84% Polek było molestowanych, a 99% mężczyzn obrażanych na przestrzeni życia
Spis treści
- 1 Molestowanie seksualne – przemoc, a może niestosowne, nieprzyjemne zachowanie?
- 2 Potrzebujemy KONKRETNEJ definicji molestowania seksualnego i konkretnych oczekiwanych reakcji w związku z nim
- 3 Rozszerzanie definicji molestowania to kolejny element szczucia na mężczyzn, nauczania mentalności ofiary i zbieranie elektoratu dla feministek
- 4 Molestowanie zapytaniem o numer telefonu to jak zrównanie prawdziwego gwałtu do gwałtu z zaniechania
- 5 Terroryzuj mężczyzn, bo mają się bać, a potem śmiej się, że boją się kobiet
- 6 100% mężczyzn było obrażanych przez kobiety. I jakiego efektu po takim stwierdzeniu możemy oczekiwać?
- 7 Narcyzm fałszywych oskarżycielek i fałszywych ofiar
- 8 Problem niezwracania uwagi na przemoc i karygodne zachowania
- 9 Molestowanie mężczyzn skąpym, seksualnym ubiorem i nagością też się liczy?
- 10 Macie się bać, macie mieć problem do płci przeciwnej – to jest ich cel
- 11 A co z randkami? Część flirtu również nazwiemy molestowaniem?
- 12 Tak, byłem molestowany przez kobiety. Molestowanie nie ma płci
W mediach krąży raport stwierdzający, że aż 84% kobiet było molestowanych w miejscach publicznych. Czyli praktycznie każda kobieta była molestowana. Tak duży wynik powoduje zastanowienie, czy badanie jest miarodajne.
Pomyślmy, czy żyjemy w najstraszniejszej kulturze dla kobiet na tym globie, by podejrzewać, że prawie każda kobieta doznaje przemocy? Czy nie jest czasem tak, że w naszych rejonach zakorzenione jest prędzej rycerskie bronienie kobiet przed krzywdą, nawet gdy o to nie proszą? Tzw. „ratowanie księżniczki z wieży”?
Jeśli chcemy porównać to, czy częściej mężczyzna obroni mężczyznę, czy kobietę jestem prawie pewien, że to właśnie kobieta prędzej uzyska wsparcie (a jeszcze prędzej – dziecko). Mamy taką zasadę wpisaną w kulturę (a może i w naturę): „women and children first”. Mężczyzna z kolei ma być i samodzielnym i silnym, co powoduje inny wymiar wstawiania się za którąś z płci i inne traktowanie ofiar danej płci.
Rozumiem zarzuty w kontekście toksycznej męskości, że jakaś część chłopców i mężczyzn szuka wzorca męskości jako kogoś kogo życie kręci się wokół seksu, „zaliczania”, przedmiotowego traktowania kobiet, rozseksualizowanych komentarzy, by zaimponować równie głupim kolegom, ale mimo istnienia takiego wzorca nie należy uważać go za standard.
Nie chcę również w tym temacie twierdzić, że molestowania wcale nie ma, albo, że wyznania kobiet są kłamstwem, aczkolwiek uważam, że podane liczby są przesadzone. Zaraz odpowiem dlaczego.
Zanim któraś z kobiet powie, że nie mam prawa wypowiadać się na takie tematy, ponieważ nie wiem co czują ludzie molestowani to dodam, że sam byłem molestowany przez kobiety i powiem jak do tego podchodzę (co ciekawe feministki nie badają zbyt chętnie molestowania mężczyzn przez kobiety).
W 2017 roku dość kontrowersyjnie opisywałem podobny temat i podobne feministyczne badanie tutaj. Najczęstszym sposobem molestowania zaprezentowanym w tym badaniu było puszczanie oczek i zalotnych spojrzeń, więc nie jest to nic nowego w ich wykonaniu.
Molestowanie seksualne – przemoc, a może niestosowne, nieprzyjemne zachowanie?
Nie mam bladego pojęcia czy feministki chcą kary więzienia, wykluczenia społecznego, samosądów, czy kar finansowych dla domniemanych sprawców molestowania? Czy chodzi im o mini-edukację o tym co jest kulturalne, lub przyzwoite a co nie jest, a może chodzi o zmianę definicji molestowania na bardziej rozległą w kontekście prawnym? Jakiego efektu feministki oczekują publikując „badania” pisane pod tezę?
Pod tezę, bo jak się okazuje, przepytywane kobiety nie zawsze czuły się ofiarami molestowania (2x rzadziej, niż pokazano – 42%). To badający określili te zachowania molestowaniem. To badający podają jego bardzo rozległą, mało konkretną i często niepoważną definicję.
Jaką? Molestowanie seksualne zostało zdefiniowane między innymi jako zapytanie o imię, o randkę, czy numer telefonu. Było w tym również sprośne żartowanie, lub przytulenie. Umówmy się, niektóre osoby wśród obu płci są dość frywolne w takim niekoniecznie bardzo groźnym dotyku, ponieważ potrafią przytulić się z radości, lub objąć nas na chwilę i odejść.
Jednak najczęstszym sposobem molestowania kobiet w prezentowanym badaniu było wpatrywanie się. Aczkolwiek nie jest podane jakie jest to wpatrywanie, w jakie miejsca, czy ile czasu takie zdarzenie trwało. Bardzo ciężko udowodnić takie rzeczy, bo jeśli damy komuś limit patrzenia pięć sekund, a on przekroczy go o sekundę, to nie damy rady tego zweryfikować.
Potrzebujemy KONKRETNEJ definicji molestowania seksualnego i konkretnych oczekiwanych reakcji w związku z nim
Nie neguję oczywiście innych, poważnych zachowań, które są molestowaniem, jak niechciany dotyk (szczególnie seksualny), napaść seksualna, szantaże wymuszające czynności seksualne, obnażanie się, długotrwałe i obsceniczne nagabywanie, nagrywanie lub robienie zdjęć np. miejsc intymnych, wystawianie na sceny pornograficzne, czy śledzenie (choć można podczepić to pod inny rodzaj przemocy). Jednak moja propozycja jest inna.
Lepiej byłoby stworzyć zupełnie inne hasło do takich zachowań. Nie można określać tak różnorodnego zbioru zachowań o różnorakiej sile jedną definicją. Nie można żartów i patrzenia się na kobietę zrównywać z obmacywaniem, całowaniem, czy rozbieraniem siebie, lub kobiety w miejscu publicznym. Poczucie dyskomfortu jest zbyt ogólnym odczuciem i mało mierzalnym dla osób z zewnątrz, by wrzucać te wszystkie zachowania do jednego worka.
To trochę jakbyśmy każdą krytykę nazywali przemocą psychiczną, albo jakieś mało znaczące zdarzenie fizyczne czymś w rodzaju poturbowania.
Takie publikacje przepychają myślenie, że molestowaniem nie jest coś jednolitego i jasnego, tylko rzeczy prawie dowolne. Raczej zależne od tego co kobieta poczuje w danym momencie i co uzna za niekomfortowe dla niej. Czyli każdy mógłby być oskarżony. Tyle, że dla różnych kobiet inne rzeczy będą niekomfortowe. Każdy mężczyzna nie zdoła się tego domyślić zza w czasu, ponieważ będzie postępował tak, jak został nauczony wcześniej. I to są przydatne informacje, ale muszą być spójne. I najlepiej, by były kierowane wobec obu płci, nie sugerując, że przemoc i molestowanie pochodzi wyłącznie od mężczyzn.
Rozszerzanie definicji molestowania to kolejny element szczucia na mężczyzn, nauczania mentalności ofiary i zbieranie elektoratu dla feministek
Strasząc mężczyzn doklejeniem łatki molestujących nie tylko niszczy się chęć mężczyzn do wykazywania się inicjatywą (zaraz usłyszymy, że nie ma prawdziwych mężczyzn, bo boimy się kobiet), ale sprzyja to zdystansowaniu płci wobec siebie. O wpajaniu mentalności ofiary przez lotne hasełka jak „piekło kobiet” pisałem tutaj.
Jeśli ktoś sądzi, że prawdziwego sprawcę drastycznej przemocy odstraszy mówienie o molestowaniu na spotach reklamowych to jest w głębokim błędzie. Patologiczny człowiek (np. psychopata) nie ma takich lęków i takich rozterek. On nie wie czym jest szacunek i ma radość z łamania granic innych. On nie przejdzie na drugą stronę ulicy po dobroci. Nie rozmawia się z nim na tym poziomie, bo do niego dociera tylko argument siły.
Takie działania odstraszą tylko normalnych mężczyzn, którzy i tak są niegroźni. Będą się oni bać nawet spojrzeć moment na kobietę, iść obok niej chodnikiem, czy cokolwiek się odezwać do niej. Jedynym skutecznym odstraszaczem na patologię są czysta siła, ale i surowe i nieuchronne kary, a tych nikt racjonalny nie będzie wprowadzał za np. samo spojrzenie na kobietę, czy zapytanie jej o imię. Jest to awykonalne i niemądre.
Możliwe, że za molestowanie odpowiada jakiś mały % mężczyzn, bo tak po prostu się dzieje, że w społeczeństwie żyje jakiś % ludzi, którzy nie są dostosowani (są antyspołeczni). Nie można ekstrapolować takich zachowań na resztę mężczyzn, jakby to była sprawa przypisana do płci.
Poza tym robienie z takich zachowań znamion ciężkiej przemocy jest niepotrzebnym biciem piany i szczujnią wymierzoną w płeć. Na tym najwidoczniej polega dzisiejsza polityka, która niestety nas dzieli.
Oczywiście w badaniach feministek sprawcą musi być mężczyzna, bo nie pyta się kobiet, czy inne kobiety wobec samych kobiet zachowują się w mało przystępny sposób.
Mężczyzn o molestowanie w takim samym zakresie oczywiście też nie spytano, choć wyniki mogłyby być inne. Dlaczego? Mężczyzn nie zachęca się do grania ofiar i nie nagradza za bycie ofiarą. Przeciwnie. Atrakcyjnych seksualnie mężczyzn tylko ze względu na wygląd jest na tyle mało, że kobiety nie odczuwają palącej potrzeby rzucania niewybrednymi, emocjonalnie nacechowanymi komentarzami (choć często widuję je w internecie przy zdjęciach modeli, co wskazuje, że kobiety na pewno mają różne myśli, choć nie zawsze je wyrażają). Ostatni powód to oczywiście strach przed konsekwencjami i oceną takiego wybryku, co skutecznie chroni kobiety przed bezpośrednim, jawnym stosowaniem przemocy. Okej, jest jeszcze czwarty powód czyli brak inicjatywy ze strony kobiet uczony kulturowo, stąd się jej nie podejmują, ale o tym za moment.
Niestety w takiej dramaturgii i wyolbrzymianiu widzę typowe żerowanie na empatii i wrażliwości. Wszyscy muszą uznawać się za ofiary i licytować się kto bardziej ucierpiał, co automatycznie powoduje szukanie wroga.
Molestowanie zapytaniem o numer telefonu to jak zrównanie prawdziwego gwałtu do gwałtu z zaniechania
Jak się czują przez to prawdziwe ofiary molestowania, którym naruszono godność, lub zdrowie? Mizernie, ponieważ feministki zrównują poziom poważnego molestowania do rzeczy trywialnych, które może i nie zawsze są miłe, ale nie muszą być bardzo szkodliwe. W takim wypadku prawdziwe ofiary molestowania zostają lekceważone, ośmieszane i NIESZANOWANE. Nie będzie to wina ludzi, którzy będą tak asekuracyjnie podchodzić do molestowania, tylko feministek, które za bardzo rozszerzają definicję tegoż molestowania.
Możliwe, że w ostatecznym rozrachunku nikt nie będzie wierzył kobietom w molestowanie, ponieważ będzie to odbierane jako robienie z igły wideł, albo ktoś pomyśli, że przecież to pewnie było jakieś zapytanie o randkę i niech kobieta nie przesadza. Każdemu przecież w życiu się stało coś niekomfortowego i nie da się wszystkich od najmniejszego dyskomfortu uchronić.
Terroryzuj mężczyzn, bo mają się bać, a potem śmiej się, że boją się kobiet
Niedługo dojdziemy do momentu, że będzie można obrażać lub skazywać mężczyzn za cokolwiek, bo nie zależy to od jakiegoś obiektywnego wyznacznika. Dziś molestowaniem jest dotyk, jutro spojrzenie przez 2 sekundy, pojutrze przez 1,5 sekundy. Następnie molestowaniem będzie zapytanie o randkę przez nieatrakcyjnego mężczyznę, a za moment niepowiedzenie „dzień dobry” takim tonem jak dana kobieta uzna za słuszny. W końcu może ona zasugerować, że pod tym przywitaniem krył się niewidoczny, aczkolwiek kontekst seksualny. Zatem na pewno chodziło o wzbudzanie dyskomfortu u ofiary.
Jedna kobieta uzna taki dyskomfort, druga inny i to ona będzie decydowała, czy jaśnie panicz zachował się nagannie, a nie coś obiektywnego wyznaczonego odgórnie prostym przepisem.
100% mężczyzn było obrażanych przez kobiety. I jakiego efektu po takim stwierdzeniu możemy oczekiwać?
Na tej samej zasadzie można udowodnić, że około 100% ludzi (czy też mężczyzn dla kontrastu) było obrażanych w czasie życia w jakikolwiek sposób (i tak, przez kobiety też). Nieważne czy ich to zabolało, czy nie, czy było to mocne, czy nie. Ale było. I co z tym mamy zrobić?
Karać więzieniem? Mówić, by nie obrażać ludzi? By ludzie byli dla siebie mili? Racja. Przecież istnieje wielu niewychowanych, niekulturalnych ludzi. Na tej samej zasadzie działa molestowanie pytaniem o numer telefonu, które powoduje dyskomfort pewnie podobny do każdego innego rodzaju chamstwa, a jednocześnie nie upokarza tak drastycznie jak definicja molestowania wskazuje.
Niektórzy przecież źle się czują, jak ktoś przy nich przeklina, ale czy mamy za to karać? Może feministki chcą wprowadzić policję obyczajową na wzór innych kultur, tyle, że głównie wymierzoną w mężczyzn? Mam wrażenie, że radykalny feminizm jest jakąś próbą kopiowania szariatu, tyle, że po kobiecemu. To pokazuje, że w chęci dominacji płcie nie za bardzo się różnią, tylko wybierają inne jego formy.
A przecież dzisiaj i tak łatwo zostać wykluczonym społecznie, czy wyrzuconym z pracy za jakieś oskarżenie o molestowanie, czy gwałt, który miał być nawet wiele lat temu (po co komu dowody, nie?). MeToo, nawet jeśli miał być szczytnym celem okazał się polowaniem na czarownice. Wręcz jakby legalizował fałszywe oskarżenia i domniemanie winy wobec mężczyzn, niżeli miało to promować jakąkolwiek sprawiedliwość.
Narcyzm fałszywych oskarżycielek i fałszywych ofiar
Jeśli istnieje ktoś tak mocno przeczulony na to, że ktoś zaprasza go na randkę, ktoś (zapewne nieatrakcyjny) spojrzy na niego, czy jednocześnie specjalnie ubiera się prowokująco, skąpo i seksualnie, a potem ma problem z odpowiedzialnością za swoją decyzję, czyli przyjęcie reakcji, którą sam wywołuje to jest to typowy narcyzm. Zaburzenie.
Takie wyszukiwanie sobie wroga, chęć wzbudzania strachu sobą i sztucznego wręcz cierpienia wyolbrzymiając go nie jest prawidłową reakcją emocjonalną. Jest reakcją tzw. predatorów, którzy są bardzo nieobiektywni wobec siebie i innych, a przez co ludzi i czasem siebie – krzywdzą.
Już pomijam to, że wiele kobiet jest próżnych i chce by się na nie patrzeć. W innym wypadku jak ktoś na nie NIE patrzy to twierdzą, że obniża im się samoocena. Dlatego nie możemy dosłownie każdego spojrzenia traktować jako aktu terroru.
Problem niezwracania uwagi na przemoc i karygodne zachowania
Feministki również pokazują, że jeśli kobieta jest molestowana to mało kto się za nią wstawi (w badaniu 1/3 kobiet mogła liczyć na pomoc), ponieważ ludzie odwracają wzrok, lub uznają, że nic złego się nie dzieje. Myślę, że ten problem nie jest przypisany do płci, tylko ludzie są wygodni i to niezależnie której płci. Nie chcą tych pyskówek, przemocy, więc co najwyżej badają sytuację czy dzieje się coś poważnego, a jeśli nie to ignorują sytuację, by nie być w nią uwikłanymi. Zresztą przy poważniejszych sprawach też nie zawsze otrzymuje się pomoc. Jak był spot, że kobieta bije i wyzywa mężczyznę to gapie się śmiali (tak, obie płcie).
U nas i tak jest lepiej niż w kulturze azjatyckiej, gdzie znieczulica jest dużo większa z powodu kolektywizmu.
Czy da się coś z tym zrobić? Być może tak, aczkolwiek zwracałbym uwagę bardziej na wychowanie ludzi, by pomagali ofiarom, lub słabszym niezależnie od płci, ale też powinno wystąpić uczenie dawania sygnałów, że potrzebuje się pomocy w razie braku reakcji.
Z obroną ludzi jest więcej problemów:
- nie każdy chce być broniony; ile razy słyszałem „nie wtrącaj się, to nasza sprawa!” lub „poradzę sobie, nie rób ze mnie małej dziewczynki”
- nie wiemy kiedy i jak zareagować; przecież nie będziemy szarpać czy bić ludzi, którzy np. zagwiżdżą (przemoc zupełnie innego poziomu)
- mężczyźni też rzadko proszą o pomoc, bo jest to okazanie słabości tak nieprzyjmowane w naszej kulturze; wielu mężczyzn woli zostać skrzywdzonymi, niżeli angażować kogokolwiek w pomoc dla nich
Zatem ofiary też muszą wykształcić jakieś umiejętności bronienia się, a szczególnie gdy są same, a nie w miejscu gdzie będą mogły liczyć na obronę.
Molestowanie mężczyzn skąpym, seksualnym ubiorem i nagością też się liczy?
Jeśli w definicji molestowania uznajemy ekshibicjonizm, czyli rozbieranie się oraz odkrywanie ciała, to co z męską, wrażliwą seksualnie perspektywą na kobiece ciało? Nie jest sztuką żądać od mężczyzn byśmy się dostosowali do kobiecej biologii i byli równie zimni seksualnie, jeśli chodzi o odczuwanie bodźców patrząc na człowieka. Niestety jest to niemożliwe, bo nasze libido działa inaczej. Nasze bodźce wzrokowe działają inaczej.
Nagość będzie nastrajać mężczyzn, czy to się kobietom podoba, czy nie. Zmiana tych odczuć jest możliwa tylko przy ogromnym spadku testosteronu (naturalnie starzejąc się) i kastracji. Trzeba to mówić jasno. Mężczyzna jest wrażliwy na bodźce seksualne. I może nie życzyć sobie szczucia seksualnego pół-nagim ubiorem, jeśli kobieta ma prawo mówić, że żart, czy zaproszenie na randkę jest zachowaniem krzywdzącym. Myślę, że seksualna emocja może być nawet silniejsza, niż dyskomfort po zapytaniu o randkę przez kogoś nieatrakcyjnego.
Albo szanujemy perspektywę obu płci i staramy się jakiś kompromis wypracować, albo żądamy uległości od drugiej płci.
Tak się tworzy przywileje dla grupy chronionej i są nimi u nas oczywiście kobiety. Islam np. pokazuje, że jedynie męskie strategie są słuszne (dzięki czemu kobiety zakrywają się całe). Z kolei feministki chcą to odwrócić na swoją modłę dając kobietom totalną wolność i kompletnie nie licząc się z mężczyznami. Trzeba się radykalizmom opierać, by zachować złoty środek. Nie może być przeciągania liny, a głos obu płci musi być ważny. Jeśli głos większości jest radykalny, mamy niestety wojnę. Niezależnie czy zbrojną, czy nie, ale to właśnie skrajności i radykalizmy popychają do walki i odczłowieczania.
Macie się bać, macie mieć problem do płci przeciwnej – to jest ich cel
Dla niektórych „badaczy” i piszę to specjalnie w cudzysłowu chodzi jedynie o ukazanie jak największej skali problemu, by szczuć, by daną propagandę przepchnąć, by się reklamować, lub by dostać dotacje z takiego tytułu.
W opisywanym badaniu nawet nie rozróżniano jednostkowo, ani procentowo jakie jedno, konkretne zdarzenie molestowania występowało, tylko np. zrównywano wpatrywanie się z jakimiś obscenicznymi gestami. Nie jest to to samo, a jednak pogrupowano to w jeden rząd. Po co? Zapewne po to, by podwyższyć wyniki i siać większą grozę.
I ludzie to ofiarami są, ale takich pseudobadań.
A co z randkami? Część flirtu również nazwiemy molestowaniem?
Musimy rozróżnić co robią osoby nieznajome, a co robią np. ludzie na planowanej randce.
Ja wszystko rozumiem. Randka nie oznacza z automatu zgody, ale jest przekonanie, że jest więcej szans na zgodę, niż nie. Że ta zgoda jest wstępnie udzielona i jeśli do mężczyzny ma należeć dalszy krok, to kobieta jakoś musi dać znać, czy idzie w to, czy kategorycznie nie. Przestańmy cały czas szukać winnych w mężczyznach, gdy obowiązki wynikające z bycia mężczyzną są obarczone ryzykiem niewspółmiernym do nagrody i mało co w tym wszystkim jest jasne i proste.
Jeśli to od mężczyzny oczekuje się, że ma wyjść z inicjatywą dotyku, by doszło do czegoś więcej na tej randce to kobieta musi jasno pokazać granice, jeśli tego nie chce. W innym wypadku każdego mężczyznę można by było obrażać od molestującego i najlepiej skazywać na więzienie, prawda? I to tylko dlatego, że zrobił to czego wiele kobiet oczekuje od mężczyzn na randkach, tylko nie domyślili się, że akurat ta jedna tego nie chce.
Słyszę nie raz, że kobiety lepiej od nas się komunikują, ale nie widzę tego w kontekście kobiecego oczekiwania domyślania się. W sytuacji randkowo-seksualnej jest to część flirtu w której nie wyraża się niczego wprost. Nie mówi się o tym. Nie zadaje się suchych, czasem krępujących pytań typu. Wielu ludzi jakoś to rozumie, a inni z kolei jasno stawiają granice, jeśli nie chcą uczestniczyć w tej grze i np. kończą spotkanie.
Pewne kobiety będą mówić po tym jak mężczyźni się wycofają, że „no tak, mężczyźni boją się kobiet, nie umieją podjąć stanowczej decyzji, zadziałać, są tacy niemęscy”. I tyle z wniosków, czyli zero, a nawet na minusie.
I wszystko będzie na barkach kobiet. Cała inicjatywa, całe podrywanie, całe dotykanie, pierwszy pocałunek z ich pierwszego kroku i… ciekawe czy by chciały w takiej sytuacji być oskarżone o molestowanie?
Już to widzę jak te bierne, nieśmiałe, bojące się ośmieszenia i odrzucenia kobiety będą tak działać. Trzeba więcej zrozumienia dla mężczyzn z którymi kobiety randkują, których własnoręcznie wybierają i którym własnoręcznie komunikują (?) co wolno, a czego nie.
Tak, byłem molestowany przez kobiety. Molestowanie nie ma płci
Robiły to pielęgniarki w szpitalu mówiąc, że chętnie takiego ładnego chłopca, by poprzytulały (miałem wtedy z 19 lat). Dziewczyny ze szkoły komentowały moje części ciała w kontekście seksualnym, czy dostałem klapsa w tyłek z seksualnym komentarzem. I to było zaproszenie na randkę w formie kobiecej.
Jakieś kobiety też na mnie dłużej patrzyły. Zdarzało się też gwizdanie, choć w grupce i wobec grupy z kolegami z którą szedłem. Wiedziałem, że to o mnie chodzi, bo byłem organizatorem domówek. Powiedzmy, że kimś dość znanym w okolicy, bo angażowałem się w różne sprawy. Byłem też przytulany z zaskoczenia przez kobiety z którymi nie musiałem chcieć mieć styczności.
I to mimo tego, że nie jestem i nigdy nie byłem żadnym modelem. Myślę, że atrakcyjniejsi ode mnie mężczyźni przeżywają dużo częściej molestowanie ze strony kobiet.
Jednak czy mam się za ofiarę tych zdarzeń? Nie.
Czy chciałbym kar dla tych kobiet? Nie.
Czy przez to rozumiem, że obie płcie, a nie jedna zachowują się czasem nagannie? Tak.
Czy było to niestosowne? Było, szczególnie w kontekście pielęgniarek, gdyż byłem bardzo chory.
Czy chciałbym, by kobiety tak się nie zachowywały? Pewnie tak, ale też chciałbym by ludzie byli zawsze mili dla siebie, ale nie wiem czy da się żyć takimi życzeniami i czy to możliwe. Wątpię.
Czy potrzebuję by mi ktoś uwierzył? Nie, ponieważ i tak nie chcę z tym nic zrobić. Co innego jakbym chciał kar dla sprawczyń. Jak sobie radziłem z takimi sytuacjami? Humorem. Jednak każdy ma prawo do rozwiązania takich problemów na swój sposób, bo jesteśmy różni. Nie każdy ma takie samo podejście, czy poczucie humoru i okej. Mówienie o tym na pewno wielu osobom pomaga. Pomaga coś nagłośnić, edukować, ale niestety problemem jest to co chcemy zrobić z naszymi wyznaniami.
Jeśli mają to być kary dla kogoś podanego z imienia i nazwiska to wypadałoby dostarczyć dowody. Jak wiemy, jest to trudne, bo mało kto w momencie zdarzenia molestowania będzie miał szansę, możliwość i czas włączyć kamerę.