Kryzys męskości nie istnieje

Zostań darczyńcą/wesprzyj autoraJeśli doceniasz stronę, kliknij, by dowiedzieć się o sposobach wsparcia 🙂

Kryzys męskości nie istnieje. Po prostu tradycyjna męskość przestała się opłacać, a często generuje problemy (w tym te emocjonalne), czy choroby. Pokażę to w tym artykule. Poza tym jeśli założyć, że istnieje kryzys męskości, to tak samo istnieje kryzys kobiecości, ponieważ obie płcie są inne, niż w latach wcześniejszych. W mojej opinii mężczyźni nie są w kryzysie ani w żadnym dołku (bo kiedyś wcale nie było lepiej z nami) — po prostu się zmienili. I nadal się zmieniają.

Jednak proces wychodzenia z tradycji okazuje się trudny głównie dla jednej płci. Kobiety, odchodząc od tradycyjnych ról, są często nagradzane. Mężczyźni — przeciwnie. Wciąż wielu konserwatywnych ludzi próbuje zatrzymać ich w czasie.

Każde odejście od stereotypowej męskości budzi u wielu osób niesmak, wrogość, pogardę, a często też chęć wyśmiania czy upokorzenia. Przykładem jest staczający się Justin Bieber – od lat strasznie wyzywany i nienawidzony (jak widać gnojenie w niczym nie pomaga, a wyzywany był od bab, gejów itd.). Odważni i wytrwali są ci, którzy opierają się przeszłości (np. tradycji) — to oni są siłą napędową zmian. To oni wytyczają nowy kierunek i pokazują, że zmiana męskości może być pozytywna.

Co więcej, ci, którzy radykalnie zrywają z tradycyjną męskością, ujawniają coś ważnego — są traktowani wyjątkowo źle. To pokazuje, że mężczyźni nie są uprzywilejowani, lecz najczęściej i najsurowiej karani, wręcz ustawiani — przez obie płcie. Społeczne oczekiwania wobec mężczyzn są wciąż ostrzejsze, wymagania wyższe, a współczucie dla nich — znacznie rzadsze. Dlatego problemom mężczyzn nie można się dziwić.

kryzys męskości

Kryzys męskości nie istnieje. Lista prawdy

Kryzys męskości nie istnieje. Po prostu mężczyźni zaczynają iść własną drogą — coraz częściej są sobą, a nie produktem wychowania w psychoterrorze, czyli wymuszaniu bycia jednakowymi. Kiedyś mężczyzna miał służyć wszystkim: politykom, narodowi, kobietom, rodzinie — byle tylko nie sobie. Dzisiaj ten narzut jest znacznie słabszy, ale to nie kryzys, to skutek słusznego krytykowania toksycznej przeszłości.

Kryzys męskości nie istnieje. Mężczyźni już nie chcą udawać bezproblemowych, samowystarczalnych siłaczy. Co więcej, to udawanie często kosztuje: zdrowie, psychikę, emocje, samoocenę, a czasem prowadzi do przedwczesnej śmierci. Tyle że skutki nie zawsze widać od razu — często ujawniają się dopiero w starszym wieku.

Kryzys męskości nie istnieje. Po prostu mężczyźni napatrzyli się na tych niby męskich ojców i dziadków, którzy po fali w wojsku (męska, twarda ręka wychowawcza) sami zaczęli stosować przemoc, również domową. Dla obecnego pokolenia sprzeciwienie się temu to wyraz buntu. Mężczyźni nie chcą zniżać się do takiego poziomu, bo widzieli na własne oczy różne krzywdy, a często sami ich doznawali. Dlaczego? Ponieważ słuchali, że wyłącznie kobiet nie wolno bić, oczywiście. Ale bić chłopaków to trzeba, bo się nie nauczą… Cóż, obrona dziewczynek zawsze na pierwszym miejscu, a chłopcy? Poradzą sobie – tak się mówi. Tyle, tak nie jest, co pokazują statystyki: samobójstw, uzależnień, ukrytych depresji i lęków, bezdomności, a nawet przemocy. Cierpiącym nie brakuje męskości. Brakuje w społeczeństwie dobrego traktowania mężczyzn POMIMO słabości – bo każdy je ma, lub mieć będzie (np. starsi). Wesprzesz słabego – będzie silniejszy. Zgnoisz słabego – pewnie zginie.

Kryzys męskości nie istnieje. Mężczyźni nie chcą być jak poprzednie pokolenia mężczyzn topiąc słabości, czy smutki w alkoholu i nie chcą słuchać „Co ty baba jesteś że nie pijesz? Tylko cioty padają po pół litra!”.

Kryzys męskości nie istnieje. To, że media eksponują pojedyncze przypadki mężczyzn homoseksualnych i robią z tego aferę, nie oznacza, że homoseksualizm się rozrasta — (proszę się nie bać, to częsta forma homofobii). W dawnych czasach homoseksualizm istniał tak samo, istnieje wśród wielu gatunków zwierząt, nie jest zaraźliwy, a człowiek albo się z nim rodzi, albo nabywa go przez np. bycie ofiarą molestowania w dzieciństwie (dziwnym trafem brakuje współczucia ofiarom przemocy). Dawniej nie mówiło się o tym tylko dlatego, że nauka nie rozumiała tematu, ale też dlatego, że promowana była przemoc i wykluczenia za „inność”. Tak, kiedyś znacznie łatwiej można było być pobitym. Wystarczyło mieć długie włosy, a przyznanie się do innej orientacji powodowało znacznie gorsze szkody. Podobnej przemocy doznawali mężczyźni, których uznawano za zbyt kobiecych, a z kobiecością była wiązana każda słabość – również nieśmiałość, brak mięśni, czy depresyjność. Ale czy to kryzys, że homoseksualiści dzisiaj przyznają się do bycia sobą i mają mniej problemów? Nie, to oznaka człowieczeństwa, bo nie używa się już przemocy wobec ludzi którzy nie krzywdzą innych, a urodzili się z dużym ciężarem na sobie. Tak, ciężarem, bo nikt (?) nie chciałby się homoseksualistą urodzić, prawda? Nie ma czego zazdrościć.

Kryzys męskości nie istnieje. W społeczeństwie spadł procent samosądów, jak również np. liczba pobić „na mieście”. Dla jednych pokazuje to zmiękczenie mężczyzn, dla innych rozwój człowieczeństwa i moralności. Przypomnijmy, że niegdyś za byle występek, również nieudowodniony potrafiono obcinać kończyny (i nie tylko). Rozwój, rozwój, rozwój. Coś czego konserwatyści nie trawią, bo czczą przeszłość, którą to widzą zbyt idealistycznie (jak w moim artykule o wyznawcach frazesu „kiedyś to było”).

Kryzys męskości nie istnieje, zmienił się za to system edukacji. Dziś w szkołach uczy się mniej praktycznych umiejętności niż kiedyś. Dlatego współcześni mężczyźni są lepsi w obsłudze komputerów czy telefonów, a starsze pokolenie znało inne, bardziej manualne umiejętności. To naturalna zmiana, nie kryzys — dostosowanie do nowych czasów. Kiedyś była też bieda, więc trzeba było umieć naprawiać więcej rzeczy samodzielnie. Dziś często płaci się fachowcom, a wiele urządzeń jest zaprojektowanych tak, by naprawić ich się samodzielnie nie dało. To nie kryzys męskości, a zupełnie inne warunki życia.

Kryzys męskości nie istnieje. Minął już czas, gdy mężczyźni godzili się na bycie frajerami w związkach i tzw. wołami pociągowymi, które wszystko biorą na swoje barki (w tym utrzymywanie finansowe). To efekt tego, że kobiety zyskały nie tylko te same prawa, ale i przywileje. Równe prawa = równe obowiązki. Póki tego nie ma, to branie na siebie zbyt dużo jest frajerstwem. Mężczyzna musi się szanować i to robi coraz częściej. To nie kryzys.

Kryzys męskości nie istnieje. Mężczyźni nie chcą ciągle słuchać, że są uprzywilejowani, wszystko jest naszą winą, a kobietom wszystko trzeba zapewnić, bo jak były ofiarami, tak dalej są – a jak zmienią zdanie to są tymi niby silnymi i niezależnymi. Wszystko zależnie od sytuacji, od chęci wygrania argumentu, a nie od stanu faktycznego. Mężczyzna musi dbać o prawdę i swoim pseudo-kryzysem pokazuje, że to robi.

Kryzys męskości nie istnieje. To, że mężczyźni wolą gry czy porno od kobiet, oznacza tylko tyle, że kobiety nie reprezentują na tyle wysokiego poziomu, by chcieć się za nimi uganiać. Mężczyźni chcą, by kobiety nie mówiły o równości, a faktycznie im dorównały i wnosiły równo wartości/zasobów do związku. Nie ma już akceptacji na jakieś sponsorowanie, utrzymywanie, jednostronną empatię, a w seksie same oczekiwania od kobiety, która tylko ocenia, ale jej już nie możesz powiedzieć bo się obrazi.

Kryzys męskości nie istnieje. To, że spadła liczba przemocy, mężczyźni biją się rzadziej, to jest to plus. Jest mniej zagrożenia ze strony „swoich”. Tak, swoich, bo znacznie jest gorsza sytuacja gdy bardziej „tradycyjni” mężczyźni przyjeżdżają zza granic, a ich wysoki testosteron (jak słyszę) jakoś nie pomaga im się opanować (a przecież wg wielu testosteron daje opanowanie). W takiej Rosji mamy ogromne statystyki przestępczości, a słychać, że jest to wybitnie testosteronowa nacja – nienawiść do słabych jest tam ogromna. Tego chcemy? Takich „rozwiązań” problemów? U nas w PRL nie różniło się to tak bardzo…

Kryzys męskości nie istnieje. Mężczyźni po prostu nie chcą być jednakowi, mieć jednakowych poglądów, cech, przyznawać się do jednakowych emocji, jednakowo wyglądać. Mężczyźni nie chcą wojskowego sznytu, gdzie każdy jest agresywny, wykonuje polecenia, wygląda na łyso jak kopia drugiego mężczyzny i robi wszystko co drugi mężczyzna. Jak taki żołnierzyk, ale bardziej wykorzystywany przez innych frajer – tak, że przez polityków, którzy mają go w dupie. To znowu oznaka większego szacunku do siebie. To sprzeciw systemowi tworzonemu przez tych mężczyzn i kobiety, którzy nie potrafią porzucić „tradycji” i chcą nadal mężczyzn sobie ustawiać.

Kryzys męskości nie istnieje. To, że mężczyźni zabijają się częściej to znak, że życie nie jest łatwe dla mężczyzn, że presja dotycząca męskości nadal jest narzucana i jest znacznie trudniejsza niż presja związana z kobiecością u kobiet. Jest tak niezależnie od tego, czy ktoś jest w stanie wytrzymać presję, czy nie. Pewni ludzie wymuszają bycie perfekcyjnym, a jeśli nie zdołasz, to nazwą cię płatkiem śniegu, który nie wytrzymuje ich „sprawiedliwych, do bólu szczerych ocen”. Tak czy siak nie jest możliwym, by każdy dawał radę każdej presji. Tym bardziej, że nie każdy ma do tego zdrowie. Empatia? Nie promuje się tej cechy u tradycyjnych mężczyzn wobec mężczyzn.

Kryzys męskości nie istnieje. To, że mężczyźni przyznają się do depresji, lęków, czy innych emocji, to po prostu droga do prawdy. Niegdyś takich ludzi tylko się ośmieszało, więc udawali, że tych emocji i chorób nie mają. Ale to nie znaczy, że ich nie mieli. Diagnostyka też wtedy nie istniała. Najłatwiej wyśmiewać to, czego się nie rozumie — ludzi, tematy, zjawiska. Choć dziś rozumiemy więcej, nadal jest wiele do zrobienia.

Kryzys męskości nie istnieje. To, że mężczyźni coraz częściej mówią o równości, zamiast o skakaniu wokół kobiety oznacza po raz kolejny, że mężczyźni zaczynają się szanować. I wnoszą znacznie więcej, niż poprzednie pokolenia mężczyzn. W badaniach wynika, że niegdyś nie do pomyślenia było, że mężczyzna np. zmieni pieluchę dziecku (poniżej 10% mężczyzn to robiło). Dziś robi to ponad połowa mężczyzn. Druga połowa tkwi w tradycji, bo nie będzie robić czegoś co wymaga pewnego taktu, delikatności, uwagi, empatii i tak dalej. Takie cechy rozwija coraz więcej mężczyzn i nie ma w tym nic złego – zyskują oni nowe umiejętności.

Kryzys męskości nie istnieje. To kobietom wzrosły wymagania wobec mężczyzn, przez co patrząc na nas z góry, jako te uprzywilejowane – mogą mieć tylko wrażenie o naszym kryzysie. Ale to tylko wrażenie. Wraz ze wzrostem przywilejów i możliwości, wiele kobiet nie zaczęło dawać więcej — lecz częściej zaczęły wymagać więcej. Na to nie ma zgody, bo kobiety nie są żadną płcią specjalną. Te kobiety, które to rozumieją, nie były wychowywane ani przez tradycyjnych rodziców, ani przez tych, którzy stawiają kobiety wyżej niż mężczyzn.

Kryzys męskości nie istnieje. To, że media wytykają palcem mężczyzn ubierających się po kobiecemu, to żadna ochrona wartości, tylko szukanie sensacji – czegoś co zapewni emocje. Z kolei ubierający się tak ludzie walczą o nie gorsze traktowanie nas od kobiet, które to z kolei mają prawo nosić męski ubiór. Kto odważnemu mężczyźnie zabroni robić coś po swojemu? Drugi człowiek, ale nie ten w „kryzysie”, a ten co broni tradycyjnych, niechcianych już wartości. Tak. Kobiety mają znacznie więcej swobody w wyrażaniu siebie, bycia sobą, uzyskiwaniu wsparcia. Masa tego! Dlatego ja nie krytykuję innego ubioru. Mnie to nie rani, tak jak nie rani mnie kto jakim samochodem jeździ. Wsio ryba, nie moje życie.

Kryzys męskości nie istnieje. To, że mężczyźni nie są tak często bufonowaci, bucowaci, niedostępni itd. a bardziej mili i przystępni oznacza to, że w końcu mogą odpocząć od wiecznego spinania się i udowadniania wszystkim swojej wartości. Nadal jest z tym problem, ale mniejszy, niż kiedyś. To nie kryzys, to również rozwój.

Kryzys męskości nie istnieje. To, że średni testosteron u młodego pokolenia lekko spadł w porównaniu do poprzednich pokoleń, to wyznacznik dobrobytu i braku wojennych postaw zakorzenionych w społeczeństwie. Im bezpieczniej w danym kraju, tym więcej unifikacji płci (obu), bo prostu nie muszą wiecznie walczyć i mogą być bardziej sobą. Znowu, to jest plus. Jeszcze lepiej, by było gdyby reszta świata mogła się do tego dostosować, a problemy rozwiązywać merytorycznie, a nie militarnie. Oczywiście, żeby nie było, że jestem ślepy na problemy to tak, wzrósł choćby poziom otyłości w porównaniu do lat wcześniejszych. Tutaj chętnie bym zobaczył reformę w-fu w szkołach, by uczyła kooperacji, (rywalizacja w celu upokorzenia rywala nie powinna mieć miejsca), by była przyjemna dla uczniów, również tych mniej wysportowanych, by nie tracili motywacji. Czasy „macie balona i grajcie”, czy „róbcie podciągania na ocenę, mimo że nigdy ich na w-fie nie robiliście”, powinny minąć.

Kryzys męskości nie istnieje. To, że mężczyźni nie chcą robienia sobie sztucznych wyzwań i ponoszenia ryzyka (które często zabija), nie oznacza, że nie są męscy. Po prostu wolą święty spokój i mają do niego prawo, jeśli kobiety też do tego mają prawo. Równość.

Kryzys męskości nie istnieje. To, że chłopcy i mężczyźni są gorzej wyedukowani od kobiet jest wynikiem tylko i wyłącznie tradycyjnych, męskich wzorców w połączeniu z promowaniem feminizmu. Tak, obie strony są winne, a nie jedna. Feminizm namawia kobiety do kariery, do studiowania, buduje programy jak „dziewczyny na politechniki”. Z kolei męski tradycjonalizm nakazuje mężczyźnie jak najszybciej ukończyć szkołę, by iść do pracy i mieć pieniądze, by być atrakcyjnym i męskim. Ba, wielu chłopaków, którzy słyszą, że normą ma być toksyczna męskość, zamiast rywalizować o dobre oceny, ściga się w zdobywaniu najgorszych ocen i najgorszych zachowań do dziennika. Kujony za to są spokojne, przykładne, grzeczne, cierpliwe, skupione, nie zaczepiające innych – uznawane za niemęskich i mają z innymi chłopakami pod górkę. To są świetne wzorce, ale do hamowania dobrych, mądrych jednostek i zastępowania ich patologią.

Btw. Ostatnio omawiany program „mężczyźni na studia medyczne” nie jest zbyt szeroko oklaskiwany, ponieważ ludzie twierdzą, że mężczyźni są sobie sami winni swoich problemów, bo np. nie uczą się. Nie interesuje ich wpływ wzorców na mężczyzn. Jednak z drugiej strony uważają, że kobietom pomagać należy, bo są i były wiecznymi ofiarami – tutaj już dla nich wzorzec ma znaczenie.

Niestety surowość wobec chłopców i mężczyzn to właśnie wyniesiona z tradycji cecha, której coraz większej ilości mężczyznom NIE PASUJE (i słusznie). W tym linku można zobaczyć jak zwolennik równości został besztany przez mężczyznę starego pokolenia dla którego kiedyś wszystko było dobrze, a teraz mężczyzn za bardzo się głaska. Czy wcześniej nie mówiłem o surowym wychowaniu twardą ręką, zwłaszcza w kontekście fali i wojska? To właśnie takie poglądy mam na myśli. Stare pokolenie mężczyzn niedługo wymrze i miejmy nadzieję, że ich poglądy też znikną.

Mogę tak do rana. Do następnego.

Spodobał Ci się mój artykuł, lub moja praca tutaj? Spójrz poniżej w jaki sposób możesz mi pomóc. Dzięki regularnemu wsparciu mogę ocenić, czy moja praca się przydaje.

wpłata na konto bankowe

Nr konta: 20 1870 1045 2078 1033 2145 0001

Tytułem (wymagane): Bezinteresowna darowizna

Odbiorca: SW

Będę wdzięczny za ustawienie comiesięcznego, automatycznego zlecenia wpłaty, ponieważ moja praca również jest regularna. Preferuję wpłatę na konto, ponieważ cała kwota dociera do mnie bez prowizji.

BLIK, przelewy automatyczne (szybkie), Google/Apple PAY i zagraniczne (SEPA) - BuyCoffee

Kliknij, by - kliknij w obrazek

Nie trzeba mieć konta na tym portalu i jest wybór przelewów anonimowych (np. BLIK). Nie trzeba podać prawdziwych danych. Niestety prowizja to 10%.

Paypal - kliknij w obrazek

darowizna paypal

Dla darowizny comiesięcznej zaznacz "Make this a monthly donation." Tutaj też są prowizje, ale to dobra opcja dla tych, którzy nie chcą wysyłać przelewów z banku.

Tutaj przeczytasz więcej o podejmowanych działaniach i o samych darowiznach.

PS. Potrzebuję też pomocy z SEO, optymalizacją WordPress i promowaniem strony (strona nie dociera do wielu ludzi).

Profil strony na Facebooku

UWAGA: Teksty zawarte na stronie mają charakter informacyjny, lub są subiektywnym zdaniem autora, a nie poradą medyczną. Autor nie jest psychologiem, a jest pasjonatem takich treści, który przekazuje je, lub interpretuje po swojemu. Dystans do treści jest wskazany. Autor nie daje gwarancji, że jego rady się sprawdzą i nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne szkody wywołane praktykowaniem jego wizji danego tematu. Autor nie diagnozuje nikogo, a jedynie opisuje tematy z własnej perspektywy. Najlepiej jakby moje teksty były traktowane jako materiał rozrywkowy, lub jako ciekawostki. Autor (czy też autorzy, bo artykuły pisało wiele osób) nie uznają, że ich recepty na życie są i będą idealne - każdy używa ich na własną odpowiedzialność.