Chemia miłosna między ludźmi. Jak powstaje i dlaczego jest niszczona?
Chemia miłosna między ludźmi jest motywacją dla nich do wejścia w związek, a koniec chemii bywa demotywacją i kończy wiele związków. W krajach wychowanych na bajkach romantycznych to kobiety wyznaczają kiedy chemia występuje. Po prostu idą najczęściej tam gdzie poczują „to coś”, a jak przestają czuć „to coś” to uznają to za koniec związku. Nie myślą za często nad tym czym dokładnie jest „to coś”, nie myślą czy mają na to jakiś wpływ, czy osłabienie chemii to może naturalny proces i czy trzeba przez to dramatyzować. Nie. Dla nich koniec chemii między ludźmi to koniec relacji (albo w ogóle nie będzie jej początku!). Stało się i basta. Jednak to kobiety częściej kończą związki, częściej odrzucają mężczyzn i częściej kierują się emocjami, dlatego powinny chcieć chłonąć wiedzę na takie tematy, zamiast podejścia w stylu:
„Nikt do mnie nie pasuje, bo nie czuję do nikogo silnych, zwariowanych emocji od razu i nie wszystko pasuje mi idealnie od razu. Wolę być sam/a!”
Takie podejście pokazuje infantylizm wypowiadającej/wypowiadającego. Tak częsty wśród ludzi wychowanych na bajkach. Bo niestety, ale emocje o których mowa nie są najważniejsze, a często są kompletnie szkodliwe. Najważniejszy jest etap gdy jest stabilnie, nudno i normalnie, a nie gdy hormony, braki lub fantazje grają marsza.
Chemia między ludźmi, a błędna definicja miłości
Chemia między ludźmi wbrew pozorom nie jest miłością, nie przychodzi z niebios i nie odchodzi również przez wpływy wyższe. Poleganie na samej chemii w budowaniu związków jest biernym marzycielstwem (fantazjowaniem, zamiast działań) i fałszywą wizją miłości (kierowaniem się egoistycznymi emocjami, lub hormonami). Jest to również kierowanie się hormonem zagrożenia, a nie miłości, który wydziela się przy „motylkach w brzuchu”.
Pomyśl ilu znasz ludzi, którzy twierdzą, że mogą wejść w związek TYLKO z osobą do której nagle poczuli coś tak silnego, że nie mogą spać, ani jeść? Ci ludzie DOSKONALE WIEDZĄ, że ten stan i tak minie, ale nauczeni są, że inne związki nie mają racji bytu. A przecież ostatecznie i tak wychodzi, że takich emocji nie będzie w KAŻDYM związku który jest spokojny i stabilny, więc jaki problem?
Ryzykują odrzuceniem fajnych ludzi z którymi mogliby spędzić życie (dziesiątki lat!) dla czasem trzech miesięcy, czy roku destrukcyjnych namiętności (które wcale nie są miłością!). Te ciężkie emocje to często wynik specyficznej sytuacji (np. dołka z którego ktoś „ratuje” i dzięki temu idealizuje się takiego człowieka), zaburzeń, czy uzależnienia, niżeli miłości (do miłości brakuje wieloletnich czynów dla kogoś, a nie samego czucia emocji). Czasem takie silnie chemicznie emocje można spłycić do zauroczenia w którym nie czujemy się pewnie, ale nic poza tym. Z uzależnieniem jest nawet ciekawsza sprawa, bo ludziom wydaje się, że jeśli nie mogą przestać o kimś myśleć, albo muszą tę osobę zobaczyć, dotknąć, czy posiąść na własność, bo inaczej „umrą” to mylą to z miłością, ale de facto jest to potrzeba egoistyczna!
Jak twierdzi terapeuta Wojciech Sulimierski:
Zakochanie to sytuacja, gdy dwie osoby odnajdują w sobie nawzajem jakiś zaprzeczony lub wyparty aspekt samych siebie. Prawdziwą miłość poznaje się, gdy hormonalne i psychologiczne dopalacze nie zachodzą.
W zakochaniu bardziej jesteśmy w nieświadomym kontakcie z własną, najczęściej niezaspokojoną lub nieakceptowaną potrzebą, projektowaną na obiekt zakochania, niż z realną osobą, taką jaka ona jest. A zatem zakochanie to pewna forma większego czy mniejszego zniekształcenia poznawczego dotyczącego drugiej osoby, nieświadome patrzenie na nią przez filtr swoich niespełnień i potrzeb. Zakochanie z definicji nie „zna” jeszcze drugiej osoby, „zna” natomiast zakochanego. Zakochanie to osoba dla mnie, miłość to ja dla osoby.
Zatem zauroczenie/zakochanie to nieświadome projektowanie na danej osobie własnych braków, które ta osoba ma wypełnić. Ot, spotkaliśmy „cud” człowieka który da nam coś fajnego, bo tego nam aktualnie brakuje. Często boimy się, że ta osoba nas porzuci, czyli aktywują się hormony zagrożenia, a to nie jest miłość. Jest to podejście egoistyczne, lękowe, lub zależne, a nie dojrzałe, zdrowe, bezpieczne, podchodzące z pozycji oferty dla danej osoby.
Dlatego właśnie najczęściej zakochują się osoby młode, lub niedojrzałe, ponieważ bladego pojęcia nie mają ani o sobie, ani o innych, ani o miłości (często nawet nie kochają siebie samych). Zostaje im fantazjowanie i poszukiwanie czegoś co miłością nie jest, a jest brakami, które zachodzą w ich nierzadko niedowartościowanej, zagrożonej psychice.
Dojrzały człowiek nie żyje bajką, nie chce być bezwolnym, a chce mieć wpływ na siebie, swoje uczucia i swój związek. Zatem bierze sprawy we własne ręce. Poznaje dlaczego chemia miłosna między ludźmi powstała, ale i dlaczego została nadszarpnięta. Dzięki temu nie trzeba być zniechęconym naturalnym procesem osłabienia chemii w związku i można robić wszystko, by uczucia budować świadomie. Na zasadach, na odpowiedzialności, a nie na byciu sterowanym zmiennymi i nietrwałymi emocjami. A tym jest chemia. Niczym trwałym i niczym na stałym poziomie.
Nie możemy zatem traktować chemii miłości jako motywatora, a braku jej jako demotywatora. Musimy mieć to wypracowane w charakterze. I wtedy nasze relacje na pewno będą lepsze.
Niestety ludzie nauczeni czuć, a nie czynić jedynie poddają się temu co poczują, zamiast kontrolować rzeczywistość. Najwięcej związków kończy się do trzech lat, czyli jest to czas w którym chemia między ludźmi zanika, lub osłabia swoją siłę. Nie dochodzi wtedy do dojrzałej części związku gdzie stymulator o nazwie emocje, wygląd, czy „to coś” nie gra pierwszych skrzypiec.
Najtrwalsze związki są wtedy, gdy w miłości ma się najlepszego przyjaciela, czy przyjaciółkę. Nie gdy czujemy super silne emocje o których nawet nie mamy pojęcia, czyli jak się zwą, skąd i dlaczego się wzięły, lub czemu później osłabiły swoją siłę.
Czym jest chemia między ludźmi?
Chemia między ludźmi jest przyciąganiem emocjonalnym, seksualnym, fizycznym, intelektualnym i społecznym (są to poglądy, czy wartości). Im więcej takich połączeń, tym silniejsza chemia między ludźmi. Jeśli chemia miłości zachodzi, to ludzi „ciągnie” do siebie na wielu płaszczyznach.
Jedne osoby udają, by wywołać chemię i przyciągnąć do związku (np. narcyzi uwielbiają love bombing), inne oszukują siebie same co do chemii (np. wmawiają sobie, że dana osoba ma cechy, których w sumie to nie ma), a jeszcze inne budują chemię świadomie i bez manipulacji, ale dla dobroci drugiego człowieka, czy celu wyższego.
Chemia między ludźmi to emocje pierwotne: poczynając od przyjemności, po czasami raniącą tęsknotę. Może to być też radość związana z tym, że dwie osoby nadają na jednych falach, są dla siebie atrakcyjne fizycznie i co za tym idzie chemia aktywuje seksualne pożądanie. Często ludziom wydaje się, że w pierwszych etapach relacji seks jest lepszy i częściej, bo emocje są bardziej intensywne. Dla wielu ludzi jest to magia, lecz jest to po prostu programik biologiczny zachęcający parę do zapłodnienia.
Warto się tym cieszyć, ale nie traktować tego jako stan stały, ani żadną wyrocznię, bo chemia wcale nie ustala, czy związek jest dobry, czy nie jest, albo czy taki będzie w przyszłości. To nadal TYLKO emocje wiążące, by para miała na tyle silne połączenie, by mogła dać nowe życie na świat.
Pamiętajmy, że jeśli uczucie NAPRAWDĘ zaszło między ludźmi, to praktycznie co byśmy głupiego nie zrobili, to będzie to nam z początku wybaczone. Tolerancja zmniejsza się wraz z ustąpieniem zauroczenia, ponieważ nasz program biologiczny chemii przestał spełniać naturalną funkcję. Po ustąpieniu chemii ludzie muszą decydować o związku na zasadach i wartościach, które wyznają (lub które wynieśli z domu), a emocje będą musiały mieć mniejsze znaczenie. Przeciwieństwa będą miały trudniej i może dochodzić u nich do większej ilości starć.
Ile czasu trwa chemia między ludźmi?
To zależy czy mówimy o chemii miłości (emocjach), czy o ludziach świadomie budujących chemię w związku. Jedne pary mają chemię miesiąc czasu, inne dwa lata, a jeszcze inne będą robiły wszystko by mieć ją całe życie. Ale to właśnie dlatego, że nie tylko pasują do siebie genetycznie, intelektualnie i emocjonalnie, ale też sami starają się tę chemię podtrzymywać konkretnymi zachowaniami i podejściem. Słyszeliście kiedyś, że love is never-ending story? Jest, ale pod warunkiem, że piszemy wspólnie jej scenariusz przełamując choćby demotywację i nudę wynikającą z naturalnego osłabienia chemii.
Trzeba oczywiście pamiętać, że to kobiety nudzą się związkami częściej i szybciej spada im libido.
Badanie: kobiece libido na początku relacji potrzebne jest do przywiązania do siebie mężczyzny.
Badanie 2: długie związki obniżają libido u kobiet.
Dzięki takiemu podejściu kobiety częściej kończą związki i częściej składają pozwy rozwodowe. To są często te same kobiety, które wklejają obrazki na swoje strony społecznościowe jak to staruszkowie trzymają się za ręce. Wszak kiedyś to się naprawiało, a nie wyrzucało. To są często te same kobiety, które wklejają cytaty, że w miłości jedno podciąga drugie ku górze. Te same, które mówią, że nad związkami trzeba pracować i te które mówią jak bardzo romantyczność, wsparcie, czy troska są ważne. Ale jak widać, to wszystko są oczekiwania wobec mężczyzn, albo od magicznej chemii, która pojawia się znikąd, a nie od siebie.
U mężczyzn chemia, tak jak i zakochanie pojawia się szybciej, niż u kobiet, ponieważ kobiety mają swoje fizyczne atuty, które działają na nas silniej, a do tego wielu mężczyzn kobiety idealizuje (przypisują kobietom zbyt pozytywne cechy).
Przypisywanie kobiecie cech ideału może wprawić mężczyznę w stan uwielbienia dla niej. Dzięki temu mężczyzna zrobi dla kobiety wszystko na początku relacji, a po opadnięciu hormonów przestanie się starać i kobieta będzie rozczarowana (i uzna to za koniec miłości). Jednak ani on, ani ona nie wiedzieli, że motywatorem była albo chemia, albo wspomniany narcystyczny love bombing, który jest dawaniem drugiemu człowiekowi tylko ZŁUDZENIA miłości.
Kobiece emocje (w tym seksualne) jest osiągnąć trudniej, ponieważ kobiety nie mają aktywnego libido i po prostu nie reagują w podobny sposób do mężczyzn na atrakcyjność fizyczną płci przeciwnej. Dlatego kobiety prędzej mężczyzn dewaluują, niż idealizują. Więcej usłyszysz narzekań na mężczyzn, niż pochwał. Jeśli się narzeka i jest się chłodnym emocjonalnie to jasnym jest, że trudniej o odczuwanie chemii. Zwiększa się wybredność i negatywne nastawienie. Wiele osób jest samotnych właśnie dlatego, że stawiają nierealistyczne wymagania innym i nie chcą kochać. Chcą emocji, które mają ich egoistycznie nastroić. Tyle, że te emocje jak widać w większości przypadków są antytezą miłości.
Chemia seksualna u kobiet. Coś czego mężczyznom brakuje
Kobietę podniecić może oczywiście kontakt cielesny, ale musi ona do niego dopuścić. Natura nauczyła kobiety być ostrożniejszymi i wybredniejszymi w selekcji, dlatego u kobiet myśl o seksie rzadziej pojawia się w pierwszej kolejności. Jedynie najatrakcyjniejsi mężczyźni mogą takie emocje powodować, a i tak tylko u tych najpewniejszych siebie kobiet. Aby kobieta chciała otworzyć się fizycznie, najpierw musi otworzyć się mentalnie. To otwarcie to po prostu pozwolenie na bycie w pełni sobą, z akceptacją i zaufaniem, żeby kobieta wiedziała, że nasza relacja jest w jakiś sposób wyjątkowa i bezpieczna. Mężczyźni nie umiejący wzbudzać bezpieczeństwa są problemem, choć też nie dla każdej kobiety, bo kobiety lubiące ryzyko i patologię będą miały trochę inne wzorce. Ale to nisza.
Kobiety podniecają się czasem też grą słowną i skojarzeniami. Dla wielu z nich to gra wstępna. Reszta mężczyzn prowokuje chemię, „stara się”, czyni działania, aby zależna psychika wielu kobiet odpowiedziała reakcją emocjonalną na męskie zaloty i zakochała się jako druga w kolejności (lub wcale, jak w wielu związkach trwających z innych powodów, niż miłość, ale tam jak wiemy seksu nie ma za często).
Niektóre z kobiet mogą powiedzieć mężczyźnie tak: „nie wiem czemu Cię aż tak mocno kocham – chyba to dlatego, że Ty mnie tak mocno kochasz”. I jest w tym wiele prawdy, bo kobieta z reaktywnymi, zależnymi emocjami będzie lustrem męskich emocji wobec niej. I zapoczątkowuje to inicjujący znajomość, prezentujący swoje walory mężczyzna i rozumiejący te wszystkie emocje, których ona potrzebuje.
Pamiętajmy, że to też nie oznacza, że każdy kochający mężczyzna odda lustrzanie swoją miłość każdej kobiecie – bo najpierw ona musi do tego wszystkiego dopuścić, zaakceptować. A by tak było trzeba umieć wyłapać z tłumu kobiety, które są „chemicznie” dopasowane, ale i które będą cenić nasze, specyficzne walory na tle innych mężczyzn. Jak zawsze, bez świadomości się nie obędzie.
Odczuwanie chemii przez kobietę nie myli się seksualnie, lecz może mylić emocjonalnie. Ważna jest rodzina i ojciec
Kobieta ocenia kilka spraw instynktownie odczuwając chemię do mężczyzny. Pierwsza sprawa to wskaźniki seksualne. Zazwyczaj, gdy mężczyzna ma cechy atrakcyjne (fizyczne, intelektualne i psychiczne) to jest to dla kobiety dobry wskaźnik do zapłodnienia. Czyli podświadomość mówi kobiecie, że dziecko będzie zdrowe albo przetrwa.
Jednak drugi podpunkt jest zwodniczy, a więc chemia emocjonalna. Chemia emocjonalna programowana jest w domu rodzinnym. Jakich wzorców nauczyła się kobieta o mężczyznach, to takich relacji z nimi będzie pożądać. Ogólnie ludzie podążają za tym co jest znane częściej, niż nowe i nieznane.
Jeśli kobieta za ojca miała kryminalistę, to może odczuwać chemię do podobnych do ojca kryminalistów. Problemem jest to, że nie zawsze kobieta będzie umiała rozpoznać, czy to co czuje jest to na pewno chemia seksualna, czy emocjonalna. Ona musi rozróżnić, czy ten kryminalista jest atrakcyjny, czy ma dobre geny, a może czy będzie fatalnym ojcem i powieli niefajny schemat rodzinny.
Jeśli kobieta dobrze wybierze komu ulec i kogo szanować, a także umie pracować and miłością wspólnymi działaniami, to ma jak w banku zapewniony świetny związek i seksualnie i emocjonalnie.
Ale jednak często jest tak, gdy polujący w naturze samiec zostaje udomowiony to się twierdzenia kobiety zmieniają na „zgwałcił mnie, molestował, zmanipulował, zmarnował życie i wszystko co złe stało się przez niego”. Kobieta w takiej sytuacji nie wzięła odpowiedzialności za własne decyzje i za własne budowanie emocji.
Na drugim biegunie są logiczni, stabilni mężczyźni, którzy próbują logicznie negocjować pożądanie i uczucia mówiąc: „przecież mam takie i takie cechy – powinnaś mnie pożądać i kochać. To jest logiczne!” Jest, ale emocje nie są logiczne. Nie da rady wykłócić się, by uzyskać chemię – będzie na odwrót. Bo to co powinno być to długa historia rozpoznania u kobiety nie tylko jej wzorca seksualnego, ale i rodzinnego. Najwyraźniej mężczyzna nie trafił w schemat.
Równość płci to równe dbanie o chemię
Staramy się często nieudolnie kontrolować swoje zwierzęce instynkty, narzucamy normy moralne i kulturowe, aby wszystkim się łatwiej żyło, a nawet budujemy równouprawnienie płci. Kobiety jako równe mężczyznom powinny zacząć dbać o chemię i miłość na równi z mężczyznami. Powinny być za nie równie odpowiedzialne, a z tym jest problem, bo nadal kobiety premiują mężczyzn-zdobywców (świadomie) i mężczyzn-manipulatorów (nieświadomie), a wszystko to jest wynikiem bierności kobiet i niskiej chęci na inwestowanie w mężczyzn, pomimo poczucia bycia równą.
Dlatego tyle kobiet nabiera się na chemię prymitywną, lub zmanipulowaną.
Kulturowo, choć bez mówienia wprost uznajemy, że chemię w związku mają tworzyć mężczyźni. To my z reguły podchodzimy do kobiet i my jesteśmy ewentualnie odrzucani, zazwyczaj właśnie dlatego, że kobieta nie czuje z nami chemii. Dzięki wychodzeniu z inicjatywą uczymy się poprawnego reagowania na odrzucenie. Często jest to trudne.
Dla wielu mężczyzn jest to dobijające, że nie wiedzą co mają uczynić, by kobieta chemię poczuła. Dla niej jest to z reguły samoistne, bezwolne, ponieważ ona nie ma inicjatywy, to nie ona się „stara”, ona nie jest aktywna, więc zakłada swoje okulary w których jedynie czuje różne rzeczy (pasywny odbiór), a mężczyzna musi te wszystkie rzeczy rozumieć i jeszcze je stworzyć (aktywny). I tu też jest szkopuł.
Dla wielu kobiet „tworzenie” chemii to wyłącznie manipulacja i kłamstwo. Te kobiety które nasłuchały się wręcz paranoicznie, że wszyscy mężczyźni to uwodziciele-manipulatorzy, którzy kreują chemię sztucznie są tymi, które będą jeszcze trudniejsze dla mężczyzn.
Chemia miłości między ludźmi. Na czym się opiera?
- Na pożądaniu i atrakcyjności fizycznej. Bardzo często jest to zaprogramowane w dzieciństwie, lub w pamięci genetycznej. Albo szukamy podobnych partnerów do naszych rodziców (aczkolwiek różnych genetycznie, by dziecko było zdrowe), albo kogoś kogo widywaliśmy w dzieciństwie i go lubiliśmy. Na to może mieć wpływ nawet telewizja i oglądane filmy (widziane obrazy płci przeciwnej).
- Na wzorcu rodzinnym, typie osobowości, typie inteligencji, doświadczeniach. Swoiste „swój do swego”. Są to podobieństwa, dzięki którym lepiej się rozumiemy. Dlatego też czasami poznajemy kogoś i „znamy się jak łyse konie” praktycznie od razu. Rozmowa idzie bardzo płynnie i naturalnie, ponieważ tak naprawdę znamy już to środowisko.Wzorzec rodzinny może być również toksyczny, czyli zaburzona osoba lgnie do zaburzonej. Nie istnieją sytuacje, że osoby zdrowe wiążą się z zaburzonymi. Zdrowa osoba nie odczuje pozytywnych wibracji do osoby zaburzonej i na odwrót. Osoba zaburzona nie będzie za bardzo rozumiała się z osobą zdrową, będą się kłócić, lub nie będą się rozumieć. Każda osoba powiela swój schemat rodzinny, a póki jest swojego zaburzenia nieświadoma i nie pracuje nad nim, to będzie przyciągać inne zaburzone jednostki. Dla przykładu narcyzi, którzy operują skrajnościami mogą przyciągnąć swój przeciwny typ (sadystyczny z masochistycznym), by zrealizować swój program destrukcji. Kobieta borderline z silnym rysem narcyzmu sadystycznego zazwyczaj „uczepia” się mężczyzny-narcyza masochistycznego, zbyt empatycznego człowieka, któremu brakuje kręgosłupa, a którego stopniowo niszczy. Jeszcze inny przykład to częste wiązanie się ludzi z rodzin alkoholowych z ludźmi z problemami alkoholowymi, lub pochodnymi – bardzo często socjopatia wchodzi w grę w takich rodzinach. Zawsze bawi mnie to, jak przedstawia się afery związkowe i jedna strona w nich niby ma być 100% ofiarą, a druga w 100% twórcą zła. To nie do końca tak działa, bo oni w głębi są podobni i realizują swoje schematy.
- Na naszych aktualnych emocjach: czyli jeśli czujemy się słabo, to ktoś przy nas może się czuć słabo (to ważne w kontekście atrakcyjności). Osobowość krytykancka, szukająca zaczepki, zapamiętująca najmniejsze wady, widząca tylko zawód na ludziach, a nigdy na sobie, czyli niechcąca pracować nad sobą, żądająca akceptacji, gdy sama nie akceptuje – chemii nie wzbudzi, a opór. I najważniejsze: wspólne poczucie humoru. Chyba nic tak nie scala jak śmianie się razem z tych samych rzeczy, słów, czy sytuacji.
- Wyłącznie u kobiet: w czasie miesiąca kobieta ma inne preferencje seksualne (w tym fizyczne i osobowościowe – KLIK), więc jeśli nie ten typ mężczyzny co trzeba podejdzie do kobiety w niedogodnym czasie – chemii między nimi nie będzie, lub będzie słabsza, niż w innych dniach.
- Na pewnych przeciwieństwach związanych z tym, że pragniemy, by się uzupełniać – czyli po prostu mówiąc wprost jest to podświadoma lub świadoma kalkulacja korzyści. Dla przykładu dominująca osoba może potrzebować uległej, decydująca i lider może chcieć kogoś kto da się poprowadzić, ktoś nerwowy potrzebuje spokoju, ktoś nieumiejący podejmować decyzji, chciałby kogoś kto umie decydować, ktoś z problemami chce kogoś kto pomoże w problemach, a ktoś niezaradny kogoś zaradnego. Wyrachowana korzyść też może być chemią, choć oportunistyczną.
Ostatni punkt to pułapka, bo łatwo się uzależnić od osoby, która wypełnia nasze braki. Będzie wtedy to miłość zależna. Trzeba zawsze mieć z tyłu głowy, że jeśli ta osoba odejdzie, czy coś jej się stanie, to znowu zostaniemy sami z naszymi brakami.
Chemię miłości zabija egoizm, a więc ludzie niedojrzali, wiecznie niezadowoleni z innych, a nigdy z siebie
Dzisiaj żyjemy w mocno niedojrzałym społeczeństwie, ponieważ nie skupiamy się na obowiązkach, wytrwałości i odpowiedzialności, a emocjach i korzyściach, czyli egocentryzmie i narcyzmie, zamiast dojrzałości. Chcemy, by chemia w związku trwała wieki, by to ona motywowała nas do bycia „dobrymi” i „kochającymi”, a nawet pożądającymi, niżeli sami sobie narzucamy takie standardy zachowań i konkretnie określamy czego oczekujemy od siebie samych, by móc dać to innym.
Wcześniej było łatwiej, ponieważ było to narzucone. Dziś ludzie po prostu czegoś CHCĄ, czegoś sobie ŻYCZĄ, a nawet sobie ROSZCZĄ, niżeli potrafią zawsze dawać realny wkład i realnie pracować nad relacjami. Bo na pewno każdy już słyszał takie truizmy jak „nad związkiem trzeba pracować”, ale kto rzeczywiście pracuje i jak? Pamiętam historie kobiet, które uznawały, że praca nad związkiem w ich wykonaniu to… rozmawianie ze swoim mężczyzną. Tyle, że w tych rozmowach były wyrażane przez nie coraz bardziej rosnące oczekiwania i krytyka skierowana wyłącznie w jedną ze stron. Spełnisz jedno, chcą drugie, więc kobieta żąda, mężczyzna działa, a taka kobieta nazywa to „wspólną pracą”.
Każdy zna truizmy, każdy powie sobie w jednym zdaniu co wystarczy robić, by związek przetrwał, a jakoś te związki jak się nie rozpadają, to trwają w nieszczęściu, lub z powodów innych, niż miłość (np. uzależnienie, zasoby finansowe, presja rodziny i znajomych, lęki przed samotnością).
To my kreujemy chemię pozytywną, lub negatywną
Jesteśmy dla ludzi lustrem siebie samych. Każdy ruch, który wykonamy będzie mieć odzwierciedlenie i w ludziach, których przyciągniemy i w efektach jakie uzyskujemy. To nasze cechy przyciągają dany typ ludzi do nas i nasze wymagania wobec ludzi pozwalają im zostać, lub ich skreślić. Jeśli są nieokreślone, jeśli nie znamy rozwiązań problemów, to lustro nam powie dokładnie to samo – „nie wiem” i będziemy czuć frustrację.
To my naszym podejściem do drugiej osoby możemy prowokować nasze rezultaty. Jeśli my się zmienimy to zmienią się ludzie wokół nas, których przyciągamy. Jednak zmiany najtrudniej zacząć od siebie.
Jeśli sądzimy, ze ludzie są naprawdę do bani, nawet gdy ich nie poznamy bliżej, to oni wyczują w nas te podejście i zwrócą wynik, że są do bani, nawet gdy na co dzień nie są. Przykład: Osoba A wymawia głośno jacy to źli są ludzie. Osoba B pyta, czy ona też? Osoba A odpowiada: Oczywiście, że też. Osoba B odpowiada, że osoba A jest idiotką. Co się dzieje? Jest konflikt. Chemii nie ma.
Co najlepsze osoba A sądzi, że ma rację w tym momencie – ludzie są źli i konfliktowi! A tak naprawdę sama zaogniła konflikt projekcją, sama go stworzyła. Ale ona nie widzi swojej roli w tym, nie chce być za nią odpowiedzialna, więc widzi jedynie ten negatywny rezultat za który sama odpowiada.
Gdyby podeszła w taki sposób – chcę Ci pomóc, chce spytać co u Ciebie, ale nie żeby wykorzystać te dane do rozgadywania, tylko serio się zatroszczyć, chce sprawić Ci radochę i przyjemność – bo ludzie wewnątrz są dobrzy, tylko „szczęściu trzeba pomóc”. Dać dobry czyn. W takiej sytuacji nawet te „złe” osoby mogłyby dostać zapalenia styków mózgu i zachować się lepiej, niż mają w standardzie. Naprawdę zapomina się, że w wielu przypadkach dobro rodzi dobro, przemoc rodzi przemoc, a chemia rodzi chemię.
Jeśli nie otwieramy się na ludzi, na dawanie im dobrych czynów bezinteresownie, to zazwyczaj nie zdobędziemy pozytywnych zwrotów chemii. Więc jak zaczniesz dzień następnym razem? Narzekaniem, że ktoś nie zrobił Ci herbaty? A zrób komuś, popatrz, że to też przyjemne, gdy ktoś dzięki Tobie jest szczęśliwy. Niestety najwięksi egoiści czytając to co napisałem odwrócą sobie to wszystko i powiedzą: tak, inni powinni dla mnie robić więcej, a mój limit się wyczerpał! Czekam na 8 porcji herbaty!
No i dobrze, tylko póki będą winić innych o swoje złe rezultaty, to nigdy nie wyjdą z bagna złych zwrotów chemii z kimkolwiek, lub będą tworzyć chemię powierzchowną, bardzo często opartą na manipulacjach.
I to by było na tyle w tym odcinku. Pamiętajmy, że chemia miłości w związku nigdy nie jest w stałym odczuciem, dlatego nikt nie powinien zrażać się jej chwilową zapaścią. Nikt nie powinien też uważać, że chwilowe, początkowe pozytywne emocje od razu są czystą miłością. Trzeba wziąć sprawy we własne ręce i przygotować grunt do nowych emocji i nowych, miłosnych czynów. Trzeba pomyśleć co można zrobić, a jednocześnie być uczciwym, by to nie było manipulacją. Oczywiście do tanga trzeba dwojga. Warto, by dwie osoby w relacji były świadome i chciały nad chemią w związku, czy uczuciem już głębszym pracować.
Trafne uwagi. Najbardziej spodobało mi się o tym że są ludzie którzy idealizują dramatyczny stan uzależnienia i nazywają to miłością. Druga rzecz to ta w której mówisz o zakochiwaniu się w ludziach widzianych w telewizji. Sam wybierałem długi czas dziewczyny podobne do niektórych aktorek telewizyjnych widzianych w młodości.
Dziwnym trafem ludzie z rodzin dysfunkcyjnych gdzie np. była niestabilność emocjonalna, albo intensywne emocje lubią takie dramaty i uznają to za miłość. Pomijam to, że nie można nikogo kochać po 1 dniu, ani 3 randkach. To co ci ludzie nazywają tak dużym uczuciem jest całkiem czymś innym.
Mam wrażenie, że autor tekstu był w jakimś ciężkim związku, w którym bardzo się starał (lub nie), ale nie wyszło, a jego zdaniem jego była kobieta była typem, który tylko wymagała, a sama nic nie dawała, bo jest kobietą i nic nie musi. Troszke szowinistyczne.
W moim odczuciu tekst jest bardzo osobisty i tylko z widzenia mężczyzny.
Mimo wszystko jest w nim dużo racji.
Co warto byłoby dodać, a co zostało pominięte, to fakt, że mężczyźni aby „zaczarować” chemią kobietę, robią rzeczy, których nigdy wcześniej by nie zrobili i co więcej, nie mają zamiaru ich robić przez dłuższy czas, a celem samym w sobie jest uwiedzenie kobiety. Więc często kobieta wymaga czegoś, co kiedyś bylo normą i co sprawiał, że ten mężczyzna był właśnie tym jedynym.
Mam wrażenie, że autor tekstu był w jakimś ciężkim związku, w którym bardzo się starał (lub nie), ale nie wyszło, a jego zdaniem jego była kobieta była typem, który tylko wymagała, a sama nic nie dawała, bo jest kobietą i nic nie musi.
Tak, to tylko Twoje wrażenie. Jednak prawdą jest, której jeszcze nie przyjmujesz, że tona mężczyzn jest właśnie w takiej sytuacji. Oni są providerami, mają dostarczać zasoby, oni mają się starać, płacić, wychodzić z inicjatywą, ryzykować, a kobieta wybiera, przebiera, krytykuje, jest bierna itd. Czy z tej pozycji to ciężkie związki? No cóż, mężczyźni mówią że idzie się przyzwyczaić…
Troszke szowinistyczne.
Tak, szowinistycznym jest to, by większe presje i wymagania nakładać mężczyznom.
W moim odczuciu tekst jest bardzo osobisty i tylko z widzenia mężczyzny.
Osobisty niekoniecznie, ale z punktu widzenia MĘŻCZYZN (liczba mnoga). Nie wszystkich, bo oczywiście niektórzy mają farta znajdywać równorzędnie traktujące ich partnerki, albo wręcz wnoszące dla nich więcej. Nie np. hipergamicznie, że muszą być silniejsi, zaradniejsi, czy lepiej zarabiać, wychodzić z inicjatywą itd. Ale wielu mężczyzn tak ma jak w opisywanych tu relacjach, może nawet zbyt wielu, bo zbyt mało kobiet umie sobie zarzucić, że powinny przystopować z żądaniami i tym ich uwielbieniem, a więcej miłości dać samym mężczyznom. Jak się za bardzo człowiek na sobie skupia i swoich wymaganiach, to może się zatracić i nie oferować miłości komuś. Jest wtedy miłość tylko do siebie.
Mimo wszystko jest w nim dużo racji.
Jasne, że jest. I gdybyś była mężczyzną i miała podrywać kobiety to byś przekonała się, że tej racji jest jeszcze ciut więcej, niż obecnie sądzisz.
Co warto byłoby dodać, a co zostało pominięte, to fakt, że mężczyźni aby „zaczarować” chemią kobietę, robią rzeczy, których nigdy wcześniej by nie zrobili i co więcej, nie mają zamiaru ich robić przez dłuższy czas, a celem samym w sobie jest uwiedzenie kobiety.
A czemu mężczyźni to robią? Bo bez tych rzeczy kobieta by ich mogła nie chcieć tzn. mogłaby uznać, że są całkiem zwykli i mogłaby uznać ich jedynie za przyjaciół.
Wszystko wynika z dynamiki damsko-męskiej.
. Więc często kobieta wymaga czegoś, co kiedyś bylo normą i co sprawiał, że ten mężczyzna był właśnie tym jedynym.
Trochę próbujesz z mężczyzn robić oszustów, ale to nie jest tak do końca. Kobieta mogłaby zaakceptować mężczyznę bez jego potężnych wysiłków, a potem mogłaby przyjąć na klatę to, że proza życia jest normalnością. Wtedy nie ma tego co na początku, bo życie takie właśnie jest, normalne. I człowiek przyzwyczaja się bardzo do tego co ma. Ba, jak wnosi z początku dużo to potem chce rewanżu, a jak nie dostaje to też zaczyna dawać mniej.
Jeszcze inną kwestią są emocje. Masa ludzi na początku jest bardzo energiczna, bo to daje zakochanie, daje ten power, by robić więcej, mieć więcej pomysłów, chcą spędzać czas, są hiper mili i zaślepieni. To nie jest nikogo winą, że potem to zanika. To jest właśnie chemia, coś krótkotrwałego i zakrzywiającego realia. Ot natura tak to stworzyła, by w tym czasie pojawiło się dziecko…
Tak zastanawiam sie dlaczego inne pary maja chemie kilka miesiecy a inni cale zycie.Gdzie jest ten trik?
Biologia (odpowiedni zestaw genów) + wypracowane umiejętności + pasujący wzorzec rodzinny + wysoka inteligencja poznawcza i emocjonalna + tona różnych losowych, ale dogodnych okoliczności.
Tyle, że pary które mają chemię całe życie to jest moim zdaniem tak znikoma mniejszość, że to zakrawa o wygraną na loterii. Wydaje mi się, że nie przesadzę mówiąc, że spośród wszystkich moich znajomych to może znam jedną góra dwie takie pary, które mają zadatki na tak trwałą chemię.
W większości jak rozmawiam z facetami to zawsze jest marudzenie, że „po dziecku się wszystko zmienia” itp. Patrząc na te małżeńskie pary nie widać tam ani krzty ognia, nawet iskierki niekiedy. Wielu znajomych jak nie z kochanką to z koleżankami z pracy załatwia swoje potrzeby towarzyskie, często słyszę: „ja to już z żoną nawet nie rozmawiam”, „ale z Kasią z pracy to mogę gadać o wszystkim”. Ludzie się sobą nudzą, nie mają ze sobą o czym rozmawiać, pojawia się dziecko i cały związek sprowadza się do pobudki, porannej toalety, żarcia, pracowania, srania, dbania o potomka i sprzątania chałupy plus seks od niechcenia albo i wcale. Tyle jest pieprzenia o tym partnerstwie i bliskości a tego tak naprawdę z reguły w małżeństwach nie ma.
I taka dwójka w gruncie rzeczy obcych sobie ludzi idzie „razem” przez życie zakładając, że tak już musi być ale niespełnione potrzeby dają osobie znać i potem zdrady zarówno z jednej jak i drugiej strony. Szczególnie w miejscu pracy jest tych zdrad sporo, gdzie kolega/koleżanka jest lepszym partnerem do rozmowy niż żona/mąż a od rozmowy a potem flirtu wszystko się zaczyna.
I na sam koniec tej smutnej podróży dzieci dorastają i opuszczają dom a w nim zostaje dwójka ludzi w średnim wieku, których jedyne spoiwo – dzieci – właśnie zaczęły samodzielne życie a im pozostaje „wspólne” życie z przyzwyczajenia.
Ja mam wrażenie, że niektórzy ludzie po prostu nie mają psychicznej możliwości odczuwania chemii całe życie, szybko się nudzą i potrzebują nowych, silniejszych bodźców co jakiś czas.
GregBil,
Fajnie to opisałeś. Wydawało by się że dużą winę ponoszą za to dzieci 😀
Oczywiście sobie żartuję. Myślę, że w takich sytuacjach sporo winy leży po stronie kobiet. I piszę to jako kobieta. Niektóre kobiety tak skupiają się na dziecku, że facet mógłby nie istnieć (no chyba że przyniesie kasę do domu i coś pomoże w chałupie ogarnąć). Zastanawiałam się z czego to może wynikać… I z obserwacji koleżanek – Niektóre kobiety (niezależnie od wieku, czasami nawet 20 kilka lat) mają silny instynkt macierzyński. Nawet nie są w związku, ale bardzo BARDZO chcą mieć dziecko. Już. I znam niestety takie, które jak w takiej „chcicy” poznały mężczyznę to już go nie puściły. Bo jest on środkiem do osiągnięcia celu.
Brzmi trochę strasznie.
Oczywistą oczywistością jest, że każda sytuacja jest trochę inna i mogą wpływać na to różne czynniki. Pytanie – dlaczego małżonkowie przestali dbać o relację między sobą? Można wypożyczyć babcię, ciotkę, kogoś tam na wieczór by został z dzieciakiem i wyjść na randkę. O bliskość, intymność trzeba dbać.
A co do chemii w związku… Mam za sobą jeden, pięcioletni związek. Chemia była właściwie do końca i nawet po (co dodatkowo komplikowało rozstanie). Inne sprawy padły, wartości/ ich hierarchia się zmieniła.
Z biologicznego punktu widzenia, każdy człowiek rodzi się wcześniakiem, rodzimy się niedorozwinięci ze względu na duży mózg. Gdybyśmy chcieli rodzić się na takim samym stopniu rozwoju jak większość ssaków to każdy poród kończyłby się śmiercią matki ze względu na ten duży mózg właśnie, dlatego musimy się urodzić wcześniej i wymagamy od początku bezwarunkowej opieki ze strony naszych rodziców. Nie ma innych zwierząt tak zakochanych w swoich młodych jak ludzie. Nie winiłbym kobiet za to, że w pierwszych latach życia partner schodzi na dalszy plan, gorzej gdy okres ten przedłuża się i nie myślimy już o partnerze w ogóle.
Wygląda na to, że stety czy niestety ale jesteśmy organicznymi maszynami a naszymi motywacjami sterują substancje pojawiające się w naszym mózgu. Tak jest z instynktem macierzyńskim, tak jest z chemią miłosną i wieloma innymi rzeczami, tak zostaliśmy ukształtowani w procesach ewolucji.
Zważywszy na to, że nasz mózg uodparnia się na znane sobie bodźce, nie ma co liczyć na to, że chemia w związku będzie przez cały okres jego trwania tak samo intensywna jak na początku.
Widać to właściwie nie tylko w miłości, każda nowa rzecz, którą sobie kupimy daje pozytywnego kopa niestety krótkotrwałego. Nowy dom, nowe auto, nowe ciuchy, nowy telefon. Zachłanność naszego mózgu to błogosławieństwo i przekleństwo jednocześnie. Pcha nas do działania ale nie pozwala nam odczuwać zbyt długo przyjemności z rezultatów naszych działań.
Miłość dzisiaj jest utożsamiana bardzo często właśnie z tym emocjonalnym kopem, który mamy na początku i już abstrahując od twojego przypadku to właśnie 4-5 lat to okres gdzie w życiu ludzi często zachodzą różne zmiany nie tylko na polu miłosnym. Tyle, że o tym wiedzieli już starożytni. Grecy np. wyróżniali różne fazy miłosne i wiedzieli, że po krótkiej ale intensywnej fazie namiętności – Eros związek musi przejść do fazy przyjaźni – Philos aby miał szansę dalej trwać.
To będzie moje zupełnie subiektywne przemyślenie ale jeśli miałbym wskazać najsilniejsze więzi relacji międzyludzkich to jest to miłość rodzicielska oraz miłość braterska / przyjaźń (np. między dwoma mężczyznami), potrafią one trwać całe życie z niezmienną zażyłością i z pewnością zawierają się w greckim Philos.
Problem polega na tym, że w miłości braterskiej lub miłości rodzicielskiej relacji nie psuje nam brak namiętności bo też nikt (zdrowy) jej nie wymaga. W relacji partnerskiej jednak chcielibyśmy mieć tę namiętność po to aby zbliżenia seksualne dawały nam przyjemność. I tutaj jest cały ambaras, dotyczy on obu płci jednak odnoszę wrażenie, że kobiety mają z tym większy problem.
Facetom oczywiście także spada pożądanie wraz z czasem trwania związku ale o ile faceci nie mają problemu aby czuć mięte do swojej przyjaciółki o tyle w przypadku bardzo wielu kobiet są to sprawy mam wrażenie wykluczające się. Dlatego wielu mężczyzn ląduje w strefie „przyjaciela” bo próbują podejść kobietę od tej strony, kobieta nie czuje pożądania gdy ma w głowie relację przyjacielską. W drugą stronę już nie jest to takie jednoznaczne, faceci nie wrzucają kobiet aż tak często w strefę przyjaciółki (choć oczywiście zdarzają się i takie sytuacje) i jeśli kobieta, z którą do tej pory łączyła ich tylko przyjaźń wyrazi chęć na coś więcej, a jest dla tego faceta atrakcyjna to on z reguły ma wrażenie jakby mu gwiazdka z nieba spadła bo czuje do tej kobiety bliskość mentalną, a dodatkowo zaczyna się między nimi nawiązywać bliskość erotyczna.
Zatem jeśli przyjmiemy założenie, że związek prędzej czy później MUSI przejść z fazy Eros do fazy Philos to cały problem sprowadza się do tego, by w tej fazie Philos nie zgasł zupełnie płomień namiętności i niestety drogie panie ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wasza natura nie pozwala wam na to dużo bardziej niż nasza nam – mężczyznom.
Wasze pożądanie dużo bardziej bazuje na poczuciu tajemnicy, niepewności, skakance emocjonalnej. Jak rozmawiam z kobietami na ten temat wiele z nich mówi, że nie mam racji ale wtedy z reguły pytam np. tak:
-Ogniem i mieczem oglądałaś?
-Tak ale co to ma do rzeczy?
-Bohun czy Skrzetuski?
I w środku już się śmieje sam do siebie jak widzę przez ułamek sekundy ten chwilowy błysk w oku, gdy do nich dociera. Część niechętnie się przyzna mówiąc, że może rzeczywiście „trochę” tak jest ale część idzie w zaparte i choćby dla przekory dalej zostaje przy swoim.
Oczywiście ten manewr ze Skrzetuskim i Bohunem to żaden naukowy dowód ale jednak coś nam mówi o kobiecej naturze. Oczywistym jest też, że istnieją kobiety, które szczerze wolałyby Skrzetuskiego jednak obstawiam, że w przypadku przeprowadzenia ankiety, w której panie udzieliłyby szczerych odpowiedzi słupek Skrzetuskiego sięgnąłby co najwyżej kroku bohuńskich hajdawerów a i to pewnie optymistyczna wersja bo całkiem możliwe, że nie wystawałby ponad cholewy jego butów.
Co do przyjaźni się zgadzam, natomiast raczej widziałbym tu miłość macierzyńską a nie rodzicielską. Więź ojca z dzieckiem często jest nieco innego rodzaju – mężczyzna dzięki dziecku dostaje poczucie tożsamości, ale aby utrzymał to poczucie tożsamości, dziecko musi iść drogą, która mieści się w normach wyznawanych przez mężczyznę. Matka akceptuje u dziecka dużo większe występki, czy odchyłki od normy, bo jej przywiązanie jest w dużo większym stopniu biologiczne, podczas gdy ojca – kulturowe.
Oczywiście może zaistnieć bardzo silna więź mężczyzny z dzieckiem, ale zdecydowanie nie jest to norma występująca tak często, jak więź matki. I mężczyzna nie ma też tendencji do aż takiego faworyzowania swojego dziecka w porównaniu z innymi dziećmi – nieprzypadkowo łatwo zetknąć się z taką postacią literacką jak „zła macocha”, natomiast nie spotyka się bohatera typu „zły ojczym” – jeśli taki występuje, to wcale nie częściej niż zły ojciec.
Po prostu w przyjaźni osób tej samej płci zazwyczaj jest tak dużo elementów łączących, że i bez namiętności ma co tę relację utrzymywać. W relacjach kobieta-mężczyzna tych łączących elementów jest bez porównania mniej. Jeśli by sobie wyobrazić – przykładowo – że męska przyjaźń przez dodanie fizycznej czułości zyskiwałaby 20% na swojej atrakcyjności, a relacja kobieta-mężczyzna na skutek tej samej zmiany zyskałaby 75%, to trudno się dziwić, że brak namiętności w relacji mężczyzna-mężczyzna nie jest dużym problemem, a w mężczyzna-kobieta – jest.
Fajny artykuł.
Jednak jednego nie jestem pewna. Uważasz, że tzw. chemii można nie czuć od razu? Szukam w tym trochę nadziei.
Dzięki. Nadziei w czym? 🙂 Ludzie zbyt przeceniają chemię, bo to nie ma znaczenia. Myślą, że to jakaś magia, a to tylko hormony. I tak te emocje w końcu będą słabsze, aż zanikną i zastąpi je lub nie – albo dojrzała miłość, albo tylko przywiązanie, albo nic.
Z kolei jeśli mówisz o chemii w sensie zrozumienia siebie to jest to możliwe prawie od razu, bo można mieć podobny typ osobowości, podobny charakter, podobne wzorce rodzinne, podobne doświadczenia środowiskowe… wtedy jest „cyk” – znamy się jakby od zawsze! Ale potem i tak wychodzi dalsze poznawanie siebie, inne nawyki i mogą być spięcia rujnujące chemię.
Dam przykład, że te zrozumienie może być powierzchowne, a podobieństwa mogą nie pasować. Kobieta jest melancholiczna i wrażliwa i nierzadko nie lubi wrażliwego, tak samo melancholicznego mężczyzny. Są podobni, rozumieją się, ale oczekują od siebie zupełnie innych postaw. Trzeba dużo dystansu do tego i właśnie świadomości 😉
Sporo o takich problemach które mogą trapić takie pary opierające się jedynie na chemii i nie tylko opisuję w tej serii. Póki co 2 części, będzie kolejna.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/najczestsze-powody-szybkich-i-burzliwych-rozstan/
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/powody-krotkich-zwiazkow-i-bolesnych-rozstan/
Nadziei bo w tym momencie spotykając się (na razie dwa razy) z fajnym, normalnym chłopakiem, nie odczułam tak ważnej jak niektórzy mówią chemii.
Im więcej spinania się, że taka chemia musi być, tym jej mniej nawet będzie. Sama sobie odpowiedz co jest dla Ciebie ważne w partnerze i weryfikuj czy to ma.
Po prostu ci się nie podoba fizycznie. A normalny znaczy nudny, przeciętny.
No właśnie. Jak rozróżnić przywiazanie/przyzwyczjenie od dojrzałej miłości?
Wg mnie dojrzała osoba nie musi się nad tym zastanawiać, ponieważ ona wie, że w miłości musi wnosić wartość i oną ją wnosi dla tej drugiej. Ta niedojrzała będzie ciągle myśleć w stylu „a może znajdę lepszego, może dostanę więcej”. Mało ma w swoich rękach.
nie moge tego czytac, chaos…
Świetnie się czyta twoje wpisy. Ten jak jeden z niewielu ma w sobie pewną dozę optymizmu mimo wszystko a mianowicie część o lustrzanym odbiciu: „dobro rodzi dobro, przemoc rodzi przemoc, a chemia rodzi chemię”.
Ze stwierdzeniem, iż „chemia” jest decydującym czynnikiem w relacjach partnerskich myślę, że nikt się kłócił nie będzie jednak chciałbym wziąć pod uwagę inne bądź co bądź pozytywne cechy, które Szanowny Autorze wymieniłeś w akapicie o lustrzanym odbiciu.
„Przykład lustrzanego odbicia. Jeśli ktoś nie odczyta naszych zamiarów, to możemy mu o nich powiedzieć, ponieważ chcemy dobrze (dobre intencje), a możemy się automatycznie zdenerwować na tę osobę uważając ją za wybrakowaną (złe intencje przerzucone na drugą osobę, aby obronić swoje emocje i zracjonalizować je).”
– szczerość i otwartość na rozmową w rozwiązywaniu konfliktów,
„Jak zaczniesz dzień następnym razem? Narzekaniem, że ktoś nie zrobił Ci herbaty? A zrób komuś, popatrz, że to też przyjemne, gdy ktoś dzięki Tobie jest szczęśliwy!”
– zatem brak egoizmu,
„Ludzie też lubią gdy się w nich wierzy, a nie z góry zakłada, że sobie nie poradzą, że i tak nie nauczą się, że coś zepsują.”
– czyli wiara w drugą osobę, a zatem dawanie znać drugiej osobie, że się w nią wierzy,
Zestawiając to z ogólnie przyjętą definicją samca alfa wydaje się na pierwszy rzut oka, że mało jest tam miejsca na empatię, szczerość i wspieranie partnera.
I tutaj pojawia się „węzeł gordyjski” bowiem w dzisiejszym świecie facet, który chce zwiększyć swoje szanse na rynku matrymonialnym lub po prostu stworzyć świetny związek z odpowiednią kobietą ma do przetworzenia tyle sugestii często ze sobą sprzecznych, że sam już nie wie czego te kobiety tak naprawdę chcą. One same do końca nie wiedzą bo raz trzeba być czułym a raz twardym i stanowczym. Raz trzeba olać a raz przytulić. I nie było by problemu, gdyby kobiety starały się w bardziej werbalny sposób komunikować problemy w związku, gdyby tak jak piszesz chciały w ten związek inwestować i analizować problem i swoją w nim rolę. Panie jednak w większości przypadków zdają się wierzyć w nieskazitelny, idealny związek dwóch dusz i facet ma się domyślić o co tak naprawdę chodzi. Niestety nie ma na świecie dwóch idealnie do siebie pasujących osób. Uznając koncepcję równoległych linii czasowych na każdej z nich moglibyśmy tworzyć tak samo dobry związek z różnymi osobami. Wszystko zależy od okoliczności i osób jakie spotkamy na swej drodze, koncepcja dwóch idealnie pasujących do siebie połówek to bujda na resorach, oczywiście są osoby, które pasują do siebie mniej lub bardziej ale nikt nie jest ze sobą zgrany 10/10. Zatem wszystko sprowadza się do problemu wzbudzania pozytywnych emocji w partnerce pytanie tylko jak to wykonać w sytuacji, gdy postawa kobiet jest roszczeniowa, chęć do inwestycji w związek niewielka, pożądanie emocji ogromne a sama stabilność emocjonalna wątpliwa zważywszy na cykl menstruacyjny i związany z nim poziom hormonów. Dochodzi tu także to, że w każdym związku prędzej czy później te emocje może nie całkowicie wygasną ale opadną, czy naprawdę istnieją pary, które widząc siebie po 10 latach razem doznają tak samo intensywnych emocji jak na początku znajomości? Z reguły te motyle w brzuchu pozdychają prędzej czy później. I tu morały są dwa:
– pozytywny: do nas mężczyzn należy rozwijanie w sobie , męskich, atrakcyjnych cech, które będą pozytywnie oddziaływać na emocje partnerki i znalezienie odpowiedniej kobiety, która nie zrazi się chwilowymi spadkami braku emocji i nie wpadnie od razu w pułapkę namiętności bo nowa znajomość wydała się bardziej ekscytująca,
– negatywny: monogamia to twór kulturowy bardzo znikomy w naturze i sprzeczny z ludzką naturą i pierwotnymi instynktami, wszystkim rządzą emocje i nowa osoba zawsze wzbudzi większe emocje niż stary partner.
Drugi morał wydaje się mieć niestety duże odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zarówno mężczyźni jak i kobiety ulegają emocjom, różnica jest taka, że facet nawet jeśli np. zdradzi, to nie znaczy od razu, że będzie chciał zostawić żonę (nie żebym usprawiedliwiał to jako coś dobrego, nakreślam różnicę). Kobieta jak wyczuje, że ktoś daje jej większe emocje odejdzie do drugiej osoby. Dwa pokolenia a nawet jedno wstecz statystycznie każdy człowiek w ciągu swojego życia poznawał dużo mniej osób niż w czasach dzisiejszych zatem mamy obecnie dużo większy wybór wśród potencjalnych partnerów a zatem i więcej pokus w przypadku spadku emocji. Wobec łatwości z jaką kobiety są skłonne zmieniać partnerów – co potwierdzasz w tekście:
„Co zabawne to kobiety w zdecydowanej większości kończą związki i składają pozwy rozwodowe”.
faceci, których relacje z kobietami się nie układają przyjmują dwie postawy:
– twierdzą, że pier**lą to wszystko i nie mają siły już męczyć się z ciągłymi, niekończącymi się wymaganiami jakie stawiają im kolejne partnerki i zajmują się swoim życiem i swoimi pasjami (postawa potwierdzona w komentarzach),
– przyjmują chłodną postawę oziębłego „samca alfa”, który traktuje kobietę jak psa, skarci potem pogłaska, świadomie i z premedytacją żerując na głodzie emocjonalnym kobiety bo jednak wiele przypadków pokazuje, że często wobec takiej postawy efekty są znacznie lepsze, niż w przypadku „pozytywnego” budowania związku.
Wg tezy jaką postawiliśmy podstawą do przetrwania związku jest „chemia” odczuwalna przez oboje partnerów. Tu pojawia się pytanie finalne. Czy to nie jest tak, że zawsze większe emocje wzbudzi tajemniczy alfa, który pojawił się niedawno, nie wiadomo skąd od człowieka, którego zna się od lat i pomimo jego zalet atrakcyjnej postawy te emocje nie są już tak silne jak na początku? Albo na czym polega złoty środek atrakcyjności, który sprawi, że emocje będą żywe przez cały okres trwania związku. Skoro kobiety olewane często reagują bardzo pozytywnie na taką postawę to gdzie w tym wszystkim miejsce na lustrzane odbicie pozytywnych zachowań ze strony faceta: empatii, wsparcia. Gdzie w ogóle jest granica pozytywnych zachowań ze strony faceta aby nie tracić na wartości.
Granicę niestety musisz sam zrozumieć. Nie możesz być uległy i przechylać się w tę stronę. A nawet jeśli jesteś uległy w jakichś zachowaniach to musisz być pewny siebie w tym i być zadowolony z tej cechy. Co do emocji, ludzie, którzy mają więź ze sobą i ją podtrzymują, a także kreują nowe emocje, są zaskakujący, spontaniczni, pomysłowi, kreatywni itd. mają dużo większe szanse na utrzymanie chemii. Zależy też od genetyki, bo jedni ludzie nudzą się szybko i potrzebują adrenaliny, drudzy zwiększają zaangażowanie z czasem.
> Zestawiając to z ogólnie przyjętą definicją samca alfa wydaje się na pierwszy rzut oka, że mało jest tam miejsca na empatię, szczerość i wspieranie partnera.
W tym sęk, że nie można być tym samym samcem alfa w związku, jakim się jest na wolności. Każdy alfa, który wchodzi w związek już nabiera cech beta. Kwestią jest aby za mocno nie poszedł w tę stronę. Polecam poczytanie więcej moich tekstów o samcach alfa i beta, a szczególnie ich pozytywnych wersjach.
Zatem wszystko sprowadza się do problemu wzbudzania pozytywnych emocji w partnerce pytanie tylko jak to wykonać w sytuacji, gdy postawa kobiet jest roszczeniowa
Jeśli spotkasz roszczeniową kobietę, która niczego nie chce inwestować to ją zostaw. Zawsze w takiej relacji będziesz podnóżkiem. Co innego gdy kobieta widzi w Tobie wartość to będzie inwestować. Co innego gdy boi się inwestować, ale chciałaby. Jest trochę zmiennych.
No to widzę ze mamy podobne zdanie w tym względzie. Niestety wielu dzisiejszych facetów ma taką napinkę aby być w związku, co de facto stawia ich od razu na przegranej pozycji. Moim zdaniem lepiej skupić się na własnej drodze życiowej. Nie zamykać się na kobiety wręcz przeciwnie otwierać się, ale tez nauczyć się selekcjonować A jak już wejdzie się w relacje z kobietą to mieć świadomość dlaczego ona ze mną jest (nie oszukiwać samego siebie bo to jest właśnie niemęskie). Tak jak napisał Quasimodo seks jest dzisiaj tani można go sobie kupić, albo najlepiej przy pewnym wysiłku zdobyć Niektórzy moi znajomi pytają ale jak będę taki wybredny to mogę nie spotkać tej jedynej dobrej kobiety bo tych jest mniejszość dzisiaj? To wtedy z przekorą odpowiadam no to nie spotkasz i świat się od tego chyba nie zawali.
Niektórzy moi znajomi pytają ale jak będę taki wybredny to mogę nie spotkać tej jedynej dobrej kobiety bo tych jest mniejszość dzisiaj? To wtedy z przekorą odpowiadam no to nie spotkasz i świat się od tego chyba nie zawali.
Otóż to.
Uważam że trochę zdrowego egoizmu nie zaszkodzi, choć tez nie jestem przeciwnikiem związków. Bywałem w wieloletnich. Można powiedzieć ze raz było lepiej raz gorzej. Moim zdaniem to nie seks jest głównym problemem lecz relacje w takim związku. Czasami seksu miałem w nadmiarze ale co mi z tego jak inne sprawy były do dupy. Według mnie nie zmienia to faktu ze trzeba próbować. Obrażanie się na rzeczywistość jest pozbawione sensu.
Nie jestem przeciwnikiem związków. Jestem zwolennikiem, ale tylko gdy na swojej drodze spotyka się dobrą i szczerą osobę. Fałszywość nigdy nie plusuje. Lepsza najgorsza prawda niż najlepsze kłamstwo. Z kolei jestem przeciwnikiem związków na siłę. Kupowanie miłości czy błaganie o nią jest żałosne.
Dokładnie. Seks jest istotny, ale nie najważniejszy. Są inne czynniki dużo istotniejsze z perspektywy utrzymania związku.
Ja się tak pytam wszystkich bo całe forum jest poświęcone związkom, po co wam te związki skoro wszyskie masmedia i same kobiety nie chcą zwiazków, chyba ze jesteś alfa. To taki znak nowych czasów i nic z tym nie zrobicie. Na co wam to wszystko, czy nie lepiej życ dla siebie i być prawdziwym egoistą zwiedzać świat, mieć swoje pasje czy zainteresowania. Na jakiego h… potrzebna wam kobieta? Seks? kosztuje raptem 150 a jak ktoś ma czas to za darmo bedzie miał. chyba ze kogoś bardzo boli że te ładne nie lecą na niego, tyle ze jak zgasisz lampkę to ta mniej ładna będzie lepsza w tym co trzeba a jak pragniesz mieć dzieci no cóż wóz albo przewóz chyba że masz furę pieniedzy wtedy robisz w życiu wszystko. W dzisiejszych czasach związek nie ma racji bytu bo jest niszczony przez system który z singla ma więcej sałaty, Rozwody, coraz większa prostytucja a szczególnie sponsoring, ukryta prostytucja egoizm kobiet by brać a nic nie dać od siebie, niszczy faceta od środka jak rak. Mi kobieta prócz seksu do niczego nie jest potrzebna. Kobeta to wieczny problem, duży problem. Jak mam mieć problem to chce na nim zarobić, na kobiecym problemie nie zarobisz stracisz jedynie czas i pieniącze a czas + pieniądz to strata podwójna.
Po co? Między innymi po to, by nie być MGTOW, który jest opuszczeniem systemu i niczego nie naprawia. Poza tym dobra kobieta, to nie problem, zaświadczam. Tyle, że musi być dobra, a nie toksyczna 🙂 są takie, znam, więc polecam.
Zrobisz artykuł o samorefleksji wśród ludzi? Dużo ludzi widzi tylko robotę, kasę i dupczenie. Nic poza tym.
Artykuł o nowych trendach płynących z góry. Na przykład o modzie na podróżowanie. Wielu kobietom na tym punkcie odwaliło. Na zdrowy rozsądek jest to programowanie zombi,
Pisz na maila, by rozwinąć, bo musimy mieć konspekt.
Owszem nie jestem za tym aby zupełnie opuszczać system, ale jest też wiele racji w tym co napisał Quasimodo. Te dobre kobiety owszem są ale jest to niestety dzisiaj głęboka mniejszość. Szansa na znalezienie takiej jest w związku z tym znacząco ograniczona, choć oczywiście jest. Naprawdę ciężko dzisiaj jest spotkać kobietę której psychika choć częściowo nie byłaby „skrzywiona” feminizmem. Ten system istnieje od lat więc swoje żniwo musiał zebrać i wciąż zbiera. A nawet jak taka kobieta chciałaby być dziś ze tak powiem „tradycyjnie kobieca” to wymaga to od niej niezwykłej odwagi pewności siebie świadomości. A powiedzmy sobie wprost kobiety raczej chcą dostosowywać się do otoczenia, postępować zgodnie z modą naśladować, a nie iść pod prąd. Jasne jeśli kobieta chce zmienić swoje dotychczasowe życie, dostrzega błędy jakie popełniała po prostu przejrzeć na oczy np zaczynając od czytania twoich tekstów to oczywiście jest szansa że dołączy do tych „dobrych kobiet” których faceci pragną. Ale to tak jak z uzależnieniem od alkoholu narkotyków itp najpierw trzeba mieć świadomość ze jest się uzależniony i dopiero później wypracować wolę do wyjścia z tego. a to wymaga siły zmierzenia się ze sobą. podczas gdy kobiety są raczej wygodne i wolą nie dostrzegać swych błędów bo tak jest po prostu łatwiej. Spójrzcie chociażby na niektóre kobiety na portalach randkowych te np. kolo 40, które już były w wielu związkach nieudanych bo nadal są same. One nadal często marzą o tym księciu z bajki, powielają dokładnie te same błędy które doprowadziły do rozpadu ich poprzednich związków. Wierzą często ze robiąc to samo co zapewniło im porażkę następnym razem osiągną sukces. Nie jest to tylko wina tych kobiet choć na pewno też , ale głównie systemu neomarsistowskiego który niszczy przecież w pierwszej kolejności te kobiety (choć nie chcą tego zobaczyć), a dopiero później facetów.
Największy problem to znaleźć Kobietę która nie będzie cie okłamywać. Dla nich jako że jesteśmy określani w Kobiecych gronach mianem idiotów którymi łatwo manipulować okłamywanie nas jest jak najbardziej na miejscu. Moje wymagania:
– Szczera,
– Godna zaufania
– Wierna
Powodzenia w poszukiwaniach to już są KOSMICZNE wymagania w ich mniemaniu 😛
Jasne te wymagania są często nie do przejścia. No cóż ale taka jest dzisiejsza rzeczywistość Po prostu feminizm strasznie napompował ego dzisiejszym kobietom wmawiając im mnóstwo nieprawd. A ponieważ kobiety to płeć znacznie bardziej podatna na manipulacje no to jest co jest. Tak jak mówiłem dziś nawet kobiety 30 czy 40 letnie nie potrafią wyjść z tej iluzji choć obiektywnie ich wartość znacznie przecież spada. Początkowo ratują się toną makeupu no ale i to ma swoje granice. Myślę ze rynek psują również tzw. pantofle, którzy nie maja żadnych wymagań wobec kobiet poza urodą. a W takiej sytuacji jak pojawi się facet który ma chociazby takie minimalne wymagania jak napisałeś no to jego szanse spadają, bo taka kobieta ma mnóstwo takich ktorzy niczego od niej nie wymagają poza tym żeby była. A jeśli można coś dostać za darmo i to jeszcze powybrzydzać to po co się starać. Proste.
„Myślę ze rynek psują również tzw. pantofle, którzy nie maja żadnych wymagań wobec kobiet poza urodą.”
Ja myślę, że często nawet uroda nie jest wymagana. Zarówno piękna, jak i gorzej wyglądająca (ale może już nie skrajnie źle, nie z ewidentnymi deformacjami) oferuje „female validation”, który dla pantofli ma ogromną wartość.
Pantofle to mało powiedziane, zazwyczaj już w związku taki jegomość jest. To są desperaci, kamikadze i samobójcy z pasem szariata którzy snią o 7 dziewicach. Byłem swiadkiem w pubie jak jeden synek polak ukrainke zagadywał ona siedziała i gapiła się w smartfona a on kucał i cos jej bzdetał pól godziny. Ci ludzie nie mają szacunku do samego siebie mało tego w islamie takiego cymbała to by ścieli za psucie wizerunku lub ośmieszanie mężczyzn i całej symboliki wartości męskiej. DNO I DWA METRY MUŁU.
Podobną sytuację o której napisałeś też widziałem i o dziwo to był mój kumpel który przed laty uchodził za macho. jestem daleki od islamu ale coś w tym jest co napisałeś
Pełna zgoda. No i co się dziwić ze później te nawet poniżej przeciętnej mają takie mniemanie o sobie i unoszą się kilka metrów nad ziemią. Po co taka miałaby wybiera normalnego faceta który ma jakieś wymagania i szanuje siebie jak ma ma mnóstwo skaczących wokół niej piesków z wywieszonymi językami. Wybiera po prostu to co przyjemniejsze. To rujnuje całkowicie psychikę takiej kobiety i nie pozwala jej realnie spojrzeć na rzeczywistość. A jak taki facet nie ma jednak mocnego kręgosłupa i ulegnie to dołączy do tych skamlących o uwagę kobiecą. i tak koło się nakręca. Produkcja takich „lokajów trwa” A wszystko zaczyna się od wychowania prowadzonego przez zaburzone matki, nauczycielki itd. Tak działa ten system
JA NIE OPUŚCIŁEM SYSTEMU TYLKO WYCOFAŁEM SIĘ ZE ZWIĄZKÓW Z KOBIETAMI, NIE WIDZĘ DLA SIEBIE KORZYŚCI A PRZECIEŻ KOBIETY JAK NIE WIDZĄ KORZYŚCI TEŻ W ZWIĄZKI NIE WCHODZĄ.CZYLI ROBIE TO SAMO CO ONE. JA UPRAWIAM SEKS MOŻE NIE CODZIENNIE ALE NIE NARZEKAM, MAM SWOJĄ PAKE ZNAJOMYCH, MOTOCYKL, SAMOCHÓD I MAŁY BIZNESIK. CZYLI ZWYKŁY OBYWATEL. ALE ZNAM PARU FACETÓW CO OPUŚCILI TEN SYSTEM PRACA DOM I TYLE A O KOBIETACH CZY SEKSIE TO ONI JUŻ DAWNO ZAPOMNIELI. ZNAM JEDNEGO DOBIEGA 40TKI A PRAWICZEK I TO SAMO DOM PRACA I INTERNET. TO JEST OPUSZCZENIE SYSTEMU.
DOPISKA === CO DO NAPRAWIANIA ŚWIATA TO FAJNIE ZE PODJĄŁEŚ WYZWANIE ALE RODSHAILDOWIE,ROKEFELOROWIE,WARTBURGI I RESZTA CAŁY CZAS PRUBÓJA NAPRAWIAĆ TEN SWIAT I CO WYMYŚLĄ TO SPIEPRZĄ TAK WIĘC WĄTPIE BYŚ GO NAPRAWIŁ. ALE CIESZE SIE ŻE JEST TO FORUM BO CZĘŚĆ MŁODYCH LUDZI A I TYCH STARSZYCH UŚWIADOMISZ O CO CHODZI W TEJ GRZE, PRZYNAJMNIEJ SPRAWISZ ŻE WIELU BĘDZIE ZNAŁO PRAWDZIWE ZASADY GRY.
Systemu nie naprawisz, musiałbyś mieć środki 10x i znajomości 10x bardziej od samego Sorosa, przykro mi i jeszcze zdolności „boskie” do manipulowania naturą. To dzięki MGTOW (nazwanym czy nienazwanym) upowszechniła się głębsza wiedza i refleksja na tematy „damsko-męskie”, bo dotychczas tematy był dominowany przez kobiety i ich „propagandę” zgodną z ich interesami biologicznymi, a chłop tylko „pracował” na rodzinę, bo taka jego rola. Człowiek może dzięki temu szczerze zrozumieć czy jest alfa czy beta, czy ma sens lokować kapitał w tak niebezpiecznym prawnie i życiowo dzisiaj interesie zwanym „związek”. Mgtow naprawia samych mężczyzn i kobiety także, chłop świadomy, wykształcony, ogarnięty i dzięki temu silny wzbudza podniecenie u kobiet, które podświadomie szukają prowadzenia. Każdy mężczyzna powinien przejść mocny etap „mgtow” i potem dopiero brać się za kobiety albo wcale, zgodnie ze swoim rachunkiem sumienia i portfela. Mgtow to zdrowy rozsądek, dlatego zwalczany przez lewicowy faszyzm równości.
Naprawa systemu zaczyna się od zrozumienia czym on jest (TRP), czyli powolnego uświadamiania, a potem konkretnymi działaniami, m.in zmianą wzorców. Wycofanie (MGTOW, które bazuje na TRP, ale nie korzysta z niego w pełni) dla mnie nim nie jest. Wycofaniem niczego się nie naprawi (no może pośrednio, ale mierny wpływ samego siebie na to jest). Wasza sprawa… ja tylko przekazuje to co wiem.
Pamiętaj też że ja nie jestem sam, jest nas wielu, tylko trzeba skupić tych ludzi, ja jedynie przekazuję wiedzę i tworzę, inni są uczestnikami. Nie od razu Rzymu zbudowano. Czasem wystarczy jedna informacja i efektem kuli śnieżnej dotrze, doprowadzając do czegoś.
Mgtow naprawia samych mężczyzn i kobiety także, chłop świadomy, wykształcony, ogarnięty i dzięki temu silny wzbudza podniecenie u kobiet, które podświadomie szukają prowadzenia.
Tak naprawia, że i tak się ten człowiek wycofuje i mówi, że musi mieć spokój. To TRP uczy co ma być, w jaki sposób, ale z CHĘCIAMI jednak budowania relacji z kobietami. Rozumieć, zmieniać, poprawiać, być ostrzeżonym.
Świadomych i praktycznych TRP jest tak mało, że to śmieszne myśleć nawet o jakiejś kuli śnieżnej. Prywatnie trp działa, owszem bo to natura i instynkt , ale publicznie – kobieta została tak zweaponizowana przez „zarządzających”, że system socjalny cały na tym bazuje. Ilu trp jest już w usa, na zachodzie? Od groma i co maja czy będą mieć wpływ na ustawodawstwo? Nie. A co dopiero w Polsce, gdzie ideałem jest dążenie do tego chorego stanu femiprawnego. Prędzej służby UE zrobią nam inwazję niż pozwolą na samodzielną politykę, tak samo jak media obcego kapitału. Mamy prawo rodzinne teoretycznie równościowe, a praktycznie „postępowe”, czyli w każdej chwili możesz być wycyckany przez kobietę i zabrane dziecko. Praktyczne sfrustrowane i postępowe Panie w sądach fanatycznie starają się by to mężczyzna był z góry traktowany jako ten zły w sprawach rodzinnych. To pomieszanie nadzdolności, inklinacji naturalnych kobiet do manipulacji (której większość polskich januszy nie rozumie..) z systemem prawnym to katastrofa. I co? I tak chcą jeszcze więcej praw, narzędzi by upadlać byłych mężów nawet kosztem dzieci. Więcej, więcej więcej = to właśnie istota hipergamii, która wspierana przez system celowo, demolizuje relacje damsko męskie i zabiera równowagę, co chętnie kobiety wykorzystują i będą dalej , za namową mediów i koleżaneczek z pracy czy sąsiedztwa.
Strasznie pesymistycznie na to patrzysz. Gdybym ja taki był, to rzuciłbym to w cholerę, a jednak uważam, że ma to rację bytu i jest to potrzebne.
Edukacja i programowanie na właściwe wzorce to zawsze potrzebna rzecz. Nie to jednak przełożenia na nasze faktyczne możliwości wobec chłamu jaki nas zewsząd przytłacza. Kobiety chcą zawsze więcej, a tę hipergamiczną chciwość używa się do gier polityczno-społecznych, aby uwalać naszą cywilizację. Wojny prowadzi się najpierw ideologicznie, militaryzm to tylko końcowa faza.
No proste, po co sobie życie komplikować.
Kolejny bardzo dobry tekst A jeśli chodzi o tę chemię to moim zdaniem nie da się jej na siłę zbudować. Tzn żebym był dobrze zrozumiany można wywołując odpowiednie emocje u kobiety ale to będzie i tak na krótka metę. Oczywiście jeśli facet potrafi wywoływać te emocje i jest to zgodne z jego osobowością, a nie jest wynikiem jedynie pewnej gry której się nauczył to ok, choć i w tym przypadku powinien pamiętać ze kobiecie te emocje tez mogą się „przejeść” i będzie poszukiwać innych emocji. Natomiast jeśli jest to tylko wyuczona gra ze strony faceta to jeśli chodzi o seks lub przelotny związek może mu się udać, ale też przecież nie z każdą kobietą. natomiast w dłuższej perspektywie natury nie da się oszukać. Zgadzam się z Alanem że „…. jak nie ma chemii na początku to już później raczej się jej nie zbuduje, czegoś istotnego brakuje i będzie brakować” oraz „Emocje są łatwo zastępowalne jeśli następne są „ intensywniejsze” od poprzednich”
Co to według mnie oznacza. Po prostu są pewne rzeczy na które w życiu mamy wpływ i takie które od nas nie zależą W przypadku tej chemii to właśnie ta druga opcja, jeśli myślimy w perspektywie długoterminowej. Trzeba się z tym pogodzić i tyle. Nie należy też w żadnej mierze winić za to kogokolwiek Taka jest rzeczywistość i natura kobiet (zresztą bardzo dobrze opisana tutaj na blogu) Czy należy być więc bierny? Nie w żadnej mierze Trzeba próbować, ale też trzeba zdawać sobie sprawę że „właśnie najlepszym wyznacznikiem przyszłej jakości związku jest chemia odczuwana przez kobietę i jej podążanie za mężczyzną, nie na odwrót.” (to stwierdzenie to strzał w 10)
Poza tym nawet jak zbuduje się stały związek w którym będzie facet dbał o podtrzymywanie tej chemii, to jeśli pojawi się inny który zaoferuje jeszcze większe emocje, to kobieta pójdzie za tym drugim, a nawet jeśli zostanie to już nie będzie miłość z jej strony. Dawniej rozwiązaniem był patriarchat, ale dzisiaj po nim pozostały może jakieś jedynie szczątki. Oczywiście jak w każdym systemie zdarzały się nadużycia ale generalnie się to sprawdzało. Po prostu normalny facet nawet jak jest zakochany musi być zawsze przygotowany na odejście kobiety. Wiem nie jest to łatwe, ale taka jest rzeczywistość. Szczególnie trudno jest to zaakceptować tzw. pantoflom, którzy w kobiecie widzą sens swojego życia. Ale dojrzały emocjonalnie facet musi twardo stąpać po ziemi a nie w nieskończoność poprawiać sobie samopoczucie samemu się oszukując poprzez idealizacje kobiet.
Z niecierpliwoscią czekam na druga część. i pozdrawiam autora bloga Robisz naprawdę dobrą robotę.
I o to właśnie mi chodzi, nie da się wywołać chemii u kobiety, której się nie podobamy. Ona może się na różne rzeczy zgodzić, bo będzie z tego miała jakieś korzyści itp. Bo jeśli możesz j jednej wywołać, to dlaczego nie u wszystkich? Ale tak jak powiedziałem, czekam. Nie krytykuję całkowicie autora, bo z wieloma tekstami na tym blogu się zgadzam I doceniam pracę.
Panowie, nie ma oczywiście prostych przepisów i przepisów jednoznacznych, że ktoś napisze, że zróbcie A, a na pewno wywołacie chemię. W ludzkich sprawach da się jedynie zwiększać szanse, lub zmniejszać. Nie można też podchodzić tak do tego, że kobieta mówi, że się jej nie podobasz, to oznacza, że nigdy nie miałbyś szansy się podobać, bo to ukróca chęć rozwoju.
Ogólnie to do ludzi trzeba podchodzić indywidualnie. Oczywiście takie aspekty jak atrakcyjność fizyczna (wzrost, muskulatura, kształt szczęki, gęste włosy itp.) wpływają na to czy uda się wyzwolić tę chemię czy nie. Rzekłbym nawet, że powodują pierwszy wyrzut chemii związane z zaciekawieniem. Reszta zależy od innych czynników. Często indywidualnych.
Zgadzam się ze nie ma prostych przepisów jak wywołać chemie To jest jasne. Natomiast mam nieco sceptyczne podejście do tego ze jeśli kobiecie nie spodoba się facet już na początku to później można to jakoś zmienić w sposób trwały. Tak jak napisał TOT ten wygląd to taki pierwszy wyrzut chemii, ale oczywiście później muszą wchodzić inne też czynniki. Natomiast brak tego „pierwszego wyrzutu” najczęściej jednak zamknie drogę oczywiście jeśli mówimy o miłości ze strony kobiety. Czy to jednak ma demotywować do rozwoju? Absolutnie nie. Rozwój to podstawa niezależnie od wszystkiego i tu naprawdę podziwiam za styl w jaki do niego zachęcasz. To ze facet nie spodobał się jednej kobiecie nie oznacza przecież że nie może spodobać się innej. To kwestia indywidualna. Tak jak wspomniałeś o tej kobiecie która napisała że 20% jej się podoba 30% że nie a 50% ani na tak ani na nie. Jeśli chodzi o te 50% tu oczywiście wydaje się pole otwarte, choć ja osobiście odradzałbym angażowanie się w sensie miłosnym co nie oznacza ze nie może powstać stały związek. Taka kobieta może, rzeczywiście zainteresować się innymi niż wygląd cechami faceta a sam wygląd uznać za akceptowalny ale zawsze to będzie na takiej o to zasadzie że no skoro nie ma obecnie innego to ostatecznie może być ten, nie jest zły pod wieloma względami nawet mnie kręci, choć tak naprawdę wolałabym jednak innego.
Nie zmienia to jednak faktu , ze faceci powinni rozwijać w sobie wiele cech męskich które podobają się kobietom co na pewno zwiększać będzie szanse. Dlatego ta druga część twojego tekstu będzie na pewno przydatna dla wielu.
Jak to czytam to cały czas w myślach przytakuję. Ale bym chciał żeby ta strona dotarła do mass mediów.
Dociera, często z negatywnym PR 😉 Już feminazi o to dbają. Ewentualnie mniej inteligentne „dziennikarki”, co to kontekst zdań wyciągają.
Dobre i to
Warto by tylko wyklarować, że jak się mężczyzna fizycznie nie spodoba kobiecie od razu, to zawsze wyjdzie z tej chemii kwas.
To jest właśnie negocjowanie pożądania, o którym napisałem w jednym z akapitów, aczkolwiek są wyjątki od reguły. Kobieta po czasie może się po prostu przyzwyczaić do Twojego wyglądu, więc nawet jeśli się nie podobasz na początku, to potem będzie go tolerować. No i potem całość chemii musi opierać się na konkretnych działaniach. Takich związków w końcu jest sporo, bo tylko 20% mężczyzn ma chemię od początku i kobiety się w nich zakochują pierwsze, nawet bez rozmowy z nimi. Tutaj też jedna z kobiet napisała w komentarzu, że ok 30% mężczyzn w ogóle się jej nie podoba, ok 20% mocno się podoba, a 50% jest taka ani na nie, ani na tak. Nie warto się tym przejmować, a i robić co można, by fizycznie być w swoim możliwie maksymalnym potencjale genetycznym, a jak jeszcze się umie wpływać chemicznie na umysł kobiety to problemu wielkiego nie ma.
Nie mogę się do końca zgodzić. Bo jakiej negocjacji na tobie może użyć gruba Berta, żebyś zaakceptował jej wygląd i szczerze się w niej zakochał? Jeśli istnieją takie sposoby to zaczynam się bać. Takich związków jest sporo I jest też sporo rozstań, bo dziewczyny jednak nie chcą być same, więc z kimś tam sobie jakiś czas tkwią. Tylko 20% mężczyzn? Może, ale jak patrzę wokół siebie to tylko właśnie ok. 20% dba o to, żeby wyglądać jak mężczyzna. Wpływać na emocje trzeba – ale musisz się jej spodobać. Reszta to związki z kalkulacją zysków. Więc rękawy w górę Panowie, ubieramy się jak mężczyźni, zadbamy o włosy, zęby, paznokcie itp., chodzimy na siłownię i zagadujemy. Nie każdy wygląda jak Brad Pitt, więc spotkanie odpowiedniej kobiety może zająć trochę czasu. Z drugiej strony ciekawe ile dziewczyn by się nam spodobało z powiedzmy 100 sztuk, tylko bez żadnego makijażu?
O wiele wiele mniej. To samo ile by Nam sie naprawdę podobało nago gdyby nie bielizna która pokazuje np. biust w zawsze korzystnym świetle, a jak spuścić to wszystko z łańcucha to wiadomo co niekiedy wychodzi.
Bo jakiej negocjacji na tobie może użyć gruba Berta, żebyś zaakceptował jej wygląd i szczerze się w niej zakochał?
Kobiety różnią się od mężczyzn, a ich seksualność, tak jak i mężczyzn tzw. „romantycznych” (operowanie prawą półkulą mózgu) jest umysłowa, skomplikowana. U większości fizyczna. Stąd kobiety mogą negocjować ze swoją naturą o wiele bardziej, niż my spoglądając na emocje jakie w nich wyzwalasz, a nam z kolei podoba się więcej kobiet, niż im mężczyzn, więc nie musimy aż tak drastycznie obniżać poprzeczki do „grubej berty”.
Jeśli chcesz prawdziwej, typowo genetycznej miłości kobiety, to musisz być w jej hipergamicznym topie atrakcyjności. Wtedy będzie Ci wiele wybaczane, ale to naprawdę sporo zajmuje, by znaleźć kobietę, której jesteś top i to bez pracy nad sobą. Dosyć bezsensowna sprawa, bo zajmuje dużo więcej czasu, sprawdzania itd. Dlatego optymalniej jest patrzeć na to w ten sposób, by umieć wyzwalać konkretne emocje, chemię i zakładać, że się jest w jej topie. Grunt do dobre nastawienie, bo bez niego, z typową płaczliwą postawą że „na nią nie zasługuje” tylko dlatego, że jest ładna to kaplica. A wielu jednak tak robi i zapomina, że ważniejsze jest to co w środku kobiety, a nie na zewnątrz. Ona przez nierozwijanie osobowości będzie i tak przyciągała durniów, cwaniaków, patologię, która jest pewna siebie, więc tak naprawdę to nie jest konkurencja dla fajnego faceta.
Tylko 20% mężczyzn?
Wszelkie badania, które posiadamy, głównie z portali randkowych pokazują, że kobiety patrząc na same zdjęcia wybierają maksymalnie 20% mężczyzn, a jeszcze z mniejszą ilością się spotykają, a jeszcze z mniejszą uprawiają seks, także selekcja jest dosyć poważna.
Może, ale jak patrzę wokół siebie to tylko właśnie ok. 20% dba o to, żeby wyglądać jak mężczyzna.
Ile kobiet, tyle gustów, bo niekoniecznie każdej podoba się to co masz na myśli. Ale tak, potencjał fizyczny należy wymaksować.
Nie każdy wygląda jak Brad Pitt, więc spotkanie odpowiedniej kobiety może zająć trochę czasu.
Przede wszystkim kobiety należy selekcjonować po charakterze, umiejętnie wyłapywać zaburzenia osobowości, podejście do mężczyzn itd (o tym piszę w artykułach). Wygląd to mniejsza sprawa, chyba, że patrzymy tylko na relacje seksualną, ale i tak zaburzone kobiety mogą sprawiać nieziemskie problemy nawet w takich relacjach, więc dont stick your dick in crazy.
Z drugiej strony ciekawe ile dziewczyn by się nam spodobało z powiedzmy 100 sztuk, tylko bez żadnego makijażu?
Na portalach randkowych mężczyźni średnio piszą do ok. 60% kobiet, więc można założyć, że większość się podoba seksualnie, a to bliska droga do tworzenia czegoś więcej.
Jak najbardziej kobiety należy selekcjonować po charakterze I być w tej selekcji, że się tak wyrażę bezlitosnym, zero sentymentów. Wszyscy wiemy jak wyglądają zdjęcia kobiet na portalach randkowych. Między jej prawdziwym wyglądem, a zdjęciem jest taka różnica jak między cebulą, a jabłkiem.
Nie chcę przekręcić twoich słów, ale odnoszę wrażenie, że piszesz – kobietom podoba się 20% mężczyzn, ale jak umiesz wpływać na kobietę i znasz jakieś techniki to nawet jak się jej nie podobasz to się do Ciebie przekona I będzie cię pragnąć. Czy o to chodzi? Zrób wtedy proszę o tym tekst, niezwłocznie wypróbuję, bo nie jestem całkiem na nie.
Nie chcę przekręcić twoich słów, ale odnoszę wrażenie, że piszesz – kobietom podoba się 20% mężczyzn, ale jak umiesz wpływać na kobietę i znasz jakieś techniki to nawet jak się jej nie podobasz to się do Ciebie przekona I będzie cię pragnąć.
Zacznijmy od tego, że nawet jak kobieta mówi „nie podobasz mi się”, to może mieć na myśli „jesteś przeciętny”, czyli tak jak tu jedna z kobiet napisała, że około 50% mężczyzn w tej grupie się znajduje. Nic na siłę, ale oczywiście da się swoje szanse zwiększać. To już pisałem nie raz w różnych tematach co konkretnie działa na kobiety, ale w drugiej części myślę zamieszczę takie ogólne cechy do rozwijania. Sposoby rozmowy też są ważne, ale póki co zostawiam to na później i będę pokazywał konkretnie swoje rozmowy tekst po tekście jaki ma wpływ i co wywołuje. Tyle, że u mnie to wynika z osobowości, więc nie ma problemu, inny będzie musiał fake it till make it, albo rozwinąć to co ma powiedzmy na niższym poziomie.
No to czekam i pozdrawiam
Ja bym tam nie miał nic przeciwko fajnej grubej bercie :’) Poza tym ciało o wiele łatwiej zmienić niż betonowe myślenie.
Też prawda. Jak ktoś ma mózg oporny i pełno mechanizmów obronnych, to nie ma szans na żadną zmianę.
To życzeniowe myślenie. Jeśli nie podobają Ci się z reguły kobiety o większych gabarytach, to choćby była najmilszą, najbardziej opiekuńczą, inteligentną kobietą to byś jej nie wybrał. To jest własnie ta różnica między kobietami, a mężczyznami, ze fizyczność gra pierwsze skrzypce właśnie u Was, nie u nas. Często się zdarza, ze kobiety wybiorą, bo: poczucie humor, pieniądze, dobre poruszanie się w kontaktach międzyludzkich, ambicja, inteligencja etc. Tym facet jest w stanie dość sporo (choć nie wszystkie) braków nadrobić w odniesieniu do wyglądu i kobieta faktycznie jest w stanie odczuwać pożądanie do mężczyzny, który obiektywnie jest mniej urodziwy niż ona sama. Natomiast w drugą stronę to byłoby moim zdaniem słabo realne, bo mężczyźni najpierw oceniają wzrokowo i też na takim właśnie poziomie odbierają pożądanie, chemię, to jest niezastepowalne.
1. Znasz wszystkich mężczyzn, że wiesz jak wybierają? Bo widać znasz mówiąc, że absolutnie wygląd jest najważniejszy. Ciekawe to jest, bo mnie nie znasz i nie wiesz jak ja wybieram. A nuż inaczej, niż sądzisz?
2. Każda kobieta wg Ciebie wybiera „różnie”, czyli nie skupiając się na wyglądzie? Nie ma kobiet, które np lubią szybkie numerki i idą z fajnie wyglądającymi i tylko tyle? Ja nie byłbym taki pewien.
3. Każda kobieta nie wybiera tylko po wyglądzie? Portale randkowe mówią co innego, kobiety są DUŻO BARDZIEJ WYBREDNE NIŻ MĘŻCZYŹNI. Patrzycie na najmniejsze szczegóły, dopisujecie cechy charakteru i różne historie do wyglądu, niżeli zamykacie oczy. Tam doskonale widać jak działa hipergamia. Wybierani są top 20% atrakcyjni mężczyźni i to o nich walczy 80% kobiet. Reszta mężczyzn jest niewidoczna, spławiana, kobiety niechętnie rozmawiają z nimi.
4. Czy mężczyzna może wybrać kobietę po pieniądzach? Może nie może, dlatego nie wybiera? Bo może biedak nie jest zazwyczaj kochany przez bogatą, co?
5. A może bycie słodką i fajne poczucie humoru też u wielu mężczyzn powoduje, że kobieta dostaje punktów do atrakcyjności? Skąd wiesz, jak nie wiesz?
6. uważasz, że mężczyzna nie wybierze np pasujący wygląd + poczucie humoru i NIBY kobiety tak samo nie robią?
To, że istnieją wyrachowane, zakłamane kobiety, które polecą na pieniądze, albo na inne korzyści, nie oznacza, że
a) warto temu klaskać
b) mężczyzna nie może tego samego zrobić, bo po prostu kobiety nie wychodzą do związków z pozycji oferty
Zapewne wielu mężczyzn chętnie by wybrało kobietę inteligentną, z pieniędzmi, ambicją i poczuciem humoru, a mniej urodziwą. Gdyby tylko mieli taką możliwość.
kobieta faktycznie jest w stanie odczuwać pożądanie do mężczyzny, który obiektywnie jest mniej urodziwy niż ona sama
Hipergamia mówi coś innego. To mężczyźni potrafią wybierać kobiety „4” gdy sami są „5” (czyli poniżej swojej atrakcyjności), gdy kobiety zawsze równają w górę i jak są nawet 2 to chcą 7. Więcej widzimy par grubej z chudym, niż grubego z chudą (nie mówimy o parach które mają 40-50 lat, żeby była jasność). A to, że jakaś tam wybierze grubego, łysego i bez zębów, gdy ma pieniądze, to naprawdę nie róbmy sobie żartów, że ona odczuwa do niego pożądanie, miłość i wszystko co innego.
bo mężczyźni najpierw oceniają wzrokowo
Ty się umawiasz z tymi co uważasz ich za obrzydliwych? Nagle zamykasz oczy i nikogo nigdy nie oceniasz wzrokowo? Ciekawe, że tylu facetów jest spławianych jak podchodzą do kobiet. Pewnie one w mig oceniają wnętrze?
To co mówisz, to nie są realne rzeczy, to są rzeczy, w które każda kobieta chce wierzyć o samej sobie, by się uważać za lepszą, niż mężczyzna. Po czynach jednak wszystko idzie poznać.
To życzeniowe myślenie. Jeśli nie podobają Ci się z reguły kobiety o większych gabarytach, to choćby była najmilszą, najbardziej opiekuńczą, inteligentną kobietą to byś jej nie wybrał.
Jeśli nie podobają Ci się mężczyźni o wzroście 150cm, łysi i z pryszczami, to choćby byli najmilsi, najbardziej inteligentni, to byś ich nie wybrała. No, ale niektóre wybiorą, jakby dobrze zarabiał. I tyle różnic.
Ciekawe, że kobieta, która sama mówi życzeniowo sama jest przeciwko mężczyźnie, który sam napisał, że nie miałby nic przeciwko takiej. Ja mu wierzę, może lubi.
Ja bym jednak odrobinkę racji dyskutantce przyznał, ale jednocześnie dodałbym coś, co jednak w lepszym świetle – w mojej ocenie – stawia mężczyzn. Otóż mężczyźni istotnie zwracają uwagę na wygląd twarzy, budowę ciała,… jednak w przeciwieństwie do kobiet bardzo małą wagę przykładają do tego, jakie ubrania dana osoba na siebie założyła. Ponieważ kobieta i tak chce mężczyznę zasłaniać rozmaitymi szmatami, które jej się podobają, a gdy się uprze, to ma ogromny wpływ na to jakie szmaty mężczyzna na siebie założy, jest w stanie znieść te niedoskonałości, które wydają jej się możliwe do skorygowania przez ubiór.
Chociaż tu też zakres tolerancji nie jest szczególnie duży, bo szmata nie wszystko zakamufluje. Przykładowo strojem da się ukryć umiarkowaną nadwagę, ale mały wzrost już nie za bardzo.
Że dla nas tylko się wygląd liczy? Nie identyfikuje się z czymś takim. Moi kumple tak samo. Po prostu mężczyzna im więcej wymaga,tym częściej będzie sam, bo to on ma „oferować”, a nie wymagać. Dlatego jest tylu desperatów, bo mało kto umie być sam, a tym bardziej w abstynencji seksualnej, dlatego nawet krokodylice mają wzięcie. Tak samo nie przyznam racji, że kobiety nie zwracają uwagi na wygląd. To by było zaoranie całej strony, wszelkich badań, analiz, o podejściach „na mieście” nie wspomnę. Nie wspomnę też o wszelkich dyskusjach kobiet o mężczyznach, gdy bywałem w różnych imprezach mieszanych. Kobiety potrafią z góry na dół kogoś zjechać, szeroko oplotkowują, komentują, wyobraźnia niesamowite rzeczy im dopowiada na kogoś temat. Są mocno wyczulone choćby na mowę ciała, na wszystko dosłownie. Jak mówią, że nie zwracają na nic uwagi, to naprawdę mnie to bawi, bo to zakłamanie.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/znaczenie-atrakcyjnosci-fizycznej-w-relacjach-damsko-meskich-1/
Jedyna racja jest taka, że kobieta ma szersze pole wyboru, bo to mężczyźni się najcześciej oferują kobietom wraz z różnymi cechami, imponowaniem, zasobami, a nie na odwrót. I wtedy rzeczywiście mogą sobie mówić mając faceta 8/10 + z dobrą kasą i potencjałem, że poleciały na poczucie humoru.
A co do ubioru… powiem po seksistowsku – lepiej bez ubrań, lub w pikantnej otoczce. Z drugiej strony przecież pani z ubiorem na „starą babcię” we flaneli też by się raczej nie chciało zauważyć. No ale może moja wyobraźnia tego nie widzi, więc też nie powiem na 100%.
To że istnieje desperacja, że ktoś wybierze kobietę, która nie oferuje mu nic oprócz female validation, to zdaję sobie sprawę. Tak samo, że nawet mężczyźni mający jakieś standardy nie nastawiają się, że koniecznie kobieta musi być jakoś wybitnie piękna – ale musi mieścić się w jakiejś granicy tolerancji. Chodzi mi bardziej o to, że mężczyzna oceniając wygląd ocenia prawie wyłącznie biologię (przypuśćmy: 90% natura, 10% strój), podczas gdy kobieta trochę to, trochę to (załóżmy: 50% – 50%). A strój można by po części zaliczyć do kategorii charakter/osobowość – zakładając, że strój jest wybierany wg własnych upodobań ubierającego się, a nie wykalkulowany z myślą o podrywie.
A jeśli chodzi o ubiór na starą babcię, to tak sobie przynajmniej wyobrażam, że jednak mógłbym dostrzec. Szczególnie jeśli nie byłaby wymalowana, wytatuowana, wykolczykowana… to może nawet wywarłaby na mnie korzystniejsze wrażenie niż przeciętna.
trochę to (załóżmy: 50% – 50%)
Ale co trochę „to”? Że niby od razu prześwietlają na kasę i poczucie humoru? :>
A strój można by po części zaliczyć do kategorii charakter/osobowość
Kasa też.
Jesli będziesz bazował na skrajnościach to dyskusja nie ma sensu, bo ja wtedy też moge powiedzieć, ze znam kobietę, która utrzymuje bezrobotnego partnera i czy to znaczy, ze można powiedzieć, ze kobiety utrzymują mężczyzn? No właśnie…
1. i 2. Mężczyzni ogółem, nie pisze o Tobie, choc jestem pewna, że masz swoje preferencje urodowe. Ujmę to w ten sposób, każdy patrzy na wygląd, ale u mężczyzny jednak nie masz szans nadrobić czymśkolwiek innym jeśli fizycznie/wyglądowo nie podpasuje mu kobieta. Tak jesteście zaprogramowani, że wygląd ma dla was kluczowe znaczenie. W kwestii pożądania jest to łądnie ukazane, wy nakręcacie się wzrokowo, my emocjonalnie, a emocje prędzej wywołają cechy/zachowania etc. Dlatego u kobiet i owszem jest szansa zapunktować nawet jesli fizycznie nie jest się na tym samym poziomie. Nie raz i nie dwa widzi się i czyta o parach gdzie piekna kobieta wybiera partnera bo coś konkretnego ją urzekło i tak jak pisałam wyżej to może być kasa to może być fajny charakter, różnie. Oczywiście to nie jest tak, że kobiety kompletnie nie przejmują się wyglądem, ale zdecydowana jestem twierdzić, że jest on na dalszej pozycji niż u mężczyzn w kwestii cech, które decydują o wyborze.
3. To, ze kobiety sa wybredne nie oznacza, że w pierwszej kolejności liczy się wygląd, to dwie różne kwestie. Wymagania są duże z wiadomego biologicznego pkt widzenia i to się nie zmieni, ale są rzeczy wazne i wazniejsze.
4. Biedakowi ciężko się wkupić w łaski bogatej z wielu powodów, ale chyba tym głównym jest problem w zaimponowaniu, nie w wyglądzie.
5. Jesli bedzie odrobinę poniżej jego oczekiwań to tak jest szansa, że przymknie oko na to czy tamto, ale nie w momencie kiedy mu się nie podoba wcale. Wtedy moze być nalepsiejsza z najlepsiejszych, a go nie przekona do siebie, bo on nie będzie jej pożądał. U was pożądanie jest czysto fizycznie i dopiero cała reszta. Nie to, że reszta sie nie liczy wcale, ale liczy się mniej. Co innego w zwiazku długofalowym, gdzie uroda może się opatrzyć, a zły charakter zabić pożądanie.
I na koniec napiszę tak: zupełnie niepotrzebnie odbierasz to jako jakąś przywarę, ujmę lub cokolwiek negatywnego w stosunku do meżczyzn. Tak po prostu jest, że dla was wygląd ma większe znaczenie i już. Nie ma o co się obrażać. Niebieski to niebieski, a nie różowy, ale oba ładne.
Jesli będziesz bazował na skrajnościach to dyskusja nie ma sensu
Jakich skrajnościach?
bo ja wtedy też moge powiedzieć, ze znam kobietę, która utrzymuje bezrobotnego partnera i czy to znaczy, ze można powiedzieć, ze kobiety utrzymują mężczyzn? No właśnie…
I powiem, że to wyjątek od reguły. I to będzie prawda, bo kobiety bardzo rzadko chcą wnosić do związków więcej, niż mężczyźni. Więc do czego pijesz?
1. i 2. Mężczyzni ogółem, nie pisze o Tobie, choc jestem pewna, że masz swoje preferencje urodowe. Ujmę to w ten sposób, każdy patrzy na wygląd, ale u mężczyzny jednak nie masz szans nadrobić czymśkolwiek innym jeśli fizycznie/wyglądowo nie podpasuje mu kobieta.
Mężczyzna też takich szans nie ma, lub są bardzo małe. To jest mit. Jeśli mężczyzna podchodzi do kobiety i się nie spodoba jej, to nie ma szans na rozkręcenie znajomości. Najpierw kobieta musi dać szansę, by odkrywać jego cechy.
Ale jeśli kobieta jest choć przeciętna, to może nadrobić, może. Wystarczy chcieć pokazać te swoje zalety, którymi może nadrobić.
Z ciekawostek miałem kiedyś swój typ kobiety, a zakochałem się w kompletnej przeciwności jeśli chodzi o urodę. I czego to dowodzi?
Nie raz i nie dwa widzi się i czyta o parach gdzie piekna kobieta wybiera partnera bo coś konkretnego ją urzekło i tak jak pisałam wyżej to może być kasa to może być fajny charakter, różnie.
To, że tak mówi, to wiesz. Ja też mogę mówić, że modelka urzekła mnie zdolnościami gotowania, aby nie wyjść na pustego.
To, ze kobiety sa wybredne nie oznacza, że w pierwszej kolejności liczy się wygląd, to dwie różne kwestie. Wymagania są duże z wiadomego biologicznego pkt widzenia i to się nie zmieni, ale są rzeczy wazne i wazniejsze.
Z biologicznego to w czasach jaskiniowych było potrzebne. teraz kobiety mogą być zaradne, mogą zarabiać, a dzieci nie muszą i nie chcą mieć.
No i tak jak pisałem, jakoś badania portali randkowych pokazują, że kobiety są o wiele bardziej wybredne wizualnie, niż mężczyźni. Bardzo mało kobiet mówi „on jest w moim typie”. W badaniach „na mieście” jest podobnie. Kobiety przechadzając się ulicą nie uznają praktycznie żadnego mężczyznę za atrakcyjnego, a mężczyźni widzą około połowę kobiet jako „do wzięcia”.
4. Biedakowi ciężko się wkupić w łaski bogatej z wielu powodów, ale chyba tym głównym jest problem w zaimponowaniu, nie w wyglądzie.
Oczywiście, że nie w wyglądzie, ale piłaś do tego, że kobiety mogą być „urzeczone” pieniędzmi mężczyzny, ale w drugą stronę to nie działa, dlatego nie wybieramy kobiet po statusie społecznym. To jest nieefektywne. Nie dlatego, że tak bardzo nie chcemy tego robić, lub „taką mamy naturę” jak twierdzisz. Po prostu tego nigdy nie oferowałyście i nie oferujecie.
Jesli bedzie odrobinę poniżej jego oczekiwań to tak jest szansa, że przymknie oko na to czy tamto, ale nie w momencie kiedy mu się nie podoba wcale. Wtedy moze być nalepsiejsza z najlepsiejszych, a go nie przekona do siebie, bo on nie będzie jej pożądał.
U was jest dokładnie to samo. Jak Ci facet nie podpasuje czyli „nie będzie się podobał wcale”, to nici z seksu. Nie bez powodu to kobiety częściej odmawiają seksu – po prostu wchodzą w relację z facetami dla „poczucia humoru”, a potem wielkie zdziwienie, że nic nie gra w łóżku.
U was pożądanie jest czysto fizycznie i dopiero cała reszta.
Nie widzę żadnych dowodów na świecie, by mówić, że kobiety nie pożądają fizycznie. Jakieś badania może dostarczysz, to sobie poczytam? Każda chce tak tylko o sobie sądzić, bo latami były takie postawy krytykowane. Dowody w czynach są inne. Kobiety potrafią piać z zachwytu nad zdjęciami modeli i wić się jak kotki, a że tam jedna z drugą MOGĄ uprawiać seks kto im się fizycznie nie podoba, no to inna sprawa… takie miałkie rzeczy. Szybko w takich związkach seks przechodzi w niebyt.
I na koniec napiszę tak: zupełnie niepotrzebnie odbierasz to jako jakąś przywarę, ujmę lub cokolwiek negatywnego w stosunku do meżczyzn. Tak po prostu jest, że dla was wygląd ma większe znaczenie i już. Nie ma o co się obrażać. Niebieski to niebieski, a nie różowy, ale oba ładne.
Widzę wykop, trochę infantylne są te nazwy niebieski/różowa. Obrażać tu się nikt nie obraża, po prostu nie jest prawdą to co mówisz.
Zalecam i polecam, łącznie z filmami i badaniami, które cytowałem.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/category/wyglad-atrakcyjnosc-fizyczna/
Piję do tego, że podajesz siebie za przykład i sądzisz, ze wszyscy mężczyźni robią tak jak Ty.
Jasne, ze kobieta tak samo może skreślić na starcie, ale jeśli chociaz plasuje w kategorii „taki sobie”, to ma szansę aby podbić sobie punkty atrakcyjności innymi cechami. U mężczyzny jak nie spodoba się kobieta to nie ma szans na coś więcej. Poczytaj Dunbara, czy Fisher, oni pisali o tym, że kobiety mniej zwracają uwagę na wygląd, a mężczyźni bardziej.
Zakochałeś się w kompletnej przeciwności na zasadzie włosy blond i ciemne, ale nie na zasadzie nie podobała mi się fizycznie, ale okazała sie być miła, więc wielka love. Zgadza się, czy sie mylę?
Już pisałam, ze wybredność w wyborze to zupełnie inna sprawa niż to, że kobiety na pierwszy miejscu stawiają inne rzeczy niż wygląd i że można nadrobić to innymi cechami (w miarę rozsądku of course)
A ja widzę, że pożądanie u kobiet zaczyna się w głowie i w momencie tego jakie emocje wywołuje mężczyzna, a emocje mogą być wywoływane w różny sposób. Poza tym nie twierdzę, ze kobiety w ogóle nie zwracają uwagi na atuty fizyczne, oczywiście, że przystojni meżczyźni się podobają, ale pisze o tym, że wygląd nie stanowi pierwszego miejsca w wyborze.
Oczywiście, ze niebieskiepaski i różowepaski to infantylne określenia, nie użyłam ich w stosunku do płci, tylko do kolorów, aby podkreślić różnice. Równie dobrze moze być czarny jak smoła i czerwony jak szminka.
Piję do tego, że podajesz siebie za przykład i sądzisz, ze wszyscy mężczyźni robią tak jak Ty.
Swój przykład podałem tylko dlatego, że napisałaś jak robią w domyśle wszyscy mężczyźni, jednak ja tu nie pasuję i moi koledzy też nie. Pamiętaj, że wielu mężczyzn „gra” tylko takiego, jak w stereotypie mężczyzny. Nie wiesz co sądzi, dopóki naprawdę go mocno nie przemaglujesz i jest maksimum zaufania. Sam też musiałby to zrzucić. Niedawno rozmawiałem z człowiekiem, który w pracy rozmawiał z kobietami, które pracują, czy nie chciałyby siedzieć w domu – sam na sam odpowiadały, że wolałyby. Ale w grupie, przy innych odpowiadały, że nie, że praca jest super, że to istota nowoczesnej kobiety.
Ludzie zakładają maski, kryją uczucia, kryją wiele. Być może jestem skrajnością patrząc na wnętrze kobiety, na wartościowe cechy. Nie może mi to przeszkadzać.
Jasne, ze kobieta tak samo może skreślić na starcie, ale jeśli chociaz plasuje w kategorii “taki sobie”, to ma szansę aby podbić sobie punkty atrakcyjności innymi cechami. U mężczyzny jak nie spodoba się kobieta to nie ma szans na coś więcej.
Nadal nie. Obie strony jeśli są „przeciętne” mają szanse nadrobić. Kwestia wyboru danej osoby niezależnie od płci. Co innego jak czy to kobieta czy mężczyzna w ogóle się nie podobają, to będą skreśleni. Pytanie ile razy odrzucałaś mężczyzn, szczególnie na mieście gdy podchodzili, a ile razy oni Ciebie? Ilu z tych ludzi była tak koszmarnie brzydka, by nie dać ani 1 szansy? Jednak z męskiej perspektywy kobiety odrzucają często, a wcale nie podchodzą zawsze oblechy.
Poczytaj Dunbara, czy Fisher
Ale podaj konkretne badanie.
Zakochałeś się w kompletnej przeciwności na zasadzie włosy blond i ciemne, ale nie na zasadzie nie podobała mi się fizycznie, ale okazała sie być miła, więc wielka love. Zgadza się, czy sie mylę?
Czy Ty mnie znasz? :> Ogólnie nie sądzę, by czy to mężczyźni czy kobiety zakochiwali się „bo ktoś jest miły”. Chociaż akurat dla mnie cecha jak bycie miłą u kobiet jest BARDZO WAŻNA. Wolę mniej atrakcyjną, ale „milusią”, niżeli seks bombę, a złośliwca. Każdy normalny człowiek powinien w to iść, bo całkiem inaczej dyskusje wyglądają, porozumienie, pogodzenie, podejście do konfliktów, czy różnic. Musi to wynikać „z dobrej natury”. I wtedy miłość będzie trwać wiecznie.
Już pisałam, ze wybredność w wyborze to zupełnie inna sprawa niż to, że kobiety na pierwszy miejscu stawiają inne rzeczy niż wygląd i że można nadrobić to innymi cechami (w miarę rozsądku of course)
Wytłumacz mi jak to możliwe, że tak duża grupa kobiet, bo portale randkowe skupiają tysiące z nich – wybierają tylko 20% najatrakcyjniejszych mężczyzn zachowując się jak jeden mąż, a Ty mówisz, że nie są wybredne w męskim wyglądzie? Nie dość, że są w wyglądzie, to potem dochodzi jeszcze milion innych wymogów i też odrzucenia idą lawinowo, zanim księciu z bajki zostanie zaakceptowany.
A ja widzę, że pożądanie u kobiet zaczyna się w głowie i w momencie tego jakie emocje wywołuje mężczyzna, a emocje mogą być wywoływane w różny sposób.
Widzisz po sobie, a przecież nie jesteś każdą kobietą. Czyżbyś zwracała mi na to uwagę, a sama to robisz? Ja znam kobiety, które patrzą na wygląd i na tym bazują pożądanie, idealizują od razu faceta, same się nakręcają emocjonalnie na niego. Znam kobiety, które różne marzenia sobie tworzą w głowie i na tej podstawie odczuwają pożądanie. Chyba mi nie powiesz, że przyniesienie kwiatka, czy bycie miłym wywołuje pożądanie? Bo jak te emocje miałyby być wywoływane?
ale pisze o tym, że wygląd nie stanowi pierwszego miejsca w wyborze.
Tak jak i u wielu mężczyzn, szczególnie tych dojrzalszych i wrażliwszych. Ty to trochę jakbyś wczesnych 20 latków opisywała, a może i młodszych. Mentalnie też.
Równie dobrze moze być czarny jak smoła i czerwony jak szminka.
No okej, różnice może i są w kolorze, co nie znaczy, że dobrze nie leżą razem.
Może, może to maski, a może właśnie to co siedzi naprawdę w człowieku i czym się kieruje. Odnośnie kobiet to jestem zaskoczona. Zdecydowanie częściej spotykam się z opinią, że kobiety wolałyby być takimi kurami domowymi, ale nie chcą bądź nie mogą, z różnych powodów: finansowych, bo ciężko utrzymac się z jednej pensji, opinii, że będą uznane za nudne, bez ambicji, strach, że znudzą się partnerowi przez to, że nie będą piąć się w górę i obawa przed tym, że jak związek się rozleci to kura domowa nie ma nic i nie będzie miała za co żyć. To i wiele innych czynników wpływa na to, że nie wybierają siedzenia w domu, a karierę. Także zupełnie inaczej słyszę w swoich kręgach, niż Ty w swoich.
Nie chodzi o odrzucanie, tylko o to, że mężczyzna może nadrobić czymś innym niż wyglądem aby przekonać do siebie, a kobieta nie. Nie napisałam, że kobiety nie są wybredne, są i faktycznie odrzucają wielu facetów na tych portalach, wierzę, ale wiesz dlaczego? Bo mogą, bo mają tyle zainteresowanych, że aby wyselekcjonować te kilka osób, z którymi będą mogły wejść w konwersację i poświęcić im czas, biorą najszybszą i najłatwiej weryfikowalną cechę – wygląd. Dlatego uważasz, że mężczyzna nie może nadrobić, ale w rzeczywistym życiu tak się nie dzieje, bo jest relacja bezpośrednia, a nie sucha wymiana zdań i mężczyzna z powodzeniem może z kolegi z ławki stać się chłopakiem pod wpływem czegoś poza wyglądem. Nadrobi to. Portale randkowe to jak wybieranie ubrań, widzisz je sobie, ale nie możesz ani dotknąć materiału ani przymierzyć czy pasuje, kompletnie nic. Nie powiesz mi też, że nie widujesz par gdzie kobieta jest w związku z mężczyzną o wiele mniej urodziwym? Ja widzę je często. Właściwie większość par z mojego otoczenia to pary, w których kobieta widać, że jest o wiele ładniejsza. Uprzedzę od razu, bo pwenie napiszesz, że z braku laku czy coś, a nieprawda. Z czegoś to się bierze przecież. Nie mogę Ci przytoczyć badań na ten moment, bo nie mam dostępu do tych książek. Przypomniało mi się, że też mam taką pozycję G. Millera i tam chyba też o tym było.
Nie, nie powiem, ze bycie miłym załatwia sprawę, to mit. Gdyby tak było większość byłaby w związkach, a samotnych byłoby jak na lekarstwo. Chodzi o ogół cech, różnych, począwszy od pewności siebie kończąc na humorze, pozytywnym podejściu, wygadanie, umiejętności poruszania się w świecie społecznym. Żeby to lepiej zobrazować: są ludzie, którzy sprzedadzą nawet najgorszy badziew. Mają taki miks cech, że jeszcze im za to podziękujesz, to jest bardzo intuicyjne i na wyczucie drugiego człowieka.
Może, może to maski, a może właśnie to co siedzi naprawdę w człowieku i czym się kieruje. Odnośnie kobiet to jestem zaskoczona. Zdecydowanie częściej spotykam się z opinią, że kobiety wolałyby być takimi kurami domowymi, ale nie chcą bądź nie mogą, z różnych powodów: finansowych, bo ciężko utrzymac się z jednej pensji, opinii, że będą uznane za nudne, bez ambicji, strach, że znudzą się partnerowi przez to, że nie będą piąć się w górę i obawa przed tym, że jak związek się rozleci to kura domowa nie ma nic i nie będzie miała za co żyć. To i wiele innych czynników wpływa na to, że nie wybierają siedzenia w domu, a karierę. Także zupełnie inaczej słyszę w swoich kręgach, niż Ty w swoich.
Zupełnie nie zrozumiałaś o czym pisałem. Pisałem, że to, że kobieta sam na sam mówi prawdę, a w towarzystwie inaczej (czyli, że woli pracę). I to samo możesz przyjąć z mężczyznami, a że zdecydowanie więcej z nas tyczy presja męskości + introwertyczne osobowości, to z zaufaniem jest o wiele cięzej, niż może się wydawać. I dlatego wielu latami skrywa co jest i nigdy się nie dowiesz co jest prawdą. Oczywiście możesz być dobra, trafisz na kogoś takiego jak ja do tego kto zna mechanizmy, nie ma problemów z wyjściem z tego co narzucone społecznie i będzie łatwiej, ale to nie jest norma. A to co piszesz o kobietach to jest prawda, sam to słyszałem, ale wiele z tych lęków jest irracjonalna, inne są rozsądne.
Dlatego uważasz, że mężczyzna nie może nadrobić, ale w rzeczywistym życiu tak się nie dzieje, bo jest relacja bezpośrednia, a nie sucha wymiana zdań i mężczyzna z powodzeniem może z kolegi z ławki stać się chłopakiem pod wpływem czegoś poza wyglądem. Nadrobi to.
Jeśli tylko kobieta da mu szansę, albo nie wiem, są kolegami już wcześniej, może poznają się przez wspólne towarzystwo, różnie. Ale jak nie ma czegoś takiego, tylko ludzie są wybitnie sami. Powiedzmy jakaś randka z kimś z portalu, z internetu, albo gdy się podchodzi „na mieście”, to tutaj kluczową rolę odgrywa atrakcyjność. I niczym się już tego nie nadrobi, bo szansa przepada po odrzuceniu. Może to będzie pierwsze i ostatnie spotkanie. Naprawdę rzadko się zdarza, by dwie osoby razem się sobie podobały powiedzmy od 1 wejrzenia (no ale bardzo romantyczne), albo, żeby kobieta miała podejście – a przeciętny, ale dam mu nadrobić. No cóż, wydaje mi się to mało sensowne i raczej nie wróżę przyszłości związkowi z „miłości” która jest negocjowana.
Nie powiesz mi też, że nie widujesz par gdzie kobieta jest w związku z mężczyzną o wiele mniej urodziwym? Ja widzę je często. Właściwie większość par z mojego otoczenia to pary, w których kobieta widać, że jest o wiele ładniejsza.
Ja Ci powiem dlaczego tak jest.
1. Zgoda, właśnie często z braku laku. A że któraś nie umie się do tego przyznać, to nie moja sprawa. Ludzie lubią się oszukiwać, aby trzymać się swoich decyzji/inwestycji. Czasem cały świat, by im runął, gdyby przyznali się co naprawdę czują i myślą. Musieliby bardzo dużo zmienić, ciężkie decyzje podjąć itd. Także nie do końca ludziom się opłaca żyć w pełni prawdy i dążyć do pełni tego, czego im trzeba.
2. Bo kobiety na ogół są ładniejsze jako płeć i nawet kobietom bardziej się podobają, więc wizualnie patrząc – no tak, ta to dopiero ładniutka, a ten to ogr.
3. Kobieta nie wytrzymałaby związku z ładniejszym od siebie facetem, który choćby więcej czasu spędza przed lustrem.
4. I to najważniejszy punkt. Kobietom NIE PODOBA SIĘ WIĘKSZOŚĆ MĘŻCZYZN, WIĘC WIDZISZ ICH JAKO BRZYDKICH I MNIEJ URODZIWYCH. Toż to potwierdzenie tego co piszę o wybredności wizualnej kobiet 🙂 naprawdę żeby w waszym typie ktoś był to jest to rzadkie, rzadko też mówicie o kimś jako bardzo atrakcyjnym. A kobietom się to mówi nieustannie.
Nie mogę Ci przytoczyć badań na ten moment, bo nie mam dostępu do tych książek. Przypomniało mi się, że też mam taką pozycję G. Millera i tam chyba też o tym było.
Wróć, jak będziesz miała. Klucz to rozwój 🙂 Poczytamy sobie na dobranoc.
Żeby to lepiej zobrazować: są ludzie, którzy sprzedadzą nawet najgorszy badziew.
A to tak. Nawet dzisiaj o tym pisałem. Jak się ktoś umie kreować, to się wykreuje. W tym systemie takie cechy są wręcz promowane (np. do CV do pracy, czy właśnie w mediach społecznościowych, albo jak wchodzi się w nowe towarzystwo). Aczkolwiek nadal nie powiedziałbym, że to mężczyźni sa lepsi na polu społecznym/relacji.
Gdyby to było z braku laku to wybrałyby kolegę obok, który jest przystojniejszy. Gdyby faktycznie wygląd był na 1 miejscu, a u kobiet nie jest i dlatego z nimi sa, bo to fajni faceci, kazdy pod innym względem i każdy nadrobił czymś brak super wyglądu. Ja tak to widzę, a to, ze mężczyźni patrzą przede wszystkim na wygląd i to decyduje o byciu czy nie byciu miałam okazję obserwować nie raz. Sytuacje gdzie koleżanki spotykały się z chłopakami i zapoznawały ich z towarzystwem często okazywało się jak szybko zmieniał im się obiekt zainteresowania. A przecież poznali tą dziewczynę przed nami i ona była miła, grzeczna itd. i to nic im nie daje, bo jeśli nie podobasz się przede wszystkim wyglądowo to zaraz zmieni obiekt.
Kobiety są bardzo wybredne i to prawda, ale mężczyźni tez nie biorą co leci. Spójrz jak to wygląda na dyskotekach. Jest pełno dziewczyn, które sa mniej atrakcyjne, bawią się z innymi dziewczynami albo stoją gdzies tam i gadają podczas gdy na parkiecie jesli się na nim dobrze czujesz, są dziewczyny, do których podchodzi klika mężczyzn w ciągu takiej zabawy. Czyli popatrz mimo, że widzą, że będą mieli trudniej z taką, bo nie są jedyni i tak wolą próbować niż potańczyć z mniej urodziwą czy puszystą dziewczyną. Wymagania względem siebie rosną u obu płci.
Ok, jak nie zapomnę to kiedy będę miałą dostęp do książek, to coś wrzucę. Pozdrawiam.
Pytanie, czy ten kolega obok był dostępny. A nawet jeśli dostępny, to kobiety mają ten problem ze swoją własną postawą, że nie chcą wykonać jasnego ruchu ze swojej strony, a jedynie dawać jakieś mętne sygnały i oczekiwać inicjatywy ze strony mężczyzny. Ja osobiście kiedyś natrafiłem na sytuację, że dostawałem sygnały bardzo wyraziste, wykazałem się zainteresowaniem, a szanowna dziewczyna następnego dnia już grała dla mnie niedostępną. Ponieważ była to zabawa zabawna wyłącznie jednostronnie, darowałem sobie jakąkolwiek dalszą interakcję (pewne elementy MGTOW miałem już w sobie zanim poznałem ten akronim).
A jakie są na dyskotece warunki do zapoznawania się z czymś innym niż wygląd drugiej osoby? Niesamowity hałas, w którym trzeba się komuś drzeć w odległości 20cm od ucha, aby w ogóle wyłapał jakieś słowo z wypowiedzi. W ogóle ciężko liczyć na przekazanie w tych warunkach jakiejkolwiek informacji dłuższej niż jedno proste zdanie. W ogóle są to miejsca, w których ciężko wytrzymać nie będąc w stanie upojenia alkoholowego, lub pod wpływem narkotyków.
Dyskoteki są wręcz zaprojektowane w celu uniemożliwienia poznania innych niż powierzchowne cech innych osób.
Ja to w ogóle nie wiem jak można kogoś do związku szukać na „disco”, ale nie moja w tym głowa. Dziewczyna tutaj fajnie, inteligentnie i składnie się wypowiada, a podaje przykład dyskotek. Wydaje mi się nie ten poziom dla niej. Na seks to inna sprawa, pobawić się, zawsze chodzi głównie o to, bo to „spędy” ludzi, często właśnie podpitych, łatwiej się „rozmawia” (cokolwiek to znaczy w takich warunkach). Nie raz słyszałem właśnie od kobiet opowieści, że najgorsi faceci to właśnie w takich miejscach, sami cwaniacy, lubiący bójki, pijaki, wulgarni, niezbyt bystrzy i lotni, patologia, a one delikatne chcą się tylko pobawić i kultura. Że niby jedyna cecha, która jest na + to pewność siebie u nich, ale często aż nadto i też odpychają. No nie wiem, chyba, że kłamały w swoich opowieściach. Jak tam chodzą najwyraźniej się podoba, wszak czyny nie słowa.
Czy był dostępny i zainteresowany ZWIĄZKIEM to jedno (bo to, że mógł sobie „podbić” to mało ważne), drugie, to… nie mieszajmy pojęć. Każda relacja musi się opierać na jakimś dopasowaniu i nie przetrwa jeśli jej nie ma. Jest dokładnie tak samo ze strony mężczyzn. Można poznać super 10/10 seks bombę, ale jak będzie idiotką i nie będzie dało się dogadać w poglądach, to znajomość padnie w MIG. I też można wtedy mówić, że mógł mieć ładniejszą, a przecież z tą się dogaduje. I wtedy wygląd nie jest na 1 planie tak jak u mężczyzn i kobiet.
Jakbyście wy podchodziły do też byście podchodziły do tych co się wam podobają, a tak pozostaje wam wysyłać sygnały i akceptować/odrzucać zaloty – akceptować gdy wygląd pasuje + jest może jakiś potencjał na rozmowę, intelekt etc. My robimy dokładnie to samo. Kobieta jest ładna, podchodzimy, ale jak się odezwie, jak będziemy żartować, a ona ani trochę nie będzie tych żartów rozumieć (bo musi być DO PA SO WA NIE!) wszystko może prysnąć i się powie cześć, hej, do widzenia, mam pilne spotkanie i muszę iść…
Twoje zdanie o kobietach i mężczyznach wynika wyłącznie z tego, że kobiety rzadko inicjują wprost i bezpośrednio znajomości.
Z kolei też warto tu podać przykłady friendzone’ów, gdzie przecież kobieta z danym mężczyzną umieją się dogadać, ale czegoś brakuje. Czego, jak sądzisz? Możesz też wymienić w punktach, jeśli masz kreatywny umysł.
Ja tak to widzę, a to, ze mężczyźni patrzą przede wszystkim na wygląd i to decyduje o byciu czy nie byciu miałam okazję obserwować nie raz. Sytuacje gdzie koleżanki spotykały się z chłopakami i zapoznawały ich z towarzystwem często okazywało się jak szybko zmieniał im się obiekt zainteresowania. A przecież poznali tą dziewczynę przed nami i ona była miła, grzeczna itd. i to nic im nie daje, bo jeśli nie podobasz się przede wszystkim wyglądowo to zaraz zmieni obiekt.
I tu znowu taki jednostronny akapit płciowo. Jest dokładnie tak samo u kobiet. Ktoś chce kogoś swatać w tych czasach jeszcze? To jedno, ale dasz jakiejś samotnej dziewczynie jakichś wolnych facetów do wyboru i jeśli oni się nie spodobają, to może być z tego tak samo zero, jak z tymi podawanymi przez Ciebie facetami, którzy nie zostali w żaden sposób ujęci przez tamtą samotną dziewczynę. No bywa, na atrakcyjność składa się bardzo dużo cech i naprawdę stanie jak posąg i ładnie wyglądając to niekoniecznie jest pełnia szczęścia.
Kobiety są bardzo wybredne i to prawda, ale mężczyźni tez nie biorą co leci.
Nie biorą co leci, ale to my zazwyczaj musimy wyjść z inicjatywą, więc podejść i prób mamy więcej (poziom kobiet do których się podchodzi jest wprost proporcjonalny do odrzuceń kobiet z danej „półki” atrakcyjności). Ostateczna decyzja zawsze należy do kobiety. Jeśli kobieta akceptuje danego mężczyznę, wcale nie oznacza, że będzie go kochać, ale czasem tak jest, że po prostu lepszy się nie znalazł, a ona w końcu nie chce być sama. Powodów jest bez liku innych, niż miłość. On ją wybrał – musi brac odpowiedzialnośc. Ona? Ona mówi, że to on ją chciał, więc nic nie „musi”. Ale rozumiem, że nie przyjmujesz tłumaczeń, że ludzie się oszukują (cóż, może sama jesteś w takiej sytuacji, to by było zrozumiałe – w innym wypadku nie wiem, ja tam jednak optuję, by nie żyć w kłamstwach stąd świadomość).
Ok, jak nie zapomnę to kiedy będę miałą dostęp do książek, to coś wrzucę. Pozdrawiam.
Nie zapomnisz, jestem przekonany. Pozdrawiam i zapraszam.
Według mnie, to jest nieprawda. Jednak jako że jest to kulturowo przyjęte jako „męskie” i ci mężczyźni, którzy mają przeciwne zdanie, w większej grupie szybko są pacyfikowani, to ci najbardziej stereotypowi, przekraczający w swoim zachowaniu/deklaracjach granicę sztuczności, są najbardziej widoczni.
Ogromna ilość mężczyzn pragnie po prostu bliskiej osoby. Kieruje nimi przede wszystkim głód normalnej międzyludzkiej relacji, nie pociąg seksualny. I głód „female validation”, który też nie ma związku z pociągiem seksualnym a jedynie z wychowaniem w takiej a nie innej kulturze.
Nie znam w tej kwestii żadnych statystyk i jednocześnie nie jest to coś, o czym rozmawiałbym często z kolegami, ale mężczyzna bez problemu może żyć całe lata (niekiedy całe życie) bez seksu. Gdyby to rzeczywiście pożądanie aż tak kierowało, a nie inne potrzeby emocjonalne, to mężczyźni poza związkami często korzystaliby z usług prostytutek, a z tego co wiem duża część mężczyzn tego nie robi.
„Według mnie, to jest nieprawda. Jednak jako że jest to kulturowo przyjęte jako “męskie” i ci mężczyźni, którzy mają przeciwne zdanie, w większej grupie szybko są pacyfikowani, to ci najbardziej stereotypowi, przekraczający w swoim zachowaniu/deklaracjach granicę sztuczności, są najbardziej widoczni.”
Przemyślę tą kwestię.
„ale mężczyzna bez problemu może żyć całe lata (niekiedy całe życie) bez seksu”
Ale z tym ciężko jest mi się zgodzić. Nie jestem meżczyzną, więc też nie będę tu udawać, ze wiem jak to jest, ale z tego co się słyszy raczej faceci narzekają na jego brak i to dość mocno, zarówno ci w związkach, jak i bez, a więc chyba jednak nie jest to tak do końca „bez problemu”. Myślę, ze pożądanie kieruje bardzo mocno człowiekiem, co nie znaczy, ze uczucia nie mają znaczenia. Trzeba by było poszukac statystyk ilu mężczyzn decyduje się jednak iść do prostytutek lub mieć kogoś na jedną noc, a nie stały zwiazek. Nie wiem też czy zauwazyłęś jak sporo osób tkwi teraz w takich układach jak FwB, czy to nie świadczy po częsci o tym, że jednak pożądanie jednak wiedzie prym, a nie potrzeby emocjonalne?
czy zauwazyłęś jak sporo osób tkwi teraz w takich układach jak FwB, czy to nie świadczy po częsci o tym, że jednak pożądanie jednak wiedzie prym, a nie potrzeby emocjonalne?
A ile osób, masz statystyki? Czy mówisz o sobie? Bo kobiety to raczej nadal grają publicznie niedostępne/cnotki/seks tylko z miłości/nie jestem taka łatwa/nie jestem taka jak inne. Znowu, wystarczy przejść się na byle portal randkowy. Poczytać opisy kobiet, spróbować zagadać na wstępie o seksie. Z tym bywa różnie, ale większość kobiet raczej nie jest zbyt bezpośrednia, ufna i otwarta.
2. Pożądanie jest też potrzebą emocjonalną, poczucie bycia atrakcyjnym/akceptowanym/pożądanym. Inna sprawa, że dla wielu mężczyzn to nadal potwierdzenie męskości. Wybrała mnie,a nie kogoś innego.
Haha, dobre
I weź to wytłumacz przeciętnej kobiecie…i w ogóle każdemu. Bez autorefleksji ani rusz, a dzisiaj mało kto jest do tego zdolny, a co dopiero chętny. Dogłębna analiza, no i chyba jest jak piszesz, ale z tą całą chemią….. wydaje mi się że świadomie (na siłę) nie da się jej zbudować, zby wiele jest tu składowych na które nie ma się żadnego wpływu. Często jest tak że jeden element nie zagra i kicha. Kobiety nie są wyrozumiałe, na rozum 'braku’ ci nie wybaczą, nie ma ” czuja” albo jest on niepewny i dowidzenia. Zresztą, nawet jakby była ta chemia sama z siebie czy nawet zbudowana SILNA, to i tak do czasu aż trafi się ziomek co wzbudzi w naszej Panii większe emocje i pozamiatane. Miłość to bujda na resorach, tu nie ma co budować bo to budowanie zamków na piasku, to by trzebabyło trafić na osobę o bardzo wysokim stopniu samoświadomosci i samorefleksji, takich ze świecą szukać a i tak nie ma pewności że będzie chemia. Tu nie ma rzeczy oczywistych, tylko niepewność i pogoń za wiatrem.
Przeciętnej nie wytłumaczysz, to prawda.
wydaje mi się że świadomie (na siłę) nie da się jej zbudować
Nie jest to na siłę, bo jednak musisz chcieć. A kobieta zależna psychicznie „podepnie” się pod Twój stan. Tyle, że Twój stan musi być naprawdę silny, by ktoś mógł po Tobie go przejąć. Zauważ, że np. jeśli wchodzi ktoś przebojowy do pokoju, ludzie czasem od razu, mimowolnie zaczynają uznawać go za lidera, ma przeszywający wzrok itd. Ogólnie wywołuje emocje. Czasem chce to robić, czasem robi to nieświadomie. I to samo jest z chemią, tymi przyjemnymi uczuciami. Budując razem i jednocześnie będąc kimś dojrzałym nie tylko uda się zbudować to co dobre, ale i uniknie tego:
Zresztą, nawet jakby była ta chemia sama z siebie czy nawet zbudowana SILNA, to i tak do czasu aż trafi się ziomek co wzbudzi w naszej Panii większe emocje i pozamiatane.
Kiedy kobieta jest przywiązana emocjonalnie, to nie jest w stanie zakochać się w innym, ponieważ uczucia nie są łatwo zastępowalne. Najpierw jedne mijają, potem pojawiają się inne. Zazwyczaj kobiety szukają odskoczni, gdy są „wychłodzone”, czyli np. nie kochają swojego faceta, nigdy nie kochały, albo przestały kochać. A więc trzeba wspólnie dbać o chemię + seks, który cały czas buduje więź, każdy dotyk, przytulenie, każda inna wspólnie przeżywana emocja. Ale u kobiety świadomość i bycie niezepsutą emocjonalnie, mając dobre intencje, czyli dobrą wewnętrznie jest najważniejsza. W innym wypadku wszystko jest bezwzględną, wyrachowaną kalkulacją podszytą podstępem. One na czole nie mają tego napisanego, więc każdy musi umieć selekcjonować.
Chodziło mi o to że jak nie ma chemii na początku to już później raczej się jej nie zbuduje, czegoś istotnego brakuje i będzie brakować.
Emocje są łatwo zastępowalne jeśli następne są „ intensywniejsze” od poprzednich. Wiem po sobie, mam świetny motocykl sportowy a już myślę o kupnie mocniejszego i szybszego. Obecny przestaje dawać mi tyle frajdy co na początku, zmiana części na inne czy dolanie „chemii” do benzyny mu w tym już nie pomoże. Nic mu nie pomoże, nie jego wina, wypala się. Tak samo z kobitą, choćbyś nie wiem jak podsycał płomień, jak ktoś ją omota dając większe emocje nie zrobisz już nic, wszelkie Twoje starania żeby podtrzymać chemię w jej oczach staną się po prostu śmieszne, ona chemię czuje już do kogoś innego i to też nie twoja wina, po prostu „wyczerpałeś” się. I nie ma tu kobiet świadomych czy nie, emocje zawsze wezmą górę.
Nie ma na świecie jednego, jedynego mężczyzny który by potrafił zadowalać kobietę przez całe jej życie.
I nie ma tu kobiet świadomych czy nie, emocje zawsze wezmą górę.
Mimo wszystko brzmi to pesymistycznie. Lepiej myśleć nad tym ,jak na obustronną pracą do wykonania. Jeśli uważamy, że wszystko jest samoistne i nie mamy na nic wpływu, to rzeczywiście można założyć ręce. To nie moje podejście. Bierność zostawmy ludziom, którzy zrzucają z siebie odpowiedzialność, nie wymagają za wiele od siebie i widzą wszędzie problem, tylko nie w sobie. Tak jest łatwiej – ale niech nie narzekają później, że coś nie wychodzi.
Nie ma na świecie jednego, jedynego mężczyzny który by potrafił zadowalać kobietę przez całe jej życie.
Zależy od definicji zadowolenia i zależy czy kobieta jest świadoma. Bo jeśli tak, to włoży od siebie więcej w obecną relację, zamiast np. w razie spadku energii i motywacji szukać nowości na zewnątrz. Myślę, że ta połowa ludzi, która nigdy nie zdradziła jednak daje dowód, że można. Druga połowa jest słaba i toksyczna. Każdy ma wybór w co pójdzie. Oczywiście inna sprawa, że nigdy nie będziemy mieli 100%owej chemii jakbyśmy cały czas byli na haju, nie o to chodzi.
Oczywiście i dlatego najstarsze cywilizacje wymyśliły takie coś jak patriarchat – facet ma trzymać w ryzach emocjonalną nie wiedzącą czego chce kobietę, a kobieta nie może od niego odejść, tak było i każdy jakoś żył w stabilnym przewidywalnym środowisku – teraz propaganda podaje, że to jest nudne żeby były emocje – no to niech sobie weźmie bad boya zrobi dziecko, dziecko bez ojca, drugi tata nieszanowany bo jest 'miękki’ albo 'za dobry’, rozpieprzona rodzina bo hołdujemy emocjom zamiast logice i stabilności – ja mówię chcesz emocji to jedź z żoną do wesołego miasteczka albo skocz na spadochronie, a nie skoki w bok bo nie ma emocji albo 'nie wiem co czuje’.
Też prawda – zasady, szkoda tylko, że dochodziło do nadużyć. Ludzie to ogólnie jeszcze prymitywny gatunek, bo zawsze próbujemy przechylić szalę na swoją stronę, a gdy dochodzi do nadmiaru władzy np. jako płeć (wliczając strategie seksualne), to w człowieku budzi się zwierzę. No i stąd to całe mówienie o stawianiu granic jest ważne dla obu płci, by nie dopuszczać do toksycznych skrajności w tym choćby patriarchatu czy matriarchatu.
Uczucia nie jest latwo zastapic, dlatego zwykle jada na dwa fronty przez jakis czas
Odnośnie autorefleksji. Próbujecie ludziom mówić o takich rzeczach (chodzi mi o predyspozycje płci, praca nad sobą i poruszane tutaj tematy)? Ja zazwyczaj słyszę „nie filozofuj”, „po co się tak zagłębiasz?”, „nie ma czasu na głupoty, zapier** trzeba”, „skąd Ty bierzesz te mądrości?” (szyderczo powiedziane).
I to jest kolejne dobre pytanie. Widzisz – nie. Bo ludzie o typie „robotnika-generatora” (czyli bezmyślnego w większości, ale bardzo produktywnego – o tych typach kiedyś będę musiał napisać) zazwyczaj sami z siebie żadnych rad nie chcą. Ludzie tego typu nawet jak poproszą Cię o zdanie, to nie chcą usłyszeć prawdy, tylko poklepania po plecach. Oni mają ułożoną w głowie odpowiedź jaką chcą otrzymać i tylko na taką są otwarci. Czyli nie praca, nie zmiany, nie refleksyjność, dlatego atakują. W większości przypadków to atak na ich małostkowe ego, bo są poziomem niżej, niż ludzie dojrzalsi i z otwartym umysłem. A typu robotnika w społeczeństwie jest ok 70% (większość ludzi), jest typ mentora, jest typ przywódcy, jest typ manifestora, lub typ „reflektora”. I żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał, nie chodzi o pogardę do ludzi pracujących fizycznie. To są typy rozpisane przez ludzi opisujących duszę człowieka, czy też aury. Jeden typ człowieka ma dane zalety, a drugi typ ma inne, inne sfery może rozwijać. Jak ktoś to poczyta powie, że to brednie, świat jest prosty (bo i takie mają myślenie, powierzchowne), bo po prostu jego umysł nie będzie umiał sobie tego klasyfikować. No i raczej z taką osobą się na głębszym poziomie nie dogadasz. Oni mają nerwy z powodu bezradności swojego umysłu, bo zmuszasz ich do wytężenia go bardziej, niż najgorsi nauczyciele w szkole, o to chodzi. Dlatego ja np. nigdy rad nie daję, czasem coś zasugeruję jak już ktoś naprawdę widać ma problem, ale w większości czasu to jest nieskuteczne. Kto chce znaleźć rozwiązanie, ten znajdzie sam, choćby trafiając na odpowiednie źródło, stronę internetową, a potem dopiero ludzi o podobnym myśleniu i wtedy wymieni się spostrzeżeniami etc. W innym wypadku wszystko będzie odebrane jako atak, zawracanie gitary, lub mówienie rzeczy które po prostu ich dobrze nie nastrajają. Im bardziej niedojrzały człowiek tym bardziej idzie w instynkt, emocje, a nie rozum. Zresztą jakby spojrzeć na wykresy IQ w np kierunkach studiowania, to filozofie kończą ludzie o IQ 140-150, nie myląc z filozofią spod budki z piwem. No ale każdy ma prawo do oceny i może uważać, że to jest właśnie to, ale zapewniam Cię, że nie będzie umiał tego uargumentować merytorycznie cytując tezy i dając tezy przeciwstawne. Myślisz, że oni chcą wyjść na głupich, na kogoś kto ma wadę? Nie, dlatego to mechanizm obronny. Niedawno o tym pisałem, że np. kujona w szkole gnębią, bo jest od nich lepszy, dobrego pracownika podkablują leserzy i tak dalej. Nieliczni mają otwarty umysł i oni będą czytać, oni będą dyskutować, można otwierać horyzonty, a nie tylko bredzić o tym jak się jeden z drugim polityk wykłócił nie wiedząc, że to wszystko szopka w której są owcami do strzyżenia i tak naprawdę nie wiedzą co się dzieje za zamkniętymi drzwiami.
PS a zapier… trzeba jednak. Tu mają rację. Tyle, że to poziom wykonawcy, a nie poziom twórcy.
Pan Admin nadinterpretował moje pytanie. Nie chodzi mi o żadne udzielanie porad, a o zwykłe zwracanie uwagi na pewne naturalne predyspozycje, gdy ktoś nie rozumie, co się właśnie stało. Często też zadaję pytania, sprawdzając, czy druga osoba w ogóle rozumie pewne mechanizmy, czy od razu zakłada, że „baby są głupie” lub „faceci są inni”. Zdarzyło mi się skłonić do pogłębienie tematu, ale zazwyczaj dostaję w odpowiedzi powyższe pytania. I w moim odczuciu nie są atakiem na mnie. Nie mam zamiaru popełniać grzechu zaniechania, więc milczeć nie będę.
Nie chodzi mi o żadne udzielanie porad, a o zwykłe zwracanie uwagi na pewne naturalne predyspozycje, gdy ktoś nie rozumie, co się właśnie stało.
A to nie jest jedno i to samo? Tłumaczysz coś i ktoś to przyjmuje, lub nie. Kwestia tylko ważna, czy ktoś prosi o rady, czy sama z siebie zachęcasz do dyskusji, czy przemyśleń. I to oni bardziej czują się atakowani, jeśli aż tak mocno zbijają z dyskusji w w sumie nieciekawy sposób.
Nie mam zamiaru popełniać grzechu zaniechania, więc milczeć nie będę.
Milczeć nie trzeba, po prostu niektórym nie wytłumaczysz, choćbyś żyły sobie wypruła.
Udzielanie porad to mówienie „zrób tak i tak”. Tłumaczenie zjawisk, to przekazywanie informacji. Co z tym zrobią ludzie, to ich sprawa.
Z ciekawości więc, jakie informacje im tłumaczysz?
Tłumaczenie to jednak nieodpowiednie słowo. Raczej zarzucam temat. Jak ktoś nie podchwyci, to nie kontynuuję. Ale np.
Ktoś się dziwi, że ładna, inteligentna dziewczyna z zainteresowania jest sama, bo przecież może mieć każdego. Mówię, że ona nie chce każdego i celuje „wyżej”.
Pytam, czemu się dziwi, że „ukochana osoba” zdradziła, skoro poprzedniego chłopaka/dziewczynę zdradziła właśnie z tobą.
No cóż, beton.