Przemoc ekonomiczna jest wtedy, kiedy kobieta nie dostanie na bułkę
Spis treści
- 1 Mężczyzna niech zarabia sam, kobieta niech dostaje pieniądze od mężczyzny
- 2 Głos ludu, czyli nie wszyscy są ogłupieni
- 3 Mam być tu najważniejsza, a jeśli nie to będę tobą manipulować – i co mi zrobisz?
- 4 Jesteś równa? Wnoś wartości które wymagasz od innych
- 5 Konsultacja z prawnikiem (naszym czytelnikiem) na temat przemocy ekonomicznej
- 6 Wpisy powiązane:
Przemoc ekonomiczna jest wtedy, kiedy kobieta nie dostaje na bułkę. Takim sugestywnym, seksistowskim stwierdzeniem feministyczne Wysokie Obcasy próbują mówić o przemocy ekonomicznej – która miałaby być stosowana tylko wobec kobiet i uznawać kobiety jako, jak zawsze, jednostronne ofiary. Nie ma w tej definicji miejsca na wykorzystywanie finansowe mężczyzn przez same kobiety, a przecież to się zdarza często (darmowe kolacje przy świecach z tindera i podwózki premium…).
Dzisiaj opiszę problem przemocy ekonomicznej, odbiję piłeczkę (czym jest wydzielanie seksu przy wydzielaniu pieniędzy!?) i przytoczę komentarze ludzi, którzy wypowiadają się w temacie (a są ciekawe!). Odbyłem też konsultację na ten temat z prawnikiem.
Pierwszą część możecie zobaczyć tutaj:
Przemoc ekonomiczna i przemoc domowa mężczyzn będzie surowo karana
W skrócie: Jeśli mężczyzna wydziela kobiecie pieniądze, to jest to przemoc ekonomiczna (najlepiej jakby je oddawał bez mrugnięcia okiem i był hojnym). Jeśli mężczyzna zarabia od kobiety mniej i dostaje od niej pieniądze, to też ma być to przemoc ekonomiczna (ona hojna być nie może, ma widzieć w sobie zawsze ofiarę, a on wtedy jest trutniem). Jeśli kobieta wydziela mężczyźnie pieniądze to według definicji tej przemocy wszystko jest w porządku (a mężczyzna ofiarą być nie może).
Feministkom najwyraźniej chodzi tylko o to, by kobiety zyskiwały na związkach z mężczyznami, czy też by mogły ich wykorzystywać. A mężczyźni? Cóż, mają pełne prawo być jedynie obrażanymi gdy wycofają się z rynku matrymonialnego i nie będą posłusznymi (choć i to potrafi narazić ich na inwektywy od niemęskich i dziecinnych).
To kolejny z shit-testów kobiet dla mężczyzn. Temu trzeba się sprzeciwiać. Tym bardziej, że powoduje wzrost cech egoistycznych u samych kobiet, przedmiotowe traktowanie mężczyzn, zanik zaangażowania kobiet w swoich związkach, zanik ich empatii i mentalność ofiary.
Równość płci? Kolejny raz. Ani trochę.
Mężczyzna niech zarabia sam, kobieta niech dostaje pieniądze od mężczyzny
Według tego prawa, jeśli mężczyzna nie dostanie na bułkę od kobiety, to nie jest przemoc ekonomiczna, gdy w analogicznej sytuacji jest. Łatwo stwierdzić, że w każdym feministycznym prawie, które ma zostać tworzone chodzi tylko o korzyści i przywileje dla kobiet, o zrzucanie z nich odpowiedzialności, ale mamy uznawać to za walkę o równość i równouprawnienie. Równość, która jest feministycznym kłamstwem. Zacytujmy delikwentki inicjatywy feministycznej:
Wspierając dążenia innych grup szczególnie narażonych na dyskryminację postulujemy zaniechanie obecnej pseudorównościowej polityki, której podstawą jest tzw. „równe traktowanie”
Prawo ma tworzyć uprzywilejowanie kobiet, a więc dyskryminować mężczyzn. Prawo ma kobietom ułatwiać życie, mężczyznom utrudniać. Prawo ma jednak uznawać kobiety za niepełnosprawne w stosunku do mężczyzn, gdy potrzebują sztucznych środków podwyższania swojej wartości (co na to normalne kobiety?). Prawo ma zmuszać mężczyzn do tego by oddawali swoje zasoby kobietom, a jednocześnie nigdy niczego od kobiet nie wymagali – nawet nie w równym stopniu, ale w żadnym. Przemoc dla nich jest tylko wtedy, gdy to kobieta nie korzysta na związku – w druga stronę np. mężczyzna będzie trutniem, pasożytem, nieudacznikiem, niemęskim i tak dalej. Niestety wielu ludzi naprawdę tak myśli i uznaje, że bycie białorycerzem (broń kobiety w przypadku krzywd, a nie ludzi) i beta providerem (w tym utrzymywanie i bycie sponsorem kobiety) jest naprawdę męskie, a męskie potrzeby, czy nawet zachowanie równości z definicji jest bez znaczenia. Rozwinę to zaraz w przypadku dyskryminacji ojców i mężczyzn po rozwodzie chociażby, ale zacznijmy od ładnego obrazka:
Rozumiem, że jest to wygodne, ale tworzy niedojrzałe osoby, dla których drugi człowiek jest nikim innym jak wartością użytkową i materialną, a same z kolei nie wnoszą wartości, korzystają na niej i często niszczą ze względu na własny egoizm. Warto też wiedzieć, że w Polsce mamy albo największy procent biernych zawodowo kobiet, albo drugi najwyższy, więc o przemocy będziemy jeszcze nie raz słyszeć…
Głos ludu, czyli nie wszyscy są ogłupieni
Z komentarzy wyłania się to samo co przekazujemy na Świadomości Związków:
Oczekuje się też od kobiety, że będzie zarabiała mniej od partnera. Błąd myślenia. To kobiety oczekują, że faceci będą zarabiać więcej od nich. Im kobieta więcej zarabia, tym większe ma oczekiwania wobec facetów. Jak facet nie zarabia, to lepiej być z nikim niż z „nieudacznikiem” i byle kim.
To jest komentarz mężczyzny. I brawo. Hipergamia. Oczywiście kobieta pod jego komentarzem jak zawsze zanegowała treść (zapewne brak wiedzy o swojej naturze, ale i narcystyczna chęć wiary w cechy, które są dobrze odbierane u kobiet, a niekoniecznie jakimi są naprawdę – czyli chociażby brak materialnego podejścia do życia i ludzi). Jak odpowiadamy? To kobiety są płcią selektywną, a nam nakazuje się „zgłaszać akces” czy „wychodzić z inicjatywą” – ale kobiety przez całe życie osiągają nieporównywalnie większe powodzenie i wzbudzają o wiele większe zainteresowanie niż mężczyźni wśród kobiet. Dlatego decyzja o związku i seksie zawsze w ostateczności należy do kobiety. Nie widać też, by powstawało dużo małżeństw gdzie kobieta zarabia sporo więcej od mężczyzny. Wniosek jest prosty, męskie pieniądze i zasoby się liczą i to mocno dla kobiet. Te które jednak zarabiają więcej od mężczyzn być może albo są „inne niż wszystkie”, albo może nie starczyło dla nich samców alfa z wysokimi zarobkami i wzięły sobie jednak takich, jacy byli pod ręką? Czy są szczęśliwe dominując finansowo? Wątpię. W końcu żądają samca o wyżej wartości, niż własna.
Z naszych teorii wynika, że jakakolwiek dominacja i większa wartość kobiety od mężczyzny to zgon dla miłości, pożądania i szacunku po stronie kobiety. Im bardziej kobieta dominuje, tym się czuje lepsza od mężczyzny, może nawet bardziej męska, zatem mężczyzna nie jest dla niej pełnowartościowym człowiekiem i traktuje go z góry. Mężczyźni tak nie myślą i warunki ekonomiczne kobiet nie są dla nas zbyt ważne. Kobiety dzięki feminizmowi nie pełnią już dziś funkcji wspierających mężczyzn, ani uważających nas za płeć ważną. Dodatkowo – naturalnie nie są płcią zapewniającą zasoby, więc są bardziej egocentryczne i egoistyczne. Rozwiązanie jest jedno – dzisiaj mężczyzna musi się o wiele, wiele bardziej postarać, by utrzymać dobre związki i musi oferować wiele więcej, niż kiedyś i niż kobieta. Większość mężczyzn wysokiego pułapu nie osiągnie, więc wielu z nich wycofuje się z gier godowych i zostają choćby MGTOW. My nie do końca to pochwalamy i zalecamy rozwój w miarę możliwości, poznanie zasad związków (jak unikanie małżeństw, by nie oddać władzy kobiecie), a także odpowiednią selekcję kobiety, która nie będzie nad nami dominowała.
Po ósme: są kobiety, które mówią „nie pasują wam kobiety, to wiążcie się z mężczyznami”, więc odpowiadamy w podobnym tonie: kobiety, którym nie pasuje to, że nie dostają pieniędzy od mężczyzn i uznają to za przemoc ekonomiczną, mają kilka wyjść:
- wiązać się z kobietami (ale dobrze wiemy, że szybciej by się znienawidziły, bo każda by chciała być tą najważniejszą) – poza tym to wzbudzanie konfliktu płci, a raczej nam chodzi o lepszą koegzystencję i komplementarność
- wiązać się z mężczyznami, którzy zarabiają wiele mniej, by pokazać swoim własnym przykładem jak to jest oferować innym wartość
- po prostu zacząć zarabiać na siebie, nie być roszczeniową i wtedy nazywać to partnerstwem
Dodatkowo wiemy, tam gdzie kobiety dominują, tam najczęściej stosują przemoc psychiczną wobec mężczyzn (sadystyczna część narcystycznej osobowości) – patrz feministyczna Szwecja.
U nas w Polsce z brakiem czynów kobiet dla mężczyzn i biernością kobiet jest źle, ale im więcej feminizmu w kraju, tym gorzej z charakterem, zaangażowaniem i empatią kobiet. Poza tym uważa się tak – bierna kobieta (okej), bierny mężczyzna – źle. Równość, prawda? I większe wymagania społeczne stosowane wobec kobiet, jak kłamią feministki?
Mam być tu najważniejsza, a jeśli nie to będę tobą manipulować – i co mi zrobisz?
Znacie takie sytuacje? Kobieta czegoś żąda, a gdy nie dostaje – obraża się, stosuje ciche dni, udaje, że ją głowa boli, gdy chcesz seksu, abyś dzięki temu zreflektował się, że jednak masz płacić, zapewniać, dać się żyłować z energii i zasobów, a także być uległym wobec kobiety. Nic innego to, jak przemoc psychiczna, ekonomiczna, seksualna, wyłudzanie, oszustwo (o miłości) i tak dalej. Seks za zasoby (w tym pieniądze) jak się nazywa, kto mi przypomni?
Czy jakakolwiek feministka żałowałaby tego mężczyzny, który tracił tysiące przez kobietę, tak jak żałowałaby i broniła kobiety, która nie ma na bułkę od mężczyzny? Nie mam wiary w egoistki bez empatii, wybaczcie. Za wiele przeżyłem, także ataków na mnie tutaj. Feministki podnoszą głos, że w takiej sytuacji mężczyzna sam sobie jest winien, był naiwny, głupi i niemęski. Ale jak kobieta cierpi, jest pokrzywdzona, czy wykorzystana nawet na o wiele, wiele mniejszą skalę, to nie jest już jej wina, a zawsze mężczyzny. Uwielbiam w takim przypadku przytaczać słowa Witkacego, który świetnie znał się na kobietach i miał ich wiele:
Prawdziwa kobieta nie jest zła ani dobra, jest kobietą – to wystarcza, a winni są zawsze tylko i jedynie mężczyźni.
Feministki wyznają zasadę wobec mężczyzn: jak się chce psa uderzyć, kij się znajdzie.
Nie dajesz pieniędzy? Chytry, nie kocha, egoista. Dajesz pieniądze? Skryte myśli, że jednak beta frajer, którego można łatwo wykorzystywać, a jakby coś nie pasowało, to uległemu naiwniakowi można powydzielać miłe słówka, fochy, negatywne usposobienie i seks. Pamiętajmy, że kobiety w przemocy psychicznej są o wiele bardziej okrutne i mściwe, niż mężczyźni (to akurat pisałem choćby w tematach typu „kobiety są coraz bardziej agresywne psychicznie”) – do znalezienia w kategorii przemoc kobiet (menu). Zapraszam i tam. Może w przyszłości napiszę osobny temat o historycznym sadyzmie kobiet, ale potrzebuję do tego jeszcze przeczytać kilka książek.
Wróćmy jednak do tematu i komentarzy ludzi:
Janie, faceci to mięczaki bez kręgosłupa, takie płaczki żydowskie. O wszystkich frustracjach Ci powiedzą. Baby są twarde, nie skarżą się bo wiedzą co usłyszą, stąd tylko 19% kobiet widnieje w statystykach przemocy i 12% mężczyzn.
Niezła tutaj mizoandria ze strony kobiety. Ciekawe jakby napisać „kobiety to miernoty, a feministki nakazują im grać ofiary, bo są płaczkami i tylko żądają”? Oburzeniom nie byłoby końca, bo obrażać i podważać można tylko mężczyzn dzisiaj. I co za tym idzie…
19 proc. kobiet i 12 proc. mężczyzn doświadczyło „konieczności proszenia o pieniądze”. Widać, że kobiet dotyczy to w większym stopniu. (jest to cytat z tego badania, nie moje słowo.)
Komentarz mężczyzny:
Co za ignorancja, albo zła wola! Tyle mówią o uwarunkowaniach kulturowych, a nie wpadnie im do głowy, że wskutek tych samych uwarunkowań kobiety bez porównania częściej przyznają się do „konieczności proszenia” niż mężczyźni? Skrzywdzoną kobietą dziś nawet wypada być, bo to świadczy o rozwiniętej świadomości emancypacyjnej itp. Natomiast są niewielkie szanse, że nawet w anonimowej ankiecie mężczyzna przyzna się sam przed sobą do takiego upokorzenia. Jeśli jednak aż 12% to zrobiło, to równie dobrze takich przypadków może być naprawdę dwa, albo trzy razy tyle.
Cała prawda. Póki mężczyzna milczy i ofiarą być nie może (realną, a nie wymyśloną na potrzeby zakłamanej ideologii), bo zostanie obdarty z propagowanej męskości, to statystyki przemocy kobiet wobec mężczyzn są nieprawdziwe i niewymierne. Równość jest wtedy, gdy obie płcie traktuje się tak samo, a nie od jednej wymaga więcej i nazywa się to „byciem mężczyzną”, a drugą usprawiedliwia i nazywa byciem nowoczesną, wyzwoloną kobietą, wyrwaną z uciemiężenia tych złych mężczyzn, od których wymaga się więcej.
Dlaczego feminizm kłamie i o męskich bolączkach mówi się mało, odpowiada profesor Janice Fiamengo:
I znowu świetne podsumowanie innego mężczyzny, który nie żyje w zakłamaniu.
Kiedy wreszcie zajmie się tym prokuratura, w ramach walki z dyskryminacją ze względu na płeć? Najpierw parytety, czyli ustawowo zadekretowane stołki niezależnie od kompetencji, a teraz ustawowo zadekretowana możliwość łupienia mężczyzn (używając fałszywie jednostronnej definicji przemocy ekonomicznej – mój. dop.). Oto perfidna natura i logika kobiecej „sprawiedliwości”. Wszak wg. jedynie słusznego modelu mężczyzna ma być dawcą, a kobieta biorcą. Z tym, że w miarę jedzenia apetyty rosną. Dasz palec … jak mówi stare przysłowie. Odgrażanie się żeby mężczyźni żyli z mężczyznami niewiele tu pomoże. Najbardziej sfrustrowane z efektów inżynierii społecznej ostatnich 50 lat są nie kto inny jak … kobiety. Biadolenie słychać zewsząd. Głównie wyemancypowanych, pewnych siebie … singielek. Mężczyźni się nie dostosowali słychać. Do czego pytam – do bycia bankomatem, wołem roboczym popychadłem ? Do tego, że mają pracować, być ojcami, zajmować się domem, wspierać kobietę, a w zamian mieć kobiecy foch i łaskę co na pstrym koniu jeździ w takt fizjologii? To rola pantoflarza, gdzie o wszystkim decyduje kobieta, wspierana systemowo i przez kulturę obecnych mass mediów. To zaprzeczenie partnerstwa, o którym tyle mówią orędowniczki swoiście pojętej „sprawiedliwości”.
Następnie feminazi mu odpowiada:
Tez jesteś jednostronny. Faceta uważasz za pantoflarza, bo ma tupać noga, pokazywać przyrodzenie i może jeszcze obsikiwać chodnik w domu? O partnerstwie słyszałeś? Obie strony muszą sobie pomagać, dzielić się obowiązkami, a nie zachowywać się jak stereotypowe święte krowy. W domu, w gospodarstwie domowym, jak najbardziej facet ma być pantoflarzem i słuchać się zony.
Kobieta mu bredzi o partnerstwie, mimo, że przytoczył zachowania kobiet, które z partnerstwem wiele wspólnego nie mają i tak naprawdę te kobiety same przyczyniają się do jego braku. Widać też zachowanie świętej krowy u niej samej, która chce by się jej słuchać, mimo, że sama takie zachowanie krytykuje. Rozumienie związku przyczynowo-skutkowego u komentujących feminazi kuleje.
Cóż, my wiemy, że to narcystyczna projekcja. Niestety u wielu feministek osobowość zaburzona i agresywna to nie przypadek, tylko takie osobniczki zamiast się leczyć, to chowają się w feminizmie. Dalej feminazi pisze kolejną brednię, która obnaża, że nawet nie wie jaką ideologię wyznaje:
Chcesz powrotu dawnych czasów? A wiesz, ze ja też? Czasów kiedy kobieta była PANIĄ domu.
To przecież wynik feminizmu, że tego nie ma i uwolnienia kobiet z tych uciemiężanych, patriarchalnych, kobiecych ról prawdziwych kobiet.
Jesteś równa? Wnoś wartości które wymagasz od innych
Mężczyzna już nikogo nie będzie opłacać i utrzymywać, ani podnosić kobiecie statusu, bo kobieta sama sobie może dziś status wywalczyć (i potem narzekać na „słabych” i „głupich” mężczyzn, którzy choćby osiągają niższe wykształcenie niż wyższe, jak kobiety – europeistykę i tak dalej). Jeśli ktoś nie widzi, że hipergamia dzięki temu faworyzuje maksymalnie 20% mężczyzn resztę dyskryminując (bez możliwości wygrania tej gry), ani nie widzi, że feminizm wzmaga niechęć płci do siebie, a także mężczyzn traktuje jako płeć nieszanowaną, bo nieuprzywilejowaną, to niestety ale klepka odpowiedzialna za myślenie rozwinięta jest za słabo u tej osoby. Poza tym pamiętajmy, że w czasach kiedy kobieta była panią domu to mężczyzna był panem kobiety, ale to już się feministkom nie podoba – więc chciałyby zachować dawne przywileje, zyskać nowe, zrezygnować z obowiązków i nakładać je podwójnie na mężczyzn. Psychologia o tym mówi jasno – takie postawy tworzą niedojrzałość, a więc narcyzm i egocentryzm u kobiet. Poza tym nakładanie presji na jedną płeć, a więc płeć męską, ma budować męską uległość, pantoflarstwo, a co za tym idzie możliwość narzekania na brak prawdziwych mężczyzn.
Oczywiście naszych głosów nikt nie słucha, bo jesteśmy przecież według feministek z natury przemocowcami (albo nieudacznikami, zależnie od sytuacji w którym feministka opowiada o swojej mizoandrii), nie powinno się nam wierzyć i powinno domniemywać się nasze winy. Nawet jeśli feminizm szkodzi samym kobietom, czy też tworzeniu rodzin, a nawet tym, by to kobietom było łatwiej kochać mężczyzn, to widzi winę tylko w nas. Widzenie win tylko w innych jest niedojrzałe, a więc także narcystyczne. Mamy duży problem, by odróżniać, które kobiety narcystyczne nie są, ponieważ feministki – fałszywie jednostronne ofiary oczywiście takie są, ale i wszelkie rozpieszczane, roszczeniowe i adorowane na każdym kroku księżniczki są nie mniej.
O fałszywym partnerstwie (a więc dominacji kobiet, która żadnej z płci nie zadowala) pisałem tutaj:
Temat partnerstwa to jeden z najdłuższych tekstów na stronie, ale wszystko jest tam opisane z góry do dołu, każdy mechanizm zakłamania partnerstwa i (nie)równego traktowania płci, który zauważyłem.
A są przecież i inne problemy, jak z dyskryminacją ojców i mężczyzn po rozwodzie. Dla przykładu zasądzanie niewymiernych alimentów po rozwodzie na dziecko i byłą żonę, aby mężczyzna wylądował pod mostem, gdyby je płacił. Kobiety potrafią wiele zrobić w sądzie, aby uzyskać jak najwyższe alimenty i dopiec byłemu.
Kobiety też mogłyby przecież uczyć się selekcjonować mężczyzn, a więc brać odpowiedzialność za swoje wybory. To samo nakazują przecież nam – myśleć o charakterze kobiet, a nie tylko wyglądzie. To samo robimy my – pokazujemy problemy i negatywne cechy kobiet, których należy unikać, lub nauczyć się z nimi radzić w odpowiedni sposób (nie, nie taki jaki jest przekazywany w ogólnodostępnych mediach, który z reguły polega na dalszej uległości i pracy na rzecz kobiet).
Konsultacja z prawnikiem (naszym czytelnikiem) na temat przemocy ekonomicznej
Projekt druk 2299 postuluje penalizację przemocy ekonomicznej rozumianej jako zachowanie mające na celu uzależnienie od siebie, wymuszenie określonych zachowań, lub poniżenie osoby najbliższej, lub osoby pozostającej we wspólnym gospodarstwie domowym, poprzez ograniczenie dostępu, korzystania, lub dysponowania jej zasobami finansowymi lub majątkowymi, lub zasobami finansowymi lub majątkowymi wspólnego gospodarstwa domowego, lub poprzez ograniczenie możliwości nabywania przez tę osobę zasobów finansowych, lub majątkowych. Więc dla uniknięcia prawdziwego, lub udawanego popadnięcia w takową np. małżonkowie powinni mieć rozdzielność majątkową i nie wtrącać się drugiej stronie w jej majątkowe sprawy oraz prowadzić odrębne gospodarstwa domowe. Być może więc skutkiem regulacji będzie odchodzenie od majątkowych wspólnot majątkowych i wspólnego gospodarstwa.
Nie oceniam konkretnego projektu zmian w przepisach, ani tym bardziej intencji projektodawców. Ale patrząc z punktu widzenia prawa i instytucji życia społecznego, głębszej refleksji, a nie tylko emocji i odczuć, należy przemyśleć problem tzw. przemocy ekonomicznej i ochrony przed nią także na gruncie zasady „co wspierasz, tego przyrasta”. Może warto więc wspierać kobiety w ich motywacji, by odpowiednio wcześniej interesowały się tym, jak rozpoznać „przemocowca ekonomicznego”, zanim się z nim zwiążą. By nie patrzyły jedynie – oczywiście przez okulary tzw. „miłości” – na jego zasoby, licząc podświadomie i w sposób socjobiologicznie usprawiedliwiony, na objęcie ich swoją kontrolą.Mój dopisek – czyli o tym co piszę, by kobiety nie wybierały tzw. mężczyzn o cechach osobowości antyspołecznej, psychopatycznej, makiawelicznych, sadystycznych narcyzów (nazywanych dziś tzw. draniami i bad boyami), którzy wydają się kobietom męscy i atrakcyjni.
Ponadto, jeśli kobiety np. oczekują zasobów w zamian za to co same wnoszą do związku, to powinny rozważyć – zwłaszcza będąc zwolenniczkami partnerstwa, a czasem wręcz równości – czy tzw. „przemoc ekonomiczna” nie zaczyna się wtedy, gdy to co same wnosiły do związku staje się nieaktualne. Może niezależność ekonomiczną kobiet na czas „awarii w relacji” powinny im gwarantować, poza wsparciem rodziny, instytucje prawa cywilnego. Może zamiast dzisiejszej niedookreśloności „umowy małżeńskiej” należy (jak przez steki lat historii człowieka, np. posag i wiano) zawierać konkretny kontrakt z ustaleniami, co kto komu i ile, czy jak często, wykorzystując także nowoczesne instrumenty ochrony prawnej (ubezpieczenia, weksle). Będzie uczciwiej, a nie tylko „romantycznie”.
Wreszcie pamiętajmy, że coraz częściej to mężczyzna staje się ofiarą „ekonomicznej przemocy”, „alimentacyjnym niewolnikiem”, gdy nie wolno mu samodzielnie finansować potrzeb swego dziecka, a musi zasoby na to dziecko zarobione oddawać do rąk matce, nie mając realnej kontroli jak są wydawane. W skutek tego dziecko może wzrastać w przekonaniu, że to nie ojciec stara się o jego materialny dobrostan, ale państwo, które zmusza „złego” ojca by dawał pieniądze matce. Taki system może również sprzyjać wyborom na ojców mężczyzn nieodpowiedzialnych, a jedynie atrakcyjnych, bo negatywne skutki takiego wyboru zostaną, poprzez fundusz alimentacyjny, przerzucone na podatnika, w tym na ojców odpowiedzialnych, którzy zapłacą podwójnie. Na potrzeby dzieci własnych i cudzych. To też forma „ekonomicznej przemocy”.
Dlatego do regulacji sfery relacji, rodziny, ekonomicznych motywatorów jej trwałości należy podchodzić bardzo ostrożnie. Aby jedynym ich skutkiem nie był prawdopodobny dalszy spadek liczby udanych małżeństw i dzietności (regulacja „przemocy ekonomicznej” może wystraszy uczciwych mężczyzn, wiedzących jak instrumentalizowane są w rozwodach zarzuty znęcania, pedofilii) i wzrost rozwodów i „półsierot porozwodowych” (regulacja może być nadużywana przez kobiety chcące wyjść ze związków).Marcin Chałupka, radca prawny, https://www.chalupka.pl
Co za tym idzie alimenty nie są płacone, pomijając ich wysokość i często zmanipulowany, niesprawiedliwy wyrok, ponieważ nie wiadomo na co dokładnie pieniądze są przeznaczane, a informacje od matki dziecka może być bardzo trudno wyciągnąć (brak środków prawnych do tego, a także jak się dowiadywałem – udawanie ofiary przez kobietę, że jest nękana). Dodatkowo pamiętajmy, że ojciec może kupować dziecku prezenty przecież na spotkaniach z nim i jest to środek alimentacyjny, poza bezpośrednią wpłatą pieniędzy na konto matki (czyli jakby podwójne alimenty). Dalej – dziecko wzrasta w poczuciu, że to matka jest tą dobrą osobą opiekującą się dzieckiem, a ojciec zwykle kreowany jako ten rozbijający rodzinę. I ostatnie – matki żądają podwyższenia alimentów zapominając, że ojcowie nie mają być jedynymi finansjerami potrzeb dziecka, a powinno to się rozkładać po połowie (przynajmniej w matematyce istnieje taka definicja równości). Przypomnę, że to kobiety w od 65 do 80% przypadków składają pozwy rozwodowe, a także są jednostronnie winione w maksymalnie 3,5% przypadków.
O zaufanie pomiędzy płciami w takim wypadku bardzo ciężko. Bardzo ciężko też żeby świadomi, inteligentni, szanujący siebie (i oczekujący szanowania siebie), uczciwi mężczyźni chcieli ślubów, chcieli dzieci, ale też chcieli bronić takich kobiet i takich praw. O sponsorowaniu kobiet nie ma mowy tym bardziej. Rewolucja, powoli zjada własne dzieci.
A my panowie? Trochę nam brakuje kolektywistycznego myślenia i jedności, którą mają kobiety, gdy dochodzi do takich sytuacji.