Narcyz w związku dogadza, wykorzystuje i niszczy
Narcyz w związku zrobi Ci z życia piekło i musisz to wiedzieć, bo jest to problem coraz bardziej powszechny. Narcyz z którym wejdziesz w związek nie musi i najpewniej nie będzie mieć diagnozy, ponieważ jest to tylko zaburzenie, a nie choroba. Narcystyczna osoba nie musi od razu lądować w psychiatryku, ponieważ jest to osoba która ma mały wgląd w swoje wady i negatywne zachowania, a także ma trudność w zauważeniu w sobie jakichkolwiek win (stąd zazwyczaj to ta druga osoba w związku będzie cierpieć). Jednak na swojej drodze życia narcyz będzie mógł niszczyć inne osoby, praktycznie wychodząc z tego bez szwanku, ponieważ pomimo tego, że to on powoduje problemy – to przerzuca je na niewinnego człowieka, a siebie doskonale wybiela. Dzisiaj skupię się na uświadomieniu kim jest narcyz i czym skutkuje spotkanie takiej osoby.
Narcyzm coraz bardziej powszechny
Nasza kultura nie jest nastawiona na posiadanie obowiązków wobec innych, ale na zaspokajanie własnych potrzeb i stawianie siebie na pierwszym miejscu. Zrobić coś dla kogoś bezinteresownie nawet w związku? Bez szans, trzeba wyliczać. Egoizm i odłączenie od ludzi, którzy nie przynoszą wyłącznie korzyści jest tego odzwierciedleniem. Do tego tona selfie, robienie wszystkiego dla lajków, próżność, wyniosłość, arogancja, wychwalanie przemocy i poniżania, wydłużony czas dojrzewania, czy skupianie uwagi na sobie. Media również wspierają takie zachowania. Spójrzmy na powszechne reality show, promowane patologie, czy lansujących się celebrytów, którzy stają się wyrocznią tylko dlatego, że są „ładni”, potrafią manipulować odbiorcami, lub potrafią przyciągać uwagę na kontrowersji, a nie czymś inteligentnym.
W środkach masowego przekazu obiektem zainteresowania jest życie ludzi, którzy np. idą po trupach do celu, którzy są powierzchowni, którzy prowadzą życie opierające się wyłącznie na zabawie, przyjemnościach, agresji, czy fałszu. To ludzi przyciąga, ponieważ lepsza jest przyjemność od nieprzyjemności, wygrana, od przegranej, czy zysk od straty, ale pozostawienie tak skrajnej postawy w sobie ciągnie za sobą spore konsekwencje dla nas wszystkich, ponieważ tworzy zaburzenia (choć i tak głównym aspektem tworzącym zaburzenia jest dom i środowisko w którym się wychowujemy za młodu).
PS. Nawet w CV każą nam koloryzować nasze zalety i ukrywać wady!
Kim jest związkowy narcyz, ale nie tylko?
Warto na sam początek poczytać o Narcystycznym Zaburzeniu Osobowości (NPD), by mieć ogląd psychologiczny. Nie chcę powielać formułek diagnostycznych, zatem skupie się tylko na wyjaśnieniu zjawiska łopatologicznie i życiowo. Typowy NPD z diagnozą, która zawiera surowe normy jest zjawiskiem niezbyt częstym, ale np. diagnoza NPD nie uwzględnia narcyza ukrytego, który się kamufluje, zamiast być dumnym ze swoich obrzydliwych cech jak narcyz wielkościowy. Psycholodzy zajmujący się narcyzmem zauważają, że nawet 1 na 6 osób może mieć jakąś formę narcyzmu, choć niekoniecznie, która spełni 100% kryteriów Towarzystwa Psychiatrycznego. Mimo to, należy uważać.
Narcyz prozaicznie to dziecko w ciele dorosłego, ale i osoba zakochana w sobie (co wcale nie oznacza wysokiej samooceny, bo co najwyżej ją udaje). Narcyz kreuje pozorami swoje zalety, ale i swój idealny świat, który nie istnieje, który wymaga atencji, walidacji, a jego krucha psychika nieustannie wymaga spełniania jego kaprysów, a innych ludzi gdy może (zwykle za zamkniętymi drzwiami) traktuje podrzędnie. Narcyz posiada dużo więcej wad, niż inni ludzie, ale udaje, że ich nie ma. Narcyz czyni dobro, ale tylko po to, by uznać go za dobrego i niezaburzonego. W głębi narcyz zamiast pracować nad sobą, oczekuje by to inni zaspokajali jego potrzeby, a jego jedyna praca to albo dbanie o opinię i fałsz, albo o rzeczy materialne i przedmiotowe – innych „uczuć” nie zna. Narcyz nie potrafi odwzajemniać uczuć szczerze, ponieważ jest zaabsorbowany sobą, swoimi oczekiwaniami, marzeniami o władzy, respekcie, lub byciu księżniczką, która będzie rozpieszczana i adorowana. W narcyzie jest dużo nienawiści, pogardy, braku szacunku, nie ma w nim współczucia i nienawidzi słabszych, a jedyne komu przyklaskuje to silniejszym, a najlepiej tym od których może coś zagarnąć. Narcyzi są ludźmi, którzy postawili siebie za wzory i autorytety, którymi absolutnie nie są. A wszystko po to, by poczuć się lepiej ze sobą…
Narcyzów nie tylko spotkasz dobierając ich do związków, ale często pchają się na świecznik, więc jeśli ktoś ma duże parcie na szkło, to może nim być, a internet daje możliwości takim jednostkom do realizowania siebie. Jeśli narcyz „włada” grupą ludzi również może udawać, że o nich dba, ale tak naprawdę dba tylko o własny interes, a ludzie służą mu jako środek do celu. Niejeden pseudomesjasz objawiał się ludziom po to, by dać im fałszywe poczucie akceptacji, czy pomocy, a ci wieźli go na swoich barkach, by osiągał to co chciał. Zagubieni, mało inteligentni, zakompleksieni ludzie łatwo nabierają się na takich pozerów.
Narcyzi są różni. Ci z komponentem psychopatycznym są bardziej bezwzględni, ponieważ swoje działania planują na chłodno. Ci, którzy jakieś emocje mają, tak naprawdę w jednej chwili potrafią być radośni i do rany przyłóż, by w moment być naburmuszonymi, lub agresywnymi, próbując karać otoczenie za swoje własne, nędzne samopoczucie, czy porażki. Narcyz działa w pętli zniszczonego dzieciństwa i w dorosłości wykorzystuje innych do naprawiania swojej zniszczonej, niedojrzałej osobowości. Narcyz jeśli coś pozytywnego od siebie da dla drugiego człowieka, co często powinno być obowiązkiem w przeciętnym rozumowaniu – wymaga dużej wdzięczności, zwykle przeceniając to co wniósł, a jednocześnie nie doceniając innych.
Narcyz będzie grał i udawał, by mu współczuć, ponieważ tak również może skupić na sobie uwagę lub odsunąć swoje przewinienia od siebie (ale pamiętajmy, że nie każdy który oczekuje współczucia to narcyz!). Narcyz w innej chwili będzie chciał pokazać się jako ideał, by go szanować i by rozkochać w sobie swój cel, co ma za zadanie go dowartościować, dać mu bezpieczeństwo, którego jako mentalne dziecko nie ma w sobie. Narcyzi wielkościowi mają postawy autorytetu kobiecości czy męskości, grają dosłownie opokę, człowieka bezproblemowego, który nie odczuwa nawet draski, a nawet jeśli zachowuje się jakby jednak coś go zakuło, to i tak powie, że to tylko żart, albo „prawdziwie dojrzałe, męskie, asertywne zachowanie”. Narcyz jak mówiłem nie ma wglądu w siebie, a jego umysł jedynie nauczył się racjonalizować swoje zachowania i odczucia, by nigdy nie wychodziły na te którymi gardzi – słabe, nędzne, nijakie. U mężczyzn to akurat częste, ponieważ sprawką jest kastrowanie z emocji i przyznawania się szczerze do słabości już chłopców, którzy uczą się, że są nieważni, póki nie są na szczycie.
Narcyz do tego nastawiony jest w większości na branie. To co daje od siebie to gra pozorów, lub manipulacje. Narcyz uważa, że nie istnieją związki w których nie można dawać od siebie zupełnie nic, więc bada jak bardzo musi się wysilić, by ten związek mieć i stara się dać jak najmniej, a wziąć jak najwięcej. Jest to pragmatyczna, kalkulatywna i wyrachowana postawa. Trochę jak w biznesie, ale w tym aspekcie to ludzie są dla niego przedmiotami.
Narcyzi i narcyzki
Trudno powiedzieć jaki jest rozkład narcyzów ze względu na płeć, ponieważ ze względu na różnice w budowie mózgu u większości z płci (są wyjątki) i funkcjach społecznych dotyka on innych obszarów. Wg mnie kobiety dużo lepiej się kamuflują, a potwierdzają to nawet badania nad autyzmem, w których to kobiety są niedodiagnozowane i psychiatrzy uważają, że to dlatego, że kobiety umieją lepiej udawać i zależy im bardziej na tym, by się wpasować w towarzystwo.
U mężczyzn narcyzm prędzej będzie chęcią agresywnego liderowania, uzyskiwania władzy na poziomie kierownictwa (wzmacniane filmami o bohaterach), dawanie sobie prawa do narzucania własnych norm innym, brak empatii, uwodzenie manipulacjami i nieduże angażowanie się w związki romantyczne. To co miękkie, to złe dla narcyza, bo przypomina mu to dzieciństwo w którym jego miękkość była niszczona. On oczywiście tego nie kojarzy.
U kobiet narcyzm prędzej to poczucie uprzywilejowania (wzmacniane feminizmem), bycia wyjątkową (wzmacniane filmami romantycznymi), ekshibicjonizm emocjonalny (chęć opowiadania o sobie bez słuchania innych), płytkość odbioru osobowości w kierunku chęci podobania się fizycznie, dążenie do władzy na poziomie relacji (kobiecy narcyzi mają częściej niszczycielską moc w związkach romantycznych, ponieważ się w nie częściej angażują i lubią dominować), oraz fałszywa empatia (wysłucham Cię, a potem wykorzystam te słowa przeciw Tobie).
Tylko nie diagnozuj po tych opisach ludzi z otoczenia, ponieważ to nie wszystko. Do tego u płci możemy zauważać postawy odwrotne i mieszane, więc to nie jest takie proste.
Narcyz nie chce się leczyć i oskarży Cię pierwszy o to o co Ty mu będziesz mógł/mogła zarzucić
Narcyz jest nieskłonny do podjęcia leczenia, ponieważ jego niedojrzały mózg widzi problemy, odpowiedzialność i winy tylko w innych. Narcyz kompletnie nie ogarnia swoich emocji i jeśli nawet zauważysz jego zachowania emocjonalne, to projekcją przeniesie je na ciebie, lub zastosuje wyparcie, czy jakąś inną technikę, by poniżyć to co obserwujesz (a to również będzie zachowanie emocjonalne, czego nie przyjmie). Jeśli narcyz był do bólu kastrowany to może nauczyć się pasywnej agresji. Jeśli był wybielany nawet za podłe zachowania, to jego przemoc częściej będzie bezpośrednia.
Jeśli nawet jakimś cudem narcyz podejmie terapie, to jego chwiejny nastrój nie pozwoli mu skutecznie objąć jednostajnego kierunku działań, a terapeutę może uznać za wroga, lub kogoś głupszego od siebie, jeśli tylko nie będzie klepał narcyza po plecach i nie będzie mówił, że wszyscy wokół są problemem, czy partner/partnerka, ale na pewno nie on.
W myśl zasady: albo wszyscy mnie atakują (więc jestem niewinny), albo wszyscy są gorsi niż ja (więc nie mają racji co do mnie).
Najlepiej nie ulegać jego wzbudzaniu poczucia winy, nieustannym pouczaniu i poniżaniu, choć to trudne, bo jak pisałem uderza w najczulsze punkty. Nauczył się tego, gdy w dzieciństwie jego słabości były na świeczniku i nikt nie udzielił mu wsparcia.
Do tego narcyzi są bardzo chętni do oskarżania ludzi o rzeczy, które… sami robią, czy cechy, których sami posiadają.
Przykład? Narcyz pierwszy oskarży Cię o zdradę, mimo, że zdradzi pierwszy. Może Ci to wmawiać w sposób agresywny, ale i żartujący – w zależności od nastroju i jakie założy sobie cele manipulacji. Zazwyczaj narcyz chce porzucić odpowiedzialność za to co robi, ale i chce widzieć partnera/partnerkę kimś gorszym, niż on jest. Dlatego będzie przerzucał swoje cechy i zachowania na tę osobę, nawet gdy ona będzie w 100% niewinną osobą.
Albo narcyz będzie się żalił, że na pewno zostanie zostawiony po tym jak dana osoba np. zwiększy poziom zarobków po czym… sam tak zrobi. Jego lęk oczywiście nie jest rozpoznany przez niego, więc uważa, że to co robi jest „racjonalne”, bo przecież „ludzie tacy są”.
Tylko osoby z niskim poczuciem własnej wartości będą podatnymi na takie oskarżenia. Tylko osoby naiwne i tłumaczące się z wszystkiego, zdesperowane, samotne, potrzebujące ogromnych dawek miłości i empatii – te będą celem jego ataku. Zdrowa osoba o stabilnym poczuciu własnej wartości od razu powiedziałaby takiemu człowiekowi, by po prostu puknął się w głowę i leczył. Do widzenia!
Czy da się stworzyć zdrowy związek z narcyzem?
Zdrowy? Nie. Wiele zależy od tego czy druga strona zniszczy swoje potrzeby dla narcyza, będzie mu ulegała, ufała jego zmienności, lekceważeniu, czy będzie pozwalała się okłamywać, czy też kłamstw nie będzie dostrzegała. Ostatecznie jednak będzie to model „pana i służki” lub „księżniczki i pantofla”, przy czym władza będzie uzyskiwana przemocą psychiczną (częściej fizyczną jak w przypadku mężczyzn, ale dzisiaj jest to szybciej wyłapywane). Osoby zależne, bierne, czy masochistyczne często wchodzą w takie związki.
Poza tym narcyz będzie grał troskliwego, ale tylko na początku, by zmylić osobę która się nim interesuje, więc nawet w miarę ogarnięte osoby mogą się na to wstępnie nabrać. Następnie narcyz będzie robić, byle się nie narobić. Będzie sprawdzać i testować swojego partnera na ile sobie może pozwolić w lekceważeniu ustalonych granic i zasad. Zupełnie jak dziecko. Niestety – dziecko da się wychować. Narcyza nie. Narcyz będzie udawał zmianę na lepszego przez pewien czas (by uśpić czujność) lub będzie agresywny (by wzbudzić lęk i poczucie winy w ofierze, która przestanie siebie szanować).
Nie dziwmy się czemu np. kobiety nabierają się na bad boyów, którzy najpierw robili wrażenie romantyków. Nie dziwmy się mężczyznom, którzy wpadli w sidła toksycznej kobiety, która na początku grała anioła.
Narcyzowi nigdy nie dogodzisz, z narcyzem nie wygrasz
Narcyz na ogół jest bezwzględny, traktuje innych przedmiotowo, nie liczy się z ich uczuciami i tak naprawdę nigdy nie da mu się dogodzić, ponieważ z czasem wynajduje coraz to kolejne roszczenia i coraz częściej się czepia. Wiecznie jest coś nie tak z tą drugą stroną. Narcyz również łamie umowy i obietnice, obwiniając o to innych. Narcyza nie możesz zmienić. Możesz mu jedynie ulec, choć to i tak droga przez mękę.
Narcyz tworzy dramę. Potrafi nawet kilka godzin pokazywać Ci jak bardzo cierpi przez Ciebie, jak go zawodzisz, jak zniszczyłeś/aś mu życie. Narcyz nie pozwoli Ci być w pełni sobą, ponieważ cały czas zajmuje Twoje myśli, które mają być zgodne z jego życzeniem. Narcyz szuka zaczepki, by się pokłócić, byś przepraszał, dawał uwagę, lub zmienił decyzję na korzystną jemu. Narcyz będzie wredny, ale powie, że Ty jesteś wredny, ponieważ jest mistrzem stosowania projekcji. Narcyz kilka godzin będzie Ci truł jaki jesteś najgorszy i będzie uważał, że musisz z pokorą tego wysłuchiwać. Jeśli się postawisz – narcyz uzna, że jest ofiarą Twojej agresji.
Niestety narcyz potrafi być urokliwy i świetnie potrafi wykreować się jako osoba dobra, silna, obdarzona cechami pozytywnymi i godna zaufania. Wręcz ludzie są skłonni go usprawiedliwiać, nawet wtedy gdy obraz wykreowany w ich głowie nie zgadza się z zachowaniem narcyza (dysonans). Tyle, że narcyz robi to wyłącznie dla siebie, przybiera maskę, by odbierano go dobrze, by został lubiany, komplementowany, wspierany, a za zamkniętymi drzwiami potrafi uczynić bliskim horror. Oczywiście co robi? Poucza, nie przeprasza, nie przyznaje się do błędów, tylko widzi wady w kimś innym. Ofiary narcyza mają zaniżone poczucie własnej wartości, ponieważ według narcyza częściej popełniają błędy, są wadliwi, niż należy im się docenienie. W ten sposób narcyz pokazuje, że jest kimś lepszym w związku, a jego ofiara nie umie od niego odejść i w siebie wątpi. Przemoc pozwala narcyzowi utrzymać związek, nawet gdy jest toksyczny, gdzie normalnie ludzie by się rozeszli.
Narcyz w związku to kameleon
Przykład żeński. Obiekt jej zainteresowania chce kobiety cnotliwej? Narcyzka zagra cnotliwą, powie, że miała tylko jeden kontakt seksualny w życiu. Kłamstwo narcyza ma długie nogi, ponieważ kłamie tak, by nikt nie potrafił poznać, czy jest to kłamstwo.
Narcyz również komplementuje swoją ofiarę, współczuje jej, jeśli potrafi to pomoże, ale jest to wszystko fałszywe, ustawione na zysk. Narcyz tworzy często historie w których był bohaterem. Jest mitomanem. Najważniejsze, by inni mu klaskali i go podziwiali.
Jeśli będzie w środowisku naukowym to mig nauczy się zachowań intelektualistów (oczywiście jeśli nie zabraknie mu IQ). Jeśli utknie w środowisku kiboli, to będzie wiedział co powiedzieć, by się im przypodobać i zostać jednym z nich. Będzie pokazywał, że każdego rozumie, każdego lubi i z każdym potrafi się zaznajomić, ale tak naprawdę to tylko powierzchowna otoczka, bo w bliższej relacji zdejmuje maskę. Jeśli nawet komuś uda się odczytać jego zamiary to gra ofiarę, która została skrzywdzona, by uniknąć odpowiedzialności za swój wybryk (zwykle kobiety, bo mężczyznom nie pozwala się grać ofiary), albo przekręci całą sytuację używając np. techniki gaslighting (prędzej mężczyźni, „twardszy” sposób przemocy).
Narcyz jest bardzo często niezadowolony i choćby wyrwać sobie wszelkie flaki dla niego, to jego humor poprawi się tylko na moment. Czasem dzień, czasem tydzień, ale jego mniej lub bardziej bezpośrednia złość wróci.
Narcystyczna kobieta świetnie przybiera „damskie pozy” bezradnej, niepotrafiącej czegoś, by mężczyzna poczuł się jej potrzebny. Mężczyzna narcystyczny ukazuje się jako umiejący wszystko i wiedzący wszystko, by otoczyć opieką niezaradną, spragnioną komplementów kobietę. Narcyzi zawsze polują na ludzi z brakami, bo ci są dla nich słabi, nie odczytają ich gry.
Od piekła do nieba
A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,
I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza…
I anioł i demon, i upiór i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna.
Narcyz operuje skrajnościami, ponieważ nie ma ugruntowanego obrazu świata. Świat widzi w czarno-białych barwach. Najczęściej w postaci zwycięstwa lub porażki. Jest dobro lub zło, nie ma skali pośredniej w niczym. Tym bardziej jest to błędne, że on uznaje te rzeczy według swojej skali, a nie według ogólnie przyjętej. On jest wyrocznią, trochę „bogiem”. Nie ma w nim akceptacji odmienności, szarości, neutralności, obojętności.
Jestem nieomylny, nie przyznam, że jestem nieomylny, ale jeśli coś pójdzie nie tak, to nie będzie to moja wina, bo jestem nieomylny.
Taka postawa się nigdy nie kończy. Z jednej strony narcyz potrafi się pokazać jako ideał, ale gdy nie idzie coś po jego myśli to reaguje jakąś formą agresji wobec innych. To nie pozwala mu się rozwinąć emocjonalnie, dojrzeć, ponieważ musiałby słabość, winę wziąć na siebie z pokorą.
Narcyz uzależnia od siebie manipulacjami. Finansowo, ekonomicznie, psychicznie, lub seksualnie. Wybiera swój atut by nim kusić, nagradzać nim, ale później karać odbierając go, dzięki czemu ofiara w stanie niedostatku spowodowanego przez narcyza pragnie z wszelkich sił doprowadzić do tego, by odzyskać te zasoby. By dostać dobre słowo, by nie ograniczać, by nie wydzielać pieniędzy, by przywrócić seks, czy okazywanie miłości. Narcyz powoduje smutek, drażliwość i eksplozję radości. Narcyz chce kontroli. Można go idealizować, by za chwilę nienawidzić. Narcyz wie w który czuły punkt uderzyć i nie jest dla niego ważny ból swojej ofiary. Najważniejsze, że uzależnił ją od siebie i by pragnęła go bardziej niż kiedykolwiek. On uzna to za swój sukces, poczuje się w końcu wielki.
Beze mnie sobie nie poradzisz, z takim zachowaniem będziesz do końca życia sam(a)! – rzeknie.
Narcyzowi możesz chcieć pomóc, możesz mu współczuć, możesz robić wszystko co w Twojej mocy, ale on będzie wynajdywał kolejne przeszkody – których, Ty. Tak, Ty! Musisz pokonywać. Teraz masz się interesować, potem wspierać, potem dom postawić, potem taki komplement, potem ograniczy spotkania z koleżankami, potem seks w tylko w jemu dogodnej pozycji. Wszystko będzie chciał ustawić pod siebie. Na końcu powie, że jest osobą dobrą, wyrozumiałą, troskliwą i nie rozumie dlaczego go atakujesz. Przecież on wszystko robi dobrze i z największą dozą miłości. Nie ma w tym wad.
Nie pomoże nawet nagrywanie jego pretensji, dram, kłamstw – wszystkich będzie się wypierał i odwracał kota ogonem. Gdy będzie mówił, że nic dla niego nie robisz, a masz dowody, że robisz takie rzeczy, to zacznie atakować z innej strony. Że nie chciał wcale tego, że to nie było potrzebne. Zrobi wszystko, by nie okazać miłości i empatii, ponieważ została mu zwrócona uwaga i powiedziana prawda w oczy – a to boli. Narcyz bólu już nie chce, a ten dzieciak ciągle w nim tkwi.
Narcyz żyje w kłamstwie i chce byś uwierzył w jego zakłamanie
Narcyz nienawidzi prawdy, skrywa ją głęboko. Czasami może grać kogoś kto rozumie, że ma ograniczenia i wady, ale nigdy nie będzie odpowiadał konkretnie jakie to ograniczenia i gdzie popełnił błąd. Będzie posiłkował się ogólnymi stwierdzeniami jak „nikt nie jest idealny, więc i ja nie jestem”, czy „jestem przeciętny”, ale zachowanie będzie wskazywało całkiem inaczej. Da sobie prawo do złamania słowa, da sobie prawo do złożenia fałszywych zeznań, da sobie prawo do niszczenia psychicznego, czy fizycznego. Ważne jest tylko to, by to narcyz poczuł się dobrze, a ktoś w jego otoczeniu gorzej.
Narcyz nienawidzi odmów, odrzucenia, krytyki również merytorycznej. Narcyz jest zazdrosny, mści się i chowa długo urazę, by okazać w dogodnej sytuacji swoją złośliwość. Uzna wtedy, że wygrał, bo w końcu poczuje się pewniej. Cele narcyza jak widać są bardzo płytkie, małostkowe i egoistyczne. Bardzo łatwo zranione emocje każą mu pokazać, że jest lepszy, ale oczywiście nie powie, że coś go uraziło.
Narcyz karze dzieci jako rodzic, narcyz karze jako partner, narcyz karze jako kierownik w firmie. Narcyza nie obchodzi współpraca, tylko jego własny zysk, jego własne samopoczucie. Człowiek to dla niego przedmiot, nic więcej.
Cechy i zachowania narcyzów w pigułce
- Narcyz lubi się podobać, ale nigdy nie podoba się sam sobie, więc konsekwentnie wymaga atencji, komplementowania i adoracji. Robi wszystko, aby być w centrum uwagi. Oczywiście może mówić, że jest przepiękny i najprzystojniejszy, ale zachowania wskazują inaczej.
- Narcyz doskonale wie, że wygląd ma duże znaczenie i ludzie są skłonni go kochać za to jak wygląda, przypisywać mu dobre cechy charakteru na podstawie fizyczności (efekt aureoli), więc trudno mu zrezygnować z upiększania się, a jeśli rezygnuje jakimś cudem, to popada w jakiś nałóg by sobie obrzydzić siebie (np. jedzenie).
- Narcyz znajduje czułe punkty u ludzi, by w nie uderzać. Narcyz poucza. Najpierw udaje, że chce pomóc w słabościach, by następnie atakować je i mówić, że są sprawcami jego nieszczęść. Wywołuje to ból większy niż był przed poznaniem narcyza. Narcyz przekonany jest, że w takich momentach kocha i ma dobre intencje.
- Narcyz wzbudza poczucie winy i wykłóca się o marne rzeczy do ostatka tchu, a jak to mu się nie uda to zaczyna stosować przemoc fizyczną.
- Narcyz potrafi porzucić Cię zniszczonego psychicznie, fizycznie lub/i finansowo.
- Narcyz używa technik push and pull, testuje Twoją cierpliwość, obraża się (popularny „foch”), używa techniki „ciche dni”, prowokuje, abyś się zdenerwował.
- Narcyz mówi, co chcesz usłyszeć, zaczyna się interesować tym co Ty, by wkupić się w Twoje łaski. Ale tylko na początku.
- Narcyz tylko początkowo wspiera w Twoich celach, pasjach, by potem je ograniczyć, albo zmienić na podobające się jemu, abyś czasem się mu wymknął rozwijając swoją atrakcyjność za bardzo.
- Narcyz wmawia Ci w jednej chwili, że jesteś idealny i że kocha nad życie, by następnie mówić, że jesteś sprawcą wszelkiego nieszczęścia i zawodu.
- Narcyz karze za wyimaginowane przewinienia. Wydaje mu się, że jest skrzywdzony w sytuacjach, gdy nawet nie jest, więc postanawia się za nie mścić (sporo kobiet to robi na procesach rozwodowych karząc za to, że nie dało się im wiecznego szczęścia, które się niby obiecywało).
- Narcyz nie chce być zawsze odpowiedzialny za swoje działania. Narcyz lubi obwiniać innych, nie lubi winić siebie.
- Narcyz będzie czepiał się dwóch sprzecznych ze sobą postaw. Że coś zrobiłeś, ale następnie że czegoś nie zrobiłeś. Nie ma dobrego wyjścia, gdy narcyz zaczyna swoją grę.
- Narcyz tworzy intrygi, by skłócać grupy ludzi, lub grupę przeciwko jednostce. Tutaj narcystyczne matki często wmawiają swoim dzieciom, że ojciec jest zły, gdy one się tak dla nich poświęcają, są takie dobre i kochające. Dzieci są najłatwiejszym celem do manipulowania przez narcyzów, bo są najsłabsze, a słabi są celem dla narcyzów.
- Narcyzi są kontrolujący i niepewni siebie, choć grają pewnych by zatuszować swoje niedostatki emocjonalne.
- Narcyzi nie posiadają trwałych zasad i poglądów. To co mówią i obiecują w danym momencie nie ma znaczenia, ponieważ kierują się tylko tym, co wydaje im się korzystne w tym momencie. Jak korzystnie będzie skłamać to skłamią. Jak korzystnie będzie zmienić pogląd w danej sytuacji i grupie to go zmienią, a za pięć minut wrócą do „swojego ja”. Potem i tak powiedzą, że to co zrobili jest słuszne.
- Narcyzi używają seksu, oraz fikcji miłości (bombardowanie nią w stylu „nikt inny nie da ci takiej miłości jak ja”), czy finansów jako karty przetargowej w osiąganiu władzy w związku. Najpierw dostarczają dużo, by uwieść, potem wycofują i sprawdzają reakcje, by uzależnić od siebie. Wykrywają potrzeby i w nie uderzają, aby ta osoba nie umiała bez nich żyć.
To wszystko jest starannie, taktycznie rozplanowane. - Narcyzi mają tendencję do zdrad, których powodem są – a owszem, próby dowartościowania się. Narcystyczni mężczyźni częściej szukają jednorazowych przygód, by uznać, że są skuteczni, a narcystyczne kobiety wikłają się w długotrwałe romanse, w których czują się wyjątkowe, jak księżniczki.
Narcyz próbuje wykreować własną perfekcję, której nigdy nie dosięgnie
Narcyz użyje każdego środku, by stworzyć pozory, że jest dobrym partnerem, dobrym fachowcem. Ludzie mu ufają, ludzie mu wierzą, ludzie mu chcą się oddawać. Ludziom imponują jego pozory. To wszystko jest kłamstwem, ponieważ jedyne w czym jest perfekcyjny to w kłamaniu i kreowaniu siebie.
Zastanów się nie raz i nie dwa, gdy ktoś przybiegnie do Ciebie z żalami. Zastanów czy są one prawdziwe, czy tylko stworzoną kreacją. Zastanów się też nad taką osobą, która komplementuje albo Ciebie, albo waszą relację, jak nikt inny przedtem – bombarduje idealizacją. To pierwsza z wielu oznak, mogąca świadczyć, że możesz mieć do czynienia z osobą, która może Cię wykorzystać i zniszczyć. Na końcu zostaną tylko zgliszcza, a więc całkowite przeciwieństwo tego wykreowanego, idealnego piękna i kompetencji.
Rozwinięcia tematu można poszukać w kategorii Narcyzm (NPD) na mojej stronie.
Oh TY!
We wszystko trafiłeś z opisem cech i metod działania n.
WE WSZYSTKO, co poznałem (niestety) na własnej skórze.
chciałem sobie zażartować, ale nie ma już edita.
chodzi o ten obrazek i wierszyk z art.:
A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
I to się zgadza!
Co ostatnio opętana zbiorowość macico-pozytywna krzyczała na ulicach?
PIEKŁO KOBIET!!!
Hehe, ale ciekawe opisy i dyskusje na forum 🙂 Bez elementarnej wiedzy psychologicznej lepiej się za czytanie nie zabierać 😀
A co Wy na to, że relacje z takimi jednostkami zaburzonymi (kiedy często i sami jesteśmy zaburzeni, no bo kto normalny i w pełni zdrowy), wnoszą do związku pikanterii i go urozmaicają? Dają emocje bez których wiele osób nie potrafiło by żyć? Wiadomo że to niezdrowe, ale jest nad czym pracować, „coś się dzieje”. Bo kiedy sielanka i rozumiemy się bez słów to taka nuuuuuuda……..wiele osób (niestabilnych pewnie) by powiedziało.
A może też to zależy od płci w jakimś stopniu, Może większość mężczyzn wolałoby związku klarownego, stabilnego i spokojnego, a większość kobiet karuzeli emocji. Przecież kobieta to istota z gruntu emocjonalna i mówi się że zmienną jest. Może potrzebuje „dramy” od czasu do czasu dla zaspokojenia niezrozumiałej dla mężczyzn pewnej potrzeby psychologicznej, haha :D.
Czy można tak generalizować w jakimś stopniu, czy każdy przypadek należy analizować indywidualnie, niezależnie od płci, jak myślicie…?
To jest jasne, że taki związek jest dużo ciekawszy pod względem emocji i pewnie sex tez lepszy ale na dłuższą metę jest to wyniszczające.
Pytanie ile w Polsce masz ludzi 100% stabilnych? Zobacz ile tu DDA, DDD itp. Mamy jeszcze nikłą świadomość w społeczeństwie jak „produkować” ludzi z odpowiednimi wzorcami.
Jako facet powiem, że wolę po pracy wrócić do spokojnego domu bez zbędnych dramatów i przeciągania liny w związku.
Coś w tym jest, zobacz nawet w pracy ile jest dram gdy jest więcej kobiet. One żyją tymi dramatami, kłótniami intrygami. Kobiety potrafią prowokować kłótnie „z nudów” co ciekawe je nudzi chyba brak emocji a nie brak zajęcia tak jak nas. Na szczęście ze względu na specyfikę pracy stricte techniczną bardzo mało współpracuje z kobietami co niezmiernie mnie cieszy.
Generalizacja jest potrzebna do opisania pewnych zjawisk występujących społecznie. Rozbijanie gówna na atomy i szukanie każdego indywidualnego przypadku to rozmywanie tematu. Chodzi nam o to, żeby poznać pewne zjawisko, wiadomo trzeba mieć wyczucie i świadomość, że to nie jest 100% sprawdzająca się reguła i są od niej wyjątki.
Indywidualnie najlepiej analizować tylko przypadki które bezpośrednio nas dotykają ale do tego potrzeba wiedzy a jak ją opisać i usystematyzować bez generalizacji?
We wszystkim potrzeba umiaru według mnie.
Aha,
Panowie leki psychotropowe, obniżają potencję i to wręcz do impotencji,
coś za coś,
nie leczone zaburzenie prowadzi do tragedii,
i będzie gorzej, bo dzieci, które teraz dorastają mają problemy psychiczne w skali do tej pory niepotykanie, dochodzą technologie IT itp.
Poradnik dla dobrej zony z lat 50-tych
spokój to podstawa, w takiej rodzinie można wychowywać dzieci,
Pracowałam z mężczyznami,
emocje to Wasze drugie imię, kobiety w przy Was wymiękały 😉
Zawsze są to indywidualne historie, dopiero po dokładnej indywidualnej analizie każdego przypadku można znaleźć wspólny czynnik wywołujący i wtedy mówimy o jakiejś prawidłowości,
A tak skupiamy się na skutkach, a nie na przyczynie.
to nie emocje… to zwykła fizjologia… 😉
Witam
Tak poczytałem sobie ten artykuł. Mnóstwo cennych informacji. Na pewno to co zastało tu napisane skłania do refleksji. Ja zdecydowałem się trochę poczytać o narcyzmie, bo ostatnio usłyszałem od swojej kobiety, że jestem narcyzem, po kilkunastu lat bycia razem. Faktycznie, spora część opisu by do mnie pasowała. Tak po głębszym zastanowieniu i przemyśleniu wszystkiego… mogę stwierdzić, że ten opis, różnych cech narcyza jest strasznie szeroki, tj. tak dużo różnych cech może świadczyć o tym, że mamy do czynienia z narcyzem… że tak się zacząłem zastanawiać, czy: 1)narcyz to osoba która posiada wszystkie rzeczy zawarte w opisie, czy 2) to osoba, która ma jakąś część wypisywanych tu wad (np. połowę, lub trochę więcej niż połowę). I teraz jeśli opcja 1, no to na pewno nie jestem narcyzem, bo kilka rzeczy nie pasuje mi totalnie (tzn. myślę i zachowuję się zupełnie odwrotnie niż zostało to opisane), a jeśli opcja 2, to tak jestem narcyzem. Tylko małe ale. Tak sobie przeanalizowałem postawę swojej kobiety i wychodziło by na to że ona też jest narcyzem (w opcji drugiej). Więc gdyby tak było, to nie jest możliwe, żeby dwoje narcyzów wytrzymało ze sobą w miarę zgodnym związku przez kilkanaście lat. Przez innych zawsze byliśmy postrzegani jako idealna para. I przez tak gdzieś 10 lat ja też uważam że było bardzo ok, tylko później wszystko zaczęło się walić. Zaczęły się przysłowiowe schody. Dodatkowo, tak odnośnie tego artykułu i opisu, zacząłem sobie analizować postawę i zachowanie kilku innych osób z mojego otoczenia i też przy opcji 2 spokojnie można by powiedzieć, że są narcyzami… moi rodzice na przykład. Więc nie wiem, czy w tych rozważaniach nie brnę (brniemy) trochę za daleko, bo zaraz się okaże że połowa ludzi to narcyzi
Powiem tak. Można przejawiać kilka cech narcystycznych i nie być narcyzem, ponieważ nie budują one całej osobowości. Każdy człowiek rodzi się narcyzem. Każdy. Tylko w procesie dojrzewania jeden porzuca narcyzm, drugi nie – i zostaje wiecznym, dużym dzieckiem (mówiąc kolokwialnie, czyli będąc niedojrzałym). Im więcej takich cech i im bardziej przeszkadzają one otoczeniu i rozwojowi tej osoby, tym osoba bardziej narcystyczna.
A co do przykładów to owszem, narcyz dobiera się z narcyzem, a ich rodziny też będą narcystyczne. Narcyz dla drugiego narcyza jest czymś znanym, w którym umie się odnaleźć, bo wyniósł to z rodziny (dlatego nawet narcyz masochistyczny, bity, poniżany też wytrzymuje latami, bo w domu atmosfera też była gęsta – drugi narcyz z kolei, ten rozpieszczony nie wytrzyma nawet draski złego samopoczucia i ucieknie). Tutaj polecam dalsze moje wpisy o narcyzmie – o rodzinach narcystycznych, jak rozpoznać narcyza i kilka innych. Cała kategoria:
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/category/psychika/narcyzm-npd-narcystyczne-zaburzenie-osobowosci/
No raczej nim nie jesteś, oni nie dopuszczają prawdy, skoro szukasz jej jesteś raczej nie narcyzem
To ładnie, moja hist. jest podobna. 1/2roku temu wrzucałem, ale wtedy byłem zbyt rozbity, żeby o tym mówić.
Ja usłyszałem od swojej, po 20 latach, że empatii nie mam i to w chwili, gdy wyrywała mi krzyczącego „chcę do taty!” dzieciaka (kolejny raz).
Na początku też sielanka, też nas tak postrzegali, też uważałem, że jest ok, aż wyskoczyła ciąża (16 lat sexu bez gumy i nic) — zadecydowała beze mnie o ciąży, więc już po tym widać, co to za ziółko.
Teraz widzę, że od początku były ściemy, kłamstwa, manipulowanie, wypieranie, dyktatorstwo, gry, obrażanie, przemoc psychiczna, potem fizyczna (które to teraz ona mi zarzuca, czyli znowu klasyk!), odwracanie kota, ataki z wyprzedzeniem, jawne flirty, ciągła potrzeba atencji, brak granic, sex dla każdego z nią i masa innych, ale najważniejsze jest aktorstwo niskich lotów. Technicznie dobre, a moralnie naganne — klej do połączenia tych wszystkich bzdur.
Ty raczej nie jesteś. Siebie też podejrzewałem.
Spędziłam z narcyzem 10 lat i muszę stwierdzić, że potrzebowałam tej lekcji. Mogłam na dobre odejść po 5 latach, ale wróciłam, bo wtedy jeszcze niczego się nie nauczyłam. Kolejne 5 przyniosły tylko sadystyczne zachowania, przemoc, kłamstwa, zdrady itp. – standard.
Sporo czasu spędziłam analizując, dlaczego na to wszystko się zgodziłam. Wiedziałam, że był człowiekiem z uzależnieniami, absolutnie nieodpowiedzialnym eskapistą i miał ogromne problemy z równowagą emocjonalną, do czego sam się przyznał, a i tak chciałam go „uratować”, zmienić, uwolnić i kochać za cały świat, chociaż sama czułam się niekochana, odepchnięta przez wszystkich i strasznie samotna (również będąc z nim w związku).
Wydaje mi się, że żadne terapie nie zmieniłyby mnie tak bardzo, jak to doświadczenie. Może to dziwne, ale czasami jestem wręcz wdzięczna, że dotarłam do samej siebie na tak głębokim poziomie, żeby posprzątać chociaż trochę bałaganu z dzieciństwa.
W sumie sięgnęłam dna …, bo chyba część mnie wciąż tam sobie żyła.
Jednak przykro mi, że tacy ludzie nie mają podobnej szansy (bo nie chcą jej) na jakieś wytrzeźwienie i uporanie się z wew. demonami.
Ostatnim nałogiem tego człowieka stał się w sumie sport, a raczej maniakalne dbanie o sylwetkę, bo przecież zegar tyka …
Gdy usłyszałam od niego, że „Teraz wszystkie chcą mojego DNA”, to … już w sumie uśmiechnęłam się tylko do siebie.
Wiem, że są przeróżne zaburzenia, ale to … bywa aż komiczne (czy ja tak na to reaguję?)
Jednak wszystko dzieje się przez coś i po coś. Lekcje trzeba przeżyć, zrozumieć i nauczyć się dla własnego dobra 🙂
Trzymam kciuki za tych, którzy jeszcze są na początku podobnej drogi.
Sporo czasu spędziłam analizując, dlaczego na to wszystko się zgodziłam.
Bo i Ty jesteś narcyzem, ale odwrotnym, masochistycznym. Ale to tak w kwestiach psychologicznych.
A w kwestiach odpowiedzi własnych? Dlaczego? Jak sobie to wytłumaczyłaś, lub jak tłumaczysz?
Dlaczego? Bo kochałam, a miłość podobno jest ślepa i czasami musimy się uczyć czym miłość nie jest.
Tak, to był/jest mój masochizm. A tak zwyczajnie, czekałam też na normalne życie, bo włożyłam w ten związek sporo pracy,..
Porzuciłam moją wieloletnią pasję, żeby partner nie był zazdrosny i uwierzyłam, że jak jeszcze coś w sobie zmienię i trochę bardziej się postaram, to już będzie ok. I wciąż czekałam, aż znowu będzie, tak jak na początku. Doszła litość, poczucie obowiązku, pomaganie itp.
Pogubiłam się i to konkretnie, można….
W życiu miałam kilka dość traumatycznych przeżyć, które głęboko zakopałam.
To całe doświadczenie z narcyzem zmusiło mnie, żeby sobie o nich brutalnie przypomnieć i może trochę wyleczyć, bo nie mogłam już tak żyć.
Dlatego nie wyklinam tych lat, a wręcz czuję ogromną ulgę, że mam taką pracę za sobą. Może dlatego na to wszystko się jakoś podświadomie „zgodziłam”.
Jeszcze sporo pracy przede mną, ale już nie oferuję nerek za pół darmo, więc chyba nie jest źle.
Taka „miłość” to wypełnienie deficytów z dzieciństwa, a także jakieś obecne problemy ze sobą. Miłość nie jest ślepa jeśli się wie co nami kieruje. Ten popularny eufemizm zrzuca z nas odpowiedzialność, a przede wszystkim z tego, że często sami wybieramy toksyczne ścieżki z powodów, które wypieramy.
Pewnie dlatego czasami dzieje się tak, żebyśmy to zrozumieli.
Oczywiście, ale to nie jest takie powiedzenie wprost, dlatego ludzie często popełniają dokładnie takie same błędy w kolejnym związku. Ogólnie nic się nie dzieje bez przyczyny i wszystko jest po coś.
moja mama miała takie powiedzenie „jakbym wiedziała, że się przewrócę to położyłabym się” nie wiesz, że Twoje starania, skoro ktoś się ich domaga, nie przyniosą spodziewanego dla Ciebie skutku , przekonujesz się o tym, że ktoś nadużywa Twojej dobrej woli budowania związku
Twoje starania, skoro ktoś się ich domaga, nie przyniosą spodziewanego dla Ciebie skutku
Znaczy są to interesowne starania? Czyli np. dam cukierka i zobaczę jak ofiara reaguje? ;> Trochę się czepiam, ale nie miej za złe. Chcę wyjaśnić.
Wiesz Jule, nie obraz sie ale czlowiek zdrowy psychicznie (nie neurotyczny) odchodzi od narcyza w momencie kiedy sie zorientuje w jakie gowno sie wpakowal. Niemniej zycze Ci powodzenia i szczescia juz bez narcyza.
Proszę o kontakt raszka80@interia.pl mamy ten sam problem.Magda
Buhahahaha zue narcyzy itd niszczom innych tekst tak glupi ze az smieszny chyba autor sie zawiodl w milosci 😉
I widzicie państwo. Nawet jeśli przy tak trudnym temacie, potwierdzonym naukowo ktoś tego typu argument porusza to już widać ile takie komentarze znaczą (dodatkowo autor komentarza zastosował błąd atrybucji, by przekonać samego siebie, że ma rację, mimo braku wystarczających danych). Warto obserwować zacofanych ludzi intelektualnie, warto obserwować ludzi, którzy negują to co się pisze – zwykle ci są sprawcami. A co jeszcze bardziej zabawne temat jest pomocy dla obu płci, a same kobiety dużo częściej biorą w nich udział (co widać) czego już autor komentarza nie zauważa.
No i komentarz jest tak merytoryczny, że na pewno każda inteligentna osoba doskonale wie jak traktować coś takiego. To jest jedyny zawód i najbardziej poważny. Pozdrawiam.
ma pan racje, a moglbym spytac czy w ktoryms artykule byla mowa o braku olimpiad przedmiotowym w bodajze jakims skandynawskim panstwie zeby inni nie czuli sie glupsi i jesli tak to jaki to byl artykul bo niestety ciekawe a nic nie umiem znalezc na ten temat pozdrawiam
Całego artykułu o tym nie pisałem, ale w kilku artykułach są o tym wzmianki tematyczne, jeśli np. tłumaczę doprowadzanie ludzi do narzuconej równości – w tym obniżenia IQ.
Michał jesteś szczęściarzem,że nie trafiłeś na narcystkę,bo bys zamilkł anie buhahał.
To psychopaci i ani jedno słowo w artykule nie jest fałszem.
z takim podejściem, to on sam ma ze sobą problem, możliwe, że tytułowy.
dowód:
Ta, to jest piękne. Jak ktoś jest oskarżycielem bez dowodów i wbija takie szpileczki od początku to nie ma co mu ufać. Widać ma własne paranoje lub coś za uszami. Wniosek? Nie tykać bomby. Niestety masa ludzi nabiera się, tłumaczy, współczuje, a na końcu czuje się winna wszystkiemu (nawet temu, że się uwierzyło i uległo komuś kto na to nie zasługiwał). Manipulacja wygrana, kłamstwo skuteczne.
Bezstresowe wychowanie nie oznacza braku dyscypliny. Mam wrażenie, że sporo osób myli wychowanie bez przemocy i z szacunkiem do dziecka z brakiem wychowania w ogóle i teraz dodatkowo-o zgrozo! – z głową dziecka w telefonie.
Jeśli dziecko się dyscyplinuje, nakłada obowiązki to ono może się stresować najmniejszym problemikiem i oczekiwaniem wobec niego – „bezstresowo” rozumiemy jako rozpieszczać, idealizować i tak, tworzyć narcyza. Musi być balans w wychowaniu, dawania i brania (np. miłości), ale nigdy wychowywania w kłamstwie, w mówieniu dziecku, że ma złe cechy, których nie ma (czyli zbyt duża dyscyplina, tresura), lub ma dobre, których nie wykazał czynem (czyli adoracja za nic). Tak jak narcystyczny rodzic nie wychowuje nauką, a tylko żąda specjalnego traktowania, oczekuje, poucza i krytykuje.
Często w związku zapominamy o sobie, skupiając się tak bardzo na naszej miłości do drugiej osoby. Psychoterapia w Psychologgii przypomniała mi o tym, że ja też jestem ważna, że nie mogę dawać sobą manipulować, a związek, w którym cierpimy nie może mieć nic wspólnego z prawdziwą miłością. Myślę, że każdy powinien raz w życiu skorzystać z pomocy terapeuty.
Narcyzów często traktujemy jako okropne osoby, myślące tylko o swojej świetności. Tymczasem mają oni poważny problem i potrzebują naszego wsparcia, a nie odrzucenia. Mówię to z pozycji osoby, która sama chodziła na terapię. Myślałam o swoim dobrze, chciałam być zawsze najlepsza, a tak naprawdę wynikało to z tego, że przez większość życia byłam odrzucana i starałam się nadrabiać. Chodziłam na terapię do Psychologgii. Terapeuta nie wpędza w poczucie winy i pomaga się otworzyć.
Wsparcie można dawać komuś kto cierpi (z uzasadnionych powdów, a nie bo np. ktoś za mało w centrum uwagi jest) i kto wyraża potrzebę wsparcia. Jeśli narcyz niszczy innych, ukazuje swoje negatywne cechy innym, to żadnego wsparcia nie powinien dostać. Nikt nie powinien dać się zrobić na takie zmiękczanie, bo więcej szkody jest niż pożytku. Tym bardziej jeśli to narcyzm sadystyczny.
Jinka,nie jesteś narcystką i nie poznałaś narcysty.
Jestem narcyzem, przeczytałem tekst i komentarze z dużym zainteresowaniem. Historię swojego życia chętnie opiszę Redpillsowi w wiadomości prywatnej by poznać jego zdanie jako osoby potrafiącej sluchac I wyciągać ciekawe wnioski, na komentarz jest to historia zbyt długa i zawiła. Piszę chcąc wpuścić was trochę do własnej głowy, byście mogli zrozumieć nasze motywacje czy ścieżki naszego myślenia, które jest zaburzone, mam trochę wrażenie że wyklucza się tu osoby zaburzone, przedstawia jako zło wcielone, niemal demony wysysajace radosc i energię z biednych ofiar więc dla głębszego zrozumienia zawiłości problemu postaram się być reprezentantem tej grupy. Jako narcyz nie znam języka emocji, nie umiem ich określić i okazywać bo mówiąc kolokwialnie nikt mnie ich nie nauczył gdy byłem dzieckiem stąd moje emocje to tylko lustrzane odbicie tego jak je sobie wyobrażam i jak na poziomie logicznym potrafię je okazać, jednocześnie chcemy kochać i być kochanymi jak wszyscy. Ta nieznajomość emocji jest wynikiem braku miłości i opieki rodziców nad nami gdy byliśmy dziećmi, brak empatii i zainteresowania ze strony opiekunów sprawia że aby radzić sobie wśród rówieśników wykrztalacaja się szybko umiejętności „czytania” ludzi, radzeniu sobie samodzielnie z problemami, przekonaniu o własnej wartości i szukaniu jej potwierdzenia w poklasku, już jako dzieci zaczynamy grac w teatrze na deskach życia a opłaca się nas zainteresowaniem. Jednocześnie będąc odrzuconym od emocji w rodzinie bardzo, wręcz panicznie boimy się odtracenia przez kolejnych ludzi zaczynamy przybierać maski coraz bardziej skomplikowane dla wartości nadrzędnej czyli akceptacji i obecności. Gdy dojrzewamy i pojawiają się związki to wybieramy osoby tylko wyjątkowe, im ktoś dla nas cenniejszy tym wyżej doceniamy jego obecność a ta jest rozumiana jako objaw miłości tym bardziej boimy sie straty tego czlowieka, narcyz który się boi to człowiek zmieniający maskę za maską huśtawka dotyka również narcyza, sytuacja nad którą nie panuje plus strata człowieka wyjątkowego to zbyt wiele by mógł ubrać maskę obojętności i udawać że jest ponad to że jego nieskończona mądrość pozwoli mu wyjść z tej sytuacji bez szwanku. Wtedy nie ma opanowanego człowieka, który imponuje logiką i chłodna ocena sytuacji, jest jak zwierzę zlapane w klatce lub wnykach i zaczyna gryźć na oślep gotowy zranić nawet siebie by znów dostać nawet ochlap miłości (czyli zainteresowania) by chodź jeszcze na moment zatrzymać kogoś przy sobie. Nie mówię że to narcyza usprawiedliwia czy daje prawo do czegokolwiek jednak myślę że warto oceniając jego zachowanie chociaż trochę poznać jego stronę medalu.
Witam. Oczywiście, narcyzi są spragnieni uczuć, spragnieni wielu innych spraw, ale najczęściej ranią innych jednocześnie. To rola narcyza by nauczył się umiejętnie tym dysponować, dawaniem i braniem, nie przytłaczaniem, a wzięciem odpowiedzialności za swoje stany. Chciałbym wiedzieć kto postawił diagnozę, ponieważ mężczyznom z reguły przypisuje się narcyzm sadystyczny, wypierający nawet istnienie narcyzmu i jest to bardzo ciężko leczyć. A Ty się przyznajesz i jesteś niepierwszym. To przeczy statystykom udostępnianym przez różne „organy”. A może chodzi tylko o to, że tacy właśnie narcyzi jakimś cudem trafiają na moją stronę. Zapraszam na maila.
To jest też ważne i niestety muszę to napisać:
mam trochę wrażenie że wyklucza się tu osoby zaburzone, przedstawia jako zło wcielone, niemal demony wysysajace radosc i energię z biednych ofiar
Tak zazwyczaj jest, a narcyz tego nie widzi, narcyz kreuje się na strasznie biednego człowieka. I taka kreacja może przyciągnąć współczucie, które później będzie wykorzystywane. Trzeba odróżnić kogoś kto jest destruktywnym narcyzem od kogoś kto ma np. niską samoocenę, depresję (w tym depresję narcystyczną), stany lękowe, od solidnego poziomu narcyzmu, który niszczy innych ludzi. Jeśli narcyz nie jest świadomy tego co robi, obwinia świat, nie kontroluje siebie, to będzie niszczył i tak – będzie złem.
Niestety także kobiety borderline do mnie pisały w tym samym tonie, jakby były ofiarami, jakby były dobrymi duszami, ale jednocześnie niszczyły, co rusz swoimi paranojami, wymyślaniem, odwracaniem kota ogonem, insynuacjami, silną zazdrością, musiały się wyładowywać. W pewnym momencie ich ta zła wersja się ujawniała i w emocjach nie umiały jej opanować logicznie, po prostu robiły co im zaburzenie każe, a gdy emocje opadały to znowu były biednymi duszyczkami, a wręcz często wypierały co się stało. Tak samo postępuje każdy psychopata i on tego nie widzi, nie rozumie, a w tych samych emocjach zaczyna winić innych, albo jakieś zło które go zmusza do popełniania nawet często bardzo ciężkich przestępstw – w lekkiej wersji narcyz potrafi stosować przemoc psychiczną, manipulować, lub bić innych np „z miłości”, bo mu tak zależy, bo tak się boi odrzucenia, bo tak potrzebuje KONTROLI. A potem znowu mówi, że on cierpiał i że jest ofiarą. Dlatego odróżniajmy co czym jest i nie próbujmy współczuć komuś kto praktycznie zawsze zniszczy drugiego człowieka. Jak jest świadom, niech to leczy i wierzę w to, że w Polsce będzie coraz więcej instytucji pozwalających na wypełnienie braków rodzinnych (w tym rodziny zastępcze na czas terapii). Póki co nie ma czegoś takiego, a nasza opieka psychologiczna jest na słabym poziomie.
Myślę że warto podnosić świadomość społeczeństwa co do problemów psychicznych. Na własnym przykładzie przekonałem się że gdy przyznaje się ludziom do korzystania z pomocy psychologa to reakcje najczęściej są dwie: pierwsza ostracyzm społeczny i wytykanie palcem bycie określanym jako czubek lub druga reakcja: do psychologa, po co? Przecież Ty jesteś normalny. Jakby znając mnie trochę i widząc że nie mam trzeciego oka ani nie widzę białych myszek nie tracę kontaktu z rzeczywistością więc taka pomoc mi nie potrzebna. Napewno nasza opieka psychologiczna pozostawia wiele do życzenia jednak świadomość społeczna jest na jeszcze niższym poziomie, oparta przedewszystkim na lęku i stereotypach.
A to akurat pełna zgoda. Świadomość musi być. Póki co żyjemy w ciemnogrodzie, choć powoli to się zmienia. Ale czy w Polsce? Wątpie. Największy odsetek samobójstw mężczyzn, dalej silna kultura macho, problemy psychiczne to lenistwo lub wariatkowo. Tona ludzi DDA/DDD. Ale co zrobić, nikt tego nigdzie nie uczy.
odnosze wrazenie ze kobiety z zaburzeniami psychicznymi sa lagodniej traktowane.i nawet jesli sa w glebokiej depresji to dostaja wsparcie i wciaz budza zainteresowanie mezczyzn nawet gdy Ci dowiadują sie ze dana kobieta jest w takim stanie.moja kuzynka byla w depresji i stanach lekowych ,nie pracowala ,nie wychodzila za wiele z domu a facet sie jej trafil doslownie znikąd i wyciagnąl ją troche z tego stanu.facet w takim polozeniu nie ma co liczyc na takie cudowne zrządzenie losu.ps. bedzie w tym miesiacu jakis duzy tekst o depresji i nerwicy w wydaniu meskim?
odnosze wrazenie ze kobiety z zaburzeniami psychicznymi sa lagodniej traktowane.i nawet jesli sa w glebokiej depresji to dostaja wsparcie i wciaz budza zainteresowanie mezczyzn nawet gdy Ci dowiadują sie ze dana kobieta jest w takim stanie.moja kuzynka byla w depresji i stanach lekowych ,nie pracowala ,nie wychodzila za wiele z domu a facet sie jej trafil doslownie znikąd i wyciagnąl ją troche z tego stanu.facet w takim polozeniu nie ma co liczyc na takie cudowne zrządzenie losu
Bo tak jest. Od mężczyzn wymaga się więcej, mężczyzna ma mieć „lepsze geny”, ma zapewniać więcej, a wtedy będzie „kochany” (za to co dostarcza). Kobieta za to, że jest i można jej coś dostarczyć. Tak już zbudowano ten świat, że egoizm u kobiet będzie większy i to jest marne, bo jeśli nie rodzą dzieci to powinny dokładnie tak samo traktować innych, jak chcą być traktowane. Ale cały czas mają kartę przetargową: ale przecież mogę urodzić bo Ty samcu jesteś napalony. No i mężczyzna wtedy ma się starać, mężczyzna ma zapomnieć, że też jest człowiekiem i ma potrzeby.
bedzie w tym miesiacu jakis duzy tekst o depresji i nerwicy w wydaniu meskim?
Nie było żadnego wydarzenia z tego co wiem, ani samobójstwa popularnej osoby tj w przypadku Aviiciego, ani żadna osoba w depresji nie wysłała do mnie swojej historii, więc za bardzo nie ma materiału na większy tekst.
a tak dodam jeszcze ze dziewczyny z zaburzeniami depresyjnymi lub lękowymi bywają calkiem ludzkie.nie czuc tej hipergamii jak sie z nimi rozmawia.maja w sobie pokorę.
Zależy też jaka depresja, bo jeśli narcystyczna czyli „za mało się świat wokół mnie kręci, za mało ludzie mnie kochają”, to nici z tej pokory. Ale dużo bardzo empatycznych, dobrych wewnętrznie kobiet (i w ogóle ludzi) ma depresję, są zniszczeni przez innych, stąd rzeczywiście potrafią instynkty oddalić w kąt i działać jak ludzie, nie zwierzęta.
moze kobiety do zwiazku nalezy szukac na oddzialach leczenia nerwic/depresji 😉 wieksze prawdopodobienstwo znalezienia wartosciowej 😉
moze kobiety do zwiazku nalezy szukac na oddzialach leczenia nerwic/depresji wieksze prawdopodobienstwo znalezienia wartosciowej
Kto próbuje pierwszy zgłosić się na oddział i szukać tam depresyjnych kobiet, a potem napisać raport?
napisanie raportu byloby sprzeczne z zasada niewynoszenia niczego z oddzialu terapeutycznego
Ja! Odpracowuję zło które uczyniłem w życiu. Takie chyba inne, bo zło aby ratować innych. Byłem na wojnach, jestem nieźle wyniszczony psychicznie. Znajdowałem takie kobiety, którym rzeczywiście pomagałem. Partnerkę mam depresyjną i do tego chorą. Ona mi odpowiada. Jest dobra… Nie chce prowadzić dyskusji i wiwisekcji. Wszedłem tu, bo miałem taka kobietę przez klika lat… Pozdrawiam.
To co się z Panem dzieje jest normalną konsekwencją traumatycznych przeżyć,
polecam strony https://interp.pl/somatic-experiencing.html
Zespół stresu pourazowego
Psycholog
pozdrawiam 🙂
Często bywa tak, że dziewczyna jest w depresji bo nie ma powodzenia. Wtedy lubi otaczać się białymi rycerzami i wypłakiwać im do ramienia. Ci naiwnie myślą że pomagają i liczą na związek, (bo czemu mieli by nie liczyć, no ale to zakute łby jeszcze), a tak naprawdę sobie szkodzą, a jej podnoszą samoocenę w sposób niezdrowy. W międzyczasie podniesiona na duchu spotka przystojnego Bad Boya, szybciutko się ulatnia i jej depresja mija chwila moment.
Nie pomaga się nikomu w zaburzeniach psychicznych bo można źle na tym wyjść, od tego jest lekarz psychiatra.
Zacznijmy od tego, ze jest depresja i „depresja”.
Warto zauważyć, ze niektóre kobiety udają depresję, aby żerować na facetach. Dostają wtedy atencję, przysługi za darmo bo mogą się wymigać od związku i seksu depresją.
Znaczy to tylko, że depresja była udawana, dziwnym trafem taki BadBoy, przystojny i wysoki szybko leczy tą „depresję”. No ale to przecież przypadek a ja się czepiam bo jestem obrzydliwym, zazdrosnym samcem, którego żadna nie chce i muszę walić konia w mojej piwnicy. 😀
Depresja to ciężka choroba kliniczna,
jest jeszcze obniżenie nastroju,
a to co piszecie to nie jest depresja, to jakieś gierki itp.
Dokładny przebieg depresji jest pokazany w filmie „Plac Zbawiciela”.
Osobą cierpiącą na depresję był świetny komik Robin Williams, reżyser Marcin Wrona.
Jednak są osoby, które potrafią bezwzględnie manipulować i grozić, że sobie coś zrobią aby wzbudzić poczucie winy, czy coś osiągnąć.
Różnica między depresją kliniczną jest taka że tam występują omamy, a w u manipulatorów tego nie ma, są świadomi lub wyuczeni swojej postawy.
Depresja to cichy zabójca, osoby chore się nie skarżą, często żyją normalnie itp.
No przecież że przypadek, jakże by inaczej :p
nie kupuję tego zbiorowego manifestu.
„jestem narcyzem, pocukrze wam, jaki to ciekawy tekst i wasze komentarze też, kochani, jesteście wspaaaniaaali!! Moja historia jest taka długa i zawiła, więc nie opowiem, bo wy jesteście prości ludzie, daleko wam do mnie. Ale ty red-pil, ty mądry i umiesz słuchać, tobie opowiem, chodź będziemy elitą, niech patrzą. Troszeczkę jednak wpuszcze was do swojej głowy, przynenta musi być, uwikłam was we współczucie.
Nie odczuwam emocji, nikt mnie ich nie nauczył, smaku i zapachu tez nie czuję.
Wiem jak inni kochają i chcę tak samo, ale nie wiem co to znaczy, chociaż wiem co to znaczy. Trochę popi…łem, uczucia z emocjami, ale przecież nie wiem czym jest love i nie jestem złem wcielonym — wy okrutnicy! hał der ju! — demony.
dla głębszego zrozumienia zawiłości problemu, który nie jest aż tak zawiły, ale muszę go tak opisać, bo tajemnica nęci ludzi. Gdy dojrzewamy, wybieramy tylko osoby wyjątkowe, tak samo, jak Biedronka wybiera wyjątkowe owoce, jedynie z polskich sadów, reszta to śmieci, wy to śmieci, nie walczcie z tym, takie jest życie. Zaakeptujcie to”.
Dobra, nie chce mi się dalej. Bez sensu udzielam uwagi.
Zaczynasz od „przekonania o własnej wartości” a potem wymieniasz wszystko co temu przeczy. Człowiek, który ciągle szuka poklasku jest zupełnie nieprzekonany o własnej wartości, gdyby jego poczucie wartości własnej nie szurało po dnie nie musiałby czerpać jej z zewnątrz poprzez aprobatę innych osób lub poniżanie kogoś lub czyichś dokonań aby na takim tle wypaść lepiej a tak z reguły zachowują się narcyzi. Mam wrażenie, że narcyzi świadomie przekonani są o własnej wartości ale to bardziej jest chęć aby tą wartość rzeczywiście posiadać, w podświadomych odmętach mózgu są skuleni i zwinięci w kłębek ze strachu przed tym, że resztkę poczucia własnej wartości im ktoś zabierze, dlatego tak panicznie boją się odtrącenia przez innych ludzi i dlatego są przewrażliwieni na swoim punkcie, narcyz będzie miał gdzieś to, że jego ocena mogła kogoś zaboleć ale nie zniesie tego, że ktoś (a najgorzej w grupie kilku osób) mógłby podważyć jego zdanie, osiągnięcia, poglądy, wygląd etc.
Właściwie to każdy z nas ma w sobie narcyza ponieważ to jest oś na której każdy z nas w jakimś jej miejscu się znajduje i jeśli robisz cokolwiek w życiu to przyjemną rzeczą jest otrzymać słowa uznania, wyraz aprobaty od otoczenia i to dotyczy właściwie wszystkich ludzi, problem zaczyna się gdy na osi narcyzmu jesteś daleko od punktu 0 i gdy szukasz tego bez przerwy, nieustannie. Skrajności to przekleństwa nasze i naszego społeczeństwa. Arystoteles twierdził, że cnota jest równowagą pomiędzy dwoma skrajnymi wadami, np. odwaga to równowaga między tchórzostwem a zuchwalstwem, tak samo jest z narcyzmem i przegięcie w drugą stronę też nie będzie służyć nam ani naszemu otoczeniu.
Rzeczywiście może zdarzyć się tak, że w procesie socjalizacji nasi rodzice popełnią jakieś błędy, zapewne nie istnieją tacy, którzy ich nie popełniają ale jeśli człowiek nie otrzyma w dzieciństwie odpowiedniej ilości miłości ze strony rodziców ciężko mu jest wykształcić wystarczająco wysokie poczucie własnej wartości. A potem dzieje się ten cały teatr i oczekiwanie, że ktoś ciągle będzie nam dawał tą miłość, uznanie, zainteresowanie, którego nie otrzymaliśmy tam, gdzie otrzymać je powinniśmy przede wszystkim czyli od rodziców.
Dokonanie właściwej introspekcji i wyciągnięcie odpowiednich wniosków jest trudne, ponieważ nasz świadomy mózg często sam nas oszukuje a do podświadomych myśli nie mamy dostępu więc nawet jeśli coś o samych sobie uważamy nie musi być to prawdą, dlatego – i to dotyczy nie tylko narcyzów – oceniać logicznie należy to co czynimy i jakie konsekwencje wynikają z naszych działań i to z nich możemy domyślać się naszych podświadomych motywacji, „po owocach ich poznacie”.
Boże, jak dobrze tu trafić…
Parę dni temu po raz któryś zostawiłam partnera narcyza, tym razem ostatecznie. Niestety, ale muszę się zgodzić z każdym zdaniem tego tekstu.
Początkowo uroczy, diabelsko inteligentny, opiekuńczy, nieco skrzywdzony przez poprzedni związek, młody 23-letni facet. Jedna kobieta, dobre wykształcenie, przyjemny wygląd fizyczny, choć niepozbawiony drobnych niedoskonałości.
Początki związku cudowne. Choć mam dopiero 25 lat, mogłabym przysiąc, że widziałam w jego oczach zafascynowanie, a potem zakochanie. Opieka, troska, rozmowy do późna, komplementy (choć zakamuflowane, z serii tych 'inteligentniejszych”). Lubi być w centrum uwagi, miewa teatralne gesty i monologi.
Związek na odległość, zaczęły się schody. Najpierw wieczne marudzenie, czarnowidzenie w związku ze „stresem”. Potem już coraz gorzej- niemożność spotkania kończy się groźbą zerwania, Pan Narcyz nie rozumie, że mam inne obowiązki lub zobowiązania; panicznie krzyczy, że beze mnie nie potrafi sobie poradzić, bo jestem jego jedyną ostoją, światełkiem w tunelu, a życie jest przecież takie ciężkie. Później nadchodzi wręcz obrzydliwy brak empatii, podsumowanie moich problemów jako „przesady”. Skłonność do nadużywania alkoholu celem „podgonienia rzeczywistości”. Brak spotkania kończy się topieniem smutków, podłościami, szantażami. Potem już coraz gorzej- narzucanie własnej woli, brak kompromisów, które wcześniej były standardem, zdarzała się też bolesna i nieprzemyślana krytyka. Doszło do kuriozalnych sytuacji, że nie mogę ściąć włosów, bo parę miesięcy temu obiecałam je zapuścić. Stanik ma być w takim kolorze, jakiego chce on, bo inne mi nie pasują i zdecydowanie mu się nie podobają. Przerzucanie odpowiedzialności za związek na mnie stało się standardem, każde zerwanie kończyło się pytaniem „jesteś tego pewna?”. Doszło do sytuacji, że chwilowe kłótnie odreagowywał na portalu randkowym, strasząc mnie, że „inne by się o niego zabiły”, a ja nie doceniam. Potrzeba spotkań wynika głównie z tego, że nie umie być sam, bo jak twierdzi „nie radzi sobie sam ze sobą, z samotnością, umie odpoczywać tylko przy mnie”. Następnie dochodzi krytyka znajomych, choć ich nie zna. Jednocześnie w obliczu groźby zerwania i braku miłości z mojej strony potrafi obiecać coś, czego wcześniej nie umiał- człowiek idealny.
W ostatniej fazie każe składać obietnice, że będę robić to i to i to, choć są to rzeczy, których nie da się zaplanować. Używa podłych manipulacji, które wie, że zabolą, żeby osiągnąć swój cel. Szantaże są już na porządku dziennym, następuje wieczna wymiana dóbr i wymuszanie bym postępowała wbrew sobie.
Zerwanie kończy się awanturą, obelgami, obwinianiem (myślę, że nastąpiło zjawisko projekcji), zarzucaniem, że go nie kocham i że powinnam dać setną szansę. Ostatecznie, od razu po zerwaniu rzuca się w wir randek, choć nigdy nie było to w jego stylu, aż w końcu dwa tygodnie po znajduje nową znajomość, która przybiera kształt naszej.
I to ostatnie jest jednocześnie pytaniem- narcyzi, według tego co przeczytałam i zauważyłam, szukają poklasku, dowartościowania, stąd bardzo łatwo są w stanie znienawidzić partnera i przejść do relacji z kimś innym? Doświadczyłam tego parę razy aż w ostateczności mój Narcyz znalazł nową „ofiarę”, która poniekąd jest moim substytutem- poświęca mu uwagę, on nie czuje się samotny, a dodatkowo może znaleźć potwierdzenie, że to ja byłam tą zła, bo historie opowiada zawsze ze swojej perspektywy.
Z dniem dzisiejszym przestaję płakać za tym kimś. Zawsze znałam swoją wartość, a ten człowiek sprawił, że wracałam do niego WCALE TEGO NIE CHCĄC, bo bałam się, że sobie nie poradzę („chcę być przy Tobie w ciężkich chwilach, chcę Cię wspierać i pomóc”). Dość wylewania łez za kimś, kto zrobił ze mnie ideał, kobietę idealną i niezastępowalną, po czym pocieszył się inną, mnie nienawidząc i obwiniając.
I zastanawia mnie tylko, czy tam w ogóle była jakaś, nawet chora, miłość, czy wszystko od początku obrzydliwe zaplanowane i nastawione na czerpanie z mojej osoby…
Narcyz kocha na swój sposób, choć nie jest to miłość wolna. To jest kwestia zniszczonego dzieciństwa, które próbuje reperować „dorosłą” miłością, o której nie ma pojęcia bo nikt mu nie dał przykładu jak to robić. Jemu się wydaje że on kocha, nawet wtedy, gdy jest agresywny, ponieważ takimi zachowaniami chce zmusić go do kochania, tak tej miłości potrzebuje, co ogólnie odpycha. Ale on tym nie wie i się nie dowie, ponieważ wini innych, tak jak rodzice winili jego, lub siebie wzajemnie o niepowodzenia. Na nim rodzice wymuszali posłuszeństwo, do niego nie mieli empatii i wyrozumiałości. To tak jak matki nadopiekuńcze myślą, że kochają, gdy zabraniają wszystkiego, by chronić dziecko. Tak samo jak ojciec bije, też sądzi, że to z miłości. Ludzie jeszcze jakiś czas będą zniszczeni, bo w komunie były nieciekawe przypadki wychowywania dzieci i to się będzie ciągnąć za nami. Każdy musi swoje przepracować.
Niestety zmartwie Cię. To że nie spławiłaś narcyza po jednym dniu znajomości, tylko zabrnęłaś oznacza dwie rzeczy:
– albo sama masz podobne skłonności i Twoi rodzice też są ciut niedojrzali, a więc złapałaś się na np. zapełnienie Twoich zepsutych emocji jego robieniem z Ciebie ideału – samoocena musi być zbudowana nie na bazie opinii kogoś, a swojej, a idealizacja lub poniżanie to dwie skrajności których należy się wystrzegać
– albo to mistrz kamuflażu, więc potrzebujesz więcej wiedzy – masz całą kategorię tekstów do przeczytania i niedługo wrzucę kolejny
Nie skupiałbym się już na nim, bo skończyłaś to. Myśl o sobie, aby następnym razem lepszy związek zbudować i przede wszystkim świadomy związek, na świadomych wartościach, które cenisz. Prawie wszystkie zachowania które wypisałaś to zachowania narcyza, choć kilka zupełnie zwykłych. Ale jak mówię, osoba kompletnie nienaznaczona szybko by sobie go obrzydziła, a nie dawała szansę, czy nie umiała sterować sobą. Tak jak narcyz wypełniał Tobą swoje braki, tak widać też wyszukał jakieś Twoje braki, że o nim myślisz. Przemyśl to.
Czy w nim się coś tliło? Owszem, tliło, tyle że trochę inaczej musisz do tego podejść.
Narcyz nigdy nie łapie się ludzi, którzy nie mają nic do zaoferowania. Im bardziej narcyz naciska na Ciebie, tym znaczy byłaś dla niego bardziej wartościowa. Ale oczywiście nie oznacza to, że to jest zdrowa miłość. Jego trzeba wysłac na terapię. Jeśli jest narcyzem uległym, masochistą (w innym tekście rozróżniałem) to pójdzie. Jeśli sadystycznym/dominującym, to do końca życia niczego nie zrozumie i będzie cały świat winić, narzekać na wszystkich dookoła.
Jest mała szansa że jest masochistą, bo przyznaje się do problemów, że nie umie sobie poradzić, czy pije alkohol. Ale jeszcze widzę nie ten poziom, by cokolwiek zrozumiał. Póki będzie atrakcyjny to będzie tylko zmieniał obiekt uzależnienia, bo po prostu ma okazję do tego. Skacząc od obiektu do obiektu wypełniającego jego pustkę, tak naprawdę niczego nie zmieni, ale w sumie to nie Twoja sprawa, bo nie jest Twoim dzieckiem, prawda? Dorosły facet.
Pytasz też czy to zaplanowane? Wątpie. Zbyt dużo zachowań tu widzę typowo emocjonalnych, niżeli z wyrachowania. Ale oczywiście z wiekiem może się uczyć tego stosować świadomie i być gorszym. Wszystko zalezy czy świat mu dalej pozwoli być narcyzem, czy nakaże mu dojrzeć. Póki co nie zanosi się.
Dodam, że narcyz musiał sobie Ciebie obrzydzić, żeby przejść dalej. Gdyby idealizował, to by skończył marnie, załamał się, poszedł się leczyć z depresją, nie miałby w ogole ochoty znać nikogo innego. I może nawet wypisywałby do Ciebie listy miłosne przez rok czasu. Także u narcyzów są skrajności, dlatego zdecydowanie łatwiej im winić innych. I stąd np. mówienie, że go nie kochałaś. Czy to prawda, nie wiem, bo nie ma zerojedynkowych sytuacji (np. te obietnice). Jak chcesz to wnikać to możemy wnikać, choć może nie w komentarzach.
Odpuść sobie związki na odległość. To nie wychodzi, a jak jeszcze ludzie są emocjonalni, tęsknią, nie mają dojrzałości emocjonalnej, to różne gorsze rzeczy się dzieją, niż spotykając się na żywo. Z tego co piszesz Twój narcyz ma zerowe poczucie bezpieczeństwa, czyli mentalnie jakby został porzucony do wieku 5 lat, kiedy dziecko trzeba otoczyć opieką, zaufaniem, bezinteresownością, akceptacją.
I aby Cię nie korciło mu współczuć…
Aha, jeszcze jedna rzecz. Czy zalatywało od niego fałszem? Nie miałaś nigdy tak, że nie wierzyłaś w to co robi i mówi? (nie mówię o obietnicach zmian po zerwaniu, bo to robią i w pełni zdrowi ludzie). Czy widziałaś, że np. mówi o swoim cierpieniu, ale w jego zachowaniu nie było cierpienia, nie było wycofania, tylko żył jak gdyby nigdy nic?
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź! Bardzo mi to pomaga w procesie odzwyczajania się od niego, bo niestety nie mogę normalnie funkcjonować z myślą, że kochałam kogoś kto mnie jedynie wykorzystał i teraz prawdopodobnie zaczął nowy żer.
Co do mojej osoby- poznaliśmy się w momencie, gdy otarłam się o depresję, byłam w bardzo złym stanie psychicznym, głównie z racji porażek zawodowych, a także nieudanego związku z facetem, którego już nie kochałam, ale nie umiałam rzucić po paru latach. On mnie zmotywował do zerwania, do którego nie był w stanie namówić żaden znajomy, a także podniósł w moich problemach zawodowych- zmotywował, wyjaśnił, co powinnam robić, po prostu zachciało mi się przy nim starać. Zrozumiał też moje przybicie związane z problemami, bo ówczesny facet nie za bardzo orientował się, że to w ogóle możliwe nie chcieć żyć 😉 zatem problem się zgadza, byłam totalnie niepewna siebie, to zresztą wróciło w połowie związku z narcyzem.
Co do jego dzieciństwa- zgadza się, zwłaszcza ojciec nie dawał mu pola do błędu, sam wielokrotnie to powtarzał. Generalnie jego rodzice to przykład bezwzględnego narcyza i totalnie nieporadnej, skrzywdzonej i schorowanej psychicznie osobowości zależnej (m.in. to skłoniło mnie do ucieczki, nie chcę tak skończyć).
Mój narcyz był zdecydowanie dominujący, tak bardzo, że w pewnym momencie poczułam, że robię wszystko wbrew swojej woli, bo jego manipulacja i moje uzależnienie poszły tak daleko. Przyznaję, że choć od dawna nie chciałam z nim być, bo wiedziałam, że jest toksycznie (a on sam z lubością powtarzał, że potrzebuje stabilizacji, choć sam ją psuł), to wracałam, bo trochę myślałam, a trochę mi wmówił, że jego obecność jest mi potrzebna- że chce mi pomóc, że chce żebym czuła, że jest blisko.
Czy widziałam fałsz? Owszem. Teraz widzę, że nawet kłamał by się wybielić, choć kreował się na osobę prawdomówną i w większości faktycznie nie kłamał. „Cierpienie” odreagowywał alkoholem (co stanowiło kolejny słaby punkt na liście, obiecywał że przestanie a oczywiście nie robił tego i zwalał winę na mnie) lub rozmowami z innymi kobietami. Wiele razy z bezsilności się przy nim popłakałam, bo dosłownie NIC do niego nie docierało, a on patrzył martwym wzrokiem i krzyczał na mnie dalej, oschle pytając „myślisz, że mnie nie jest przykro??”. No cóż, nie wyglądało jakby było.
Dodam jeszcze, że po poprzedniej partnerce narcyz mocno cierpiał, zarzucał jej chorobę psychiczną (jest to możliwe, jej zachowania potwierdzili też inni, być może to borderline), długo nie mógł nawiązać nowych kontaktów, bo nie czuł chemii do nikogo. Tym bardziej zasmuca mnie fakt, że teraz już znalazł nową ofiarę, a przynajmniej mocno próbuje, bo faktycznie nasza wzajemna fascynacja była bardzo silna. Mam nadzieję, że praca nad własną samoakceptacją mi pomoże zapomnieć.
że kochałam kogoś kto mnie jedynie wykorzystał i teraz prawdopodobnie zaczął nowy żer.
Nie patrzyłbym na to w ten sposób,bo stawiając się w roli ofiary wzmacniasz cierpienie (plus ofiary bardzo często przyciągają sprawców, wyszukując się wzajemnie w tłumie…). A tak naprawdę to jest zbieranie doświadczenia wśród de facto dwóch pogubionych ludzi. Ja jestem za tym by mówić, że się kogoś kocha po latach, po trudach które się przejdzie razem, nigdy w emocjach, które są zauroczeniem, zakochaniem, a niestety manipulujący ludzie potrafią te emocje wzbudzić świadomie. Inni to robią absolutnie nieświadomie i po jego wielu reakcjach myślę, że nie jest to taki cwany lis jak sądzisz.
Co do mojej osoby- poznaliśmy się w momencie, gdy otarłam się o depresję, byłam w bardzo złym stanie psychicznym
Dokładnie tak to wygląda. Narcyz wie, że zdrowa osoba nie będzie tolerować jego odpałów, więc najczęściej para dobiera się na podstawie oferowanych sobie „korzyści”. Szukanie kogoś w depresji to szukanie lekarstwa na zranioną duszę.
Tak samo jak u narcyza, który szuka poklasku, by dostał miłość, której nie dostał w dzieciństwie.
a także nieudanego związku z facetem, którego już nie kochałam, ale nie umiałam rzucić po paru latach.
Niestety, ale jesteś nawet starsza, niż on, więc powinnaś brać odpowiedzialność za swoje decyzje, by się rozwijać. Polegając na kimś zawsze wejdziesz w nieszczęśliwe relacje (a więc ZALEŻNOŚĆ!). Nie możesz mówić ,że ktoś Cię zmotywował do danych rzeczy, że ktoś nakłonił, uwiódł, tylko sama możesz działać. Tak się dojrzewa, tak się mówi prawdę i zaczyna być kimś w pełni prawdziwym, sobą, a nie kimś sterowanym.
Zrozumiał też moje przybicie związane z problemami, bo ówczesny facet nie za bardzo orientował się, że to w ogóle możliwe nie chcieć żyć zatem problem się zgadza, byłam totalnie niepewna siebie, to zresztą wróciło w połowie związku z narcyzem.
Wszystko z siebie wynika. W normalnym stanie psychicznym i dojrzałości emocjonalnej nie weszłabyś w związek oparty nie na miłości, a uzupełnianiu swoich braków. Wiesz, to takie popadanie w skrajność. Najpierw facet co kompletnie nie rozumie, a potem który rozumie wszystko. I okazuje się, że obaj są niedojrzali, bo najbardziej dojrzale jest wtedy, gdy jesteś po środku tej skali. Rozumiesz, wspierasz, ale i stawiasz granice. Nie idealizujesz, nie negujesz. Nie ma od piekła do nieba, tylko jest dobry, miły poziom. Ale jak mówię, to są Twoje wybory i powinnaś się na sobie skupić, aby nie popełniać kolejnych błędów.
Generalnie jego rodzice to przykład bezwzględnego narcyza i totalnie nieporadnej, skrzywdzonej i schorowanej psychicznie osobowości zależnej (m.in. to skłoniło mnie do ucieczki, nie chcę tak skończyć).
Dokładnie to jest powielenie schematu. Albo jakaś strona jest uległa, pozwala na wszystko, albo jedna kompletnie bez uczuć. To nie są zdrowe związki. Dlatego uważaj zawsze przy poznawaniu kogoś, czy nie zaczynasz powielać schematu, czy nie wikłasz się w jakieś uzależnienie, czy nie pozwalasz za dużo, albo czy sama nie bierzesz kogoś kto też ma Cię jakoś tam dowartościować/poprawiać humor. A od tego jest terapia, albo ja 😉
Mój narcyz był zdecydowanie dominujący, tak bardzo, że w pewnym momencie poczułam, że robię wszystko wbrew swojej woli, bo jego manipulacja i moje uzależnienie poszły tak daleko. Przyznaję, że choć od dawna nie chciałam z nim być, bo wiedziałam, że jest toksycznie (a on sam z lubością powtarzał, że potrzebuje stabilizacji, choć sam ją psuł), to wracałam, bo trochę myślałam, a trochę mi wmówił, że jego obecność jest mi potrzebna- że chce mi pomóc, że chce żebym czuła, że jest blisko.
Rozumiem, czyli próbował grać swojego ojca, ale wyczerpywało go to energetycznie i miał zjazdy, jak matka. To jest super rzecz do analizy, do przekazywania innym, naprawdę. Powinnaś o tym napisać od początku do końca, wyrzucić z siebie, rozpisać na wiele stron, jak księgę.
I tak samo, jeśli jego matka była uległa/zależna od narcyza dominującego, to tak samo chciał, byś Ty weszła w tę rolę. Tyle, że ludzie zazwyczaj robią to nieświadomie, po prostu powielają swój program działania.
“Cierpienie” odreagowywał alkoholem (co stanowiło kolejny słaby punkt na liście, obiecywał że przestanie a oczywiście nie robił tego i zwalał winę na mnie)
Każdy alkoholik tak robi, póki nie jest świadom, że alkoholikiem jest. Kłamie, wyrzuca z pamięci co tylko może, aby tylko SIEBIE nie zmienić.
Wiele razy z bezsilności się przy nim popłakałam, bo dosłownie NIC do niego nie docierało, a on patrzył martwym wzrokiem i krzyczał na mnie dalej, oschle pytając “myślisz, że mnie nie jest przykro??”. No cóż, nie wyglądało jakby było.
Tak, książkowy przykład sadystycznego-dominującego narcyza.
Dodam jeszcze, że po poprzedniej partnerce narcyz mocno cierpiał, zarzucał jej chorobę psychiczną (jest to możliwe, jej zachowania potwierdzili też inni, być może to borderline)
To możliwe, bo zdrowi przyciągają zdrowych, a zaburzeni zaburzonych, a przy borderline mógł też nabrać cech, które ma dzisiaj. Dlatego cóż, u mnie tylko prawda, a nie klepanie po plecach – jeszcze raz mówię, abyś zastanowiła się nad swoimi wzorcami. Oczywiście może fascynacja nim to tylko kwestia tej depresji chwilowej, a może i ta depresja z czegoś wynika więcej. Ja też mógłbym jako „terapeuta” zacząć Ci słodzić, mówić, że to nie Twoja wina w ani 1%, że on jest draniem, że podły człowiek, że wszystko będzie dobrze i tak cudna kobieta jak Ty znajdzie swoje szczęście. Tyle, że nic się nie dzieje bez przyczyny, a jak nie znasz prawdy, to nie znasz rozwiązania. Poza tym polecam przestać się przywiązywać do słów innych (komplementów), tak się łatwiej żyje.
długo nie mógł nawiązać nowych kontaktów, bo nie czuł chemii do nikogo
Pewnie musiał odchorować + nie znalazł żadnej osoby zaburzonej, stąd brak chemii. Pomijam wygląd fizyczny, bo to też osobna kwestia i rzeczywiście mogłaś mu się spodobać mocno i mogło to nie mieć związku z „wnętrzem” (nie licząc depresji).
I tu mocna uwaga – bardzo często zaburzenia widać po wyglądzie (jeśli ktoś się na tym zna), przez co ludzie się wzajemnie sobie podobają i mają chemię.
Mam nadzieję, że praca nad własną samoakceptacją mi pomoże zapomnieć.
Problem jest złożony, ale na pewno czekają Cię zmiany i zaglądanie wgłąb siebie.
Widzę, że grzebiemy coraz głębiej, ale bardzo mi się to podoba.
Co do jego dominacji i jednoczesnych zjazdów zaczerpniętych od matki, to naprawdę jest o czym pisać.
Trochę martwi mnie to, że być może moje zachowanie i stan psychiczny przyciągnął takiego człowieka, ale fascynacja wzięła się z tego, że miał cechy, których szukam u mężczyzn: zdecydowanie (poprzedni partner był ciapą, wyniosłam z domu wzorzec silnego, zaradnego mężczyzny, ALE NIE TYRANA), opiekuńczość, wierność, inteligencja, brak szaleństwa i stabilizacja- co oczywiście okazało się mrzonką na pokaz.
Nie wiem na ile sama mam problem, a na ile byłam wtedy podatna na takie wpływy.
Myślałam o terapii, ale wolałabym Ciebie, co w takiej sytuacji? 🙂
Aha, dodam jeszcze, że ja wtedy nie szukałam partnera. Poznaliśmy się przypadkowo, przez internet oczywiście, zwyczajnie chciałam sobie z kimś obcym pogadać (miałam fazę alienacji, unikałam znajomych, nie rozumieli), a trafiłam na niego i od jednej rozmowy się zaczęło. Poza tym wykonujemy ten sam zawód, jesteśmy równolatkami.
Widzę, że grzebiemy coraz głębiej, ale bardzo mi się to podoba.
Myślałam o terapii, ale wolałabym Ciebie, co w takiej sytuacji?
Zapraszam na maila matrixpoland@o2.pl
Jesteśmy po 40. Po kilku latach po raz kolejny się rozstaliśmy. Tym razem odbyło się to na spokojnie. Po prostu nikt z nas nie chciał ustąpić. Ja miałem problem z jej flirtowaniem, ona z moja zazdrością… Oczywiście problemów i powodów do kłótni było więcej, ale najczęściej na tym polu dochodziło do starcia. Od początku podejrzewałem, że ona może być narcyzem lub BDP (kilka razy mówiła mi że ma myśli samobójcze). Jej ojciec twierdzi, że ma zaburzenie osobowości, że jest narcyzem, że tylko we mnie nadzieja żeby coś w tym temacie się zmieniło, dla dobra jej samej, jej dziecka i rodziny. Chyba próbowała, podobno wcześniej była gorsza dla swoich facetów i męża, z którym spędziła wiele lat?
Trochę poczytałem na temat narcyzmu i wydaje mi się że mamy oboje to zaburzenie… Patrzę na to wszystko, na ten związek i z jednej strony mam żal, a z drugiej tęsknie za nią. Widzę, że ona teraz bierze udział we wszystkich możliwych imprezach, zapisuje się na kolejne na FB… Zastanawiam się dlaczego? Szuka nowej osoby czy robi to tylko po to, żebym to widział? Przez te 2 miesiące próbowała się kilka razy ze mną skontaktować. Początkowo były to krótkie wymiany zdań na FB, takie suche załatwianie spraw, właściwie urwane, bez zakończenia. Ostatnio napisała mi dłuższą wypowiedź, na którą nie odpowiedziałem. Że kochała mnie bardzo, że ten związek właściwie mial wielki potencjał, że wszyscy są w szoku że się rozstaliśmy, ona też, ale wszystko się zawaliło przez moją zazdrość. Mimo że wielokrotnie jej komunikowałem, jakie mam zarzuty wobec niej, nie wspomniała o tym ani słowem. Wg niej wina jest tylko po mojej stronie… Jak Pan myśli, co będzie dalej??? Jakie zakończenie ma ta historia? Ja, póki co nie zamierzam się odezwać i próbuję zrobić wszystko żeby się od tego uwolnić… Łatwo nie jest… Mam podejrzenia, że pojawił się obok niej facet, którym jest zainteresowana… Ona też może mieć podejrzenia, że rozwijam nową znajomość (chociaż tak nie jest…). Czy my powinniśmy do siebie wrócić? Czy to się może udać? Co robić?
Nie znam jej relacji, więc też ciężko mówić, ale z drugiej strony jakby Cię szanowała, to nie musiałaby flirtować i ustąpiłaby na tym polu.
Tak ogólnie jak ten flirt wyglądał, dlaczego byłeś zazdrosny? Może masz niskie poczucie własnej wartości? Czy w innych rejonach dawała Ci znać, że nie jesteś jej jedynym? Np. nie dotrzymywała słowa, nie obchodziło jej co u Ciebie, jak Twoje problemy, wyśmiewała, testowała, ograniczała seks?
Czy chodziło TYLKO o flirt? Czy to jest osoba, która musi mieć uwagę facetów? Bo pamiętajmy, że zdrowa kobieta gdy ma już swego mężczyznę, którego kocha, to nie musi cały czas owijać ich wokół palca tworząc tzw. siatki adoratorów. Bo jak wiadomo z tej siatki ktoś mógłby Ciebie zastąpić.
Potrzeba więcej danych.
Czy my powinniśmy do siebie wrócić?
1. Jeśli ona nie chce, to nie
2. Jeśli nie pójdziecie razem na terapię, to nie
3. Jeśli ona nadal będzie widziała w 100% Twoją winę, to też nie
Ona się niepotrzebnie do Ciebie odzywa, jeśli nie ma chęci na powrót. Nie powinieneś ani tego czytać, ani odpisywać.
Jak w temacie, możesz być jedynie narcyzce podporządkowany.
Jeśli była gorsza dla poprzednich facetów, to znaczy, że ma zapędy sadystyczne. Tacy narcyzi w 99,9% niczego w sobie nigdy nie zmieniają. Jedynie kalkulują co mogą, a czego nie. Przy Tobie widać mogła dużo, względnie przez niską wartość, brak wiary w siebie, może i małe zainteresowanie kobiet (choć to akurat normalne będąc mężczyzną w porównaniu do ilości uwagi jaką dostają kobiety).
Mogę odpisać na maila????
Można, a nawet trzeba 🙂
Tak bardzo jest mi znana Twoja historia. Jestem aktualnie po rozstaniu z mężczyzną, który twierdzi że to moja wina, że nam się nie ułożyło, bo go nie szanowałam, poświęcałam zbyt mało uwagi, nie doceniałam, a obecna partnerka widzi w nim wyjątkowego mężczyznę i bardzo jest za nim. W związku z nim na zmianę doświadczałam chwil radości i wręcz cudownych miłosnych wzlotów, a także poniżeń słownych w moim kierunku, kontroli, chorej zazdrości, a nawet przemocy fizycznej, która zawsze była moją winą, bo przecież to ja go tak denerwuje, ze już nie może wytrzymać. Po rozstaniu ze mną twierdzi, ze tylko ja wywoływałam w nim złe demony, ze tylko przy mnie i przeze mnie tak źle się zachowywał. Teraz, przy obecnej partnerce jest oazą spokoju, bo ona go docenia. Po 3 miesiącach od rozstania, kiedy to zostawił mnie przez telefon co było tylko próba manipulacji, ale udało mi się to zauważyć i nie dopuścić kolejny raz do powrotu, przyjechał do mnie i opowiedział o tym jak teraz żyje. Wylądowaliśmy w łóżku, mimo ze czułam, ze znów idę na stracenie. Znów poczułam się jak w bajce, nasz seks był zawsze bardzo namiętny i zbliżał nas po każdej kłótni czy rozstaniu. W te noc mówił, ze chciałby do mnie wrócić, bo tylko mnie kocha tak naprawdę, a dziewczyna z którą się spotyka po prostu mu się podoba. Jednak rano, po wyjściu z mojego mieszkania, zmienił zdanie. Powiedział, ze nie może jej zostawić, bo ona jest dla niego dobra, uległa, a ja jestem „zbyt silna” i przy mnie staje się złym człowiekiem. Na moje oburzenie zareagował „sama tego chciałaś, mogłaś mnie mieć to nie szanowałaś, to twoja wina ze nam się nie ułożyło, bo ja bardzo chciałem”. Zostawił mętlik w mojej głowie, kolejne poczucie zwariowania, pretensje do siebie, które wielokrotnie czułam w trakcie trwania tego związku, bo zawsze finalnie wina była po mojej stronie. Doświadczyłam od niego wielu cudownych słów i zachowań, tak ze czułam się boginią, a za chwile słowa te zmieniały się w najgorsze oszczerstwa. Teraz sama nie wiem co jest rzeczywistością, a co fikcją i czy aby na pewno to co zadziało się złego między nami nie było moją winą.
Teraz sama nie wiem co jest rzeczywistością, a co fikcją
Nic nie piszecie o sobie, czy macie siebie za święte, zero błędów, zero złych zachowań, maksymalny zawsze ten szacunek? Jeśli się nie umie realnie i na siebie spojrzeć to ciężko, by ktokolwiek inny sprawdził co jest fikcją, a co nie.
On go nie zostawił, on go wykorzystał, bo miałaś ten mętlik przed związkiem z nim. Pytanie jest, dlaczego ciągnie Cię do takiego typu mężczyzn? Do przepracowania najprawdopodobniej dzieciństwo i złe wzorce.
A tak ogólnie wy jako kobiety macie sobie coś do zarzucenia, oprócz „źle wybrałam faceta i byłam naiwna”?
A ja mam takie pytanie/zagadnienie.
Czytam o narcyzmie wszystko co wpadnie mi w ręce i wiem już naprawdę dużo. Choć wciąż coś mnie zadziwia. Nie wiem czy to N ewoluuje czy jak? Jest jedno takie zachowanie … A mianowicie przedrzeźnia mi się. Mówie coś do niego a on wykrzywia swoją twarz, przedrzeźniając i powtarza w tym grymasie moje słowa po kilka razy. To dziecinne, infantylne zachowanie. Czy N zatrzyma się na jakimś etapie, czy nadal ma te 8, 9 lat? Chce zrobić na złość, lepiej się poczuć…? To dorosły facet po 40.
Tak, to dziecinne. Jak reaguje na zwrócenie uwagi na to?
„milczeniem…” „zasłuzyłas sobie”… „pokazuję twoją twarz” itp. Czuję się pogardzana… to nie jest objaw miłości
Rozjaśnij co oznacza
pokazuję twoją twarz
Czy chodzi o Twoją twarz jako fizyczną twarz, czy twarz, że tak samo się zachowujesz? Kontekst się liczy.
Poza tym, jak to zasłużyłaś?
Czym?
Dlaczego jesteś w takim związku? Po co Ci czytać o narcyzie, jeśli nie wzięłaś pod uwagę tego co napisałem najważniejszego o tego typu ludziach, czyli że ich się nie da zmienić i trzeba od nich się ewakuować?
Jak zapomiec o narcyzie, jak siebie sama uzdrowić zeby zacząć cieszyć sie życiem i moc zbudować nowy szczęśliwy związek? jak nauczyć sie znowu ufać facetom.? Nie mierzyć ich miara narcyza …
Napisz maila. Nie dam rady ogólnikowo odpisywać, jeśli nie podajesz opowieści. Poczytaj też ten tekst:
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/kobieta-porzucona-przez-samca-alfa-kobieta-zniszczona/
Wiec tak, tekst mi sie podoba, ale z jednym się nie zgadzam-rozróżnianie narcyzów na kobiety i mężczyzn. Otóż moj byly partner wykazywał prawie wszystkie cechy , które w tym tekscie przypisane sa kobietom takie moje osobiste obserwacje
To znaczy które? Na ogół jednak się różnimy z powodu budowy mózgu. Być może Twój facet miał sporo damskich cech? Najlepiej mi je wypisz.
Oooo, jak to nie działa? 😉 Mz to są po prostu dwa różne podejścia, które zresztą dobrze się czasami uzupełniają. Terapia PD daje wgląd w siebie i to jest coś nie do przecenienia. Stąd właśnie, nawiasem mówiąc, wiem, że każdy jest jakiś, że wszyscy bez wyjątku mamy w sobie wszystko, ja np, rozpoznaję w sobie chwilami pewne cechy rysu narcystycznego, wiem, kiedy reaguję z poziomu neurozy itd. no ale znaczenie ma skala zjawiska. Behawior to rodzaj tresury (ok, wiem że to duże uproszczenie) , oczywiście świetnie sprawdza się w pewnych sytuacjach, np jak masz agorafobię i ważniejsze jest, żeby zacząć wychodzić z domu niż grzebać w dzieciństwie szukając jej przyczyn (choć to nigdy nie zaszkodzi, a czasami już sam wgląd może rozwiązać problem)
Poza tym – cóż, „wina” to określenie z nomenklatury prawniczej, źle brzmi, fakt, ale przecież chodzi po prostu o PRZYCZYNĘ rozpadu związku. Uznanie kogoś za „winnego” rozkładu pożycia i rozwodu nie ma być karą, na litość boską, tylko obiektywną oceną sytuacji. Inna sprawa, że wiąże się z wieloma nieprzyjemnymi konsekwencjami i może właśnie dlatego tak trudno uzyskać rozwód z czyjejś wyłącznej winy.
A co do tkwienia 10 w tym związku – hm, w kontekście tego, co w ogóle napisałeś o rozwodach trąci to trochę paragrafem 22 – szybki, łatwy rozwód – źle, gdzie tu rozwój, docieranie do siebie, praca nad związkiem; 10 lat walki nad związkiem – źle, muszę być zaburzona skoro tak długo to znosiłam 🙂
Akurat w moim przypadku są przyczyny tego stanu rzeczy, także zupełnie obiektywne, które znacznie utrudniają rozstanie, ale też ja rzeczywiście przez pierwsze co najmniej 5 lat ciągle widziałam nadzieję na poprawę sytuacji, jak mąż widział, że przegiął, przepraszał, składał różne deklaracje, podejmował terapię… No i jest dziecko, choć teraz, kiedy ma 7 lat, zaczyna chyba widzieć i rozumieć więcej.
W ogóle jak tak teraz nad tym myślę, to jest to chyba mój największy problem – jak zminimalizować impakt rozstania na dziecko, jak z nim w ogóle o tym rozmawiać. Byłam już nawet raz u psychologa dziecięcego, ale z tej akurat wizyty nie wyniosłam za dużo, więc chyba pójdę jeszcze gdzieś.
Dziękuję za poświęcony mi czas i energię. czuję, że dla mnie nadszedł czas, żeby przejść do działania. Napiszę za jakiś czas, jak rozwija się sytuacja
Serdecznie pozdrawiam.
Oooo, jak to nie działa?
W tym sensie nie działa, że problem nie został rozwiązany. W innych przypadkach oczywiście działa, ale skupiamy się na Twoim konkretnym problemie. Być może źle odczytałem.
Poza tym – cóż, “wina” to określenie z nomenklatury prawniczej, źle brzmi, fakt, ale przecież chodzi po prostu o PRZYCZYNĘ rozpadu związku.
Rozwód jest tylko objawem większej choroby.
A poza tym przyczyną rozwodów jest małżeństwo 🙂
A co do tkwienia 10 w tym związku – hm, w kontekście tego, co w ogóle napisałeś o rozwodach trąci to trochę paragrafem 22 – szybki, łatwy rozwód – źle, gdzie tu rozwój, docieranie do siebie, praca nad związkiem
Owszem, nie jestem za tym by szybko ludzi wyrzucać na śmietnik, ponieważ przyzwyczajamy się do łatwych rozwiązań, życia wygodą, a więc bycia egoistami.
10 lat walki nad związkiem – źle, muszę być zaburzona skoro tak długo to znosiłam
10 lat to jest bardzo długi czas, jeśli od razu po ślubie wykryty został jak mówisz poważny problem. Nie popadajmy więc w skrajności, że istnieją tylko dwa rozwiązania: albo uciąć szybko, albo nie ucinać wcale i walczyć do ostatka (czyli do śmierci, jak ktoś ma siłę?). Twoja siła najwyraźniej się wyczerpała, na tym się trzeba skupić. Różnie można sobie racjonalizować pozostanie. Zaczynając od zbyt dużej miłości (syndrom kochającej za bardzo – czyż nie zaburzenie?), nadziei na poprawę, byciu w strachu (mała asertywność i kontrola nad emocjami). Jak ktoś chce dojrzeć to zawsze musi dostrzec odpowiedzialność w sobie. Czasem po prostu nie jest tak źle, czasem jest wygodniej. Grunt to w końcu zareagować.
ale też ja rzeczywiście przez pierwsze co najmniej 5 lat ciągle widziałam nadzieję na poprawę sytuacji, jak mąż widział, że przegiął, przepraszał, składał różne deklaracje, podejmował terapię… No i jest dziecko, choć teraz, kiedy ma 7 lat, zaczyna chyba widzieć i rozumieć więcej.
Brakuje jeszcze wspólnego kredytu, to też bardzo scala ludzi. Powiedzmy sobie szczerze. Ludzie mają absolutnie wielkie umiejętności do radzenia sobie nawet z najgorszymi krzywdami i przyzwyczajania się do nich. Próg bólu się zwiększa i zastaje się bierność. Ale komu to pomaga, komu szkodzi? W wielu rodzinach jest problem fałszywej miłości/miłości z rozsądku, która tworzy u dzieci neurotyzm. Tu nie musi być jawnej przemocy, jest tylko kłamstwo, a mimo to niszczy dziecko.
W ogóle jak tak teraz nad tym myślę, to jest to chyba mój największy problem – jak zminimalizować impakt rozstania na dziecko, jak z nim w ogóle o tym rozmawiać.
Tak samo, nie jest to prosty temat, rodzice muszą wypracować wspólny konsensus wobec sposobu wychowywania. Rozstanie jest nieuniknione i nie ma co sobie zawracać tym głowy. A to dlatego, że jak zostaniesz – będzie źle, bo dziecko ma zły wzorzec. Jak nie zostaniesz – też źle, bo wierzysz, że niszczysz rodzinę. Nie można tak na to patrzeć, tylko optymistycznie, że lepiej aby dziecko nie żyło w atmosferze jakiejkolwiek przemocy, bo to szkodzi bardziej. Życie to często sztuka wybierania mniejszego zła.
Dziękuję za poświęcony mi czas i energię. czuję, że dla mnie nadszedł czas, żeby przejść do działania. Napiszę za jakiś czas, jak rozwija się sytuacja
Serdecznie pozdrawiam.
Mam nadzieje, że napiszesz. Dla mnie to też będzie kolejna lekcja. Pozdrawiam.
Witam, jestem żoną narcyza od dziesięciu lat. Długo dojrzewałam do decyzji o rozwodzie, i wprawdzie ją podjęłam, ale chwilami ciągle paraliżuje mnie strach. Przed ślubem był czarujący i opiekuńczy, sprawiał wrażenie bardzo zaangażowanego. Po ślubie sytuacja zmieniła się niemal z dnia na dzień. Wycofał się z wielu ustaleń, które podjęliśmy przed ślubem (chodziliśmy na kurs przedmałżeński metodą dialogową). Na moje pytania, protesty odpowiadał, że sytuacja jest dynamiczna i że zmienił zdanie. W sytuacjach konfliktowych krzyczy, rzuca przedmiotami, próbował mnie raz uderzyć wieszakiem, w ostatniej chwili rzucił nim o ścianę. Uważa, że mam się podporządkować bez dyskusji wszelkim jego decyzjom tłumacząc to tym, że ciężko pracuje i bardzo dużo zarabia (jest lekarzem, ja jestem tłumaczem literatury, pracuję w domu i mam nieregularne przychody), więc ma chyba prawo do… tu można wstawić w zasadzie dowolne słowo. Na koncie, do którego mam dostęp są jednak tylko sumy rzędu 100-120 PLN, w związku z czym często muszę przy kasie w sklepie dzwonić do niego i prosić żeby coś tam przelał, bo nie mam czym zapłacić. Itd, itp. Nie przyjmuje do wiadomości, że nie chcę już z nim być, szantażuje mnie dzieckiem, twierdzi, że zrujnuję synowi życie bo będzie „z rozbitej rodziny”, że powinnam się „poświęcić” i wytrwać.
Jeśli tylko zauważy, że na czyś mi zależy, stara się utrudnić mi uzyskanie tego. Przy dziecku często mówi, że nic nie robię, tylko „siedzę na kompie”. Do tego mam wrażenie, że dochodzi jakiś rodzaj dwubiegunówki, bo cyklicznie występują u niego okresy dużego pobudzenia, kiedy atakuje mnie bez powodu, np. rano, robiąc absurdalne zarzuty, że np. ścierka w kuchni nie była tam gdzie zawsze, bo robię mu na złość (on niemal wszystko bierze do siebie). W tych okresach cierpi też na bezsenność, chodzi nocą po domu, albo wychodzi gdzieś, wraca, znowu wychodzi itd. Myślę, że czasami bierze jakieś leki, bo taki stan potrafi mu bardzo nagle „przejść”. Jestem tym wszystkim wykończona. Przy tym wszystkim on potrafi się świetnie kontrolować tam, gdzie zależy mu na wizerunku (praca, jego rodzina), a zupełnie nie kontrolować tam, gdzie uważa, że jest kimś lepszym i wszystko mu wolno ( w domu albo np. w sklepie, w którym chciał oddać żarówkę – nie miał rachunku, pani powiedziała „nie”, on naciskał, a kiedy zrozumiał, że pani nie zmieni zdania, rozwalił tę żarówkę o ścianę. Po powrocie do domu opowiedział mi to, a kiedy zareagowałam przerażeniem i powiedziałam, że przecież nie można się tak zachowywać zaczął wrzeszczeć, że jestem nielojalna i że powinnam zawsze być po jego stronie).
Mam serdecznie tego dość, cała ta sytuacja zaczyna odbijać się też na dziecku. Wymyśliłam, że zanim wniosę o rozwód wyprowadzę się, żeby się trochę od niego oddalić, ale muszę wytrzymać jeszcze prawie pół roku (robię remont). Będę wdzięczna za każdą radę czy sugestię, jak postępować z kimś takim, co robić, żeby jakoś ochronić w tym siebie i dziecko? sama jestem coraz bardziej wyczerpana tym, on zasysa całą moją energię.
Przepraszam za takie długie pytanie, chyba mi trochę „puściło”.
A, dodam jeszcze, że próbował na początku małżeństwa 3 razy terapii (ind., grupowej i małżeńskiej) ale każdą porzucał po paru miesiącach.
Mysle, ze to nie jest dobre miejsce. Zaraz sie dowiesz,ze to Twoja wina, bo tylko kobiety moga byc zle. Pewnie po slubie tresowalas go seskem, maniupulowalas i stosowalas przemoc psychiczna. Prawda Redpilku? Redpill nawet potrafi wytlumaczyc zachowanie takiego skur****na jak Piasecki, ktory latami znęcal sie nad zona i corkami.
A moja rada rozwiedz sie, bo bedzie tylko gorzej, wlasnie dla dobra dziecka. Przemoc finansowa, manipulacje Toba ze nic nie robisz, ze masz go we wszystkim sluchac… Ty jestes wazna i Twoje szczescie.
Nie usprawiedliwiam, tylko podawałem, by się zastanowić kto stworzył przemocowego człowieka (rodzice) i jaka była rola kobiety w takim związku. A ty jak zawsze walczysz z wiatrakami i kłamiesz na mój temat przekręcając moje słowa. Dla mnie to ty jesteś takim narcyzem, niezdolnym do kooperacji i przyjęcia innego punktu widzenia. Dostajesz w prezencie kolejnego bana.
Witam! Co najważniejsze:
– jeśli podejmował terapie i je rzucał, to z nim się nic nie zrobi, nie zmieni się go
To jak z alkoholikiem, którego leczy się na siłę. Każdy musi przyznać się przed sobą, że ma problem. A jak ma problem, to uczęszcza się na terapię do momentu, aż problem zniknie. Narcyz zazwyczaj nigdy nie widzi w sobie wady i nie ma umie wnikać w siebie, więc tłumaczenie mu, że ma jakieś dane cechy może odbierać tylko jak krytykę, która ma za zadanie go zniszczyć. A narcyz się jej boi doszczętnie, dlatego atakuje zwrotnie
– strach jest normalny. chodzisz też do jakiegoś terapeuty, by wsparł w takich sytuacjach? możesz mieć poczucie winy, z którego należałoby się uwolnić
– masz jakieś dowody przemocy wobec siebie?
– zabraniana jest Ci praca w jakimś innym miejscu, byś miała stały dochód?
– w dłuższej perspektywie będziesz musiała przerobić swój własny problem, bo nie ma nigdy przypadku że się wchodzi w relacje z kimś zaburzonym. Poczynając od likwidacji poczucia winy, nauki asertywności, podniesienia wartości
– wnieść o rozwód powinnaś jak najszybciej, ponieważ narcyz zwykle nie przyjmuje do wiadomości, że może zostać odrzucony i może sabotować jak tylko może Twoje działania
– czy mąż zgadza się na rozwód? pomijając jego ataki o rozbiciu rodziny (to częste u par), czy wiesz, że będzie walczył o rozwód z Twojej winy lub go utrudniać? a może zgodzi się bez problemów? rozmawiałaś?
– póki dajesz sobie czas, to jedyne co możesz robić to nie rozniecać konfliktów, przytakiwać, ponieważ tutaj nie ma już o co walczyć, a każda forma wypominania, krytyki będzie odbierana jak mówisz za brak lojalności. to akurat wina wychowania, bo był widać wychowywany po żołniersku i jego rodzic nie znosił sprzeciwu, autonomii, nikt go nigdy nie żałował i zapewne brzydzi się litością
Żeby więcej pomyśleć co możesz zrobić musiałabyś podać gdzie leży konflikt i z czym sobie nie radzisz dokładnie. Reagujemy bieżąco na dane przykre wydarzenia, jak w terapiach behawioralnych. Powodzenia.
Dziękuję za tak szybką odpowiedź.
Teraz nie chodzę do terapeuty, bo mając w perspektywie rozwód liczę każdą złotówkę, ale chodziłam przez 5 lat (ind. i grupowa terapia w nurcie psychodynamicznym) – więc myślę, że w dużej mierze wiem, dlaczego weszłam z nim z związek, w tej chwili zaprząta mnie więc raczej tylko, jak z niego wyjść.
Nie ma dowodów na przemoc, ale pół roku temu poszłam do Centrum Interwencji Kryzysowej, byłam na rozmowie z psychologiem, który zgodził się, że to, co mam w domu to przemoc psychiczna i ekonomiczna,i zaproponował grupę wsparcia dla takich osób. Odmówiłam wtedy, bo byłam świeżo po ukończeniu tamtej grupy, ale teraz myślę, że jednak pójdę. Pracy stałej mi w zasadzie nie zabrania, ale utrudnia, tak jak stara się utrudnić mi wszystko, na czym mi zależy. Kiedyś chciałam się nauczyć robić na drutach – był bardzo niezadowolony bo, jak stwierdził „nie po to się ze mną ożenił, żebym siedziała teraz w kącie z drutami i była dla niego niedostępna”. Ale tak,konieczność dodatkowego zarobkowania jest dla mnie oczywista, poczyniłam też już pewne kroki w tym kierunku.
Najtrudniejsze jest dla mnie uodpornienie się na jego prowokacje. W toku terapii zaczęłam podnosić swój próg reagowania na zaczepki, a wtedy on zaczął eskalować. Mam wrażenie, że karmi się dramatami, które wywołuje. Zna mnie dobrze, więc wie, w co uderzyć, żeby zabolało naprawdę. Druga rzecz to moja ciągle niska odporność na „pranie mózgu” z jego strony. Że niszczę dziecko. Że bez niego zginę, bo jestem niepozbierana. Że do każdego specjalisty będę czekała miesiącami, bo chyba nie liczę, że on mi jeszcze coś załatwi? Że zażąda rozwodu z mojej winy, bo odmawiam współżycia (istotnie, nasze życie seksualne to osobny temat – wycofałam się, kiedy zostałam nadużyta. Wolę nie wchodzić w szczegóły). Ciągle jest jakaś taka atmosfera zagrożenia, codziennie się zastanawiam, w jakim on wróci nastroju i o co tym razem będzie się czepiał, i coraz gorzej w tym funkcjonuję. No tak, problemem jest strach i takie poczucie izolacji – w ogóle jestem introwertykiem-domatorem, zawsze miałam tylko kilku znajomych, teraz mniej niż kiedykolwiek, bo przetrzebił ich jeszcze zaraz po ślubie. Więc mam takie poczucie, że jestem zupełnie sama, Mam mamę, no ale nie wyobrażam sobie, że mogłabym z nią mieszkać, zresztą ona to tak przeżywa, że o większości tego, co się dzieje w domu po prostu jej nie mówię. Wychodzi mi, że powinnam pójść na tę grupę, może wyjdę z tej izolacji. I może nauczę się jakoś oswajać ten strach przed życiem. Ciągle mam takie myślenie: on ma rację, jestem dobrze po czterdziestce, nigdy nie pracowałam na etacie, kto mnie przyjmie do pracy… no i nie będę coraz młodsza,.. mogę zachorować i będę na łasce polskiej służby zdrowia… umrę szybko… moje dziecko zostanie sierotą… rzuconą na pastwę narcystycznego ojca… który już postanowił, że jego syn też zostanie lekarzem… Czasami jak po jakiejś awanturze włącza mi się w mózgu ta kaseta to przez dwie godziny nie jestem w stanie jej wyłączyć. .
terapia w nurcie psychodynamicznym)
Spróbuj behawioralno-poznawczej, zazwyczaj jest skuteczniejsza na bieżące problemy.
Trudny to problem, ponieważ głównym celem cały czas dla Ciebie powinna być zmiana siebie, aby nie czuć zagrożenia. Twoje domatorstwo, uległość (?), lęki, także mogą być spowodowane narcyzmem, tyle że maskowanym-ukrytym, w typie poświęcającego się (dbam bardziej o innych niż siebie, o wszystko się zamartwiam). Narcyzm ma dwie twarze, dominującą i uległą. Często takie osoby się przyciągają. Jedna by udowodnić swoją wyższość, a druga bo czuła się dowartościowana. Tak jak style wychowania rodziców są: brak opiekuńczości i nadopiekuńczość, a nieodpowiednie są oba. To jest także do zastanowienia się. Mi nie musisz odpowiadać, tylko jakbyś zauważyła taki schemat to podniesiesz u terapeuty.
Czyli mamy ustalone, że wrócisz na grupę.
nie po to się ze mną ożenił, żebym siedziała teraz w kącie z drutami i była dla niego niedostępna
Mogłabyś to robić, gdy on jest w pracy, gdy jego nie ma, więc nie byłoby żadnej niedostępności. Warto się zajmować tym co lubisz, by też ta samoocena poszła do góry i wiara w siebie.
Mam wrażenie, że karmi się dramatami, które wywołuje.
Tak, ponieważ to władza, ponieważ rodzice go nie zauważali jako dziecko. Dramat w formie dziecka, to płacz, krzyki, wrzaski, rzucanie przedmiotami. Dorosły tak zazwyczaj nie robi, więc konwertuje to na np. czepialstwo. Jeśli ulegasz, to czuje się lepszy. Jeśli ignorujesz, nie dajesz się sprowokować, to może się mścić. I ma to swoje plusy, bo jeśli kolejny raz coś zrobi, to będzie dowód.
Zna mnie dobrze, więc wie, w co uderzyć, żeby zabolało naprawdę.
Niestety, to jest narcyz, zawsze chodzi mu o wykorzystanie słabości. Wniosek logiczny jest taki, by tych słabości już nie odkrywać i popracować nad nimi dla siebie samej. Aby tylko celem nie było to, że chcesz wygrać z narcyzem, bo to będzie przypominało jego działania.
Że niszczę dziecko. Że bez niego zginę, bo jestem niepozbierana. Że do każdego specjalisty będę czekała miesiącami, bo chyba nie liczę, że on mi jeszcze coś załatwi?
On Ci daje bardzo dobre wskazówki, co możesz ze sobą zrobić wbrew pozorom, by odzyskać panowanie nad życiem.
Że zażąda rozwodu z mojej winy, bo odmawiam współżycia (istotnie, nasze życie seksualne to osobny temat – wycofałam się, kiedy zostałam nadużyta. Wolę nie wchodzić w szczegóły).
Wchodzić w to nie musisz, tylko wiedz, że będzie to i tak rozgrzebywane od początku do końca, czyli kto zawinił rozpadowi pożycia. Jeśli nie będzie dowodów przeciw niemu, a Ty się przyznasz, że odmawiasz prób naprawy tego rejonu, to może być krucho.
Ciągle jest jakaś taka atmosfera zagrożenia, codziennie się zastanawiam, w jakim on wróci nastroju i o co tym razem będzie się czepiał
Ale po co się tym zamartwiasz? Co wynika z jego czepiania, co Ci grozi? Dla przykładu gdy mówi, że nie ścierka jest tam gdzie nie trzeba, bo jesteś złośliwa. Odpowiadasz, że zapomniałaś i pytasz czy masz prawo do popełnienia błędu. Nawet możesz przytaknąć.
I może nauczę się jakoś oswajać ten strach przed życiem.
Jak wcześniej wspomniałem, coś mi się zdaje, że rodzic był u Ciebie nadopiekuńczy, przewrażliwiony, jeśli nie zostało zbudowane w Tobie poczucie sprawczości. Taki problem przerabiałem tu wielokrotnie i przypomina taką sytuację.
kto mnie przyjmie do pracy… no i nie będę coraz młodsza
Musisz dowiedzieć się co Ci może się należeć po rozwodzie. Być może w urzędzie pracy mają jakieś programy dla ludzi 40+. Jakbyś nauczyła się na tych drutach to możesz się rozreklamować w internecie i zobaczyć, czy ktoś chciałby od Ciebie kupić. Ludzie dzisiaj tęsknią za tymi czasami gdzie robiło się ręcznie, a nie wszystko sztuczne. Chwytliwą nazwę można przypomnieć „szaliki jak u babci”(?). Taki przykład.
mogę zachorować i będę na łasce polskiej służby zdrowia
Czarnowidztwo. Póki nie ma jakiegoś problemu to się nim nie przejmujemy, bo to też jest w pewnym sensie dramat, tylko robisz go sama sobie.
rzuconą na pastwę narcystycznego ojca… który już postanowił, że jego syn też zostanie lekarzem…
To typowe u narcyzów, czyli modelowanie dzieci pod swoje ambicje. Są tylko dwa wyjścia, uda się to i dziecko osiągnie sporo, albo nie uda i będzie miało depresję. U rodziców narcyza zawsze rośnie kolejny narcyz. Albo uległy, bojący się życia, nieasertywny, albo władczy, nie uznający empatii wobec innych itd. Ale póki ma się świadomość to można to korygować i zaczynając od siebie.
Czasami jak po jakiejś awanturze włącza mi się w mózgu ta kaseta to przez dwie godziny nie jestem w stanie jej wyłączyć. .
Bo trzeba zacząć działać. Póki ogranicza się do myślenia, to będzie to narastać. Mózg zawsze podpowiada najgorsze scenariusze. Z resztą zazwyczaj wyniesione z domu: nie ruszaj,bo zepsujesz. Nie idź, bo się potkniesz. Na mieście ktoś Cię napadnie. Siedź, nie rób nic. W domu jest bezpieczniej. Jeśli się z tym zmierzysz, to myśli tego typu będą opadać, bo samoocena urośnie.
Dzięki, z niektórych Twoich sugestii na pewno skorzystam. Nigdy nie ciągnęło mnie do behawioru ale spróbuję. Zainteresowało mnie też to:
Że niszczę dziecko. Że bez niego zginę, bo jestem niepozbierana. Że do każdego specjalisty będę czekała miesiącami, bo chyba nie liczę, że on mi jeszcze coś załatwi?
On Ci daje bardzo dobre wskazówki, co możesz ze sobą zrobić wbrew pozorom, by odzyskać panowanie nad życiem.
Hm. No dobra, ok, mogę popracować nad tym, żeby się bardziej „pozbierać”, Ale jak mam uznać dwa jego pozostałe stwierdzenia za wskazówki? Tego jakoś nie kumam.
Co do jego straszenia, że uzyska rozwód z mojej winy – hm, byłam już u adwokata, rozwód z wyłącznej winy współmałżonka jest niezwykle trudny do uzyskania. Nawet kiedy wydaje się ona absolutnie oczywista. Taki casus – mąż zdradza, nie kryje się z tym, wyjeżdża z kochanką na wakacje itp. W sądzie twierdzi, że wziął sobie kochankę, bo w małżeństwie nie znajdował możliwości by realizować swoje potrzeby. Po burzliwym procesie sędzina uznaje, że pan ponosi winę za rozpad związku w 95%, a pani w pozostałych 5%. I już jest wyrok z winy obu stron. Dlaczego? Bo zdaniem sądu niewystarczająco się starała, żeby np. męża zatrzymać w domu, postarać się jednak spełnić jego potrzeby itd, itp. Oczywiście akurat mój małżonek może po prostu próbować to zrobić dla samej przyjemności dramatu, szarpania się latami itd. Cóż, czas pokaże.
Swoją drogą to absurd – jedna osoba ma w dupie, np. zdradza, lekceważy obowiązki, jest latami niedostępna emocjonalnie, a druga ma zdaniem sądu bezustannie dążyć do poprawy tej sytuacji, walić głową w mur, zupełnie jakbyśmy byli robotami bez emocji. Już sam fakt, że tak poważne zaburzenie jak właśnie narcyzm nie może być powodem do rozwodu czy unieważnienia jest zastanawiające. W kościelnych procesach o unieważnienie małżeństwa takie rzeczy są podstawą, wyrok zapada wówczas na mocy zapisu o „niezdolności do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich”, a sąd kieruje na terapię, którą trzeba odbyć jeśli chciałoby się ponownie zawrzeć związek małżeński.
Nigdy nie ciągnęło mnie do behawioru ale spróbuję.
To jest rozsądne, bo jeśli jedno nie działa, lub działa za słabo, próbujesz drugie. Powielanie jednego, nieskutecznego schematu cały czas to marnowanie czasu.
Ale jak mam uznać dwa jego pozostałe stwierdzenia za wskazówki? Tego jakoś nie kumam.
Że niszczysz dziecko – tutaj masz moment, w którym wzbudzane jest poczucie winy. Poczucie winy trzyma w związkach. Ludzie strasznie często to na sobie stosują. Nigdy nikogo nie znajdziesz, nikt nie będzie tolerował Ciebie, jesteś głupi, nie poradzisz sobie, nie znajdziesz nikogo takiego jak ja. Nawet mnie tu jedna zaburzona w ten sposób osoba atakuje w ten sposób, abym tylko skończył pisać. I mam temu ulec, ma mnie to boleć? Jak znasz mechanizm, wiesz, że osoba jest zaburzona, to nic się nie dzieje. Nawet żałujesz tą krwiożerczą bestię, która ma problem ze sobą, gdy ucieka się do takich zagrywek. Ludzie się brzytwy chwytają w sytuacji zagrożenia i to jest codzienność. Ale Ty znając ten mechanizm wiesz, że nie musisz czuć poczucia winy, gdy jest wzbudzane. Wiesz, że gdy człowiek atakuje Cię, obraża, to tak naprawdę on się boi i czuje zagrożenie. Gdyby dziecko było dla niego ważne i nie wybrałby już dla niego kariery, to by i traktował Ciebie inaczej, bo powinien wiedzieć, że nie liczy się to, czy dziecko ma rodziców na papierze, a czy dziecko ma kochających się rodziców i czy to dziecko też kochają. A w słowie „kocham” też się wiele zawiera. Reasumując: wzbudzanie poczucia winy to problem atakującego ze sobą i możesz być wolna od tego.
Że nie da Ci na specjalistów. To tak, wskazówka, że potrzebujesz odzyskać kontrolę nad życiem, zarobki, byś mogła sobie załatwiać sama tych specjalistów z własnej kieszeni. Nie dziś, nie jutro, może trochę później, ale cel masz obrany, by podwyższyć samoocenę i poczuć, że możesz więcej.
Po burzliwym procesie sędzina uznaje, że pan ponosi winę za rozpad związku w 95%, a pani w pozostałych 5%
Chętnie bym poczytał uzasadnienie takiego wyroku.
Oczywiście akurat mój małżonek może po prostu próbować to zrobić dla samej przyjemności dramatu, szarpania się latami itd
Przyjemności, ale i jak pisałem, narcyzi nie tolerują przegranej. Wszystko zależy jak bardzo uzna, że ucierpiał. Wcześniej podnosił jak piszesz brak lojalności, brak seksu, nie wiem czy brak miłości. Nie możesz się tego bać, tylko trzymać się swojej decyzji.
Już sam fakt, że tak poważne zaburzenie jak właśnie narcyzm nie może być powodem do rozwodu czy unieważnienia jest zastanawiające.
Zaburzeń osobowości z tego co wiem się nie „karze”, bo jakby każdy z automatu z zaburzeniem miałby być winnym, to by praktycznie nikt nie mógł się wiązać. W Polsce np. 5, a może nawet 10 milionów osób ma DDA/DDD, a co dopiero inne zaburzenia jak mówisz narcyzm, borderline, alkoholizm, depresyjność (też wycofuje z podejmowania działań i obowiązków). Większość błądzi i nawet nie jest świadoma zaburzeń, a im młodsi jesteśmy tym mniej świadomi siebie. Większość zaburzeń wiąże się z niedojrzałością emocjonalną, która jest spowodowana zazwyczaj wychowaniem. Narcyzm np. w wypadku poczuciu ambicji rodziców (będziesz miał lepiej niż ja! + brak empatii, dawania wolności dziecku kim ma być). Dziś ludzie twierdzą, że nie można odsłaniać słabości, bo ktoś je wykorzysta. Tak działa społeczeństwo narcystyczne, u którego ważna jest rywalizacja (lepszy-gorszy przedmiotowo), zamiast współpracy i oddania się wartościom. Jakby ludzie z każdym zaburzeniem byli jego świadomi każdy by mógł mieć depresję i kompleksy. Większość ludzi wykształca mechanizmy obronne, które wypierają istnienie winy po swojej stronie, by tak nie cierpieć. Dlatego nie zaburzenie jest ważne samo w sobie, a czyny, działania, konflikty, to co przeszkadza.
Swoją drogą to absurd – jedna osoba ma w dupie, np. zdradza, lekceważy obowiązki, jest latami niedostępna emocjonalnie, a druga ma zdaniem sądu bezustannie dążyć do poprawy tej sytuacji, walić głową w mur, zupełnie jakbyśmy byli robotami bez emocji.
Trzeba podjąć wszystkie kroki na jakie nas stać. Od prób rozmów, docierania, dialogu, terapii. Im łatwiejsze rozwody, tym częściej ludzie wyrzucają na śmietnik partnera i nie myślą że leży na nich też jakaś odpowiedzialność. I tak rozwody dziś są bardzo proste w stosunku do kiedyś i więcej ludzi się rozwodzi. Często nawet po roku małżeństwa. Co to była za praca nad związkiem i dotarciem do siebie? Każda konsekwencja wstrzymuje ludzi przed rozstaniem, zaczynają myśleć co mogą poprawić, co tolerować. Teraz ma jeszcze wejść dodatkowy mediator do spraw rozwodowych, by powstrzymywać przed nimi, bo rzeczywiście dzisiaj co 2-3 para się rozwodzi. Praktycznie każdy więc jest „pokrzywdzony” i „poraniony”, a dzieci funkcjonują coraz częściej z jednym rodzicem. Tak jak mówie, pomyśl co by się wydarzyło gdyby i u Ciebie wykryć zaburzenie osobowości? Lepsi psychologowie dysponują zestawem 500-600 pytań w gabinecie, test MMPI i inne, które wykrywają zaburzenie. Co gdybyś też je miała i je zrobiła? Czy to zmieniłoby Twoje myślenie? Jakby tak zacząć badać każdego, można by było złapać się za głowę, że mamy chore społeczeństwo. I lepiej po prostu leczyć tylko te osoby, które się zgłaszają z DANYM problemem (np. przemoc) i rozwiązywać bieżące konflikty, a nie to czy na papierku ktoś pasuje do wzoru zaburzenia, czy nie.
Poza tym tak samo zapewne zostanie podniesione że 10 lat tkwiłaś w małżeństwie, zamiast zareagować od razu, gdy uznałaś że nie jesteś w stanie stworzyć w związku. Staż związku jednak pokazuje, że dało się funkcjonować. Oczywiście druga strona to np. przemoc i rzucanie terapii przez męża, dlatego na tym trzeba się skupić, nie rozgałęziać problemu, szczególnie na te na których Ty się skupić nie chcesz. Rób co ustalone, powoli, spokojnie, reaguj na wzbudzanie poczucie winy, wiedz, że będzie lepiej po wszystkim.
W 70% widze w tym moje cechy, nie wiem czy czyni mnie to dokładnie narcyzem, ale chciałabym sie dowiedzieć jak walczyć z tym, mogłabyś mi doradzić przez maila i pomoc porozmawiać o tym?
Zobaczymy. Jeśli widzisz w sobie te cechy to nie jest źle, bo silny narcyz zawsze widzi swoje cechy tylko w kimś innym, projektuje i zrzuca odpowiedzialność.
Domyślam sie skąd mogły sie te cechy pojawić, jednak nie wiem jak je naprawić. Artykuł jest naprawdę ciekawy i konkretny. U siebie zauważyłam częste wykorzystywanie siły perswazji, próby dominacji i obrona własnego stanowiska, nawet jeśli argumenty nie sa trafne. Mysle ze pojawiło sie to u mnie jako skutek nieśmiałości, niepewności w podstawówce. Nie wiem czy niektóre cechy wypisane wyzej definiują wyłącznie narcyza, czy mam szukać jeszcze gdzieś. Ale czuje ze zmieniłam sie na lepsze, po artykule wnioskuje ze narcyz to nie tylko osoba zapatrzona w swój wygląd, ale w sama siebie. W mojej kwestii to nie wygląd, a moze jednak egoizm? jak kierowanie sie tym co dla mnie i tego co moje (rzeczy, rodzina, chłopak) najważniejsze. Próbuje zrozumieć jak moje zachowanie można zdefiniować i jak sie naprawić.
Jak naprawić? Zaburzeń osobowości się nie naprawia, tylko koryguje i uczy z nimi żyć. Wszystko zależy jakie są cele leczenia. Na początek należy zidentyfikować skąd się wziął problem, w jakich sytuacjach się objawia, na co wpływa, a następnie zmieniać te zachowania. Czyli gdy dostrzegasz, że włącza Ci się ten narcyz to musisz przystopować, powiedzieć sobie samej „nie” i zrobić inaczej. Po czasie wejdzie w nawyk. Jeśli sądzisz, że problemem jest egoizm to trzeba zacząć od nauki dawania i ustępowania. To że widzisz problem to dużo.
Mysle ze pojawiło sie to u mnie jako skutek nieśmiałości, niepewności w podstawówce.
Może tak być, szklanej kuli nie mam. Zazwyczaj jednak narcyzm bierze się z wychowania i stosunku rodziców do nas. Podstawówka to już wiek w którym co nie co w psychice jest ustawione i nieśmiałość mogła być tylko skutkiem.
„Komplementy w cenie, jestem łasy”
Jest konkret, jest komplement
Może masz rację, ale raczej przy założeniu, że jak można ukraść, to powinno się kraść, jak można coś mieć, a przy tym zniszczyć człowieka (i to domniemuję nie jednego) to przecież nic złego się nie dzieje jak się to weźmie (taki sarkazm, emocje powoli opadają). I tak, piszę pod złym artykułem, przepraszam.
Nie wiem do czego zmierzasz. Są pewne normy, których się nie przekracza. Zazwyczaj w nauce bycia odpowiedzialnym, wyjścia z roli ofiary zaczyna się od nazywania swoich potrzeb, a następnie gdy są łamane po prostu odchodzenia od ludzi, którzy je łamią. Nie traktowania tego jako ktoś jest ode mnie lepszy bądź gorszy, tylko nie spełnia moich potrzeb. Jest inny, ja jestem inny/inna i nie dogadamy się.
Wiele jest w tym „najgorszych rzeczy”, ale jedną z nich jest to, że tego co piszesz nie zrobiłam, aż piep… khm uderzyłam o dno. Teraz najważniejsze pytania za 100 pt: czy realnie można się od tego uwolnić i naprawić zniszczone emocje po alfie (tak, pod tamtym artykułem powinny być te dywagacje)
Problem we wszystkim co odczuwamy jest nadawanie mu tonu emocjonalnego. Jak ktoś jest inny, to nie ma emocji zazwyczaj – bo oczywiście niektórzy inność traktują jak bycie gorszym. Zazwyczaj jednak nie ma kontekstu negatywnego. I to samo u Ciebie. Nadałaś Twojej sytuacji emocje bolesną, uznałaś za porażkę, mimo starań. Nie pozwoliłaś się samej sobie dobrze traktować. Nie pozwoliłaś sobie pomyśleć, że zasługujesz na więcej. Nie pozwoliłaś sądzić, że próbujesz zmienić coś na co nie masz wpływu. Za co się obwiniać? Jeśli by tak było, gdybyś podejmowała dobre dla siebie wybory, to byś miała wobec niego stosunek albo obojętny (było, minęło) albo negatywny (bezwartościowy człowiek). Problem w drugim podejściu jest taki, że wtedy mówisz sobie „bezwartościowy, ale jednak go chciałam, czyli to coś ze mną jest nie tak”. I znowu wałkowanie swojej winy, niskiej samooceny i problemu emocji. Dlatego należy uznać to za etap rozwoju siebie, czas i doświadczenie które pozwalało zmądrzeć. Oczywiście pewnie masz wiele więcej problemów ze sobą, być może je wypierasz, dlatego nie jesteś w stanie tak łatwo sobie z tym poradzić.
Wracając do kluczowego pytania: czy to się da zrobić? Wytworzyć stosunek doskonale obojętny? Jakbyś widział pracę nad tym? Biedzę się sama naprawdę długo.
Da się. Przykładem jest każdy człowiek, który był zdradzony, czy nawet pobity, a dzisiaj patrzy na tych zdradzających czy bijących z politowaniem, bo wie, że to ich problem z samymi sobą, że tak się zachowali. Wie i to czuje. Nie ma prostych rozwiązań, nie dam Ci recepty na odległość od razu, byś od dzisiaj była wolna. To niemożliwe.
Psycholog?
Ale co psycholog?
Czy to robota dla psychologa? A może masz jakieś kierunki, w których mogę działać samemu? Nie jestem fanką porad internetowych,, ale widzę co i jak piszesz, dlatego Twoja rada byłaby dla mnie się wartościowa.
Psychoterapeuty na pewno, zapewne w nurtach behawioralnych i pochodnych. Samej nie sądze, że dasz radę, jeśli tyle lat się nie udawało znaleźć właściwego klucza do własnej psychiki. Tu trzeba kogoś z zewnątrz by Cię „przebadał” od wewnątrz.
Dziękuję za konkret. Jeśli znajdziesz czas i ochotę zerknij w mojego maila. Pozdrawiam,
Twoja (od dziś) czytelniczka
Tak, to nie jest drań, to prawdziwy dżentelmen, podoba się kobietom, którym imponują głośni ekstrawertycy, kobietę zostawia kulturalnie, nie bije, nie znęca się za specjalnie (chyba, że znęcaniem nazwiemy oglądanie się za innymi), nie obgaduje, ideał w każdym calu, ot, skończyło się i tyle… No i, voila, jest druga strona. Ale w zasadzie on mnie obchodzi o tyle, żeby podnieść mój status względem niego, choć to w zasadzie jest ciągle w mojej głowie, bo o moją głowę chodzi tu zasadniczo. Zresztą masz maila…
Piszesz pod artykułem o narcyzmie, bardzo ciężkim zaburzeniu i niszczycielskich właściwościach tej osoby. Piszesz, że jego miejsce jest w piekle, a teraz że nie bije, nie znęca się, kulturalny, dżentelmen, ideał. Gdzie jest prawda? Na maila nie mogę zajrzeć w tej chwili.
Ale w zasadzie on mnie obchodzi o tyle, żeby podnieść mój status względem niego, choć to w zasadzie jest ciągle w mojej głowie, bo o moją głowę chodzi tu zasadniczo. Zresztą masz maila…
Zasadniczo to musisz wyrzucić z głowy chęć udowadniania sobie, że jesteś lepsza od niego. Wtedy będziesz wolna.
Jedno powiem, jesteś dobry.
Komplementy w cenie, jestem łasy.
5 lat myślałam, że to moja wina, że on jest taki super i że nigdy lepszego nie znajdę. 5 lat prostowania mnie przez koleżanką, która go szczerze nie znosiła od pierwszej chwili. Wybacz, ale teraz po prostu czuję gniew.
Co do mojej winy, wiem, że była i to niemała. Przeczołgałam się wzdłuż i wszerz i mam dość zrzucania winy na siebie. Pora, żeby ktoś inny wziął swoją połowę. Piszę na świeżo, w emocjach, za trochę mi przejdzie 😉
Ale dlaczego gniew, jeśli to było tak dawno temu? To tak jakby samoocena stała dalej w tym samym miejscu, a on w Twoich oczach dalej był kimś idealnym. Logiczne obrzydzanie sobie kogoś, gdy de facto się nam podoba nie działa. Sorry za prostacki ton, ale to tak jakby kazać penisowi samemu oklapnąć 😉 Reakcje są automatyczne, zakodowane. Do tego trzeba dotrzeć. Do Twoich ukrytych potrzeb, które spełniał, jeśli było i jest przyciąganie. Dla mnie problem siedzi w rodzinie, a on jest tylko takim… objawem tego.
Jedno powiem, jesteś dobry.
Jeśli mógłbyś – napisz więcej (ew. na maila), bo mam spotkanie 🙂
Dziękuję za tak wyważone odpowiedzi, tego potrzebowałam.
Ala – my rozmawialiśmy wcześniej?
Czemu? Bo widziałam jego ofiary (teraz nie waham się ich tak nazwać). Bardzo podobne do mnie, młode i niedoświadczone. Jest w piekle specjalne miejsce dla niego…
Pamiętaj jedną rzecz, że staram się nie oceniać takich sytuacji zerojedynkowo, czyli Ty mówisz, że to drań i ja też mam tak uważać. Nie można oceniać ludzi pod kątem emocjonalnym, czyli czy to szukania łaski, współczucia, poklepania po plecach, zrozumienia. Chodzi tylko o rozwiązania, które nie będą szkodziły innym. Ty mówisz tak, wierzę, ale nie ma jego słów i nie może się bronić. Jestem ciekaw jaka jego wersja by była, po to by mieć bardziej obiektywny przegląd sytuacji. Aktualnie jest subiektywny do bólu, co może nie dawać nam rozwiązań. Także zrozum moją postawę, że nie polecam zemst, bo zniżasz się do jego poziomu i tak naprawdę nie jesteś wtedy lepsza. Żebyś później nie miała chęci gardzić sobą za to co zrobiłaś, jak mają osoby z borderline, a które wzajemnie przyciągają narcyzów i na odwrót (NPD + BPD = zgon dla jednej ze stron). Najważniejsze jest poprawić siebie, bo ból wynika tylko z własnych myśli, własnych wzorców i tylko te da się zmienić. Wzorce budujemy na początku w rodzinie, więc przyjrzyj się sobie z tego czasu na 1 miejscu i 1 miłości. Czego szukałaś, co chciałaś dostać w miłości i dlaczego zgadzałaś się na kompletnie odwrotne traktowanie.
Może głupie pytanie, ale jak takiemu narcyzowi utrzeć nosa? Oprócz ignorowania?
Pisałem w poprzednim komentarzu, że należy zrozumieć daną osobę i przeżycia, by móc radzić konstruktywnie. Nie mogę podjąć się pomocy, bo nawet nie wiem czy obiekt o którym mowa był narcyzem i nie znam przyczyny dlaczego zachowywał się w ten sposób. Dlaczego chcesz ucierać nosa?
Poszło.