Orbiter, pseudoprzyjaciel i stalker, czyli (nie)romantyczne błędy
Spis treści
Co mają ze sobą wspólnego orbiter, pseudoprzyjaciel i stalker? Wszyscy mogli zostać odrzuceni i nie potrafią zachować się dojrzale. Głównie chodzi tu o brak umiejętności okazywania swoich intencji, oraz uczuć, brak umiejętności stawiania granic, ale i brak uszanowania granic innych.
Wyjaśnię w tym tekście jak łatwo z pozycji orbitera przejść do strefy fałszywego przyjaciela w sytuacji gdy pragnie się miłości/seksu w sposób nieodwzajemniony. Stalking z kolei to dużo poważniejszy problem.
Kim są ci orbiterzy, pseudoprzyjaciele i stalkerzy?
Orbiter to ktoś kto chciałby wzbudzić zainteresowanie u drugiej osoby, ale nie potrafi. To ktoś kto nie wykazuje się inicjatywą, nie eskaluje zainteresowania, nie jest bezpośredni. Zwykle jest to ktoś zauroczony, ale na tyle niepewny siebie, że tego nie okazuje.
Może to być np. mężczyzna, który jakby „krąży” wokół danej kobiety, chcąc się jej podlizać, czy usłużyć, wykonać jakąś pracę za nią, aby tylko dostąpił jak sam sądzi, zaszczytu pozytywnej oceny od takiej kobiety.
Niestety on nigdy lub prawie nigdy nie mówi jej, że mu zależy na niej. Nie zaprasza jej na randkę. Nie flirtuje z nią. Ot, krąży jak po orbicie m.in dlatego, że nie sprowokował ewentualnego przyjęcia zalotów, lub odrzucenia.
Wśród kobiet takie zachowania również są częste, ponieważ w nierówności płci nie uczy się kobiet, by wykazywały się inicjatywą, robiły pierwszy krok, zagadywały i tak dalej. Jednak kobiety rzadziej wykonują przysługi dla mężczyzn. Są dużo bardziej cichymi orbiterkami.
Friendzone to tkwienie w fałszywej przyjaźni. Jest to pułapka w której dana osoba posiada zamiary miłosne lub seksualne nieadekwatne do zamiarów drugiej osoby i naiwnie liczy na odwzajemnienie. Osoba ta oddaje swoje zaangażowanie: wykonuje przysługi, pomaga, wysłuchuje, ale tylko w nadziei, że wzbudzi to miłość lub pożądanie u drugiej strony. Tak nie działa przyjaźń, bo w przyjaźni zamiary muszą być podobne (np. kompletnie nieromantyczne i nieseksualne).
W odróżnieniu od orbitera w tym wypadku intencje zostały wyrażone, ale zostały odrzucone.
W friendzone można wpaść na dwa sposoby. W pierwszym przypadku mimo, że osoba została odrzucona, zostało powiedziane „nie, nic z naszej relacji nie będzie”, to ona dalej próbuje przekonać drugą osobę do siebie. Nie jest to komfortowa sytuacja dla obu stron, ponieważ nie ma uszanowania słowa „nie”.
W drugim przypadku jedna ze stron daje fałszywe nadzieje. Np. mówi „staraj się bardziej, a może będzie z tego miłość”, lub gorzej „kup mi jacht, a może coś z tego będzie”. Okazuje się potem, że osoba we friendzone robi miliard rzeczy dla tej drugiej osoby, a ona dalej mówi, że „dziś nie, może kiedyś coś z tego będzie”. Cały czas jakby nie ucina tej relacji i dalej daje nadzieję. W takiej sytuacji trzeba nauczyć się szacunku do siebie. Nie można wnosić od siebie 1000% przez cały czas, by dostąpić 0% tego czego chcemy (a więc miłości, czy związku). To jest strata czasu.
Jest to zrozumiałe, że ludzie nie zawsze wpadają sobie w ramiona od razu, nie zawsze tworzą związek po pierwszym spotkaniu, ale dysbalans zaangażowania obu stron nie może trwać wiecznie.
Stalker to ktoś kto się narzuca i nie potrafi odpuścić danej osobie, albo nie wie, że musi odpuścić. Stalker może wierzyć, że daną osobę można rozkochać „staraniem się”, wręcz wmuszając swoje istnienie tej osobie. I nawet jeśli są przypadki, że się to kiedyś komuś zdarzyło to jest to niedozwolone prawnie. Stalker nie toleruje odrzucenia, ale i może mieć chęć kontrolowania osoby, którą stalkuje. Czasem jest również mściwy.
Stalker zwykle jest uzależniony psychicznie od obiektu zainteresowania. Stan zakochania wyzwala hormony uzależniające od osoby w której jesteśmy zakochani (w tej sytuacji bez odwzajemnienia, co wzmacnia te emocje). Z takim uzależnieniem należy sobie radzić samemu. Stalking często bierze się również z poczucia skrzywdzenia, ponieważ dana osoba mogła manipulować stalkerem wcześniej, rozkochiwać go w sobie, dawać mu nadzieję, a później np. nagle wykorzystać, porzucić, czy zdradzić. Nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie stalkingu. To jest kolejna granica, której nie należy przekraczać. Zdecydowanie lepszym wyjściem jest dużo szybsze sprawdzenie, czy ktoś odwzajemnia nasze uczucia, czy jest w tym szczery i w tym momencie podejmuje się dojrzałą decyzję.
Jeśli wchodzisz w powyższe role należy zmienić swoje wzorce. Tkwienie w takich relacjach generuje krzywdę (dla siebie, lub dla kogoś innego).
Jak wygląda standardowe zapoznanie damsko-męskie?
Jak z bliska wygląda „betaorbitowanie” napiszę odnosząc się głównie do męskiej roli, ponieważ to mężczyźni częściej muszą wykazywać się inicjatywą, kobietom podoba się mniej mężczyzn, niż mężczyznom kobiet, oraz kobiety zakochują się później, niż mężczyźni. Nie znaczy to, że taka sytuacja nie spotyka także kobiet, ale jest to rzadsze zjawisko.
Zauważasz kobietę /mężczyznę > zaczynasz odczuwać do niej/niego jakieś pozytywne emocje (czy umiesz je nazwać, czy nie, wiesz, że pragniesz kontaktu) > jeśli nie jesteś bezpośredni(a) w okazywaniu emocji to zaczynasz być orbiterem/orbiterką. Jeśli posunąłeś(aś) jakieś kroki (ale nie takie w których możesz być odrzucony(a)), a tenże obiekt nie reaguje na Twoje działania pozytywnie, to powoli rozpoczynasz dla siebie proces friendzone’owania.
Błędem jest rozpoczynanie relacji i udawanie, że nie chodzi o związek lub seks, czyli brak eskalacji. Przede wszystkim kobiety podświadomie szufladkują wtedy taką osobę jako „nie mężczyznę”, czyli jej pożądanie zostaje wyłączone i nie myśli o nim w kategoriach oceny jako partnera. Jeśli osoba w friendzone jest zauroczona, to jedyne jakie uczucia może u tej szufladkującej wzbudzać to:
- litość
- zażenowanie
- w najlepszym wypadku zadowolenie, że ma kogoś kto dowartościowuje jej próżność
Zakładamy, że kobieta nie dopuszcza mężczyzny do siebie, ale dalej on krąży, drąży, dopytuje, czeka aż kobieta okaże mu większe zainteresowanie. Czeka aż da sygnał, że mogłoby być z tego coś więcej. To samo robią też kobiety – wysyłają sygnał, są bierne i czekają. Te osoby mogą być zauroczone i mogą denerwować się każdą oznaką odrzucenia, mimo że obiekt zakochania niczego im nie obiecał. Dlaczego to się dzieje? Ponieważ marzą, zamiast działać.
Kobiety z kolei, by wyjść z friendzone nie mają niestety wielkich pomysłów oprócz zgadzania się na seks z obiektem zakochania, jednak jeśli nie potrafią wybadać, czy mężczyzna jest godnym partnerem (ma odpowiednie cechy charakteru) to prawdopodobnie ten seks nic nie da – a wręcz to kobieta jeszcze bardziej zakocha się w tym niedostępnym dla niej mężczyźnie. On powinien zacząć wnosić wzajemne zaangażowanie, by relacji nadać balans i zdrowe podejście.
Problemem orbiterów jest brak dojrzałego wzorca. Wzorzec ten zakłada bardzo rzeczowy, asertywny, otwarty, szanujący siebie i innych kontakt. Zostawanie orbiterem lub friendzone to problem niedojrzałych lub niedoświadczonych ludzi, który nie wyrażają się bezpośrednio, nie znają swoich potrzeb, ani nie mają własnych granic. Nie zapomnijmy jednak, że:
Żeby kogoś zdobyć musisz być gotów go stracić.
Tak, trzeba po prostu jasno dać znać tej osobie jakie są nasze zamiary i poradzić sobie z akceptacją, lub odrzuceniem. Niestety – świat jest brutalny i kobiety, czy mężczyźni nie muszą uczyć innych dojrzewania. Obie płcie mają w tym wypadku problemy, bo mężczyźni uczą się odpowiedniego działania, a kobiety wybierania odpowiednich partnerów z puli dostępnych i podrywających je.
Albo sami wyciągniemy wnioski, albo będziemy do tyłu, ponieważ wymagania rosną co do zachowań sposobnych do danego wieku. Na tym polu trochę gorzej mają mężczyźni, ponieważ chłopięce zachowania u dorosłych mężczyzn są bardziej krytykowane, niż dziewczęce u dorosłych kobiet (mniejsza jest tolerancja na wady i słabości u mężczyzn w społeczeństwie).
Ważna informacja: jeśli ktoś raz nas zaszufladkuje w dany sposób, ciężko się z takiej szufladki wydostać. Ludzie zazwyczaj oceniają po pierwszym wrażeniu, więc warto się zastanowić nad takimi sytuacjami.
Ewentualnie, jeśli do nas ktoś podchodzi – to my nie powinniśmy oceniać po pierwszym wrażeniu. Wrażenia to nie fakty, nikt nie powinien oceniać książki po okładce. Truizm, ale prawdziwy. Emocje początkowe nie powinny grać wielkiej roli w ocenie.
Obie płcie mogą tworzyć problem
Głównym czynnikiem wywołującym strach przed utratą danej osoby jest niska samoocena, desperacja, wpojony wzorzec, że jako single jesteśmy gorsi (albo gdy nie uprawiamy seksu). Czasami zaburzenia osobowości (co może wzajemnie z siebie wynikać).
Załóżmy, że kobieta jest dla nas miła i nie chce mówić wprost, że nie jesteśmy w jej typie. Albo gorzej. Czuje się przez nas w niebezpieczeństwie, ponieważ orbiter może przez zauroczenie zachowywać się nienaturalnie. Jak wygłodniały wilk. Taka kobieta stara się trzymać dystans, ale problem powstaje, gdy mężczyzna sądzi, że niedostępną kobietę należy dalej zdobywać. Do niektórych nie dociera gdy kobieta stanowczo powie „NIE”, bo myślą „kiedy kobieta mówi nie, to pewnie myśli tak”. Oczywiście to jest też problem kobiet że wiele z nich jest niespójna, nielogiczna, niezdecydowana i manipuluje mężczyznami, więc nie wiemy jak się zachować. Sytuacja przykładowa…
Ale, że na blogu szukamy rozwiązań to rozpiszmy co należy robić, by nie zostać męskim orbiterem:
- podchodzić do kobiet, które same wysyłają nam sygnały zainteresowania
- tworzyć relacje partnerskie – mianowicie to nie mężczyzna inicjuje, zdobywa, adoruje, zaprasza, tylko wymieniacie się inwestycjami w siebie (równość płci) – im kobieta bardziej chce inwestować w mężczyznę, tym większa pewność, że on się jej podoba (w innym wypadku, może wykorzystywać go, a potem nagle „zwiać”)
- ignorować, gdy kobieta nie wykazuje się zainteresowaniem jakim byśmy chcieli (kobiety nierzadko wolą niedostępnych mężczyzn, zdystansowanych emocjonalnie, niewrażliwych na odrzucenie, czy krytykę)
- szybciej przedstawiać swoje bezpośrednie propozycje (randka, spotkanie sam na sam, ale w miejscu gdzie mógłby odbyć się seks aby nie być wykorzystywanym jako np. dostarczyciel restauracji, wygód, rozrywek – im bardziej mężczyzna przyzwyczai kobietę, że to on wymyśla i płaci, tym bardziej ona zakwalifikuje go jako „bankomat-przedmiot”, niżeli mężczyznę-człowieka). Uwaga! Ten punkt działa najlepiej gdy jesteśmy pewni siebie i nie przeszkadza nam szybka otwartość seksualna, albo gdy jesteśmy nastawieni tylko na taką relację (wypada być szczerym i szukać tej samej chęci relacji po drugiej stronie).
- starać się nie reagować negatywnie na odrzucenie (np. będąc złośliwym), ponieważ nie tylko godzi to w kobietę, ale i w nasze emocje (to zupełnie jak z nienawiścią, która trzymana w sobie bardziej boli nas, niż inne osoby)
- nie można być uzależnionym od komplementów kobiety i wmawiania, że nasza relacja jest wyjątkowa
- nie być naiwnie współczującym, ponieważ kobiety często wykorzystują kartę ofiary/biednej/nieporadnej, by się mężczyznami wysługiwać (tak, wiem, teraz te kobiety, które z tej taktyki korzystają mnie zlinczują)
Patent dla kobiet niestety jest tylko jeden: kobieta powinna wysłać sygnały, kobieta powinna umieć zaprosić mężczyznę gdziekolwiek, ale kobieta powinna umieć być odważną i wprost powiedzieć, że mężczyzna się jej podoba. Następnie kobieta CZEKA na ruch mężczyzny. Jeśli ten nie odwzajemni np. kolejnego zaproszenia, jeśli ten będzie ignorował – kaplica. Niektórych mężczyzn warto oswoić ze sobą, niektórzy lubią kobiecą inicjatywę, ale nie może być tak, że kobieta robi wszystko, a mężczyzna tylko bierze. To jest desperacja. Działa to tak samo u obu płci.
Nie jest tak, jak wiele kobiet twierdzi, że pokazanie swoich intencji czy uczuć to już desperacja (bo cała rola podrywacza wg nich powinna spoczywać na mężczyźnie) – nie. Desperacja jest wtedy, jak się robi wiele dla kogoś, a nie otrzymuje niczego w zamian (a jednocześnie udaje się kogoś bezinteresownego) i próbuje się na siłę kogoś do nas przekonać.
Staraj się do upadłego, udowodnij, że jesteś wart
Winnym sytuacji niezrozumienia płci jest system The Blue Pill (czyli system w którym żyjemy). Ideologia która nakazuje zdobywać kobiety, starać się o nie, imponować im, komplementować je, wręcz narzucać się, aby tylko pokazać, że jest się lepszym lub bardziej zainteresowanym niż konkurencja (a jednocześnie dziś może być to uznane za molestowanie…). Kiedyś taki człowiek grał pod blokiem na gitarze, wysyłał prezenty – był zakochany. Teraz może to być stalking. Ale pamiętajmy, że żeby do stalkingu doszło trzeba zainteresować się drugą stroną, nie zainicjować zapoznania, lub/i… nie poradzić sobie z odrzuceniem, czyli dostać obsesji na punkcie naszej miłości.
System The Blue Pill nakazuje kobietom być płcią bierną, biorącą i wybierać spośród zainteresowanych nią mężczyzn (oferujących, aktywnych, inicjujących, imponujących, czy oferujących zasoby jak pieniądze). Toksyczne kobiety wykorzystują to do bólu. Takie kobiety widzą, że mogą szachować darami, czynami, potrzebami, zachowaniem mężczyzn. Im bardziej zauroczony mężczyzna, tym łatwiej nim sterować. Narcystyczne osoby są pobudzone przez władzę, dlatego nie potrafią z niej zrezygnować (jeśli spotkają wartościową, wrażliwą osobę – zniszczą ją i jej miłość).
Cytuję jedną panią z którą rozmawiałem szczerze na ten temat:
Jak mężczyzna jest głupi, to jego sprawa. Ja będę brała od niego ile będę w stanie wziąć. To jego decyzja i sam na siebie ten bat ukręcił. Głupich mi nie żal.
Jak widać te kobiety, które manipulują i są przyzwyczajone do adoracji kompletnie nie szanują męskich, zakochanych orbiterów. Te kobiety dają im nadzieję nie stawiając granic i nie będąc szczerymi w intencjach. Traktują ich przedmiotowo zrzucając z siebie odpowiedzialność za stan relacji. Te kobiety nie myślą, że męskie uczucia są ważne, bo wpaja się że mężczyznami są tylko ci, którzy uczuć nie mają (akurat to psychopaci), lub ich nie okazują (a jeśli już to tylko miłość kobiecie, radość, ewentualnie agresję wobec innych mężczyzn). Taka postawa buduje w toksycznych kobietach brak empatii, odpowiedzialności i wglądu w swoje działania.
Kobieta powinna umieć asertywnie odrzucać mężczyzn. Powinna nie wysyłać sprzecznych sygnałów nie dając nadziei zainteresowanym mężczyznom, przedłużając ich żywot orbitera lub friendzone. Miłe kobiety bardzo lubią mówić „odezwij się kiedyś”, lub „zostańmy przyjaciółmi”, gdy w myślach mają „kończymy ten kontakt na zawsze” i „to nie przyjaźń, po prostu odwal się”. To jest niesamowity błąd mówić tak na okrętkę, mimo że za takim działaniem często stoją miłe intencje, ale podszyte lękiem.
Inne z kobiet potrafią stawiać granice, ale niestety sporo z nich popada ze skrajności w skrajność i jak były na początku ciche, to zmieniły się w sukowate, agresywne, mające wymalowany „bitch face” na twarzy. Szczycą się negatywnymi cechami jak byciem wredną. Oczywiście wynika to z miotania przeciwnymi emocjami. Bycie wredną suką to często też maskowanie kompleksów.
Mężczyzna z kolei powinien szanować granice kobiety, ale i MIEĆ swoje granice. Musi wiedzieć, że kobieta rzadko kiedy słownie będzie chciała go urazić, to też nie można czekać w nieskończoność aż odpowie „odwal się”. Tak więc mężczyzna patrzy na kobiece czyny i zachowania. Nie prosi, nie błaga, przyjmuje z godnością odrzucenie i stara się nie przejmować co kobieta pomyśli (wielu ma wpojone, że jak mężczyzna odpuszcza to jest „słaby”). Ogólnie rzecz biorąc nie można być „plastrem”.
Winna jest niedostępność emocjonalna i gra pozorów
Niedostępność może kręcić niektórych ludzi, ale jest toksyczna dla obu stron. Dana osoba przez takie zachowanie zyskuje władzę, a władza deprawuje. Władza wytwarza w osobowości cechy narcystyczne, manipulatora, który traktuje innych przedmiotowo. Który nie ma poczucia winy, gdy robi coś niemoralnego i gdy bawi się płcią przeciwną. Narcystyczna osoba daje nadzieję, bo bawi ją to, że nie musi wiele od siebie dawać, może kłamać, może poniżać, a wiele osób i tak będzie jej pragnąć.
Narcystyczna osoba uzależnia się od zainteresowania, co prowadzi w końcu do cierpienia, bo zainteresowanie z biegiem czasu się skończy i będzie musiała szukać uzależnienia zastępczego. Przykładem jest jedzenie, przygodny seks, kompulsywne wydawanie pieniędzy, w tym przedmiotów zmieniających jej wygląd.
Niedojrzałe, zepsute kobiety tworzą „siatki orbiterów i friendzone’ów” nie wyrażając wprost swojego braku zainteresowania (rzadko robią to mężczyźni, ponieważ na ogół mało który ma duże powodzenie).
Niedostępność kobiety może prowadzić do poniżania się dla niej, by tą niedostępność z niej zdjąć. Łatwo w takiej sytuacji o uzależnianie od jej manipulacji, oczekiwanie od niej walidacji, czy wynoszenie jej na piedestał. Następnie prowadzi to do utraty samooceny, co długofalowo powoduje sporymi problemami ze sobą, agresją czy depresją. Mężczyzna częściej, niż o tym mówi potrzebuje kobiecego ciepła, troski, czułości, a także jej empatii. Nie można tego negować i wyśmiewać, tak jak robi to system The Blue Pill każąc mężczyźnie być zawsze zimnym, silnym i niepotrzebującym uczuć. Takie myślenie jednak zostało zaprogramowane jako naturalne i ciężko oczekiwać, by ludzie nieświadomi żyli inaczej.
Przestań być orbiterem, zacznij działać
Jasno tłumaczę, że aby nie zostać orbiterem i nie tkwić w strefie fałszywej przyjaźni trzeba okazać sprecyzowane oczekiwania i intencje. Przełamywanie lęków przed odrzuceniem to dobre kroki do zwiększania pewności siebie. Odchodzenie z friendzone z kolei pozwala na zdobycie szacunku do siebie i czasu potrzebnego być może na znalezienie odpowiedniej dla nas osoby, która odwzajemni nasze uczucia.
Ba, odejście od osoby która nie odwzajemnia naszych intencji pozwala na schłodzenie emocji, które więżą w takiej relacji.
A po co żyć w takim, mentalnym więzieniu?
Niedostępne osoby albo nie są zainteresowane, albo manipulują, więc jedyne kto na to pójdzie to ktoś naiwny, kto pomyśli, że mimo, że jego szanse to 1% na odblokowanie niedostępności to dalej będzie nacierał.
Statystycznie jednak nic mu się nie uda. Dużo większa szansa jest na to, że wygeneruje dodatkowe problemy.
Czy znacie takie sytuacje związane z byciem orbiterem, lub we friendzone? Jak one wyglądały i jak sądzicie dlaczego tak ci ludzie tak się zachowywali?