Seks za pisemną zgodą? Fanki 50 Twarzy Greya będą smutne

Zostań darczyńcą/podziękuj autorowiJeśli doceniasz stronę i chcesz pomóc autorowi, kliknij, by wybrać sposób wsparcia 🙂

Lewica złożyła projekt o przymusie posiadania ochoczo wyrażonej zgody na seks (najpewniej pisemnie). W innym wypadku byłby to gwałt. Po tej wiadomości miliony fanek 50 Twarzy Greya, czy 365 Dni przeszło zawód, że nie zrealizują się ich fantazje, mężczyźni nie będą ich zdobywać w ekscytujący sposób, a więc cała ochota na seks i związki z nowo-uformowanymi już mężczyznami im całkiem przeszła!

Ponad 100 milionów kopii trylogii Greya zostało sprzedanych i to nie wliczając produkcji filmowej!

Lewica w Polsce idzie drogą innych, „postępowych” krajów i chce wprowadzić te same, lub podobne prawa u nas.

Szwecja: zgoda na seks tylko poprzez aplikację w telefonie.

(wcześniej proponowano tam pisemną zgodę)

zmiana definicji gwałtu

Kobiety na ogół nie chcą by, by seks przestał być spontaniczny. Nie chcą, by dorabiać do niego papierologię, bo uznają, że planowana i spisana interakcja jest drętwa. W szczególności mówię tutaj o kobietach, które a) nie boją się mężczyzn, b) które uważają dominujących mężczyzn, takich jak właśnie Grey z 50 Twarzy Greya, czy Massimo z 365 za atrakcyjnych, a pytających o zgodę przed każdym najmniejszym dotknięciem mają za nieprawdziwych mężczyzn i chłopców (kobiety częściej odrzucają ich/pogardzają nimi). Dowód na to przedstawię w innym punkcie.

Trzeba dosadnie przyznać, że jeśli Grey sprzedał się w tak wielkich nakładach oznacza to, że kobietom pokazany tam model relacji, czy romansu podoba się – bo odbiorczyniami tych treści głównie są kobiety. Jest to dla nich takie uromantycznione porno ze scenariuszem. W ten sposób uznają, że nie oglądają czegoś tak prymitywnego, jak oglądają mężczyźni (co jest sygnalizacją cnoty).

Feministki z kolei twierdzą, że gwałt jest dziś często spotykanym, ale niekaranym problemem, ponieważ mężczyzna gra zdobywcę (i ma się poczuć lepiej, gdy pokona kobiecy opór), a kobieta gra nie taką łatwą (szczególnie, gdy jej opór będzie trwał dłużej i nie da się zdobyć). Ma to być zachowanie wyuczone kulturowo, które wręcz normuje gwałty. Ja się z tym nie zgodzę do końca, ponieważ kobiety jako częściej neurotyczne częściej są mniej śmiałe, a bardziej bierne, a więc przyjmują rolę powstrzymującą, stopującą, czy chroniącą się przed wykorzystaniem. Czasem na granicy paranoi jak feministki. Mężczyźni nie mają pozwolenia na bycie ofiarami, co same feministki promują poprzez twierdzenia, że gwałty i wykorzystanie są przypisane do mężczyzn.

Feministki uznają, że mężczyźni albo manipulują kobietami, by ich opór zmniejszyć, albo biorą je siłą. Jednak lewicowe panie zapominają o tym, że kobiety identycznie potrafią uwodzić mężczyzn, by zdobywać korzyści od tychże mężczyzn. Potrafią w taki sposób uwieść mężczyznę, by ten zechciał seksu nie z własnej woli, a dlatego, że to kobieta wykazała się umiejętnościami uwodzenia, czy manipulacji pozwalającymi zdobycie uległości mężczyzny. W podobny sposób mężczyźni są wykorzystywani przez kobiety finansowo, czy wykonując jakieś usługi, a nawet żądania, jak pobicia. O tym feministki jednak nie powiedzą, bo chcą gwałty i inne złe zachowania przypisać wyłącznie mężczyznom, a jednocześnie twierdząc, że walczą też o dobro mężczyzn (to też sygnalizacja cnoty i jedno wielkie kłamstwo).

Jedyna różnica między płciami w gwałceniu jest taka, że mężczyźni częściej zdobywają kobiety siłą, a kobiety mężczyzn uwodzeniem psychologicznym – podstępem. Tyle, że naprawdę mało który mężczyzna dziś używa siły wobec kobiet, bo jest to zakazane (choć wiele kobiet nakłania sama do tego!!!). Z kolei uwodzenie podstępem, czy przemoc psychiczna jak u kobiet – jest tolerowana dużo bardziej. Uciszana i wręcz uznawana, że nie istnieje i nie wolno tego przypisywać kobietom. Mają wyjść na bardziej święte, niż są.

Ciekawostka. Duża liczba kobiet fantazjuje o gwałcie (nawet 62%), choć większa część kontrolowanym, czy inaczej – udawanym. Acz żeby zachować role aktorskie to mężczyzna musi wystąpić w roli gwałciciela, a kobieta nie może za bardzo oponować. Badanie.

Niektórzy, w obronie takich kobiet twierdzą, że fantazje wcale nie są tym czego pragniemy. Jeśli tak, jeśli ktoś marzy o seksie z dziećmi, o zrobieniu pedofilskiego imperium to nadal uznamy go za zdrowego i, że wcale nie jest to częścią jego osobowości? Nie tędy droga.

Model z filmów kochanych przez kobiety to mężczyzna, który nie pyta o zgodę, dominuje, „bierze kobietę jak zwierzynę”, stosuje wobec niej nawet kontrolowaną przemoc (cała idea podniecającego dla wielu BDSM na tym polega), jej lekki opór (udawanie niedostępnej, niechęć do wyjścia na łatwą) uznaje za grę/flirt, niżeli TOTALNY brak zgody. Ewentualnie mężczyzna… domyśla się, że kobieta się godzi na jego dotyk, że ona go pragnie. Mężczyzna dobrze celuje w jej „stan”. Patrzy, widzi, działa i „to” się dzieje.

Kobieta uwydatnia w takim romansie swoją uległość (przeciwność dominacji), bierność (przeciwność podejmowania decyzji i inicjatywy), a nawet masochizm (co dalej próbuje nazywać „ostrym”, a nie romantycznym seksem; w 365 dni mężczyzna nawet grozi kobiecie, że nie może mu odmówić, a sporo kobiet uznaje to za miłość romantyczną, spełnienie seksualne). Mężczyzna w takim romansie jest też tym silniejszym, kontrolującym sytuację, dominuje statusem społecznym. Bo raczej Grey nie miałby fanek, gdyby za dominację brał się brzydki menel spod Żabki, wzrostu 160cm, na koncie złotóweczka…

Więc jeśli tyle kobiet tego pragnie, zachęcają one mężczyzn do takich postaw, to nie mogą jednocześnie robić z siebie ofiar, prawda? Nie można czegoś chcieć i jednocześnie to samo potępiać. Przynajmniej tak, by było logicznie…

W innym wypadku mężczyźni będą karani za… poprawne wykonanie danego zadania, które powierzyły im kobiety.

Brakuje tu odpowiedzialności kobiet za własne decyzje/chęci. Nie można promować postawy „jedno mówię, drugie robię”!

I ja naprawdę nie jestem za tym, by obwiniać zgwałcone osoby (ale PRAWDZIWE OFIARY), ale też nie jestem za tym, by w każdym mężczyźnie szukać gwałciciela, móc go bezkarnie oskarżać, czyli w każdej interakcji międzypłciowej doszukiwać się znamion przemocy, albo odpowiedzialności za taką relację tylko w mężczyźnie.

Albo widzimy dwie strony medalu, że obie płcie potrafią wymusić seks w jakiś sposób (różny, nie tylko siłowy). Albo zauważymy, że nie tylko mężczyźni uwielbiają przełamywać opór, a kobiety nawet do niego zachęcać, albo zostawmy ten temat, bo daleko będzie nam, a raczej feministkom, do obiektywizmu.

Nie jedna płeć ma być krytykowana, jak to robią feministki, bo tworzy polaryzację. Kobiety dobre, mężczyźni źli. To kłamstwo.

„Kobieta nie oponuje? Nie znaczy, że tego nie chce.” Doprawdy? A jak mężczyzna weźmie na siebie niechciane, bezpłatne nadgodziny w pracy, bo nie oponował to nazwą go nieasertywnym gówniarzem

Feministki chcą, by mężczyźni nie zachowywali się w tradycyjny (wg nich w przemocowy) sposób, tylko byli bardzo wrażliwi na granice kobiet – te wyrażone i te niewyrażone. Z tymi drugimi jest problem. Według feministek kobieta nie musi wyrazić sprzeciwu, może zaakceptować „zaloty” powiedzmy mową ciała, uległością, a nawet uśmiechem, a nawet pewnymi słowami w stylu „rób tak dalej”, a potem rozmyślić się i uznać, że był to gwałt/molestowanie.

Przykład. Kobieta siada mężczyźnie na kolanach, patrzy na niego, sugestywnie odsłania dekolt. I ona oczekuje, by mężczyzna zadziałał dalej, całował, ściągał z niej ubranie. Jeśli on nie zaryzykuje tego ruchu – może stracić szansę. Jeśli zaryzykuje – może zostać nazwany gwałcicielem, który nie domyślił się, że nie ma zgody (choć umówmy się, była – kobieta w tym przykładzie doskonale wie co robi). Zanim dochodzi do seksu jest jeszcze masa etapów, w których kobieta może to przerwać i odmówić, zejść z niego, wyjść, powiedzieć coś, krzyknąć. Nie odmawia, a wręcz ochoczo reaguje, odwzajemnia pocałunek i tak dalej – znaczy, że tego chce. Niestety potem zgłasza gwałt, bo takie prawo jej na to pozwala, mężczyzna w efekcie ma zniszczone życie, jest wyrzucany z pracy, inni go wykluczają ze społeczeństwa, napastują, a za fałszywe oskarżenie kobiecie nie grozi zupełnie NIC.

Projekt Lewicy zakłada, że zgoda musi być wyrażona jasno (czyli najlepiej pisemnie, mieć na to dowód), a nie jak do tej pory miał być omawiany przeze mnie wyżej opór. Lewica chce, by oskarżony o gwałt miał udowodnić, że nie gwałcił, że uzyskał zgodę. Jest to pogwałcenie domniemania niewinności.

Problem w tym, że kobiety… też praktycznie nigdy nie pytają mężczyzn o zgodę na seks, więc jeśli zbadalibyśmy tę sytuację według omawianego przez feministki prawa mogłoby się okazać, że występują w rolach gwałcicielek dużo częściej. Niech tylko mężczyźni zaczną być pytani.

Pytanie co z kobietami, które rozmyślą się w trakcie, już po wydanej zgodzie? Czy gwałciciel będzie się przejmował kobietą, jeśli ta wyda zgodę? Dobrze wiemy, że zrobi on z nią to co sobie zaplanował. To żadne zabezpieczenie.

Problemem jest też domyślanie się, które wiele kobiet uznaje za atrakcyjną cechę u mężczyzn, gdyż jak to często mawiają, że jesteśmy niedomyślni. Nie wiemy co robić, kiedy, jak powiedzieć. W którym momencie zrobić rzecz X. I tak dalej… To jest ogromny problem, bo według kobiet powiedzenie wszystkiego wprost zabija emocje, w tym pożądanie, a jednocześnie niepowiedzenie tego wszystkiego może doprowadzić do konfliktu. Ba, do złamania granic, których się nie wyraziło, a na końcu do uznania się za ofiarę.

A dlaczego nie zachęcać obu płci, w tym kobiet, do bycia asertywnymi? To naprawdę przydatna cecha, zwykle nabywana wraz z dojrzewaniem. I choć mówi się (kłamie), że kobiety dojrzewają szybciej to jednak z asertywnością mają często dużo większe problemy, niż mężczyźni.

Nieważne czym sobie to usprawiedliwimy, czy to jakaś rzecz kulturowa, czy neurotyczny strach, paraliż. Nieważne. Asertywność warto nabrać.

Skutki zmiany definicji gwałtu i masowego, niesłusznego atakowania mężczyzn

Skutki tego typu ustanowionych praw widać na przykładzie feministycznych Szwecji czy Hiszpanii. Małżeństwo tam straciło całą swoją wagę, a konflikt płci narasta na sile. W Hiszpanii jest totalny zanik urodzeń dzieci, a do tego nawet do 70% rozwodów inicjowanych przez kobiety. Szwedów ratują jedynie imigranci, którzy stawiają na wielodzietność. Szwecja króluje w liczbie jednoosobowych gospodarstw domowych, a więc singli. Hiszpania ma bardzo duży procent fałszywych oskarżeń mężczyzn o przemoc domową za którą kobiety dostają nagrody, a mężczyźni tracą mieszkania/finanse. Szwecja z kolei buduje ogromne statystyki gwałtów małżeńskich tylko dlatego, że oskarżeni mężczyźni nie mieli dowodów na swoją niewinność, a często oskarżenie było składane przez kobietę w akcie zemsty, a nie dlatego, że do prawdziwego gwałtu doszło. Takie statystyki pozwalają być bogato dotowanymi przez UE, która „walczy” z przemocą wobec kobiet (tą sztucznie wykreowaną szczególnie).

Inne skutki? Maksymalizacja fałszywych oskarżeń o gwałt wobec mężczyzn, czyli niesprawiedliwe kary dla nich. Zachęca to też kobiety do tego, by robić z mężczyzn sprawców ich nieszczęść, by nie odpowiadały same za swoje decyzje i porażki. Buduje to toksyczną niedojrzałość u dorosłych kobiet. Ostatecznie doprowadza to do zobojętnienia postaw dotyczących prawdziwych gwałtów, ale i zobojętnia się płcie na własne problemy. Bo kobieta zacznie być traktowana jako oskarżycielka bez powodu, robiąca z igły widły, z kolei mężczyzna nie dozna empatii, gdyż z góry jest uznany za przemocowca.

Czyste zło.

Nie ma to jak tworzenie problemów przez feministki, które chciały rozwiązać. Czyli więcej fikcyjnych gwałtów w statystykach, plus rozpad normalnych relacji międzypłciowych i zaufania płci wobec siebie.

Cóż, teraz kobiety będą teraz radziły sobie z odrzuceniem. To one będą podejmować inicjatywę pocałunku, seksu, a to mężczyźni będą się ewentualnie zgadzać. I… jak im się cokolwiek nie spodoba, co wynajdą od czapy, to zrobią tak jak te dzisiejsze kobiety, oskarżą je o molestowanie i gwałt 🙂

Co zabawne feministki zataczają koło w swoich żądaniach, bo kiedyś zgodą na seks było znienawidzone przez nie małżeństwo 🙂 🙂 🙂 Tyle, że to była monogamia, a nie to co promują – każda z każdym i każdą w dowolnym momencie, ale to ona ma kontrolę, wolność, możliwości, a facet wykonawca rozkazów i wyroków jedynej słusznej płci.

Weź ją złap, obejmij, pocałuj. Zrób coś, nieprawdziwy mężczyzno

Wszystkie pary, które komunikują się często w sposób bezsłowny (i które tego pragną) będą miały problem. Ile to ja kobiet znam, które wolą, by mężczyzna w związku zainicjował grę wstępną bez słów, bez pytania, po prostu złapał kobietę np. za biodra od tyłu, gdy ona stoi przy blacie/parapecie, zaczął całować ją po szyi, w pewien sposób zaczął dominować zaciągając ją do łóżka swoimi zachowaniami i ostatecznie pozbawiając ubrania. I kobiety, w wielkiej mierze uznają to za zachowanie atrakcyjne. Chcą działania, chcą być zdobyte, nawet przy udawaniu lekkiego oporu. Trudna jest tutaj do weryfikacji granica pomiędzy udawanym oporem dla flirtu, czy wzmożenia napięcia, a prawdziwym powiedzeniem „stop”. Bo tego „stop” feministki od kobiet nie wymagają.

nie znaczy nie

(jej „NIE” nie oznaczało „NIE”, tylko „CHCĘ”, a teraz jest zła na swojego mężczyznę…)

Z kolei masa kobiet pytania o zgodę na dotyk uważa za zabawne – jakby mężczyzna bał się kobiety, albo zależało mu za bardzo (a to grzech, gdy kobiecie nie zależy w podobnym stopniu). Ewentualnie traktują tego mężczyznę jakby był bardzo niepewny siebie, niedoświadczony (wszak prawiczków też kobiety nie za bardzo cenią, bo jeszcze brak im umiejętności, obycia, pewności). W wypadku takich pytań ochota na seks może mijać u kobiety, bo mężczyzny na ogół nie jest tak łatwo wytrącić z ochoty, a jego emocja jest stabilniejsza (przez co też łatwiej go zgwałcić podstępem, uwodzeniem, stymulacją i on nie uzna, że jest w tym wypadku ofiarą, bo miał przecież widoczne z zewnątrz reakcje podniecenia).

Ale o tym się nie powie w polityce i publicznie, ponieważ byłoby to niestosowne. Za to stosowne uznaje się budowanie takich przepisów nie znając kompletnie interakcji damsko-męskich. Nie ma otwartej mowy o seksie w przestrzeni publicznej, to i prawa budowane na takich zamkniętych postawach stają się bardziej szkodliwe, niż pomocne.

Zatem jest pytanie czy projekt Lewicy jest słuszny, jeśli kobiety na ogół nie za bardzo tolerują mężczyzn pytających o zgodę, których mają za niemęskich, a samych stwierdzonych gwałtów rocznie w Polsce jest 1300, pomimo tego, że randek setki tysięcy (albo więcej), a liczba mężczyzn przekracza 18 milionów? Czy te 1300 gwałtów na milionowe liczby mężczyzn jest tak palącą sprawa i tak dużą procentowo, by na siłę bronić kobiet przed gwałtami, które statystycznie nie są tak częste, nie są normą (są potępiane), a do tego same kobiety potrafią przymuszać do seksu (w tym podstępem, groźbą, szantażem, manipulacją, uwodzeniem), a tego nie wlicza się w statystyki? Czy jest to tak paląca sprawa, gdy gwałciciel jest zwykle kobiecie znany, a nie jest to wcale ktoś czyhający w uliczce, czy też ktoś z kim kobieta spotyka się np. na pierwsze spotkanie/randkę? To jest obrona kobiet przed fikcyjnym i mało znaczącym wrogiem.

Z czego może wynikać strach kobiety przed gwałtem?

  1. Z feministycznej nagonki na mężczyzn, z budowania paranoi i strachu w kobietach, albowiem dla nich każdy mężczyzna to potencjalny gwałciciel (a jest na odwrót, 99%+ mężczyzn nie gwałci). Ta sama nagonka tworzy nienawistne postawy kobiet wobec mężczyzn, którzy niczego złego nie robią i nie mają złych zamiarów. Oni łączeni są niesłusznie z tym najgorszym procentem mężczyzn, którzy przekraczają granice.
  2. Z przykrych, nieprzepracowanych doświadczeń z przeszłości (często jest to uznanie, że jeśli jeden mężczyzna gwałci, to znaczy, że kolejni są tacy sami; odpowiadać za to też może toksyczny wzór ojca – poniekąd jest to też wina matki, która takiego mężczyznę wybrała i uznała za wzór męskości)
  3. Z braku odpowiedzialności za siebie: za swoje wybory mężczyzn (przykład: notoryczny gwałciciel nie będzie dobrym partnerem, a kobieta i tak go wybiera), za własne picie alkoholu i brak świadomości o decyzjach podejmowanych pod wpływem (bo kobieta może zechcieć seksu po alkoholu, a trzeźwiejąc mieć poczucie winy i zrzucić je na mężczyznę). Uwaga! Nie jest to całkowite zrzucanie winy na ofiary gwałtów, a częściowe zastanowienie się nad tym jak można poprawić własne decyzje!!!

I to zapewne nie wszystkie punkty.

Według feministek każdy inicjujący, czyli rozpoczynający działania (w tym dotyk) jest molestującym/gwałcicielem… czyli zwykle mężczyzna

Niedawno feministki próbowały nas przekonać, że wcale do mężczyzn nie należy inicjatywa, że to już dawno jest rozmyte, bo mamy „równouprawnienie”. Jakoś w Polsce tego nie widzimy. Być może jest tak na zachodzie, a być może kobiety wychodzą z inicjatywą jedynie do wybranej, najatrakcyjniejszej grupy mężczyzn, przez co i tak spotykają się ze ścianą, bo ci panowie są rozchwytywani, a co skutkuje tym, że kultywują płytkie relacje seksualne i nic poza tym. Nie mają motywacji ku byciu wartościowszymi.

Problem jest inny. Jeśli mężczyzna praktycznie zawsze ma wychodzić z inicjatywą, czyli zadziałać (m.in, by nie wylądować w strefie „przyjaciela”), wziąć ciężar odpowiedzialności na siebie, to przy założeniu, że może przekroczyć niewyrażone przez kobietę wcześniej granice, staje się gwałcicielem, czy molestującym z automatu.

Od mężczyzn wymaga się też inicjatywy słownej, więc zagadują tak jak umieją, czasem powiedzą dość prosty komplement, ale… no cóż, nowoczesne kobiety uznają to za molestowanie, dyskomfort, czy wręcz seksizm, by tworzyć nagonkę na mężczyzn. Oczywiście działa to tylko w jedną stronę, w zawsze stronę biednych, uciśnionych kobiet.

komplementy to seksizm i dyskomfort

Lewicowe panie muszą zrozumieć, że nie różnią się niczym od mężczyzn i jeśli wymagałoby się na równi inicjatywy od kobiet, to komplementowałyby tak samo, na tym samym poziomie, czyli wg ich teorii tak samo molestowałyby mężczyzn.

Pokazują to wielokrotnie kobiety, które żądają pięknego zagadywania do nich na portalach randkowych, wręcz pokazują kły, by nie pisać do nich „co tam”, ale… gdy same zagadują, nie robią nic bardziej kreatywnego. Nic. Wyślą nawet jedną emotkę. Nie różnimy się w tym aspekcie.

Ale mężczyźni też mogą uważać, że są pokrzywdzeni jeśli kobiety jakoś ich tam obgadują, głupkowato do nich zagadują, czy niezręcznie, to też może być dyskomfort. Dyskomfortem może też być zrzucanie odpowiedzialności na mężczyzn, za to, że muszą robić pierwszy krok. Nie wszystko musi się kręcić wokół dyskomfortu kobiet.

Panie muszą zauważyć, jak szkodzą sobie taką krytyką mężczyzn, bo mężczyźni przestaną zauważać kobiety, komplementować, zagadywać, brać na siebie ciężary związane z inicjatywą, decyzjami i zapoznawaniem. I wtedy też te same panie krzykną, że prawdziwi mężczyźni wyginęli. Ale stanie się to KOBIECYMI DECYZJAMI. Głównie feministek.

Zaraz dojdzie do tego, że córeczki będą pod opieką ojców, braci, wujków jak w „patriarchacie” i wyjdzie na to samo, bo przecież kobieta nie odpowiada za siebie, tylko ktoś musi za nią, jak dziecko…

Oczywiście pamiętajmy też o tym, by omawiana zgoda na seks była w 200% świadoma, czyli – tylko na trzeźwo, tylko po teście na obecność narkotyków we krwi, tylko bez uprzedniej stymulacji pożądania (fizycznej, mechanicznej, bądź mentalnej, używając np. odpowiednich zwrotów słownych, zmiany tonu głosu i innych sposobów uwodzenia).

Ciekawe kto to będzie odróżniał w sądzie 🙂 Nic, tylko nagrywać filmy z randek. Dla wielu, całkiem fajny smaczek…

Jeśli pytasz kobietę o zdanie jesteś chłopcem. Jeśli nie pytasz – gwałcicielem

Inne kobiety same udowadniają na swoich blogach, czy obśmiewając mężczyzn na forach, że jeśli pytają kobietę o pozwolenie, albo jeśli nie wychodzą z inicjatywą to są chłopcami. Pogarda.

gdzie są ci prawdziwi mężczyźni

Screen z artykułu o „prawdziwych mężczyznach”.

Kobieta marudzi, że nie ma już prawdziwych mężczyzn, bo… pytają kobiety o zgodę. Co na to feministki, które twierdzą, że o zgodę pytać należy? Dwie sprzeczne grupy interesów. Dwie, które atakują mężczyzn za dwie wykluczające się postawy. Jako mężczyzna co nie zrobisz to źle.

Albo jesteś troskliwy, ale pytasz, więc wychodzisz na marnego mężczyznę, albo jesteś toporny, prymitywny, dominujący, nie pytasz, ale jest tu ryzyko uznania mężczyznę za sprawcę przemocy.

Sprzeczności, które słyszy się od kobiet nie pozwalają mężczyznom wiedzieć jak się zachowywać, bo słyszą zupełnie nielogiczne komunikaty. Wszystko zależnie od humorku danej kobiety.

Dlatego mężczyźni porzucają role mężczyzn, które zostały ustanowione jako tradycyjne. Nie wychodzą z inicjatywą, nie są „zdecydowani” (cokolwiek to znaczy, jeśli nie ma zgody z drugiej strony), nie chcą się narażać wiecznie niezadowolonym, pogardzającym i oskarżającym fałszywie paniom.

Jestem ciekaw ile związków, by powstało jakby tak tylko czekać na te wiecznie bierne, zalęknione, niezdecydowane, obolałe po odrzuceniach i roszczeniowe kobiety 🙂 świat dawno, by umarł…

Szkodliwe jest też to, że sporo kobiet chce mieć prawo mówić jak być prawdziwym mężczyzną (a jest to bardzo zmienne), ale same nie chcą słuchać od mężczyzn która to jest prawdziwą kobietą. Ewidentnie wynika to z poczucia bycia lepszą, arogancji i narcyzmu. Osobowości toksycznej. Niestety jest na nią przyzwolenie, bo krytyki jej jest za mało.

role płciowe prawdziwy mężczyzna

Zawsze się troszeczkę gwałci, czyli udawany opór kobiet

Korwin Mikke powiedział kiedyś, że zawsze się troszeczkę gwałci i jak zwykle zostało uznane to za wielką kontrowersję, a może nawet i mizoginię. Ale dlaczego tak powiedział?

Ponieważ kobiety często (nie zawsze!):

  • stawiają UDAWANY opór (w teorii jest to brak zgody, choć często jest to tylko pewna forma manipulacji, bo one wydają zgodę ale odroczoną w czasie; żądają: „mężczyzno, postaraj się bardziej, próbuj dalej, lubię się opierać, nie będę taka łatwa”)
  • czekają aż będą ZDOBYTE (czyli chcą, by to mężczyźni działali i brali na siebie odpowiedzialność, chcą, by to mężczyźni radzili sobie z odrzuceniem, ale i same chcą mieć OSTATNI GŁOS – władzę)
  • żądają męskiej INICJATYWY, a nie grzecznych zapytań, próśb, czy seksu z litości (zrzucają z siebie odpowiedzialność za inicjatywę, czyli automatyczną dziś łatkę molestującego i gwałciciela)
  • niestety same często nie wiedzą czego chcą, szukają w mężczyźnie jakby drugiego ojca, który nimi pokieruje, będzie liderem, on im pokaże czego naprawdę chcą (no niestety, dużo takich – wymagajmy od nich rozwoju dojrzałości i odpowiedzialności)
  • bo kobiety często nienawidzą niezdecydowania u mężczyzn, ponieważ często same takie są i nie lubią u siebie tej cechy – dlatego ich „nie” nie zawsze znaczy „nie” – mistrzem ten, który poprawnie to rozczyta i nie zgłupieje – wysokie IQ emocjonalne się przydaje
  • ponieważ kobiety, trzeba to przyznać, bardzo często są sprzeczne, ale po to nabywają świadomość choćby u mnie, czy gdzieś indziej, by przestać takimi być i stać się lepszymi partnerkami

Oczywiście gadanie takich słów jak Korwin bez wyjaśnienia jest szkodliwe, ponieważ uczy, by mężczyźni nie słuchali odmowy seksu u kobiety, co jest niedopuszczalne. Są sytuacje, gdy kobieta gra w gry psychologiczne i lubi udawać niedostępną, tylko co z tego? Jeśli nie rozczytamy tego poprawnie to narażamy się na kłopoty. Dlatego lepiej „nie” uważać, za „nie” i zakładać, że tak właśnie jest. Nie potrzeba nikomu kobiet-manipulatorek.

Specyficzna gra damsko-męska

Gdyby masa kobiet nie udawała oporu, ale też nie żądała, by mężczyzna swoim zdecydowaniem, dominacją przełamał ten opór to zapewne nie rozmawialibyśmy wcale o tym zagadnieniu, bo flirt stałby się prostolinijny. Chcesz – ok, nie chcesz – do widzenia. Jednak interakcje damsko-męskie nie zawsze tak wyglądają i stąd ludzie się w tym gubią.

W relacjach są dwuznaczności, domysły, zmienne stany emocjonalne, pewna gra w przyciąganie i odpychanie, przeróżne zależności, gierki słowne, żarty (w tym o zgodzie, lub jej braku), flirt, zmienny tembr głosu, inny rodzaj spojrzeń, czy mowy ciała. Jest tego sporo – szczególnie gdy w grę wchodzą emocje, w tym zauroczenie. Jednak to co różni interakcję, oraz seks mechaniczny od emocjonalnego, jest właśnie to, że sporo z tego wszystkiego dzieje się właściwie bez udziału słów, lub nie są to słowa bezpośrednie. I to jest coś na co bardzo wiele kobiet narzeka, ponieważ ich mężczyźni, wybrani trochę bardziej racjonalnie, niż emocjonalnie – są dosyć mechaniczni, nie odczytują tych gier, nie potrafią stworzyć pewnego napięcia, atmosfery.

Kto tego nie wie raczej nigdy nie przeżył emocjonalnego romansu w pełnym słowa tego znaczeniu.

powiedziałam by dał mi spokój i dał mi spokój

Wymagajmy nie tylko od mężczyzn… czy to realne?

Co stoi na przeszkodzie, by kobiety nie uwodziły? Bo one też to robią. Też dla swoich, egoistycznych celów. Nie muszą gwałcić w sposób jaki feministki rozumieją gwałt. Mogą w inny sposób manipulować umysłem danego mężczyzny, by dał się wykorzystać. Niekoniecznie, ale i też na polu seksualnym. Gwałt na kobiecie, jest też wykorzystaniem jej. Tyle, że w sposób fizyczny. Kobiety operują częściej na polu psychicznym, ponieważ brak im przewag fizycznych nad mężczyznami, by mogły w ten sposób postępować. Choć i to się zdarza, jeśli znajdzie się kobietę silniejszą fizycznie od mężczyzny. I ona w tej samej istocie potrafi dokonać przemocy fizycznej, bo po prostu czuje przewagę. Jeśli czuje przewagę na polu psychicznym, czy intelektualnym – może zrobić to z nie mniejszą przyjemnością, jeśli jest toksycznym człowiekiem. A przecież nie możemy mówić, że toksyczne kobiety nie istnieją. Im mniej będziemy o nich mówić, tym więcej ich będzie. Tym mniej z nich poprawi swoje wzorce.

Więc jeśli my mamy pytać kobiety o każdy krok, to one też mogą się zawsze jasno określić.

Np.

Mów do mnie tak miło, lubię to że Ci się podobam, ale nie myśl o niczym więcej, bo ja tylko chcę przy twojej pomocy podbudować swoje ego, ewentualnie uzyskać korzyści materialne.

lub

Podobasz mi się i chcę cię bliżej poznać. Jeśli wszystko będzie ok, to może będę chciała z tobą uprawiać seks, ale potwierdzę to słowami. Powiem dokładnie kiedy, w którym miejscu, jaki seks lubię, kiedy masz zacząć, w jaki sposób. Sama o tym powiem.

Znając bardzo dużą liczbę kobiet mogę jasno powiedzieć, że one nie za bardzo będą chciały się w ten sposób zachowywać. Będzie to dla nich tak samo trudne, jak występ na scenie przed milionami osób kogoś kto ma fobię społeczną. Będzie to dla nich nienaturalne. A już szczególnie dla tych, które knucie mają w naturze. Otóż ten przekaz do nich nie trafi, bo wiedzą, że są bezkarne, a potrafią w taki sposób uknuć intrygę, by nawet jako sprawczynie ukazać się jako ofiary, zataić wszystkie dowody „zbrodni”. Spokojnie, z ich inteligencją emocjonalną, z ich intuicją, mają w tym przewagę z natury. Czy ją wykorzystują i czy w dobrych celach, to już inna sprawa.

Idźmy dalej. Kobieta wyznaczy granice, że dziś jedynie chce się całować, a nie chce niczego więcej. Bo jednak mężczyzna może uznać, że jeśli ona się przytula, całuje, to może postawić kolejny krok i ściągnąć z niej ubrania. Czyli kobieta powinna mówić:

Spotykamy się dziś tylko na całowanie, łapy precz, nic więcej nie będzie, tylko tego chcę.

Już widzę takie słowa kobiet i takie randki, już to widzę! Żenujące, choć… lepiej mówić, niż nie mówić, tak?

I kobiety mówią, że pytanie o zgodę nie boli. Nie boli, jeśli po tym nie następuje odrzucenie, lub ośmieszenie mężczyzny.

Jeśli chcemy naprawdę wprowadzać takie prawa to potępić trzeba też kobiety, które wyśmiewają mężczyzn, którzy pytają je o zgodę. Nie można całej uwagi skupiać tylko na winie i wadach mężczyzn.

Kobiety muszą też wychodzić z inicjatywą i pokazywać jak poprawnie powinno się zachowywać. Samymi oczekiwaniami niczego nie zwojują.

Byłoby marnym nie potrafić zrobić czegoś, czego się wymaga.

Cały czas jedna cecha, której brakuje we feministycznych prawach – odpowiedzialności. Jej brakuje też małym dzieciom

Feministki proponują zgodę na piśmie, my proponujemy nauczyć się odmawiać, stawiać granice i jeśli nie chce się seksu, to nie umawiać się na randki, gdy zaproszenie jest do domu sam na sam i to z alkoholem, albo nie chodzić w miejsca gdzie seks mógłby się odbyć. Dobre wyjście to spotkania w miejscu publicznym, lub w towarzystwie (choć to opcja dla najbardziej strachliwych pań). Można też samej zaproponować rodzaj randki, np. randkę aktywną, na sportowo, pójście do „domu strachu”, różnie. W takiej sytuacjach seks jest jednak na dalszym planie.

Wyjść jest naprawdę sporo, tylko trzeba podjąć odpowiedzialność za to co się dzieje w swoim życiu i za swoje wybory. Nie mówić, że kobietę paraliżuje strach, dlatego nie decyduje.

Jak mężczyzna się boi czegoś to jego się nie usprawiedliwia, tylko każe mu się z tym strachem WALCZYĆ. Nikt mężczyźnie nie współczuje, że on się boi podejść, że boi się wyjść z inicjatywą, że kobieta go obrazi, odrzuci, oplotkuje, czy fałszywie oskarży.

Kobiety muszą robić to samo co mężczyźni. Też są dorosłe i równe (a przynajmniej chcą być za takie uważane, w innym wypadku mają wybór, czyli być traktowane jak dzieci). I jeśli kobiety chcą być jak te małe dzieci, to rozumiem wtedy, że nie odpowiadają za siebie, inni muszą je chronić, ale i one nie mogą podejmować decyzji, wybaczcie. Wóz albo przewóz. Albo pełne prawa dziecka i ograniczenia jakie mają dzieci, albo obowiązki na równi z dorosłymi mężczyznami.

Jeśli nie ma odpowiedzialności kobiet, to i nie ma pewności czy słowa danej kobiety i jej zgody są pewne, czy są droczeniem się, a może żartem, a może kpiną. W następstwie widzimy tylko granie ofiary i nasłuchiwanie o victim blaming, bo przecież winny jest z zasady mężczyzna i on nie ma tu nic do gadania, tylko niech prosi i błaga, niech czeka na łaskę jak pies. A potem się dziwić, że to też utrwala patologiczny mechanizm seksu w nagrodę dla mężczyzny.

I co jeszcze gorsze, zgodę na piśmie też można podważyć, jeśli braknie odpowiedzialności. Kobieta powie, że była zastraszona dlatego podpisała pozwolenie. Jak ustnie kobieta się zgodzi to tym bardziej może się wymigać bo powie, że żartowała, to był flirt, albo też, że została zastraszona zdecydowaniem mężczyzny (choć ów zdecydowanie wcześniej chwaliła). Zawsze może być wymówka będąc kobietą i uniknąć konsekwencji.

Kwestia alkoholu i „wykorzystania” sytuacji, a nieodpowiedzialne picie kobiet

Według feministek, jeśli mężczyzna uprawia seks z np. pijaną kobietą to z automatu ją „wykorzystał”, czyli „gwałcił”. Nie jest już ważna jej zgoda, ponieważ to mężczyzna ma wiedzieć, że kobieta ma jakieś promile w krwi i , że nie odpowiada sama za siebie.

Często słyszę, że kobieta, która sama zaprasza do domu, czy nawet hotelu, sama proponuje wino, że na pewno jest wtedy bardzo przestraszona, bo może paść ofiarą gwałtu. Naprawdę, nie przesadzajmy. Sama dokładnie planuje co i jak, a potem robi z mężczyzny potwora. Wystarczy minimalny błąd, zbyt szybko podjęta inicjatywa, lub w złym emocjonalnie momencie (np. kiedy akurat kobieta jest zirytowana poziomem rozmowy, a tego się nie wyczuje).

Jeśli kobieta nie umie pić i robi się wiotka, traci pamięć, podejmuje złe dla siebie decyzje, nie ma umiaru, TO NIECH NIE PIJE. Alkohol nie jest obowiązkowy. Nikt jej nie wlewa go na siłę. Alkohol jest też tylko dla dorosłych, nie tylko z wieku, ale i mentalnie. Trzeba wiedzieć co się robi po jego spożyciu, a nie szukać winnych poza sobą.

Nie zrównujmy seksu za zgodą po pijaku do gwałtu, tylko dlatego, że kobieta była pijana i zgodziła się pod wpływem (albo sama namawiała, bo często „baba pijana, dupa sprzedana!” – to nie jest wina mężczyzny, że kobieta zachowuje się w sposób rozwiązły po alkoholu który z własnej decyzji piła!).

Bo jak ja powiem, że chce seksu po alkoholu, a kobieta zrobi to, bo chciałem, to rozumiem zostałem wykorzystany i mogę zgłaszać gwałt?

Albo co jeśli razem byliśmy pijani? To może ona wykorzystała mnie, jeśli liczy się tylko bycie w stanie nietrzeźwym?

Serio, kobiety często same proponują wino na randkach, by to wszystko było łatwiejsze. Ale oczywiście nie, pewnie facet upija ją specjalnie, wlewa jej do ust ten alkohol dusząc ją, by mogła sobie wyjść na ofiarę! Bzdura.

Wiecie jak kiedyś rozwiązano ten problem? Zakazano kobietom picia alkoholu. Całkowicie. No cóż, ciąże były zdrowsze na pewno i dzieci też.

Inne kobiety też udowadniają, że bez męskiej dominacji i inicjatywy jest ciężko o dobry finał

Na dowód oprócz wspomnianych 50 Twarzy Greya, 365 dni, czy „kobiety po 30stce”, są też słowa innych kobiet.

Norah Vincent, sama przebrała się za mężczyznę i miała wielkie problemy, gdy nie była dominująca, a kobiety ją odrzucały za „pierwiastek żeński”.

Ta dziewczyna z kolei tłumaczy, że randkując z kobietami inicjatywa kobiet wynosi ZERO. Są za to jakieś pokrętne gierki, próby niewychodzenia na łatwą, brak decyzji.

Moje doświadczenia z kobietami są identyczne, ale oczywiście nie umawiałem się nigdy z feministkami. Tzn., ok, raz, ale zakończyło się to po godzinie.

Cóż, uważam, że mój intelekt emocjonalny jest na tyle wystarczający, że doskonale wiem, kiedy kobieta jest do mnie pozytywna nastawiona i do mojego dotyku, czy nie. Doskonale wiem, kiedy mogę sobie pozwolić na więcej. I wybieram takie kobiety, które umieją mówić. Jeśli przekraczam jakieś granice, to one o tym mówią i rozmawiamy o tym, lub tę decyzję przyjmuję. Bo one są asertywne i dorosłe. Mają też jakąś klepkę w głowie odpowiedzialną za intelekt.

Innych nie chcę, bo 5 sekund bym z nimi nie wytrzymał, bo to też wpływa na pozostałą komunikację, kompletnie poza samą cielesnością.

Nigdy dlatego nie słyszałem od kobiet tych feministycznych gadek o świadomej zgodzie i to na papierze. I bardzo się cieszę.

Fałszywe oskarżenia kobiet o molestowanie i gwałty. Kiedy do nich dochodzi, a kiedy nie?

Bardzo upraszczając, kobieta zwykle fałszywie oskarża mężczyznę w dwóch przypadkach:

1. Kiedy mężczyzna jest dla niej atrakcyjny (ona nie musi tego przyznać!), ale ją odrzucił/porzucił/zdradził/nadepnął na odcisk (chce go ukarać za to, że jej nie chce, nie jest jej wiernym sługą)
2. Kiedy mężczyzna jest dla niej nieatrakcyjny i ona go chce odrzucić/porzucić, a ten nie daje jej spokoju, lub ona już nim w jakiś sposób gardzi (chce go ukarać, pozbyć się go)

Analogicznie kobieta nie wnosi fałszywego oskarżenia:

1. Jeżeli mężczyzna jest dla niej atrakcyjny i z nią jest oraz nie nadepnął jej na odcisk w żaden większy sposób. Ona nie może go oskarżyć, bo straci korzyści przez niego oferowane
2. Jeżeli mężczyzna jest dla niej nieatrakcyjny, niepotrzebny jej do niczego i on sam chce ją odrzucić/porzucić. Wtedy kobieta daje mu do tego „prawo

Profil strony na Facebooku: https://www.facebook.com/swiadomosczwiazkow

Spodobał Ci się mój artykuł i moja praca tutaj? Spójrz poniżej w jaki sposób możesz podziękować! Dzięki regularnemu wsparciu mogę ocenić, czy moja praca się przydaje. We wszystko co tutaj widzisz inwestuję samodzielnie (również finansowo) i nie chciałbym by skończyło się to zniknięciem strony z internetu 🙂

wpłata na konto bankowe

Nr konta: 20 1870 1045 2078 1033 2145 0001

Tytułem (wymagane): Bezinteresowna darowizna

Odbiorca: SW

Będę wdzięczny za ustawienie comiesięcznego, automatycznego zlecenia wpłaty, ponieważ moja praca również jest regularna. Preferuję wpłatę na konto, ponieważ cała kwota dociera do mnie bez prowizji.

BLIK, przelewy automatyczne (szybkie), Google/Apple PAY i zagraniczne (SEPA) - BuyCoffee

Kliknij, by - kliknij w obrazek

Nie trzeba mieć konta na tym portalu i jest wybór przelewów anonimowych (np. BLIK). Nie trzeba podać prawdziwych danych. Niestety prowizja to 10%.

Paypal - kliknij w obrazek

darowizna paypal

Dla darowizny comiesięcznej zaznacz "Make this a monthly donation." Tutaj też są prowizje, ale można wspierać comiesięcznie w prostszy sposób, niż ustawia się to w banku. Coś za coś.

Tutaj przeczytasz więcej o podejmowanych działaniach i o samych darowiznach.

PS. Potrzebuję też pomocy z SEO, optymalizacją WordPress i reklamą (strona nie dociera do wielu ludzi). Szukam też kogoś z dobrym głosem do czytania tekstów.

UWAGA: Teksty zawarte na stronie mają charakter informacyjny, lub są subiektywnym zdaniem autora, a nie poradą naukowo-medyczną (mimo, że wiele z informacji jest zaczerpniętych z badań). Autor nie jest psychologiem, nie "leczy", a jest pasjonatem takich treści, który przekazuje je, lub interpretuje po swojemu. Dlatego treści mogą być niedokładne (acz nie muszą). Dystans do nich jest wskazany. Autor nie daje gwarancji, że jego rady się sprawdzą i nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne szkody wywołane praktykowaniem jego wizji danego tematu. Autor nie diagnozuje nikogo, a jedynie opisuje tematy z własnej perspektywy. Artykuły na stronie nie powinny zastępować leczenia, czy wizyt u specjalistów (chyba, że czytelnik ceni mnie bardziej, ale to jego osobista decyzja) i najlepiej jakby moje teksty były traktowane jako materiał rozrywkowy, lub jako ciekawostki. Autor (czy też autorzy, bo artykuły pisało wiele osób) nie uznają, że ich recepty na życie są i będą idealne - każdy używa ich na własną odpowiedzialność.