Feministki znowu kłamią: mężczyźni to trutnie i utrzymankowie
Spis treści
- 1 Mezalians po polsku. Co to za tytuł?
- 2 Ona i truteń, czyli nieładne określenia mężczyzn autorki tekstu
- 3 Badania pokazujące nieścisłość artykułu
- 3.1 Każdy mężczyzna, który zarabia mniej to utrzymanek
- 3.2 Aktywność zawodowa kobiet
- 3.3 Kobiecy specjaliści. Pardą – specjalistki
- 3.4 Kobiety rozwodzą się najczęściej z mężczyznami o niższym statusie niż własny (i w ogóle się z takimi nie chcą wiązać)
- 3.5 Kobiety nawet jak zarabiają mniej, to i tak wydają więcej
- 3.6 Wyższe wykształcenie kobiet
- 3.7 Mężczyźni biorą 65% udziału w obowiązkach domowych
- 3.8 Profil strony na Facebooku: https://www.facebook.com/swiadomosczwiazkow
- 4 Wpisy powiązane:
Niedawno opublikowane zostało kolejne kłamstwo feministek. Tytuł tego dzieła brzmi: „Mezalians po polsku, czyli ona i truteń. Co piątą rodzinę utrzymuje kobieta„.
Tytuł clickbaitowy, ale też zapewne opłacony przez lewicowe środowiska. Nie wiem czy miał coś sprawdzić, czy też wywrzeć dyskusje, a może jest tylko propagandą ogłupiałej od tych mizoandrycznych teorii feministki, która na starcie popełnia błąd logiczny, oraz chce narzucić swoją błędną narrację i błędne obliczenia innym.
Nie jest to niczym dziwnym w matriarchalnych i poniżających mężczyzn czasach, że takie artykuły są spisywane. Mężczyzna to ma być truteń, drań, nieudacznik czy inny cham. Tacy już jesteśmy. Zła, niereformowalna płeć, która powoduje wojny (wszyscy co do wyjątku), molestuje spojrzeniem i niszczy kobiece szczęście nie spełniając ich wygórowanych wymagań. Ba, nawet jesteśmy utrzymywani w 1/5 przez kobiety (co z 4/5?), a nawet ogromnym problemem jest bezdomność kobiet, gdzie są bezdomnymi AŻ (AŻ!) w 1/4 przypadków, gdy mężczyźni tylko. Powtarzam TYLKO (!) w 3/4 przypadków…
Wbijcie to sobie do głów. Jakby kobiety rządziły to wszyscy bylibyśmy zgodni i nie byłoby żadnych problemów, żadnych wojen (nawet tych na małą skalę). Tak twierdzi mnóstwo kobiet i feministek. Tyle, że dążą do władzy w sposób oszukańczy, manipulując danymi i statystykami, wyolbrzymiając własne krzywdy i lekceważąc męskie krzywdy. Piorąc głowy innym ludziom, a w szczególności młodym dziewczynom. Zindoktrynowane będą popierać wręcz radykalny feminizm, który miałby je wybawić z każdego, choć sztucznego i wyolbrzymionego problemu. Kosztem relacji, rodzin, mężczyzn (którzy stają się wrogiem) i oczywiście silniejszego konfliktu płci.
To kontynuacja projektu pt. zasuwaj na nią bo ona panią. Dziś to jest bardziej „zasuwaj na nią, przywileje daj jej”.
Bo się należy królowej, trutniu.
Mezalians po polsku. Co to za tytuł?
Mezalians zawsze oznacza małżeństwo z osobą o niższym statusie społecznym, materialnym, czy też o niższym wykształceniu. Spoglądając w przeszłość, kobiety nie miały praw do edukacji, głosowania, opieki nad dziećmi, a większość prac wykonywały w domu. Oznaczało to, że tak naprawdę mezalians to był standardowy tryb wiązania się płci, w której to mężczyzna był kimś o wyższym statusie niż kobieta. To mężczyzna zapewniał więcej kobiecie i rodzinie, dzięki czemu mógł decydować. Jest to logiczne. Wnosisz więcej wartości, więc masz ostatni głos i jesteś szanowany bardziej. Dzisiaj najlepiej oddawać wszystko kobiecie, brać także nieswoje winy na siebie i nazywać to równym wkładem, bo tylko to nie godzi w samoocenę kobiet.
Czy przeszły mezalians był sprawiedliwy dla wszystkich kobiet? Pewnie nie, ale tak było i to mężczyzna zapewniał SPOKOJNY BYT kobiecie (tylko w pojedynczych przypadkach kobiety rzeczywiście były bite i teraz na pewno łatwiej jest się z takiego związku wydostać). Czy było to dobre? W pewnym sensie owszem. Dlaczego? Ponieważ kobiety są hipergamiczne i pożądają, oraz szanują mężczyzn tylko wyższego statusu niż własny. Według tych teorii, jeśli oceniamy mężczyzn jako ważniejszą płeć wspieramy kobiecą naturę biologiczną. Co dzisiaj nazywamy dyskryminacją kobiet jest tak naprawdę naturalnymi rolami płciowymi. Oczywiście środowiska lewicowe mówią inaczej, bo płeć to konstrukt społeczny i tak naprawdę kobiety są mężczyznami, mężczyźni kobietami i w ogóle nie ma czegoś takiego jak cechy damskie czy męskie. Nie ma też cech atrakcyjnych i nieatrakcyjnych. Nie ma nawet cech gorszych i lepszych. Wszyscy są równi, tylko kobiety są równiejsze niż mężczyźni, bo potrzebują przywilejów, alimentów, czy ustawowej opieki nad dziećmi, a jeśli wybierają mężczyzn to tylko tych lepszych, niż gorszych, wyższych, niż niższych, lepiej zarabiających niż gorzej… Wiadomo, nie mówmy jak jest, napiszmy, że to z miłości.
Setki lat temu to mężczyźni popełniali mezalians z kobietami, które miały niższy status społeczny. Kobiety były zadowolone, póki nie straciły tych mężów na wojnie i nie miały innego wyjścia, by walczyć o rynek pracy, aby nie zginąć. Dzisiaj wystarczy, by mężczyzna zarabiał 1zł mniej od kobiety, by to kobieta popełniała mezalians, a mężczyzna stawał się utrzymankiem.
Ona i truteń, czyli nieładne określenia mężczyzn autorki tekstu
Spójrzmy na to jak pogardliwie kobieta wypowiada się o mężczyznach, mówiąc o nich jako trutniach. Po samym tytule tego tekstu można już stwierdzić, że tekst nie będzie obiektywny, a nacechowany złością i brakiem szacunku do mężczyzn mniej zarabiających niż kobiety, ale też mężczyzn domatorów. Czytamy też sugestie, że mężczyzna domator NIC nie robi. Jest to uogólnienie i spłycenie tematu, które stawia jednoznacznie mężczyzn w złym świetle. Na odwrót zatem, to kobieta robi WSZYSTKO. Zauważyć można, że kobiety mają tendencję do przesadyzmu i uogólniania, co jest manipulacją. Raz nie posłuchałeś, to kobieta powie TY NIGDY NIE SŁUCHASZ! Następnie opowiada, że nigdy nie słuchałeś i naprawdę w to wierzy. Która płeć w takim wypadku będzie miała gorszą opinię? Ta, która wyolbrzymia swoje krzywdy, czy ta, która chowa je w kieszeń? Robienie z siebie ofiary przez kobiety ma taką skuteczność, ponieważ bardzo dużo kobiet przesadza i widzi siebie zawsze jako te uciśnione w środku dramatu (który często same tworzą, ale pomińmy…). Z tekstu dowiedzieliśmy się, że tak naprawdę tylko 1/5 kobiet zarabia więcej niż ich mężczyźni i nie podano żadnych danych o tym ile kobiet utrzymuje mężczyzn.
Mężczyźni z reguły potrafią uszanować kobietę, która zarabia mniej, umie mniej czy jest słabsza. Mężczyźni chcą takie kobiety podciągać do góry, a wystarczy im, że będą uszanowani i docenieni. Kobiety tego nie potrafią. Za każdym razem przesuwają granice swojej pazerności i chcą więcej, wymagają więcej i dzięki temu szanują mniej.
Czy autorka tekstu zamierza być sprawiedliwa?
I tu wkraczam ja i zadaje pytanie. Jeśli chcemy być sprawiedliwi i nie dyskryminować żadnej płci przykrymi epitetami, to jeśli 20% kobiet żyje z trutniami, ponieważ zarabiają mniej niż te kobiety, to czy 80% kobiet, które zarabiają mniej niż mężczyźni też są takimi samymi trutniami? Czy może łatka trutnia jest zarezerwowana tylko dla mężczyzn, a kobieta nawet jak zachowuje się tak samo jak ten mężczyzna i oferuje takie same cechy jak ten „truteń”, to już trutniem jej nazwać nie można?
Wielkiej matematyki nie trzeba, by stwierdzić, że według tej teorii to 20% mężczyzn to trutnie, którzy NIC nie robią i 80% kobiet to też trutnie, które NIC nie robią. Oczywiście, jeśli będziemy logicznie podchodzić do problemu i stosować te same definicje…
Jednak jak dobrze wiemy środowiska lewicowe i feministyczne logiczne nie są. Pewne grupy dla nich są uprzywilejowane i nie mogą być krytykowane. Jakakolwiek krytyka wobec nich skierowana jest nienawiścią i opresją. Ich krytyka z kolei nie jest według nich nienawiścią i opresją, a obiektywną prawdą. Wiadomo, czarne jest białe, żółte jest zielone, a jak zmienisz zdanie to żółte jest rzeczywiście żółte. Jak się hrabiance podoba.
Na logikę widać tutaj dyskryminację mężczyzn i zamiatanie pod dywan kobiecych zachowań, które wcale nie są lepsze niż większości mężczyzn. Jeśli chcielibyśmy realnego wyrównania szans to kobiety powinny utrzymywać 50% mężczyzn, a mężczyźni 50% kobiet.
Jeden z komentarzy dobrze oddaje logikę feministek. Gdzie się nie obrócisz to dupa z tyłu. Według środowisk feministycznych jeśli mężczyzna dużo zarabia, to uciemięża kobietę, wprowadza nierówność, każe kobiecie być mu uległą, traktuje jako kogoś gorszego i głupszego. Kobieta nie jest nigdy gorsza, nawet jak jest gorsza i zachowuje się gorzej. Taka logika to prawdziwa logika. Pamiętaj też, jeśli zarabiasz mniej to też jesteś kimś negatywnym, trutniem, pasożytem i można wszelakie epitety wobec Ciebie stosować. To, że mężczyzn zarabiających mniej niż kobiety w związkach jest bardzo mało nikogo nie obchodzi. Trzeba pokazać ten mały procent kobiet jako lepszy niż większość mężczyzn.
Jeśli zarabiasz mniej, to według autorki tekstu jesteś utrzymankiem. Dla mnie utrzymanek to ktoś kto przede wszystkim nie zarabia nic, nie posiada praw do mieszkania i jest tak naprawdę na łasce osoby, która go utrzymuje. Utrzymanek, pasożyt i truteń także nie robi nic w domu – ale nawet jeśli osoby zaangażowane się na to godzą, albo tego chcą, to nie obrażają siebie wzajemnie, bo to jest wybór tej pary (mam nadzieje świadomy).
Jeśli znacie dużo takich związków, w których mężczyźni są takimi utrzymankami, to zgodzimy się na pewno z postawioną w tym artykule tezą. Ja takich związków nie znam i nie znam kobiet, które chciałyby utrzymywać mężczyzn. Nie znam kobiet, które chcą się dla mężczyzn gorzej sytuowanych poświęcać i im zapewniać pomoc. Nie znam też kobiet, które chciałyby mężczyznę zarabiającego mniej i umiały go pożądać jako mężczyznę. Hipergamia też nie ma na to odpowiedzi, bo hipergamia kobiet chce, by mężczyzna miał wyższy status niż kobieta, która wtedy odczuwa do niego pociąg seksualny, a co za tym idzie może być w nim romantycznie zakochana. Gołodupiec z problemami to tylko w ckliwych historyjkach zbiera miłość kobiet, gra na gitarze i mówi prozą, a za to jest szanowany do końca swoich dni (znaczy do końca filmu trwającego niecałe 2 godziny).
Jak pogodzić biologię z uwarunkowaniami kulturowymi?
Pomyślmy. Kobiety nie chcą się wiązać z mężczyznami zarabiającymi mniej, głupszymi od siebie, mniej zaradnymi, mniej przedsiębiorczymi. Jednocześnie te kobiety postulują o wyrównanie szans zarobkowych, a także dostępu do edukacji. Wszystko w porządku, ale zdobyć kobiecie wyższe wykształcenie, niż mężczyzna jest naprawdę prosto. Wystarczy iść na łatwy kierunek studiów jak psychologia, marketing, kulturoznawstwo, europeistykę, czy inny kierunek do wkuwania i tak możemy wymieniać. Mimo, że kobiety w feministycznej Szwecji są wręcz zmuszane (motywowane) do studiowania kierunków ścisłych i dedykowanych dla mężczyzn jak informatyka, to nie więcej niż 10% kobiet chce taki profil studiować. To oczywiście według nich wina mężczyzn, a nie biologii kobiet i ich zainteresowań, czy talentów wynikających z uwarunkowań tego typu mózgu. Czyli emocje, praca z ludźmi, uzdolnienia artystyczne, mowa i zarządzanie tym, co inni wypracowali 😉
Feministki zapominają i nie chcą słyszeć o tym, że kobiety potrafią szanować tylko tych mężczyzn, którzy dominują nad nimi. I to się dzisiaj dzieje. Feministki zauważyły, że nie tylko dostały palec, ale i całą rękę, więc przestały szanować uległą męską zachodnią kulturę, która chciałaby być nadzwyczaj dobra dla kobiet. Która ciągle myśli, że im więcej dasz kobiecie, tym ona da Ci więcej. I tu się zdziwili.
Kobiety narzekają dzisiaj bardziej niż narzekały i wpadamy w więcej problemów emocjonalnych. Na logikę zatem: im się więcej kobietom zapewni, da władzy, a mężczyznom zabierze, tym kobiety będą bardziej narzekać i być nieszczęśliwe! Przypomina to trochę rozpieszczanie dziecka, który ma wszystko, a i tak mu źle, a najbardziej obwinia o to tych dobrych rodziców. Tutaj mężczyźni są całym złem, czy to „uciemiężali”, czy rozpieszczają. Ciągle źle i za mało.
Kobiety chcą mężczyzn wyższego statusu i tylko lepszych od siebie. Zatem jeśli kobiety dzisiaj mają władzę nad sferą związków, seksualną, a także zdobywają wyższe wykształcenie, ale też zarobki stają się coraz bardziej podobne, to kobiety nie będą chciały nawet spojrzeć na większość mężczyzn. Mężczyźni stają się niepotrzebni i feministkom w to graj, bo tak mężczyzn nienawidzą, tak się mszczą za „dawne czasy”, że to powoduje ich szyderczy uśmiech. Mężczyzna żali się, że jest niepotrzebny! Wygrana! Hurra! Feministka wygrała walkę, która to rozbija związki i rodziny, powoduje nierówności społeczne i zjada własny ogon nie potrafiąc się zadowolić nowoczesnymi, uległymi, mężczyznami o coraz niższym statusie społecznym.
Feminizm doprowadza też do tego, by kobiety traktować jak płeć mało wiarygodną. Nie tylko dlatego, że często udają ofiary, zgłaszają fałszywe oskarżenia, są kompletnie nieobiektywne traktując siebie jako okazy dobroci, ale też chociażby wykorzystują L4 zachodząc czy ukrywając ciążę, by narazić pracodawców na straty. Dyskryminacja czy też niechęć do kobiet jest często spowodowana ich własnymi zachowaniami. Kobiety mądrzejsze powinny takie kobiety eliminować. Nie te, które są ładniejsze i uzyskują więcej męskiej uwagi, a te które są kłamcami i manipulatorami, a wtedy i ich płeć będzie lepiej traktowana. Podobnie jak kobiety będą potrafiły szanować mężczyzn w problemach, którzy mają niższy status, wtedy będzie można nazywać je empatycznymi, z dobrą duszą, a nie materialistkami nastawionymi na zysk z relacji, zupełnie tak, jak mają socjopaci.
Badania pokazujące nieścisłość artykułu
Każdy mężczyzna, który zarabia mniej to utrzymanek
Zrównanie mężczyzn, którzy nic nie wnoszą do gospodarstwa domowego z mężczyznami, którzy wnoszą mniej niż kobiety (czyli nawet 1zł mniej). Jest to pierwsza z manipulacji. Obrazek poglądowy.
Aktywność zawodowa kobiet
Na początek obalenie manipulacji.
Profesor Ewa Leś z Uniwersytetu Warszawskiego zauważa, że w ogóle coraz więcej kobiet podejmuje pracę. Wskaźnik zatrudnienia pań w wieku 15–64 lata wzrósł w II kw. tego roku do 60 proc. z 49,3 proc. w 2000 r. – Stanowiska kobiet są często bardziej stabilne niż mężczyzn. Jeśli oni tracą pracę, to ich partnerki stają się głowami gospodarstwa domowego – mówi prof. Leś.
Nie dość, że użyli danych sprzed 17 lat, to jeszcze przekłamują. W 2012 roku wskaźnik zatrudnienia dla mężczyzn wynosił 66,3%, a dla kobiet 53,1%. Bezczelna manipulacja. Ale ok, idziemy dalej.
Generalnie kobiety są wciąż mniej aktywne zawodowo niż mężczyźni. (…) Odzwierciedla to fakt, iż zbiorowość bierna zawodowo jest silnie sfeminizowana – ponad 60% tej populacji stanowią kobiety.
Według wieku różnice są jeszcze bardziej wyraziste. Kobiety w wieku rozrodczym są praktycznie 20% bardziej bierne zawodowo od mężczyzn. Oznacza to, że ponad połowa kobiet w wieku produkcyjnym jest bierna zawodowo – nie pracuje i nie poszukuje aktywnie ani kursów ani zatrudnienia. Jeszcze większe różnice są w okolicach wieku emerytalnego. Już w okolicach 60-65 roku życia mężczyźni są o 35% bardziej aktywni zawodowo. Mężczyźni zatem pracują więcej, ciężej, później przechodzą na emeryturę, a do tego żyją krócej. Hurr durr, dlaczego my kobiety mamy tak niskie zarobki – krzyczą.
Do tego 13% kobiet pracuje w niepełnym wymiarze czasowym, gdy mężczyzn 5%.
Kobiecy specjaliści. Pardą – specjalistki
Kobiet z faktycznym fachem w ręku jest o blisko połowę mniej (wykształcenie zawodowe). Należy też zwrócić uwagę na fakt, że profile zawodowe męskie różnią się zasadniczo od kobiet bo dają często fach bardzo potrzebny (mechanik, budowlaniec, obsługa maszyn, itd.), a nie kolejne zawody do wypełniania rynku (fryzjer, sprzedawca usług/dóbr, itd.). Warto też zwrócić uwagę na to w jakich branżach i na jakich typach stanowisk pracują kobiety i mężczyźni.
Widać na pierwszy rzut oka, że mężczyźni dominują w dziedzinach generujących zasoby i dobrobyt (budownictwo, energia, wydobywanie, przetwórstwo), a kobiety w opiece zdrowotnej, edukacji, gastronomii, finansach. Mężczyźni pracują, a kobiety „zarządzają i wydają” 🙂 Warto też spojrzeć, że faktyczną pracę (robotnicy, operatorzy) wykonują w większości mężczyźni. Gdzie równość? Gdzie parytety? Kobiety przez swoją niską wiarygodność (L4, ciąże) nie są zatrudniane na stanowiskach krytycznych, czyli muszą wybierać mniej płatne zawody. Przerwy w pracy, niższa efektywność dają im mniejsze pole do awansów.
Kobiety rozwodzą się najczęściej z mężczyznami o niższym statusie niż własny (i w ogóle się z takimi nie chcą wiązać)
Po tych statystykach widać jak bardzo liczy się „miłość” i jaka jest szlachetna, czy idealistyczna. Tylko 4% kobiet umówiłoby się na randkę z mężczyzną niepracującym, a 75% miałoby problem takiego tolerować.
Kobiety rozwodzą się najczęściej z mężczyznami zarabiającymi mniej od nich. Te kobiety, które się nie rozwodzą to można ze spokojem założyć, że nie mają lepszych mężczyzn do wyboru, jeśli chodzi o związek. Np. są to kobiety mało atrakcyjne, albo mężczyźni wysokiego statusu są zajęci i brakuje ich dla nich, albo jednak ten mniejszy procent kobiet naprawdę umie takiego mężczyznę uszanować, pożądać i jest zadowolona. Ile jest takich kobiet, które kochają mężczyzn mniej zaradnych i nie mają problemu, by im pomagać? I ile z nich nie marzy o lepszym mężczyźnie niż mają, ale z braku laku wybierają obecnego? Niech same kobiety odpowiedzą.
Badania wykazują, że kobiety rozwodzą się na dużą skalę głównie z powodu różnic w statusie społecznym i tak naprawdę najwięcej konfliktów w związkach powodują finanse (a raczej ich brak lub zbyt mała ilość po stronie mężczyzny). Dlatego kobiety, jeśli chcą uszczęśliwiać swoją własną naturę, to nie powinny walczyć o równe lub wyższe zarobki dla siebie, a o to, by to mężczyźni mogli zarabiać tyle, by móc kobietom imponować i zapewnić spokojne, bezpieczne życie. Oczywiście, jeśli zależy im na związkach i rodzinie, a nie sobie samych.
Dlatego mnie nie dziwi, że kobiety narzekają na mężczyzn gorzej od nich zarabiających, ale jeśli tak jest, to też bądźmy spójni i dawajmy mężczyznom zarobić, by uszczęśliwić OBIE płcie. I nie mówmy o tym, że kobiety są tak empatyczne i poświęcające się, jeśli aż tak bardzo oceniają się poprzez status społeczny swojego mężczyzny, który ma za zadanie je dowartościować i je podciągać do góry. Jeżeli kobiety nie byłyby egocentryczne, to by potrafiły same zapewniać takie dobra mężczyznom, którzy posiadają mniej. I nie byłoby szukania dziury w całym, że nie ma równości, bo natura jej nie przewidziała. Jeśli przyjmiemy dodatkowo, że kobiety są narcystyczne, to znaczy, że zawsze będą dążyć do perfekcji U INNYCH, a to niemożliwy warunek do spełnienia. Roszczeń i degradowania pozycji, czy samooceny mężczyzn nie będzie końca.
Kobiety nawet jak zarabiają mniej, to i tak wydają więcej
Oto badanie:
Kobiety zarządzają męskimi pieniędzmi. Kto w takim przypadku jest trutniem? Mężczyźni, którzy oddają kobietom władzę nawet nad własnymi finansami?
A może te kobiety, które zazwyczaj zyskują przy rozwodach? A może te, które jeśli chcą się wiązać to tylko z mężczyznami zarabiającymi więcej od nich?
Ja piszę prawdę, a ktoś mówi, że krzywdę wyrządzam. Niektórzy ludzie są tak ogłupieni propagandą, że nie umieją już w niej funkcjonować zatrzymując trzeźwe myślenie.
Wyższe wykształcenie kobiet
Owszem, kobiety uzyskują wyższe wykształcenie, ale studiują łatwiejsze kierunki, po których często nawet nie ma pracy i nie pracują w zawodzie. Marnują czas, bawią się (studia to mniejsza odpowiedzialność), studiują bo nie wiedzą co ze sobą zrobić i nie wiedzą czego chcą.
Później zatrudniane są w HR, by kwalifikować czy się nadajesz do danej pracy, robiąc testy według prostego szablonu, którego nauczyłby się gimnazjalista z IQ 90. Albo taka kobieta pracuje na 1/2 czy 3/4 etatu w sklepie. Czasami też te kobiety pracują w urzędach, gdzie 50% czasu stanowi obgadywanie innych i wbijania noży w plecy. Kobiety doskonale wiedzą, że mówię prawdę, bo w intymnych rozmowach sam na sam zawsze zdradzają jak to się pracuje z innymi kobietami i że gierki psychiczne to porządek dzienny w ich wykonaniu. Bardziej niż wydajność pracy liczy się własne, próżne ego.
Kiedyś rozmawiałem z jedną kobietą, lat 27, kierunek psychologia biznesu. Czemu studiujesz? Bo teraz wszyscy muszą studiować. I wcale nie lubiła swojego kierunku. Wcale nie chciała w tym robić, bo pracuje w sklepie. Robi, bo chce się poczuć jak mądrzejsza. Ani to korzystne społecznie, ani dla indywidualnej jednostki na rynku pracy, czy też tworzenia nowych teorii i wynalazków. Wykształcenie jest potrzebne tylko po to, by zwiększyć sobie samoocenę i zapełnić czas. Dzisiaj studia potrafią być łatwiejsze, niż zdanie matury kiedyś.
Kobiety awansują, ponieważ wiele z nich postawiło na karierę zawodową. I po zdobyciu – na przykład – tytułu magistra, decydują się na dalsze kształcenie na studiach podyplomowych. A te, które tego nie robią, koncentrują się na zdobyciu odpowiedniej pozycji na rynku pracy.
Tak jakby mężczyźni zdobywali pozycję zawodową za ładne oczy, leżenie i pachnienie. A nie, to chyba sugestia, że mężczyźni budują pozycję będąc mężczyznami i mając ułatwienia, bo pracodawcy lubią innych mężczyzn, a przeciwko kobietom jest spisek. Pracodawcy przecież wolą droższego mężczyznę zatrudnić, powodując straty własne, niż tańszą i równie efektywną kobietę. To jest logiczne. Po prostu pracodawcy to mizogini nienawidzący kobiet i to dlatego wolą narazić się na straty, niż zatrudnić kobietę…
Nie żebym tu nie widział projekcji narcystycznej i paranoi…
Mężczyźni biorą 65% udziału w obowiązkach domowych
Liczba ta nie jest mała zważywszy na to, że kobiety wcale NIE CHCĄ by mężczyźni pomagali tyle samo w domu.
Można poczytać to chociażby tutaj:
Ale widać to także w innych badaniach, które wykazują, że mężczyźni pracujący w domu tracą męskość w oczach kobiet, dzięki czemu kobiety tracą do nich pożądanie, oraz szacunek (choć na pewno pasują im jako „domownicy”). Im więcej mężczyzna wykonuje stereotypowo żeńskich zadań, czy wykształca w sobie żeńskich cech, tym jest mniej atrakcyjny dla kobiet i przypomina im co najwyżej kolegę, dziecko, a najczęściej – drugą kobietę (mają go za zniewieściałego). Badania też wykazują, że u kobiet libido spada w bezpiecznych, stałych związkach, zatem gdy to mężczyzna jest sprowadzany do roli chociażby pantofla zgodnego na wszystko – uległość mężczyźnie kompletnie nie pasuje.
I to kobiety decydują coraz bardziej o tym jacy są dzisiejsi mężczyźni. Najpierw wychowując synów, następnie posyłając do szkół przyjaznym dziewczynkom (zdolności zapamiętywania), bez podziału na role płciowe i następnie w związkach, gdy to one uznają siebie za lepiej kierujących domem, rodziną i związkiem. Mężczyzn co widać po tym tekście traktują jak niepełnosprawne dzieci, które i tak sobie nie poradzą z domowymi obowiązkami. Jeden się obrazi, że jest traktowany jak dziecko i nie będzie chciał być traktowany z góry „bo ty Janusz nie umiesz tego, zabierz te nieporadne ręce”, dla drugiego to będzie wygodne.
To kobiety składają 2/3 pozwów rozwodowych (nawet do 90%!), a więc to kobiety pokazują, że nie są zadowolone z mężczyzn, których same tworzą. Zobaczcie jak to wygląda. Kobieta rządzi, kobieta ma wyższą pozycję w domu, jej zdanie i potrzeby są ważniejsze, wydaje nieswoje pieniądze, ale gdy przychodzi czas na odpowiedzialność i rozstanie, to jest zasądzona męska wina. To nie kobieta źle rządziła, źle wybrała, ale mężczyzna był nieodpowiedni. Czy się stoi, czy się leży, wina mężczyźnie się należy.
Jednym z efektów takiej zmiany modelu rodziny może być podwójne obciążenie kobiet: zarabianiem na życie i odpowiedzialnością za większość obowiązków domowych – mówi Małgorzata Sikorska, socjolożka z UW.
Pytamy jak to podwójne obciążenie kobiet, skoro coraz więcej kobiet wybiera ścieżkę kariery zawodowej zamiast zakładać rodziny? Jeśli zakładają to czasami grubo po 30 roku życia i przeważnie kończy się na 1 dziecku, albo nie pracują i nie są aktywne zawodowo, co robią ich mężczyźni? Nie wiadomo po co wprowadzono ten dualizm. Są kobiety, które nie tylko spełniają się zawodowo, ale i prowadzą normalne życie rodzinne i nie potrzebują aktywności feministek.
Oczywiście jest wielu mężczyzn, którzy nie chcą nic w domu robić, ale nie demonizujmy tego nie spoglądając na to jak zachowują się kobiety.
„Eksperci przekonują, że dopiero np. wydzielenie – jak proponuje Unia Europejska – części rodzicielskiego tylko i wyłącznie dla mężczyzn mogłoby doprowadzić do realnej zmiany, a także ewolucji rodziny.”
Co to będzie, jeśli część urlopu macierzyńskiego zabierze się kobietom i da mężczyznom? Trudno przewidzieć radość wśród kobiet.
I to by był na dzisiaj koniec.