Zwyczaje matrymonialne w Uzbekistanie. Kobiety idealne?
Od jakiegoś czasu badam patriarchalne zwyczaje matrymonialne panujące w Uzbekistanie, czyli role kobiet, mężczyzn, a także swatów. Na wstępie wyjaśnić należy co oznacza kultywowany tam model patriarchalny. Oznacza to, że panem i władcą, ale też głową rodziny jest niepodzielnie mąż i ojciec, a bycie pod pantoflem żony to największa hańba jaka może spotkać mężczyznę. Od takiego nieszczęśnika odwraca się rodzina i znajomi, a jego związek jest powszechnym przedmiotem kpin i żartów…
Spytacie dlaczego zbadałem akurat ten rejon świata? Ponieważ biali mężczyźni bardzo często idealizują Azjatki. Warto dowiedzieć się czy ta idealizacja ma sens i podstawy.
Do rzeczy.
Młode dziewczyny w Uzbekistanie od maleńkości przygotowuje się do DOBREGO, ZDROWEGO, ZGODNEGO i TRWAŁEGO małżeństwa (a także rodzicielstwa)
Dziewczynki muszą umieć o siebie zadbać, tzn. wyglądać czysto i schludnie, a także być wyprostowanymi i poruszać się dostojnie i z gracją. Córki wychowywane są w Uzbekistanie przede wszystkim do małżeństwa. Studia, jako aktywność narażająca młode dziewczyny na zepsucie nie są absolutnie priorytetem (ściślej: imprezowe życie studenckie, wydłużony okres dojrzewania, przygodny seks, seks-sponsoring, używki, czy też nauczenie wywyższania się nad mężczyznami dzięki „papierkowi o wykształceniu” – co niestety programuje kobiety jako niechętne do rodzenia dzieci mężczyznom, których uważają za gorszych od siebie). O swoją reputację i zdrowie muszą dbać także w nastoletnim wieku, dlatego spożywanie alkoholu, czy palenie papierosów jest absolutnie wykluczone.
Prawdziwym dramatem jest sytuacja kiedy zauważy się taką dziewczynę spacerującą samą albo z mężczyznami po nocy, tańczącą nieskrępowanie w dyskotece (prowokowanie seksualne), czy posiadającą konto w aplikacjach randkowych typu Tinder (nie wspominając o roznegliżowanych zdjęciach). Wówczas może ona de facto zapomnieć o jakimkolwiek dobrym zamążpójściu (nierzadko, gdy otoczenie jest wyjątkowo konserwatywne to o jakimkolwiek zamążpójściu). Mało tego. Hańba jaką owa dziewczyna ściąga na siebie rozlewa się na jej rodzinę i dalszych krewnych pozbawiając ich dobrego imienia i czci.
Zamążpójście i swatanie
Wstępny wgląd w rodzinę
Otóż, gdy dziewczyna osiągnie wiek 18 lat rozpoczyna się skomplikowany proces swatania jej z mieszkającymi w pobliżu rówieśnikami płci przeciwnej. Do domu takiej dziewczyny przychodzą tzw. swatowie. Swatowie (ew. swaci) to przeważnie wyspecjalizowane w kojarzeniu małżeństw osoby, bądź rodzina chłopaka, który osiągnął wiek, w którym należy bezzwłocznie rozpocząć poszukiwanie żony (czyli 20 lat). Swatowie posiadają dogłębną wiedzę na temat potencjalnych kandydatek na żonę mieszkających w najbliższej okolicy, a dodatkowo znają dobrze danego chłopaka, jego charakter, temperament i upodobania. Na tej podstawie typują potencjalne kandydatki. Oczywiście wizyta swatów w domu zamieszkiwanym przez młodą dziewczynę jest poprzedzona dogłębnym prześwietleniem historii i reputacji jej rodziny aż do n-tego pokolenia.
Szkoła
Gdy nikt z żyjących świadków nie ma nic do zarzucenia opinii danej rodziny swatowie udają się do szkoły, w której uczy się dziewczyna. Tutaj głównym źródłem informacji są nauczyciele. Opowiadają oni ze szczegółami jak się ona uczy, jaki ma charakter, czy jest skromna, grzeczna i ułożona. Dopiero gdy tak zaawansowany proces weryfikacji potencjalnej kandydatki na żonę i jej rodziny skończy się z wynikiem pozytywnym następuje etap odwiedzin. Odwiedziny polegają na rozmowie z ojcem. Swatowie prezentują atuty (fizyczne i materialne) reprezentowanego młodego chłopaka oraz jego rodziny.
Czekanie na werdykt
Po takiej rozmowie następuje tzw. okres wyczekiwania. Standardowo jest to kilka tygodni, podczas których ojciec oswaja córkę z perspektywą rychłego zamążpójścia oraz weryfikuje przedstawione przez swatów fakty. Jeżeli wszystko się zgadza następuje seria spotkań zapoznawczych, podczas których młodzi mają okazję się poznać. Oczywiście och spotkania i rozmowy odbywają się pod czujnym okiem rodziców i krewnych. W tradycji uzbeckiej ostatnie słowo należy do młodych. Oznacza to, że mogą oni nie wyrazić zgody na ślub, jeżeli partner nie przypadł im do gustu. NIE MA PRZYMUSU. W praktyce następuje to wyjątkowo rzadko, ponieważ profesjonalizm i doświadczenie swatów pozwala w większości przypadków dobrać najbardziej optymalnego kandydata na męża/żonę. W Uzbekistanie dozwolone są również małżeństwa z miłości, to znaczy związki kiedy to młodzi sami się poznają (przeważnie w szkole, lub podczas różnych zajęć pozalekcyjnych) i zakochują w sobie nawzajem. Małżeństwo z miłości jest jednak traktowane jako ryzykowne, ponieważ o ile jedynie 1% małżeństw kojarzonych się rozwodzi, to w przypadku małżeństw z miłości procent ten jest kilkukrotnie wyższy (choć nadal zdecydowanie niższy niż w Polsce).
Co ciekawe i ważne podkreślenia kobiety wcale nie uważają, że są tam nieszczęśliwe.
Przygotowania do drogiego wesela i… wieloletniego spłacania go
Wesela w Uzbekistanie są pełne przepychu i niesamowicie drogie (nawet jak na polskie warunki). Standardowo zaprasza się od 300 do 500 gości. Głównie jest to rodzina (tak, w Uzbekistanie rodzina z czwórką dzieci to nadal rodzina małodzietna) oraz najbliżsi sąsiedzi. Cena standardowego wesela to około 15-25 tys $. Jak na Uzbekistan jest to wręcz zawrotna suma. Dlatego państwo młodzi (będący w wieku około 20 lat, co powoduje że oczywiście nie dysponują oni jeszcze żadnymi oszczędnościami) pożyczają pieniądze u całej swojej dużej rodziny. Tego typu rodzinny kredyt na wiele lat zdecydowanie mocniej scementuje ich związek i oddali wszelkie myśli na temat ewentualnego rozwodu, który jest największą tragedią jaka może spotkać każda uzbecką rodzinę.
Rozwód to nie tylko dramat małżonków, ale prawdziwa katastrofa dla rodziny. Jeżeli małżeństwo uzbeckiej kobiety nie wytrzyma próby czasu, a ma ona jeszcze młodsze i niezamężne siostry, to moment rozwodu pozbawia je szans na dobre zamążpójście. Bo przecież gdyby rodzina żony była w porządku, to do rozwodu by nie doszło, prawda? Obowiązkiem pana młodego jest zapewnienie mieszkania. Oznacza to przeważnie sytuacje, że państwo młodzi wprowadzają się do domu rodzinnego pana młodego, gdzie (w zależności od pozycji majątkowej) otrzymują albo jeden pokój, albo całe piętro. Obowiązkiem rodziny żony jest zapewnienie posagu, do którego zalicza się meble i inne przedmioty domowego użytku (wszak dom będzie od tego momentu królestwem żony). Koszty wesela dzieli się po połowie pomiędzy obie rodziny.
Wesele
Wesele jest niesamowicie wystawne. W dniu wesela rano (które może odbywać się zarówno w weekend, jak i w tygodniu) goście płci męskiej spotykają się na tradycyjnym pożegnanie pana młodego i jedzą płow (potrawę z ryżu i mięsa wołowego lub baraniny) zapijając go winem lub koniakiem. Po śniadaniu udają się do pracy, aby spotkać się już w mieszanym gronie damsko-męskim po godzinie 16. Wtedy odbywa się właściwa zabawa, podczas której tańczy się, je i pije. Wesela uzbeckie kończą się relatywnie wcześnie jak na polskie warunki, bo nie później niż o północy. Wszak państwa młodych czeka jeszcze noc poślubna, a nie mogą oni być przecież zbyt zmęczeni!
Czas zacząć planować potomstwo… dużo potomstwa!
Tak aranżowane małżeństwa wydają na świat wiele dzieci. Jak już wcześniej wspomniałem rodzina z czwórką dzieci to nadal rodzina małodzietna. Standardem jest szóstka, albo ósemka. Rodziny bezdzietne otaczane są powszechnym współczuciem, jako ciężko doświadczone przez los. Świadoma rezygnacja z potomstwa jest nie do pomyślenia. W rezultacie Uzbekistan zwiększa liczbę swojej ludności z kilkunastu milionów w latach powojennych do 34 milionów obecnie. Za kilka lat populacja Uzbekistanu przegoni wymierającą Polskę. Prognozy na 2050 rok szacują liczbę mieszkańców Uzbekistanu na 50-60 mln, przy wzroście gospodarczym nie spadającym poniżej 7% rocznie. I takim oto sposobem historia zatacza krąg, a rozwój cywilizacyjny przesuwa się z wymierającej Europy na wschód.
Dzięki wielodzietności praktycznie nigdy nie spotyka się kobiet, które nie mają rodziny, która nie może ich wesprzeć. To częsty zarzut wobec prawa w Uzbekistanie, że nie chroni się ofiar przemocy domowej tak dobrze, jak w Europie – takie zadanie należy do rodziny do której zwraca się kobieta. Póki co poczyniono kroki, by stworzyć więcej azyli dla kobiet doświadczających przemocy, by miały się gdzie schronić, jeśli jakimś cudem rodzina ich nie wspiera.
Feminizmu w Uzbekistanie nie doświadczono (ANKIETA)
Pewnie większość czytających ten post mężczyzn już zastanawia się w jaki sposób dostać się do Uzbekistanu, aby przywieźć sobie do Polski wymarzoną żonę…
Niestety muszę Was tutaj rozczarować. Uzbecy zbyt dobrze znają wartość swoich kobiet aby wydać je za obcokrajowca. Tym samym oni chronią „własne geny”, chronią przynależność, chronią dalsze propagowanie ichniejszej kultury, a nie wspieranie multi-kulti i pomieszania z poplątaniem, które widzimy w cywilizacji zachodniej zwanej niestety cywilizacją śmierci.
Obcokrajowiec szukający w Uzbekistanie żony traktowany jest z dużą podejrzliwością. „Jak to? Musi być z nim coś nie tak jeżeli nie potrafi sobie znaleźć żony w swoim kraju!”. W taki sposób niestety myślą. Jedną tego przyczyną jest oczywiście Islam, który stawia nacisk na własne wartości i poszerzanie swojej siły, a nie oddawanie jej innym. Drugą przyczyną jest to, że nie doświadczyli na własnej skórze raka feminizmu i po prostu w głowie im się nie mieści, że istnieją kraje, gdzie konserwatywne, dobrze wychowane, miłe, grzeczne, wspierające, oddane, szanujące, kochające mężczyzn kobiety są prawie jak jednorożce.
Na szczęście w Taszkiencie można spotkać bardziej liberalne Uzbeczki, bądź urodzone i wychowane w Uzbekistanie Rosjanki, których rodziny nie boją się wydać je za obcokrajowców, a dodatkowo znają one języki obce i studiują/studiowały w krajach Europy Zachodniej…
cudze chwalicie, swego nie znacie, chętnie napisałbym artykuł jak to u nas bywało dawniej, bo akurat mocno się tym interesuję, jak i całym okresem historycznym sprzed czasów chrztu Polski. U nas, przed przyjęciem chrześcijaństwa też obyczajowość Słowian i ich życie erotyczne były skranie inne, powiedzielibyśmy nawet – rozpustne – niż moglibyśmy sobie dzisiaj wyobrażać. Na przykład hańbą dla kobiety był brak zainteresowania nią ze strony chłopców a handlu córki dokonywał ojciec pod pretekstem kupna „gąski” dla syna.
Rzecz jasna podczas takiej analizy stosunków społecznych i zachowań seksualnych naszych przodków musimy rozróżnić jednak czasy pomiędzy wczesną Słowiańszczyzną, kiedy panowało luźniejsze podejście do życia płciowego, w tym nawet nastolatków, a późniejszym okresem, gdy chrześcijańska ewangelizacja narzuciła restrykcyjne normy obyczajowe i seksualność stała się tematem tabu, choć na wsi, gdzie żyło się bliżej natury, wciąż patrzono na te sprawy z większą dozą tolerancji. O ile na intymne stosunki młodych przed ślubem przymykano oko, o tyle należało przestrzegać jednak kilku podstawowych zasad z tym związanych. Przede wszystkim powinno się współżyć w ukryciu i nie obnosić się z tym wśród lokalnej społeczności. Można było poinformować znajomych i rodzinę o sympatii do wybranej osoby, ale raczej bez podawania intymnych szczegółów pożycia. Należało też dobierać odpowiednie miejsca do schadzek, jakim były najczęściej odludne brzegi rzek, jezior, łąki leśne i inne tego typu przytuliska, bo przyłapanie na gorącym uczynku skutkowało karą, np. zakazem spotkań z rówieśnikami lub nawet aresztem domowym.
Natomiast podczas Nocy Kupały, czyli w słowiańskie święto miłości, płodności i urodzaju, można było sobie pozwolić na więcej. Swoboda seksualna niezamężnych, młodych osób, nikogo dawniej nie dziwiła, gdyż wychodzono z założenia, że „młodzież musi się wyszumieć”, zwłaszcza że po ślubie przestrzegano wierności małżeńskiej i „skoki w bok” były niedopuszczalne
. Małżonkowie musieli się skupiać na nowej roli życiowej narzucanej przez naturę, jaką była dbałość o rodzinę i potomstwo, choć mężczyźni mogli żyć w związkach poligamicznych, jeśli byli w stanie zapewnić im godny byt. Aczkolwiek były to u nas rzadkie przypadki, chociaż kronikarze wspominają o władcach słowiańskich mających po 20-30żon.
Nawet w czasach obecnych, jeszcze przed wojną górale zwyczajowo przyjmowali, że przed ożenkiem należy sprawdzić kobietę w łóżku, więc seks przed ślubem był na porządku dziennym, a dziewictwo u nich nie było mile widziane. Niektórzy wymagali także dowodu na płodność kobiety, dlatego panna z dzieckiem była dobrą partią dla mężczyzn szukających „dzietnej” żonyi, zdarzały się też sytuacje, kiedy to ojciec „przygotowywał” żonę dla syna, wybierając ją osobiście, sprawdzając w łóżku i szkoląc w różny sposób, by zaspokajała potrzeby jego potomka Podobnie rzecz się miała w środowisku protestanckich Mazurów pruskich nawet w drugiej połowie XIX wieku, gdzie obcowanie młodych przed ślubem było dość powszechne i akceptowane przez wiejską społeczność. Generalnie mocno rozdzielano okres na „przed” i „po ślubie”. Zdradzająch po czekała dekapitacja genitaliów (warg sromowych lub jąder) i przybicie do drzwi, Młodzi często sami dobierali się w pary, ale ich związek musieli zatwierdzić rodzice z obu stron. Jednak w najdawniejszych czasach wśród ludów słowiańskich dominowały raczej małżeństwa aranżowane, podobnie jak u wyznawców hinduizmu. Małżeństwo niosło za sobą liczne następstwa, jak np. wyprowadzka panny do innego domu lub wioski, zmiany majątkowe (posag) czy zajęcie miejsca we wspólnej izbie małżonka (często mieszkała w niej liczna rodzina), więc należało je dobrze zaplanować. Gdy młodzież miała problemy z doborem partnera życiowego, pomagali im w tym rodzice, którzy z kolei korzystali z pomocy tzw. swachy. Była to swego rodzaju wiedźma (mająca wiedzę), która dzięki swojej mądrości z pomocą wróżb pomaga wytypować odpowiedniego młodzieńca. Głównie na podlasiu pozostały jeszcze resztki tej tradycji.
Istnieje też sporo poszlak świadczących o „europejskim” lesbos, które miałoby znajdować się w okolicach właśnie mazowsza, gdzie kobiety musiały stawiać odpór najedźcom co zapoczątkowało mit o europejskich amazonkach i matriarchalnej tam społeczności. Mogę podać wam tytuły wielu książek historycznych z nawiązaniami do dawnych obyczajów damsko-męskich.
Cześć! Czy można prosić o źródła na postawie jakich został napisany ten artykuł? Jestem bardzo ciekawa jak dotarłeś do tej wiedzy. Bardzo mało jest danych dotyczących Uzbekistanu bo to nadal dość hermetyczny i zamknięty kraj.
To dość stary artykuł, nie zbieram źródeł. Sporo z tych informacji to rozmowy z samymi mieszkańcami i ich księgi.
Bez porównania lepiej od puszczalskich dziurawców z pokolenia instagrama ale z tą ochroną swoich „wartościowych genów” przed obcokrajowcami to raz trochę samokrytyki na temat jej wartości, a dwa że mogliby dla własnego dobra trochę zluzować, bo po twarzach niektórych kobiet ze zdjęć widać ewidentny wpływ chowu wsobnego. Pula genowa nie powinna być izolowana bo prędzej czy później zwiększa to częstotliwość występowania w niej wad genetycznych, podobnie jak w kazirodztwie tylko wolniej. A Uzbekistan to małe państwo.
Proszę zobaczyć do końca., idealna równowaga
Na pytanie z ankiety nie można jednoznacznie odpowiedzieć. Silniejszy konserwatyzm uzbekistanczyków zagraża europie, która przeżywa ciągłą zmianę kulturową, tym samym gubiąc powoli swoją tożsamość i dzieląc społeczeństwo europejskie na m.in tęczowych i nietęczowych, wierzących i ateistów.
Natomiast mężczyznom z Uzbekistanu pryncypialne zwyczaje są mocno na plus. Mimo to, że tylko 20% najprzystojniejszych mężczyzn doznaje tam szczerej miłości, to ci mniej urodziwi również mają partnerki i dostęp do seksu.
Pozdrawiam,
Admin blackpill.pl
tak nawiasem mówiąc a także odbiegając od tematu tekst ten dodatkowo przypadł mi do gustu jako że akurat teraz czytam sporo o tamtych stronach świata oczywiście nie on line i nie na tematy damsko-męskie lecz poważne naukowe tysiącstronicowe pozycje na temat ich historii i szeroko rozumianej kultury zwłaszcza w kontekście kształtowania się tamecznych świadomości narodowych w ich ujęciu historycznym tak zatem mniej więcej od carskiej rosji przez sowdepię po dziś dodatkowo zatem i raz jeszcze dzięki zań.
autor najwyrazniej nie rozumie sensu słowa 'świadomość’ co sygnalizuje juz w tytule. świadomosci nie narzuca sie systemowo. świadomość to zdolnosc człowieka do podejmowania indywidualnych decyzji nie wymuszanych przez kulturowy obyczaj, zabobon czy rytuał. obecna uzbecka rzeczywistosci jest rzecz jasna identyczna z z tą jaką moznaby w europie obserwowac kilka pokoleń temu. i nie ma w niej zadnej odkrywczej rewelacji.
świadomość to zdolnosc człowieka do podejmowania indywidualnych decyzji nie wymuszanych przez kulturowy obyczaj
Przeceniasz ludzi jako masy, tak jak ich intelekt. Gdyby tak było to też by nie głosowali dziś, w tym niby rozwiniętym już systemie za państwem opiekuńczym (socjalizm), tylko sami zarządzali budżetem, podejmowaliby decyzje o rodzinie, edukacji, zdrowiu, seksualności – zamiast zrzucać odpowiedzialność na państwo, które tym wszystkim steruje i to ono wychowuje promując dane zachowania, ale czasem też przymuszając (szkoła publiczna, religia w szkole, tok nauczania). O propagandzie telewizyjnej i politycznej nie wspomnę, bo dla wielu to bożkowie! Nie ma żadnej pełnej wolności, nie ma tak, że nie ma zabobonów u nas, obyczajów, tym kim jesteś zostało wymuszone także przez zestaw praw, zakazów i propagandy. Jedne zachowania przyjmują się lepiej, drugie są poddawane ostracyzmowi np. większości. Jest to tylko robione łagodniej, niż tam i innymi sposobami.
Jak dla mnie świadomość to umiejętność podjęcia decyzji na bazie dostępności wielu informacji i możliwości, czy to o sobie i swoich potrzebach, czy tym jak to wygląda na świecie, niekoniecznie poczytując zlecone badania przez bogate koncerny na rzecz obrzydzania wszystkiego co poza UE.
i nie ma w niej zadnej odkrywczej rewelacji.
Póki co w cywilizacji zachodniej próbujemy odkrywać wszystko na nowo – a patrząc na rosnące poziomy zdrad, rozstań/rozwodów, depresji, singielstwa, ale też malejące małżeństw i dzietności, plus wspierając konflikt płci dzięki feminizmowi i skrajnej lewicy – nie wychodzi to wcale dobrze, ani tym bardziej świadomie.
no i… na und… co niby z tego miałoby wynikać? oczywiście nawet gdyby. coś na plus czy na minus?
Myślę, że bardzo podobne zwyczaje bywały kiedyś w naszej części świata. Rodzice byli w proces kojarzenia małżeństw dużo bardziej zamieszani, istotne było dobre imię rodziny, posag panny młodej, perspektywy pana młodego itp. a rozwód oznaczał katastrofę (u nas dzisiaj ludzie potrafią zrobić z powodu rozwodu wesołą imprezę wznosząc toasty, że na szczęście to wszystko się już skończyło).
Ale czy system taki nazwałbym idealnym? Chyba raczej nie. dlatego ciężko mi zagłosować jednoznacznie w ankiecie bo nigdy nie kojarzyłem wartości konserwatywnych z ciemnogrodem, właściwie chyba od zawsze byłem ich sympatykiem pomimo braku (nie zupełnie) sympatii do religii katolickiej lub jakiejkolwiek innej a już z całą pewnością nigdy nie uważałem promocji życia rozwiązłego i próżnego jako przejawu „osiągania postępu i odejścia od ciemnogrodu”. Właściwie to nie przestaje mnie dziwić to, że lewa strona sceny politycznej i społecznej nie widzi tej ponurej ironii w nazywaniu zachowań pierwotnych i zwierzęcych „postępowymi i cywilizowanymi”. Zastanawiam się tylko, czy Uzbecy nie przeginają w drugą stronę. Chodzi mi o to, że w naszej kulturze bywało poniekąd podobnie jak obecnie w Uzbekistanie, małżeństwa często zawierano nie z miłości lub nie na podstawie autonomicznej decyzji przyszłych małżonków (zwał jak zwał) a w formie swatania przeprowadzanego za pośrednictwem rodziców. Małżeństwo w takiej formie to zwyczajna umowa biznesowa, w której mamy określone role, kobieta zajmuje się domem, wychowaniem dzieci a mężczyzna dostarczaniem zasobów. Pomimo niezaprzeczalnego, pozytywnego wpływu takiego rozwiązania na trwałość i dzietność małżeństw to jednak oddanie którejś ze stron kobieta-mężczyzna większości władzy, bez wprowadzenia bata w formie ograniczeń i konsekwencji zawsze będzie skutkowało jej nadużywaniem bo taka już ludzka próżna natura. Kobiety dzisiaj w Uzbekistanie jak i kiedyś w Europie są dużo mniej rozwiązłe, wynika to z presji społecznej ale na pewno też w dużej mierze z mniejszej okazji do poznawania nowych osób co wynika z ograniczonego zasięgu „bywania” opiekunki domowej. Ale czy dzisiejsi Uzbecy są tak samo cnotliwi jak ich żony? Wątpię, w podobnej sytuacji Europejczycy nie byli. Zakładając nawet, że w Uzbekistanie nie ma z kim zdradzać bo wszystkie kobiety 18+ są już zamężne i same nie zdradzają, to wystarczy wyjazd do innego kraju bez żony. Otóż my mężczyźni także mamy swoją zwierzęcą naturę, swoje brutalne instynkty i co zrobi statystyczny mężczyzna, który ma spokojne przekonanie graniczące z pewnością, że małżonka opiekuje się właśnie jego potomstwem a on spokojny o nią jest właśnie sam, daleko do domu, że brak edukacji sprawia, że jest uzależniona od niego finansowo, że presja społeczna bardziej niż jego zdradę potępi rozwód, że kobiecie w momencie poczęcia został narzucony los podległej jemu opiekunki domowej? Odpowiedź brzmi: bon voyage i zabawa na całego!
Oczywiście podoba mi się bardzo społeczne promowanie postawy wspierającej, oddanej, szanującej przy jednoczesnym potępieniu wyuzdania i wulgarności ale pomyślmy czy czasem system Uzbecki nie jest po prostu odwrotnością tego co dzieje się obecnie w krajach zachodnich, czyli że większość przywilejów przysługuje mężczyznom a nie kobietom. Trwałość małżeństw wynikać może tam z prostego faktu, że mężczyzna zdradzający bardzo często po prostu nie chce opuścić żony bo też automatycznie nie wiąże seksu emocjonalnie z nazwijmy to miłością. Kobieta jak zdradza to znaczy, że męża już nie kocha i w większości przypadków oznacza to, że prędzej czy później go opuści. Dlatego nie nazwałbym związku/małżeństwa „dobrym” gdy o jego trwałości decyduje sama uległość kobiety i jej zależność od mężczyzny a może w nim zupełnie nie być obustronnego szacunku ani wzajemnego wsparcia bo to, że społeczną presją wywrzemy na kobietach bycie dobrymi, wspierającymi, uległymi opiekunkami domowymi nie oznacza jeszcze, że mężczyźni automatycznie staną się dobrymi mężami.
Nie jestem ślepy, żeby nie widzieć tego, że nasza kultura, łacińska cywilizacja, jest na prostej drodze do upadku (wydaje mi się, że nie przesadzam) a wulgaryzacja, seksualizacja w kulturze, promowanie stylu życia: „you only live once”, powszechność i ogólne społeczne przyzwolenie na pornografię, nadawanie kobietom przywilejów by w imię ideologii feministycznej sztuczne udowodnić, że we wszystkich dziedzinach dorównują mężczyznom to tylko nieliczne ze zwiastunów jej upadku. Nie zgodzę się jednak z tym, że kobiety nadają się jedynie do roli opiekunki domowej i że dla każdej kobiety będzie to życiowym spełnieniem a przecież ideałem, do którego chcemy dążyć jest to aby większość społeczeństwa miała możliwość stania się szczęśliwymi, bo naprawdę są dziedziny wymagające wyższego wykształcenia, w których wiele kobiet radzi sobie świetnie i są dobrymi specjalistkami kompetentnie przysługując się społeczeństwu i pytanie najważniejsze mego jak zwykle zbyt długiego wywodu czy poświęcanie „możliwości wyboru swojej ścieżki życiowej przez kobiety” na ołtarzu „trwałości małżeńskiej” nie jest aby zbyt krzywdzące i nie jest poniekąd zaprzeczeniem idei wolności. Oczywiście posiadając 5+ dzieci trudno o to, by kobieta znalazła czas jeszcze na życie zawodowe ale może nie o to też chodzi aby ścigać się we wskaźnikach demograficznych bo dzietność na poziomie 2,5 to już stan powyżej zastępowalności pokoleń.
Zastanawiam się czy to całe społeczne zniechęcanie kobiet do rozwoju/edukacji i tak dalece posunięta zależność kobiety od mężczyzny są konieczne dla trwałości małżeńskiej. Czy może nie wystarczy abyśmy kobiety chcące żyć po partnersku zaczęli obarczać taką samą odpowiedzialnością za związki, skończyli z przywilejami wynikającymi z płci, skończyli z państwem opiekuńczym, stanowczo postawili się idei feminizmu, która dzisiaj jawnie dyskryminuje mężczyzn, przywrócili pewne reguły obyczajowe, które sprawiały, że pewne zachowania uznawane za szkodliwe społecznie były tępione, przywrócili ważną rolę rodziny jako podstawowej komórki społecznej, umożliwili kobietom wybór czy chcą spełniać się w domu czy w zawodzie albo godzić jedno i drugie. Jestem przekonany, że wiele kobiet chętnie wybrałoby rolę opiekunki domu jeśli tylko zarobki mężczyzny by na to pozwalały ale tutaj znowu wchodzi np rozdmuchany system podatkowy, który musi utrzymać państwo opiekuńcze, państwo opiekuńcze z kolei nie motywuje do przemyślanego życia seksualnego i rozsądnego wyboru partnera życiowego, nieprzemyślane wybory i niechciane ciąże skutkują plagą samotnych matek, która wymaga pomocy od państwa opiekuńczego i tak w kółko.
Można rzec, że my jako kultura łacińska już byliśmy tam gdzie teraz jest Uzbekistan i z jakichś powodów zaczęliśmy od tego odchodzić szukając czegoś „lepszego”. Islam to młoda religia/kultura, młodsza od chrześcijaństwa o powiedzmy (w zbliżeniu) 500 lat, bardzo możliwe, że za 500 lat ich „radykalne” poglądy i społeczne zasady ulegną złagodzeniu i będą zmagać się z problemami podobnymi naszym dzisiejszym. Może tak właśnie wygląda droga do szukania idealnego rozwiązania, obyczajowość społeczna wychyla się raz na prawo (konserwatyzm) a raz na lewo (liberalizm) a idealna ścieżka znajduje się pośrodku tych wychyleń bo skrajne radykalizmy nigdy nie są dobrym rozwiązaniem. Podczas tych społecznych zmian przecinamy tę optymalną ścieżkę ale kroczymy nią zaledwie przez moment. Taki harmoniczny ruch wahadłowy, Jeśli koncepcja taka okazałaby się prawdziwa, to pozostaje mieć jedynie nadzieję, że ruch ten jest tłumiony i każde z kolejnych wychyleń tego wahadła jest coraz mniejsze a my z każdą zmianą zbliżamy się do idealnej ścieżki. W sumie to ze względu na ograniczony czas naszego życia warto mieć jeszcze nadzieję, że obecne wychylenie na lewo jest maksymalne i pora nam właśnie wracać w drugą stronę 😛
Jak ja się z Tobą zgadzam! Oczywiście, takie żony, jak w Uzbekistanie, stanowią marzenie dla mężczyzny poszukującego uzależnionej od siebie praktycznie niewolnicy, która nie zdradzi ani nie odejdzie. Ale czy uwiązanie jest tozsame z wiernoscia i miloscia? Czy marzeniem każdej kobiety jest rodzic dzieci, prać i gotować? Co się z taką kobietą i dziećmi dzieje, gdy mężczyzna umrze albo postanowi ich porzucić?
Jak zwykle te kobiece wyolbrzymienia, próby wzbudzenia emocji przy użyciu słowa „niewolnica”… Warto zauważyć, że kultury przeważnie nakładają obowiązki na oboje małżonków, więc nie ma tu pana i niewolnika, jest para współpracujących osób – z różnymi prawami, różnymi obowiązkami, opracowanymi aby było jako-tako sprawiedliwie. Praktyka w jednej rodzinie będzie bardziej przesunięta w kierunku uprzywilejowania mężczyzny, w innej – kobiety – zależnie od charakteru osób w małżeństwie i co z czasem wymogą na drugiej stronie.
W „patriarchalnych” kulturach, gdzie formalnie mężczyzna rządzi rodziną, praktyka jest jednak taka, że ustępuje żonie bardzo często. Chyba że mężczyzna jest „dark triad” i ma gdzieś, co odczuwają inni – ale takiemu w naszej kulturze będzie się powodzić jeszcze lepiej, bo w tej opisanej w artykule, rodzice dziewczyny mogą zapobiec małżeństwu z takim mężczyzną.
Osobiście nie znam ANI JEDNEGO mężczyzny, który wyrażałby marzenie, by mieć żonę-niewolnicę.
a ilu znasz muzułmanów? Może ich zapytaj co sądzą o kobietach.
a ilu znasz muzułmanów? Może ich zapytaj co sądzą o kobietach.
A Ty ilu znasz? koran przeczytałaś że się mądrzysz?
hym, nie mądrze się a zadaję pytania, nie czepiaj się 😉
a czekam na odpowiedź zapytanego
Oczywiście większość osób, z którymi się kontaktuję wywodzi się z naszej kultury, nie z muzłumańskiej. Znam się też cokolwiek z pojedynczymi osobami z innych kultur, w tym z muzłumańskiej, ale jest między nami częściowa bariera językowa, więc jeśli rozmawiamy, to na bardziej prozaiczne tematy. Poza tym nie mam pełnej wiedzy, na jakie tematy wolno im swobodnie rozmawiać z osobami spoza swojego kręgu kulturowego.
Wyjaśnij proszę, dlaczego jest to istotne, abym znał akurat muzłumanów? Oczywiste jest, że nie mogę znać wszystkich ludzi na świecie i zapoznać się z opinią ich wszystkich – wytłumacz więc, dlaczego z punktu widzenia dyskusji pod tym artykułem, ważne jest abym przedyskutował temat z muzłumanami.
artykuł jest o zachowaniu ludzi w Uzbekistanie a tam muzułmanie stanowią 92% populacji.
Nie da się tego przełożyć do kraju gdzie 90% stanowią katolicy, trochę inna kultura.
Jednak jeszcze 100 lat temu w naszej kulturze normy dotyczące małżeństwa nie odbiegały zbytnio od opisanych w artykule norm z Uzbekistanu. Małżeństwa przeważnie były aranżowane przez rodziny potencjalnych małżonków, jak również oficjalnie głową rodziny był mężczyzna i żona miała być mu posłuszna – nie wiem kiedy z przyrzeczeń ślubnych panny młodej, wypowiadanych w kościele, zniknęło przyrzeczenie o posłuszeństwie względem męża, ale zdaje się, że stało się to mniej niż 100 lat temu.
Z tego płynie wniosek, że kultura muzłumańska nie ma jakiejś wyjątkowej cechy sprawiającej, że wśród muzłumanów taki układ rodziny mógłby działać, a wśród przedstawicieli innych religii – nie.
Przedstaw może, gdzie konkretnie widzisz te przeszkody wynikające z katolickości kraju. Warto przy okazji uwzględnić, że ten katolicyzm w przeważającej większości jest czysto pozorny, bo tam gdzie zasady katolickie są w konflikcie z – przykładowo – feminizmem, tam priorytet ma feminizm.
a gdzie Ty widzisz podobieństwa?
Gdyby taki układ rodziny działał to by nie było takiego kryzysu jaki widzimy teraz.
ja nie widzę przeszkód w katolicyzmie.
Nie stawiam równości między krajem katolickim i muzułmańskim.
Raczej widzę tu ogromną hipokryzję tzw. współczesnych katolików,
Osobiście nie znam ANI JEDNEGO mężczyzny, który wyrażałby marzenie, by mieć żonę-niewolnicę.
Babskie projekcje mające na celu uwypuklenie swojej mentalności ofiary systemowej
dokładnie tak. tzw. pan i władca. ich ulubiona figura retoryczna. czy coś tam w tym stylu.
Co najciekawsze, przeważnie wykorzystują ją w rozmowie młode dziewczyny, które osobiście jeszcze małżeństwa nie zaznały. Bo źródło tej wizji związku małżeńskiego pochodzi z propagandy, a nie z obserwacji rzeczywistych relacji.
Gdy byłem jeszcze uczniem szkoły podstawowej, lubiłem sobie pooglądać wczesnym popołudniem telewizję (TVP1 i TVP2, chyba niczego więcej wtedy nie miałem). Było tam trochę programów dla dzieci i młodzieży, ale od czasu do czasu i jakieś ideologiczno-feministyczne pogadanki też się trafiły – nie wiem czy skierowane do młodzieży, czy akurat do kobiet nie mających o takiej porze nic do roboty.
Jedną z tych feministycznych scenek zapamiętałem. Była przedstawiona wizja, że szanowna pani chciała się w domu uczyć angielskiego, ale niestety nie mogła, bo jej zły mąż nieustannie ganiał ją, by robiła herbatę, bo akurat przyszedł do niego kolega. I program instruował kobiety, by były asertywne i nie dawały się sprowadzić do roli służącej.
Dopiero w początkach mojej drogi RP/MGTOW, blisko 20 lat po obejrzeniu tamtego programu, uświadomiłem sobie, że propaganda mi takie scenki rodzajowe wciskała, poniekąd sugerując że są one w naszym społeczeństwie normą – a ja nigdy w swoim życiu takiego zjawiska nie zaobserwowałem. Nie zetknąłem się z przypadkiem, aby mężczyzna zapraszający kolegę oczekiwał od swojej żony czegokolwiek – to żony same się pchają do tej niby-pomocy mężczyźnie, zupełnie niepotrzebnej, bo włączenie wody i późniejsze zaparzenie herbaty to ani żadna sztuka, ani żaden wysiłek. I to właśnie jakby je od tego robienia herbaty odgonić, to bywają oburzone.
Swoją drogą, jak teraz sobie analizuję tę scenkę z programu, to nawet gdyby w rzeczywistości występowała, to ci mężczyźni musieliby mieć wyjątkową wydajność w piciu herbaty (może jeszcze jedzeniu ciastek, bo nie pamiętam czy w scence były), aby jej przygotowanie realnie zakłóciło naukę.
UCIEMIĘŻANIE. Powtórz i się ucz droga kobieto – zawsze powie feministka. Cierpcie tam, gdzie cierpienia nie ma! Ogólnie dziś ciężko cokolwiek dobrego narzucić kobietom, za to bardzo łatwo, że jest im zawsze źle, a do tego, że są boginiami. I tak naprawdę wierzą, że nic nie zależy od nich, bo musiałyby przyjąć krytykę…
Dostałem kiedyś link do tego materiału. Scena z herbatą to tylko jedna z kilku przedstawionych w tym odcinku. Wszystkie miały być niejako sytuacjami, mającymi wykazać jakie błędy popełnia osoba nieasertywna, by następnie po krótkim komentarzu „specjalisty”, przedstawić alternatywne, asertywne zachowania czyli coś w rodzaju instruktażu dla osób nieasertywnych. Wszystko ok, warto się uczyć asertywności i to dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn ale znamiennym dla tego materiału było to, że:
– w większości tych scen (o ile nie we wszystkich) osobą nieasertywną była nieporadna kobieta,
– w większości tych scen (o ile nie we wszystkich), agresorem i osobą nadużywającą władzy wobec osoby nieasertywnej był niemalże tyraniczny i cyniczny mąż,
– zdaje się, że była też scena z dzieckiem, które nie chciało spełnić prośby matki i tu was nie zaskoczę był to syn a nie córka (bo jak wiemy córki przecież zawsze są grzeczne i posłuszne),
– wspierającą naszą biedną, nieasertywną bohaterkę była empatyczna koleżanka z pracy,
– wiele z tych scen było totalnie przerysowanych, podkreślając nieporadność i krzywdę kobiety oraz brak empatii i cynizm jej faceta,
– rolę „specjalisty”, który obiektywnym okiem komentował sytuację była zdaje się kobieta, zapewne jakąś pani psycholog.
Uprę się, przegrzebię stare archiwa komunikatorów i skrzynki mailowe i znajdę ten link i go tu wrzucę bo moim zdaniem Twój komentarz niedostatecznie opisuje skalę przerysowania jakie zostało tam zastosowane oraz jednoznaczną narrację materiału ofiara-kobieta, oprawca-mężczyzna.
Odgrzebane:
https://youtu.be/VI6FSYd-bpI
Przypomniałem sobie teraz ten materiał i o ile z przerysowaniem męża tyrana jest gorzej niż pamiętałem o tyle szczerze przyznam, że słowa pani psycholog mówiące o tym, że bohaterka zamiast realnej chęci zmiany woli robić z siebie jeszcze większą ofiarę i rozdmuchiwać w sobie poczucie krzywdy jak najbardziej trafne, moim zdaniem gdyby nie te przaśne do bólu przerysowane postawy męża i żony to materiał nie jest zły i biorąc pod uwagę słowa pani psycholog to ogólna narracja materiału jest zupełnie inna niż pamiętałem czyli chodzi o to, by ofiary z siebie nie robić i nie karmić siebie poczuciem krzywdy.
Teraz zadajmy sobie pytanie: czy twórca programu przewidywał, co odbiorca najsilniej zapamięta? Ja uważam, że przewidywał i właśnie ten efekt, który wywarł na mnie i Tobie miał/miała na myśli.
A wyważone wypowiedzi pani psycholog włożył, aby w razie czego wypierać się, że program miał z założenia mieć wymowę mizoandryczną. Gdyby program nie był mizoandryczny z założenia, to bardzo łatwo można było obdzielić tymi negatywnymi zachowaniami obie płcie.
Jasne, zgadzam się. Nie trzeba wielkiego scenarzysty aby wymyślić scenkę, w której mąż np. wracając z pracy zapomniał kupić czegoś do domu i żona zaczyna mu suszyć głowę „ciebie o nic nie można poprosić”, „zawsze o wszystkim zapominasz” itp.
Niemniej jednak doceniam słowa pani psycholog gdyż feministki dzisiaj przekonywałby bez ogródek kobietę, że jest ofiarą, ma męża tyrana i padła by rada „jak jest głodny i mu nie pasuje to niech sam gotuje albo spieprza do mamusi”.
Z ta uzalezniona niewolnica to polecaialas.
Mówiąc szczerze to nie wszystko co wyżej napisałem to mój pogląd wyrobiony do tego stopnia, że będę uparcie bronić go jak Częstochowy. Napisałem to dla luźnej polemiki bo „gdzie wszyscy myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele”.
Uczciwie przyznam, że w swoich związkach często słyszałem: „dlaczego zawsze wszystko musi być po twojemu* i wynika to z tego, że nie wyobrażam sobie aby nie mieć ostatniego słowa w związku gdy kobieta upiera się przy czymś nie z logicznych powodów a ze swoich chwilowych emocjonalnych zachcianek. Logika to z reguły lepszy doradca niż emocje więc kobiety operujące emocjami często po prostu nie mają racji a nawet jeśli postawią na swoim to potem za te emocjonalne decyzje nie chcą brać odpowiedzialności. Trzeba więc przede wszystkim przestać wmawiać kobietom, że przystanie na męskie zdanie jest z automatu czymś co godzi w godność kobiecą.
Związek na równych zasadach partnerskich to bardzo ładna i szlachetna wizja ale dużo łatwiej byłoby ją spełnić gdyby kobiety zaczęły kochać w taki sposób w jaki kochają mężczyźni ale czy możliwym jest wykorzenienie hipergamii z natury kobiecej? Na pewno nie prędko o ile w ogóle więc możemy albo – jak w Uzbekistanie – wprowadzić systemowo, społecznie podległą rolę kobiety wobec mężczyzny albo nie porzucając idei wolności jednostki przynajmniej nie wspomagać tej hipergamii (co robi dzisiejsze społeczeństwo zachodnie), zaprzestać dyskryminacji mężczyzn i obarczyć kobiety równą odpowiedzialnością. Dorzuciłbym jeszcze do tego zaprzestanie seksualizacji i wulgaryzacji i wtedy zobaczymy czy to wystarczy.
Związek na równych zasadach partnerskich to bardzo ładna i szlachetna wizja
Idylla, która budzi rywalizację i konflikt. Po partnersku jesteśmy równi – więc przeciągamy linę „kto ma rację”, „kto jest lepszy”. Cóż, statek musi mieć jednego kapitana. Inaczej utonie. Tak jak samochód kierowcę.
A jak jest „bo ty to, bo ty tamto”, to jest chaos, a jak coś pójdzie nie tak, to oczywiście winnym będzie mężczyzna, bo dziś to zostało zakodowane kobietom, mężczyzna ma mieć inicjatywę, decydować, ale tylko jak kobiecie jest w tym wygodnie. To on ma pozostać przy starych wzorcach płci, kobieta je porzuca przez feminizm, więc obowiązkami obarczany jest mężczyzna. A kobieta jedynie rządzi i ma być po jej. Na to nie ma zgody, bo władza musi się wiązać z odpowiedzialnością.
https://swiadomosc-zwiazkow.pl/wp-content/uploads/2019/04/feminizmkobietyduzedzieci.jpg
I nie chodzi tutaj, by robić z kogoś niewolnika, bo każdy może odejść, można dyskutować na logiczne argumenty przy podejmowaniu decyzji. Po prostu zaufać trzeba, że mężczyzna nie ma złych intencji i będzie działać dla dobra związku, obu osób. I to nie ujma dla „silnej, niezależnej”, że wysłucha, albo będzie nawet podążać za męskimi decyzjami.
Zresztą jest tak wiele zakompleksionych kobiet, że one po prostu nie tolerują nieprzytakiwania im, widzą siebie jako głupie, albo, że mężczyzna robi z nich głupie, gdy nie przytakuje im. I nie słuchają logicznych argumentów, ma być po ich bo tak! Jak z dziećmi! A jak nie to mizoginia, szowinizm i seksizm! I mają podpórkę zawsze, by zdyskredytować nawet mądrego, męskiego mężczyznę.
Dziś taką samą formą niewolnictwa jest uzależnianie mężczyzn psychologicznie przez kobiety (manipulacje, przemoc psychiczna,ta niewidoczna), kulturowo (bo kobiety są idealizowane, mężczyźni demonizowani) i prawnie (bo wiedzą co ich czeka jak się nie zgodzą na jej rządy) = i on jest pod pantoflem. Tym bardziej jak są dzieci i w małżeństwie, to totalna DOMINACJA kobiety, ona zawsze lepszy rodzic i pełny matriarchat rodzinny. A związki jednak rozpadają się z HUKIEM, więc te rządy kobiet w związkach raczej nie są takie super, jak zostało to wykreowane, a pantofle realnie jak w Uzbekistanie powinni być wyszydzani. Tak samo jak kobiety-rządzicielki. To nie działa.
Tak samo zauważyłem w kilku relacjach, które miałem – kobiety chcą wpłynąć na mężczyznę, chcą by było po ich, wchodzą na głowę, jak dzieci. Mają podobne mechanizmy wymuszania, niekoniecznie wprost, często szantażując, czy to płaczami, czy bo partner zośki jest taki, a ty taki, wiele tego. Wiele chce odciąć od pasji, zainteresowań, od znajomych, często chcą wpłynąć na jego poglądy. Ogólnie chcą mężczyznę zmienić pod siebie, by było im wygodnie. By kobieta była w centrum uwagi i związku, by mężczyzna najlepiej tylko nią się zajmował, by była najważniejsza. Ten egoizm niszczy relacje, ale kobieta nie widzi w tym problemu w sobie, bo mężczyzna MA JĄ KOCHAĆ i SZANOWAĆ, więc robić co ONA zechce, a jak nie to przecież on jej nie szanuje i nie kocha. Często te kobiety stawiają mężczyznę pod ścianą, a ten musi słuchać gęgania i się najlepiej tłumaczyć, więc to cały czas jej presja, jej dominacja, a on się nie liczy, mimo że jest tłamszony, a jego wartość i samoocena obniżana, czy też wzbudzane poczucie winy, bo ona nieszczęśliwa przez niego, zawsze przez niego. Jak mężczyzna nie ma silnej ramy to jego związek jest skończony. Choć z drugiej strony dzisiaj i tak jest tak w dużej ilości, bo jak nie jest „tyranem co ma być po jego”, to „jest ciamciałą co nie decyduje”, bo oddał pole kobiecie. Mężczyzna – zawsze zły, łatwo go tak wykreować.
Ale, że kobiety nie rozumieją zazwyczaj czym jest hierarchia, nigdy nie były w wojsku, a do tego dziś uznają się za ważniejszą płeć (wspiera to propaganda) to jasnym jest, że uległych pantofli będzie coraz więcej, nazywanych, że to „partnerstwo”. Jednak za rozwody, masowe rozstania, czy zdrady vel skoki na inną gałąź nie chcą odpowiadać, zresztą tak samo jak za wychowywanie dzisiejszych synów, później mężczyzn – bo kryzys męskości w ogóle winą kobiet w ich mniemaniu nie jest. Oj jest i to wielki. Tak jak za rozpady ich relacji, bo kończą 4/5 relacji nieformalnych i 2/3 sformalizowanych – ale w zdecydowanej większości przypadków winę widzą poza sobą, winny jest ten felerny mężczyzna, który zmarnował im czas, życie, nie dał szczęścia, nie kochał, oszukiwał (bo miał być księciem z bajki, a nie jest), wiadomo… zawsze zły on. Logiki oczywiście 0.
Dziś nie można realizować męskości, nawet jak jest to pożyteczne, bo od razu kobieta ma argument, że to tyrania, niewolnictwo i zawsze widzi tego mężczyznę w negatywnych barwach. Cóż, więc wielu mężczyzn oddaje jej rządy, niech działa, a on idzie na kanapę i olewa to wszystko (i tak się nasłucha suszenia głowy, ale mężczyzna rozumuje logicznie – MA CO CHCIAŁA). Niech w końcu nauczy się brania odpowiedzialności, a nie emocjonalnie, raz tak, raz tak, bo tak emocje podpowiadają, nierzadko sprzeczne, niespójne i zmienne jak wiatr. U mnie w relacjach kobieta może rządzić, ale jak jej pokażę – popatrz, zarządziłaś, jest źle. I ona w płacz, bo tyran, bo krytykuje biedaczkę, ofiarę. Wina mężczyzny.
Ale jak ja zarządzę źle – to nie mogę się popłakać, nie mogę powiedzieć, że ona mnie tym gnębi, mam się poprawić, znieść jej fochy i niezadowolenie, a najlepiej oddać jej stery, bo przecież ja źle rządzę. Tak to właśnie działa. Tak działa te bzdurne partnerstwo i niby równość. Fajnie jak ludzie umieją się dogadać, jak to im samo wychodzi, brak konfliktowości i dojrzałość emocjonalna, ale to nie cechuje większości ludzi i nie w młodym wieku. A jak się kobiecie dziś wmawia że jest lepsza od mężczyzny, mądrzejsza, nie stosuje przemocy mimo że stosuje (bo psychicznie umie to robić, co bardziej wpływa na interakcje) to ona naprawdę uważa, że może więcej, wie więcej i jest bardzo nietolerancyjna na to, by mężczyzna decydował, by mogła jego posłuchać. Wielka ujma. Wielkie uciemiężanie.
Tylko proszę nie bredzić – bo takie spotkałeś, bo gdzieś tam są dużo lepsze kobiety „partnerskie”. Nie, są niedojrzałe i uczone utkwić w tej niedojrzałości, oraz poczuciu bycia lepszą od mężczyzny, która zasługuje na szczególne traktowanie. Lepiej nie będzie, jeśli z tym nie skończymy.
Mężczyźni coraz bardziej unikają zobowiązań, nie chcą ślubów, nie chcą dzieci – także z uwagi na takie kobiety, wolą mieć spokój, niż jazdę po głowie, brak szacunku i przymus podporządkowywania pod nielogiczne, nieskuteczne zachcianki i kaprysy, a do tego będąc wiązani odpowiedzialnością tylko z tytułu, że są mężczyznami i obowiązki, te trudne i cięższe należą do nich.
Ale ja się zgadzam jak najbardziej, może nie zaakcentowałem tego odpowiednio, partnerstwo to ładnie wyglądająca idea, niemożliwa do wykonania przynajmniej nie w pełnym stopniu bo w sytuacjach spornych ktoś ostateczną decyzję musi podjąć jednak szczerze nie widzę nic złego w pójściu niekiedy na kompromis o ile za kobietą idą logiczne argumenty a nie emocjonalne szantaże i tupanie nóżką. Problemem jest to, że w większości kobietom brakuje szczerego, szerszego wglądu w swoje motywacje i nawet jeśli wydaje im się, że postępują logicznie to tak naprawdę motywatorem często są emocje. Dlatego też pisałem o tym jak ważne moim zdaniem jest to aby kobiety stały się świadome swojej emocjonalnej natury i nauczyły się, że można bez poczucia ponizenia i ujmy na honorze przystać na decyzję faceta a jeśli już koniecznie chce się przeforsować swój pomysł to trzeba potem być gotowym na ponoszenie odpowiedzialności za swoje decyzję a nasze społeczeństwo podchodzi do tego pobłażliwie, ucząc kobiety, że odpowiedzialność zawsze można zrzucić jeśli nie na okoliczności to na kogoś i tym kimś z reguły jest facet.
Trafi się czasem perła, zdarzyło mi się, że tłumacząc kobiecie nielogiczność jej działania potrafiła przyznać mi rację, stwierdzając nawet, że „baby to są głupie”, tyle że to wymaga dystansu, braku kompleksów i dojrzałości a ile kobiet dzisiaj na to stać? To jest tak znikomy procent, że nie może stanowić o braku problemu ale warto wychwytywać i analizować takie przypadki, żeby znaleźć wzorce wychowawcze/środowiskowe, które warto promować.
Najgorsze jest to, że w społeczeństwie ciągle istnieje przekonanie, że kobiety to płeć dojrzalsza a mężczyźni to duzi chłopcy. Jest ono nawet promowane przez środowiska psychologiczne. Gdzie ta legendarna, kobieca dojrzałość ja się pytam jeśli każdą odpowiedzialność chce się zrzucić na innych.
I właśnie o naukę odpowiedzialności i zaprzestaniu zapewniania kobiet o ich wyjątkowości mi chodzi ale do tego potrzeba kontry wobec rozchulanego feminizmu, który mężczyznę traktuje jak zło a kobietę jako istotę lepszą. Polemizuję jedynie z tym, że model z Uzbekistanu jest najlepszym remedium na to. Nawet jeśli sprawia, że małżeństwa są trwalsze to czy natura kobiet zmieniła się na naprawdę dojrzalszą? Czy kobiety podążają za mężczyznami widząc w nich lepszych liderów świadomie uznając ich za logiczniejszych czy może tylko dlatego, że tak nakazuje tradycja?
A może w ogóle naiwnym jest myślenie, że możemy wpłynąć na ten aspekt kobiecej natury i ich dojrzałość więc jedynie taki model może zapewnić nam stabilny rozwój społeczeństwa?
Tego też nie odrzucam ale ciągle przekonany nie jestem.
Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie chcę naprawdę za wszelką cenę bronić kobiet. Feminizmu nienawidzę, brzydzę się nim, twierdzę, że obecny system psuje kobiety, sprawia, że są wulgarne, próżne i coraz częściej bezwstydnie wyuzdane przez co wielu znajomych upatruje w moich poglądach szowinizmu. Zastanawiam się tylko czy nasze problemy społeczne nie wynikają z tego, że jesteśmy zbyt pobłażliwi wobec kobiecego zepsucia i nie wyciągamy wobec kobiet odpowiednich konsekwencji a to czy kobieta studiuje czy zajmuje się jedynie domem, nie jest najważniejsze. Pokolenie naszych matek też już niekiedy studiowało, mimo to nie przychodziły im do głowy zachowania wulgarne i wyuzdane, co niektórym obecnym paniom w młodym wieku przychodzi łatwo ku uciesze lewicy skandującej hasła „równouprawnienia” i w odejściu od tych zasad obyczajowych, które blokowały naszą zwierzęca naturę widzę problem największy.
Czy kobiety podążają za mężczyznami widząc w nich lepszych liderów świadomie uznając ich za logiczniejszych czy może tylko dlatego, że tak nakazuje tradycja?
Nie wiemy tego. Jednak wiemy jedno – sztuczne wywyższanie kobiet powoduje dewaluacje w ich oczach mężczyzn, stąd coraz większa mizoandria, pogarda, brak szacunku, spadek dzietności i rozstania/rozwody inicjowane przez kobiety.
Pełna zgoda
Mam wrażenie, że najgorsze w tym wszystkim jest to, że już nie potrzeba propagandy medialnej tak bardzo w naszym społeczeństwie został zakorzeniony wyidealizowany obraz kobiety.
Faceci sami bronią wizerunku kobiety-damy bo nawet jeśli nie raz przejechali się na kobiecej zmiennej naturze to sądzą, że po po prostu trafili na złe kobiety i mieli pecha a system nie ma nic do tego.
Druga grupa to ci, którzy pomimo tego, że historie toksycznych kobiecych zachowań dopływają do nich z różnych źródeł to póki w ich małżeństwie/związku się układa sądzą, że ich problem nie dotyczy.
Trzecia grupa to faceci, którzy udają, że problemu nie ma lub swoje problemy małżeńskie uważają za „naturalną kolej rzeczy”. Ile ja się już żonatych w życiu osłuchałem… Kiedy w jakiejś grupie mężczyzn schodzimy na temat związków, żonaci co chwilę narzekają, że ich stara to, ich stara tamto, że temu dzień zorganizowała bez pytania go o zdanie, że ten musiał zabrać na zakupy bo jak nie nastroi jej odpowiednio to w nocy nici seksu, że ten po dziecku musi się za każdym razem prosić o seks a inicjatywa ze strony małżonki zniknęła, że ten jak się nie pokłóci ze starą raz w tygodniu to jest święto narodowe, że ten obiad do pracy przyniesie jak żona zrobi dla syna więc i wtedy mu coś zostaje ale dla niego samego gotować już nie chce, że ten potrafił na początku małżeństwa założyć się z żoną np. o masaż ale po kilku latach pożycia małżonkę przestał interesować taki spontaniczny kontakt fizyczny w ciągu dnia i oni to uważają za normalność usprawiedliwiając kobiety na różne sposoby pomimo narzekania na to co one robią. I wtedy kiedy ja wychodzę z krytyką feminizmu i niepotrzebnym, sztucznym wywyższaniem kobiet i że to w tym właśnie widzę przyczynę takich zachowań kobiet współczesnych to ci wszyscy narzekacze stwierdzają, że jestem zbyt cięty na kobiety, że jak się ożenię to będę musiał iść na kompromis. Kiedy ja stwierdzam, że małżeństwo dzisiaj to nie kompromis tylko instytucja zapewniająca przede wszystkim bezpieczeństwo kobietom i potomstwu a facet ma z tego układu niewiele to oni twierdzą, że moja niechęć do małżeństwa wynika ze strachu przed kobietami a to ich postawę – czyli dzielne znoszenie tego wszystkiego – uważają za odważne radzenie sobie z naturalną małżeńską rzeczywistością i że tak trzeba i inaczej się nie da.
Użalanie się nad takim stanem nic nie zmieni, zadziałać może jedynie promocja rozwiązań alternatywnych tyle, że często kiedy próbuję zasiać takie ziarenko niepewności wobec tego systemu, nawet nie chodzi o to, że zgrywam omnibusa co to rozumy wszystkie pozjadał tylko wchodzę w polemikę, wychodzę z jakąś propozycją wytłumaczenia takiego stanu rzeczy czy nawet odsyłam do treści na tej stronie aby ktoś sprawdził czy w tych artykułach nie odnajdzie jakichś analogii do tego co go spotyka w życiu małżeńskim i towarzyskim, czy coś z tych treści nie wyda mu się sensowną odpowiedzią na jego problemy to w większości przypadków spotykam się niestety z automatycznym wyparciem.
Zastanawiam się tylko czy nasze problemy społeczne nie wynikają z tego, że jesteśmy zbyt pobłażliwi wobec kobiecego zepsucia i nie wyciągamy wobec kobiet odpowiednich konsekwencji
Żeby mężczyźni mogli być mniej pobłażliwi wobec kobiet, to najpierw trzeba ich wyciągnąć z matriksa do którego siłą wrzuca się ich już od małego. Dopóki nie wyzwoli ich TRP czy MGTOW to myślą że tak musi być, że kobietom wolno być nieodpowiedzialnymi bo są emocjonalne, słabsze i to Twoja rola aby przyjmować ciosy na klate i inne tego typu brednie.
A może świadomość „beciaków” – nawet obudzona – nic nie pomoże, jeśli kobiety będą używać wyborczej kartki (a więc dostawać za to regulacje prawne) także po to by realizowac swe hipergamicznie insirowane cele „w ciążar” podatników-beciaków a instynkty prokreacyjne z alfami? Im bardziej oporni beta mogą unikać małżeństw i dzieci, to tylko lepiej dla alfa, zaś a podatek od „wszystkie dzieci nasze sa” i tak zaplacą?
Podatek od „wszystkie dzieci nasze są” będzie ale moim zdaniem wszystko do czasu, kolejne kryzysy gospodarcze czy zaogniająca się sytuacja demograficzna z islamem „wyjaśnią” wszystkie problemy i kobiety wrócą do szeregu. Natura sama zaprowadzi patriarchat, tylko że nie w kulturalny sposób. Bez ofiar w ludziach się nie obejdzie, wystarczy poczekać, aż skończy się szastanko pieniędzmi publicznymi. Teraz konserwatyści przejęli władze w Anglii więc nie muszą się pytać lewaków co sądzą o opuszczeniu UE, tylko to zrobią i to już podkopie całą wspólnotę w posadach.
Autor czytał może książkę Rollo tomassi „Racjonalny Mężczyzna”? Ja czytałem i masa wiedzy z jego publikacji pokrywa się z tą stroną. Naprawdę wartościowa wiedza dla mężczyzn, gdyby nie TRP, MGTOW czy właśnie tacy indywidualiści jak Rollo to mężczyźni w życiu nie wydostaliby się z kłamliwego żeńskiego imperatywu
Niestety, jeszcze nie czytałem. Kilka artykułów na jego blogu przeglądałem. Za książkę na pewno się zabiorę.
Tak z ciekawosci, piszac”kłamliwy żeński imperatyw” co przez to rozumiesz? Co sie pod tym kryje? Bo imperatyw to regula powszechna, obowiazujaca wszystkich (wiec obie plcie), nakaz. Z jakich zalozen wyszedles? Wiec jaka to zasada I dlaczego klamliwa? A jaki jest meski imperatyw (norma moralna)? uwazam, ze dyskusja moze byc ciekawa.
Żenski imperatyw, geny od alfa i zasoby od beta
Meski imperatyw to maksymalizacja w roznoszeniu genów.
To oczywiscie mocne uproszczenie. Kłamliwy ponieważ w nowoczesnej formie oznacza to że panie chciałyby mieć ciastko i zjeść ciastko czyli byc sobie samotnymi mamami po wpadeczce z alfą ale zeby ogół mężczyzn przy pomocy podatków je utrzymywał. Oczywiscie wszystko to pod otoczką szczytnych priorytetów typu: samotne matki to bohaterki ktorym nalezy sie pomoc bo po prostu trafiły na zlego mezczyzne, to tylko wzmaga nieodpowiedzialnosc i egoizm kobiet. Jakos mezczyzn system nie wspiera gdy zle dobiorą sibie partnerke. Podczas rozwodu czeka go kara za złą inwestycję uczuć. Nad kobietami jest parasol ochronny. Nie chce mi sie produkowac wiecej pomysl troche a odpowiedzi same Ci sie nasuną.
Oczywiście, takie żony, jak w Uzbekistanie, stanowią marzenie dla mężczyzny poszukującego uzależnionej od siebie praktycznie niewolnicy, która nie zdradzi ani nie odejdzie.
Mężczyzna też nie może zdradzić i odejść, rozwód jest kosztowny. Silne więzi rodzinne, wielopokoleniowe i wielodzietne mają za zadanie emocjonalnie scalać związki. Do tego dochodzi aspekt finansowy, czyli koszty rozwodu. Aspekty kulturowe czyli wyszydzanie rozwodników, a do tego religia.
Ale czy uwiązanie jest tozsame z wiernoscia i miloscia?
Jak widać zdradza wg statystyk ok. 50% ludzi, więc dla połowy z nas wierność i partner jeden na całe życie to za wysokie progi. Najwyraźniej trzeba ludzi uwiązać może nie tyle na siłę co promocją takich zachowań i ostracyzmem wobec przeciwnych.
Czy marzeniem każdej kobiety jest rodzic dzieci, prać i gotować
W cywilizacji zachodniej marzeniem coraz większej ilości kobiet jest żyć życiem egoistki i jak są nieszczęśliwe to zwalać winę poza siebie, najlepiej na mężczyzn i patriarchat. No i wmawiać, że jakby pojawił się super książę z bajki to na pewno by rodzinę założyły, ale jak wiadomo mężczyzn nienawidzą i nimi pogardzają, więc żaden nie zasłużył na to. Cywilizacja śmierci. Nie mamy zastępowalności pokoleń, wymrzemy promując to co promuje się dzisiaj.
A co do gotowania, nie umieją, a prędzej coś kupują gotowego. Piorą pralki.
Dwie lewe ręce.
Oczywiście marzeniem niedojrzałego egoisty jest NIC NIE ROBIĆ I SIĘ LENIĆ, a do tego BAWIĆ. Nie brać odpowiedzialności. Ba, nawet stosować przemoc jak kogoś podnieca – bez konsekwencji. Księżniczki i piotrusie pany, demoralizacja i konflikt…
Wielokrotnie powtarzałem w artykułach, że społeczeństwo dziś wręcz premiuje zachowania niedojrzałe, w tym toksyczne: psychopatyczne i narcystyczne. Odwróciliśmy krąg i nie będzie dobrze.
W swojej poprzedniej odpowiedzi zapomniałem poruszyć jednej bardzo ciekawej kwestii: polecam lekturę pierwszego listu do Koryntian, część 7 „wyższość dziewictwa”, z kanonu chrześcijańskiej biblii.
Fragment:
„Ale jeżeli się ożenisz, nie grzeszysz. Podobnie i dziewica, jeśli wychodzi za mąż, nie grzeszy. Tacy jednak cierpieć będą udręki w ciele, a ja chciałbym ich wam oszczędzić.”
Ten sam apostoł, który w swoich listach pisał m.in. „Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu”, zauważał że nawet i przy takim scenariuszu małżeństwo wcale nie jest żadną rewelacją dla mężczyzny. Sprawiedliwie przyznał, że dla kobiety również. Także małżeństwo samo w sobie nie było postrzegane przez apostoła Pawła jako coś atrakcyjnego. Natomiast były sytuacje, gdy było zalecane, jako mniejsze zło:
„Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie! Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć.”
Czyli mamy poradę, aby wejść w związek małżeński wyłącznie w przypadku niemożności zapanowania nad popędem. Przy czym – osobiście sądzę – że w przypadku kobiet będzie to w mniejszym stopniu pociąg seksualny sam w sobie, a w większym – pragnienie urodzenia dziecka.
gregbil pisze: „… byliśmy tam gdzie teraz jest Uzbekistan i z jakichś powodów zaczęliśmy od tego odchodzić szukając czegoś „lepszego” ….” a może to efekt uczynienia demosocjalnego północnoatlantyckiego panstwa sprzymierzencem kobiecej hipergamii? Panstwo zastepuje statystycznego faceta w jego roli dostarczyciela zasobow i bezpieczenstwa wiec kobieta moze skupic sie jedynie na poszukiwaniu fenotypowego ideału?
Możliwe toteż w mojej wypowiedzi, którą zacytowałeś krytykowałem też państwo opiekuńcze, którego utrzymanie wymaga wyciągania z kieszeni ludzi w wieku produkcyjnym zarobionych przez nich zasobów a kobiety poniekąd zwalnia z odpowiedzialnego podejścia do wyboru partnera ponieważ ludzi potrzebujących również się kategoryzuje i nikt nie spieszy tak chętnie z pomocą np. bezdomnym – wśród których ogromna większość to faceci – jak chętnie pomaga samotnym matkom, które spośród ludzi potrzebujących stanowią grupę priorytetową. Zatem w równaniu atrakcyjności męskiej, zdolność do opieki nad kobietą i dzieckiem przestaje mieć aż takie znaczenie jak do tej pory i fizyczna atrakcyjność zyskuje na znaczeniu.
Ale czy jest to najważniejszy czynnik, który zadecydował o odejściu od patriarchatu i zmianie obyczajów? Odpowiedź może przyjść wraz z odejściem od państwa opiekuńczego a powodów do zrobienia tego jest przynajmniej kilka i nie chodzi tu już nawet o samo robienie z państwa koła ratunkowego dla kobiet.
to co nazwałeś „odejściem od patriarchatu” nazwałbym raczej skutkiem uczynienia z demosocjalnego północnoatlantyckiego państwa sojusznika hipergamii (otrzymywanie legislacyjnie regulowanych korzyści od mężczyzn którym nie trzeba oferować zamiennie), skutek ten – wydaje się – jest odbierany co najmniej podswiadomie – przez wiekszosc kobiet i część mężczyzn jako dla nich opłacalny.
Lepiej niż u nas ale ten model też ma swoje krzyczące wady. Po pierwsze ogromny dług na dzień dobry (wesele). Po drugie coś mi mówi że z tym wychowaniem i normami wszystkie panny są na jedno kopyto. Po części to może też i dotyczyć mężczyzn zarówno z charakteru jak i genetycznie (szczelne środowisko).
Zastanawia mnie też ta dzietność. Przy takiej dzietności ich przyrost naturalny winien być znacznie większy. Jedyne co by to tłumaczyło to wysoka śmiertelność przed wydaniem własnego potomstwa które ich zastąpi.
Wciąż o niebo lepiej niż sfeminizowana Europa i kompletne związkowe państwa-szamba pokroju USA, Niemiec, Szwecji czy UK.
Jestem pod dużym wrażeniem skuteczności swatów. Osobiście sądzę że złoty model dla Polski leżałby w złotym środku.
Zero feministycznego szamba z zachodu, poszanowanie tradycyjnych wartości, ale też i bez rodzinnego Gestapo na taką skalę, wojny klonów jeżeli chodzi o wychowanie i umiejętności kobiet, czy robienie wesel spłacanych do grobowej deski.
polin zmierza w przeciwna strone
ciemnogród na maxa ..
A dlaczego? Uzasadnij? Nie dostrzegasz nic pozytywnego?
Tak? Niby w czym? Dlaczego? Jesteś w stanie jakoś to rozwinąć?
Ja rozwinę… Priorytetem przeciwników „ciemnogrodu” jest stworzenie jak najbardziej dogodnych warunków do rozprzestrzeniania się chorób wenerycznych. Chodzi więc o to, aby ludzie próbowali jak najwięcej wariantów aktywności seksualnych, z jak największą liczbą tymczasowych partnerów, a nie tworzyli stabilne małżeństwa.
Opisana w tym artykule kultura stawia jednak na stabilne małżeństwa, więc jest ciemnogrodem.
Rafałku, co proponujesz w zamian?
super. świetny tekst. gdybym nie cenił swej anonimowości chętnie bym go udostępnił na swym fb. jedna tylko może uwaga. drobna. kosmetyczna. otóż uzbekistan czy sąsiednie mu rejony byłego zsrr to nie jest azja. owszem geograficznie tak, ale mówimy tu nie o geografii lecz o kulturze. typowa azja to absolutnie nie jest. te byłe środkowoazjatyckie a cześciowo i zakaukaskie republiki radzieckie tak związkowe jak autonomiczne są na ogół muzułmańskie i to w tym a nie w ich położeniu geograficznym należy imho szukać odpowiedzi na poruszoną w tekście kwestię. aha. no i oczywiście prawdą jest, iż my zasadniczo nie mamy tam szans na znalezienie (tzw.) partnerki. pzdr.
Racja.
duce ha sempre ragione.