Kobieca i męska energia, czyli tradycyjne role płci: sponsorzy i roszczeniowe egoistki
Spis treści
- 1 Czym jest kobieca energia według duchowych, energetycznych specjalistek?
- 2 Ale może tradycyjne role płciowe mogą być pozytywne? Dzisiaj? Mało realne.
- 3 Nie bądźcie naiwni. Jest to szkodliwe, tak jak mówienie, że artyści płci męskiej to kobiety, a kobiety nierodzące dzieci to mężczyźni
- 4 Wielbienie męskości w kobiecej energii. Ogromna pułapka
- 5 Realnie tradycyjnie kobiecej roli i kobiecej energii nie realizuje już praktycznie żadna kobieta. Nie ma co się nabierać na tradwife
- 6 Kobieta potwierdza, że sknerstwo, egoizm, roszczeniowość to cechy kobiecej energii
- 7 Kobieca energia i tradycyjne cechy kobiet generują mizoginię (lub zwyczajną niechęć do nich)
Wysypało się po tiktokach, blogach, czy jutubach multum specjalistek od kobiecej i męskiej energii. Czym jest owa kobieca i męska energia? To tradycyjne role płci i stereotypy płciowe. Jest jednak szkopuł. Specjalistki od energii opisując je, zbyt często stosują podwójne standardy tylko na korzyść kobiet. O partnerstwie nie ma zatem mowy. Jest za to ukryta dominacja kobiety, którą nie każdy rozpozna (m.in. od tego jestem i mój blog 😉 ).
Oglądałem kilkadziesiąt filmów, czy stron różnych autorek i naprawdę nie ma w tym niczego niebanalnego, poza propagowaniem tego czego uczono płcie niegdyś (a raczej wmuszano to siłowo). Po prostu u nich nazywa się to energiami, zamiast byciem tradycyjnymi. Pamiętajmy, że dla niektórych ludzi tradycyjność to świętość nie do ruszenia. Z tymi ludźmi nie będziesz mieć dobrej rozmowy i nie będziesz mieć życia, jeśli nie wpasujesz się w ich wizję płci. Zawsze powiedzą ci gromkie: „to biologia”, czy „to natura” i zamykają temat.
Jednak odnoszenie się do natury to jeden z marniejszych argumentów (tu wyjaśnienie).
Czym jest kobieca energia według duchowych, energetycznych specjalistek?
Kobieta w kobiecej energii ma otrzymać opiekę, trzeba ją bronić, czasem bić się za nią, trzeba rozwiązywać jej problemy, trzeba chcieć ją zrozumieć i trzeba jej pomagać. Mężczyzna nie ma prawa do emocji i wrażliwości. Mężczyzna jest asertywny, kobieta nie musi (a więc nie mówi wprost i mąci…). Zapraszanie na randki, płacenie, czy pisanie jako pierwszy, czyli wykazywanie się inicjatywą to tylko męska norma (ty nie pisz pierwsza dziewczyno, graj niedostępną). Mężczyzna ma być twórcą produktywnym (tj. złota rączka), kobieta nie musi za wiele potrafić.
Lista „chcic” kobiet w kobiecej energii jest ogromna. Ot, studnia bez dna. Oferta? Nie za wielka. Najczęściej to bierność, nikła odpowiedzialność (dziecinność?) i możliwość DANIA się sobą zaopiekować. Przywileje? Równe prawa? Oczywiście. Nierzadko kosztem mężczyzn (dyskryminacją pozytywną). Dla świadomych mężczyzn to nie jest oferta, a tylko skutek wygórowanych żądań i właśnie dyskryminacja (jak widać „wbudowana” w kulturę).
Niestety kobiety w kobiecej energii nie dają wiele od siebie (sprawczy ma być mężczyzna, mieć multum zajęć w których ogarnia). W ten sposób kobiety uczy się bycia dość… ograniczoną. Nazywam to krzywdą na umyśle. Takie kobiety nie mają również empatii do mężczyzn, bo uważają, że ona mężczyznom szkodzi. Mówią: „Jak dasz palec to mężczyzna weźmie rękę, a jak będziesz dobra, to go rozpieścisz i albo on się rozbestwi, albo usiądzie na kanapie na wieki”.
A także: „Nie obchodzą nas mężczyźni, którzy się czegoś boją. Nawet tego, że kobieta nie będzie zainteresowana”. Surowe pierniki z tych księżniczek! Nie dziwi zatem, że chcą twardziela-psychopatę bez grama wrażliwości, albo uległego-usłużnego, bo normalny gość na pewno sobie je odpuści (i ma rację).
Takie opinie powielane są przez energiospecjalistki z prędkością światła. Dlatego wg nich dobroć – nie, opieka – nie, bo wtedy kobieta jest dla mężczyzny mamusią, i empatia nie – bo facet osiądzie na laurach, a przecież trzeba go tresować, by wykonywał męskie (a jakże), tradycyjne zadania. W końcu wg nich (jak również wg konserwatystów) męska energia to rywalizacja, obowiązki, działanie i nieustanne rozwiązywanie problemów… kobieta może je zatem generować, być zmienna, może oczekiwać płacenia od „tatusia” i może być ogólnie problematyczna. Spokój jest zarezerwowany tylko dla mężczyzn, bo, a jakże emocje mają prawo mieć tylko kobiety. W tym wypadku empatia, czy współczucie również buduje kobietę, a nie mężczyznę, który jest osamotniony w tej walce – zwanej życiem.
Kto odstaje ten ma odczuwać wstyd, ten nie akceptuje siebie, tego nie akceptują inni i niech płacze w kącie ze swoimi „zaburzeniami”. Mówić, że to podłe to mało powiedziane.
Ale może tradycyjne role płciowe mogą być pozytywne? Dzisiaj? Mało realne.
Niektóre z energiospecjalistek próbują wspomnieć pozytywniej, że kobieta w kobiecej energii jest czuła, wstrzemięźliwa, akceptująca i rodzi dzieci, ale to rzadko jest prawda. Czułość jest sprzecznością gdy podchodzi się do mężczyzny bez empatii, czyli byle tylko nie wpaść w rolę jego mamy (za to one same są dużymi dziewczynkami szukającymi drugiego ojca).
Co do wstrzemięźliwości to również rzadko kiedy jest to prawda, ponieważ kobiety przestają być dziewicami średnio dość wcześnie. Niejedna pani od „kobiecej energii” ma się do tego za pół-dziewicę gdy jest samotną matką, która po 30stce (tzn. po ścianie) poznała religijność. Dziś jest oddana Bogu (prawie jak Frytka) i ma się za wzór kobiecej energii. Tyle, że to mechanizm obronny, a nie prawda o sobie samej.
Co do dzieci to po primo kobiety coraz rzadziej i coraz mniej rodzą, a po drugie prawnie i tak dzieci należą do matki, a nie do ojca. Taki mamy system. Benefit dla mężczyzny to żaden, lub ułudny.
Dlatego też atuty kobiecej energii najczęściej są jedynie ładnymi słowami. W praktyce ciężko współpracuje się z człowiekiem biernym, nieskoncentrowanym, bez własnego zdania, nie umiejącym trzymać kierunku działań (chaotycznym), opierającym się zbyt silnie na przeczuciu, a mniej na logicznym formułowaniu pragnień, czy zdania (łatwo o nierzeczywiste wnioski). Z bierności wynika z kolei egoizm, bo palcem kiwnąć musi mężczyzna, a jak jest w dołku to kobieta nic nie zrobi, bo przecież od działań jest mężczyzna. Poza tym przecież on nie ma prawa do emocji i słabości.
To nie jest związek miłosny. To obraz niewolnika służącego pani.
Z tej kobiecej energii dla mężczyzny nie wynika za wiele dobrego, choć wielu nasłuchało się, że jest to ta najlepsza kobiecość, jaką mężczyzna spotka i powinien wynosić ją na piedestał. Ot, efemeryczna kobieta, istota anielska, delikatna (jak jej się zachce), która niewiele robi, a wiele wymaga i to jest takie niesamowite…
I wielu mężczyzn nabiera się na ten dobry PR kobiety o sobie samej, jak również na jej wygląd, który odpowiednio skroi pod męskie potrzeby wizualne. Ot, to takie PUA uwodzenie ze strony energetyczek, by dysponować mężczyzną, czy jego pieniędzmi. Aby tylko nie narzekał, nie potrzebował niczego, nie był słaby, bo egoistka nie da od siebie za dużo. Nie potrafi.
Nie bądźcie naiwni. Jest to szkodliwe, tak jak mówienie, że artyści płci męskiej to kobiety, a kobiety nierodzące dzieci to mężczyźni
Kobieca energia to wg specjalistek również współpraca, czytanie, śpiew, taniec, opieka, pisanie, więc jak spotkacie kobietę, która tego nie potrafi to pewnie musicie ją obrazić od bycia mężczyzną. Jak mężczyzna jest artystą, wyczulony muzycznie, zatrudnił się jako pielęgniarz, a do tego współpracuje (ma umiejętności miękkie tak wymagane w coraz większej ilości zawodów) to zapewne jest kobietą (niektórzy powiedzą jeszcze, że homo nie wiadomo, co rodzi jeszcze więcej pogardy wobec niego).
Na tym polega głupota i szkodliwość energii oraz tradycyjnych wymuszeń ról. Mnie w ogóle nie dziwi, że ludzie wychowani w tradycyjnych rolach mają ogromny problem z akceptacją „inności”, ponieważ takie rzeczy pokazało im się jako „naturalne”, więc walczą z „nienaturalnością” (jak z chorobą). Wystarczy pokazać im człowieka niepasującego do schematu danej płci czyli np. mężczyznę, który śpiewa, czy tańczy, albo okaże lęk i stają się są wobec niego wrodzy.
Aha… specjalistki mówią też, że spacerowanie w przyrodzie to żeńska energia. Czyli wszyscy wycieczkowicze, którzy lubią zwiedzać, albo posiedzieć nad strumykiem w lesie są niestety kobietami. Niestety. Jak mężczyzna nie jedzie na wycieczkę upolować bizona to niech nie nazywa się mężczyzną. Czyli pewnie jak kobieta nosi spodnie to nie jest kobietą…
Ziew. Toksyczne standardy, toksyczne role, toksyczny brak elastyczności w podejściu do ludzi. Kompletne przeciwieństwo wolności dla ludzi przecież nikogo nie krzywdzących. A potem zdziwienie czemu tyle problemów psychicznych i nadwrażliwość, czy też „płatki śniegu”…
Wielbienie męskości w kobiecej energii. Ogromna pułapka
Najciekawszym punktem tradycyjnych ról płciowych tzn. energii płci, jest kobiece wielbienie męskości. Problem polega na tym, że wszyscy kochają męskość rozumianą jako np. sukces i odporność, bo wszyscy szanują tylko samców alfa. Czyli małą grupę ponadprzeciętnych mężczyzn uznanych za ostoje męskości. Reszta mężczyzn może sobie tylko przypisywać męskość niejako porównując się z innymi mężczyznami w dość komicznych sytuacjach. Bo jeden ma lepsze auto, ładniejszą kobietę, drugi ma więcej pieniędzy, kolejny nie ma depresji, a jeszcze ósmy ma inne powierzchowne bzdury, których nie ma tamten, gorszy, mniej niby męski od niego mężczyzna.
Kobiety nie mają inaczej, gdy są uczone kobiecej energii i tradycyjnej roli. Wtedy również szanują bardzo małą ilość mężczyzn. To pokazuje jak nasza kultura uwielbia degradować mężczyzn. Mężczyźni wiecznie wnoszą za mało, dają od siebie za mało, mają za dużo wad i po prostu nie pasują. Albo są karykaturalnie toksycznie męscy, albo z drugiej są zbyt kobiecy. Na pewno nie są prawdziwymi mężczyznami wg napastliwych ludzi.
W takiej sytuacji kobiety, które czytają o wielbieniu męskości… wcale tego nie dają od siebie. Przeciwnie. Marudzą idąc z prądem, że tej męskości jest za mało. Za mało w społeczeństwie, za mało w partnerze. Za mało wszędzie. Z tego rodzi się pogarda. Pogarda przeszkadza w szacunku i miłości.
Rozwiązaniem na to jest nie tyle wielbić męską energię, a doszukiwać się jej przejawów w całkiem pojedynczych sytuacjach i za nie nagradzać. Gdy mężczyzna próbuje logicznie wyjaśnić problem – nie wykłócać się i nie pouczać. Gdy mężczyzna stara się podjąć decyzję – nie negować jej na sto kierunków. Nie mieszać mu w głowie cały czas. Gdy mężczyzna zapłaci – zawsze dać od siebie rewanż, a nie patrzeć na niego jak na frajera, który dał się zrobić na szaro.
To nie jest problem z brakiem męskości. Problemem jest stosunek ludzi do TOKSYCZNEGO I WIECZNEGO PODWAŻANIA MĘSKOŚCI u mężczyzn. Do tego mężczyźni nic nie dostają w zamian. Nic, by tym mężczyznom pomóc. Potępić zawsze jest najłatwiej.
Realnie tradycyjnie kobiecej roli i kobiecej energii nie realizuje już praktycznie żadna kobieta. Nie ma co się nabierać na tradwife
Jeszcze rozumiem jakby kobiety w energii kobiecej faktycznie były ciepłe, opiekuńcze, szanujące, ciche, delikatne, uległe (niechcące rządzić), skromne, pokorne, pomocne mężczyźnie, gotujące dobrze, utrzymujące dom w czystości, zgodne seksualnie. Nie ma tak, a częściej jest przeciwnie. Sporo kobiet jest tymi, które odmawiają nieustannie. Bo wg nich mężczyzna ma tej energii męskiej wiecznie za mało, więc kobieta odcina do siebie dostęp, krytykuje, marudzi i znieważa. Ich kobieca energia to wszystko to, co zawiera się w podejściu narcyza i egocentryka wychowanego przez skrzywienie tradycyjnych ról płciowych.
Dlatego z tych konceptów energii brane jest tylko to co wygodne i to co daje profit jednej płci. W tym wypadku kobiety. Jak tu nie nazwać kogoś takiego zapatrzonym w siebie egoistą? Nie mam pojęcia. Wszystko się zgadza. Niektóre kobiety dodatkowo są bardzo dramatyczne i aroganckie w żądaniu wygodnej dla siebie energii.
Dlatego jak wspomniałem kobiety nie są dziś tradycyjne i nie można się na to nabrać nawet gdy krzyczą, że są tradwife. Większość pracuje, edukuje się, ma własne zdanie na multum spraw i nie zawahają się pouczać mężczyzn. Albo udzielają się publicznie. Albo się rozwodzą. To nie ma nic wspólnego z tradycjonalizmem, ani jeśli chodzi o role społeczne, ani cechy charakteru, ani psychiki. I nie mówię, że to wszystko zarzut – stwierdzam fakt, że tak właśnie jest. Po prostu nie bądźmy naiwni.
Kobieta potwierdza, że sknerstwo, egoizm, roszczeniowość to cechy kobiecej energii
Jeśli dawanie czegoś od siebie i płacenie za kobietę to męska energia (tradycyjna rola płciowa), a kobieca to bycie sknerą, egoistką, materialistką, do tego roszczeniową, to uwaga! – w ogóle nie powinna dziwić mizoginia, bo te cechy odpychają.
Nierozsądne byłoby uczenie WSZYSTKICH kobiet tej właśnie kobiecej energii, jeśli jest tak niepożyteczna i tak odpychająca, prawda?
Nieuczenie tych cech z automatu zmniejszyłoby poziom mizoginii. Wszystko to wynika z logiki. Mniej uczenia złych cech, to mniej nienawiści do tak często występujących złych cech. Ludzie przeciwni mizoginii powinni się ze mną zgodzić. Ludzie, którzy odczuwają nienawiść również powinni się zgodzić co do zmiany modelu wychowania.
Aktualnie sporo kobiet o kobiecej energii (jak siebie nazywają, czyli są sknerami) nie lubią mężczyzn o takiej samej energii.
Czyli sknera nie lubi sknery.
Egoista egoisty.
Roszczeniowa osoba osoby roszczeniowej.
Po prostu taki mężczyzna nie da takiej kobiecie za wiele od siebie. Nie da się go łatwo wykorzystać i urobić. I nawet nie trzeba być faktycznie tą sknerą, egoistą i roszczeniowym mężczyzną. Wystarczy nie zgodzić się na skakanie wokół kobiety i na płacenie za nią. Można uznać równość, wzajemność i partnerstwo.
To, że takie kobiety obrażają tych mężczyzn to inna sprawa. W tym wypadku to oznaka zalety u nich (tych mężczyzn).
A, że roszczeniowa materialistka i sknera nie będzie miała z takiego mężczyzny profitu? To jej problem… choć wiele z nich i tak znajdzie swojego rycerza. Nad tym powinniśmy się pochylić, bo jest to uprzywilejowanie tych kobiet.
Oby tylko większej ich ilości nie marzył się taki książę, bo do tego sprowadza nas każda pozytywna rozmowa o energiach i tradycji. Im więcej mody na takie rzeczy, tym gorzej.
Wniosek: cała ta kobieca energia wmuszana kobietom jako „dobra rola płciowa” powinna być zdelegalizowana, ponieważ kobiety o kobiecej energii czerpią dumę z cech, które u innych widzą jako fatalne. Bo są fatalne.
Narcyzi to fajne istoty i proste do zrozumienia. Najbardziej nie lubią u innych ludzi cech, które mają w sobie. I to co robią to jest projekcja. Łatwo rozpoznać z kim nie ma co się zadawać i do kogo nic nie dotrze.
Kobieca energia i tradycyjne cechy kobiet generują mizoginię (lub zwyczajną niechęć do nich)
Kobiety, które narzekają na kobiece cechy niezależnie czy u kobiet, czy mężczyzn są ukrytymi mizoginkami. Tak doprawdy one wyzywają siebie same pokazując niechęć do cech własnej płci.
Ale samoświadomość u takich księżniczek jest niska. Księżniczek wychowanych w kobiecej energii. Jest w tym wyparcie, usprawiedliwianie i racjonalizacja własnych cech.
Tak często bywa u narcyzów, a księżniczki właśnie nimi są. Mężczyźni z kolei podążają za tym, bo raz po raz patrzą na te dziwne kobiety, na te rzucanie wymaganiami z kapelusza, na te ego z kosmosu, na te degradowanie mężczyzn (inni mężczyźni też dołączają do akcji) i co z tego wychodzi? Jednostronna narracja jednej płci do poprawki (mężczyzn), a przecież ta druga płeć w kobiecej energii SAMA SIEBIE NIE LUBI. Wedle własnych teorii…
Niewiele dobrego dla płci wynika z tych tradycjonalizmów i energii. Ludzie wkładani są do szufladki o danych cechach, poglądach, talentach i emocjach. Nie ma miejsca na wyjście z tej szuflady. Jest to spore ograniczenie.
Wyobraź sobie, że ktoś ogranicza ci możliwość mówienia, że nie czujesz dobrego smaku pierogów, kiełbaski z grilla, pomidorów, lub innej potrawy. Albo nie masz prawa doceniać piękna natury, bo ktoś zakwalifikował to pod cechę płci do której nie przynależysz.
Musisz to odrzucić. I inni ludzie muszą to odrzucić, byśmy poznali prawdę na temat jacy jesteśmy wszyscy. Tyle, że do tego potrzeba i wolności i świadomości i szczerości. Ze sobą i innymi.
Cóż, tradycyjne role płci to dla wielu wszystko co najlepsze. Ale zbyt wiele jest tego zaprzeczeń, by rzucać tak górnolotnymi, autorytarnymi stwierdzeniami…