Luka empatii do mężczyzn: konserwatyzm i feminizm winnymi. Oni wspierają tylko swoich
Spis treści
- 1 Czym jest luka empatii wobec mężczyzn?
- 2 Rola empatii we wspieraniu i obwinianiu innych o społeczne problemy
- 3 Feministki, liberałowie, czy konserwatyści wspierają tylko swoich, choć liberalne osoby potrafią rozszerzać swoją sieć wsparcia na więcej grup społecznych
- 4 Komu współczują feministki i konserwatyści? Słabi mężczyźni w problemach nie obchodzą prawie nikogo – stąd termin LUKI EMPATII wobec mężczyzn
- 5 Empatia może zostać źle ukierunkowana. Dobra cecha staje się wtedy złą cechą. Wszystkie cechy można zniszczyć!
- 6 Podsumowanie. Nie ma ugrupowania ideologicznego, ani politycznego, które naprawdę zajęłoby się najtrudniejszymi problemami mężczyzn
Luka empatii do mężczyzn jest pogłębiana przez feminizm i konserwatyzm. Luka empatii to pogarda do mężczyzn, którzy okazują słabości, mają problemy emocjonalne, nie pasują do stereotypu „prawdziwego mężczyzny”, lub którzy mają niski status społeczny (niekoniecznie to wszystko z własnej winy). Zgodnie z zasadą „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę” to te dwie grupy powinny zebrać burzę za to co robią mężczyznom, którzy albo dzięki nim, albo dzięki lekceważeniu ich problemów nie radzą sobie i nie mają szansy stać się silniejszymi, lepszymi osobami.
Ba, dzięki pogardzie tacy mężczyźni mają szansę na to, by zostać ofiarami przemocy psychicznej i fizycznej w razie okazania słabości, czy wrażliwości, co pokazuje, że empatia wobec nich staje się znikoma, lub nieistniejąca. Dzięki takiemu podejściu każdy problem mężczyzn staje się powodem do drwin, niż zrozumienia. Feministki racjonalizują sobie to „wiekami krzywd za które dzisiejszy mężczyzna musi cierpieć”, a konserwatyści, „bo jedynie silnego mężczyznę trzeba szanować” (a więc nierzadko uprzywilejowanego agresora).
Książka o luce empatii wraz z setkami dowodów empirycznych.
Nie bez powodu od wieków samobójstwa mężczyzn stoją na wysokim poziomie. Nie bez powodu mężczyźni popadają w uzależnienia, by zatamować przykre emocje krzywdy, nieśmiałości (braku pewności siebie) i lęków. Nie bez powodu mężczyźni stosują przemoc w razie długotrwałego doznania krzywd, by zemścić się za to jak bardzo cierpieli, ale i chcą udowodnić, że są sprawczy i męscy według stereotypu agresywnej męskości. To oni stosując przemoc starają się zamienić miejscami z tymi, którzy znęcali się nad nimi w przeszłości. Przemoc rodzi przemoc.
Brak empatii wobec słabych mężczyzn powoduje, że dyskryminacja mężczyzn staje się tolerowana (nieważne czy słabych, bo każdego kto postawi się w roli cierpiącego „na coś”, „przez kogoś”). Jest zakaz. Ludzie popierający lukę empatii wobec mężczyzn zachowują się w stylu:
Po prostu mężczyzno nie narzekaj, przyjmuj wszystko na klatę, radź sobie, a poza tym to co ci się stało złego to na pewno twoja wina, popraw się.
Taki przekaz nie buduje mężczyzn, ale powiększa obszary dyskryminacji. Wobec kobiet postawy są często inne. Jakby kobiety były bardziej ludzkie, gdyż dostają więcej zrozumienia, kiedy np. nie są tytanicznie silne.
Zaprezentuję dzisiaj poznane przeze mnie postawy feministek i konserwatystów (to są tylko moje obserwacje oparte na poznaniu naprawdę wielu ludzi, setek, jak nie tysięcy). Moim celem nie jest obrażanie ludzi, którzy zachowują się lepiej, niż w podanych przeze mnie przykładach, a którzy mogą się uznawać za zgodnych z opisywanymi przeze mnie grupami ideologicznymi. Jeśli wg nich te idee nie są krzywdzące dla mężczyzn, nie wzmacniają luki empatii, to na pewno robią to ludzie, których poznałem, a którzy być może te idee wypaczają. To już sam pomyślisz czytelniku czytając o tych ludziach i ich postawach.
Pokażę też przy pomocy badań jaka jest rola empatii we wspieraniu kogoś kogo uznamy za pokrzywdzonego lub… wroga. Niestety empatię da się wypaczyć, by przynosiła szkody.
*proszę nie równać konserwatyzmu, który opisuję z jakimiś katolickimi grupami wsparcia, bo to zupełnie inny temat.
Czym jest luka empatii wobec mężczyzn?
Empatia to cecha którą wykazuje się głównie wobec pokrzywdzonych, słabszych, chorych, niezaradnych, w problemach, wobec ofiar przemocy itd. Jeśli jest to empatia wybiórcza np. tylko wobec jednej płci (np. kobiet), albo wobec grup płci, która jej nie potrzebuje (np. silnych mężczyzn) to znaczy, że jest to empatia już zniszczona. W dzisiejszym społeczeństwie widoczny jest trend koncentrowania się bardziej na problemach kobiet, a słabych mężczyzn prędzej się obraża, niż rozumie.
Luka empatii do mężczyzn od wieków powoduje wysoki poziom samobójstw wśród mężczyzn, uzależnień, lekceważenie zdrowia psychicznego (a czasem i fizycznego dla „grania twardziela”), a nawet popadanie w problemy kończące się więzieniem. Nie bez powodu kobiety coraz lepiej sobie radzą, ponieważ mają większe wsparcie społeczne i są mniej surowo traktowane. W razie słabości, a nawet narzekania na rzeczywistość częściej dostają zrozumienie, wsparcie, pomoc, współczucie, rady, co pozwala im na łatwiejsze wyjście z problemów, ale też łatwiejsze radzenie sobie z trudnymi emocjami (a więc i z chorobami na tle emocji). Mężczyźni nie otrzymują takiego zrozumienia, bo wiele osób uznaje, że są wstrętni w razie okazania słabości, odstają od „męskości”, co tylko ich dobija. Mężczyzna rzadziej w problemach może znaleźć tak jak partnerkę, tak przyjaciela. I dlatego liczby mężczyzn, którzy upadają na dno są znacznie wyższe.
Ale nie jest to wyłącznie winą kobiet, że tak świat wygląda, bo niektórzy uznali, że warto skupiać negatywną uwagę jedynie na jednej płci. Warto nie popierać mężczyzn podtrzymujących ten stary, niedobry dla wielu mężczyzn „porządek”. To oni uczą obie płcie, by w ten sposób się zachowywać.
O samej luce empatii wobec mężczyzn jest oczywiście ten krótki filmik, który postowałem wiele razy. Przypomnę – luka empatii istniała wcześniej (zbudowali ją tradycyjni, konserwatywni mężczyźni), a feministki wykorzystały ją tylko do tego, by zbudować swoją jeszcze lepszą pozycję.
Nazywasz się osobą tradycyjnie konserwatywną? W porządku, ale jeśli jest to zamiar bycia osobą surową, nieczułą i żądającą więcej od mężczyzn to nie znajdziesz tu drogi. Ta droga doprowadziła do wielu cierpień mężczyzn.
Nawet jeśli chodzi o wiek emerytalny niższy dla kobiet. Kto go wspiera? Konserwatyści, którzy preferencyjnie traktują kobiety, a do tego nadal wierzą w role płciowe, że jedynie matki zajmują się dziećmi, wiec należy im się szybsze przechodzenie na emeryturę. Dzięki temu mają one prawo do pobierania świadczenia wcześniej, plus pracy zawodowej i to nawet niezależnie czy kobieta rodzi, czy nie. Należy się jej za płeć wg takich konserwatystów. I co mnie dziwi, ci co mówią o zrównaniu wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn są w tym aspekcie egalitarni, ale na ogół widziałem, że są przeciwko egalitaryzmowi. Ja nie.
Nazywasz się feministką? W porządku, może pomyliłaś tę ideologię z egalitaryzmem. W innym wypadku jesteś na dobrej drodze do obwiniania mężczyzn, ale i znienawidzenia mężczyzn, którzy nie klękają przed feministycznymi postulatami, które w dużej liczbie przypadków są skierowane przeciw mężczyznom i nie mówią całej prawdy.
Najlepsze z tego jest to, że ja jestem krytykowany ze strony feministek, że jestem prawakiem, a ze strony prawicowców, że jestem lewakiem. Wszyscy się mylicie, nikt z was nie ma racji (jak to ktoś popularny powiedział). Popieram niektóre tematy podejmowane przez obie grupy, a z niektórymi się też nie zgadzam, co nie czyni mnie jednostronnym zwolennikiem którejkolwiek z tych stron.
Osoby, które przyklejają takie łatki utknęły w jednomyślności popierania jednej opcji bezrefleksyjnie, a każdego kto mówi choć trochę inaczej mają za wroga. Większość ludzi kierowana jest prostym mechanizmem: „lubię jak masz własne zdanie, ale najlepiej gdy jest takie jak moje”. Każdy człowiek szuka tożsamości, to też próbuje wchodzić w różne grupy i czasem za bardzo w nich utkwi. To zawsze buduje mechanizm brania jeńców i odrzucania wyrzutków grupy.
Pamiętajmy, że nie opisuję tutaj mniejszych grupek, które mają się za konserwatywne czy feministyczne, bo one mogą mieć mało wspólnego z ogólnym trendem. Więc nie chcę by były urażone. Chodzi o ogólny trend, o ogólny nacisk ludzi „z góry” wyznaczający kierunki tych formacji. M.in. dlatego przestałem się utożsamiać z masowymi ugrupowaniami. Zamiast potakiwać danej opcji i mówić „zgodnie z linią partii”, to wolę mieć własne zdanie i każdego zachęcam do samodzielnego myślenia, zbierania danych itd.
Tutaj można poczytać sobie opinie ludzi co sądzą o empatii konserwatystów i liberałów.
Jeden cytat:
Konserwatyści martwią się o bogaczy, którzy mieliby się czuć uciemiężeni podatkami dzięki którym można byłoby pomóc innym.
Ewidentnie jest to współczucie silnemu i uprzywilejowanemu, który i tak sobie bez wsparcia poradzi sobie lepiej, niż większość społeczeństwa. To jest wsparcie kogoś takiego:
Na pewno osoby bardzo upolitycznione są moim przekazem zawiedzione, ale wybaczcie, wyszedłem z tego dzięki zbieraniu wiedzy, poznawaniu ludzi i zauważeniu ile szkód powodują takie konflikty nawet w bliskich relacjach.
Rola empatii we wspieraniu i obwinianiu innych o społeczne problemy
Zaznaczę, że to kogo wspieramy, komu pomagamy, a nawet jakie wyznajemy poglądy jest pochodną wychowania, doświadczeń, ale i specyficznych cech charakteru. Ludzie chcą się z kimś utożsamiać, bo mają potrzebę przynależności. Żeby z kolei kogoś wspierać potrzeba empatii, lub przynajmniej uznania, że będzie się miało w tym jakiś interes.
Według np. tego badania na poziom empatii i politykę wpływają trzy czynniki.
- Poziom empatii wpływa w pewnej części na polityczne preferencje.
- Polityczne preferencje wpływają w pewnym stopniu na poziom empatii (czyli jak już człowiek się zaangażował politycznie, posłuchał „autorytetów” i mówi ślepo ich językiem).
- Na poziom empatii wpływa to, czy wspierasz swoich, czy ludzi spoza grupy.
Badanie utwierdza w przekonaniu, że polaryzacja w społeczeństwie (a więc wrogie nastawienie „kto nie z nami, ten przeciw nam”) pokazuje, że to liberałowie są bardziej empatyczni od konserwatystów i dlatego te grupy nie mogą się ze sobą dogadać. Liberałów częściej rusza krzywda drugiego, chcą go zrozumieć, postawić się na jego miejscu, czy wesprzeć (ale nie znaczy to, że wspierają wszystkich jak leci). Konserwatyści mogą uważać krzywdę, lub bycie ofiarą za wstrętne okazanie słabości i niekompetencję, która nie ma prawa się przydarzyć, a nierzadko uważają ją za histerię, przesadę i żaden problem. Dzieje się tak, ponieważ są bardziej indywidualistyczni, mają wyższą samoocenę, wyższy poziom wiary w siebie, mniejszy poziom empatii i wymagają posiadania tych cech u innych ludzi. To jest dla nich wyraz siły, wartości dla nich nadrzędnej. Niestety zwykle na wymaganiach bycia taką osobą się kończy.
Feministki, liberałowie, czy konserwatyści wspierają tylko swoich, choć liberalne osoby potrafią rozszerzać swoją sieć wsparcia na więcej grup społecznych
Nie chodzi o to, że konserwatyści nie mają wcale empatii, a każdy liberał ma jej dużo. Po prostu proporcje są inne, albo inne grupy są wspierane przez te osoby.
Takie badanie omawia, że posiadanie empatii co prawda zmniejsza konfliktowość, ponieważ rozumie się problemy innych i nie jest się wobec innych grup społecznych agresywnymi, ale też niestety politycy wykorzystują empatię do tego, by wzbudzić agresję u osób zaangażowanych politycznie wobec innych grup, które zostały określone jako wrogowie.
Wiecie, typowa kłótnia lewaka z prawakiem, którzy mają siebie dość i sobą gardzą. W takiej sytuacji empatia przestaje istnieć, ponieważ jest zmanipulowana, by dbać o osoby z własnego kręgu, a to powoduje stronniczość i wrogość wobec innych grup (wręcz takie osoby mogą życzyć bardzo źle grupie uznanej za wrogów i to mimo, że te osoby są empatyczne!). Badanie jest ciekawe, ponieważ podaje rozwiązanie. Żeby człowieka nauczyć empatii powinien on dostać empatię od grupy zewnętrznej, a nie od „swoich”. Po drugie powinien on zaopiekować się osobą z innej grupy, by zacząć rozumieć istotę współpracy. To już można zacząć w np. wielorodzinnym domu, gdy pokaże się obu płciom, że mogą się opiekować braćmi, czy siostrami (zamiast wmawiania, że tylko dziewczynki się do tego nadają).
Wg badania osoby ze zbyt dużym poziomem empatii, a które zostały zaangażowane ideologicznie/politycznie mają tendencje do obwiniania grup zewnętrznych o swoje problemy i mają mniejsze szanse na to, by zaprzestać takiego myślenia (moja interpretacja jest taka, że „betonuje” się to u nich na poziomie emocji, więc żadne fakty nie będą do nich docierać). Jednak badanie jest optymistyczne, ponieważ uznano w nim, że osoby empatyczne są bardziej altruistyczne, ponieważ chcą dobra dla tego świata i na tym warto budować. Problem jest w tym, że polityka, przekaz i wzajemne kłótnie im w tym nie pomagają.
Kolejne badanie, które udowadnia większą empatię liberałów, choć też rozróżnia, że ci mają inne motywacje do bycia empatycznymi, niż konserwatyści. Konserwatyści wg badania lubią zamykać się w swoim kręgu, gorzej traktują „odmieńców”. Liberałowie z badania chcieli pomóc osobom o cierpieniach o których przeczytali w gazecie, chcieli wspierać ich finansowo, gdzie konserwatyści rzadziej byli skłonni to robić.
Ten opis badania też pokazuje, że liberałowie są bardziej empatyczni od konserwatystów, aczkolwiek zauważono w nim, że obie grupy współczują głównie ludziom o ich poglądach.
Konserwatyści wg tego badania widzą świat częściej jako zagrażający, ponieważ posiadają większe ciało migdałowate operujące na strachu. Stąd też tendencje do większego indywidualizmu, niż wsparcia grupowego (w tym społecznego). „Chroń się sam, moje problemy są moje, twoje są twoje i nie narzekaj”. Jak podaje badanie m.in dlatego konserwatysta nie chce imigrantów, a wolałby mieć dostęp do broni, by się bronić samodzielnie.
Liberałowie z kolei prędzej będą głosować za wsparciem społecznym (np. państwowym), ponieważ chcą się dzielić i współpracować, aczkolwiek to tylko z wierzchu wygląda pięknie, a często zakrawa o przesadę i niezasłużone benefity dla niektórych grup społecznych.
Wygląda na to, że obie strony polityczne mogą betonować się w swoich poglądach, tyle, że z zupełnie innych powodów i z powodu zupełnie innych cech charakteru (lub psychicznych, zależy od kontekstu).
Dlatego tak ważne są dyskusje i wiedza, by dobrze dysponować własnymi cechami i zachowaniami, czy to w kontekście własnym, czy społecznym. Prawda może być po środku, a każda z tych grup mieć swoje racje warte wysłuchania.
Porozumienie jednak będzie ciężkie, kiedy jedna strona twierdzi, że ludzie powinni radzić sobie sami, a druga, że ludzie powinni sobie pomagać nawet pod przymusem.
Komu współczują feministki i konserwatyści? Słabi mężczyźni w problemach nie obchodzą prawie nikogo – stąd termin LUKI EMPATII wobec mężczyzn
Chcę pokazać jak to działa w praktyce poznając już tysiące osób o odmiennych poglądach politycznych, czy światopoglądowych. Oczywiście mogę nie mieć żadnej racji, mogłem spotkać same fatalne osoby, mogłem spotkać same osoby wypaczające te idee. Jednak tendencje bywają poniższe:
Kogo wspiera feminizm?
Feministki, które poznałem są empatyczne, ale najczęściej wobec siebie samych, a czasem niektórych grup społecznych. Wobec innych są agresywne i nieczułe (np. wobec białych hetero mężczyzn).
Co słyszę od feministek, gdy mówię o problemach mężczyzn i jaką „empatią” się wykazują?
- sami jesteście sobie winni, taki świat stworzyliście (jakby każdy z nas indywidualnie go chciał i miał władzę, jasne…); odpowiedzialność grupowa, coś strasznego
- kobietom należy się więcej pomocy, parytetów, przywilejów za lata waszych krzywd! („wy gnoje”)
- kobiety całe wieki płakały, więc wy teraz nie płaczcie! (tania, niedojrzała zemsta na całym rodzie męskim, mimo, że jednostka nie odpowiada za błędy grupy/płci)
- kobiety są szlachetniejsze od was (i tu lista przypisywania kobietom cudnych cech, a mężczyznom tych najgorszych) – tani narcyzm
Moim zdaniem to jest wina ich źle ukierunkowanej empatii, która została zniszczona, zmanipulowana, a do tego tym kobietom wpojono mentalność ofiary. To jest problem ideologii feministycznej, która niszczy empatię kobiet udając, że ma im pomóc (i w ogóle światu). Pomimo tego, że one mogą mieć wewnętrzną empatię, to kiedy utwierdzono je w przekonaniu, że to biały mężczyzna jest wrogiem to zaczynają się wykazywać wobec niego wrogością, brakiem szacunku, lekceważeniem.
O jakich niektórych grupach społecznych mówię, którym feministki współczują? Oczywiście o osobach z innych kultur, które potrafią być naprawdę agresywne i nieszanujące kobiet. Dużo bardziej, niż „ci źli, biali”.
Poniżej krótkie wideo pokazujące jak tacy zwyrodnialcy się zachowują (oczywiście NIE WSZYSCY, ale ich kultura niestety motywuje do tego typu działań).
Dzięki temu, że feministki NAIWNIE (zostały oszukane, przypominam) wspierają takie grupy społeczne, to nasi biali mężczyźni też czasem zaczynają się dziwić.
„My traktujemy te kobiety lepiej od nich, a one nie chcą nas wspierać, tylko ich. Może czas traktować je gorzej, bo tak lubią?”
Ale to kolejna pułapka tego zagmatwanego świata. Nie, nie lubią, a już na pewno nie większość i nie jest to dobra droga. Zresztą normalny człowiek nawet jak widzi coś takiego to nie zazdrości takiemu pajacowi moralnie i nie chce być kimś takim jak on. Jednak ci mężczyźni, którzy czują się pokrzywdzeni mogą niestety z takimi ludźmi zacząć się utożsamiać, bo gromadzi się w nich ból i zawód, a ból chce prowadzić czasem do zemsty. Zemsty w tym wypadku niezasłużonej, bo nie tylko wniesionej wobec całej płci żeńskiej (a przecież są różne kobiety), ale też przeciw kobietom, które same zostały oszukane fałszywą ideologią.
Ale oni nie wiedzą. One też nie wiedzą.
Powinno zrobić się więcej kampanii społecznych ostrzegających o złych skutkach czytania takich informacji bez właściwej interpretacji.
Feministki obwiniają przemocowych i niepotakujących ich ideologii mężczyzn o złe losy tego świata. Z tym pierwszym się zgodzę (przemoc wg wielu badaczy to forma wywierania wpływu w przypadku braku wyższych kompetencji, a więc prymitywizm). Z drugim po zbadaniu feminizmu od środka – nie mogę. I to nawet wtedy, gdy mówią, że „mężczyzna ma prawo płakać”. To są piękne słowa i tylko słowa, reszta działań feminizmu nie wskazuje, by mężczyźni mieli być wspierani na równo z kobietami.
Kogo wspierają konserwatyści?
Konserwatyści których poznałem na ogół uważają życie za pole walki, stąd cały czas mówią o rywalizacji i hierarchii. Ofiarę okazującą słabość uważają za przegranego, a tym samym siebie za wygranych w rywalizacji (do której ofiara nawet nie musiała przystąpić). Współczucie ofiarom utożsamiają z „promowaniem słabości”, co jest racjonalizacją victim blamingu, przemocy i obwiniania ofiar, zamiast pomagania im. Ba. To właśnie negatywne podejście do ofiar, w tym słabości mężczyzn powoduje, że empatia do samych mężczyzn zanika, a „tradycyjna wartość” jaką jest „siła” zostaje wypaczona w taki sposób, by móc legalnie poniżać słabszych mężczyzn (czy to psychicznie czy fizycznie). Taka postawa nie ma wartości dodatniej.
Konserwatyści wierzą, że stary porządek należy podtrzymać i nie można pozwolić na postęp, ponieważ przyszłość widzą w czarnych barwach. Jednak nie widzę, by w przeszłości sytuacja mężczyzn była dużo lepsza, a empatia do samych mężczyzn większa. Samobójstwa i inne tego typu problemy były nie rzadszym zjawiskiem, niż dzisiaj.
Dla opisywanego przeze mnie konserwatysty poniżanie słabszych mężczyzn to „uzdrawianie” słabego społeczeństwa, co oczywiście nie jest prawdą, a dokładaniem się na ogół do jego osłabienia. Poniżanie poniżonego (tudzież kopanie leżącego) nie jest jego leczeniem. Konserwatysta tego typu próbuje pokazywać nam świat w którym dzięki współczuciu mężczyznom mężczyźni zaczynają płakać z najmniejszego powodu dzień za dniem, tracą przez to moc sprawczą i tak dalej. Oczywiście jest to bzdura i taka sytuacja nigdy nie będzie mieć miejsca, bo jest karykaturalna. Za to ma miejsce sytuacja w której mężczyzna, który choruje na depresję staje się „słabym szkodnikiem”, który jest poddany represji, zamiast wsparciu, ponieważ zaczyna być utożsamiany z tymi mężczyznami, którzy „chorują na własne życzenie, z wygody, lenistwa i lubowania się w słabości”.
Szkodliwe bzdury.
Jednak jeśli my zaczynamy wyśmiewać porażki takich konserwatystów to zaczynają się buntować. I to był problem z tymi których poznałem. Brakowało im dojrzałości emocjonalnej, by zauważyć, że czynią komuś co im samym jest niemiłe. A to powoduje konflikt. Konflikt w którym też winę widzą zawsze poza sobą, więc nie chcą się zmieniać.
Konserwatysta obwinia słabych mężczyzn o złe losy tego świata. Czasem też obwinia antyrodzinne kobiety, co… potrafi dać pewien powód, by się z nim utożsamiać. Ale tak jak feministki i konserwatyści potrafią mówić rzeczy pożyteczne. Co nie znaczy, że nie koliduje to z wzmacnianiem luki empatii wobec samych mężczyzn.
Niestety poznałem też wielu konserwatystów, którzy wyśmiewają mężczyzn w razie okazania słabości, w problemach, w chorobach (w tym psychicznych), czy gdy ktoś czegoś nie umie (np. w pracy, zamiast poradzić takiej osobie i jej pomóc). To skutkuje tym, że oni koncentrują się na sobie, a resztę grup społecznych negują, szczególnie tych, które wydają się im „złe”, czy „słabe” (obciążające wg nich, a darwinizm społeczny każe im myśleć tak „ogarnij się sam, albo zdychaj, słabe geny muszą ginąć”).
Nie raz słyszałem, że chorzy, brzydcy, mężczyźni o niskim statusie społecznym, czy homoseksualni to dla konserwatysty powód do radości, dlatego, że dzięki nim ma on większe szanse na zdobycie wielu kobiet, a ci dają mu ubaw, bo może pośmiać się z ich problemów i bycia kimś gorszym od niego. Oni zostali oszukani, że to co prezentują, czyli poniżanie innych + seksualizacja to miała by być męskość.
To też problem ideologii konserwatywnej, gdyż niektórzy liderzy konserwatystów też potrafią obrażać pewne grupy społeczne, w tym właśnie „słabych” mężczyzn. Niezależnie czy to będą mężczyźni z chorobami psychicznymi, zniewieściali (których tak nazywają, jeśli mają problemy emocjonalne lub fizyczne budujące jakąś słabość), niezaradni (czyli którzy mają niski status społeczny), ofiary przemocy (ludzie nie umiejący i nie mogący się bronić), czy po prostu zachowujący się w sposób inny, niż ich role płciowe czy sztywne cechy płciowe w które wierzą, jak w bożka.
I należy w końcu wspomnieć właśnie o mężczyznach o innej orientacji, bo konserwatyzm nie jest dla nich wolnościowy, a przecież musimy podyskutować o tym, czy działalność ds. praw mężczyzn ma być kierowana do wszystkich mężczyzn, czy tylko hetero mężczyzn? Mężczyzna to mężczyzna, takim się urodził biologicznie, nim jest, więc może warto spojrzeć szerzej i nie współczuć tylko „swoim”. Niestety i tutaj mamy skłócenie grupy w stylu „homoterroryzm”, co w radykalnych odłamach jest prawdą, a w nieradykalnych jest błaganiem o pozwolenie na spokojne życie takim jakim się urodziło (a nie poszczęściło się im na loterii genetycznej, inni ludzie, w tym rodzina i „Bóg” są wobec nich wrogo nastawieni, to też współczucie może tu działać – bo kto chciałby być w roli wyrzutka społecznego i grzesznika z tytułu narodzin? Sam nie chciałbym być młodym człowiekiem/dzieckiem który słucha z zewnątrz nienawiści wobec siebie – to nie ma prawa budować niczego dobrego).
Zauważyłem niestety, że konserwatyści utożsamiają każdą słabość męską właśnie ze zniewieścieniem, a wobec obu tych postaw są pogardliwi (to się nie łączy). Opisany przeze mnie konserwatysta zatem nie pomoże słabemu mężczyźnie aka mężczyźnie w słabościach (wystarczy mieć depresję i nie zachowywać się pewnie siebie i „samczo”, a chodzić z głową wymierzoną w chodnik), jeśli ten na start nim gardzi. Czyli takie osoby zamiast pomóc – jeszcze dobiją i obwinią o coś na co się nie miało wpływu, jak choroba, geny, doznanie przemocy w dzieciństwie, cokolwiek. Taka osoba nawet nie zapyta czemu człowiek jest jaki jest. Najpierw zareaguje.
W teorii podoba mi się, że konserwatysta chwali siłę, ale nie podaje rozwiązań dla słabych, by stawali się silniejszymi. On sam nie chce wspierać, a może nawet nie wierzyć w terapie psychologiczne/psychiatryczne, a nawet uważać chorych za wariatów. Tego mnie nauczyli właśnie konserwatyści, by nie iść z postępem nauki, tylko tkwić w starych zabobonach, a to niestety powoduje to, że ogrom mężczyzn nie leczy się z problemów emocjonalnych – woli np. pić, albo robić rozróby, albo uciekać w izolację społeczną, albo pracować nadgodziny aż do upadku zdrowia. Statystyki która płeć częściej leczy się np. na depresję i która w ogóle się do niej przyzna są na niekorzyść dla mężczyzn. Jest to skutek presji społecznej na bycie silnym i niewrażliwym emocjonalnie, więc tacy mężczyźni pół życia udają, że są silniejszymi niż są (dla akceptacji społecznej), lub wypierają istnienie problemu, co go skutecznie nie rozwiązuje (a wręcz przesuwa odpowiedzialność na coś innego). Ostatnim etapem życia takiego mężczyzny jest samobójstwo, lub wściekłość na wszystko i wszystkich – co też prowadzić może do wybuchów przemocy.
Pogarda do słabych nie jest rozwiązaniem, a taką często u konserwatystów widzę. Mówienie „lecz się wariacie” nie jest wsparciem.
Podoba mi się też myślenie o preferowaniu kompetencji u konserwatystów, ale też trzeba edukować osoby, które nie miały możliwości, albo które chcą mieć wyższe możliwości. Zapewnić im możliwości. Wtedy konkurencyjność i ocena kompetencji będzie mieć sens, a ludzie chętniej podejmą się walki, nauki itd.
Feminizm w kontropozycji przynosi wymuszenie stanowisk dla kobiet, co wcale nie jest egalitarne. Jest wypaczeniem równości. Równość szans to nie równość wyników. Zupełnie inne pojęcia. Drugie z nich jest szkodliwe. Pierwsze – nie widzę powodu, jeśli wysłuchujemy problemów obu płci (czyli szanujemy płcie, współczujemy im, nie gardzimy i nie lekceważymy ich).
Niestety konserwatyści też otaczają ochroną kobiety, traktują kobiety (tym bardziej „słabe”) mniej surowo od mężczyzn, nierzadko chcą być ich ochroniarzami (gdzie wobec słabych mężczyzn są agresywni), co samo w sobie prowadzi do dyskryminacji mężczyzn, a także do tego, że męskie przyjaźnie stają się szorstkie i słabe. Ba, to właśnie konserwatysta jest najczęściej osobą, która będzie obrażać innych mężczyzn, że są kobietami, jeśli wykażą się słabością (czyli jakaś trzecia płeć), co pokazuje, że ma problem z kobiecymi cechami i to duży. Później wróci i powie, że są tylko dwie płcie, ale to tam wytnie się, prawda?
Naprawdę, poznałem po obu stronach (feminizm i konserwatyzm) takich ludzi. Właśnie takich. To nie jest droga dla mnie i oby też nie dla Ciebie czytelniku. Zero pożytku z tego.
Empatia może zostać źle ukierunkowana. Dobra cecha staje się wtedy złą cechą. Wszystkie cechy można zniszczyć!
Pamiętajmy, że empatię (jak każdą inną cechę, w tym honor, męskość, dumę itd.) można wykorzystywać w złych celach i robią to też politycy, czy inni ludzie, którzy wiedzą jak manipulować masami. Jeśli danej grupie społecznej powie się, że inna grupa społeczna jest wrogiem, jest zła, jest fatalna, szkodzi, to te osoby będą mogły mieć wrogie uczucia do tych osób i na pewno do nich nie wyciągną ręki (tak się skłóca małe grupy, a nawet państwa i reżimy). W tym przodownikiem są Chiny i Rosja, które formują społeczeństwo w taki sposób, by wódz był swojego rodzaju bogiem, a cała reszta świata miała by być przeciw nim (czy wybrane kraje, które zawsze są ukazywane jako szkodliwa strona atakująca bezpodstawnie). W ten sposób te kraje utrzymują obywateli w gotowości bojowej nawet wtedy gdy sami prowokują wojnę, ponieważ przekazują, że to wszyscy inni są najeźdźcami. Jest to traktowanie swoich obywateli wybitnie utylitarnie i nie dziwne, że w tym rejonie jest ogromna liczba samobójstw (czołówka świata).
Mimo wszystko jeśli empatia jest w człowieku poprawnie uformowana to taki człowiek i tak będzie miał pełne możliwości do tego, by pomyśleć – „wczuje się w sytuację tego pokrzywdzonego, pomyślę, czy aby na pewno dobrze by było by żyć jako ta osoba i w jej sytuacji”. Problem nastaje większy, gdy dana osoba uznała się za bardziej pokrzywdzoną od drugiej, albo, że „ona w jej sytuacji by dała radę bo jest lepsza” (a nie wie niczego na temat tej sytuacji), lub, że jedna jest winna krzywdzie drugiej (np., że kobiety są winne krzywdom mężczyzn, albo mężczyźni winni krzywdom kobiet, obojętnie). Wtedy empatia zostaje stłumiona na rzecz myślenia o sobie i jedynie swoich tragediach.
Empatyczni mężczyźni też często dają się robić w konia, np. kobietom, które grają ofiary, kłamią o byciu zranioną, też starają się im pomagać i robią za frajerów. Dlatego feministkom (i nie tylko) trzeba pokazywać prawdę, pokazywać tym osobom, że zostały oszukane. Trzeba im otwierać oczy, ale otworzą się tylko tym, które jeszcze nie zostały jeszcze zradykalizowane.
Podsumowanie. Nie ma ugrupowania ideologicznego, ani politycznego, które naprawdę zajęłoby się najtrudniejszymi problemami mężczyzn
Bo gdyby tak było to na przestrzeni wieków nie byłoby tak ogromnych liczb samobójstw mężczyzn. Ani w przeszłości, gdy nie było feminizmu nie było lepiej dla nich, ani nie jest lepiej dla nich dzisiaj, choć jakby minimalnie coś się w tym kierunku poprawia. Minimalnie.
Wspomniane przeze mnie grupy niestety wspierają głównie „swoich”. Konserwatyści lubią silnych mężczyzn i tylko takich wspierają, ale… silny wsparcia zbytnio nie potrzebuje (więc te wsparcie mu na nic, pusty frazes; inni są bardziej potrzebujący). Silny prędzej potrzebuje spokoju i by nic od niego nie chciano (np. nie zabierano mu nic z podatków, bo z resztą jak mówi, sam da radę etc.).
Konserwatyści potrafią być krótkowzroczni, ponieważ nie wiedzą, że wsparcie społeczne spowodowane empatią pomaga budować siłę mentalną u człowieka. Pogarda, czy odrzucenie społeczne mogą skutkować tym, że ona jeszcze bardziej czuje się osamotniona, bez przyjaciół i popada w większy dół. W drastycznym przypadku końcu zabija się, zapija się, robi cokolwiek, by sobie „pomóc” na swój sposób, ponieważ innej drogi nie zna, lub predyspozycje genetyczne nie pozwalają się temu mężczyźnie wpasować w „jedyną słuszną, silną i tytanicznie odporną męskość”.
Niestety jak zdrowie psychiczne szwankuje to często też spada odporność fizyczna, a potem mamy udary, nowotwory, cukrzyce i tak dalej…
Krótkowzroczność wychwalania jedynie silnych mężczyzn bazuje na ich selekcji genetycznej. W takim wypadku żadne terapie, leczenie, wychowywanie, ani wsparcie społeczne nie miałyby znaczenia, a mają ogromne. Negowanie tego to postawa niesamowicie prymitywna. Nie po to medycyna jest cały czas rozwijana, a nawet psychologia rodzin, by tkwić w mentalności, jakbyśmy żyli nadal w jaskiniach nie mając rozbudowanej otoczki rozwiniętej cywilizacji i wiedzy.
Feministki z kolei lubią mężczyzn przydatnych im, którzy zgadzają się z ich wizją świata, gdzie kobieta ma być w centrum, gdzie ją należy otaczać wsparciem i pomocą. Gdzie mężczyzna bierze na siebie rolę ciemiężyciela, który od wieków gnębił kobiety. Nieważne jaki on jest, ważne, że ma przyjąć nieswoją indywidualną winę na siebie. W porządku byłoby gdyby feministki nie szczuły na mężczyzn, nie obwiniały mężczyzn wszelakich, nie wymagały więcej od mężczyzn, umiały otoczyć równą opieką mężczyzn, jak same chcą, by mężczyźni dawali im, czy też krytykowały toksyczne kobiety i kobiecą przemoc na równi z tą męską itd. Wtedy byłyby równe, egalitarne. Niestety w feminizmie jest to droga w jedną stronę przykryta kilkoma „normalnymi” działaniami przez co ludzie naiwni nabierają się na te nieliczne pożyteczne działania feminizmu.
Ale to tak jest, w każdej grupie znajdziesz coś pożytecznego i coś do poprawy. Jak w człowieku. Idealnych nie ma. Ale trzeba się starać poprawiać co się da.
I teraz pomyśl sobie sam czytelniku. Gdybym ja był polityczny to bym zbierał dużo większe grupy odbiorców, ale musiałbym mówić zgodnie z linią partii (lub ideologii). Wtedy i oni mieliby mnie za „swojego”, a swojego mogliby wspierać. Jednak jestem za otwartością umysłu i krytycznością, sceptycyzmem co do wszystkiego, zamiast robić sobie bożka z którejś ideologii. Dobrze wiemy, że czy to polityka, czy religia potrafi nawet w domu rodzinnym wywoływać kłótnie i są to prawdopodobnie najbardziej emocjonujące tematy dla wielu. Dlatego pytam po co? Czas trochę obiektywizmu pokazać, że żadna ze stron nie jest święta i nie ma jednoznacznego i idealnego przepisu dla wszystkich na życie, nie każdy człowiek jest taki sam, nie każdy ma identyczną historię, nie każdy musi radzić sobie z takimi samymi trudnościami, by dawać mu recepty, jakie dla jego samego działają. Ludzi trzeba chcieć i umieć wysłuchać, niezależnie czy to słaby mężczyzna, który był gnębiony, czy kobieta, która została zgwałcona, a potem krytykuje się ją, kiedy nie potrafi pokochać dziecka gwałciciela, które urodziła. Nieważne. Ważne, że to są osoby pokrzywdzone, a niezniszczona przekazem ideologicznym empatia może im pomóc.
W następnej części opiszę ogrom punktów jak te dwie strony jednej monety traktują płcie w danych obszarach.