Piekło kobiet wpaja mentalność ofiary i kłamstwa o sytuacji płci
Spis treści
- 1 Piekło kobiet ma mentalność ofiary i nie chce słyszeć, że dyskryminacja kobiet nie jest tak jednostronna
- 1.1 Mimo, że to mężczyzna może codziennie zapładniać, to kobiety są zmuszane do brania antykoncepcji hormonalnej codziennie, a która niszczy ich organizm.
- 1.2 Kobieta nie może przerwać ciąży, ponieważ mężczyzna zdecydował o tym i to mimo tego, że to mężczyzna ją zapłodnił.
- 1.3 Kobiety za „te same” rzeczy, ale dla kobiet (jak np. golarki) o różowym kolorze muszą płacić więcej, niż mężczyźni.
- 1.4 Kobiety zarabiają mniej, ponieważ opiekują się dziećmi, które są przecież wspólne.
- 1.5 Ironizując mężczyzna nie potrafi zapamiętać, którym przyciskiem nastawiać pralkę, ale może rządzić krajem.
- 1.6 Kobiety muszą golić całe ciała prócz włosów na głowie, ponieważ ktoś wmówił, że kobiety nie mają włosów.
- 2 Mentalność ofiary szuka problemu tam gdzie go nie ma, lub problem nie jest tak duży na jaki go wykreowano
- 3 Piekło kobiet to wytwór propagandy
Piekło kobiet, które opisują feministki wpaja kobietom mentalność ofiary i wynikające z niej kłamstwa na temat sytuacji płci (w tym dyskryminacji, która nie jest tak jednostronna). Mentalność ofiary jest szkodliwa dla osoby, która na nią 'choruje’ i dla otoczenia, ponieważ niesłusznie szuka wrogów, złych intencji i skrzywdzenia nawet w dobrych zachowaniach ludzi. W przypadku mentalności ofiary kierowanej do płci to płeć przeciwna staje się wrogiem, obiektem ataków i żalu, a płeć własna obiektem kultu i idealizacji. Nie jest to sprawiedliwa postawa, ponieważ generuje niezauważanie dobrych jednostek jednej płci, a do tego usprawiedliwia podłe zachowania drugiej płci, lub usilnie ich nie chce zauważać.
Mentalność ofiary można nabyć przez propagandę (ale raczej do tego trzeba mieć pewne predyspozycje – może jakaś trauma, lub dysfunkcja rodzinna). Z powodu doświadczenia przemocy np. w młodym wieku, co nie zostało uleczone, a utrwaliło się w bezradnej osobowości. Można też manipulować kartą ofiary (zwykle robią to osoby narcystyczne i psychopatyczne), by móc legalnie oskarżać, atakować, lub porzucać odpowiedzialność za własne, podłe zachowania (sprawca udaje ofiarę i unika konsekwencji za swój czyn).
Taka manipulacja działa jedynie u kobiet, gdyż nauczeni jesteśmy współczuć kobietom (czasem bezmyślnie wstawiając się za nimi). Z kolei u mężczyzn nie jest to dobrze tolerowane przez obie płcie (miałoby to być ukazaniem słabości, co dla mężczyzn ma być wstydem). Zatem bycie faktyczną ofiarą, lub taka manipulacja przynosi mężczyznom głównie kary. Przyznać się jako mężczyzna do bycia ofiarą w tak negatywnym dla mężczyzn świecie jest wielką odwagą.
Odwagą za to nie jest bezmyślne potakiwanie feminizmowi, ponieważ mentalność ofiary pochłonęła wiele odłamów tegoż feminizmu co czasem jest opisywane jako „mężczyzna sprawcą nieszczęść”, lub „mężczyzna twój wróg”. Czasem mentalność ofiary reprezentuje część męskich ruchów nt. praw mężczyzn, które obwiniają kobiety za praktycznie wszystko co złego się dzieje na świecie, ale to na razie nisza. Dominujące, wpływowe, opłacane i duże liczbowo są grupy feministyczne.
I dziś chciałbym rozprawić się z kilkoma mitami piekła kobiet opisanymi przez feministkę, a które są powtarzane w tym środowisku.
Będą to mity m.in o wmuszaniu kobietom stosowania antykoncepcji hormonalnej, jednostronnej możliwości porzucania obowiązku rodzicielskiego tylko dla mężczyzn, wmawianiu, że kobiety zarabiają mniej tylko dlatego, ponieważ opiekują się dziećmi, czy wmawianiu, że pink tax to narzędzie patriarchatu, mimo, że kobiety-sprzedawcy też podwyższają ceny dla kobiet.
Opiszę też czemu nie jestem za tym, by mężczyzna nie umiał włączyć pralki, zająć się dziećmi, ale też czemu od kobiet oczekuje się większej delikatności, niż od mężczyzn (w tym golenia się na które feministki się powołują).
Niegdyś opisywałem różnice w poziomie życia płci w Polsce w tym tekście punkt po punkcie.
Piekło kobiet ma mentalność ofiary i nie chce słyszeć, że dyskryminacja kobiet nie jest tak jednostronna
Feministka powiedziała takie rzeczy (na zielono):
Mimo, że to mężczyzna może codziennie zapładniać, to kobiety są zmuszane do brania antykoncepcji hormonalnej codziennie, a która niszczy ich organizm.
Moja odpowiedź:
Pytanie co możemy poradzić na to, że nie naukowcy nie wynaleźli jeszcze skutecznych tabletek antykoncepcyjnych dla mężczyzn?
Czy chcemy wierzyć w teorię spiskową, że kobiety uciemięża się specjalnie brakiem takich wynalazków, ponieważ cały ród męski je nienawidzi, a samym mężczyznom chce zapewnić same przyjemności? To nie jest prawda, ponieważ wielu mężczyzn jest dużo surowszych dla innych mężczyzn, niż dla kobiet.
Co z „naukowczyniami” jak je nazywają feministki, które też mogłyby wynaleźć antykoncepcję dla mężczyzn, a jednak feministki oczekują tego od mężczyzn? Czy ktoś naukowczyniom tego zabrania? Są na to dowody?
Nie możemy tak jednostronnie na to spoglądać nie doceniając naukowców-mężczyzn za wynajdywanie różnych wynalazków pomocnych płciom w życiu codziennym. Przecież to mężczyźni wymyślili znieczulenie do porodu, badania prenatalne i inne gadżety ułatwiające życie także kobietom.
Dla informacji feministki – tabletki i zastrzyki antykoncepcyjne dla mężczyzn są w fazie testów. Aktualnie powodują rozrost gruczołu krokowego, mogą doprowadzać do raka prostaty, nie rozkładają alkoholu, przez co mężczyzna po małej dawce ciężko choruje na wątrobę, albo obniżają testosteron, co wiąże się z obniżeniem libido lub zanikiem funkcji seksualnych. Taka antykoncepcja to nie jest zabezpieczenie, tylko kastracja, dlatego nie wprowadza się takich produktów na rynek. Trudniej jest zniwelować działanie milionów plemników dziennie, niż komórki jajowej raz w miesiącu.
Słyszałem, że wiele feministek nie bardzo lubi szurów (z prawicy) wierzących w teorie spiskowe, ale feminizm w dużej mierze przecież polega na dokładnie teorii spiskowej (tyle, że lewicowej). Uważają one, że kobiety muszą brać antykoncepcję, ponieważ istnieje spisek wobec nich. Uważają, że kobiety zarabiają mniej od mężczyzn, ponieważ istnieje spisek wobec nich. Pracodawca miałby woleć droższego w utrzymaniu mężczyznę o równych umiejętnościach do kobiety, czyli wolałby stracić finansowo, niż zatrudnić kobietę.
Jest to typowa narcystyczna projekcja, ponieważ nie ma dowodu na tak negatywne uprzedzenie wszystkich mężczyzn, czy też wszystkich pracodawców do kobiet. Za to szkalując mężczyzn tak niesłusznie sama feministka staje się kimś kto nienawidzi płci przeciwnej sugerując jej taką podłość bez dowodów.
Mentalność ofiary tak już ma.
Ale wiem, rozumiem. Też pół życia wierzyłem w to, że nie wynaleziono jeszcze leku na raka, ponieważ koncerny nie miałyby na czym zarabiać, gdyby leczyły w tani i prosty sposób. A wierzyłem w to, ponieważ miałem tylko szczątkową wiedzę.
Poza tym kobiety nie są zmuszane do brania antykoncepcji hormonalnej. Nie ma takiego przepisu, by to narzucał, lub karał za niebranie tabletek. Mężczyźni nie mają prawa narzucić tego kobietom. Jeśli kobieta nie chce – nie musi ich używać. Kobieta ma pełne prawo powiedzieć swojemu partnerowi, by np. użył prezerwatywy, lub odmówić mu seksu, jeśli ten nie wykaże się postawą współpracującą.
Wniosek? Wystarczy mieć kontrolę nad własnym życiem i decyzjami, a to się dzieje po porzuceniu mentalności ofiary.
Kobieta nie może przerwać ciąży, ponieważ mężczyzna zdecydował o tym i to mimo tego, że to mężczyzna ją zapłodnił.
Mężczyzna też nie może przerwać ciąży u kobiety i nie może zrzucić z siebie obowiązku rodzicielskiego (w tym alimentacyjnego). Co prawda są w tym aspekcie krętacze unikający płacenia alimentów, ale nadal nie oznacza to, że mężczyzna ma prawo do aborcji.
Poza tym i w tym punkcie widzimy mentalność ofiary. Co to znaczy, że mężczyzna zapłodnił kobietę? Czy ona nie uczestniczyła w seksie? Nie chciała seksu, czyli została zgwałcona? Nie miała wpływu na zapłodnienie? Płodny w tym czasie był tylko mężczyzna? To są przeinaczenia, ponieważ w seksie uczestniczą dwie strony, dwie za zgodą (wtedy nie ma gwałtu), więc zapłodnienie to proces decyzji obu stron.
Mówienie o jednostronnym zapłodnieniu jest przerzucaniem 100% odpowiedzialności na mężczyznę za taki stan rzeczy.
Niestety feministki z mentalnością ofiary identycznie uważają, że jak kobieta piła alkohol i uprawiała seks to z automatu mężczyzna jest gwałcicielem. Niezależnie czy on też pił alkohol, czy ona go do seksu, lub picia zmusiła oraz czy to ona wykorzystała jego upojenie. Mężczyzna nie ma prawa być uznany wykorzystanym, skrzywdzonym i otumanionym, ponieważ nigdy nie ma prawa do bycia ofiarą niezależnie od stanu faktycznego. Takiego mężczyznę trzeba atakować, by poniżyć, lub obwinić, by jak się naiwnie sądzi – następnym razem zachował się lepiej.
Tak uczyli konserwatyści wobec mężczyzn w totalnie nieempatyczny sposób dla nas (luka empatii to ich twór). Tak też uczą feministki (które tę lukę wykorzystały).
To jest tak, jakby mężczyzna miał brać nieswoje winy na siebie, być „naddorosłym”, kontrolującym zawsze sytuację, a po drugiej stronie miałby mieć relację z bezradnym, nie mającym na nic wpływu dzieckiem w postaci dorosłej kobiety.
Dorosłej tylko w teorii.
To jest próba szukania rodzica u partnera (mężczyzny) obarczając go odpowiedzialnością za własne decyzje. Czy to jeśli chodzi o picie alkoholu, czy to jeśli chodzi o decyzję o podjęciu współżycia. Feministki chcąc wzmocnić kobiety, czy też ich niezależność robią kompletnie na opak. Nadal tworzą w nich bezradność i niedojrzałe szukanie winy za swoje niepowodzenia, lub złe decyzje zawsze poza sobą.
Jedynym mądrym wyjściem z tej sytuacji jest postawa prawdziwie egalitarna. Kobiety należy uczyć jak dorastać, brać odpowiedzialność, ale i uczyć je kompetencji w takim samym stopniu, jak uczy się mężczyzn. Nie będzie wtedy narzekania, że z jednej strony mamy bezradne dziecko, a z drugiej wiecznie szukającego okazji do złowrogości troglodytę, ponieważ oboje będą równymi partnerami.
Kobiety za „te same” rzeczy, ale dla kobiet (jak np. golarki) o różowym kolorze muszą płacić więcej, niż mężczyźni.
Cytując klasyka: tak działa wolny rynek. Oznacza to, że jeśli kobiety konsumują więcej, wydają więcej pieniędzy na rynku konsumenckim to sprzedawcy uczą się na kobietach zarabiać. Gdyby kobiety kupowały tylko tańsze modele, lub od sprzedawców, którzy nie podnoszą cen specjalnie dla kobiet to ci dyskryminujący je upadliby ze swoim biznesem. Rynek jest zawsze regulowany popytem i podażą. Płeć jest faktorem bez znaczenia.
Zgodnie z teorią wolnego rynku gdy jest ogromne zapotrzebowanie na dane produkty to sprzedawca może wyczuć, że może na tym sobie zarobić podnosząc ceny. I tak się dzieje niezależnie od grupy konsumentów, ponieważ np. produkty od idoli dla fanów też mogą być droższe, niż podobne produkty nie dla fanów o podobnej jakości jak np. koszulki z nadrukiem. Tak samo jak jeden dentysta może podnieść ceny dla danej grupy odbiorców (nawet dla dzieci) jeśli zauważy, że jest zapotrzebowanie na jego usługi, a sam jest dobrym specjalistą.
Tyle, że feministki postanowiły zrobić z tego wojnę płci.
PS. Jak kobieta kupi czarną golarkę z tego co wiem nie zarazi się żadnym wirusem, więc może kupić ją taniej i uzyskać równie wysoką jakość.
PS2. To nie tylko mężczyźni sprzedają kobietom rzeczy droższe. Z tego co słyszałem od wielu kobiet to usługi fryzjerskie, czy inne od kobiet dla kobiet też kosztują więcej. Nie jest tak, że kobiety dla kobiet są zawsze dobre, dlatego nie można mówić o tym, że głównie płcie przeciwne sobie szkodzą.
Taka Beyonce płaci 54 centy na godzinę pracownicom na Sri Lance traktując je jak niewolnice:
Z kolei „The Sun” dotarł do 22-letniej kobiety, która pracuje nad kolekcją Ivy Park pięć dni w tygodniu po dziewięć godzin plus nadgodziny i zarabia… 125 dolarów miesięcznie. Szwaczki mają mieszkać w specjalnych pensjonatach blisko fabryk. – Nasze życie to ciągła praca i sen na zmianę – powiedziała anonimowo jedna z nich.
Rozumiem w tym punkcie, że feministki chciałyby odgórnego ustalania sztywnych cen za produkty. Niestety taka postawa wyeliminowałaby konkurencyjność, czyli oferujący usługi nie odczuwaliby presji, która pozwala stawać im się lepszymi od innych w oferowaniu podobnych usług.
Feministki zapominają, że siermiężny socjalizm to dostawanie równo, ale gówno. Inaczej się nie da, szczególnie jeśli planetę zamieszkuje tak wielu ludzi potrzebujących najwyższej jakości dóbr. Nie da się każdemu po równo rozdać rzeczy z najwyższej półki i to tym bardziej gdy nie jest to powszechne, czy tanie do wyprodukowania.
Ja na tej stronie piszę o trochę innej równości, w innych aspektach, co nie doprowadza do obniżania jakości, a podwyższania poziomu życia dla obu płci. Czyli starając się rozumieć obie płcie w rożnych obszarach, zamiast faworyzowania jednej płci i jej problemów.
Kobiety zarabiają mniej, ponieważ opiekują się dziećmi, które są przecież wspólne.
W tym punkcie widzę malutki zalążek do tego o czym sam mówię, czyli, że nie ma niczego złego w aktywnej opiece rodzicielskiej obu rodziców. Sam jestem gorącym przeciwnikiem ról płciowych, ponieważ powinno oceniać się faktyczne kompetencje, a nie to co się płciom wmówiło, że muszą umieć, czuć, lubić, a czego umieć nie mogą.
Odpowiadając dalej. Nikt kobietom nie nakazuje wiązać się z mężczyznami, którzy mówią, że nie będą niczego robić w domu i nie będą opiekować się dziećmi. Ba, istnieją mężczyźni którzy nawet samodzielnie mogą opiekować się dziećmi, gdy kobieta wykaże się równością, będzie zarabiała na dom i na tego męża tak samo jak robili to mężczyźni przez całe wieki. To jest pokazanie, że kobieta może doścignąć mężczyzn w presjach, które tyczyły naszą płeć w przeszłości.
Dlatego jest to punkt słuszny, ale został źle zaprezentowany, ponieważ nie uwzględnił wielu przyczyn sytuacji zarobkowej kobiet.
Mianowicie kobiety:
- same decydują o swojej bierności zawodowej (jest dość duża w Polsce)
- decydują wspólnie z mężczyzną, by zostać w domu, gdy mężczyzna np. bierze nadgodziny w pracy, bo uznali razem, że takie mają najlepsze predyspozycje
- różnica płac kobiet i mężczyzn w Polsce nie jest taka duża na tle Europy (badanie)
- kobiety często same decydują o wyborze drogi zawodowej, która nie daje wyższych zarobków. Nikt nie broni kobiecie pracować jako szambonurek za np. 17 tysięcy zł miesięcznie.
Ponownie mamy tutaj odniesienie do socjalizmu, którego chce wiele feministek. Zrównanie zarobków szambonurka np. z pracą w sklepie nie jest możliwe i nie wniesie niczego pozytywnego, ponieważ ludzie zaczęliby pracować tylko w sklepie. Przez takie decyzje nikt nie miałby zachęty do tego, by się pobrudzić dla pieniędzy. Jasnym jest, że za równą pensję ludzie wybieraliby lżejszą pracę.
I kobiety statystycznie (nie wszystkie) to właśnie robią. To są ich decyzje – nikogo innego. Nie ma tak, że mężczyzna może dziś zmusić kobietę do związku, do jakiejś pracy, czy niepracowania. I bardzo dobrze. Wolność jest w porządku.
Drugi ważny aspekt jest taki, że kobiety za teoretyczne opiekowanie się dziećmi mają prawo przejścia na emeryturę wcześniej, niż mężczyźni. Z tym przywilejem jest o tyle problem, że nie każda kobieta ma dzieci, więc dawanie przywileju każdej kobiecie mija się z celem. Do tego nie każda kobieta jednostronnie opiekuje się dziećmi w rodzinie wbrew tego co mówi feministka. Ba, są takie kobiety które w ogóle się nie opiekują dziećmi, ale w świadomości społecznej widnieją zwykle jako ci lepsi rodzice.
I za tą opiekę, którą wykonują (albo i nie) mają w 94-97% przypadków przyznawaną władzę rodzicielską nad dziećmi po rozwodzie. Powoli się to zmienia, ponieważ coraz więcej mężczyzn chce być aktywnymi ojcami.
I jeszcze jeden punkt. Kobiety podejmują większość decyzji konsumenckich. Oznacza to, że często wydają pieniądze mężczyzn, ponieważ mężczyźni jednak dzielą się nimi z w relacjach.
Także nie ma co się aż tak denerwować o te mniejsze zarobki, bo istnieje wiele odpowiedzialności w samych kobietach za wybór swojej drogi i mają też kilka rekompensat (przywilejów?) za to.
Ironizując mężczyzna nie potrafi zapamiętać, którym przyciskiem nastawiać pralkę, ale może rządzić krajem.
To jest ponownie skutek ról płciowych, które dawno temu były bardzo potrzebne, ponieważ prace na ogół były zbyt ciężkie (takie, jak dzisiaj w kopalniach do których kobiety się nie garną), a do tego umieralność dzieci była wysoka. Stąd kobiety były dużo mniej aktywne zawodowo, gdy rodziły i to na mężczyznach musiał spoczywać ciężar pracy. I to przypominam z przymusem pracy dwunastogodzinnej (to też były decyzje mężczyzn dla mężczyzn, więc nie takie kolorowe dla nas jak feministki sądzą).
I powiem taką rzecz. Z moich obserwacji faktycznie wynika, że więcej kobiet ma cierpliwość szczególnie do tych najmłodszych dzieci. Pomijam wpływ oksytocyny która po porodzie przywiązuje od dziecka hormonalnie, czego mężczyzna nie wytwarza sam z siebie. Aczkolwiek kobiety z racji trochę innej psychiki (i ponownie, nie zawsze) potrafią wykazać się różnym zestawem cech predysponujących do dbania o innych.
Tyle, że to tylko statystyka. Istnieje wielu mężczyzn dobrze opiekujących się dziećmi (ogólnie ludźmi). Są to np. wrażliwi mężczyźni (ale nie tylko, ponieważ istnieją też mężczyźni z mieszanymi cechami płciowymi i też będą zaangażowani).
Jest też sporo kobiet, które w ogóle nie nadają się do dzieci, ponieważ denerwują je, niecierpliwią się przez nie, złoszczą się na ich błędy i słabości, nie umieją niczego ich nauczyć, ale np. lepiej spisują się w pracy zawodowej.
I teraz pytanie czy aby na pewno zmuszając te kobiety do rodzenia, lub wychowywania dzieci, czy one wychowałyby te dzieci na szczęśliwe jednostki, jeśli same nie byłyby szczęśliwe, bo przymuszone?
Czy mężczyzna nadający się do dzieci, ale któremu wmuszono pracę w budowlance, by poczuł się męski wg ról płciowych będzie dobrym pracownikiem i nie lepiej by jednak zajął się tymi dziećmi dając mu wolność do sprawowania swoich najlepszych kompetencji?
Dlatego m.in przez to nie widzę powodu, by dzielić płcie na role płciowe. Niech płcie same decydują jakie obowiązki będą pełnić. Niech para przedyskutuje takie rzeczy w związku. Dogadanie się jest czymś prawidłowym i jest kompetencją miękką. Oczywiście płcie muszą się nauczyć tego, bo latami nie były do tego przyzwyczajane, a starsze pokolenia jeszcze przyciskają te młodsze, by tkwiły konserwatywnie w ich czasach i zwyczajach.
Odwrót nie zawsze jest łatwy.
Ostatnia sprawa z tym punktem jest taka, że przecież pralkę wynalazł mężczyzna, a gotowanie jest dość prostą czynnością, niekoniecznie zajmującą 8h dziennie. Tym bardziej, że można kupować gotowe, lub w pół gotowe dania.
Najwyraźniej sugerowana przez feministkę rola płciowa kobiety jest prosta i wygodniejsza od tej męskiej, jeśli kobiety wolą być utrzymankami, zamiast utrzymywać mężczyzn.
Wybaczcie, to się matematycznie nie zgadza. Gdyby kobiety uważały, że siedzenie w domu było taką orką, to mając dzisiejsze możliwości same by mówiły mężczyznom, by to oni zostali w domu, a one zarobią, ogarną, opłacą co trzeba, kupią temu mężczyźnie co trzeba, a on niech gotuje, czy sprząta.
Aha, nie zapomnijmy o żłobkach i szkołach, które odciążają pracę rodziców, a więc wg feministki odciążają tylko kobiety.
Kobiety muszą golić całe ciała prócz włosów na głowie, ponieważ ktoś wmówił, że kobiety nie mają włosów.
Po primo nikt nie wmówił, że kobiety nie mają włosów, tyle, że statystycznie częściej podobają się, gdy nie mają ich za wiele na ciele, niż mają. Jest to związane z aspektem delikatności (fizycznej i z charakteru). Zauważmy, że same kobiety rzadko kiedy chcą delikatnych mężczyzn. Za to wielu mężczyzn pragnie delikatnych kobiet. Jeśli feministki chcą przełamywania stereotypów, lub cech naturalnych (jeśli nimi są) to powinny same pokazać, że będą wiązać się z delikatnymi mężczyznami.
Jednostronne roszczenia będą budować wrogość. Nie będzie to ważne która płeć narzuci coś drugiej, jeśli sama od siebie nie będzie wymagać równie wiele.
Dlatego niejedna kobieta odrzuci wygolonego mężczyznę do zera bo będzie dla niej „za ładny”. Zapewne są różne gusta, choć statystycznie ludzie będą kierowali się jednak tym co im znane, czyli tym co przypisało się do kobiet i mężczyzn. Odejście od tego to zawsze jakieś ryzyko, choć w przypadku kobiet jest takie, że kobieta może czasem dostanie głupi komentarz i to zwykle w internecie, a mężczyzna? Nie raz widziałem jak stosowano na nim przemoc i go upokarzano.
Tak jakby żeński mężczyzna budował agresję w co poniektórych. Jakby czuli się przez niego nieswojo, lub uważali, że plami dumę innych mężczyzn swoim istnieniem.
Z kobietami jest inaczej. Niezależnie od tego jaka jest kobieta i tak uzyskuje średnio większe powodzenie u płci przeciwnej, niż przeciętny mężczyzna. W tym kontekście nie ma na co narzekać. W innych sytuacjach, niż intymne raczej mało kto sprawdza owłosienie, więc nie jest to problem.
Gdybym ja jako mężczyzna musiał tylko się golić, by być uznanym za atrakcyjnego, być miłym, czy nie zapuścić się otyłością, to z miłą chęcią nie narzekałbym na takie „wygórowane” standardy płci.
Mentalność ofiary szuka problemu tam gdzie go nie ma, lub problem nie jest tak duży na jaki go wykreowano
Opisałem w tym artykule jak mentalność ofiary zmienia perspektywę. Im bardziej narzucamy ją, tym większa ilość ludzi staje się konfliktowa, wroga, lub bez chęci do życia w świecie, gdzie czują się osobami upokorzonymi. Niestety nie zawsze jest to słuszne, ponieważ wiele teorii na temat upokorzeń i dyskryminacji jest podawana w fałszywy sposób. Dane są przeinaczane, lub podaje się je niepełne.
Póki nie wchodzi się szczegółowo w sytuację obu płci, nie wykazuje się patologii obu płci, ale też nie bierze się odpowiedzialności za własne złe zachowania to nie można być obiektywnym. Odpowiedzialność ludzka musi być jasno rozgraniczona, by wiedzieć czy aby na pewno sami sobie szkodzimy i czy jest to decyzja nieodłączna, czy coś nas takimi stworzyło. Dopiero później można problem rozwiązać i dojrzeć.
Dlatego najpierw odróżnijmy mentalność ofiary od bycia prawdziwą ofiarą, ponieważ wobec tych drugich należy mieć tylko współczujące zachowania. Wobec pierwszych nie zawsze, ponieważ jak pisałem – można szkodzić sobie i innym przez takie postawy. Polecam dokładnie poczytać link do wikipedii, który umieściłem też na początku tekstu.
Współczucie takim osobom kończy się gdy niesłusznie atakują, lub oskarżają innych i niesłusznie kłamią na temat rzeczywistości ubarwiając ją w zbyt negatywny sposób. Dlatego musimy jak najbardziej badać wszystkie zjawiska, statystyki i nie opierać się na krótkowzrocznych wyrywkach rzeczywistości.
To samo musimy robić, gdy oceniamy ludzi. Nie znamy ich historii, więc poznawajmy je, by dokopać się do prawdziwych przyczyn ludzkich problemów, lub tego dlaczego zbudowali pewne cechy w swojej osobowości.
Piekło kobiet to wytwór propagandy
Tak, piekło kobiet jest zbiorem mitów na temat dyskryminacji kobiet, które niekoniecznie są prawdziwe, lub nie zawsze są prawdziwe. Nie będę na pewno mówił, że każdy punkt z piekła kobiet jest przekłamany. Do tego trzeba analizy.
Trzeba rozumieć, że nawet jeśli piekło kobiet to kłamstwo to nie znaczy to z automatu, że kobiety mają raj (to są skrajne, więc nieobiektywne i uproszczone oceny).
Ale oczywiście ciężko mówić o kobiecym piekle, jeśli mężczyzn dotykają w podobnych aspektach równie ciężkie, a czasem cięższe urazy, czy więcej mężczyzn się zabija, uzależnia, jest samotnych, czy ląduje w kryminale.
Ostatecznie trzeba mieć świadomość, że obie płcie mają swoje problemy i powinniśmy zajmować się pomaganiem w rozwiązywaniu ich, czy też zapobieganiu im, zamiast nastawianiem płci przeciw sobie.
Ważne też, by zacząć traktować mężczyzn w równy sposób ucząc się wobec nas empatii. I to nie znaczy, że należy oduczać empatii do kobiet. Jak równo to równo – bez marginalizowania.
Gorzej, że takie przeinaczenia, jakie dziś zacytowałem ze strony feministek dostają dziesiątki, lub setki tysięcy polubień. I takie informacje niszczą empatię do mężczyzn, a kobiety uczą mentalności ofiary.
To też pokazuje jaka jest popularność treści trafiających do emocji lub wierzeń danej osoby niżeli wartościowych treści starających się krytycznie podejść do problemów.
Niestety z wierzeniami jest ten problem, że tyczą osób o zamkniętym umyśle. Otwarty umysł pozwala usprawniać poglądy wraz z nabyciem większej ilości danych.
I takich czytelników chciałbym pozyskiwać na dłużej i takich ludzi chciałbym, by było coraz więcej, byśmy nie cofali cywilizacji, a cały czas ją rozwijali.