Wywiad z kobietą o czerwonej pigułce (tematy społeczne)
Spis treści
Kobiety mocno zaangażowane na mojej stronie to rzadki widok, ale jeśli już się trafiają to można z nimi ciekawie porozmawiać. Nie będzie to pyskówka, jak z radykałami z obu stron czy feminizmu, czy antyfeminizmu, a będzie dyskusja oparta na chęci zrozumienia istoty rzeczy.
Chcę pokazać takimi rozmowami, że istnieją kobiety, które stać na głębsze przemyślenia, ale też które mają rozsądne poglądy pomagające we wspólnym życiu. Niestety niektórzy czytając 99% informacji o toksycznych kobietach zaczynają myśleć, że cała płeć taka jest, a jest to błąd. Toksyczne kobiety są toksyczne, dlatego się o nich mówi, a o tych dobrych kobietach tekstów nie ma, bo po prostu nie ma „dramy” i nie trzeba analizować kogoś kto żyje dobrze i nie popełnia karygodnych błędów. Nie ma co ostrzegać przed tymi ludźmi, którzy są w porządku. Ba, takie kobiety nawet rzadko zakładają konta na portalach randkowych, dlatego też można fałszywie uznać, że jeśli tam ich nie ma to nie istnieją.
Zapraszam do czytania. Ja jedynie zadawałem pytania, czytelniczka odpowiadała. Taki mini-wywiad. Głównie co nas różni to religijność, ale nie znaczy, że nie można czerpać wartościowych rzeczy z tych nauk (przynajmniej w niektórych aspektach), nawet jak się nie jest wierzącym. Otwarty umysł pomaga.
Wiadomość wstępna od czytelniczki
Ekspertem zapewne nie jestem ale czytam Twojego bloga. Zagadnienia psychologii zarówno ogólnej jak i społecznej zdecydowanie się są mi obce. Co do ewolucyjnej – jestem wierząca, więc mimo, że ogarniam temat to trochę go naginam pod siebie.
Generalnie w życiu staram się być rozsądnym i myślącym człowiekiem, dlatego duża ilość treści przekazywanych przez Ciebie pokrywa się z moimi poglądami. Ewentualne rozbieżności mogę wyłożyć podczas rozmowy.
Poza tym mnóstwo ludzi ma wręcz dar do wyrywania wypowiedzi z kontekstu i przekręcania ich – nie chce paść tego ofiarą (dlatego chcę być anonimowa). Nie wspominając o tym, że bez względu na to jaki temat się omawia, to zazwyczaj mam podejście w stylu „to zależy”. Rzadko chce mi się produkować. Poza tym im dłuższa wypowiedź tym łatwiej nią manipulować.
Dodatkowo dosyć istotną częścią mojego światopoglądu jest apolityczność. Niestety mnóstwo osób nie rozróżnia poglądów od opowiadania się za konkretną partią czy opcja polityczną.
A więc zaczynajmy.
Hipergamia
Ja: Może tak wstępnie powiedz co sądzisz o hipergamii. Czy kobiety mają wg Ciebie blokadę, by wiązać się z mężczyznami niżej postawionymi od nich, sporo gorzej zarabiającymi, słabszymi, którym mogłyby pomagać, tak jak wielu mężczyzn podchodzi do relacji „jak ja jej pomogę”?
Myślę, że w ogólnym rozrachunku jest to jak najbardziej rozpowszechnione zjawisko. Kwestią pozostaje jedynie co jest wyznacznikiem poziomu w drabinie społecznej. Wydaje mi się, że nie może być to tylko jeden czynnik (to byłoby zbyt proste), a cały zestaw. Dla mnie to jeden z takich aspektów, nad którym jako kobieta powinnam pracować ponieważ mam do tego skłonność. Kobiety mają większą niż mężczyźni tendencję do kierowania się przy wyborze partnera pozycją społeczną, dlatego żeby być „fajnym” człowiekiem powinny bardziej niż mężczyźni pracować nad tym, żeby zwracać też uwagę na inne aspekty. Mężczyźni w innych obszarach mają więcej do pracy, kobiety w innych.
Mało która kobieta będzie miała podejście, że „pomoże”, ponieważ nawet jeśli współcześnie opinia publiczna temu zaprzecza, to dla kobiet jedną z najważniejszych rzeczy w relacji będzie poczucie bezpieczeństwa. Dużo kobiet niezbyt mądrze zakłada, że np. duże zarobki będą tożsame z bezpieczeństwem, nie biorą pod uwagę, że na poczucie, do którego dążą składa się wiele czynników. W tym czynnik psychiczny (jak się czują z mężczyzną, czy mają więź z nim).
Wykształcenie
Ja: Jak myślisz jakie jest znaczenie wykształcenia w dzisiejszych czasach – czy daje sporo, a może jest czegoś zawsze wyznacznikiem? Czy wpływa na relacje kobiet o wyższym wykształceniu z mężczyznami o niższym?
Z moich obserwacji wynika, że jeszcze parę lat temu ludzie żyli w przekonaniu, że wyższe wykształcenie to absolutny mus i jeśli go nie posiadasz, to albo jesteś głupi, albo leniwy. Obecnie wydaje mi się, że dostrzegam powoli odwrót od tego trendu. Dużo osób dostrzega, że choć oczywiście wykształcenie może otwierać pewne drzwi, to nie dla każdego jest to konieczność i można bez tego świetnie sobie poradzić.
Osobiście mam wyższe, ale widziałam też jacy ludzie mają wyższe. To nie będzie zbyt miłe, ale moim zdaniem duża część z nich nie powinna go mieć. Obecnie system edukacji na każdym poziomie mocno przepycha ludzi do przodu. Naprawdę nie wiem po co. Wiele lat udzielałam korepetycji z kilku przedmiotów i widzę, że są jednostki, które po prostu nie mają łatwości w nauce (mówiąc eufemistycznie). Te osoby mogły świetnie sprawdzić się w zawodach, które nie wymagają pracy umysłowej. Zawodach, do których ja np. totalnie się nie nadaje. Jestem kiepskim rzemieślnikiem, nie wychodzą mi prace, które wymagają precyzji, nie umiem ładnie robić prac ręcznych (tragicznie szyję). Miałam kiedyś ucznia, który kochał samochody. Myślę, że byłby świetnym mechanikiem z pasją, ale rodzice mieli dla Niego inny plan. Musiał mieć wyższe, bo rodzice mu mówili „bo jak to tak, przecież tylko idioci nie mają”. Szkoda mi go było, bo siedząc nad matmą mnóstwo godzin i tak ledwo zdał maturę.
Tak więc myślę, że w dzisiejszych czasach posiadanie wykształcenia nie jest żadnym wyznacznikiem, a już na pewno nie takich kwestii jak inteligencja. System edukacji przepycha wszystkich, nawet tych, którzy ewidentnie się nie nadają do pewnych czynności. Uważam, że mnóstwo osób sprawdziło by się w zawodach, które nie wymagają studiów wyższych ale z różnych powodów odmówiono im takiej opcji. Nie każdy potrzebuje studiów, czy nawet matury. Poznałam zbyt dużo osób znacznie mądrzejszych, którzy nie mieli wyższego, żeby oceniać ludzi po wykształceniu. Przy czym w swojej ocenie posiadania lub nie wyższego permanentnie pomijam też tak ważny czynnik jak sytuacja życiowa i możliwości.
Niestety, mimo, że coraz więcej ludzi przekonuje się, że wyższe nie zawsze jest konieczne, to wydaje mi się, że dla większości licencjat czy magister zwiększa status.
W kwestiach relacji – na uniwersytetach dość mocno promuje się feministyczne poglądy (szczególnie gdy mówimy o kierunkach społecznych czy psychologicznych), tak więc dużo kobiet będzie mocno nasiąknięta tą ideologią, która może poważnie naruszać zdrowe podejście do relacji (i do mężczyzn – mój dop.). Do tego dużo kobiet czuje, że wyższe wykształcenie mocno podwyższa ich status, dlatego mogą mieć tendencję do bycia bardziej wyniosłymi. Aczkolwiek wydaje mi się, że ostatecznie zarobki też mają duży wpływ na pozycję w drabinie społecznej, tak więc ktoś bez wykształcenia ale z konkretnym zawodem i umiejętnościami będzie plasował się na podobnym poziomie co ktoś z magistrem, ale przeciętną pensją.
Ogólnie uważam za głupotę patrzenie na wykształcenie.
Seksualność
Ja: Co sądzisz o aktualnym trendzie kobiet, że wmawiają sobie, że ich seksualność jest taka sama jak męska, cieszą się poligamią, cieszą się wyborem mężczyzn głównie na podstawie wyglądu?
Myślę, że kobiety i mężczyźni mimo podobieństw w pewnych kwestiach (ostatecznie każda płeć jest stworzona na podobieństwo Boga), to są między nami dość znaczące różnice, które na pewno dotyczą także seksualności.
Dla obojga płci seks bez żadnych zobowiązań będzie totalnie wyniszczający. Nie po to po seksie uwalniają się hormony przywiązania, żeby nie pamiętać potem imienia drugiej osoby. Nie po to Bóg ustanowił seks jako przywilej małżeństwa, żeby robić to z przypadkowym człowiekiem. Generalnie mimo, że w Biblii występuje poligamia, to była to zawsze praktyka potępiana przez Boga. Nie da się mieć szczęśliwej rodziny poligamicznej.
Wybieranie partnera/partnerki głownie na podstawie wyglądu jest bez sensu i nie ma przyszłości, gdyż każda nawet najpiękniejsza kobieta, czy najprzystojniejszy mężczyzna kiedyś będą starzy, a co za tym idzie nieatrakcyjni. Oczywiście wygląd odgrywa pewną rolę. Druga osoba musi być dla nas w jakiś sposób atrakcyjna. Mi osobiście mama zawsze mówiła: „Dla mężczyzny kobieta musi być atrakcyjna, a dla kobiety mężczyzna nie może być odrzucający”. Oznacza to, że mężczyzna wybierając partnerkę, patrzy czy mu się ona podoba, nie musi być 10/10, modelka z okładki, ale musi być miło patrząc na nią. Dla kobiet mężczyzna nie musi być super atrakcyjny ale nie może jej odrzucać.
Tutaj chyba nasze poglądy nie będą się pokrywać, gdyż moim zdaniem seksualność obu płci jest bardzo podobna. Z tym, że kierunek w jakim podążają współczesne trendy jest zły dla obu płci. Gdybym miała jednak wymienić jakieś różnice, to wskazałabym, że ogólnie dla kobiet seks jest bardziej, niż dla mężczyzn aktem związanym z emocjonalnością coś w stylu:
|
fizyczność |
duchowość |
kobieta |
40% |
60% |
mężczyzna |
60% |
40% |
Zasada 80/20
Ja: Co sądzisz o tej dysproporcji 80/20 na portalach randkowych gdzie kobiety wybierają top 20% mężczyzn, a resztę mają za niewidoczną, a i tak potem twierdzą, że wszyscy mężczyźni nie prezentują poziomu, nie ma się z kim spotykać, a apki randkowe to nic dobrego?
Bardzo ciężko mi się do tego ustosunkować, gdyż nigdy nie korzystałam z aplikacji randkowych. Domyślam się, że ten top 20 mężczyzn to kwestia wyglądu. Podejrzewam, że skoro 20% mężczyzn dostaje prawie 100% uwagi kobiet (chociaż idąc zasadą Pareta, to 20% mężczyzn dostaje 80% uwagi kobiet), to mają tego taki przesyt i zdają sobie sprawę, że nie ma to żadnej realistycznej wartości, że traktują źle te dziewczyny – z góry, bądź powierzchownie. Do tego (możliwe, że to całkowicie błędne podejście, bo zbudowałam je bez żadnych podstaw) na portalach randkowych chyba częściej chodzi o seks, niż poważną relację. Generalnie jak dla mnie portale to zły pomysł, bo od początku buduje się na atrakcyjności zewnętrznej, a nie wewnętrznej. Kiedyś słyszałam o jakiejś apce, gdzie najpierw tworzyło się swoje stories ale bez swoich zdjęć, np. inspiracje, ładne zdjęcia itp. i to jakby było Twoim profilowym, jeśli Ci się spodobało i drugiej osobie też to was matchowało. W sumie fajny pomysł 😊
Pieniądze i parytety
Ja: Co sądzisz o parytetach (pomysłach feministek) – np. w polityce, w kierownictwie? Czy sądzisz, że każde prawo powinno wiązać się z odpowiedzialnością, a równouprawnienie z dodatkowymi obowiązkami, a nie tylko przywilejami i władzą?
Uważam, że to bez sensu. To jest wymaganie równości wyników, a to jest niemożliwe, bo każdy z nas jest innymi, często między innymi ze względu na płeć. Do tego płaca powinna być zależna po pierwsze od zakresu obowiązków, a po drugie od tego jakie zyski jest w stanie wygenerować Twoja osoba.
Oczywiście jeśli mamy taką sytuację, że np. jakaś kobieta byłaby świetna w zawodzie totalnie zdominowanym przez mężczyzn i jedynym co by jej przeszkadzało w osiągnięciu sukcesu, to stereotypy to warto z tym walczyć. Jednakże nie osiągnie się tego parytetami, co bardziej kształtowaniem świadomości społeczeństwa.
Preferencje polityczne płci
Ja: Jak sądzisz dlaczego mamy takie rozwarstwienie społeczne płci m.in dlaczego kobiety i mężczyźni tak się różnią preferencjami politycznymi?
Myślę, że to dlatego, że do głosu często dochodzą skrajne formy różnych opcji politycznych. Jak głośno mówi lewica, to mówią skrajne feministki oraz osoby propagujące bardzo nowoczesne i wyzwolone podejście do seksu, za to jak mówi prawica, to Korwin, twierdzący, że zbyt mądra kobieta, będzie niezbyt dobrą matką (w dużym uproszczeniu, różne dziwne teorie się przewijają).
Normalne, zrównoważone poglądy nie są głośne, bo nie wywołują takich emocji w społeczeństwie, choć radykałowie chcą takie osoby uciszyć i upokorzyć.
Do tego lewica jest mocno popularna wśród kobiet, gdyż często odwołuję się do emocji – np. poczucia krzywdy, zarówno dla samych kobiet, jak i dla innych jednostek. Prawica do wojen, agresji, siły i radzenia sobie samemu bez wspierania innych, albo do „terroru” mniejszości, który terrorem zwykle przecież nie jest, a prośbą o normalne życie w społeczeństwie. Trochę to śmieszne. Bo jedna strona uważa, że chce się wyzwolić od mniejszości, a druga od większości. I nie mogą się pogodzić żyjąc obok siebie jak człowiek z człowiekiem.
Łatwo manipulować przekazem politycznym odnosząc się do stereotypów dotyczących płci, czy to nadmiernej agresji i egoizmu, czy nadmiernego współczucia.
Luka empatii
Ja: Czy sądzisz, że mężczyźni są dyskryminowani, czy istnieje luka empatii wobec mężczyzn? A jeśli tak, to tylko to jest nasza własna wina? Czy jest w tym jakaś odpowiedzialność kobiet (jaka?)
Kwestia luki empatii wobec mężczyzn nie jest dla mnie czymś co w ogóle można omawiać, czy czymś nad czym można dywagować – ona istnieje.
Kwestia dyskryminacji tak samo. Będzie się ona przejawiać całkowicie inaczej niż dyskryminacja kobiet, lecz to nie znaczy, że nie istnieje, bądź jest mniej ważna.
Dyskryminacja to w dużym uproszczeniu niesprawiedliwe traktowanie, tak więc z założenia ktoś kto jest dyskryminowany nie może być temu winny.
Myślę, że za wszystkie zjawiska społeczne winę ponosi społeczeństwo, a więc automatycznie też te kobiety, które w niesprawiedliwy sposób się zachowują.
Możemy w przyszłości omówić różne obszary dyskryminacji i gorszego traktowania płci.
Siłowe wymuszenie przyrostu naturalnego
Ja: Czy masz poczucie, że ludzie mogą wpłynąć sami na wzrost urodzeń (np. pozyskując wiedzę), czy należy wprowadzić to siłowo, pod przymusem, jak niektórzy sądzą? A jeśli nie, jaki może być sposób na to?
Chyba nie jestem zwolennikiem żadnych rozwiązań siłowych 😊 ale takie kwestie jak ulgi podatkowe dla osób posiadających dzieci brzmią dobrze.
Dawno temu czytałam pewien artykuł, ale było to na tyle dawno, że przekręciłam w głowie pewnie z 80% faktów. W każdym razie sprowadzało się to do tego, że ludzi nie trzeba zachęcać do posiadania dzieci – jest to bardzo naturalna potrzeba. Ludzie nie chcą mieć dzieci teraz, bo nie czują, że mają warunki do ich godnego wychowania, gdyż jako gatunek inwestujemy w jakość, a nie ilość (abstrahujemy od patologii). Odnosząc się do Polski; żeby utrzymać się na w miarę godnym poziomie, przy założeniu, że ani mąż, ani żona nie zarabiają kokosów, to muszą oboje pracować. Jak to osiągnąć kiedy jest dziecko i nie ma przedszkoli? Kolejny aspekt, to może ktoś chce mieć dzieci ale boi się, że urodzi się chore. Co wtedy skoro kuleje cały system opieki zdrowotnej?
Jak poprawiać własne relacje?
Ja: Jakbyś miała swoimi słowami powiedzieć krótko co powinno się robić, by poprawić własne relacje, związki.
1. Nie powinno się zakładać złych intencji (poznaj człowieka, otwórz się na niego, nie oceniaj książki po okładce – mój dop.)
2. Należy pracować nad sobą; ja np. jestem dość nerwowym człowiekiem, dość łatwo potrafię stracić nad sobą panowanie. Oczywiście akceptacja swoich wad to jedno, ale szanujmy się – nie mogę niszczyć życia ludziom na około. Dlatego jeśli na kogoś nakrzyczę, to zawsze przepraszam, staram się to wynagrodzić, staram się o wybaczenie, oczywiście wybaczam też sobie (nie zamęczam się tygodniami jak tak mogłam) ale przede wszystkim pracuję nad sobą, żeby się to nie powtórzyło, albo chociaż nie tak często, albo chociaż nie tak intensywnie. Mam wrażenie, że dzisiejszy świat ciągle krzyczy akceptuj siebie, a nigdy nie krzyczy: ej pracuj też nad byciem fajnym człowiekiem.
3. Staraj się dla drugiego człowieka. Przykład: nie lubię samochodów. W ogóle mnie to nie interesuje. Ale jak kiedyś się z kimś spotykałam, to siedziałam z Nim w warsztacie (podkreślam, że chłodnym xD) i godzinami wysłuchiwałam o jakiś autach. Teraz już nawet nie pamiętam, ale wtedy naprawdę słuchałam. Było fajnie.
4. Szanuj drugiego człowieka – można się z kimś nie zgadzać, można nawet uważać pewna zachowania za bezsensowne, ale to nie zmienia faktu, że zawsze trzeba okazywać innym szacunek. Nie powinno wyzywać się, gardzić, a próbować dojść do najlepszych wniosków na spokojnie itd.
(Tak. Większość konfliktów zaczyna się od ad personam, insynuacji, czy prowokacji, zamiast debaty tylko na dany temat, a nie domniemanych cech, czy emocji drugiej strony – mój dop.).
Ja: Czy sądzisz, że łatwiej było nawiązywać dobre, trwałe relacje kiedyś, czy dzisiaj? Jeśli tak, dlaczego?
Kiedyś. Wydaje mi się, że kiedyś ludzie byli mniej powierzchowni oraz mniej skupieni na tym jak prezentują się w oczach innych.
Winę ponoszą tindery i inne media społecznościowe, oraz łatwy dostęp do uzyskiwania uwagi pokazując trochę ciała, pieniędzy, lub fałszywego szczęścia w fałszywym życiu na zdjęciach.
Ja: Czy sądzisz, że istnieje kryzys męskości i kobiecości, a może tylko jeden z nich? Jeśli tak, czym się to objawia i czy jest sposób na poprawienie tego?
Kryzys męskości, kobiecości, rodziny, wartości, bycia człowiekiem… Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach mamy wszystkie te kryzysy.
Objawiają się one w tym, że większość ludzi nie wie co ma myśleć na ważne tematy życiowe. Brakuje im kierownictwa (kierunku), autorytetów. Przez to mają problem z identyfikacją siebie.
Jestem trochę pesymistką, ale nie wydaje mi się, żeby można było coś z tym zrobić na większą skalę. W mikrowymiarze w rodzinach owszem – silne rodziny, o mocnych więziach uczuciowych i zdrowych relacjach mogą działać cuda, ale wydaje mi się, że społeczeństwo jako ogół jest już dość mocno zepsute.
—-
Zapraszam też inne czytelniczki do takiego kontaktu jeśli mają coś do powiedzenia.