Miłość mężczyzny różni się od miłości kobiety. Kobieta częściej kocha mężczyznę przedmiotowo
Kobieta zazwyczaj nie będzie kochać mężczyzny w taki sposób, w który mężczyzna kocha kobietę. Zrozumienie, że kobieta zwykle kocha mężczyznę przedmiotowo (kobieta nastawiona jest na rosnący zysk w czasie trwania związku i unikanie strat) jest podstawą ogromnej liczby związków. Definiuje to tzw. Prawo Briffaulta. Zagadnienie, które rozwinę w przyszłości, a o którym można poczytać krótko w naszym słowniku. W zasadzie na tym można by skończyć, choć ciężko to przyjąć (tym bardziej, gdy jest się romantykiem). Ponieważ jednak rzecz jest dla wielu mężczyzn nowa, potrzeba wyjaśnień. Kobiety podchodzą do relacji z mężczyznami z pozycji wymagań (w tym materialnych). Mężczyźni – z pozycji ile mogą (albo MUSZĄ) dać (to provide) – zwykle nie patrzą na status społeczny kobiety (choć na pewno patrzą też przedmiotowo np. oceniając seksualność). Jak wiemy kultura zaprogramowała nas w ten sposób, że „o kobiety trzeba się starać”, a mężczyzna to hmm… petent. W dobie równości płci nie możemy na to pozwolić, ponieważ ta cała „równość” to jest aktualnie fasada wywyższenia kobiet nad mężczyzn, co jest niesprawiedliwe i będzie rodzić coraz większy bunt.
Dlatego że związek to wymiana: ja tobie, a ty mnie. A dzisiaj sytuacja wygląda tak, że mężczyźni coraz częściej zauważają, że w swoich relacjach są płatnikami, a nie beneficjentami. Współczesnym facetom po prostu nie opłaca się wiązać na stałe. Ponoszą koszty niewspółmiernie wysokie do zysków. – Jacek Masłowski – filozof, coach, psychoterapeuta w Instytucie Psychoterapii Masculinum,
Dla kobiet nie będzie to rzecz do przyjęcia, ponieważ zazwyczaj mają silne zdolności racjonalizacyjne i potrafią swoją, nawet najbardziej egoistyczną miłość uznawać za miłość dostarczającą: siebie, swoją obecność, czułość, wsparcie, troskę i inne tego typu ogólnikowe frazesy oznaczające jedynie „to co się mówi co się powinno dawać” powtarzając jak zdartą płytę, czy uznając, że dają same emocje (wartość nie do zmierzenia). Jednak gdy mężczyzna dokładnie zacznie dopytywać kobietę co realnie daje mężczyźnie, o co on poprosił, czego on potrzebuje, w czym go wspiera i czy tego wsparcia potrzebował (np. mówił, że bez niej nie dałby sobie rady) to zazwyczaj następuje atak zwrotny wobec pytającego i na tym się rozmowa kończy.
Oczywiście nie mówimy o 100% kobiet i 100% mężczyzn. Jeśli spotkałeś inną kobietę – szanuj ją i pielęgnuj ten związek. Jeśli jesteś taką kobietą, brawo – w dobie silnego skupiania na sobie jesteś kimś wartym dużych rzeczy. Jednak wielu mężczyzn nigdy nie będzie kochanych za to kim są, za jakie mają cechy, a jedynie za co zapewniają dzięki nim i przez to szybko muszą pozbawić się złudzeń.
Tego samego muszą uczyć rodzice swoich dzieci, jednak niestety matki często okłamują swoich synów (może nawet w dobrej wierze, ale jednak), że będą kochani za to kim są, że zasługują na miłość jacy są, a to często ciężka orka, bo szansa na spotkanie takiej kobiety jest niska.
Wielu mężczyzn słabości będzie po prostu ukrywać, a takie związki są dość marne, gdy nie można być w pełni sobą, a nawet żyje się ciągle spiętymi.
Romantyczną osobą jest ta, która pomaga w cierpieniu, w niedostatkach, gdy jest drugiej osobie źle i nie szuka zysków z relacji
Od dziecka mężczyźni są karmieni bzdurami o romantycznej miłości kobiety do mężczyzny, o tym, że miłość mężczyzny do kobiety jest wzajemna, wszystkimi tymi historiami z kina, książek czy telewizji. Potem następuje rozczarowanie i myśli typu „coś nie mam szczęścia do kobiet”, a mężczyzna, tak jak całe życie jest uczony, musi oddalić swoje uczucia w kąt, bo NIKOGO ONE NIE OBCHODZĄ, może poza wyłącznie jego dobrą matką (która też nie zawsze jest dobra).
Mężczyźni od wieków chcieli widzieć romantyczne cechy w kobietach. To były ich idealistyczne marzenia, a nie fakty. To były pragnienia mężczyzn, które rzadko kiedy się ziszczały. Po prostu mężczyźni kobiety idealizują. Robili to wtedy, robią to dziś. Kobiety z kolei na odwrót, pogardzają większością mężczyzn i widzą w większości sporą wadliwość, są niezadowolone, marudne, wiecznie im mało i szukają coraz lepszego samca na swojej drodze życia, lub próbują zdobyć jak najwięcej korzyści od samca z którym są – dlatego często go krytykują, mówią, że nie jest ambitny, męski, że koleżanki mają lepszych partnerów, a czasem i szantażują, by ci dawali od siebie więcej dla tych samic.
Im kobieta jest bardziej niedojrzała tym bardziej będzie okazywać takie cechy: presję, a nie wnoszenie wartości.
Kobieta gdy mówi, że kocha oznacza to jedynie, że to mężczyzna zapewnia jej jak najwięcej zasobów, emocji, bezpieczeństwa, inteligencji – że ona jest z tego zadowolona, co wprawia ją w dobry nastrój. Kobieta jak mówi, że kocha to znaczy, że to tyle może czuć (choć nie musi, bo jak wiadomo można przemawiać pustymi słowami). I na tym się to kończy. Dla mężczyzny miłość to wyłącznie czyny – dlatego też nie bardzo lubimy wypowiadać takich słów, a wolimy coś zrobić, by kobieta czuła się dzięki nam lepiej. Kobiety tak mają bardzo rzadko wobec nas. Za kobiecą miłością rzadko stoją czyny, inwestycje i poświęcenie. Tak robią prędzej dla dzieci.
Mężczyzna zatem porzuca w końcu myśl, że będzie kochany przez kobietę w ten sposób. Że ona będzie dla niego poświęcać, wnosić coś dla niego, w czym to on ma gorzej od niej. Że nie będzie tak silnie myślała o sobie, jak on chciałby, by myślała o nim, ale też, by jej miłość była niematerialna.
Jedyną czystą miłością jest jak dwie osoby, zupełnie nagie, nie mające NICZEGO, jak Adam i Ewa spotykają się na leśnej polanie, by tworzyć ze sobą więź i nigdy się nie rozłączyć. Nie ma w tym nic materialnego.
Jednak zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością często pośrednio prowadzi do rozstań, rozwodów i tworzy łańcuch zdarzeń, które pozostawiają blizny na życiu wewnętrznym. Następuje brak zaufania. Jest ból, kiedy mężczyzna uznał, że nie chce być traktowany przedmiotowo, jako dostawca czegoś, może nawet sponsor.
Wszystko to – wzajemność miłości mężczyzny do kobiety, miłość, do której kobieta jest zdolna – jest dużym przeinaczeniem. Lepiej jest nie oczekiwać od kobiety, że będzie kimś, kim być nie może i że stać ją będzie na uczucie, do którego może nie być zdolna.
Można czerpać bardzo dużo satysfakcji ze związku z kobietą mając taką świadomość. Gdyby mężczyźni zgodzili się na to, jakie są kobiety – zaakceptowaliby je takimi, jakimi są, a nie oczekiwali, że będą one spełniać ich wyobrażenia budowane przez niemądre historie o romantycznej miłości – to każdy związek funkcjonowałby lepiej. Nie możesz tak naprawdę kochać czegoś, czego nie znasz, czy kogoś, kogo nie znasz, prawda? Więc może byłoby dobrze poznać, kim jest kobieta, co może a czego nie. I zaakceptować ją taką, jaką naprawdę jest, o czym nie uczy się mężczyzn nigdzie, są oni oszukiwani, a same kobiety przeświadczone o swojej wspaniałości, na co niekoniecznie trzeba im dowodów w dzisiejszym świecie.
Niestety, to kobiety kończą związki nieformalne w 4/5 przypadków, a małżeństwa w 2/3. To kobiety przeliczając jako całą grupę mają więcej partnerów na przestrzeni życia: tych „miłosnych” i tych seksualnych. To kobiety nauczyły się żądać, bo żądania mężczyzn są dla wszystkich niczym poważnym. Ot czują się bardziej wartościowe z wielu względów.
To kobiety patrzą na korzyść i wolą bezpiecznie przyjść na gotowe, a mężczyzna oczekujący od kobiety opieki jest traktowany, jakby szukał drugiej mamy. Kobieta, gdy szuka ojcowskich postaw u mężczyzny – nie, choć powinno się to tak uznawać, gdyby zależało nam na równowadze i równości (prawdziwej).
Miłość matki do dziecka silniejsza, niż kobiety do mężczyzny
Ludzie są zwierzętami. Mają trochę większy mózg w proporcji do wagi ciała niż inne zwierzęta – ale działają w oparciu o bardzo silne instynkty. U kobiet najsilniejszy instynkt to instynkt macierzyński, wcale nie ten, którego uczy je feminizm – robienia kariery i dążenia do władzy w społeczeństwie. Kobieta bardzo często chce być matką, chce rodzić dzieci – przynajmniej jeśli nie została zniszczona w toksycznej rodzinie i nie cierpi, co przykrywa instynkt. W swojej głowie kobieta na pewnym poziomie jest zbudowana do rodzenia dzieci i zrobi wszystko, żeby zapewnić sobie możliwie najlepszą realizację tego instynktu.
Kobiety też nie są takimi, jakimi opisywali je mężczyźni w swoich romantycznych historiach, istotami pełnymi czynów wobec mężczyzn, oddania, lojalności, wnoszenia wartości, pomocy. To rzadkość, czasami nastawiona na obliczenie potencjalnego zysku z pomocy mężczyźnie, by ten dostarczył dobra w niedalekiej przyszłości dla kobiety. Nic za darmo.
Mózg jest tak zbudowany, że pierwotne instynkty będą prawie zawsze silniejsze, niż te funkcje mózgu, które można uznać za bardziej „rozsądne” czy „szlachetne”. Kobiety są tak samo jak mężczyźni niewolnikami swojego instynktu. Instynkt nakazuje kobiecie poszukiwać mężczyzn, którzy mają najlepsze możliwości zaspokajania ich potrzeb, wynikających z instynktu reprodukcyjnego. Dlatego kobieta jest bardziej zainteresowana mężczyzną, który ma pieniądze, a przy tym dominująca osobowość, demonstrowaną przez to jak wygląda albo poprzez zachowanie. Jeżeli kobieta ma zasoby (patrz pieniądze), wówczas będzie kierować swoje zainteresowanie na takiego mężczyznę, który ma lepsze geny niż inni, a do tego jej poprzeczka wymagań finansowych/statusu społecznego jeszcze urośnie.
Tak jak mężczyzna nie podnieci się na widok kobiety bez piersi, która ma wąsy, obcina włosy na krótko, by wyglądać jak chłopiec, tak samo kobieta nie chce i nie musi aprobować mężczyzny nagiego materialnie, słabego fizycznie, czy psychicznie, któremu trzeba dać od siebie więcej, niż dostałaby u innego mężczyzny za samo jestestwo. Jej się to nie opłaca, a ona tak postrzega miłość. Świadomym lub podświadomym wyliczaniem korzyści, które jeśli są duże mogą wygenerować pozytywne emocje, nawet podobne do miłości (coś przyjemnego).
Ale to nie znaczy, że nie ma takich kobiet. Po prostu nie są prymitywne, są poziom wyżej. Jednak będzie ich mało. I na pewno nie wyrosły w rodzinie „standardowej” gdzie to mężczyzna sprawował tradycyjną rolę, a kobieta tradycyjną. Jeśli coś przekazujemy wzorcem to ciężko będzie od tego odstąpić.
Instynkt kobiet nie ciągnie ich w kierunku samych mężczyzn, nie są zainteresowane mężczyznami samymi w sobie, ale tym, co mężczyzna ma albo tym, co może dać. Dlatego mężczyzna może rozmawiać z kobietą o wszystkim godzinami, ale jeśli za tym nie pójdą zasoby, których ona potrzebuje – nie będą oni w związku. Jeśli mężczyzna nie jest akceptowalny na jej poziomie genetycznym – nie będzie także pragnęła seksu z nim, może nie dać się dotknąć.
Zarówno kobiety jak i mężczyźni są płytcy, ale przynajmniej mężczyźni w większości przypadków szukają kobiet, żywią jakieś uczucia do kobiet dla nich samych, nie tylko do samego seksu (zdarzają się psychopatyczni dranie, którym chodzi jedynie o seks, ale to promil toksycznych mężczyzn – zresztą oni rzadko kiedy wchodzą w związki, a tutaj mówimy o związkach i sposobie kochania). Kobieta natomiast jest zainteresowana wyłącznie tym, co mężczyzna ma albo tym, co może jej dać, a tylko najwybitniejsze kobiety, altruistyczne i z otwartym umysłem są zainteresowane wyłącznie cechami mężczyzny, jego emocjami, przemyśleniami, wszystkim tym co go tworzy, a nie tylko to co stworzyło jego siłę i korzyści, które może zapewnić.
Dlatego bardzo rzadko można spotkać te „inne” kobiety, które oferują mężczyznom zasoby, wartość, kochają ich za charakter, a nie za możliwości dostarczania dóbr, zasobów, emocji, opieki i bezpieczeństwa dla samych kobiet. Ewentualnie dzieje się to jeszcze na etapie, kiedy ludzie nie zarabiają, może wiążą się w szkole średniej, albo gdy nie chcą mieć dzieci, ale przecież największa ilość rozstań przypada albo po zmianie otoczenia ze szkoły średniej na studia, albo po ukończeniu studiów. Czas pokazuje, czy te związki są trwałe, czy kobieta jednak rozgląda się za lepszą opcją.
Te „atrybuty” mężczyzny przyciągają kobiety na poziomie instynktownym. Kobieta wiecznie kalkuluje co się jej opłaci, czy warto posunąć się w przód, czy nie. Kobieta robi tak w przypadku „miłości”, seksu i związków, z kolei mężczyźni robią tak w biznesie.
I to wszystko jest robione dla dobra dzieci, bo przecież dzieci zginą, jak mężczyzna nie wniesie niczego, a będzie żądał nawet więcej niż te dzieci.
Miłość kobiety do mężczyzny, to zazwyczaj miłość budowana na użyteczności
W przypadku kobiety miłość przypomina bardziej coś, co mężczyzna czuje do ulubionego samochodu. W świecie zwierząt nie ma miejsca na reguły moralne wynalezione przez człowieka, a kobieta poświęci wszystko dla własnego interesu – na poziomie instynktowym robi to, co uważa, że jest najlepsze dla zachowania gatunku, lub własnego interesu, jeśli dzieci nie chce. Jedyna zła rzecz polega na tym, że zataja się wiedzę o tym przed mężczyznami, którzy są zaskoczeni, gdy takie sytuacje się dzieją. Kobieca „miłość” do mężczyzny trwa tak długo jak mężczyzna ten zaspokaja potrzeby kobiety i zarazem nie mogą one zostać zaspokojone na lepszym poziomie przez kogoś innego. Nie daj Panie Boże, żeby mężczyzna zachorował, stracił źródło dochodu albo co gorsza stał się kaleką. Zwłaszcza, gdy kobieta jest jeszcze młoda i atrakcyjna, a więc ma możliwości tzw. „zmiany gałęzi”.
Wtedy, jeśli nie jest tą „lepszą” kobietą – odejdzie. Dokładnie tak jak mężczyzna odchodzi od kobiety starszej do młodszej. Dzieje się to na tym samym poziomie. Na szczęście nie wszyscy ludzie tacy są.
Kobieta może mężczyznę „kochać” na swój sposób, ale jest to ten sam rodzaj uczucia, które – jak wspomniałem – ma się dla ulubionego samochodu. Samochód jest bardzo przydatny, choć z wiekiem może tracić swoje możliwości i można go wymienić na inny, lepiej sprawujący się model. Jeżeli jest to luksusowy samochód to dostarcza on dodatkowych korzyści w postaci dumy, statusu i zadowolenia. Może też zaspokoić potrzeby estetyczne. Jeżeli jednak samochód zacznie się psuć albo zostanie uszkodzony wówczas kobieta będzie szukała dla niego zastępstwa, o ile tylko będzie to możliwe, a samej kobiety nie spotka za to ostracyzm, czy nie zostanie sama (po prostu ona boi się kary).
Kobieta zostanie przy swoim starym samochodzie, jeżeli nie będzie mogła sobie pozwolić na nowy, lepszy jednak nie będzie już go „kochać” tylko w najlepszym wypadku tolerować. Będzie się drzeć na samochód, wymagać od niego coraz więcej, złorzeczyć, albo nawet przyłoży mu, jeżeli ten nie będzie jechał tak, jak ona chce. Brzmi znajomo? Nie chcesz się z tym zgadzać, chciałbyś żeby było inaczej – nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. Liczy się tylko to, co jest.
Kobieta może też zakochać się uzależniając się emocjonalnie od mężczyzny, ale aby tak się stało ten musi generować silne, różnorodne emocje, w tym bardzo silne pożądanie seksualne. Najczęściej potrafią to tylko tzw. dranie, mężczyźni z zaburzeniami wiązki B. Jednak to też nie jest miłość, tak jak uzależnienie nie jest niczym zdrowym.
Więc co ma zrobić mężczyzna, który chce mieć dzieci i któremu sprawia przyjemność towarzystwo kobiety? Być świadomym tego, z kim ma do czynienia. Uwolnić się od wszelkich złudzeń. Dbać o siebie. Stać się potrzebnym. Bez tego, gdy to on będzie potrzebował kobiety, a ona jego nie – zostanie z niczym. I on musi wiedzieć, że pełnej wzajemności nie dostanie, niech nie nabiera się na piękne słówka, urodę i maślane oczy. On jest potrzebny, tu i teraz, ale może nie być potrzebny już za kilka dni, może miesięcy, a potem nastąpi zdziwienie. Przecież miała być miłość do końca życia, a on był taki wyjątkowy.
Kobieta nie wykaże się inicjatywą, jeśli nie znajdzie korzyści. Ona nie wykaże się porzuceniem egoizmu i poświęceniami dla mężczyzny, wobec którego uważa, że przyniesie straty.
Bo widział ktoś kobietę, która podchodzi pierwsza, czy pisze pierwsza do mężczyzny i mówi, że zrobi wszystko, by było mu lepiej w życiu, za wszystko zapłaci, ogarnie mu pracę, awans, mieszkanie, będzie go podwozić, zabierać na randki, gotować, a w seksie to ona będzie stroną aktywną (dającą)?
Nie ma takich kobiet prawie wcale. Za to mężczyzn – cały ogrom.
Być może to też wynika z pozycji kobiet, tego, że po prostu tego żądają, być może dla dobra dzieci, a być może z tego, że mężczyznom łatwiej się dzielić i wspierać w słabościach kobiety, niż kobiety mężczyzn.
Mężczyzna musi zapewniać kobietę o miłości, ale kobieta mężczyznę nie
W najlepszym interesie mężczyzny jest życie mądre, pozbawione złudzeń. Mężczyzna, który przestaje myśleć, który działa pod wpływem hormonów, uwalniających się w czasie tak zwanego „zakochania”, naraża się na duże niebezpieczeństwo. On może stracić wszystko. Zasoby i godność, a czasem nawet wolność, tym bardziej w dobie, w której kobiety traktuje się jak dzieci, wieczne ofiary, a mężczyzna rodzi się z łatką tego, który za całe zło ma odpowiadać. Czasem to prawda, ale tylko czasem.
Zresztą zadajmy sobie pytanie.
Dlaczego kobiety potrzebują ciągłych, drobnych gestów ze strony mężczyzn upewniających je, że mężczyzna je kocha? Dlaczego żądają często tzw. „atencji” (uwagi) i nie umieją bez niej żyć, czym tworzą pozór, że świat ma się kręcić wokół nich i są ważniejsze? Ponieważ same obdarzają mężczyzn uczuciem, które nie jest miłością, jest egoistycznym żądaniem. Czy mężczyzna potrzebuje ze strony kobiety ciągłych, drobnych gestów mających upewniać go, że kobieta go kocha? Zwykle nie (choć ci z niską samooceną zapewne tacy będą). Miłość mężczyzna musi być pełna poświęceń i starań. Nie oczekuje on na ciągłe zapewnianie go, że jest kochany. Wystarczy podstawowa wierność. Miło, by było aby była seksualna wyłączność (choć wielu mężczyzn rezygnuje z tego mając seks dwa razy do roku) i obecność, choć to oczywiście się zmienia wraz z uświadamianiem mężczyzn i wzrostem naszych wymagań wobec kobiet. I to jest super, bo bez wymagań i obowiązków nie można ewoluować, a jako gatunek ludzki chcemy iść do przodu. Powinny robić to obie płcie.
Jednak mężczyzna nawet nie może wymagać w dzisiejszych czasach, by kobieta okazywała mu miłość poprzez seks/oddanie. Nie może oczekiwać, że kobieta będzie wspierała mężczyznę materialnie. Mężczyzna najlepiej jakby zapewnił sobie wszystko sam i dzielił się z tym kobietą. Na nic więcej zwykle nie może liczyć. On jest tym od dawania, kobieta od brania. W teorii wspomaga to rozwój mężczyzn… ale to tylko żądanie. Pustym żądaniem nie uczy się.
Mężczyzna może stać się niewolnikiem swojego własnego mózgu i hormonów, które sam produkuje i kobiety dobrze o tym wiedzą, a przez to łatwo tych mężczyzn wykorzystują.
Skarmiony poczuciem winy mężczyzna, że za mało dawał od siebie tonie w takim związku wnosi od siebie coraz więcej, a i tak w końcu następuje rozwód, a może i zdrada kobiety.
I nikt z tym nic nie zrobi, ponieważ mężczyzna musi wziąć wszystko na klatę. Tak to sobie ułożyliśmy kulturowo. Miłości wymaga się jedynie od mężczyzn do kobiet.
Od kobiet ewentualnie miłości do dzieci.
Nic więcej. Hierarchia jest znana.
Mężczyzna > kobieta > dziecko.
Najwięcej miłości musi mieć mężczyzna. Musi być najbardziej przydatny i potrzebny.
Im dalej w las, im dalej w stronę dziecka, tym więcej egocentryzmu, kaprysów i wymagań.
Wyjątki od reguły się zdarzają, ale to może boleć mężczyzn, którzy takich wyjątków nie spotkają. Ja spotkałem, więc znam takie kobiety, choć często jak pisałem nie wychowały się w rodzinach gdzie mężczyzna był „providerem”. Same też nierzadko były bardzo wrażliwe i dostały trochę kopów od życia i ludzi. Reszta ludzi raczej działa prościej, są bardziej zadowoleni, a więc butni, to też realizują prymitywne instynkty.
Może kiedyś się to zmieni, ale to też mężczyźni powinni zmienić swoją mentalność wobec kobiet. Wszak płci równej wobec mężczyzny, która powinna być równo traktowana. Dokładnie tak jak mężczyzna.
Póki co kobiety (jako grupa) wymagają coraz więcej dając od siebie coraz mniej dla mężczyzn, a jest to efekt ich uprzywilejowania, traktowania lżej i dlatego coraz więcej mężczyzn wycofuje się z rynku matrymonialnego uciekając choćby w MGTOW.
Zmiany muszą nadejść, ponieważ mężczyźni w końcu zauważają, że im się taki układ też nie opłaca. Ale nie zapomnijmy, by zacząć też od siebie – od tego czy my potrafimy innych mężczyzn w słabościach wspierać. Jak my nie damy przykładu jako ci którzy mają być wyżej w hierarchii to ci niżej nie nauczą się i będą brali tylko zły przykład.
Znowu mi się przypomniał Gombro który pisał że kobiety nie umieją zachwycić się u mężczyzny jego cechami fizycznymi, ani pięknem w ruchu tylko patrzą na dodatki jak odpowiedni garnitur czy wąsik. Nie wydaje mi się to prawdą, ale podaję jako ciekawostkę.
Osobiście kocham mężczyznę za piękno fizyczne, gołębie serce i mądrość. Może dorabiam sobie ideologię do płytkości ale wygląd mojego byłego chłopaka wprawiał mnie zawsze, wprawia w poetyczny nastrój.
wprawia w poetyczny nastrój
I nie uprawialiście seksu z jego decyzji jak pamiętam, że pisałaś. Ciekawe czy w ogóle był w pełni hetero, bo pamiętam z moich rozmów z kobietami kiedy podawały przykładowy wygląd mężczyzn o jakich piszesz to często pokazywały urodę pewnych gejów, czyli mocno smukłą. Ew. aseksualni tak mają, co pewnie wiąże się z żeński mózgiem, acz mogę tu się mylić bo wystarczających badań na to pewnie nie ma.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/wrazliwi-mezczyzni-to-mezczyzni-z-kobieca-psychika/
Był hetero bo wspominał mi o swoich dawniejszych zakochaniach w innych dziewczynach, wpatrywał się we mnie, stwierdził że jak mnie widział śpiącą pod biurkiem to był najpiękniejszy widok w życiu, i przy początku relacji że mógłby się do mnie przytulać cały czas. Poza tym miał niedbałe ruchy. Wydaje mi się że przyczyną tego że nie zaproponował mi seksu był jego buddyzm, jednym z buddyjskich zaleceń z tego co czytałam to nie pragnąć seksu. A może myślał że mnie tym zrani, bo był bardzo wrażliwy. Tak, wydaje mi się że miał bardziej żeńską osobowość, bo np. zwierzał mi się zanim się poznaliśmy w realu że po każdym spotkaniu musi się wypłakać, ale zainteresowania męskie i uniwersalne, umysł bardziej ścisły.
Niesamowity chłopak.
Można być zakochanym metaforycznie, bez podtekstu seksualnego. Artystyczno-melancholiczne dusze tak mają. Kobieta jest wtedy muzą. Nie wiem czy Freddy Mercury tak nie robił, który i tak okazał się bi. Ale jednak był artystą.
Z wielu względów to wynika. Widziałem coś takiego nawet u schizofrenika któregoś typu. Ogólnie dość zastanawiająca sprawa, bo naprawdę wychodzi, że to nie jest wtedy typowo męski umysł i hormony.
ja mam takie pytanie odnośnie osobistej przestrzeni w związku, bo nigdy nie byłem w takowym i sobie tego nie wyobraża.
Ostatnio oglądałem sobie odcinek Wojewódzkiego z Różalskim i on tam mówił, że co innego może powiedzieć swojej dziewczynie, a co innego przyjacielowi.
I to mi się wydawało strasznie fałszywe, bo ja to rozumiem i sobie wyobrażam, że partner to ktoś taki, komu z definicji mogę zaufać w pełni i wpuścić do swojego życia, a nie używać stopniowania i zapachniało mi to udawaniem kogoś kim się nie jest. No chodzi mi o to, że przy kobiecie można okazać słabość, zrzucić maski, być innym niż np. w pracy i jest to „szczerszy” obraz samego siebie niż na odwrót i wydaje mi się że partner jednocześnie jest przecież przyjacielem, a nawet kimś więcej. Dlaczego więc miałby być różny wobec dziewczyny, a jeszcze bardziej różny wobec przyjaciela? Czy to normalne?
Całkowicie normalne. Różalski, ani żaden inny celebryta wcale nie musi być żadnym wyznacznikiem związku, ani tego czy odpowiednio wybrał sobie kobietę – właśnie przyjaciela z którym można się otworzyć, nie zakładać masek, nie kłamać itd. Zresztą nie wiem o czym mówił w kontekście co może powiedzieć kobiecie, a co przyjacielowi. Jakby wyszło, że to, że przyjacielowi powie, że podrywał kelnerkę, a swojej kobiecie nie powie to wiesz…
Nie żebym coś sugerował, ale znam takich ludzi. Mają problem do postaw innych, a sami nie zachowują się wobec nich lojalnie/odpowiednio.
A co do słabości to jest to też po części prawda. Im bardziej kobieta jest prymitywna, wychowana chyba jednak patriarchalnie, tym bardziej oczekuje, że będziesz opoką bez słabości i nie toleruje żadnych znamion porażki. To jest wtedy „męskość”. Przyjaciel w teorii powinien rozumieć i wspierać, a nie najeżdżać.
ALE SĄ TEŻ TAKIE KOBIETY. Tyle, że być może nieliczne. Ciężko powiedzieć. Ale w ogóle wartościowych osób jest mało, mądrych, takich ludzkich. Empatia to też nie jest cecha stała u ludzi, jakaś łatwo dostępna. Łatwo ją stracić w świecie rywalizacji, plucia na siebie, frustracji, rozgoryczenia, problemów, zazdrości – szalejącego negatywizmu itd.
Mężczyźni też często są wychowani na bazie tępienia słabości, słaby to zawsze dla nich pożywka do wyśmiania, więc ciężko też mężczyznę-przyjaciela znaleźć, by można było być przy nim słabym, pożalić się, dostać radę, czy coś. Od razu u nich zachodzi reakcja obronna, że to jakieś „babskie” i są negatywni, czują się nieswojo w takiej sytuacji. Bo nauczeni byli czegoś innego. Wiem, bo sam to przechodziłem i sam to pokonałem u siebie.
Dlatego spłycanie tego, że tylko przy kobietach tak nie można jest błędne i źle nastawia płcie do siebie. Jednak trzeba patrzeć na szerszy zakres – są ludzie i są kurwy, choć ci drudzy uważają, że tępiąc słabości są „walczącymi o wartości, a nie słabe społeczeństwo”. Cóż, im trzeba życzyć, by sami takiej słabości zaznali, cierpienia i zostali kopnięci głęboko w dupę, wyśmiani, skrytykowani i pozostawieni samotnie. Inaczej się nie nauczą. Pokora. Niestety większość dostanie ból dzięki któremu się nauczą dopiero na starość, gdy stracą sprawność i zdrowie. Więc niektórym długo to schodzi, a inni z kolei wcale się nie zmienią, bo mimo, że sami byli gnojkami w przeszłości, którzy nie wspierali to i tak mają wsparcie. I to jest problem ludzi uległych wobec tych którzy nie zachowują się wobec nich godnie niezależnie czy uległa jest kobieta czy mężczyzna. Ulegać komuś kto nie traktuje nas dobrze jest fatalnym, a jednak rozpowszechnionym.
Mam taka refleksje, ze miłość to nie uczucie ale postanowienie. Tak jak kochająca matka wstaje w nocy do swojego dziecka pomimo zmęczenia i budzących się w niej negatywnych uczuć, tak i w związku czy małżeństwie jest to droga na która się wchodzi i z której nie powinno się schodzić pomimo potknięc. Prawda jest taka, że każdy facet ma w dupie kobietę która pójdzie z nim do łóżka na pierwszej randce i choćby nie wiem jak ludzie byli dobrani zbyt wczesny seks wszystko psuje.
Z pierwszą tezą się zgadzam, bo miłości człowiek się uczy, tak jak empatii, a nawet cierpliwości, bo zostawia się wtedy własne ego w kącie, a to pozwala na zaopiekowanie się innymi i dbanie o innych. Co do drugiego nie zgadzam się. Sam byłem w relacjach gdzie kontakt seksualny był od razu i nikim nie gardziłem.
Tyle, że być może jestem jakiś „inny”. Kompletnie nie oceniam, a raczej doceniam, że kobieta otwiera się przede mną. I podchodzę do niej po ludzku, a nie by wykorzystać, czy skrzywdzić, a czerpać radość. Nie uznaję szybkiego seksu za łatwość, czy słabość. Nie ten typ człowieka. Byłbym hipokrytą, bo chcę, by ludzie raczej byli wspierani, czuli się komfortowo, a nie byli jechani. Przynajmniej ci którzy innych nie krzywdzą.
Ale możesz mieć rację, że inni mężczyźni jednak będą gardzić taką kobietą, bo jednak są wychowani na kulcie dziewicy i tej co broni dostępu do seksu, trzeba ją zdobywać itd. To są kulturowe naleciałości. Ja jestem jednak tym, który chce łamać bariery społeczne, konwenanse, więc mnie to nie tyczy.
zbyt wczesny seks wszystko psuje.
Wiesz, są różne szkoły. Zbyt późny, albo żaden – też. Sam podaję teorię, że 30 latka, która miała już pięciu facetów wstrzymująca się rok z seksem dla jednego mężczyzny jest niezbyt pociągająca, bo pytanie brzmi – czemu dla poprzedników była LEPSZA?
No właśnie, tak jakby ten nowy jest traktowany gorzej, bo ona daje mu wyższe wymagania, niż tamtym. Nie są to łatwe decyzje. Wszystko leży w przeczuciu kobiety z jakim typem mężczyzny się spotyka. Dla jednych warto być 'szybszą’, dla innych nie warto wcale.
Może to jest właśnie problem, że mężczyźni nie patrzą na status społeczny kobiety? Jestem ambitna, mam dobrą pracę. Nie wymagałam nigdy aby mężczyzna mnie utrzymywał. Natomiast chciałam się związać z kimś na podobnym poziomie bo sama też nikogo utrzymywać nie chcę (o ile partner nie zachoruje w trakcie związku, nie straci pracy itd.). Jednak większość mężczyzn których spotkałam mówiło mi że takie cechy jak ambicja u kobiet nie mają dla nich znaczenia. Byli zainteresowani kobietami przede wszystkim ładnymi, ale często niezaradnymi, ze słabą pracą. Dlatego, że te kobiety były na tyle urocze, ładne i pewne siebie, że budziły w nich pożądanie i wyzwalały emocje. Więc myślę, że mężczyźni również u kobiet zaradności nie cenią. Nie jest to dla nich cechą atrakcyjna. Liczy się głównie młodość, płodność i wyglad. Tak działa biologia po prostu. A potem gdy zwiążą się z kobietą ładną ale leniwą, która oczekuje że mężczyzna będzie jej wszystko sponsorował wyciągają wnioski, że każda kobieta chce ich wykorzystać finansowo. Nie każda. Akurat ta którą wybrali, zwracając uwagę głównie na jej atrakcyjność fizyczną.
Z wysokim statusem społecznym mogą przychodzić u kobiety cechy, które są uznawane za męskie. Ba, może przychodzić brak szacunku do mężczyzny, zwiększone wymagania, a oferta wcale nie większa, bo jak mówisz wspierać finansowo (czy w inny sposób) nie będziesz (raczej potraktujesz jako nieudacznika, czy kogoś niepasującego). Biologia biologią – są ludzie bardziej, lub mniej prymitywni, dlatego też widzimy różne strategie seksualne, a nie sztywne i jednakowe. Ale oczywiście wygląd będzie miał zawsze znaczenie. Jeśli kobieta jest wybitnie nieatrakcyjna fizycznie, np. przypomina mężczyznę, a do tego ma wysoki status, który w sumie nic mężczyźnie nie daje, bo co mu z tej jej ambicji? Że będzie mu się chwaliła ile to nie zarabia na jego tle, czy on miałby ją chwalić, że ciągle jej w domu nie ma i pracuje, pracuje i pracuje, a potem zmęczona, lub zdenerwowana? A może ona da mu bezpieczeństwo jak mężczyzna? No nie da (bo nie chce, nadal tkwi w starych rolach płciowych i się nie przystosowała). Więc albo ona się dostosuje i zacznie oferować te rzeczy, przejmie męską rolę, zacznie dostarczać, albo dla niej ratunku wielkiego nie ma.
Moim zdaniem dopasowanie na bazie charakteru jest dużo plastyczniejsze, niż na bazie wzrokowym, stąd łatwiej dostosowywać nowe zachowania, na nowo do nich podchodzić np. z inną interpretacją.
Albo po prostu jak kobieta gra męską to z przydziału dostanie kobiecego mężczyznę. I też zapewne nie będzie umiała z nim żyć. Ale to też nie jest nie do zmiany. Bo przykładowo Jacek Masłowski z fundacji przeciwko dyskryminacji mężczyzn mówił, że jest wiele kobiet z domów w których ojciec był niedostępny emocjonalnie, agresywny itd. i potem córki nie umieją funkcjonować nawet w NORMALNYM związku, albo brak im empatii, albo wyśmiewają mężczyzn z problemami, czy którzy są mniej śmiali. Ale one przechodzą terapię, zyskują nowe umiejętności, a co za tym idzie uczą się żyć i nie negować np. innego mężczyzny, niż ich ojciec, którego z kolei uczą się negować – bo był toksyczny.
Więc inteligentne jednostki się dostosują i sobie poradzą. A przede wszystkim te, które chcą coś zmienić, a nie ustanowiły na sobie beton.
Mam takie same odczucia po przeczytaniu tego tekstu. Dostrzegam tu czysty błąd konfirmacji, a nie „świadomość związków”. Autorowi polecam lekturę „Lalka”, bo nieświadomie wybiera sobie same Izabele Łęckie. Niestety oczekiwanie, że dana osoba ma charakter kompatybilny z wyglądem jest dużym błędem – tym bardziej, że opieramy się tylko na naszym subiektywnym odczuciu. Po drugie wygląd przemija, a wnętrze zostaje i z tym wnętrzem właśnie tworzymy związek. Trafiłam na tę stronę, bo pomimo świetnego dopasowania, z mężem pracujemy nad związkiem od ponad dekady i traktuję to jako dodatek do literatury. Ja podobnie do Pani jestem wykształcona i obejmuję wysokie stanowisko techniczne. Mój mąż się strasznie cieszy, że może konsultować ze mną różne rozwiązania i problemy, a nawet jest dumny, że jego kolegom służę radą, więc słusznie szuka Pani kompana na swoim poziomie. Widocznie dla tych, z którymi miała Pani do czynienia stanowi Pani zbyt dużą konkurencję :). Przypadkiem trafiłam na osobę, która jest częściowo względem mnie bliźniacza, a częściowo rozszerza mój horyzont pozwalając mi odkrywać więcej aspektów życia. Pani polecam się nie poddawać, bo takich jednostek jak Pani jest niewiele na świecie i trzeba ich po prostu poszukać. 🙂 Nas przede wszystkim łączą pasje pierwotne i nabyte, a są to: motoryzacja (każdy z nas jeździ swoim motocyklem, który sam konserwuje i naprawia), muzyka (granie na instrumentach i analiza dzieł), tematy techniczne, literatura, sztuka, sport, itd. Polecam również gorąco książkę Tadeusza Niwińskiego „My”, która przede wszystkim pokazuje zagadnienia, nad którymi trzeba się pochylić, aby stworzyć szczęśliwy związek. Po części niestety jesteśmy zwierzętami, więc nawet pomimo świetnego zgrania intelektualnego trzeba mieć świadomość biologii, która utrudnia nam pewne kwestie. Np. przywołany przez autora tej strony język miłości „poprzez czyny”, to bardzo pierwotny instynkt, z którym mężczyźni muszą walczyć, bo najczęściej zastępuje on komunikację. Oni jednak mają mylne poczucie, że jest to wkład w związek. Jest to oczywiście ważne, aby obie strony się o siebie troszczyły i dbały o materialne aspekty życia, ale jest to zawsze dodatek, bo nie zastąpi werbalnej komunikacji. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia.
Autorowi polecam lekturę „Lalka”, bo nieświadomie wybiera sobie same Izabele Łęckie.
Takie rzeczy to czytałem jeszcze zanim strona powstała (zajrzyj do FAQ, wspominam właśnie o tej pozycji). Poza tym trzeba być bardzo ograniczonym umysłowo, by ciągle wybierać ten sam typ osoby, więc imputowanie mi tego jest trochę na wyrost. Do ograniczenia umysłowego ciut mi brakuje 😉 mam nadzieję jednak, że teksty na stronie nie są na poziomie intelektualnym ameby.
Ale myślę, że nie przeczytałaś tego tekstu, bo nawet nie zauważyłaś cytatu:
Dlatego że związek to wymiana: ja tobie, a ty mnie. A dzisiaj sytuacja wygląda tak, że mężczyźni coraz częściej zauważają, że w swoich relacjach są płatnikami, a nie beneficjentami. Współczesnym facetom po prostu nie opłaca się wiązać na stałe. Ponoszą koszty niewspółmiernie wysokie do zysków. – Jacek Masłowski – filozof, coach, psychoterapeuta w Instytucie Psychoterapii Masculinum,
Czy pan Masłowski, psychoterapeuta, również wybiera tylko Łęckie? A taki cytat wrzuciłem na początku tekstu. I już do tego momentu nie doczytałaś?
I dalej piszę:
Oczywiście nie mówimy o 100% kobiet i 100% mężczyzn. Jeśli spotkałeś inną kobietę – szanuj ją i pielęgnuj ten związek.
Czyli nie ma samych Łęckich, gdy jasno mówię, że są wyjątki, są inne kobiety. Czy ocenianie bez przeczytania jest obiektywne?
Nie bardzo również wiem czemu niektórzy mają tendencję do sądzenia, że jeśli ktoś o czymś mówi, to musiał tego doświadczyć, albo doświadcza tego ciągle. Nie wszystko kręci się wokół własnych wyborów. Świat nie kręci się wokół jednostek. Dlatego unikam tego, by opisywać tylko moje doświadczenia. Gdybym miał opisywać moje doświadczenia to również mógłbym podać te pozytywne i gdybym uznał je za jedyne słuszne to ludzie mogliby mnie krytykować właśnie za to, że podaję nieprawdę, sytuacje wyjątkowe na tle reszty (bo oni nie musieliby spotkać tego co ja).
Dlatego nie, moje teksty nie są o moich wyborach, czy doświadczeniach, a nawet jakby to bardzo rzadko.
Raczej staram się spoglądać na sprawy na zewnątrz, więc patrzeć jakie inni mają doświadczenia, jakie są badania i jakie są statystyki. Naprawdę, własne ego to słaby wyznacznik.
Nie sądzę również, że to co napisałaś o pracy nad związkiem wyklucza się z tym co ja piszę. Sama Ania pokazała, że ona nie jest w stanie zaoferować więcej, niż mężczyzna, a przecież tyle wieków to mężczyźni musieli oferować więcej i utrzymywać kobiety. I jakoś ciężko dochodzi to do samych kobiet, ale to jest fakt. Jak chcesz dać mi zaprzeczenie tej sytuacji, to nie mów, że ktoś tam wybiera Łęckie (bez dowodów, bo w sumie to przecież mnie nie znasz), tylko pokaż mi te miliony związków w których to kobiety dają od siebie więcej w różny sposób i również materialny.
Nie ma ich wiele? No to nie chodzi o wybory, a statystykę i występujące tendencje. Czyli artykuł mówi prawdę.
więc słusznie szuka Pani kompana na swoim poziomie
Tyle lat mężczyźni utrzymywali kobiety „nie na swoim poziomie” i jakoś się dało, a teraz kobieta nie może, bo od razu to jest poziom dla niej za niski? Wymówka i usprawiedliwienie. W czasach równości płci i wolności dla kobiet, kobiety mogą zarobić naprawdę dużo, mogą naprawdę się rozwijać i nic nie stoi tym kobietom w przeszkodzie by zaoferować coś mężczyźnie z tego co zdobyły. Nic nie stoi na przeszkodzie kobietom, by zachować się jak odwieczny mężczyzna.
A jednak jest to trudne i nietypowe. Dlatego ten artykuł, jak inne, ma rację.
Np. przywołany przez autora tej strony język miłości „poprzez czyny”, to bardzo pierwotny instynkt, z którym mężczyźni muszą walczyć, bo najczęściej zastępuje on komunikację. Oni jednak mają mylne poczucie, że jest to wkład w związek. Jest to oczywiście ważne, aby obie strony się o siebie troszczyły i dbały o materialne aspekty życia, ale jest to zawsze dodatek, bo nie zastąpi werbalnej komunikacji. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia.
A u kobiet częściej występuje język miłości w kontekście właśnie słów. A słowa bez czynów są puste. Dlatego jeśli kobieta wkłada w miłość tylko gadanie to naprawdę jej wysiłek dla mężczyzny jest żaden. Same kobiety wręcz bardzo obrażają mężczyzn, którzy tylko komplementują, obiecują, nawijają makaron na uszy. Nazywają toksykami w różny sposób. Dlatego kobiety również nie powinny tylko na tym bazować, a słowa powinny być jedynie dodatkiem do czynów.
No ale jeśli kulturowo czynić ma mężczyzna, on ma wnosić przynajmniej tyle samo lub więcej, a nigdy mniej to nie ma szans, by ten artykuł był zaprzeczeniem rzeczywistości. I powtórzę, istnieją związki wymienne, związki powiedzmy podobnego poziomu, ale na ogół kobieta jest uczona rachowania – by nie stracić, by czasem nie dawać od siebie więcej niż mężczyzna. By to jednak on inwestował, czynił, inicjował, starał się i jeszcze ładnie mówił. A najlepiej jeszcze słuchał rad, bo jak posłucha to może nawet zrobi więcej dla tej kobiety i rodziny. Jak ta szyja co kręci głową.
Wybacz, za dużo jest potwierdzeń tego, a za mało zaprzeczeń. Kobiety występujące w ról czyniących, inwestujących, słuchających (by robiły więcej) to dziś ktoś kto nazywany jest niewolnicą. Kiedyś tego było mało, a dziś po propagandzie jest tego jeszcze mniej, a kobiety są jeszcze bardziej ostrożne z tym wnoszeniem od siebie „dla byle kogo” (a więc mężczyzn poniżej jak one sądzą ich poziomu).
Witam. Sama napisałam pierwsza do chłopa, dawałam z SB więcej niż trzeba było. Wylądowałam we frendzone, bo jak stwierdził „to on musi gonić”. Także pozdrawiam ️
Tu mamy dwie sprawy.
Pierwsza, to zapewne młody wiek, a niedojrzałość rządzi się swoimi prawami.
Druga, czyli hipergamia. Musiałaś napisać do faceta który ma duży wybór, jest w topie atrakcyjności mężczyzn, więc jemu panny co się wpychają na kolana nie podobają. Ale to jest specyficzna grupa mężczyzn. Uwaga, często niewierna, niestała, lubiąca mieć kontrolę – stąd jego przymus, że to on ma działać. Tyle, że często tak bywa, że on zdobędzie pannę, a potem się relacja kończy gdy zostaje zdobyta. I tak to nie wychodzi i tak, jeśli mamy założenie relacji z kimś takim. I dużo kobiet uważa, że go zmieni, a nie zmienia, bo się nie da. Bo on ma inne cele, egoistyczne w relacjach. Gdyby był dojrzały cieszyłby się zaangażowaniem i bliskością (nie tylko fizyczną, ale i emocjonalną), niezależnie od strony inicjującej.
Sporo narcyzów w ten sposób postępuje, czy facetów z nadmiarem testosteronu. Gdybyś poderwała jakiegoś przeciętnego czy nieśmiałego ten by się prawdopodobnie cieszył. Aczkolwiek i tak dwie strony muszą się sobie podobać, nic nie jest pewne na 100%.
Jednak ten tekst „ja muszę gonić” zdradza wiele o nieciekawym podejściu typa do relacji. Odpowiednikiem kobiet jest „grająca niedostępną”. Niech się oni parzą ze sobą 🙂 Normalni ludzie od takich stronią.
Pominąłeś jeszcze jedną prawdopodobną alternatywę: każdy człowiek ma jakąś swoją specyfikę, może akurat w tej kobiecie coś mu nie pasowało.
Niejednokrotnie w życiu miałem tak, że jakaś osoba mi nie pasowała, to zamiast po prostu zaakceptować że mi nie pasuje, próbowałem znaleźć sobie rozumowe wytłumaczenie, dlaczego tak jest – co ona takiego złego zrobiła. I szukałem tego wytłumaczenia na siłę, zamiast zaakceptować: czuję jak czuję, mam do tego prawo, nie muszę tego w 100% rozumieć. Widzę więc możliwość, że omawiany mężczyzna też sobie tylko dopowiedział racjonalnie brzmiącą przyczynę, ale wcale nie rzeczywistą.
Trochę bardziej sytuacje nam rozjaśni, jeśli dyskutantka opisze nam, czy ją zwodził, czy po prostu stale nie pokazywał zainteresowania, ona próbowała go zainteresować, ale jej próby okazały się nieskuteczne. Jeśli ten drugi przypadek, to nie należy tu nikomu niczego zarzucać.
To dobrze, że napisałaś pierwsza. Jednak jak wiemy, w relacjach międzyludzkich zdarzają się też sytuacje, gdy jedna osoba jest zainteresowana, druga nie. Nie ma powodu, by jakoś strasznie przejmować się jednym takim przypadkiem – przejmować się należy dopiero, jeśli jakieś zjawisko się systematycznie powtarza.
Ważniejsze w takich sytuacjach nie jest to, czy druga strona nie podziela zainteresowania pierwszej, lecz czy nie próbuje oszukać jej, wmawiając że postrzega ją inaczej niż postrzega w rzeczywistości – bo to już byłaby nieuczciwość.
Z Twojej wypowiedzi jednak nie wynika, czy wprowadzał Cię swoim zachowaniem w błąd.
„Powiem” Ci ze faktycznie potrafisz wypatrzyć czyjs tok rozumowania. Nie jest to dziwne, bo masz bardzo pretenajonalną retorykę. Moja wypowiedz byla bardziej rozwinięciem tego co napisala moja poprzedniczka (taki troszkę wulgarny wpis). Musiales wybrac sobie kogos z wysokim ego, dziewczynę ktora szuka korzyści – stąd moj wywod o zaleznosciach mentalnych miedzy ludzmi. Ogolnie jestesmy istotami myslącymi i na szczescie nie jest jak na safari, gdzie mamy jednego lwa i slabą resztę;). Wrazliwy mezczyzna to skarb pod warunkiem ze nie jest to czysty neurotyk z rozchwianą osobowoscią pozbawiony jakiegokolwiek ego.
Wiesz co? Jak znam fajnych facetow ktorzy zostali zranieni to wlasnie przez taką zadufaną w sobie egoistkę. Stąd moje przypuszczenie ze Wy romantycy kochacie takie istoty:)
Sorry, faktycznie ton mojej wypowiedzi mógł byc odebrany za pogardliwy…trochę mnie wkurzyles, bo artkul jest mocno krzywdzący.
Po co tak się zamykać na kobiety? Nie lepiej przemyśleć co bylo zle i wyciągnąc wnioski? Sam sobie odbierasz szansę, skoro jak piszesz 99% to interesowne małpy no to powodzenia:) masz 1% szans na znalezienie kogos odpowiedniego – czyli cud. Sam sobie to robisz tym chorym mysleniem.
No nic – kazdy ma prawo do odbierania rzeczywistości po swojemu – w koncu tak jestesmy skonstruowani.
P.S.
Oczywiscie ze znam facetow bez kasy i to piękne kobiety za nimi szaleją:)
I nie musisz mnie od razu obrażac – ja akurat jestem za rownoscią. Pozdro i powodzenia!
Każdy o tym mówi,a nikt tego nie widział. Oczywiście ci faceci pewnie też 150cm wzrostu, grubi i brzydcy.
Tyle, że to jest prawda. Każda statystyka mówi, że brakuje kobiet, które nie są interesowne i hipergamiczne – nie szukają kogoś kto zapewni im zysk w relacji, a nie gdy to one będą się poświęcać. To nie ja sobie na cokolwiek szansę odbieram, tylko stwierdzam fakty. Jak kogoś fakty bolą, albo fakty mają odbierać na coś szansę to nic na to nie poradzę.
Bo czy jeśli widziałbym interesowne kobiety nieinteresownymi czy bym sobie nie odbierał szansy? Owszem, ale żyłbym w zakłamaniu.
Poza tym jak kobieta będzie interesowna to się ją odrzuci, a jak nie to się ją doceni. Widzisz w tym jakiś problem? 🙂 czy po prostu to jest foch, że ktoś śmiał powiedzieć jaka jest większość kobiet? Poza tym pamiętaj inną rzecz, ja lubię kobiety świadome i inteligentne, do tego z też bardzo wrażliwą osobowością, z chęcią dawania pomocy innym (silna empatia) więc jeśli o mnie musimy już tu rozmawiać to moje preferencje powodują, że wcale nie 1% kobiet będzie pasować, a 0,1% 😉 i jakoś mnie to nie boli. Spotykam się z innymi, ale na luzie, bez deklaracji z mojej strony póki właśnie taka 0,1% nie będzie pasować do mojej osobowości.
Dobrze, że to przypuszczenie. Tyle, że niestety jakby pójść Twoją logiką to kobiety zgwałcone lubiły gwałcicieli. Ale rozumiem Twój tok rozumowania. Problem w tym, że mężczyźni zazwyczaj nie mają wielkiego wyboru i czasem biorą co jest licząc, że ona będzie lepsza, że coś jej wytłumaczą. Kobiety za to mogą mieć po 10 adoratorów, lub więcej jak w internecie i to one mają silniejszą możliwość wyboru. Łatwiej oceniać wybory kobiet, niż mężczyzn bo te są najcześciej prowizoryczne.
Niestety wrażliwość bardzo często wiąże się z takimi cechami jak właśnie silniejszy neurotyzm, to też większy poziom emocji, zamiast stabilności, melancholiczna osobowość, czy też WWO – wysoko wrażliwa. Tyle, że tak naprawdę każda osoba ma jakieś wady, czy ten co nie ma emocji, czy ten co ma ich za dużo. Uczmy się razem żyć, a nie właśnie wytykać i gardzić.
Nie wiem czym jest pozbawienie ego.
Nie za bardzo było to widać w tamtym komentarzu, tylko właśnie pociąg do facetów co są w hierarchii wyżej, za którymi trzeba ganiać etece. A najlepsza to jest wymiana zasobów, albo jak jedno upada to drugie podciąga je ku górze. No ale to jest przecież słaby romantyzm, więc pogarda i tylko kobieta może mówić takie ckliwe tekściki, bo facet zawsze pomoże, bo on jest od tego, a kobieta od pogardzania słabym 😉
Ogolnie jestesmy istotami myslącymi
Bzdura, to pusty frazes. Większość ludzi to debile (i debilki) oraz lenie (nie znam formy żeńskiej), którzy wolą wierzyć w to co się im powie, lub w to co wierzą inni, lub w to co wygodnie jest wierzyć (bo gra na naszą korzyść) niż samodzielnie ruszyć głową. A zweryfikowanie jakiejś informacji to już wogóle heroiczny wyczyn.
jestem za rownoscią
… dopók to Ty jesteś po tej stronie która ma gorzej, jeśli równość wymagałaby pogorszenia Twojej sytuacji, walczyłabyś o utrzymanie tej nierówności.
🙂 przepraszam, naprawdę nie chce nikogo urazić, ale dokladnie w ten sposób myslą o kobietach mężczyźni o słabej psychice. Myślę, ze generalizacja pod tym kątem wcale nie jest pomocna dla takiego”romantyka”, tylko jeszcze bardziej wpycha go w otchłań niezrozumienia i zakłamania. Co lepsze, kobiety nieraz tak samo myslą o męzczyznach zarzucając im ogromne ego, ktore miażdży milosc i jest sprawcą nieszczęsc. Dla mnie sprawa jest mimo wszystko prostsza. Samce/samice Alfa to osoby czesto dosyć egoistyczne, umiejące wykorzystywać ludzi do swoich celów, nie cofną się o krok. Z reguly trzeba się przyporządkowac. Romantyczna miłość chyba jest u nich rzadka, co nie znaczy ze ta „inna” jest gorsza. Ludzie (w tym mężczyźni hahaha;)) bardziej wrazliwi szukają mocnych cech u innych, stąd tez imponują im wlasnie takie osoby! Często szukają wlasnie kogos, kto nie jest az tak wrazliwy – wrecz przeciwnie – kogoś charyzmatycznego, mocno stąpającego po ziemi. I tu się zaczyna caaaały problem. Powstaje nierówność mentalna. Ten slabszy ciągle goni króliczka, a ten mocny jest zawsze górą – robi co chce:). Jestem tylko ciekawa czy taki”romantyk” bylby w stanie byc z kims na równi sobie – nie sądzę. Nawet jesli, to nie szabowalby swojej „romantyczki”. Taki gosc musi miec właścicielkę i odwrotnie! Czym wcześniej sobie czlowiek to uświadomi tym lepiej. Wartościowe dziewczyny (czyli te wyjątki o ktorych jest mowa) wolą czesto (co tez jest w jakims sensie zalosne, ale naturalne) wlasnie byc z silnymi samcami alfa, ktorzy (wierz mi bądz nie…) naprawdę nie mają takich rozkmin na temat kobiet;). Lepeij nie szukac swojej wybranki wśrod samic alfa skoro samemu mentalnie jest się na koncu łańcucha pokarmowego. Wtedy taki gosc musi nadrabiac innymi rzeczami czyli kasą… samiec alfa moze byc goly i wesoly a kobiety go kochają najszczerszą miłością o wszystkich barwach:) tylko tak swoja drogą – taki gosc i tak tego nie doceni hahaha;)
Chyba lepiej warto poszukac winy w sobie, a nie zwalać odpowiedzialnosc za wszystkie niepowodzenia na płeć przeciwną. Polecam budować swoje mocne poczucie wartosci i obdarzyć nim przede wszystkim siebie i przy okazji całą resztę do okola. Pozdrawiam A.
Mężczyzna o „mocnej” psychice, często z rysem psychopatycznym i narcystycznym ma kompletnie te partnerki gdzieś, choć niekoniecznie okazuje to, by nie stracić ich z pola widzenia (umie ładnie zbajerować). I za takimi kobiety latają, mimo, że sobie szkodzą. A reszta mężczyzn, wiadomo, pogarda, słabi, bo widzą jak jest 😀 Tak to sobie tłumacz 😀
a nie zwalać odpowiedzialnosc za wszystkie niepowodzenia na płeć przeciwną
Nie wiem kto i gdzie na coś zwala. Temat tłumaczy, że kobiety praktycznie nie umieją kochać mężczyzn, jeśli ci nie zapewnią im zasobów i korzyści. Swoim komentarzem to potwierdzasz. Tak jest w 99% przypadków. I znajdzie się jeden alfa który nie ma nic i kobieta za nim lata, ale to jest praktycznie niezauważalne w relacjach.
Jestem tylko ciekawa czy taki”romantyk” bylby w stanie byc z kims na równi sobie – nie sądzę. Nawet jesli, to nie szabowalby swojej „romantyczki”.
Oceniasz po sobie, czyli babskiej perspektywie która szanuje tylko kogoś kto nad nią góruje. Romantyk akurat bardzo ceni miłość, dobre cechy u ludzi, to też bardzo mu fajnie spotkać kogoś takiego samego.
Ty za to uosabiasz to z totalną słabością, co jest bardzo niedojrzałe, tak samo jak widzenie relacji tylko przez pryzmat górowania albo dawania sobą rządzić. Jakby nie było nic po środku. No ale takich kobiet jest dużo, każdy mężczyzna musi o tym wiedzieć i się za bardzo nie przejmować.
Nie no, romantyk nie szanuje romantyczki, to się uśmiałem. Właśnie tacy ludzie powinni ze sobą być, a nie sobą pomiatać i wyśmiewać, bo wtedy to z romantyzmem ma 0 wspólnego. To są głębokie cechy, bycie dobrym człowiekiem, a nie tak płytkie.
Romantyczna miłość chyba jest u nich rzadka, co nie znaczy ze ta „inna” jest gorsza.
Jeśli mówisz, że tamci są egoistami to mają miłość, ale do siebie. To jest ta gorsza miłość, bo jest jej zaprzeczeniem.
Ten slabszy ciągle goni króliczka, a ten mocny jest zawsze górą – robi co chce:)
I to się wam, kobietom podoba. Niech tylko feministki nie wyskoczą zaraz, że to mężczyźni są tyranami, dominują, są źli, a tu proszę, kobieta sama pochwala 😉
Wartościowe dziewczyny (czyli te wyjątki o ktorych jest mowa) wolą czesto (co tez jest w jakims sensie zalosne, ale naturalne) wlasnie byc z silnymi samcami alfa, ktorzy (wierz mi bądz nie…) naprawdę nie mają takich rozkmin na temat kobiet;)
Ładnie sobie zaprzeczasz. Dopiero napisałaś, że samce alfa są egoistyczne, umiejące wykorzystywać innych, a teraz mówisz że WARTOŚCIOWE dziewczyny wolą się za takimi uganiać. To one nie są wartościowe tylko głupie, naiwne. Może swój do swego. Taki alfa nie ma przemyśleń, ona naiwna i głupia. Niech się tak dobierają 😉 ich sprawa. Ty ich masz za silnych, a prawda jest taka, że im ktoś bardziej pewny siebie i nie ma rozmyślań, tym głupszy.
Niestety kompletnie wypaczyłaś też ideę wartościowej dziewczyny, bo ta nie patrzy na relacje jak na zysk, nie uważa miłości przedmiotowej, a potrafi dać od siebie więcej. Takich jest najmniej kobiet.
Lepeij nie szukac swojej wybranki wśrod samic alfa skoro samemu mentalnie jest się na koncu łańcucha pokarmowego.
Czyli wrażliwy facet, romantyk = najniżej łańcucha? No niezła pogarda, niezła, ale cieszymy się, że kobiety się wypowiadają mówiąc jak jest. Życie staje się wtedy prostsze, nie oczekuje się od kobiet za wiele i nie słucha bajeczek o empatii, miłości, współpracy, wsparciu. No, chyba że mężczyzna ma to dać kobiecie to wtedy tak.
samiec alfa moze byc goly i wesoly a kobiety go kochają najszczerszą miłością o wszystkich barwach:) tylko tak swoja drogą – taki gosc i tak tego nie doceni hahaha;)
Ciekawe ilu znasz takich gołych samców alfa (tzn biedaków, brzydali, czy kto to jest?) za którymi tak kobiety latają. Ja nie znam. Jakiś mit.
Poza tym śmieszne jest to, że kobiety chcą dać miłość gościowi który i tak jej nie doceni i sama się z tego śmiejesz. To jest niby mądre? 😀
Polecam budować swoje mocne poczucie wartosci i obdarzyć nim przede wszystkim siebie i przy okazji całą resztę do okola.
Nie ma letko budować poczucia wartości, gdy spotyka się taki człowiek z pogardą. Może to być nawet niemożliwe. Ale są inne sfery, choćby właśnie zawodowa, by budować ją, bo w relacjach romantycznych kobiety romantyków nie chcą. Dosyć zabawne, bo wtedy te relacje nie są wcale romantyczne heheh.
Alicja wytłumacz mi jedną rzecz. Mówiąc o wartościowych mężczyznach, masz piękną listę cech jakimi musi się odznaczać jestem tego pewien, a gdy mówisz o wartościowych kobietach to też masz taką listę skoro się na nie powołujesz, problem w tym, że one są wartościowe z Twojej perspektywy i tych wszystkich które tak o sobie myślą, ale według mężczyzn mogą nie mieć żadnej albo znikomą. Chcę tu podkreślić podwójne standardy jakimi się kierujesz, a mianowicie mamy (kobiety) prawo mówić co jest męskie i tego wymagać, ale o tym co kobiece i wartościowe w kobietach same będziemy decydować i macie (faceci) to doceniać, bo to co waszym (męskim) zdaniem jest kobiece to czysty seksizm. Jak kobiety porzucają swoje obowiązki wobec mężczyzn i społeczeństwa to nazywa się to wyzwoleniem (wydźwięk pozytywny), a jak mężczyźni robią to samo to są w kryzysie, zniewieścieli, duże dzieci (wydźwięk negatywny). My sobie możemy być jakie chcemy i ma być to akceptowane, a dla mężczyzn sztywny schemat, a jak nie to nie są prawdziwymi mężczyznami. I tu też podwójne standardy, to my będziemy mówiły Wam co jest prawdziwym męstwem, ale o tym co jest prawdziwą kobiecością to same o tym chcemy stanowić, bo z waszej perspektywy to jest seksizm i dyskryminacja.
Ja nie rozumiem jakie porzucanie obowiązków..
Mamy teraz takie czasy, że kobiety rodzą dzieci, dbają o rodzinę, męża i jeszcze pracują zawodowo…
Bzdura. Polska to kraj najszybciej starzejący się. Mamy najmniej urodzeń w Europie na ilość ludności.
Głupoty z kosmosu. Dzisiejsza kobieta to taka co chce, by facet o nią dbał, dawał jej bezpieczeństwo, a ona tak jak Ty, wyszuka w nim wad, że dzieciak, że nie ten poziom dojrzałości, że słaby. Pogarda, a nie dbanie.
Kobiety dawno się wyzwoliły z tych ról, by dbać o męża. Feminizm zrobił swoje, uznał, że mężczyźni uciemiężają każąc dbać o męża.
Fajnie, ale Polska ma najwyższy wskaźnik bierności zawodowej kobiet. On jeszcze urósł przy 500+.
Nie znasz realiów.
i jeszcze pracują zawodowo…
Najczesciej w zawodach bezproduktywnych, za to konsumują tyle co wszyscy. Tutaj przyda się gruba ekonomia skąd się bierze dobrobyt, wedle wiekszosci ludzi z powietrza.
Ja nie rozumiem jakie porzucanie obowiązków..
Nie jestem zdziwiony że nie wiesz, bo wiesz tylko tyle co Ci powiedziano i w co wygodnie Ci wierzyć, że patriarchat to ciemiezenie kobiet i wladza mezczyzn ale dopaść Cię z nienacka i zapytac czym byl patriarchat i okaze sie ze nie wiesz, kiedy było to ciemiezenie nawet w przyblizeniu do 100 lat podaj date tez nie wiesz, jedyne z czym wypalisz to ze nie mogły głosować…, nie umierały też w wojnach tak masowo jak mezczyzni i nie ginęły w tragediach np. Titanica tak masowo, ale to nie wazny przywilej, bo nie mogły głosować i to jest BESTIALSTWO!!! A to że rodzą dzieci to jest ich wola a nie obowiązek na zasadzie cegiełki do dobra wspolnego. Chcą to rodzą, a nie to nie. Nie zadajesz też pytania dlatego z tego „ciemiężenia” wyrosła cywilizacja, a teraz gdy ludzie są „wolni” wszystko idzie się walić, kryzys za kryzysem kryzys pogania, imigracja, zamachy, rewolty w Polsce Margoty, za granicami zamachy, rewolucje BLM itp.
„Nie zadajesz też pytania dlatego z tego „ciemiężenia” wyrosła cywilizacja, a teraz gdy ludzie są „wolni” wszystko idzie się walić, kryzys za kryzysem kryzys pogania, imigracja, zamachy, rewolty w Polsce”
hmm akurat jest wiele czynników dlaczego mamy kryzys czy ludzie emigrują… A zamachy , kryzysy i rewolty były zawsze i nie są domeną naszych czasów…tak samo jak wojny itp.
Niby prawda, ale niebezpieczna. Wrzucanie wszystkiego do wora „eee tak było zawsze”, „jakoś to będzie” oraz „jest wiele czynników” zamiata temat, oczyszcza sumienie, ale problemu nie rozwiązuje, tak to sobie może odpowiadać Janusz i Grażyna którzy mają „zwis społeczny” na wszystko. Oczywiscie sami siebie mają jako „elyte yntelektualną”.
No niestety, ale dużo prawdy w tym artykule, przekonałem się o tym na własnej skórze.
Polecam przestudiowac plyte Death Sound of Perseverence Panowie! Artykul mocarny, i naprawde pragnalbym miec argumenty przeciwko ale…
Polac temu, kto napisał ten artykul. Jakbym czytal o swoim ostatnim zwiazku
Polewa się tutaj 😀
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/wsparcie-mnie-i-mojego-bloga/
Ale pierdolenie. Typ się kręci wokół zadufanych egoistek i żali na blogu. Pozdrawiam.
Odpowiedź okraszona patologicznym językiem nie wróży temu, że jesteś lepsza od omawianych pań. Pozdrawiam.
Przeczytałem artykuł i muszę przyznać, że wpłynął bardzo silnie na moją percepcję kobiet. Myślę, że temat dotyka bardzo ważnych i delikatnych sfer w psychice każdego mężczyzny. A ukryta teza artykułu, która brzmi, że nie masz chłopie co liczyć, że kobieta naprawdę Cię pokocha, i jakakolwiek kobieta cię kochałą, chyba, że naprawdę kocha, ale wtedy masz szczeście jak wygranie na loterii – jest bardzo mocna i co nie by mówić – ponura. Uświadomiłem sobie,że w wyniku przeczytania artykułu straciłem zaufanie do wszelkich kobiet, w tym mojej matki i zaczałem je postrzegać jak cyborgi. Dodam, że włożyłem bardzo dużo wysiłku w to aby wewnętrznie ułożyć relację z moją matką i udało mi się to. A wiadomo, że relacje z matką wpływają na relacje z kobietami w ogóle. A teraz, co nagle miałoby to prysnąć po dwudziestu minutach lektury?
Niestety artykuł trafił na podatny grunt mojego doświadczenia związkowego i podlał pokłady goryczy, które zostały we mnie po ostatnim związku. Cóż, ciężko się nie zgodzić do pewnego poziomu z tezą, że kobiety mają przedmiotowy stosunek do mężczyzn. Biologia, ewolucja. Chcą zapewnić sobie realizację potrzeb na różnych poziomach. Nie będę wnikać dlaczego, jest jak jest, każdy to widzi. Mężczyźni też wybierają „dobry towary” (btw nawet funkcjonuje w języku potocznym takie określenie). Ale mężczyźni, funkcjonują inaczej. Ich poczucie miłości jest bezpośrednio związane z seksualnością. A np penis jest bezpośrednio połączony z sercem. Może brzmi to śmiesznie, ale tak jest. Kobiety funkcjonują inaczej (pomijając fakt, że nie mają penisów), ale to nie znaczy, że są pozbawione serca. Niewątpliwie je mają, i niewątpliwie potrafią kochać i być bezinteresowne. Myślę, że miłość i lojalność w związku od kobiety rodzi się z czasem w wyniku poznawania siebie nawzajem, wspólnych przeżyć i wymiany. Z resztą myślę, że działa to w dwie strony. Myślę, że ludzie (w tym kobiety) na głębszym poziomie mają także, inne potrzeby równie ważne jak bezpieczeństwo, status, potrzeba zachowania gatunku- jak np potrzeba kochania i bycia kochanym, potrzeba poczucia sensu, przynależności, emocjonalnej więzi, intymności.
Czy w ogóle istnieje coś takiego jak miłość bezwarunkowa? Może tylko matki do dziecka. Przecież kochamy ludzi generalnie za to jacy są, co robią w tym dla nas..
Myślę, że artykuł, z jakiegoś powodu, pokazuje tylko część prawdy, a przez to jest tendencyjny.. Chociaż tezy w nim zawarte są słuszne po pewnego poziomu, ja osobiście nie chcę zawężać mojego obrazu kobiety do tego wynikającego z tych tez. Nie chcę żyć w takiej rzeczywistości. Tak jedna osoba napisała powyżej „patrzysz na kurwy, to kurwy patrzą na ciebie”.
Być może mam zbyt małe doświadcznie, i ten mój tok rozumowania to jakiś mechanizm obronny, ale na dzień dzisiejszy przyjmuję takie stanowisko. 🙂
Oczywiście, by relacja trwała z czasem musi się pojawić jakiekolwiek podobieństwo i więź (z tytułu „związku”), aczkolwiek zasada jest prosta, którą niedługo wyjaśnię w temacie o Prawie Briffaulta.
Jesteś z kobietą w związku? NA PEWNO DOSTARCZASZ JEJ KORZYŚCI. Bez tego związku, by nie było.
Drugie. Im masz mniej do zaoferowania, tym więcej masz wymagań. I to tyczy większej ilości kobiet.
Zdecydowana większość kobiet nie potrafi żyć w związkach gdzie mężczyźni mają mniej, a one muszą się poświęcać. To męska istota związku. Kobiety są hipergamiczne i na to są dowody naukowe. Stąd bunt mężczyzn, co nazywa się kryzysem męskości, bo chcą być w równych relacjach, ale też nie chcą żyć w obłudzie. Nie chcą słyszeć o wielkiej miłości kobiet, o tym ,że mężczyźni są prymitywni. Chcą prawdy. Chcą też żeby coś mieć ze związków, a nie kobietę, która ucieka przy pierwszym lepszym męskim problemie, a na pewno już drugim (chyba, że ona nie ma opcji, bo jest nieatrakcyjna…). I że to oni muszą wnosić więcej dla niej, a one nie potrafią.
W potocznym pojęciu jest to większy egoizm i silniejsza roszczeniowość kobiet. Co nie znaczy, że poza tymi przywarami nie potrafią np. czasem dać Ci prezent,czy być miłe, bo mogą, prawda? Ale patrzmy szerzej.
Chodzi jedynie o to, by rozróżnić spoglądanie na kobiety od romantycznego, że kochają silnie, głęboko uczuciowo, niematerialnie, nieegoistycznie, od tego co jest naprawdę. Kobieta kocha co dostaje. Mężczyzna z kolei na odwrót, w wielu związkach jest szczęśliwy gdy to on daje, on zarobi, on obdarowuje, on remontuje, on się spisze, on załatwi jej pracę, on wspiera w depresji i niezaradności, jego nie obchodzi wykształcenie i status materialny tak jak kobiet. Kobiety tak nie umieją, przynajmniej większość, kobiety tym bardziej dzisiejsze – narzekają, że nie ma prawdziwych mężczyzn bo ciągle im mało i mało.
A nie myślą ile mogą dać. To ich nie obchodzi, bo mężczyzna ma dawać, zapewniać. To może nawet rodzić nienawiść i ja się nie dziwię, absolutnie. Ale to kobiety powinny się zmienić i oferować więcej, a my więcej wymagać, by się to zmieniło. Niestety, jak mężczyźni więcej wymagają to końcowo związki nie powstają, lub kobiety szybko je kończą i mamy plagę singli, aczkolwiek mainstream nie powie Ci ani trochę o winie kobiet.
Niestety tak samo widzimy, że to kobiety rozstają się i rozwodzą masowo (4/5 związków kończą kobiety), polując na coraz zasobniejszych mężczyzn, którzy dadzą więcej korzyści. To jest zderzenie z tym romantyzmem, który zakłada, że kobiety tak nie robią, że one to są jakieś wartościowsze, a tylko my biedaczyska zostawiamy bo się ładniejsza pojawiła. Bzdura. Karmią nas tym co najgorsze o mężczyznach, a kobiety mają też swoją ciemną stronę i ją wypierają, często czują się lepsze i jest to nieuzasadnione.
Masz tu żarcik opisujący realia wymagań obu płci:
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/patent-zdobycie-rozkochanie-kobiety/
Ciekawy artykuł, głównie zaskakujący. Co prawda nie mam bazy i zaplecza (d0świadczeń), żeby rozstrzygnąc jak to jest, ale wydaje mi się, że jest całkiem inaczej i że z tej teorii przemawia rozgoryczenie. Nie mieści mi się w głowie, żeby kobiety z reguły były takie, włącznie ze mną. Znaczy, można trafić na Wyzyskującą, tak samo jak można trafić na Wyzyskiwacza, ludzie są różni, ale sądzę, że na ogół mają dobre intencje i zwykle im zależy. Podchodzę też jednak ze sceptycyzmem do uzasadnienia zachowania kobiet instynktem, raz dlatego że nie podoba mi się teza, ale też dlatego, że to jest jak psychologia ewolucyjna: logicznie spójna wykłądnia tego, że wszyscy są sukinsynami i jeśli nie jesteś, to odstajesz (lub tylko ci się wydaje, bo podskórnie instynktownie podświadomie jesteś). Taki pesymizm na siłę.
A może coś w tym jest, co przeoczam, W każdym razie na pewno ciekawa hipoteza.
Czy jesteś inna to dowodzi tylko jedna rzecz
– wiążesz się małżeńsko z mężczyzną zarabiającym powiedzmy 2x mniej od Ciebie i nie ma on perspektyw na to by Cię prześcignąć
Jeśli czujesz się od niego zaradniejsza, może dzięki temu inteligentniejsza, to możesz się czuć nawet bardziej męska od niego. Malutko kobiet potrafi ten schemat przeskoczyć i raczej już tego mężczyzny nie szanuje, nie pożąda, seksu nie ma, a kobieta rozgląda się za kimś z wyższej półki.
Dojrzałość emocjonalna mocno pomaga w niszczeniu wewnętrznych schematów.
Niestety ale kobiety i mężczyźni nie są równymi płciami 🙂 to wymysł feminizmu
Heheh Ty byś się mogła podpisać pod tym artykułem idealnie.
Nie do końca, bo jak byłam młodsza to szukałam osoby, a nie dostarczyciela dóbr, dlatego nie mam szans na założenie rodziny. Ale fakt, gdybym teraz kogoś szukała, to patrzyłabym mocno na jego stan posiadania, ewentualnie na to czy prosperuje na dłużej. Nie oszukujmy się, ale facet który nie ma dobrego zawodu ani chociaż perspektywy na takowy, nie nadaję się do dłuższego związku. To byłaby udręka – w końcu jest jakiś powód dla którego nie zarabia, nie ma odpowiedniego wykształcenia.
jak byłam młodsza to szukałam osoby, a nie dostarczyciela dóbr
Ano młode te nastolatki, jeszcze uczuciowe dosyć i romantyczne, potem tylko kalkulacja i traktowanie mężczyzny z wyrachowania, jak przedmiot 😀
A potem się dziwić, że mężczyźni szukają młodszych heheh 😀
dlatego nie mam szans na założenie rodziny
Nie masz, bo
1. Jesteś z kimś kto jej nie chce z Tobą i tłumaczysz sobie to na przeróżne sposoby. Oczywiście w tym związku miłości nie ma, sama przyznałaś.
2. Nie szukasz nikogo dopasowanego z lenistwa i też jak kiedyś wspomniałaś z wyrachowania. Lepszy znany byt, niż nowe działania i bycie samą przez ten czas.
3. Możliwe, dlatego, że traktujesz mężczyznę przedmiotowo. Pomyśl nad tym. Może żaden nie chce być tak potraktowany i dlatego unika…
4. Feminizm, podziękuj im.
Niech szukają młodszych, ale zdaje się że sam zauważyłeś w artykule, że część nastoletnich związków kończy się po wyjeździe na studia lub po studiach. Po części to dlatego, że kobieta zaczyna dostarczyciela dóbr , a ja od siebie dodam, że człowiek w tym czasie się zmienia, więc jak poznasz np. 19 latkę, to ona za 4-5 lat będzie już inną osobą 🙂
Ja nie chcę rodziny z tą osobą, a lepszej już niestety nie znajdę. Z nim się chociaż dobrze spędza czas 🙂
Bo już niestety nikogo fajnego nie poznam. Kogokolwiek mogę mieć na pstryknięcie. Problem w tym, że wartościowych samców jest malutko, a wolnych wartościowych właściwie nie ma.
Obecnego mężczyznę czy ogólnie mężczyzn? Tak jak powiedziałam – teraz już muszę ich traktować przedmiotowo. Obecnego traktuję podmiotowo. Można by powiedzieć, że to taka moja ostatnia „miłość” w życiu, bo każdego kolejnego już nie będę traktować w taki sposób jak jego. (chyba, że kolejny okazałby się być super, w co wątpię)
No okej, przybijaj dalej piątkę swojemu pesymizmowi i tkwij w tym co masz.
Dziwisz się, że są mężczyźni co tkwią w tym co mają np. zawodowo. Możliwe, że mają podobne cechy charakteru do Ciebie. Też myślą, że nic lepszego nie znajdą, albo nie zasługują, albo w ogóle nie ma nic dla nich.
i dlatego ja właśnie JE lubię. nie ze względów biologiczno-fizycznych. lecz za ich świeżość duchową. oczywiście nie wszystkie takie są. ale chyba na ogół. osobiście płeć żeńską dzielę na dziewczyny i na kobiety. te pierwsze wręcz uwielbiam. te drugie są mi obojętne. granica wiekowa to gdzieś tak koło 20. no czasami może ciut więcej.
Ten tekst powinien być drukowany i rozdawany młodym chłopakom na godzinie wychowawczej w ostatnich klasach liceów i techników. Bo jest po prostu genialny i prawdziwy. Młody chłopak wkraczający w dorosłość jest tego nieświadomy (prawdziwej natury kobiet) i podatny i bezbronny wobec kłamstw jakie media i społeczeństwo wpajają mu wykrzywiony wizerunek kobiety. To jak kobiety myślą o sobie a jakie są naprawdę to dwie różne rzeczy. Wystarczy porównać ich deklaracje z wyborami. Ile rozczarowań, krzywd, smutku można by zaoszczędzić młodemu pokoleniu. Szkoda że w latach mojej młodości nie było takich publikacji świadomych ludzi jak autor artykułu. Ile bym zaoszczędził czasu i rozczarowań to głowa mała. Trzeba było samemu dojść w końcu do wniosku że to czego się szuka (szukało) to tak naprawdę kwiat paproci. Wielu słyszało nikt nie spotkał. Czyli nie istnieje realnie w otaczającej nas rzeczywistości. Tak to tylko z perspektywy lat oceniam swoje działania jako marnotrastwo czasu i energii.
Czy ktoś wam każe żenić się z Polkami-materialistkami?
Dlaczego nie chcecie żenić się z bezinteresownymi tradycyjnymi rodzinnymi Rosjankami albo Węgierkami?
@ala wilk. z jakimi węgierkami? o czym ty pi.przysz? tzn. dlaczego akurat wymieniłaś węgry? natomiast fakt iż węgry są mniej sfeminizowane niż polska. z tego przynajmniej co mi w tej kwestii wiadomo.
Spotka taki 2-3 z biedniejszego kraju pragnącego upgrade’u społecznego i już, przecież taka focha nie strzeli bo ryzykuje niezłą szanse na ustrzelenie polaka
@tak. sorry, ale do czego ten komentarz? bo mimo najszczerszych chęci nie pojmuję. węgry miałyby być biedniejsze od polski? no, bo p.erdolnę ze śmiechu. a rosjanki miałyby ustrzelać polaków? wcale bym się nie zdziwił, gdyby za jakiś czas było odwrotnie (tj. polki rosjan jak teraz zachodniaków).
A jak facet zadaje się z kobietą, żeby zaruchać, to nie jest przedmiotowe traktowanie? Kocha tylko jej „cipę”. Potrzebeje dziury, do której może się spuścić. To jest ta prawdziwa, romantyczna miłość?
Oczywiście, że nie. Wtedy to też jest przedmiotowe, ale ilu jest takich mężczyzn, którzy jedynie traktują kobiety na seks? Ile kobiet sobie na to pozwoli? Właśnie mało, bo kobiety częściej podchodzą do seksu też w formie: ten seks będzie ale postaraj się, zapłać w jakiś sposób, niekoniecznie pieniędzmi. I ci mężczyźni nawet nie mają okazji potraktować kobiety wyłącznie seksualnie: stąd też dysproporcja tzw. „friendzone”. To mężczyźni w nie wpadają, mogą być wykorzystywani wtedy czy finansowo, usługowo, czasowo, czy emocjonalnie. Kobiety z kolei z friendzone, gdzie oddają się seksualnie za nic to nisza. Nie ma wielu mężczyzn, którzy by mieli takie kobiety im oddane, a ci nie musieli niczego wnosić.
Nie ma też kobiet we friendzone, które są wykorzystywane materialnie, czy usługowo.
Za to wielu mężczyzn pozwala sobie na bycie przedmiotowo traktowanym, w tym jest bardzo mało kobiet, które potrafią wziąć ślub z mężczyzną np. 2x gorzej zarabiającym, gdy to ona wychodzi z inicjatywą, ona go uszczęśliwia. W ogóle takie postawy u kobiet to jakaś nisza. Kalkulowanie korzyści i silniejszy egocentryzm jest domeną kobiet, nie da się udowodnić, że jest inaczej oprócz podawaniem wyjątków od reguły.
A seks to seks, obustronna sprawa, a nie nagroda dla mężczyzny. Kobieta też może w tym samym czasie mężczyznę traktować wyłącznie seksualnie, więc przedmiotowo. Jest to jakaś wymiana, zwykle równa.
Za to wyłącznie materialnie mogą tylko kobiety traktować mężczyzn i jest na to przyzwolenie społeczne.
Wtedy to też jest przedmiotowe, ale ilu jest takich mężczyzn, którzy jedynie traktują kobiety na seks?
Trzeba zaczac od tego ze niewielu moze sobie pozwolic na takie traktowanie bo wiekszosc musi „brac” co sie nawinie. Niewielu moze tak traktowac kobiety, czego te oczywiscie nie widza. Bo jak wszystkie ciagną do garstki mezczyzn przez co się sparzają bo ta garstka jak ma full dostatek to nie szanuje to kobiety na tej podstawie oceniają ogół mężczyzn. Tymczasem są mezczyzni ktorzy są siłą rzeczy prawiczkami po 30tce, albo mieli tylko jedną kobiete w łóżku albo dwie i to takie co ich chciały a oni z braku laku brali. No ale tego panie nie widzą, wszyscy to świnie. No i tu opada kolejna hipokryzja że ten co nie porzuci, bezpieczny mezczyzna ktory nie zdradza (pomijam juz to ze nie ma mozliwosci zdradzic) jest jakos wartosciowy dla kobiet. Co za obłudny świat.
„(pomijam juz to ze nie ma mozliwosci zdradzic) jest jakos wartosciowy dla kobiet. Co za obłudny świat.”
Nieważne czy ma powodzenie czy nie, ale aby tego nie robil, nie zdradzal. Słabe uczucie, że ktoś byłby z kims z braku laku.
To kobiety o tym decydują czy ktos ma branie czy nie. Do siebie miej o to pretensje.
No tak, ale ja nie jestem jasnowidzem, skąd mam wiedzieć czy ta konkretna osoba , która mi się podoba ma powodzenie czy nie ? A może nie mieć i np. byłaby ze mną z braku laku i udawała miłość, moim zdaniem mężczyźni też powinni bardziej wybrzydzać…mieć większe wymagania….rozumiem strach przed samotnością itp, ale chyba lepiej być z kimś kto do nas/nam pasuje.
moim zdaniem mężczyźni też powinni bardziej wybrzydzać…mieć większe wymagania
To brzmi świetnie w teorii, w praktyce wyszłoby z tego coraz więcej singli niestety. Tylko topowi mężczyźni mają wybór jak przeciętne kobiety, więc nie ma porównania. Im więcej mężczyzna wymaga, tym mniejsza szansa, że będzie miał związek, bo i same kobiety często chcą mieć wygodniejszy związek, na gotowe przyjść, niżeli wysłuchiwać wymagań mężczyzny.
Pomijam wyzwiska od starych kawalerów czy nawet gejów w towarzystwie jak się przyzna, że nie ma się baby. Dlatego mężczyźni wyrozumiali na wady kobiet są dużo bardziej niż kobiety na mężczyzn.
Nieważne czy ma powodzenie czy nie, ale aby tego nie robil, nie zdradzal. Słabe uczucie, że ktoś byłby z kims z braku laku.
I dlatego często kobieta woli być jedną z wielu (choć chciałaby być tą jedyną), niż z kimś kto nie ma powodzenia – choć może być miły, w miarę okej itd.
No tak zgadzam się z tym. To jest taki głupi sposób na dowartościowanie się u kobiet ” typu, że wow wybrał mnie ale mógł inna jestem lepsza, naprawdę mnie kocha”. To jest słabe i trochę naiwne. No, bo gdyby chodziło tylko o wierność i miłość to bysmy wybierały tych spokojnych, miłych. Nie wiem po co kobiety chcą rywalizować z innymi i się dowartościowywać…może jest jakiś problem z samoocena w społeczeństwie…ludzie niektórzy bez względu na płeć nie wiem czemu, ale celowo sobie komplikują życie…albo są sprzeczni….
Nie umiem cytować więc zrobię prowizorkę:
Dziewczyna napisała: wow wybrał mnie ale mógł inna jestem lepsza, naprawdę mnie kocha”. To jest słabe i trochę naiwne. No, bo gdyby chodziło tylko o wierność i miłość to bysmy wybierały tych spokojnych, miłych.
Dziewczyna napisała: nie jestem jasnowidzem, skąd mam wiedzieć czy ta konkretna osoba , która mi się podoba ma powodzenie czy nie
Teraz ja do Dziewczyny: Sama sobie przeczysz, w pierwszym cytacie pokazujesz że wyczuwacie kto ma powodzenie, a w drugim że nie wyczuwacie.
Prawdą jest że wiecie kto ma, a kto nie i to w bardzo krótkim czasie rozmowy umiecie posegregować i wrzucić do szufladki: chady do ktorych wiekszosc lasek sie przystawia i beta który szuka związku bo nie moze sobie przebierać. Tego Twojego wpisu ze mezczyzni powinni byc bardziej wybredni nawet nie skomentuje bo pokazuje ze calkowicie nie czaisz bazy i przekładasz realia swojego kobiecego życia na życie mężczyzny i myslisz ze obie płcie mają tak samo w relacjach. Tym jednym wpisem skompromitowałaś sie w moich oczach jako potencjalnie patrząca z wielu perspektyw kobieta. Lądujesz w szufladce AWALT
Hmm to był tylko przykład, to, że jestem dziewczyną nie muszę tak robić. Mną kieruje biologia. Nie obchodzi mnie czy facet ma powodzenie czy nie, ma podobać się mi, a ja jemu i tyle. Zdarzało mi się w liceum spotykać z facetem 1,92 bardzo przystojnym brunetem o zielonych oczach, który miał duże powodzenie z racji wyglądu (wiem, bo mi o tym powiedział), ale tak mnie odrzucała jego barwa głosu, sposób mowienia, chód, że zaproponowałam, że możemy być tylko przyjaciółmi…także…atrakcyjność to wg mnie pojęcie względne…. Np. w gimnazjum połowa dziewczyn była zakochana w wysokim, bladym chudym chlopaku, bo miał ladne, długie rzęsy, a dla mnie on byl strasznie brzydki i wyglądał jak anorektyk…więc wiesz….moja wypowiedź miała na celu nie zrównanie kobiet i mężczyzn tylko była apelem, aby zarówno mężczyźni jak i kobiety nie traktowały osoby, która ich szczerze kocha jako kogoś mniej wartego z kim się jest z braku lepszej opcji, z braku laku. Zrozumiem , że mężczyznom jest ciężej i nie możecie wybrzydzać, ale mimo wszystko warto szukać ludzi atrakcyjnych dla nas….takich, których nie będzie w stanie zastąpić pierwsza lepsza osoba tylko dlatego, że np. ma ładniejsze ciało itp ;P
Tutaj też nie rozumiesz, nas natura też ZMUSZA do pewnych zachowań dla których nie ma zrozumienia. O wiele większe potrzeby seksualne i czasami nieznośne do tego stopnia, że jesteśmy w kleszczach między porno a przedmiotowym traktowaniem kobiet. To nie nasza wina i obawiam się że nie zrozumiesz głębi tego komentarza, bo społeczeństwo ma na to proste odpowiedzi oczywiście demonizujące: mężczyźni to tylko o seksie myślą, myślą przyrodzeniem, albo że są prymitywni. Może RedPiller mnie poprawi, on na pewno rozumie co mam na myśli i będzie umiał to lepiej ubrać w słowa.
No dla mnie jako dziewczyny ciężko pojac, że mężczyźni mają aż tak duża potrzebe fizjologiczna seks i nie musi być to powiązane z uczuciami, np. chodzenie do prostytutki….strasznie to jest dziwne, ale taka męska natura, męskie potrzeby…
Dzięki tej męskiej naturze Wy kobiety nie umieracie z głodu i macie dobrze w życiu. Gdyby seks nas nie popychał do relacji z wami, to ciężki byłby wasz los. Baaardzo ciężki.
Podam przyklad, Pan gustuje w modelkach, dziewczynach z instagrama, blond slowiankach, a nietesty jedyne kto zwróci na niego uwagę to Karyna z zabki z brwiami namalowanymi markerem i nadprogramowymi kg….no i on się spotyka z nią, tworzą zwiazek, bo odczuwa potrzebę seksu i bliskości, ale czy ten facet żyje w zgodzie ze sobą ? Nie. Czy taka sytuacja nie zwiększa szansy na potencjalna zdradę gdy nadarzy się okazja ? Czy Karyna może czuć się wtedy w 100% akceptowana i kochana czy może wiecznie jest porównywana w myślach z modelkami z instagrama ? O to mi chodziło , żeby ludzie tworzyli szczęśliwe relacje i doceniali się…. To miałam na myśli mówiąc wybrzydzać czyli żyć w zgodzie ze sobą , nie wykorzystywać zakochanego w nas człowieka do seksu, nie traktować jako kogoś gorszego z kim jestesmy z braku laku. Jak się już naprawdę nie ma wyboru w kobietach w życiu to po prostu docenić to co się ma….
Paradoksalnie tacy faceci mają największe powodzenie przynajmniej w ilości związków, w jakości/trwałości już niekoniecznie ale takich mężczyzn jakość związków nie obchodzi a ilość (właściwie to ilość seksu) więc wychodzą na swoje.
Kobiety za to po emocjonalnej porażce z takim osobnikiem będą płakać jacy to mężczyźni są źli, przypisując całemu ogółowi samców toksyczne cechy niedawnego, złego kochanka podczas gdy nawet przez myśl im nie przejdzie ilu uczciwych mężczyzn odstawiły już na samym starcie bo przecież byli nieatrakcyjni przez ową uczciwość.
Ten cały galimatias w ludzkich związkach ma źródło w kobiecych mózgach, które nie wiedzieć czemu upodobały sobie masochistyczne dręczenie siebie samej w procesie „udomowiania tajemniczego samca” co kończy się często rozczarowaniem kobiety: albo samca udomowi i straci nim zainteresowanie albo samiec się nie da udomowić i kobietę zdradzi/porzuci. I tak z pokolenia na pokolenie i tak w kółko i historii takich tysiąc za tysiącem a kobiety choć słyszały te historie to dalej swoje w bezrozumnej nadziei, że tym razem z nim będzie inaczej, że ten zły samiec, któremu się oddały będzie wiedział kiedy i w jakim stopniu być dobrym (ale tak żeby nie przesadzić) a kiedy być twardym, chłodnym, złym (czasem traktować przedmiotowo ale byle nie zdradzać bo będę płakała).
Przecież to ręce opadają, nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko a kobiety dalej szukają dwóch facetów w jednym jakby facet miał mieć w sobie dwie osobowości i jeszcze je umiejętnie stosować (raz jedną a raz drugą) w zależności od potrzeb kobiecej podświadomości. W gruncie rzeczy to kobiety same nie wiedzą czego chcą i co by im to szczęście dało bo ich logiczne odpowiedzi na pytanie czego oczekują w związku potrafią kompletnie się rozmijać z tym co ich podświadomy mózg pożąda.
Dobrze się dzieje, że są faceci traktujący kobiety tylko seksualnie. Musi być trochę równowagi w życiu. Trochę taka gra, on ją chce wykorzystać a ona jego. W tym artykule brakuje jeszcze drugiej części, seksualność i sprawy miłości jedno a drugie to tzw. życie czyli podejmowanie decyzji i kierowanie rodziną. To jest najważniejsza rola mężczyzny, czyli umiejętność kierowania/dowodzenia najpierw swoją dwu osobową grupą a później wieloosobową. Problemy z kobietami zaczynają się gdy mężczyźni nie dowodzą i pozwalają to im robić. Kobiety owszem są otwarte na ludzi i łatwiej im przychodzi opieka innymi osobami, ale w kierowaniu często są mało skuteczne. Warto dodać też, że kierowanie nie oznacza wydawanie poleceń na piśmie, ale szereg różnych rozgrywek które trzeba umieć przeprowadzić i nauczyć się być zdecydowanym w pewnych sytuacjach. Gorąco polecam facetom organizacje członkowskie, nie polityczne ale hobbystyczne czy zgodne z zainteresowaniami, będąc w nich już podwyższa się statut mężczyzny, ale również łatwiej o konfrontację z rzeczywistością, oraz pokazuje się że kobieta jest ważna ale nie wszystko kręci się wokół jej palca.
Problemy z kobietami zaczynają się gdy mężczyźni nie dowodzą i pozwalają to im robić
Problemy z kobietami zaczynają się gdy sie je zapyta czego chcą. I tu jest problem bo nie wiedzą.
Problemy z kobietami tworzą same kobiety bo same porzuciły sobie swoją część patriarchalnej umowy, a nadal chcą żeby mężczyzni ze swojej części się wywiązywali.
Problemy z kobietami są coraz większe bo coraz bardziej sztucznie się je wywyższa i rzuca coraz to nowe kłody mężczyznom. W tym momencie gdy kobieta stoi na stołeczku, a mężczyzna potyka o rzuconą mu kłodę pyka się zdjęcie „równości płci”.
Problemay z kobietami są ponieważ one same nie zamierzają wspierać swoich mezczyzn jako ogółu, gdy statek bedzie tonął, opuscicie nas dla muzułmanów czy bogatszych obywateli kraju zachodu. Rządzący o tym wiedzą. Czy ktoras z Was ma zamiar w jakikolwiek sposob walczyc za kraj czy spoleczenstwo chocby jako wolontariuszka? Tylko pod przymusem.
ja ci odpowiem. otóż jeśli tak czyni to po prostu nie jest mężczyzną. zresztą to w ogóle nie jest też człowiek. to jest zwierzę (bo ono ma potrzebę „zaruchania” sobie). a czy to jest prawdziwa romantyczna miłość? hm, „ruchacze” być może sobie tak JĄ wyobrażają (chłe, chłe). no, ale przecież wy takich lubicie, nie?
Gratuluję ekspresyjnego stylu literackiego. Zrobiłaś na mnie wrażenie.
Tak robi max 20% facetów do których panie ustawiaja sie w kolejkach. Dla przeciętnego faceta kobieta jest kimś cennym. Ale wy przeciętnych facetów traktujecie jak odpad, przeciez wszystkie zasługujecie na księcia. Wolicie być same niż zadawac się ze „zwyklakiem” Przecież wszystkie jesteście niezwykle….. tak do ok 30…….muahahahahaha. A potem WINDĄ DO NIEBA
Nie wiem, skąd się biorą te dziwne pomysły o jakiś „zwyklakach” i „niezwyklakach”. Po prostu ludzie się sobie podobają albo nie, układa im się albo im się nie układa. Faceci też nie pragną kobiet, które nie są w ich guście. Przecież nie da się zmusić ludzi, żeby ze sobą byli, jeśli tego nie chcą. Sama nie mam powodzenia, wiele razy spotkałam się z odrzuceniem, bolało i było mi przykro, normalne, ale jeśli jakiś mężczyzna mnie nie kocha i jest szczęśliwy z inną, to co mogę zrobić? Zabić jego dziewczynę? Zabić jego? Narzekać, że jestem „zwyklaczką’ a tamta druga laska jest „niezwyklaczką”?
LASKA…Chodzi o to że KOBIETY wychodza za mąż „z rozsądku” za facetów których wcale nie kochają. Dlatego wstawiłem tytuł „Windą do nieba” wpisz sobie w YT, Jesteś młoda mogłaś nie słyszeć. 2+1 lata 70te. Jak chcesz coś jeszcze starszego to prześledź watek małzeństwa Bogumiła i Barbary w „Nocach i dniach” choćby w filmie. To wszystko o tym. co autor napisał powyżej w fajniejszej literacko formie (autorze wybacz). Później ci faceci przechodzą gehennę z takimi żonami. Ale do swojego cierpienia nie przyznają się nawet przed sobą ot… kobiety takie są… Zresztą o tym jest artykuł powyżej i wiele tekstów na tej stronce. Mężczyźni potrafią kochać kobietę z która się ożenili, kobiety wychodza za mąż bez milości – czy są wogóle do niej zdolne…chyba tylko w stosunku do swoich dzieci.
Cytat: Sama nie mam powodzenia, wiele razy spotkałam się z odrzuceniem, bolało i było mi przykro, normalne, ale jeśli jakiś mężczyzna mnie nie kocha i jest szczęśliwy z inną, to co mogę zrobić? A odpowiedz sbie na pytanie ile% facetów jest w Twoim guście?
Odczułaś to co odczuwa 80% facetów. Właśnie tylu ” nie jest w guście” Tylko że od nich wymaga się aby to oni byli aktywni ( pakowali się w takie sytuacje? ). To nie jest normalne że teraz 30% młodych ludzi jest bez pary a zjawisko się nasila. W takiej sytuacji jak Ty jest 80% przeciętnych męzczyzn i 20 % oczywiście +_ kobiet.
Tu sie mylisz. Mezczyzni wiekszosc kobiet uznaja jako atrakcyjne, a kobiety wiekszosc mezczyzn jako nieatrakcyjnych. Jak pokazesz 10ciu mezczyznom 10 kobiet to kazdy z nich wskaze po kilka ktore mu sie podobają, gdy pokazesz 10ciu kobietom 10ciu mezczyzn to wszystkim spodoba sie najprawdopodobniej jeden, ten sam mezczyzna. To kolejna obłuda, kobiety sa o wiele bardziej wybredne i roszczeniowe w temacie wyglądu niz mezczyzni.
Ta informacja pojawia się dopiero od kilku, góra dziesięciu lat. Kiedy byłam nastolatką i studentką nigdy o tym nie czytałam. Wtedy przeważała opinia, że zarówno kobiety jak i mężczyźni mogą być nieatrakcyjne i nie mieć powodzenia. To tak jakby sytuacja zmieniła się w ostatnim czasie.
Wiekszej bzdury w zyciu nie slyszalem. Moj komentarz o 10ciu kobietach i dziesieciu mezczyznach powyzej… w pierwszy przypadku 1 na 10 kobiet zostanie odrzucona jesli jest wyjatkowo nie atrakcyjna, w drugim przypadku 8-9/10 mezczyzn zostanie odrzuconych. Powiedzenie: „kazda potwora znajdzie amatora” nie „wynalazlo sie” 10 lat temu tylko jest od pokolen. Ludzie nie wiedzieli o hipergami nic ale obserwowali pewne zjawiska i kondensowali je do postaci przyslowia. Zauwaz ze nie wynaleziono meskiego odpowiednika tego przyslowia.
Poza tym nie mozemy byc wybredni bo natura zmusza nas do bycia niewybrednymi tak jak was do bycia wybrednymi. Mamy ustawiony w glowie poziom atrakcyjnosci kobiet ktorego nie zmienimy chocbysmy chcieli. Nawet przecietna dziewczyna jest pociagajaca i to tez ma podloze w ewolucji, gdyz natura tak to ulozyla aby „material kobiecy” sie nie marnowal, bo to kobiety są ogranicznikiem reprodukcji i wszystko po to aby jak najwiecej kobiet mialo szanse rodzic dzieci.
Nie patrzyłam na to z tej perspektywy, może faktycznie coś w tym jest, aczkolwiek chyba uroda kobieca się kojarzy z plodnoscia ? Więc wątpię, aby brzydkie kobiety miały powodzenie większe od brzydkich mężczyzn.
Więc wątpię, aby brzydkie kobiety miały powodzenie większe od brzydkich mężczyzn.
Tyle, że jest zdecydowanie mniej brzydkich kobiet, niż uznanych za brzydkich mężczyzn. Być brzydką kobietą jest szalenie trudno, a mężczyzną nieatrakcyjnym szalenie łatwo.
No niby tak, ale kobietom się wmawia, że mężczyźni są wzrokowcami i patrzą tylko na wygląd dlatego może bardziej dbają o siebie i wychodzą te narcystyczne rzeczy co pisałeś. Jak obserwuje w otoczeniu kobiety, które nie dostały atrakcyjności w genach, dużo wysiłku, pieniędzy, czasu poświęcają żeby być atrakcyjne, zdrowe…i uznane za przeciętne i wybrane. Ja np. mam niestety mocno porowate włosy od urodzenia tzn. suche, cienkie, lamliwe i krecone, a w takich wyglądam brzydko, więc dwa razy do roku chodzę na keratynę na włosy i tylko to mnie kosztuje 1000 zł, ale włosy są piękne i błyszczące i mogę je w końcu zapuścić , bo się nie łamią …. Np. z cerą akurat nigdy nie miałam problemow to akurat fart, ale moja siostra miała bardzo duży trądzik i brała leki na to, albo krzywe zęby to miała aparat przez dwa lata….tysiące złotych wydane….nie mowie, że faceci o siebie nie dbaja, bo dbają coraz bardziej, ale większość dalej powinna mniej unikać lekarzy 😉
No niby tak, ale kobietom się wmawia, że mężczyźni są wzrokowcami i patrzą tylko na wygląd dlatego może bardziej dbają o siebie i wychodzą te narcystyczne rzeczy co pisałeś.
Kobiety same to sobie wmawiają, by więcej nie oferować. Nam się z kolei wmawia, że kobiety nie patrzą na wygląd, a z badań wynika, ze patrzą na równi, lub nawet bardziej, że są bardziej wybredne.
Zresztą kobieta nie powinna uganiać się za kimś kto patrzy TYLKO na wygląd. Przecież to absolutnie nieczłowiecze 🙂 po prostu mężczyźni wiedzą, że nie mogą wiele więcej wymagać od kobiet bo i tak nie dostaną.
No niby tak, ale jakby kobiety faktycznie odpuściły i by było na ulicy „natural beauty” bez fryzjerów, kosmetyczek itp. to chyba byśmy się już w ogóle nie rozmnażali 😉 kobiety patrzą na wygląd mężczyzn niestety tak, to mit, że nie, tak samo na kasę patrza niestety. Można to ubierać w słowa tak jak ja kiedyś, że niby to oznacza, że facet jest zaradny, ale to nieprawda. Pieniądze dają kobietom poczucie bezpieczeństwa i slabo, że kobiety próbują się cały czas wybielac i nie przyznają prawdy otwarcie…. Czasem to wychodzi tylko w rozmowie pomiędzy kobietami, dlaczego żadna otwarcie tego nie powie ? Znam tyle kobiet co są z facetami wiele lat nie kochają ich, ale są dla pieniędzy….jeszcze mówią mu na co swoje pieniądze ma wydawać jak jakiś terrorysta…a potem są zakochane w jakimś sąsiedzie platonicznie i czekają na sygnał zainteresowania ze strony tego faceta…. Moja starsza siostra zdradziła swojego męża już chyba ze 4 razy (miała romans też 2 letni z jego najlepszym kumplem) są ze sobą z 15 lat, on nigdy się o tym nie dowiedział, a boi sie, że coś by mogło wyjść i teraz z wiekiem się ogarnela, bo facet dużo zarabia, a ona nigdy nie pracowała .. kiedyś mi dała taka poradę żebym się nie łudziła, bo nie da się z jedna osoba wytrzymać 30 lat bez zdrady i że każdy niby zdradza tylko niektórzy się lepiej ukrywają….ale no ja mam kontakt głównie z kobietami, nie wiem jak to jest od strony męskiej…podobno on też ja zdradzał z tego co mowila ja tam nie wiem, nie moja sprawa xd ale są zgodnym małżeństwem xd
No niby tak, ale jakby kobiety faktycznie odpuściły i by było na ulicy „natural beauty” bez fryzjerów, kosmetyczek itp. to chyba byśmy się już w ogóle nie rozmnażali
Naprawdę sądzisz, że mężczyźni są zainteresowani tylko podrasowanymi kobietami? Gdyby tak było to po wspólnej nocy i prysznicu kończyliby związki. Nie o to chodzi wcale. Teraz zostało to jeszcze wywindowane w górę i przez makijaże i feminizm, który mówi, aby cały czas skupiać się na każdym problemie dotyczącym kobiet.
Czasem to wychodzi tylko w rozmowie pomiędzy kobietami, dlaczego żadna otwarcie tego nie powie ?
Bo się boją krytyki, czy odrzucenia społecznego.
„kiedy kobiety dyskutują…
Diabeł milczy, przysłuchuje się i uczy”
Ja ogólnie nie widzę większych różnic pomiędzy kobietami, a mężczyznami bardziej to kwestia chyba moralności i wychowania. Ale dobrze w sumie, że jest tutaj pisane, że kobiety też są agresywne, mają nałogi i znęcają się psychicznie, ciężko się to czyta, ale kobiety są za bardzo wybielane w mediach, jest większe zrozumienie dla kobiet, a nie powinno tak być. Np w pracy jest większa wyrozumiałość , bo ma dzieci, bo ma okres, bo ma zły dzień…nie powinno tak być.
a kobiety NIE SĄ wzrokowcami? SERIO?!
… to kolejna bajka.
Odniosę się do wypowiedzi obu stron rozmowy, bo obie osoby powołują się na – moim zdaniem niesłuszne – założenia.
Na ustawiony w głowie poziom atrakcyjności wpływ ma wiele czynników, choćby najprostszy: jak tę atrakcyjność postrzega nasze otoczenie, czy wbija nas w poczucie dumy, że zdołaliśmy zainteresować tak atrakcyjną dziewczynę, czy może sugeruje nam, że jest marnej urody. Przykładowo: spotykałem się kiedyś z dziewczyną, która miała bardzo ładny głos, ale ja tego nie dostrzegałem. Gdy mi o tym powiedziano, poziom jej atrakcyjności dla mnie się podniósł.
Oprócz takiego bezpośredniego wpływu, potrafi też być pośredni: skojarzenia. Jeśli w przeszłości doświadczało się przeważnie czegoś pozytywnego/negatywnego od osób mających jakieś konkretne cechy wyglądu, kolejna osoba mająca te same cechy od razu kojarzy nam się dobrze/źle. Skojarzenia nie muszą wynikać z własnych doświadczeń życiowych, bo mogą być także wzbudzone przez filmy czy inne dzieła medialne.
Nadmierna kontemplacja teorii ewolucji zaburza postrzeganie rzeczywistości.
Powstał na ten temat dłuższy anglojęzyczny tekst: https://gynocentrism.com/2019/04/ . Autor zalicza osoby wyznające zacytowany pogląd do grupy „reproductive reductionists” i kwestionuje zasadność przedstawianego przez tę grupę poglądu.
W różnych kulturach, czy w różnych okresach tej samej kultury, kanony piękna kobiet były różne. A przecież biologia człowieka się w tych okresach nie zmieniała. Z resztą, we współczesnych czasach, gdy wielu mężczyzn nie chce dzieci (przynajmniej w najbliższej perspektywie czasowej), to optymalizowanie swojego wyboru pod kątem jak najwyższej płodności byłoby absurdem.
Piękno jest czymś, co przyciąga samo w sobie. Nie musi nieść ze sobą dodatkowych walorów, aby było atrakcyjne. Wolę pogłaskać pięknego kota niż brzydkiego, a poziom jego płodności mnie nie interesuje. Kobieta lubi ubrać się – w jej mniemaniu – pięknie – a przecież ubranie nijak ma się do płodności. Przyjemniej mi jest, jeśli w sklepie czy urzędzie załatwię coś z osobą wyglądającą pięknie, niż z osobą wyglądającą brzydko – jej płodność nie ma nic do rzeczy.
Prawda, ale gdzieś kiedyś czytałam, że są cechy stałe urody dla wszystkich narodów jak np. młodość, gęste, błyszczące wlosy, zadbana, jędrna, zdrowa cera/ciało, zadbany uśmiech, wcięcie w talii czy szerokie ramiona u mężczyzn itp… ogólnie moda, makijaze, masa ciała, fryzury faktycznie się zmieniają i mogą poprawiać atrakcyjność w danym czasie…. ale są chyba cechy stałe dla urody i nie mam pojęcia dlaczego podświadomie wyczuwamy, że ktoś jest „zdrowszy” tylko na podstawie wyglądu i już jako dzieci widzimy kto jest ładny a kto brzydki…. No, ale może faktycznie to jest po prostu gust i moda i tyle.Dziwne.
Nie wiem na jakiej podstawie zakładasz, że osoba piękniejsza jest zdrowsza. Ewidentna brzydota z dużym prawdopodobieństwem sugeruje jakiś problem zdrowotny, natomiast poziom urody, zaczynając od poziomu poniżej przeciętnej, nie wydaje mi się skorelowany ze zdrowiem.
Weźmy taki przykład: osiągających sukcesy sportowców. Taki sportowiec po prostu musi być zdrowy, bo inaczej swojego poziomu by nie osiągnął. A jednak jeśli popatrzeć na sportowców, którzy dodatkowo przeważnie są młodzi, to jednak są wśród nich i rzeczywiście piękni, są przeciętni, są i poniżej przeciętnej. Zarówno wśród mężczyzn jak i kobiet. Nie wydaje mi się, aby wyczynowi sportowcy, jako grupa, byli piękniejsi niż ich rówieśnicy nie reprezentujący takiego poziomu sportowego.
Wiązanie piękna z płodnością czy zdrowiem jest wg mnie wynikiem nadmiernej kontemplacji teorii ewolucji i próbą wpasowywania w nią na siłę obserwowanych zjawisk. Czy nie można po prostu zaobserwować: piękno przyciąga, bez mieszania w to darwinizmu? Piękna muzyka też jest przyciągająca… a bardzo dużo świetnych kompozytorów i muzyków, o których mówili w szkole, miało marne zdrowie (i zapewne właśnie dzięki marnemu zdrowiu osiągnęli tyle w muzyce, bo zdrowy człowiek, zwłaszcza w dzieciństwie, tyle nie wysiedzi). W ogóle wszelkie przejawy ludzkiej działalności artystycznej – robienie czegoś, co dzięki swojemu pięknu wzbudza u ludzi przyjemne uczucia (nie dotyczy to wielu gałęzi „sztuki” współczesnej) – ma się nijak do możliwości przetrwania.
Jak to przemyślałam to zgadzam się z tym. Faktycznie nawet jakaś brzydka cecha mogłaby być lepiej postrzegana jakby aktualnie była modna. Faktycznie, zależy to od gustu ludzi. Ale błyszczące włosy, brak pryszczy czy innych problemów skórnych, brak wytrzeszczu itp. mowia o zdrowiu akurat tak jak duże wcięcie w talii u kobiet czy szerokie ramiona u mężczyzn mogą mówić o prawidłowym poziomie hormonów plciowych i jednocześnie dawać może niesłusznie sygnał, że taka osoba jest bardziej płodna… Ale z drugiej strony masz rację, że jakby wytrzeszcz był modny to byłby atrakcyjny itd.
Np. problemy z tarczyca mogą wpływać na wagę, na płodność, powodować suche włosy i skórę, wypadanie włosów, rzes, łamliwość paznokci, problemy skórne, zmarszczki…to wszystko jest nieatrakcyjne…no, ale faktycznie to są skrajne przypadki nad którymi można pracować i to zmienić, wyleczyć poprawić, a jak ktoś ma faktycznie cechy uznawane aktualnie za brzydkie jak przykładowo duży nos, duże czoło, małe oczy itp. to nic się nie da zrobić 🙁
Jestem na takich różnych grupach z dietami, gotowaniem itp. i kobiety często tam opowiadają o swoich problemach i walce jaka muszę podejmować codziennie o dobra wagę, cerę, wlosy bo mają jakąś chorobę…nie wiem natomiast jak jest z dbaniem o zdrowie i atrakcyjność u mężczyzn…ale pewnie podobnie ? Ale mężczyzni chyba mniej uwagi poswiecaja swojemu zdrowiu, unikają lekarzy ?
Fanatyku, nie umiałem tego ubrać w słowa, mówiąc o tym poziomie atrakcyjności ustawionym w głowie, miałem na myśli, że nie możemy być tacy wybredni odnośnie urody jak kobiety jeśli chodzi o seks. Jakbyśmy wszyscy tylko tych lasek z topki pożądali, a 80% kobiet gardzili, to byłoby jakieś kuriozum. Oczywiście dla kobiet i mężczyzn z topki byłby idealny układ gdyby 100% kobiet było rozdysponowane dla 20% facetów, a reszta 80% facetów miałaby w podatkach utrzymywać to towarzystwo i ich potomstwo. Kobiety zgodziłyby się chętnie na bycie 10tą żoną jakiegoś zamożnego byczka alfa.
FanatykMGTOW napisał: Nawet przecietna dziewczyna jest pociagajaca i to tez ma podloze w ewolucji
Nadmierna kontemplacja teorii ewolucji zaburza postrzeganie rzeczywistości.
Ja do Fanatyka: Rozwiń to proszę. Ja bardzo mało kobiet postrzegam jako nieatrakcyjne, z wieloma chętnie bym się umówił, myślę że z 80% które spotykam. I myślę że każdy z nas ma to myślenie że jest wielu chętnych na nasze miejsce u boku naszej dziewczyny, a chetnych na miejsce naszej dziewczyny u naszego boku niewiele lub najczesciej zadnej. Byc moze wiesz cos czego ja nie wiem i mozesz mi rozjasnic.
dokładnie. mówiłem to swojej, ale już skończyłem to.
Moje 2 ostatnie lata, to reset minionych 30.
Teraz, kiedy widzę na ulicy kokietującą mnie pannę, odwracam wzrok.
Sprawa dyskusyjna, czerpać satysfakcję ze związku z osobą, która widzi w nas „użyteczny przedmiot”? O czym wtedy z taką osobą rozmawiać, jak z taką osobą spędzać czas wolny, jak można mówić wtedy o budowaniu intymnej relacji skoro żaden głębszy problem lub też jakiś nasz osobisty temat nie wchodzi w grę bo tym samym się otwieramy – pokazujemy słabość. Po co wchodzić w taką relację skoro seks dzisiaj jest dostępny na otwarcie portfela, co taka relacja oferuje nam ponad to? Skoro w związku facet nie może znaleźć bezinteresownego wsparcia to po co mu związek?
Z resztą znam przypadki gdzie i mężczyźni lekko traktujący swoje związki tracili kobiety. Po jakimś czasie nudzimy się sobą nawzajem, chemia spada, nie ma już takich emocji, rozmów, pikanterii w łóżku czy nawet czułości jak na początku związku i kobieta zaczyna się nudzić, zaczyna jej tego brakować, Co ma robić mężczyzna? No broń boże dawać czułość i rozmowę bo to gwóźdź do trumny ale wtedy może pojawić się w życiu kobiety nowa osoba, kolega z pracy, ktokolwiek. I nagle z nową osobą kobieta ma tysiąc tematów do rozmów, pojawia się chemia, zainteresowanie a nawet jeśli facet ten okaże zainteresowanie problemami kobiety to może ona odebrać to pozytywnie i stwierdzić, że w związku jej tego brakuje ! (i słyszałem to od kobiet, narzekały, że związek zaczął sprowadzać się do wspólnego jedzenia, ogarniania spraw, ogarniania domu i wyjścia gdzieś od czasu do czasu). Co z tego, że miały zimnego, chłodnego bezemocjonalnego-samca-alfa w domu skoro nagle jednak pojawiła się u nich potrzeba troski i czułości ze strony faceta (wiatr zawiał i nagle zmieniły się potrzeby).
W związku z powyższym czasami mam wrażenie, że nie ma żadnej recepty na udany związek, żyjemy w czasach gdzie chcemy ciągle mieć w związku fajerwerki emocjonalne (szczególnie kobiety) co jest praktycznie niemożliwe bo nasz mózg przyzwyczaja się do konkretnych bodźców (po 10 latach i największy alfa może się znudzić) dlatego w sytuacji gdy związki opieramy jedynie na intensywności emocjonalnej to ich trwałość wygląda jak wygląda.
Jestem zdania, że jeśli jako społeczeństwo nie wpłyniemy na nasze postrzeganie związków lub naszemu gatunkowi nie przestawi się coś w mózgach to będzie tylko gorzej. Pogodzenie się z tym, że kobiety takie już są i nic nie da się z tym zrobić niczego nie naprawi. Może sprawi, że będzie ze strony facetów mniej rozczarowania ale związki jak są nietrwałe tak dalej takie pozostaną. W romantyczne bajki trzeba przestać wierzyć ale od kobiet trzeba też wymagać zamiast ciągle zabijać w sobie swoje niespełnione potrzeby. Przystając na kobiecą modłę prowadzenia związków będziemy wmawiać facetom, że mają być robotami, które dostarczają zasoby a nie chcą nic w zamian – komfortowa i wygodna sytuacja dla drugiej strony. A jak księżniczka ma problem ze spełnianiem naszych potrzeb a sama ma listę wymagań, która zajęłaby całą rolkę papieru toaletowego to po co w takim związku tkwić?
Bo widzisz, kluczem jest akceptacja. Jeśli umie się taki stan rzeczy akceptować to będzie dobrze. To tak samo jak nie oczekujesz od pralki, by zmywała.
Jednak jeśli ktoś ma romantyczną, nieprzedmiotową naturę będąc mężczyzną to oczywiście może się męczyć w takiej relacji gdzie przedmiotowość jest silniejsza, niż uczucia.
Sporo mężczyzn ma przecież też przedmiotową naturę, może nawet oni uzyskują wyższe powodzenie, niż inni, łatwiej im przychodzi mierzenie się z realiami. Oni też bardzo łatwo akceptują stan rzeczy, że sami są np. dostarczycielami zasobów, że to ich powinność, że to ich rola to opiekowanie się kobietą. Oni są wtedy bardzo przydatni, a do tego zadowoleni. Pisałem o tym w wątkach o samcach beta, którzy sami często sobie wyznaczają poziom szczęścia od tego jak bardzo będą zadowalać kobietę.
A ludzie, cóż, czasem zadowalają się z przyzwyczajenia tym co mają, takim związkiem jaki mają (nawet gdy jest nieodpowiedni, nie ma w nim miłości), tym bardziej gdy w niego zainwestowali (to głównie mężczyźni) – stąd rzadziej odchodzimy od kobiet.
W związku z powyższym czasami mam wrażenie, że nie ma żadnej recepty na udany związek
Dlatego kiedyś uczono porzucenia namiętności na rzecz zasad w małżeństwie. Trwania w nim, by uczyć się pokonywania problemów, pomimo bólu, trosk, problemów.
Dziś jest inaczej – malutki ból, niecierpliwość, frustracja – związki się kończy, a tolerancja na wady u partnera/partnerki staje się bardzo niska.
I tak popadamy w skrajności. Raz blokujemy rozwody doszczętnie i nie odchodzimy wcale, a potem odchodzimy z byle powodu i egoizm wygrywa.
Ale to cecha niedojrzałego społeczeństwa, że umie kierować się tylko skrajnościami.
„Jeżeli kobieta ma zasoby (patrz pieniądze), wówczas będzie kierować swoje zainteresowanie na takiego mężczyznę, który ma lepsze geny niż inni.”
Na jakiej podstawie wysuwasz ten wniosek? Badania pokazują, że jeśli kobieta będzie zarabiała więcej to nie zmienia to jej podejścia do mężczyzn. Zawsze będzie szukała tego co ma większe zasoby od niej. To instynkt, nawet jeśli ma tyle pieniędzy, że nie wie co z tym zrobić to chce faceta, który ma jeszcze więcej.
To też, ale dodatkowo jeszcze będzie brała pod uwagę wyższe standardy genetyczne.
Dokładnie to widzimy w przypadku emancypacji kobiet odkąd kobiety przestały aż tak spoglądać na status społeczny, a dużo silniej patrzą na wygląd.
dokładnie tak. coraz bardziej skłaniam się ku opinii, iż celem tej całej emancypacji i w ogólności tego całego feminizmu jest właśnie powyższe, to znaczy, skrótowo ujmując, by one mogły wybierać sobie nas bez brania pod uwagę kasy, zasobów, jak to jest dziś określane, lecz na podstawie wyglądu, to jest tego, no, jak mu tam, aha, żeby był przystojny (nb. osobiście wk.rwia mnie samo to słowo, wk.rwiało zawsze, już zdaje się w dzieciństwie, wtedy jakoś podświadomie). czytałem niedawno tekst jakiegoś babsztyla, nie pamiętam gdzie, zdaje się chyba tutaj, w którym owa chamsko-ordynarno-wulgarna kobyła pisze wprost o rzeczywistych celach feminizmu. nawet jeśli to prowokacja czy trolling to jednak zawiera co najmniej owo symboliczne ziarno prawdy. to zresztą wcale nie spadło teraz jak grom z jasnego nieba, nie, w powietrzu wisiało już od dawna, od kiedy nie mam pojęcia, ale jeśli chodzi o ten kraj, to wydaje mi się, że początków można szukać w latach 60. teraz dla tej femipatologii zapaliło się zielone światło. albo inaczej ono zapaliło się i u nas (bo w europce pali się już od dawna. a w usa chyba od zawsze; czytałem ostatnio jakieś popularne opracowanie historii tego kraju, w którym „kwestii kobiecej” dedykowane były całe rozdziały; o faktycznym uprzywilejowaniu tam kobiet wspomina też np. pruszyński w swych przedwojennych reportażach).
postawiliśmy cywilizację, uczyniliśmy życie wygodniejszym, bezpiecznym od zagrożeń naturalnych (przyroda) to teraz zabierają dla siebie.
Ale one nie widzą (nie do końca jestem pewien tego), że na koniec będą rządzone żelazną ręką przez garstkę facetów „na górze”. Ale będą traktowane jako ZASÓB.
i one mówią o sobie, że są mądre: „uwierzcie nam!”.
Mam dużo przykładów na ich mądrość w moim „związku”.
KTO SIĘGNĄŁ PO OWOC Z DRZEWA WIEDZY ZŁEGO I DOBREGO?
Ty musisz zapieprzać na bycie kochanym, kobieta musi wyglądać i mieć zdolność do prokreacji. Technicznie rzecz biorąc mamy szanse na bycie „kochanym” dłużej niż kobiety i jest to nasza przewaga. Kobiety po 35 roku życia często zaczynają być traktowane tak, jak mężczyźni i to je boli. Dałem sobie spokój z kobietami. Nigdy się do nich pierwszy nie odzywam, nie proponuję spotkań, nie komplementuję, unikam ich, mówię, że nie mam czasu. Dbam o sobie i o własne zasoby. Umiem gotować, remontować, sprzątać, zarobić więcej niż potrzebuję, wyglądam nieźle, mam majątek. Zaczepiają mnie, proponują spotkania, są miłe, ale na początku zawsze było miło. Nic nie niszczyło mi życia i psychiki tak, jak wariactwa kobiet (i moje durne reakcje na nie, przez które traciłem do siebie szacunek). Mam traumę, bo nie czuję, że zasłużyłem na to, co mnie spotykało. Kłamstwa, którymi karmią nas kultura i wychowanie, kiedyś zafundowały mi twardszy upadek. Sam nie wiem, co dalej. Może zrobię sobie dzieci metodą Ch. Ronaldo.
Może jest do jedna z dróg do zbudowania uwielbianej przez kobiety „osobowości alfa”. Wariatka cię krzywdzi, czerstwiejesz i zaczynasz mieć to w dupie, trzymać je na dystans, (więc) mieć kasę, używać je głównie do seksu i się nie odzywać ani nie zwierzać (bo im nie ufasz), a one same się nakręcają i dopisują twojej osobowości zaszczytne, dominujące, samcze przymioty. Tak hartuje się stal.. pfff… żal.
Proponuje client centered counselling, Dac sobie druga szanse, trzeciej moze nie byc. Trauma jest czesto zwiazana ze strachem, a zycie nie po to jest by sie bac i oszczedzac sie, jakbysmy mieli zyc milion lat. Po to sa wlasnie te lekcje by je przezyc bo przeciez i cale nasze ja jest skazane na porazke. Pozdrawiam
Mam za sobą kilka lat terapii. Terapeuta, który mnie prowadził, sam zaliczył rozwód spowodowany kobiecą hipergamią. Bieżące doświadczenia życiowe pokazują mi, że robię dobrze. Dziewczyny, które proponują mi spotkania, są często zajęte i szykują się do „zmiany gałęzi”. Widzą z boku, że dobrze mi idzie. Dobrze mi idzie, bo nie daję żadnej z nich szansy na wyssanie moich zasobów i niszczenie psychiki, co umożliwiłby im stały związek.
Gdybym potrzebował seksu, to uciekłbym się do manipulacji (powiedziałbym dziewczynie, która chce się spotkać, że nie mam czasu, później w końcu bym się zgodził, a w ostatniej chwili odwołał spotkanie. Po jakimś czasie bym się odezwał, spotykał i działał jakby to był film romantyczny, a potem milczał i nieodpisywał do czasu następnej potrzeby i owinięcia sobie kogoś wokół palca). Miałem „dobre” nauczycielki.
Zdaję sobie sprawę z własnej toksyczności i nie jestem z niej dumny, ale przynajmniej jest ona skuteczna. Kilka razy w życiu próbowałem być szczery, opierać relacje na współpracy, wymagać od siebie i od kobiety, zachowywać się dojrzale, poświęcać się i wymagać poświęcenia, trzymać się męskiej roli, być dla kobiety stanowczym i opiekuńczym. Nawet mi to raz wyszło. Żałowałem tego latami. Teraz przynajmniej nie żałuję.
Zwalony związek to kilka lat, dochodzenie do siebie to rok-dwa. Znam lepsze sposoby spędzania czasu.
„Dziewczyny, które proponują mi spotkania, są często zajęte i szykują się do „zmiany gałęzi”. Widzą z boku, że dobrze mi idzie. Dobrze mi idzie, bo nie daję żadnej z nich szansy na wyssanie moich zasobów i niszczenie psychiki, co umożliwiłby im stały związek.” – Czy to ze bierzesz je pod uwagę i ze sa jedynymi o których napisales jest na twoją korzyść? Nawet w kontekście odrzucenia czy oburzenia. Takie zawsze będą dookoła gościa kroremu sie układa ale czy warte sa chocby wspominania o nich? Największa ciemna stroną redpillerow jest skupienie się na kobiecym cieniu, niestety „kiedy patrzysz w kurwy, kurwy patrzą również w ciebie”
Sex bez manipulacji jest możliwy. Szczęśliwa samotność u niektórych podobno tez, ale nie czuc jej w twojej wypowiedzi.
Wspomniałem o tych, które mnie zagadują tylko dlatego, że stanowią one jedyny punkt odniesienia. Od kilku miesięcy jeśli nie muszę, to nie inicjuję kontaktu z żadną kobietą. „Ciche myszki” inne niż reszta i warte wysiłku nie istnieją. Jeśli dzięki Twojemu wsparciu cicha myszka przerodzi się w atrakcyjną kobietę, to hipergamia weźmie górę i zacznie ona się rozglądać za lepszą gałęzią. Jeśli lepsza gałąź jednak okaże się spróchniała, to będzie ona próbowała wrócić na poprzednią. Przerobiłem temat.
Seks bez manipulacji jest możliwy, jednak KAŻDA kobieta (wliczając moją matkę), którą lepiej poznałem, próbowała używać seksu jako narzędzia wpływu. Im była atrakcyjniejsza, tym lepiej (bezwzględniej) manipulowała. Seksem, dyspozycyjnością na randkach, każdym aspektem znajomości. Bycie od kobiet lepszym w manipulacji podnosi skuteczność w „zdobywaniu” seksu i komfort życia.
Nie jestem szczęśliwy. Nie znaczy to jednak, że moje położenie jest obiektywnie złe albo że powinienem je zmienić. Szczęście jest reakcją chemiczną w mózgu, która pojawia się gdy z punktu A dojdziemy do pkt. B. Mózg zakręca kurek z dopaminą, abyśmy jeszcze bardziej poprawili swój byt i doszli do pkt. C. Myślę, że próba powrotu do starego podejścia i łudzenie się, że tym razem będzie inaczej, bardziej by mnie unieszczęśliwiła.
„Największa ciemna stroną redpillerow jest skupienie się na kobiecym cieniu, niestety 》kiedy patrzysz w kurwy, kurwy patrzą również w ciebie《”. Znałem takie, które były aniołami. Przez kilka lat/miesięcy trzeba było czekać, by kurestwo wyjrzało spod anielskich skrzydeł. Szkoda mi czasu, by znowu próbować uwierzyć w „ja jestem inna”.
To nie jest szczęście, gonimy za króliczkiem a gdy go schwytamy euforia jest chwilowa, ani nowy dom, ani nowy samochód, ani partner, nie są w stanie dać nam szczęścia. Na ten przykład niektórzy celebryci mimo iż opływają w luksusy to często szczęśliwi nie są, wspomagają swój stan środkami euforycznymi lub uspokajającymi niekiedy przedawkowując lub popełniając samobójstwo w ten czy inny sposób. Sądzę, że starożytne podejście jest właściwsze jeśli w ogóle możliwe jest stwierdzenie czym jest szczęście. Arystoteles w Etyce Nikomachejskiej przedstawia koncepcję cnoty a ostatecznym celem osiągnięcie doskonałości (Arete). Szczęściem dla Arystotelesa było osiągnięcie Arete poprzez rozwijanie cnót a rozwój cnót możliwy był poprzez działanie. Zatem szczęście to rozwój własnego potencjału poprzez cnotliwe życie, działanie, pracę, nawyki ale przy udziale bólu i cierpienia. My dzisiaj często łudzimy się, że osiągniemy kiedyś stan euforycznej radości gdy już zdobędziemy wszystkie te rzeczy, których wydaje nam się, że dzisiaj nam ich brakuje jednak nasz mózg nam na to nigdy nie pozwoli. W skrócie szczęście to spełnienie, zadowolenie z tego co robimy, doświadczanie nowych rzeczy, szczęście to aktywność, nieustanne działanie samo w sobie, a nie euforia wynikająca ze zdobytych rzeczy bo ona nie trwa zbyt długo.
Z pewnością jest, skoro istnieje prostytucja. Oprócz prostytucji zapewne istnieje też możliwość kopulacji z pijanymi bądź naćpanymi. Inne warianty to jednak bardzo często manipulacja – na przykład kobieta udaje że nie zależy jej na trwałym związku i małżeństwie, a mężczyzna udaje że nie widzi tego, że to tylko udawanie i przyjmuje jej zapewnienia jako prawdę, bo tak mu wygodnie. Albo sam musi udawać że mu nie zależy, ale nie może mu nie zależeć na serio, bo wtedy w ogóle by nie zwrócił uwagi na kobiece „sygnały”. Generalnie można sobie wyobrazić wiele ewentualności, które dla jednych mężczyzn będą akceptowalne, dla innych nie – i ci inni będą się żalili na istniejącą sytuację.
A nawet zakładając, że coś jest osiągalne i załóżmy, że jesteś dowodem na to, że się da… Da się też podnieść 200kg ciężar nad głowę, bo na zawodach w podnoszeniu ciężarów regularnie jest to pokazywane – nie oznacza to jednak, że uda się to każdemu, kto tylko jest odpowiednio zdeterminowany.
Ależ mnie irytuje ta manipulacja językowa, fałszywa alternatywa między relacjami kobieta-mężczyzna a samotnością. Między uczestnictwem w stosunkach seksualnych a samotnością. Jeśli nie zdecyduję się na uprawianie skoków narciarskich, to nie znaczy że pozostaje mi tylko siedzenie na kanapie – pozostaje wiele innych aktywności ruchowych. Tak samo z relacjami międzyludzkimi – rezygnując z bycia częścią relacji „romantycznej” kobieta-mężczyzna, mężczyźnie pozostaje jeszcze ogromna liczba mężczyzn, z rozmaitymi zainteresowaniami i charakterem, z którymi to mężczyznami można spędzać czas.
Tu wypowiadam się oczywiście za siebie, nie za dyskutującego, na którego wpis była odpowiedź, którą ja teraz komentuje. Jest jakaś dziwna presja, że jeśli rezygnuję z tej powszechnie zaaprobowanej drogi, że muszę dążyć do relacji z kobietami (zazwyczaj KOSZTEM relacji z męskimi przyjaciółmi – co jest sprzeczne z instynktownymi dążeniami mężczyzn), to mam obowiązek udawać, że jestem super-szczęśliwy i nie mam żadnych problemów. Otóż doświadczam różnych emocji, w tym smutku, mam też swoje problemy większe i mniejsze, ale w relacjach z kobietami nie widzę dla tych problemów rozwiązania, widzę natomiast kolejne potencjalne i bardzo realne problemy.
Jest takie pytanie „Kto na starość poda ci szklankę wody…?” Jak widzę współczesne kobiety to prędzej mi tą szklankę rozbiją na głowie niż podadzą. Samotność jest OK dla mężczyzn, Panie baaardzo cierpią.
Samotność jest OK, ale tylko dla mężczyzn wyrwanych z matriksa, bo domyślnie jesteśmy wbijani w zbroje białorycerską, która programuje nas na myślenie, że jak nie masz kobiety to jesteś nikim. Wtedy mężczyźni się nawet wieszają z samotności. Jak ktoś łyknie red pilla i GO STRAWI to wie co jest grane i ma wyjebkę. Ja po dwóch latach mogę stwierdzić śmiało, że „strawiłem red pilla.” 28 lat życia w kłamstwie i 2 lata cierpienia w celu przebudowania ideałów i sposobu myślenia. Oczywiscie spoleczesntwo nie widzi problemu w tym jak wiele lat zycia mi zabrało na bycie nieswiadomym frajerem.
ja to wszystko wiedziałem bez żadnych pigułek, sam z siebie, także z obserwacji, no, może trochę pomógł mi w tym ojciec („nie bądź głupi, nie żeń się”). natomiast co do samej (podłej) natury kobiet ma w mym pogłądzie pewien udział ksiądz, z którym miałem swego czasu trochę do czynienia. ale generalnie jednak zawdzięczam to sobie.
..no żal, ale 3 im 4 po samo gardło, skoro nam zarzucają, że „myślimy tylko o jednym” a same nie umieją głowy z (własnej) c. wyjąć.
Faktycznie, przy wariatkach czerstwieje się, k..wa 😉
Pozdrawiam!
Dobry tekst. Przyznam, że trochę frustruje mnie fakt, że żeby być kochanym muszę zapieprzać latami a kobieta dostaje to samo bez wysiłku… za samo bycie kobietą. I pomyśleć, że kiedyś wierzyłem w te wszystkie idealistyczne pierdoły o miłości romantycznej i bezwarunkowej. Ech. Realia naszego społecznego świata trochę mnie przygnębiają. Czasami chciałbym wrócić do tej błogiej nieświadomości w jakiej byłem kilka lat temu… Teraz przez wiedzę na temat kobiecej natury chyba nigdy nie będę w stanie żadnej w pełni zaufać. Szczególnie w świecie, gdzie prawo je tak bardzo faworyzuje.
Szkoda. Bo jednak nie chciałbym spędzić reszty życia sam. Ech.
Ale zaufanie w czym? Jak powie, że nie opuści Cię aż do śmierci? Nie musisz w to wierzyć i lepiej byś nie wierzył. Jak tak będzie to super, jak nie – bywa, było to do przewidzenia.