Kobiety manipulują mężczyznami, by dostać to czego pragną cz.1
Spis treści
- 1 Manipulacja kobiety, czyli test męskiej genetyki?
- 2 Relacje międzyludzkie, czyli gra – kto da więcej za mniej
- 3 Dlaczego mężczyzna ma akceptować niehonorowe zachowania wobec siebie?
- 4 Ewolucyjna manipulacja
- 5 Brat bliźniak ofiary to przekonanie, że zasługuje się na więcej niż w rzeczywistości
- 6 Inne podejście kobiet i mężczyzn do społecznych więzi
- 7 Manipulacja to z jednej strony siła, ale z drugiej słabość
- 8 Fałszywe oskarżenia – kolejna broń manipulatorek
- 9 Podsumowanie. Prawda wyzwala, świadomość leczy, wiedza uczy i daje siłę
- 10 Wpisy powiązane:
Do napisania artykułu zmotywował mnie czytelnik, który napisał, że nie chce być (shit)testowany przez kobiety, że nie chce być poddawany manipulacjom. Że to wszystko go męczy, że woli święty spokój, niż związki. Cóż, na mojej stronie jest to postawa nie tyle niedopuszczalna, co nie zachęcam do niej, ponieważ wbrew pozorom nie pokazuje wcale tego, że cenimy siebie, a to, że po prostu sobie nie radzimy z shit-testami. A po co tę stronę stworzyłem? By jednak uczyć, jak to wszystko działa. Jeśli ktoś się czuje naprawdę szczęśliwy odpuszczając relację z kobietami i idąc w MGTOW, to okej, ale nie do końca wszyscy pokazują, że im kompletnie nie zależy. Myślę, że bycie z dobrą kobietą z którą się rozumiemy, która nas kocha (a która na dodatek sama panuje nad swoją naturą i nie mówi, że to wszystko nieprawda) jest zawsze lepsze, niż bycie samemu, więc kwestia osobna to rozwój, nauka natury kobiet, ale i odpowiednia selekcja, a nie odpuszczanie. Takie teksty nie przyjmują się dobrze w naszym systemie, ponieważ zagrażają pozycji – szczególnie tych najbardziej toksycznych kobiet. Dlatego jak to mówią. Prawda wyzwoli, ale przed tym jeszcze pięć razy wkurwi. Ale na tym życie polega, by trochę się powkurwiać, a trochę popieścić, aż się prawda zmieści.
Manipulacja kobiety, czyli test męskiej genetyki?
Nie ma kobiety, która nie shit-testuje. To są testy na atrakcyjność, ewentualnie wzbudzanie/sprawdzanie zazdrości. Nie ma kobiety, która nie comfort-testuje. To już są testy na miłość i bezpieczeństwo. Kobieta może używać tychże testów, by się bawić mężczyznami i ich miłością, czy zainteresowaniem, ale może też mieć dobre intencje. Może chcieć „przelecieć na wylot” danego mężczyznę i sprawdzić jakie on ma intencje, czy to on jest fałszywy, czy jego uczucie jest prawdziwe, czy jest godny zaufania, czy można na nim polegać, ale też czy ma jakikolwiek kręgosłup, który pokazuje jego siłę. Jeśli mężczyznę łatwo owinąć wokół palca, łatwo go kontrolować, łatwo nim sterować i łatwo go skłamać, to kobieta uzna, że to nie jest atrakcyjne. Zgodnie z pierwszym pryncypałem związków: komu zależy mniej, ten kontroluje związek. Kobiety wmawiają mężczyznom, by im zależało silniej, aby łatwiej ich kontrolować, gdy jednocześnie mężczyzna kontrolowany nie jest atrakcyjny!
Co nie jest zbyt pozytywne – dziś mężczyźni oddali swoje zasoby, władzę i swój status kobietom (by „wyrównać” płcie), a także dali sobie wmówić, że to oni muszą inwestować w związki, nie mając do tego za wiele praw po rozwodzie, więc zdecydowana większość mężczyzn stała się łatwa w kontroli. Niegdyś kobiety mogły dzięki chociażby seksowi przejąć męskie zasoby, dziś je mają od tak, ponieważ udało im się pokazać, że przejęcie kontroli przez kobiety jest dobre dla społeczeństwa. Bo kobiety potrzebowały zawsze bardziej zasobów i opieki, a mężczyźni seksu i szacunku, więc było to w jakiś sposób komplementarne. W tym systemie skupiamy się wyłącznie na potrzebach kobiet.
I tego właśnie trzeba się uczyć od nich, by tak samo jak one sprawdzać, czy ich miłość do mężczyzn jest prawdziwa, by nie wpakować się w kłopoty, w udawany związek i udawaną miłość. To są wszystko dobre rzeczy, jeśli mamy dobre intencje. Ale wiadomo jak to jest, dobrymi zamiarami to piekło jest wybrukowane. Ludzie po prostu mają gdzieś w środku taką cząstkę, że jak dostają dużo władzy, to często w głowach im się przewraca i pokazują jednak złą cząstkę natury. Ale wróćmy do manipulacji…
Testowanie mężczyzn jest strategią seksualną kobiet i tkwi w ich rdzeniu. Manipulowanie innymi to jest środek kobiet do dostawania tego, czego pragną (bardzo często nawet nie muszą o swoim pragnieniu mówić wprost, czy zapytać) i nawet jeśli skłamią, nawet jeśli wykażą się dużą wadą, a nawet przemocą i zdradą, to potrafią w bardzo wiarygodny sposób zracjonalizować to i usprawiedliwić. To tak samo, jak mężczyzna niepanujący nad agresją bije kobietę i sobie wmawia, że to dlatego, że zupa była za słona. Zawsze chodzi o zrzucenie z siebie odpowiedzialności za posiadanie niezbyt godziwych cech. Tyle, że płcie różnią się sferami, w których walczą. Mężczyźni jeśli stosują przemoc to głównie na polu fizycznym, materialnym (widocznym), a kobiety psychicznym i niebezpośrednim, zawoalowanym. Kobiety manipulują przekazem, zatem są też bogato wyposażone w zdolności oszukiwania siebie samych. Jeśli wierzysz w swoje własne kłamstwo i umiesz przerobić prawdę na kłamstwo i na odwrót, to jesteś perfekcyjnym kłamcą. Nie bez powodu to same kobiety o kobietach częściej mówią, niż o mężczyznach, że są fałszywe i zakłamane. A przecież najłatwiej zrzucić winę za swoje kłamstwo (czy zdradę) na kogoś innego. Bo mnie do tego zmusiłeś! Bo się bałam! Bo tak było najlepiej i nie umiesz docenić, że chciałam dobrze! Bo nie byłeś dobry! Bo zapominałeś o urodzinach!
I właśnie dlatego, że mężczyźni są bardzo słabi w „knuciu”, wyrachowaniu i przebiegłości – są bardziej prości w obsłudze, to zazwyczaj bardzo łatwo są przyłapywani gdy zdradzają, kłamią, czy nawet gdy stosują przemoc. Kobieta zrobi to po cichu, nie wprost, niebezpośrednio, lub oddali od siebie uwagę, stworzy na poczekaniu nowe kłamstwo i nikt się nie dowie.
Relacje międzyludzkie, czyli gra – kto da więcej za mniej
Jedne kobiety manipulują świadome, inne mniej, jedne silniej (np. kobiety narcystyczne, zaburzone), ale każda w ten sposób sprawdza wiele cech drugiego człowieka, sprawdza ile może wykorzystać z nich na swoją korzyść, na ile sobie pozwolić, lub kreuje rzeczywistość, na taką jakiej jej pozwolimy i tak samo kreuje naszą rolę w jej grze zwanej relacją.
W grze o zasoby mężczyzny, w grze o to, by robił co sobie kobieta nakaże (ilość pantofli i białorycerzy pokazuje, że mężczyźni są bardzo słabi w gierkach emocjonalnych), w grze o konkretne emocje, w grze o dominację (tylko takich mężczyzn kobiety potrafią kochać), w grze o stery, w grze o wygranie kłótni, w grze kto ma rację, w grze o zrobienie jak najmniej, by dostać jak najwięcej, czy po związku – w grze o zrzucenie z siebie odpowiedzialności za stan związku i przerzucenie najlepiej całej winy na drugą stronę (a w tym są świetne, bo tylko 2% kobiet uznaje się za jednostronnie winne rozpadów małżeństw). Czyli jest to gra o przywileje i opinie o kobietach (systemowo). Nie bez powodu kobiety zawsze ceniły mężczyzn hojnych, czyli zapewniających korzyści, gdy kobiet niepatrzących kompletnie na męską siłę, zaradność, zdecydowanie, opiekuńczość i pieniądze jest relatywnie mało. Oczywiście słyszy się inaczej, że liczy się wnętrze, ale to jedna wielu manipulacji.
Tutaj przykład – narcystyczna panienka, która zawsze ma wiele testów w zanadrzu i kreuje je zawsze tak, by wyszło, że ktoś jest zły niezależnie czy zachowa się tj. w tym wypadku dominująco, albo ulegle wobec niej:
https://youtu.be/OFa6QdjIzu4
Kobiecą bronią w brutalnym świecie zawsze było słowo, opowiedziana historia i emocje. Oczywiście są kobiety bardziej honorowe (dojrzałe), albo bardziej lękliwe (niedojrzałe, ale nadal z blokadą, by pokazywać pazury), które nie będą w ten sposób się zachowały i np. podczas rozwodu zachowają się z klasą. Ba, nawet myślą, czy mężczyzna ma pieniądze na płacenie bardzo obciążających go alimentów i same zakasują rękawy, by zarobić, ale mówmy szczerze. To mniejszość. Ta moralna, empatyczna, dojrzała emocjonalnie, niepłytka, niemściwa i nieegocentryczna mniejszość, której będzie coraz mniej, bo społeczeństwo przesuwa granice w kierunku przyzwolenia kobietom na przeciwne cechy. Kiedyś będę musiał też napisać o feminizmie, który jest największym z shit-testów, na który poległa cywilizacja Zachodnia, żebyśmy zrozumieli jak to wygląda z perspektywy systemowej, a nie indywidualnej.
A dlaczego tak jest? Zauważmy, że kobiety młode mają na tyle dużą atrakcyjność, że nie muszą być „wściekłe”, ponieważ dostają to czego chcą. Ale jeśli kobieta jest starsza, to nawet obietnica seksu nie działa na mężczyzn (co działa na niepanujących nad seksualnością mężczyzn, gdy kobieta jest młoda i jest obiektem wizualnego podziwu). „Na starość” czasami już nic nie działa, kobieta nie dostaje nic, żadnej uwagi, a przecież zawsze kochała mężczyzn za to co dostaje i jakie mężczyźni wywoływali w niej uczucia (interesownie, jak narzędzie). Ta kobieta musi wnosić zdecydowanie więcej, by uzyskać te same rezultaty. Podobnie jest z otyłymi, czy nieatrakcyjnymi kobietami (których i tak jest mało w porównaniu do mężczyzn). Czyli jednym słowem – gdy kobieta traci wabik seksualny zaczyna być oceniana bardzo podobnie (choć nadal nie identycznie), jak mężczyzna i musi wnosić tyle, ile on. A to może boleć i wywoływać ogromny ból, złość i nierzadko nawet przemoc. Kobiety nie są przyzwyczajone do trudnych warunków, jak od początku mężczyźni, tyle wnosić, ile mężczyźni, nikt im też nie każe panować nad emocjami, a przemoc stosowaną przez kobiety (i bycie ofiarą u mężczyzn) się lekceważy. Dlatego ona będzie trwać, póki nie będzie otwartych rozmów na takie tematy.
Dlaczego mężczyzna ma akceptować niehonorowe zachowania wobec siebie?
W życiu wszystko jest proste, jeśli tylko ma się chęć poszukiwać wiedzę na temat problemów, które mamy do rozwiązania, lub oczywiście samemu je wymyślać. Nie każdy jednak ma mózg predysponowany do rozwiązywania tego typu problemów, nie każdy też ma tyle odporności psychicznej. Jeden odpadnie po tym jak kobieta mu powie, że ma małego penisa, inny odpadnie dopiero po latach pokazywania mu, że jest nieudacznikiem, nie tylko gdy naprawdę czego się nie tknie to zepsuje (naucz gnido, wnieś wartość, a nie tylko krytykuj), ale też wtedy, gdy tak naprawdę on wnosi więcej. Ten pierwszy przykład to chamstwo (choć jeśli kobieta też lubi takie docinki w swoją stronę, to też można je odbić i pokazać jej kto tu kogo poniży bardziej, ale myślę, że ludzie zdrowi na umyśle, empatyczni i naprawdę dążący do dobrej współpracy unikają tego). Ten drugi to już manipulacja. Jest to kreowanie się przez kobietę jako stronę lepszą, przez co mężczyzna-ofiara tej manipulacji odczuwa poczucie winy, ma też niską samoocenę, a przez zakochanie nie jest w stanie się sprzeciwić. Problem w tym, że on dał sobie to wmówić, sfałszować rzeczywistość w której żyje.
Co jest problematyczne – to jest wykorzystanie stanu i naiwności mężczyzny dla swoich celów. O tym się nie mówi głośno, że jest to przemoc. Jednak, gdy mężczyzna wykorzysta kobietę np. seksualnie, gdy to ona jest w jakiś sposób podatna, to cały świat linczuje mężczyznę.
Niby mówi się, że kobiety to bezbronne istoty, że muchy, by nie skrzywdziły, ale na polu psychicznym potrafią stworzyć wszelakie sytuacje, w których unikają odpowiedzialności za swoje winy, wady i błędy (w tym przemoc, kłamstwo, zdrady), a także potrafią potrafią zmusić silniejszych, lepszych od siebie ludzi do tego, by im służyli i w nie inwestowali. „To robią prawdziwi mężczyźni” – i jeśli ktoś ma problem ze swoim poczuciem męskości, to zawsze wpadnie w tę jedną z wielu technik zawstydzania (a więc manipulowania ego przemocą psychiczną). Pamiętajmy, że mężczyźni – naprawdę, pod względem relacji i emocji często są bardzo naiwni. To, że toczyli wojny, budowali cywilizacje, gospodarki, tworzyli idee, wynajdywali wynalazki nie oznacza, że we wszystkim byli na wygranej pozycji. Bardzo często kobieta wchodziła między wódkę, a zakąskę, uwodziła, prowokowała i tworzyła chaos, a mężczyzna z sukcesami, z władzą poległ w tej batalii i to kobieta uzyskiwała to, czego chciała – to ona przejmowała nad nim władzę. I bezpośrednio, lub mniej pokazywała mu co ma robić i na jakie wyżyny się wspinać, by to jej dogodzić.
I niestety toksyczne kobiety potrafią się tym szczycić, dokładnie tak samo jak mężczyźni bijący ludzi „na mieście” wieczorami. Ten sam typ wyzwalania mechanizmu nagrody, choć inne środki.
Ewolucyjna manipulacja
Właśnie. Może zacznijmy ten akapit od wyszukania przyczyn manipulacji. Kobiety ewolucyjnie co widać gołym okiem są zazwyczaj niższe i słabsze fizycznie. Częściej też ich twarze przypominają twarze dzieci, robią różne miny, wywracają oczami, gestykulują jakby były przepełnione napięciem, co może wywoływać podobne odczucia, jak choćby chęć opieki/pomocy, łagodniejsze karanie, większa ufność. To się nazywa neotenią.
Ale mniej dojrzały wygląd to jedno.
Jeśli ktoś mówi, że kobiety są „słabsze” – kłamie. Kobiety są sprawne tam, gdzie nawet nie trzeba jakiegoś silnego intelektu analitycznego, czy ścisłego – wystarczy mieć ten emocjonalny, który mają opanowany do perfekcji, grając na emocjach innych, a te bardziej wyrachowane i cwane – idą w życiu jak burza zgarniając kolejne plony. I tutaj tak samo. Intelekt emocjonalny był potrzebny kobietom, by nie tylko umieć rozczytać czy dana osoba jest dobra, bądź zła, ale też aby umieć porozumieć się z małym dzieckiem, które zazwyczaj wychowuje będąc niego bliżej. I to jest to dobre zastosowanie intelektu emocjonalnego.
I kobiety setkami lat musiały nauczyć się przetrwać (wraz z dziećmi), być może właśnie wykorzystując do tego mężczyzn, na których nie mogły zawsze liczyć bez manipulowania nimi i swoim obrazem uduchowionej istoty niezdolnej do przemocy, nie patrzącej na wygląd, czy pieniądze, a także brzydzącej się kłamstwem. Czy to fałsz nie ma znaczenia, ponieważ, jeśli chce się przetrwać – cel uświęca środki. Jeśli cel zostaje wykonany, to będąc kobietą potępienia nie ma. Co innego, gdy to mężczyzna wykorzystuje kobietę, steruje nią podobnymi sztuczkami, oj – piekło na niego czeka!
A dlaczego tak jest? Bo uważa się, że kobiety i dzieci są zdecydowanie ważniejsze, niż mężczyźni (women and children first). Uważa się też, że mężczyźni mają sobie radzić sami, mają być wiecznie silni, zasobni i mają pomagać kobietom. Mężczyźni nie pasujący do tego kanonu, bardzo często mający kobiece myślenie (uczuciowe) są eliminowani z rynku matrymonialnego, ponieważ mają wyższe potrzeby, a to rodzi problem.
Wczoraj dyskutowałem z jedną z takich kobiet tworzących obrazy swojej osobowości. Twierdziła, że nikt jej nie zauważa, bo mężczyźni uganiają się za „wypindrzonymi lalami” jak stwierdziła. Napisała, że jej jedyne dwa wymagania wobec mężczyzn to trochę miłości i trochę uwagi. Gdy napisałem, że kobiety mające tak niskie wymagania, zawsze mają jakiegoś mężczyznę, to zalała mnie potokiem wyzwisk i jadu. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Tak jest, gdy ktoś nie umie się przyznać przed sobą, że nie jest się taką osobą za jaką się uważa. Jak widać z taką kobietą raczej nie ma nawet sensu wchodzić ani w dyskusje, ani tym bardziej w związki, ponieważ w razie przegranej potrafi tylko argumentować/atakować personalnie, lub wyolbrzymiać. W związku z zobowiązaniami i inwestycjami byłoby tylko gorzej. Ale ona ma czas, by zrozumieć, innym już go brak.
Brat bliźniak ofiary to przekonanie, że zasługuje się na więcej niż w rzeczywistości
I myślicie, że ta kobieta nie znajdzie sponsora – to znaczy, jelenia? Znajdzie. Mężczyźni zazwyczaj takich możliwości nie posiadają, bo kobiety jako płeć przebieglejsza i bardziej egocentryczna (czy jeśli chcemy być politycznie poprawni – mądrzejsza) dużo sprawniej kalkuje „co, ile i komu”. Ba, nawet jeśli kobieta z byle powodu stworzy zrzutkę pieniędzy, trochę się pożali, powie kilka miłych słów – ludzie opłacą jej studia, zabawy, podróże, nie będzie musiała pracować i tak dalej. Oczywiście ona najpierw musi chcieć i tych jeleni znaleźć, bo oczywiście są kobiety, które szanują siebie i tego nie robią. Są kobiety, które wnoszą finanse, czy nawet utrzymanie, czy pomoc w problemach, a nawet chorobach, ale to są unikatowe kobiety. Ale są takie, które wykorzystują każdą sytuację na swoją korzyść niezależnie od środków użycia, bo tak naprawdę akceptacja dla przeróżnych, kobiecych cech w społeczeństwie i cała tolerancja na cechy kobiet jest zdecydowanie wyższa, niż na zróżnicowanie mężczyzn. Gdyby kobiety były naprawdę równe mężczyznom, to by musiały wnosić dokładnie tyle samo cech i wartości ile wymagają od tych najbardziej prawdziwych, atrakcyjnych mężczyzn i „książąt z bajek”, których opisują. Ale realia takie nie są – wystarczy wodzić za nos zainteresowanych, wybrać najlepszego do związku, resztę do innych celów (a nawet do przysłowiowego friendzone). Kobieta jest teraz jak zarządca zasobami, cechami, podejściem mężczyzn. Im ładniejsza i pewna siebie, tym te możliwości się zwiększają, więc ciężko jej się nie skusić. Inne robią to po cichu, by nikt się nie dowiedział, bardzo sprytnie, w mniejszym zasięgu, jeszcze inne nieświadomie (przez co też się kłócicie), a ta najbardziej reprezentatywna grupa kobiet, najbardziej wartościowa zazwyczaj sama ma duże problemy, bo została już wcześniej zniszczona przez inne, niezbyt dobre, tworzące spiski kobiety i zniżające ją do własnego poziomu.
Inne podejście kobiet i mężczyzn do społecznych więzi
Pamiętajmy, że kobiety to płeć społeczna – w większości ekstrawertyczna, która bardzo ceni sobie relacje międzyludzkie, rozmowy „o niczym”, sieć kontaktów społecznych, bycie lubianą, rozumianą, akceptowaną, pożądaną i adorowaną. Czasem lubująca się w kreowaniu podstępnych intryg, czy podkładaniu świń innym (kto pracował z dużymi grupami kobiet, ten wie). Kobieta może robić awantury, zawstydzać mężczyznę, pokazywać mu palcem innych, lepszych od niego mężczyzn, atakując męskość i tworzyć różne dramy, by zachował się w sposób jaki oczekuje. Ale o co chodzi kobietom? Chodzi zawsze o wygraną na poziomie relacji.
Wystarczy spojrzeć na kobiety uważnie. Nie przejmują się w dużej mierze rzeczywistością fizyczną, taką jak fakty, logika, rozum, konsekwencja pewnych działań i obowiązków. Jedyne na czym im zależy, to jak te wszystkie rzeczy sprawiają, że się czują. Uczucia. Jeśli fakty je ranią, to nie będą słuchały faktów, bo uznają, że ktoś je nienawidzi tak? To jak się rozwijać, lub zatrzymywać swoje wady, jeśli zatyka się uszy? Dlatego też nie ma wielu kobiet czytających moje wpisy, ponieważ większość obchodzą tylko emocje, nic więcej, żadne zależności, świat, zrozumienie.
Mężczyźni na odwrót, częściej racjonalni, twardo stąpający po ziemi introwertycy, skupieni na indywidualnych celach, faktach, trzymaniu porządku i rywalizacji, a nie emocjonalnych więziach, między innymi po to, by zaimponować konkretnym kobietom, lub być przydatnymi. Wszak mężczyźnie nic z nieba nie spada, nikt mu w jego słabościach nie będzie współczuł, jego emocje to tylko problem dla świata (a często jego największa wada), więc musi coś robić, musi kimś być, musi coś go określać, musi coś dać światu, lub kobiecie, by ją w pewnym sensie (a czasem i bezpośrednio) przekupić – że warto z nim budować gniazdo, czy, że on będzie seksualnie pożyteczny, podniesie jej status, ewentualnie dostarczy emocji w jej często nudnym, biernym życiu (no chyba że już ma mężczyznę, lub sieć znajomych mężczyzn, którzy organizują coś dla niej). Jeśli by tak nie było, to byśmy słuchali, że „kobiety mają się starać” i tak, wtedy one miałyby zadania wnoszenia wartości.
Manipulacja to z jednej strony siła, ale z drugiej słabość
Manipulacja to strategia przetrwania ludzi słabszych, chorych, podstępnych (ze złą cząstką natury) i niedojrzałych (która prowadzi do używania niemoralnych technik), więc też w jakimś procencie przypadków mężczyzn, czy to narcyzów skupiających całą uwagę na sobie, socjopatów, którzy budują swój żywot na przebiegłości, których brak moralności podnieca (zasady są po to, by je łamać, lubowanie się w tym co nielegalne, czy uzależnia), czy też wszystkich „nice guys”, którzy często nie mają pewności siebie, by być szczerymi nawet sami ze sobą, więc fałszują obraz bycia miłym dla uzyskiwania korzyści. A fałsz to przecież też manipulacja – swoim obrazem i swoimi intencjami. Ale z drugiej strony jednak ci ludzie umieją przetrwać dzięki manipulacjom, to ich strategia realizacji celów. Ich siła tkwi w słabości innych. I naprawdę, nie chodzi o oceny kogokolwiek, tylko pokazanie zależności kto najczęściej „pociąga za sznurki”.
Mężczyzna jednak nie może statystycznie na nikim polegać, musi uczyć się umiejętności, charakteru, pewności siebie, wykazać intelektem, a przeciętna kobieta? Gra swoją kartą przetargową. Wie z kim się zadawać, by uzyskać korzyść. Wie z kim sypiać, by uzyskać korzyść (a gdy korzyść się kończy zgłosić gwałt i przeskoczyć na korzystniejszą gałąź). Kobieta wie co i komu powiedzieć, kobieta wie jak pokazać się ładniejszą, niż jest w rzeczywistości. Te, które wnoszą wartość i mogą wykazać swoje dobre czyny dla mężczyzn, oddzielamy od tych, tak? Pamiętajmy, gruba krecha.
I naprawdę, feministki w jednym mają rację. Jeśli chcemy ewolucji kobiet, to chcemy, by nie wnosiły wartości jak to one mówią – czy to tylko wizualnej, czy seksualnej, ale chcemy czynów i wartości. Problem w tym, że feministki chcą przywilejów i ułatwień, tak jak dla upośledzonych, niepełnosprawnych i chorych, więc nie tędy droga do ewolucji. Ludzie rozleniwieni zawsze tracą, cofają się w rozwoju, obniża im się IQ bez konkurowania. Są tylko dwa skutki zwiększenia wymagań przez mężczyzn: albo kobiety się rozwiną w tym kierunku, albo odsuną bardziej uważając, że nie mają zamiaru niczego więcej od siebie dawać.
Kobiety traktujemy trochę jak dzieci w społeczeństwie, delikatniej, a nawet w „równości” pozwalamy, by wchodziły na głowę mężczyznom, uzyskując dominację. Jeśli dziecko dominuje i rządzi rodzicem, to jest tak samo źle, jak kobieta dominuje nad mężczyzną i to ona nim rządzi. Nie bez powodu ważna jest hierarchia, ponieważ jest bardzo mało kobiet lubujących się w uległych mężczyznach (a raczej czujących się odpowiedzialnymi za szczęście innych), a jest dużo kobiet, które posiadają sprzeczne oczekiwania wobec mężczyzn i to buduje chaos. To jej nie pasuje, tamto też nie, a w ogóle to nie wie czego chce. I kto za ten chaos ma być odpowiedzialny? Ten uległy, nisko usadzony w hierarchii mężczyzna, który nienawidzi mieć odpowiedzialności bez władzy, bo to tak jakby niewinny musiał odpowiadać za nie swoje winy. Czy to jest sprawiedliwe?
Feministki traktują inne kobiety jak upośledzone, niezdolne do własnych decyzji, bo przecież zamiast udowodnić swoją wartość, czy swój brak winy czynem, to potrzebują sztucznych praw, przywilejów nad mężczyzn i parytetów do osiągania celów, a wszelkie postulaty jak możność rozwiązłości seksualnej, łatwe rozwody, obwinianie o swoje błędy, wybieranie im zawodów, łatwość aborcji, brak empatii do mężczyzn i dewaluacja męskich cierpień, czy też budowanie swojej pozycji na wymaganiach i „księżniczkowatego” uprzywilejowania, to wszystko przywileje budujące nieodpowiedzialność i niedojrzałość.
Jednak w świecie dorosłych powinniśmy brać odpowiedzialność za to co robimy, powinniśmy wiedzieć, że my często doprowadzamy kogoś do negatywnych reakcji, czy też mamy wpływ na jego zachowania (pomijam pracę, naukę, czy osiągnięcia). Bez odpowiedzialności nie ma współpracy, jest egoizm. Ale jak ktoś chce być sam, to niech tak działa, tylko niech nie narzuca tego innym.
Fałszywe oskarżenia – kolejna broń manipulatorek
Coraz jednak więcej badań widzimy w których bardzo często widzi się fałszywe oskarżenia składane przez kobiety. Często dlatego, że kogoś nie lubią – KLIK, innym razem, bo się boją konsekwencji, jeszcze innym razem, żeby się mścić nawet za to, że odmówiło się im seksu! – klik. Jeszcze innym razem chcą zaplanować rozstanie, czy rozwód tak, aby uniknąć bycia obwinioną jednostronnie za rozpad związku, czy nawet zdradę (bo w końcu jeśli ktoś zdradza, to jej moralność jest skrzywiona, a co za tym idzie z kłamstwami problemu nie ma).
Mogą też w końcu nastawiać dziecko przeciw ojcowi ukrywając się w społecznej łatce, że „kobieta jest zawsze dobrą matką i lepszym rodzicem, niż mężczyzna”. W ten sam sposób potrafią preparować dowody na męskie winy i kreować ich jako złych – KLIK.
Warto też przejrzeć dokument o fałszywych oskarżeniach o gwałty i molestowanie – KLIK.
Udawanie ofiary powoduje, że mężczyzna może kobietę wyręczać, często wykonuje jej niebezpośrednio wyrażone prośby (np. by wyeliminować innego mężczyznę, którego kobieta wykreuje na sprawcę, „dał jej schronienie”), ale także, by sama kobieta uchodziła za wzór dobroci, osobę wręcz świętą, której się coś należy. W końcu kobiecym ofiarom się pomaga, współczuje, interesuje nimi, a także ofiara nie jest pełnoprawnym partnerem, od którego nie wymaga się odpowiedzialności za jej złe cechy, które skrywa w płaczu (fizycznym, lub słownym, manipulacją), więc tak naprawdę jest to profit.
Mężczyzna ofiara na odwrót – niektórym cisną się najgorsze słowa na ich temat, innym śmiech, a jeszcze innym pięść zaciska. Na pewno na tym polu równości nie ma. To jest nieludzkie podejście, które może być przyczyną przemocy (o samobójstwach nie mówię, bo to normalne).
Bardziej wyrafinowaną formą bycia uznaną za ofiarę jest oczywiście prowokacja mężczyzny w przeróżny sposób. Można w końcu mówić mu o wszelakich jego złych cechach i stosować przemoc psychiczną, alienować od dzieci, tresować dystrybucją seksu i wieloma innymi sztuczkami. Nawet gazeta.pl zaczyna pisać, że przemoc nie ma płci, czyli nie zgadza się z nurtem feministek – KLIK.
Bo ostatecznie może się tak okazać, że mężczyzna prowokowany dłuższy czas wybucha w gniewie. Kobieta nagrywa ten gniew. Ma dowód, że to mężczyzna jest zły. On miesiące wcześniej tłumaczył jej spokojnie, że nie życzy sobie tego typu dyskusji, próbował logicznie rozmawiać, a czasem (jak jest głupi) to przepraszał za nieswoje błędy, byle tylko kobietę uspokoić. On nie nagrywa, nie ma złych zamiarów, chce dojść do porozumienia z kimś kto manipuluje, ktoś kto tworzy sceny, do których sam pisze scenariusz. I co z tego, że ta kobieta miesiącami była sprawcą przemocy, gdy wystarczy jedno nagranie, jedno zdarzenie, jeden jego gniew, by ukazać mężczyznę jako jednostronnie winnego?
Podsumowanie. Prawda wyzwala, świadomość leczy, wiedza uczy i daje siłę
Jeśli mężczyzna ma wiedzę, którą przekazuje, to dla niego ten scenariusz jest przewidywalny. On już ten film oglądał. Doświadczony, mądry i inteligentny mężczyzna nie ma z tym problemów, bo odkryje magika, którym jest kobieta. Magika tworzącego przeróżne iluzje dla niego, dla siebie i dla otoczenia. Oczywiście w każdej sytuacji tego nie odkryje, bo ciężko, żeby zawsze wiedzieć, że dane czepienie się czegoś, czy nawet płacz jest manipulacją, ale koniec końców to wychodzi gdy ma się bystry umysł i nigdy nie zakłada, że coś jest albo dobre, albo złe, tylko musi to dokładnie sprawdzić. To tak samo jak w sądzie. Musisz przed wydaniem wyroku ocenić, czy ktoś jest winny, musisz mieć dowody. Najpierw więc używasz mózgu, a nie zaprogramowanych emocjonalnie reakcji jak np. tłumaczyć się wobec czepialstwa, reagować agresją na agresję, lub współczuć przy płaczu. Wszystko to może być perfekcyjnie odegraną rolą aktorską.
Ktoś złośliwy powie – można zostać paranoikiem. Ale ja mu odpowiem, że dążenie do prawdy nigdy nie powinno być oceniane negatywnie. Jeśli znasz ryzyko, to jesteś o wiele bardziej bezpieczny, niż gdy go nie znasz i jesteś naiwny. Jeśli znasz strategie na wygrywanie testów, to jesteś atrakcyjniejszy. Jeśli wiesz, które kobiety częściej, że tak powiem niszczą życie innym, to też pstryk palcem i Cię nie ma przy takowych. Same plusy.
Ale uwaga – nie można nienawidzić WSZYSTKICH manipulacji i testów kobiet, nie można być negatywnie do nich nastawionym. Jak pisałem, kobieta może mieć dobre intencje i to też męska rola, by je rozumieć! Jeśli mężczyzna będzie atakował kobietę za każde podobne zachowanie, to na 100% odejdzie od niego i uzna, że był paskudnym człowiekiem. Jeśli taki mężczyzna będzie jak mój czytelnik uważał, że kobieta cały czas tylko manipuluje i jest zagrożeniem, to niczego dobrego nie dostanie. Trzeba uczyć się jak reagować, nie brać tego do siebie, zachować jak największy spokój (choć to czasami trudne), nie myśleć, że każdy test to atak w męską stronę. Jeśli pomimo nauki, pomimo wiedzy, pomimo, że kobieta jest bezpieczna nadal testuje, sprawdza, czepia się, wymusza, lekceważy męskie uczucia, czy granice (gdy prosił, by nie postępowała w ten sposób) i jej realną intencją wcale nie jest miłość, a sama nie widzi sensu by ograniczać swoje toksyczne zapędy – pogonić ją trzeba ku diabłu, bo tam jej miejsce…
I to tyle. W kolejnej części skupię się na konkretnych technikach i sferach manipulacji kobiet dzięki którym uzyskują przewagi nad mężczyznami. Rozpiszę to punkt po punkcie i myślę, że będzie to ciekawe.
Mogę napisać osobisty przykład, jak nie wyszło ostatnio z dziewczyną, która była zainteresowana (albo udawała z jakiegoś powodu?), ale je straciła chyba właśnie przez to, że przestałem być wyzwaniem.
Poznaliśmy się w pracy niecały rok temu. Początkowo nie zwracałem na nią żadnej uwagi, z twarzy dosyć przeciętna, ok. 35 lat, ciemnowłosa, niska, w okularach, ale za to szczupła i zgrabna. Do tego niewielki problem ze słuchem i z wymową (po jakimś czasie przestaje się na to zwracać uwagę, zresztą sam też mam wadę wymowy „r”). Po dwóch, trzech miesiącach przypadkiem zaczęliśmy więcej czasu ze sobą spędzać, siedzieliśmy często na jednym stanowisku więc z natury rzeczy rozmawialiśmy na różne tematy. M. in. chciała mnie wtedy zaprosić na basen. Wciąż traktowałem ją jak koleżankę. Dodam, że w pracy są prawie sami mężczyźni i była jedyną w miarę młodą dziewczyną na zmianie (są jeszcze dwie mężatki w średnim wieku).
Gdy nadeszła wigilia pracownicza, ona pytała, czy będę, czy przyjadę. Mówiłem, że chyba tak, ale nie wiem czy na pewno. Namawiała, że fajnie by było, gdybym przyjechał itd. Przyjechałem, ubrałem ładną koszulę, ona też była ładnie ubrana, rozpuściła włosy. Podeszła do mnie specjalnie na parkingu, zapytała o samochód (mam anglika), chciała na chwilę usiąść żeby zobaczyć jak to jest siedzieć z kierownicą po prawej stronie. Uśmiechała się cały czas i wręcz ciągnęła mnie do budynku na tę wigilię. Usiedliśmy obok siebie, rozmowa jakoś się nie kleiła, bo bardziej skupiałem się na tym, żeby nie pochlapać białej koszuli czerwonym barszczem i nie przejeść się za bardzo, żeby nie rozbolał mnie przy niej brzuch. Trochę rozmawialiśmy, przy rozdawaniu prezentów zrobiła mi zdjęcie i pokazała je. Przy okazji wyciągnęła ode mnie numer telefonu (żeby przesłać mi MMSa). Po wigilii poszliśmy pracować, na koniec pracy oddałem jej kawę rozpuszczalną z paczki świątecznej, bo nie piję kawy, ucieszyła się i powiedziała, że w rewanżu musi zaprosić mnie na piwo. I tak rozstaliśmy się w nocy na parkingu, powiedziałem, że chętnie z nią pójdę, złapałem ją przy tym za ręce, życzyliśmy wesołych świąt i patrzyliśmy sobie w oczy.
Od tego momentu już nie patrzyłem na nią jak na koleżankę. W styczniu dalej ze sobą rozmawialiśmy w pracy, teraz, gdy przychodziłem, to podchodziłem do niej, witałem się i pytałem, co słychać itd. Wcześniej tego nie robiłem. Umówiliśmy się z nią i kilkoma kolegami z pracy na laser tag, pojechaliśmy wieczorem w sobotę, po laserach poszliśmy wszyscy do pubu. Zamówiła sobie drinka, ja nie piłem, bo przyjechałem samochodem. Ona przytulała się do każdego z nas, żartowała, chciała, żebym koniecznie wypił piwo, potańczył z nią. Pytała, już po drinku, czy podobają mi się tamte dziewczyny ze stolika obok. Czy mają fajne cycki. Przy tym nachylała się do mnie i opierała o ramię. Dotykała swoich piersi i pytała, czy takie mi się podobają. Koledzy popatrzyli po sobie z uśmiechem, a jeden zażartował „gdybym jej nie znał, to powiedziałbym, że ona chce cię zgwałcić”, nic na to nie powiedziała, tylko uśmiechała się dalej. Nie chciałem tańczyć z nią przy kolegach z pracy, więc w końcu poszła tańczyć chwilę z innym kolegą, chociaż cały czas namawiała tylko mnie. W końcu pożegnałem się z nimi i poszedłem, była zawiedziona, chciała, żebym został. Później z domu napisałem jej smsa, że chętnie z nią potańczę, ale jak wyjdziemy gdzieś sami. Odpisała, że bardzo chętnie wyjdzie ze mną na tańce, ucieszyła się.
Później w pracy dalej rozmawialiśmy, w lutym zdarzyło się, że przy słuchaniu muzyki z głośnika dałem jej wybrać listę piosenek do odtwarzania, to oparła się o mnie lekko i wybierała na moim telefonie. Mieliśmy już bliski kontakt, ale ciągle bez dotyku z mojej strony ani żadnych bezpośrednich uczuć. W marcu chciałem się z nią umówić na sobotę do jakiegoś klubu (to było jeszcze przed epidemią), to stwierdziła, że nie może, bo koleżanka ma imieniny (?). Umówiliśmy się na niedzielę w dzień kobiet. 8 marca kupiłem kwiaty i czekałem na nią, ale w ogóle się nie odezwała, dopiero wieczorem, gdy napisałem jej tylko życzenia, to odpisała, że koleżanka do niej przyszła i zrobiły sobie dzień kobiet. To był dla mnie pierwszy sygnał, że ona się bawi uczuciami.
Dlatego w poniedziałek byłem dla niej chłodny, nie podchodziłem w ogóle, nie zagadywałem. Była zdziwiona, że z nią nie gadam. Następnego dnia to samo, podeszła kilka razy, ale ja do niej nie podchodziłem w ogóle. Dopiero trzeciego dnia było lepiej, już mi przeszło, uznałem, że się starała, więc będę miły i złapałem ją za ręce, uśmiechnąłem się, rzucaliśmy się papierową kulką itd. W kolejnych dniach było lepiej, zapraszała mnie na przerwy, dotykała mnie, niby przypadkiem klepnęła poniżej pleców, to oparła się o mnie tyłem, przykleiła mi karteczkę na klacie i kilka razy poklepała żeby nie odpadła. Stanęła przed mną, wsunęła kolano między moje kolana, złapałem ją i przyciągnąłem, odskoczyła, a po chwili usiadła mi na kolanach (i to przy koledze). Zaraz potem wstała i uśmiechała się, głaskała mnie po szyi, po biodrach. Dotykała mi ramienia i ściskała biceps, chciała zobaczyć mięśnie. Pisała smsy typu „przystojniaku” itp. flirtowanie z jej strony. Takich sytuacji było więcej, więc wszystko było na dobrej drodze.
Żartowała przy kolegach i przy mnie, że nie szuka męża, że wystarczy jej towarzystwo pieska, ale że kobiety „oczywiście też mają swoje potrzeby”. Znów mieliśmy się umówić na sobotę na wyjazd do lasu i spacer z jej psem, ale w sobotę napisała tylko, że za zimno i odpuszczamy, nie podała też żadnego alternatywnego terminu. Pojechałem więc w góry i wysłałem jej tylko MMSa ze swoim zdjęciem. Nic nie odpisała. W pracy wziąłem wolne, żeby się stęskniła, to kolejnego dnia dzwoniła i pytała, czy będę w pracy. W pracy była miła, podobnie jak dotychczas. Jednak już jakby mniej, nie dotykała mnie i nie ciągnęła na przerwy. Zamiast tego chodziła cały czas na papierosa i na przerwę z innym kolegą (ja nie palę, ale czasem szedłem z nią na palarnię pogadać). W końcu mieliśmy zostać na nadgodziny we dwójkę do 3 w nocy. Martwiła się, kto ją odwiezie, bo tego dnia zostawiła samochód i przyjechała z innym kolegą, który nie zostawał. Ja mówię, że chętnie ją podwiozę, żeby się nie martwiła. Żartowaliśmy cały czas, ja myślałem o tym, jak będę ją odwoził i czy ją przytulić na koniec itp. To pod koniec zmiany, gdy idziemy do szatni, ona zdziwiona odpowiada, że już się umówiła z tym drugim kolegą (tym od papierosa), że on ją odwiezie (chociaż miał zupełnie nie po drodze, a ja wręcz przeciwnie). Obraziłem się i poszedłem do samochodu. Przez weekend nie odzywała się ani ja do niej. W poniedziałek byłem chłodny, podeszła kilka razy zagadać, ale wyczuła chłód. Kolejne kilka dni tak samo, bez rozmów. W końcu czekałem na moment, gdy będzie przechodzić, żeby coś powiedziała, gdy będzie mnie mijać. Zatrzymała się i pytała o etykiety do Allegro, o paczkomaty itd. żeby nawiązać jakąś rozmowę i rozładować napięcie. Dalsze dni było podobnie – raz więcej rozmawialiśmy, raz mniej. Czasem ją dotykałem, flirtowałem, czasem ona mnie. W końcu siedząc na jednym stanowisku, zacząłem puszczać romantyczne piosenki z głośnika. Zawstydziła się, ale uśmiechała do mnie i widać, że jej się podobało, bo wszyscy to widzieli. Pokazywała mi swoje zdjęcia z wakacji, ze swoją mamą, ja pokazywałem swoje itp.
W kwietniu w końcu doszło do momentu, gdy siedzieliśmy sami na kantynie, oglądała coś na telefonie, ja przysunąłem się obok, oparłem o jej ramię i komentowałem, co tam ogląda. W tym czasie zacząłem ją głaskać i pocałowałem kilka razy w szyję, dalej komentując zdjęcia z telefonu.
Nie stawiała żadnego oporu, później napisała mi zawstydzona, żebym jej tak nie robił, bo ma gęsią skórkę itp. Wieczorem pisała mi smsy, żebym pokazał jej gołą klatę po treningu. Kilka dni wcześniej przytulałem ją na palarni, gdy byliśmy sami i dużo rozmawialiśmy, też nie opierała się ani nie odsuwała. Takie sytuacje powtórzyły się kilka razy i wydawało mi się, że ona coś do mnie ewidentnie czuje. Znów mieliśmy się umówić na niedzielę, ale oczywiście cały dzień „siedziała z koleżanką” i zaproponowała jedynie, że po południu możemy na godzinę się spotkać gdzieś pod jej domem na spacer. Jednak zmieniła zdanie, że już za późno i w takim razie jutro. Następnego dnia nie bardzo mi się chciało do niej jechać, ale w końcu pojechałem i poszliśmy posiedzieć na bulwary. Ona była z psem, cały czas patrzyła w telefon i czytała smsy albo przeglądała ogłoszenia samochodów. Przytulałem ją lekko, głaskałem pod kolanem i po ramieniu, ale odsunęła się, gdy chciałem ją pocałować w szyję. Ogólnie czułem dystans na tym spotkaniu, bardziej jak z koleżanką. Odprowadziłem ją do domu, przytuliłem lekko i pożegnałem się.
Następnie miałem tydzień urlopu, to zadzwoniła tylko raz, poskarżyć się na kolegę z pracy i ogólnie ponarzekać. Żadnych rozmów o uczuciach, flirtu itd. Kiedy wróciłem w maju po urlopie, to jednak zadzwoniła przed pracą, żeby upewnić się, czy będę. W samej pracy za dużo nie rozmawialiśmy, cały czas siedział u niej ten kolega z papierosa, chodziła z nim na przerwy, do mnie podeszła ze 2-3 razy chwilę pogadać. Następnego dnia już tylko z nim rozmawiała całą zmianę. Nie odpisała na wiadomość, gdy podszedłem żeby spytać o której idziemy na przerwę, to udawała, że nie widziała tego smsa (a cały czas zerka na telefon), a na przerwę poszła z tamtym kolegą. Obraziłem się i nie gadałem z nią więcej. Po dwóch dniach tylko patrzyła w moją stronę, jednocześnie cały czas rozmawiając z tym kolegą. W końcu, gdy była chwilę sama, podszedłem do niej i powiedziałem, o co mi chodzi, dlaczego jestem zły, czemu mnie lekceważy. Udawała, że wcale tak nie jest, że przesadzam itd.
Wziąłem następnego dnia urlop na żądanie, to napisała, czemu mnie nie ma. Powiedziałem, że jadę do Gdańska pomóc bratu w pewnej sprawie. Zasugerowałem, że chcę też zmienić pracę, to mówiła, że po co, w innej może być gorzej, że mógłbym zostać. Po weekendzie w pracy była już na dystans. Nie zaczynała rozmowy, jedynie odpowiadała. Gdy ją lekko złapałem za ramiona przy komputerze, nie opierała się, ale też nie reagowała na to. Cały czas spędzała z tym kolegą i ciągle z nim chodziła na przerwy. W końcu chciałem z nią pogadać sam na sam. Niby się zgodziła iść na kantynę, ale do ostatniej chwili unikała tego. W końcu po moich namowach poszła, ale po drodze dalej gadała z tym kolegą. Gdy na kantynie ktoś był, powiedziałem, żebyśmy wyszli na chwilę na zewnątrz pogadać, też nie chciała, w końcu wyszła na chwilę po długich namowach. Tam pytała, o co chodzi, ja jej mówię, że mi zależy na rozmowie, żeby z nią spędzać czas, wyjść gdzieś razem, to ona że możemy, ale jedynie jako koledzy. Potem przyszli inni koledzy na palarnię i już nie rozmawialiśmy. Wróciłem do pracy. Ta cała sytuacja z proszeniem się o chwilę rozmowy sam na sam była najbardziej dla mnie poniżająca i zapamiętałem jej to. Tym bardziej, że z tamtym kolegą na papierosie spędzała większość zmiany albo na przerwie i on nie miał problemu, żeby być z nią sam na sam.
Napisałem jej po pracy wieczorem, że bardzo się na niej zawiodłem, że myślałem, że coś do mnie czuje. Odpisała, że przeprasza, jeśli źle ją zrozumiałem, ale traktuje mnie jak kolegę. Następnego dnia wziąłem zwolnienie lekarskie na 10 dni. Dzwoniła, czemu nie ma mnie w pracy i jak się czuję, że się martwi itd. Później zadzwoniła jeszcze w sobotę, żebym nie odchodził z pracy, że szkoda by było. I przez cały następny tydzień już nie dzwoniła. Dopiero w niedzielę przed przyjściem do pracy zadzwoniła, czy na pewno będę w pracy, rozmawialiśmy jakieś 40 minut. Ja tymczasem już załatwiałem sobie nową pracę. W poniedziałek starała się być miła, podeszła do mnie, zajęła moje krzesełko, ja ją złapałem za ramiona i żartowaliśmy sobie, siedziała obok mnie, głaskałem ją i flirtowałem, nie miała nic przeciwko. Jednak w kolejnych dniach już prawie ze sobą nie rozmawialiśmy ani się nie dotykaliśmy. Patrzyła się na mnie, ale nic poza tym. Tylko w piątek w mój ostatni dzień na koniec zmiany zawołałem ją na chwilę, dałem jej w prezencie próbki kosmetyków które miałem w skrzynce na listy i trochę pogadaliśmy. Na koniec poszła z tamtym kolegą do swoich szatni, ja pojechałem do domu.
Na początku czerwca, w poniedziałek nie przedłużałem umowy, co zaskoczyło kierownika, oddałem mu tylko klucze i identyfikator. Gdy ona się o tym dowiedziała, zadzwoniła i wyszła na zewnątrz pogadać przy samochodzie. Była zawiedziona, że jednak odchodzę, że szkoda itd. Powiedziała, że mamy dalej kontakt i że chce się zobaczyć. Ścisnąłem jej dłoń i pojechałem. Wieczorem napisała, że owszem, była wcześniej na mnie zła, ale już o tym nie myśli, że nie jestem jej obojętny. Umówiliśmy się wstępnie, że w czwartek przed pracą przyjedzie do mnie w południe. Jednak już w środę dzwoniła, że nie wie jak będzie się czuła w czwartek. A w czwartek oczywiście zadzwoniła, że późno wstała i musi się szykować do pracy. Pożegnałem się normalnie, bez emocji, ale wieczorem nie wytrzymałem i napisałem jej, czemu taka jest, skoro nie chce się spotykać i nie jest zainteresowana. Że nie ma sensu podtrzymywać takiej znajomości na odległość. To obrażona napisała, że wcale nie twierdzi, że nie chce się spotykać, tylko akurat dzisiaj nie miała jak, ale skoro tak mówię, to może rzeczywiście nie ma sensu utrzymywać znajomości, że znowu robię jej wyrzuty. I od tego dnia nie odzywała się przez 10 dni. Dopiero 15 czerwca w poniedziałek zadzwoniła, co słychać, jak tam w nowej pracy itd. Porozmawiałem z nią trochę, ucieszyłem się, że dzwoni, raczej byłem uśmiechnięty, bez negatywnych emocji. Następnego dnia dzwoniłem, ale miała zajęty numer, później oddzwoniła, ale wtedy ja z kolei rozmawiałem z bratem. W środę wysłałem jej zdjęcie z plaży, nic nie odpisała. W piątek jeszcze raz dzwoniłem, oddzwoniła po godzinie, tym razem odebrałem i pytała, jak tam na rozmowie kwalifikacyjnej, trochę mówiła o pracy, że w sobotę będzie siedziała z koleżanką bo ma urodziny. Nawiązałem w rozmowie do naszych spotkań, że pewnie będą piły drinki i kiedy my się wreszcie razem napijemy. To odpowiedziała tylko ostro „co…?!”, a po chwili się zreflektowała, że pewnie chodziło mi o to wyjście na piwo, i mówi, że owszem, jak się skończy epidemia. Ale to pierwsze „co…?!” zapamiętałem, zabrzmiało tak, jakby chciała powiedzieć „co ty sobie wyobrażasz, że zaproszę cię do domu na drinka?
Chyba żartujesz”. Jeszcze rozmawialiśmy chwilę, wspomniała, że miała jechać w sobotę z koleżanką (? tak przynajmniej powiedziała, bo ja odniosłem wrażenie, że raczej z kolegą) w Góry Sowie, tylko nie pojedzie, bo deszcz. Proponowałem, że moglibyśmy pojechać gdzieś razem, planuję wybrać się w Góry Stołowe i wejść na Szczeliniec, bo to jedyny sudecki szczyt z korony gór, na którym jeszcze nie byłem. Ona na to, że pewnie, może się wybierzemy, jak będzie ładna pogoda. I wieczorem jeszcze jej wysłałem to zdjęcie z gołą klatą, co kiedyś chciała i jej obiecywałem, i napisałem, że pamiętam, co mówiła wtedy w styczniu na laser tagach. Jak dotykała piersi i pytała, czy takie mi się podobają, czy takie są fajne? Wtedy jej nie chciałem odpowiedzieć, ale teraz napisałem, że tak, podobają mi się, bardzo… I na tym na razie się kończy ta opowieść, to było przedwczoraj, 19 czerwca. W rozmowie umówiliśmy się jeszcze wstępnie, żeby zadzwoniła w sobotę (nie zadzwoniła oczywiście) i że mogłaby przyjechać do mnie we wtorek przed pracą – sama to zaproponowała i pytała, jak pracuję. Ale pewnie będzie tak jak za każdym poprzednim razem. Dlatego nie wiem, czy jest w ogóle sens podtrzymywać tę relację?
Wnioski mam takie – przynajmniej 5,6 razy w ciągu pół roku olała mnie odwołując umówione spotkanie (lub nawet bez odwołania, po prostu nie dzwoniąc). Poza pracą widzieliśmy się całe 2 razy – raz na laser tagach z kolegami z pracy, i raz we dwoje na spacerze z jej psem. W pracy chodziła ze mną na przerwy tylko, gdy nie było u nas na zmianie tego kolegi, z którym pali papierosy. Od kiedy przeszedł na naszą zmianę, każdą przerwę chodzi z nim, a poza przerwami on z nią siedzi przy jej stanowisku, chociaż powinien być na swoim w innym miejscu. Przy okazji, ona traktuje go rzeczywiście jak kolegę, tzn. on w niej zakochany, lata za nią cały czas, wszystko dla niej robi, a ona trzyma go w friendzone i uważa, że to jest w porządku. Nawet jej o tym wspomniałem, że go wykorzystuje i robi mu w ten sposób fałszywą nadzieję, to powiedziała, że to jej sprawa, jak to między nimi wygląda i ona nie widzi w tym nic złego.
Miałem wrażenie, że jej zależało głównie na tym, żeby mieć kilku adoratorów w pracy, żeby podbudować ego, żeby ktoś za nią latał i żeby czuła się atrakcyjna i pożądana. Sama tak nawet kiedyś powiedziała żartem „o, idzie mój trzeci lowelas” gdy podszedł do niej jeden z kolegów, a ja i ten z którym chodzi palić siedzieliśmy obok niej. Kiedy odszedłem z pracy, niby mówiła, że jej szkoda, że już mnie nie będzie, czy nie myślałem, żeby wrócić, że nie jestem jej obojętny, że chciałaby się ze mną widywać często. Ale jej zachowanie w praktyce mówi dokładnie co innego. Od początku czerwca, gdy odszedłem z pracy, nie widzieliśmy się ani razu, chociaż było wiele okazji i kilka propozycji z mojej i jej strony.
Czy moje wnioski są prawidłowe, i rzeczywiście nic już z tego nie będzie? Bo dziewczyna mimo wszystko jest całkiem fajna i ma coś w sobie, dobrze nam się dogadywało i miło było ją przytulać i całować. Ale mam wrażenie, że ona nie chce się za bardzo angażować ani wiązać. Sama to napisała wtedy, gdy się pokłóciliśmy i byłem na nią zły w maju. Ale równie dobrze może tak tylko mówić, a naprawdę myśleć inaczej. Może spodobał jej się ktoś inny, i relacja ze mną jest utrzymywana „na wszelki wypadek”, jako koło zapasowe? Co o tym myślicie?
Z takimi rzeczami zapraszam do prywatnego kontaktu.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/kontakt/
Przeczytałem cały wpis. Dużo tego, ale sam nie znam się na kobietach. Podejrzewam, że też bym był skołowany jak Ty i nie wiedział jak poprowadzić tę relację. I pomyśleć, że kobiety narzekają jak ciężko mają z mężczyznami, a tu proszę… rozdają wszystkie karty i do wyboru do koloru. Co chcą to robią, tylko my mamy pod górkę, bo wszystko na naszych barkach.
Red, mógłbyś coś napisać na ten temat publicznie. Chętnie przeczytałbym, co myślisz na ten temat.
Może ewentualnie po głębszej analizie i większej ilości informacji, ale jak pisałem, z tym na priv.
a w mojej ocenie. Manipulacja. Jak to przeczytałem to sie już zmęczyłem.Że ten człowiek jeszcze sie nie poddał. Relacja wyczerpująca, męcząca, są prostsze i jaśniejsze które przynoszą efekt. Nie jestem tu żadnym guru , bo sam mam wielkie braki emocjonalne (uwarunkowane dzieciństwem) Temu Panu tylko Powiem że są dziewczyny co dadzą jasny przekaz i odpowiedź że CHCE.A ta Pani zamotana jest. Jeśli szukasz odpowiedzi na tą sytuację ,znaczy że toksyk i trudna relacja. Ja jestem po podobnej relacji 2 letniej. Szybko to zauważyłem ale ” zassało mnie ” i długo trwało aż sie uwolniłem
Wybitny artykuł, podpisuje się pod nim obiema rękoma.
Feministki to takie straszne słowo… Wykreowały się na głupie, wredne baby. Te takie co chcą władzy nad mężczyznami, a nawet pretendują do tego, by władać światem. Czysty feminizm, idea tego ruchu opiera się na równości KOBIET I MĘŻCZYZN. Dlaczego więc media, mężczyźni i feministki źle pojmują tą idee? Gdzie mężczyźni walczący o swoje? Dlaczego panowie dają się wcisnąć w rolę ofiary? Instytucje małżeństwa stworzyli mężczyźni by chronić kobiety. Sprzeciwilo się to przeciwko nim… Kiedyś świat był męskim światem. Teraz panowie zakładają fikuśne ciuszki, robią dziwne fryzury i mówią zniewiescialym glosem. Świat niewiescieje to prawda. Kobiety to chaos? Tylko tak to wygląda na pierwszy rzut oka. One dobrze wiedzą czego chcą i wiedzą co robią. Świat się zmienił, ale czy to źle? Komu źle temu źle. Skarżą się ci pokrzywdzeni. Męski świat przemija, bo jeszcze to się nie stało. Mężczyźni to poszukiwacze, zdobywcy, budowniczy. Kobiety to dom. Mężczyźni wracają do domu, a kobiety wiją gniazda. Każdy ma swój cel w życiu. Światem rządzi silniejszy. W tym momencie (kiedy nie ma kogo bić) silniejsza jest,, ta słaba płeć „. Kto jest winny? Panie, które chcą kontroli czyt. Władzy ? Czy panowie, którzy się w tym świecie już pogubili i nie wiedzą co się znimi dzieje? Kobiety mają hierarchię liniową. Opiekują się i szanują tych, którzy są na równi z nimi. Mężczyźni mają hierarchię jak każdy wie. Szef i podwładny. Kobiety zaczęły to robic. Poznają męską naturę. Uczą się co robić. Mężczyźni ignorują taką wiedzę (w większości) wolą się zająć sobą. Może mężczyźni są winni, że się znaleźli w takim położeniu? Uszy do góry, przyjdzie i czas na refleksje. Czas chyba zacząć się porozumiewać pomiędzy płciami. Tylko czy to wykonalne….?
„Mężczyzna dorosły musi zaakceptować, że nie dostanie bezwarunkowej i bezinteresownej miłości” jako kobieta, stwierdzam, że Mężczyzn kocha się bezwarunkowo i bezinteresownie, wszystko inne nie jest Miłością 🙂
Masz prawo do własnego zdania. Ale mężczyzna, którzy szuka takiej miłości zawiedzie się, bo taka miłość jest miłością matki do dziecka. W życiu dorosłym jest ciut inaczej, wymieniamy się zasobami, wartościami, czynami, a nie że ktoś kochany jest jaki jest – nawet jak nie wiem, bije i wyzywa. Wtedy to jest bezgraniczne. Bezinteresownych ludzi, altruistów na tym świecie też malutko.
Ech powtórzę to ponownie, mam „dobry” charakter, nawet przyjaciół kocham bezinteresownie i nieodwołalnie, 😉 na tym polega rola kobiet, że mamy taką umiejętność, 🙂 jak ktoś bije i wyzywa (mężczyzna/kobieta), to wtedy należy okazać mądra miłość i na to nikomu nie pozwolić, ale to nie znaczy że przestajemy kochać, nie pozwalamy się krzywdzić. Zgoda na przemoc to brak miłości, lub niedojrzała miłość, bo sprawca robi coraz gorsze rzeczy.
W przypadku dorosłych i dojrzałych ludzi nie istnieje coś takiego jak bezinteresowna, bezwarunkowa i nieodwołalna miłość. Gdyby tak było, związki były by dużo trwalsze. A jak jest, każdy widzi.
Dojrzała miłość to jest świadoma decyzja. Na drodze każdego związku pojawią się wzloty i upadki. W przypadku tych drugich bardzo często pojawią się skrajnie negatywne emocje i to właśnie wtedy podejmujemy decyzję, którą można określić mianem miłości. Decydujemy czy chcemy dalej być z drugą osobą, czy nie.
Dojrzała miłość to jest świadoma decyzja. Na drodze każdego związku pojawią się wzloty i upadki. W przypadku tych drugich bardzo często pojawią się skrajnie negatywne emocje i to właśnie wtedy podejmujemy decyzję, którą można określić mianem miłości. Decydujemy czy chcemy dalej być z drugą osobą, czy nie.
Można też nazwać to kalkulacją zysków i strat, jakby ktoś niechciałby być poprawny politycznie.
no chłopaki, a Wy to po analizie ryzyka jesteście, że wszytko bierzecie tak na realizm? A może po jakichś szkoleniach gdzie czynnik ludzki jest najbardziej ryzykowny 🙂
W przypadku dorosłych ludzi może jeszcze powiedzieć, że miłość jest odpowiedzialna, dojrzała oraz mądra. A jak pokonujemy te wzloty i upadki tylko świadczy, czego oczekujemy od partnera i tak jeżeli związek opieramy na bezwarunkowej, bezinteresownej, nieodwołalnej, dojrzałej, oraz mądrej Miłości jest szansa że będzie to związek trwały. Jeżeli z góry zakładamy, ze tego nie ma i nie ma to przy najbłahszym problemie rozstanie, nie mówiąc już o problemach ze zdrowiem/zdarzeniach losowych/utracie pracy/nałogach itp. jednej ze stron. To dzięki tej miłości częściej kobiety decydują się na związek z np. niepełnoprawnym mężczyzną, czy nie uciekają jak pojawiają się problemy np. finansowe z powodu straty pracy.
hahha „To są testy na atrakcyjność, ewentualnie wzbudzanie/sprawdzanie zazdrości.” to ja chyba nie jestem kobietą, jestem kosmitą 😀 i spotykam mężczyzn, którzy manipulują i najlepsze jest to, że robią to bardzo dobrze oraz podświadomie 😉
Czyli co robią? Skąd wiesz, że podświadomie? Czytasz w myślach? 🙂
bo manipulują i nie są tego świadomi, a przynajmniej przy konfrontacji, twierdzą że nie manipulują, więc albo specjalnie wprowadzają rozmówcę w błąd, lub nie są świadomi technik stosowanej manipulacji. A manipulować można nauczyć się wszędzie, wystarczy epizod pracy jako sprzedawca, czy przy obsłudze klienta zwłaszcza trudnego itp. nie mówiąc o innych zawodach jak prawnicy.
No ale podaj te nieświadome manipulacje. Co robią?
najprostszy przykład, porównywanie do innych kobiet, np. a Ania/Krysia/Zosia robią to i to, wyglądają tak i tak, powtórzone przynajmniej trzy razy (zasada zdartej płyty wykorzystywana przez prawników przy przesłuchaniu aby sprawdzić prawdomówność, lub w obsłudze trudnego klienta, czasami w sprzedaży). Pierwszy komunikat, drugi – powtórzenie, trzeci – utrwalenie itp. To podobnie jak u Twojego kolegi z gazetą na biurku. Najprostszy przykład, mężczyzna mówi kobiecie, że kolor granatowy jest niekobiecy nie powinna się ubierać w tym koloze, raz (ok nie podoba mu się taki kolor), drugi raz sugeruje, że kobieta jest źle ubrana (może dodać, że przecież Kaśka/Baska/Ela/Zośka ubierają się na kolorowo, itp.), użyte takie stwierdzenie po raz trzeci już utrwaleniem pewnej prawidłowości. Kobieta jeżeli zależy jej na tym konkretnym mężczyźnie na kolejnych zakupach nie wybierze swojej ulubionej granatowej spódnicy/bluzki/spodni ale dostosuje się do potrzeb mężczyzny. Tak wygląda pewien mechanizm, można zamiast koloru wstawić prawie wszytko od zachowania, po wygląd zewnętrzy (znam przykłady kobiet gdzie z powodu mężczyzn odchudzały się tak drastycznie, że traciły przytomność, skrajny przypadek dziewczyna zemdlała za kółkiem). Czy mężczyźni świadomie stosują metodę zdartej płyty, Ci którzy widzą efekt jaki przynosi na klientach mogą przełożyć to na relację z bliskimi, a to już jest manipulacja. Jedak czasami stosując ją w pracy nie są świadomi, że mimochodem w relacjach z kobietami tak im wychodzi, że aby coś osiągnąć właśnie się nią posługują. Przy konfrontacji mówią, że absolutnie nie manipulują, że nawet nie są świadomi że to tak działa itp. nie mam podstaw aby nie wierzyć mężczyźnie, więc jedynym sensownym wytłumaczeniem jest to, że robicie to nieświadomie. Czy może celowo kłamiecie 🙂 kto Was tam wie 😉
Takie manipulacyjki to tam… każdy z nas ich używa – i tak, nieświadomie zazwyczaj. Nawet małe dzieci manipulują wymuszając (a choćby płacz, zwracanie na siebie uwagi). Myślałem, że coś mocniejszego.
a jeżeli chcesz coś mocniejszego o manipulacji jako podstępie, kiedyś czytałam o tym
Podstęp przy zgwałceniu w prawie polskim oraz angielskim i amerykańskim .
Tak mężczyźni wykorzystują manipulują kobietami, jedne się kiedyś o tym dowiedzą, inne nigdy nie odkryją prawdy że zostały wykorzystane/zgwałcone, zależy jaką mają świadomość swoich i ewentualnego partnera czynów oraz sposobu ich manipulacji. Sądzę, że mężczyźni też w ten sposób są wykorzystywani.
Takie manipulacje (czyli ciągle, powtarzalne krytykowanie i poniżanie) to ostre przekraczanie cudzych granic, czy świadome czy nie, służy podkopaniu poczucia własnej wartości i „otwarciu” ofiary na dalsze i podlejsze wymuszenia i przejęcia kontroli.
Kilka razy spotkałam się też że strony właśnie mężczyzn, a nie kobiet, z manipulacją która nazywa się „gaslighting”, która też ma na celu przejęcie kontroli nad drugą osobą.
Manipulacja nie ma płci, dlatego należy się o niej dużo uczyć, żeby nie paść ofiarą takich działań.
Kobiety też ją stosują, by z mężczyzny zrobić wariata, by przestał wierzyć w to co widzi (np. zdrady, kłamstwa). Jest wzbudzane w nim poczucie winy i dostaje kary za asertywność i wiele więcej. Wszystko stopniowo, aż staje się łagodnym pantoflem który pozwala na praktycznie wszystko i pragnie zaspokoić panią wiecznie niezadowoloną.
A przemoc to już ma płeć? 🙂
Oczywiście, że nie, tylko mężczyźni są fizycznie silniejsi, więc jeśli stosują przemoc, to robią większą krzywdę.
Oczywiście, że nie, tylko mężczyźni są fizycznie silniejsi, więc jeśli stosują przemoc, to robią większą krzywdę.
W ten sam sposób rzekłbym o manipulacjach i przemocy psychicznej. Kobiety są lepsze w te klocki, bo właśnie z powodu mniejszej siły fizycznej musiały inaczej sobie radzić. I też w ten sposób mogą wielkie krzywdy wywołać, czy mężczyznom, czy innym kobietom, czy dzieciom.
Rozkład na pewno jest tu równy, tylko cele różne, przez to metody także. To, jak biologicznie kobiety nauczyły się reagować na agresję, to nie tylko sztuczki manipulacyjne, to przede wszystkim pokazywanie uległości, trochę dziecięce cechy ciała, okazywanie fizycznej słabości.
Mężczyźni specjalizują się w niektórych typach manipulacji, jak choćby polityka, nie bez powodu też są kobiety, które trwają przy facetach którzy biją je i dzieci – to też wynik manipulacji.
Życie mnie nauczyło, że jedynym sposobem na unikanie manipulacji (zarówno tej od osób z zewnątrz, jak i stosowania jej przeze mnie samą) jest rozwój osobisty i budowanie silnego poczucia własnej wartości. Tego też uczę swoje dziecko, by zawsze wiedział, kiedy druga osoba nim manipuluje, i żeby potrafił się z takich układów wyplątać. Jak już się nauczysz rozpoznawać manipulację, to zauważysz, że stosuje ją mnóstwo osób dookoła, nie ma podziału na kobiety czy mężczyzn – i że robią to nawet osoby zupełnie obce, spotkane na ulicy! I że łatwo ją rozpoznać, słuchając swojego ciała – które daje wyraźne sygnały, że ktoś próbuje nami manipulować. Ale do tego, żeby te sygnały rozumieć, trzeba zbudować stabilny obraz samego siebie.
Mężczyźni specjalizują się w niektórych typach manipulacji, jak choćby polityka,
W polityce i u władzy jest najwięcej narcyzów i psychopatów, więc to jest skromna grupa mężczyzn z wrodzonymi cechami manipulacyjnymi. Cechy narcyzów męskich zresztą bardzo przypominają psychikę kobiety.
Co zabawne ci mężczyźni u władzy mają kobiety zazwyczaj, a nawet dużo kobiet. Może nie licząc jednego z Kaczyńskich 😉 ale te cechy pozwalają im przedłużyć swoje geny. Zresztą dużo częściej tzw. dranie (Ciemna Triada) mają wiele partnerek, niż ułożony, stabilny, niezaburzony mężczyzna. To też coś mówi o wyborach samych kobiet.
Po drodze mamy kobiety w sądownictwie, marketingu, psychologii, które też mają swoje zdolności manipulacyjne dość naturalnie i odnajdują się w takim środowisku.
To kobiety tworzą społeczeństwo trochę też dziś pod banderą manipulacji bo umieją stworzyć pozór bycia uciemiężoną (czy też dojrzalszą blabla, samozachwyty), gdy potrafią sterować samymi mężczyznami, ich emocjami, ich decyzjami, celami (w tym synami). Są takie które zdradzają i tworzą pozory, że winni są mężczyźni. Kobiety umieją takie rzeczy w sposób wrodzony. I społeczeństwo akceptuje,bo zrzuca odpowiedzialność. Nie trzeba być wtedy żadnym, nielicznym draniem by porównywać co umie większość kobiet.
Proporcje są inne, a propaganda zupełnie inna – właśnie uderzająca głównie w mężczyzn. Na to się tutaj nie zgadzamy, choć społeczeństwo coraz bardziej przyklaskuje obrażaniu mężczyzn, a wybielaniu kobiet (nie licząc stron jak moja, które tak samo są nieliczne i też się je obraża, by przekaz był jednostronny na temat płci, taki jaki chcą kobiety).
są kobiety, które trwają przy facetach którzy biją je i dzieci – to też wynik manipulacji.
Są też mężczyźni wykorzystywani przez kobiety w różny sposób, może też one ich biją (wg różnych ankiet te procenty są podobne, lekko większe mają mężczyźni stosujący przemoc fizyczną, za to kobiety przeważają w przemocy psychicznej). Poza tym to matki wg badań częściej biją dzieci niż ojcowie. Więc tu jest tak samo.
Życie mnie nauczyło, że jedynym sposobem na unikanie manipulacji (zarówno tej od osób z zewnątrz, jak i stosowania jej przeze mnie samą) jest rozwój osobisty i budowanie silnego poczucia własnej wartości. Tego też uczę swoje dziecko, by zawsze wiedział, kiedy druga osoba nim manipuluje, i żeby potrafił się z takich układów wyplątać. Jak już się nauczysz rozpoznawać manipulację, to zauważysz, że stosuje ją mnóstwo osób dookoła, nie ma podziału na kobiety czy mężczyzn – i że robią to nawet osoby zupełnie obce, spotkane na ulicy! I że łatwo ją rozpoznać, słuchając swojego ciała – które daje wyraźne sygnały, że ktoś próbuje nami manipulować. Ale do tego, żeby te sygnały rozumieć, trzeba zbudować stabilny obraz samego siebie.
Ano zgodzę się, że wszędzie można zobaczyć manipulacje, ale też nie zgodzę się z tym, że w jednych rzeczach zrównasz kobiety i mężczyzn, a w drugich pokażesz mężczyzn gorzej.
Czy umiesz choć w jednym przypadku pokazać kobiety gorzej? Czy tylko nas się da?
Nikogo nie chcę „pokazywać gorzej” albo „pokazywać lepiej”, chodzi mi o to, że opisujesz kobiety jako ogól manipulantek, co nie jest prawdą.
Dodatkowo, jeśli interesuje Cię przemoc, szczególnie wobec dzieci, polecam lekturę materiałów przygotowanych przez fundację Dajemy Dzieciom Siłę. W anonimowych ankietach wypełnionych przez małoletnich doswiadczajacych przemocy, najczęstszymi sprawcami przemocy fizycznej i psychicznej byli ojcowie/ojczymowie (procentowo tyle samo przypadków przemocy fizycznej co psychicznej), matki/macochy były na drugim miejscu (ponad 10% mniej przypadków, z nieznaczną przewagą przemocy fizycznej nad psychiczną).
Nadal ponad 70% rodziców stosuje klapsy jako kary, inne bicie ręką jest na drugim miejscu. Te dane są przerażające, i pokazują, że nadal przemoc psychiczną i fizyczną wybierają przedstawiciele obu płci, nie można więc ani kobiet, ani mężczyzn „pokazać gorzej”, bo po prostu ogól dorosłych w tym świetle wypada głównie źle.
Co ciekawe, przemocą rówieśniczą (psychiczną i fizyczna) dotknięci są częściej chłopcy, ale sprawcami też są częściej chłopcy, co też pokazuje że niewłaściwe wzorce zachowania pojawiają się już wśród chłopców i że tak właśnie często rozwiązują swoje konflikty.
Jak sam widzisz, nie da się tutaj nikogo wybierać, ale nie można z kobiet robić potworów i przemocowcow.
A ja polecam książkę Mariana Cabalskiego: przemoc stosowana przez kobiety. Tam się dowiadujemy jak kobiety potrafią perfidnie to robić i unikać kar, oraz wykrycia. Za to mężczyźni stosują przemoc w sposób bardziej bezpośredni więc dają się przyłapać.
Nie. Mówię, że mają naturalne do niej zdolności. Tak samo jak mężczyźni do przemocy fizycznej. Nie oznacza to, że obie płcie korzystają zawsze ze swych zdolności. Męska przemoc jest bardzo ograniczana, kobieca nie bardzo. Jest nadal lekceważona i często nie słychać, by ona w ogóle była w mainstreamie.
https://youtu.be/czXMU9_RYqg
Ty chcesz manipulatywność i przemoc psychiczną zrównać u obu płci, a przewyższyć szalę przemocy fizycznej na mężczyzn.
Ja z kolei widzę przemoc fizyczną mężczyzn, która przeważa, ale widzę przewagę kobiet na polu psychicznym/emocjonalnym. Nie szukam zrównywania.
To się zmienia. Dziewczynki dziś coraz częściej się znęcają nie tylko psychicznie, ale i fizycznie i robią się „męskie”. To jest efekt kastrowania chłopców i wybielania dziewczynek.
PS nie rozwiążesz konfliktu grzeczną prośbą by napastnik Cię nie bił…
Nie wiem które moje słowa świadczą o tym, że każda kobieta jest potworem 🙂 A że ileś tam ich jest? Trzeba mieć tego świadomość. Ale na pewno nie robię z wszystkich kobiet. Nie używam takiego słowa. Też byś mogła używać: niektóre, wszystkie, jakaś część itd.
No ale skoro według Ciebie, kobiety są lepiej predysponowane do przemocy psychicznej i potrafią ją sprawniej wykorzystać, ale nadal w jej stosowaniu są w tyle, to o czym to świadczy?
A potwory robisz z kobiet które jakoby częściej biją swoje dzieci (co nie ma poparcia w statystykach) i są naturalnie przygotowane do stosowania manipulacji (co też nie jest prawdą, po prostu mają inne metody, niż mężczyźni). To, że są ludzie, którzy manipulacjami wymuszają różne rzeczy na innych to fakt, ale nadużyciem jest oskarżanie o to tylko kobiet. Na manipulanta trafisz też w życiu codziennym, to może być twoja partnerka, ale też syn, szef, kolega… zamykają oczy na zagrożenia z innych stron, nie mówisz, jak sobie z nimi radzisz, opisujesz za to model jakiejś nieszczęśliwej, złośliwe kobiety która tylko czyha na nieszczęśnika, ilustracji dla niej głowę i majątek.
O tym, że Twoje założenie jest fałszywe. Kobiety częściej stosują przemoc psychiczną w związkach, niż mężczyźni. Podałem Ci książkę, tam znajdziesz odpowiedzi na to pytanie.
Masz tutaj badanie raz https://medicalxpress.com/news/2014-06-women-aggressive-men-relationships.html
Drugie
Trzy. Kobietom łatwiej uchodzi na sucho taka przemoc (tym bardziej wobec mężczyzn bo facet ma być silny), ale też nie jest wykrywana (bo są przebieglejsze, bo i podejmują mniej ryzyka, bardziej knują, sorry), więc może być jej mniej w statystykach, niż faktycznie jest stosowana. Mężczyźni też takiej przemocy ze strony kobiet nie zgłaszają. To są argumenty za tym, że może to być niedoszacowane.
Jestem przekonany, że w innej sytuacji powiedziałabyś, że faktycznie kobiety podejmują mniej ryzyka, bo nie mają tyle testosteronu. A właśnie z tych lęków przed ryzykiem, jest też lęk przed wykryciem jako sprawca przemocy i stąd bierze się wykształcenie silniejszej przebiegłości. Kobieta dużo lepiej analizuje otoczenie, by wiedzieć co może a co nie i co zostanie wykryte, a gdzie będzie jej wina przypisana, a gdzie nie.
Zresztą ten drugi temat o biernej agresji też który napisałem i tonę zachowań które wymieniłem bardzo rzadko widziane są u mężczyzn, a często u kobiet. I to kobiety narzekają na to u innych kobiet, najgorzej w miejscu gdzie jest dużo kobiet, np. miejsce pracy. Nasłuchałem się dużo o kobiecych intrygach, o męskich tak średnio bym powiedział.
Mężczyźni częściej dadzą sobie po gębie w takiej grupie gdy zaistnieje konflikt, choć ostatnio jak mówię jest to piętnowane i zdarza się coraz rzadziej.
Zależy których.
https://www.refinery29.com/en-us/2016/11/129828/parents-spanking-kids-statistics
I zależy co uznamy w statystykach za przemoc, czy chodzi o klapsy, czy coś innego.
Pokaż swoje źródła na ten temat.
No to się tutaj nie będziemy zgadzać. Ewolucja nakazała mężczyznom załatwiać sprawy bezpośrednio, bo inaczej szybko by zginęli, kobiety musiały też kombinować by przetrwać, ale nie bezpośrednio, nie siłowo, nie tworząc jakieś wielkie rzeczy dla zdobycia poparcia i szacunku społecznego, a często w sposób zawoalowany. Pozostając tylko w teorii biernymi.
Jak chcesz to sobie to zobacz https://www.youtube.com/watch?v=SddZvNQOuFw
I książkę https://pl.wikipedia.org/wiki/Tresowany_m%C4%99%C5%BCczyzna
Shit-testy kobiet to też ciekawa sprawa, pokazana w książce Neila Straussa „Gra”.
Męscy manipulatorzy to jak pisałem narcyzi i psychopaci, mężczyźni posiadający cechy ciemnej triady. Nikły procent mężczyzn, choć mających zainteresowanie kobiet co może dawać złudzenie że jest ich tak dużo jak kobiecych historii o tych wszystkich złych manipulatorach w związkach z nimi.
Nigdzie tego nie zrobiłem, czytaj uważnie.
Mówię, mówię. Dla przykładu gdy napisałem, że mężczyzna zamiast wierzyć na słowo powinien żądać dowodów i kierować się faktami. To akurat w przypadku gdy kobieta chociażby o coś się skarży i chciałaby by mężczyznę drugi mężczyzna np. pobił. Albo gdy coś mówi o swoim związku źle, gdy chce zmienić gałąź, robi z siebie ofiarę, by mężczyzna zaczął ją ratować i podejmować za nią decyzje, by wziął za to wszystko na swoją odpowiedzialność, nawet jeśli to fałszywa historia. Takich technik kobiety mają sporo, ale widać nie poznałaś kobiet za bardzo jeszcze 🙂 Powinnaś zacząć z nimi randkować.
Odnośnie bicia dzieci – podałam swoje profesjonalne źródło (Dajemy Dzieciom Siłę, raport roczny), Ty natomiast wkleiłeś link do artykuliku o tym, że coraz mniej rodziców bije dzieci, i że obecnie przyznaje się do tego 21% kobiet (bez doprecyzowania, jaki kraj i jaką próba).
Dodatkowo grafika z „opracowaniem” pochodzi z 2012 i źródła ma w statystykach policyjnych, które powodują niedoszacowanie problemu. Nie jest też dokładna,
Ja opieram się dodatkowo na statystykach niebieskiej linii, Cbos-u, oraz osrodka stop uzależnieniom. Wychodzi z nich, że najwięcej przemocy doświadczają dzieci, a przemoc psychiczna jest zgłaszana najczęściej (bo towarzyszy innym rodzajem przemocy). Przejrzyj najlepiej te, na które ofiary przemocy mogą zadzwonić anonimowo, tam są pewniejsze wyniki, ponieważ taka pomoc nie wymaga zgłoszenia na policję i narażania się na całą tę bezduszną machinę.
Radzenie sobie z manipulacją przez „żądanie dowodów”? Przecież to śmieszne. Mężczyzna ze zdrowym poczuciem własnej wartości powinien być odporny na bullshit, a nie się targowac, powinien wycofywać sie z sytuacji, bo z manipulantem się nie dyskutuje. A najlepiej to na wszelki syf reagować milczeniem i grzecznym uśmiechem. Tylko do tego potrzeba opanowania i pewności, że nie dam na siebie wpłynąć, bo sama wiem najlepiej.
Typowe kobiece roszczenia. Poza tym takie poczucie wartości musi być zbudowane. Wszyscy wiedzą co się powinno, a najłatwiej zrobić to w słowach, ale robić nie ma komu. Ma po prostu BYĆ. I koniec. Ludzi z niskim poczuciem własnej wartości, lub w drugą skrajność z nad wyraz wysokim mniemaniem (fałszywym) jest najwięcej. Ci ze zdrowym, a do tego z wiedzą o manipulacjach jest najmniej.
Nikt też nie jest w pełni odporny na kłamstwa. Jakby tak było to sądy by były nieważne i dochodzenie w sprawie, bo przecież każdy powinien wiedzieć najlepiej jak jest. Albo się podpiera swoje słowa dowodami, albo można je uznać za manipulacje. Proste.
Żeby wiedzieć, że ktoś jest manipulantem musisz mieć na to dowody, a nie „wiedzieć lepiej”. To jest bardzo duże uproszczenie.
Z manipulantami nie wiesz co syf, co prawda, przynajmniej bez dowodów i wiedzy co jest manipulacją.
No i dobrze, jeśli wiesz najlepiej co się działo w sytuacji np. obok której Cię nie było, jak kobieta wmawia, że partner ją bije, a Ty idziesz jej na ratunek jako przykładny rycerz, któremu też wmówiono, że to męskie zachowanie…
Ale takie rzeczy odkrywa się długo, samemu też w końcu stanowi o męskości. Wcześniej się wierzy, bo ma się potrzebę bycia zaakceptowanym, chce się zaimponować, ale też chce się pomóc, bo ma się tą jeszcze dziecinną naiwność i prawość. Do wszystkiego trzeba czasu, wiedzy, doświadczeń, roszczeń mniej.
A tak na marginesie jeszcze dodam. Z tych powodów gatunek nie wymrze tylko nie wszyscy się rozmnożą, a to zasadnicza różnica