Niedostępna kobieta utrudnia zapoznanie jej. Chłód nie jest zaletą
Spis treści
- 1 Jakie są przyczyny niedostępności emocjonalnej?
- 2 Niedojrzali przyciągają niedojrzałych. Nie da się inaczej
- 3 Problem psychiki tradycyjnie wychowywanych kobiet: pasywnie oczekują na rozkręcenie emocji (motywacji) przez księcia
- 4 Kobiety odczuwają tyle emocji do przeciętnego mężczyzny, ile 20 latek do 60 letniej kobiety
- 5 To kobieta musi zmienić podejście, jeśli związki jej nie wychodzą, lub jest długo sama i ten stan jej przeszkadza
- 6 Raz po raz nie udaje ci się na portalu randkowym. Co myślisz? Wszyscy faceci są do niczego!
- 7 Mężczyźni z niską samooceną też nie są zmotywowani, a jest ich coraz więcej
- 8 Problem lęku przed byciem desperatką
- 9 Przykład niedostępności kobiety? Nie przyjmuje komplementów, lub je neguje
- 10 Rozwiązania są banalne, ale trzeba mieć inne podejście
- 11 Nie bawisz się, tylko atakujesz. Twoja dostępność jest zerowa
- 12 Zamknięcie na relacje nie sprzyja im. Niedostępność nie jest zaletą – chyba, że nie jest się stanu wolnego
Niedostępna kobieta odpycha normalnych mężczyzn. Nie ma szans, by zbudować związek z zimną singielką, królową chłodu. Ona zrobi wszystko, by utrudnić relację. O tyle jest to ciekawe, że mało która kobieta wie, że jest niedostępna emocjonalnie, bowiem mogła uznać, że jest po prostu kobieca i miałaby to być jej zaleta (a wszyscy mężczyźni, którzy nie przebiją się przez jej mur są słabi). Nic bardziej mylnego. Niedostępni ludzie to mistrzowie samoooszukiwania się i używania mechanizmu wyparcia.
Oczywiście niedostępność tyczy również mężczyzn (np. krytykują emocje, miękkość i bliskość). Jest w tym kilka podobieństw, ale i są różnice. Jednak w tym temacie nami się nie zajmę.
Jakie są przyczyny niedostępności emocjonalnej?
Pomińmy wpływ domu, bo rozpisałbym się za bardzo. Niedostępne kobiety mogły naczytać się, że mężczyzn kręcą trudne kobiety (a potem w związku zamiast ułatwiać życia, to tylko dodają kolejnych przeszkód). Inne uznały, że lubimy suki, czy zołzy (złośliwe, egoistyczne, bierne, wulgarne i chamskie – de facto stosujące przemoc psychiczną, ale o tym nie mówi się wprost).
Kolejne z kobiet zostały skrzywdzone i teraz boją się otworzyć, by być cieplejszymi i życzliwszymi, bo sądzą, że sytuacja się powtórzy. Czyli czują, że w zamian za dobro dostaną po głowie. Ostatnie z kolei zostały wychowane na uległe, lękliwe, lub zawstydzone sobą. Te kobiety boją się pokazać cień zainteresowania albo dlatego, że wstydzą się siebie i nie wiedzą jak poradzą sobie z odrzuceniem, albo oczekują od mężczyzny bycia ich przewodnikiem. Drugim ojcem, który pokazuje im świat i otacza parasolem ochronnym.
Niedojrzali przyciągają niedojrzałych. Nie da się inaczej
Kobiety, które chowają się w pozie dziewczynki trafiają na równie niedojrzałych emocjonalnie mężczyzn (nazywanych pogardliwie chłopcami). Inaczej się nie da, bo jeśli nie macie wspólnych zaburzeń to nie zrozumiecie się tak dobrze jak ci, którzy mają zaburzenia, lub wzorce z podobnej kategorii. Nie muszą być one takie same, ale kompatybilne, albo podobnej wiązki np. wiązki B.
Przykład? Narcystycznie uległa kobieta spotyka dominującego narcyza, który gdy ona go odpycha (przez bycie niedostępną) próbuje on udowodnić sobie, że jest wystarczająco męski i wartościowy. To jest jego cel, ponieważ głęboko podświadomie on sam siebie nienawidzi i czuje, że musi skądś czerpać wartość. Zatem on ciągle naciera, mimo jej odmów (może w końcu używać manipulacji, lub kłamać), a ona się na to w końcu łapie. Ten potem ją zostawia, zdradza lub poniża po tym jak ją zdobył (by była coraz słabsza w stosunku do niego, a on, by czuł się silniejszy). Ona tego nie rozumie, bo przecież dała biedakowi szansę. W końcu był tak „zakochany”, taki miał być super na jakiego się kreował.
A jednak kierowało nim zakompleksione ego, które w nieświadomy sposób chciał naprawić zdobywaniem (powierzchowne rozwiązanie nie ma prawa mu pomóc, ponieważ zachodzi tu wspomniane samoooszukiwanie się co jest jego realnym problemem). Ona z kolei kompleksy, niedowartościowanie i brak miłości do siebie okazywała niedostępnością i wycofaniem sądząc, że to ją uchroni.
I owszem, uchroniło, ale tylko przed normalnym mężczyzną z którym miałaby dobry związek: stabilny, szczery, bez gierek emocjonalnych. Ale normalny mężczyzna widząc jej opór, stawianie dodatkowych przeszkód mu i egoizm sam się w końcu zniechęci. Ile można żądać bez dostawania czegoś zamian?
To właśnie przez zaburzenia niedostępni ludzie nie potrafią poczuć za wiele do zdrowych ludzi i chemia wtedy u nich nie zadziała. Myślą, że mieliby związek z rozsądku. Emocji brak. Problem w tym, że przez wzorce rodzinne emocje u nich zostały zaprogramowane błędnie i nie powinni ich tak ochoczo słuchać. Trzeba się im postawić, by się rozwinąć. Trzeba zmienić swoje nawyki systematycznie sprzeciwiając się sobie.
Problem psychiki tradycyjnie wychowywanych kobiet: pasywnie oczekują na rozkręcenie emocji (motywacji) przez księcia
Z wieloma kobietami wychowanymi w uległości jest ten problem, że jedynie czekają na mężczyznę, który uruchomi w nich emocje. Uruchomi w nich chęć do spotkania. Uruchomi w nich taki zachwyt, by chciały wyjść z domu i z tego przebrzydłego jak mówią Tindera (czy innego portalu). Chcą być otwarte magicznymi sztuczkami, niżeli byciem szczerym, bezpiecznym, fajnym mężczyzną (nuda, nie?).
Internet stwarza multum problemów w tym aspekcie, ponieważ spłyca kontakt. Emocji tutaj jest mało, nie ma mowy ciała, nie ma głosu, nie ma człowieka, nie ma powodu dla kobiety, by szybko poczuła motywację, by danego mężczyznę poznać. Kobieta nie ma poczucia, że ten mężczyzna ma cokolwiek z nią wspólnego lub, że zaoferuje dla niej coś dobrego.
Jeszcze gorzej, gdy kobieta uzna, że mężczyzna musi być wyjątkowy na tle przeciętnych ludzi, a przecież przeciętnych ludzi jest najwięcej. Mówienie sobie, że ktoś musi być niesamowity, tzn. „nie z tej bajki” prowadzi do pogardzania większością ludzi! I następnie, gdy spotyka się osobę trochę „inną” (może to być kreacja aktorska) może wystąpić oneitis, zaślepienie, obsesja, lub wręcz upodlenie. Ale na takim, pseudoromantycznym schemacie wychowuje się ludzi i potem cierpią, bo myślą, że kogoś nie da się zastąpić, a jego cechy są szczególne. Nie do końca.
Mężczyzna ma prościej, bo motywacją dla niego do zapoznania kobiety może być jej wygląd (nawet przeciętny), lub chęć seksu (ta jest dużo częstsza i silniejsza niż u kobiet). Kobiety uważają, że wygląd i seks to jest za mało i stąd dysproporcja chęci umawiania się przez obie płcie.
Oczywiście jak kobieta spotka na portalu kogoś kto wygląda ponadprzeciętnie, pokaże ponadprzeciętne życie, a do tego ponadprzeciętnie potrafi wywoływać emocje (lub manipulować nimi) to będzie mogła odczuć chęć na spotkanie. Sęk w tym, że tacy mężczyźni często mają zaburzenia. Wspomniany narcyzm powoduje, że człowiek ma przymus udowadniania ponadprzeciętnej wartości, gdy realnie tak być nie musi, a ten człowiek może być kłębkiem kompleksów. Niestety nie każdy potrafi łatwo odczytywać fałsz i stąd związki rozbite z hukiem po czasie.
Kobiety odczuwają tyle emocji do przeciętnego mężczyzny, ile 20 latek do 60 letniej kobiety
Tak, dobrze czytasz. Kobieta ma motywację do zapoznawania przeciętnych mężczyzn dokładnie taką samą jak 20 letni mężczyzna do poznania 60 letniej kobiety. Ile mężczyzna wniesie w taką znajomość? Jak bardzo będzie się starał i jak mocno będzie zakochany? Właśnie. Po prostu nie staramy się dla kogoś kto ma dla nas niską wartość i stąd nie powstaje duża motywacja. Gdyby nie wygląd kobiet, gdyby nie wysokie libido mężczyzn i gdyby nie bajki romantyczne o cudownej naturze kobiet (np. uzdrawiającej problemy mężczyzn) to kobiety też byłyby traktowane jak niewidzialne. Dokładnie tak jak traktowani są przeciętni mężczyźni przez kobiety.
Nieuświadomiona kobieta nie rozumie tych różnic, bo nie ma wiedzy. Z wiedzą się nie rodzimy. Stąd moja działalność. Dlatego zaczyna rozmowę z jakimś mężczyzną i zaraz się ona kończy. Po prostu czuje, że facet nie jest okej. Nie jest taki, jaki powinien być dla jej psychiki, mimo, że jego wartość wcale nie musi być tak niska, jak ona czuje. Gdy on nie manipuluje emocjami w rozmowie, wygląda średnio, nie wyróżnia się – dla kobiety jest to zerowa motywacja do zapoznania. Manipulatorzy na tym korzystają, ale nijak jest to przydatne dla ludzi moralnych, chcących związku, a nie usprawiedliwiających przemoc.
To kobieta musi zmienić podejście, jeśli związki jej nie wychodzą, lub jest długo sama i ten stan jej przeszkadza
Różnica płci polega na tym, że 20 letni mężczyzna z 60 latką nie stworzy związku (w 99.9% przypadków), więc nie powinien i tak niczego zmieniać w swoim podejściu. Jego motywacja ma prawo być niska.
Z kolei przeciętna kobieta z przeciętnym mężczyzną może stworzyć udany związek i jej niska motywacja jest tu ogromnym problemem. Do tego musi jednak przełamać swoją niedostępność, zrozumieć swoje bariery i zrozumieć, że jej seksualność nie jest taka sama jak męska. Że pociąg seksualny też u niej nie tworzy się tylko dlatego, że zobaczy jakiegoś mężczyznę. Pstryk i jest. Nie.
Ta kobieta przez lęki, lub przez brak motywacji nie robi niczego, by poznać mężczyznę dogłębnie, by sprawdzić, czy może być kim ona chce by był i nie robi nic, by go ulepszyć. Ta kobieta nie zna siebie, więc nie jest w stanie zreflektować czemu ktoś się jej podoba, lub nie podoba. Jeśli lubi bezpieczeństwo i zaufanie, to nie wie w jaki sposób ma uzyskać te rzeczy od mężczyzny. Po prostu ich oczekuje. Czeka i tyle. Nie ma inicjatywy, nie ma wglądu w siebie, samoświadomości, lub jest uparta i nawet nie chce o tym słyszeć, że ona coś powinna zrobić więcej, niż zrobiła. Rola mężczyzny jest ustalona – aktywna, a jej bierna, pasywna, nic więc nie zrobi, bo została nauczona, że danie szansy mężczyźnie to już jest wysiłek. Już mężczyzna powinien jej za to dziękować.
I w tym jest problem z takimi kobietami. Czekają na gotowe, a swój mały wkład w relację uznają za coś niesamowitego. A wszystko to wynik braku czucia motywacji. Jak dajesz cokolwiek od siebie będąc niezmotywowanym to oczekujesz poklasku, bo robisz coś ponad siebie. Gdy sam czujesz motywację to nagradzasz się sam. I niestety podświadomość nakazuje uważać kobietom, że przeciętny mężczyzna ma niską wartość. Ale tak nie jest, bo może mieć nawet wyższą, niż ta kobieta. Ale nigdy to nie okazuje się na samym początku relacji. Nigdy.
Oczywiście to też jest wskazówka dla mężczyzn, by się tak nie zrażali z początku, bo kobiety zanim odczują, że dany mężczyzna ma wartość muszą go lepiej poznać, a on musi stworzyć sytuację w której będzie mógł się nią wykazać. Jedynie dobrze wyglądający i popularni mężczyźni mają fory, ale też tylko na początku.
Raz po raz nie udaje ci się na portalu randkowym. Co myślisz? Wszyscy faceci są do niczego!
Im dłużej tkwisz w jednej sytuacji, tym mocniej możesz się do niej przyzwyczaić. Im więcej widzisz porażek, a nie zmieniasz niczego W SWOIM zachowaniu, tym silniejsze tworzysz okopy. Zaczynasz uważać, że nikt się nie nadaje dla Ciebie, że nie da się, że nie ma to sensu, że jest to nudne, że energetycznie wyczerpujące. A wszystko dlatego, że brakuje zmian, brakuje wytrwałości i brakuje wzorców, przez które kobieta traci motywację do zapoznawania nie z powodów obiektywnych (czyli realnej fatalności mężczyzn), a jedynie takiego poczucia zbudowanego na powierzchowności oceny tych mężczyzn.
Ale jej problemem jest ocenianie książki po okładce, a jest to efekt promowania dziś szybkich znajomości, a do tego ograniczanych przez technologie internetu czy telefonu.
Wychowanie kobiet w tradycyjno-pasywnym stylu doprowadza do tego, że jedyne co robią kobiety na rynku matrymonialnym to uczą się oceniać (dziś niestety dużo szybciej). Ten facet jest okej, ten nie jest. Ewentualnie pokazują się w danym miejscu i sądzą, że tyle starczy do udanego zapoznania. Jak się nie uda to przecież zawsze można powiedzieć, że wszystko jest winą mężczyzny, bo za mało się starał, bo nie był pewny siebie, bo nie odczytywał sygnałów, bo nie był mądry. Lista krytyki z każdym rokiem będzie tylko większa, jeśli kobieta jest tak pasywnie niedojrzała emocjonalnie i pasywnie nieodpowiedzialna. To się łączy, bo ona nie uważa, że może wpływać na swoje relacje, albo nie uważa nawet, że porażki są jej winą choć w jakiejś części. Wtedy zmian w jej zachowaniu nie ma i nie zmieniają się jej rezultaty.
Jasnym jest, że dużo łatwiej jest ludzi krytykować, niż chwalić, lub jakoś się dla nich wykazać, dlatego bardzo łatwo w byciu pasywnym popaść w zniechęcenie i zachowania upokarzające innych. Ale taka postawa powoduje zapomnienie, że i ta kobieta, która krytykuje nie jest idealna, a przeciwnie, może być gorszą osobą, niż wszyscy których ona tak krytykuje.
Tyle, że ona dostaje na tych portalach przeciwne zachowania, komplementy, uwagę, udowadnianie, że jest wartościowa. I to nie pozwala jej wyrwać się z impasu bezradności. Bo co z tego, że ma takie powodzenie i taką, wmówioną niesamowitą wartość, jak jej życie tego nie potwierdza? I rozwiązania nadal nie widzi, bo została mentalnie wykastrowana z tego tradycyjnym podejściem do kobiecości zanurzonym w nierealistycznym świecie technologii.
Tak, nikt nie nauczył jej równości płci. Nie nauczył, że jeśli chce wyrozumiałości dla siebie to powinna być wyrozumiałą dla mężczyzn. Równo. Jej pasywność stała się przyczyną jej porażek i niezrozumienia, że ona powinna coś w sobie zmienić. Jej pasywność również niszczy samoocenę mężczyzn, ale i niszczy jej szanse na mężczyznę. I ona traci czas, bo z każdym dniem jest starsza i mniej atrakcyjna. Obrażanie się na rzeczywistość nic nie da.
I to, że kobiecie ktoś wmówił, że pasywność jest kobieca nie doda jej uroku wraz z upływającym wiekiem. Po prostu biernej 20 latce wybaczy więcej mężczyzn, niż biernej 40 latce. Ale nie dlatego, że atrakcyjne kobiety są bierne i niewiele wnoszą, a dlatego, że niższy wiek i wyższa atrakcyjność fizyczna zamazują taką plamę.
Mężczyźni z niską samooceną też nie są zmotywowani, a jest ich coraz więcej
Co do niszczenia męskiej samooceny pasywnością kobiet to też ciekawa sprawa. Pasywne kobiety nie tylko nie wychodzą z inicjatywą rozmów, randek, seksu (nie od razu, ale ogólnie), pomysłów na spędzanie czasu, prezentów, aktywności, czy innych, kreatywnych rzeczy, ale nawet nie dają komplementów mężczyznom. To też jedna z form inicjatywy, zachęty i wzmocnienia.
Na ogół bardzo mało mężczyzn dostaje jakiekolwiek pozytywne informacje od kogokolwiek, żeby czerpać samoocenę z tego. Internet pogłębił lukę samooceny, ponieważ mężczyźni dostają naprawdę dużo mniej uwagi od kobiet (lajki), lub jest częściej to uwaga negatywna, mniej wyrozumiała. W takiej sytuacji mężczyźni są sfrustrowani, niedocenieni, zakompleksieni, porównujący się, agresywni czy też depresyjni.
Czy społeczeństwo to rozumie? Nie. Słyszę od jakichś kobiet teksty, że to nie ich problem, że mężczyźni czują się źle. Przecież nie będą ich niańczyć. Jest w tym pogarda. I dlatego dobrych związków z tego nie będzie, ponieważ w dobrym związku dobrze jest wzajemnie się sobą opiekować. To procentuje w problemach, czy na wiek późny, gdy choroby będą łapać wszystkich, ale i procentuje przy zakładaniu rodzin, ponieważ widzi się, że partnerzy potrafią dawać coś od siebie i się poświęcać.
Jednak bardzo wiele kobiet pomimo o wiele większej uwagi, komplementów, łagodniejszego traktowania społecznie i tak chcą podobnego lub większego „niańczenia”. I z tym problemu już nie mają. Wtedy uważają, że mają pozwolenie na bycie „dziewczynką”. Jest to wynik uczenia, że mężczyzna jest obrońcą, ma zaiwaniać, starać się, ma być silny, wyręczać kobietę i zapewniać zasoby. Nie wypleni się tego tak prosto, bo starsze pokolenia naciskają na takie podejście konserwując niepożyteczne dziś przyzwyczajenia.
Trzeba zrozumieć, że mężczyźni bez pozytywnych wzmocnień również są zablokowani. Kobiety nie dają im furtek. Poznawanie się z tej perspektywy wygląda jak tor przeszkód. Czy aby na pewno w miłości to powinno być celem dla którejkolwiek z płci? Ot, wszystko jest winą strachu, że któraś płeć, lub dany człowiek jest zagrożeniem.
Innym problemem jest negatywizm mężczyzn wobec mężczyzn (wachlarz wyzwisk jest spory), który także obniża samoocenę większości mężczyznom, nie tworzą się przyjaźnie przez to. Ale o tyle jest to mniej ważne, że priorytetem płci są raczej związki.
Problem lęku przed byciem desperatką
Najgorzej jest utkwić w niedojrzałej emocjonalnie postawie widzenia skrajności. Widzieć albo inicjatywę, albo niedostępność. Nic po środku. Wtedy inicjatywę nazywa się desperacją, a niedostępność „wygraną”. Jest to typowa postawa stresowa, gdzie nie chodzi o drugiego człowieka, tylko o własny interes, o własne emocje i własne ego.
„Oj nie będę desperatką, czyli wygrałam.”
„Oj, jego inicjatywa to jego desperacja, czyli jest nikim przy mnie”.
„Ja tylko jestem nieśmiała, niech się stara dalej”.
I zdaniem nieświadomych kobiet jeśli mężczyzna nie chce relacji z kobietą i sam nie wychodzi z inicjatywą to kobieta niczego w tym aspekcie nie zmieni. Jest to błąd, ponieważ różni mężczyźni w różny sposób reagują. Jedni owszem, mogą odczytać to jako desperację (głupki, do odsiania), inni z kolei będą się cieszyć, że kobieta potrafi się wykazać. Ba, wielu bardziej nieśmiałych mężczyzn otworzy się dzięki inicjatywie kobiety, przez co będzie im łatwiej prowadzić relację. Często jest tak, że taki mężczyzna potem sam przejmuje inicjatywę i wszystko dzieje się w sposób bardziej stereotypowy.
Nieświadoma kobieta nie potrafi postawić się w miejscu mężczyzny, że on też może powiedzieć „jeśli kobieta nie chce relacji to nie chce, moja inicjatywa nic nie zmieni – sama powinna do mnie podejść”. Tyle, że inicjatywa może zmienić dużo niezależnie która płeć się nią wykaże, która okaże zainteresowanie, czy która da coś więcej od siebie, niż standardowo daje w relacjach koleżeńskich, by ktoś poczuł się bardziej „specjalnie”.
Przykład niedostępności kobiety? Nie przyjmuje komplementów, lub je neguje
Kobiety szukające mężczyzn muszą nauczyć się przyjmować komplementy, bo te są przecież często wstępem do znajomości.
A co widzimy u niedostępnych kobiet? Chłód, zamknięcie, czasem arogancję (krytyczność, wywyższanie się).
Masz ładną sukienkę.
- ale ona nawet nie jest ładna
- nie znasz się, nie jest
Masz ładne oczy.
- mi się nie podobają
- wysil się bardziej
Masz pikantne fotki.
- nie sądzę
Może poflirtujemy?
- najpierw się naucz
Skąd jesteś?
- a po co ci to wiedzieć?
Co w życiu porabiasz?
- nie masz lepszych pytań?
Co lubisz robić?
- czy to jest rozmowa, czy przepytywanie? Może lepiej spytaj co słychać?
Co tam (słychać)?
- nic, nudzę się.
- (cisza)
Zero pytania zwrotnego, zero jawnego okazania zainteresowania (bo brak wspomnianej motywacji emocjonalnej), pytania na odwal się, by i tak się nie odnieść do niego, albo po prostu krytyczność. Negatywizm. Czy da się kogoś poznać będąc kimś negatywnym? Bardzo trudno. Łatwo wpaść wtedy w relację Trójkąta Karpmana, który lawiruje od bycia wybawcą, do ofiarą i sprawcą.
Tej dziewczyny ewidentnie nie obchodzi to co mężczyzna robi, kim jest, bo ona tak doprawdy ma zerową motywację do zapoznania go. Nie chce się jej. Ma tyle opcji na Tinderze, że gromadzi jedynie zawód. Uwagę ma, krytykować może tych wszystkich niefajnych mężczyzn, którzy jak sądzi nie umieją jej podrywać. Czego chcieć więcej? Ano najwyraźniej ona więcej nie chce, bo by postarała się rozwiązać problem. Zrobiłaby coś. Ale do tego trzeba inicjatywy. Pomyślunku co JA mogę zrobić. A nie co oni by mogli zrobić i tylko oczekiwać dostosowania się świata.
Ktoś też może powiedzieć, że okej, ale prezentujesz dialogi niezainteresowanej kobiety. Tylko wtedy po co taka delikwentka daje lajka? Po co w ogóle odpisuje, jak od początku jest na wszystko „na nie”? Po prostu ona nie przyznaje się sama przed sobą, że jest niedostępna i, że to ona popełnia błędy.
Rozwiązania są banalne, ale trzeba mieć inne podejście
Z każdym z tych pytań da się zrobić coś dobrego, jeśli tylko nie jest się osobą zamkniętą i nastawioną negatywnie.
Można odpowiedzieć zwyczajnie.
Co tam?
- Robię to, tamto i ciągniemy dalej rozmowę. Albo nie robię niczego, ale jutro będę robić to i tamto. Albo takie mam plany. Albo miałem robić coś, ale nie zrobiłem, ponieważ…
Czym się interesujesz?
- Ja tym, Ty tamtym i można ciągnąć rozmowę, która nie musi pokazywać nas jakbyśmy byli w top 1% zainteresowań na świecie. A tego się oczekuje tam gdzie są kompleksy, strach przed oceną i znudzenie taką rozmową (bo nie ma motywacji, mówiłem).
Pamiętam też jeszcze jak byłem randkowiczem to flirciary potrafiły coś z niczego wytworzyć.
Ładna sukienka.
- Ładna sukienka? Tak? I co byś z nią zrobił? (to była ich inicjatywa)
I to generuje kilka emocji. Bo można robić sobie jaja i powiedzieć, że założyłbym i paradowałbym po mieście (to też emocja, nie wszystko musi być zawsze napięte, czy seksualne). Albo można kierować w kontekst seksualny. Wcale nie tak sprośny, świński, tylko dwuznaczny i niebezpośredni, by się podroczyć.
Tyle, że do flirtu trzeba dać jakiś wstęp, nie może być szybko ukrócony czy krytyczny. Ludzie nie potrafią tego, bo nie bawią się słowem, interakcją. Spinają się. Chcą sobie coś udowodnić, lub uciec z powodu myślenia, że zaangażowanie jest budowane za szybko. Ale flirt nie jest obietnicą. Jest zabawą.
Nie bawisz się, tylko atakujesz. Twoja dostępność jest zerowa
Problemem w rozmowach są też ataki. Jeśli widzimy odbijanie piłeczki w taki sposób jak w dyskusjach na argumenty, czyli jest kłótnia o rację, o to kto ma wadę, a kto nie ma, to niczego pozytywnego w podrywaniu nie osiągniemy.
Na przerzucaniu się argumentami lub wyzwiskami ad personam polega wojna, czyli w podrywie to tak jakby chcieć kogoś zainteresować przy pomocy przemocy. Jak kiedyś niektórzy pewnie gwałcili, czy porywali by „zdobyć kobietę”, tak niektórzy ludzie chcą poniżać psychicznie, udowadniać komuś niższość przez przepychanki. I myślą, że wtedy ktoś powie, „wow, trzeba cię poznać”.
I ja to rozumiem gdy ktoś chce nam ewidentnie dowalić. Wtedy możemy się bronić. Ale jeśli wychodzi się z życzliwością, uśmiechem, otwarcie, przyjacielsko, a ktoś rzuca w nas kamieniami to ma potężny problem i nie pozna nikogo normalnego z którym można byłoby stworzyć zdrowy, pełen miłości, lojalności czy wsparcia związek. Bez szans. Najpierw te pojęcia trzeba poznać, wykazać się nimi i wtedy może coś by się udało.
Zamknięcie na relacje nie sprzyja im. Niedostępność nie jest zaletą – chyba, że nie jest się stanu wolnego
Niedostępność jest dobra tylko wtedy, gdy zamyka się drogę innym do nas, gdy jesteśmy w związku. Gdy jesteśmy wierni. Wtedy jest to plus. Wtedy nie trzeba czerpać uwagi z zewnątrz, nie trzeba otwierać furtek komuś do tego, by doszło do zdrady (jednak niedowartościowani i niedojrzali zawsze zracjonalizują sobie dawanie furtek i zrzucą winę poza siebie).
Jednak jeśli dzieje się to w relacjach gdzie należy przyznać się do tego, że szukamy sobie kogoś (a nie mówić na portalu randkowym „siedzę tu z nudów”, „jeszcze nie wiem co tu robię”) to niedostępność będzie tylko ograniczeniem. I to dla obu stron.
Uświadomienie sobie tego to pierwszy krok ku zmianom na lepsze.