Motyle w brzuchu nie są miłością, nie chciej fajerwerków w związku

Zostań darczyńcą/wesprzyj autoraJeśli doceniasz stronę, kliknij, by dowiedzieć się o sposobach wsparcia 🙂

Hollywood wmówił kobietom, że muszą mieć motyle w brzuchu, fajerwerki w związku, czuć obsesję, uzależnienie, nerwy, straszną tęsknotę, lęk przed rozstaniem, hiper zazdrość, wielkie prądy i inne problematyczne zachowania, by uważały, że to jest jedyna prawdziwa miłość której szukały. Mężczyźni rzadziej ulegają takim manipulacjom, ponieważ kobiety znacznie bardziej lubią tematykę związkowo-psychologiczną. Nie bez powodu to one kupują romansidła w milionach egzemplarzy i nie bez powodu one namawiają na filmy romantyczne swoich mężczyzn, a nie na odwrót. Choć i to się zdarza.

Prawda jednak jest taka, że te fajerwerki i różne prądy nie są miłością, a kończą się krzywdą – niżej umieszczam badania. Im więcej choćby zazdrości, niestabilności, tajemnic, czy lęku przed odrzuceniem, tym częściej może dochodzić do przemocy w związku, a same motyle w brzuchu mogą być oznaką wyłącznie pożądania seksualnego, a to nie jest miłość! Wręcz ma kilometry od niej. A to tylko część złej prawdy o motylach…

Motyle w brzuchu

Boje się, że nie sprostam partnerowi i stąd czuję motyle w brzuchu

Ba, istnieją najnowsze teorie, że motyle w brzuchu nie oznaczają niczego poza STRESEM! Jest to wynik tylko i wyłącznie tego, że nie mamy gwarancji, że ten partner przy nas zostanie, co kompletnie nie jest żadną miłością, bo w miłości jest i spokój i bezpieczeństwo i wszystko co kieruje w to, że wiemy, że możemy na 200% na kimś polegać. Przy motylach tego nie ma, choć niektórzy próbują samych siebie oszukać. Tak czy siak w końcu motyle znikają i następuje spokój. Dla niektórych to koniec miłości, a dla innych dopiero początek. Pamiętajmy, że manipulanci ŚWIETNIE wykorzystują fakt, że potrafią udawać niedostępnych przez co wzbudzają takie pseudomiłosne emocje do drugiego człowieka. Są nieuchwytni, albo zbliżają się i oddalają. Nie ma przy nich spokoju, jest właśnie niepewność. To tylko manipulacja, a nie żadna miłość.

Cóż, motyle w brzuchu wg badań to choćby lęk i to osoby lękowe na takie odczucia mają największą podatność, szczególnie gdy są zakompleksione, niepewne siebie, chcące szybko się ustatkować, gdzie narzucają sobie presję czasową, by znaleźć kogoś itd. Wtedy takie osoby uznają miłość za coś co jest poczuciem niewystarczalności dla drugiej osoby. Nie ma w tym żadnej miłości. Jest niepewna pustka co dalej, albo odrzucenie, które możliwe, że i zaszło w domu rodzinnym.

Jeśli partner jest też nieprzewidywalny, przemocowy, agresywny, tajemniczy (zwykle manipulant) to również powstaje taka niepewność. Nie ma zaufania. Przy założeniu, że ten człowiek dobrze wygląda łatwo wpaść w niesłuszną idealizację i poczucie zakochania, co jest wyznacznikiem toksyczności, a nie czymś dobrym. W sumie wiele relacji internetowych albo tych na odległość na takiej niepewności polega, bo nie ma ciągłych spotkań i niejedna młoda osoba dała się zwieść iluzji. A to właśnie iluzja tworzy zakochanie, a nie to, że my kogoś dobrze znamy i niby dlatego kochamy. Na opak.

Seksuolog: motylki w brzuchu, to często stres, a ludzie za bardzo polegają na pierwszym wrażeniu

Psychology Today: motyle w brzuchu nie są miłością. To poczucie ZAGROŻENIA! I nie są one wymagane do budowania związków. Przeciwnie.

Forumowe wynurzenia kobiet: po fajerwerkach zwykle przychodzi krzywda

Szczególnie polecam materiał Psychology Today, który zawiera wnioski z badań.

Motyle w brzuchu nie pozwalają spać i jeść. Tak, bo to jest stres

Oczywiście nie twierdzę, że należy mieć ZŁE związki, w których jest FATALNIE, albo gdzie trzeba się wiązać z kimś kto nam się nie podoba, ale proszę o dokładne wczytanie się czym dla wielu kobiet te fajerwerki są. I czego realnie szukają, czyli jakiego typu emocji i chorych zawirowań w głowie, a nie zwykłego przyciągania do drugiej osoby. Często kobiety z „miłości” chcą nie móc jeść, spać, chcą mieć myśli pogrążone o partnerze, który wywołuje ciarki. Niektórzy nazywają to zakochaniem, inni chemią, ale prawdą to nie jest, bo chemia ma różne poziomy i nawet gdy ludzie się dogadują ze sobą to mają ze sobą chemię np. intelektualną, inni mają tylko fizyczną, a inni mentalną/psychiczną. Są i ludzie, którzy na trzech poziomach mają chemię.

Ale dla tych kobiet to za mało, ponieważ póki nie trzęsą się na widok mężczyzny, to uznają, że może być z tego tylko przyjaźń (poniekąd uważam za mało jej w związkach, stąd tyle rozstań). Cóż, zwolennicy motyli w brzuchu jednak twierdzą, że za mało jest tych motyli w związkach i stąd rozstania. Niestety mylą się, co pokazują badania na temat tych niesłusznie romantyzowanych emocji.

Trzęsę się z miłości… nie, ze strachu

Realnie ile kobiet trzęsie się na widok mężczyzn? Tak z 1%. Z czego wiele tylko ze strachu (a więc znowu zagrożenia), a nie z powodu fajerwerków. Jakaś część z kolei czuje „prąd” z powodu przypominania sobie przemocowych, znanych zachowań w rodzinie, a kolejna część dlatego, że ma niską samoocenę i nie wie czy uda się jej utrzymać tego partnera przy sobie (często pewnie przystojnego, albo jakoś wyidealizowanego, póki nie zna jego wad i tego jaki jest realnie w byciu na co dzień). Niestety prawdą jest, że niedojrzali ludzie najłatwiej ulegają motylkom w brzuchu, ponieważ są nierozsądni, impulsywni, kierują się seksualnością, albo pierwszym wrażeniem, a potem dorysowują danemu człowiekowi dobre cechy, których nawet nie ma. Im bardziej zdesperowana osoba, tym łatwiej uzna, że ten raz spotkany człowiek jest już miłością życia i ma same dobre cechy. A potem przychodzi zapoznanie realne i jest ból, bo ten człowiek został określony boskim bez powodu. I są pretensje do wszystkich, ale nie do siebie…

motylki w brzuchu
Ale ważne, że motyle i prąd poczuła, nie?

Całe te napięcie i stres z początku poznawania mija wraz ze stażem, bo ludzie budują zaufanie i bezpieczeństwo, oczywiście póki związek jednak nie stanie się przemocowy. Wtedy następuje spokój. Ten sam spokój, który może być bez fajerwerków od początku, które jak widać utrudniają nam normalne zapoznanie i doprowadzają nawet do różnych problemów psychicznych, a nawet tych natury seksualnej (różne wynaturzenia w takim czasie mogą zachodzić, a nawet mogą zmienić się nasze preferencje seksualne – które mogą, ale nie muszą minąć po tym jak emocje opadną). W taki sposób ludzie po motylkach odczuwają poczucie winy takie same jak np. alkoholicy na kacu, którzy żałują picia. Ci ludzie po motylkach uważają, że po co w ogóle tak się zachowywali, po co dawali szansę i w ogóle wszystko było nie tak…

Ale jeśli nie czuję motyli w brzuchu, to nie spłodzę dziecka!

Bawi mnie też twierdzenie, że motyle w brzuchu są potrzebne i naturalne biologicznie, bo oznaczają, że jest to mechanizm z kim mamy spłodzić dziecko. Super, ale prawda jest taka, że ludzie od zawsze płodzili dzieci bez takiego stanu i w związkach nawet aranżowanych. Stan tych motylowych zawirowań nie jest dobrym momentem do płodzenia, bo nie myśli się racjonalnie i partnera ocenia się nierealistycznie. Potem jest zdziwienie, że ktoś do 3 lat trwania chemii w związku spłodził dziecko, a następnie dochodzi do rozstania i znowu mamy np. samotną matkę na tapecie. Więc jedyna szansa na rozsądne myślenie jest wtedy, gdy fajerwerków nie ma, a więc są one kompletnie nieprzydatne do oceny z kim płodzić dziecko. Nie takie emocje powinny decydować o związku i o dzieciach. Po prostu są to mity, które wmówiły ludziom, że jest 1% ludzi (albo mniej) którzy do nas pasują, bo tylko do 1% możemy odczuć takie silne prądy, a w ogóle oni mają „to coś”. Przecież to głupota! Nie możemy się dziwić, że jest tylu singli, jeśli tyle osób poszukuje tylko takiej, ułomnej bliskości i wydaje im się, że bez takich emocji nie ma prawa być miłości.

Powiem gorzej. Ci ludzie którzy odczuwają „prąd” często zostają tylko na relacji seksualnej, bo między nimi nie ma niczego więcej poza przyciąganiem fizycznym. Żadna poważna osoba myśląca o związkach nigdy tak nie zrobi.

Fajerwerki w związku to najczęściej zaburzenia, czasem tylko podniecenie. Nie miłość

Znalezienie fajerwerków to często odzwierciedlenie swoich zaburzeń, bo miłość nie jest szalejącymi emocjami, a czynami wobec drugiej osoby nawet wtedy gdy nie jest przyjemnie i gdy emocje są stonowane, normalne. Powiedzenie na dobre i na złe jest dla wielu ludzi tylko frazesem, bo chcą tylko takiego stanu gdy wszystko kręci się wokół szalejących emocji. To jest zabawne, bo te emocje i tak wygasają, najczęściej z hukiem co później turbuje psychikę i ludzie stają się po takich relacjach zgorzkniali, agresywniejsi, mniej zdatni do związków, nieufni, jeszcze bardziej lękowi lub niezadowoleni z wszystkich ludzi których spotykają. Bo jak to tak? Raz panna czuła do mężczyzny 500% emocji i nie mogła spać, wyszła z relacji skrzywdzona, a teraz wokół niej sami zwykli goście i do tego z wadami? Co to, to nie! Ona już nikogo nie chce i to wina mężczyzn, bo kogo? Jej? Nie przyzna się.

A jeszcze lepiej jak panna odczuwa podniecenie gdy mężczyzna ją rani, znika, bajeruje, znowu znika i ona już nie poczuje pociągu seksualnego do normalnego mężczyzny, który jest stabilny.

Odczuwam chemię tylko do mojego typu faceta – a jest ich 0.1%

Jest jeszcze lepszy punkt, ponieważ sporo kobiet uważa, że mają swój specyficzny typ mężczyzny. Nie chodzi tylko o typ fizyczny, ale ogólnie z charakteru. I odczuwają chemię tylko do takiego jednego, bardzo rzadkiego do spotkania typu mężczyzny. Jeśli kobieta miała zaburzone wzorce z domu, to będzie z tłumu wyławiała ten typ mężczyzny, który przypomina jej dom. I póki będzie trzymać się swojego typu, to zawsze będzie wybierać złe związki. Oczywiście jeśli miała dobry dom, to jej typ może być całkiem w porządku, choć nadal – kobiety umówmy się, tak rzadko odczuwają, że ktoś jest w ich typie, że bardzo ciężko byłoby o jakiekolwiek bliższe relacje damsko-męskie, gdyby wszystkie postępowały w ten sposób. Ale jak sobie wmówiły, że miłość to „prąd” to w porządku, niech pozostaną płytkie.

Kobieta wpadła w sidła, bo nie chciała zrozumieć siebie, swoich zaburzeń i wyborów mężczyzn

A wszystko dlatego, że takie kobiety w porę nie rozpoznały czy to bad boya, czy manipulatora, który uprawia love bombing i uzależnia kobietę od siebie, albo nie rozpoznały swoich zaburzeń typu borderline, które boją się przywiązania, ale jeśli się przywiążą to zwykle tak obsesyjnie, że robią 1000x gorsze i lepsze rzeczy dla partnera niż jak są w stanie „spokoju”. Tyle, że to mija. I gdy to mija, to stają się normalne, stają się sobą. Nie robią już rzeczy pięknych, na które je nie stać bez emocji i nie robią już tylu złych rzeczy, ale wtedy uznają, że im nie zależy. I może wtedy dojść do rozstania.

motyle w brzuchu

To samo jest z ludźmi, którzy szukają osób niedostępnych, czyli ze spaczonym stylem przywiązania. Wtedy biją w mur przy poznawaniu się, ale mają pseudokomfort, że jednak bliskość ich nie pochłonie, ponieważ bieganie za kimś niedostępnym daje im tylko ułudę prawdziwego związku. Lękowy styl przywiązania jeszcze bardziej potrafi nastroić emocje, gdy partner wyda się na tyle lepszy od innych, że uważa się, że nie znajdzie się za niego zastępstwa. Wtedy słyszysz np. o kobiecie kochającej za bardzo, która choćby miała się pociąć, to zostanie przy nawet najtragiczniejszym partnerze. Bo przecież na początku było dobrze… gdy się nie znali dobrze i gdy maski jeszcze nie opadły, albo gdy manipulacje wchodziły w grę. Albo gdy tylko wygląd mężczyzny sprawił, że ona poczuła, że w końcu podbił do niej ktoś ponadprzeciętny.

A są jeszcze przecież kłopoty np. słuchania, że trzeba znaleźć kogoś do któregoś roku życia, albo, że nie będzie się miało atrakcyjności po danym wieku. To też spina, niszczy samoocenę i wtedy przywiązanie do partnera może być dużo silniejsze, niż takiej osoby, której psychika dojrzała do samostanowienia, a nie do bycia więźniem pewnych opinii z zewnątrz. Po prostu masa zaburzeń kieruje w idealizowanie chemii i fajerwerków. Jak to mawia WHO – zakochanie to choroba psychiczna i tyle w temacie. Bardzo dużo ludzi jednak ma taki problem, bardzo dużo ludzi miało w domu dramy, kłótnie, przemoc, zmienne emocje, ciche dni, więc ciężko o dyskusję. Dla nich przemoc, czy lęk to norma i taka ma być ich nowa miłość, totalnie emocjonalna, z krzywdą w tle – prędzej czy później.

Wiele kobiet bez terapii nie pokocha dobrego, normalnego mężczyzny

Psycholożka Katarzyna Miller twierdzi w ten sposób:

Nie uczymy się na błędach. Nieraz słyszałam od znajomych: „to miły facet, ale między nami nie ma prądu”. Mówią tak nawet te, które taki prąd wcześniej już nieźle pokopał.
Właśnie. Albo łajdak, który krzywdzi, albo samotność, albo pozostaje wreszcie przejrzeć na oczy i zgodzić się na zwykłość. Ale wtedy też źle, bo zwykłości kobiety nigdy swojemu miłemu i dobremu facetowi nie wybaczą. Chyba że pójdą na psychoterapię. Sama też musiałam nauczyć się cenić pana Cześka, chłopaka z sąsiedztwa. Ale też już w liceum mówiłam, że lepszy Rysio Dębski w klasie niż Marlon Brando w Hollywood. Uważam to za przejaw swojej wielkiej mądrości.

Źródło.

Jeśli większość ludzi jest przeciętnych, to szukanie kogoś wyjątkowego na tle przeciętności graniczy z cudem. Oczywiście każdy człowiek jest jakoś tam inny, więc tak naprawdę wyjątkowość możemy każdemu dopisać, ale te kobiety naprawdę szukają czegoś w mężczyznach co wyrasta ponad resztę, gdy same wcale nie są tak samo ponadprzeciętne. I to nie ma prawa rodzić łatwego znalezienia partnera z którym będzie spokojnie, dobrze i wiernie wiele lat życia. Ale takim kobietom nie przetłumaczysz, że to one, a nie ci wiecznie źli partnerzy powinni iść na terapię. I albo zniszczą swój dobry związek, ale ten bez fajerwerków, albo będą same twierdząc, że to ich najlepszy wybór.

Fajerwerki w związku naprawdę mogą doprowadzać do przemocy

Gdyby ludzie od wieków szukali fajerwerków, to ten świat by nie istniał. Nikt praktycznie by się nie wiązał i nie miał dzieci. Takie odczucia można mieć albo tylko w młodości, gdy pierwszy raz, max dwa razy odczuwa się coś takiego – mechanizm niedojrzały, lękowy, idealizacji tych emocji, wmawiania sobie romantyzmu, że to coś nie z tej ziemi. Za młodu bowiem emocje przeżywa się silniej. Czasem to wynika wręcz z depresji i kompleksów (oj ktoś mnie uratuje od mojego złego życia), a czasem i z zaburzonej osobowości, która łatwo się uzależnia nie tylko od emocji, ludzi, ale i innych używek. Po prostu narkoman musi mieć swój narkotyk, tak jak te kobiety muszą mieć takie emocje, bo inaczej sądzą, że to nie jest miłość.

Ale gdzie one tą miłość okazują? Nie okazują. Po prostu emocja każe im się przytulić, czy nawet robić afery, bo czują się zazdrosne, opuszczone, albo niekochane. I jest frustracja, są kłótnie, a potem znowu narkotyk każe się pogodzić, czy wręcz uprawiać seks. Przecież masa ludzi idealizuje taki typ relacji gdzie co chwila jest kłótnia i pogodzenie przy pomocy seksu. I dla takich ludzi jest nieziemsko, ciągle są nastrojeni, ciągle jakoś wypełniają emocjami pustkę życiową. Ba, ciągle jest zmiana, więc nie jest nudno, choć jest przemocowo. Ale do tego ci ludzie nie przyznają się, bo runęłoby im przekonanie, że to ta jedyna słuszna miłość. Niestety ale uzależnionym od CZEGOKOLWIEK trudno jest przyznać, że są uzależnieni i mija często naprawdę wiele lat, wręcz upadania na dno, by dowiedzieli się dopiero co jest z nimi nie tak.

TUTAJ można zobaczyć opracowanie policyjne, że tam gdzie są obsesyjne miłości tam najczęściej wystąpi przemoc i było to związane z nieprawidłowymi wzorcami w domu. Ale tego nie wytłumaczysz osobie zaślepionej. Dla nich to norma, tak się wychowali i mają podparcie innych, podobnych do siebie ludzi.

Była taka polska aktorka, alkoholiczka, Agnieszka Osiecka, która miała ten sam syndrom poszukiwania narkotyku w relacjach. I na jej temat jest nawet mem. Jak jej mężczyzna poprawiał włosy w czasie fajerwerków to było to takie atrakcyjne, a jak fajerwerki minęły, to nagle „ale on głupio poprawia włosy”. I rozstawała się, bo wszystko wychodziło na opak niż sądziła w czasie trwania emocji. Ale co się dziwić, jak miała mechanizmy uzależnieniowe? Nigdy nie mogła osiągnąć spełnienia miłosnego i nigdy nie mogła przestać pić. Po prostu musiała żyć iluzją, by przykryć trudne emocje, a uzależnienia w tym pomagają, choć tylko na moment.

gdy motylki w brzuchu mijają

Czyli co, nie możesz być w związku bez półrocznych fajerwerków, mimo, że potem 50 lat ich i tak nie będzie?

To jest imbecylizm, by szukać fajerwerków, które trwają od miesiąca do trzech lat maksymalnie, by potem i tak uważać, że „teraz to w końcu mogę mieć miłość już 40 lat, ale spokojną, z tą samą osobą”. A co za problem mieć tą miłość lat 41 bez tych fajerwerków? Przecież efekt jest ten sam, jest tak samo. Tylko krótkim etapem życia te dwie sytuacje się różnią. Po prostu niektórzy mają tak smutne życie, takie zaburzenia, tak są niedojrzali mimo starszego wieku, że muszą mieć historyjkę rozpisaną, że „oj to było niesamowite, co z tego że trwało 4 miesiące, ale to pokazało z kim muszę być”. A teraz ta osoba jest z kimś 40 lat na dokładnie tych samych zasadach, co byłaby gdyby nie fajerwerki z inną osobą… Jaki sens? Żeby tylko idealizować sobie te 4 miesiące? I to 4 miesiące często dużego bólu? To ma być nasza wskazówka z kim można być? Nie te 40 lat dobrego życia, tylko te 4 miesiące szaleństw które wiele osób doprowadziły do czegoś złego?

Nikt mi jeszcze nigdy nie odpowiedział jaka jest różnica. Powtórzę. Później te emocje i tak opadają, więc jest identycznie do tej osoby którą odrzuciłeś/aś dawno temu, gdy tych fajerwerków nie było. A i tak z nią żyjesz bez tych samych emocji. Puknąć się w głowę, to mało.

To taka sama głupota jak mylenie pożądania z miłością, co jest równie częste u mniej rozwiniętych ludzi. Ktoś komuś się fizycznie podoba, ale jego umysł płata figla i uważa, że to jest połączenie emocjonalne, albo nawet mentalne. Umysł zaczyna dopisywać tej osobie super cechy charakteru, których nawet nie ma i tak powstaje bariera nie do przebicia, bo już do tego człowieka nie dotrzesz, jak do narkomana któremu każesz przestać ćpać. I musi on inicjować ten seks, dotyk, pocałunki. Ale po czasie przyzwyczaja się do bodźca, już partner tak nie nastraja jak kiedyś i myśli, że miłość się skończyła… albo w ten czas jednak psychika tej osoby dojrzeje i będzie na etapie tych ludzi, których krytykowała gdy mówili o spokojnym związku i spokojnym nawet pożądaniu.

Przecież jak dzieciaki mają naście lat to wystarczy, że dziewczyna spojrzy na nich i już się zakochiwali, już tęsknili. I wielu takich ludzi ma i 30 lat i dalej są w takim stanie, żyją wyobraźnią, zakładają te różowe okulary, bo chcą właśnie żyć w nierealnym świecie i chcą oceniać partnerów równie nierealnie. Robią wszystko, by potem znowu się im się to wypaliło i znowu zaczną szukanie nowego obiektu, czyli narkomańskiego, fajerwerkowego uzależnienia. Rozstaliśmy się bo stracił/a „to coś”. To coś, co zawsze znika, chyba, że kontynuujecie wiele lat niepewny, zdystansowany, albo przemocowy, toksyczny związek i na zmianę ranicie się i godzicie aż do wyczerpania materiału.

Nierealistyczne podejście kobiet do związków, które rodzi samotność

Jak mówiłem, świat by nie istniał gdyby wszyscy polegali na takim dobieraniu się w pary. To przywilej obecnych czasów (bo wolność), choć bardziej zguba, bo jednak kobiety pokazują, że nie chcą już mężczyzn. Ci do których czuły fajerwerki – krzywdzili je. Z kolei ci do których one nie czują fajerwerków, to one uznają że wszyscy ci mężczyźni to „byle kto” i odrzucają ich. I w ten sposób  rośnie singielstwo, kompletna samotność ludzi. Po co miło spędzać czas, po co się przytulać, a nawet uprawiać seks z kimś kto się nam podoba? Po co planować? No nie, bo emocje są max 6/10, a muszą być 11/10 w tej skali.

Po prostu masa kobiet ma totalne nierealistyczne podejście do mężczyzn, związków, czy miłości, o której nie mają pojęcia. Mają pojęcie, że chcą emocji i tupią nogą, że ma być to co czego chcą. Manipulatorzy, narcyzi, psychopaci – oni najlepiej spełnią te wymagania. Oni idealnie kreują różne emocje, sami są niestabilni, sami nierzadko uzależnieni, sami kłamią jak najęci, sami szukają kontroli i władzy w relacjach. Sami są hiperseksualni, łatwo komplementujący, ale również są łatwo odrzucający. Hiperseksualność potrafi nastroić kobiety, hiperromantyzm i komplementy potrafi zaspokoić ich próżność, czy na moment zniwelować kompleksy. Czego chcieć więcej? Ano zmiany nastroju, by wpaść w uzależnienie, a nie w spokój, ten błogi, miłosny spokój.

Tak nie zrobi na pewno spokojny, ułożony, niezaburzony właśnie mężczyzna, który buduje związki np. w oparciu na przyjaźń, troskę, wierność, zaufanie, brak przemocy, wybuchów zazdrości, wiecznego przeciągania liny w kłótniach i tak dalej. I on jest dostępny, a więc dla nich nudny. Jest odkryty z wad, nie można go idealizować, ma serce na dłoni, nie ma tajemnic i nie znika co 3 dni. Jest normalny.

Zbyt dużo kobiet chce totalnie zniszczonej wersji związków, bo same nie są normalne, a bardzo neurotyczne, socjopatyczne, czy narcystyczne. Nawet nie wiadomo czy one miały super dom, czy był to dom przemocowy, a może infantylny – idealizujący innych, by w mig demonizować (z piekła do nieba). Bo są takie niestabilne rodzinki. Tu ktoś nas podziwia niby, a za chwilę jak szpilę wbije to taką, że nie ma co zbierać…

Ale te kobiety czują fajerwerki tylko wtedy, gdy spotkają kogoś kto tak jak w domu nawija makaron na uszy, a jak zniknie, zghostuje, albo zdradzi, czy powie, że kobieta jest do niczego, to dopiero okazuje się, że to tylko wypaczony wzorzec domowy. I one go pamiętają, ale nie zawsze łączą te zdarzenia razem.

Wzorzec domowy ma znaczenie przy dobieraniu się w pary

Wiele osób nawet go u siebie nie bada, bo nie ma porównania z innymi domami i nie ma nawet wiedzy w takim temacie. Wielu ludziom wydaje się, że mieli dobry dom.

Ale szczerze? Czy miałeś/miałaś dobry dom najlepiej udowodni kilka rzeczy:

  • czy rodzina trzyma się razem i nie ma w niej przemocy, również psychicznej
  • czy ty sobie radzisz w życiu i z psychiką
  • czy ty dobrze radzisz sobie ze związkami i nie, nie takimi co trwają pół roku, a potem zmiana tylko długotrwale monogamicznymi – powtórzę, chemia trwa do 3 lat, więc nawet tyle to może być złudzenie

Tak czy siak albo podobne, albo komplementarne wzorce rodzinne (uzupełniające się np. kata z ofiarą) najłatwiej się przyciągają. Tyle, że jak mówię, im więcej fajerwerków, tym większa szansa na toksyczny związek. Owszem, z początkami, które się wydają bardziej podniecające, ale to tyle. Wartościowej bazy do długiego życia razem tutaj nie ma. Jest może do seksu, ale to też różnie bywa.

Zniszczeni emocjonalnie młodzi ludzie z winy toksycznej miłości

W czasie motylków, ludzie objęci fajerwerkami po prostu nie są sobą. Są sterowani emocjami, które każą im wykonywać jakiś plan, bo np. boją się rozstania. Motywację mają bardzo egoistyczną, bo realnie nie chcą dobra dla kogoś na pierwszym miejscu. Chcą go przy sobie utrzymać, kontrolować, chcą by nie odszedł. Motywacja jest własna na pierwszym miejscu, a nie cudza. A potem okazuje się, że nie mija 23 rok życia, a ludzie już są tak straumatyzowani tymi emocjami, że zaczynają mówić jak 50 latkowie. I chcą tylko świętego spokoju.

Ale każdy musi to przejść, bo nie posłucha drugiego, by uczyć się na jego błędach. Pocierpi wtedy, ale musi zrozumieć temat. Aby tylko nie zacząć nienawidzić całej płci przeciwnej. Stąd mimo wszystko do takich tekstów powinno się wracać.

Wyjątki od reguły

I oczywiście, żeby nie było. Są osoby które niby czuły te fajerwerki a potem mają hiper związek i 60 lat. Takie osoby razem przeszły równomiernie etap dojrzewania emocjonalnego. Masa czynników u nich było dogodnych, by zostali razem. Ale to jest taka nisza, że szukanie czegoś takiego graniczy z cudem i szybciej dozna się porażek – z byle rachunku prawdopodobieństwa to wynika.

Poza tym im więcej ludzi poznajesz, im więcej masz doświadczenia, tym więcej pewności siebie, niezależności, emocje są łatwiejsze do okiełznania. Do tego widzisz jacy ludzie potrafią być podobni do siebie, a nie wyjątkowi. Jacy ludzie potrafią mieć wady, słabości, problemy. I nie masz już w głowie miejsca na idealizację. Może też sam/a budujesz swoją samoocenę, nie masz tylu lęków? Wszystko staje się normalniejsze, a poczucie zagrożenia mija lub jest znacznie mniejsze. Z seksu też już nie robisz wielkiego halo, więc nie drżysz cały czas z myślą o nim.

Ci ludzie wtedy mogą mówić, że miłości nie da się zdobyć, nie istnieje, nie ma jej, bo już nie ma czucia tylu emocji, co kiedyś. Właśnie jest na odwrót. Bo jak się umie kochać właśnie człowieka przeciętnego, z problemami, wspierać go w trudach i wykazuje się wobec niego pomimo tego, że nie ma fajerwerków, to dopiero można uznać, że psychika dojrzała emocjonalnie. A to trudne, to nie jest wygodne, to nie jest już egoizm, to już nie są bajki, a prawdziwe życie.

I szkoda, ale tak właśnie jest, masa osób ma takie problemy i to szybko się nie zmieni, bo nie ma żadnej edukacji na takie tematy. Uczy internet, filmy, masy rzeczy kompletnie nieżyciowych, a do tego ludzie kompletnie nie wiedzą, że mają jakieś zaburzenia gdy chcą takich właśnie „fajerwerkowych” relacji. Dla nich to ja teraz jestem wrogiem i głupkiem, bo przecież oni kochają emocje i one są dla nich tylko dobre. To dobrze, niech im się wiedzie. Niestety większości to nie wyjdzie jak podają badania i większość zauważy, że ma jakieś dziwne schematy. Póki jednak będą winić partnerów, a nie siebie, to nic się nie zmieni.

Rady na koniec

Polecam poczytać książki, które pomagają w budowaniu związków.

Jak mądrze kochać. Co zrobić, by nie zatracić się w uczuciach, nie zrezygnować z siebie i nie cierpieć?

Siedem zasad udanego małżeństwa.

A to dopiero początek pracy nad sobą…

Spodobał Ci się mój artykuł, lub moja praca tutaj? Spójrz poniżej w jaki sposób możesz mi pomóc. Dzięki regularnemu wsparciu mogę ocenić, czy moja praca się przydaje.

wpłata na konto bankowe

Nr konta: 20 1870 1045 2078 1033 2145 0001

Tytułem (wymagane): Bezinteresowna darowizna

Odbiorca: SW

Będę wdzięczny za ustawienie comiesięcznego, automatycznego zlecenia wpłaty, ponieważ moja praca również jest regularna. Preferuję wpłatę na konto, ponieważ cała kwota dociera do mnie bez prowizji.

BLIK, przelewy automatyczne (szybkie), Google/Apple PAY i zagraniczne (SEPA) - BuyCoffee

Kliknij, by - kliknij w obrazek

Nie trzeba mieć konta na tym portalu i jest wybór przelewów anonimowych (np. BLIK). Nie trzeba podać prawdziwych danych. Niestety prowizja to 10%.

Paypal - kliknij w obrazek

darowizna paypal

Dla darowizny comiesięcznej zaznacz "Make this a monthly donation." Tutaj też są prowizje, ale to dobra opcja dla tych, którzy nie chcą wysyłać przelewów z banku.

Tutaj przeczytasz więcej o podejmowanych działaniach i o samych darowiznach.

PS. Potrzebuję też pomocy z SEO, optymalizacją WordPress i promowaniem strony (strona nie dociera do wielu ludzi).

Profil strony na Facebooku

UWAGA: Teksty zawarte na stronie mają charakter informacyjny, lub są subiektywnym zdaniem autora, a nie poradą medyczną. Autor nie jest psychologiem, a jest pasjonatem takich treści, który przekazuje je, lub interpretuje po swojemu. Dystans do treści jest wskazany. Autor nie daje gwarancji, że jego rady się sprawdzą i nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne szkody wywołane praktykowaniem jego wizji danego tematu. Autor nie diagnozuje nikogo, a jedynie opisuje tematy z własnej perspektywy. Najlepiej jakby moje teksty były traktowane jako materiał rozrywkowy, lub jako ciekawostki. Autor (czy też autorzy, bo artykuły pisało wiele osób) nie uznają, że ich recepty na życie są i będą idealne - każdy używa ich na własną odpowiedzialność.