Kobiety się konfrontują, mężczyźni unikają dla świętego spokoju, a politycy się śmieją
Spis treści
- 1 Romantyczne i świadome kobiety nie są materialistkami i nie chcą być hipergamiczne. Romantyzm wyzbywa z prymitywności
- 2 Matki też są hipergamiczne, ale walczą z instynktem macierzyńskim. Może warto, by dorosłe kobiety uczyły się choć części podejścia matek?
- 3 Nie da się dojrzeć emocjonalnie, jeśli nie będzie się brać odpowiedzialności za swoje słowa, błędy, winy i wszelkie negatywne zachowania
- 4 Biologiczny imperatyw kobiet, a ten kulturowy, czyli kłamstwo o równości dla uzyskania uprzywilejowania i… władzy polityków
- 5 Podsumowując. Sceptycyzm wobec przekazów odgórnych i silne trzymanie się razem podążając w jednym kierunku
- 6 Wpisy powiązane:
Jak ważnym jest, by umieć się konfrontować z rzeczywistością? Druga część tekstu o tworzeniu niekorzystnego dla mężczyzny układu sił w związku opartego na relacji mojego kolegi z jego żoną. Gdzie leży baza problemu i dlaczego w ogóle mówimy o jakimkolwiek układzie, gdy żyjemy romantyczną bajką o miłości i wyłącznie takim zabarwieniu związków wszelakich? Dlaczego pragmatyczne kobiety potrafią uzyskać dla siebie ważne dobra, a mężczyźni nie? W jaki sposób kobiety używają shit-testów do sprawdzania męskiego zaangażowania i dlaczego warto używać ich na własną korzyść, by pomóc związkowi? Dlaczego feministki wspierają patriarchat, mimo, że o tym nie chcą powiedzieć wprost, a przecież są narzędziem w rękach polityków – tak samo jak ci wszyscy nieświadomi, którzy zamiast stanąć na przeciw to płyną z prądem? Sprawdźmy to.
Pierwszą część znaleźć można tutaj i warto się zapoznać, by wiadomo było o co dokładnie chodzi:
Reagowanie na kobiece manipulacje, które dotykają wielu mężczyzn na co dzień
Romantyczne i świadome kobiety nie są materialistkami i nie chcą być hipergamiczne. Romantyzm wyzbywa z prymitywności
Przypomnę w skrócie podpunkt do którego odnoszę się z poprzedniej części.
Żona kolegi od kilku lat co jakiś czas robi mu awantury, że jej nie kocha, czy też udaje niechęć na seks, by ten się starał, kupował jej prezenty, czy zabierał na wycieczki. Ogólnie często go poucza jak mają wyglądać związki, czy tzw. prawdziwa miłość, a on nie umie kompletnie z nią dyskutować. Ciemność w głowie. Sytuacja wygląda tak, że kobieta jest ważniejszą postacią w tym związku, ona ma władzę, przynajmniej psychologiczną (oficjalnie mężczyzna, ale nieoficjalnie kobieta – typowy matriarchat). Jednak kolega postanowił z tym skończyć, kiedy mimo jego postarania się na Dzień Kobiet ona odrzuciła jego prezenty i kolejny raz zasugerowała mu, że o nią nie dba wystarczająco. Zrobiła to nie tylko słownie i zachowaniem, ale i podsunęła gazetę w której mężczyzna obdarował swoją kobietę posesją z basenem. Takie zachowanie można tłumaczyć materializmem, hipergamią, ale i wpływem teściowej, która buntuje córkę przeciw jej mężowi, o czym poczytacie w jednym z kolejnych nagłówków.
Rozmowa tutaj nic nie daje, bo choć chciałoby się to załatwić jak człowiek to tylko mój kolega może to zrobić. Ale on z kobietami nie za bardzo umie rozmawiać, także przeszliśmy do czynów.
Co postanowiłem zrobić, by przemówić żonie do rozsądku i by przestała nim manipulować? Ha, właśnie. Zabawiłem się w jej grę, a więc skopiowałem jej zachowanie w umiejętny sposób i podeszliśmy do tego z kolegą żartobliwie, z dystansem. Wydrukowałem więc gazetę, w której kobieta obdarowała mężczyznę prezentami, dziękowała mu za to, że jest, że pomaga jej w domu, że zawsze wysłucha, czy gdy mówi, że pieniądze się nie liczą. Na kolejnej stronie dodałem od siebie historię kobiety, która przygarnęła bezdomnego i stworzyła dla niego zbiórkę pieniędzy:
Kobieta przygarnęła pod dach bezdomnego. Teraz są parą
Dodałem też badanie o tym, że uprawianie seksu w związku poprawia zdrowie, ale i scala związek, ponieważ, aby stworzyć najlepszy związek ludzie muszą wyrażać wobec siebie miłość w 3 filarach: fizycznie, słownie i postawą/zachowaniami.
Najczęściej zanik seksu to tak naprawdę zanik miłości, ewentualnie zrozumienie, że parę dzieli tylko uczucie przyjaźni, czy też miłości jak to dziś się nazywa braterskiej lub siostrzanej.
Kobiety są na ogół dobre w te klocki, więc od razu skojarzyła, że chodzi o ripostę na jej podstęp i niebezpośrednie wyrażenie potrzeb.
Co się wydarzyło ostatecznie? Z relacji kolegi żona zaczęła przepraszać, że ostatnio była opryskliwa i chłodna. Zaczęła odsłaniać się, że chodzi o problemy w pracy, że jest przemęczona i okazała zdziwienie pomysłem, bo nie znała męża od tej strony. Po jakimś czasie ostatecznie potraktowali to jako żart… i od tego momentu postanowili, że cyklicznie będą sobie wysyłać takie informacje! W oprawkach gazet! Jeśli się zgodzą to za jakiś czas wrzucę kilka przykładów, ponieważ robią to w sepii, jak gazety z bardzo dawnych lat. Wpisują tam swoje przemyślenia na temat danych dni, kłótni, sposoby rozwiązań, ale też swoje potrzeby, których nie umieli wyrażać wprost.
Niestety bardzo wiele par ma problemów z komunikacją, ale co jest pozytywne to, że niekiedy wystarczy kilka małych, dobrych gestów, czy też zmiana swojej jednej cechy, by sprawy obróciły się w niespodziewanie dobry sposób.
Także trzeba działać, trzeba być kreatywnymi, a na pewno uda się wszystko razem pokonać. Nie można widzieć problemu po jednej ze stron, ponieważ atmosfera ataku sprowokować może wzajemną przemoc (w tym psychiczną).
Co dalej będzie w z tym związkiem nie wiem, ale może zaczną się uczyć ze sobą normalnych, zdrowych dyskusji. Trzeba pamiętać, że sama chęć przeprosin jest niczym, jeśli za tym nie idą czyny, dlatego trzeba będzie żonę jeszcze obserwować.
O sposobach przepraszania więcej pisałem tutaj:
Nikt nie zmienia swoich nawyków od razu, a cierpliwość jest bardzo ważna. To samo z moim kolegą, który musi zaprzestać bycia bezkrytycznym wobec świata jaki widzi, a także właśnie kobiet. Warto też, by nauczył się asertywności. Akceptacja którą daje jest pozytywna, ale nie gdy wychodzi od jednej ze stron. Brak równowagi to naruszenie granic, a naruszenie granic to toksyczne związki.
Matki też są hipergamiczne, ale walczą z instynktem macierzyńskim. Może warto, by dorosłe kobiety uczyły się choć części podejścia matek?
Nie inaczej jest z matkami, które mogą pokazywać podobne zachowania, czyli uważać jedynie mężczyzn wysokiego statusu jako atrakcyjnych, czy krytykować często ojca ich dzieci, pokazując dzieciom, że nie warto mieć do niego szacunku. Stąd bliska droga do problemów w przyszłych związkach u tych dzieci. W sytuacji kolegi także teściowa zachowuje się podobnie, ponieważ uważa, że córkę stać na więcej, bogatszego, czy hojniejszego mężczyznę – to ona jest prowodyrem konfliktu, nie ta para. Ta para nie potrafi być asertywna wobec tej kobiety, co daje przyzwolenie na stopniowe wyniszczanie ich związku. Asertywność też wiążemy z dojrzałością.
Osobiście uważam, że związek buduje wyłącznie dwoje ludzi i to ich zdanie jest najważniejsze. To oni spędzą ze sobą życie do końca (przynajmniej w założeniu, warto tu o optymizm, ale i czyny pozwalające na rozwiązanie każdego problemu). Dlatego słuchanie dobrych wujów i cioć (a często właśnie mam) nie jest rozsądnym wyjściem. Dojrzała matka nie układa życia dorosłej córce, a dojrzała córka nie pozwala na ingerencje. Małe rady są akceptowalne, owszem, ale daje się je tylko gdy zostanie się o to poproszonym. Minimum Savoir Vivre.
Jako syn takiej matki jedyne co można zrobić to zapytać: mamo, czy jeśli byłbym takim bogatym mężczyzną, płacącym za wszystko, mieszkanie, wycieczki, wygody, to tylko wtedy byłbym czegoś wart?
I taka matka też będzie mieć dysonans poznawczy, bo z jednej strony podobają się jej tacy mężczyźni – jest przecież cały czas kobietą, wiekami przyzwyczajona do zależności od mężczyzny, do szukania u niego dowartościowania, do tego, by to on był jej ikoną sukcesu. Z drugiej walczy z instynktem macierzyńskim, który mówi dziecku: jesteś kochany za to jaki jesteś, nieważne są walory materialne, patrz na serce.
Cóż, chomiczek racjonalizacyjny wbudowany u kobiet będzie miał gorąco w głowie, by jakoś takie działanie usprawiedliwić, ale to syn będzie żył w błogiej fantazji matki o tym, że istnieją kobiety niematerialistyczne. Że wystarczy poczekać, a odpowiednia kobieta się pojawi, lub problemy same się rozwiążą. Ale syn nie wie, że mężczyzn ocenia się za status, sukcesy i siłę, więc nie może oczekiwać empatii. Empatię okazuje się w słabościach, prawda? A to koliduje z byciem atrakcyjnym według kobiet.
Syn nie wie też, że dziś kobiety nie wychowuje się w duchu wspierania mężczyzn (choćby dlatego, że ta rola wykreowana przez Chrześcijaństwo została uznana jako uciemiężenie kobiet). Kobiety przez to właśnie NIE WIEDZĄ jak wiele mają siły sprawczej w budowie własnych mężczyzn, gdy są dobrymi, słuchającymi, kochającymi partnerkami. Nikt ich tego nie nauczył, łącznie z matkami, które prezentowały inny styl związków, często nawet były swatane. W takiej sytuacji kobieta może zrobić wiele, by mężczyzna osiągnął wysoki pułap, wyższy status, ponieważ on to zrobi dla niej, być może też dla rodziny, by pokazać, że jego cel jest szczytny. Mężczyzna uwielbia czuć się potrzebnym, ale tylko kobieta, która ma dobre, miłosne intencje będzie potrafiła go zmotywować, dać mu potrzebne ciepło.
Dzisiejsza kobieta prędzej się obrazi, gdy będzie się od niej tego wymagać, podważać jej miłość (słowną), lub powie, że mężczyzna sam musi to wszystko zrobić. A dlaczego tak jest? Bo jest niedojrzała i unika odpowiedzialności. Unika też obowiązku wspierania, bycia dobrym człowiekiem dla tego mężczyzny. Ona kwituje to prostym – musisz sam, JESTEŚ SAM W TYM. I jak ona chce budować ZWIĄZEK, gdy to współpraca przynajmniej dwójki ludzi?
Ta kobieta nie wie tego. Woli uciec. Albo chciałaby, ale się boi. I tak wszystko dzięki temu spada na mężczyznę, tylko jemu przypina się łatki niedojrzałego dziecka, ale za wnoszenie więcej i pokonywanie swoich granic wcale nie musi zostać za to docenionym. Kobieta jest dziś, jutro może jej nie być. Powód może być absolutnie każdy, można słyszeć głodne kawałki o miłości, a za 3 dni zobaczyć ją z innym mężczyzną. Nie ma problemu. Na to pozwalamy uważając jedynie, że kobiece negatywne zachowania zazwyczaj mają przyczynę w nieodpowiednich mężczyznach. Inwestycje mężczyzn w kobiety są dziś zawsze stratą i muszą być bezinteresowne, by mężczyźni nie popadli we frustrację. Kobiety z kolei uczy się interesowności – rosną ich wymagania, a mają zdecydowanie mniej pretensji do siebie za zrobienie zbyt mało w danej relacji, czy dla danego mężczyzny.
I teraz trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy tylko dzieci są kochane za „wnętrze”, czy w dorosłych relacjach taka miłość zanika? Warto konfrontować pojmowanie miłości u każdej osoby, która wymaga od nas zapewniania zasobów, zapominając o tym co jest ważne wewnątrz.
Nie da się dojrzeć emocjonalnie, jeśli nie będzie się brać odpowiedzialności za swoje słowa, błędy, winy i wszelkie negatywne zachowania
To jest bardzo zły schemat przenoszony aktualnie na obie płcie, czyli gdy kobiety traktuje się delikatniej, usprawiedliwia, a matki wobec synów coraz częściej są nadopiekuńcze. Obie postawy skutkują niedojrzałością i budowaniem kolejnych, toksycznych związków przez tych ludzi, którzy nigdy nie zobaczą prawdziwych przyczyn tego, że nie budują tego czego naprawdę chcą, że nie podążają za prawdziwymi sobą, czy też nie są wystarczająco szczęśliwi w relacji (bo i może jest dla nich nieodpowiednia, łącznie z nieodpowiednią osobą).
Kolejny raz – powodem jest brak nauczania konfrontacji, choćby z własną samooceną i możliwościami. Ale skupmy się na kobietach, które są wywyższane w naszym systemie i nie są opisywane w mainstreamie. Dokładnie tak samo było w patriarchacie, gdy kobietom nadawało się bardzo ważne role strażniczek domu i dzieci (a więc płodności). Tak samo to właśnie patriarchat zwalniał kobiety z rywalizacji, pozwalał na emocje – przez co tylko u mężczyzn np. płacz był uznawany za dziecinny sposób radzenia sobie z realiami. Także to kobietom otwierało się drzwi (i tak dalej). Także feministki w pewnych sferach wspierają to co zostało wcześniej zbudowane przez patriarchalnych mężczyzn i żyłują sfery, w których wcześniej nie miały tak dużego uprzywilejowania. Niestety skutkuje to dalszą budową niedojrzałości, kłamstwa i egoizmu, a nie promowanej przez nie równości. Chodzi tylko o dostęp do kolokwialnego koryta nie patrząc na nic i nikogo oprócz czuba własnego nosa.
Biologiczny imperatyw kobiet, a ten kulturowy, czyli kłamstwo o równości dla uzyskania uprzywilejowania i… władzy polityków
Odkąd kobiety wyemancypowały możemy porównać w końcu jakie są imperatywy biologiczne (patriarchalne), od kulturowych (matriarchalne) i które są destrukcyjne dla rodziny, czy wartości. Zajrzyjmy na moment do naszego słownika.
Kobiecy imperatyw: ochrona i zasoby są dostarczane dla kobiet przez mężczyzn (związane rodziną lub ślubem). Dostarcza to korzyści obu płciom, ponieważ kobieta być może jest bardziej uległa, ale ma opiekę i bezpieczeństwo. Mężczyzna z kolei jest szanowany, głową rodziny (dominuje), ma kobietę na seksualną wyłączność, a dzieci pomagają tworzyć taką rodzinę tworząc spójną grupę. Każdy dba o drugiego i nie stawia swoich potrzeb wyżej. Kobiecy imperatyw to konstrukt biologiczny i potrzebny. Odrzucanie kobiecego imperatywu jest bezsensowne ponieważ potomstwo traci możliwość przeżycia (i zdrowego życia), ale też rodziny nie są szczęśliwe.
Feministyczny imperatyw: ochrona i zasoby są dostarczane dla kobiet przez mężczyzn niezależnie od typu relacji ich łączących, przez co mężczyźni nie mają z tego tytułu praktycznie żadnych korzyści i zabezpieczenia. Kobieta dzięki feministycznemu imperatywowi ma prawo się prostytuować jawnie, lub niebezpośrednio. Mianowicie kobieta może manipulować mężczyznami, czy też prowokować seksualnie wielu mężczyzn, by wykonywali dla niej zadania i zapewniali jej korzyści (nie musząc się rewanżować). Imperatyw ten tworzy egoistyczne i pogardliwe postawy wobec mężczyzn, ale i prowokuje mężczyzn do zachowań niemoralnych emocjonalnie i seksualnie (mężczyznom seks jest dużo bardziej potrzebny do tego, by zachować zdrowie, kobietom cała otoczka emocjonalna, na której skupiamy uwagę bardziej).
Ostatnim skutkiem wspierania feministycznego imperatywu jest zniszczenie rodziny, ponieważ kobieta nie musi już uprawiać seksu z mężczyzną, z którym chce stworzyć dom, czy dobre warunki bytowe. Kobieta może mieć dziecko z jednym mężczyzną, powiedzieć, że ojciec jest inny, a nawet zmusić do wychowywania mężczyznę kolejnego. Kobieta może też mieć małżeństwo i teoretyczną rodzinę z jednym mężczyzną, a uprawiać seks poza związkiem. Gdy nie stawiamy na monogamiczny seks i lojalność to kobiety niechętnie chcą dbać o własnych mężczyzn. Raczej posługują się racjonalizacją rosnącego materializmu, by usprawiedliwić tzw. przeskok na inną, zwykle zasobniejszą gałąź używając dowolnie użytego pseudologicznego argumentu.
Feministyczny imperatyw jest konstruktem społecznym. Warto się mu opierać, aby nie tylko para była szczęśliwa, ale też aby rodzina uzyskała dobre wzorce wzajemności i wymiany dóbr.
Może wydawać się to niezrozumiałe, póki nie zauważymy, że aktualnie to państwo przejęło rolę mężczyzny (wszyscy na to płacimy, w tym na dodatki socjalne) przez co mężczyzna staje się zbędny i jest łatwo wymienialnym dobrem. Dziś mężczyzna nie ma motywacji do bycia lepszym niż państwo (bo się nie da), czy też kierownik w firmie, któremu podporządkowana jest kobieta (to on jest jej prawdziwym żywicielem, ona wobec niego zachowuje się przez to lepiej, a często to ona o nim marzy w kontekście seksualnym, ponieważ dla niej to on ma wysoki status, a nie partner w domu).
Mężczyzna też nie uzyskuje żadnych profitów, gdy jest tradycyjnym, gdy pragnie małżeństwa, czy też chce założyć rodzinę. Tak naprawdę on nie ma ani trochę władzy w rodzinie, nad dziećmi, nie liczy się, bo wszystko zależy tak naprawdę od decyzji kobiety, ale i państwa, czyli substytutu mężczyzny. Żeby mężczyzna osiągnął pewny sukces musiałby wybić się ponad 50% mężczyzn (nie może być przeciętnym). Oczywiście jest to utrudnione, ponieważ nie jest możliwym, by wszyscy byli ponadprzeciętni, zatem widzimy bardzo częste rozpady związków, zdrady, niższą dzietność, czy nawet spadek chęci uprawiania seksu. Oddalamy się.
Dziś tak naprawdę tylko niska wiara w siebie, samoocena i lęki kobiet (nierzadko stworzone przez toksycznych, nadopiekuńczych, przemądrzałych, krytykujących i kontrolujących rodziców) trzymają je w nieodpowiednich, niedobranych związkach bez prawdziwej miłości. W innych przypadkach władzę mają kobiety, ale do odpowiedzialności za porażkę ponoszeni są mężczyźni. Nie ma możliwości w tym chaosie tworzyć dobrego związku, cokolwiek byśmy nie sądzili i jak bardzo wypierali prawdę.
Kolejny przykład, na którym zrozumiecie feministyczny, błędny imperatyw to ostatnia definicja przemocy ekonomicznej. Mianowicie jeśli mężczyzna wydziela kobiecie pieniądze, nie oddaje jej ich to jest to przemoc ekonomiczna. Jeśli za mało zarabia to jest trutniem (dziękujemy za tak jasne i bezpośrednie wyrażanie pogardy do mężczyzn przez feministki! – wystarczy dać im się odezwać, a pokażą kim są).
Na tej zasadzie kobieta wydzielająca seks powinna być uznana za kogoś kto stosuje przemoc seksualną. Ale tak nie jest. Dziś feministki postulują, by z definicji gwałtu usunąć uzyskanie seksu z użyciem podstępu, manipulacji, czy szantażu (domena kobiet). W Szwecji usunięto zaburzenie sadomasochistyczne (także występujące częściej u kobiet) i dziś jest normą. Zresztą spójrzcie ile jest fanek Greya. Wszystkie zasady budujemy w tym systemie tak, by kobieta unikała odpowiedzialności, była jak najbardziej bezkarna, ale i by kobiety odnosiły jednostronny profit. Wszystko co ma pochodzić od kobiet ma być odbierane wyłącznie pozytywnie, ma być podnoszone do posiadania lepszych cech.
Przecież nie ma szans, by budować wzajemność i miłość w związkach, kiedy promowany jest tak duży egoizm, ale i gdy wychwalany cechy destruktywne, czy negatywne u jednej z płci.
Mężczyzna musi wnosić wartość, może być krytykowany (a więc dojrzewać, nauczyć się odporności na krytykę, brać na siebie obowiązki), a kobieta może brać i wnosić wartości nie musi (a najlepiej też nie być krytykowaną). To nie ma prawa tworzyć w niej dobrego charakteru ani dojrzałości, a co za tym idzie mężczyźni reflektujący jaka jest ich pozycja stają się bierni, wycofani, nieśmiali, ewentualnie niechcący kompletnie mieć nic wspólnego z takimi kobietami. I będą mieli rację. Dlaczego tylko oni mają wnosić wartość i ją udowadniać, a kobietom należy ona się z góry – a przy tym słuchając, że mężczyźni są złem tego świata?
Pomińmy też stereotypowe frazesy o większej dojrzałości kobiet, które mają na celu tylko zyskanie władzy przez nie. Kiedyś mówiło się, że słuchaj starszego, bo dojrzalszy (a dzieci i ryby głosu nie mają), teraz słuchaj kobiety, bo dojrzalsza i mądrzejsza, a prawdy w tym nie ma ani trochę – tym bardziej w kulturze gdzie kobieta rodzi się ofiarą, nic nie jest jej winą, a wszystkiemu są winni mężczyźni, szklane sufity, niewidzialne kajdany (choć to mogłoby niektóre kręcić) i patriarchat.
Największe problemy z feministycznym imperatywem mają rozpieszczone „córeczki tatusia”. Ojcowie tych kobiet przelewają brakującą miłość do matki ich dzieci na córkę, a córki zyskują psychiczną i często materialną władzę nad ojcami. W takim wypadku te córki stają się dominujące, a więc nienaturalne w swej kobiecości. Kiedy kobiety się budzą? Kiedy tracą urodę, swój największy wabik (The Wall), a także zostają porzucone i nie mogą znaleźć zastępcy (czyli, gdy są długo same). Dlaczego? Ponieważ każdy dojrzewa i pokornieje w obliczu problemów, w obliczu tego, kiedy musi mocno zakasać rękawy, kiedy ma obowiązki wobec innych. Jeśli społeczeństwo będzie chuchać i dmuchać na daną grupę społeczną to ta grupa nie będzie ani dobra, ani dojrzała, ale będzie też gryźć rękę, którą się jej poda.
Drugą, kolejną grupą kobiet są oczywiście feministki: nierzadko z bardzo zaburzonymi relacjami w rodzinie, czy to gdy ojciec był patologiczny, niedostępny, czy matka dominująca.
Są kobiety, które nigdy nie dojrzewają, ponieważ cały czas łatwo im o uwagę i zasoby mężczyzn, a także spotykają na swej drodze, zdesperowanych, bezkonfliktowych, uległych, strachliwych i akceptujących je bezgranicznie mężczyzn. Kobieta atrakcyjna wiele lat życia nie ma o co walczyć, jeśli chodzi o mężczyzn. Ona niczego nie musi, bo zawsze wie, że to dostanie. Jak nie od jednego to drugiego. Dzisiejsza kobieta może nie potrafić nawet zauważyć wyjątkowych cech mężczyzny, ponieważ sama uważa się za wyjątkową, postawioną wyżej.
Niedojrzała kobieta zawsze zracjonalizuje sobie, że jest niewinna w danej sytuacji i będzie sądzić, że to co dobre ją spotyka, to nie wynik urody, programowania mężczyzn, uprzywilejowania, a jej wartości wewnętrznej (nad którą nie pracuje, bo nie przyznaje się konkretnie do wad, win i błędów). Za to każdy problem jest winą mężczyzn i patriarchatu. Mimo, że kobieta może nie uważać się za feministkę to te myślenie wgryza się w myślenie kobiet. Wszystko niestety za przyzwoleniem społecznym, bo staliśmy się społeczeństwem biernym.
Mężczyźni nie mogą się w ten sposób na nikim i niczym uwiesić, więc są zmuszani do dojrzewania, lub… uciekania kompletnie od związków. I to widzi się jako kryzys męskości. Nie jest więc tak, że jedna płeć nagle staje się nieskazitelna, a druga sama z siebie popada w ruinę. Wszyscy zależymy od siebie, więc powinno się uczyć tylko i wyłącznie wzajemności. Kobiecość i męskość obok, razem, nigdy jako przeciwnicy i nigdy jako egocentrycy. Ale to jest na rękę tym na górze, którzy toczą wojnę, nie bezpośrednią, nie krwawą, a wyniszczającą nas wszystkich emocjonalnie. I szukamy winnych nie tam gdzie trzeba, a oni mają „czyste papcie”.
Podsumowując. Sceptycyzm wobec przekazów odgórnych i silne trzymanie się razem podążając w jednym kierunku
Bez konfrontacji jednak się nie obejdzie. Konfrontacji ze sobą, z lustrem, z prawdą. System nas okłamuje jakie są przyczyny konfliktów, używa nas jako pożytecznych idiotów. Wszystko się zmienia wraz ze zmyciem maski używanej dla społeczeństwa i zaprzestania chowania swojej prawdziwości. Ale bez mężczyzn, dobrych, naturalnych i z zasadami się nie obejdzie, ponieważ kobiet jest więcej i mają równe głosy w społeczeństwie, a są bardzo skłonne do emocjonalnego podchodzenia do tematów. Politycy wiedzą jak manipulować tą cząstką kobiet. Te dobre i inteligentne kobiety też muszą zacząć być głośne i potępiać swoje koleżanki po płci, które wspierają destruktywne wzorce.
Ale pomińmy system. Spójrzmy to co mamy obok. Jeśli ktoś nie ma odwagi spojrzeć w oczy kobiecie, w tym co jest prawdą, a co nie, to naprawdę szkoda na niego czasu. Bo kobiety gryzą tylko na tyle, na ile mężczyźni im pozwolą, na ile mają ewentualnie przewagi prawnej, czy liczebnej. System jest do zmiany. Prawo jest do zmiany. Wszystko co jest w rękach polityków i naszych głosów.
Ale jeśli żyjecie ze sobą w związku, macie siebie na co dzień, niby szczerze rozmawiacie i chowacie się w kąt, to sami jesteście sobie winni. Nie ma lepszego pola dyskusji niż dom. Nasza twierdza, miejsce gdzie jesteśmy kompletnie odkryci i nadzy. Gdzie można poświęcić choć godzinę na to, by wyłączyć elektronikę i być w pełnym spokoju, pełnej ciszy, ze zrelaksowanym umysłem i ciałem. Jeśli tego nie zrobicie, nie będzie was. Będziecie dalej karmieni papką i nie zauważali, że wasze poglądy, wasz konflikt i nienawiść to wszystko, czego chcieli uzyskać od was politycy.
To be continued.