Jakość debaty publicznej, a historyczne przyczyny tolerowania prawnej dyskryminacji mężczyzn
Spis treści
W debacie publicznej coraz częściej pojawiają się głosy dotyczące dyskryminacji prawnej mężczyzn. Niestety poziom debaty publicznej jest bardzo niski, ponieważ komentatorzy życia społecznego zamiast dążyć do zrozumienia, zazwyczaj stosują pozamerytoryczne sposoby argumentacji, jak uderzanie w emocje, czy sztuki erystyczne i robią to po to, by jak najlepiej wypaść w oczach opinii publicznej, oczach zwolenników, którzy twierdzą, że problemy mężczyzn nie istnieją, są mało ważne, lub są ich własną winą. Poważne podejście do męskich problemów jest oksymoronem, jest czymś co w świecie stworzonym na bazie utożsamiania się kobiet z rolą ofiary i atakowaniem męskiej możliwości bycia ofiarą uniemożliwia rozsądne przeprowadzenie debaty.
A przecież prawo się zmienia, pojęcie sprawiedliwości społecznej też.
Feminazizm, a brak chęci racjonalnej dyskusji
Brak chęci racjonalnej, spokojnej i rozsądnej dyskusji najbardziej widoczny jest w postawie tzw. 'feminazistek’ (odsyłamy do pierwszej i drugiej części słownika), które w trakcie debat publicznych przekierowują dyskusję na poziom emocjonalny, a następnie wytwarzają negatywne emocje w stosunku do osób, które starają się zwrócić uwagę na problemy mężczyzn.
Widać to też w schematach ich rozmów, tzw. wyuczonych regułek, które mają za zadanie poniżyć oponenta, skupić uwagę jedynie na kobiecych problemach, niżeli zrozumieć męski punkt widzenia i doprowadzić do wspólnego dobra.
W dalszej kolejności kierują te negatywne emocje do opinii publicznej. Jeśli już mowa o feminazistkach, to pojawia się pytanie, dlaczego pomimo tego, że stanowią mniejszość w społeczeństwie, to mają ogromny wpływ na życie publiczne? Posłużę się słowami Krasickiego: „Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny”. Feminazistki robią dużo hałasu i wywołują skrajne emocje, utrudniając jednocześnie merytoryczną dyskusję, dlatego tak chętnie są zapraszane do mediów.
Sami mężczyźni też niechętnie podchodzą do tego problemu z należytą uwagą, ponieważ wiekami nauczono ich tego, że dostosowują się do warunków, w których muszą walczyć – czy jak plują, czy jak bombardują.
Mimo tych trudności od czasu do czasu w debacie publicznej komuś udaje się zwrócić uwagę na problemy mężczyzn. Jednak trudno liczyć na to, żeby media pozwoliły na dokładniejsze zajęcie się tymi problemami np. w ujęciu systemowym. Zazwyczaj ktoś po prostu przedstawia w mediach jakąś konkretną sytuację związaną z dyskryminacją mężczyzn np. że ma utrudniony kontakt z dzieckiem. Nie omawia się zazwyczaj problemów wszelakich. Dlatego w tym artykule nie będę koncentrował się na praktycznych przejawach dyskryminacji mężczyzn, ponieważ zostało to już szczegółowo omówione na tej stronie (przykładowo w wątku o możliwie fatalnych skutkach małżeństwa dla mężczyzn i zyskach dla kobiet – poczytasz o tym tutaj). Postaram się natomiast poszukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego system prawny pozwala na dyskryminację mężczyzn
Prawo zaczyna regulować stosunki społeczne, które dotychczas były regulowane innymi normami
Współcześnie w większości aspektów życia ostateczny głos należy do sądów. Jest to skutkiem braku metod rozwiązywania sporów i rozpowszechnieniem się zasady legalizmu. Procesy przejmowania przez prawo regulacji stosunków społecznych, które dotychczas były regulowane innymi normami, nazywa się procesem legalizacyjnym lub procesem jurydyzacyjnym. Sam natomiast pogląd, zgodnie z którym prawo może regulować każdą dziedziną życia, określa się jako uniwersalizm regulacyjny prawa. Co zaś znamienne, ilościowy przyrost prawa jest tutaj postrzegany jako zjawisko pozytywne. Powodem takiego pojmowania rzeczywistości jest błędne założenie, że prawo jest rozwiązaniem istniejących problemów. Owa rzeczywistość jest jednak odmienna – jest ono ich znaczną częścią.
Jurydyzacja życia a skuteczność prawa. Kwartalnik Prawo-Społeczeństwo 1/2015. Marcin Hotel, Aleksandra Rychlewska.
Aby zrozumieć owe regulacje należy prześledzić, jak ewoluowało podejście do prawa na przestrzeni wieków. W państwie rzymskim źródłem prawa była sprawiedliwość: ius pochodzi od iustitia (sprawiedliwość), a wszyscy byli jej podporządkowani. Z czasem jednak sprawiedliwość pojmowaną przez starożytnych Rzymian, czyli stałą i niezmienną wolę przyznawania każdemu należnego mu uprawnienia (constans et perpetua voluntas ius suum cuique tribuendi), zastąpiła sprawiedliwość społeczna, pod którą rozumiemy ochronę pewnych uznawanych w danym społeczeństwie wartości. Współcześnie żyjemy w kobietocentrycznym (gynocentrycznym) świecie, a więc i system prawny koncentruje się na kobietach i ich problemach. Ponieważ kobiety lubią raczej stabilizację i spokój, nie dążą do podejmowania ryzyka, czy ponoszenia odpowiedzialności za swoje decyzje (albowiem zawsze winny jest „ten zły i niesprawiedliwy” – mężczyzna), to proces jurydyzacyjny tylko umacnia ich pozycję prawną i tym samym realizuje sprawiedliwość społeczną.
Marcin Hotel i Aleksandra Rychlewska twierdzą, że:
Jurydyzacja występuje głównie w systemach totalitarnych, ale coraz częściej można ją też dostrzec w ustrojach liberalnych. J. Habermas nazywa to wręcz „kolonizacją” społeczeństwa przez prawo. Tendencja ta jest związana z nasilającym się interwencjonizmem państwa w problemy społeczne, który bardzo często „remedium na całe zło” upatruje w zmianach legislacyjnych. Jej teoretycznym podłożem jest pozytywistyczna wizja prawa, która pojęcie prawa identyfikuje z prawem państwowym. Skoro tak, to nie istnieje żadne prawo inne niż to ustanowione przez powołany do tego organ, np. prawo moralne.
Kolonizacja społeczeństwa przez prawo dyskryminujące mężczyzn w praktyce
Ponieważ żyjemy w kobietocentrycznym świecie, to jesteśmy świadkami totalnej „kolonizacji” społeczeństwa przez prawo dyskryminujące mężczyzn. Aby zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, należy wyjaśnić różnice między sprawiedliwością rozumianą przez starożytnych Rzymian a współcześnie dominującą sprawiedliwością społeczną. „Oderwanie” się moralności od prawa miało miejsce w czasach Oświecenia i Rewolucji Francuskiej. Od tego momentu sprawiedliwość nie pojmuje się jako stałą i niezmienną wolę przyznawania każdemu należnego mu uprawnienia, ale uznaje się, że sprawiedliwość jest wynikiem rozwoju idei prawa naturalnego i upodmiotowienia politycznego i prawnego niemal każdego żywego człowieka. Co to oznacza w praktyce?
Mianowice we współczesnych państwach liberalnej demokracji (a do takich formalnie należy Polska) źródłem praw człowieka jest fakt, że jest człowiekiem. Każdy człowiek jest autonomicznym źródłem słuszności, dobra i sprawiedliwości. Piękne to, ale nie da się zbudować jasnej koncepcji sprawiedliwego państwa. Wiele rozwiązań prawnych przejęliśmy od Rzymian, ale przejęliśmy tak jakby tylko techniczną jego część, lecz nie istotę. Nie da się jednak istoty prawa obowiązującego w starożytnym państwie rzymskim przenieść do państw współczesnych, a co za tym idzie – nie będziemy mieć tak sprawiedliwego systemu prawnego, jaki mieli Rzymianie w okresie klasycznym, jeżeli będą obowiązywać systemy polityczne oparte o ustroje chroniące wartości wysuwane w czasie Oświecenia i Rewolucji Francuskiej.
Ponownie wróćmy do artykułu o jurydyzacji. Autorzy dochodzą do wniosku, że:
Obecnie stawiamy czoła prawu, które ma na celu uregulowanie każdego aspektu naszego życia. Po pierwsze jednak, nie rozwiązuje to problemów istniejących w społeczeństwie, a po drugie wątpliwy jest również jakikolwiek wpływ prawa na niektóre dziedziny przez nie uregulowane. Głównym tego powodem jest szczegółowość norm prawnych oraz częstość nowelizacji, co uniemożliwia przyswojenie ich treści i internalizację.
Postaram się przenieść powyższe rozważania teoretyczne na grunt praktyczny. Zgodnie z pierwotnym pojęciem sprawiedliwości, czyli stałą i niezmienną wolą przyznawania każdemu należnego mu uprawnienia, należałoby przyjąć, że ojciec ma prawo uczestniczyć w wychowywaniu dziecka. Jednak zgodnie ze współczesną koncepcją sprawiedliwości społecznej i tym, że niemal każdy aspekt relacji między ojcem i matką dziecka został uregulowany przepisami, to ciężko jest stwierdzić co dokładnie jest dozwolone i gdzie sięgają kompetencje państwa.
To z kolei może prowadzić do nadużyć ze strony organów publicznych, w tym przypadku sądu, ponieważ zawsze będzie istnieć możliwość znalezienia przepisu, który dany element relacji między ojcem i matką dziecka by regulował. Ostatecznie ojciec, mimo że formalnie ma prawo do uczestniczenia w wychowywaniu dziecka, to na skutek działania sądu może być pozbawiony tego prawa niemal dowolnie. Przykładowo sąd może w przypadku ustanowienia wspólnej naprzemiennej władzy rodzicielskiej uznać, że rodzice nadal by ze sobą rywalizowali stosując niewłaściwe metody wychowawcze, polegające na próbie dyskwalifikacji drugiego rodzica w oczach dziecka, czy też form przekupstwa poprzez zapewnienie dziecku atrakcyjniejszych form spędzania czasu wolnego czy zakupu droższych rzeczy i na tej podstawie stwierdzić, że to matka da lepszą gwarancję sprawowania władzy rodzicielskiej zgodnie z dobrem dziecka. Starożytni Rzymianie powiedzieliby w takiej sytuacji, że mamy do czynienia z jawną niesprawiedliwością, a współcześnie mówi się, że sąd wydał sprawiedliwy wyrok, bo zostały zachowane wszystkie procedury
Wniosek? Dyskryminować i lekceważyć problemy mężczyzn można
Dlaczego zatem system prawny pozwala na dyskryminację mężczyzn? Dlatego, że tak jest skonstruowany i dyskryminację mężczyzn najwidoczniej ma na celu (w razie braku argumentów została stworzona definicja tzw. dyskryminacji pozytywnej, służąca usprawiedliwianiu jej). Ponownie zacytuję fragment artykułu:
Zagrożenie w nadmiernej regulacji życia dostrzeżono już w starożytności, formułując paremię summum ius summa iniuria.
Oznacza ona, że zbyt ścisłe trzymanie się litery prawa może prowadzić do niesprawiedliwości. Wiedział o tym Andriej Wyszynski, stalinowski prokurator generalny ZSRR, któremu przypisuje się powiedzenie: Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie.
Niestety ta maksyma pokazuje to, jak system prawny funkcjonuje współcześnie. Życie społeczne jest organizowane za pomocą biurokracji, a nas od urodzenia „tresuje się” do funkcjonowania w tej zbiurokratyzowanej rzeczywistości. Rzeczywistości jak wyżej wspomniałem kobietocentrycznej – która pozwala na systemowe obwinianie mężczyzn i tym samym zrzucenie odpowiedzialności z kobiet za absolutnie wszystko co złe do czego się dopuszczą. Biurokracja, jak słusznie zauważył o ile się nie mylę Weber, potrzebuje „pamięci”, aby działać, a tą „pamięcią” jest prawo. Prawo, które przekazuje z pokolenia na pokolenie kobiotocentryczność.
Co do inflacji prawa, które zaczyna regulować stosunki społeczne, które dotychczas były regulowane innymi normami, niestety patrząc na „przyszłych” polityków i prawników odnoszę wrażenie, że nie ma co liczyć ani na powstrzymanie inflacji prawa, ani na poprawę jego jakości. Politycy i prawnicy widocznie stali się ofiarami tego, co sami stworzyli – biurokracji. Często politycy są bezradni wobec biurokratów, którzy zajmują określone stanowiska od wielu lat i posiadają przewagę, chociażby informacyjną, nad politykami. Ile jest już polityki w samej polityce? Czy mamy rządy ludu, czy może rządy biurokratów? Co do prawników, to nawet trudno mi czasami mówić, że współcześnie istnieje taki zawód jak prawnik. Czasami osoba bez wykształcenia prawniczego ma większą wiedzę na temat danej gałęzi prawa niż prawnik. Ale najgorsze jest to, że prawnicy zapominają o tym, że żaden przepis prawny nie zastąpi zdrowego rozsądku.
Czy problemem jest ostatecznie brak wiedzy na temat mężczyzn, a może niechęć do przyjmowania nowej i ignorancja? Odpowiedzcie sami.
Autor: PiratRandkowy z pomocą autora strony