zacznie mu tego komunikować wprost to on może się tego nie domyślić). Rozmawialiśmy o podświadomej manipulacji, gdzie osoby nawet nie są tego świadome, dopiero jak ktoś z otoczenia powie im, że coś jest nie tak to mogą starać się to zmienić lub nie (po to jest krytyka). Dokładnie to robisz na moim przykładzie, mówisz mi, że jestem narcyzem, i starasz się zmienić moje zachowanie, ale Ty negujesz mój punkt widzenia, stwierdzasz, że to jest złe.
Więc byłaby to hipokryzja, gdyby pozwalać samej sobie dla innych być nie miłą, a wobec siebie oczekiwać specjalnego traktowania. Właśnie jak narcyz.
Kolejny raz mi to mówisz, aż zapytam się znajomego psychologa, czy jestem narcyzem to Ci powiem czy mam takie skłonności 😉
I mi może nie być miło, że robisz to na mojej stronie, ale jednak chce rozmawiać technicznie i logicznie, a nie argumentami emocjonalnymi.
Bo krytyka jest nie miła, i taka ma być. Ty mnie krytykujesz, za to że staram się wyjaśnić tej dziewczynie, że ewidentnie jest wykorzystywana przez manipulatora/ czy tam uwodziciela i marnuje czas na taki związek, Ty jej mówisz to samo, nie widzisz tego?
Albo dowody, albo zatrzymujesz swoje uprzedzenia dla siebie. Bo gadanie dla gadania, oceny dla ocen, niesprawiedliwe, bo bez wystarczającej wiedzy są szkodliwe i człowiek może przez takie oskarżenia ponieść także niesprawiedliwe konsekwencje.
Dowody będą jak porozmawiają wprost o swoich potrzebach i ich przyczynie. Jeżeli okaże się, że mam rację konsekwencją będzie rozpad tego związku (sam określiłeś to jako „trup”, więc wiesz, że mam rację, że coś jest nie do końca ok). Jeżeli nie rozstaną się to i tak taka rozmowa im nie zaszkodzi, tylko utrwali w przekonaniu, że do siebie pasują, chcą być razem itp. Może w końcu będzie jej odpisywać na sms, spotka ię z jego
To tak samo jak w przypadku tego twojego kolegi, z żoną manipulatorką, najlepiej gdyby z nią porozmawiał. Jeżeli jest mądra to powinna go wysłuchać, przegadać wszystkie problemy, postarać się jakoś ponaprawiać, to co już się zepsuło i starać się okazywać mu szacunek, a może nauczyć się okazywania miłości (jeżeli sami nie dadzą z tym rady, warto szukać pomocy u specjalistów, w poradni rodzinnej, psychologa, seksuologa co tam im jest potrzebne). Tylko on musi w końcu z nią porozmawiać, wprost powiedzieć, że cierpi (wiem mężczyźni nie okazują słabości, co nie jest prawdą, bo okazują to żona jest od tego aby im pomóc, a nie walczyć, żona ma wspierać a nie dołować, i szantażować, znęcać się psychicznie i emocjonalnie). Pierwsze powinien przyznać się sam przed sobą, że zachowanie żony jest negatywne, że tak kochający współmałżonek nie powinien się zachowywać, że można to zmienić. Inaczej się nie da. A najgorszy scenariusz zaistnieje, jak pozostawią to tak jak jest, i w końcu będzie tak źle, że dojdzie do rozwodu, a dzięki szczerej rozmowie można tego uniknąć, jeżeli obie strony tego będą pragnąc.
„Odpowiedzialna decyzja obu stron i tak należy ją traktować, a nie robić z jednej strony ofiarę i rzucać współczuciem.” To jest zdanie które wyjaśnia sedno sprawy.
W zasadzie czego ona oczekuje ze będzie z nią 24 h na dobę czy jak?
Tau35, czy nie widzisz niczego pomiędzy 'widzimy sie kilka razy w tygodniu po kilka godzin' (i serio, kilka godzin w tym przypadku to bardziej 3-4 niz 10) a 'widzimy sie 24/7′??? Po prostu jezeli chce siesię stworzyc rrelację potrzeba czasu.
Ale spoko. Juz stwierdziłam, ze ograniczę mu seks, w ramach wyegzekwowania swoich potrzeb.
Związki, w których trzeba cokolwiek wymuszać są toksyczne i na pewno nie ma w nich miłości. Także jak wyżej. Jesteś dorosła, wiesz co robisz, nikogo to nie jest wina tylko Twoja co się dzieje w tym związku. Możesz odejść, możesz zachowywać się zdrowo, możesz zachowywać się toksycznie, możesz pozostać i udawać, że jak plują deszcz pada. Wszelkie opcje dozwolone.
Wybieram ta opcje z brakiem seksu. Sam wyzej pisałeś
No więc cóż.
„Już stwierdziłam, ze ograniczę mu seks, w ramach wyegzekwowania swoich potrzeb.”
Szantaż seksualny? No to albo sama strzelasz sobie w stopę albo chcesz żeby sobie odszedł sam. W tym drugim przypadku chyba lepiej powiedzieć mu wprost ze koniec.
Zresztą w obu przypadkach efekt będzie ten sam jeśli facet nie jest pantoflem.
„Po prostu jezeli chce siesię stworzyc rrelację potrzeba czasu”. No właśnie Może potrzebny jest czas. Może facet ma swoja pracę zajęcia itp i nie ma jeszcze ochoty pakować się w śluby dzieci itp. Nie chce go tu usprawiedliwiać bo go nie znam ale tak może też być. Sama powinnaś wiedzieć najlepiej skoro z twojej strony jest uczucie Spójrz może na jego tez potrzeby no i porzuć materialistyczną wizję związku bo to forma prostytucji i tyle
Ale ten brak seksu to nie jest żaden szantaż, żadna 'kara'. Ot, po prostu nie mam ochoty na seks z kims dla kogo nie jestem wazna i wyjątkowa.
Z reszta, jak inaczej wyegzekwować respektowanie moich potrzeb? Być moze sie otrzasnie, byc może odejdzie. Jest tu win win.
Ma swoje zajecia i pracę, ale odnoszę wrazenie zee w jego zyciu jestem gdzieś na szarym końcu, jako zwykly dodatek. Gdyby mi prosto powiedział, ze np. 'Teraz przez x czasu bede mial mniej czasu dla ciebie bo…' to moglabym byc moze zrozumiec. Zalezy ile czasu mam czekać i po co to robi. Ale tu nie ma tej informacji.
Z reszta, jak inaczej wyegzekwować respektowanie moich potrzeb?
Rozmową, prośbą, konsultacją, dyskusją, wymianą poglądów i burzą mózgów 🙂 a jeśli rozmowa nie pomaga, jeśli nie wypracuje się żadnego rozwiązania, to się odchodzi.
Ma swoje zajecia i pracę, ale odnoszę wrazenie zee w jego zyciu jestem gdzieś na szarym końcu, jako zwykly dodatek.
No i dlatego może nie odchodzisz, bo całe życie dla wszystkich byłaś na szarym końcu. Dla rodziców też. Także może schemacik – tu wróżę z fusów.
Podaj dokładne jego argumenty czemu nie chce zamieszkać razem lub kiedy mniej więcej planuje to zrobić. Bo może to całkiem logiczne argumenty, może są mądre? Bo koleżanka orki widzi, że on Tobą manipuluje, także napisz dokładnie. Trzeba uwzględniać argumenty. Nie może być tak, że będzie narzekanie bo ktoś czegoś nie robi i ma być NA JUŻ. Wiesz, może wy się w ogóle nie znacie przez ten rok czasu. To wszystko sami powinniście wiedzieć.
Lub próbuje bardziej radykalnych kroków (’odechcenie sie' seksu z kimś dla kogo nie jest się ważną), bo i tak nic sie juz nie traci.
Nope. Dla rodzicow bylam centrum swiata :> chociaz jak bylam na kilku spotkaniach z terapeutą to stwierdzil ddd. Nie wiem na jakiej podstawie.
Argument 1 – bedzie mial za daleko dodo pracy (on mieszka i pracuje poza miastem, ja w miescie, wiec codziennie musialby stac rano w korkach zeby dojechac doo pracy) argument 2 – za wczesnie.
Nie podał dokladnego terminu czy i kiedy chcialby zamieszkac, ale ja juz tego tematu nie podejmuję.
Lub próbuje bardziej radykalnych kroków (‘odechcenie sie’ seksu z kimś dla kogo nie jest się ważną), bo i tak nic sie juz nie traci.
Ale to nie działa, ponieważ wtedy uczysz, że wszystko będzie załatwiane seksualnym szantażem. Trochę jak psa.
Nope. Dla rodzicow bylam centrum swiata :> chociaz jak bylam na kilku spotkaniach z terapeutą to stwierdzil ddd. Nie wiem na jakiej podstawie.
Zbyt dużo problemów tu jest, by to była zdrowa rodzinka, więc terapeuta mógł mieć dobry trop. Dziecko też nie może być centrum świata bo to druga toksyczna skrajność za kompletnym dziecka olewaniem. Bardzo dużo niedowartościowanych rodziców, którzy niespełnili swoich ambicji, czy też sami nie znają dobrej, zdrowej miłości w ten sposób to wszystko przelewa na dziecko – nierzadko też kontroluje, są nadopiekuńczy, albo na odwrót – pozwalają na całkiem wszystko, nie stawiając granic. Także to nie jest problem na taką rozmówkę gdzie nie mamy danych.
argument 2 – za wczesnie.
Może racja. Tak samo ja np nawet gdybym był za ślubami, to nigdy bym ślubu nie wziął jakbyśmy z kobietą sporo nie przeżyli i to ciężkich przeżyć, a nie sielanki. Ja chcę widzieć jak kobieta zachowuje się w problemach, a nie gdy jest jej dobrze.
I tak dalej.
Jeżeli efekt będzie poprawny to czemu nie. Z resztą, to nie moja wina ze jeżeli ktos mnie traktuje źle to ostatnie o czym marzę to seks z nim. To jest coś naturalnego, a nie wymuszonego. Gdybym miała ochotę na seks to bym go uprawiala pomimo zlych relacji w zwiazku.
To moze byc dobry trop.. niestety nie stac mnie zeby wydawac 150zl tygodniowo na Specjalistę. Moze kiedys.
Ja bym jednak wolała wziac slub kiedy jest sielanka. Obawiam sie zeze facet by się wymiksowal kiedy zobaczylby jak potrafię reagowac na sytuacje stresowe i Kryzysowe. Czyli stracilabym x czasu a nic nie zyskała w dluzszej mecie.
Z resztą, to nie moja wina ze jeżeli ktos mnie traktuje źle
Niektórzy uważają za złe traktowanie jeśli się nad nimi nie skacze i nie spełnia poleceń, także warto uważać w tym względzie uważania się za pokrzywdzonych.
To moze byc dobry trop.. niestety nie stac mnie zeby wydawac 150zl tygodniowo na Specjalistę. Moze kiedys.
Pamiętam, że dobrze zarabiasz, przynajmniej w stosunku do tych co jeszcze większe problemy mają i też muszą coś zrobić. Jest jeszcze NFZ – darmo.
Ja bym jednak wolała wziac slub kiedy jest sielanka. Obawiam sie zeze facet by się wymiksowal kiedy zobaczylby jak potrafię reagowac na sytuacje stresowe i Kryzysowe.
Ano właśnie. Każda płeć ma swoje strategie. Moja strategia jest taka, by wiedzieć jak kobieta reaguje i zabezpieczyć się przed jej złym zachowaniem, a kobieta chce się zabezpieczyć bym nie uciekł, mimo jej negatywnego zachowania w problemach 🙂 i kto ma rację w takim wypadku? Może po prostu warto się nie zachowywać źle i poprawiać to w sobie, zamiast żądać ślubu, by omamić faceta póki jest dobrze?
Takie prawdziwe, najbardziej cwane manipulatorki nigdy na głos nie mówią to co Ty mówisz, mimo, że mają dokładnie takie same intencje.
Coz, my juz chyba doszlismy do wniosku czemu bycnie moze jestem traktowana zle. Nie potrzebuję skakania nade mną, ale poczuc sie ważną.
Mam tez inne wydatki – np. Kupno za 30 lat mieszkania. Chyba, ze kolejnego faceta znajdę z mieszkaniem. Wtedy mogę zacząć myslec o terapii.
Oczywiscie. Tylko jak juz pisalam – chwilowo nie mam na to srodkow. Teraz, powiedzmy, w sytuacji kryzysowej moglabym wybuchnąć (jestem choleryczka :p) i to mogloby przekreslic caly zwiazek, bo mezczyzna by stwierdził ze nie chce kontynuowac. Wszystko byloby stracone.
Gdyby zaś taka sytuacja miała miejsce po slubie (a zatem facetowi by na mnie zalezalo, a dodatkowo nie moglby tak latwo mnie zostawic) – wtedy mogę iść na terapię, bo przynajmniej jeden z moich aspektow zycia jest ustabilizowany.
No i nie wiem jak bym teraz (nie mieszkajac w domu rodzinnym) zareagowala na sytuację kryzysowa, bo takowej jeszcze nie mialam.
Mam tez inne wydatki – np. Kupno za 30 lat mieszkania. Chyba, ze kolejnego faceta znajdę z mieszkaniem. Wtedy mogę zacząć myslec o terapii.
Tak, tak, a jakby ten nowy facet był to byś powiedziała, że już Ci terapii nie trzeba. Typowe odwlekanie 😉
Przynajmniej odpadlby aspekt finansowy, bo to co teraz wydaję na pokój to przeznaczylabym na psychologa. W sumie to wlasnie to przewazylo za tym, ze wczesniej zrezygnowalam – wiecznie stresowalam się pieniędzmi, co moim zdaniem nie jest dobre.
Moja szklana kula widzi u Ciebie elementarny brak poczucia bezpieczeństwa, jako problem główny – ten aspekt nie powinien zależeć od pieniędzy, ślubów i facetów. Przynajmniej gdy rozwój jako dziecka jest prawidłowy.
A od czego? :>
Brak zaburzeń osobowości, dojrzałość emocjonalna, ustabilizowana samoocena i wiara w siebie.
Oczywiscie. Tylko jak juz pisalam – chwilowo nie mam na to srodkow. Teraz, powiedzmy, w sytuacji kryzysowej moglabym wybuchnąć (jestem choleryczka :p) i to mogloby przekreslic caly zwiazek, bo mezczyzna by stwierdził ze nie chce kontynuowac. Wszystko byloby stracone.
Gdyby zaś taka sytuacja miała miejsce po slubie (a zatem facetowi by na mnie zalezalo, a dodatkowo nie moglby tak latwo mnie zostawic) – wtedy mogę iść na terapię, bo przynajmniej jeden z moich aspektow zycia jest ustabilizowany.
No i nie wiem jak bym teraz (nie mieszkajac w domu rodzinnym) zareagowala na sytuację kryzysowa, bo takowej jeszcze nie mialam.
Nie dość że to kłamstwo, to jeszcze zatajenie problemów psychicznych, zaburzeń osobowości, jest podstawą do unieważnienia małżeństwa. O zgrozo robą tak i kobiety i mężczyźni. straszne
Ja bym jednak wolała wziac slub kiedy jest sielanka. Obawiam sie zeze facet by się wymiksowal kiedy zobaczylby jak potrafię reagowac na sytuacje stresowe i Kryzysowe.
A może wcale nie chodzi o „sielankę” tylko o umiejętność rozmowy i przechodzenie przez problemy, które są czy jest nam dobrze czy nie. A czy po wystąpieniu danego problemu nadal będzie ta „sielanka” to tylko zależy od obu stron. Czy warto stawiać warunki, sądzę, że tak np. praca, należy wymagać od partnera aby pracował, ale nie dlatego że ma zafundować jakieś korzyści materialne tylko dlatego aby nie popaść w depresję i stagnację z powodu długotrwałego bezrobocia. W trakcie szukania pracy przez partnera/współmałżonka nie powinno się go porównywać do kogokolwiek (zwłaszcza do innych mężczyzn jeżeli chodzi o chłopaka/męża, czy do innych kobiet jeżeli chodzi o żonę/dziewczynę), bo jego predyspozycję są indywidualne, i takie porównywanie zawsze irytuje, a czasami zwyczajnie boli. A takie porównywanie nie jest ani miłe, ani dobre.
Warunek uprawiania seksu w związku nigdy nie może być kartą przetargową (ani wykorzystywana przez mężczyzn, ani przez kobiety), chyba, że mówimy o sponsoringu, czy prostytucji (a na to trzeba zgody obu stron i jasnego postawienia sprawy). Zresztą współżycie jest to indywidualna sprawa każdej pary/małżeństwa, i składa się na to wiele czynników, na pewno warto rozwiać o swoich oczekiwaniach i potrzebach, oraz trzeba się szanować nawzajem, bez tego żaden związek nie ma przyszłości.
„Jeżeli efekt będzie poprawny to czemu nie. Z resztą, to nie moja wina ze jeżeli ktos mnie traktuje źle to ostatnie o czym marzę to seks z nim. To jest coś naturalnego, a nie wymuszonego. Gdybym miała ochotę na seks to bym go uprawiala pomimo zlych relacji w zwiazku”
Ale jaki cudem efekt moze byc poprawny. Co rozumiesz przez taki poprawny efekt? No chyba ze myslisz tylko wyłącznie zeby tobie było dobrze. poza tym co zrobił ze traktuje cię źle? że nie spełnia twoich zachcianek?
Te argumenty ktore podał wcale nie sa od czapy. Oczywiscie może klamać ale równie dobrze moze mówić prawdę. I trzeba ze soba w pierwszej kolejności rozmawiac aby to wiedzieć
„Ja bym jednak wolała wziac slub kiedy jest sielanka. Obawiam sie zeze facet by się wymiksowal kiedy zobaczylby jak potrafię reagowac na sytuacje stresowe i Kryzysowe. Czyli stracilabym x czasu a nic nie zyskała w dluzszej mecie.”
No to pieknie chcesz usidlić gościa nie pokazując mu jaka naprawdę jesteś. Po co ci taki związek? W zyciu wystepuja problemy i trzeba sie poznać także w sytuacjach kryzysowych a nie pakować w sluby jak jest sielanka a później to rozwód i żale ze zostawił.
@redpiller juz pokrótce opisywal wszystko w komentarzach. W skrócie – jest to (moim zdaniem) mało 'przyszlosciowy' i calkiem 'luzny' zwiazek, polegający na spotkaniu sie na kilka godzin tygodniowo (on sporo pracuje i ma swoje inne zajecia), żeby miło spedzic czas. Mi niestety taki stan rzeczy nie zbyt odpowiada, bo w ten sposób mogę zostać 'silną niezależną' 30-latką. A tego bym nie chciala. Chciałabym być dla mężczyzny wazna i wyjatkowa, a nie traktowana jak zwykly dodatek do życia. W skrocie oczywiscie.
Nie chce 'usidlic' i nie chcę dla niego zle. Oczywiscie ze gdybym byla straszną zołza w przypadku problemów, to sama bym sie wzięła za siebie dlai wspolnego dobra.
No to jak ci ten zwiazek nie odpowiada to po co w nim tkwisz? Jesli rzeczywiście prawdą jest że uważasz że ten związek „nie rokuje” i nadal w nim pozostajesz to oszukujesz tego faceta (skąd wiesz ze on nie mysli o nim powaznie powiedział to czy jak?)
poza tym przy kazdym zdroworozsądkowym facecie będzie tak samo poniewaz ty stawiasz tylko własne potrzeby jako najwazniejsze. Do czego potrzebny ci ten ślub?
„Gdyby zaś taka sytuacja miała miejsce po slubie (a zatem facetowi by na mnie zalezalo, a dodatkowo nie moglby tak latwo mnie zostawic ..”
Chcesz zeby był z toba na siłę żebys mogła jego kosztem sie ustawić w zyciu. Myślisz ze zawsze slub oznacza że mu zależy? A zadaj sobie pytanie Czy tobie zależy i z jakich powodów?
To tez bylo juz rozwijane.
Skoro i tak źle się w tym zwiazku czuję to mogę spróbować innych metod 'motywacji' faceta, bo nic nie tracę.
A coco do tego czy mu zalezy – jezeli on pracuje duzo i nie mama dla mnie czasu- to raczej mu nie zalezy.
Zeby miec kogos bliskiego i zalozyc rodzine?
Nie na sile, nie ustawic się w zyciu.
I cóż, myślę ze jezeli nie przykladam mu pistoletu do glowy i nie zmuszam doo slubu – to tak, zalezy mu.
„Skoro i tak źle się w tym zwiazku czuję to mogę spróbować innych metod ‘motywacji’ faceta, bo nic nie tracę.
A coco do tego czy mu zalezy – jezeli on pracuje duzo i nie mama dla mnie czasu- to raczej mu nie zalezy.”
Ale to nie są metody motywacji tylko szantażu. A poza to jakies testy chcesz na nim trenować? Jak to nic nie tracisz? Tracisz szansę na związek. Myślisz ze zastosujesz te same metody za kolejnym razem i nagle się uda. To nierealne chyba że trafisz na zaburzonego faceta no ale wtedy ten związek tez bedzie nieudany
Skąd to założenie ze jak ktoś duzo pracuje to mu na związku nie zalezy? Czy wy w ogóle ze sobą rozmawiacie?
Chcesz ślubu żeby założyć rodzinę? Ale to wymaga gruntownego poznawania się, a nie ze ty masz taka potrzebę
To nie jest motywacja, lecz manipulacja. Próba wymuszenia tego, czego Ty chcesz. Co za tym idzie – nie akceptujesz jego, tylko to, co Ci daje i ma dać. On tego nie chce.
a przy okazji mieć dzieci i zafundować im piekło, bo po ślubie i zafundowaniu sobie dziecka (pewnie dziecko też będzie kartą przetargową aby mąż jednak został) hamulce puszczą, sielanka się skończy i zacznie się. Straszna i smutna wizja bo tak jest w wielu parach/małżeństwach.
No właśnie dzisiejsze małżeństwa to tragedia. Moim zdaniem bierze się to z frustracji współczesnych kobiet które mają nie z tej ziemi oczekiwania najczęściej nie spełnione, no a później biorą co się trafi i niedojrzałości dzisiejszych facetów tzw. pantofli dla których kobieta jest sensem ich życia, a później okazuje się dopiero jaki „koń jest” naprawdę.
Niestety najgorsze jest to że tacy ludzie wychowują zazwyczaj zaburzone dzieci
Ja bym tego nie zwalała tylko na kobiety, raczej na brak umiejętności rozmowy między ludźmi.
ja nie zwalam tego wyłącznie na kobiety Zresztą o tym też napisałem. Ale tez nie oszukujmy się. To kobiety wybierają a w związku z tym ponosić tez muszą większą odpowiedzialność w tym zakresie Kobiety mają duży wpływ na zachowania facetów
jakoś nie zauważyłam 🙂 to raczej mężczyźni jak już coś to lgną do najładniejszych (niekoniecznie najmądrzejszych) dziewczyn a potem wszystkim dziewczynom się obrywa :*. Odpowiedzialność to spoczywa na każdej dorosłej osobie 🙂 nie ma większej czy mniejszej odpowiedzialności, chyba, że ktoś wyłącza myślenie, ale wtedy to i tak przede wszystkim sam ponosi tego konsekwencje,
Nie zrozumiałaś mnie. Pewnie że każdy odpowiada sam za swoje wybory.
Ale w relacjach damsko męskich (w sensie wyboru partnera do związku, miłości seksu) to decyzja kobiety jest ważniejsza.
„Wszyscy” by chcieli decydować ale najlepiej nie patrząc na drugą stronę każdej decyzji jaką jest odpowiedzialność. Dobrze to chociażby widać w dzisiejszej polityce.
A przechodząc na płaszczyznę związkową to cóż z tego ze faceci lgną do atrakcyjnych kobiet, ale to decyzja tych kobiet jest istotna czy na to pójdą. Dlatego w tym znaczeniu to one w większym stopniu odpowiadają.
I dlatego „ściąganie” z nich tej odpowiedzialności uczy je egoizmu.
Z kobiet robi się dzisiaj wieczne ofiary pokrzywdzone jak nie wychodzi im w ich związkach, użalanie się nad samotnymi matkami hołdowanie wyłącznie instynktom, gadanie o jakimś tam kryzysie męskości i tego typu bzdury
Przecież to wybory tych kobiet doprowadziły je do tego ze są samotnymi matkami, albo 30 lub 40 a nawet 50 letnimi kobietami z przekręconym licznikiem które wiecznie poszukują tego wymarzonego.
Dlatego tu nie ma znaku równości bo jeśli mamy plagę zaburzonych emocjonalnie kobiet to skutkiem jest albo pantoflarstwo facetów albo singielstwo.
Ale w relacjach damsko męskich (w sensie wyboru partnera do związku, miłości seksu) to decyzja kobiety jest ważniejsza.
Nie, jeżeli mężczyzna się nie zainteresuje daną kobietą to ta kobieta nie ma wyboru, wybór jest wtedy gdy na do danej kobiety staruje więcej niż jeden kandydat, a takich kobiet jest niewiele (jest to nieliczny % wszystkich kobiet).
I dlatego “ściąganie” z nich tej odpowiedzialności uczy je egoizmu.
uczyć egoizmu może „nie ściągnie” odpowiedzialności, a raczej pobłażanie ślicznotkom ich wybryki bo są miłe, bo rozczulają bo są kochane, a obrywają „normalne” kobiety, bo mężczyźni po takich związkach są wrakami (w sumie to się nie dziwie, kobiety po niektórych mężczyznach czują się tak samo).
Z kobiet robi się dzisiaj wieczne ofiary pokrzywdzone jak nie wychodzi im w ich związkach, użalanie się nad samotnymi matkami hołdowanie wyłącznie instynktom, gadanie o jakimś tam kryzysie męskości i tego typu bzdury
Rozumiem, że jesteś samotnym rodzicem i borykasz się z takim problemem? Czy tylko „oceniasz” kobiety, które są samotnymi matkami? Wrzucasz tu wszystkie kobiety, rozwódki, panny z dzieckiem, wdowy, itp. a każda ma inną historię 😉
Przecież to wybory tych kobiet doprowadziły je do tego ze są samotnymi matkami, albo 30 lub 40 a nawet 50 letnimi kobietami z przekręconym licznikiem które wiecznie poszukują tego wymarzonego.
Zawsze jest decyzja, ale nie pomijaj chorób w tym psychicznych(również nałogów)/zdarzeń losowych/wypadków/śmierci ojca tegoż dziecka (szersza perspektywa 😉 ).
Aby urodziło się dziecko trzeba decyzji obojga ludzi (chyba, że jest to gwałt na mężczyźnie (podanie pigułki gwałtu itp.) wtedy możemy mówić o braku z jego strony odpowiedzialności).
Dlatego tu nie ma znaku równości bo jeśli mamy plagę zaburzonych emocjonalnie kobiet to skutkiem jest albo pantoflarstwo facetów albo singielstwo.
Jest równość, a na zaburzenia osobowości częściej cierpią mężczyźni o czym świadczą statystyki samobójstw.
Jeżeli jesteśmy zdrowi psychicznie to odpowiedzialność spoczywa po równi na kobiecie i mężczyźnie, i nie ma co przerzucać piłeczki, czy kogokolwiek usprawiedliwiać.
Nie, jeżeli mężczyzna się nie zainteresuje daną kobietą to ta kobieta nie ma wyboru, wybór jest wtedy gdy na do danej kobiety staruje więcej niż jeden kandydat, a takich kobiet jest niewiele (jest to nieliczny % wszystkich kobiet).
I co z tego. Ostateczny głos ma kobieta bo do was się podchodzi, a wy tylko wybieracie z puli.
pobłażanie ślicznotkom ich wybryki bo są miłe
Uwolnione zostały wszelkie ludzkie instynkty. Czy to mężczyznom czy kobietom którzy są ładni wybacza się więcej, a że jest więcej ładnych kobiet niż ładnych mężczyzn to wam więcej uchodzi na sucho.
Wrzucasz tu wszystkie kobiety, rozwódki, panny z dzieckiem, wdowy, itp. a każda ma inną historię
Jedne mają inną historię, a drugie mają taką historię że wybrały źle faceta i winią o to wszystkich tylko nie siebie. Procent śmierci, wdów jak jakaś kobieta zostaje samotną matką w wieku naście czy nawet 30 parę lat to nic o czym warto wspominać. Zdecydowana większość samotnych matek to zaburzone panienki, mizoadnryczki, gówniary. Nie umiały wybrać faceta, nie umiały zrobić tak, by on nie odszedł, nie umiejąrozwiązywać problemów. I społeczeństwo jeszcze się rozczula nad nimi.
perspektywa ).
Aby urodziło się dziecko trzeba decyzji obojga ludzi
Tylko w normalnych związkach. W nienormalnych decyzja jest zawsze kobiety, bo nawet może wrobić w dziecko i facet nie ma nic do gadania.
Jest równość, a na zaburzenia osobowości częściej cierpią mężczyźni o czym świadczą statystyki samobójstw.
Styatystyki samobójstw świadczą o tym, że jest duża presja na mężczyzn, za mało empatii, zbyt małe zainteresowanie naszymi problemami. Kobiety zdecydowanie częściej trafiają do psychiatrów i terapeutów. Poza tym myślę, że dużo ważniejsze jest to kto nie zabija się, kto nie trafia do psychiatrów, a kto sprawia, że inni musząsię zabijać i trafiać do psychiatrów. Ci są na wolności, w tym wiele kobiet o których nie można powiedzieć złego słowa.
Jeżeli jesteśmy zdrowi psychicznie
Każdy się może za kogos takiego uważać
„Nie, jeżeli mężczyzna się nie zainteresuje daną kobietą to ta kobieta nie ma wyboru, wybór jest wtedy gdy na do danej kobiety staruje więcej niż jeden kandydat, a takich kobiet jest niewiele (jest to nieliczny % wszystkich kobiet).”
Zupełnie się z tym nie zgadzam. Dziś nawet przeciętna kobieta ma wielu adoratorów i ma zazwyczaj bardzo zawyżona samoocenę. Nie przypadkiem mówi się o regule 80/20
„uczyć egoizmu może “nie ściągnie” odpowiedzialności, a raczej pobłażanie ślicznotkom ich wybryki bo są miłe, bo rozczulają bo są kochane, a obrywają “normalne” kobiety, bo mężczyźni po takich związkach są wrakami (w sumie to się nie dziwie, kobiety po niektórych mężczyznach czują się tak samo).”
Dziś pobłaża się prawie wszystkim kobietom,a o wejściu w relację decyduje ostatecznie kobieta.
„Zawsze jest decyzja, ale nie pomijaj chorób w tym psychicznych(również nałogów)/zdarzeń losowych/wypadków/śmierci ojca tegoż dziecka (szersza perspektywa ).
Aby urodziło się dziecko trzeba decyzji obojga ludzi (chyba, że jest to gwałt na mężczyźnie (podanie pigułki gwałtu itp.) wtedy możemy mówić o braku z jego strony odpowiedzialności).”
Przypadki o ktorych mówisz zdarzają się oczywiście, ale nie o nie tu chodzi. Większość samotnych matek jest samotna bo dokonała wyboru niewłaściwego partnera dlatego bo taki je wtedy kręcił i słusznie ponoszą tego konsekwencje. Często później szukają frajera który zaopiekuje się nią i dzieckiem wciskając mu kit że będą go kochać.
„Jest równość, a na zaburzenia osobowości częściej cierpią mężczyźni o czym świadczą statystyki samobójstw”
Nie ma równości w tym znaczeniu o którym już pisałem tzn wyboru partnera. kobiety przy tym wyborze kierują się najczęściej własną naturą emocjami często wybierając tzw bad boyów, albo chcą się łatwo ustawić w życiu kosztem faceta. A później często płaczą i odgrywają ofiary że zostały skrzywdzone A samobójstwa facetów są częstsze to fakt. faceci po prostu muszą włożyć znacznie więcej wysiłku aby osiągnąć sukces w życiu na wielu płaszczyznach Kobiecie bardzo często wystarczy że jest kobietą i to wcale nie musi być jakąś super laską.
To chyba nie do końca żyję w tym samym społeczeństwie co Ty 🙂 ja z kolei zauważam, że mężczyźni mają łatwiej, lepiej płatne prace, za sam fakt że są mężczyznami, więcej kierowniczych stanowisk jest zajmowanych przez mężczyzn, a Ci częściej wybierani bad boye to też mężczyźni, czyli sam sobie zaprzeczasz 🙂
lepiej płatne prace, za sam fakt że są mężczyznami
Naprawdę sądzisz, że mężczyzna rodzi się z penisem i dlatego dostaje fajnie płatną pracę? Nic od siebie nie wnosi, nie uczy się, nie haruje, nie bierze nadgodzin, nie ryzykuje tylko dostaje? Taki socjal? Czy Ty jesteś feministką, czy kryptofeministką? Bo to jest straszne w co wierzysz, w ten raj dla mężczyzn którego nie ma i nigdy nie było.
więcej kierowniczych stanowisk jest zajmowanych przez mężczyzn
No i co z tego? To nadal nie zmienia faktu, że jest to mały procent mężczyzn, którzy mają takie cechy charakteru, tyle wnieśli wysiłku, że się tam dostali. Nikt ci nie zabrania tak samo harować jak ci faceci. Zamiast się użalać to pracuj i się ucz. Tak samo 3/4 bezdomnych to mężczyźni, więcej wypadków w pracy nas tyczy w tym śmiertelnych, praktycznie zawsze dzieci są przyznawane matkom po rozwodzie z urzędu, kobiety mają masę programów socjalnych dla siebie, kobiety są łagodniej traktowane, czasem wręcz jak dzieci. Żyjemy krócej, pracujemy ciężej, dłuższy wiek emerytalny, częściej chorujemy, nie możemy okazywać słabości, uzależniamy się, zabijamy częściej, no i musimy słuchać, że mamy łatwiej, bo kobiety to zawsze mają gorzej i chcą być cały czas na świeczniku.
Ci częściej wybierani bad boye to też mężczyźni, czyli sam sobie zaprzeczasz
Niby w czym? To głupota kobiet, że takich wybierają a potem narzekają i jeszcze starają się wmówić, że tacy są mężczyźni, a nie wybrana grupa, która akurat je podnieca.
I co z tego. Ostateczny głos ma kobieta bo do was się podchodzi, a wy tylko wybieracie z puli.
Wojtek, ale to Ty wybierasz do której dziewczyny chcesz podejść, Ty pierwsze decydujesz, że ta Ci się podoba nie inna 🙂 a że podobają Ci się „niewłaściwe” to masz pretensję do wszystkich kobiet,
Uwolnione zostały wszelkie ludzkie instynkty. Czy to mężczyznom czy kobietom którzy są ładni wybacza się więcej, a że jest więcej ładnych kobiet niż ładnych mężczyzn to wam więcej uchodzi na sucho.
To samo mogę powiedzieć o mężczyznach, już sam fakt że ktoś jest mężczyzną ma łatwiej niż kobieta, zwłaszcza w zawodach technicznych, z czym się spotkałam,
Jedne mają inną historię, a drugie mają taką historię że wybrały źle faceta i winią o to wszystkich tylko nie siebie. Procent śmierci, wdów jak jakaś kobieta zostaje samotną matką w wieku naście czy nawet 30 parę lat to nic o czym warto wspominać. Zdecydowana większość samotnych matek to zaburzone panienki, mizoadnryczki, gówniary. Nie umiały wybrać faceta, nie umiały zrobić tak, by on nie odszedł, nie umiejąrozwiązywać problemów. I społeczeństwo jeszcze się rozczula nad nimi.
Twoje nic, oznacza, że moje wdowieństwo dla mężczyzn „nic” nie znaczy, a samotne wychowywanie dziecka z tego powodu jest „niczym”. Jak myślisz czy to Twoje „nic”, jest tym samym dla mnie? Ech i nawet nie warto o tym wspominać, mężczyźni po Twojej wypowiedzi zakładam, że jesteś do tego inteligentny i wykształcony, i szczycisz się mianem dobrego człowieka).
Tylko w normalnych związkach. W nienormalnych decyzja jest zawsze kobiety, bo nawet może wrobić w dziecko i facet nie ma nic do gadania.
Dlatego warto dwa razy zastanowić się jaką dziewczynę to Ty wybierasz i do której podejdziesz aby ją poderwać. Bo pierwsza decyzja należy do Ciebie.
Jeżeli jesteśmy zdrowi psychicznie
Każdy się może za kogos takiego uważać
Jak ktoś czuje, że jest coś nie tak to powinien dla swojego dobra iść do specjalisty, od tego oni są. A statystyki pokazują, że jest ogromny problem.
a że podobają Ci się „niewłaściwe” to masz pretensję do wszystkich kobiet,
Gdzie te pretensje do wszystkich kobiet mam? Gdzie to pisałem? Co to za pierdoły wypisujesz? Nic dziwnego, że w technicznych zawodach masz problem bo ty nawet logicznie nie myślisz.
Podsumowując. Raz nie udało ci się dostać na dane stanowisko, bo woleli młodego do przyuczenia i prawdziwie powiedzieli, że kobiety robią dużo problemów w pracy (może tak pretensje do swoich koleżanek po płci?), więc uznajesz po tym doświadczeniu, że wszelacy mężczyźni mają łatwiej. A jakby tak jeden czy drugi mężczyzna miał trudniej w danym miejscu pracy to jak byś sobie to wytłumaczyła? Jest tona zawodów i sfer w których kobiety są bardziej chwalone, częściej zatrudniane itd. Często nawet nie mają żadnych umiejętności, a dostają fajne pieniądze…
Druga rzecz. Poznałaś jakichś tam kłamców z jednego środowiska, aby dostać seks i teraz za każdym razem gdy kobieta się żali mówisz, że ten czy tamten to na pewno kłamca i manipulator?
Wszystko oceniasz przez wąski pryzmat doświadczeń i też wcale nie bierzesz za to odpowiedzialności, której wymagasz od innych…
RedPillerPL
Podsumowując kobiety tak jak mężczyźni nie mają lekko, zależy z której perspektywy się patrzy, 🙂 kolejny raz nie opublikowałeś mojego komentarza gdzie napisałam, że mam dobrą pracę, w której się odnajduję, i dlaczego 🙂
Gdyby nie przepisy prawne to zakładam, że kobieta zaraz po zajściu w ciąże by była zwalniana z oszczędności w firmie (a wtedy jej mąż/partner by miał jeszcze gorzej bo by musiał sam ich wszystkich utrzymać), na szczęście prawo jest takie jakie jest. Kobiety częściej chodzą na L4 z powodu choroby dziecka, częściej pozostają w domu po macierzyństwie, częściej mają trudności ze znalezieniem pracy z powodu prawdopodobieństwa zajścia w ciąże. To są fakty, nie jest to nic niezwykłego, można się z tym nie zgadzać lub przyjąć jako zło konieczne. W przeciętnej rodzinie z trójką dzieci to mąż zarabia a żona pracuje od ciąży do ciąży, dobrze jak uda jej się znaleźć pracę aby w okresie macierzyństwa miała świadczenie płatne z ZUS, bo firma na 100% nie przedłuży umowy jeżeli nie ma takiego przymusu (aktualnie do chwili rozwiązania ma obowiązek przedłużenia umowy, potem ZUS wypłaca świadczenie ok 1tys. to starcza na utrzymanie dziecka). I czy to wina kobiety, że ma dzieci i nie robi kariery zawodowej, a może wina męża, że postarali się o kolejne dzieciątko 🙂 przecież tak funkcjonuje wiele małżeństw 🙂 I tak mężczyźni jako potencjalni pracownicy są milej widziani bo nie zjadą w ciąże, a nawet jeżeli będą mieli dziecko to matka dziecka się nim będzie zajmować. Czy ja Wam muszę takie oczywiste rzeczy tłumaczyć 🙂 ???? I zakładanie rodziny to właśnie decyzja, że godzę się na taki stan rzeczy, że jako kobieta będę w gorszym położeniu na ryku pracy itp. Jednak na drugim biegunie jest rodzina, dzieci, życie nie da się tego przeliczyć na czysto materialne dobra 🙂
Naprawdę sądzisz, że mężczyzna rodzi się z penisem i dlatego dostaje fajnie płatną pracę? Nic od siebie nie wnosi, nie uczy się, nie haruje, nie bierze nadgodzin, nie ryzykuje tylko dostaje? Taki socjal? Czy Ty jesteś feministką, czy kryptofeministką? Bo to jest straszne w co wierzysz, w ten raj dla mężczyzn którego nie ma i nigdy nie było.
Nie jestem feministką, przynajmniej nie taką z marszów bo mi z nimi nie po drodze (za bardzo lubię dzieci, również te nienarodzone i lubię Was mężczyzn, bo z Was fajne chłopaki, choć czasami to „głupoty” gadacie 😉 ), a piszę tak bo sama doświadczyłam dyskryminacji zwłaszcza ze względu na płeć, najlepszy był tekst „o właśnie szukam pracownika, szkoda, że nie jest Pani mężczyzną od razu byśmy podpisali umowę, ale kobieta jest nam nie potrzebna” i nie chodziło o budowę, nawet nie o diagnostykę samochodową a o reklamę ;), niedawno chłopak z firmy logistycznej pisał, że polityka firmy jest taka iż wolą zatrudnić Ukraińców niż kobieta, mniej problemów (nic nie mam do obcokrajowców, niech pracują, ale szkoda mi że pracodawca woli ich niż mnie, pewnie to dlatego, że młoda jestem, jeszcze się zakocham, mąż, ciąża, L4 na dziecko, na siebie itp. ot życie;) )
No i co z tego? To nadal nie zmienia faktu, że jest to mały procent mężczyzn, którzy mają takie cechy charakteru, tyle wnieśli wysiłku, że się tam dostali. Nikt ci nie zabrania tak samo harować jak ci faceci.
Kiedyś rozmawiałam ze starszym panem, który zatrudniał znajomego mi dyrektora „a była taka kobietka, nawet miała lepsze papiery, no ale chłopak, młody niech się wykaże. Wzięliśmy jego, już jest zatrudniony wice dyr. Zgadnij kto kolejny mężczyzna :)”. I tak, na rozmowie kwalifikacyjnej mężczyźni mają lepiej za sam fakt bycia facetem 🙂 czy z tego powodu mam popaść w czarną rozpacz, nie jakoś sobie radzę, pracę mam mniej płatną, gdybym była mężczyzną pewnie zarabiałabym już dwa razy więcej, ale to tylko dlatego, że miałabym lepsze predyspozycję, 😉 (choć nie narzekam, bo wiesz jako kobieta mam inne priorytety niż zarabianie kasy, liczy się stabilizacja, możliwość wychowania dziecka, jako samotna mam nie korzystam z „socjale” bo mi się nie należy, bo pracuję, bo sobie radzę 🙂
Niby w czym? To głupota kobiet, że takich wybierają a potem narzekają i jeszcze starają się wmówić, że tacy są mężczyźni, a nie wybrana grupa, która akurat je podnieca.
I właśnie to Ci się staram powiedzieć, że macie tak samo z kobietami, wybieracie/podrywacie nie te dziewczyny, a te uczciwe i normalne obrywają za całe zło świata 😉
no chyba rzeczywiście nie zyjesz w świecie realnym. Co do tych bad boyów i pracy facetów to wyjaśnił ci już Wojtek więc nie będę powtarzał
Dziwna logika gdzie to moje zaprzeczanie sobie?
„Wojtek, ale to Ty wybierasz do której dziewczyny chcesz podejść, Ty pierwsze decydujesz, że ta Ci się podoba nie inna a że podobają Ci się „niewłaściwe” to masz pretensję do wszystkich kobiet”
A skąd facet ma wiedzieć w momencie podejścia czy kobieta jest „właściwa”? Przecież nie jest zazwyczaj jasnowidzem. A poza tym skoro mamy dziś tak dużo problemów związkowych to chyba tych „niewłaściwych” jest masakrycznie dużo Przecież w sensie związkowym ta decyzja faceta jest mało znacząca w stosunku do decyzji jaka podejmie kobieta. To ona ostatecznie zadecyduje czy wejdzie w związek z facetem a tym samym czy związek powstanie. Czyli to jej kryteria doboru partnera będą decydujące. Czego tu nie rozumiesz? Poza tym tu działa reguła 80/20 uwolnienie instynktów, co daje przewagę kobietom jeśli idzie o wybór partnera. jak myślisz dlaczego to kobiety pierwsze nie wychodzą z inicjatywą? Pytanie retoryczne a odpowiedź po utraciłyby władzę nad facetem i jeszcze naraziłyby się na odrzucenie a tego kobiety nie znoszą jak diabeł święconej wody.
Tau35 nie zam tej zasady 🙂
a w przełożeniu na mężczyzn i kobiety i uwalnianiu instynktów tym bardziej, jak masz czas to mi to wyjaśnij na kobietach i mężczyznach 🙂
Sama definicja dotyczy zasobów i ekonomi, to wyjaśnij mi czym są zasoby tylko zakładamy, że nie chodzi o aspekt materialny bardziej uniwersalny i społeczny?
Wszystkie wyjaśnienia znajdziesz choćby tu na stronie a w skrócie kobietom podoba się max 20% facetów i nawet z tych 20% nie wszyscy mogą liczyć na udany związek Kobiety z natury są hipergamiczne a faceci poligamiczni. W kulturze wolności seksualnej chyba jest jasne co to oznacza.
A co oznacza kultura wolności seksualnej? Jak dla mnie jest to z natury problemu nie dążenie do tego samo celu kobiet i mężczyzn. I mamy kulturowo problem mężczyźni chcą mieć wiele partnerek seksualnych, kobiety jednego (według zasady hipergamii na tym samym poziomie lub wyższym). Mamy głęboki podział w społeczeństwie i ktoś pójdzie na kompromis, kobiety zgadzając się na bycie partnerkami seksualnymi jedną z wielu, mężczyźni na wierność jednej partnerce seksualnej. Wytłaczamy wyższe uczucia, uwsteczniamy się opieramy społeczeństwo na instynktach zwierzęcych.
No właśnie dzisiaj mam do czynienia z uwolnieniem instynktów I zwalnianiem z odpowiedzialności. Tak funkcjonuje to współczesne społeczeństwo.
A ponieważ w tym zakresie to kobiety mają przewagę to ich instynkty są ważniejsze z punktu widzenia natury to efekt jest jaki wszyscy widzimy. W skrócie próbowałem ci wyjaśnić czym jest ta reguła 80/20 i tym samym dlaczego decyzja kobiety w sensie związkowym jest ważniejsza.
Z tym że sprowadzenie ludzi wyłącznie do sfery instynktów jest niekorzystne zarówno dla kobiet jak i facetów ponieważ większość kobiet nie jest w stanie trafić na ten top 20 i ewentualnie musiałaby zgodzić się na bycie jedną z wielu a z kolei większość facetów musiałaby zadowolić się wyłącznie pozycją dostarczycieli dóbr wychowawców nie swoich dzieci itd
Taki schemat naturalny nie może funkcjonować prawidłowo w obecnym społeczeństwie
Dlatego kulturowo wprowadzono małżeństwa monogamiczne i na nich budowano rodziny Pozwalały one na realizację instynktów naturalnych przy jednoczesnym ich powściąganiu. Ale aby to działało potrzebni są oprócz kulturowych narzutów dojrzali emocjonalnie ludzie a zwłaszcza kobiety bo jednak to ich wybór będzie kluczowy.
Czyli nie wyjaśnisz mi, ok sama poszukam, to będę mogła się do tego tematu odnieść.
ja z kolei zauważam, że mężczyźni mają łatwiej, lepiej płatne prace, za sam fakt że są mężczyznami, więcej kierowniczych stanowisk jest zajmowanych przez mężczyzn, a Ci częściej wybierani bad boye to też mężczyźni, czyli sam sobie zaprzeczasz
Zapraszam:
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/rownouprawnienie-kobiet-to-dyskryminacja-mezczyzn/
i
https://youtu.be/n-OWvlDwWYs
wypowiedź tego Pana w 1.53 na odpowiedź co do wykorzystywania seksualnego kobiet tłumaczy mi wszystko,
RedPillerPL nie jest to dobry filmik, zobacz jak przyspieszył wypowiedź i nawet nie dał dziewczynie zaprzeczyć.
a przemoc nie dotyczy tylko kobiet, ale i innych mężczyzn przez mężczyzn i dzieci, (ale to nie o tym teraz mowa).
Tak samo jak przemoc tyczy kobiet wobec dzieci, kobiet wobec mężczyzn i kobiet wobec innych kobiet, no ale widzę, że Sylwia Spurek Twoją idolką, która powiedziała, że przemoc ma płeć męską. No bardziej mizoandrycznej wypowiedzi i wybielającej kobiet absolutnie niesprawiedliwie w ostatnim czasie nie było.
RedPillerPL
Chodzi o ten filmik, nie widzisz, że facet mówi mądrze wolno, spokojnie, jest opanowany w 1.53 minucie kobieta mu mówi o przemocy seksualnej a on przyspiesza, aby zaraz znowu mówić wolno spokojnie opanowanie (kiedyś koleżka na dziennikarstwie podokazywała mi jak analizuje się krótkie wypowiedzi w TV, że to trzeba analizować wszytko, ton głosu, wypowiedź, nawet to co w danej chwili jest pokazane na ekranie, kolory, jakie reakcje ma wywołać itp.). Nie chodzi kto wywołuje przemoc, chodzi o jego wypowiedź o dokładny cytat, że to jest „akceptowalne”. To jest straszne, bo przesłanie tego filmiku, nie jest zawarta w niej treść, z którą na dobry sprawę mogę się zgodzić ale podprogowe wychwycenie tego momentu, który jest niespójny z całym filmikiem, i przesłanie filmu jest jedno „przemoc seksualna na zachodzie jest akceptowalna przez społeczeństwo”. Dlatego napisałam, że ten filmik nie jest dobry.
Przemoc między mężczyznami na tle seksualnym występuje częściej niż heteroseksualnym mężczyznom może się wydawać, nawet częściej niż w związkach heteroseksualnych między mężczyzną a kobietą.
No cóż, tą wypowiedzią to udowodniłaś, że nie umiesz słuchać, ze zrozumieniem. On mówi, że akceptowalne przez społeczeństwo jest gadanie, że mamy społeczeństwo patriarchalne zdominowane przez mężczyzn (i to jeszcze do tego złych). I to jest STRASZNE, bo powoduje mizoandrię, a także kult ofiary wśród kobiet, co prowadzi dalej do kłamstw, manipulacji i nieodpowiedzialności.
A takie czepianie się tonu głosu, czy przyspieszenia do mnie nie trafia. Nie znaczy nic. Słowa są ważne, przekaz, kontekst, fakty, tezy, logika.
czytam, może tłumaczenie jest takie, ale jak dla mnie wypowiedź jest jasna. Przekaz jest jasny. Wypowiedź jest stanowcza, podkreślenie gestykulacją rąk. Jak dla mnie jasny przekaz. Nie znam tego Pana więc nie mam odniesienia co do jego wypowiedzi.
czytam, może tłumaczenie jest takie, ale jak dla mnie wypowiedź jest jasna. Przekaz jest jasny. Wypowiedź jest stanowcza, podkreślenie gestykulacją rąk. Jak dla mnie jasny przekaz. Nie znam tego Pana więc nie mam odniesienia co do jego wypowiedzi.
No cóż, przyznać się do błędu nie potrafisz.
Odbiegając od tego co mnie zaniepokoiło w tej wypowiedzi (z czym się nie zgadzasz, ale to wynika że jako mężczyzn patrzysz na całość wypowiedzi ja jako kobieta „czepiam” się szczegółów takie tam różnice wynikające z płci 😉 ale nie chodzi o kłótnie tylko o wymianę zdań, rozmowę, inne spojrzenie na tą samą sprawę co jest właśnie najlepsze przy dwóch osobach, które chcą z sobą rozmawiać 🙂 ) A co do reszty, że społeczeństwo jest patriarchalnie zdominowane przez mężczyzn bo takie było przez wiele stuleci, dziedziczył pierworodny potomek męski, to jeszcze było przyjęte dwa pokolenia temu, a czasami nadal tak jest, a pozostali mężczyźni byli pomijani lub szli na wojnę gdzie przeważnie ginęli (wychodzili z domu, i mieli sobie sami radzić). Jeżeli chodzi o polityków nadal dominują mężczyźni a kobiety na listach są bo „muszą” być. Sama mam koleżanki, z różnych opcji, które pojawiły się na liście wyborczej pro forma, karty rozdają mężczyźni, one są tylko tłem. Jeżeli chodzi o rodziny to zależy kto bardziej dominuje, bo albo mężczyzna przejmuje pałeczkę, albo kobieta, przeważnie ten kto lepiej zarabia. Takiej prawdziwej równości jest mało, bo tego trzeba się nauczyć, dobrze jak ktoś ma odpowiednie wzorce z domu, ale jak tego nie ma to i powiela negatywne zachowania. Rozmawiać też trzeba umieć i nie od razu nie obrażać nikogo tylko starać się zrozumieć jego tok myślenia.
Jest dużo kobiet „polityczek”, których nazwisk nie będę nawet wymieniał co się co 5 sekund kompromitują. Gdyby nie parytety to nie wiem do czego by się nadawały, bo nie powierzyłbym im nawet by mi potrzymały plecak.
Jeżeli chodzi o rodziny to zależy kto bardziej dominuje, bo albo mężczyzna przejmuje pałeczkę, albo kobieta, przeważnie ten kto lepiej zarabia
Skąd taka wiedza? W domach mamy matriarchat. Kobiety rządzą nieoficjalnie, kobiety wydają częściej pieniądze mężczyzn, kobietom należy się dziecko, kobiety nie musza już uprawiać seksu, gotować, sprzątać. Feminizm pozwolił na to. Jakie są obowiązki kobiet? Jakby mężczyźni tak w związkach rządzili… dawno ojciec i mąż stracił autorytet. Dawno temu.
Odbiegając od tego co mnie zaniepokoiło w tej wypowiedzi (z czym się nie zgadzasz, ale to wynika że jako mężczyzn patrzysz na całość wypowiedzi ja jako kobieta “czepiam” się szczegółów takie tam różnice wynikające z płci
Kompletnie rozumiem patrzenie na szczegóły, ale nie jestem za tym, by można było tak jak to zrobiłaś od razu doszukiwać się czegoś złego w mężczyźnie. No i piszesz, że film dobry nie jest, mimo że nawet jakby to miałby 1 błąd, a reszta super. Dlaczego skupiać się na tym 1% i oceniać jako całość? Niemniej i tak żadnego błędu nie było. Samą prawdę Peterson powiedział.
RedPillerPL
Jest dużo kobiet “polityczek”, których nazwisk nie będę nawet wymieniał co się co 5 sekund kompromitują. Gdyby nie parytety to nie wiem do czego by się nadawały, bo nie powierzyłbym im nawet by mi potrzymały plecak.
Wiesz mężczyzn też jest dużo, ale za to znam jednego za którym to strach teczkę nosić, a natomiast za innym to by był zaszczyt. Zależy czego się szuka, to przeważnie się znajduje.
Skąd taka wiedza? W domach mamy matriarchat. Kobiety rządzą nieoficjalnie, kobiety wydają częściej pieniądze mężczyzn, kobietom należy się dziecko, kobiety nie musza już uprawiać seksu, gotować, sprzątać. Feminizm pozwolił na to. Jakie są obowiązki kobiet? Jakby mężczyźni tak w związkach rządzili… dawno ojciec i mąż stracił autorytet. Dawno temu.
Z obserwacji, ale w sumie masz rację częściej kobiety zajmują się dziećmi, kupują im ubrania, robią zakupy do domu (ostatnio dziewczyna w sklepie stwierdziła, że warto mieć paragon aby wytłumaczyć się mężowi na co wydaje się pieniądze, sama zarabia i ciężko fizycznie pracuje, jak myślisz z radością tłumaczyła się, że kupiła potrzebne produkty spożywcze?).
Kompletnie rozumiem patrzenie na szczegóły, ale nie jestem za tym, by można było tak jak to zrobiłaś od razu doszukiwać się czegoś złego w mężczyźnie.
a raczej w stwierdzeniu, „że przemoc jest akceptowalna przez społeczeństwo”, dalej mnie nie rozumiesz, społeczeństwo to kobiety i mężczyźni,
No i piszesz, że film dobry nie jest, mimo że nawet jakby to miałby 1 błąd, a reszta super. Dlaczego skupiać się na tym 1% i oceniać jako całość? Niemniej i tak żadnego błędu nie było. Samą prawdę Peterson powiedział.
bo przez takie błędy zaczynamy „akceptować” coś co nigdy nie może być akceptowalne w żadnej postaci, pod żadnym pozorem a tym czymś jest przemoc, i tak samo dotyczy sytuacji gdzie sprawcami są mężczyźni jak i kobiety. No ale z racji tego, że moja interpretacja wynika z czytania a nie z słownej wypowiedzi mogę być w błędzie czy na pewno autor tych słów dokładnie to miał na myśli, czy zostało to jedynie w taki sposób przetłumaczone. Mam tą świadomość, że przy tłumaczeniach czasami zachodzą błędy interpretacyjne. Dlatego napisałam, że nie znam tego Pana i nie mam odniesienia.
Wiesz mężczyzn też jest dużo, ale za to znam jednego za którym to strach teczkę nosić, a natomiast za innym to by był zaszczyt. Zależy czego się szuka, to przeważnie się znajduje.
Też znam, ale wolałbym przy tej argumentacji przeczytać jak duży jest odsetek bardzo dobrych polityków wśród kobiet. Cały czas się powtarza Margaret Tchather i długo, długo nic.
ostatnio dziewczyna w sklepie stwierdziła, że warto mieć paragon aby wytłumaczyć się mężowi na co wydaje się pieniądze, sama zarabia i ciężko fizycznie pracuje, jak myślisz z radością tłumaczyła się, że kupiła potrzebne produkty spożywcze?
Ich sprawa na co dzielą wydatki, kto co kupuje i co robi, nie? Równie dobrze jak jej nie pasuje ta sytuacja może powiedzieć, by facet kupował i wtedy nie będzie trzeba sprawdzać co się kupuje. My tu postulujemy, żeby mężczyźni też wiedzieli na co idą alimenty, jeśli sami nie mogą nic kupować dziecku tylko cała kasa byłej żonie do ręki. Wolność i swoboda.
a raczej w stwierdzeniu, “że przemoc jest akceptowalna przez społeczeństwo”, dalej mnie nie rozumiesz, społeczeństwo to kobiety i mężczyźni,
Rozumiem, ale tego stwierdzenia tam nie ma, więc dalsza argumentacja jest niedorzeczna. Tłumaczenie jest bardzo dobre.
RedPillerPL
A Szydło to co? :* kobiety to tło w polityce, już pisałam, no ale pewnie to przez ten patriarchat, lub jego brak 😉
Ich sprawa na co dzielą wydatki, kto co kupuje i co robi, nie? Równie dobrze jak jej nie pasuje ta sytuacja może powiedzieć, by facet kupował i wtedy nie będzie trzeba sprawdzać co się kupuje. My tu postulujemy, żeby mężczyźni też wiedzieli na co idą alimenty, jeśli sami nie mogą nic kupować dziecku tylko cała kasa byłej żonie do ręki. Wolność i swoboda.
Ważne są emocje, i to kobiety je częściej widzą i rozumieją, a w związkach damsko – męskich opartych na uczuciach istnieją emocje, w miłości nie da się tylko bazować na logice, jedno z drugim się zazębia. Jeżeli mężczyźni chcą być logiczni to bądźcie, ale pozwólcie kobietom odczuwać emocje (!).
A jeżeli chodzi o ten przykład, przykro by było gdyby ich małżeństwo się rozpadło i doszło do płacenia alimentów, bo jak zawsze najbardziej wtedy obrywają dzieci. Co do alimentów nie mam zdania (znam ojca który płaci 50 zł na dziecko, jak myślisz wystarczy na utrzymanie, ale w sumie dobrze, że płaci bo wychowuj sam synka niepełnosprawnego). W wychowaniu dziecka ojciec jest niezbędny i jeżeli jest choć cień szansy na ratowanie rodziny to warto podjąć trud przynajmniej dla dzieci. Tylko to ma być realne ratowanie rodziny a nie użeranie się z sobą i zwalanie wszystkiego „bo przecież są dzieci”.
A Szydło to co? :* kobiety to tło w polityce, już pisałam, no ale pewnie to przez ten patriarchat, lub jego brak
Jakie są polityczne osiągnięcia Szydło oprócz zapewnienia jej stołka przez partię, plus umiejętność wykonywania poleceń ojca dyrektora? Co zrobiła dobrego politycznie? Co potrafi oprócz zbijania z tropu i owijania w bawełnę, gdy ktoś zada konkretne pytanie na które nie ma wiedzy?
Sugerujesz, że winny jest patriarchat a nie brak kompetencji politycznych u kobiet? To znowu byłoby zachowanie jak feministki, no ale cały czas żyjesz w wyparciu i zaprzeczeniu…
Ja nie znam regulacji prawnych, które zabraniałyby kobietom być dobrymi politykami. Nie ma takich. Kobiety mogą robić to samo co mężczyźni, a na dodatek mają tonę ułatwień. Jeśli pomimo tego nie umieją czegoś zrobić to może warto się zastanowić, czy aby na pewno do tego kobiety się nadają i czy na pewno są na tyle inteligentne. Nikt ich nie ogranicza oprócz własnego umysłu. Ja nie mam na co i na kogo zwalić winy, że nie jestem dobrym politykiem, czy nie mam stanowiska kierowniczego, bo jestem mężczyzną.
Ważne są emocje, i to kobiety je częściej widzą i rozumieją, a w związkach damsko – męskich opartych na uczuciach istnieją emocje, w miłości nie da się tylko bazować na logice, jedno z drugim się zazębia. Jeżeli mężczyźni chcą być logiczni to bądźcie, ale pozwólcie kobietom odczuwać emocje (!).
Emocje są ważne dla dzieci, bo są zafrasowane sobą, cały czas myślą o sobie: czy coś mnie zabolało, czy ktoś mnie skrytykował, czy ktoś mnie pochwali, ile korzyści uzyskam, a ile strat. W związkach są ważne uczucia, ale uczucia buduje się CZYNAMI, a czyny jak są logiczne to i uczucia się pojawią. A jak ktoś całe życie tylko emocjami, a nie rozumie dlaczego tych emocji nie ma, dlaczego powstały, jak rozwiązywać problemy, no to cóż. Pozostaje traktować jak dziecko – przytulać, nie pozwalać wejść na głowę, decydować i nie przejmować się fochami i płaczami. Ja nie pozwoliłbym żeby ktokolwiek kto się kieruje emocjami głównie np był u władzy, bo nie respektowałby niczego oprócz swoich humorów. Szanować należy ludzi z zasadami, które są odłączne od emocji, bo robisz nawet wtedy, gdy coś Cię boli, a nie gdy tylko Tobie jest dobrze. To egoizm.
Dam Ci fajny przykład. Jedziesz samochodem. Musisz dostosować się do praw jezdni. Zawsze możesz kierować się emocjami i powiedzieć, że możesz wyprzedzać na linii ciągłej. Dlaczego? Bo tak czujesz, bo tak. Dostajesz mandat i krzyk do policjanta, że Cię dyskryminuje, atakuje, zły patriarchat… tak to wygląda. Nie. Wszędzie trzeba postępować logicznie, by odnosić sukces.
Nic nie może opierać się na emocjach, nic. Bo emocja raz jest, a potem jej nie ma, a potem ta emocja jest inna. Chaos. A czyny i odpowiedzialność za nie jest stała. Potem się dziwić, że tyle par się rozstaje jak cały czas chcą mieć multum fajnych emocji, a tak się nie da. I na dodatek żądają ich od kogoś innego, co jest NIEMOŻLIWE. Albo mówią, że miłość się kończy tylko dlatego, że im zakochanie opadło, coś na co nie mieli wpływu i jeszcze obwiniają wszystko i wszystkich oprócz siebie.
Nikt wam nie broni czuć emocji, wręcz przeciwnie. To akurat u mężczyzn emocje są zabijane, tak jak i żądanie ich respektowania, tak jak ich okazywanie. Także znowu pudło. Po prostu u mnie nie ma tak, że mnie się przekonuje emocjonalnymi argumentami, bo byłbym skrajnym lewakiem, czyli idiotą bez refleksji, rozsądku i tak dalej. Współczułbym nawet tym, którzy mi szkodzą, a zagraliby ofiary. Łatwo też byłoby mną manipulować, gdyby tylko emocje się liczyły. Ale tak to nie działa. Logika to jest wyraz intelektu, nie widzę powodów, by nie uważać jej za coś dobrego.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Logika
Poczytaj sobie choć to. Tak mówisz o tym zrozumieniu, a logika pomaga jasno formułować myśli. Więc może jak nie jesteś rozumiana, to trzeba się zastanowić?
Tylko to ma być realne ratowanie rodziny a nie użeranie się z sobą i zwalanie wszystkiego “bo przecież są dzieci”.
No i zgoda. Widzisz, czasem się zgadzamy. Ale tu też warto podkreślić, że te zdanie nie powinno wynikać z emocji, a z wiedzy:
– bo dzieci z rozbitych rodzin gorzej sobie radzą, mają niską samoocenę, wpadają w konflikty z prawem, popełniają samobójstwa itd.
– bo dzieci z toksycznych rodzin w ktorych nie ma miłości mają nie mniejsze problemy
Na to są badania i na to są statystyki.
Sugerujesz, że winny jest patriarchat a nie brak kompetencji politycznych u kobiet?
Nie sugeruję, pisałam że kobiety w polityce tworzą tło, a jeżeli chodzi o politykę to uważam ją za grę pozorów, dominację, dążenie do władzy, układy i o samej polityce nie mam dobrego zdania, i nie chodzi mi o rząd czy władzę centralna ale o lokalną. Na tym poprzestanę.
Ja nie mam na co i na kogo zwalić winy, że nie jestem dobrym politykiem, czy nie mam stanowiska kierowniczego, bo jestem mężczyzną.
No i co z tego, że jesteś mężczyzną, a bycie mężczyzną oznacza coś gorszego? Jeżeli chcesz być politykiem to nim zostań, jeżeli pragniesz być kierownikiem to może kiedyś też nim zostaniesz. Kwestia odpowiedniego dążenia do celu i priorytetów. Jeżeli zostaniesz politykiem to w szybkim tempie zostaniesz kierownikiem, tak przynajmniej wyglądają układy w lokalnej polityce w mojej miejscowości. A czy myślisz, że stanowiska kierownicze otrzymały te osoby bo były najinteligentniejsze, inteligencja nie ma tu nic do rzeczy.
Szanować należy ludzi z zasadami, które są odłączne od emocji, bo robisz nawet wtedy, gdy coś Cię boli, a nie gdy tylko Tobie jest dobrze. To egoizm.
Szanować trzeba wszystkich ludzi, nawet tych bez zasad. A to, ze wykonujemy jakieś czynności pomimo bólu, czy ogólnej niechęci, czy nawet rozpaczy, to jest normalne. Przykładem jest praca z osobami, z którymi prywatnie nie chce się mieć nic wspólnego, ale w pracy trzeba z nimi współpracować jak najlepiej, i wykonywać swoje obowiązki należycie, budować dobre relacje itp. (o i tu przydaje się ta cierpliwość, bo czasami by było ciężko, i mądrość życiowa).
Dam Ci fajny przykład. Jedziesz samochodem. Musisz dostosować się do praw jezdni. Zawsze możesz kierować się emocjami i powiedzieć, że możesz wyprzedzać na linii ciągłej. Dlaczego? Bo tak czujesz, bo tak. Dostajesz mandat i krzyk do policjanta, że Cię dyskryminuje, atakuje, zły patriarchat… tak to wygląda. Nie. Wszędzie trzeba postępować logicznie, by odnosić sukces.
Albo taki policjant ratuje życie, bo taki mandat daje trochę do myślenia 🙂 mi przynajmniej dał i szanuję pracę mundurowych, nie tylko policjantów,
Nic nie może opierać się na emocjach, nic. Bo emocja raz jest, a potem jej nie ma, a potem ta emocja jest inna. Chaos. A czyny i odpowiedzialność za nie jest stała. Potem się dziwić, że tyle par się rozstaje jak cały czas chcą mieć multum fajnych emocji, a tak się nie da. I na dodatek żądają ich od kogoś innego, co jest NIEMOŻLIWE. Albo mówią, że miłość się kończy tylko dlatego, że im zakochanie opadło, coś na co nie mieli wpływu i jeszcze obwiniają wszystko i wszystkich oprócz siebie.
Jak by nie było cały czas odczuwam emocje, umiem je nazwać, umiem nad nimi panować, czasami aż do przesady, ale nie oznacza że ich nie ma, to że się czuje emocje, nie oznacza od razu, że popada się w chaos. No ale to może zależy jakim się jest typem osobowości bo inaczej to odbierają introwertycy a inaczej ekstrawertycy. Tak odpowiedzialność jest stała, i miłość jest stała, a przy okazji jak czuje się emocje to jest jeszcze lepiej 🙂 dobrze jest w związku czuć emocje, i umieć te dobre emocje ukierunkować na daną osobę i je pielęgnować, nie ma w tym nic złego. Natomiast warto umieć sobie radzić z negatywnymi emocjami, to jest pewna umiejętność.
A czy rozpad związków jest winą emocji? Może raczej braku odpowiedzialności za te emocje.
Nikt wam nie broni czuć emocji, wręcz przeciwnie. To akurat u mężczyzn emocje są zabijane, tak jak i żądanie ich respektowania, tak jak ich okazywanie. Także znowu pudło. Po prostu u mnie nie ma tak, że mnie się przekonuje emocjonalnymi argumentami, bo byłbym skrajnym lewakiem, czyli idiotą bez refleksji, rozsądku i tak dalej. Współczułbym nawet tym, którzy mi szkodzą, a zagraliby ofiary. Łatwo też byłoby mną manipulować, gdyby tylko emocje się liczyły. Ale tak to nie działa. Logika to jest wyraz intelektu, nie widzę powodów, by nie uważać jej za coś dobrego.
Odczuwając emocje nie byłbyś idiotą, tak jak ja odczuwając emocje nie jestem idiotką,
Ale w sumie możesz uważać jak chcesz (to narcyza, feministki można dorzucić bycie idiotką, ech mężczyźni, i to niby ja obrażam rozmówców).
„ Współczułbym nawet tym, którzy mi szkodzą” normalka, i o zgrozo staram się te osoby zrozumieć, i jeszcze kilka innych rzeczy, na co dzień pomagam im w pracy.
. Logika to jest wyraz intelektu, nie widzę powodów, by nie uważać jej za coś dobrego. Jungowskie podejście do rzeczywistości, jeszcze tylko brakuje typu osobowości logik 😀
No i zgoda. Widzisz, czasem się zgadzamy. Ale tu też warto podkreślić, że te zdanie nie powinno wynikać z emocji, a z wiedzy
Pracuję w pomocy społecznej nie dość, że mam wiedzę to i doświadczenie, a do tego na co dzień odczuwam współczucie. Logicznie ujmując najsmutniejsze jest to, że te dzieciaki w przyszłości będą takie same jak rodzice, mało któremu uda się coś zmienić w życiu.
Szanować trzeba wszystkich ludzi, nawet tych bez zasad.
Nie. Ani nie trzeba współczuć wszystkim, ani wszystkich szanować. Dlatego właśnie nazbyt emocjonalne osoby nie nadają się do władzy.
Tolerancja jest cnotą ludzi bez przekonań – Gilbert Keith Chesterton
no ale ja nie mówię o władzy a o związkach damosko – męskich, i relacjach społecznych.
Szacunek to nie tolerancja wszystkich i wszystkiego. Nie stawiam tutaj znaku równości.
Jeśli szanujesz mordercę, pedofila, przygłupa to go tolerujesz jednocześnie. Jeśli ktoś nie ma zasad i się z nim zwiążesz świadomie to faktycznie, szanuj go.
jeżeli skazany przychodzi wykonywać prace społeczne i jednocześnie np. sypie piachem na oblodzony chodnik to potrafię zaproponować mu kawę, tak szanuję go jako człowieka, może dzięki temu jak wyjdzie na wolność to będzie miał poczucie, że jest człowiekiem nie „przygłupem”. Jednak nie zgadzam się na jakąkolwiek przemoc, dobrze, że odbywa karę – nie pochwalam jego złego zachowania, może jest złodziejem, alimenciarzem i nie płaci za co został osadzony itp.
Szanuję ludzi, a Ty?
Szanuję ludzi, a Ty?
Na szacunek się pracuje, więc nie wszystkich, tak jak nie wszyscy szanują mnie, mojej działalności, wiedzy, poglądów, argumentów. Różnimy się. To normalne.
O widzisz, a ja Cię szanuję, za to, że jesteś człowiekiem/mężczyzną itp. Mogę nie zgadzać się z Twoimi poglądami, jednak to nie zmienia faktu, że Cię szanuję. A czy brak szacunku do innych jest normalny, moim zdaniem nie, jest patologią jakiegoś nowego trendu w społeczeństwie, nieszanowania siebie i innych. (Tylko nie bierz tego do siebie, bo znowu będzie, że Cię obrażam, a tego nie chce, wyrażam swoje zdanie).
A czy brak szacunku do innych jest normalny, moim zdaniem nie
Jest normalny. Jest normalne, że na szacunek się pracuje, a nie dostaje go parytetem i tupaniem nogą. Nie jest normalne gdyby się nikogo nie szanowało, a nie wybranych grup, czy jednostek.
to mówisz o braku tolerancji na pewne zachowania, poglądy itp. niezgadzanie się z czynami, potępianie tych czynów itp. Jednak moim zdaniem szacunek zostaje niezmienny do człowieka, do jego godności.
Czyli potrafisz szanować kogoś kogo czyny potępiasz i jednocześnie uważać, że ten człowiek ma godność? Jest inaczej. Jśli ktoś przekracza pewne granice to i nie dość, że traci godność to i człowieczeństwo.
tak, właśnie takie mam podejście np. do mężczyzn, którzy zastosowali przemoc wobec mnie. Szanuje ich jako ludzi natomiast ich zachowanie potępiam. Czy to coś niewłaściwego?
Oczywiście, że jest to niewłaściwe. Szanowanie ich oznacza, że zgadzasz się z tym, że stosowali przemoc. Tak jakby uważasz, że mieli za co 🙂
no nie, są ludźmi/mężczyznami. Nie stawiam szacunku do człowieka na równi z tolerancją jego zachowania, poglądów itp.
Więc dla Ciebie powinna zostać usunięta definicja szacunku, jeśli bez względu na wszystko to musi zachodzić. Na tej samej zasadzie po to jest zło, by odróżnić je od dobra, tak samo można odróżnić osoby warte poszanowania i nie. Na tym warto zakończyć.
Szanuje ich bo są ludźmi. Tak uważam, że samo bycie człowiekiem godne jest szacunku. I w tym pewnie też nie mam racji;) Człowieka się nie szanuje dopóki na to nie zasłuży, tak? Tak sadzisz? A mężczyzn się szanuje bo są ludźmi, czy dopiero powinnam Was zacząć szanować jak na to zasłużycie w moich oczach?
Szanuje ich bo są ludźmi.
A co to narodziny jako człowiek to narodzenie się z jakimiś super cechami? Wielu jest podłych ludzi. Szanuj sobie ich ile chcesz, dla mnie to niezbyt mądre. Nie zgadzając się ze mną też możesz nie szanować mojego zdania, nadal uważając, że szanujesz. W końcu nie raz powiedziałas, że to czy tamto nie jest „normalne” – więc sama oceniasz, a odbierasz komuś do tego prawo. To tak jak z tymi wszystkimi z lewej strony co mówią o tolerancji, ale tylko jak zgadzasz się z ich poglądami.
A mężczyzn się szanuje bo są ludźmi, czy dopiero powinnam Was zacząć szanować jak na to zasłużycie w moich oczach?
Sama o tym decydujesz co powinnaś i kiedy i gdzie. Mnie Twój szacunek nie jest do niczego potrzebny. Tym bardziej jeśli miałby być wymuszony, a nie gdybyś np ceniła to co wnoszę, co piszę, co robię, kim jestem (nie, nie człowiekiem, bo to ma każdy, a poszczególni ludzie z kolei mają unikatowe cechy – dobre, rozsądne, skuteczne, pożyteczne czy nie i na tej podstawie też można wyrazić szacunek, bądź jego brak do tego). A jak nie cenisz to i nie szanujesz, tak? Twój wybór, czy Twoich emocji – jak wolisz sobie przetłumaczyć.
Zejdź sobie nawet do wikipedii i do definicji: https://pl.wikipedia.org/wiki/Szacunek
W tychże definicjach mamy takie zwroty jak autorytet, poważanie, posłuch, prestiż, uznanie, a nawet pokłon. I dlaczego ja mam mieć za autorytet absolutnie KAŻDEGO człowieka? Dlaczego masz uważać, że jest wyznacznikiem prestiżu? jakby każdy był prestiżowy to nie miałby z automatu żadnej wartości, bo to co powszechne nie jest wartościowe, a co rzadkie i niespotykane, a jednak wnoszące tą wartość.
Wiesz, jest taka fajna, religijna formułka – szanuj matkę i ojca swego. Ale ona jest fajna, póki ktoś nie ma patologicznego rodzica. I takiemu szacunek się nie należy. Autorytetem też taki rodzic nie jest.
Miło by było w idealnym świecie, ale nie. Stworzyliśmy cywilizację na bazie zasad, reguł, praw czy hierarchii, a nie pseudorówności. Wszystkich kochamy, wszyscy są równi, wszystkich szanujemy i w ogóle kwiatki, tęcza, czy bratki. To jest typowe takie bezmyślne podążanie, bez poglądów, bez przekonań, bez wiedzy którego nie szanuje i nigdy nie będzie dla mnie autorytetem. Co najwyżej będę pokazywał, że łapanie się na te emocjonalne slogany jest naiwnością i infantylnością. Takimi ludźmi bardzo łatwo manipulować, którzy nie wyzbyli się tej niedojrzałości, która pragnie utopii tam gdzie tego nigdy nie będzie oprócz w bajkach i marzeniach, które też nie są rozsądne bo jakby każdy był taki sam, to koniec końców taki nudny, jednokolorowy świat by padł. Nie byłoby do czego dążyć, nie byłoby z kim dyskutować i wymieniać się poglądami, bo wszystko byłoby takie same, każdy z jednym głosem, jednym poglądem i spojrzeniem na świat. I wtedy nawet nie musiałabyś chcieć być zrozumiana, ani akceptowana, bo wszyscy by te cechy mieli i dawali, przytakiwali, klepali po plecach, aż stałoby się to problemem, bo nie wiedziałabyś kim jesteś. I tak absolutnie wszystko byłoby szanowane co zrobisz i wszystko akceptowane. No hulaj duszo. Ale to myślenie, jak pisałem – dzieci.
Poza tym powiedz mi jakimi czynami pokazujesz, że kogoś szanujesz? Bo mówić o szanowaniu kogoś, a OKAZYWAĆ mu to to różnica, nieprawdaż? Dajmy na to uważam, że jeśli kogoś mamy za autorytet to go słuchamy, podążamy za nim.
Więc wymień te zachowania. I potem pomyśl czy wobec każdego człowieka zawsze jednakowo się zachowujesz, bo przecież wszystkich szanujesz. Ja odpowiedź znam.
PS antyszczepionkowców leczących wszystko witaminą C też szanujesz? Ja nie. Głupota nie boli.
No i poczytałam sobie o tym Panie Petersonie ,
masz rację mądry z niego człowiek, jednak ten fragment mi się nie podoba, ale to wynika z mojego subiektywnego odbioru 🙂
aha Sylwia Spurek nie wiem kto to taki 😉 ale widzę, że Ty jesteś w temacie:)
Nie znasz byłego zastępcy rzecznika praw kobiet, który nazywał się rzecznikiem praw obywatelskich i do tego jest feministką? A mówisz jej głosem, kalka w kalkę. Bardzo niesprawiedliwe jest, by pokazywać tylko ciemnę stronę danych mężczyzn i jeszcze wiązać to z całością.
no bo cały czas atakujecie kobiety, co mam Wam mówić, że Was lubię jako mężczyzn (no lubię Was), że na pewno jesteście bystrzy, ogarnięci życiowo, i zaradni 🙂 jak Was nie znam 😉 i nawet mogę Wam wybaczyć jak staracie się mnie obrazić w postach na publicznym forum, zarzucając, że nie umiem czytać ze zrozumieniem, czy nielogicznie myślę, czy jeszcze coś innego zamiast starać się dojść do porozumienia i czerpać przyjemność z rozmowy 😉
Mam się tłumaczyć, że kobiety manipulują, kobiety nie kochają bezinteresownie, kobiety są narcyzami (w tym według Ciebie ja się do tego zacnego grona zaliczam), kobiety stosują przemoc wobec mężczyzn psychiczną, emocjonalną i fizyczną, traktują Was przedmiotowo, używają Was do zaspokajania własnych potrzeb, wrabiają Was w dzieci, każą wychowywać te dzieci, i jeszcze oczekują, że będziecie je kochać itp.
Nikt Cię nie obraża, tylko mówi prawdę, opisuje fakty. Nie umiesz słuchać ze zrozumieniem – a przynajmniej w tym wypadku. Tak zrobiłaś i nawet jak podało Ci się gdzie popełniasz błąd to dalej się trzymasz swego kurczowo. A jakbyś mężczyzn lubiła, to nie sugerowałabyś bez dowodów, że na pewno jest winny/zły/manipulator i to jednostronnie.
Mam się tłumaczyć, że kobiety manipulują, kobiety nie kochają bezinteresownie, kobiety są narcyzami (w tym według Ciebie ja się do tego zacnego grona zaliczam), kobiety stosują przemoc wobec mężczyzn psychiczną, emocjonalną i fizyczną, traktują Was przedmiotowo, używają Was do zaspokajania własnych potrzeb, wrabiają Was w dzieci, każą wychowywać te dzieci, i jeszcze oczekują, że będziecie je kochać itp.
Nie. Ani nikt tak nie pisze o wszystkich kobietach, ani nikt nie żąda tłumaczeń od Ciebie. Trzymaj się tematu i już byłoby lepiej.
Co do narcyza, pisałem już jakie zachowania pokazałaś, a które jednak się zaliczają do zachowań narcystycznych. Przecież to nie moja wina, że tak się wykreowałaś. Tam kolega Wojtek tak samo, oskarżyłaś go o jakieś pretensje do wszystkich kobiet, a nie widziałem by coś takiego pisał, więc kolejny raz hejt wysuwasz do kogoś i oskarżasz bez żadnych dowodów.
no bo cały czas atakujecie kobiety
Gdzie? Kiedy? W jakim temacie? I dlaczego nie mielibyśmy tego robić?
Co do narcyza, pisałem już jakie zachowania pokazałaś, a które jednak się zaliczają do zachowań narcystycznych. Przecież to nie moja wina, że tak się wykreowałaś. Tam kolega Wojtek tak samo, oskarżyłaś go o jakieś pretensje do wszystkich kobiet, a nie widziałem by coś takiego pisał, więc kolejny raz hejt wysuwasz do kogoś i oskarżasz bez żadnych dowodów.
Przy Wojtku masz rację, nie powinnam tak napisać. Przepraszam Cię Wojtku, że stwierdziłam „a że podobają Ci się „niewłaściwe” to masz pretensję do wszystkich kobiet,”.
Mnie Twój szacunek nie jest do niczego potrzebny.
I dlatego masz ten blog, i próbujesz zmienić świat na ciut lepszym, na taki gdzie kobiety w końcu zaczną szanować mężczyzn 🙂
a jak Ci mówię, że Was szanuję to źle
Szacunek pojedynczej jednostki w internecie do pojedynczej jednostki w internecie (nie uwzględniając także płci, a bardziej jako autora strony, twórcy itd) to co innego jak opinia o płciach i np. zaprzestanie kłamania przez feminizm o tym jacy są mężczyźni, czy tworzeniem reguł, które powodują rozpad związków i rodziny.
Co do tego szanowania „nas” pytam ponownie, jak to się objawia, jakimi czynami to pokazujesz? Tym bardziej w porównaniu do tego co mówisz, że szanujesz każdego. Nawet tych co biją i leczą raka witaminą C…
tak właśnie się zastanawiałam, nad odpowiedzią, no i pracuję w małym gronie osób i to z kobietami, mężczyzna jest jeden, jakoś nie mam okazji do okazywania tego szacunku akurat mężczyznom 😉 no bo to, że odnoszę (a przynajmniej staram się, czasami trzeba zacisnąć zęby i coś zrobić) się do ludzi (mężczyzn/kobiet) z życzliwością, współczuciem, jakąś tam empatią to chyba normalne.
O z szacunku zabrałam dwóch robotników na stopa i podwiozłam, dlaczego z szacunku bo są ludźmi, bo jeden z nich to alkoholik, który potrafi na złość oddać mocz na siedzenie. Kiedyś podwoziłam bezdomnego byłego górnika, który opowiedział mi historię życia i to, że został bezdomnym było wynikiem choroby, i co mam go nie szanować bo nie powiodło mu się, bo w hierarchii społecznej jest nikim, nie ma zasobów? Bezdomnemu też potrafię kupić bułkę, choć to ponoć jest nie wskazane bo to uczenie ich braku odpowiedzialności, za siebie bo jakiś „naiwniak” się znajdzie. Ale jak głodnemu nie dać jeść, nie daję pieniędzy, ale odmówić chleba? Wynajmuje mieszkanie, które mam na kredyt (z powodu śmierci męża wiele planów musiałam zmienić) cudzoziemcom, też z szacunku do nich, bo są ludźmi (tworzą rodzinę i pomimo ciężkiej pracy obojga nie mają zdolności kredytowej i szans na swój dom/mieszkanie) a przecież mogłam wynająć komuś innemu bez meldowania. Ten ostatni przykład jest z mojej strony interesowny, bo lokatorzy są wypłacalni.
I to jest normalne, jeżeli ja kogoś dobrze i z szacunkiem traktuję to może ten ktoś inną osobę tak potraktuje. Jeżeli ja swoje napięcie i stres wyładuje np. na sprzedawcy w sklepie bo coś tam zrobi, że mi nie podpasuje to ta osoba w pewnym momencie też „pęknie” jak mu 10 klient wejdzie na głowę bo miał zły dzień. Jednak tego nie robię bo szanuję tego sprzedawcę/tą sprzedawczynię, i szanuję ich pracę. A można iść dalej i jak klient się wydziera to zwrócić mu uwagę aby tego nie robił tylko okazał trochę szacunku, lub życzliwie coś powiedzieć. Miło jest widzieć uśmiech na twarzy zmęczonej osoby, takie małe nic, okazywanie sobie szacunku i życzliwości. No ale to jest infantylne czy jakoś tak, i taki sprzedawca to żaden autorytet, i nie ma żadnej nadzwyczajnej wartości.
Absolutnie masz inne pojęcie szacunku niż podane w definicjach i inne reakcje na jego brak. Życzliwości, kultury osobistej czy empatii bym w to nie mieszał – także które nie są rozsądne, by dawać je wszystkim ludziom. Dla przykładu żaden z nich nie powinien być autorytetem, by czerpać z nich przykład – przynajmniej w konkretnych sferach. Także raczej nie kłaniamy się w pas alkoholikom, którzy leją pod siebie, lub po prostu niszczą nasze rzeczy.
I kolejna sprawa, oddzielmy sukcesy o których piszesz za które warto szanować, czy wkład, ale i np. wyznawane i okazywane wartości. Wtedy dopiero można powiedzieć, że „kogoś szanuję jako człowieka”, kiedy on prezentuje dobre/pożyteczne cechy, które uważałbym, że człowiek winien mieć.
Widzę ktoś np. przeznacza pieniądze charytatywnie, widzę, że jest dobrym przyjacielem – czyli w biedzie, widze – wtedy można powiedzieć – szacunek! To jest człowiek! To jest ktoś za kim nawet można podążać. Dlatego zawsze trzeba mieć normy, wartości, zasady i punkt odniesienia, by wiedzieć co jest plusem co minusem, a nie dawać wszystkim po równo niezależnie od tego jacy są i co robią (albo wręcz niszczą).
Jakbym szanował elity polityczne, feminizm i feminazistki to tej strony by nie było. To taki przykład. Zresztą sama masz negatywne zdanie o polityce i politykach, myślę, że nawet bardziej negatywne niż ja, ale nie przeszkadza Ci mówić, że szanujesz wszystkich.
bo Ty szanujesz ludzi za coś, za jakieś dobra, które wytworzyli, lub wytwarzają, takie trochę podejście egoistyczne, bo takich ludzi „masz” za co szanować. Mi bardziej chodzi o taki nieinteresowny.
Dlaczego egoistyczne, jeśli to niekoniecznie jest robione dla mnie? Jak ktoś prezentuje dobre wartości dla społeczeństwa to jestem egoistą, gdy to chwalę i szanuję, a gdy są destruktywni to ganię i nie szanuję?
Mi bardziej chodzi o taki nieinteresowny.
I dlatego szanujesz tych, co biją, piją i szczają, a dzięki czemu oni się nie rozwijają i mają komu na głowę wejść.
szanujesz ludzi za coś, za jakieś dobra
A Ty za zło i pomimo zła wyrządzanego? Łatwo wpaść w syndrom sztokholmski i masochizm 🙂
Nawet lepsze przykłady podam powiedzmy w związkach.
Nie wiem jak Ty ale ja bym się nie związał z kimś kogo nie szanuję.
Dla przykładu kobieta byłaby prostytutką, czy też manipulatorką, byłaby fałszywa. Można tu wymieniać toksyczne cechy.
Nie szanuję i nikt mnie do tego nie zmusi, a jak nie szanuję to i nie będzie miłości.
Na tym polega selekcja co jest dobre, a co nie. Nie widzę logicznego powodu do szanowania np. fałszywych ludzi. Nie widzę. Ty widzisz, w porządku. Możesz tych ludzi nagradzać za posiadanie takich cech – które mogą i szkodzić Tobie, Twoim bliskim itd. Twoja sprawa.
A ja mogę być interesowny w takim kontekście – nie że ktoś ma coś dać, ale na pewno ma nie niszczyć i nie zabierać. Choć dać może – jakieś dobro, niekoniecznie materialne, a powiedzmy empatię. Jeśli to jest interesowność, w porządku, ja to nazwę zdrowym egoizmem.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/kacik-dobrego-zwiazku-zdrowy-egoizm/
nie ma „zdrowego” egoizmu, to jest wytłumaczenie braku bezinteresownej miłości. Wszytko można podciągnąć pod zdrowy egoizm, nawet zachowania tych kobiet, które krytykujesz można pod to podciągnąć. W końcu one są przeświadczone, że to przecież „zdrowy” egoizm, dbają o siebie. Miłość ma to do siebie, że kochasz pomimo, nie dla dobra jakie druga strona wytwarza, to co mówisz to lokowanie uczuć, miłość interesowna, coś za coś, wymiana dóbr, taki trochę sponsoring. A to zawsze się mści bo w końcu któryś z partnerów może stwierdzić, że jednak nie tego oczekuje, nie spełniasz wymagań i idzie szukać dalej (dopóki fascynacja nie minie, to jest ok) a potem kolejna osoba itp.
Z drugiej stronty to o czym piszesz z tym „zdrowym” egoizmem nie jest tak do końca złe, w końcu w życiu trzeba się „umieć ustawić”, prawda? A potem pretensje do kobiet/mężczyzn, że nie kochają a tylko chodziło im o zasoby, o jakieś tam dobro.
Za bardzo popadasz w skrajności. Zdrowy egoizm jest środkiem za egoizem prawdziwym (myślenie wyłącznie o sobie), a bezinteresowności czy bezwarunkowości – która często właśnie przeradza się w dawanie całości nawet w obliczu krzywdy, masochizmu i zapominaniu o sobie.
Całe życie nadstawiasz 2 policzek. A tak naprawdę równowaga i balans są najważniejsze.
Sądzisz, że jesteś altruistką? Nic Tobą nie kieruje w życiu, co dawałoby Ci choć minimum dobrego? Zauważ, że nawet jak komuś pomożesz to dostajesz zastrzyk przyjemnych emocji, czujesz się lepiej, może zmażesz poprzedni grzech/złe zachowanie tym jednym dobrem niby dla kogoś, a też dla siebie, a może ktoś się o tym dowie i pochwali…
Naprawdę rozumiem, że każdy chce bronić swoich czynów, że to co dobrego robi to z czystego, wręcz złotego serca, ale to też tak nie działa do końca.
Masz rację, nie działa, bo wybierając swojego byłego męża byłam krótkowzroczna, mogłam przewidzieć, że choroba się rozwinie, itp. No i konsekwencje moich wyborów, ponosi moje dziecko, które wychowuje się bez ojca. I jestem tego świadoma.
Piszę o tym aby trochę pokazać, że to rola kobiet jest okazywanie tej bezinteresownej miłości, może dlatego, że to my rodzimy dzieci i w większości nimi się zajmujemy. Mężczyźni muszą mieć lepiej wykształcone inne cechy bo bardziej wychodzicie na zewnątrz, to ta logika 😉 bo po co Ci w pracy bezinteresowna miłość jak masz tam wykonywać jakieś pracę nastawione na cel, rywalizację, władzę itp.
Zauważ, że nawet jak komuś pomożesz to dostajesz zastrzyk przyjemnych emocji, czujesz się lepiej, może zmażesz poprzedni grzech/złe zachowanie tym jednym dobrem niby dla kogoś, a też dla siebie, a może ktoś się o tym dowie i pochwali…
Raczej nie chwali co najwyżej stwierdzi, że jest to głupie, naiwne i infantylne, skrytykuje, że tak się nie robi bo po co użalać się nad kimś, po co akceptować, wpierać, itp. jeżeli nie ma się z tego żadnego zysku. Kiedyś miałam wybór, kupić chleb bezdomnemu pijakowi i to mi było głupio, że mu kupuje, że jestem naiwna, bo widziała to znajoma osoba. Aktualnie okazywanie dobra jest wstydliwe, nie na czasie, brak w tym „dobrego”, „złego”, „wyśrodkowanego” egoizmu.
Raczej nie chwali co najwyżej stwierdzi, że jest to głupie, naiwne i infantylne, skrytykuje, że tak się nie robi bo po co użalać się nad kimś, po co akceptować, wpierać, itp. jeżeli nie ma się z tego żadnego zysku.
Można pomagać ludziom, ale wynika to z empatii i innych cech, niżeli z szacunku. Po co mieszać kompletnie inne cechy i tematy?
Piszę o tym aby trochę pokazać, że to rola kobiet jest okazywanie tej bezinteresownej miłości
Nie zgadzam się. Dla dzieci owszem można i trzeba dawać taką miłość (przynajmniej do powiedzmy 5 roku życia), ale w tym czasie opieka zamienia się w wychowanie. Oznacza to, że trzeba też wprowadzać do nauki odpowiedzialność, w tym konsekwencje złamania pewnych jednak warunków.
A jeśli kobiety mężczyzn też kochałyby bezwarunkowo to stałoby się to, że żaden mężczyzna nie miałby sensu się rozwijać i poprawiać. Czyli choćbyś właśnie bił, pił, zdradzał, kłamał, nie dbał i tak będziesz kochany. Nie tędy droga. To już częściej aktualnie my mężczyźni kochamy kobiety bez wielkich wymagań przez co charakter kobiet wcale się nie polepsza. Byle była. Obie płcie bardzo od siebie zależą. Często ten argument podaje przy rozmowach o kryzysie męskości, że przecież równolegle zachodzi kryzys kobiecości. Wszyscy się zmienili i od wszystkich nas zależy zmiana całokształtu, jeśli system nie narzuca pewnych cech i zachowań.
Można pomagać ludziom, ale wynika to z empatii i innych cech, niżeli z szacunku. Po co mieszać kompletnie inne cechy i tematy?
Bo to nie wynika z empatii, tylko z szacunku. Musisz podjąć pewne działanie, a podstawą nie jest emocja, tylko postawa czy to zrobisz, czy nie, decyzja. Np. wybuch agresji jest brakiem hamowania złych emocji, nie okazywanie dobra jest wyborem i hamowaniem tych dobrych. Po pewnym czasie zanika współodczuwanie i szacunek.
A jeśli kobiety mężczyzn też kochałyby bezwarunkowo to stałoby się to, że żaden mężczyzna nie miałby sensu się rozwijać i poprawiać.
Kochały bezwarunkowo i mądrze, nie robiły jazdy jak mężczyzna straci pracę, czy dostanie niskie wynagrodzenie tylko powiedziały coś dobrego, albo odwróciły uwagę czymś innym. Nie oczekiwały zasobów, a dawały z siebie miłość nawet jak tych zasobów nie ma. I absolutnie nie porównywały z mężem sąsiadki bo to przemoc emocjonalna. A w rodzinie masz odpocząć od wrażeń dnia, a nie dokładać nowych negatywnych. No i radzenie sobie ze stresem długo działającym, wspólnie, nie w pojedynkę. A jak myślisz, czy mężczyzna, który ma dobre stosunki z dziewczyną/żoną może się rozwijać, czy ta miłość go hamuje i z niecierpliwością czeka aż żona zrobi mu awanturę aby go zmotywować do dalszej kariery? Chyba nie bez powodu ustatkowani mężczyźni są lepiej widziani w niektórych branżach.
A kryzys jest bo kobiety zapomniały, że mają okazywać Wam mężczyznom miłość dobrą, bezwarunkową i Was szanować, i mówić wprost, że coś złego robicie a nie zastanawiać się jakiej manipulacji użyć aby coś od Was dostać. Egoizm niszczy, i jeszcze raz powiem nie ma „dobrego” egoizmu, bo to co dla jednego jest niby „dobre” dla drugiej osoby takie już nie musi być, i jak wytłumaczysz, że dana osoba robi źle jak połowa osób tak przecież robi?
Dla mnie pomoc wynika z empatii. Mogę współczuć komuś, ale może nie być dla mnie żadnym autorytetem, nie muszę mu się kłaniać.
A jak myślisz, czy mężczyzna, który ma dobre stosunki z dziewczyną/żoną może się rozwijać, czy ta miłość go hamuje i z niecierpliwością czeka aż żona zrobi mu awanturę aby go zmotywować do dalszej kariery?
Nie każdy problem trzeba załatwiać awanturą. Kilka artykułów o komunikacji napisałem. Jednak! Jeśli problem jest trzeba go wyrazić, a przede wszystkim nie można dać akceptacji tego, że problem jest. Nie musi to do końca wynikać z tego, żeby jakieś zachcianki facet miał spełniać i robić mu awantury. Bardziej chodzi tutaj o brak przyzwolenia np na to że facet o kobietę nie dba, bo jest egoistą dajmy na to, albo pije za dużo. Jest sporo takich sytuacji gdzie warunki są potrzebne w dorosłych relacjach.
Egoizm niszczy, i jeszcze raz powiem nie ma “dobrego” egoizmu
To jak nazwiesz egoizm, ktory wiąże się np. z samorozwojem, stawianiem asertywnych granic, jednak jakimś myśleniu o sobie, ale nie takim skrajnym jak w tym egoizmie o którym wszyscy myślą gdy wypowiadają to słowo?
Dla mnie pomoc wynika z empatii. Mogę współczuć komuś, ale może nie być dla mnie żadnym autorytetem, nie muszę mu się kłaniać.
A dla mnie z szacunku, i nie musi być dla mnie autorytetem abym go szanowała. Gorzej jak z jakiejś przyczyny przestaje być autorytetem, bo ma swoje słabości i jest tylko człowiekiem, to też nie jest powód aby nie szanowała takiej osoby jako człowieka.
Jednak! Jeśli problem jest trzeba go wyrazić, a przede wszystkim nie można dać akceptacji tego, że problem jest. Nie musi to do końca wynikać z tego, żeby jakieś zachcianki facet miał spełniać i robić mu awantury.
Też o tym mówię, miłość bezinteresowna nie wyklucza mądrej miłości, a tam trzeba stawiać te granice, ale miłość pozostaje. Rozmowa, komunikacja jest najważniejsze, wszędzie w każdej relacji. Jednak nie zawsze dochodzi do kompromisu, czy jakiegokolwiek zrozumienia.
Bardziej chodzi tutaj o brak przyzwolenia np na to że facet o kobietę nie dba, bo jest egoistą dajmy na to, albo pije za dużo. Jest sporo takich sytuacji gdzie warunki są potrzebne w dorosłych relacjach.
Alkoholizm jest chorobą leczoną przez psychiatrę, i tak wsparcie żony/dziewczyny wynika z miłości, nie udawanie, że problemu nie ma, ale szukanie pomocy. Trzeba znaleźć przyczynę leczyć, jak wygląda leczenie przy wsparciu bliskich i otoczenia a jak wygląda leczenie z tej choroby osoby samotnej sam się zastanów. Zresztą jak w większości nałogów, wynikają z czegoś lub są konsekwencją np. nie radzenia sobie z napięciem. Ech ale to robota dla psychologa, psychiatry i jeżeli ma rodzinę to wsparcie najbliższych. Według Ciebie, kobieta widząc problem mężczyzny powinna się spakować i poszukać kogoś z mniejszymi problemami bo to „dobry” egoizm. Dodam tylko, ze na przemoc nie można absolutnie się zgadzać i natychmiast reagować.
To jak nazwiesz egoizm, który wiąże się np. z samorozwojem, stawianiem asertywnych granic, jednak jakimś myśleniu o sobie, ale nie takim skrajnym jak w tym egoizmie o którym wszyscy myślą gdy wypowiadają to słowo?
Zależy o jaki samorozwój Ci chodzi? Bo jeżeli o zdobywanie wiedzy to jak najbardziej wskazane nawet jeżeli trzeba oszczędzać, i jak to w rodzinie, jedno w tym czasie bardziej musi skupić się na domu dzieciach, aby druga osoba, która ma ku temu predyspozycje się rozwijała, nie ma tak, że na równo będziesz się rozwijał z partnerem/partnerką bo np. dzieci do przedszkola jednak trzeba odwieść i poświęcić im czas i energię. Jednocześnie docenić za tą pracę, i zrozumieć że ten partner, który mniej się rozwija nie będzie taki „wykształcony” jak koleżanka/kolega z branży. A wtedy porównywanie, czy zachwycanie się kimś takim rani, zaniża samoocenę drugiej osoby w związku, wywołuje poczucie niespełnienia, może i zazdrości, a wtedy konflikt gotowy (lub bardziej „rozwinięty” partner zostawia taką osobę bo przecież jest asertywny a ta osoba nie zaspokaja jego potrzeb i mamy „zdrowy egoizm i rozpad związku). Bo abyś mógł wykorzystać ten „dobry” egoizm na samorozwój w tym czasie, w rodzinie druga osoba może nie mieć ku temu możliwości.