Kobiet się nie bije!
Spis treści
- 1 Kobieta jest nadal kobietą, gdy bije, stosuje przemoc i jest agresywna?
- 2 Przemoc ma płeć żeńską
- 3 Kobiety nie bij nawet kwiatkiem, czyli jak społeczeństwo „uciemięża” kobiety
- 4 Kobiet się nie bije, bo są słabsze
- 5 Jak wiele kobiet reaguje na przemoc wobec mężczyzn?
- 6 W jaki sposób mężczyzna broni się przed przemocą kobiet?
- 7 Wpisy powiązane:
Kolejnym z powszechnych twierdzeń społecznych jest to, że kobiet się nie bije, że nie można bić WYŁĄCZNIE kobiet. Uważa się, że mężczyzna bijący kobietę traci całą męskość (czymkolwiek ona jest, bo kobiety często wybierają bójkolubnych, agresywnych mężczyzn – KLIK uważając za męskich), gdy same mają problemy psychiczne/osobowościowe, co pokazuje w jakiejś części, że swój ciągnie do swego, swój wybiera podobnego w rdzeniu i tak naprawdę zrzucamy odpowiedzialność z jednej płci za myślenie i wybory.
Oczywiście ktoś powie, że kontrowersyjnie, bo pewnie go bronię – nie, nie bronię żadnej agresji wobec nikogo i płeć tu nie ma znaczenia. Nie jestem prorokiem i nawet nie angażuję się w to zdarzenie, bo nie było mnie tam. Staram się jedynie pokazać jak traktujemy przemoc wobec płci w społeczeństwie, jak bardzo usprawiedliwiamy kobiety i jak bardzo wini się mężczyzn w obu sytuacjach: czy bił, czy nie wiadomo czy bił (domniemanie winy), ale także gdy to mężczyzna jest pobity – uznaje się, że źle wybrał kobietę, lub nie umiał sobie z nią poradzić. Kobiety potrafią świetnie manipulować (jak psychopaci, np. Crick and Grotpeter 1996), dlatego często są bezkarne, nawet w przypadku gdy są agresorkami i prowodyrami. Sprawdźcie też sprawę Jurasa. W filmach romantycznych kobiety uwielbiają słuchać tekstów typu: nigdy bym nie uderzył kobiety, bo straciłbym swój honor i godność. Ale moje pytanie brzmi teraz, czy aby na pewno to jest takie proste i jednoznaczne? Czy kobiety tracą honor i godność stosując przemoc wobec mężczyzn? Pomijając to, że zapewne zostanie mi zasugerowane że nawołuje do przemocy przez jednostki z IQ poniżej 90, to chciałbym, byśmy przemyśleli, że w czasach równości płci i pomieszania cech płciowych (a więc częstszej agresji kobiet), stwierdzenie o niebiciu kobiet może być nieaktualne i naciągane.
Edycja: Tak. Zgodnie z przewidywaniami dostałem bana na facebooku za nawoływanie do przemocy. Jak ja znam logikę tych ludzi, to przechodzi ludzkie pojęcia. Przewidywalni jesteście i kompletnie nie rozumiecie przekazu na mojej stronie, czyli tak naprawdę obrony ofiar BEZ WZGLĘDU na płeć, zamiast wspierania stereotypu o o tym, że tylko kobiety są ofiarami i tylko kobiety mają prawo być ofiarami.
Możecie zagłosować w anonimowej ankiecie przed przeczytaniem tekstu, a możecie po przeczytaniu tekstu, gdy być może wyciągniecie inne wnioski. Droga wolna:
Kobieta jest nadal kobietą, gdy bije, stosuje przemoc i jest agresywna?
Najłatwiej zobrazuje sytuacje film ośmieszający równość, którą promuje feminizm: warto spojrzeć na wstawki szarmanckiego traktowania, ale i łagodności kobiet, które są zestawione z tym, jak mężczyźni często spory czas wytrzymują agresję kobiet, by dopiero uderzyć. Pomyślmy co się dzieje w domach, za zamkniętymi drzwiami, kiedy to kobiety co rusz sączą jad wobec mężczyzny, podkładają mu kłody pod nogi, a mężczyzna czasami dopiero po latach, czy miesiącach wybucha używając przemocy fizycznej, czy popadając w alkoholizm? Komuś dzwoni w kościele?
Dobry tu jest Tupac, który mówi, że był źle traktowany bo… był za miły. Pokrywa się to z naszymi teoriami o kobiecej pogardzie do słabości, ale i do aktywowania narcystycznego sadyzmu u kobiet dla mężczyzn uległych.
Pewne kobiety nie dopuszczają do myśli, że tracą wszelkie kobiece przywileje (których mają wiele), jeśli zaatakują mężczyznę. Chcesz zachowywać się jak mężczyzna, to przyjmij odpowiedzialność jak mężczyzna, za to co robisz, a nie ukrywaj się pod łatką wiecznej ofiary, czy słabszej płci (bo nie jesteś słabą, tylko kiedy jest wygodnie, gdy w innych momentach chcesz być uprzywilejowaną i traktowaną lepiej niż mężczyzna). Pomijając, że dopuszczanie bicia mężczyzn i stosowania przemocy wobec nas to dyskryminacja mężczyzn (no ale prawdziwi mężczyźni o tym nie mówią nawet) – wiadomo, wiktymizacja ofiary jest tylko wtedy, gdy jest się kobietą. Wiadomo nr 2: winni są zawsze mężczyźni. Wiadomo nr 3: dyskryminację uznajemy tylko tam, gdzie kobiety mają gorzej. I wiadomo nr 4: mimo poczucia uprzywilejowania, to nie jest szowinizm ze strony kobiet, czy mizoandria, bo jest to jednak pogarda do mężczyzn niższego statusu niż kobiety.
To samo z przemocą psychiczną i manipulacjami, które są domeną kobiet, a które są traktowane u nas bardzo lekko, bo świadomość ich szkodliwości jest praktycznie żadna, a mężczyźnie nie wypada przyznać się do bycia ofiarą. I właśnie dlatego długo jeszcze nie poznamy realnych statystyk przemocy kobiet. Narcystyczny sadyzm kobiet rozrasta się do granic możliwości, choćby dlatego, że zrzucamy z kobiet odpowiedzialność za ich negatywne zachowania, a wielu samców beta tworzy im ołtarzyk (kobiety hipergamicznie szanują tylko mężczyzn o wyższym statusie niż własny, a kobiety kobietom tzw. „obrabiają cztery litery”, spiskują przeciw innym i są nazywane fałszywymi). Zatem na podstawie fałszywych przesłanek tworzymy z kobiet ofiary, które dostają coraz to nowe przywileje, ułatwienia, punkty za płeć, parytety i ochronkę niezależnie od sytuacji, co buduje przepaść w traktowaniu płci na niekorzyść mężczyzn. Taka powiedzmy podstawowa przemoc psychiczna to tworzenie wielodniowych awantur o „nie wiadomo co”, czepialstwo, żądanie uwagi, by następnie co kłótnie te sytuacje wypominać. Pominę nieumiejętność przyjmowania krytyki i mściwość.
Przemoc ma płeć żeńską
Oczywiście to nieprawda, aczkolwiek wiele kobiet dzięki swojej przebiegłości potrafi uniknąć przyłapania. Wiele kobiet wysługuje się męskimi rękoma, przy dokonywaniu zbrodni, czy łamaniu prawa: grają ofiary w momencie bycia sprawcami, kłamią o byciu krzywdzoną dla uzyskania korzyści (np. fałszywe oskarżenia o gwałty, czy molestowanie dla zrzucenia z siebie poczucia winy i zachowania dobrej opinii), ale też nawołują danych mężczyzn do np. zniszczenia innego mężczyzny. Tak zrobiła psychopatka Monika Szymańska która trafiła do więzienia, choć tutaj zaszło nie tylko do pobicia (których niezgłoszonych jest wiele więcej), ale do morderstwa. Znane są też kobiety-poczciwe babcie (fałszywie oczywiście), które najmują wnuków do tego, by poszli pobić innego, czy wywieźć go do lasu, bo „krzywo spojrzał”, czy „nie przepuszczał w drzwiach”. Oczywiście jest to skrzętnie ukrywany przez te przebiegłe kobiety narcyzm. I co najgorsze w statystykach tego narcyzmu nie ma, jest tylko ten męski, bezpośredni, który dał się przyłapać, bo nie odczuwał tylu lęków, by móc maskować swoje zachowanie. Lęk zawsze predysponuje do ukrywania siebie, a ten jest u kobiet częstszy, stąd nie pasują do pełnoprawnych diagnoz np. psychopaty – człowieka bez układu nerwowego.
Tu też ciekawa informacja: Zabiła dziecko mężczyzny, z którym miała romans. I nie przyznała się, że to zemsta za brak porzucenia żony dla niej, zapewne z powodu silnego egocentryzmu i nieuzewnętrzniania emocji – zupełnie jak psychopata. Zresztą czy niezaburzone kobiety lubują się w długotrwałych romansach z żonatymi, albo gdy same są kochankami w taki sposób? Wątpię.
Kolejne przypadki „kobiet aniołów”: Bestie w spódnicy, czyli najokrutniejsze polskie morderczynie.
Zauważamy też, że matki używają przemocy psychicznej bardzo często na dzieciach (czyli na słabszych od nich) i tak samo rzadko się o tym mówi. Matki, częściej niż ojcowie z kolei biją dzieci. Pominę przemoc w czasie ciąży, czyli np. upijanie się i palenie papierosów w czasie jej trwania. Ale rozumiemy panią feministkę i zastępcę Rzecznika Praw Obywatelskich Sylwię S., że przemoc ma płeć męską. Mama Madzi też jest mężczyzną w tym rozumowaniu. Pytanie co by było gdyby można mówić, że kobieta stosująca tą formę przemocy traciłaby kobiecość i byłaby eliminowana ze społeczeństwa, tak samo jak mężczyzna stosujący agresję wobec kobiety i dzieci?
Problem w tym, że prędzej zostałoby to nazwane kobiecym, usprawiedliwionym, niż niekobiecym, czyli akceptowane jako „dar płci”, z którym „należy umieć sobie radzić” (kiedy nie zniesiesz jej kiedy jest najgorsza, nie zasługujesz kiedy jest najlepsza – Marylin Monroe – zaburzona osobowościowo kobieta – idolka innych zaburzonych kobiet). Jednak teraz wszelkie męskie cechy nie są darem, a opresją i problemem, które należy pokonywać systemowo i kastrować (a potem narzekać na coraz „słabszych” i mniej wpływowych mężczyzn). Największa szkoda jest taka, że zamiast ukrócać pewne zjawiska, niezależnie od płci, to feminizm przypisuje negatywne cechy i zjawiska tylko mężczyznom.
Kobiety nie bij nawet kwiatkiem, czyli jak społeczeństwo „uciemięża” kobiety
„Dziewczyny nie powinny być bite nawet kwiatem”. Piękny eksperyment włoskiego dziennikarza
Tekst jest oczywiście bardzo emocjonalny, bo podejmuje się testowania zachowań i myślenia dzieci wobec bicia. Dzieci wywołują zawsze duże emocje, bo wiemy, że są to przyszli obywatele. Tekst pochyla się też nad problemem przemocy domowej, choć dobrze wiemy, że feminizm w kontekście przemocy zawsze myśli o mężczyznach, co jest brednią (mężczyźni nie zgłaszają przemocy, także psychicznej, kobiety składają wiele fałszywych oskarżeń, stosujemy coraz częściej domniemanie winy tylko na mężczyźnie, a niebieskie karty zakładane są bez dowodów). Nieprawdziwe uciemiężanie kobiet (czyli faworyzowanie i rycerskość wobec nich) jeszcze sprzed epoki feminizmu rozwinę w przyszłości, jeśli dacie mi taką możliwość i pomożecie zatrzymać stronę w internecie.
Początek tekstu jest w porządku. Następnie co warto podkreślić. Chłopiec nie mógłby uderzyć kobiety, bo:
Bo ona jest dziewczyną, nie mogę tego zrobić – mówi jeden.
Mamy głęboko zakorzenione, że kobiet się nie bije, „bo tak” i to jest powód tego, aby nie używać przemocy. Czy jednostronnie słuszny? Jest to wyłącznie jedna z wielu form uprzywilejowania kobiet. Bardzo częsta formułka używana przez białorycerzy, więc samców beta, którzy jakby mogli to by wylizali brud spod buta nawet największej „krejzi” kobiecie, bo przecież ma to być według nich płeć usprawiedliwiana i stawiana na piedestale. Słuszniejszy tekst jest ten:
Jezus nie chciałby, byśmy kogokolwiek bili.
Szkoda tylko, że potrzebujemy religijnego autorytetu, by było wiadomym, że nie bije się NIKOGO, ŻADNEJ PŁCI. Szkoda, że nie myśli się, że należy szanować LUDZI, a nie tylko jedną płeć. Szkoda, że autorytet religijny nie podał też jak dokładnie wygląda przemoc psychiczna, czy manipulacje, w których kobiety są niezłe, to też ludzie łatwiej by mogli się na niego powołać.
Zdecydowanie lepszym twierdzeniem jest „nie czyń drugiemu co tobie niemiłe”.
Kolejny z chłopców brnie w zabawne argumenty:
Jeden z najstarszych chłopców opowiada dziennikarzowi: Po pierwsze nie mogę jej uderzyć, ponieważ jest piękna – i jest kobietą.
Nie bije się nikogo, kto jest piękny? Idźmy dalej. Ciekawe czy pięknych mężczyzn ten sam człowiek nie uderzy, albo czy da sobie prawo do uderzenia kobiety mało atrakcyjnej? Nie żebym się dziecka czepiał, bo uroda to efekt aureoli, a efekt aureoli to lepsze traktowanie przez ludzi, a nawet żądanie niższych wyroków dla nich. Ba. Co ja mówię. Kobiety dostają przecież niższe wyroki za te same przestępstwa, co mężczyźni… wiecie, uciemiężanie, patriarchat, te sprawy.
Jak to się mówi, dziewczyny nie powinny być bite, nawet kwiatem.
Jest to tak bardzo romantyczne, że aż kilka łez mi pociekło po policzku. Szkoda tylko, że kwiatem to można nie bić – ale aniołów, ludzi dobrych. Mówienie, że kobiet się nie bije, tylko dlatego, że są kobietami sugeruje niejako, że kobiety są święte, nie robią niczego złego, są płcią lepszą wewnętrznie, bardziej moralną, a nawet same nie używają przemocy. I to jest sugestia wypaczająca jakąkolwiek równość. Ba, to jest kłamstwo, ponieważ kobiet nie ponosi się do odpowiedzialności przyzwalając na bycie ofiarą, częściej manipulują i uciekają się do brudnych zagrywek (gierek psychicznych), więc z moralnością wiele wspólnego w takim stanie mieć nie mogą.
Arthur Schopenhauer:
Stąd to właśnie kobiety, które w skutek właściwej im słabości rozumu są daleko mniej zdolne od mężczyzn do pojmowania zasad, do trzymania się ich i obierania ich za wytyczną dla swego postępowania, w ogóle stoją też niżej od mężczyzn pod względem cnoty sprawiedliwości, czyli są i mniej sumienne i mniej uczciwe; niesprawiedliwość i fałsz są najpospolitszymi ich wadami, a kłamstwo – właściwym żywiołem
To, że kobiety nie używają przemocy to kłamstwo.
Gimnazjalistki pobiły koleżankę na oczach całej szkoły
Nie mogę znaleźć dokładnego cytatu, ale ktoś powiedział o kobietach coś piekielnie trafnego:
Nie ma nikogo takiego dobrego jak kobieta, ale nie ma i nikogo tak złego jak kobieta.
Dwie skrajności. Co z kobietami aroganckimi, wrednymi, pyskującymi, manipulującymi, patologicznie kłamiącymi, stosującymi intrygi i stosującymi przemoc narcyzkami? Co z kobietami, które zdradzają i stosują zasadę „zmiany gałęzi w przypadku spotkania samca o wyższej wartości, niż poprzedni”? Dobroci i empatii tam nie ma, tam jest myślenie o sobie i hiperemocjonalność, a także wysokie mniemanie o sobie.
Kobiety mogą być psychopatkami, a także mieć zaburzenia osobowości podobne do psychopatii, jak zaburzenie borderline, narcyzm, socjopatię, czy zaburzenie schizofreniczne, które bardzo często też skłania do niekontrolowanej agresji.
Ktoś powie, że to wina rodziców, że dziecko staje się psychopatą. Jeśli tak, dlaczego nie usprawiedliwiamy przemocy mężczyzn w ten sam sposób? Być może rodzice ich takimi stworzyli, lub ich kobiety znęcające się nad nimi? To są pytania retoryczne i będą to pytania retoryczne, póki istnieć będzie feminizm. Feminizm broniący tylko jednej płci i kreujący się na jedyne możliwe ofiary, a zrzucający odpowiedzialność z kobiet za formowanie przyszłych pokoleń, a także swoich partnerów miłosnych.
Wróćmy do końcówki tekstu:
W świecie dzieci kobiety nie byłyby bite.
W świecie dzieci nikt nie jest bity, bo dzieci kojarzymy z bezbronnością, ale i brakiem agresji. Czy to jest prawda niech odpowiedzą dzieci uczestniczące w szkołach, które są najbardziej okrutne i surowe. Dzieci w szkołach wykluczają innych z każdego powodu, gdy ktoś wydaje się inny, brzydszy, słabszy. Dzieci także stosują zasady dominacji i uległości, tworzą własne grupki i obozy, a także agresorzy szukają ofiar.
Oczywiście uważam, że jest to porażka wychowawcza rodziców, jeśli jego dziecko wciela się w sadystę i najwidoczniej brakuje im dobrych więzi rodzinnych.
Kobiet się nie bije, bo są słabsze
Czy kobieta bije inaczej? Przemoc to przemoc
Czy społeczeństwo uznaje, że kobietom mogą puszczać nerwy w każdej chwili, usprawiedliwiać to hormonami, PMSami, okresami, a mężczyźnie, który np. jest poddawany przemocy psychicznej, szantażom i fałszywym oskarżeniom np. przez rok czasu już nie? Czy mężczyzna z założenia ma być tytanem zdolnym wytrzymać wszystko i jeszcze w te brednie uwierzyć? Ja im pokażę, dam radę, wytrzymam, nie powiem nikomu – po co? Nie wyrażę słownie tego, że przekraczasz moje granice. Przecież to przyzwolenie na tolerowanie narcystycznych kobiet, a narcystyczni ludzie są naprawdę szkodliwi, jeśli ktoś mnie czyta to wie doskonale, bo o narcyzach pisałem sporo.
To samo z przemocą fizyczną. Nie zawsze mężczyzna może się bronić. Ba. Nie powinien! Zawsze powinno się atakować SPRAWCÓW, a nie ofiary. Niezależnie od płci, aby zachować spójność.
Ale społeczeństwo powie nie – kobiet się nie bije i już, a jak uważasz, że bije, choćby w przypadku przekroczenia granic przez nie, to jesteś… (tu kilka łatek). To nie kobieta-sprawca jest mizoandryczką, tylko odwraca rolę sprawcy z ofiarą, by się wybielić. No i jesteś słaby, jeśli dałeś sobie cokolwiek zrobić kobiecie – zawsze Twoja wina. Girls power! Feminism wins! Dla nich logiczne jest to, że masz się z nimi zgadzać. Jak się nie zgadzasz to logicznym jest dla nich, że jesteś ich przeciwnikiem, wrogiem, a więc muszą Cię zniszczyć. Nie ma tu ani logiki sprawiedliwości, czy równości którą fałszywe wspierają, ani logiki moralnej.
Ale jak to mawiamy tutaj, bo tutaj możemy, bo tutaj są ludzie rozumiejący:
Jak kobiety chcą tych samych praw co mężczyźni, to muszą mieć też te same lewa.
Jak wiele kobiet reaguje na przemoc wobec mężczyzn?
Pytanie czy tak samo oceniani byliby mężczyźni piszący to samo o przemocy wobec kobiet?
Widać w komentarzach empatię, łagodność, brak nienawiści (mizoandrii) i delikatność kobiet. W końcu są i uznają się za prawdziwe kobiety. A raczej są takie same, jak kobieta stosująca przemoc na mężczyźnie. Ale o tym się nie mówi, takich kobiet się nie bada. Ciągle się promuje wersję, że przemoc ma płeć męską, psychopatia czy narcyzm to typowo męskie cechy, a kobiety zawsze, POWTARZAM ZAWSZE są empatyczne i dobre wewnętrznie, coby nie skrzywdziły nawet muchy. Nic to prawdziwego. To nieznajomość kobiet i nieznajomość problemów mężczyzn. Jest wiele agresywnych kobiet, z cechami ciemnej triady, ze znamionami psychopatii, które zakładają maski. Dla społeczeństwa miła, uśmiechnięta, za plecami i w domu knująca, prowokatorka, agresywna, głównie psychicznie, czasem fizycznie i zakłamana, grającą świętą, której muchy by nie skrzywdziła przy innych, brzydząca się przemocą – ale tylko w słowach, tylko po to by się kreować.
Brakowało tekstu typu „należało mu się”, czy „za darmo nikt nikogo nie bije”. Znieczulica wobec mężczyzn i większa presja wobec mężczyzn, to fakt. Kobiety szanują tylko mężczyzn wyżej postawionych niż one same z powodu choćby hipergamii, dlatego uprzywilejowanie kobiet to degradacja relacji i wszystkiego co związanego z płciami, miłością, seksem, rodziną. Tak to wygląda, tak też wychowuje się przyszłego, zapatrzonego w siebie narcyza bez empatii. Kobiety mają zdecydowanie mniejsze problemy i mniejsze presje niż mężczyźni, są lepiej traktowane, ale o wiele bardziej robią z siebie ofiary i częściej o tym głośno krzyczą za przyzwoleniem społecznym. Społeczeństwo daje kobietom pomoc, współczucie, przywileje, prawa, uwagę i zainteresowanie – prawie tak samo, jak małym dzieciom. I to jest dyskryminujące, ale wobec mężczyzn, którzy nawet w małym procencie nie mogą się tak zachować bo przecież „to szczeniackie” według feministek (same jednak nie zachowują się szczeniacko grając w 99% sytuacji ofiary?). I co z tego, że potem mężczyźni popełniają do 8x więcej samobójstw niż kobiety, co z tego, że wielu maskuje i choruje na depresję, czy popada w alkoholizm, czy bierze inne używki? Problemy z prawem też są często odreagowaniem agresji, która była stosowana na przyszłym sprawcy – patrz socjopatia.
Jeśli to jest równość, jeśli to nie jest mizoandria, jeśli to nie są rzeczy z którymi feminizm walczył wśród mężczyzn i hipokryzja, to co to jest? I dlaczego mielibyśmy wstawiać się z takimi „kobietami”? No tak, to mężczyźni są uprzywilejowani, kobietom wolno mniej, prawda? Na policji mężczyzna bijący kobietę od razu areszt, winny bez dowodów, ma problemy. Kobieta bijąca mężczyznę oczywiście traktowana jest jak zjawisko nieistniejące i lekkie, więc agresorkom przemoc uchodzi płazem. O przemocy psychicznej w wykonaniu kobiet już wspominałem – nikt się tym poważnie nie zainteresuje. Tak wygląda równouprawnienie. Tak samo nie można żartować z przemocy wobec kobiet, ale już w drugą stronę bardzo chętnie, bo każda okazja jest dobra do tego, by podwyższyć sobie wartość kosztem „słabego” mężczyzny, którego się nienawidzi. Ale ten jak zareaguje jakkolwiek to albo niczego nie osiągnie, albo narazi się na kpiny, albo będzie miał kolejne problemy.
W jaki sposób mężczyzna broni się przed przemocą kobiet?
Zabawne i godne pochwalenia według pewnej części społeczeństwa jest to, że kobieta stosuje przemoc wobec mężczyzny. Moralność? Relatywistyczna. Bo z kobiet-ofiar przemocy nikt prawa nie ma się śmiać. Ta sama hipokryzja pewnych (?) kobiet jest widoczna, gdy usprawiedliwiają szukanie mężczyzny o określonych wymiarach typu 185cm wzrostu, ale już gdy ten sam mężczyzna ma restrykcje wagowe do kobiety, to jest oburzona. Bo Kali może, Ale Kalemu to już nie – mimo, że na wzrost nie możesz wpłynąć, a na wagę tak. I ta surowość, a nie empatia kobiet, jest coraz częstsza z powodu naszej kultury w których kobiety traktuje się jako lepszą płeć, której się należą starania o nią. Nie możesz nawet zareagować na przemoc kobiety wobec siebie, bo nie wiadomo jak z tym walczyć.
Fizycznie nic nie zrobisz, oprócz ewentualnego przytrzymania (a co gdy kobieta używa narzędzi?). Mimo to kobieta może skłamać, że trzymałeś ją za ręce gdy ją rzekomo gwałciłeś, mimo, że tylko się broniłeś przed jej atakami. Psychicznie dopiero nic nie zrobisz. Większość mężczyzn milczy, kobiety krzyczą, dręczą, drążą, stosują jakieś długie, dobijające monologi, prowokują. Jeśli zareagujesz – eskalujesz konflikt, pokażesz się jako agresor. Kobieta zacznie płakać i mówić jak to jej nie kochasz. Kto może być ofiarą? tylko kobieta. Kto prowokuje kłótnie? Bardzo często kobieta. Kogo obwini społeczeństwo? Mężczyznę. O przemocy seksualnej to już nawet nie chcę mówić, bo jeszcze tkwi w wielu z nas idiotyczne myślenie, że zgwałcony czy wykorzystany seksualnie mężczyzna to tak naprawdę szczęśliwiec, a w ogóle kolejny raz „jak to się stało, że taka słaba płeć jak kobieta mogła to zrobić?” – wina mężczyzny. Nie do końca bo definicja gwałtu, to też używanie podstępu, szantażu, zastraszania, wpływania na emocje (w tym manipulowania, co jest domeną kobiet, narcyzów, socjopatów, psychopatów…).
I to nie są odosobnione przypadki. Na stronie też mamy kilka bojowniczek, które mówią m.in tak: mógł się poprawić chłopczyk mały. Mógł nie prowokować kłótni. Hihihihi. Co to za mężczyzna, gdy da na sobie stosować przemoc?
Zawsze winny jest mężczyzna. W drugą stronę „olaboga”, płacz, lament, krzyki wniebogłosy. Zawsze mężczyzna ma się poprawiać, wytrzymywać, zmieniać, brać odpowiedzialność. Od kobiety niczego nie oczekujemy, nie winimy jej, nie na niej skupiamy uwagę. Zgwałconej kobiecie też nie powiemy przecież, że „należało się jej”, albo „jak sobie dała, to ma”, bo to by była wybiórcza moralność. Ofiara jest ofiarą, niezależnie czy kobieta, czy mężczyzna. Sprawca jest sprawcą. W toksycznych związkach także uczestniczą dwie strony. Jedna może stosować przemoc psychiczną, druga fizyczną. Jedna może stosować przemoc seksualną, druga ekonomiczną. Tyle, że cały czas uwaga jest skupiona na męskiej przemocy i winieniu nas jednostronnym. Przemoc nie ma płci. Za to takie teksty jak tych „pań” (choć nie mam określenia) to jest też przemoc, przyzwolenie i nawoływanie do niej.
Pamiętajmy też, że przemoc fizyczna to nic w porównaniu do psychicznej, która niszczy ludzi doszczętnie, a nią bardzo trudno jest teraz udowodnić. Do tego mężczyzna często będzie uznany za „płaczka”, jeśli tylko opowie, że stosowana na nim była taka przemoc i nie umiał nic z tym zrobić, bo odebrało mu to energię, zdolność do działania, obrony, podejmowania decyzji. Odebrało mu to motywację do życia, czy chociażby zaczął przez to pić, czy brać narkotyki, bo już nie miał pomysłu na zrzucenie z siebie piętna zniszczonych emocji i człowieczeństwa. I kto w takim wypadku wygrywa? Komu uchodzi płazem? Płci niezdolnej do krzywd, ale tylko według fałszywej narracji feministek i stereotypów…