Ciekawostki o atrakcyjności damsko-męskiej i udoskonalaniu siebie cz.2
Spis treści
- 1 Gdy nasza atrakcyjność jest na wyższym poziomie, osoby nami zainteresowane mogą być przy nas niepewne siebie, czy nerwowe
- 2 Kobiety mają prawo do słabości, a czasem są wręcz za nie nagradzane. Mężczyźni na odwrót, są za słabości karani i odrzucani
- 3 Różnica atrakcyjności płci, a samotność i powodzenie
- 4 Rynek matrymonialny jest polem bitwy, w którym wygrywają najatrakcyjniejsi i ci którzy chcą być najatrakcyjniejszymi
- 5 Atrakcyjność można zmierzyć umiejętnością wywierania wpływu na innych i zdobytym posłuchem
- 6 Miłość to nie tylko uczucia wyższe, ale składowa cech i zachowań na które mamy wpływ
- 7 Atrakcyjność to też odpowiednie zachowanie i usposobienie, a nie tylko wygląd
- 8 Od samego czytania nie ma wielkiego rozwoju osobistego
Dziś odpowiem czym jest atrakcyjność i jak bardzo, choć nie we wszystkim, różni się w odniesieniu do obu płci. To atrakcyjność jest wymagana, by mogła nastąpić miłość damsko-męska (nie miłość rozumiana jako coś poza-romantycznego). Rzadko kiedy dzieje się na odwrót. Dlatego to o nią ludzie powinni walczyć każdego dnia. Nie o samą miłość, ale też o atrakcyjność. Miłość w relacji damsko-męskiej nie jest dana na zawsze, bo ludzie podupadają, zatrzymują się w rozwoju i przestają być atrakcyjnymi. Przy okazji tracą ze sobą więź.
Ludzie spadek atrakcyjności odczuwają jako brak pociągu seksualnego, emocjonalnego, czy intelektualnego (niektóre pary jeszcze finansowego, ale są to bardzo płytkie i nieszczęśliwe związki). Dzieje się to i dziać będzie w dobie masowych rozwodów (ludzie wcześniej byli uczeni innych wartości). Bo wygodnie i łatwo jest kochać osobę atrakcyjną, tak jak łatwo jest kochać dobre, grzeczne, a nie złe, czy niesforne dzieci. Trudno jest ludziom po prostu kochać osoby nieatrakcyjne, lub przynoszące straty. Cała rzesza ludzi w ten właśnie wygodniejszy sposób będzie postępować tłumacząc sobie, że „to nie to”, „jakoś nie ma chemii”, „nie mogę cię pokochać, możemy się co najwyżej lubić i kolegować” – a i z tym może być problem.
Atrakcyjność to bardzo skomplikowany i obszerny zestaw cech, a nie tylko jak niektórzy sądzą prezencja fizyczna. Dlatego takie ciekawostki należy poznać i się na nie nie obrażać, bo takie zachowanie nie zmieni mechanizmów rządzących światem i samymi ludźmi (szczególnie tymi prymitywniejszymi, którzy kierują się impulsami). Wiedza pozwala się nam z tym oswoić, lub przystosować. Jednak to nie jest wiedza przekazywana w szkołach, nad czym ubolewam, bo jej brak doprowadza do zawodów ludzi na ludziach, do problemów emocjonalnych, do wielu nieszczęść.
Część pierwszą znajdziesz tutaj.
Reszta ciekawostek poniżej.
Gdy nasza atrakcyjność jest na wyższym poziomie, osoby nami zainteresowane mogą być przy nas niepewne siebie, czy nerwowe
Przykład? Najprostszy. Podkochiwanie się w kimś do kogo się nawet nie odezwało. Powiedzmy jednostronne uczucie, może nawet platoniczna miłość. Osoba zakochana jest w tej sytuacji bardzo nerwowa, a im bardziej jest nerwowa, tym bardziej spięta. Im dłużej gromadzi ona w sobie uczucie niepewności czy ta druga osoba uczucie odwzajemni, tym tę drugą będzie widzieć za atrakcyjniejszą od siebie. Te uczucia się kumulują wraz z wzrostem niepewności. Ostatecznie może ona skończyć w bardzo nierzeczywistym stanie: idealizacji tej osoby do granic świętości i poniżania siebie, że „na pewno i tak na takiego nieatrakcyjnego kogoś jak ja by nie spojrzała”.
Gdy jednak jesteśmy bardzo atrakcyjni, albo mamy wysokie mniemanie o sobie (bo to nie musi ze sobą iść w parze)… cóż, czasem możemy patrzeć na inne osoby z góry, arogancko (ale jest to toksyczne i też nie przyniesie zdrowych relacji). Możemy widzieć w innych osobach wyłącznie wady, słabości, rzeczy do poprawy, wręcz cechy do wyśmiania. Ale możemy też dojrzale nie oceniać i nie porównywać się, a chcieć wnosić wartość dla innych (super sprawa, ale to wyższy poziom człowieczeństwa).
W przypadku poczucia się atrakcyjnie tego spięcia już nie będzie w takim stopniu, ponieważ w takiej sytuacji to ludzie prędzej będą zakochiwać się w nas, a nie my w nich. Ewentualnie będzie to neutralne dla obu stron. Im większa miłość do siebie, tym mniej miłości do innych. Jest to oczywiście pewne uproszczenie, bo nie oznacza to, że atrakcyjne osoby nie są w stanie kochać, ale jeśli czują się ze sobą świetnie, nie pogardzają sobą, to dużo ciężej będzie im uzależnić się emocjonalnie od drugiej osoby (tudzież przywiązać), od jej stanów, czy czuć się nieszczęśliwymi, kiedy jej braknie itd. Skrajną formą zakochania w sobie jest sadystyczny narcyzm, ale to już pisałem wyżej. Taka osoba będzie mocno koncentrowała się na sobie, obrażała innych i nic poza tym. Zero uczuć wobec innych.
Im wyższa jest nasza atrakcyjność, im wyższa samoocena, tym mniejsza będzie liczba osób które będziemy idealizować. Po prostu postawimy siebie wyżej w hierarchii. W momencie rozstania nie będzie tak dużego cierpienia, jeśli nie wyidealizowaliśmy osoby, którą tracimy, a przecież pamiętajmy, że masa osób dziś uważa cierpienie za miłość. Uwielbiają mieć wahania nastrojów, tęsknić w płaczu, zazdrościć do bólu, ale i spotykać się z dozą silnej namiętności zakończonej emocjonującą bliskością fizyczną. Wszystko to jest zaprzeczeniem zdrowego, dojrzałego związku i będzie prowokowało toksyczne sytuacje.
Jeśli traktujemy drugą osobę jako kogoś bardziej zwykłego, zamiast ogromnie wyjątkowego to tak ogromnych emocji nie ma (i to też problem, bo w miłości romantycznej ludzie zaczęli wymagać, by traktować ich w sposób szczególny, jakby byli osobami niesamowitymi, dużo lepszymi, niż reszta świata, co obiektywnie nie jest nawet możliwe). Jeśli wiemy, że z łatwością taką osobę zastąpimy – tym tych emocji będzie jeszcze mniej. To bezpieczeństwo i pewność tej osoby, poczucie bezwarunkowego jej posiadania obniża poczucie atrakcyjności partnera, bo jest on na wyciągnięcie ręki. I te, własne emocje trzeba zrozumieć, by móc je kontrolować nie zaprzepaszczając stabilnego, choć już bardziej nudnego związku. To akurat powinni wiedzieć wszyscy, którzy są związani jakimś silnym uwiązaniem ze sobą, które od siebie maksymalnie uzależnia. Niegdyś były to śluby.
Dziś wystarczy traktować się na równi, by nie doszło do sytuacji, że jedna strona jest królem, a druga śmieciem.
To jest bardzo ciekawe w relacjach damsko-męskich, bo gdy mężczyzna jest w sytuacji zakochania jednostronnego, idealizacji kobiety, to jemu pewność siebie się obniża, czy wręcz staje się wobec kobiety uległy. I wtedy ma on zdecydowanie mniejsze szanse na uwiedzenie swojej wymarzonej dziewczyny (wyjątkiem jest wybitnie atrakcyjny wygląd, który wpadł tej dziewczynie w oko, zanim wyznał jej wprost, lub swoim zachowaniem swoje uczucia). Gdy mężczyźnie zależy bardziej, niż samej kobiecie ona podświadomie czuje się od niego lepsza, a to, hipergamiczne podejście wyklucza jej miłosne uczucia do niego. Oczywiście dzięki dojrzałości emocjonalnej kobieta może się tego poczucia wyzbyć, ale nie jest to często występująca cecha w młodym wieku, więc łatwo się zawieść.
Co innego, gdy emocje nie grają roli, mężczyzna nie idealizuje kobiety, nie jest uległy i jest przez to pewny siebie. I może tych uczuć wtedy wyraża mniej, bo kumuluje się w nim ich mniej (niedziwne), ale tona kobiet będzie biegać prędzej za takim mężczyzną, będzie chciała otworzyć jego pewną niedostępność, pewną oschłość, niżeli być z mężczyzną który daje się na tacy, czy który jest zainteresowany nimi bardziej, niż one nim.
Jeśli mężczyzna uczony był w domu, że ma być bohaterem, naprawiaczem problemów i wybawcą to jedyne jakie kobiety będzie przyciągał to niezdarne ofiary, lub kreujące się na ofiary, by ten im wiecznie pomagał. Z kolei kobieta, która jest mniej pewna siebie od mężczyzny prędzej dostanie poklask, a nawet jej cechy zostaną uznane za pozytywne, niżeli, gdy to mężczyzna będzie w tej samej sytuacji. Tak zostaliśmy nauczeni i w wielu z nas to tkwi. Na pewno jednak nie jest tak u wszystkich par.
I nie, nie jest rozwiązaniem na ten problem stać się zimnym draniem, czy zimną suką obrażającą płeć przeciwną, bo to druga skrajność poza uległością, która tworzy toksyczne związki. Po prostu tak zostaliśmy nauczeni, by mężczyzna nie był uległy wobec kobiet, bo to mu na pewno nie pomoże. Ale popadanie w drugą skrajność, by był jakimś sadystą, który poniża je i obśmiewa też nie jest wyjściem. Kobiety też najwięcej uzyskają nie gdy będą niezdarnymi ofiarami, bo przyciągną dysfunkcyjny wzorzec bohatera, ale gdy będą normalne – asertywne, pewne siebie, ale nie aroganckie i umiejące wnosić wartość, ale też doceniać. I wtedy najprędzej znajdą odpowiedniego mężczyznę.
Bardziej zaburzone osoby mogą dodatkowo prowokować sytuacje, by naszą atrakcyjność zniszczyć, ale też nie pokazać swojego poczucia niższości.
Kobiety mają prawo do słabości, a czasem są wręcz za nie nagradzane. Mężczyźni na odwrót, są za słabości karani i odrzucani
Kobiety mogą podążać za mężczyzną, być słabe, niepewne siebie, nieporadne, niezaradne, nadwrażliwe, a mimo wszystko mężczyźni mogą być zainteresowani takimi kobietami. Mogą oni nawet… poczuć się przy nich dumnymi samcami ratującymi je z opresji!
Mężczyźni liczący na równie serdeczne zachowania od kobiet zwykle się zawodzą, bo zostało im wpojone, że miłość jest jednakowa u obu płci, a nawet, że obie pociąga to samo. Absolutnie trzeba się tych, błędnych przekonań oduczyć. Pomimo twierdzeń kobiet, że np. uczuciowość i wrażliwość mężczyzny jest okej, one same zwykle kompletnie tego nie pokazują nie chcąc być z takimi mężczyznami w związkach i nie szanując ich. Kobiety twierdzą też coraz częściej, że uznają płacz mężczyzny, ale dziwnym trafem taki mężczyzna jest traktowany przynajmniej na dystans, obojętnie, lub pogardliwie. I nie mówię tu o płaczu na pogrzebie kogoś ważnego, a w słabościach, w porażce, w bólu, w nieudolności, w tęsknocie, w niechęci do bycia samemu, w otworzeniu tej właśnie wrażliwości.
Bo przecież mężczyźni są zmuszeni grać, że ich nie boli krytyka, że ich nie boli wyśmianie, że się nie boją, że nie są smutni, że coś przeżywają, co nie jest bardzo hiper górnolotne, że nie boli ich odrzucenie, że są kompletnie nieczuli na oceny innych, że nie są niepewni swoich decyzji i niezdecydowani, a często nawet, że nie mają empatii i nie współczują, bo to przecież miękkie zachowanie (i znowu wyjątek, chyba, że współczują kobiecie, jej dziecku, lub zwierzątku, wtedy ok). Wszystko to są cechami psychopatów i narcyzów, więc jest to promowanie patologii.
Niestety, ale jeśli kobiety nie będą umiały tolerować mężczyzn jakimi są, z ich integralnymi uczuciami, to poziom ukrytych depresji, samobójstw, uzależnień, czy przemocy nie będzie malał. Kobiety muszą być uczone jak różni są mężczyźni – że nie istnieje jedynie jeden typ mężczyzny. Ważne też są szczere przyjaźnie mężczyzn, a nie zimne pseudoznajomości gdzie każdy gra większego cwaniaka, niż jest, a wyśmiewanie i udawanie wielkiego dystansu miałoby być taktyką na zmniejszenie budującego się wiele lat napięcia.
Tak czy siak w pojmowaniu atrakcyjności płci reguła jest prosta. Słaba kobieta ma dużą szansę na zdobycie mężczyzny (ale jednak lepiej, by na tym nie polegała, a rozwijała się). Słaby mężczyzna ma jeszcze większą okazję zginąć marnie i w samotności (ma dużo mniejsze szanse na zdobycie kogoś). Cóż, pretensje głównie do rodziców, jeśli nie zbudowali swoich dzieci, by były silne, wsparte i zaradne.
Różnica atrakcyjności płci, a samotność i powodzenie
Uważa się, że kobiety są atrakcyjniejszą płcią, niż mężczyźni. Nawet kobietom, które są heteroseksualne częściej podobają się inne kobiety, niż gdy przeglądają zdjęcia losowo spotykanych mężczyzn (a nie aktorów i wybitnych postaci Hollywood). Dlatego też kobietom jest zdecydowanie łatwiej wejść w związek, ale i z niego wyjść, by zmienić partnera (przynajmniej do pewnego wieku) – albo nawet znaleźć partnerkę, bo żeński homoseksualizm nie jest tak piętnowany, jak ten męski (ale to znowu ten matriarchalny ginocentryzm).
Mężczyźni w kontekście atrakcyjności zazwyczaj zyskują z czasem (ale tylko gdy pracują nad sobą, zdobywają doświadczenie, czy wiedzę).
To niestety powoduje spore liczby załamań po stronie mężczyzn w młodym wieku, kiedy dopiero raczkują, by zbudować atrakcyjność, gdy rywalizują ze starszymi mężczyznami, którzy co nieco się ogarnęli, czy mają wypracowaną pozycję zawodową. Kobiety w tym czasie są gotowe, by rodzić, uczyć się w trakcie rodzicielstwa roli matki i praktycznie od wieku nastoletniego są rozchwytywane (na pewno w dużo większym stopniu, niż chłopcy).
Mężczyźni bywają samotni, bo żadna kobieta ich nie chce – pomimo tego, że mężczyźni na ogół nie mają wielkich wymagań wobec kobiet. Są one nieporównywalnie mniejsze, niż te które wytyczają kobiety. Kobiety bywają samotne, bo unikają mężczyzn, miejsc w których mogą spotkać mężczyzn, ale głównie dlatego, że mają bardzo wysokie wymagania wobec mężczyzn i są po prostu bierne. Czekają aż mężczyzna sam się pojawi, sam poderwie, sam coś zaplanuje, sam wzbudzi emocje i tak dalej.
I to nie jest tak, że mężczyźni są odrzucani bo reprezentują naprawdę marny poziom. Zdarza się tak, oczywiście, ale zazwyczaj oznacza to, że są mniej więcej podobni w ofercie do samych kobiet, może oferują trochę mniej, gdy kobiety uważają, że należy im się więcej, ktoś ponad, ktoś atrakcyjniejszy, czy oferujący więcej. Bo wtedy dopiero poczują silniejsze bicie serca. W innym wypadku będą mieć muchy w nosie, a mężczyzna będzie uznawany za problem.
Kobiety tracą atrakcyjność fizyczną w szybszym tempie, niż mężczyźni, a mężczyźni mogą ewentualnie zmężnieć z czasem (ale ewentualnie) przez co ich atrakcyjność fizyczna może urosnąć z czasem. O psychicznej wspominałem wcześniej. Mężczyzna wraz z wiekiem i doświadczeniem staje się pewniejszy siebie, ma więcej umiejętności, ma więcej tematów do rozmów, wiedzy, którą może przekazać, zna więcej ripost, żartów i wiele więcej. Może być on wartością dodaną, kimś ciekawym i konkretniejszym. Za tęgiego młodu – nie bardzo. I takich mężczyzn kobiety raczej nie chcą. Skądinąd nie bez powodu częstym wyzwiskiem po stronie kobiet jest wyzwisko od bycia „chłopcem”, gdy nie „dorósł” do tego, by spełnić ich żądania (ale na ogół wyzwiska pokazują marność osoby, która to robi, więc nieważne która płeć, ważne, że nie jest zbyt lotnym człowiekiem).
Oczywiście są mężczyźni z bardziej chłopięcym wyglądem, ale podobają się oni tylko specyficznemu typowi kobiet. Zwykle one same też i młodo wyglądają i młodo (psychicznie) się czują – oczywiście jeśli nie nagromadził się w ich życiu silny stres, czy duże porażki.
Rynek matrymonialny jest polem bitwy, w którym wygrywają najatrakcyjniejsi i ci którzy chcą być najatrakcyjniejszymi
To właśnie dlatego mężczyźni narcystyczni, dominujący, władczy, eksponujący swoje zalety, zimni emocjonalnie (choć mówiący kobietom ciepłe rzeczy, które chcą usłyszeć), dbający o to jak są odbierani (ale bez paranoi i fobii) mają więcej partnerek. Ale nie oznacza to, że oni są najlepszymi mężczyznami do związków, tylko po prostu są tak cwani, że mogą uzyskać jakiś sukces tworząc pozory, lub manipulując innymi. To tak porównywanie złodzieja do uczciwego pracownika. Jeden ukradnie, bo to jest dla niego proste, jeden zarobi, a może i stworzy jakąś innowację. Popierający manipulatorów i złodziei mają spaczoną moralność. Nie ma co im zazdrościć.
Badanie: Kobiecy narcyzm wpływa negatywnie na jakość związku
Tylko kobieta i bardzo przystojny mężczyzna mogą uznać, że rynek matrymonialny nie jest walką. Tylko kobieta i taki mężczyzna mogą infantylnie podchodzić do mechanizmów społecznych, ponieważ nawet jako bierni mogą zdobyć partnera/partnerkę. W innym wypadku typowy mężczyzna zwykle musi się w jakiś sposób wykazać, COŚ zrobić, COŚ zaplanować, COŚ wymyślić, KIMŚ być, COŚ osiągnąć, JAKOŚ się wybić. Kobieta może powiedzieć, że coś „samo”, jakaś niewytłumaczalna rzecz przyciągnęła parę do siebie, ale może to być plan mężczyzny, który to wszystko wymyślił, rozpracował i wcielił w życie. Rzadko kiedy jest to zauważane, mimo tego, że kobiety uznawane są za łatwiej domyślającą się płeć.
Ale kobiety takie bierne nie są, jak można myśleć. Kobiety działają inaczej. Zdobywają UWAGĘ. Chcą być ZAUWAŻONE (by dalej mężczyzna „zadziałał” dla nich, lub w ich kierunku), więc robią coś co pozwoli im być zauważonymi (nie mówię jednak o tych paniach z dużymi kompleksami, bo te żyją unikaniem).
Kobiety też zdobywają uwagę na wiele, wiele sposobów: od pokazywania się jako dobrotliwe, niewinne istoty (nie musi to być prawda, chodzi o kuszenie znając męskie potrzeby), po promowanie się na social mediach w sposób podkreślający urodę, lub seksualność (mówiąc jednocześnie, że nie chcą płytkich mężczyzn), albo jak feministki, grając ofiary (i to też nie musi być prawda). Ale facet pomoże, prawda? Wychowany w duchu, że męskość to pomaganie słabszym (ale nie słabszym mężczyznom) weźmie często tonę ciężarów od kobiety na siebie, gdy kobieta zazwyczaj nie weźmie ciężarów mężczyzny. Ona nie daje zazwyczaj prawa mężczyźnie do bycia słabszym, czy mniej ogarniętym od niej samej, więc i nie widzi sensu jemu pomagać. I nawet jak pomoże, to nie będzie go szanować. Tu mowa cały czas o niedojrzałych kobietach, których jest bardzo dużo i nietrudno je spotkać.
Wszystko to pozwala kobietom coś uszczknąć od mężczyzn i ewentualnie dostać to czego zapragną. Ale to co chciałem przekazać w tym punkcie to to, że obie płcie potrafią robić rzeczy niemoralne, by zdobyć partnera/partnerkę, ale kobiety są w tym skuteczniejsze, bo i nie żąda się, by tyle wnosiły dla mężczyzn, ile mężczyźni dla kobiet.
Atrakcyjność można zmierzyć umiejętnością wywierania wpływu na innych i zdobytym posłuchem
mówmy się, uległych pantofli nieszukających zwady jest coraz więcej, a posłusznych kobiet mężczyznom coraz mniej (wynika to z braci sieci wsparcia społecznego dla mężczyzn), dlatego kobietom jest łatwiej dziś wywrzeć wpływ na mężczyzn. Kobiety są dobre w wywieraniu wpływu nawet jako feministki. Urządziły kobiety jak pączki w maśle będąc uprzywilejowanymi, a jednocześnie grając ofiary. I mają posłuch.
Mężczyźni… z nimi jest trudniej, bo manipulowanie emocjami mężczyznom nie przystoi. Tak samo jak granie ofiary, które było od wieków uznawane za przynoszenie wstydu, podobnie jak bycie chorym (ot silni i zdrowi mają zwyciężyć). Mężczyźni zatem dążą więc do bycia kimś, walczą o władzę, o status społeczny, czy popularność, by się wybić na tle innych mężczyzn. Zdobycie autorytetu bardzo pomaga w nawiązywaniu relacji z kobietami, ale i w wywieraniu wpływu na grupę. Jak masz wysoki status to możesz być potraktowany jak autorytet.
Znajdą się jednak tacy mężczyźni, którzy wywołują skrajne emocje, czasem strach i niepewność na zmianę z namiętnością, czułością i radością, co może przyciągać kobiety, które pragną emocji w swoim życiu – zwykle mają osobowość zależną, osobowość łatwo uzależniającą się od ludzi. Zwykle pochodzą one z dysfunkcyjnych rodzin. I właśnie tacy mężczyźni będą zdobywać posłuch u takich kobiet – dysfunkcyjne wychowanie to dysfunkcyjne autorytety.
Miłość to nie tylko uczucia wyższe, ale składowa cech i zachowań na które mamy wpływ
Jeśli mężczyzna sądzi, że miłość damsko-męska wywodzi się tylko z opieki, troski, bycia słodkim, czy absolutnej szczerości (ha, nawet jak powie, że kobieta wygląda grubo albo, że nie jest tak inteligentna jak sądzi) – zawiedzie się, choć na pewno plusem będzie, jeśli będzie wiedział kiedy może pozwolić sobie na zaoferowanie takich zachowań/cech. Takie cechy bardzo często są wyuczane z filmów, czasem od matek, czy nawet kobiet, które powtarzają społecznie akceptowalne rzeczy o mężczyznach i związkach. I czasem, w niektórych sytuacjach takie cechy działają bardzo dobrze. Ale czasem. Z takimi malutkimi złośliwościami w stylu push and pull, czy małymi żarcikami też nie jest źle, ale trzeba wiedzieć kiedy i wiedzieć czy kobieta odbierze to jako żart, czy jednak chęć poniżenia. Tego drugiego zachowania z oczywistych względów nie polecam, choć widzę jest sporo zwolenników bycia „szczerymi do bólu”, co nie zbuduje wielu dobrych relacji. Takt i szacunek jest czymś ważnym dla osób, które cenią głębsze relacje.
Kobieta? Cóż. Z pozycji biernej, która żąda inicjatywy od mężczyzn rzadziej weźmie odpowiedzialność za stan miłości, ale jeśli zechce być świadomą i dojrzeć – wszystko przed nią! Jeśli kobieta nie chce zniszczyć swojego związku musi porzucić przekonanie, że od zapewniania miłości jest mężczyzna i, że mężczyzna jest winnym tego, gdy kobieta chce się rozstać, czy go zdradzić.
Mamy zbyt mało „providerów” kobiet, czyli oferujących więcej zasobów dla mężczyzn, by mówić inaczej.
Tak więc przekonania społeczne w bok, prawda w przód.
Atrakcyjność to też odpowiednie zachowanie i usposobienie, a nie tylko wygląd
Kobiety kwalifikują mężczyzn w oparciu o to, czy są bardziej jak zbity pies, proszą, błagają, są zdesperowani, można ich wykorzystać, a od samych kobiet są zależni (beta), czy są liderami, samowystarczalnymi, mądrymi, opiekuńczymi i wyznaczają kierunek (alfa).
I tak samo mężczyźni kwalifikują kobiety. Albo kobieta gra „silną i niezależną”, która musi mieć zawsze rację, która rządzi, jest wojownicza, tłamsi mężczyznę i rywalizuje z nim co rusz na „argumenty” (by było po jej), przez co nie widzi on sensu wchodzić w związek, który jest polem minowym. Albo kobieta jest kimś kim można się zaopiekować, można jej pomóc, można się przy niej poczuć potrzebnym i współpracować w budowaniu dobrobytu rodzinnego. Może ona dać trochę wewnętrznej dobroci mężczyźnie, łagodności, delikatności, zamiast rzucenia się na niego z pięściami, czy sycząc jak diabelski wąż, kiedy ten nawet otworzy jej drzwi.
A takich wojowniczych pań jest coraz więcej. Mężczyzn walczących coraz mniej. Bo mężczyzna stawiający na swoim to według feministek i mainstreamu terrorysta, tyran i egoista, a kobieta walcząca o swoje potrzeby to nowoczesna, wyemancypowana babka, uwolniona z łańcuchów. Otóż nie.
Obie płcie przez to zachowują się nieatrakcyjnie dla płci przeciwnej. I znowu, nie jest rozwiązaniem to, by mężczyzna rządził się, a kobieta była mu posłuszna. Naprawdę wystarczy, by obie płcie były asertywne, umiały zachować balans pomiędzy szukaniem opieki, a szukaniem terroryzowania innych…
Od samego czytania nie ma wielkiego rozwoju osobistego
Żeby ulepszyć własną atrakcyjność należy zdobytą teorię przekuć w czyny. Przykład takiego rozwoju dla mężczyzny? Stań się sprawnym, sprawczym i groźnym. Ale nie po to, by być groźnym na co dzień, lub wobec kobiet (niestety niektórzy tak robią opacznie rozumując pociąg kobiet do bad boyów), ale by mieć narzędzia, by takim być w razie potrzeby OBRONY. Sama agresja rzucana na lewo i prawo zainteresuje jedynie patologiczne kobiety, ewentualnie z bardzo niską samooceną, czy z wzorcem ojca, który takim był, a które tego jeszcze nie przepracowały. Ale inne kobiety zainteresuje mężczyzna, który może zastosować argument siły w mowie, intelektualnie, lub fizycznie, ale nie używa tego jeśli nie ma jasnego i konkretnego niebezpieczeństwa.
W zależności od typu kobiety groźny, a więc silny wygląd może pozwolić na zainteresowanie wielu kobiet, ale tutaj znowu, jest typ kobiet, który lubi delikatnych facetów. Ale takich kobiet jest mało, więc poleganie na tym, że się taką znajdzie graniczy z cudem.
Najgorszym dla mężczyzny jest utkwić w pozycji bezbronnego, łagodnego misia, który nie może, albo nie umie wziąć spraw we własne ręce. Może łon fajny, może młożna przytłulić, młoże krzywdy nie zrobi (nawet jak mu się nasra na głowę), ale ostatecznie nie jest wartością. Dziwicie się czemu typowe 'sebastiany myślą nieskalane’ mają kobiety? Bo oni rozwijają chociaż tą prymitywną formę męskości, są pewni siebie, jak trzeba to zawalczą (o coś dla nich ważnego, mają jakieś męskie credo), zamiast się wycofać i… oczywiście dobierają podobne do siebie kobiety. A, że prymitywnych ludzi jest więcej niż bardzo rozwiniętych to oni mają w kim wybierać. Podobne szuka podobnego.
Kobiety? Wśród mężczyzn, a tym bardziej wśród tych wartościowych króluje archetyp kobiety niewinnej, ułożonej, rodzinnej, kulturalnej i delikatnej. Czy kobieta chce i może taka być – niech odpowie sobie sama, bo te cechy mogła utracić w towarzystwie nie tylko knujących, patologicznych mężczyzn, ale głównie – toksycznych koleżanek, a nawet starszych pań-pseudoautorytetów piorących jej głowę „uwolnieniem” od kobiecości, lub wmawianiem, że kobiecość to stawanie na przekór dzisiejszym mężczyznom, czy też przekonywanie, że każdy mężczyzna uwielbia krzywdzić, podporządkowywać, czy kontrolować kobietę, która właśnie taka kulturalna i ułożona jest. Jest to oczywista bzdura, bo mężczyźni są tak różni, jak różne są kobiety. Z tego też wynika toksyczna postawa „nie będę dobra, bo on będzie dla mnie złym”. Absolutnie wyniszczająca relacje rzecz.
Kobieta rozwija się też poprzez zrozumienie mężczyzn, pytanie ich co sądzą, o ich prawdziwe uczucia, szanując to, poprzez chęć współpracy, a nie wojowanie z nimi będąc np. feministką. Kobieta rozwija się pozyskując cechy dobrej matki, opiekuńcze, troskliwe, empatyczne, gotowe do pomocy. Porzuca egocentryzm. I nie zawsze ona jest gotowa na dziecko, ale nie oznacza to, że nie może być w podobnym stopniu kobieca i człowiecza przede wszystkim dla swojego mężczyzny. Mężczyzna też nie powinien wchodzić w grupki gdzie chodzi o wojowanie z kobietami, próby uprzykrzania im życia. To i to jest nienawiścią, która nie skutkuje niczym pozytywnym. Mężczyzna niech się skupi na budowaniu atrakcyjności i wyborze wartościowej kobiety, której pomoże w życiu, a ona pomoże jemu.