Fałszywe przeprosiny, brak zmian, a sztuka przepraszania
Spis treści
- 1 Przepraszasz i nadal ranisz, nadal łamiesz wspólnie ustalone zasady
- 1.1 Narcyzi przepraszają najrzadziej, bo zawsze czują się bardziej zranieni i niewinni. Dają sobie prawo do złych zachowań
- 1.2 Byłam za dobra, mogłam być gorsza
- 1.3 Nie jestem nieomylny, wszechwiedzący i bezbłędny
- 1.4 W internecie wszyscy są panami i paniami życia, to właśnie uczy narcyzmu
- 1.5 Przepraszam, czyli się o Ciebie troszczę i chcę by konfliktów nie było
- 1.6 Przepraszanie, a bycie dobrym lub złym z natury
- 1.7 Ludzie chcą się w pełni móc odkryć z najbliższą osobą
Sztuka przepraszania to niełatwy temat. Ludzie krzywdzą siebie czasem świadomie, czasem nieświadomie, a czasem wręcz przepraszają fałszywie i rzadko kiedy ze szczerą chęcią zmiany. Nie bez powodu tylu ludziom rozpadają się związki, bo zawodzi ich nie tylko komunikacja, ale i odpowiedzialność za własną przemoc. Często same słowo przepraszam nie wystarczy, ponieważ chcemy by za przepraszaniem szły zmiany na lepsze, a przecież niektórym ludziom wydaje się, że mogą się wręcz pastwić nad drugim człowiekiem, przepraszać i w kółko nie zmieniać swojego zachowania.
Często robią tak osoby niedojrzałe. Przepraszają w sposób fałszywy. Nigdy nie biorą odpowiedzialności za to co robią. Zawsze podczas przeprosin muszą zaznaczyć, że nie są wcale winni, a przepraszają, bo tak trzeba, bo ktoś tego chce, wymusza te przeprosiny i oni z łaski to zrobią (czyli w swoich oczach są dobrzy). Dla nich prawda leży zawsze w miejscu gdzie mogą powiedzieć, że druga strona albo jest całkowicie winna, a oni przepraszają, żeby na chwilę załagodzić sytuację, albo przepraszają tak, by powiedzieć, że w sumie to ta druga strona też jest winna.
To powoduje nakręcające się wiecznie zachowanie, że można dalej krzywdzić, można stosować przemoc, bo wina leży po drugiej stronie. Osoba która krzywdzi w ten sposób uważa, że ofiara nie tylko prowokuje tą pierwszą do krzywdzenia i jeszcze śmie chcieć zmiany i przeprosin. Niestety sporo zaburzonych osób tak właśnie postrzega relacje w których szukają usprawiedliwienia dla siebie, a więc ich zmiana nigdy nie jest trwała.
Przepraszasz i nadal ranisz, nadal łamiesz wspólnie ustalone zasady
Czasami zastanawiamy czemu ta druga osoba przeprasza nas, a mimo to za tydzień popełnia dokładnie taki sam błąd za jaki przepraszała? Denerwujemy się, bo ile można słuchać formułek jak te wszystkie „sorry”, przepraszam, nie zrobię już tego, a jednak nie ma żadnych zmian? Powoli traktujemy to jako zwykłe „odwal się w końcu, ja niczego nie zmienię, bo to nie ja jestem problemem”.
Ile można czekać na zrozumienie, że dane zachowanie nas rani, krzywdzi? Relacje się rozpadają bo ludzie mają wpojony inny system wartości i nie chcą, bądź też nie umieją wprowadzić poprawek do niego. Są jacy są i się nie zmienią – to ich dewiza życiowa.
Sporo ludzi chce tylko wygody dla siebie. Chcą oni, by każdy funkcjonował w ich systemie wartości, zamiast chodzić na kompromisy i wypracowywać wspólną nić porozumienia. Niestety zmienianie kogoś pod nasz własny obraz jest pokazywaniem mu braku akceptacji. Taki człowiek nie jest kochany. Jest tresowany by tańczył jak ktoś zagra.
Jednak zamiast zmieniać innych, zmieńmy siebie, a potem zauważymy, że zmienią się i inni w naszym otoczeniu. Jednak kwestią jest odpowiedzialność. Tej w tym wypadku nie ma. Jest tylko chęć podporządkowania sobie kogoś przemocą psychiczną, egoizmem do szpiku.
Narcyzi przepraszają najrzadziej, bo zawsze czują się bardziej zranieni i niewinni. Dają sobie prawo do złych zachowań
Narcyzi, czy osoby niedojrzałe często są nadopiekuńczy, kontrolujący, fałszywi, wiecznie widzą siebie jako ofiary, lub za osoby za dobre. I nawet jak zachowują się źle, to mają na to zawsze wytłumaczenie.
Sprawcy przemocy często udają ofiary i projektują własną przemoc na prawdziwą ofiarę. W ten sposób unikają dysonansu poznawczego, ponieważ problem widzą po drugiej stronie, a siebie z zarzutów oczyszczają. Czyli narcyzi sami się znęcają, a potem mają się za ofiary znęcania. Szczególnie jak postawi im się granicę, wytknie im się taki błąd, to potrafią nawymyślać na twój temat masę różnych nieprawdziwych teorii i kłamstw, które w ich umyśle są „prawdą”, tak jak nie uznają, że prawdą jest to, że to oni są problemem.
Byłam za dobra, mogłam być gorsza
Po przeprosinach należy się zmienić, uznać swój błąd, że nie jest się taką dobrą osobą jak się sądziło o sobie. Jednak osoby zaburzone są mściwe. Dla nich wytknięcie im błędu powoduje to, że nie tylko nie uznają, że coś robią nie tak, a wręcz grożą, że mogli być gorsi, albo że będą gorsi. W ten sposób wzbudzają poczucie winy u ofiary, która dostaje komunikat, że to ona jest tą złą osobą, mimo, że jest ofiarą. W ten sposób uczy się ją braku walki o siebie, braku szacunku do siebie. Po prostu musi kłaść uszy, bo dostanie jeszcze więcej krzywdy.
W ten sposób narcyzi kontrolują swoje ofiary. Manipulacjami i przemocą psychiczną. Tworzeniem swojego wizerunku jako ofiary i osoby wręcz zbyt złotej. Pokazują oni tylko dobre rzeczy, które dostarczali, a o tych złych milczą. Pokazują jak bardzo są ranieni, ale siedzą cicho na temat, kiedy to sami ranili.
Pamiętam naprawdę wiele historii, szczególnie kobiet, które uwielbiały mówić, że ich mężczyzna jest taki i śmaki, że zachował się w ten sposób źle, ale zapomniały powiedzieć o swoim udziale w tej historyjce. Zapomniały, że potrafiły wręcz miesiącami znęcać się psychicznie nad tymi mężczyznami, obrażać, oskarżać o rzeczy niestworzone (np. chorobliwie zazdrosne osoby tak mają), a potem gdy mężczyzna w końcu wybuchł to pokazywały wyrwaną z kontekstu historyjkę – patrzcie, cała wina leży po jego stronie! Tyle, że nie każdy ma anielską cierpliwość. Nie każdy będzie to wszystko wiecznie znosił.
Pamiętam gdy drążyłem pytaniami historie tych kobiet, pytałem co same robiły, co było przed wybuchem mężczyzny, jak się do niego zwracały, jakie tematy poruszały, to zaczynały milczeć lub… atakować, że się nie znam i nie powinienem ich oceniać. One nie chciały prawdy na temat tego ile same zła spowodowały i że wcale nie są „za dobre”.
Niestety ludzie z mentalnością ofiary absolutnie wierzą, że zawsze tymi ofiarami są nawet jak są sprawcami. Że zło pochodzi tylko od ludzi z zewnątrz. I te ich historie są naprawdę wiarygodne, bo ich umysł odpowiedzialności nie rozumie.
Aby dana osoba mogła poprawić swoje zachowanie musiałaby uznać że jest winna danemu stanowi rzeczy. Przyznać, że skrzywdziła. Musi też mieć wpojony taki system wartości, że jak krzywdzi kogoś innego to musi to odpracować, ponieważ ludzi krzywdzić nie chce. Słyszałem niejedne teorie psychologów, którzy mówią, że najlepsze związki są takie w których istnieje system odpracowywania win. Wtedy nawet człowiek, który zdradził jednorazowo ma szansę na wybaczenie, ponieważ on weźmie za to pełną odpowiedzialność i nie będzie atakował ofiary swojego zachowania, a sam pokaże, że głęboko żałuje tego co zrobił.
Nie jestem nieomylny, wszechwiedzący i bezbłędny
Przepraszanie ma kilka ważnych dla związku i relacji międzyludzkich celów. Pokazujemy innym, że nie mamy zawsze racji. Że nie jesteśmy najmądrzejsi i nieomylni. Że jesteśmy PEWNI SIEBIE PRAWDZIWIE. Bo tylko pewny siebie człowiek bez kompleksów umie przyznać. Tak, jestem słaby. Tak, czegoś nie umiem. Tak, nie wiem wszystkiego. Tak mogę się jeszcze czegoś nauczyć, bo nie jestem idealny. Tak, popełniłem błąd. Tak, mam wady. Tak, będę pracował nad sobą.
Jeśli człowiek nie przeprasza to automatycznie pokazuje swoją postawą, że wywyższa się nad innych, co w relacjach zawsze prowadzi do krzywd i nierównowagi psychicznej.
To jest też rada dla rodziców, którzy nie powinni dzieci wychowywać autorytarnie. Ja Pan i Pani, wy dzieci maluczkie – głosu nie macie. Wy przepraszajcie, a my wydajemy polecenia i pouczamy. Wy okazujcie nam uczucia, a my rodzice będziemy dla was chłodni. To buduje w dzieciach bardzo niską samoocenę i kompleksy, oraz nieporadność życiową. Taka postawa nie pokazuje, że kochamy drugą osobę, ale że jej nie lubimy i chcemy ją poniżyć. Rodzice nieautorytarni są inni. Pokazują swoim zachowaniem przykład. Są autorytetem, a nie autorytarni. Można się pomylić…
W internecie wszyscy są panami i paniami życia, to właśnie uczy narcyzmu
Bardzo mylnie wpaja się nam dzisiaj, że musimy być we wszystkim najlepsi. Lepsi niż inni. Że nigdy nie popełniamy błędów, że nie mamy smutków i trosk jak zwykły człowiek. A w internecie często pokazujemy same dobre momenty naszego życia, aby tylko nas chwalono i abyśmy nie musieli nigdy przepraszać, nigdy przyznać, że nie jest kolorowo. Dlatego wielu ludzi UDAJE, że wiedzą wszystko jak najlepiej, udają, że nie muszą przepraszać, aby tylko nie zostać ośmieszonymi, by nie poczuć się gorszymi. Wielu ludzi przez to udaje, że nie ma problemów, nie ma chorób, trosk. Potem jest tak, że jeśli oni nie mogli się otworzyć, to i innych będą traktować TAK SAMO ŹLE.
I tak się żyje w tym świecie fałszu.
Przepraszam, czyli się o Ciebie troszczę i chcę by konfliktów nie było
Przepraszanie innych osób ma też więcej celów. Pokazujemy troskę o uczucia i potrzeby drugiej strony, co może ją wprawić w szczęście, zadowolenie i może scalić miłość. A tego chcemy mówiąc, że ją kochamy. Samo powiedzenie kocham to za mało, gdy się nie umie zatroszczyć, przeprosić, uznać kogoś potrzeby za ważniejsze niż nasze własne ego. Własne „ja”. Bo kochasz siebie, czy tą drugą osobę?
I nie myśl w momencie czytania tekstu o innych, czy ktoś Ciebie tak przepraszał. Wprowadź te zmiany w swoje zachowanie, swoje życie, swoją osobowość. Ty się naucz przepraszać i dobieraj osoby o podobnym systemie wartości dopiero w następstwie nauczenia się tej dobrej umiejętności.
Bo niestety wielu ludzi próbuje tak rozmawiać:
– nie przeprosiłeś mnie ostatnio, a bolało mnie że spóźniłeś się już 5 raz na ważną dla mnie spotkanie
– a ty kiedy mnie ostatnio przeprosiłaś?
I to jest przerzucenie odpowiedzialności na kogoś innego, przez co tylko zaognia się konflikt. Takie odwracanie kota ogonem jest niedojrzałe.
Przeprosiny neutralizują konflikty i kończą je czasem bardzo szybko. Oczywiście jeśli kłócicie się codziennie o to, że gary są niepozmywane czy skarpetki porozrzucane to jasnym jest, że codzienne przepraszam będzie tylko odbębnieniem czynności i powiedzeniem tego dla odczepienia się. Nie ma tu realnej chęci zaspokojenia potrzeby drugiej, nie ma też chęci poprawy siebie, nie ma niczego co miałoby zneutralizować wasz konflikt w związku i zaprzestania tych częstych kłótni. Macie wtedy tylko punkty zapalne do dalszego czepiania się siebie o wszystko, o najmniej błahe sprawy.
Słowo przepraszam dlatego nigdy nie może być rzucane ot tak, bo jest nie mniej ważne niż słowo kocham. Bardzo ciężko o zaufanie do kogoś kto nie jest spójny słownie ze swoimi zachowaniami i rzuca słowa na wiatr.
Przepraszanie, a bycie dobrym lub złym z natury
Dobrzy ludzie z natury sami wiedzą co robią źle, cierpią gdy robią krzywdę i gdy widzą, że ktoś innym robi krzywdę. Posiadają empatię emocjonalną, która wzbrania ich przed krzywdzeniem, ponieważ czują się źle w otoczeniu przemocy. Jest to wewnętrzny drogowskaz, który może przyprawiać o dreszcze, łzy, albo duszenie w klatce piersiowej gdy dzieje się krzywda. Ci ludzie cierpią gdy inni cierpią. Ci ludzie cieszą się, gdy inni się cieszą. Nie zazdroszczą i nie złorzeczą, bo chcą wspierać innych tak, jak chcą by wspierano ich. Dają wartość, by móc ją w przyszłości dostać.
Inni z kolei starają się siebie na każdym kroku wybielić, uzasadniać swoje negatywne postępowanie, są hipokrytami, mówią co inni chcą usłyszeć, a poczucie winy co najwyżej wyzwala w nich agresję lub niechęć, dlatego prędzej będą winić innych niż siebie za swoje własne zachowania, aby pozbyć się zbędnego napięcia emocjonalnego. Tych z kolei da się kontrolować jedynie karami, których muszą się bać – a czasem i to jest za mało, więc starają się przechytrzyć system, czy też mają zaburzoną osobowość która nie jest w stanie kontrolować swojej moralności. Przykładowo psychopata może kompletnie nie odczuwać poczucia winy, może mieć odwrotną moralność, ale może udawać i nauczyć się „ludzkich” zachowań, które pozwolą mu wkupić się w tłum.
Z tymi pierwszymi dość łatwo się współpracuje, choć popełniają błędy. Nikt nie jest idealny. Z tymi drugimi nie jest to możliwe, ponieważ muszą czuć kogoś dominację nad sobą, kogo będą się bać, by chociaż udawać, że się zmienili, dostosowali. Muszą dostać korzyść i karę, bo do ludzi podchodzą w pełni przedmiotowo.
Temat nie jest łatwy. Jedni ludzie popełniają błędy nieumyślnie, potrzebują pokierowania, drudzy specjalnie. Jednych należy wesprzeć, od drugich należy się izolować. Łatwo tu o pomyłkę, ponieważ drudzy są mistrzami w kreowaniu siebie i historyjek zbudowanych na własną korzyść. Trzeba mieć dlatego ogromny dystans do tego co się słyszy, tych zwykle jednostronnie pokazanych żali.
Poza tym niektórzy ludzie chcieliby być przepraszani za najmniejsze błędy, a sami tego nie robią – są nie wrażliwi, a nadwrażliwi na swoim punkcie. W ten sposób zaszczuwają drugiego człowieka i powoli dzieje się tak, że ten człowiek musi przepraszać, że żyje, albo że oddycha. Trochę jak w tym memie:
Ludzie chcą się w pełni móc odkryć z najbliższą osobą
Bez odkrycia siebie nie odkryjemy kogoś innego. Ja jestem zwolennikiem dawania trzech szans w średnio ważnych błędach, w których zostałem skrzywdzony. Pierwszy błąd zdarza się każdemu. Po drugim zaczyna się zaświecać lampka ostrzegawcza, że chyba nie dociera, że coś mnie zabolało i powinno to być ważne dla człowieka który mówi że mnie kocha lub lubi. Te słowa powinny coś znaczyć i dawać pewne zachowania, które nie są negatywne, a pozytywne. Trzeci błąd popełniony jeśli nie widać realnego poczucia winy jest oznaką, że ta osoba lekceważy nas, więc i tak prędzej czy później się rozstaniemy (jeśli tylko szanujemy siebie i nie mamy samooceny pod podłogą). Przy ciężkich przypadkach nadużyć w związkach zwykłe przepraszam nie wystarczy.
Zatem musimy wiedzieć za co przepraszamy i w jakim stopniu dany błąd naszego partnera boli. Gdy oczekujemy przeprosin musimy też mieć wgląd, czy nie czepiamy się za często i w zbyt błahych sprawach. Musimy być odpowiedzialni za nasze zachowania. Musimy pomyśleć co możemy ZMIENIĆ W SOBIE, aby nie doszło do kolejnego zranienia. Bez przemyślenia tego wszystkiego działamy instynktownie, a instynkt to często własne ego na wierzchu, które podpowiada wyłącznie myślenie nad własnym interesem i własnym cierpieniem. Z takimi ludźmi nie da się prowadzić zdrowych relacji. Powinni zostać sami.